OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Kheldar zachichotał gardłowo i nawet nieszczególnie się z tym krył. Przestało mu zależeć, by być cichym i nieuchwytnym. Rozkręcił się i miał ochotę na otwartą walkę. Zrozumiał, że smoczyca musiała się zirytować, przez jej gesty zaczęła przemawiać złość jak i coraz większe zdecydowanie oraz... ryzyko? Wolała teraz bezpośrednie ataki, niż bezpieczne, polegające na przybliżeniu się i szybkim oddaleniu.Jego ogon został uchwycony, co sprawiło, że ze złości wyszczerzył kły, jednak nie tracił zimnej krwi. Rzadko kiedy krew buzuje w nim na tyle, by odebrać trzeźwość myślenia – właściwie nigdy się to nie zdarza. Umysł pracuje cały czas, mając nad ciałem pełną władzę.
Został pociągnięty w dół. Och, może jest wolniejszy, ale na pewno silniejszy – jako samiec i jako pustynny. Rozłożył okazałe skrzydła, by postawić powietrzu większy opór, i włożył całą siłę swych mięśni w machanie nimi, przez co zastopował atak Morderczej, bo jego ciało ciągnęło ich w przeciwnym kierunku niż ona. Wtedy obrócił łeb w jej stronę i zionął wąskim, ale silnym strumieniem ognia w kierunku jej piersi i pyska, przynajmniej starał się tak wcelować, omijając łapy trzymające go za ogon – to nie byłaby poważna rana.