Znaleziono 170 wyników

autor: Esencja Przeszłości
29 kwie 2014, 17:41
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Kanion Szeptów
Odpowiedzi: 795
Odsłony: 96469

Patrzyłam łagodnymi ślepiami w pysk wiekowego samca, czując, jak moją duszę rozdziera ból i poczucie straty. Nie wiedziałam, dlaczego tak reaguję. Wszakże widziałam go tylko kilka razy, wymieniłam z nim zaledwie kilka słów, ale czułam się tak, jakbym znała go znacznie dłużej i znacznie lepiej. Czyżby to było możliwe, czyżbym znała go w poprzednim życiu? Czy podania o reinkarnacji są prawdziwie?
Szybko jednak odsunęłam od siebie te myśli, gładząc delikatnie szponiastymi palcami policzek starego druha, patrząc w jego czerwone, załzawione oczy, mętniejące, a jednak wypełnione odbitym blaskiem Bladej Twarzy. Moje uszy drgnęły nieznacznie, kiedy pochwyciły jego głos. Nachyliłam się leciutko, aby nie uronić ani jednego. Słuchając go z uwagą, czułam bezbrzeżny smutek, ale także nadzieję, że kiedyś nasze dusze się spotkają i rozpoznają. Kiedyś...
Ale czy to faktycznie było tak długo? Czymże było tych kilkanaście księżyców? Zaledwie jednym mgnieniem, niewyraźnym uderzeniem serca świata.
Uśmiechnęłam się ciepło, przytykając pysk do jego pyska.
Obiecuję – szepnęłam cichym głosem.
Czułam, jak jego ciało drży, widziałam też, jak ogarnia go mgła, dym, zaczynał rozpadać się...
Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz – zadźwięczało mi w głowie.
autor: Esencja Przeszłości
28 kwie 2014, 21:06
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wysepka
Odpowiedzi: 697
Odsłony: 96672

Bardzo dobrze wiedziałam, gdzie miałam się stawić i o której porze, chciałam jednak, aby najpierw me uczennice pierwsze się spotkały. Musiały mieć chwilę czasu na poznanie się.
Moje serce biło z podekscytowaniem na myśl o spotkaniu wnuczki, jednak, czy mała tak o mnie myślała? Nie okazałam się najlepszą babcią, dobrze o tym wiedziała, a czasu cofnąć nie potrafiłam.
Patrząc na przesuwającą się tarczę Złotej Twarzy stwierdziłam, że czas w końcu ruszyć ku Wysepce, dlatego wstałam z brzegu Zimnego Jeziora i wzbiłam się w powietrze, by wzlecieć nad ów niewielką formację. Dostrzegłam złocistą sylwetkę Widzącej, ale także niebieską Puszystej. W pierwszej chwili jej zupełnie nie poznałam! Była już taką dużą smoczycą! Mogłabym nawet rzec, iż dorosłą.
Ukłucie melancholii dało mi znać ponownie o sprawach przemijania. Westchnęłam w głębi duszy i odsunęłam wszelkie zbędne myśli, skupiając się jedynie na nadchodzącym szkoleniu. Wylądowałam dwa ogony od samic, składając rozłożyste ramiona skrzydeł i zbliżyłam się do nich krokiem lekkim, pełnym gracji, pomimo upływających księżyców. Spojrzałam życzliwymi, ciepłymi czarnymi ślepiami na Puszystą.
Witajcie, moje drogie – szepnęłam swym cichym, acz dźwięcznym głosem, dotykając delikatnie nosem każdą z nich za uchem.
A więc przejdźmy od razu do rzeczy. Nauka pływania nie jest zbyt trudną sztuką. Pomaga nam unosić się na wodzie, ale także ją przebyć. Wejdźcie do wody po kolana i przejdźcie się tak z pół ogona i zawróćcie. A następnie powiedzcie mi, czym różni się chodzenie w wodzie, od chodzenia po lądzie – przemówiłam po chwili, przysiadając nad brzegiem.
autor: Esencja Przeszłości
28 kwie 2014, 12:48
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Kanion Szeptów
Odpowiedzi: 795
Odsłony: 96469

