Znaleziono 128 wyników

autor: Chór Światła
08 sty 2017, 17:47
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Pisklęca równina
Odpowiedzi: 697
Odsłony: 104523

Heh, naprawdę? Już po czymś takim kwiczysz niczym zarzynany knur? To nawet nie jest połowa tego, co zrobił by ci równiny. – Zaśmiał się, jedynie zwiększając nacisk. Chciał słyszeć płacz małego. Mógłby słuchać jego błagań w nieskończoność. Pierwszy raz od kiedykolwiek czuł taką satysfakcję! Ta powoli przeradzała się w coś mroczniejszego. Swoista chuć, której samiec nie będzie powstrzymywać. – Oni by się nie cackali. Najpierw gonili by cię przez godzinę, pozwalając ci uciekać na krótki dystans, smakując twój strach. A gdy już byłbyś pewny, że jesteś bezpieczny, nagle rzucili by się na ciebie, zgniatając ci kart w swych obrzydliwych, śmierdzących szczekach. Następnie w grupie krążyli by w okół ciebie, bijąc i szarpiąc cię pazurami w losowych momentach. Jeśli cudem uda ci się przekonać ich, że możesz im się przydać, to masz szczęście. Przeżyjesz. Ale upewnią się, że im nie uciekniesz. Mogą połamać ci łapy, chyba że będą ci potrzebne do pracy. Mogą wydłubać ślepia, chyba że się przydadzą. Ale skrzydła. – Zachichotał, zaprzestając wyginać kończyn Żurawia. – Skrzydła nie będą ci do niczego potrzebne. – Powiedział radosnym głosem, po czym pociągnął prawą łapą do góry. Mógł zwichnąć małemu skrzydło. Mógł je złamać albo skręcić. Ale nie chciał tego. Zwolnił swój uścisk w odpowiednim momencie, by jednak nie uszkodzić małego na stałe. Spowodował jedynie chwilowy atak bólu, który pewnie zaskoczy malca, który otrzymał parę sekund na odpoczynek. Chórowi teraz bardziej zależało, by ten słuchał. A było to nie możliwe, gdyby malec ciągle piszczał i płakał z bólu, prawda? – Ja nie jestem jednak równinnym. Nie odgrodzę ci skrzydeł. Nie chwycę ich kłami przy nasadzie, by następnie szarpaniem przerwać łączenia mięśni i żył. To nie jest proste. Za pierwszym ugryzieniem jedynie uszkodzisz skórę i mięśnie. By je oderwać musisz szarpać, gryźć, wyrywać. Twoja ofiara będzie krzyczeć, płakać. W pewnym momencie przez adrenaline przestanie czuć ból. Albo wcześniej przez niego zemdleje. Po jakimś czasie obudzi się kopnięcie w pysk. Każą ci się opatrzyć, po czym ruszyć z miejsca. Na ich pyskach dostrzeżesz krew i kawałki futra, a jeśli starczyć ci będzie sił, to może się odwrócisz. Będą tam leżały twoje okrwawione, obiedzone skrzydła. W końcu nic nie może się zmarnować. Każą ci zabrać to co pozostało. W końcu nie możesz umrzeć z głodu. Jeśli się ociągasz, to szykuj się na karę. Idziesz z nimi, robisz to co karzą. Jeśli będą zadowoleni, to dadzą ci trochę wnętrzności z upolowanego zwierzyny. Ale polowanie na równinach nie jest takie łatwe. Mniej zwierzyny. Więc masz skrzydła. Muszą wystarczyć. Jak oni się zranią, ty leczysz. Jak leczenie nie wyjdzie, to ty jesteś raniony. A jeśli im się spodobasz, hehe to tylko gorzej dla ciebie. Nie będziesz mógł stać, nie będziesz mógł leżeć, nie będziesz mógł iść. Ale i tak to robisz. Potrzebujesz ziół. By móc leczyć. By byli zadowoleni. Byś mógł chodzić. Bo zioła. Piętnaście. Po pięć szyszek dla każdego. Szukasz jeszcze pięć, dla siebie. Ale nie znajdujesz. Gotujesz im miksturę. To na zatrute mięso. Wierzą ci. Bo czemu nie. Ww końcu potrafisz tylko leczyć. Każdy wypija swoją porcję. Po czym zasypiają. I nie budzi się. A ty biegniesz. Mimo że nie możesz stać, mimo że nie możesz leżeć, mimo że nie możesz chodzić. Ale biegniesz. – Cały drżał. Nie wiedział dla czego. W takim świetnym momencie, przez swoje własne słowa stracił wszelkie podniecenie, wszelkie chęci do czegokolwiek. Dlaczego tak się działo? To mały powinien kwiczeć, szlochać i piszczeć. Jak Nix, wiele księżyców temu. Jak on...– Nie jestem równinnym. Nie jestem cudowni jak oni. Nie zrobię ci tego wszystkiego. Nie poczujesz tego, jak doskonali oni są. Nie jestem taki jak oni. Nie jestem, słyszysz! – Wydarł się mu do ucha, trzęsąc się w spazmie. Nie mógł oddychać. Uścisk na małym osłab, ale ten ciągle był przygnieciony klatką samca, który nie specjalnie się kontrolował.
autor: Chór Światła
05 sty 2017, 9:22
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Pisklęca równina
Odpowiedzi: 697
Odsłony: 104523

Okaleczony samiec wyraźnie nie krył rozmawiania wywołane zachowaniem malca. Jego sadystyczny uśmiech jedynie rozszerzył się, ukazując rzędy białych kłów, gdy Żuraw z oburzeniem zaprzeczył na temat swego niskiego intelektu.
– Hmmm, mówisz, jacy to wspaniali są najwięksi wrogowie wolnych stad, jednocześnie uważając się za nie głupiego? Wiesz, że istnieją smoki, które za coś takiego mogą zabić? – Przybliżył rozdrażniony pysk do łba dzieciaka, liżąc końcem długiego języka jego bok. Wyglądało to tak, jakby smakował Żurawia, przygotowując się na spożycie. – W końcu my zabijamy zdrajców. – Zaznaczył kpiąco przesłodzonym tonem. Inne smoki może by jedynie skarciły pisklaka, ale Nie Nixlun. Nie w sytuacji takiej jak teraz, gdy bachor śmiał otwarcie przyznać, jak to on nie wielbi równinnych. Tych, którzy porwali uzdrowiciela, okaleczyli i pozbawił jakiejkolwiek smoczek godności. Dzisiaj na porwanie czasu nie było, ale uzdrowiciel nie miał zamiaru oszczędzić małemu reszty. Trudno powiedzieć, czy działał w afekcie czym może jego czyny wynikały z jakiegoś sadystycznego planu. To po prostu się działo.
– Dobrze więc, pomogę ci zostać prawdziwym równinnym! Pierwszym krokiem jest upodobnienie ciebie z wyglądu to tych wielkich wojowników. Kiedy byłem za barierą nie spotkałem żadnego równinnego który posiadał by pióra. Tak więc pomogę ci się ich pozbyć. – Zaczął podniosłym, radosnym tonem, który powoli przechodził w przesłodzony, cichy szept. Następnie samiec wolną łapą chwycił pojedyncze pióro na końcu skrzydeł Żurawia, po czym wyrwał je szybkim szarpnięciem pazurów. Było to jednak za szybkie, za mało bolesne. Mały powinien poczuć to, co czułyby w łapach równinnych. Oczywiście, zakładając, że ci pozwoliliby mu żyć. Dlatego parę następnych piórek wyrwał powoli, kręcąc nimi przy nasadzie. Wybierał te na dłuższe, a do z powodu grubości ich "łodygi" i głębokości "zakorzeniona" pod skórą. Wyrwał je w pewnym odstępie, by uszczerbek w pierzu Żurawia był jak naj mniej zauważalny. Szybko jednak samiec przestał odczuwać satysfakcję. To było... za słabe. Zbyt delikatne. Równinni byliby bardziej agresywni. Zaczęliby go gryźć, ciąć i szarpać. Coś we łbie Nixluna zabraniało mu zrobić to samo. Czy to wyrzuty sumienia, czy może strach przed konsekwencjami, kiedy ktoś znajdzie zmaltretowane, krwawiące pisklę? Cokolwiek to było, Chór był na to wściekły. Lecz nie buntował się instynktowi. Nie zada żadnych ran, jedynie spróbuję wywołać ból. A cóż było największym źródłem bólu, gdy biały sadysta spotkał równinnych?... Różowe, zimne ślepia spojrzał na skrzydła ognistego. Uśmiechnął się niepokojąco. – Och, ale ze mnie głuptas. Przecież to nie o piórka chodzi. – Roześmiał się, gładząc dodatkową parę kończyn małego. Za jakiś czas na tych skrzydłach pewnie wzleci w powietrze. Będzie czuć wiatr w piórach, oddychać rozrzedzonym powietrzem. Coś, co dla uzdrowiciela będzie juz na zawsze nieosiągalne. I to przez tych cudownych równinnych. – Tylko o skrzydła. – Powiedział zimnym głosem, momentalnie chwytając prawe skrzydło, wykręcając je w nie naturalny sposób. Jako uzdrowiciel doskonale znał jego budowę, tak więc wiedział jak daleko może dojść w zabawie z nim. Dla tego ciągnął, wykręcał, szarpał, lecz nie łamał ani nie uszkadzał go w widoczny sposób.
autor: Chór Światła
18 gru 2016, 0:19
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Pisklęca równina
Odpowiedzi: 697
Odsłony: 104523

