Znaleziono 257 wyników

autor: Obnażony Kieł
07 paź 2020, 22:31
Forum: Skały Pokoju
Temat: Nadanie tytułów III
Odpowiedzi: 16
Odsłony: 1921

W końcu pojawiłem się także i ja, chociaż bliżej mi było do grupy spóźnialskich niż tych pierwszych. No cóż, ważne że przynajmniej dotarłem, prawda? Z łoskotem opadłem na skały i składając skrzydła przywitałem się z zebranymi Plagijczykami, proroka obdarzając pobieżnym spojrzeniem ciekawych oczu. Ostatecznie jednak nic się nie zmieniło, a na piedestale wciąż siedział ten sam smok co ostatnio, więc całkiem szybko straciłem zainteresowanie. Potem wmieszałem się w swoich, przysiadając między nimi i sadzając Kluchę obok siebie.
autor: Obnażony Kieł
30 wrz 2020, 23:08
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5006
Odsłony: 270653

koral za wrzesień


Akt.
autor: Obnażony Kieł
26 wrz 2020, 1:05
Forum: Błękitna Skała
Temat: Polana
Odpowiedzi: 738
Odsłony: 93464

Ten niezachwiany spokój ojca był chyba w tym wszystkim najgorszy. Wolałbym, żeby się wściekł. Cofnął. Okazał odrazę. Może strach. Drobny niepokój. Mógłby się obrazić. Wydrzeć. Odpowiedzieć atakiem. Ale nie. On musiał zareagować tak delikatnie, że aż mnie zatkało. Czyżby naprawdę był aż taki pewny, że go nie zranię? To byłoby dziwne, bo przecież nie mieliśmy zbyt dużo okazji do rozmowy, a przez te minione od naszego jedynego spotkania księżyce wiele się zmieniło. Cóż, nie mógł tego wiedzieć, bo ja już nie byłem tym roześmianym maluchem, który skakał z radością po jego kompance, a już zwłaszcza, że nawet ja nie byłem pewny czy byłbym w stanie się opanować. Wszak oczami wyobraźni widziałem już chlupoczącą krew i rozszarpane ciało. Nawet w duszy poczułem tę krótkotrwałą ulgę, która zawsze się pojawia po wyrzuceniu z siebie gniewu i agresji... W takim razie co go powstrzymało przed jakąś głębszą reakcją? Poczucie winy? Smutek? Niedowierzanie? Nie miałem pojęcia, co tylko sprawiło, że gniewnie zazgrzytałem zębami. Przecież to powinno go ruszyć!
Ciekawe co ono na to – prychnąłem w odpowiedzi, przybierając wściekłą i, o dziwo, lekceważącą minę – Dycha to jeszcze? – dodałem jakby od niechcenia, nie szczędząc sobie złośliwości, jednocześnie doskonale wiedząc, że średnia wieku piskląt była niewielka. Wszak wiele z nich umierało nim dożyło ceremonii na adepta. A skąd niby mogłem wiedzieć, że to "cudownie uratowane" pisklę nie było jednym z takich przypadków? Przecież mogło sobie zdechnąć w grocie albo zrobić z siebie żarcie dla drapieżników. Wszystko było możliwe, a że to "biedne" pisklę akurat nieświadomie przyczyniło się do śmierci matki, dając się złapać jakiejś wariatce, to oberwało od mojego gniewu. No trudno. Wszak życie jest okrutne, prawda? Nie odmawiałem przy tym racji ojcu, ale nie zamierzałem tak łatwo mu przytaknąć i powiedzieć: "Tak, masz rację tatusiu, to faktycznie wina decyzji matki i tej dziwnej smoczycy. Że też wcześniej tego nie dostrzegłem!". Nie, takie słowa nie mogły przejść mi przez gardło, chociaż moja świadomość wiedziała, że jest w tym dużo prawdy. No, ale jak już się wściekać, to na całego!
A czy dostrzegłem rozczulenie ojca i jego łzy? Prawdę mówiąc, to nie. Byłem w tym czasie zbyt zajęty słuchaniem bicia jego serca i odzyskiwaniem względnej równowagi umysłu, żeby skupić się na mimice jego pyska. I to raczej nie dobrze, bo widząc to, z pewnością zmiękło by mi nieco serce. No, ale że nie miałem takiej przyjemności, to i ojciec nie mógł się cieszyć przychylniejszą miną syna. Jednak prawdą było, że miarowe uderzenia tego nowego ojcowskiego serca całkiem mocno mną wstrząsnęły. Opierałem się o klatkę piersiową ojca całkiem długo, w myślach doceniając jego miękkie futro i bijące od niego ciepło – znak życia. Gdzieś w głębi siebie cieszyłem się, że mam kolejną okazję, żeby z nim porozmawiać... ale jednak wciąż przeważała złość i rozgoryczenie, które zagnieździły się we mnie już tak mocno, że nie potrafiły znaleźć wyjścia. Czyżby przylgnęły do mnie już na zawsze, drastycznie ochładzając moje stosunki z resztą świata? Całkiem wiele na to wskazywało i chyba ojciec z łatwością mógł to stwierdzić swoim wyćwiczonym okiem piastuna. Cóż, ewidentnie nosiłem w sobie głęboką ranę, którą bezustannie rozdrapywałem, nie dając się jej zaleczyć. A to wspominałem matkę, to dzień jej śmierci, to jej żałosny ryk, to moje spóźnienie, widok ojca i całej Plagi... nawet głupie błahe sprawy mi się z tym kojarzyły i tylko bardziej pogrążały mnie w gniewie, którego nie potrafiłem zdławić. Nauczyłem się go tylko delikatnie łagodzić, walcząc na arenie albo dręcząc Kluchę. Zadawanie cierpienia dawało mi ulgę i tylko tej jednej rzeczy byłem teraz pewien.
Była – skwitowałem krótko całą wypowiedź ojca, przyczepiając się tylko i wyłącznie do tego małego błędu, który mu się wkradł. Wszak matka nie "jest" dumną wojowniczką, bo już w ogóle jej nie ma, dlatego nie potrafiłem się powstrzymać, poprawiając ojca tylko tym jednym pełnym goryczy słowem. Nie zmieniało to jednak faktu, że miał rację. Matka była wspaniała, silna i jedyna, a to tylko dodatkowo mnie bolało. W końcu cały czas wierzyłem, że matka była nie do zdarcia. A tu szok! Jednak coś było w stanie ją mi odebrać, a były to zwykłe kły i pazury. Matka jednak nie była zbyt specjalna w tej kwestii, co doszczętnie zrujnowało mój, wówczas wciąż naiwny, światopogląd. Na ten temat już więcej się nie wypowiedziałem, w ciszy trawiąc ojcowskie słowa. Na razie nie potrafiłem zdobyć się na żadną konkretniejszą odpowiedź, dlatego tylko skrzywiłem się nieznacznie, chcąc na złość dać ojcu do zrozumienia, że coś mi tam nie pasuje. A był to prawdopodobnie ten powód do dumy... Czy matka naprawdę teraz na nas patrzy? I jeśli tak, to czy byłaby zadowolona z widoku? Ta myśl tylko przepełniła mnie nową falą goryczy, bo coś mi się wydawało, że nie do końca tego by oczekiwała. Ale przecież tego nie przyznam.
Nie ty jeden – odpowiedziałem gwałtownie i zdecydowanie ostrzej niż zamierzałem, przybierając przy tym naprawdę nieprzyjemny grymas. W końcu ja też tęskniłem . I Corra na pewno też. I wszyscy Plagijczycy... no i ten pośmiertny pisklak też mógł odczuwać coś podobnego. Wielu tęskniło.... a więc dlaczego tylko ja utknąłem w tej wiecznej złości...?
autor: Obnażony Kieł
18 wrz 2020, 23:24
Forum: Błękitna Skała
Temat: Polana
Odpowiedzi: 738
Odsłony: 93464

