OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Uśmiechnęła się do przyjaciółki wdzięcznie. Jej zapał i słowa ukoiły jej ziejące wątpliwości. Ciężko było jej wręcz powstrzymać się, by nie podejść do niej i nie otrzeć się o jej bok. Tak. Aank potrzebowała dotykać wszystko. Był to nie tylko najlepszy sposób na poznanie świata, ale i na komunikację.Poznała jednak Czarodziejkę na tyle, by wiedzieć, że dla niej kontakt wcale nie jest komfortowy – i szanowała to całkowicie.
Na kolejną jej lekcję zareagowała pomrukiem i chwilę się nie odzywała, a gdy już słowa wypłynęły z jej paszczy, były one przerywane kolejną porcją zastanowienia się.
– No więc... Żbiki są bardzo skoczne. Lepiej chyba więc je dopaść zanim skoczą, a najlepiej im to utrudnić. I jeśli zależy to od mojej wyobraźni – chciałabym by od ziemi oplątały je pnącza, zmiażdżyły biodra, unieszkodliwiły? – niemal spytała, unosząc brew i zerkając na jej pysk, by znaleźć odpowiedź. Ciągnęła dalej.
– Bazyliszki chyba same władają magią? Jeśli pierwszy cios należałby do mnie, to wyczarowała bym dwa sople parę szponów od ich łba, o takim rozstawieniu jak ich oczy i posłała, by tak szybko jak moja myśl oślepiła ich oczy. Albo by im to utrudniło atak, albo nawet wbiło się głębiej, śmiertelnie. – Fantazjowała, znacznie pewniejsza. Dziwnie było myśleć o walce jako o czymś intencjonalnym. – Czy to w ogóle możliwe, Szkarłat?
Poruszyła się niespokojnie, kiedy przyszła kolej na drugiego smoka. Atakowanie magią wydało jej się takie... Niesprawiedliwie. Jak przecież ktoś ma wiedzieć, że jakiś kolec pojawił się za nim? Bez dźwięku, bez drgania powietrza? Przeszedł ją zimny dreszcz. Nie, ona taka nie będzie. Nie cierpi nieuczciwości!
– Nie chciałabym podstępnie zaatakować smoka. Mój atak mógłby po prostu być wydłużeniem szponów – cztery podobieństwa moich własnych mogłyby zmaterializować się blisko po piersi, robiąc cztery pionowe cięcia. To wydaje mi się dobre. Nie powiedziałaś kto by to był. Nie chciałabym na przykład Tobie robić takiej krzywdy, której byś się nie spodziewała...– Dokończyła smutno, czując, że nie potrafi wykonać tego zadania nawet teoretycznie.