Znaleziono 177 wyników

autor: Nocna Łuska
10 mar 2016, 13:45
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5657
Odsłony: 218390

Proszę o zaktualizowanie mojej Karty Postaci i statystyk w profilu, bo mam Leczenie na poziomie III :)

https://smoki-wolnych-stad.pl/viewt ... 417#128417
autor: Nocna Łuska
10 mar 2016, 13:33
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Skalna Polanka
Odpowiedzi: 447
Odsłony: 65084

// Uwielbiam twoje opisy Wrzosie :D

Wzięła sobie do serca uwagi młodej samiczki. Faktycznie trochę za mocno się na tym wszystkim skupiała i przez to zapominała, że jej płuca pobierają znacznie więcej powietrza niż potrzebowała. Efektem było nierównomierne, głośne sapanie i przetlenienie.
– Dobrze? Ja bym powiedziała, że miernie, ale to Ty jesteś nauczycielką – spojrzała na nią niby poważnie, ale jednak nie umiała długo powstrzymać tej powagi. Na jej pyszczek wpełzł sarkastyczny uśmieszek.
Obserwowała jak samiczka wchodzi o skałę. Trochę z niepokojem, bo przecież było ślisko. Co by było, gdyby spadła i coś sobie złamała? Ku jej uldze do tego nie doszło.
Wsłuchiwała się w polecenie swojej małej nauczycielki. Kiedy skończyła przekrzywiła głowę w prawo rzucając jej niepewne spojrzenie.
– A więc mam po prostu okrążyć ten głaz? No dobrze.
Nie czekając na odpowiedź Wrzosu wzięła rozbieg. Na początku biegła powoli, żeby złapać odpowiedni rytm i stopniowo przyspieszyć. Kontrolowała oddech, który poprzednio był zbyt chaotyczny. Teraz było znacznie lepiej. Kłęby pary wypuszczane z jej nosa w równych odstępach i długościach. Wrzos na pewno to widziała.
Onyksowa samica była już przy kamieniu i musiała lekko zwolnić, co zresztą zrobiła instynktownie, bo tak jak przy lataniu, rozumiała co to jest siła odśrodkowa. Jej ogon nie dotykał ziemi/ Był wyprostowany na całej długości. Szyję pochyliła nieco do przodu, a potem wygięła w prawo jakby chciała nią objąć skałę. Cały tułów pochyliła w prawo i zgięła w tamtą stronę. Pazurami lewej łapy wgryzła się mocniej w śnieg, jakby chciała je oprzeć mocniej na podłożu i nie pozwolić sobie na wypadnięcie z toru. Odpychała się od zmarzniętej ziemi w stronę zewnętrzną patrząc z jej perspektywy i starała się nie poślizgnąć. Ogonem balansowała odchylenie tyłu, żeby odpowiednio ukierunkować tor biegu.
Bielutki śnieg pryskał spod silnych łap czarnej samicy, kiedy pokonywała ciasny łuk wokół kamienia. Szło jej to całkiem sprawnie, chociaż można było się czegoś przyczepić.
Po okrążeniu kamienia dobiegła z powrotem do miejsca z którego rozpoczęła ćwiczenie. Zwolniła tuż przed nim przechodząc do truchtu, a potem do spacerku. Zdecydowanie bieganie nie było dla niej. Z tymi masywnymi skrzydłami ciężko się jej biegło. Musiała je co chwilę poprawiać i podnosić.
Tak jak teraz. Zatrzymała się i zrobiła ciasny zwrot, aby stanąć przodem do Wrzosu. Rozłożyła ramiona skrzydeł i zamachnęła się nimi poprawiając błonę, a potem znowu poskładała je po bokach.
autor: Nocna Łuska
05 mar 2016, 20:52
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Szmaragdowe ustronie
Odpowiedzi: 958
Odsłony: 131578

