Znaleziono 45 wyników

autor: Dwoisty Kolec
24 lis 2015, 18:19
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Skalny zakątek
Odpowiedzi: 534
Odsłony: 77148

Uniosłem brew. Dwa ścierające się płomienie? Można się poparzyć. Głód ziewnął jedynie, podsyłając mi obraz smoka obracającego się do mnie tyłem – znak, że zakończył swoją pracę na dziś. Tyle, że dajesz mi spokój.
Natychmiast przystąpiłem do działania, gdy tylko Pustynia dała sygnał. Również instynktownie rozstawiłem łapy – musiałem być przygotowany na każdą niekomfortową sytuację, a najskuteczniejsze teraz byłoby uskoczenie przed atakiem.
Ponownie wyczułem gruczoł, który stawał się z rozleniwionego i niećwiczonego mięśnia coraz naturalniejszy w użyciu. Język rozstawiłem płasko. Otworzyłem pysk, z którego wydostała się pożoga, pędząc w stronę Oddechu Pustyni. W moich oczach błysnęły płomienie. Przymknąłem ślepia, czując ból. Światło było w dalszym ciągu dla mnie obce, a taka ilość... oślepiała.
autor: Dwoisty Kolec
22 lis 2015, 20:39
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Buczyna
Odpowiedzi: 571
Odsłony: 99467

Uniosłem łuk brwiowy na pierwsze stwierdzenie. Już wyczuwałem, że młody Cienisty dużo mówił. Ale to był tylko początek. Z każdym słowem, które wylewało się niczym potok bełkotu, lewy kącik mojego pyska zaczynał unosić się coraz bardziej. Kolos, co za idiota. Stwierdziłem, a w moim głosie nie było zwyczajowej kpiny – raczej więcej szoku, niż ironii.
Kolos jedynie przewrócił się na drugi bok. Zaczynało mi go brakować? Nie, niemożliwe. Zbyt się przyzwyczaiłem do rozmowy z tym kretynem. Jego głupota przynajmniej była znana i bliska, a Koszmarnego obezwładniała na nowo.
– Prawdopodobnie żadną, bo magia nie musi mieć konkretnego kształtu. Kształt to tylko popis – mruknąłem cicho, a pogardliwy uśmieszek nie znikał z mojego pyska. Tyle to ja wiedziałem. W międzyczasie czasie zacząłem po cichu kombinować, jak sprawić, że młody Koszmarny straci nieco z fasonu – w końcu nie wyglądał na zbyt mądrego, a więc mogło to być proste? Może nawet moja niestabilna magia zadziała.
Skupiłem się, starając się naśladować to, co robił Kolos. Wyciszenie ciągle biegnących myśli nie było proste – być może dlatego Gargantuiczny był w tym lepszy. Jego umysł działał w prostszy sposób. Wkrótce jednak dostrzegłem rozkosznie ciepłe źródło magii, czające się... wszędzie. Maddara była piękna, ale zarazem taka niestabilna.
Ogień to była pierwsza myśl. Niewielka kula ognia o rozmiarach dwukrotnie większych niż nasza zaciśnięta łapa. Miała pojawić się o szpon od Koszmarnego, tuż przy jego barku i w bark ten zostać wycelowana. Ogień. Tchnąłem w wyobrażenie maddarę.
A to wszystko wtedy, kiedy Koszmar trajkotał. Zobaczymy, czy jest taki dobry.
Nikt nie rezygnuje z uprzejmości z Kolosem i spółką. Nigdy.
autor: Dwoisty Kolec
13 lis 2015, 9:27
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Skalny zakątek
Odpowiedzi: 534
Odsłony: 77148

