Ostatni poszedł stary wojownik, którego bardziej pchało tutaj to zgromadzenie, niż wszystko pozostałe. Modlitwy? Zawsze ufał przede wszystkim samemu sobie, ale skoro każdy tu przybył, aby coś dostać to przecież nie było powodu, żeby i on nie spróbował oberwać tym 'czymś' co mogło się pojawić, pokazać, czy kij wie co jeszcze.
Stanął z tyłu, za wszystkimi. Nie znał ich i nawet nie za bardzo chciał ich poznać, nie oszukujmy się. Była tu ta puszysta ruda i brązowa czarodziejka, a to już coś. Ciekawe czego sobie życzyły? Pomyślności?
"To ja proszę o to, żebym wychędożył obie i to tak, żeby nie mogły podnieść zadów do góry"
No a czego się spodziewacie po samcu, którego jedyną 'zabawą' była walka i właśnie chędożenie się? Równinni nie bawili się w lizanie sobie pysków, zaspokajali potrzebny na bieżąco i jeśli nie byłeś wystarczająco silny, albo przekonujący to nie miałeś nic. Proste.
No ale to nie tylko dwa zady, które tu widział.
Spojrzał na zad tego, którego nazywali przywódcą.
Był wielki i silny. Zad prawdziwego wojownika, którym niegdyś był sam Sketch, ale ten był większy... no bo w końcu samiec miał chyba w rodzinie jakiś olbrzymów. Chędożyć go! Znaczy... ktoś inny.
Co dalej? Jakiś błotnisty zad bardziej zaokrąglony od innych. Czym się pannica zajmowała skoro mięśni w tym żadnych? Takie zady miały wszystkie samice służące tylko i wyłącznie rozpłodowi, kochające na prawdę bliskość z samcami. Może to jest jakiś trop?
No nic. Ślepia spojrzały dalej. Kolejna, kolorowo- różowo- włochato... coś. Ciekawe, bardziej smukła od tego brązowego, futrzanego czarodziejki. A jednak też nie miała na zadzie mięśni zbyt dużo, huh? Nie dojadała czy po prostu ktoś ją wystarczająco parzył, żeby jej tłuszcz zszedł? No cóż, przejdźmy dalej...
Uh, pisklaki i wyrostki, na to nie chciał nawet spoglądać. Dalej była ta mocno granatowa, znów okrągły miękki zapewne zad, ale tym razem ciemniejsza barwa była bardziej przystępna w ciemnym miejscu. Bogowie, tyle samic... a on nawet nie miał możliwości. Rzucił jeszcze przelotne spojrzenie na pozostałe dwa zady bez zainteresowania już i westchnął co zabrzmiało bardziej jak warknięcie zza zadów całej reszty. Sketch usiadł ciężko i spojrzał dalej na jakieś posągi.
"No dobra, to dajcie mi jeszcze przeżyć tyle księżyców, żebym mógł zabić wrogów mych. Niech moje łapy zawsze znajdą cel, a moje wątłe ciało było zdolne utrzymać się na łapach dłużej niż każdy wróg..."
Tak. To lepiej brzmiało... Chwilę się zastanowił jak głupie jest proszenie przestrzeni o takie rzeczy, a następnie znów spojrzał na zad Przesilenia.
Cholera.
"Chciałbym znów mieć tak umięśniony zad"
Znaleziono 182 wyniki
- 03 mar 2020, 20:35
- Forum: Wewnętrzna Jaskinia
- Temat: Posąg Thahara
- Odpowiedzi: 111
- Odsłony: 7283
Bogowie czy nie, on był zwyczajnie głodny, a widząc dość znaczące ruchy na terenach wspólnych... Zaczął podążać za nimi jak typowa mała co to biegała po lesie za innymi małpami.
Wszedł do tego co wolne stada nazywały świątynią i oprócz innych smoków ujrzał tam również jedzenie i to było dla niego najbardziej istotne, gdyż konał z głodu!
Wszedł bardziej do wielkiej groty i dorwał się do pierwszego lepszego mięsa. Bo niby czemu miałby go nie wziąć, skoro było rozdawane? Odciągnął na bok duży upieczony kawał mięsa, a następnie pożerał tak jakby mu ktoś miał zabrać ten posiłek. Resztki wręcz latały, zero finezji i zero opamiętania. Zaraz po tej uczcie zabrał się za kolejny kawałek mięsiwa, które miał w pobliżu. Zjadł podobnie, chociaż tym razem przynajmniej nie mlaskał przy tym. Całość posiłku (4/4 mięsa) była mu niezbędna do przeżycia, ale nie był na tyle chamski, aby brać posiłek na później. Zostawił za to na prawdę spory bałagan, którego nawet nie raczył uprzątnąć.
Wszedł do tego co wolne stada nazywały świątynią i oprócz innych smoków ujrzał tam również jedzenie i to było dla niego najbardziej istotne, gdyż konał z głodu!
Wszedł bardziej do wielkiej groty i dorwał się do pierwszego lepszego mięsa. Bo niby czemu miałby go nie wziąć, skoro było rozdawane? Odciągnął na bok duży upieczony kawał mięsa, a następnie pożerał tak jakby mu ktoś miał zabrać ten posiłek. Resztki wręcz latały, zero finezji i zero opamiętania. Zaraz po tej uczcie zabrał się za kolejny kawałek mięsiwa, które miał w pobliżu. Zjadł podobnie, chociaż tym razem przynajmniej nie mlaskał przy tym. Całość posiłku (4/4 mięsa) była mu niezbędna do przeżycia, ale nie był na tyle chamski, aby brać posiłek na później. Zostawił za to na prawdę spory bałagan, którego nawet nie raczył uprzątnąć.
- 03 lis 2019, 18:22
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Buczyna
- Odpowiedzi: 571
- Odsłony: 99042
/Fail, uznajemy, że złapał go za tą łapę Chłód//
Najważniejsze jednak zadziało się wraz ze złapaniem Zwiastuna za łapę, za tą, którą praktycznie nie mógł poruszać.
Przez czerwoną, niematerialną łapę przeleciała biel, jakby jestestwo chłodu wniknęło w zjawę Zwiastuna... Może właśnie dlatego Chłód przez pewien czas wyglądał tak... słabo?
–Jestem tym, kim miałem być. Jestem Twoim bratem i będę stał przy Twoim boku jak niegdyś. Nigdy sobie nie wybaczę tego co Ci zrobiłem, ale moja warta przy Tobie już nigdy się nie skończy- i to mi odpowiada bardziej, niż możesz sobie wyobrazić, Chłodny...
Zwiastun słabo, ale powstał powoli, a biel przeszła przez jego ciało od łapy, aż po ogon, jakby zyskał nieco siły swojego brata. Potem już tylko milczał stojąc u boku Chłodnego Obrońcy. Czy zasługiwał na swoje własne drzewo w Gaju? Nawet jeśli nie to mógł robić za symboliczny nawóz pod drzewo Chłodnego. Teraz to i tak nie miało żadnego znaczenia Teraz już może być tylko lepiej, bo jego brat był przy nim.
Najważniejsze jednak zadziało się wraz ze złapaniem Zwiastuna za łapę, za tą, którą praktycznie nie mógł poruszać.
Przez czerwoną, niematerialną łapę przeleciała biel, jakby jestestwo chłodu wniknęło w zjawę Zwiastuna... Może właśnie dlatego Chłód przez pewien czas wyglądał tak... słabo?
–Jestem tym, kim miałem być. Jestem Twoim bratem i będę stał przy Twoim boku jak niegdyś. Nigdy sobie nie wybaczę tego co Ci zrobiłem, ale moja warta przy Tobie już nigdy się nie skończy- i to mi odpowiada bardziej, niż możesz sobie wyobrazić, Chłodny...
Zwiastun słabo, ale powstał powoli, a biel przeszła przez jego ciało od łapy, aż po ogon, jakby zyskał nieco siły swojego brata. Potem już tylko milczał stojąc u boku Chłodnego Obrońcy. Czy zasługiwał na swoje własne drzewo w Gaju? Nawet jeśli nie to mógł robić za symboliczny nawóz pod drzewo Chłodnego. Teraz to i tak nie miało żadnego znaczenia Teraz już może być tylko lepiej, bo jego brat był przy nim.
- 02 lis 2019, 16:04
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Buczyna
- Odpowiedzi: 571
- Odsłony: 99042
Co mu się stało?
Pierwsza zainteresowała się Azyl. Pamiętał ją, ale nie ona była celem Zwiastuna, dlatego nawet na chwilę nie przestał się słaniać w stronę Chłodnego.
