OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
//trzymam sie opisu posągu z postu MG po "naprawianiu" Oka xDMorien nie była wcześniej pod posągiem Kammanora. Znaczy, pewnie, była w Świątyni i rzuciła na niego okiem, ale nie podchodziła bliżej. Teraz miała szansę mu się przyjrzeć. Ogromny jak Fen – to było akurat dobre skojarzenie. Był przedstawiony tak, jak zawsze mówiło się o bogach – potężny i świadomy swojej potęgi, dumny ze swojej mocy.
Grabieżca przymknęła na chwilę ślepia, sięgając po maddarę i wysyłając krótką wiadomość do Płomienia, zawiadamiając go o powrocie i ciężko okupionym sukcesie.
Ustawiła się przy piedestale, stojąc u boku Świtu. Prosiła, by po drodze zatrzymali się przy Zimnym Jeziorze, dlatego też była obmyta z krwi, chociaż nadal miała uczucie że pachnie dymem i ogniem. A może to po prostu zapach przypieczonego mięsa? Czuła się jak jedna wielka pieczeń. Przy kąpieli w jeziorze praktycznie płakała z bólu, chociaż schowała łeb pod wodą, by nie było tego widać. Stała w miejscu, ciesząc się z postoju – czuła się tak, jakby wszystko miała obtarte. Nie patrzyła nawet na skórę na swoich łapach – wiedziała, że zobaczy tam żywe mięso.
Mimo tego stała. Tak samo jak stali Duch i Świt – chociaż tego drugiego podpierała, pamiętając o jego złamanej łapie. Droga powrotna była męką. Ale nie mogli zatrzymywać się na leczenie – Urzara i tak była już zmęczona, zrobiła dla nich tak dużo i sama była ranna. I to uczucie, że ktoś ich śledzi...
Popatrzyła pytająco na swoich kompanów. Duch wyraził jej niepewność.
– Myślicie, że mamy mu ją jakoś... Dać? Przyczepić? – zapytała, zniżając głos. Czy może powinni zawołać Proroka?
Popatrzyła na osmoloną łapę posągu, do której ktoś ewidentnie przyczepił palec. Może powinni tam położyć Iskrę?