Znaleziono 170 wyników

autor: Esencja Przeszłości
12 sty 2014, 17:57
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 556
Odsłony: 81354

Starałam się nie dopuszczać do siebie emocji, ani myśli, które tylko rozpaliłyby we mnie ten ogień, który udało mi się ugasić wiele księżyców temu. Nie chciałam kojarzyć tego samca ze swym nie żyjącym ukochanym, ale moje serce wyprawiało dziwne rzeczy, gdy tak otulał mnie swym dużym skrzydłem, chroniąc zarówno przed wiatrem, jak i chłodem. Czułam ciepło bijące od jego ciała i tylko z trudem powstrzymywałam się przed tym, aby nie wtulić się w jego bok i odpłynąć w niebyt. Kiedy ostatni raz ktoś mnie przytulał, nawet, jeżeli było to bezinteresowne z jego strony.
Kiedy Deszczowy spojrzał na mnie, dostrzegłam w jego płonących oczach zachwyt, który nieco zbił mnie z pantałyku. Zawstydzona nieco zniżyłam łeb, uśmiechając się samymi kącikami gadzich warg, ale nie trwało to długo, gdy ponownie uniosłam rogatą głowę, by móc na niego spojrzeć.
Zachichotałam, zastanawiając się nad jego pytaniem.
– Tak, w porównaniu do Równinnych, mamy ich wielu, ale nasi Bogowie są spokrewnieni z waszymi, albo na odwrót, gdyż Tarram jest ojcem waszej Trójki – uzupełniłam, rozbawiona. Zastrzygłam pręgowanym uchem. – Tarram w jakiś sposób uniemożliwił kontakt Bóstw z nami i na odwrót na niemal cały obrót. Sam siał terror zabijając smoki, które mu się sprzeciwiały. Nie jestem pewna, czego chciał. Najpierw zawarł sojusz z Ogniem za panowania Krwawego Płomienia, a potem szukał popleczników w Ziemi, w której panowała Gorejąca Ziemia i ona przyjęła go do siebie. Woda i Wiatr mu się sprzeciwiły. Byłam jeszcze pisklęciem, gdy to się zaczęło. Tarram został pokonany około dziesięciu księżyców temu, w zabiciu go pomógł mój Przywódca Nieokiełznane Wody, znany teraz jako Nieposkromione Wody Oceanu, a także inne smoki, jak Bezkresne Cierpienie, Niegasnąca Iskra, Mordercza Furia. Dzisiaj Bóśtwa odpowiadają na nasze modły, jeżeli jest ich taka wola, a na ziemi pojawił się Pan Uzdrowień, Erycal. Nie wiem, jaką mają misję do wypełnienia, tego się pewnie dowiemy w krótce – przybliżyłam Ziemnemu nieco historii z ostatniego obrotu, która zdawała się teraz jedynie snem, ale pozostawiającym po sobie mgliste wspomnienie niepokoju. Zadrżałam na przypomnienie czarnołuskiego samca, Wojownika Ziemi zwanego Hebanowym Oprawcą, który został opętany przez Tarrama, jego rozdęte ciało, pękająca skóra, nie mieszcząca ciała Boga Śmierci. O tym również opowiedziałam, snując swą opowieść dźwięcznym głosem, od czasu do czasu wspomagając się ruchem łapy, jakbym chciała coś podkreślić.
Odetchnęłam w końcu, mlasnąwszy jęzorem, czując jak zaschło mi w gardle od długiego mówienia.
Kiedy przyłożyłam palce do pyska samca, uśmiechałam się delikatnie pod nosem, a moje czarno błękitne slepia zapewne błyszczały lekko. Czułam, jak się rozluźnia, a skrzydło, którym mnie okrywał, stało się niezwykle ciężkie. Jednak nie przeszkadzało mi to, ciężar jego ciała był przyjemny, zwłaszcza, że był ciepły.
– Połącz się ze swym światłem, ogarnij ją umysłem i pozwól jej wydobyć się na zewnątrz, kontroluj je jednak, nie pozwól mu się wymknąć, dopóki ci nie powiem, że już możesz – szepnęłam ciszej wprost do ucha samca, odsuwając nieco szyję, by móc na niego patrzeć w skupieniu.
autor: Esencja Przeszłości
12 sty 2014, 16:24
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 556
Odsłony: 81354

Ułożyłam ogon przy przednich łapach, uderzając wolno zakończoną kitą końcówką o ziemię tuż pomiędzy nimi.