Patrzyłem na Oddech w zirytowaniu. Właściwie to jej słowa zdawały się przelatywać przez moją głowę i znikać... no właśnie, gdzie? Ciężko stwierdzić. Ziewnąłem, otwierając szeroko paszczę przyozdobioną ostrymi kłami.
– Tak, możliwe – stwierdziłem. Czułem, że Głód słucha Pustyni, mimo moich oporów. On już dawno temu próbował mnie zmusić do nauki latania. Nic z tego.
Zresztą, było coś dobrego w tej... inności. To była jedna z niewielu rzeczy, które sprawiały, że dalej byłem smokiem Klanu, a nie Wolnych Stad. Chciałem zaznaczać ten fakt na każdym kroku. Jestem inny od was i nigdy nie będę taki, jak wy. Jestem tu tylko dla siebie.
Wykładu o zianiu ogniem słuchałem już z większym zaangażowaniem. Trochę się motałem w tej obrazowej instrukcji dotyczącej czegoś, co powinno być... naturalne.
– Dobra – odparłem krótko na propozycję, żebym spróbował. Niech będzie.
Zgodnie z instrukcją, położyłem język płasko. Czułem gdzieś gruczoł, ale to uczucie przypominało elfie poruszanie uszami. Niby jak się skupisz, coś tam jest.
Zdecydowałem się na improwizację. Delikatnie napiąłem mięsień. Mój pysk sam się otworzył, jakby odruchowo, a płomienie poszły. Czy Oddechu się spodoba? Zaraz sama się wypowie, ja brałem się już za następną próbę. Język się sam zwężył, a ja tym razem użyłem gruczołu pewniej. Dziwne uczucie, ale da się przyzwyczaić.
autor: Dwoisty Kolec
13 lis 2015, 9:06
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Kanion Szeptów
Odpowiedzi: 834
Odsłony: 104640

– Mnie? Co masz na myśli? – odpowiedziałem, mrużąc oczy. Wcześniejsze szaleństwo zniknęło i powrócił na powrót Kolos, którego wszyscy znali.
Jeśli Ankaa miała mnie jakoś skrzywdzić, to właściwie już zrobiła swoje. Nie było nic więcej do niszczenia – przynajmniej moim zdaniem. Nie byłem najbardziej rozgarnięty pod względem psychologii i motywów innych smoków. Wolałem patrzeć na wszystko w uproszczeniu. Ankaa mnie rani – Ankaa zginie. Jakieś pytania?
Oczywiście, inny smok mógłby zrobić coś lepszego. Mądrzejszy poszedłby zapewne w odwiedziny do Aterala i poskarżył mu się na okrutną przywódczynię. Jeszcze inteligentniejszy poszedłby w ślady wielu smoków i natychmiast zwiewał z Cienia. Kto wie, może taka taktyka byłaby lepsza – zdobyć przywództwo i wypowiedzieć wojnę. Potem się mścić.
Ale ja nie byłem zbyt mądrym smokiem. Była tylko zemsta i duma. Ucieczka nie wchodziła w grę.

Jasne, że Ankaa zginie. Musisz się trzymać tylko mojego planu.
autor: Dwoisty Kolec
10 lis 2015, 19:06
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Kanion Szeptów
Odpowiedzi: 834
Odsłony: 104640

Słuchałem w skupieniu Azylu. Stado Życia było grupą niezwykle łagodnych smoków i nic dziwnego, że relacje między nimi były dość... łagodne. Cień to inna sprawa. Grupa opierająca wszystko na przetrwaniu i potędze. Z początku podobało mi się to i myślałem, że zrodzeni w ciemności staną się mym domem – w końcu sam z charakteru byłem oportunistą.
Ale to nie było to. Bo mój oportunizm brał się nie z cechy osobowości, a wydarzeń w mej przeszłości.
Tak przynajmniej tłumaczył mi to Głód, który rozumiał mnie lepiej, niż ja sam.
– Otchłań sama siebie zniszczy – mruknąłem. – Nie była wybrana przez wszystkich, a Kheldara, który jej ufał. Któregoś dnia nadejdzie jej koniec.
Uśmiechnąłem się nagle, odsłaniając kły. Moje złociste ślepia zdawały się patrzeć w przestrzeń w nieobecny sposób. Tak jakby żarła ja nowa choroba.
autor: Dwoisty Kolec
10 lis 2015, 0:19
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Kanion Szeptów
Odpowiedzi: 834
Odsłony: 104640