Tak działa smoczy organizm mój drogi. Samiec nie jest uwarunkowany by składać jaja, a samica nie jest w stanie zapłodnić cokolwiek. Zrozumiesz, gdy będziesz starszy. – Ach, ten cudowny argument dorosłych, którego w za nic świecie nie można podważyć. W sumie to zawsze chciałem go użyć, by zamknąć pyszczek jakiemuś głupiemu dziecku. Z moimi nigdy nie było takich problemu. Chociaż może to dla tego, że dość szybko wróciły one do swej rodziny?
Przez pierwsze chwile potoku pytań młodego nawet uśmiechnąłem się rozbawiony, zadowolony z jego żądzy wiedzy. W końcu żądzę najłatwiej było wykorzystać, tak więc ten dzieciak powinien po chwili jeść mi z łapy. A przynajmniej wtedy sądziłem, że będę w tanie to użyć na swoją korzyść. Jednak już po paru zdaniach Żurawia mina mi zrzedła, powoli przyjmując nieciekawy wyraz. Nie mogłem uwierzyć, co tej bachor pieprzy. Ma on nierówno pod sufitem? Czy jest on skończonym idiotą? Jak Absurd mógł na to pozwolić? Te i inne pytania zaczęły pojawiać się w moim łbie, który jednak momentalnie zniknęły, gdy usłyszałem ostatnie słowa Żurawia.
Oni są super, bo są silni, powinniśmy się od nich uczyć
Super. Powinniśmy się od nich uczyć. Są, kurwa, super i powinniśmy się od nich uczyć! Momentalnie wyszczerzyłem kły w gniewnym grymasie, jakbym miał zaraz do niego skoczyć i rozszarpać mu gardło. Z goryczą muszę stwierdzić, że zrobił bym to, gdyby nie fakt że pragnąłem by mały cierpiał, niż by spotkała go szybka śmierć. Myślałem sobie, że już ja go nauczę jaki równini są cudowni. Dlatego szybko przybrałem na swój pysk życzliwą, uśmiechnięta maskę. Pewnie tylko moje ślepia wyrażały, jakie czynności dotyczące tego niewinnego stworzenia robiłem w swoim łbie. Do dzisiaj brzydzę się tym, o czym myślałem.
Prośbę przyjąłem bez żądnych zakłóceń wyrażających co o tym sądzę. Za miast tego uznałem, że lepiej będzie zafundować ognistemu małe przedstawienie, ot tak, by nadać planowanym torturom trochę komicznego, wartego zapamiętania wyrazu. Gdy mały skończył mówić popatrzyłem na niego niepewnie, jakby ze zdziwieniem.
Wiesz... – Zacząłem delikatnym głosem. – Mogę ci w tym pomóc... Ale nie lepiej poprosić o to równinnego? Na przykład tego, który stoi za tobą od paru chwil? – Zaproponowałem, rozkładając przysłowiowe sidła na małego. Pragnąłem by ten staną do mnie tyłem, ślepy na zagrożenie, jakim się stałem.
Gdy ten, pełen nadziei odwrócił się do mnie na pięcie, ja rzuciłem się na niego, przyciskając go do ziemi swym ciałem. Może i byłem chudy, ale pisklę było przecież ode mnie prawie dwa razy mniejsze. Ustawiłem się tak, by przedramieniem lewej łapy opierać się na małym, zachowując drugą walną. Była mi potrzebna do mojej chorej "zabawy". Dolna część i brzuch ciała przytrzymywała ogon i to co wyżej Żurawia, uniemożliwiając mu kopanie mnie czy uderzanie ogonem. Byłem dość skrupulatny podczas tego procesu...
Naprawdę mały gó.wniaku? – Zaśmiałem się zimnym, szyderczym chichotem. – Naprawdę byłeś tak głupi, by nabrać się na coś takiego? Nawet równinni nie są na tyle głupi, by odwrócić się od zagrożenia. – Co prawda głupota nie miała tu nic do rzeczy, po prostu ze swojego doświadczenia wiem, że rówinni nigdy by nikomu nie zaufał. Wtedy jednak po prostu czułem potrzeby wyładowania się na pisklęciu... – Hej, powiedz mi, dlaczego tak naprawdę kochasz Równinnych? Może wtedy naprawdę pomogę ci zostać jednym z nich.
autor: Chór Światła
10 gru 2016, 22:44
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Pisklęca równina
Odpowiedzi: 697
Odsłony: 104523

Przewróciłem oczami na słowa Żurawia, zażenowany prostotą, czy może głupotą, tak typową dla pisklęcego rodzaju. Doprawdy, gdyby sprawy były tak proste to sam już miałbym armię piskląt, gotowych na wykonanie każdego jego polecenia. A przynajmniej tak powinienem je wychować...
Albooo po prostu niedane ci było poznać swojej matki. Wiedz młodzieńcze, że nawet bogowie nie rodzili się ot, tak... – … a przynajmniej większość bogów. Bo w końcu ci pierwsi lubili pojawiać się z znikąd. Może woleli przemilczeć istnienie własnych rodziców. Kto wie, w końcu im większa władza – Nie sprawdzałem tego jeszcze osobiście, ale jestem pewien że twój ojciec jest 100% samcem. Zawrze możesz sam się tego upewnić. – W końcu samce posiadali pewien narząd, który odróżniał je od samicy. Nie widziałem w tym nic wstydliwego, ani nie odpowiedniego. W końcu tak były zbudowane nasze ciała, a kto by to widział by wstydzić się czymś naturalnym i powszechnym. Chociaż muszę przyznać, że mój dobór słów pozostawiał wiele do życzenia. Ktoś postronny mógłby naprawdę opacznie zrozumieć moje intencję...
A więc było to młode Absurdu? W takim wypadku mój plan co do edukacji tego małego poszedł w odstawkę. Chyba nie powinienem kaleczyć dziecko Kagoshima, kto uratował mi życie, prawda?
Poznałem Absurda wiele księżyców temu. Chociaż to może za mocne słowo. Poprosiłem go o pożywienie, pomagając mu spełnić jego łowczy obowiązek. Później raz czy dwa powtórzyliśmy tą sytuację. Ale, kilka księżyców temu to on mi pomógł. Uratował mnie, kiedy powróciłem zza bariery. Nie miałem ani skrzydeł, ani sił by dowlec się do ziem Cienia. On poratował mnie tamtego dnia i posiłkiem, który dodał mi sił, oraz barkiem, który pozwalał mi ustać na łapach. Nie miałem okazji mu należycie podziękować, i raczej nigdy nie będę w stanie. Jedyną opcją było by zrewanżowanie się, ale nie wydaje mi się by twój ojciec w najbliższym czasie został zagryziony przez rówinnego. – Zachichotałem, wyobrażając sobie jak bardzo nieprawdopodobna była by ta sytuacja. Po chwili do mojego łba wpadł pomysł, którego nie sposób było zignorować. Nagle wyprostowałem się, spoważniałem na pysku i spojrzałem na skrzydlatego. – Żurawiu, synu Absurdu, słuchaj mnie uważnie. Zawdzięczam twojemu ojcu życie i z tego powodu pragnę chociaż trochę zadość uczynić jemu, oraz jego bliskim. Jeśli będziesz miał jakiś problem, czy też po prostu potrzebował wsparcia, wiedz że uczynię wszystko co w mej mocy, by ci pomóc. – Nie było to kłamstwo... a przynajmniej nie do końca. Jeśli mały będzie potrzebował rozmowy czy odpowiedzi na pytanie, to postaram się odpowiedzieć. Lecz tutaj krąg moich działań się kończy. Nie będzie walczyć by ochronić jego życie. Jeśli wpakuje się on w kłopoty, to sam będzie musiał z nich wyjść. A po co była ta cała tyrada? Oczywiście, by zrobić jakieś wrażenie na małym. Większość z piskląt w prostu kochała jednostki szlachetne, honorowe itt. Ja oczywiście do takich nie należę. Wolę wygodne życie, w którym albo biorą mnie za słabeusza, albo milusiego smoka. Obie te sytuacje można wykorzystać na swoją korzyść. A jeśli ten mały będzie pałał do mnie sympatią, która nie minie mimo upływu lat, to może i on do czegoś mi się przyda. Bo do jego ceremonii raczej dożyję, prawda?
autor: Chór Światła
04 gru 2016, 17:47
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Pisklęca równina
Odpowiedzi: 697
Odsłony: 104523