–Miałem sen, w którym ciągle przeżywam chwilę w której zabijam przywódcę, żeby tylko chwilę później zostać zabitym przez ukochaną bez żadnego powodu... Jestem smutkiem i żalem. Jestem zabójcą, który toczy rzewne łzy nad bratem, którego wcale nie ocaliłem.– Mówił i nadal pełzał. Jeszcze miał ponad ogon do przeciągnięcia się, a im bliżej był tym rana na piersi wydawała się wypluwać coraz więcej krwi, której nie miało już prawda tam być.
–Umarłem od rany ukochanej, a ona nawet nie siliła się na pomoc...Jestem sprawiedliwością, jestem zemstą. Za przelaną krew można zapłacić tylko krwią!
I na chwilę zaprzestał czołgania się. Dla kogoś z boku, dla kogoś żywego nie mógł być to zbyt ładny widok... Zjawa jęknęła przeciągle, ale ruszyła dalej. Ominął Azyl.
–Marzyłem tylko o tym, żeby mój nowy dom był bezpiecznym miejscem dla wszystkich przybyłych, a każdy smok był swoim własnym panem. Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Poszedłem za zmartwychwstałym przywódcą, ale zostałem jednak zdradzony...
Zostało mu mniej niż pół ogona do Chłodnego, który zwrócił się w jego stronę.
–Tak! To zazdrość doprowadziła mnie do szaleństwa! Bogowie chcieli Ciebie jako przywódcę, a ja przy Tobie okazywałem się nikim! Okazali Ci łaskę i wróciłeś do żywych... Ja na ten przywilej nie mogłem liczyć. Kochałem Cie, ale jak ziarno piasku ma się równać z huraganem?
Już był na wyciągnięcie łapy od Chłodnego Obrońcy. Wydawał się być głuchy na słowa swojego brata krwi. Ból zaślepiał jego umysł, ale znał swój cel. Czerwona łapa wyciągnęła się ku bratu w geście wskazującym, że potrzebował pomocy.
–Jestem grzesznikiem, który okazuje skruchę w nadziei, że i jemu zostanie okazane współczucie...
Jedno było pewne. Został jego bratem krwi, ale czy wybaczył sobie to co uczynił? Najwyraźniej sam nie potrafił i nigdy nie miał odpowiednio dużo czasu, żeby odpokutować za swoje uczynki... Przynajmniej tak uważała jego własna dusza.
Pierwsza zainteresowała się Azyl. Pamiętał ją, ale nie ona była celem Zwiastuna, dlatego nawet na chwilę nie przestał się słaniać w stronę Chłodnego.
–Miałem sen, w którym ciągle przeżywam chwilę w której zabijam przywódcę, żeby tylko chwilę później zostać zabitym przez ukochaną bez żadnego powodu... Jestem smutkiem i żalem. Jestem zabójcą, który toczy rzewne łzy nad bratem, którego wcale nie ocaliłem.– Mówił i nadal pełzał. Jeszcze miał ponad ogon do przeciągnięcia się, a im bliżej był tym rana na piersi wydawała się wypluwać coraz więcej krwi, której nie miało już prawda tam być.
–Umarłem od rany ukochanej, a ona nawet nie siliła się na pomoc...Jestem sprawiedliwością, jestem zemstą. Za przelaną krew można zapłacić tylko krwią!
I na chwilę zaprzestał czołgania się. Dla kogoś z boku, dla kogoś żywego nie mógł być to zbyt ładny widok... Zjawa jęknęła przeciągle, ale ruszyła dalej. Ominął Azyl.
–Marzyłem tylko o tym, żeby mój nowy dom był bezpiecznym miejscem dla wszystkich przybyłych, a każdy smok był swoim własnym panem. Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Poszedłem za zmartwychwstałym przywódcą, ale zostałem jednak zdradzony...
Zostało mu mniej niż pół ogona do Chłodnego, który zwrócił się w jego stronę.
–Tak! To zazdrość doprowadziła mnie do szaleństwa! Bogowie chcieli Ciebie jako przywódcę, a ja przy Tobie okazywałem się nikim! Okazali Ci łaskę i wróciłeś do żywych... Ja na ten przywilej nie mogłem liczyć. Kochałem Cie, ale jak ziarno piasku ma się równać z huraganem?
Już był na wyciągnięcie łapy od Chłodnego Obrońcy. Wydawał się być głuchy na słowa swojego brata krwi. Ból zaślepiał jego umysł, ale znał swój cel. Czerwona łapa wyciągnęła się ku bratu w geście wskazującym, że potrzebował pomocy.
–Jestem grzesznikiem, który okazuje skruchę w nadziei, że i jemu zostanie okazane współczucie...
Jedno było pewne. Został jego bratem krwi, ale czy wybaczył sobie to co uczynił? Najwyraźniej sam nie potrafił i nigdy nie miał odpowiednio dużo czasu, żeby odpokutować za swoje uczynki... Przynajmniej tak uważała jego własna dusza.
- 31 paź 2019, 17:47
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Buczyna
- Odpowiedzi: 571
- Odsłony: 99042
Czymże jest ziarnko piasku na pustyni? Nim własnie był przez cały swój dość krótki żywot i chociaż nie chciał to życie zostało mu odebrane w brutalny sposób i to jeszcze przez ukochaną smoczycę! To nie jedyny problem. Zabójstwo brata krwi, Obrońcy Życia.
Jego koszmar był prosty. Nawet w zaświatach pozostała mu otwarta rana piersi i chociaż fizycznie nie odczuwał ból to przeżywał katuszę w zaświatach. Najpierw to on wymierzał Obrońcy cios, który pozbawia go życia. Ledwie zatopił łapę w miękkiej bieli, i chwilę później przed nim stała Apokalipsa, która wymierzała mu cios, który pozbawiał go życia. I to powtarzało się cały czas. Non stop. Mówił, błagał, przekonywał, ale oprócz jego nieistniejących słów ciała poruszały się non stop w ten sam sposób. Wieczność powtarzać te same dwa błędy swojego życia i nieważne jak bardzo się ich żałowało, Zwiastun MUSIAŁ je wykonywać bez przerwy przeżywając ciągle te same zdarzenia.
W pewnym momencie nagle zauważył wyrwę przez którą udało mu się uciec...
Uciekł, ale niezbyt daleko. On po prostu się pojawił i to cztery ogony od Chłodnego Obrońcy. Było tuż przed mrozami, ale on nie czuł nic i nie widział. Nic. Czy to koniec jego kary za błędy życia? Trafił tam gdzie jego brat krwi? Widział go, ale czy przypadkiem nie zaatakuje go znowu? Przecież ciągle to czuł, ciągle powtarzane.
–Chłodny Obrońco!– Jak to możliwe, że duch brzmiał jak zachrypnięty? Jak to możliwe, że widomo może być tak upodlone? A jednak był- cieniem siebie. Był niby z wyglądu taki sam... tylko dolna partia gardzieli odsłaniała pocięte mięso.
–Bracie Krwi... – Duch drgnął poruszył się do przodu, czołgając się wręcz... jego lewa łapa praktycznie w ogóle nie reagowała na próby ruchu.
Pokuta.
On i tak nie miał rodziny, nie miał komu się pokazać bo wszyscy pozdychali. Był brat krwi. Ten, którego musiał non stop zabijać. Bogowie byli okrutni.
Jego koszmar był prosty. Nawet w zaświatach pozostała mu otwarta rana piersi i chociaż fizycznie nie odczuwał ból to przeżywał katuszę w zaświatach. Najpierw to on wymierzał Obrońcy cios, który pozbawia go życia. Ledwie zatopił łapę w miękkiej bieli, i chwilę później przed nim stała Apokalipsa, która wymierzała mu cios, który pozbawiał go życia. I to powtarzało się cały czas. Non stop. Mówił, błagał, przekonywał, ale oprócz jego nieistniejących słów ciała poruszały się non stop w ten sam sposób. Wieczność powtarzać te same dwa błędy swojego życia i nieważne jak bardzo się ich żałowało, Zwiastun MUSIAŁ je wykonywać bez przerwy przeżywając ciągle te same zdarzenia.
W pewnym momencie nagle zauważył wyrwę przez którą udało mu się uciec...
Uciekł, ale niezbyt daleko. On po prostu się pojawił i to cztery ogony od Chłodnego Obrońcy. Było tuż przed mrozami, ale on nie czuł nic i nie widział. Nic. Czy to koniec jego kary za błędy życia? Trafił tam gdzie jego brat krwi? Widział go, ale czy przypadkiem nie zaatakuje go znowu? Przecież ciągle to czuł, ciągle powtarzane.
