OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
– Zgadza się, mój mały – powiedział, gdy wywernowy samczyk zawisł w powietrzu obok niego. Manewr pikowania poszedł mu całkiem nieźle, widać też było że nieproporcjonalnie wielkie skrzydła zagarniały pod siebie więcej powietrza, przez co zużywał mniej siły na utrzymywanie się w przestrzeni.– Gdy pikujesz, składasz całkowicie jedno ze skrzydeł by zacząć się obracać, drugie składasz tylko do połowy by go sobie nie zwichnąć od prędkości. Gdy uznasz że starczy tego obracania się, rozkładasz przeciwległe by wytracić prędkość obrotową i powrócić do równowagi, po czym rozkładasz drugie skrzydło by ustabilizować lot. To trudny i niebezpieczny manewr. Pokażę ci go raz jeszcze – jak powiedział, tak zrobił. Wzbił się wysoko w powietrze mocnymi uderzeniami skrzydeł, po czym jak gdyby nigdy nic, złożył kończyny lotne i zapikował w dół, gwałtownie nabierając prędkości. Gdy osiągnął odpowiednią, przycisnął lewe skrzydło do boku, prawe zaś złożył do połowy i zaczął coraz szybciej się obracać wokół własnej osi. Po krótkiej chwili pokazu, rozłożył lewe skrzydło tracąc prędkość obrotową, a gdy wytracił ją całkowicie rozciągnął drugą kończynę lotną i ustabilizował lot.
– Przećwicz to sobie, a potem przejdziemy do lądowania. To szczególnie niebezpieczny moment lotu, dlatego nie rób go po swojemu. Zniżasz lot najniżej jak możesz, po czym składasz skrzydła, opadasz na lekko ugięte łapy i przechodzisz w galop dla utraty prędkości, a potem zwalniasz bieg aż do całkowitego zatrzymania. Patrz uważnie, a potem to powtórz, nie martw się, złapię cię maddarą gdyby coś poszło nie tak – zapewnił swojego ucznia, przechodząc do lotu w dół, aż znalazł się półtorej ogona nad ziemią. Wtedy szybkim ruchem złożył kończyny lotne i... miękko opadł na cztery łapy i pchany naprzód niewidzialną siłą zaczął galopować, aż po trzech takich skokach przeszedł w lekki trucht, by po chwili całkowicie się zatrzymać. Zwrócił łeb na niebo by obserwować poczynania Lorema.






