Drgnąłem lekko, czując na sobie dotyk Azylu. Zapach ziół omamił moje zmysły. Czułem się niekomfortowo, nie mogąc się ruszać, kiedy Zabłąkana latała wokół mnie i bawiła się maddarą.
Nagle było po wszystkim. Otworzyłem oczy i odkryłem z zaskoczeniem, że... widziałem. Lepiej, niż wcześniej. Moje ślepia przestały boleć i swędzieć. Zacząłem kręcić łbem na wszystkie strony, podziwiając świat z entuzjazmem, który nie przystoi rosłemu olbrzymowi, a prędzej pisklęciu.
– Te magiczne sztuczki działają całkiem nieźle – przyznałem, chyba po raz pierwszy w życiu dając komukolwiek komplement. I jeszcze była to medyczka! Głód mlasnął, niezadowolony. Zmieszany, odchrząknąłem i uniosłem łeb w górę, wypinając pierś. Duma przede wszystkim.
– Nie ma Cienistych – powiedziałem cicho. – Jest tylko Otchłań i jej żądza rozlewu krwi.
Nie powiedziałem nic więcej. Być może dlatego, bo słowa mogły mnie tylko zdradzić, zwłaszcza że nie wątpiłem, że Otchłań miała swoich szpiegów. Nie mówiłem więc, że chętniej bym wyruszył znów w samotną tułaczkę, niż znosił tyranię Cienia i jedynym powodem, dla którego tego nie robiłem, była chęć zemsty. Nie potrafiłem przyznać się do porażki, potwierdzić jej wyższości nade mną.
Któregoś dnia będę tym, który ją zabije.
Kochanie, nie z taką nienawiścią. I pamiętaj – połowa dla mnie.
autor: Dwoisty Kolec
09 lis 2015, 0:19
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Buczyna
Odpowiedzi: 571
Odsłony: 99467

Kolos był prawdziwym geniuszem magii. Być może dlatego teraz zaczynałem żałować, że znowu spał. Czasem ten głupi olbrzym okazywał się przydatny, a teraz byłem zdany sam na siebie i maddarę.
Plułem sobie teraz w brodę, że nie mogłem go poprosić o pomoc. Pamiętałem słowa tamtego starca – Kolos miał talent do magii. Ja niewiele pamiętałem z poprzedniego żywota, oprócz tego, że z pewnością talentu do maddary nie miałem.
Przybyłem do Buczyny z mieszanymi uczuciami, ale moja postawa jak zwykle pozostała niezachwianie pewna siebie i nonszalancka. Obrzuciłem kpiącym spojrzeniem Koszmarnego.
– Witaj – powiedziałem miękkim głosem. – Zaczniemy od jakichś grzeczności, czy przechodzimy od razu do magii?
autor: Dwoisty Kolec
08 lis 2015, 23:36
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Skalny zakątek
Odpowiedzi: 534
Odsłony: 77148

– Nie, nie chciałbym się niczego dowiedzieć o locie. Nie jestem nietoperzem – odparłem tonem nieco bardziej zdenerwowanym, niż zamierzałem. Uspokoiłem się i odchrząknąłem. Nietoperze. Brudne stworzenia. Upodobnić się do nich? W życiu. Oddech mogła sobie latać ile chciała, ale ani myślałem się wzbić w powietrze.
– Krótkim, ale wąskim płomieniem... – mruknąłem w zamyśleniu, skupiając się już całkowicie na nauce. Zmarszczyłem łuk brwiowy. W myślach rzuciłem okiem na Głodnego w pytający sposób. Ten jedynie się uśmiechnął.
Z jakiegoś powodu potrafiliśmy się porozumiewać na innym poziomie, niż komunikat słowny. Nie byłbym w stanie tego wytłumaczyć innym smokom, ale pewnie nie było to tak skomplikowane, jak myślałem.

Po prostu myślisz o tym, że chcesz wycelować między pośladki. Tak, żeby miał problemy przez najbliższy księżyc.
Wybuchnąłem prawie że histerycznym śmiechem, podrzucając łbem w górę. Spojrzałem w rozbawieniu na Oddech. Zaraz. Ona nie słyszała dowcipu. Och. Uspokoiłem się i przybrałem na powrót poważną minę.
– Szczerze mówiąc, nie mam zielonego pojęcia. Pewnie nie otwiera się pyska za szeroko – mówiąc to, starałem się ignorować chichot Głodnego. Znów uważał, że plotłem głupstwa. Pewnie miał rację. Nie miałem zielonego pojęcia o zianiu ogniem. Z reguły smoki jaskini preferowały użycie magii niż smoczy oddech. Głównie ze względu na to, że łatwiej było kontrolować dzieła stworzone przez maddarę. Gdyby ktoś tak zionął na drzewa w Ogrodzie... Ciężki byłby nasz los.
autor: Dwoisty Kolec
07 lis 2015, 21:59
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Kanion Szeptów
Odpowiedzi: 834
Odsłony: 104640