– Można do tego podejść jak do zadania.
Nie potrafiła tego lepiej ująć. Przez całe życie wykonywała zadania. Jedne bardziej przyjemne, drugie mniej. Nie oznacza, to, że walczyła z kimkolwiek. Nawet nie wiedziała nic o drapieżnikach, bo który ośmieliłby się zaatakować innego drapieżnika? Jeżeli pilnowała swoich spraw.
Odwróciła łeb w stronę czegoś, czego najmniej się tutaj spodziewała. Onyksowa samica przyglądała się najpierw dziwnej, zielonkawej mgle, która wyszła spomiędzy drzew i pełzła w ich kierunku jak mątwa po dnie morza.
– Musimy stąd uciekać.
Rzekła do Wrzosu i odwróciła się do niej. Nie było czasu do stracenia. Nie umiała biec jak pisklę, ale mogła wznieść się w powietrze. Ale nie zostawi pisklaka.
– Biegnij. Szybko! – pierwszy raz podniosła ton. Popchnęła Wrzos nosem w tył popędzając ją.
autor: Nocna Łuska
03 mar 2016, 20:29
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Skalna Polanka
Odpowiedzi: 447
Odsłony: 65084

Wysłuchiwała instrukcji swojej młodej nauczycielki z coraz większym zagubieniem na pysku. Na całe szczęście Wrzos zaprezentowała jej w praktyce jak wygląda realizacja zadania. Inaczej pewnie od razy by się zaplątała we własnych krokach.
– Od razu mi mów, jak coś źle robię – poleciła jej bardzo poważnym tonem. Nadeithscallieth chciała się uczyć i dążyć do doskonałości – chociaż tej nigdy nikt nie osiągnął.
Więc odbiła się łapami od ziemi wyrzucając za siebie strzępki śniegu i lodu. Na początku dreptała powoli. Starała się złapać rytm i stopniowo przyspieszać. Jej łapy odpychały ją parami, tylko, że w układzie: przednie razem z odstępami czasowymi w zetknięciu z ziemią. Kiedy lewa opadała na ziemię, prawa właśnie kończyła swój cykl i zaczęła się unosić, żeby zostać przeniesioną do przodu i znowu opaść na ziemię i powtórzyć cykl z lewą. Tylne łapy pracowały identycznie, tylko że naprzemiennie z przednimi. Jej biodra podnosiły się i opadały, zaś ogon miała uniesiony nad ziemię i wyprostowany na całej długości.
Onyksowa samica nie zapominała o szyi, którą miała wyprostowaną i pochyloną nieco do przodu. Im bardziej przyspieszała, tym mocniej pochylała głowę, aż wreszcie zrównała ją z barkami.
Nie był to jakiś szybki bieg, bardziej to przypominało skoki. Ale chyba właśnie o to chodziło Wrzosowi? Zaczęła zwalniać, aż wreszcie stanęła w miejscu i obróciła głowę w jej stronę.
– Dobrze mi poszło? – zapytała posyłając jej delikatny uśmiech.
autor: Nocna Łuska
22 lut 2016, 23:04
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Skalna Polanka
Odpowiedzi: 447
Odsłony: 65084

Całe szczęście, że Wrzos podbiegła do biednej Nadeithscallieth, która niezgrabnie potykała się o własne łapy. Aż dziwne, że do tej pory jakoś sobie radziła bez biegania. W sumie po co jej ta umiejętność, gdy jej domem były nieskończone pasma górskie?
Przystanęła obok samiczki przechylając łeb w prawo. Lustrowała ją wzrokiem przypatrując się jej ruchom.
Powtarzała je. Ustawiła łapy w pewnej odległości od siebie pozwalając się im nieco ugiąć. Straciła na wysokości, ale zyskała na sprężystości. Dla równowagi podniosła ogon, który wyprostowała w całej długości. Łeb obniżyła do wysokości łopatek wyciągając giętką szyję. Bez problemu utrzymywała w tej pozie równowagę. Niestety nie mogła wyprostować grzbietu jak jej młoda towarzyszka, bowiem była trochę inaczej zbudowana od niej. Jej grzbiet był wiecznie zgięty, ale nie jakoś pokracznie, albo nienaturalnie. Linia kręgosłupa była subtelnie wykrzywiona i podkreślała jej szczupłą sylwetkę.
Skrzydła. Masywne, długie ramiona. Nie mogła o nich zapomnieć, nawet gdyby chciała. Były lekkie, ale gdyby nie utrzymywała ich nad ziemią, mogłaby się o nie potknąć i owinąć nimi dwukrotnie!
Przysunęła je bliżej ciała, ale pozwoliła im zachować rozluźnienie. Krótko mówiąc – nie ściskała się nimi.
– Czyli tak? Jak do skoku, czyli tak jak teraz?
Zapytała zwracając ku niej swoje spojrzenie złotej pary oczu.
autor: Nocna Łuska
22 lut 2016, 21:33
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Gorąca zatoczka
Odpowiedzi: 1013
Odsłony: 132773