Jestem Chór Światłą, uzdrowiciel Cienia. – Przedstawiłem się spokojnym, czystym głosem, zniżając lekko łeb w geście ukłonu. Trzeba w końcu pokazywać młodym, jak wygląda kultura.
Pytanie dzieciaka wydało mi się w pierwszej chwili dziwne, ale szybko pojąłem, co ono oznacza. Żuraw musiał wychowywać się bez jednego rodzica. Nie oznaczało to jednak, że jest sierotą. W końcu w wolnych stadach wciąż panowała tradycja „dzieleniem” się pisklętami, jeżeli jedno z rodziców pochodziło z innego stada. Ciekawe. Gdyby to był Cień, to raczej wiedziałby, jak wygada naturalna rodzina. Tak więc, jego krewni musieli pochodzić z Życia czy Wody. Dla reszty Cienistych byłoby to więc plugawe dziecię, ale nie dla mnie. Każde pojedyncze dziecię, zrodzone ze związku przeciwnych stad było krokiem do zatarcia różnic, które czyniły nas, smoki, słabymi. Nie mogłem zdzierżyć tego, że pomimo mgły stada wciąż nie mogą dojść do porozumienia. A czyja była to wina? Dawniej łudziłem się, że to przez stare pokolenie, ale teraz już nie mam co do tego pewności. Wraz ze śmiercią Słowa i Aluzji nie powinno być kogo, do szerzenia antypatii. Lecz ta wciąż istniała, może i mniejsza, ale ciągle uniemożliwiająca zjednoczenie. Chyba jedynym lekarstwem na tę zarazę byłaby śmierć wszystkich smoków...
– Praktycznie każde żywe stworzenie narodziło się ze związku dwóch osobników odmiennej płci. Samicy i samca. Matki i ojca. Ta, która składa jaja i ten, który ją zapładnia. – Ach, ile bym dał za możliwość zbadania tego procesu! W końcu to taki jedyny taki proces, gdy nasienie męskiego osobnika zapładnia tą śmieszną komureczkę, występującą u żeńskich jednostek. Oczywiście, nie mam na myśli nic zbereźnego, jedynie maddaryczny wgląd w cały ten proces. Chociaż wiem, że jedynym sposobem, by to obejrzeć jest osobiste pozyskanie samicy. Inaczej mówiąc coś, do czego mi nie śpieszno. – Dawniej większość smoków podchodziła to tego bardziej... pragmatycznie. Kopulowanie w celu pozyskania nowego, silnego miotu jedynie w celu wzmocnienia stada, bez żadnego zbędnego przywiązania do partnera. Teraz jednak osobiste uczucia mają chyba większą wartość niż siła stada. – Nie, żebym się temu dziwił. Przecież sam jeszcze nie posiadłem smoczycy, nawet tylko po to by ta zapewniła stadu nowych Cienistych. Nowe jednostki, tak potrzebne w tych czasach. Czy to przez poje nieistniejące zainteresowanie płcią przeciwną, czy krwią niewartej przekazania, nie wiem nawet ja. A skoro już przy niewiedzy jesteśmy...
Skoro już odpowiedziałem na twoje pytanie, to pozwól mi spytać, kto jest twoim rodzicem? – W końcu dobrze wiedzieć, czyim dzieckiem w danym momencie się zajmujesz. Pozwoli to też mi określić, jak bardzo mogę się posunąć w mojej „edukacji” tego osobnika.
autor: Chór Światła
27 lis 2016, 17:52
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Pisklęca równina
Odpowiedzi: 697
Odsłony: 104523

Od wieków nie gościł na ziemiach wspólnych. Jedyne tereny, które Nixlun miał okazję zwiedzać od dłuższego czasu, to te należące do sojuszników Cienia, czy te należące do jego stada. Dzisiejszego dnia samiec uznał, że dobrze było, by to zmienić. Kurtki spacer po neutralnych ziemiach pozwoliłby mu zapoznać się ze zmianami, jakie zaszły podczas jego nieobecność. Głównie tych, które dotyczyły mgły. Napięcie, które powodowała groźba nagłej ekspansji morderczych oparów, wcale nie ułatwiało życia na wolnych stadach. Ona zapewnię potulnie czekała, by uderzyć w kluczowym momencie. Czy stanie się to jutro, czy może za księżyc; nikt nie wiedział. Jedyne co smokom pozostało to czekać i obserwować. Albo porozmawiać z elfami... Lecz kto miał na tyle taktu i kultury osobistej, by nie spłoszyć te wątłe istoty? Nie kto inny jak Nixlun. W jego łbie ułożył się plan, który miałby pomóc tym dwóm rasom we współpracy przeciwko mgle. Trzeba było tylko zyskać ich atencję....
Dzisiejszego dnia Nixlunowi jednak nie było dane spotkanie z dwółapowcami, ponieważ w drodze przez las dopadło go jedno z najgorszych objawów starości: wspominki młodzieńczych lat. Wiele księżyców temu uzdrowiciel, będąc jeszcze pisklakiem, znalazł się pod koronami tutejszych drzew. Nie pamiętam zbyt wielu szczegółów, ale postały mu uczucia i urywki wspomnień powiązane z tym miejscem. Koszmar i jego szyszki. Depresja Shiro. Wspólne przeczekiwanie burzy. Były to dobrze wspomnienia, szczęśliwe i smutne jednocześnie.
Z nostalgicznych wspominek Chór został wyrwany podejrzanym dźwiękiem, który rozbrzmiał gdzieś zza niego. Odwrócił się po cichy, po czym przeszedł parę szpanów, stajać za kaszakami, które odgradzały leśną głuszę od polany. Pisklę, samotne na środku polany. Samiec zainteresowany zaczął węszyć w powietrzu. Delikatna woń ognia. Za słaba, by świadczyć o obecność jakiegoś dorosłego smoka, który mógłby być opiekunem tego podrostka. Oznaczało to najpewniej, iż ten musiał odłączyć się od rodziny, pewnie w celu odbycia jakiejś niedorzecznie ważnej podroży. Było to niebezpieczne. W końcu nigdy nie wiadomo, czy w pobliskich krzakach nie czai się drapieżnik. Dzisiaj były to ziemie, na których tych było niewiele, ale co jak malec kiedyś nieświadomie uda się na pola łowieckie? Trzeba było więc utemperować młodzika, uświadamiając go jak niebezpieczna możne być samotna podróż. A któż to jako jedyny może podołać się temu zadaniu w tej sytuacji, jak nie Nixlun?
Skradając się nisko ugiętych łapach, samiec stawiał kroki powoli, uważnie, by wywołać jak najmniejsze poruszenie w trawie. Planował zrobić małą niespodziankę pisklęciu, kłapnąć mu zębami obok łebka czy coś w tym stylu. Oczywiście, nie było gwarancji, że zdoła pozostać niezauważony. Jeśli Żuraw go usłyszy, Nixlun odrobinę zmieni plan. Zacznie przemieszczać się do małego trochę szybciej, z nisko zwieszonym łbem, wpatrując się niczym drapieżnik w ślepia ognistego narybku. Nie zważając na to, czy został zauważony, czy nie, samiec powinien pojawić się przy Żurawiu, odzywając się do niego niskim, zimnym głosem.
– Rodzice ci nie mówili, że samotne przechadzki są niebezpieczne? – Wyszeptał do ucha malca. Jego zamiar był dość oczywisty, ot, przestraszenie obcego pisklęcia. W celach dydaktycznych, rzecz jasna.
Alaleya
autor: Chór Światła
05 cze 2016, 14:34
Forum: Błękitna Skała
Temat: Lazurowe Jeziorko
Odpowiedzi: 884
Odsłony: 110551

Gdy wyczuł zawirowania maddary wiedział już, że jego wątpliwości były błędne. Na jego oczach wyrósł dowód wrażliwość i dbałości o szczegóły Dumy. Samiec, nie zdradzając zachwytu tym dziełem, podszedł do niego, obserwując go z każdej strony. Stanął tuż przy nim, po czym łapą przystawił kwiat pod swój pysk, podtrzymując ją by ciągle stała prosto. Poczuł wtedy jak roślina próbuje się opierać, jak jej kolce próbują przebić się prze futro i kłują go w łapę. Oczywiście, odczuł też miękkość płatków kwiecia na swym pysku, oraz czuł słodką woń jeszcze intensywniej. Pazurem delikatnie naciął łodygę, przez co poczuł na nim wilgoć soków rośliny. Uśmiechnął się delikatnie z aprobatą. Duma wszystko przemyślała. Nie pominęła prawie żadnego szczegółu. Prawie...
Zapomniałaś o jednej rzeczy. – Zwrócił się do pierzastej spokojnym, beznamiętnym głosem. Mówiąc to pociągnął chwycił łapą pnącz. Te odczepiły się od ziemi niczym patyki i pozostały w łapie Chóru. Kolce kłuły go niemiłosiernie i pewnie przebiły nawet jego skórę. Nixlun może nie lubił bólu, ale dla takiej nauki można było się odrobinę poświęcić, by dodać dramatyzmu i uczynić ją łatwiej zapadającą w pamięć. A przynajmniej taki był jego zamiar, którego po paru chwilach pożałował... Czego oczywiście nie dął po sobie poznać! Jego pysk był tak samo uśmiechnięty jak chwilę wcześniej. – Jakie kwiecie przeżyło by bez korzeni utrzymujących je w ziemi? – Zapytał retorycznie odkładając roślinę na jej miejsce, po czym ukradkiem zaczął przesyłać maddarę do swojej pokłutej łapy, wyobrażając sobie jak drobne rany po kolcach zaczynają się zabliźniać. – Oprócz tego defektu, twoje dzieło było pozbawione wad. Powinnaś być z tego dumna. – Pochwalił, lekko akcentując ostatnie słowo. – ...Oczywiście, w granicach rozsądku. Daleko ci do choćby przeciętnego poziomu. Dlatego, jeśli chcesz, dam ci parę prostych ćwiczeń, które trochę rozruszają twoją wyobraźnie, jak i zdolność Kreacji. – Miał nadzieję że jego słowa nie obrażą aroganckiej samicy, ale taka była prawda. Obecnie była na poziomie równym większości wojowników. Ale w końcu każdy zaczynał od czegoś tak żałosnego. Namyślił się chwilę, czekając na odpowiedź Dumny. Jeśli ta zgodziła się na dalsze szkolenie, samiec przedstawił jej następujące zadanie. – Jaka była by twoja maddaryczna interpretacja życia? To trochę dziwne zadanie, ale podudzi do myślenia. Powinnaś sobie z tym poradzić. – Wolał nie używać słów typu "na pewno", ani nie chwalić zbytnio uczennicy. Celowo też nie sprecyzował, czy mówi o stadzie czy może o życiu jako funkcjonowaniu organicyzmu. Chciał zobaczyć, cóż takiego jako pierwsze przyjdzie do smoczycy i jak to zinterpretuje.
autor: Chór Światła
16 maja 2016, 1:41
Forum: Błękitna Skała
Temat: Lazurowe Jeziorko
Odpowiedzi: 884
Odsłony: 110551