Unikanie widoku ojca było znacznie trudniejsze, kiedy ten zdecydował się usiąść naprzeciwko mnie. Z niezadowoleniem zacisnąłem kły, nie rozumiejąc czemu po prostu nie mógł mnie posłuchać i zająć wskazanego przeze mnie miejsca. Spojrzenie miałem wbite w horyzont, ale teraz czarne futro i końcówki rogów znajdowały się na linii mojego wzroku, skutecznie mnie rozpraszając. Te maleńkie fragmenty ciała sprawiały, że cały czas wędrowałem do nich spojrzeniem, łapiąc się na tym, że z każdym kolejnym razem patrzę na nie znacznie dłużej, chcąc niezauważenie spojrzeć na pysk ojca. To tylko jeszcze bardziej mnie podjudziło. Czemu? Z natury nie byłem tchórzem i sądziłem, że jestem w stanie zrobić wszystko, a teraz zwykłe zawieszenie wzroku na członku rodziny wydawało mi się nie lada wyzwaniem. Czy to mogła być wina pałętającego się po moim ciele gwałtownego uczucia? Zawsze mogłem to na nie zrzucić.
Gdy ojciec zaczął opowieść przymknąłem ślepia, żeby dłużej się nie rozpraszać i oddychałem miarowo, starając się nie okazywać żadnych głębszych uczuć. Prawda jednak była taka, że już od dobrych kilku księżyców chciałem to wszystko usłyszeć, dlatego zwykłe usiedzenie w miejscu nie było wcale takie łatwe. Zwłaszcza, że właśnie słuchałem historii, która zmieniła całe moje dotychczasowe życie. Na początku byłem spokojny, w skupieniu słuchając o problemach Ognia, jednocześnie nie wiedząc co to miało wspólnego z matką. Jednak potem wszystko zaczęło się wyjaśniać, a ja z wrażenia zacisnąłem palce na trzymanym piasku tak mocno, że ten praktycznie skwierczał pod moim naciskiem. Poza tym praktycznie nic się nie działo, aż do końca ojcowskiej opowieści. Kiedy skończył nastała cisza. Do czasu. W pewnej chwili jakby ocknąłem się z amoku, drgnąłem i gwałtownie otworzyłem ślepia, wbijając w ojca tak wściekłe spojrzenie, że nie zdziwiłbym się, gdyby zechciał się cofnąć. Problem w tym, że nawet jeśli by spróbował, to nie miałby na to zbyt wiele czasu. Wyskoczyłem na niego jak dzikie zwierzę, z całej siły chwytając go za futro przy gardle i przyciągając do siebie.
Ty... – zacząłem, cedząc to jedno słowo przez zaciśnięte zęby – Chcesz mi powiedzieć, że zdechła przez jakieś głupie pisklę?! – praktycznie krzyknąłem, a całe moje ciało trzęsło się od buzującego w nim gniewu. Nie zważając na obecność dwójki kompanów świdrowałem ojca nienawistnym spojrzeniem i zacisnąłem uścisk na jego skórze, wyraźnie nie kontrolując własnej siły – Moja matka... twoja wina! I tej zgrai nieudaczników! – wyraźnie puściły mi nerwy i tylko siłą woli kontrolowałem się na tyle, żeby nie rozszarpać ojca tak, jak to zrobiłem z tamtym intruzem. Dookoła nas zrobiło się wręcz zimno. Pytanie tylko czy od wypowiedzianych słów czy jednak od obłoczków zimnego powietrza, które wymknęły mi się z pyska. Ogarnęła mnie tak gorąca furia, że chyba naprawdę bym go rozszarpał... gdyby moje spojrzenie nie przemknęło się po zaciśniętej łapie, nieco niżej na klatkę piersiową ojca, tam gdzie futro nosiło na sobie ślady dawnej tragedii. To sprawiło, że opamiętałem się nieco, poluźniając swój chwyt. Ten widok uświadomił mi, że słowa ojca nie były przeinaczone. On naprawdę zginął, a to oznaczało, że w pewnej chwili byłem sierotą nawet o tym nie wiedząc. Prawda spadła na moje barki z taką siłą, że z wrażenia zamknąłem pysk, przybierając zbolałą minę. Momentalnie opadłem z sił i puściłem ojca, delikatnie przykładając pysk do miejsca, w którym widniał czerwony krzyżyk, żeby posłuchać bicia jego serca. W tej chwili sam nie wiedziałem co czuję. Byłem jednocześnie wściekły i wdzięczny, że jednak nie przyszło mi oglądać wtedy większej ilości trupów... A jednak wiedziałem, że gdybym to ja, a nie bogowie, miał możliwość zwrócenia komuś życia... to teraz obok mnie nie siedziałby ojciec tylko matka. Nie dość że oskarżam, pyskuję i nie przepraszam, to jeszcze mam takie myśli. Doprawdy okropny ze mnie syn...
Minęła dłuższa chwila nim względnie się uspokoiłem i odsunąłem od ojca, chociaż na moim pysku wciąż widniał niejednoznaczny wyraz. Po prostu nie mogłem się tak zwyczajnie z tym wszystkim pogodzić...
Było warto? – zapytałem, kiedy mój głos był już znacznie spokojniejszy, a zimne spojrzenie świdrowało srebrne ślepia ojca. Pierwsze emocje już opadły, ale to nie znaczyło, że było po wszystkim. Lepiej jeszcze mieć się na baczności... zwłaszcza, że zachowywałem się już względnie normalnie, ale kto wie czy rozsądek w pełni już mi wrócił. Najpewniej nie, bo wciąż przykrywała go mgiełka żalu, gniewu i zawodu, która nieustannie podsuwała mi dziwne pomysły i uniemożliwiała racjonalny osąd sytuacji.
autor: Obnażony Kieł
15 wrz 2020, 21:37
Forum: Błękitna Skała
Temat: Polana
Odpowiedzi: 738
Odsłony: 93464

