Znaleziono 113 wyników

autor: Pieśń Słowika
21 kwie 2016, 13:16
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Podziemna Jaskinia
Odpowiedzi: 483
Odsłony: 54940

Czy ona go prowokowała? Czy to było rozsądne, drażnić Słowika? Popatrzył na nią lekko odsłaniając kły. Na początku, bo jej słowa kpiły z niego. Otwarcie nie nazwała go co prawda tchórzem i tylko to go powstrzymało przed rzuceniem się jej do gardła. Jego ogon przeciął ze świstem powietrze, gdy zielonkawe oczy mierzyły samicę z wyraźną wrogością.
Dopiero, gdy zmieniła ton i temat "schodząc" z jego persony jakby nieco złagodniał.
– Jeśli chcesz, możemy się spotkać na arenie, wtedy będziesz miała okazję sprawdzić moją odwagę i przekonać się na własnej łusce jak mocno się mylisz.
Rzuciłem w jej stronę niedbale machnąwszy łapą. Co ja się jej będę tłumaczył, skoro od razu założyła, że się chowałem. Typowe ocenianie przeciwnika z góry bywało niebezpiecznym zachowaniem. Nierozsądnym.
autor: Pieśń Słowika
19 kwie 2016, 22:24
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Podziemna Jaskinia
Odpowiedzi: 483
Odsłony: 54940

Po spotkaniu z Kruczopiórym i najedzeniu się do syta miał kilka dni za zregenerowanie sił i wybrał się na lot po wspólnych terenach. Nocny lot. Ostatnio weszło mu to w nawyk, bo za barierą najbezpieczniej było – o ironio – właśnie po zachodzie słońca.
Słowik nie miał jakiś ogromnych skrzydeł. Były raczej proporcjonalne rozmiarowo do reszty ciała. A i tak udało mu się nauczyć latać oszczędzając siły. Naturalnie głównie szybując.
Lecąc nad terenami najeżonymi od skał, dostrzegł w księżycowej poświacie ciemną sylwetkę jakiegoś smoka. Chyba go nie zauważyła. Rozpoznał z daleka tą smoczycę. Od razu wszystkie wspomnienia odżyły. Miał ochotę spaść na nią z nieba i zostawić jej wyrwę w grzbiecie, ale ten pomysł na szczęście szybko odrzucił.
Przechylił się na prawe skrzydło i zaczął kołować nad głową Przedwiecznej Siły. Jak jakiś nocny sęp. Oczywiście mogła go zobaczyć i taki miał zamiar Słowik. Chciał, żeby go dostrzegła i nie brała jego opadania jako ataku.
Wylądował przed nią. Pchnął w jej stronę powietrze mocnym wymachem skrzydeł. Czyżby popsuł jej randkę z księżycem? Nie składał skrzydeł i zmierzył wzrokiem smoczycę.
– Pierwszy raz cię widzę na wspólnych terenach. Czyżby mgła ogarnęła i tereny Cienistych? – zapytał przekrzywiając głowę. Może przy okazji dowie się czegoś nowego.
autor: Pieśń Słowika
19 kwie 2016, 22:04
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Las
Odpowiedzi: 598
Odsłony: 89844

Popatrzył na Kruczopiórego zastanawiając się, czy mówił poważnie. On to na pewno nie znał Słowika jak myślał, że Słowik nie rzuciłby się do walki z połową Cienia, żeby uratować życie jednego pisklaka. Notabene nie z jego stada. Ale to dla niego żadna różnica. Pisklak, to pisklak. Wszystkie są równe. I wszystkie powinno się odbierać Cienistym żeby to stado wymarło. Jedyną smoczycę jaką stamtąd lubił to oczywiście Czerwień Kaliny. I to na jej łapach nie raz położył swoje życie i zdrowie. I nigdy go nie zawiodła. Tylko jej ufał z całego Cienia.
– Kaszmirowy Dotyk mnie powstrzymał – powiedział biorąc to za wystarczające wytłumaczenie.
Ale mięso się pojawiło. Słowik momentalnie odżył. Podniósł się z trawy i zaczął zachłannie pożerać posiłek nie bacząc na Kruczopiórego. Nie zwracał uwagi na niego, ani na jego wścibskie pytanie. Właściwie był zdziwiony, że się nim interesował. Gdy skończył jeść oblizał pysk, a czego nie zmył językiem starł z łuski ocierając pyskiem o trawę. Jego brzuch powiększył się znacząco. Minie kilka dni i pewnie nabierze masy.
– Dziękuję – powiedział grzecznie i uśmiechnął się do niego. – Mgła odcięła mi drogę do stada i musiałem uciekać przed nią za barierę.
autor: Pieśń Słowika
18 kwie 2016, 9:42
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Las
Odpowiedzi: 598
Odsłony: 89844