Piękny samiec uśmiechnął się zadowolony, rozpoznając znak, iż jego uczennica znalazła to, o czym mówił. Oznaczało to, że mogą za chwilę przejść do najciekawszej części nauki, jaką było wykorzystywanie maddary w praktyce.
Teraz spróbuj sięgnąć po moc, która bije od twojego źródła. Gdy odczujesz jak ta rozchodzi się po twoim ciele jak i umyśle, będziesz wiedzieć iż wszystko zostało zrobione. Będziesz mogła wtedy otworzyć swoje ślepia. Więź została zawarta, a maddara od teraz będzie czekać by spełnić twe polecenie. Nie myśl tylko że będzie ci całkowicie posłuszna. Nie raz i nie dwa zdarzy ci się, że twoja kreacja albo będzie cieniem tego co chciałaś stworzyć, albo nie powstanie wcale. Tak jak wojownik, szkolący się w tym by jego uderzenie zawsze trafiało w cell ty będziesz musiała ćwiczyć, by maddara utrzymała się w określonym kształcie, a nie rozwiała w eter. By jednak użyć tej mocy musisz określić, w jaką formę chcesz ją przelać. A może być ona najróżniejsza, od pięknego kwiecia, po groźne oszczę, albo piękną melodię. Wiedz, że im więcej zmysłów weźmiesz pod uwagę, to twój twór będzie doskonalszy i bardziej rzeczywisty. Kwiat ma piękny wygląd i zapach, ale też jego płatki posiadają charakterystyczną miękkość, łodyga wydaje charakterystyczny chrzęst kiedy się łamie, a całość nawet smakuje w konkretny sposób. Pamiętaj o tym, jeśli masz zamiar w przyszłości parać się magią jako czarodziej czy uzdrowiciel. A teraz proszę, zaszczyć mnie swym pierwszym dziełem. – Zakończył ostatnią wzmiankę teoretyczną, po czym siedząc wygodnie czekał aż Duma rozpocznie swoje pierwsze Projektowanie. Och, w sumie podczas tej nauki wpadł na ciekawy pomysł, który jednak będzie mógł przekazać dopiero następnemu uczniowi, by nie mieszać teraz w głowie adeptki. W końcu proces posługiwania się maddarą polegał na pewnych krokach, które można było nazwać Poszukiwaniem, Otwarciem, Projektowaniem aż na najlepszej części, czyli Kreacji, z czego te dwie pierwsze trzeba było zrobić tylko raz, podczas pierwszej nauki. W wolnym czasie rozwinie tę myśl, by móc bardziej spójnie przekazać swoją wiedzę innym. Teraz jednak powinien skupić się na tej tutaj. Ciekawe, cóż takiego zaprezentuje mu adeptka Życia. Pierwszy twór był swoistym uhonorowaniem pierwszej nauki, oraz często na swój sposób określał jego twórcę. Cóż takiego powie Kreacja Dumy o niej samej?
autor: Chór Światła
08 maja 2016, 0:42
Forum: Błękitna Skała
Temat: Polana
Odpowiedzi: 738
Odsłony: 93774

Po pewnym czasie na polanie zjawił się różowooki uzdrowiciel, niosąc na plecach jedynie misę. Skinął lekko głową na przywitanie Szkarłatnemu, którego rozpoznał jako swojego pacjenta. Och, to nie tak że zapamiętał jak wygląda czy jak się nazywa. Piękniś nie miał zupełnie pamięci do imion. Tak naprawdę jedyne co świeciło samcowi na temat tego osobnika to szkarłatna barwa jego błony. Mimo to nie miał problemu z rozpoznaniem adepta. Może dla tego, że był tu jedynym czekającym smokiem?
Urodziwy samiec położył miskę na ziemi, po czym wypełnił ją wodą, która po paru chwilach zaczęła bulgotać. Przeniósł
Rozumiem że wziąłeś to o co prosiłem? – Zapytał milutkim głosikiem, po czym nie czekając na odpowiedź zabrał Szkarłatowi niesione przez niego zioła. Stado Wody nie było w najlepszej sytuacji, co pokazywało fakt, iż Grzech był drugim smokiem z tego stada, który musiał leczyć się u Cienistego. Jeżeli nie mają uzdrowiciela, to nie ma kto zbierać ziół. A bez ziół znachor z innego stada nie będzie w stanie im pomóc. Chyba że byłby na tyle altruistyczny oraz głupi by zużywać zapasy swojego stada. Coś takiego było by uznane za działaniem na niekorzyść swoich pobratymców, co spotkało by się z odpowiednią karą. Dlatego też powinno się ograniczyć pustoszenie składu do minimum. Mając to na uwadze Nixlun poprosił Szkarłatnego by ten przyniósł ze sobą ostróżeczkę polną. Uzdrowiciel opisał pacjentowi wygląd tych fioletowych kwiatów, by ten przez przypadek nie wziąć czegoś zupełnie innego. Na szczęście adept się nie pomylił, czego dowodem były kwiaty ostróżeczki które spoczywały na pokrywce od miski, czekając na to by różowooki sparzył je wrzącą wodą. Po krótkiej chwili podgrzewania wody nalanej do naczynia tak właśnie się stało. Samiec podniósł pokrywkę, służącą teraz za talerz, strzepnął trochę pozostałych kropel wrzątku, po czym w łapach zaczął układać leczniczy okład z fioletowych płatków.
Proszę, zamknij ślepia i nie otwieraj ich, póki płatki same nie odpadną, dobrze? – Gdy pacjent wykonał już prośbę Uzdrowiciela, ten nałożył na powieki adepta okład z kwiatów ostróżeczki. Wystarczyło poczekać dobrą chwilę, a sparzone kwiatki wyschły, odklejając się od skóry Grzechu. Chór usunął resztki po lekarstwie, po czym zabrał się za "zabawę" maddarą.
Najpierw oczyścił całą gałkę oczną z wszelkich ciał obcych. Każdy pyłek, każda bakteria czy wirus był zdejmowany ze ślepi adepta, dzięki czemu piękniś chciał pozbyć się przyczynę choroby. Gdy wszystko zostało już oczyszczone piękniś mógł wyleczyć też objawy choroby. Na początku Nixlun spróbował zregenerować wszelkie uszkodzenia, które pojawiły się na skutek zapalenia, Każda ranka czy opuchlizna była regenerowana i wygładzana. Gruczoł odpowiadający za odpowiednie nawilżenie oka został skontrolowany. Gdy Chór Światła miał już pewność, że wszystko zostało zrobione, odłożył łapę ze skroni adepta i uśmiechając się anielsko oznajmił, iż jego praca tutaj została skończona.
autor: Chór Światła
02 maja 2016, 20:22
Forum: Błękitna Skała
Temat: Lazurowe Jeziorko
Odpowiedzi: 884
Odsłony: 110551