Wlepiłem spojrzenie w ziemię, czując, jak powoli udaje mi się odpłynąć w obojętność. Ucieczka w ramiona Głodu była prosta, wbrew pozorom – przypominała zasypianie. Z początku widziałem, jak zaczyna poruszać moim ciałem i przemawiać mym głosem, lecz potem zaczynało mi to być obojętne. Przechodziłem w sen, a później...
– Zniknąłem – szepnąłem cicho, jakby do siebie. Uniosłem wzrok. Azyl stała tuż obok mnie. Kiedy to zrobiła? Musiałem znów odpłynąć. Widziałem, jak smoczyca obserwuje mnie uważnie i bada. Zaśmiałem się na głos. Zachowywała się, jakbym był jej pacjentem – małym smoczątkiem potrzebującym pomocy. Mój śmiech był chrapliwy i szybko się urwał, zniknął w głębi kanionu.
Zadała mi pytanie. Dziwnym trafem czułem wobec niej zaufanie. Czułem się tak, jakby odpowiedź na nie miała mnie wyzwolić od wszystkich emocji. Przerzucić na nią część wydarzeń w Otchłani.
– Przywódczyni Cienia – skrzywiłem się. Zdawało się, że w moich oczach pojawił się cień dawnego blasku. – Ma dziwne fetysze. I nie lubi, kiedy nie okazuje się jej absolutnego posłuszeństwa.
Mój głos nosił w sobie ślady zmęczenia. Był zachrypnięty i głęboki. Zarazem jednak starałem się zabrzmieć choć trochę dumnie, tak jakby nic się nie stało. Tak jakby tego koszmaru wcale nie było.
autor: Dwoisty Kolec
05 lis 2015, 1:47
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Kanion Szeptów
Odpowiedzi: 834
Odsłony: 104640

Głos. Nie dało się go zignorować i rzucić się w pustkę. Temu głosowi nie potrafiłem być obojętny, choć nie znałem ku temu powodu. Zatrzymałem się i wlepiłem spojrzenie w ziemię, dysząc ciężko. Spod moich łap posypały się kamyki, znikając w przepaści. Obróciłem powoli głowę, by na nią spojrzeć. Uśmiechnąłem się nieznacznie. Tym razem nie był to uśmiech ani cyniczny, ani kpiący, ani sarkastyczny, ani w żaden sposób sugerujący jakąkolwiek ironię. To był szczery uśmiech, choć naznaczony jakąś dziwną, nienaturalną melancholią.
– Nic się nie dzieje – powiedziałem cicho zmęczonym, zachrypniętym głosem. – Chciałem tylko... poćwiczyć skakanie.
Kanion zdawał się milczeć wymownie, w całej swojej szerokości wielu smoczych, a jeszcze więcej Kolosowych skoków.
Mógłbym uciec w tamtym momencie. Gdyby nie wrażenie porażającego braku motywacji do czegokolwiek, zapewne bym to zrobił. Obecnie nie obchodziła mnie nawet moja duma. Tą część miał w swoich szponach Głód.
Stałem w milczeniu i prawie że w bezruchu. Czułem, jak lepkie ręce istoty spragnionej życia i mojego ciała powoli sięgają po moją duszę. Chciał ją brutalnie złapać i zmiażdżyć, schować tam, gdzie jej miejsce. Może zniknę.
Może to by było najlepsze rozwiązanie. Przymknąłem ślepia, starając się nie myśleć, odpłynąć. Lecz tam wciąż był Azyl. Przeszkadzała mi w ucieczce w obojętność, w ramiona Głodu.
autor: Dwoisty Kolec
05 lis 2015, 1:22
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Skalny zakątek
Odpowiedzi: 534
Odsłony: 77148