Przyglądał się z rozbawieniem jak Kruczopióry sam rozwiązuje skomplikowaną zagadkę z przeszłości. Trochę mu się przykro zrobiło w momencie, kiedy skojarzył go TYLKO po akcji z pisklęciem Cienia. Swoja drogą zaczął się zastanawiać, co się stało z Truskawką. Biedne pisklę.
Nie przerywał mu nawet, kiedy był bardzo daleko od właściwego tropu. Był cierpliwy i cierpliwie czekał aż czarny smok trafi w przysłowiową dziesiątkę.
Przesunął długim ogonem po trawie. Na jego końcu znajdowała się płetwa. Oczywiście nie do pływania, bo Słowik nie umiał jeszcze pływać. Bardziej pomagała mu w locie jako dodatkowy ster.
Gdy jego towarzysz wreszcie rozwikłał zagadkę, posłał mu delikatny uśmiech i rzekł:
– Tak, to ja. Byłeś wtedy znacznie mniejszy – powiedział z uznaniem podkreślając jego bardzo ładną, przykładną sylwetkę. Wyrósł i nie dało się ukryć, że całkiem nieźle się mu powodziło. W przeciwieństwie do niego. Słowik wyglądał naprawdę jakby miał przed sobą jeszcze może dwa, albo trzy dni życia.
– Masz może trochę mięsa do podziału? – zapytał. Nie lubił prosić o jedzenie, no ale... musiał coś zjeść i to prędko.
autor: Pieśń Słowika
17 kwie 2016, 22:20
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Las
Odpowiedzi: 598
Odsłony: 89844

Na krzyk "Ateralu", poderwał łeb i rozejrzał się panicznie.
– GDZIE?! – zapytał wystraszony. Już umarł? Nie. Przecież się ruszał. Jeszcze było w nim życie. I wtedy zobaczył czarnego smoka podbiegającego w jego stronę. Przechylił łeb na prawo mrużąc oczy, bowiem smok nadbiegał do niego od strony słońca. Pionowe źrenice skurczyły się do cieniutkich kreseczek.
Dopiero gdy smok znalazł się tuż przy nim wreszcie poczuł jego woń. Pamiętał jeszcze ten zapach. Pamiętał nie tylko stado jakie reprezentował, ale właściciela. Słowik miał bardzo dobrą pamięć, ale mógłby zapomnieć zapach Kruka, gdyby tylko tamto wydarzenie nie odcisnęło się w jego pamięci tak trwale. A tamta przygoda na granicy wywarła na nim duży wpływ.
– Nie pamiętasz mnie? Kruku? Jestem Pieśń Słowika – powiedział zdziwiony. Przy okazji przyjrzał mu się dokładniej skoro podszedł tak blisko. – Ty żyjesz. Byłem przekonany, że cię zabili.
autor: Pieśń Słowika
17 kwie 2016, 21:44
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Las
Odpowiedzi: 598
Odsłony: 89844