–Chłodny Obrońco!– Jak to możliwe, że duch brzmiał jak zachrypnięty? Jak to możliwe, że widomo może być tak upodlone? A jednak był- cieniem siebie. Był niby z wyglądu taki sam... tylko dolna partia gardzieli odsłaniała pocięte mięso.
–Bracie Krwi... – Duch drgnął poruszył się do przodu, czołgając się wręcz... jego lewa łapa praktycznie w ogóle nie reagowała na próby ruchu.
Pokuta.
On i tak nie miał rodziny, nie miał komu się pokazać bo wszyscy pozdychali. Był brat krwi. Ten, którego musiał non stop zabijać. Bogowie byli okrutni.
- 22 cze 2016, 23:55
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Samotna Sosna
- Odpowiedzi: 607
- Odsłony: 78788
–Wiele w życiu zrobiłem błędów i z pewnością o nich słyszałaś... Przez gniew i smutek smok jest w stanie zrobić wiele głupstw...
Przerwał na chwilę, kiedy samica się odwróciła i zaczęła odchodzić. On jednak nie zamierzał pozwolić jej po prostu odejść. Ruszył za nią.
–I chociaż była to jedna, jedyna sytuacja, która nas połączyła i nigdy się nie powtórzy... Wolałbym Cie poznać bliżej. Moje intencje może nie są dla Ciebie jasne, jednak nie chcę, abyś była mi obojętna. Pomimo wszystko mam z Tobą pisklęta. Kocham każde moje pisklę i nigdy nie zrezygnuje z żadnego, chociażby matka byłaby przeciwna, abym je poznał...
Zatrzymał się dopiero teraz, kiedy słowa nie zmieniły jej decyzji, a ona dalej odchodziła. Wtedy też samiec skupił się ile tylko mógł i zaraz przed nim pojawiło się niewielkie ciałko pisklęcia. Zawirowanie maddary było z pewnością wyczuwalne dla Kaliny.
Co się pojawiło? Pojawiło się ciało Czystki w pozycji jakby spała na boku z ukrytymi w łapach pysku. Gdzieniegdzie też były widoczne całkiem świeże kwiaty powtykane pomiędzy łapy. Całość znajdowała się w niewielkiej bańce, która w miarę umiejętności Zwiastuna utrzymywała świeżość tego co było w środku. Ciało małego pisklęcia było całe, ale nieco wyblakłe, jakby straciła kolory. Niemniej jednak linia jej pyska, ślepia i niewielka grzywa były dobrze ułożone.
–Była moją córką i zasługuje na pochówek w kurhanach stada Życia. W Cieniu nie znalazł się nikt kto szukałby ciała naszej córki. Nikt się nie kwapił, aby ją pochować. Ciebie też nie było. Uważasz, że to kupa mięsa i kości, ale to Twoje zdanie. Pomimo braku w niej życia, nadal uważam, że jest ucieleśnieniem mnie i błędu, który popełniłem. Powinienem się nią zająć i wyciągnąć ją ze stada Cienia, kiedy odeszłaś. Nie zrobiłem tego, a teraz do końca swojego życia będę ten ból nosił.
Mówił to, kiedy patrzył na ciałko ze smutnym uśmiechem.
–Nie było przy niej nikogo kto mógłby ją chociażby pożegnać. Jeśli umiesz tak po prostu odwrócić się od zmarłych to gratuluje Ci...
Otworzył serce i okazał słabość. Pokazał w czym był jego problem i co czuł. Jeśli samica odejdzie to Zwiastun przynajmniej będzie wiedział, że nie jest w ogóle warta uwagi ze względu na swój charakter. Jak można lubić istotę, która ma gdzieś śmieć bliskich... A córka to jedna z najbliższych osób.
Zwiastun może i uraził, poniósł łapę na Chłodnego, ale on nadal żył... Pomimo, że zdechł na pewien czas... I za niego można było oceniać Zwiastuna jako tego złego.
Przerwał na chwilę, kiedy samica się odwróciła i zaczęła odchodzić. On jednak nie zamierzał pozwolić jej po prostu odejść. Ruszył za nią.
–I chociaż była to jedna, jedyna sytuacja, która nas połączyła i nigdy się nie powtórzy... Wolałbym Cie poznać bliżej. Moje intencje może nie są dla Ciebie jasne, jednak nie chcę, abyś była mi obojętna. Pomimo wszystko mam z Tobą pisklęta. Kocham każde moje pisklę i nigdy nie zrezygnuje z żadnego, chociażby matka byłaby przeciwna, abym je poznał...
Zatrzymał się dopiero teraz, kiedy słowa nie zmieniły jej decyzji, a ona dalej odchodziła. Wtedy też samiec skupił się ile tylko mógł i zaraz przed nim pojawiło się niewielkie ciałko pisklęcia. Zawirowanie maddary było z pewnością wyczuwalne dla Kaliny.
Co się pojawiło? Pojawiło się ciało Czystki w pozycji jakby spała na boku z ukrytymi w łapach pysku. Gdzieniegdzie też były widoczne całkiem świeże kwiaty powtykane pomiędzy łapy. Całość znajdowała się w niewielkiej bańce, która w miarę umiejętności Zwiastuna utrzymywała świeżość tego co było w środku. Ciało małego pisklęcia było całe, ale nieco wyblakłe, jakby straciła kolory. Niemniej jednak linia jej pyska, ślepia i niewielka grzywa były dobrze ułożone.
–Była moją córką i zasługuje na pochówek w kurhanach stada Życia. W Cieniu nie znalazł się nikt kto szukałby ciała naszej córki. Nikt się nie kwapił, aby ją pochować. Ciebie też nie było. Uważasz, że to kupa mięsa i kości, ale to Twoje zdanie. Pomimo braku w niej życia, nadal uważam, że jest ucieleśnieniem mnie i błędu, który popełniłem. Powinienem się nią zająć i wyciągnąć ją ze stada Cienia, kiedy odeszłaś. Nie zrobiłem tego, a teraz do końca swojego życia będę ten ból nosił.
Mówił to, kiedy patrzył na ciałko ze smutnym uśmiechem.
–Nie było przy niej nikogo kto mógłby ją chociażby pożegnać. Jeśli umiesz tak po prostu odwrócić się od zmarłych to gratuluje Ci...
Otworzył serce i okazał słabość. Pokazał w czym był jego problem i co czuł. Jeśli samica odejdzie to Zwiastun przynajmniej będzie wiedział, że nie jest w ogóle warta uwagi ze względu na swój charakter. Jak można lubić istotę, która ma gdzieś śmieć bliskich... A córka to jedna z najbliższych osób.
Zwiastun może i uraził, poniósł łapę na Chłodnego, ale on nadal żył... Pomimo, że zdechł na pewien czas... I za niego można było oceniać Zwiastuna jako tego złego.
- 21 cze 2016, 17:56
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Samotna Sosna
- Odpowiedzi: 607
- Odsłony: 78788
Stał się bratem i to sprawiło, że odszedł na pewien czas. Nie mógł przecież bronić samca, który przypominał mu o jego porażce każdego dnia. Dopóki się nie uspokoił i nie odnalazł spokoju, po prostu nie mógł stać i patrzeć na niego...
Ale teraz już było dobrze i pozwolił sobie na kontynuację jego losu- dobrego, albo złego. Chłodny w końcu nie ucierpiał ani razu podczas jego nieobecności, więc chyba nie był mu aż tak bardzo potrzebny, prawda? Inaczej oboje zginęliby, albo przynajmniej Zwiastun, który nie otrzymałby żadnej pomocy poza granicami wolnych stad.
–Mówisz jakbyś mnie znała, a tak nie jest...-Cisnęło mu się na pysk kilka słów więcej o tym, że ma już partnerkę i nie zamierza mieć żadnej innej. Zwiastun lubił uwodzić, ale na tym poprzestawał. Poza tym doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż ich zbliżenie było jedynym na jakie kiedykolwiek pozwoli mu Czerwień.
Następnie napawał się ciszą, która przez chwilę nastąpiła. Była bardzo wymowna i zbyt długa na zwykłą wypowiedź. Zaskoczył ją. Dlatego też nie spojrzał w jej stronę i zrobił wszystko, aby nie dać po sobie poznać zadowolenia.
–To nie Twoja sprawa, Heulyn... W końcu jest tylko "kupką gnijących kości"...-Odpowiedział, kiedy był pewny, że jego ton głosu zabrzmi bardzo neutralnie, a wręcz znudzony. Powinna się dowiedzieć od Chłodnego, że Zwiastun wcale nie jest zbyt wylewnym smokiem, a szczególnie dla smoków, które traktowały go 'przelotnie'-jakkolwiek to by nie zabrzmiało.