Słysząc jego pytanie, zaśmiałam się ni to ponuro, ni z rozbawieniem.
– Bogów nie da się dotknąć, ani zobaczyć, chyba, że zechcą inaczej. Są naszymi opiekunami i stwórcami. Jak zauważyłeś, nie mamy jednego konkretnego bóstwa, a wręcz ich cały panteon. Może więc najpierw zacznę od tego. Powiada się, że spośród całego Panteonu można wyróżnić takich bogów jak Immanor, Naranlea, Lahae, Valanyan, Viliar, Kamanor, Nenya, Uessas, Nytba, Erycal, Thahar i Tarram. Najwyższym Bogiem jest Immanor, stwórca smoczej rasy. Jest również Ojcem Naranlei, bratem Kamanora i Tarrama, jak i opiekunem stada Ziemi. Wyobrażamy go sobie jako złotego smoka o dobrych, niebieskich oczach. Naranlea jest patronką mojego stada, Wody, twórczyni Maddary oraz tą, która obdarzyła tym darem wolne stada. Wyobrażamy ją sobie jako fioletową smoczycę i srebrzystych, głębokich ślepiach. Kamanor jest bratem Immanora, jest opiekunem stada Ognia, przypisuje mu się patronat siły. Lahae jest córką Naranlei, bogini percepcji oraz opiekunka Wiatru. Wszystkie nacje pochodzące spod kopuły Naranlei robią z nas, ze stad, rodzinę. Siostrą Immanora, partnerką Valanyana i patronką Zręczności jest Nenya. Zielona smoczyca o dużych, złotych oczach. Miłuje dobry humor.
Valanyan to cierpliwy patron Refleksu. Jest czarnym smokiem o łagodnych, błękitnych oczach.
Synem Immanora i Patronem Charyzmy jest niezwykle przekonujÄ…cy, ale i kochajÄ…cy lenistwo Uessas. Ma srebrne Å‚uski.
Viliar, czerwony, porywczy smok. Miłuje rozpacz i strach. Jest patronem niesłusznej wojny.
Niezwykle piękna, srebrna smoczyca o złotych oczach to uosobienie Nytby, patronki Aparycji i najmłodszej córki Immanora.
Dalej Erycal – jedyny bóg posiadający futro. Jest ono białe, a sam smok ma lodowo-niebieskie ślepia. Jest synem Naranlei i patronem Uzdrowicieli oraz uzdrowień.
Brat Immanora, Thahar, to smok z wyraźną nadwagą. Ma soczyście wiśniowe łuski i złote oczy. Jest patronem zwierzyny łownej i polowań.
I Tarram. Czarny smok o pustych, szarych oczach. Błona jego skrzydeł jest mocno postrzępiona. To brat Immanora a zarazem jego największy wróg. Bóg śmierci
– opowiadałam spokojnym głosem, błękitnawym szponem rysując dziwne kształty w śniegu, czułam, że ogarnie mnie zamyślenie, jak zawsze, gdy mówiłam o Bóstwach.
– Wielu uważa, że bogowie to wymysł, ale zapominają o tym, że to, co dostają przy wykluciu, nie jest naturalne. Patron danego stada obdarza nas przy wykluciu jakimś atrybutem, w Wodzie jest to zręczność, w Cieniu percepcja, w Ziemi wytrzymałość, a w Ogniu siła. Nie raz bogowie dawali nam znak, że istnieją. Przed przybyciem Tarrama smoki mogły odwiedzać świątynie, wymieniać kamienie na mięso. Mogły znosić modły, które nie raz bywały wysłuchane. Kiedy smok podczas walki, czy polowania utracił zdolność widzenia, węchu, skrzydło, czy cokolwiek innego, modlił się do Erycala, a ten za zapłatę uzdrawiał go. O mocy i dobroci Erycala przekonałam się sama. Przez czterdzieści księżyców nie mogłam się wznieść w powietrze po walce z nieżyjącym już, wyśmienitym Wojownikiem Ognia, znanym jako Gorzki Piołun. Gdy Bóstwa powrócili, odwiedziłam świątynię, a tam Erycal dał mi możliwość wyzdrowienia – uśmiechnęłam się delikatnie na to wspomnienie, potrząsając łbem, by zrzucić z siebie topniejące drobinki śniegu.