Sen nie nadchodził, w mym sercu zakorzenił się głęboki niepokój, zaciskający swe szpony z siłą godną setki rozwścieczonych Równinnych. Pisklęta spały zwinięte w małe kłębki, wciśnięte w siebie. Ten widok powinien przynieść ukojenie, jednak to nie nadchodziło pomimo oczekiwań. Zmierzch szybko przeszedł w gwiaździstą noc. Gnębiona przeczuciami, przebłyskami obrazów rozświetlających mroki mego umysłu, wyszłam na zewnątrz, poruszając się bezszelestnie. Wciągnęłam przez nozdrza mroźne powietrze, unosząc pysk, kierując czarne ślepia w nieboskłon.
Niebo było niezwykle ciemne, jednak to Oczy Przodków dominowały nad firmamentem, błyszcząc jasno, wskazując mi drogę. Moje serce drgnęło, a dusza wiła się z niepokojem, który nie opuszczał mnie od poranka. Zamruczałam pod nosem, cicho, tak iż mój własny oddech wtopił się w mglisty oddech wiatru.
Walczyłam tylko chwilę z przemożnym uczuciem wzbicia się w powietrze, chwilę zbyt długą – przynoszącą mi cierpienie nie ciała, a duszy.
Odetchnęłam głęboko, przymykając srebrzyste powieki, by w jego kolejnym wydechu ugiąć łapy i wzbić się w przestworza, rozprostowując potężne ramiona skrzydeł, migoczące srebrzystymi sierpami na lotkach.
Pozwoliłam prowadzić się przeczuciu i przemożnemu pragnieniu, nie wiedząc tak naprawdę, dokąd lecę. To nie miała być moja ostatnia wędrówka, czułam to, ale jej przedsmak zwiastujący koniec i początek. Stare i nowe.
Kiedy spojrzałam w dół, już wiedziałam co dojrzę. Czułam to całą sobą. Kanion Szeptów rozpościerał się pode mną, szczerzył bezzębny pysk w lubieżnym grymasie, wypuszczając kłęby mlecznego oddechu. Nie czułam jednak strachu, teraz przychodził z wolna spokój, ale gdzieś na dnie serca uczułam również rozdzierający ból, jakbym...
Moje łapy dotknęły podłoża, w tym miejscu śnieg w dużej mierze został zepchnięty przez szalejący wicher. Kiedy wylądowałam?
Szłam, chociaż bez własnej woli, szłam, bo czułam, że właśnie gdzieś tam, wśród rzadkości mgły dostrzegę to, co mnie tu przywołało.
I dostrzegłam.
Ciemna sylwetka na tle ciemności, otulona chłodem wilgotnego oddechu. I wtedy zrozumiałam.
Tym razem z własnej woli podeszłam bliżej, rozpoznając starczą sylwetkę... przyjaciela, dawnego przyjaciela, a chociaż mój umysł spowity był niepamięcią, dusza pamiętała i płakała rzewnie. Wysunęłam przednią prawą łapę, muskając delikatnie, czule szyję tego, który pozostał wierny własnym ideałom.
Witaj, mój stary przyjacielu – wyszeptałam miękkim głosem, patrząc na niego z ciepłem bijącym w czarnych ślepiach.
Usiadłam u jego boku, muskając metalową osłonę tkwiącą na jego pysku. Ułożyłam jego łeb na miękkim splocie ogona, patrząc w jego karmazynowe ślepia.
Nie lękaj się... Pan jest z Tobą. Czekają na ciebie – wymruczałam, przesuwając palcami po krzywiźnie osłony, aż ta zsunęła się, ukazując jego pysk.
Bądź wolny i oddaj się Panu, tak jak on oddał się Tobie – dodałam, patrząc w jego oczy.
autor: Esencja Przeszłości
26 kwie 2014, 22:59
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 109374