Niegdyś widok ojca kojarzył mi się z czymś przyjemnym. Myśląc o nim widziałem chwile zabawy, miłości i zwykłych rodzinnych swawoli, których z Ognistą częścią rodziny nie przeżyłem zbyt wiele. Prawdę mówiąc widzieliśmy się tylko raz i to tak dawno, że mój umysł nie potrafił sobie przypomnieć zbyt wielu szczegółów. Potrafił podsunąć mi tylko wszechogarniającą radość, rozbawienie i miłość. Teraz było zgoła inaczej. Ledwo dostrzegłem sylwetkę ojca na horyzoncie, a już pociemniało mi spojrzenie. Całkiem mimowolnie wróciłem do największych chwil grozy z mojego życia, odtwarzając w umyśle martwe ciała, kałuże krwi i to wżerające się we mnie uczucie, że straciłem wszystko za jednym zamachem, poprzez jedno spóźnienie, którego się dopuściłem. Ponownie odczułem tę gorycz tak mocno, że aż zadrżałem, zaciskając palce na zgarniętym w łapę piasku. Niedobrze... w końcu tyle wysiłku włożyłem w to, żeby się względnie uspokoić! Wziąłem porządny wdech, próbując to wszystko odgonić... i może nawet by mi się udało, gdyby nie widok dwóch stworzeń, kroczących u boku ojca. Ci byli jeszcze na tyle daleko, że pozwoliłem sobie na warkot, który wyrwał mi się z gardła nieco niekontrolowanie. To sobie ojciec obstawę znalazł! Że też nie mógł przyjść równie uzbrojony na tereny Plagi! Wtedy wszystko mogłoby potoczyć się inaczej...
Zacisnąłem kły i dalej czekałem cierpliwie, siedząc wciąż w tym samym miejscu i wbijając wzrok w horyzont. To nie zmieniło się nawet, kiedy ojciec podszedł, żeby się ze mną przywitać. Usłyszałem go, ale nie zareagowałem, będąc za bardzo pogrążonym we własnym gniewie, który na nowo we mnie rozgorzał. Było to na tyle silne uczucie, że nawet nie zdobyłem się na poprawienie ojca, co do mojego miana. Wszak Obgryzionym nie byłem już od dawna. W zasadzie nie zrobiłem nic. Nie drgnąłem, nie odpowiedziałem, nie spojrzałem... nawet się nie uśmiechnąłem. Trwałem w ciszy, nie mogąc zdobyć się na żaden gest czułości czy choćby wypowiedzenie słowa.
Opowiedz – charknąłem w końcu, po dobrych kilku dłużących się chwilach. Nie patrzyłem na ojca i jego zgraję, ale machnąłem sugestywnie ogonem, zachęcając go do zajęcia miejsca po mojej prawej stronie.
A co chciałem usłyszeć? To było chyba oczywiste. Wszak ojciec jakimś cudem był w Lesie Ataiur przed wszystkimi Plagijczykami, od początku płaszcząc się i płacząc przy zwłokach matki. Dlaczego? Ja po prostu musiałem się tego dowiedzieć!
autor: Obnażony Kieł
06 wrz 2020, 22:51
Forum: Błękitna Skała
Temat: Polana
Odpowiedzi: 738
Odsłony: 93464