Ocho, czyli i ona naprawdę ceniła sobie piękno? Miło to słyszeć. Na tym świecie było niewiele smoków podobnych Chórowi, które kochały i doceniały piękno w każdej postaci. A wyglądało na to, że ta tutaj należała to tej elity.
Szkoda że więcej smoków nie docenia piękna w taki sposób... – Powiedział radośnie, uśmiechając się naturalnie. Rozkazujący ton głosu samicy nie uszedł uwagi smokowi, który był bardzo wrażliwy na wszelkie zmiany w głosie rozmówcy, jak i w swoim własnym. Nie czuł się przez to urażony, ani nie czuł że ta miała by nad nim jakąkolwiek władne, choćby chciała. Ale może zasługuję małą poradę od dwulicowego uzdrowiciela? O i jeszcze jedna uwaga; większość smoków nie przepada gdy ktoś niższą rangą, wiekiem czy umiejętnościami mówi do nich tonem obojętnym bądź rozkazującym. Lepiej gdy każda twoja wypowiedzi będzie wypełniona ciepłem, szacunkiem oraz uwagą, zależnie od charakteru który prezentuje ci twój rozmówca. Wtedy możesz zostać zapamiętana w dobrym świetle, a to natomiast ułatwi ci pozyskanie stronników. A nie ma na tym świecie nic potężniejszego od lojalnych sojuszników. – Poradził z tajemniczym uśmiechem. Chociaż miast "stronników czy sojuszników mógł powiedzieć po prostu marionetki, ale wolał być trochę bardziej subtelny. Poza tym, nie miał pewności czy Napuszona Łuska w ogóle przejmie się jego słowami. Nie miało to jednak znaczenia. To czy ta samica wykorzysta tą poradę, to była tylko jej sprawa. Ale nie powinien już więcej mówić o rzeczach nie związanych bezpośrednio z nauką.
Skoro tak śpieszno ci do praktyki to została mi ostatni rzecz do wyjaśnienia. By móc czarować musisz najpierw zlokalizować pokład maddary, który skrywa się w tobie samej. Może ono przybrać najróżniejszą postać, od małego płomienia do nawet do terenów, jak las czy wzgórze. Słyszałem też że może okazać się ono nawet dźwiękiem czy uczuciem. By zlokalizować, a nadepnie połączyć się z tym miejscem musisz zajrzeć w głąb siebie. Dokonasz tego, jeżeli spróbujesz odciąć od siebie wszelkie bodźce zewnętrzne. Zignoruj dźwięki świata, dochodzące do twych uszu. Niech woń kwiatów wyczuwana przez twoje nozdrza będzie niczym. Zapomni, że stoisz na wiosennej trawie. A nie twój język... właściwie, jeżeli nie jadłaś czegoś jakiś czas temu to i tak nie powinnaś czuć żadnego smaku. Niech twoje myśli skupią się na poszukiwaniu twojego Źródła Maddary. Wymaga to dość abstrakcyjne myślenie, dlatego możesz pomóc sobie wyobrażając, co chcesz dokonać za pomocą maddary. Ponieważ na tym polega Kreacja, na powoływaniu do istnienia efektu który sobie stworzyłaś w głowie. Ale o tym powiem więcej dopiero jak będziesz w stanie czerpać moc z samej siebie. – Zakończył, układając się wygodnie na ziemi. Jak zwykle ciekawiło go, jak będzie wyglądać to specjalne miejsce samicy. Czy będzie to coś małego, niepozornego, czy może coś wielkiego i ekspresywnego?
autor: Chór Światła
01 maja 2016, 23:29
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Cichy Wąwóz
Odpowiedzi: 584
Odsłony: 86956

Ciche Wody. Przywódca stada, którym Cień niezbyt się lubił. Ale nie liczyło się to dla Chóru Światła, który nie przejmował się kto z jakiego stada jest. Zabawne. Gdyby jego ojciec widział jak leczy "zdrajcę" przez którego to Życie zostało rozbite, to jak by na to zareagował? Zignorował by ten fakty? Czy może miałby za złe synowi że ten pomaga jego dawnemu przeciwnikowi? Ach, nie miało to przecież żadnego znaczenia. Widząc miedzianego samca bez problemu go rozpoznał, bo w końcu z kim miałby go pomylić w tym miejscu? Ze skałą porośniętą mchem? Czy może drzewem pełnym pąków kwiatów? Piękny uzdrowiciel podszedł do swojego pacjenta, po czym przywitał go lekkim ukłonem.
Położył przyniesione przez siebie trzy miski, drewnianą łyżkę, pojemniczek z miodem oraz skrawek materiału, potrzebny do przecedzania, po czym zabrał się za leczenie. Najpierw wypełni dwa naczynia wodą, która po krótkiej chwili zaczęła miło bulgotać. Następnie wziął zioła, o którym przyniesienie prosił Cichego, gdy ten poinformował go o swoim stanie. Były to liście lubczyku oraz garść sproszkowanego skorupek orzecha włoskiego. Wrzucił każdy składnik do oddzielnych, bulgoczących naczyń, po czym zaczął mieszać w każdym z nich. Następnie, kiedy lubczyk pościł już skoki, podał misę z naparem czarodziejowi, miłym głosem zachęcając by ten go inhalował. Kiedy Cichy wykonywał jego polecenie, Chór zabrał się za przecedzanie i ponowne gotowanie wywaru z orzechu. Kiedy już skończył pracować nad orzechem, napar z lubczyku przestał parować, co oznajmiło Uzdrowicielowi że najwyższy czas by jego pacjent go wypił. Przed tym jednak, piękny samiec wrzucił do misy z wywarem lubczykowym parę kropli miodu, a następnie zamieszał wszystko łyżką. Poinformował Cichego, by ten wypił miksturę, po czym przysuną mu następną, tą sporządzona z orzechów. Kiedy już oba naczynia zostały opróżnione, uzdrowiciel mógł zająć się leczeniem magicznym. Położył delikatną łapę na gardle samca, po czym wiązkami maddary zaczął pozbywać z gardzieli, układu pokarmowego oraz oddechowego wszelkich bakterii, grzybów i wirusów, które doprowadziły do zapalenia gardła. Usuwał też wszelkie ciała obce, które nie powinny się tam w ogóle znaleźć.
Po oczyszczeniu mógł zająć się regeneracją tkanki. Najpierw nawilżył gardło, by pozbyć się nieprzyjemnego uczucia drapania, przy czym uważnie obserwował czy gdzieniegdzie nie znajdowały się jakieś uszkodzenia. Jeżeli takowe znajdował, to staranie zaklepywał je, uprzednio usuwając martwą tkankę. Upewnił się, czy teraz z gruczołami wszystko w porządku, a każdą nieprawidłowość naprawiał. Po krótkiej chwili wszystko powinno zostać doprowadzone do stanu przed choroby. Odłożył łapę na ziemię, po czym spojrzał uśmiechnięty na przywódcę stada.
Zrobione. – Poinformował zadowolony. Teraz tylko będzie trzeba zobaczyć, czy wszystko w porządku.
autor: Chór Światła
21 kwie 2016, 1:18
Forum: Błękitna Skała
Temat: Lazurowe Jeziorko
Odpowiedzi: 884
Odsłony: 110551

Cóż, dla samego samca Napuszona wyglądała nietypowo, ale jej uroda nie specjalnie równała się tą Czerwieni Kaliny czy Dynamiki Życia. Może i miała zadbane pióra, ale brakowało jej... tego czegoś co one posiadały. Co prawda jej wygląd był bardziej zapadający w pamięć niż u większości smoków, ale cóż. Jeszcze nie była czymś, czym Nixlun specjalnie się zachwycał. Taki polny kwiatek którego urodę się pochwali, po czym szybko się zapomni o jego istnieniu.
Przyglądał się swojej prawej łapie, udając znudzonego. Jednak w jego głowie układała się już projekcja pewnego tworu. Chwilę po tym jak Duma skończyła mówić od łokcia do środkowego palca łapę samca zaczęło oplątywać pnącze o ciemnozielonej, gładkiej powierzchni. Wnętrze rośliny było włókniste i twarde. Najważniejsze jednak były niewielkie pąki kwiatów, które po krótkiej chwili rozwarły się, ukazując nietypowe kwiecie. Właściwie to można było podzielić je na dwa rodzaje. Pierwszym były kwiaty kształtem i rozmiarem przypominające coś po między tulipanem a lotosem, którego płatki były wykonane z błękitnego kryształu. Był on jednak giętki tak jak normalna, roślinna tkanka, a wydzielał zapach morza po burzy. Drugim rodzajem kwiatów były róże o długich, trójkątnych płatkach posiadających różne odcienie mocnego różu. Ich miękka powierzchnia mieniła się delikatnie pod wpływem światła. Na roślinnej bransolecie znajdowało się około trzech kwiatów każdego rodzaju.
Hmmm, czyli znasz trochę teorii. – Podsumował wypowiedzi samicy, nie spuszczając wzroku z tworu, krzywiąc się lekko jakby ten nie wyszedł tak jak powinien. Mówił spokojnie i z uwagą nie pasującą do jego zachowania. – Trzeba tylko trochę ją naprostować. Nie będę mówił o pochodzeniu i historii tej mocy, bo ta wiedza nie przyda się do tego dzisiejszej lekcji. Ty masz nauczyć się czarować. – Uśmiechnął się, spoglądając na samicę. – Sprostowując. Stwierdzenie że jest smokom potrzebna jej obecność do życia jak powietrze jest całkiem trafne. Co prawda można obejść się i nie korzystać z jej dobrodziejstw, ale nawet wojownicy odczuli by wtedy ogromne ograniczenie. Maddarę używamy podczas lotu czy atakowania bronią oddechową, ponieważ w pierwszym przypadku nie ważne jak wielkie i silne miałabyś skrzydła, to i tak nie była byś w stanie wznieść się na nich w powietrze. W tym drugim natomiast, gdyby nie magia to twoje zionięcie ogniem najpewniej poparzyło by ci gardło. Na szczęście istnieje maddara, która umożliwia to pierwsze, a chroni przed konsekwencją drugiego. Tworzenie iluzji to jednak trochę niepełne określenie, kiedy iluzję zwykle są kojarzone z nienamacalnymi obrazami. Czy obiekt który możesz dotknąć, zobaczyć, posmakować, poczuć i usłyszeć można zakwalifikować do iluzji? Magia raczej pozwala nam materializować obiekty, powoływać do istnienia cokolwiek zapragniemy na tak długo, jak będziemy dostarczać mu energię. I tu dochodzimy to najważniejszych praw korzystającego z maddary. Zapamiętaj je, jeżeli masz zamiar parać się nią na poważnie. Po pierwsze, byty które stworzysz istnieją tak długo jak dostarczasz im maddarę. Więc, jeżeli odetniesz jej dopływ... – Mówiąc to przestał przesyłać swoją energię do kwiatów, na skutek czego one wszystkie zniknęły, jakby nigdy wcześniej ich nie było. –...stanie się to. Zużyta energia nie powraca, ale twoje ciało jest w stanie wytworzyć ją po pewnym czasie. Po drugie, jako że twoje dzieła istnieją tak długo jak dostarczasz im energię, to oznacza że są nietrwałe. Tak więc nie możesz tworzyć z niej pożywienia. Nie da się też za jej pomocą zmieniać natury obiektów realnych. Na przykład nie możesz sprawić by jaszczurce wyrosły skrzydła, bądź drzewa zaczęły chodzić. I po trzecie, oraz najważniejsze. Ilość maddary w twoim ciele jest ograniczona, im więcej jej użyjesz nie dając sobie czasu na odpoczynek, tym bardziej będziesz osłabiona. Im większy, bardziej skomplikowany obiekt tym więcej maddary zużyje. Pamiętaj o tym, gdyż jeżeli wykorzystasz jej za dużo, czekać cię będą bardzo niebezpieczne dla zdrowia konsekwencje. – Ach, tą samą formułkę wygłosił wiele księżyców temu w Cichym Wąwozie, dla Alyssy. Przywraca to wspomnienia... Dobre wspomnienia. Samiec uśmiechnął się delikatnie, patrząc na swoją łapę, w której jeszcze chwilę temu znajdowały się kwiatu. Czy ich kolory na pewno były tylko przypadkiem? Cóż, on sam już nawet tego nie wiedział... – Jakieś pytania pro po teorii, czy możemy przejść już do praktyki?
autor: Chór Światła
13 kwie 2016, 1:10
Forum: Błękitna Skała
Temat: Lazurowe Jeziorko
Odpowiedzi: 884
Odsłony: 110551