Było na terenach pewne miejsce całkowicie odmienne od innych. Wisząca nisko nad ziemią para wodna skraplała się na czarnych łuskach idącej powoli przez las samicy. Szron jaki osadzał się na jej ciele nadawał jej unikatowego wyglądu, bowiem wyglądała, jakby pokrywała ją jakaś niebiańska powłoka.
Jak zwykle wybrała się w tą podróż późnym wieczorem. Zanim położy pisklęta spać, należało im się trochę jeszcze swobody. Im bardziej się wyszaleją, tym chętniej i szybciej zasną.
Na jej grzbiecie dwa pisklęcia, May i Mirandearth były nakryte skrzydłami, ale mogły bez przeszkód obserwować całą drogę zmieniające się otoczenie. Gdy znaleźli się nad zatoczką z ciepłą wodą, Nadeithscallieth zatrzymała się rozglądając się po okolicy. Dostrzegła nieopodal inne smoki, ale były dość daleko, więc się nimi nie przejęła.
Piękna, topniejąca powłoka wyparowywała stopniowo mieszając się z parą wodną. Podeszła do brzegu, gdzie na plażę wtaczały się małe fale ciepłej wody. W całej okolicy nie było śniegu, a temperatura tu była znacznie wyższa – wręcz można by było powiedzieć, że letnia.
Smoczyca położyła się na piasku i opuściła skrzydła kładąc je po dokach smukłego ciała. Odwróciła głowę, aby spojrzeć swoimi błyszczącymi oczyma na swoje pisklęta.
– Tu się możecie chwilę pobawić – powiedziała ciepło się do nich uśmiechając. Przysunęła do nich nos delikatnie popychając Mirandearth i May, żeby pomóc im podjąć decyzję o zejściu. Wiedziała, że jej grzbiet z grzywą był wystarczająco ciekawą areną do harców, ale chciała im pokazać, że istniał też świat poza nim. Ciekawszy i większy.
autor: Nocna Łuska
22 lut 2016, 20:52
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Skalna Polanka
Odpowiedzi: 447
Odsłony: 65084

Nadeithscallieth z chęcią odprowadziłaby Wrzos do jej stada. Właściwie czuła poniekąd taki obowiązek.
Podniosła łapę, żeby zrobić pierwszy krok i zatrzymała się w miejscu obserwując jak małe białe ciałko samiczki oddala się od niej w bardzo, bardzo szybkim tempie. Rozchyliła szczęki robiąc zaskoczoną minę.
Wrzos dosłownie pruła do przodu jak zając.
Onyksowa samica nie wiedziała co miała zrobić. Mogła iść, ale wtedy szybko by ją straciła z oczu. Mogła polecieć, ale lot był za szybki i musiałaby co chwilę lądować i czekać na pisklę. Mogła też kołować nad jej głową, ale warunki były niesprzyjające lotom.
Cóż więc mogła zrobić. Kiedy przez kilka sekund myślała jak wybrnąć z kłopotu, zauważyła, że Wrzos się zatrzymała i odwróciła łepek w jej stronę.
Onyksowa samica zniżyła głowę i ruszyła w jej stronę. Spróbowała robić to co Wrzos. Starała się szybciej ruszać łapami, ale coś jej to nie wychodziło. Nie mogła złapać rytmu! Łapy obijały się o siebie.
– Ja nie umiem. Nie dotrzymam ci tempa – powiedziała do niej na tyle głośno, żeby usłyszała i przypadkiem jej znowu nie odbiegła.
autor: Nocna Łuska
20 lut 2016, 21:32
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Podziemna Jaskinia
Odpowiedzi: 483
Odsłony: 54544