Czułam potrzebę opuszczenia na chociaż jeden poranek terenów Cienia, na których przebywałam niemal nieustannie od ponad dziesięciu księżyców – od czasu, gdy do nich dołączyłam. Chciałam zobaczyć swe ukochane miejsca, miałam nadzieję, że napotkam znajome pyski, z którymi mogłabym zamienić kilka słów. Czy bardzo się zmienili? Czy żyli? Nie wiedziałam, czułam się odosobniona, za długo zwlekałam.
Zamierzałam to jednak zmienić.
Pierwszym miejscem, które obrałam na swą wędrówkę okazały się Czarne wzgórza, tajemnicze i nieco mroczne, gdzie znajdował się równie Czarny Staw. Pisklęta pozostawiłam pod opieką Lumosa, zaś ze sobą wzięłam Topaz, która tym razem nie zamierzała odpuścić i puszczać mnie samej. Niedźwiedzica była uparta, to musiałam jej przyznać. Dlatego zrezygnowawszy z lotu, postanowiłam wybrać się na spacer. Pzywykłam do długich wędrówek, przez większość swego życia poruszałam się pieszo po pojedynku z Gorzkim Piołunem, gdzie straciłam władzę w prawym skrzydle. A chociaż teraz byłam w pełni sprawna, czasami takie spacery były lepsze od lotu, jak się okazywało.
Szłam wiele godzin, ale nie czułam zmęczenia, zaś miodowofutra niedźwiedzica kroczyła u mego prawego boku, niezwykle zadowolona z siebie. Jej postawa mnie rozśmieszała i rozczulała jednocześnie.
Moje łapy pozostawiały ślady w białym puchu, gdy znalazłam się nieopodal plaży Czarnego Stawu. Odetchnęłam pełną piersią, uśmiechając się pod nosem, a w oddali dostrzegłam jasną sylwetkę, bodajże pisklęcia. Zaintrygowana spojrzałam w jego stronę, zastanawiając się, któryż to opiekun pozwolił młodemu na samotne wyjście.
autor: Esencja Przeszłości
26 kwie 2014, 14:48
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Jezioro
Odpowiedzi: 894
Odsłony: 134469

Zerknęłam na Abisu, który chyba nie był w tej chwili skory do wejścia do wody, cóż, nie zamierzałam go pospieszać, ale jednocześnie uniemożliwiać naukę pozostałej dwójce, dlatego skupiłam spojrzenie czarno błękitnych ślepi na MRozie i Ferajnie, słuchając z uwagą ich spostrzeżeń.
Tak, macie rację. Teraz, wejdźcie do wody po szyję, poczujcie, jak was opływa, nie wpadajcie w panikę. Oddychajcie głęboko i spokojnie. Ferajno, dociśnij skrzydła do boków tak, aby nie stawiały oporu wodzie. Kiedy poczujecie się już pewnie, odbijcie się łapami od dna i pocznijcie nimi przebierać zamaszyście, ale równomiernie, posyłając wodą pod siebie, zgarniajcie ją łapami. Ogon rozluźniony, pysk nad taflą wody – przemówiłam spokojnym głosem.
autor: Esencja Przeszłości
26 kwie 2014, 14:23
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Gorąca zatoczka
Odpowiedzi: 1013
Odsłony: 132898

Przekrzywiając delikatnie łeb, wyginając przy tym pasiastą szyję, spojrzałam na swego... przyjaciela ciepłymi, czarnymi ślepiami. Jak miło było myśleć o kimś w ten sposób! Tak dawno nie miałam okazji do odczucia czegoś podobnego, za bardzo zamknęłam się w sobie po odejściu z Wody, jednak ostatnio poprzysięgłam sobie, że nie zmarnuję swego życia, musiałam żyć pełnią, dawać i brać. Nie mogłam wiecznie uciekać.
Kiedy samiec zanurzył łeb i poderwał go, ochlapując mnie przy tym ciepłą mżawką, odsunęłam pysk, śmiejąc się swobodnie – nie cicho, acz dźwięcznie, melodyjnie. Rzadko używałam pełni swej głosu... Wiedziałam, co też mogę nim wyczyniać, a nie chciałam dekoncentrować swych rozmówców. Nie była to pycha z mej strony, ale Bogowie po zmartwychwstaniu obdarzyli mnie dziwną jego siła, której nikt nie potrafił się oprzeć.
Zamruczałam ze zrozumieniem, słysząc jego słowa.
Rozumiem cię, mój drogi. Tylko, że w moim przypadku wszyscy są młodsi – zaśmiałam się raz jeszcze, tym razem bez melancholii, która zwykle dźwięczała w mym głosie, gdy o tym wspominałam. – Jednak... – tutaj spojrzałam na samca z tajemniczym błyskiem. – Nie powinno to być dla ciebie przeszkodą, mój drogi. Cóż z tego, że są młodsi, bądź starsi? Czymże jest wiek w dzisiejszych czasach? Miłość, przyjaźń, wsparcie znajdziesz tam, gdzie się tego nawet nie spodziewasz – wymruczałam nieco cichszym, miękkim głosem.
autor: Esencja Przeszłości
23 kwie 2014, 20:36
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Jezioro
Odpowiedzi: 894
Odsłony: 134469