Lazurowe Jeziorko, jak każde miejsce znajdujące się na terenach Błękitnej Skały było bardzo ładnym miejscem. Niezwykłą urokliwość miejsca potęgowała piękna, słoneczna pogoda, która nastąpiła w końcu po ostatnich burzach. Chór z zadowoleniem chłonął ciepłe promienie złotej twarzy, jakby zapominając o niepokoju, który wypełniał jego serce przez obietnice jeszcze cieplejszych dni. Zaczął już powoli zmieniać futro, ale póki nie zacznie sam je wyciągać to pewnie nikt nie zauważy jego mocno wychudzonej sylwetki. Oby.
Nixlun nie przepadał za komunikacją za pomocą ryczenia, ale tym razem nie miał zamiaru narzekać. W końcu miał uczyć smoka Życia. Inni Cieniści pewnie mieli by mu to za złe, ale on sam jakoś się tym nie przejmował. Miał dość tej między stadnej niechęci i zawiści. Teraz, kiedy istniało zagrożenie wymykające się ich rozumowaniu powinni połączyć siły, oraz zapomnieć o dawnych waśniach. I to właściwie był jeden z powodów, dla których zgodził się na tą naukę. Jeżeli smoki z tych stad zaczną się integrować poprzez naukę, to możliwe że następne pokolenia nie będą miały problemu ze współpracą z innymi stadami. Oby...
Witaj młoda damo, jak się miewasz? – Przywiał się ze swoją typową, wyolbrzymioną grzecznością. Ciekawiło go, jak młoda adeptka z Życia zareaguje na takie powitanie. Czy odpowie tym samym, czy może rozgada się na temat swojego samopoczucia czy może burknie coś tylko pod pyskiem? Cokolwiek zrobi, to da wskazówkę uzdrowicielowi na temat swojego prawdziwego charakteru. A ten wolał go poznać by móc wiedzieć jak powinien się zachować, by ich relacje były przyjazne. Pomoże to w lekcji oraz może zapewnić w przyszłości... korzyści, z których lepiej nie rezygnować.
Zlustrował ja od piór do szponów miłymi, magentowymi ślepiami.
Zgaduję że zależy ci na czasie. Tak więc proszę, powiedz mi co wiesz na temat maddary? – Głos pięknego samca był czysty i miły, nie zdradzając śladu po niedawnej chorobie. To dobrze. Wdziać że Azyl odprawiła kawał dobrej roboty.
autor: Chór Światła
07 mar 2016, 0:31
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Szumiąca polana
Odpowiedzi: 782
Odsłony: 120428

Westchnął z rozbawienia na swoisty komplement i mrugnięcie Śmiałego Kolca. Ten to miał poczucie humoru.
– Dzięki, że niby stary pryk ze mnie? – Odpowiedział niby oburzony, pokazując język. – Ale tak, posługuję się nim bo je lubię. Właściwie to chyba Cieniści niezbyt przepadają za tymi "śmiesznymi" imionami. – Wytłumaczył. Właściwie to chyba jedyną Cienistą do której zwraca się rangowym imieniem jest Aluzja. Pewnie dla tego że była to jedyna osoba której Nix, mimo dawnego zapoznania się to i tak nie za dobrze znał. Z innymi smokami coś łatwiej było się dogadać...
– Bo chyba nie zakładałeś że w takim wieku można mieć jeszcze rangę pisklęcia? – Zapytał samca, chociaż nie zdziwił by się gdyby była to prawda. Smoki bywały dwulicowe i subtelnie potrafiły ukrywać prawdziwe znaczenia ich słów. A przynajmniej tak Subtelny widział smoki z innych stad. Bo te w Cieniu były zbyt... oczywiste by bawić się w takie rzeczy. W tym dziwnym poglądzie Nnix utwierdził się jeszcze bardziej bo tym komplemencie, który w jego mniemaniu miał pewnie go zaperzyć. Bo co innego miało znaczyć? Przez chwilę zastanawiał się jak by tu się odgryźć, lecz nagle poczuł jak gdzieś obok zaczyna wirować maddara, po czym różowe ślepia ujrzały wilka. Nie wykazywał oznak agresji, tak więc kleryk nie zerwał się z miejsca, tylko patrzył. Po chwili jego do jego dużych uszu doszło wycie tej iluzji, które było dziwnie rytmiczne i znajome. Po krótkiej chwili samiec pojął co to było. Jego własna melodia. Odwrucił łeb w stronę adepta, który uśmiechał się zachęcająco.
Odwzajemnił uśmiech, chociaż na jego pysku ten wyglądał bardziej chytrze niż ten życzliwy
Hmmm, jak by mu tu odpowiedzieć? Może też jakimś zwierzęciem? Coś, co będzie w stanie w miarę rytmicznie i odpowiednio głośno wydawać swoje naturalne dźwięki. Może jakieś ptactwo? Ech, nie. Było by to zbyt typowe. Chociaż, wcale nie musi to być nudne. W końcu nie musi być to byle ptak.
Za plecami Ognistego samca miał zmaterializować się gryf, obwieszczający swoje przebycie nagłym wrzaskiem, jakby próbował postawić samca do pionu. Ptakowaty był miej więcej rozmiarów smoka, o idealnie czarnych piórach, hebanowym dziobie i szafirowych oczach. Czy kolor piór miał nawiązywać do imienia jakim przedstawił się adept? Może tak, może nie. Po prostu takiego właśnie zwierza samiec ujrzał w swoim łbie. Po obwieszczeniu o swym przybyciu gryf przemieścił się trochę do przodu, stając bokiem przy Śmiałym Kolcu. Spojrzał jakby kontem swoich niebieskich ślepi na ciemnołuskiego, po czym przyjmując dumną postawę zaczął... piać, czy jakkolwiek się nazywa to zawodzenie wydawane przez orły, jastrzębie czy gryfy. Lecz robił to, podobnie jak wilk przyszłego czarodzieja, rytmicznie, wpasowując się w melodię którą pudrogrzywy nucił chwilę temu. Oczywiście, nie były to te same dźwięki jakie te stworzenia wydawały na prawdę. Gdyby tak było Nixlun i jego nowo poznany towarzysz szybko by ogłuchli. Nie, głos tego stworzenia był cichszy, bardziej melodyjny i spokojniejszy. Ciągle jednak brzmiał jak na ptaka przystało.
– Jestem klerykiem, chociaż zdecydowanie już zbyt długi czas piastuję tą rangę. Niestety, przez ostatnie... komplikacje nie było chwili na przeprowadzenie ceremonii. – Była to w gruncie rzeczy prawda, chociaż nawet gdyby miał by tą ceremonię te parę księżyców temu, to czy nie było by to i tak dość późno? Chociaż kto tam przejmuje się czymś tak nie wartym jak rangą.
Jakby na wspomnienie o owych "komplikacjach" na horyzoncie zaczęła kłębić się jakaś zielona masa. Subtelny kolec już raz spotkał się z tym diabelstwem i nie miał ochoty tego powtórzyć. – Bogowie, o wilku mowa. – Wstał, wzdychając ze zrezygnowaniem po czym spojrzał na swojego nowego znajomego. – Niestety będziemy musieli się już rozstać, zostanie w miejscy blisko tego czegoś było by lekko mówiąc nierozsądne. Do zobaczenia Kruczopióry. Miło było spędzić z tobą chwilę czasu. – Pożegnał się grzecznie, pochylając lekko łeb w geście pożegnania. Kruczopióry. Będzie musiał spróbować zapamiętać to imię, ponieważ wizja znajomości z tym osobnikiem nie wydawała się być czymś nieprzyjemnym. Ten cały Ognisty był całkiem w porządku. Chyba.
autor: Chór Światła
27 lut 2016, 0:14
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Szumiąca polana
Odpowiedzi: 782
Odsłony: 120428