Zapamiętała wszystko co powiedział Assuremith. Była ciekawa historii wszystkich stad i zapewne o to jeszcze zapyta samca, albo kogoś innego. Może Oprawcę Gwiazd? Kto wie. Może jeszcze znajdzie w sobie chęć do kontaktu z tamtym smokiem, bowiem czuła, że powinna się z nim spotkać. Na razie starała się to przeczucie ignorować i dać sobie czas na ochłonięcie.
Gdy Assuremith zapytał o elfy pysk samicy wykrzywił się w zamyśleniu.
– Mogłabym Ci o nich opowiadać dniami i nocami, a i tak pewnie o czymś bym zapomniała. W moim domu, w Królestwie Kira, przewagę mają przede wszystkim elfy tak zwane szare. Nie wiem skąd te nazwy. Oni siebie tak nazywają. Są też elfy wysokie oraz elfy mroczne. Nigdy nie widziałam elfa mrocznego i z odpowiadań, które zasłyszałam, dobrze. To ponoć bardzo agresywna rasa. Mieszkają tylko pod ziemią, albo w jaskiniach. Unikają światła słonecznego, ale podobno można ich spotkać czasem w nocy, kiedy wychodzą, aby kogoś zabić lub zapolować. Elfy mają swoje profesje. Mroczne elfy zasłynęły głównie z powodu profecji skrytobójcy. Zastawiają pułapki, albo zakradają się do ofiary i zabijają ją bardzo, bardzo cicho.
Mówiąc to ściszyła ton głosu, jakby chciała bardziej nadać klimatu tej opowieści.
– Elfy szare i wysokie jednoznacznie podkreślają, że mroczne elfy nie szanują smoków, a ich zabijanie nie traktują inaczej jak dobrą rozrywkę i wyzwanie. Całe szczęście, że nie wychodzą na powierzchnię. Całe szczęście.
W moich stronach dominują elfy górskie, inaczej nazywanymi szarymi ze względu na odcień ich skóry. Zdecydowana ich większość ma czarne, włosy opadające im na plecy poniżej łopatek. To bardzo... uduchowiona ze wszystkich ras. Wierzą w bogów, ale innych niż te, o których mówiłeś. Medytują długimi godzinami. Są dobrzy, ale zdecydowanie różnią się od elfów wysokich i nie tylko wyglądem, ale też sposobem życia. Kochają wędrówki, dlatego smoki, które znam często sobie wybierają ich na jeźdźców. Bo kto by się nie cieszył z towarzystwa podczas nużących patroli, albo dalekich wypraw?
Elfy wysokie są bardziej zamknięte w sobie. To znaczy, ja nie odczułam tego na własnej skórze, ale widziałam jak się odnoszą do ludzi i innych ras. Są zdecydowanie zdystansowane i nie lubią dzielić się z nimi swoją wiedzą. Dotyczy to nawet znachorów. Uleczą, ale nie powiedzą jak to zrobili. To jest jednak najbardziej zabawowa rasa jaką znam. Uwielbiają śpiewać. A głosy mają naprawdę piękne. Jeśli chodzi o ich upodobania, to lasy. Czasami mówi się na nich Leśne elfy. Kochają naturę, sztukę i piękno w ogólnym rozumieniu. Nie stronią od klejnotów. Ich główna broń to długie łuki, czyli takie giętkie gałęzie bez liści, połączone końcami linką. Naciągają na nie strzały i naprężają linkę – cięciwę. W ten sposób potrafią wbić taką strzałę w ciało ofiary i nawet ją zabić. Elfy mroczne używają głównie zatrzywionych, lekkich mieczy i sztyletów. Ogólnie mają ich przy sobie bardzo dużo. Czasami trzymają je ukryte w swoim ubiorze. Elfy szare używają długich mieczy, które muszą trzymać oburącz. Można je także spotkać z toporami. Dla ich gatunku to naprawdę ciężka oręż, więc nie ma co się dziwić, że nazywają ich wolniejszymi i najtwardszymi ze wszystkich ras.