Świadomość. Siedząc ścieśniony we własnej czaszce zacząłem powoli ją tracić i czuć, że... znikam? Teraz jednak gdy emocje opadły, powróciłem ja. Czułem się niekomfortowo, tak jakby prawie porwała mnie jakaś wielka fala – fala nieświadomości. Nigdy wcześniej się to nie zdarzyło. Gdzieś po głowie przemknęła mi myśl: "A co jeśli kiedyś zniknę?". Odrzuciłem ją. To głupstwo. Głodny mnie nie zdradzi. Jesteśmy drużyną. I dlatego dam mu imię.
Spojrzałem w nieco zagubiony sposób na Pustynię. Pytanie. Zadała pytanie. Powoli wracałem do normalności. Głód milczał. Nie wiedziałem, co knuł.
– My nie latamy – odparłem, starając się ukryć pogardę. Nie byłem żadnym nietoperzem, aby wznosić się w powietrze. W następnej kolejności będę zjadał robaki, jeśli dam sobą tak manipulować. – Właściwie, jest coś innego, co chciałbym poćwiczyć. Smoczy oddech.
Z moich nozdrzy uniosła się niewielka smuga dymu. Emocje. Ogień mnie niezwykle ekscytował.
autor: Dwoisty Kolec
03 lis 2015, 22:53
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Kanion Szeptów
Odpowiedzi: 834
Odsłony: 104640

Krzyk.
Głośny ryk przeszył powietrze, a spłoszone ptactwo zerwało się z najbliższych drzew. To byłem ja. Pędzący ku swojej zgubie.
Wyrwałeś się.
Ryknąłem ponownie, po czym ruszyłem biegiem. W stronę najbliższej zapaści. Byle przerwać ten ból, to poczucie poniżenia... bliznę po Otchłani. ...Jak?
Czarny kształt przebiegł zbyt daleko od reszty smoków, by ktokolwiek zdołał go powstrzymać. Zresztą – kto by próbował? Nikomu nie zależało na Dwoistym Kolcu, chorym dziwaku o dwóch duszach i trzech imionach. To było w tej chwili jego ratunkiem i zgubą.
Zamknąłem oczy. Skupiłem się tylko na mięśniach. Przestałem czuć ból w licznych bliznach pokrywających moje ciało. Był tylko ruch, pęd. Żywioł.
Wkrótce miałem stać się tylko Cieniem. Zbliżałem się do krawędzi.
Na tym świecie nie ma... azylu.
autor: Dwoisty Kolec
01 lis 2015, 10:49
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Źródło rzeki
Odpowiedzi: 453
Odsłony: 72296

Rozluźnij się. Jeszcze nigdy wcześniej nie słyszałem słów... pocieszenia? Nie przypominałem sobie ani jednego momentu w życiu, gdy ktoś próbował mnie uspokoić albo mówił do mnie spokojnie. Może dlatego odskoczyłem raptownie od Azylu Zabłąkanych, gdy tylko to powiedziała. Rozluźnij się. Moje mięśnie zareagowały odwrotnie – zabawny paradoks. Nieprzyzwyczajone do pieszczot, potraktowały te słowa jak kolejne igły wbijane w honor. Wystrzeliłem z zadem do tyłu, unosząc przednie łapy w obronnym geście, patrząc badawczo na Azyl. Upadłem łagodnie. Gdybym miał ogon zakończony ostrą końcówką, wydałby on z siebie głuchy trzask, gdy obracałem się w powietrzu, kierując go na bok. Zamiast tego przeszyte powietrze odpowiedziało głębokim, niepokojącym odgłosem.
Czułem maddarę. W końcu byłem przyzwyczajony do maddary od dzieciństwa – smoki Klanu nie mogły istnieć bez magii. Warknąłem głucho, odbierając wrażenie zmysłowe na własnych łuskach.
Dobrze, mój drogi. Denerwuj się. Wtedy ja nadejdę i zmiażdżę ją. Pewnego dnia. Te słowa nie miały dla mnie większego sensu, ale coś mi się w tym nie podobało – zmiażdżyć Azyl? Było coś, co sprawiało, że byłem świadom – Azyl nikt nie może zniszczyć. Tyle że jeszcze nie rozumiałem, dlaczego.
Moje spojrzenie było dzikie i rozbiegane. Patrzyłem w pustkę, bijąc się z Głodem. Nie. Nikt nie może jej zniszczyć. Tym bardziej ja nie pozwolę na to.
Skoczyłem ponownie i pobiegłem, rozmijając się z Azylem. Do obozu Cienia. Byle uciec od tych myśli. Azyl wszystko zaczęła.
autor: Dwoisty Kolec
30 paź 2015, 1:03
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Skalny zakątek
Odpowiedzi: 534
Odsłony: 77148