Kruczopióry? Nie, to imię nic mu nie mówiło. Może po prostu omijał nieświadome wszelkie plotki na jego temat? Albo te nawet nie istniały, ponieważ nie był to smok o którym warto by było wspominać? Cokolwiek było prawda, to nie zmieniało to faktu że kleryk usłyszał to imię pierwszy raz w życiu. Kruczopióry. Ciekawe jaka historia stała za tym imieniem. Może rodzice mieli po prostu taki kaprys? A może w wieku pisklęcym był pokryty pierzem? Nie takie rzeczy się zdarzają.
Na mrugnięcie samca przyszły uzdrowicie prawie zachichotał. Może sam nie posiadał poczucia humoru, ale lubił je u innych. Miło było spędzać czas z takimi smokami.
Miło mi. – Kiwnął łbem, uśmiechając się życzliwie, uściskawszy łapę szarego samca. Nie był to uścisk mający zgnieć łapę, ale też nie był jakoś niemrawy. Normalny, silny uścisk łapy. – Nazywam się Nixlun. – Przestawił się, zastanawiając czy nie było to niekulturalne, że nie zrobił tego od razu. Na pewno jego nowy znajomy o nim nie słyszał, Słowo był dość oszczędny w wspominaniu o swoich synach. Same porażki. Nathi zginą jako pisklę, pewnie przez własną głupotę, zwiał z jaskini za matką i słuch po nim zaginął. A przynajmniej tak wydało się Nixlunowi. Noxlyn przyszedł po jakimś czasie do Cienia, po czym też zaginął. Shiro jest... Shiro. A Subtelny... jest skryty, i jeże nie miał okazji zabłysnąć. O ile będzie chciał w ogóle to zrobić. "Popularność" i sława odbierały wiele bardziej subtelnych możliwości działania. Szkoda tylko, że ten różowooki samiec jest zbyt leniwy by wdrążyć jakiś plan w życie. Chociaż, miał zamiar przypodobać się przywódcy i po kryjomu szeptać mu do ucha to co trzeba. Niestety, nie podejrzewał że może zadziałaś to w drugą stronę...
Pokrył futro po swojej "spodniej" stronie swoistym tłuszczem, mającym uchronić je przez nasiąknięciem roztopionym śniegiem. Dlaczego po prostu nie stworzył jakiejś błony ochronnej czy nie oczyścił ziemię pod sobą? Ponieważ siedzenie na śniegu miało swój urok, który podobał się samcowi. Jedynym minusem było jego topnienie, przyśpieszone przez płomień który co prawda ogrzewał głownie Śmiałego, ale ciepłe powietrze na pewno wpływało na śnieg. A siedząc na czymś takim futro pudrogrzywego mogło by przemoknąć, co mogło by skutkować ochłodzeniem organizmu. Ryzyko złapania choróbska było zbyt duże. Tak więc piękniś zamknął ślepia, po czym zanucił. Były to dwa sposoby które ułatwiały mu się skupić, chociaż tego pierwszego chciał się wyzbyć. Głupotą było zamykać ślepi przy atakowaniu przeciwnika... Ale pisklęcych nawyków trudno się pozbyć. Był on przezroczysty, pozbawiony zapachu. Włosy którym został pokryty nie lśniły, tylko lekko sklejały się jakby ich końcówki były mokre. Gęstość tego płynu była czymś po między olejem a wodą. Jedyne do czego ten olejek miał się kleić to sierści i włosie. Efekt zaklęcia nie był zbyt widoczny, ponieważ Adept Ognia mógł uznać po prostu, że to długie futro zmokło już od dotykania śniegu. W końcu tutaj był on wyjątkowo wysoki. Po tym jak zdecydował o tych wszystko właściwości oleju zaczął powoli przesyłać maddarę, by ta od razu pokryła dolną część smoka tym czym trzeba.
Po zabezpieczeniu się przed wilgocią samiec położył się brzuchem na ziemi, obok Śmiałego kolca. Przez chwilę wpatrywał się w krajobraz, podziwiając okoliczne widoki. Zawsze lubił tak obserwować. Przez łeb przeszła mu myśl, że wybrał dobre miejsce na trening. Był tu spokój i cisza. Wraz z tą myślą przyszła następna, dotycząca Kruczopiórekgo. A co on tutaj robił? Jak na nikogo nie czekał to może chciał sam tutaj potrenować? W takim razie, czy obecność innego smoka nie zrujnowała jego planów? Subtelny miał nadzieję że nie. Odwrócił ładny psyk w stronę swojego nowego znajomego obserwując go uważnie.
Przepraszam jeżeli moje pytanie będzie zbyt dociekliwe, ale przyszedłeś tutaj w jakimś konkretnym celu? – Zapytał z nieukrywaną ciekawością, zastanawiając się czy może uda mu się dowiedzieć czegoś ciekawego.
autor: Chór Światła
26 lut 2016, 0:58
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Szumiąca polana
Odpowiedzi: 782
Odsłony: 120428

Tym razem nie był to zwykły spacer. Dzisiejszego dnia Subtelny Kolec miał zamiar potrenować swoje zdolności bojowe. A dokładnie mówiąc, udoskonalić wykorzystywanie maddary do walki. Och, ale czy przypadkiem kiedyś nie obiecał sobie że nigdy nie będzie marnował swojego magicznego potencjału do krzywdzenia innych? Meh, była to naiwna idea, wynikająca z faktu nieznania świata. Od czasu tej napaści w jego jaskini obiecał sobie że nie pozwoli, by to najbliżsi poświęcali się dla jego zdrowia. Zwykli wojownicy mogą nawet umierać osłaniając go swym ciałem, co mimo wszystko było by mało opłacalne, ale wizja narażającej się dla niego Wrzos ciągle nie wyszła z łba samca. Może był za ostry? Meh, nie może tylko na pewno. Nie powinien jej uderzać, przecież ta walczyła zacieklej od niego czy Szaleństwa. Ciekawe czy teraz będzie chciała zadawać się z wujem... Pewnie nie. Ale nie to jest najważniejsze. Nix został by wcielonym Tarramem, byle pociechy jego siostry nauczyły się jak kruche i cenne jest życie. Szczególnie własne.
Musiał stać się silniejszy, by sam zadbać o najbliższych, by obronić ich przed zakusami wroga, i upewnić się że ten nie zaatakuje ich ponowienie.
Okazało się jednak, że to miejsce było już "zajęte". Nixlun nie pamiętał tego smoka. Widział go może raz na smoczym spotkaniu, czy przemykającego po Ciernistej Dolinie kiedy zmierzał do jaskini ojca. I tyle. Czuć było od niego Ogień. To dobrze, potencjalny sojusznik. Kleryk podszedł bliżej do magicznego ognia, przyglądają mu się z zaciekawieniem. Pewnie ten szarołuski smok był czarodziejem. Co prawda takie zaklęcie było tak proste, że nawet coś tak głupiego jak wojownik było by w stanie go użyć. Ale oni byli zwykle zbyt dumni, by posługiwać się magią choćby do takiego celu. Różowooki stanął przed "ogniskiem", wpatrując się w jego twórcę przez chwilę, tak by nie być niegrzecznym, po czym ukłonił się lekko, jakby witał równego sobie.
Dzień dobry nieznajomy. – Przywitał się swoim miłym, melodyjnym głosem. – Czy czekasz tutaj na kogoś? – Zapytał. Chciał wykorzystać tą okazję na poznanie nowego smoka. Może znajomość z tym osobnikiem będzie wynosiła jakieś korzyści?
autor: Chór Światła
21 lut 2016, 17:48
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Polanka
Odpowiedzi: 628
Odsłony: 74165