Ale teraz już było dobrze i pozwolił sobie na kontynuację jego losu- dobrego, albo złego. Chłodny w końcu nie ucierpiał ani razu podczas jego nieobecności, więc chyba nie był mu aż tak bardzo potrzebny, prawda? Inaczej oboje zginęliby, albo przynajmniej Zwiastun, który nie otrzymałby żadnej pomocy poza granicami wolnych stad.
–Mówisz jakbyś mnie znała, a tak nie jest...-Cisnęło mu się na pysk kilka słów więcej o tym, że ma już partnerkę i nie zamierza mieć żadnej innej. Zwiastun lubił uwodzić, ale na tym poprzestawał. Poza tym doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż ich zbliżenie było jedynym na jakie kiedykolwiek pozwoli mu Czerwień.
Następnie napawał się ciszą, która przez chwilę nastąpiła. Była bardzo wymowna i zbyt długa na zwykłą wypowiedź. Zaskoczył ją. Dlatego też nie spojrzał w jej stronę i zrobił wszystko, aby nie dać po sobie poznać zadowolenia.
–To nie Twoja sprawa, Heulyn... W końcu jest tylko "kupką gnijących kości"...-Odpowiedział, kiedy był pewny, że jego ton głosu zabrzmi bardzo neutralnie, a wręcz znudzony. Powinna się dowiedzieć od Chłodnego, że Zwiastun wcale nie jest zbyt wylewnym smokiem, a szczególnie dla smoków, które traktowały go 'przelotnie'-jakkolwiek to by nie zabrzmiało.
- 21 cze 2016, 6:03
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Samotna Sosna
- Odpowiedzi: 607
- Odsłony: 78788
Gdyby wiedział co Chłód jej nagadał, zapewne przyznałby się od razu. Niemniej za cóż miałby odpowiedzieć? Za śmierć przywódcy, który nadal żył i miał go teraz za brata krwi? Może miałby odpowiedzieć za posiadanie już trzech samic w życiu...? Był i tak cieniasem, słyszał o samcach, których związki doprowadzały do dziesięciu samic w jednym czasie. Jego jedynym grzechem była podatność na stres przez który zrobił wiele niezbyt honorowych rzeczy. Bagaż doświadczeń przyniósł mu pogardę- przede wszystkim do samego siebie.
–Niektórzy już zawsze będą mnie postrzegać jako niebezpiecznego kłamce. I wcale nie będę próbował ich przekonać, iż jest inaczej.
Co to miało oznaczać? Że dobrze mu było z tym jaki jest, czy może po prostu poddał się i nie zamierzał próbować naprawiać tego co sknocił?
–Czasami warto zaryzykować kilka źle ułożonych piór-Odpowiedział dopiero wtedy kiedy wpatrywał się we mgłę, a więc znów nie do końca było wiadomo czego w tej chwili chce. Przesiedział chwilę w ciszy słuchając o tym, iż miał jeszcze dwójkę żyjących dzieciaków z nią. Cóż za niespodzianka, o którą przestał dbać. Pisklęta były jej, zawarli pakt- jak to nazwała. Niemniej nie oznaczało to, że się ich wyprze, ponieważ ciężko byłoby to uczynić, skoro było tu niewiele smoków pustynnych, a nawet Czerwień nie była taką desperatką, aby stać na granicach wolnych stad i czekać na pustynnego samca.
Przez jego pysk przeszedł cień uśmiechu. Nie spojrzał jednak w stronę samicy.
–Wiem o tym, mam jej truchło u siebie w leżu.
Odparł równie spokojnie co Heulyn i zamilkł, dając jej czas na jakiekolwiek zaburzenie jej spokojnego stanu. W sumie nie zamierzał powiedzieć nic więcej, jednak zapewne sprowokuje go, albo będzie się wręcz dopytywać o co mu chodzi.
A może jest bezduszna jak Zwiastun w tej chwili? W ogóle po co komu truchła nieżywych smoków?!
–Niektórzy już zawsze będą mnie postrzegać jako niebezpiecznego kłamce. I wcale nie będę próbował ich przekonać, iż jest inaczej.
Co to miało oznaczać? Że dobrze mu było z tym jaki jest, czy może po prostu poddał się i nie zamierzał próbować naprawiać tego co sknocił?
–Czasami warto zaryzykować kilka źle ułożonych piór-Odpowiedział dopiero wtedy kiedy wpatrywał się we mgłę, a więc znów nie do końca było wiadomo czego w tej chwili chce. Przesiedział chwilę w ciszy słuchając o tym, iż miał jeszcze dwójkę żyjących dzieciaków z nią. Cóż za niespodzianka, o którą przestał dbać. Pisklęta były jej, zawarli pakt- jak to nazwała. Niemniej nie oznaczało to, że się ich wyprze, ponieważ ciężko byłoby to uczynić, skoro było tu niewiele smoków pustynnych, a nawet Czerwień nie była taką desperatką, aby stać na granicach wolnych stad i czekać na pustynnego samca.
Przez jego pysk przeszedł cień uśmiechu. Nie spojrzał jednak w stronę samicy.
–Wiem o tym, mam jej truchło u siebie w leżu.
Odparł równie spokojnie co Heulyn i zamilkł, dając jej czas na jakiekolwiek zaburzenie jej spokojnego stanu. W sumie nie zamierzał powiedzieć nic więcej, jednak zapewne sprowokuje go, albo będzie się wręcz dopytywać o co mu chodzi.
A może jest bezduszna jak Zwiastun w tej chwili? W ogóle po co komu truchła nieżywych smoków?!
- 20 cze 2016, 22:57
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Samotna Sosna
- Odpowiedzi: 607
- Odsłony: 78788
Bez względu na to jak wypadła kuracja, on po prostu spojrzał na samicę z rosnącym uśmiechem. Była blisko i czuł jej zapach wyraźnie.
–Dzięki... Następnym razem będę wiedział co powiedzieć na moją nieobecność. Miałem tak samo- a po prostu nie potrafiłem ubrać tego w odpowiednie słowa.
Działając z zaskoczenia, zrobił jeszcze krok w przód i otarł się o samicę, aby ją wyminąć i nieco odsunąć się chwilę później.
–Czyli wszystko po staremu? Ponad dwadzieścia księżyców minęło, a Ty nadal nie masz nic ciekawego do powiedzenia?
Cóż sobie ten samiec wyobrażał? Że zaraz ją weźmie tu i teraz? Skądże znowu. On doskonale pamiętał kto w tej chwili oczekiwał na niego... A może już przestała czekać? Jeździec też była porywcza i wcale nie zdziwiłby się, gdyby tak było.
Assuremith spojrzał na wieczorne niebo w stronę północnego wschodu. Unosiła się tam w oddali mgła. To spowodowało, że samiec zmrużył ślepia w gniewie do tego 'starego' wroga. Czar uroku i próby romansu prysł. Widocznie nie robił tego na poważnie.
–Dzięki... Następnym razem będę wiedział co powiedzieć na moją nieobecność. Miałem tak samo- a po prostu nie potrafiłem ubrać tego w odpowiednie słowa.
Działając z zaskoczenia, zrobił jeszcze krok w przód i otarł się o samicę, aby ją wyminąć i nieco odsunąć się chwilę później.
–Czyli wszystko po staremu? Ponad dwadzieścia księżyców minęło, a Ty nadal nie masz nic ciekawego do powiedzenia?
Cóż sobie ten samiec wyobrażał? Że zaraz ją weźmie tu i teraz? Skądże znowu. On doskonale pamiętał kto w tej chwili oczekiwał na niego... A może już przestała czekać? Jeździec też była porywcza i wcale nie zdziwiłby się, gdyby tak było.
Assuremith spojrzał na wieczorne niebo w stronę północnego wschodu. Unosiła się tam w oddali mgła. To spowodowało, że samiec zmrużył ślepia w gniewie do tego 'starego' wroga. Czar uroku i próby romansu prysł. Widocznie nie robił tego na poważnie.
- 20 cze 2016, 22:34
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Samotna Sosna
- Odpowiedzi: 607
- Odsłony: 78788
Na prawdę trochę zajęło zanim ją zauważył. Nie trudno było zauważyć uzdrowicielowi, że jego ślepia były pokryte bielą. Niemniej kiedy ją dojrzał jakieś dwa ogony od siebie, jego łuski nieco się nastroszyły, a pysk przybrał wyraz bardziej poważny.
Kiedy odezwała się, na myśl przyszła mu dawna rozmowa. Kiedy to było? Ah, i wracali do punktu wyjścia.
–I mówi to uzdrowicielka, która zginęła na kilka księżyców pomiędzy jakimś zielskiem... Miło Cie widzieć, Heulyn. Nic się nie zmieniłaś...
