OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Potrzebował krótkiego odpoczynku od plagijskiej wrzawy. Dużo się ostatnio działo, cała ta egzekucja, śmierć ojca i polowania spędzały wivernie sen z powiek. Te pierwsze było nawet śmieszne, do braku ojca dawno się przyzwyczaił, ale łowy czasem dawały mu w kość, a jako iż lepszego miejsca na relaks niż tereny wspólne ze świecą szukać, wybrał się właśnie tam. Rzadko tu bywał, toteż musiał obrać sobie jakieś losowe miejsce. Skała przed nim wydawała się być do tego idealna. Po długim locie aż z terenów Plagi, osiadł na jej czubku, gubiąc tabun kruczych i złotych piór, które pofrunęły leniwie na dół wzdłuż skały, niesione spokojnym wiatrem. Wiverna przejechała z chrobotem pazurami na nogach dla lepszej stabilizacji, wszczepiając się nimi w skałę, tak dla pewności. Ogon owinął wokół nóg, a szyję napuszył, wbijając pusty wzrok w horyzont. Miał mętlik w głowie, zastanawiał się czy kogokolwiek chociażby trochę interesuje jego egzystencja. Gości w grocie miewał niewielu, przypominali sobie o nim tylko gdy potrzebowali się nażreć, nie rozumiał tego. Czy to przez dziwny wygląd, zapach, a może osobowość? Chciał mieć kogoś bliskiego, kogoś kto mógłby być zawsze przy nim, ale starał się tego nie okazywać na terenach stada. Musiał być bezwzględny i chłodny, tak każe Plaga. Przycisnął mocniej skrzydła do ciała, na wypadek gdyby wiatr postanowił mocniej zawiać. Wyglądał teraz jak rasowe drapieżne ptaszysko. Konsternacje życiowe przerwało rude futerko, które mignęło mu w kąciku przymykającego się oka, zainteresowany machnął lekko skrzydłami, po czym pochylił się nad bezkresną przepaścią, dostrzegając nieznajomą mu bezskrzydłą smoczycę. Sądząc po zapachu musiała należeć do wody, nie wyglądała jednak groźnie czy też niebezpiecznie, szczególnie przy Vultorze, który był wręcz machiną do podżynania gardeł i wypruwania flaków. Wspinaczka bez skrzydeł wydawała się być trudna i niebezpieczna, szczególnie gdy pod nimi były ostre skały.– Pomóc ci? – Zagaił uprzejmie, unosząc upstrzony kolcami łuk brwiowy, po czym przechylił lekko łeb. Nie pałał do wodnych nienawiścią, był wobec nich obojętny, tak jak wobec innych stad i ogółem wszystkiego.
– Nie jestem akurat głodny, więc nie chcę byś spadła. – Dodał po chwili żartobliwie, nawiązując do swojego niesławnego nawyku do zjadania martwych ciał i zalegających resztek, choć smoka jeszcze nie miał przyjemności spróbować. Zlustrował ją całą, od góry do dołu, była.. dosyć ładna. Zahaczył wszystkimi pazurami przednich i tylnich łap o skałę, mocno i porządnie, zaraz po tym pochylając mocno szyję do dołu, ku przepaści, by Nivis mogła złapać się jego rogów gdy będzie wystarczająco blisko. Jeśli przyjmie ofertę pomocy, to ją wciągnie.


