Prowadziłam za sobie trójkę młodych smoków, Mróz, Abisu i Ferajnę. Skoro wyrazili ochotę na naukę skoku i pływania, jednocześnie nie chcąc przebywać nad strumieniem, stwierdziłam, że to miejsce będzie najlepsze na dalszą naukę. Na krzywe grymasy Mrozu nie zwracałam uwagi, nie musiał być zadowolony z tego, że uczy się z kim jeszcze, zawsze mógł poprosić kogoś innego, jeżeli nie chciał poddać się mej woli. Te młode też potrzebowały treningu, a nie miałam zamiaru specjalnie zabierać sobie czasu, bo młodzikowi było nie po nosie.
Stanęłam nad brzegiem jeziora i spojrzałam na młode smoki.
A więc dobrze. Zaczniemy od nauki pływania, a dopiero potem od skoków. Niech teraz każde z was wejdzie do wody po kolana i przejdzie się kawałek. Potem powiedzcie mi, jaka jest różnica poruszania się w wodzie, a na lądzie. Bo tym, czym jest pływanie chyba wiecie? – przemówiłam spokojnym głosem patrząc na młode smoki.
autor: Esencja Przeszłości
22 kwie 2014, 15:12
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5658
Odsłony: 219125

+ szmaragd, szafir, rubin
autor: Esencja Przeszłości
18 kwie 2014, 22:10
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Gorąca zatoczka
Odpowiedzi: 1013
Odsłony: 132898

Ciepłe wody gorącej zatoczki obijały się o me boki i szyję, a ja rozkoszowałam się każdą chwilą ciepła, tak ciężko spotykaną od długiego czasu. Nawet rozmowa z Białą Poświatą przynosiła mi ukojenie, zwłaszcza, że tak dawno go nie widziałam i zaczynałam się martwić, że i jego spotkał podobny los, tak jak wszystkich moich bliskich. Czasami miałam wrażenie, że niemal każdy smok, z którym obcowałam, znikał, niczym mgła rozwiewana wiosennym porankiem.
Uniosłam nieco pysk i spojrzałam na swego rozmówcę czarnymi ślepiami, w których malował się znany każdemu spokój, ale także zrozumienie i wiele cierpliwości. Uśmiechnęłam się nawet pod nosem łagodnie, słuchając go z należytą uwagą. Problemy innych smoków zawsze były dla mnie ważne, wiedziałam, że nawet najzwyklejsza rozmowa może im pomóc, mi kiedyś też pomagała i czasami nadal pomaga. Bycie wysłuchanym jest niezwykle drogim uczuciem, a zrozumienie cudem.
Dotknęła delikatnie nosem jego polika, ciepło, przyjacielsko.
Wędrówki nie są niczym złym, przyjacielu. Pomagają nam odnaleźć własną drogę i cele, których czasami po prostu zaczyna nam brakować. Wędrówka zawsze jest dobra, gdy uczy cię powrotów, bo te wymagając odwagi i dojrzałości. Nie mów, że twe życie stanęło w miejscu i nic już cię w nim nie spotka, jest to nie prawdą. Ciągle przesz do przodu, twoje życie zmienia się z każdą sekundą, z każdym wschodem Złotej Twarzy, z każdym mijającym księżycem. Musisz tylko nauczyć się dostrzegać te zmiany, ale także działać, a nie czekać na to, aż los sam do ciebie przyjdzie. Stojąc biernie i czekając nic nie osiągniesz, nic prócz zgorzknienia i rezygnacji. Jest tyle piękna, którego możesz doświadczyć i tyle zła, czającego się w mroku. Życie jest zbyt krótkie, aby je zaprzepaszczać, musisz czerpać z niego tyle, ile tylko jesteś w stanie, ale także dawać, gdy tylko możesz – dopiero wtedy będziesz w pełni usatysfakcjonowany, a gdy przyjdzie czas, gdy twa dusza uleci do Przodków, by połączyć się z nimi w radości spotkania, byś mógł poczuć, że niczego nie żałujesz. Że dałeś i brałeś, kochałeś i nienawidziłeś, tworzyłeś i niszczyłeś. Miast wracać do problemów, rozwiąż je, jeżeli nie jesteś w samie sam tego uczynić, proś o pomoc, bo prosząc nic nie ryzykujesz. Tam, gdzie ktoś ci odmówi, gdzie indziej ktoś odpowie – uśmiechnęłam się delikatnie, milknąc, by spojrzeć w jego ślepia.
autor: Esencja Przeszłości
13 kwie 2014, 23:13
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Liściaste rozstaje
Odpowiedzi: 663
Odsłony: 92733

