OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Zorza nigdy nie była w świątyni w innym celu, niż wymiana u kwarców. Teraz miało być jednak o wiele inaczej. Smoczyca wyruszyła, krótko po ceremonii, chociaż w zupełnie innym celu, niż zazwyczaj. Wylądowała miękko przed wejściem i wzięła głęboki oddech. Nie potrzebowała niczego tak naprawdę, ale chciała po prostu tu być. Po ostatniej rozmowie z Aedalem czuła się zobowiązana, aby tu po prostu przyjść.Weszła powoli do świątyni, z nieco spuszczonym łbem. Unikała spojrzeń innych gadów, które ustawiały się w kolejce do różnych posągów i duszków. Zorza przemknęła między nimi i wsunęła się do wewnętrznej jaskini. Nie potrafiła wytłumaczyć tego dziwnego uczucia, które się w niej kłębiło, ale zaczynała rozumieć dlaczego Aedal tak lubił bogów. Świątynia robiła wrażenie, szczególnie posągi. Zorza obrała sobie za cel Kammanora, który był przecież patronem jej stada. Podeszła nieśmiało do wielkiego posągu, który z łatwością górował nad nią. Skinęła mu nisko łbem, w ramach powitania, chociaż nie wiedziała, czy bóstwo było świadome i zainteresowane jej obecnością. Usiadła przed nim, okręcając ogon wokół siebie i przytulając skrzydła do grzbietu. Wzięła głęboki wdech, chłonąc przedziwny, lekko wilgotny i słodki zapach świątyni. Smoczyca powoli przyzwyczajała się do tego miejsca, więc i uspokajała skołatane serce. Poczuła delikatny impuls od Łuny, która musiała wyczuć jej nerwy. Nie musiała tu być, ale chciała. Musiała!
Bóstwa od zawsze kojarzyły jej się z brązowym gburem, który zakłócał ich ceremonie. Wszystkie ich imiona znała. Znała też legendy, powieści i inne przywary, które smoki lubiły im przyklejać. Aedal jednak opowiadał o ich patronie, jakby był malowanym obrazkiem. Jakby był kimś, kto naprawdę nad nimi czuwał. Zgubna wiedziała, że Kammanor był patronem siły, a ona pasowała tutaj jak szpony do zadu, ale czuła jednak, że to jego posąg powinien być pierwszym, który odwiedzi.
Zorza podniosła w końcu łeb i skierowała ślepia w kamień. Pusty piedestał wyglądał przedziwnie, wręcz zaskakująco. Ciekawe, gdzie byli bogowie, kiedy nie spędzali czasu w świątyni. Może mieli swój własny zakątek? Czy polowali? Czy oni też spędzali czas na wspólnych rozmowach i wylegiwaniu się na słońcu? Jak bardzo bogowie byli do nich podobni? Czy podróżowali poza tereny? To było tak wiele...pytań. Smoczyca nie potrzebowała na nie odpowiedzi, bo były to tylko rozważania. Nie musiały się kończyć, niczym konkretnym, tak jak i jej przybycie tutaj. Zorza powoli przymknęła ślepia i oparła brodę na swojej piersi. Chciała chwilę podumać, pobyć w tej przestrzeni i po prostu poświęcić trochę swojego czasu Kammanorowi. Złapała głębszy wdech i zamarła z własnymi myślami w tej przedziwnej ciszy.

























