Smoczyca wpatrywała się jeszcze przez kilka chwil w opalizujące napisy, słuchając tego, co córka ma jej do powiedzenia.
Gadzie wargi drgnęły nieco, jednak nie pojawił się na nich żaden uśmiech.
Końcówka ogona kołysała się z prawa, na lewo, jakby w zamyśleniu.
– Słyszałam, że nie zawsze taki był, Marzenie Ziemi, a potem Złudzenie Życia. Był dumnym Przywódcą, jednak straty piskląt, oraz kolejnych partnerek zachwiały nim. Pozwolił, aby jego osobiste uczucia przewazyły nad dobrem Stada. Zamknął się w sobie, stał się chłodny, niedostępny. Nie znam całej historii, każdy mówi co innego, fakt faktem jednak, że ustąpił stanowiska. Czy to za naciskiem Stada? Czy może był już za stary... to było tyle księżyców temu, moja pamięć mnie zwodzi – mruknęła, jakby do siebie. – Fakt jest jeden, nie lubił naszych Przodków, ani wcześniej, ani potem. Sądzę, że dołączył do nas z czystej przekory. Co zabawniejsze, złączył się z naszą Wojowniczką, jedną z najbardziej nieobliczalnych bestii. Ale walczyła, jak nikt, tylko Kheldar mógł jej dorównać. Nie jednego smoka posłała na Tamten Świat. Była nierozważna, krwiożercza, chociaż na starość kalectwa dały o sobie znać. Nienawidziła Złudzenia Życia, chciała go zabić, to pamiętam. A potem się ze sobą złączyli, nie zbadane są wyroki Absthiniusa – mówiła, mrużąc powieki, gdy spojrzała na swą córkę lazurowymi ślepiami.
Nagle uśmiechnęła się przebiegle, a jej ogon świsnął w powietrzu z podekscytowaniem.
– Dawno temu, gdy Kheldar jeszcze poświęcał czas Cieniowi, a także kilka chwil mi, opowiedział mi historię Cienia, skąd się wzięli i jak tu przybyli. Nie wiem, czemu nie krzewimy tej wiedzy u piskląt, ale chyba czas to zmienić. Usiądź wygodnie, to długa opowieść, a zaraz wrócimy do nauki – wyrzekła i sama zastosowała się do swojej rady.
Przysiadła miękko na piętach zadnich łap, a ogonem oplotła przednią prawą. Otuliła się skrzydłami, dla zachowania ciepłoty ciała.
Odetchnęła, próbując przywołać z pamięci tamten wieczór, jeden z nielicznych, gdy Przywódca, którego brała za swego ojca, mówił jej o Cieniu.
Nie zawsze mieli dobre stosunki, ale szanowała go. Był Cieniem, jak jego brat, jednym z Ostatnich z Rodu, pamiętający czasy Upadku i Powstania.
Obwiodła pysk jęzorem i zanuciła cicho, kołysząc łbem na boki, aż znieruchomiała, wpatrując się w smoczycę siedząca przed nią, a oczy jej błyszczały lodowym ogniem.
–Niezbadane są dotąd tajemnice tej krainy, którą każdy zwie jak chce. Nie ma jednej nazwy, jednej maści, jednego Boga, jednego stwórcy i jednego ludu. Rozproszone po tym świecie, rozległym i owianym tajemnicą, żyją smocze plemiona, którym złowieszcze szumy wiatru oraz złowróżbne pojękiwania gwiazd na nieboskłonie szeptają do ucha podpowiedzi. Podpowiadają, nęcą, prowokują, jednak jeszcze żaden nie odważył się spojrzeć im prosto w oczy. Znani są wszystkim jako Równinni, krwiożercze plemię, któremu okrucieństwem nie dorównują żadne istoty zamieszkujące te tereny od tysięcy pokoleń. Opisywana jest ich wielkość, przebiegłość, żądza cudzej krwi i zadawania bólu, zestawiana w kontraście z dobrocią i przyjaznym nastawieniem Smoków Wolnych Stad, które przez budowaną na tych wartościach potęgę zdobyły sobie sławę, a co za tym idzie, również nienawiść większości sąsiadów. Niezbadane są ścieżki tej krainy, a jednak.. Przybyszom z daleka udało się znaleźć drogę ku Wolnym Stadom.
Nie mówią Ich językiem, nie wierzą w Ich boga. Nie znają Ich zwyczajów. Ciekawość rodzi się z chęci poznania nieznanego. Przed Nami zarysuje się historia czterech braci malowana atramentową czernią i czerwienią krwi. Wolne Stada zapomniały już dawno o dzikości swojej rasy, o czystym instynkcie i woli przetrwania. Zapomniały. Zastąpiły Je kulturą, kultem i iluzją samokształcenia. I dlaczegóż to tak spodobało się ów braciom?