Zesztywniałam na jedną chwilę, nie spodziewając się tego, co wydarzyło się w następnej chwili. Nie sądziłam, że samiec zwróci uwagę na to, że jest mi zimno. Nikt tego nie robił od bardzo dawna, tak samo jak nikt nie troszczył się o mnie... Odetchnęłam głęboko i uniosłam łeb, patrząc na niego, uśmiechnęłam się ciepło w odpowiedzi.
Pytanie o Maddarę nie zdziwiło mnie. Mnie też zawsze interesowała Maddara.
– Co zaś się tyczy Maddary. Oczywiście, że możesz. Otóż magia jest siłą napędową każdego smoka, każdej istoty magicznej. Dzięki niej ktoś, kto pozna tajniki jak się nią posługiwać , może tworzyć oraz niszczyć za jej pomocą. Sama Maddara jednak jest siłą twórczą i życiodajną, sama nie może wyrządzić krzywdy, jednak nadając dzięki niej realne odzwierciedlenie naszych wyobrażeń możemy kogoś skrzywdzić, albo się obronić. To bardzo wielka odpowiedzialność. Nic dziwnego, władza zawsze wiąże się z dużą odpowiedzialnością. A skąd się wzięła? Otóż mówi się, że gdy świat miał jeszcze bardzo niewiele lat, każdy z bogów ofiarował mu cząsteczkę swej mocy, a bogini Naranlea, która jest właśnie dlatego patronką magii, przekształciła wszystkie boskie cząstki w moc, którą teraz my nazywamy maddarą, albo inaczej magią. Gdyby nie ona, żadne z nas nie mogłoby latać ani ziać. Jesteśmy bardzo nacechowani energią, którą stworzyła bogini i sami potrafimy z niej tworzyć.
Naranlea niby odkryła ją, kiedy zaatakował ją niedźwiedź, wtedy właśnie odnalazła w sobie moc i powiedziała : Ma darra, co miało oznaczać : mój wybawca
.
Spojrzałam w ogniste ślepia Ziemnego i mrugnęłam do niego, rozbawiona. Troszeczkę się rozgadałam, ale wyjątkowo mi to nie przeszkadzało.
– Nauka kontroli Maddary nie jest łatwa, wymaga dyscypliny, cierpliwości i samozaparcia. Smoki często zapominają, że jedna rozproszona myśl, a Maddara może uciec od naszej kontroli, nasz atak się nie powiedzie, albo obrona zawiedzie, lub możemy wyrządzić krzywdę sobie i naszym bliskim. Aby zacząć posługiwać się Maddarą, musisz odnaleźć w sobie jej źródło, inni szukają go w głowie, inni w myślach, ale prawdą jest, że całe nasze ciało jest ów mocą okryte. Obca Magia nie wniknie do naszego ciała, chyba że mamy z kimś kontakt fizyczny, na tej zasadzie pracują Uzdrowiciele, podczas walki Czarodziejów jednak, nie zadziałają ataki bezpośrednie na organy wewnętrzne – trąciłam lekko bokiem bok samca. – Kiedy odnajdziesz źródło swej Maddary, nadajesz jej kształt, musisz jednak przedmiotowi, atakowi lub obronie nadac odpowiednie właściwości, jak najbliższe prawdzie i wtedy czerpiesz ze źródła, tworząc swój twór .
Zaraz potem uniosłam łeb i prawą łapę i przytknęłam ją do polika rozmówcy, przesuwając palce delikatnie na jego powieki, okrywając mu ślepia.