Ciągła wściekłość, która ostatnio nieustannie mi towarzyszyła, nie zamierzała zbyt łatwo mnie opuścić. Cały czas buzowała gdzieś w moim wnętrzu i przy najdrobniejszych skojarzeniach podsuwała mi obrazy, które dodatkowo ją podsycały. Ten stan trwał już wiele księżyców, więc, jakkolwiek głupio to nie zabrzmi, zdołałem się już do niego przyzwyczaić. To nieustające uczucie stało się już w znacznym stopniu częścią mnie, więc i ja zdołałem się dostosować. I tutaj nieistotne było czy tego chciałem, czy nie. W takim razie co tutaj robiłem? Otóż szukałem odpowiedzi. A czemu na Terenach Wspólnych? Bo tylko tu mogłem znaleźć osobnika, który mógł mi ich udzielić. I tak oto właśnie lądowałem na tej pełnej piasku pustej przestrzeni, po chwili obracając się w stronę terenów Ognia. Z mlaśnięciem ruszyłem jęzorem, po czym po okolicy poniósł się mój wściekły ryk, wzywający w to miejsce konkretnego smoka. A ten z pewnością będzie wiedział, że o niego mi chodzi. No chyba, że zdołał już zapomnieć o swoim dorosłym synu. Potem klapnąłem na zad i czekając rysowałem kreski w podłożu, a każdy mój ruch był na tyle wściekły i zamaszysty, że drobinki piasku nieustanie wirowały w powietrzu. W tym czasie Klucha siedział w oddali, ciesząc się w duchu, że jego kompan tym razem nie wziął go sobie za cel. Uf.
autor: Obnażony Kieł
31 sie 2020, 21:20
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5006
Odsłony: 270653

– 3x bursztyn, cytryn, tygrysie oko, topaz, onyks, opal (wydane w Warsztacie)

Aktualizacja.
autor: Obnażony Kieł
29 sie 2020, 22:49
Forum: Warsztat
Temat: Kwarce Skradania i Śledzenia
Odpowiedzi: 117
Odsłony: 5418

No i ostatni przystanek naszej dzisiejszej wycieczki! Nic tylko się cieszyć! Bo patrząc na Kluchę, to on już pewnie zbyt długo nie wytrzyma... No, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło! Uśmiechnąłem się nieco złośliwie i znowu ustawiłem chochlika przed interesującym mnie kwarcem, po czym postawiłem na nim ostatni pozostały mi kamyczek. Ale się dzisiaj wykosztowałem! I to tylko w interesie Kluchy! Mhm.. ależ ja jestem wspaniałomyślny. W każdym razie jeszcze tylko to i do domu!

/onyks za śledzenie I dla kompana
autor: Obnażony Kieł
29 sie 2020, 22:47
Forum: Warsztat
Temat: Kwarce Magii Ataku i Magii Obrony
Odpowiedzi: 151
Odsłony: 7193

Nasz drugi przystanek w zasadzie był tym najważniejszym, dlatego poklepałem Kluchę po plecach, żeby dodać mu otuchy. No cóż, zaplanowałem dzisiaj dla niego dzień pełen wrażeń, ale w zasadzie chochlik powinien mi być wdzięczny... W końcu tylko raz będzie musiał przejść całą drogę z groty do świątyni, co było równoznaczne z mniejszą porcją ruchu, więc nic nie zagrażało jego tuszy. Nic tylko się cieszyć, prawda? Oczywiście nie mogliśmy tracić zbyt dużo czasu na niepotrzebne rozczulanie, dlatego szybciutko zagnałem Kluchę pod oba kwarce i wyłożyłem na nie odpowiednią porcję kamieni. No, to powinno być ciekawe!