<miejsce na 60 zdań wstępu xD>


Słowik znikł bez śladu kilka pełni temu. Niektórzy zapewne pomyśleli, że umarł gdzieś, albo przekroczył barierę. I nie wszyscy się mylili. Słowik żył, ale w istocie wyleciał za barierę. Czego szukał? Może po prostu uciekał przed mgłą?
A wiadomo jak jest ze Słowikiem i jego pomysłami.
I było niemal pewne, że narobi sobie kłopotów bez niczyjej pomocy. Po powrocie zza bariery szukał spokojnego miejsca do odpoczynku. Co prawda las nie zawsze był taki spokojny i bezpieczny, ale nie wybrzydzał, bo, prawdę mówiąc, nie miał siły iść dalej. Co było zresztą po nim widać.
Jego błękitna łuska wyblakła i straciła swój blask. Na łapach pojawiły się sine plamy. Siniaki. Skóra wisiała na nim jak na wieszaku. Na piersi wyzierały spod nich rzędy żeber. Pysk miał przeorany pazurami przez jakieś duże zwierzę. Rana już nie krwawiła, ale ropiała i śmierdziała stęchlizną.
Padł na jednej z leśnych polan. Z niewysłowioną ulgą położył głowę na miękkiej poduszeczce z mchu i odetchnął z ulgą. Zielona para oczu obserwowała korony drzew nad nim, gdzie z drzewa na drzewo przefruwał rozśpiewany kos.
autor: Pieśń Słowika
01 lut 2016, 19:39
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Podnóże Skał
Odpowiedzi: 559
Odsłony: 75516

Wykorzystując chwilę samotności, przytachał tutaj całkiem sporą krowę . Niesamowite, wiecie? Martwa, zdrowa krowa, leżała sobie na środku polany zupełnie nietknięta przez innego drapieżnika. Podejrzane.
Ale nie dla wygłodniałego smoka.
Błękitnołuski był naprawdę zdesperowany, że ciągnął trupa aż tutaj. No, ale kto zrozumie Słowika?
Smok ukrył się ze swoim posiłkiem pod jedną z pochylonych nad ziemią skał, a potem zajął się rozdrapywaniem i rozszarpywaniem elastycznej skóry jego kopytnego zbawienia. Minęło dużo czasu, a im mniej zostawało z krowy, tym bardziej zwalniał tempo jedzenia. A gdy nie zostało z krowy już nic, oprócz kości (z resztkami mięsa), wylazł z ukrycia i przeciągnął się po kociemu. Jego żołądek był pełny. I jak zwykle po sytym posiłku chciał się zdrzemnąć. Poszedł więc z stronę legowisk Życia, aby wrócić do swojej ostoi.
autor: Pieśń Słowika
18 sty 2016, 8:32
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Łąka głazów
Odpowiedzi: 526
Odsłony: 83094

Popatrzył na nią z wyszczerzonymi kłami.
Ja? Nudzić? Z tobą mi to nie grozi. Chodź, poskaczemy... – zaproponował zarzucając głową w prawo w geście zaproszenia. Podniósł się i odszedł od niej kawałek na plac między skałami.
Ocenił właściwą odległość od skał, a następnie położył się na brzuchu.
Wszystko działo się jeszcze przed nadejściem opadów śniegu, a ziemia wciąż była wilgotna od ostatnich deszczów. Nie przeszkadzało to samczykowi. Nawet jeśli ubrudzi podbrzusze – błoto łatwo schodziło z łusek. A potem przynajmniej wybiorą się nad jezioro, żeby się umyć.
Reszta smoków często wykorzystywała maddarę, do mycia. Słowik stronił od takich metod, chociaż też nigdy nie zdecydowałby się wejść do głębszej wody z racji tego, że nie potrafił pływać.
Przeskocz nade mną trzy razy, starając się każdą łapą dotknąć ziemi tylko raz... i nie nadepnąć na mnie. To taka zabawa – uśmiechnął się do niej niewinnie.
Jeśli już mieli się bawić, to niech to będzie pożyteczna zabawa połączona z ćwiczeniem skoku.
Błękitne skrzydła miał położone na ziemi, blisko przy ciele. Ogon leżał wyprostowany. Lecz głowa Słowika była uniesiona i wpatrywała się na czarnołuską przyjaciółkę z ciągłym zainteresowaniem.
autor: Pieśń Słowika
14 sty 2016, 14:06
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Łąka głazów
Odpowiedzi: 526
Odsłony: 83094