– Rozluźnij się, odetchnij głęboko. Wycisz swój umysł, poddaj się swemu ciału. Gdzieś tam w środku, kryje się wielka moc i czeka, aż po nią sięgniesz – szepnęłam cicho, uśmiechając się pod nosem.
autor: Esencja Przeszłości
12 sty 2014, 15:24
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 556
Odsłony: 81354

Nie miałam wobec niego złych zamiarów. Po prostu tak mało czasu spędzałam z innymi smokami, że brakowało mi czyjegoś towarzystwa. A więc, skoro istniała szansa, że mogłam jakoś zatrzymać przy sobie Deszczowego, z chęcią skorzystam z tej okazji, nawet jeżeli miałąbym go wabić tymi niesamowitymi rzeczami. Dobrze wiedziałam, że Równinni nie mieli kontaktów z Maddarą jako taką, a więc czułam, że to będzie dobre posunięcie. Kiedy samiec przysiadł na swej skórze, uśmiechnęłam się ciepło, przy nim odczuwając dziwny spokój. Cieniści działali na mnie pobudzająco, sprawiali, że budziły się we mnie instynkty, dzikie i niekontrolowane, w tym przypadku jednak było zupełnie inaczej, a przecież sam Ziemny również zamieszkiwał Równiny! Nie rozumiałam, skąd to się bierze. Może dlatego, że Cieniscy sami w sobie byli dzicy i nieprzewidywalni, a Deszczowy był taki... delikatny, skryty w sobie i niepewny niczego? Możliwe.
Zastrzygłam uszyma, słysząc jego słowa i zaśmiałam się, rozbawiona, chociaż nie powinnam była.
– Tak, jest to swego rodzaju cud, dar, który pozyskaliśmy od naszej Bogini Magi, Naranlei, patronki mojego Stada. Nie tylko ja mogę się nią posługiwać, chociaż zapewne robię to lepiej od niejednego smoka. Przynajmniej nie licząc wyszkolonych Czarodziejów. Każdy smok ma w sobie potencjał, aby móc manipulować tą cudowną mocą twórczą. Ale także to od tych smoków zalezy, co z ów mocą zrobią. Maddara sama w sobie nie jest mocą niszczycielską, to my, nasza wyobraźnia i wiedza robią z niej broń – opowiedziałam cichym głosem, patrząc w bok, na sypiący śnieg, którym targał mroźny wiatr. Skuliłam się nieco. Byłam tylko w połowie północną, tak więc ciało w miejscach, gdzie pokryte było łuską, nie chroniło grube, podwójne futro.
autor: Esencja Przeszłości
12 sty 2014, 14:14
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 556
Odsłony: 81354

Nie byłam pewna, jakie uczucia malują się na pysku mego rozmówcy. Miałam wrażenie, że nie dowierza mym słowom, albo bał się dać im wiarę. Był bardzo podobny do Liliowego, nie tyle z wyglądu, co zachowania. On również był nieufny i niepewny siebie, a do tego taki... skryty. Czy wszyscy Równinni mieli złą przeszłość? Brak czułości, miłości, opieki? To straszne i ze szczerego serca żałowałam każde z nich.
Gdy schroniłam się przed wiatrem w niewielkiej niszy, błękitnawymi szponami przeczesywałam krótkie futro o nieco szorstkiej fakturze, czekając, aż samiec podejmie decyzję. Nie zamierzałam go do niczego zmuszać, był dorosły i to on powinien podjąć decyzję. Nieco naumyślnie skorzystałam z Maddary, przywołując z leża zwierzęce skóry, czując, że to może go zainteresować. Gdyby tak było, podobieństwo znacznie by się pogłębiło. Chyba sama lubiłam zadawać sobie ból, inaczej nie można było tego wytłumaczyć, bo niby dlaczego miałam przywoływać te wspomnienia, nadal jaskrawe, chociaż minęło już.... ponad czterdzieści księżyców?
Kiedy ciemnofutry samiec zbliżył się wolno do mnie, uniosłam łeb i spojrzałam na niego czarnymi ślepiami, w których błyszczało zaciekawienie. Gadzie wargi wygięły się w lekko ironicznym, w lekko rozbawionym uśmiechu, gdy Ziemny nieufnie pacnął łapą skórę, którą dla niego przywołałam. Słysząc jego pytanie uniosłam nieco bardziej łeb, a końcówka mojego ogona leniwie uderzała o moją przednią łapę.