/3xbursztyn, cytryn, tygrysie oko i topaz za magię ataku I i II oraz magię obrony I i II dla kompana
autor: Obnażony Kieł
29 sie 2020, 22:47
Forum: Warsztat
Temat: Kwarce Leczenia i Magii Precyzyjnej
Odpowiedzi: 80
Odsłony: 4293

No i po kolejnym polowaniu znowu przyszła pora na wyprawę, której celem było odwiedzenie Kwarców. W zasadzie wszystko było po staremu... no z tą różnicą, że tym razem nie byłem sam. Przy moim boku dreptał Klucha, tak więc podróż ta była przesadnie długa i to jeszcze z postojami.... No, ale czego się nie robi, żeby wydać uzbierane w pocie czoła błyskotki, co? Tak więc w końcu udało nam się tutaj dotrzeć, a warto wspomnieć, że była to dopiero pierwsza z zaplanowanych atrakcji. Całkiem uważnie ustawiłem Kluchę przed kwarcem magii precyzyjnej, a potem ułożyłem na nim kamyczek, odsuwając się lekko i patrząc na całą scenę z zainteresowaniem. Czy to będzie wyglądać identycznie jak w moim przypadku?

/opal za magię precyzyjną I dla kompana
autor: Obnażony Kieł
02 sie 2020, 21:08
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5006
Odsłony: 270653

– 2x granat, szmaragd, 2x diament, akwamaryn, perła, agat (wydane w warsztacie)

Akt.
autor: Obnażony Kieł
02 sie 2020, 12:28
Forum: Warsztat
Temat: Kwarce Siły i Wytrzymałości
Odpowiedzi: 439
Odsłony: 17576

Od mojej ostatniej wizyty u kwarców minęło już całkiem sporo księżyców, w trakcie których zdołałem uzbierać odpowiednią sumę kamieni szlachetnych. No dobra, prawda była taka, że te leżały już w mojej grocie całkiem długo, no ale ostatnio tak dużo się działo... W każdym razie najistotniejsze było to, że w końcu zebrałem swój zadek i raczyłem się tutaj pojawić, nim kamienie zdążyły się całkowicie zakurzyć. Szybko rzuciłem okiem po okolicy, dzięki czemu wiedziałem, że przy interesującym mnie kwarcu akurat nikt nie stoi. To nawet dobrze. Jakoś nie miałem ochoty się odzywać i bawić w wesołe minki czy przymilne uprzejmości. Zdecydowanym ruchem ułożyłem moje skarby na kamieniu i przymknąłem ślepia, czekając na nowe polecenia.

/ 2x granat, szmaragd, 2x diament, akwamaryn, perła, agat za Wytrzymałość IV
autor: Obnażony Kieł
31 lip 2020, 23:01
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5006
Odsłony: 270653

szafir i malachit jako ZUS z tego i następnego miesiąca

Akt.
autor: Obnażony Kieł
13 lip 2020, 15:25
Forum: Skały Pokoju
Temat: Nadanie tytułów II
Odpowiedzi: 14
Odsłony: 1517

Całkiem zaciekawiła mnie ta wiadomość i wcale nie chodziło tu o tytuły. Cały szkopuł tkwił w samej postaci proroka, który to spotkanie zwoływał. W końcu nie zdarzyło mi się go jeszcze zobaczyć, ale mama dała mi całkiem dokładny opis tego samca, dlatego nic nie mogłem poradzić na to, że troszkę się podekscytowałem. Rozłożyłem skrzydła i ruszyłem we wskazanym kierunku z uśmiechem na pysku. Udało mi się dotrzeć na miejsce, dlatego przywitałem się z wcześniej przybyłymi skinięciem łba i usiadłem grzecznie, wlepiając spojrzenie w proroka. Nielubiane drzewko... całkiem śmieszne!
autor: Obnażony Kieł
29 cze 2020, 13:41
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Cichy Wąwóz
Odpowiedzi: 584
Odsłony: 86803

Wykrzywić kąciki warg w górę? A może w dół? Albo złączyć usta w jedną linię? Nie mogłem się zdecydować, dlatego wypróbowałem wszystkie te opcje! No, i jeszcze kilka innych, jeśli mam być szczery. Sam bawiłem się bardzo dobrze, śmiejąc się do rozpuku, kiedy chochlikowa gęba przyjmowała coraz to nowsze kształty. A im dalej, tym te były dziwniejsze i mniej naturalne, co naszej... mojej zabawie nadawało tylko więcej pikanterii! W zasadzie nic nie wskazywało na to, żebym zamierzał przerywać te czynności, ale w pewnej chwili do moich wyczulonych uszu dotarły pierwsze szelesty. Zastygłem w bezruchu, obdarzając wąwóz uważnym spojrzeniem wrogich ślepi. W końcu na Wspólnych mogliśmy spotkać każdego. Zarówno przyjaciół jak i wrogów. Ten nieprzychylny stan trwał tylko przez krótką chwilę, w trakcie której do moich nozdrzy dotarł charakterystyczny zapach siarki. Rozluźniłem się, momentalnie rozumiejąc, że mam do czynienia z jakimś Ognikiem. A z nimi się przecież lubimy! Dlatego też wróciłem do swojej zabawy, zastanawiając się czy przybysz postanowi się pokazać. Po chwili wiedziałem już, że się na to zdecydował, kiedy przysiadł przy krzaczku i otworzył pysk, żeby przemówić. Słysząc jego słowa, aż przymknąłem ślepia w rozbawieniu, zastanawiając się, co mu odpowiedzieć. Albo raczej w jaki sposób przeciągnąć swoją zabawę!
Nie? – rzuciłem głosem wręcz przesiąkniętym teatralnym smutkiem i wlepiłem w niego spojrzenie godne najlepszego aktora. Komedianta, jeśli mamy precyzować, bo każdy mój ruch był zdecydowanie przesycony i wyraźnie nienaturalny, jakbym z całych sił starał się mu udowodnić, że zaraz się rozpłaczę. Rzecz jasna udawałem, co raczej było aż nad wyraz widoczne i nie do przeoczenia.
W takim razie... użyczysz mi pomocnej łapy? – dodałem całkiem zręcznie przechodząc od płaczliwych siorbów do zadziornego spojrzenia. W tym czasie zmieniliśmy pozycję i pozbieraliśmy się ziemi, tak że teraz oboje siedzieliśmy twarzami zwróconymi w stronę Ognistego. Konkretnie – ja siedziałem za Kluchą, obejmując go ramionami i wciąż trzymając palce w jego gębie. Chochlik wlepił tylko szklane spojrzenie w futrzastego, dzielnie znosząc moje psikusy. A ja w tym czasie ponownie uniosłem jednym palcem kącik ust chochlika, a drugi wyjąłem, razem ze sporą strugą śliny, i skinąłem nim na Ognistego, wyraźnie przyzywając go bliżej i oferując mu możliwość przyłączenia się do zabawy. W końcu ten wyglądał na kogoś zbliżonego do mnie wiekiem, więc może okaże się ciekawym kompanem do psot?
autor: Obnażony Kieł
25 cze 2020, 22:54
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Cichy Wąwóz
Odpowiedzi: 584
Odsłony: 86803