Pysk mu wykrzywił łobuzerski uśmiech. Podniósł przednią łapę, którą położył jej na nosie.
Wolniej się uczą? Jesteś pewna? Już zapomniałaś, kto tu kogo uczył przed chwilą? – zapytał z zadziornym uśmiechem kładąc łapę z powrotem na ziemi.
Błękitek niekoniecznie podążał – albo nadążał – w kierunku, w którym biegły myśli smoczycy. Zamieć może miała na myśli inny kontekst. W tym przypadku Słowik był trochę jakby zacofany – bardzo brzydko mówiąc, ale to akurat jego zaleta.
Bo kimże byłby Słowik, gdyby interesował się na poważnie płcią przeciwną? Kiedyś na pewno zacznie. Może nawet całkiem niedługo.
Nie pamiętam swoich rodziców – powiedział spokojnie, bez cienia żalu w głosie. Ale żal był, tylko bardzo głęboko zakopany w sercu. Każdy miał swoje demony przeszłości. – Zdarzył się pewien wypadek z maddarą, jak podejrzewam. Eksperymentowałem z nią i chyba trochę przesadziłem. Jedyne co pamiętam, to to, przebudzenie w Wolnych Stadach. W Stadzie Życia. Nie wiem, czy ktoś mnie tu przyniósł, czy sam przyszedłem – mówiąc to coraz bardziej się uśmiechał. Tak, teraz dostrzegał tego zdarzenia dobrą stronę. – Niech Ci nie będzie przykro, Zamieć. Wiem, jak smoki reagują na moją historię. Współczują, albo przepraszają, że spytali. Ja nauczyłem się z tym żyć. To mnie wzmocniło. Dzięki temu umiem cieszyć się każdą chwilą i nową znajomością. Taką, jak na przykład z Tobą – uśmiechnął się do niej uspokajająco.
Rozłożył swoje błoniaste skrzydło i położył je na łbie czarnołuskiej samiczki.
Chciałbym, żebyś poznała Chłodnego Obrońcę, mojego trochę starszego brata. Wygląda jak biały rozciągnięty królik. I ma śmieszne wąsy – parsknął śmiechem. Naprawdę chciał, żeby go poznała.
autor: Pieśń Słowika
13 sty 2016, 22:28
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Łąka głazów
Odpowiedzi: 526
Odsłony: 83094

Młody, emerytowany łowca, nie znał swoich rodziców. Jak nie jeden smok w tych krainach przybył zza bariery jako pisklak – tylko już trochę podrośnięty. z tą różnicą, ze przez swoją głupotę stracił pamięć.
Zajmował się tylko polowaniami, a nie życiem w społeczności. Dlatego to co opowiadała mu Zamieć było dla niego czymś zupełnie nowym. Na myśl o lizaniu pysków w innym celu niż tylko dla pielęgnacji, lekko się wzdrygnął. Jak miałby lizać Zamieć tak... inaczej?
Jego uszy uniosły się wraz z kryzą, gdy błekitnołuski zainteresowany "oczywistymi czynnościami w związkach" wbił wyczekujące spojrzenie w czarnołuskiej zupełnie nie podejrzewając co ma na myśli samiczka.
Oczywiste czynności chyba mogą być lepsze niż takie lizanie się bez powodu po pyszczkach i patrzenie na siebie w ten sposób...
Zademonstrował jej swój inny wzrok. Wyglądało to tak, że położył uszy, kryzę, przymrużył oczy i otworzył pysk. Wlepił w nią swoje zielonkawe oczy zupełnie nienachalne, ale na pewno nie zauroczone. Raczej przypominał smoka cierpiącego na przegrzanie w środku Pory Gorejącego Słońca.
Zreflektował się, że mu nie wyszło, więc potrzepał łbem i wrócił do normalnej pozy.
Widzisz? Nie potrafię – zauważył z lekką pretensją.
autor: Pieśń Słowika
13 sty 2016, 20:58
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Łąka głazów
Odpowiedzi: 526
Odsłony: 83094