Pomimo niezbyt przyjemnego tonu głosu, na końcu wypowiedzi się nawet uśmiechnął. Dzięki ostatniemu księżycowi potrafił znów się uśmiechać... sztucznie jak i prawdziwie. Która opcja bardziej pasowała samicy?
–A więc? Przejdziesz do rzeczy, czy nadal zamierzasz 'rozkoszować się' moim zapachem?
Niecierpliwość? To chyba nic nowego dla pustynnego, a już z pewnością dla Zwiastuna. Heulyn może nie pamiętała jak bardzo rwał się do tego, aby ją posiąść. Teraz był starszy, ale charakter nie ulega tak gwałtownym zmianom wraz z wiekiem.
Co to oznaczało? Z pewnością wiele rzeczy...
Kiedy odezwała się, na myśl przyszła mu dawna rozmowa. Kiedy to było? Ah, i wracali do punktu wyjścia.
–I mówi to uzdrowicielka, która zginęła na kilka księżyców pomiędzy jakimś zielskiem... Miło Cie widzieć, Heulyn. Nic się nie zmieniłaś...
Pomimo niezbyt przyjemnego tonu głosu, na końcu wypowiedzi się nawet uśmiechnął. Dzięki ostatniemu księżycowi potrafił znów się uśmiechać... sztucznie jak i prawdziwie. Która opcja bardziej pasowała samicy?
–A więc? Przejdziesz do rzeczy, czy nadal zamierzasz 'rozkoszować się' moim zapachem?
Niecierpliwość? To chyba nic nowego dla pustynnego, a już z pewnością dla Zwiastuna. Heulyn może nie pamiętała jak bardzo rwał się do tego, aby ją posiąść. Teraz był starszy, ale charakter nie ulega tak gwałtownym zmianom wraz z wiekiem.
Co to oznaczało? Z pewnością wiele rzeczy...
- 20 cze 2016, 22:16
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Samotna Sosna
- Odpowiedzi: 607
- Odsłony: 78788
Powrócił.
Trzeba było na prawdę sporo czasu, aby odnalazł spokój, który utracił. Niemniej nie czas się nad tym rozwodzić teraz- musiał przede wszystkim się uleczyć. W swojej podróży ciągle otwierał rany, które wyglądały znacznie bardziej paskudniej, niż podczas ich zyskania. Śmierdziały ropą i ten zapach niwelował jego majestat- bo ten z pewnością się poprawił.
Pomimo zamglenia ślepi wydawał się tak samo bystry i zarazem taki... Pustynny jak niegdyś. Postarzało się najwyżej ciało. Czego szukał za granicami wolnych stad? Dlaczego tam powrócił i dlaczego też w końcu znów wylądował w wolnych stadach?
To pytania na które mało kto pozna odpowiedź. Niemniej zmienił się na lepsze, a więc pomimo ucieczki od obowiązków- wszystko było dobrze. Przynajmniej na razie...
Szukanie Azylu było bezcelowe. Ona zawsze gdzieś znikała... Dlatego też wysłał zdecydowany impuls do swojej pierwszej partnerki... To była w ogóle pierwsza samica, którą poznał na tych terenach. Miło będzie znów ją spotkać, jakby rozpoczynając nowe życie w tym miejscu, ale mimo wszystko posiadając już spory bagaż doświadczeń.
Trzeba było na prawdę sporo czasu, aby odnalazł spokój, który utracił. Niemniej nie czas się nad tym rozwodzić teraz- musiał przede wszystkim się uleczyć. W swojej podróży ciągle otwierał rany, które wyglądały znacznie bardziej paskudniej, niż podczas ich zyskania. Śmierdziały ropą i ten zapach niwelował jego majestat- bo ten z pewnością się poprawił.
Pomimo zamglenia ślepi wydawał się tak samo bystry i zarazem taki... Pustynny jak niegdyś. Postarzało się najwyżej ciało. Czego szukał za granicami wolnych stad? Dlaczego tam powrócił i dlaczego też w końcu znów wylądował w wolnych stadach?
To pytania na które mało kto pozna odpowiedź. Niemniej zmienił się na lepsze, a więc pomimo ucieczki od obowiązków- wszystko było dobrze. Przynajmniej na razie...
Szukanie Azylu było bezcelowe. Ona zawsze gdzieś znikała... Dlatego też wysłał zdecydowany impuls do swojej pierwszej partnerki... To była w ogóle pierwsza samica, którą poznał na tych terenach. Miło będzie znów ją spotkać, jakby rozpoczynając nowe życie w tym miejscu, ale mimo wszystko posiadając już spory bagaż doświadczeń.
Zwiastun przez pewien czas wyglądał jakby chciał skoczyć na Chłodnego za jego słowa. Kiedy słuchał o nie żyjących bliskich, po prostu chciał na to reagować. Wolałby też się rzucić w paszczę śmierci i do nich dotrzeć, jednak skoro to nie zadziałałoby... To cóż ma innego zrobić?
Odpowiedź uzyskał właśnie teraz.
Miłość do bliskich mu osób była potężną mocą, która oślepiła go. Sprawiła, że wierzył w każe słowo Chłodnego... oślepiała nawet prawdę...
Zwiastun zrobił krok w przód, a następnie jeszcze jeden. Następnie stanął w miejscu i już więcej się nie ruszał. Najwidoczniej podjął decyzję.
–Krew musi się polać... Połącz krew z moją krwią, a potem zobaczymy czy bogowie zamierzają przypieczętować nasz związek...
Może to brzmiało strasznie, ale bycie bratem krwi to nic innego jak powiązanie się z przywódcą i zapewne może mieć skutki uboczne...
Czerwony smok uniósł łapę i zranił się w nią jednym z pazurów. Następnie po prostu wybrudził nią łapę... i czekał.
Odpowiedź uzyskał właśnie teraz.
Miłość do bliskich mu osób była potężną mocą, która oślepiła go. Sprawiła, że wierzył w każe słowo Chłodnego... oślepiała nawet prawdę...
Zwiastun zrobił krok w przód, a następnie jeszcze jeden. Następnie stanął w miejscu i już więcej się nie ruszał. Najwidoczniej podjął decyzję.
–Krew musi się polać... Połącz krew z moją krwią, a potem zobaczymy czy bogowie zamierzają przypieczętować nasz związek...
Może to brzmiało strasznie, ale bycie bratem krwi to nic innego jak powiązanie się z przywódcą i zapewne może mieć skutki uboczne...
Czerwony smok uniósł łapę i zranił się w nią jednym z pazurów. Następnie po prostu wybrudził nią łapę... i czekał.
Czy na prawdę czarodziej po raz kolejny zaryzykowałby próbą nakłonienia Zwiastuna do agresji? Już raz stąpał po tej cienkiej tafli lodu i runął w czeluść zapomnienia... Pomimo nieokrzesanego szaleństwa wojownika, mógł liczyć na piekielną precyzję w jego ruchach, a to niechybnie prowadziło do przegranej jego oponentów.
Teraz było lepiej. Zwiastun zawrócił z krawędzi swojego obłędu i powoli czołgał się w stronę dawnego rozumu. Gadka Chłodnego z pewnością wyznaczyła mu jakiś cel, jak nikłe światło w ciemności, do którego mógł podążać. Tylko co to za cel, skoro ciągle myślał o swoim odkupieniu win za wszystkich straconych bliskich? Pisklęta... Nie potrafił upilnować przecież wszystkich, a kiedy zaczęły umierać, coraz mniej miał sił na zajmowanie się kolejnymi. Nade szybko weszła swoimi łapami w jego życie, napiętnowała go, a potem równie szybko co przyszła, tak odeszła, zostawiając go pomiędzy gromadą małych łbów do wykarmienia. Czemuż nie poświęcił czasu chociażby na to, aby ją pilnować? No i na końcu sama Dynamika... Kiedy patrzył na Chłodnego, widział w nim swoją porażkę. Przecież powinien być tamtej feralnej nocy przy niej i zginąć z nią, albo ją uratować!
Ledwie spostrzegł, że się zatrzymali- niewiele brakowało, aby Zwiastun wpadł na zad Chłodnego.
Mimo wszystko Chłód wrócił. Pomimo tego, że sam przyłożył łapę do jego śmierci- on po prostu wrócił i znów żył. Jego charakter jakby uległ zmianie- nic dziwnego... w końcu umarł. Był na pewno martwy. Widział i czuł jego zimne kończyny, czuł ciepłą krew, która pozasychała na jego grzbiecie i dostała się pomiędzy czerwone łuski. On po prostu śmierdział krwią Chłodnego!