Powinieneś się częściej uśmiechać – wymruczałem w stronę chochlika, obracając łeb, żeby na niego spojrzeć. Aktualnie leżeliśmy grzecznie na dnie jakiegoś wąwozu, który okazał się całkiem ładnym i przyciągającym uwagę miejscem. Wszak oryginalnie zmierzaliśmy w inną część Dzikiej Puszczy, żeby sprawdzić czy pobojowisko, które powstało po naszym pierwszym spotkaniu, wciąż było częścią tamtejszego krajobrazu. Jednak nie udało nam się tam trafić, bo biedny Klucha dostał zadyszki! Och tak, jego tusza zdecydowanie za bardzo dawała nam się we znaki i zmuszała do zbyt częstych postojów! Aż chyba muszę zacząć dozować mu porcje pożywienia...
Naprawdę. Może wtedy byłbyś ładniejszy! – dodałem, obserwując jak twarz Kluchy wykrzywia się w jakimś grymasie. Brzydal nie rozumiał co do niego mówię, ale z całych sił próbował nadążyć, robiąc przy tym dziwne miny. A ja uwielbiałem te momenty, bo mogłem się wtedy bezkarnie z niego ponabijać. Te chwile sprawiały, że dookoła robiło się przyjemniej i zabawniej. A! No i zawsze wpadałem wtedy na jakiś głupi pomysł! No i w tym przypadku oczywiście nie było inaczej. Uśmiechnąłem się tajemniczo i nie pozwoliłem sobie zmarnować tak dobrego pomysłu. Niewiele się zastanawiając, przetoczyłem się o kilkanaście łusek i zawisłem nad Kluchą, niemalże łaskocząc go po nosie własną grzywą.
No chodź, nauczę cię! – zakrzyknąłem radośnie, wciskając chochlikowi paluchy do gęby. Klucha nawet nie protestował, kiedy chichocząc wykrzywiałem mu usta w szeroki uśmiech. No! Znacznie lepiej!
autor: Obnażony Kieł
09 cze 2020, 23:26
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Ustronie
Odpowiedzi: 653
Odsłony: 97174