Popatrzyła na Zwiastuna Światła ciekawa, czy ma jakieś pytania.
– Widziałeś tu kiedyś jakiegokolwiek elfa?
Byłą strasznie ciekawa, czy Wolne Stada mają jakąś wioskę elfów. Chciała przede wszystkim prosić ich o jedną małą przysługę, ale najpierw musiała coś zjeść. Znowu. I tym razem miała zamiar zdobyć jedzenie po swojemu.
autor: Nocna Łuska
20 lut 2016, 19:06
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Trakt do Prastarego Drzewa
Odpowiedzi: 621
Odsłony: 83923

– Przypomni sobie wszystko. Jestem pewna – odpowiedziała Wiecznemu Ukojeniu na chwilę tylko spoglądając w jego stronę. Całe szczęście, że smok nie robił więcej niezrozumiałych dla niej głupstw.
Źle się z tym czuła. Zgubienie pisklęcia to chyba najgorsze co może się przydarzyć smoczej mamie. Bardzo się martwiła o córkę. To, że biały uzdrowiciel znalazł ją i pomógł jej wiele dla niej znaczyło. To budowało w niej poczucie, że nie jest w tym niebezpiecznym świecie sama. Jej potomstwo też.
Podeszła do torby i nosem dotknęła pachnącej ziołami skóry i podniosła łeb odrzucając wieko torby. Odsłoniła w ten sposób swoją córeczkę. Niezgrabna, drobna istota. Jej guz na głowie ściskał jej gardło. Było jej przykro i okropnie mocno żal córki. Patrzyła błyszczącymi oczyma na nią powolutku zniżając głowę, żeby jej nie przestraszyć. Jak dotąd nie reagowała strachliwie na jej widok. Może jej własny zapach pomoże May przypomnieć sobie o swojej przeszłości?
Miała wielką nadzieję, że Wieczne Ukojenie mylił się, co do amnezji.
– May, córeczko. Pamiętasz mnie? Albo kogoś ze swoich braci?
Mówiła spokojnie. Jej głos jak zwykle ocierał się o melodyjną nutę.
autor: Nocna Łuska
18 lut 2016, 22:52
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Szmaragdowe ustronie
Odpowiedzi: 958
Odsłony: 131578

– Tamten elf, który chciał mnie omotać zapachem już się do mnie nie zbliżył. Ja po wszystkim nie trzymam do niego urazy. Po prostu raz wystarczy. Myślę, że tłumaczenie smoczej natury nie jest potrzebne smokom, tylko ludziom i elfom.
Jej ostatnie słowa zabrzmiały enigmatycznie, ale to prawda, że Nadeithscallieth nie dałaby mu drugiej szansy.
– Po to chyba macie tą arenę, aby zdystansować się do ranienia nawet bardzo bliskich twojemu sercu.
Odparła mówiąc cicho. Smoczyca patrzyła na Wrzos ani na chwilę nie spuszczając jej z oczu.
autor: Nocna Łuska
18 lut 2016, 22:15
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Szmaragdowe ustronie
Odpowiedzi: 958
Odsłony: 131578