Takie wymuszone się nie liczy – wystawił jej język komentując przytulenie Zamieci.
Gdy zaczęła wypytywać go o zabawę w partnera uśmiech nie schodził z jego pyska. Słowikowi nie w głowie były jeszcze prawdziwe partnerstwa. Cenił sobie przyjaźnie i dobrą zabawę. Przy Zamieci czuł się swobodnie, bo smoczyca nie traktowała go z dystansem. Nie czułby się komfortowo, gdyby była zamknięta w sobie.
A tu takie miłe zaskoczenie.
Przecież nie będziemy udawać prawdziwych partnerów, prawda?
Dla niego było to oczywiste.
A... Co robią prawdziwi partnerzy? – zapytał sam siebie i ją na głos. Pewnie zaraz nastąpi prawdziwa burza mózgów.
Nie widziałem jeszcze nigdy takich prawdziwych par. Zresztą jak je rozpoznać? Może Ty wiesz? – zapytał zaciekawiony.
autor: Pieśń Słowika
13 sty 2016, 18:25
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Jezioro
Odpowiedzi: 894
Odsłony: 135059

Podniósł głowę do góry i spojrzał na błękitny płomień. Podskakujące ogniska roztapiały lód który zmroził mu ciało i umysł. Jego przybrany brat mówił coś do Oddechu Pustyni. Wsłuchiwał się w jego słowa mierząc poświatę długim pełnym ulgi cierpieniem. Przymknął znowu oczy, chciał zasnąć. Odpocząć. Ciepłe promienie ognisk rozgrzewały skrzydło Dynamiki, które niczym koc termiczny otulało go i podnosiło temperaturę w jego wnętrzu.
To co zrobiła Dynamika, kładąc swój podbródek na jego obolałym łbie, a następnie, z pomocą maddary, "śpiewając" kojącą pieśń, spowodowało, że jego ściśnięte gardło rozluźniło się. Przestał się trząść. Z każdym melodyjnym wersem jego oddech przyspieszał.
Następnie znowu otworzył oczy. Zielone, o tonacji wiosennych listków na drzewie.
Dynamiko... – szepnął tak cicho, że ledwo słyszalnie. – ... odprowadzicie mnie do domu?
To głupie pytanie, ale w tych okolicznościach nie chodziło o pytanie. To była jego decyzja.
Słowik miał wiele wad i przywar, zachowywał się jakby uderzył się w głowę kilka księżyców temu. Porywając pisklę Cienia, potem omal nie zabijając brata na arenie, a jeszcze całkiem niedawno próbując oszukać wszystkich w stadzie. Dzięki bogom Dynamika była cierpliwą i łaskawą przywódczynią, a jego brat wyrozumiały. W innym przypadku oboje odwróciliby się od niego i nie przylecieliby tutaj.
autor: Pieśń Słowika
13 sty 2016, 8:45
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Łąka głazów
Odpowiedzi: 526
Odsłony: 83094

Tytuł Mistrza Kłopotów do czegoś zobowiązuje, prawda? Słowik miał taką naturę, że pakował się we wszelkie możliwe kłopoty, ale jakimś cudem wychodził z nich... no może nie cało, ale na pewno w całości. Znajomość z Zamiecią może rzeczywiście coś zmieni, ale błędem byłoby traktowanie jej jak rzeczy. Błękitek może po prostu potrzebował takiej wesołej, żywiołowej przyjaciółki.
Widząc jej figlarny uśmieszek po wypowiedzi na temat przytulania położył uszy po sobie.
Czyli nie będziesz mnie tulić? – mruknął z zawodem w głosie.
Smutne, zielonkawe oczy uniosły się do góry i spoczęły na czarnej samiczce. Świetny z niego aktor. I te uszyska, i ta minka. Oczywiście nie zamierzał jej zabierać tej przyjemności. Z chęcią nawet odwzajemniłby ten gest.
Zamcia, Zamcia, Zamcia... Partnerka? Naprawdę? Sądzisz, że jakakolwiek samica wytrzymałaby ze mną dłużej niż jeden księżyc? – zapytał patrząc na nią jak na niespełna rozumu. Nagle wpadł mu do głowy ciekawy pomysł, który wywołał u niego wesoły uśmiech. – Mam ekstra pomysł! Może poudajemy parę? Pobawimy się w udawanie partnerów?
Entuzjastycznie zamachał ogonem.
autor: Pieśń Słowika
12 sty 2016, 22:05
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Łąka głazów
Odpowiedzi: 526
Odsłony: 83094