Tak, matka potrafiła bardzo dobrze odgrywać emocje. Jeden gest czy jedno słowo i od razu każdy wiedział co miała na myśli. W odpowiedzi zachichotałem krótko, tym razem powstrzymując się przed złośliwą odpowiedzią. Cóż, trzeba było dozować dawki...
Natomiast wzmianka o prezencie całkiem mnie zainteresowała. Ojciec miał tak grube futro, że przy pierwszej próbie tulenia nawet nie poczułem, że coś w nim ukrywa! A co to takiego mogło być? Naprawdę nie miałem pojęcia, dlatego przekrzywiłem tylko łebek, obdarzając tatę zaciekawionym spojrzeniem.
Oooch... Jakie skarby skrywasz, tato? – wymruczałem, powolutku sięgając łapą do jego piersi. Naprawdę zamierzałem poszukać tego tajemniczego przedmiotu, szperając między kosmykami futra. No chyba że samiec postanowi mnie powstrzymać. Wtedy obszedłbym się smakiem... ewentualnie poszukałbym innego sposobu. No dobra, ta druga opcja faktycznie była bardziej prawdopodobna!
A potem obróciłem łeb w kierunku gryficy, która najwyraźniej została nazwana Brzaskiem. Duża. I puszysta oczywiście! A do tego wyglądała na zdecydowanie milszą niż stojący nieopodal bazyliszek. Jednak tym co najbardziej przykuło moją uwagę była wzmianka o wojnie i wygranej przez kompana bitwie.
Była wojna? I ty też brałeś w niej udział? – zadałem pytanie, z wyraźnie roziskrzonymi oczami. No tak, rozlew krwi i urywanie łbów – idealny temat na pierwszą rozmowę z ojcem... Jednak skoro walczył słowem, jak to sam ujął, to powinien całkiem chętnie mi o tym opowiedzieć. Prawda?
Nim zdążyłem zdecydować co zrobić w sprawie gryficy i cichaczem rzuconego mi wyzwania poczułem, że mój palec pokrywa się czymś lepkim i mokrym. Rozwarłem szeroko ślepia, obserwując zachowanie brata. Nie bardzo wiedziałem co o tym sądzić. Wszystkich gryzł i szarpał, a mnie postanowił potraktować inaczej? Powinienem poczuć się z tego powodu nieakceptowany czy wyjątkowy? Cóż, chyba nie było sensu zbyt długo się nad tym zastanawiać, bo Vulkin i tak był zbyt mały, żeby potwierdzić lub zaprzeczyć moim podejrzeniom. Tak więc uśmiechnąłem się tylko i pozwoliłem mu mnie obwąchać. Jednak już w tym czasie rozmyślałem jak by mu tu grzecznie dokuczyć. W końcu nawet jego nie mogło ominąć przekomarzanie pomiędzy rodzeństwem, prawda? Ostatecznie pochyliłem delikatnie łeb, żeby zrównać się z nim wysokościom i nim zdążył odejść dmuchnąłem mu delikatnie do ucha. Ot, malutki psikus!
Już chwilę później, po roześmianej ucieczce od brata, znajdowałem się przed gryficą, rozmyślając nad tym co powinienem w tej kwestii zrobić. Cóż, jedyne czego mi zabroniono to jej uszkadzania, a przecież to i tak nie było moim zamiarem. Zamiast tego stanąłem na tylnych łapach i starałem się dostać do jej dzioba, tak jakbym chciał ją objąć przednimi kończynami.
Ale ona duża! I do tego wydaje się milsza niż bazyliszki razem wzięte– powiedziałem, obdarzając wszystkich zebranych uradowanym uśmiechem – Może mógłbym się pohuśtać? – wymruczałem pytanie, zwracając się zarówno do ojca jak i jego kompanki. Jednocześnie wcale nie tłumaczyłem co mi chodzi po łbie, ale pewne było jedno – jeśli się zgodzą, to będę mógł pokazać jak silne mam mięśnie. Albo tylko się wygłupię. W każdym razie zawsze warto spróbować!
autor: Obnażony Kieł
24 maja 2020, 14:47
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5006
Odsłony: 270653

– perła, granat, turkus, nefryt, malachit i 12/4 mięsa (wydane w Warsztacie)

Akt.
autor: Obnażony Kieł
23 maja 2020, 22:49
Forum: Warsztat
Temat: Kwarce Siły i Wytrzymałości
Odpowiedzi: 439
Odsłony: 17576

No i pojawiłem się tu znowu, najwyraźniej niezniechęcony ciężkimi ćwiczeniami, które ostatnio mi zafundowano. Wręcz przeciwnie. Wydawałem się całkiem podekscytowany ponowną możliwością treningu z kwarcami, czego można się było domyślić po moim całkiem skocznym kroku. No, skocznym na tyle, na ile pozwalały mi niesione przeze mnie dobra, a tych było całkiem sporo! Kamyczki w sakiewce, trzy pokaźne łosie na grzbiecie... Wychodzi na to, że zrobiłem sobie porządną rozgrzewkę jeszcze zanim tu dotarłem! W końcu jednak zrzuciłem swój balast przed kwarcem siły i uśmiechając się od ucha do ucha, oczekiwałem na kolejne wyzwanie, które przede mną postawi. Chyba pora się zmęczyć!

//perła, granat, turkus, nefryt, malachit i 12/4 mięsa za Siłę IV
autor: Obnażony Kieł
20 maja 2020, 18:35
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Liściaste rozstaje
Odpowiedzi: 687
Odsłony: 99844