Zniecierpliwienie już od dawna było zapomnianą przeze mnie domeną, tak więc i tym moja cierpliwość nie została nadszarpnięta. Owinęłam długim ogonem przednie łapy, poprawiając ułożenie skrzydeł po bokach i czekałam. Nie wiedziałam, czy samiec zechce odpowiedzieć na me wezwanie, ponieważ nie dostałam żadnej odpowiedzi, ale zamierzałam czekać nawet i do zmroku. Wiedziałam, iż Cichy Szafir był wiekowym smokiem, dawno już winnym być Starszym, dlatego też rozumiałam to. Sama nie byłam już młodsza, a starsza, a chociaż Bogowie okazali mi łaskę i swego czasu dodali mi sił i wigoru, księżyce upływały nieubłaganie...
W końcu na tle chmurnego nieba, które częściowo przesłaniały bezlistne korony drzew po bokach, dostrzegłam błękitną sylwetkę. Nawet teraz widziałam, jak jasna łuska migocze, odbijając ulotne promienie Złotej Twarzy. Widok lecącego łuskowatego gada zawsze był pięknym obrazem, który nigdy mi się nie znudził i jak mniemałam – nie znudzi. Zmrużyłam lekko srebrzysto fioletowe powieki, kiedy samiec lądował, obsypując mnie lodowym pyłem, ale nie poruszyłam się, dopóki nie stanął na własnych łapach. Dopiero wtedy uniosłam się, otrząsając się lekko ze śiegu, który osiadł na mym futrze i łuskach i stanęłam na przeciw Starszego. Uśmiechnęłam się do niego łagodnie i skłoniłam przed nim łeb z należytym mu szacunkiem, ale także wdzięcznością, gdy dostrzegłam dwie sztuki martwej zwierzyny, mogącej zaspokoić gnębiący mnie głód.
Witaj, Cichy Szafirze. Niech Bogowie okażą Ci łaskę za twą wspaniałomyślność – przemówiłam cichym głosem, wyraźnie mimo to dźwięczącym pomiędzy nami.
Schwyciłam zębiskami i łapami zwierzynę, a następnie poczęłam rozrywać twardą skórę i mięśnie, aby zaspokoić dręczący me ciało głód. Z mej gardzieli mimowolnie wydobył się pomruk aprobaty, zadowolenia, gdy do gardzieli spłynęła świeża, choć już zimna krew i krwiste ochłapy. Po zakończonym posiłku odwlekłam resztki w krzewy, wiedząc że padlinożercy szybko oprawią się z nimi, a sama oczyściłam pysk i łapy o śnieg, pozbywając się śladów posoki. Wróciłam do Łowcy i spojrzałam na niego czarnymi ślepiami przeciętymi wąską, błękitną źrenicą. Potrząsnęłam lekko łbem, odgarniając tym samym długą, granatową grzywę, w której znać było srebrzyste nici.
Jak się czujesz, mój stary przyjacielu? O ile nadal pozwolisz mi tak o sobie myśleć – zagadnęłam ciepłym głosem, uśmiechając się delikatnie, samymi kącikami gadzich warg.
autor: Esencja Przeszłości
12 kwie 2014, 23:06
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Liściaste rozstaje
Odpowiedzi: 663
Odsłony: 92733

Liściaste Rozstaje... Pamiętałam to miejsce z czasów pisklęcych, gdy Wolne Stada nie były jeszcze skrępowane jarzmem Tarrama i następstwami jego bytności – wieczną zmarzliną. Niegdyś ów przesmyk, niewielka równina otoczona drzewami, jaśniała wszelakimi barwami zieleni, żółci, pomarańczu i czerwieni. Kolory otaczały smoki zarówno z góry, jak i z dołu. Teraz jednak wszędzie panowała biel, szarość i zgniły brąz. Rośliny zdawały się umęczone, uśpione na wieki...
Szłam wolnym krokiem, przemierzając ów zakątek, próbując walczyć z nostalgią, która przepełniała me serca o wspomnieniach z dawnych księżyców – dawno już przeszłych, które nigdy nie wrócą.
Zatrzymałam się nagle, westchnąwszy głęboko, spuściwszy łeb. Poczułam wilgoć w ślepiach, jednak zaraz jej nie było – jakby nigdy jej nie było.
Uniosłam pysk, sięgając po manę i przesłałam krótki impuls ku jednemu z dwójki smoków, łączących mnie ze starymi dziejami... Prosząc go o przybycie.
autor: Esencja Przeszłości
12 kwie 2014, 12:40
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Gorąca zatoczka
Odpowiedzi: 1013
Odsłony: 132898