Tłumaczenie Wrzos o konsekwencjach przynależności do stada trochę ją zmartwiło. Ostatnie, czego chciała to mieć tu wrogów. Nawet tych tylko politycznych. To leżało wbrew naturze Nadeitscallieth, która była zbyt łagodna, żeby mogła bezwzględnie stanąć po czyjejś stronie.
– Czy ktoś was zmusza do traktowania innych stad z wrogością? – zapytała przekrzywiając głowę.
Jej ogon mimo wszystko przysunął się dalej do przodu i zakręcił przed łapkami Wrzosu. Potem ją okrążył, niczym czarny wąż z kitą zamiast głowy. Owiniętą ogonem samiczkę, przysunęła bliżej do swej piersi, którą pokrywała miękka, ale gruba skóra. Było przy niej znacznie cieplej.
Nadeithscallieth pochyliła łeb do Wrzosu zginając masywną szyję aż do kresu jej wytrzymałości. Głowa z pięknymi, grubymi rogami, zawisła nad łebkiem pisklęcia.
– Stada, moja droga Wrzos, wszędzie są podobne. Widzisz, u mnie, w moich rodzinnych stronach, smoki są bardzo szanowane, ale ktoś musi nad nimi panować. Za ciężkie przewinienia karze się chłostą. Ja złamałam polecenie opiekuna i pogryzłam jeźdźca, który chciał mnie dosiąść. Za to groziło mi dwanaście batów. Wyrok odroczono, ale zesłano mnie do prac w wysokich partiach gór, gdzie miałam pomagać w odnajdywaniu złóż wartościowych kamieni. To okropnie nudna praca i po kilku księżycach wybrałabym jednak tą chłostę. Potem dowiedziałam się, że elf, którego wtedy zraniłam, wstawił się za mną i ściągnął winę za tamto wydarzenie na siebie. Zrozumiałam wtedy, że nie należy osądzać nikogo po jednym występku. Jeśli więc zajdzie potrzeba, żebyś musiała walczyć, walcz o swoich. Wydaje mi się, że twoi przeciwnicy to zrozumieją.
Mówiła cicho do Wrzosu patrząc jej prosto w oczy. Trudno jej było stwierdzić, czy Wrzos ma w sobie potencjał wojownika, ale jeśli zawaha się walczyć dla swojego stada, konsekwencje mogą być dla niej tragiczne. Nadrithscallieth chciałaby mieć Wrzos za dobrą przyjaciółkę, ale szkopuł w tym, że bała się przywiązywać do tutejszych smoków. Te wojny, walki, przepychanki słowne utrudniały jej realizację planu.
autor: Nocna Łuska
17 lut 2016, 12:50
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Trakt do Prastarego Drzewa
Odpowiedzi: 621
Odsłony: 83923

Nadeithscallieth patrzyła na Wieczne Ukojenie nie dowierzając temu co widzi. Stała jak ociosany posąg, nieruchomo.
Miała naprawdę niewiele doświadczenia z dzikimi smokami, ale musiałaby być ślepą, żeby nie zauważyć dużych różnic w zachowaniu samca.
W przeciwieństwie do niego, Nadeithscallieth nie ukrywała emocji. Nie była aktorką. Zaskoczenie wymalowało się na jej pysku, gdy samiec nic sobie nie robił z tego, że wiele razy mu tłumaczyła, że tutejsza pora jest dla niej wymarzoną. Najgorsze było jednak to, że Shiro zabrał jej córkę.
To bardzo niebezpieczny moment. Może, gdyby May była starsza, Nadeithscallieth nie miałaby nic przeciwko, ale to było jej pisklę, a samica nie miała dość odwagi, żeby je wyrwać samcowi i zabrać je do domu.
Zachowanie Wiecznego Ukojenia było niebezpiecznie. Było obojętne. Nie dała się nabrać na sztuczną troskę. Chyba zapomniał z jaką samicą ma do czynienia. Szła za samcem ze wzrokiem wlepionym w torbę w której uzdrowiciel schował jej pisklę. Nie chciała iść za nim, ale za swoim dzieckiem poszłaby wszędzie i nie ważne z kim.
– Shiro, o co chodzi z tą głową? – zapytała stając przy ognisku. Jej miękkie łuski nie odbijały blasku ogniska, a jedynie zmieniły swą barwę na ciemno-rudą. Za to granatowy pas z białymi kropkami odznaczał się nader wyraźnie nadając samicy urody.
Nadeithscallieth bez dalszych słów ruszyła w stronę torby, aby wyciągnąć z niej May.
autor: Nocna Łuska
16 lut 2016, 23:34
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Skalna Polanka
Odpowiedzi: 447
Odsłony: 65084