Oszalały uśmiech rozjaśnił moje ślepia, gdy tylko dostrzegłem reakcję Jozina. Tak bardzo podobał mi się jego widok! Ta krótka ulotna chwila, kiedy jego błogie spojrzenie zmieniło się w grymas przerażenia. Czułem jak niemal krztusi się własnym strachem i sprawiało mi to tak ogromną przyjemność, że aż sam byłem zaskoczony własnym chorym rozumowaniem! Łapczywie przyglądałem się jego reakcji – wszystkim drgającym mięśniom, niespokojnym spojrzeniom i uciekającym oddechom. Nie chciałem przegapić choćby chwili z tego cudownego przedstawienia, które się przede mną rozgrywało. Byłem jednocześnie widzem i twórcą! Świadomość, że to wszystko działo się dzięki mojej decyzji napełniało mnie tak wielką satysfakcją, że z każdą chwilą chciałem więcej. Gdyby tak zmusić go do histerii? Płaczu? Ryku? Wycisnąć z niego wszystkie zmysły, a potem porzucić go jako puste naczynie bez żadnego celu? Uczynić z niego jedynie pochlipujące cicho ciało, cały czas odtwarzające w kółko te same wydarzenia, które tak doszczętnie go zniszczyły?
Z przyjemnością – wymruczałem cicho, niemal zalotnie, słysząc jego ostatni desperacki szept. A potem patrzyłem jak upada, nie mogąc przestać szczycić się swoim osiągnięciem. Ten zarozumiały i wszystkowiedzący niziołek prawdziwie wierzył w swoją rację, a ja jednym ruchem zmiażdżyłem wszystko, nie pozostawiając mu żadnej możliwości odwrotu. Zawierzył życie w moje łapy, a teraz cierpiał, wierząc że je straci. To uczucie władzy mąciło mi we łbie, razem z jego krwią, której posmak wciąż czułem na języku. Wyjątkowo przyjemny stan.
Chyba zobaczyłem już zbyt dużo, żeby zdziwić się jeszcze bardziej, dlatego widok tego, co zaczęło dziać się z ciałem chochlika nieszczególnie mnie ruszył. Przeżyłem lewitowanie, świecenie i naginanie woli natury, więc na prześwitującą skórę i złote żyły patrzyłem już z innej perspektywy. Obserwowałem jak Klucha wywija się z bólu, myśląc tylko o tym jak fascynująco od wewnątrz wygląda jego ciało. No, przynajmniej dopóki nie nadeszły wrzaski. Skrzywiłem się nieznacznie pod wpływem zbyt głośnego dźwięku i wodząc wzrokiem za niziołkiem, oczekiwałem jego kolejnego grymasu. Ten jednak nie nadszedł.
Tchórze – wydukałem jedynie, widząc jak ładują się do karawany i odjeżdżają wraz z rżeniem koni. Byli zbyt słabi by wytrwać do końca, dlatego woleli porzucić swoją zapłatę i uciec z podkulonym ogonem. Zaśmiałem się krótko, nim nadeszła niespodzianka.
Biel. Ten jeden kolor otaczał mnie z każdej strony, wróżąc najgorsze. Nic nie widziałem i nic nie słyszałem. Nawet wszelkie inne odczucia gdzieś zniknęły, zostawiając mnie sam na sam z moimi myślami. Powinienem być przerażony. Wiedziałem o tym, a jednak nie potrafiłem się do tego zmusić. Byłem zbyt szczęśliwy, zbyt pewny swojej decyzji i tego, że ja tu ustalam zasady, żeby upaść tak nisko. Nie umiałem uznać własnej porażki, dlatego ślepo wierzyłem, że mimo wszystko wygrałem. Nie dopuszczałem do siebie innej myśli, wmawiając sobie, że cała ta sytuacja działa na moją korzyść. Jeszcze kilka świszczących oddechów, niewiele sekund i wszystko wróci do normy. Świat na nowo stanie się normalny, a ja będę mógł grzecznie wrócić do matki, ojca i rodzeństwa z intrygującą historią do opowiedzenia. Tak będzie. Nie ma innej opcji. Tak będzie. Prawda?
Beknięcie. Mrugnięcie. I wszystko zniknęło.
Chwila. Naprawdę tylko tyle to trwało? Łapczywie złapałem powietrze, kiedy dookoła mnie pojawiły się kolorowe plamy. Nie od razu mogłem rozpoznać kształty, rozróżnić zapachy czy usłyszeć nadchodzące z oddali dźwięki. Moje zmysły musiały na nowo przyzwyczaić się do otaczającego mnie świata. Spalone drzewa. Porozrzucane kamienie. Popękana ziemia. Prawdziwe pobojowisko. A wśród tego wszystkiego ja. Żywy. Zwycięski. Niepokonany. A do tego z wciąż dychającym chochlikiem u boku. I kto miał rację? No kto? Ja! I teraz nikt nie miał prawa mi tego odmówić, zwłaszcza że zgarnąłem wszystko, czego sobie zażyczyłem! A tych dwunogów kiedyś odnajdę i wepchnę im pazury do gardła, żeby bardzo wyraźnie odczuli, że nie udało im się wysłać mnie do krainy zmarłych. To mogę im obiecać!
Musiało minąć naprawdę dużo czasu nim opuściło mnie całe napięcie. Nagromadzone uczucia znikały z mojego ciała, pozwalając dojść do głosu nadszarpniętym zmysłom. Gniew i triumf rozpływały się powoli, a ja siedziałem tam długo, porządkując w ciszy to co zaszło i próbując zebrać się na nowo. Uśmiech wrócił ostatni. Razem z łagodniejszym błyskiem w ślepiach. Codzienny ja w końcu odnalazł swoje miejsce, a wraz z nim przybyło zmęczenie i głupi głos rozsądku, upominający moje sumienie. Odepchnąłem go delikatnie, pozwalając sobie opaść miękko na ziemię tuż obok śpiącego chochlika, którego opiekuńczo przykryłem skrzydłem.
Mój – wymruczałem cicho i łagodnie, z sennym uśmiechem na pysku. Przymknąłem delikatnie oczy, unosząc łapę i kierując ją w stronę Kluchy. Całkiem szybko zbliżyłem swój palec do jego policzka i szturchnąłem go pazurem, obserwując jak ten zapada się w tłuszczyku.
A więc to koniec. Teraz nikt mi go nie odbierze. Niech nawet nie próbują. Będę mógł się bawić i chwalić do woli, aż to mi się znudzi... a skoro tak to nie ma się czym martwić. Te ostatnie myśli nie zniknęły, kiedy zapadłem w sen wśród resztek chaosu. Dwie różne sylwetki zniknęły stąd dopiero po zmroku, kierując się w sobie tylko znanym kierunku.

/zt

Wyszukiwanie zaawansowane