Zaśmiałam się dźwięcznie pod nosem, pochylając lekko pysk w dół, kiedy dostrzegłam, jak ciałem samca wstrząsnęły dreszcze w zetknięciu z gorącą wodą zatoczki. Moje oczy musiały nabrać blasku, którego im brakowało już od kilkunastu księżyców. Wyjątkowo lubiłam tego smoka i jego towarzystwo zawsze było dla mnie przyjemnością, być może dlatego, iż nie obchodził się ze swą drapieżnością, knując coś za grzbietem innych. Pokochałam Cienistych, nauczyłam się ich doceniać. Można nawet powiedzieć, że miałam tam... przyjaciół, ale towarzystwo prostego gada, jakim był Biała Poświata było balsamem dla mych zszarganych nerwów. Przy nim nie musiałam tak uważać na każde swe słowo, przy nim byłam bardziej sobą, niż kiedykolwiek... Kim nie byłam od dawna. Przyjemnie było po prostu spędzać z kimś czas, na luźnej rozmowie, nie obawiając się podstępu, nie męcząc się, aby zrozumieć zawiłe słowa, kryjące w sobie często inne jeszcze oblicze niż te, które nam rozmówca ukazywał.
Przekrzywiłam łeb, czując jak długa, granatowo srebrzysta grzywa przykleja się do mej szyi, opływa przednie łapy w parujących odmętach wody...
Obserwowałam z ciepłem bijących z mych ślepi, jak samiec wchodzi stopniowo w gorące objęcia wody, by móc tutaj rozgrzać nieco ciało, ukrywając się przed skostnieniem spowodowanym wiecznym mrozem.
Pozwoliłam mu zanurkować, a gdy poczułam ruch wody tuż koło swego boku, uśmiechnęłam się szerzej, zniżając pysk, tak więc gdy spod lustra wychylił się łeb samca, owiał go chłód mego mroźnego oddechu. Zachichotałam cichutko, rozbawiona, unosząc jednocześnie długie uszy, słuchając jego słów.
Masz rację, rzadko dostrzegamy to, co mamy na wyciągnięcie łapy. Dopiero, gdy przychodzą gorsze dni wyostrza nam się wzrok i zmysły, wtedy łakniemy do tego, czego nie dostrzegaliśmy, bądź nie docenialiśmy – przemówiłam cichym, dźwięcznie brzmiącym głosem.
Moje nozdrza nieco wydęły się, gdy samiec stanął u mego boku, a ja poczułam ulotną woń krwi. Nieco zaniepokojona obrzuciłam go badawczym spojrzeniem. Zajęło mi nieco więcej czasu dostrzeżenie w tym oświetleniu czarnej linii na jego szyi.
Na razie jednak nic nie mówiłam, wyglądało to na zadrapanie, jednak na pewno nie spowodowane nieuważnym wejściem w krzewy... Cięcie było zbyt precyzyjne, zbyt równe...
Błękitne źrenice jedynie zwężyły się nieznacznie, gdy spojrzałam w żółte ślepia samca.
Poczułam jego mentalny głos w swej głowie, a przez mój grzbiet przepłynął chłodny dreszcz, pozostawiający po sobie mrowienie. Powinnam przywyknąć do cudzych myśli w swej głowie, wszakże dzieliłam swój umysł z dwójką wspaniałych kompanów, jednak to była tylko teoria. Pulsowanie w skroniach świadczyło o tym, że mój umysł niezbyt dobrze znosi kolejne przekazy do głowy. Uśmiechnęłam się tylko leciutko, zamrugawszy powiekami.
Nie było i nie jest łatwo. Te smoki znacznie różnią się od smoków, które znamy. Poruszanie się wśród nich wymaga... pewnych zachowań i przebiegłości -zachichotałam, ale w moim głosie można było dosłyszeć coś w rodzaju czułości, gdy o nich mówiłam. Może i czułam, że już nie pasuję gdziekolwiek, ale ceniłam każdego wartego tego smoka na tych ziemiach. – Było burzliwie, teraz jednak można powiedzieć, że wszystko nieco się uspokoiło. Wiele rzeczy jednak mnie ominęło, po śmierci Zaklinacza Cieni, a także swych młodych z miotu Cienistych... zapadłam w długi letarg. Tak naprawdę czuję się nieco zagubiona, staram się... przebudzić – wyjaśniłam nieco mętnie, z jakimś zamyśleniem widocznym w ślepiach.
Potrząsnęłam lekko łbem i odsunęłam smutek i gorycz, gdy kreowałam własne pytanie, nie chcąc zdradzić, jak bardzo bolą mnie niektóre decyzję, których jednak nikomu nie mogłam wyrzucić. Każdy był... kreatorem własnego losu.
A jak tobie się wiedzie, mój drogi? Stado Ziemi ma się dobrze? – zagadnęłam ciepłym głosem, kierując ku niemu spojrzenie czarno błękitnych ślepi.
autor: Esencja Przeszłości
11 kwie 2014, 17:09
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Gorąca zatoczka
Odpowiedzi: 1013
Odsłony: 132898