– Czasem same umiejętności nie wystarczą, a wtedy potrzebne jest też szczęście, czysty przypadek.
Wytłumaczyła Wrzosowi, co miała na myśli. Wierzyła, że warto ją uświadomić, o co chodziło z tym całym losem, ale to od pisklaka zależało czy, uwierzy w jej słowa.
Popatrzyła na płaską skałę przekrzywiając łeb. Bez cienia niechęci podeszła do niej na odległość skoku. Ugięła łapy zniżając się do ziemi. Ogon miała wyprostowany, ale rozluźniony, lekko uniesiony nad ziemią, aby nie zawadzał jej, gdy będzie podrywała się do skoku. Następnie odbiła się najpierw przednimi łapami, a potem tylnymi. Musiała przyłożyć do wyskoku znacznie więcej siły niż poprzednim razem, gdyż ostatnia, trzecia skała była wyżej niż pierwsza, ale na tym samym poziomie, co druga.
Najważniejszym jednak ułatwieniem było to, że z wierzchu była płaska.
Jej ciało ułożyło się w prawidłowy łuk, a gdy była w powietrzu łapy miała ułożone pod sobą do tyłu – tak jak podczas lotu. W tym krótkim czasie podczas skoku wykonywała minimalne ruchy ogonem. Gdy znalazła się nad półką skalną wyciągnęła przed siebie przednie łapy nadgarstkami skierowanymi w górę, aby zaraz po dotknięciu śniegu opuścić palce i wbić pazury w lód.
Wyhamowała. Odwróciła się w dobrym kierunku przestępując z łapy na łapę, a potem pochyliła przód ciała. Nie przemieszczając łap, odchyliła się najpierw do tyłu. Wyskok był skierowany do przodu, nie w górę. Odepchnęła się kolejno przednią, a potem tylną parą kończyn wyrzucając za siebie śnieg. Ogon przed i po wyskoku miała wyprostowany i uniesiony nad ziemię. Skrzydła cały czas opierała na bokach mając usztywnione ramiona, a głową na wyciągniętej w przód, lekko w dół zgiętej szyi, pilnowała odległości do ziemi. Tuż nad nią wyciągnęła szybko przed ziemie przednie łapy i tak jak ją uczyła Wrzos, ułożyła nadgarstki w taki sposób, jakby chciała zagarnąć ziemię pazurami. Wbiła je głęboko w śnieg wyhamowując w miejscu. Jej mięśnie napięły się, kiedy zginała łapy, ażeby wytrącić prędkość. Złapała równowagę odchylając ogon lekko w lewo.
– Muszę przyznać, że miałaś rację z tymi łapami. W sumie mogę powiedzieć, że znam ten ruch bardzo dobrze, ale wiesz jak jest, kiedy uczymy się czegoś nowego i za bardzo się na tym skupiamy, żeby wpaść na pomysł przemycenia pewnych elementów z innych ćwiczeń.
Wyprostowała zgięty grzbiet i podeszła powolnym krokiem do Wrzos. Mała samiczka nie wyglądała już na tak wyziębioną jak przed rozpoczęciem nauki. Nadeithscallieth miała u niej dług wdzięczności.
– Może zaprowadzić cię do twojego obozu?
autor: Nocna Łuska
15 lut 2016, 23:30
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Skalna Polanka
Odpowiedzi: 447
Odsłony: 65084