Przekrzywił łepek przyglądając się jej. Widać było, że się zastanawia, bowiem zrobił dość poważną minę. Słowik miał głowę do pomysłów.
Brzmi groźnie... Ale pasuje – wyszczerzył białe kiełki. – Dziękuję za zaproszenie, Zamcio. To bardzo miłe, ale mam swoją rodzinę w stadzie Życia. Co prawda adoptowali mnie i mam teraz dwie siostry i brata, ale są dla mnie wszystkim co mam. Więc dopóki oni nie przejdą do Ognia, to ja zostaję... w miejscu. – wyciągnął pysk do góry mierząc ją wzrokiem. Nie. Nie nastąpiła wymiana zaproszeń z jego strony. Zamieć wyglądała na szczęśliwą w swoim stadzie, więc Słowik nawet nie myślał, o zaciąganiu jej do swoich. A skoro ona go zapraszała, było to chyba podyktowane chęcią kontynuowania ich bliskiej znajomości. Słowik bardzo ją polubił.
Spojrzał na nią z ukosa.
Z otwartymi miażdżącymi ramionami, tak? – uśmiechnął się łobuzersko.
Nagle samiczka podeszłą do jego ogona. Błękitek przekrzywił łeb spoglądając na jej poczynania.
Tymczasem Zamieć dotknęła jego ogona. Chyba sobie go upodobała. Słowik zaczął się śmiać.
O! Nie! Nawet nie wiesz jaka historia wiązała się z tą rozdwajającą się końcówką. Teraz rzeczywiście przypomina płetwę, ale kiedy byłem młodszy, miałem normalny ogon. Taki jak twój. Potem jego końcówka zaczęła się dzielić na pół. Normalnie, z dnia na dzień! Wyobrażasz sobie? Normalne chyba, że spanikowałem i pobiegłem do jamy uzdrowicielki, Azylu Zbłąkanych – przerwał na chwilę, chichocząc – ... z okrzykiem "umieram!", bo jak sądziłem, zaczynałem się rozpadać, albo, że cierpie na jakąś straszną chorobę.
autor: Pieśń Słowika
12 sty 2016, 20:53
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Łąka głazów
Odpowiedzi: 526
Odsłony: 83094

Uniósł śmieszne uszy do góry spoglądając na szykującą się do skoku smoczycę.
Nie, czeeeee – nie zdążył dokończyć, bowiem całe powietrze zostało z niego dosłownie wyduszone. Gruchnął na glebę przytłoczony na Zamieć. Zapaśniczka z niej doskonała. – ...aj – zaczął się śmiać, kiedy pochyliła nad nim pysk. Zaczął klepać ogonem w ziemię dając jej do zrozumienia, że się poddaje. A na wszelki wypadek, gdyby tego nie zrozumiała, wyśmiał słowa:
Nie. Nie. Skądże. Jesteś szczuplutka i lekka jak piórko – jego śmiechu nie było końca.
Dopiero, kiedy z niego zeszła wpadł na genialny pomysł.
Już wiem! – uniósł głowę leżąc na boku, tak jak go powaliła i zostawiła. – Lekka Łuska.
Popatrzył uważnie na jej reakcję.
Ponownie pominął temat jego zajęcia w stadzie. Może specjalnie unikał tego tematu, a może to przypadek?

Wyszukiwanie zaawansowane