To działo się tak szybko – Oddech Pustyni była niezwykle doświadczoną wojowniczką, więc każdy jej ruch zdawał się być niczym sztorm. Uderzała silnie, ale celnie. Wszystko było przemyślane i klarowne. Zupełnie na odwrót, niż działo się w mojej głowie. U mnie było tylko pragnienie zemsty. To już nie była nauka – tutaj liczyło się kto wygra. Zapomniałem się w tym pojedynku. Kolos coś krzyczał, podpowiadał, ale ja działałem sam.
Upadek był niespodziewany i ciężko było mu przeciwdziałać. Rozległ się dźwięk uderzającego kolosa o ziemię. Spojrzałem w górę, a przed mymi oczyma pojawiły się kły bestii. Krew znowu zapulsowała w ciele. Może to był strach, a może pragnienie zemsty? Bo do tej chwili zdążyłem wyciągnąć prawą nogę spod ciała. Uniosłem się błyskawicznie w górę, wyrzucając się do przodu na mocno ugiętych łapach. Mój łeb ozdobiony jeszcze rosnącymi rogami miał uderzyć mocno w pysk Oddechu Pustyni, czyniąc szkody w delikatniejszych kościach. W prawdziwej walce oznaczałoby to tyle, że nie mogłaby więcej używać zębów.
autor: Dwoisty Kolec
30 paź 2015, 0:46
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Źródło rzeki
Odpowiedzi: 453
Odsłony: 72296

Spojrzałem z konsternacją na brzeg. Był tak... odległy. Wciąż jeszcze dyszałem po poprzednich skokach, a Azyl zdawało się miała niezwykle wygórowane oczekiwania wobec mnie. Zmrużyłem ślepia. Nie. Nie okażę słabości. Nawet z chichoczącym Głodem w tyle głowy – a raczej zwłaszcza z nim.
– W porządku – powiedziałem sucho, tak jakby zadanie było łatwizną, jakbym skakał na takie odległości na co dzień.
Przymknąłem ślepia, skupiając całą swoją wiarę. Jeśli smok uwierzy, to smok zrobi. Chyba. Nie, zwłaszcza. Zwłaszcza syn przywódcy.
Mięśnie poruszyły się na sygnał, a łapy wyciągnęły w przód automatycznie. Podciągnąłem tylne kończyny pod podbrzusze, wlepiając spojrzenie w brzeg kamienia przede mną. Wszystko było kwestią ułamków sekundy.
Ogon skręcił na bok. Jedna łapa musnęła skrawek skały, a druga ugięła się. Rozległ się głośny odgłos ciała rozbijającego się o wodę.
Poleciałem wraz z prądem. Pierwszym instynktem było wyrzucenie głowy nad powierzchnie, ale w przypadku rzeki niewiele to dawało. W następnej chwili uderzyłem ciałem o kolejną skałę. Wyskoczyłem w górę, wciągając się na nią z wysiłkiem. Cały drżałem z przejęcia. Właściwie to niewiele brakowało, by popłynąć jeszcze dalej.
Spojrzałem na Azyl. Teraz znajdowałem się dwa skrzydła od niej. Dopiero teraz sobie uświadomiłem własne przerażenie. Głód wybuchnął śmiechem – i musiałem mu przyznać, miał powód.
Przez moment myślałem, że naprawdę – tym razem nasz zabijesz!
– Nic się nie stało – powiedziałem, ale głos miałem inny, niż dotychczas. Spojrzałem w na następną skałę. Bardzo nie chciałem wykonywać następnego skoku, ale nawet gdyby Azyl chciała go zabronić siłą, i tak bym to zrobił.
Skoczyłem, przymykając oczy. Tym razem łapy dotknęły ziemi. A przynajmniej te przednie. Podciągnąłem się, otwierając ślepia. Suchy ląd, mokre łuski.
Miałem ochotę stąd uciec. Albo zapaść się pod ziemię.
autor: Dwoisty Kolec
28 sie 2015, 8:51
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Źródło rzeki
Odpowiedzi: 453
Odsłony: 72296