Ugięłam nieco łapy i wsunęłam pysk w ciepłą toń parującej zatoczki, wynurzając się kawałek dalej. Potrząsnęłam łbem, rozpryskując dookoła migocące srebrem krople wody, a w mej piersi narastał głęboki, dźwięczny pomruk zadowolenia, gdy z każdym uderzeniem serca, z każdą ciepłą falą rozbijającą się o me ciało, ulatywał ze mnie niepokój i zmęczenie.
Cieszyłam się z tego, iż zdecydowałam się przylecieć w to miejsce. Chociaż nadal byłam sama i brakło mi towarzystwa, było to lepsze od przesiadywania w grocie jedynie w towarzystwie własnych kompanów. Chociaż musiałam stwierdzić, iż ostatnio Cieniści chętniej do mnie przychodzili, nawet jeżeli tylko po naukę, czy jedzenie... było to lepsze, niż nic.
Uniosłam długie, pręgowane uszy, słysząc ciche skrzypienie przymrożonego piasku. Ktoś właśnie się zbliżał, a do mych nozdrzy, poprzez kłęby pary, dotarła woń... Ziemi. Skierowałam pysk w stronę napływającego zapachu, mrugnąwszy dwukrotnie srebrzystymi powiekami, a czarne ślepia z rozszerzoną, błękitną źrenicą wpatrywały się w srebrzysty mrok, wyszukując zbliżającej się sylwetki. W końcu dostrzegłam srebrzystą sylwetkę opromienioną światłem Bladej Twarzy, a wilgoć osiadała na drobnych łuskach w postaci migocących kropel. Uśmiechnęłam się ciepło, słysząc znajomy głos Białej Poświaty. Dawno go nie widziałam i mimowolnie cieszyłam się z jego obecności. Przybliżyłam się nieco do brzegu, nie wychodząc jednak z cudownie na mnie oddziałującej gorącej zatoczki, zaś długi ogon przepłynął tuż pod powierzchnią, by posłać w stronę młodego samca kilka strug ciepłej wody.
Witaj, Biała Poświato. Jesteś niezwykle miły, zapraszam, miejsca starczy dla nas obojga. Woda jest niezwykle przyjemna... taka różna od wiecznej zmarzliny -przemówiłam cichym głosem, uśmiechając się ku niemu ciepło, wesoło.
autor: Esencja Przeszłości
10 kwie 2014, 18:53
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Gorąca zatoczka
Odpowiedzi: 1013
Odsłony: 132898