Mówiła stonowanym głosem, akcentując co ciekawsze fragmenty, od czasu do czasu uśmiechając się nieco ironicznie.
Zamilkła na dobrą chwilę, budując napięcie, zaczerpnęła tchu i kontynuowała dalej:
–Historia rodzeństwa rozpoczyna się wiele pokoleń przed Nimi. Kiedy na tej tętniącej życiem krainie zaczęły tworzyć się stada, zaczęły tworzyć się nowe wiary, a z tego powodu oczywiście rozpoczęły się też wojny. Wszystkie stada starały się zbudować swą potęgę. Nowiny o tych najdalszych nie docierały na odległe krańce. Nastał czas spokoju. Wolne Stada nigdy nie usłyszały o potędze Cienia, jednak to Cień usłyszał o sławie Wolnych Stad. – uśmiechnęła się z niejakim przekąsem, przewracając ślepiami. –Stado Cienia wybrało taką, a nie inną nazwę z prostych powodów. Otaczające tę krainę góry dopuszczały do Niej światło tylko na kilka księżyców w roku. Ślepia Cienistych przywykły do mroku, szkoląc się na najlepszych łowców i szpiegów, o których słuch nigdy nie zaginął. Szeptały o Nich ptaki, chrzcząc Ich zaklinaczami śmierci. Byli trudnym celem. Można było się do Nich dobrać jedynie z powietrza. Wszystkie górskie granie tworzące granice Cienia były stale patrolowane. Uwagę przyciągały najbardziej charakterystyczne wierzenia Cieni. Był tylko jeden Bóg, tylko jemu oddawano szczególną cześć. Zwano go Absthiniusem. Bogiem Cienia, Cienistym Stwórcą, Ojcem Nocy, Branwatatherem- Kruczym Przywódcą. W czas każdej z pełni, gdy krainę oblewało srebrne światło księżyca oddawano ofiarę swojemu Bogowi. Przywódca, jako uhonorowany członek stada miał zadanie wgryźć się w tętnicę ofiary i na oczach Absthiniusa zabić Ją, karmiąc Go jego krwią i wypływającym z trzewi duchem. Jednak w życiu każdego ze stad bywają lata dobrobytu i nędzy. Nędza, która nawiedziła rodzinne strony braci, zebrała krwawe żniwo. Czworo z nich narodziło się tuż przed początkiem Mordęgi. Czasy nędzy zmusiły Cień do opuszczenia ukochanych sobie terenów. Ponad połowa z nich zmarła z wycieńczenia podczas wędrówki. Przeżyli nieliczni, chcący utworzenia z niedobitków kolejnego stada. Kolejnego etapu dla Cienistych, żądnych zemsty. A w tym ów czworo braci, którzy tworzyli od tego momentu historię Cienia.
Spłodzeni przez jednego ojca, urodzeni przez jedną matkę. Czas ich wyklucia przyszedł na moment tuż przed rozpoczęciem się rozpamiętywanego przez braci czasu Nędzy. Za Ich młodu Cienista Kraina tętniła życiem, krwią i wszechobecnym poczuciem wyższości, które wpajano pisklętom już po wykluciu. Każdy Cień rozpoczynał swą naukę niedługo po pojawieniu się naostrzonych kłów. Bracia szkolili się pod beznamiętnym i krytycznym okiem ich ojca, który dbał o każdy szczegół. Byli jego spuścizną, każdy z czwórki. – Głos smoczycy stopniowo stawał się bardziej ponury, głeboki, gdy kreśliła opowieść o mroku i zagładzie.
Ale zaraz potem jej ślepia pojaśniły.
–Pierwszy przyszedł na świat Kalhair, jego pierwszy syn, który miał dziedziczyć tron, stado i krainę Cienia. Ojciec pokładał w Nim największą nadzieje. Z każdą kolejną pełnią księżyca ów samiec stawał się mężniejszy, rozważniejszy i tak samo beznamiętny jak ojciec. Matka nie brała większego udziału w wychowaniu piskląt, usuwała się w cień swojego partnera, jednak darzona była szacunkiem Jemu dorównującemu. Pierworodny syn dorastał, uczył się życia od Cieni i żył jak Cień, spoglądając wciąż na swego ojca, ucząc się od Niego gestów i manier rodowitego przywódcy. I w tym momencie pojawia się również jedyna z samic ocalałych z Mordęgi. Talaith, partnerka Kalhaira, zupełnie przeciwieństwo swego partnera. Obdarzona dziwnym jak na Cienia ciepłem, które pokrzepiało nadzieja w sercach każdego, który dożył wędrówki. Kolejnym synem był Kheldar, najprzebieglejszy i najbardziej nieobliczalny z braci. Manipulant o czarnym sercu i z umysłem skąpanym w szaleństwie, nie wahający się ani chwili by zabić. Szanujący jedynie swą rodzinę, nic więcej. Często jako jeden z najstarszych mający decydujący głos zaraz za Kalhairem. Niedługo po Nim na świecie pojawił się Mawgan, którego cechuje przede wszystkim dzikość. Nie dający się poskromić samiec o rozwiniętych instynktach. Jednak cała jego postać dla Jego samego jest owiana tajemnicą. Urodzony Cień, łowca, lubujący się w zabijaniu. Tak samo, jak reszta Cienistych braci, nie szanuje nikogo prócz swej rodziny. Najmłodszy z Nich, który nie dojrzał już krytycznego spojrzenia ojca, nie poznał Jego nauk – Tiernan – swą siłę i temperament rozwijał pod okiem trojga braci, którzy nie pozwolili na to by zaniechał On tradycji, dał się ogłupić przez otaczający go świat.