Z rozmyślań wyrwały go wreszcie słowa przywódcy Życia. Skupił wreszcie wzrok na rozmazanej i kosmatej łepetynie. Biel jego ślepi nadawała mu wygląd posągu. Samiec zatoczył niewielkie koło, aby okrążyć zad Chłodnego i podejść bliżej jego pyska. Stanął dopiero, kiedy był pół ogona od samca oraz na wprost od jego kosmatego cielska. Wyglądał jakby nie wiedział co ze sobą zrobić. Postawił krok do przodu, a następnie o ten krok się cofnął.
–Bogowie nie zechcą mojej przysięgi...-Rzekł cicho przerywając na chwilę wszechobecną ciszę-Nie zasługuję na to! Nie jestem już godny żadnego tytułów, ani brata, ani wojownika! Jestem winny śmierci wszystkich swoich bliskich! Jestem i będę już zawsze Twoim zabójcą!-Podczas wykrzykiwania słów jego głos odbijał się od ścian wielkiej świątyni i echo jeszcze przez pewien czas niosło ostatnie słowo... Zabójcą~
Czy Chłód w ogóle spojrzy w ślepia Zwiastuna? To dość ważne, ponieważ na jego pysku malowało się znacznie więcej niż poprzednio. Wojownik kipiał nerwami i emanował wręcz swoim własnym zażenowaniem. Był zdesperowany, to na pewno...
Teraz było lepiej. Zwiastun zawrócił z krawędzi swojego obłędu i powoli czołgał się w stronę dawnego rozumu. Gadka Chłodnego z pewnością wyznaczyła mu jakiś cel, jak nikłe światło w ciemności, do którego mógł podążać. Tylko co to za cel, skoro ciągle myślał o swoim odkupieniu win za wszystkich straconych bliskich? Pisklęta... Nie potrafił upilnować przecież wszystkich, a kiedy zaczęły umierać, coraz mniej miał sił na zajmowanie się kolejnymi. Nade szybko weszła swoimi łapami w jego życie, napiętnowała go, a potem równie szybko co przyszła, tak odeszła, zostawiając go pomiędzy gromadą małych łbów do wykarmienia. Czemuż nie poświęcił czasu chociażby na to, aby ją pilnować? No i na końcu sama Dynamika... Kiedy patrzył na Chłodnego, widział w nim swoją porażkę. Przecież powinien być tamtej feralnej nocy przy niej i zginąć z nią, albo ją uratować!
Ledwie spostrzegł, że się zatrzymali- niewiele brakowało, aby Zwiastun wpadł na zad Chłodnego.
Mimo wszystko Chłód wrócił. Pomimo tego, że sam przyłożył łapę do jego śmierci- on po prostu wrócił i znów żył. Jego charakter jakby uległ zmianie- nic dziwnego... w końcu umarł. Był na pewno martwy. Widział i czuł jego zimne kończyny, czuł ciepłą krew, która pozasychała na jego grzbiecie i dostała się pomiędzy czerwone łuski. On po prostu śmierdział krwią Chłodnego!
Z rozmyślań wyrwały go wreszcie słowa przywódcy Życia. Skupił wreszcie wzrok na rozmazanej i kosmatej łepetynie. Biel jego ślepi nadawała mu wygląd posągu. Samiec zatoczył niewielkie koło, aby okrążyć zad Chłodnego i podejść bliżej jego pyska. Stanął dopiero, kiedy był pół ogona od samca oraz na wprost od jego kosmatego cielska. Wyglądał jakby nie wiedział co ze sobą zrobić. Postawił krok do przodu, a następnie o ten krok się cofnął.
–Bogowie nie zechcą mojej przysięgi...-Rzekł cicho przerywając na chwilę wszechobecną ciszę-Nie zasługuję na to! Nie jestem już godny żadnego tytułów, ani brata, ani wojownika! Jestem winny śmierci wszystkich swoich bliskich! Jestem i będę już zawsze Twoim zabójcą!-Podczas wykrzykiwania słów jego głos odbijał się od ścian wielkiej świątyni i echo jeszcze przez pewien czas niosło ostatnie słowo... Zabójcą~
Czy Chłód w ogóle spojrzy w ślepia Zwiastuna? To dość ważne, ponieważ na jego pysku malowało się znacznie więcej niż poprzednio. Wojownik kipiał nerwami i emanował wręcz swoim własnym zażenowaniem. Był zdesperowany, to na pewno...
- 26 maja 2016, 10:32
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Liściaste rozstaje
- Odpowiedzi: 687
- Odsłony: 99825
Samiec nie ocenił dopóki adeptka nie spojrzała na niego. Obdarzył ją tylko twardym i beznamiętnym spojrzeniem po czym powoli podszedł. Złapał ją bez chwili zastanowienia za ogon i potrząsnął nim.
–Ogon wyżej i mniej sztywny. Skrzydła mocno do ciała...
Samiec zręcznie odskoczył po poprawkach do tyłu i usiadł na zadzie.
–A teraz atakuj. Pamiętaj o tym, że musisz utrzymywać stabilną pozycję, nawet przy samym ataku...
Zwiastun na pewno na takich naukach dobrze się nie bawił, albo przynajmniej wyglądało na to, że nauczanie było dla niego czymś koniecznym, ale zarazem nielubianym. Nawet nie zamierzał podnieść zadu przy obronie. Czy to nie było lekceważenie przeciwnika? Być może pewność siebie samca była następstwem jego sukcesów na pojedynkach z innymi smokami.
–Ogon wyżej i mniej sztywny. Skrzydła mocno do ciała...
Samiec zręcznie odskoczył po poprawkach do tyłu i usiadł na zadzie.
–A teraz atakuj. Pamiętaj o tym, że musisz utrzymywać stabilną pozycję, nawet przy samym ataku...
Zwiastun na pewno na takich naukach dobrze się nie bawił, albo przynajmniej wyglądało na to, że nauczanie było dla niego czymś koniecznym, ale zarazem nielubianym. Nawet nie zamierzał podnieść zadu przy obronie. Czy to nie było lekceważenie przeciwnika? Być może pewność siebie samca była następstwem jego sukcesów na pojedynkach z innymi smokami.
- 24 maja 2016, 21:30
- Forum: Świątynia
- Temat: Ołtarz Erycala
- Odpowiedzi: 767
- Odsłony: 45083
Powolne wycofywanie się Zwiastuna było oznaką pewnej dozy strachu. Już słyszał we łbie i czuł w powietrzu unoszącą się maddarę. Śmierć była blisko... Kolejny krok w tył i kolejny.
Nagle zagrzmiało, ale wojownik nie wyczuł poruszenia maddary. Czyżby trafił w niego jakimś lodowym pociskiem, którego nie był w stanie wyczuć? Nie. Po prostu nigdy wcześniej nie słyszał z ust Chłodnego tak .... chłodnego tonu głosu.
Stanął więc, chociaż im dłużej to trwało tym coraz bardziej zaczął sprzeciwiać się temu co czuł o czym rozmyślał.
Stał w ciszy z mocno przymrużonymi ślepiami, ponieważ niezbyt dobrze widział puchatego smoka. Miał już zaprotestować i tłumaczyć się, że w ogóle ostatnio nie polował i że musi też coś złowić sobie na kolację... Ale było już za późno. Zwiastun stał jak wryty i patrzył na pysk Chłodnego, albo przynajmniej próbując go dojrzeć.
Jego winy...? Czy Chłodny nie próbował mu wmówić, że to on jest wszystkiemu winny? Że wszyscy giną dookoła niego... z jego przyczyny?
To przecież jasne. Jak on mógł być tak głupi... Przecież to on zmusił Dynamikę do połączenia więzami krwi. To on naciskał Nade na kopulacje... Przecież w ogóle nie dbał o pisklęta... I chociażby było inaczej- on zaczął postrzegać to wszystko jako swój błąd. Z zaskoczenia przeszedł do konsternacji, a kilka uderzeń później jego mimika pyska wskazywała na smutek.
W ciszy i ze spuszczonym łbem powoli poszedł za Chłodnym. Jeszcze przez chwilę miał wątpliwości czy przypadkiem nie powinien pójść do swojej groty i zacząć błagać o przebaczenie wszystkie te trupy, które trzymał w swoim leżu...
Nagle zagrzmiało, ale wojownik nie wyczuł poruszenia maddary. Czyżby trafił w niego jakimś lodowym pociskiem, którego nie był w stanie wyczuć? Nie. Po prostu nigdy wcześniej nie słyszał z ust Chłodnego tak .... chłodnego tonu głosu.
Stanął więc, chociaż im dłużej to trwało tym coraz bardziej zaczął sprzeciwiać się temu co czuł o czym rozmyślał.