Wynurzyłam się ze swego legowiska, gdy tylko do mojej jaskini wdarły się pomarańczowe promienie Złotej Twarzy, oznaczało to, iż zbliżał się zmierzch. Dzień chylił się ku końcowi i swe panowanie miał obwieścić mrok, noc. Ostatnimi czasy często wychodziłam jedynie nocą. Wspinałam się wtedy na najwyższe szczyty i stamtąd podziwiałam zimne, migocące ślepia Przodków. Pod osłoną Stado Zakurzonych Żelek czułam się znacznie lepiej, chociaż na pewno nie przynosił mi on ukojenia. Już dawno nic, ani nikt nie mógł mi ofiarować tego bezcennego daru. Mą duszę dręczył niepokój, który pogłębiał się z każdym księżycem. I nawet opieka nad pisklęciem, jedynym które przeżyło, nie podnosiła mnie na duchu. Czułam, że z wolna każda nić łącząca mnie zarówno z Stado Oglonionych Żelek, jak i Stado Zakurzonych Żelek, czy też którymkolwiek ze stad zostaje zrywana i już niedługo nic, ani nikt nie będzie mnie tu trzymało. A może już tak jest? Więc dlaczego nadal tkwiłam w tym miejscu, w tym czasie? Dlaczego w końcu nie odeszłam? Może dlatego, że czułam, iż nie nadszedł mój czas, ani mego żywota, ani bycia TUTAJ. Przemierzanie Mglistej Przełęczy w półmroku wcale nie było łatwym zadaniem, kierowałam się głównie węchem i słuchem, ale nie przeszkadzało mi to zupełnie. Nie wiem ile czasu musiało minąć, gdy w objęcia wzięły mnie pierwsze, powykręcane przez wieczny wiatr drzewa. Śnieg skrzypiał tajemniczo pod mymi łapami, suchy, zmrożony, powietrze było krystalicznie zimne, wręcz nieprzyjemne, ale ja odetchnęłam pełną piersią, napawając się jego chłodem, który wnikał w me ciało od środka.
Jednak było mi mało... Zbyt długo kryłam się w Cienistych ostępach, potrzebowałam czegoś więcej... Dlatego też rozłożyłam skrzydła i wyskoczyłam w powietrze, wybijając się z zadnich łap. Wyciągnęłam pysk ku niebu, wciągając przyjemną, zimną woń nocy. Ryknęłam w przestrzeń, czując przypływ energii, wolności, a następnie skierowałam się ku terenom wspólnym, szybując w przestworzach, czarnymi ślepiami lustrując skąpaną w mroku okolicę. Jedynie Blada Twarz rozświetlała nieprzystępne ciemności, ukazując zarysy drzew i pustych przestrzeni...
W oddali dostrzegłam gładkie lustro Zimnego Jeziora, a dalej nieco srebrzyste kłęby unoszącej się ku górze pary... Gorąca zatoczka... tak dawno nie zażywałam kąpieli, jak dobrze byłoby móc się zanurzyć w ciepłej wodzie...
Właśnie tam się skierowałam, pchana dziwnym instynktem i potrzebą. Gdy zawisłam nad wzburzoną nieco taflą zatoczki, złożyłam skrzydła i wpadłam do wody z głębokim, dźwięcznym pomrukiem zadowolenia. Otrząsnęłam się z rozkoszą, uśmiechając się pod nosem, parskając cicho. Pisklęcia nie zauważyłam, jego ciemna sylwetka zlewała się z ciemnością.
autor: Esencja Przeszłości
16 mar 2014, 23:32
Forum: Skały Pokoju
Temat: Spotkanie I
Odpowiedzi: 19
Odsłony: 1287

I do mnie dotarł delikatny zew zaszczepiony w mym umyśle, ukazujący mi cel, do którego powinnam się udać. Nie wiedziałam, do kogo należy ta specyficzna Mana, nigdy jeszcze jej nie czułam, ale gdy tylko zrozumiałam, że widzę Skały Pokoju, wiedziałam że muszę się tam udać.
Miało to być pierwsze od dawna spotkanie, a może drugie? Tyle czasu minęło...
Wzięłam ze sobą Sokoła, kroczyłam raźnym krokiem, ale na tyle wolnym, aby syn mógł za mną nadążyć. Być może przez to wędrówka nieco się przeciągała, ale młody musiał przywyknąc do surowych warunków, nie mogłam go rozpieszczać, nie było to dobre w dzisiejszych czasach.
W końcu dotarłam na miejsce i powiodłam czarnymi ślepiami po zebranych, na dłużej zatrzymując wzrok na szarołuskim smoku... Bogu Śmierci. Końcówka mego ogona drgnęła, nie widziałam nigdzie Cienistych, najwyraźniej byłam pierwsza. Znalazłam wolne miejsce, dosyć sporo miejsca, a więc zgadywałam, że ma być to przyczółek dla Cienistych. Skinęłam każdemu łbem i owinęłam łapy ogonem, oddychając spokojnie, w zamyśleniu obserwując migocące błyski pojawiające się na śniegu.

Wyszukiwanie zaawansowane