Machinalnie zwróciłem się w stronę Zbłąkanej – nie chciałem co chwila obracać się i patrzeć na jej instrukcję, więc póki się uczyłem, skakałem w stronę nauczycielki. W dalszym ciągu przyjmowałem poprawną pozycję, która wydawała mi się dość naturalna. Byłem gotowy do pierwszego skoku. Ugiąłem tylne łapy nieco mocniej, po czym wybiłem się z nich z całej siły, usiłując celować w skałkę. Usztywniłem ogon, choć nie było to łatwe i cały czas majtał się na różne strony w locie. Tylne łapy podkurczyłem nieco, a przednie wyciągnąłem, aby w razie czego uratowały mnie. Lądując, ugiąłem nieco bardziej przednie łapy, po czym wylądowałem na wszystkich czterech. Spojrzałem na Azyl badawczo.
– Nawiasem mówiąc, jestem Kolos.

autor: Dwoisty Kolec
28 sie 2015, 8:44
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Wydrążony pień
Odpowiedzi: 498
Odsłony: 74559

Otworzyłem ponownie oczy w rozleniwieniu. Łowcą.
– Budowa twojego ciała – odparłem, lustrując uważnie postawę smoczycy. – Wojownicy muszą być silni, aby chronić stado. Ty nie wyglądasz na muskularną, bardziej na szybką, gotową złapać najszybszego nietoperza prosto w zęby – kłapnąłem szczęką w zadowoleniu.
Na drugie pytanie ciężko było nie odpowiedzieć. Zawstydziłem się. W końcu burczenie w brzuchu oznaczało jedno – przyznanie się do słabości. Czas było samemu wyruszyć na pierwsze polowanie i zatroszczyć się o świeżego, ociekającego krwią nietoperza. Bądź inne stworzenie, bo w Wolnych Stadach jak widać preferowano bardziej zróżnicowane pożywienie, do którego musiałem się przyzwyczaić.
– Nie – odpowiedziałem pospiesznie. Burczenie w brzuchu jednak narosło na sile. Tym razem było tak głośne, że dźwięk mógł spokojnie roznieść się przez pół Dzikiej Puszczy. – Może trochę. Nie chcą mnie puścić na polowanie, bo nie opanowałem podstaw. Których nikt nie chce mi pokazać, bo nie mają czasu.
autor: Dwoisty Kolec
28 sie 2015, 8:30
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Skalny zakątek
Odpowiedzi: 534
Odsłony: 77148

Walka poszła w ruch – w końcu stoczyły się ze sobą pycha i naturalne predyspozycje z prawdziwymi umiejętnościami i doświadczeniami. Zupełnie się zapomniałem. Obrona Piaskowej zadziałała bez problemu – ogon był silny, ale łatwo dało się przed nim obronić, jeśli się uważało na ruchy przeciwnika. Dostrzegłem lekkie osłabienie Oddechu i mlasnąłem z zadowoleniem. Zemdleje, padnie? Wygrałem? Nagle kątem oka dostrzegłem, że w moją stronę leci długi, biczowaty ogon. Szybko zwróciłem pysk w tamtą stronę, unosząc ponownie prawą łapę. Pustyń miała tą niedogodność, że nie posiadała żadnych wypustek na jednym z ważniejszych narządów w walce. Uderzyłem z całej siły w ogon, starając się przycisnąć go do ziemi – niczym nieznośnego węża, który tylko zawadza. Mlasnąłem ponownie i, nie spuszczając łapy ze schwytanej kończyny (choć Pustynia pewnie się wywinie) uniosłem w górę lewą łapę zakończoną ostrymi pazurami. Była nieco dalej, ale przecież miałem nogi – mogłem się ruszać. Przesunąłem się na tylnych łapach, opierając się na prawej, która dalej trzymała ogon, a moja lewa ruszyła w stronę zadu Oddechu. Pazury miały wbić się jak najgłębiej z użyciem dużej siły, a potem zostać wyciągnięte, zostawiając za sobą głęboką ranę kłutą, z której zacznie lać się krew.
autor: Dwoisty Kolec
24 sie 2015, 17:48
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Skalny zakątek
Odpowiedzi: 534
Odsłony: 77148