Stał w ciszy z mocno przymrużonymi ślepiami, ponieważ niezbyt dobrze widział puchatego smoka. Miał już zaprotestować i tłumaczyć się, że w ogóle ostatnio nie polował i że musi też coś złowić sobie na kolację... Ale było już za późno. Zwiastun stał jak wryty i patrzył na pysk Chłodnego, albo przynajmniej próbując go dojrzeć.
Jego winy...? Czy Chłodny nie próbował mu wmówić, że to on jest wszystkiemu winny? Że wszyscy giną dookoła niego... z jego przyczyny?
To przecież jasne. Jak on mógł być tak głupi... Przecież to on zmusił Dynamikę do połączenia więzami krwi. To on naciskał Nade na kopulacje... Przecież w ogóle nie dbał o pisklęta... I chociażby było inaczej- on zaczął postrzegać to wszystko jako swój błąd. Z zaskoczenia przeszedł do konsternacji, a kilka uderzeń później jego mimika pyska wskazywała na smutek.
W ciszy i ze spuszczonym łbem powoli poszedł za Chłodnym. Jeszcze przez chwilę miał wątpliwości czy przypadkiem nie powinien pójść do swojej groty i zacząć błagać o przebaczenie wszystkie te trupy, które trzymał w swoim leżu...
- 24 maja 2016, 5:50
- Forum: Świątynia
- Temat: Ołtarz Erycala
- Odpowiedzi: 767
- Odsłony: 45083
Poruszył się niespokojnie jak pies na smyczy, ale nie wydał z siebie żadnego dźwięku, po prostu stał z napiętymi mięśniami, gotów uskoczyć przed ewentualnym niebezpieczeństwem.
Poczuł ciarki na grzbiecie i odsunął się bardziej od Chłodnego, którego coś 'opętało', a następnie był świadkiem jak jego sierść z matowej staje się na nowo jasna....
Czyli co? Będzie teraz jak dawniej? A może powinien właśnie teraz uciekać?
–I-idę do mojej groty. Muszę coś zjeść...
Zwiastun nawet na chwilę nie próbował ukryć swoich uczuć co do tego leczenia. Zdawał sobie sprawę, że Chłodny jest teraz w pełni zdrów i będzie w stanie wymierzyć mu karę jako przywódca. Generalnie miałby prawo go zabić, chociaż pustynny wcale nie zamierzałby położyć łba przed nim! Racjonalnym wyborem było po prostu zejście mu z oczu i to w trybie natychmiastowym!
Dlatego też wojownik obrócił się nie czekając na odpowiedź i powoli ruszył w stronę wyjścia.
Poczuł ciarki na grzbiecie i odsunął się bardziej od Chłodnego, którego coś 'opętało', a następnie był świadkiem jak jego sierść z matowej staje się na nowo jasna....
Czyli co? Będzie teraz jak dawniej? A może powinien właśnie teraz uciekać?
–I-idę do mojej groty. Muszę coś zjeść...
Zwiastun nawet na chwilę nie próbował ukryć swoich uczuć co do tego leczenia. Zdawał sobie sprawę, że Chłodny jest teraz w pełni zdrów i będzie w stanie wymierzyć mu karę jako przywódca. Generalnie miałby prawo go zabić, chociaż pustynny wcale nie zamierzałby położyć łba przed nim! Racjonalnym wyborem było po prostu zejście mu z oczu i to w trybie natychmiastowym!
Dlatego też wojownik obrócił się nie czekając na odpowiedź i powoli ruszył w stronę wyjścia.
- 17 maja 2016, 6:16
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Las przy Skałach
- Odpowiedzi: 596
- Odsłony: 83345
Sen to nie jest zły pomysł. Wtedy z pewnością Zwiastun zostałby nieco dłużej, aby po prostu przypilnować Apokalipsy... Niemniej raczej nie można byłoby wtedy uznać tego czasu za 'spędzonego razem'. Z dwojga złego lepiej więc nie zasypiać. Czy się martwił? Gdyby jeszcze ją spotkało nieszczęście... Z pewnością jego serce stałoby się nieczułe już na nic.
–To nie będzie łatwe...– Uśmiechnął się krótko sam do siebie, ponieważ ostatnio popełniał same głupstwa i zapewne tak szybko się to nie zmieni...
Przecież niedługo zobaczą się znów z Apokalipsą. Nie spodziewał się, aby sprawy jego stada tak go powstrzymywały przed spotkaniem z ukochaną. Nie mógł wiedzieć o się stanie niedługo... Niemniej jednak kiedy usłyszał kolejne słowa Apokalipsy powoli zaczął się podnosić.
Dosięgnął swoim językiem polika Apokalipsy i powoli cofnął łeb. Pozwolił samicy myśleć, że na tym poprzestanie. Chwila się dłużyła, a na pysku Zwiastuna zaczął rosnąć uśmiech.
–Na prawdę myślisz, że wystarczy mi tylko i wyłącznie małe liźnięcie?
Samiec ruszył jak do ataku. Od razu oparł się o bok samicy, a jego język znów dobrał się do pyska i szyi Apokalipsy. Zapowiadała się powtórka z rozrywki.
Ale nie wińmy za to wojownika, który miał w sobie wielkie pokłady energii, którą znów zamierzał pokazać Apokalipsie.
Po powtórce samiec nie opadł na ziemie w zmęczeniu, a dumnie zszedł z samicy i podszedł do jej pyska. Czule ją polizał po poliku i cicho szepnął...
–Teraz dopiero się pożegnaliśmy, najdroższa.
Powoli uniósł łeb i z uśmiechem ruszył w stronę terenów stada wody- w końcu tam teraz mieszkał.
–Dbaj o siebie! Do zobaczenia!
Rzekł jeszcze przez ramię i westchnął przeciągle. Bądźmy szczerzy, zmęczył się trochę, ale nadal miał siłę na lot, co pokazał chwilę później po prostu rozkładając skrzydła i wzbijając się w powietrze...
–To nie będzie łatwe...– Uśmiechnął się krótko sam do siebie, ponieważ ostatnio popełniał same głupstwa i zapewne tak szybko się to nie zmieni...
Przecież niedługo zobaczą się znów z Apokalipsą. Nie spodziewał się, aby sprawy jego stada tak go powstrzymywały przed spotkaniem z ukochaną. Nie mógł wiedzieć o się stanie niedługo... Niemniej jednak kiedy usłyszał kolejne słowa Apokalipsy powoli zaczął się podnosić.
Dosięgnął swoim językiem polika Apokalipsy i powoli cofnął łeb. Pozwolił samicy myśleć, że na tym poprzestanie. Chwila się dłużyła, a na pysku Zwiastuna zaczął rosnąć uśmiech.
–Na prawdę myślisz, że wystarczy mi tylko i wyłącznie małe liźnięcie?
Samiec ruszył jak do ataku. Od razu oparł się o bok samicy, a jego język znów dobrał się do pyska i szyi Apokalipsy. Zapowiadała się powtórka z rozrywki.
Ale nie wińmy za to wojownika, który miał w sobie wielkie pokłady energii, którą znów zamierzał pokazać Apokalipsie.
Po powtórce samiec nie opadł na ziemie w zmęczeniu, a dumnie zszedł z samicy i podszedł do jej pyska. Czule ją polizał po poliku i cicho szepnął...
–Teraz dopiero się pożegnaliśmy, najdroższa.
Powoli uniósł łeb i z uśmiechem ruszył w stronę terenów stada wody- w końcu tam teraz mieszkał.
–Dbaj o siebie! Do zobaczenia!
Rzekł jeszcze przez ramię i westchnął przeciągle. Bądźmy szczerzy, zmęczył się trochę, ale nadal miał siłę na lot, co pokazał chwilę później po prostu rozkładając skrzydła i wzbijając się w powietrze...
- 17 maja 2016, 5:57
- Forum: Świątynia
- Temat: Ołtarz Erycala
- Odpowiedzi: 767
- Odsłony: 45083
To wszystko było dziwne.
Najpierw ta droga z Chłodnym, który z jednej strony chciał pomocy, a z drugiej w ogóle jej nie nie chciał przyjmować. Następnie przybycie na ołtarz wcale niczego nie polepszyło. Co tu się dzieje? Dlaczego bogowie nie odzywają się swoimi głosami? Dlaczego Erycal nie przemówił też do Zwiastuna? Dlaczego siedział w ciszy i dlaczego nie było Aterala?
To wszystko było bardzo podejrzane i Zwiastun będzie zmuszony zwrócić na to uwagę przywódcy, o ile w ogóle będzie miał na to czas i możliwość...