Ośmiu samców i pięć samic. Dzielnie bronili się przed napastnikami, którzy pomylili ich z łatwym celem. Zagarniali kolejne tereny, rosnąc wraz z kolejną pełnią w siłę. Nijak spodobało się to Równinnym, którzy sąsiadowali z Cienistymi. Wybili każdą ich samicę, prócz bronionej przez każdego z nich Talaith i każde pisklę. Cienie zostały zmuszone do dalszej wędrówki. Droga nie była łatwa. Dzień zlewał się z nocą, jawa zlewała się ze snem. Nikt nie pamiętał już smaku mięsa, orzeźwiającej mocy wody. Byli zbyt wycieńczeni, by polować i zbyt zmęczeni, by iść dalej. I dzień później przyszło odkupienie. Nadzieja, usłana ciekawością, chęcią poznania nieznanego i żądzą zniszczenia rywali na drodze ku potędze. Natrafili na życie, na smoczą sylwetkę jawiącą się w przestworzach, gdzieś na horyzoncie. Kątem ślepia ujrzeli Wolne Stada.
Pochyliła nieco łeb do przodu, a ogon odwinął się od przedniej łapy, wijąc się tuż za nią z chrzęstem łusek oraz szelestem piór.
–Przez 5 księżyców patrolowali granice Wolnych Stad. Niezauważeni powoli uczyli się języka, podkradając się pod osłoną nocy, kryjąc się w cieniu, tak jak nauczyli ich ojcowie. Była to umiejętność, spuścizna po przodkach, którą dziedziczyli wraz z krwią płynącą w żyłach. Każdy księżyc dodawał im odwagi, zaglądali głębiej, przyglądali się dłużej, intensywniej, podchodzili bliżej. Smakowali końcówką języka, wciąż nienasyceni. Odkrywszy ten nowy świat, postanowili go poznać, zawłaszczyć, zdobyć i dostosować do własnych potrzeb siłą, kłami, szponami i ogniem. Cień, który wyszedł z cienia. Nowy początek dla plemienia, które wyszło z mroku.
Dane mi było poznać Kheldara, brata Kalhaira znanego potem jako Zaklinacza Cieni. Zaś sam Kheldar, przyjmując władzę po bracie, który zmarł w wyniku ran, które otrzymał podczas wojny o tereny, które mamy obecnie, przyjął miano Uśmiech Cienia. Talaith, pierwsza Uzdrowicielka Cienia a partnerka Kalhaira, przyjęła imię Rozkwit Mroku. To tutaj przyszły na świat jej pierwsze pisklęta. Jednym z nich był Antrasmer, znany potem jako Spojrzenie Mroku, nasz beznadziejny Łowca, który okazał się być mym ojcem, a twym dziadem. Mawgan zaś był znany, jako Instynkt Zabójcy, również został Łowcą. Był jeszcze Aiden, który dołączył wraz z siostrą do Cienia podczas ich podróży. Również był Łowcą, który przyjął miano Błędnego Ognika. Wiem, że było ich więcej, jednak ich imiona z czasem wyparowały z mej pamięci – zakończyła, wziąwszy głębszy oddech.
Zerknęła na runy, które odczytywała córka.
Wygładziła ziemię przed nimi, a następnie zaczęła kreślić na nich kolejno runy w porządku alfabetycznym. Każdy znak zaczęła jej opisywać fonetycznie, aby było jej łatwiej go odczytać. Trwało to dłuższą chwilę, ale gdy skończyła, wskazała córce raz jeszcze dwa ostatnie słowa, które miała przeliterować.
Licznik słów: 1655
[ ■ CHAŁKA | ■ KRUCZKE | ■ WAŻKA ]
Jeżeli potrzebujesz pomocy, rady lub zauważyłeś jakieś
nieprawidłowości – sprawdź do kogo najlepiej się zwrócić!
Czasami lawina uzależniona jest od pojedynczego płatka śniegu.
Czasami kamyk zyskuje szansę odkrycia, co mogłoby się stać, gdyby tylko odbił się w innym kierunku.