– Maddara, magia, energia. Nazwij to, jak chcesz – odpowiedziałam z tajemniczym błyskiem w błękitnych źrenicach. Zarzucałam przynętę, ciękawa, czy złapie się na moją zachętę.
autor: Esencja Przeszłości
11 sty 2014, 0:20
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 441
Odsłony: 73331

Wysłany: 2014-01-07, 19:13
A: S: 4 | W: 1 | Z: 1 | I: 1 | P: 2 | A: 1
U: B,S,P,L,W,MO,MA,Kż,M: 1 | Skr,Śl: 2 | O,A,MP: 3
Atuty: chytry przeciwnik, tancerz
Szyderca wyraźnie widział rozbawienie smoczycy, jednakże o dziwo nie zirytowało go to. Sam nie krył się ze swym zaskoczeniem i niezrozumieniem, nie uznając go w tym wypadku za słabość, a reakcję prawidłową.
"Nie <<mięso>>"? "Zwierzęcy towarzysz"? "Kompan"? Coś takiego nie istniało w naturze.
– Nie... nie praktykujemy czegoś takiego, ponieważ to niepotrzebne i absurdalne. Zwierzęta się zabija i zjada. Kości i skóry wykorzystuje się do robienia legowisk bądź naczyń. Miałem niegdyś wspaniałe naczynie do wody zrobione z czaszki niedźwiedzia. Towarzyszami smoków, jeśli te potrzebują kogoś takiego, są inne smoki. – rzekł, nie kryjąc kpiny i pogardy dla takiego rozumowania.
Skoro wymaga to wysiłku oraz kamieni szlachetnych, jaki jest w tym cel? Marnowanie czasu na oswojenie zwierzaka, marnowanie pożywienia na jego wykarmienie, żeby co...? Żeby latał nad głową? Rozkładający się w żołądku przyniósłby o wiele więcej profitów.
Dla Kheldara było to irracjonalne i nie potrafił tego zrozumieć.

Wysłany: 2014-01-07, 20:54
A: S: 1| W: 1| Z: 4| I: 5| P: 3| A: 3
U: MA,MO,S,P,B,L,O,A,Skr,Śl,Kż,M: 3| W: 4| MP,Lecz: 6
Atuty: Szczęściarz,Chtry Przeciwnik,Konsyliarz,Utalentowany,Magiczny Śpiew
Odwróciłam się przodem do samca, aby nie musieć przekrzywiać szyi w ten nieprzyjemny sposób, któy sprawiał, że po dłuższej chwili smoka brały skurcze. Przymrużyłam lekko srebrzyste powieki, patrząc na niego czarnymi ślepiami. Przybliżyłam nieco swój pysk do jego pyska, ale go nie dotykałam. Buzowało we mnie to ironiczne rozbawienie, a może melancholia? Nie byłam pewna, ale gdy przemówiłam, mój głos był... słodki, jak ulepek i jadowity, niczym jad żmii.
– Nie każdemu dane jest towarzystwo drugiego smoka -stwierdziłam. – Te zwierzęta nie są ozdobą, znają nas lepiej, niż jakikolwiek inny smok mógłby nas zrozumieć. Są naszymi pomocnikami na polowaniach, czy w walce. Są towarzyszami – ostatnie słowa przeszły w szept, a ja odwróciłam się ponownie bokiem, unosząc łeb i patrząc w jasny błękit nieba. Rozpostarłam odrobinkę skrzydła, tak jakbym chciała wyskoczyć w przestworza. Nagle uśmiechnęłam się drapieżnie, zerkając w stronę samca i... oplotłam ogonem jego przednią łapę i faktycznie skoczyłam w przepaść pociągając go za sobą. W pewnej chwili oczywiście go puściłam, chciałam tylko go zaskoczyć, zaś ja sama z głęboki rykiem wibrującym w mej gardzieli, rozpostarłam potężne, rozłożyste skrzydła, łapiąc cieplejszy prąd powietrza, by wznieść się niemal pionowo ku górze. Machnęłam skrzydłami wręcz leniwie, a ciśnienie, jakie powstawało przy tym ruchu było iście satysfakcjonujące. Moja krew płonęła. Tyle księżyców byłam uziemiona, że teraz poddałam się euforii i poczuciu wolności, rzucając samcowi wyzywające, roziskrzone wejrzenie.

Wyszukiwanie zaawansowane