Wydałem z siebie głuche warknięcie, czując siłę uderzenia Piaskowej. Potrząsnąłem łbem, starając się szybko wrócić do siebie. Zęby wydały z siebie nieprzyjemny odgłos, ale to nic. Z pewnością zostawiłem jej choć jakiś uszczerbek na łapie. Wiedziałem, że muszę się skupić na walce. Była to jedyna szansa na zakończenie tego pojedynku w nieco bardziej optymistyczny dla mnie sposób. Uniosłem wzrok i dostrzegłem, jak Piaskowa unosi swoją łapę. Zdałem sobie szybko sprawę z tego, co teraz było odsłonięte – pachwina. Jedno z miejsc, na których miałem mniej kolców. Odsłoniłem kły w niemej groźbie. Nie odskakuj. Uderz ją. To pomoże wywrócić ją z równowagi! Nie zastanawiałem się długo, bo czasu też było mało. Bezmyślnie podążyłem za instrukcjami Kolosa. Uniosłem prawą łapę. Byłem dość silny, ale z pewnością nie w połowie tak silny jak Oddech Pustyni, więc mogłem mieć tylko nadzieję, że to zadziała. Uderzyłem wierzchnią powierzchnią łapy, którą zacisnąłem w pięść prosto w staw Oddechu na łapie, którą zamierzała mnie zaatakować. Miało to wybić jej łapę jak najwyżej, co mogło sprawić, że straci nieco równowagę. Kiedy kończyłem swoją obronę, miałem już w myślach przygotowany atak – równie bezlitosny jak poprzednie, ale tym razem nieco lepiej przemyślany. Ogon. Stałem teraz po lewej stronie smoczycy, a mój ogon wciąż zostawał gdzieś z tyłu. Na tyle blisko, żeby sięgnąć gardła. Zamachnąłem się z całej siły, po czym uderzyłem maczugą, celując dość nisko. Mogłem pokaleczyć klatkę piersiową, gardło, łeb – nie obchodziło mnie to zbytnio. Ważny efekt.
autor: Dwoisty Kolec
24 sie 2015, 11:49
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Źródło rzeki
Odpowiedzi: 453
Odsłony: 72296

Kolejny raz jakaś panienka musi nas pouczać. Nie sądzisz, że to trochę żenujące, że w tym wieku... Zamknij się.
Musiałem wrócić do Zabłąkanej... Spojrzałem w przerażeniu na dość ruchliwą wodę w tym miejscu. Nie chciałem się ośmieszyć jeszcze bardziej i zdać na jej pomoc z maddarą.
– Nie, dziękuję. Zostanę tutaj. Zobaczę stąd – zapewniłem cicho, po czym przysiadłem na wilgotnej skałce. Tak było nieco lepiej, choć w dalszym ciągu czułem się spięty obawą, że mogę się ześlizgnąć i wpaść do wody. Głód jak zwykle skomentował moje tchórzostwo, ale chyba zacząłem się przyzwyczajać. Niedługo chyba zupełnie przestaną mnie obchodzić czyjekolwiek docinki, choć zawsze reagowałem na nie ze złością.
Pozycja była mi dość znana, ale nigdy nie miałem szans się jej przypatrzeć zanim ktoś skakał. Teraz wszystko wydawało się o wiele jaśniejsze, choć nie wiedziałem, po co właściwie się tego uczę. W końcu powinniśmy mieć to we krwi, prawda? Również ugiąłem łapy, czując jak mój brzuch prawie szoruje łuskami po ziemi. Łeb osadzony na krótkiej szyi wyciągnąłem nieco do przodu, pozwalając mu opaść. Ogon uniosłem, choć był najcięższym elementem całej pozycji – trzeba było włożyć dużo siły w utrzymanie równowagi w ten sposób. Skrzydła przycisnąłem mocniej do ciała, choć równie dobrze mogły nie istnieć – były tak niewielkie.
Właściwie to nie byłem pewien, czym się różniła moja poprzednia pozycja. Może nie uginałem tak mocno łap. Ale na wszystko przyjdzie pora w praktyce.

Wyszukiwanie zaawansowane