–Możemy stąd iść?-Zapytał po chwili ciszy, kiedy wraz z Chłodem poczuł delikatny wiatr. Zaczynał się co najmniej niepokoić.
Droga do ołtarza uspokoiła jednak nie tylko jego oddech i serce, ale również i umysł. Zwiastun zszedł z krawędzi po której stąpał. Na prawdę niewiele brakowało, aby samiec po prostu spadł w przepaść, zatracił się w swoim szaleństwie...
Najpierw ta droga z Chłodnym, który z jednej strony chciał pomocy, a z drugiej w ogóle jej nie nie chciał przyjmować. Następnie przybycie na ołtarz wcale niczego nie polepszyło. Co tu się dzieje? Dlaczego bogowie nie odzywają się swoimi głosami? Dlaczego Erycal nie przemówił też do Zwiastuna? Dlaczego siedział w ciszy i dlaczego nie było Aterala?
To wszystko było bardzo podejrzane i Zwiastun będzie zmuszony zwrócić na to uwagę przywódcy, o ile w ogóle będzie miał na to czas i możliwość...
–Możemy stąd iść?-Zapytał po chwili ciszy, kiedy wraz z Chłodem poczuł delikatny wiatr. Zaczynał się co najmniej niepokoić.
Droga do ołtarza uspokoiła jednak nie tylko jego oddech i serce, ale również i umysł. Zwiastun zszedł z krawędzi po której stąpał. Na prawdę niewiele brakowało, aby samiec po prostu spadł w przepaść, zatracił się w swoim szaleństwie...
- 12 maja 2016, 16:33
- Forum: Ciemna Grota
- Temat: Drewniana Figura Aterala
- Odpowiedzi: 350
- Odsłony: 32226
Zwiastun oddychał szybko i to Chłód od razu mógł wyłapać. On intensywnie myślał nad tym co się działo i oczywiście dlaczego nie usłyszał żadnej odpowiedzi Aterala, a jakimś dziwnym trafem kompletnie zignorował ważniejszy temat... Co on zrobi, kiedy już Chłód będzie na tyle silny, aby móc samodzielnie funkcjonować...?
Co się wtedy z nim stanie? Czy to ważne? Teraz nie widział tego problemu. Nie odzywał się nawet, kiedy Chłód nazwał go pisklęcym móżdżkiem. Sapnął jedynie w momencie, kiedy usłyszał o swoich najbliższych. Nigdy nie słyszał o opowieści dla piskląt, że smoki stają się gwiazdami, jednak to pocieszało go. Serce chłodu mogło robić się zimne, ale oszalałe serce Zwiastuna w jakimś stopniu się uspokoiło. Zebrał w sobie siły i znów zarzucił sobie Chłodnego na grzbiet. Słaby przywódca nie mógł mu tego odmówić. Wojownik znów go uniósł.
I co dalej?
Zwiastun się nie odezwał już więcej, a po prostu niemo wykonywał polecenia... A więc idą do świątyni? Nie ma na co czekać! Ruszył powoli, ponieważ był już zmęczony od noszenia Chłodu. Niemniej jego słowa mu pomogły i odzyskał determinację, która nakazała mu jak najszybciej przenieść Chłód tam gdzie chciał...
W drogę więc.
zt+Chłodny
Co się wtedy z nim stanie? Czy to ważne? Teraz nie widział tego problemu. Nie odzywał się nawet, kiedy Chłód nazwał go pisklęcym móżdżkiem. Sapnął jedynie w momencie, kiedy usłyszał o swoich najbliższych. Nigdy nie słyszał o opowieści dla piskląt, że smoki stają się gwiazdami, jednak to pocieszało go. Serce chłodu mogło robić się zimne, ale oszalałe serce Zwiastuna w jakimś stopniu się uspokoiło. Zebrał w sobie siły i znów zarzucił sobie Chłodnego na grzbiet. Słaby przywódca nie mógł mu tego odmówić. Wojownik znów go uniósł.
I co dalej?
Zwiastun się nie odezwał już więcej, a po prostu niemo wykonywał polecenia... A więc idą do świątyni? Nie ma na co czekać! Ruszył powoli, ponieważ był już zmęczony od noszenia Chłodu. Niemniej jego słowa mu pomogły i odzyskał determinację, która nakazała mu jak najszybciej przenieść Chłód tam gdzie chciał...
W drogę więc.
zt+Chłodny
- 12 maja 2016, 6:16
- Forum: Ciemna Grota
- Temat: Drewniana Figura Aterala
- Odpowiedzi: 350
- Odsłony: 32226
Przez pewien czas wpatrywał się w pustą przestrzeń i wyczekiwał na jakiekolwiek poruszenie w ciemnościach. Nie otrzymał nawet jednego słowa odpowiedzi na swoje wyznania. Bóg znów go rozczarował i to chyba nie była żadna nowość.
Wtem pod łapami Zwiastuna trup zaczął się ruszać.
Wojownik momentalnie odskoczył do tyłu jakby miał się sparzyć lawą. Z coraz to bardziej otwartymi ślepiami przyglądał się jak lodowaty i cały sztywny Chłodny, od tak po prostu zaczyna się poruszać, jego klatka piersiowa ponownie zaczęła bić w rytm, a jego rany zasklepiły się.
–J...Jak to możliwe?! Ty nie żyłeś, byłeś sztywny jak głaz! A ty znów stajesz! Czym jesteś?! Czy tam gdzie byłeś- widziałeś moje pisklęta, moją Nadeith? Czy widziałeś Dynamikę?! Jesteś pół-bogiem? Czemu nie umarłeś? Nie rozumiem!
Zwiastun znów zaczynał wariować. Chwilę później słychać było jego szloch. Zacisnął ślepia i w ogóle nie widział faktu, że Chłodny patrzy na niego. I tak widziałby w jego ślepiach jedynie oskarżenie.
–To niesprawiedliwe! Czemu tu nie ma Aterala!?
Chwilę później wszystko umilkło. Zwiastun przestał szlochać i mówić. Otworzył ślepia, a zbielałe źrenice spojrzały wprost na przywódcę Życia. Czy zamierzał się przeciwstawić? Nawet przez chwilę nie przeszło to przez jego myśl. Rozkaz to rozkaz, a wojownik był w takiej rozsypce, że pewnie posłuchałby jakiegoś pisklęcia, któremu miałby oddać cały dobytek.
Zwiastun powoli, ostrożnie podszedł do znów żywego smoka i wsunął mu łeb pod łapy, jakby znów chciał rzucić go sobie na grzbiet(uniósł go na tyle, aby umożliwić dźwignięcie się przednimi łapami do pozycji siedzącej). Nie zrobił jednak tego i po prostu z tak uniesionym do góry przywódcą czekał na jego kolejne zdecydowane polecenie...
Wtem pod łapami Zwiastuna trup zaczął się ruszać.
Wojownik momentalnie odskoczył do tyłu jakby miał się sparzyć lawą. Z coraz to bardziej otwartymi ślepiami przyglądał się jak lodowaty i cały sztywny Chłodny, od tak po prostu zaczyna się poruszać, jego klatka piersiowa ponownie zaczęła bić w rytm, a jego rany zasklepiły się.
–J...Jak to możliwe?! Ty nie żyłeś, byłeś sztywny jak głaz! A ty znów stajesz! Czym jesteś?! Czy tam gdzie byłeś- widziałeś moje pisklęta, moją Nadeith? Czy widziałeś Dynamikę?! Jesteś pół-bogiem? Czemu nie umarłeś? Nie rozumiem!
Zwiastun znów zaczynał wariować. Chwilę później słychać było jego szloch. Zacisnął ślepia i w ogóle nie widział faktu, że Chłodny patrzy na niego. I tak widziałby w jego ślepiach jedynie oskarżenie.
–To niesprawiedliwe! Czemu tu nie ma Aterala!?
Chwilę później wszystko umilkło. Zwiastun przestał szlochać i mówić. Otworzył ślepia, a zbielałe źrenice spojrzały wprost na przywódcę Życia. Czy zamierzał się przeciwstawić? Nawet przez chwilę nie przeszło to przez jego myśl. Rozkaz to rozkaz, a wojownik był w takiej rozsypce, że pewnie posłuchałby jakiegoś pisklęcia, któremu miałby oddać cały dobytek.
Zwiastun powoli, ostrożnie podszedł do znów żywego smoka i wsunął mu łeb pod łapy, jakby znów chciał rzucić go sobie na grzbiet(uniósł go na tyle, aby umożliwić dźwignięcie się przednimi łapami do pozycji siedzącej). Nie zrobił jednak tego i po prostu z tak uniesionym do góry przywódcą czekał na jego kolejne zdecydowane polecenie...