– Nie chwal, bo zapeszysz.
Rzekła do niej całkiem poważnie. Nie lubiła pochlebstw, bo one rozleniwiały. Wolała odwrócić pochwałę w przeciwną stronę.
– To ty umiesz uczyć zeskakiwać.
Uśmiechnęła się do niej już trochę rozluźniona. Popatrzyła na skałki, które wskazała jej Wrzos ruchem łba. Odebrała zadanie jako trening w celu utrwalenia schematu skoku. Całe przedsięwzięcie wzięła na serio i podeszła do pierwszej, niższej skały.
I tym razem ugięła łapy prawie przylegając miękką skórą brzucha i piersi do śniegu. Mięśnie pracujące pod skórą napięły się tylko w partiach odpowiedzialnych za utrzymanie pozycji gotowości. Ciężkie skrzydła oparła na grzbiecie, żeby nie przeszkadzały jej nawet gdyby je przypadkiem rozluźniła.
Odbiła się łapami od śniegu. Najpierw przednimi, a moment za nimi, tylnymi, nadając skokowi siłę i odpowiedni pęd. Nie była daleko od głazu, ale w miarę blisko, żeby bez problemu doskoczyć do jego wierzchołka. Ogon podążył za samicą rozluźniony, ale wyprostowany. Najpierw oparła na kamieni przednie łapy, a potem tylne. Obie pary kończyn odpowiednio ugięła w stawach, żeby wyhamować przed krańcem skały. Pochyliła głowę i znowu ugięła łapy. Zmierzyła wzrokiem odległość oceniając siłę z jaką musi się wybić, by wskoczyć na wyższy głaz. Pazury samicy zgrzytały nieprzyjemnie, gdy skruszywszy lód dosięgły twardej powierzchni kamienia. Poruszała nieznacznie biodrami przygotowując się do drugiego skoku. Łopatki unosiły się i opadały naprzemiennie, kiedy przestępowała z łapy na łapę.
Nadszedł wreszcie moment na kolejny skok. Ogon miała uniesiony nad ziemię, a giętkie ciało wygięło się w łuk, gdy pokonywała odległość między dwiema skałami. Jej głowa i ogon stanowiły przedłużenie jej ciała. W tym krótkim czasie przelotu zdążyła wyciągnąć przednie łapy przed siebie na spotkanie z drugim głazem. Rozdmuchała śnieg nagromadzony na jego powierzchni podczas lądowania. Rozejrzała się w koło i spojrzała na Wrzos sprawdzając, czy młoda samiczka ma jakieś obiekcje.
Skoro więc nic nie usłyszała, znowu zbliżyła ciało do ziemi. Bez nadmiaru siły wybiła się do przodu z racji tego, że kamień był na takiej samej wysokości, co ten na którym stała.
Skok był krótki i wydawał się nawet sprawniejszy niż ostatni. Samica kontrolowała wszystkie kończyny i napięcie mięśni. Nie spuszczała z oczu celu, wszystkie czynności wykonując bez patrzenia pod łapy. Co więcej, gdy jej łapy zetknęły się ze skałą, onyksowa samica nie hamowała, tylko od razu odepchnęła się od płaskiego brzegu skały opuszczając ją. To jak to robiła, było godne pochwały. Jak czarna pantera, duża samica płynnie zeskoczyła ze skały z dużą prędkością i małym kątem, wykonując dokładnie instrukcje od Wrzos.
Pisklę widziało, jak czarna samica wyciąga przednie łapy przed siebie i ryje nimi w śniegu. Niestety tylne nie zdążyły dotknąć śniegu tak ja zaplanowała, bo coś poszło nie tak po jej myśli i opuszki przednich łap natrafiły na lód. Nie mogąc złapać przyczepności odjechały jej przednie kończyny przed ciało i piękna samica grzmotnęła piersią w śnieg. Nie mając podparcia z przodu reszta ciała, czyli brzuch, podbrzusze, ogon, a nawet tylne łapy przylgnęły do śnieżnego puchu i sunąc tak całym ciałem samica zaryła w zaspę. Szczęście, że chociaż uniosła głowę zamiast testując nosem grubość i zawartość śnieżnej ściany.
Zastanawiała się jak zareaguje Wrzos. Wydostając się z zaspy zerkała na pisklaka kątem oka. A jednak nie mogła powstrzymać się od szerszego uśmiechu.
– Nie pierwszy i nie ostatni raz zaryłam w śnieg. Taki już mój los. Poza tym upadkiem, jak mi poszło?
autor: Nocna Łuska
15 lut 2016, 22:55
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Trakt do Prastarego Drzewa
Odpowiedzi: 621
Odsłony: 83923

Bystry wzrok Nadeithscallieth dostrzegł ruch za krawędzią skrzydła Wiecznego Ukojenia. Wystarczyło kilka centymetrów, żeby od razu rozpoznała May po kształcie noska. Potem już widziała całą jej główkę.
Kamień spadł jej z serca. Nadeithscacllieth otworzyła pysk, ale nie wiedziała, co powiedzieć. Była tak szczęśliwa i jednocześnie zmartwiona. Jej pisklę się znalazło. A raczej zostało znalezione.
Podniosła głowę obdarzając Wieczne Ukojenie bardzo wdzięcznym uśmiechem.
– Dziękuję, że się nią zaopiekowałeś, Shiro. Ma trzech braci. Adramusa, Lennifiela i Mirandearth'a.
Zaniepokoiła ją sprawa guza, ale jeszcze bardziej zdziwiła ją wypowiedź o zapachu i jakiś "żelkach".
– To moja córka, Shiro.
Oznajmiła samcowi bez cienia wahania.

Wyszukiwanie zaawansowane