Do samego końca samiec miał nadzieję że Kiara go nie zauważy. Niestety, jego futro nie uchroniło go przed bystrym okiem siostry. A może to po prostu był słaby kamuflaż?... Ale cóż, przynajmniej próbował..
H-heej siostrzyczko. – Odpowiedział, równie niepewnie i czując się tam samo dziwnie. Jego puszysty ogon był w ciągłym ruchu, machając ze zdenerwowania delikatnie.
Szukałem cię po myślałem że może potrzebujesz towarzystwa. Ale jak widzę ktoś ci je już zapewnił... – Spojrzał na nadchodzącego "znajomego" siostry. Kiedy stanął wystarczająco blisko pierwsze na co zwrócił uwagę Nixlun to złote ślepia Zwiastuna. Nie podobało mu się groźnie spojrzenie jakim został obdarzony przez samca. Ale cóż, jeżeli przerwał im w tak intymnym momencie, to zrozumiałem że może mieć pretensje do kleryka. A przynajmniej Subtelny tak to sobie tłumaczył. Ten po prostu nie wiedział jeszcze, że wojownik Życia ma tak zwężone źrenice naturalnie, i nie czuję aż takiej zawiści jakiej mniejszy samiec się doszukiwał.
Kleryk zmrużył lekko oczy kiedy Zwiastun się przywitał. Piękniś... który to już raz słuchał jak ktoś go tak nazywa? Za każdym razem miał wrażenie że jest to próba wyśmiania jego nietypowego wyglądu. To nie jego wina że nie urodził się z łuskami czy kolcami! Grunt, że po 20 księżyców w końcu wyrosły mu jakieś rogi. A może chodziło o to że za często się myje? Po prostu nie lubił się brudzić. Dlatego też raz na dwa dni mył się w swojej sztucznej sadzawce pod posłaniem. I tyle. Trochę tego nie pojmował... Chyba że chodziło o to że jest po prostu... ładny? Jeżeli tyle smoków mu to mówi to chyba jest to prawda. Oczywiście, o ile to są to tylko niemiłe żarty. Ale dlaczego zawsze to samce go komplementują...
Jak już Kiara powiedziała, jetem jej bratem. Na imię mam Nixlun. – Powiedział kłaniając się, starając się ukryć swoje podenerwowanie, z trochę marnym skutkiem. Celowo nie wypowiedział swojego adepckiego imienia, nie chcąc by samiec uznał go za gorszego z powodu uczniowskiej rangi. Nie chodziło tylko o coś tak bezużytecznego jak duma, tylko nie chciał przypadkiem zniechęcić do siebie bądź całej rodziny partnera siostry. Sam w końcu miałby ceremonię, gdy tylko nie ważniejsze sprawy, które zaprzątały teraz łeb Szaleństwa Cienia. Nie chciał go od nich odciągać.
Obejrzał Zwiastuna od końców rogów po łapy. Atletyczne, wyćwiczone ciało świadczyło o pewnych umiejętnościach bojowych, ale było za wątłe by można było uznać tego samca za silnego. Pewnie albo jest łowcą, albo walczy posługując się swoją zręcznością, niczym ich ojciec. A tak, tata. To z jego powodu tutaj przyszedł. Chciał w końcu pocieszyć siostrę. Ale jak widać ta znalazła już pociechę w ramionach swojego mężczyzny. Tak więc nic tu po Nixie. Spojrzał na swoją siostrę przyjmując tą samą, zmieszaną minę co na początku.
Ale już pójdę, nie chce wam dalej przeszkadzać w waszych... zabawach. – Przy ostatnim słowie odwrócił pysk od siostry, starając się ukryć zakłopotanie aż nazbyt widoczne na jego pysku.
autor: Chór Światła
08 lut 2016, 2:34
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 466
Odsłony: 79367

Nixlun słysząc tą uwagę zamarł na chwilę. Nie ze strachu, bardziej z zaskoczenia. Jego pysk szybko przyjął jednak łagodny, pobłażliwy wyraz pyska. Tym bardziej gdy ta przeprosiła. Spojrzał na nią z niewymowną cierpliwością i łagodnością. Takim właśnie wzrokiem obdarzał pociechy jego siostry, kiedy robiły coś nierozsądnego bądź zbytnio przejmowały się błahostkami.
Nie gniewam się moja droga. – Jego aktorski i nonszalancki ton głosu zmienił się na delikatny i opiekuńczy. Ta może i dorosła samica była trochę jak dziecko nieprzyzwyczajone do nowego domu.
Twój lud jak słyszę naprawdę cenni sobie magię. Miło mieć świadomość, że na tym świecie istnieją jeszcze smoki które szanują tą sztukę. – Powiedział z uśmiechem zamykając ślepia, lekko kłaniając się łbem, jakby w geście szacunku. Następnie otworzył powoli swe magentowe patrzałki. Spojrzał na swoje przesiąknięte zapachem ziół futro, które chwilę temu było posklejane śniegiem. Gdzieś wśród tej ciepłej beli chował się amulet, który był podarunkiem od jego siostry i który kleryk "ulepszył". Ta gęstwina zupełnie ukrywała ten cenny skarb. Nixlun odruchowo zagłębił łapę w swojej klatce piersiowej, by upewnić się że naszyjnik z czarnego drewna ciągle na niej spoczywał. Na szczęście tak. – Cóż, muszę przyznać że czasami zbytnio wykorzystuję nasz dar do tych przyziemnych czynności, które równie dobrze mógłbym zrobić łapami. Jakoś lubię to uczucie towarzyszące używaniu maddary, tą energię która wypełnia nasze ciała. Albo po prostu jestem strasznie leniwy. – Dokończył z rozbawionym uśmiechem, podnosząc wzrok z powrotem na Nadeithscallieth.
Musiałaś naprawdę wiele przejść Nade..ith. – Mimo swego elastycznego głosu i dykcji miał lekkie trudność z wymówieniem imienia samotniczki. Nie chodziło tylko o egotyczny wydźwięk, samiec nie był mistrzem w zapamiętywaniu imion. Jakoś prościej było mu zapamiętać smoki po ich wygładzi i charakterze. Oraz oczywiście po okolicznościach pierwszego spotkania.
Infomracja którą właśnie otrzymał była iście fascynująca. Nigdy wcześniej nie słyszał o czymś takim. Może elfy posiadały wiedzę magiczną bardziej rozwiniętą niż smoki? Będzie musiał kiedyś je odwiedzić...
Przepraszam za dociekliwość, ale czy ta elfa przekazała ci może jeszcze jakieś ciekawe spostrzeżenia? Idea, by śpiewać podczas kreowania jest dla mnie czymś nowy i genialnym za razem. Na udaną materializację naszego obiektu wpływa wiele czynników, od starannego zaprojektowania, umiejętność kontrolowania przepływu maddary po zdolność szybkiego skupienia się. Sam mam dość duże problemy z tym ostatnim, dlatego też zawrze podczas czarowania zamykam ślepia by odciąć od ciebie bodźce. Ale TO może być o wiele lepsza metoda... Posługując się śpiewem jako wspomagaczem czarowania może przynieść ciekawe efekty. Na pewno ułatwia skupienie się, poprzez wyciszenie zewnętrznych czynników. Do tego śpiew wyraża nasze emocje, pozwala im swobodnie płynąć. Może to tak samo działo się z maddarą? Ułatwić jej przepływ i zrytmizować ilość zużywanej energii. Najpewniej te dwie zalety można w jakiś sposób połączyć... Jeżeli podczas treningu ułożymy sobie specjalną piosenkę, podczas której będziemy starali się wywołać konkretny efekt, to jest duża szansa że kiedy znowu podczas czarowania zaśpiewanym tą samą pieśń to przypomnimy sobie przynajmniej większość czynników które towarzyszyły nam podczas treningu! W końcu muzyka często przywołuje do nas dawno zapomniane momenty i uczucia. Tym sposobem możemy!... – Przerwał, uświadamiając sobie że pozwolił swojej fascynacji przeobrazić rozmowę w monolog. – Ach, b-bardzo przepraszam. Chyba dość mocno się zagalopowałem. Mehhe... – Spróbował wyjaśnić, lekko zażenowany swoim wywodem. Przez podekscytowanie wynikające z "odkrycia" nowej metody wspomagającej czarowanie nie zauważył nawet jak zaczął zalewać swoją współrozmówczynie stertą informacji, które mogły dla innych brzmieć równie dobrze jak zwykły bełkot. Lekkie potknięcie w kontaktach międzysmoczych. Miał nadzieję że samotniczka nie poczuje się urażona. Przysiadł na tylnych łapach, bawiąc się ze podenerwowania kosmykiem długiej grzywy. Po krótkiej chwili ciszy którą wywołał spojrzał na samotniczkę, po czym zadał pytanie.
Nadeithscallio, czy podczas swojej podróży zasłyszałaś jakieś pieśni? Pod barierą nie dane mi było usłyszeć żadnej muzyki. Jakoś tutejsze smoki nie są nią specjalnie zainteresowane... Czy za barierą jest inaczej? – Zapytał, przyjmując lekko zrezygnowany ton kiedy wspomniał o innych smokach. Jedyną osobą która lubiła muzykę, a którą Nix znał to Dynamika Życia. Swoją drogą, prawie udało mu się trafić imię samotniczki. Prawie.
autor: Chór Światła
02 lut 2016, 20:57
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Polanka
Odpowiedzi: 628
Odsłony: 74165

Ostatnio coraz częściej opuszczał swoją jaskinię w nocy, a dzisiaj był szczególny powód. Wczorajszego dnia ich ojciec opuścił Cień bez jakikolwiek słów pożegnania. Musiał być to silny cios dla mimo wszystko delikatnej wojowniczki. Sam Subtelny jakoś aż tak bardzo nie przejął się brakiem ojca. Była to jego samodzielna decyzja. Syna na swój sposób to szanował. I tak nie spodziewał by się temu w ogóle zależało na zrozumieniu ze strony syna. Właściwie on chyba już niczego od Nixa nie oczekiwał. Ale nie czas na smucenie się brakiem rodzinnej akceptacji. Dla Subtelnego nie był to problem, lecz Kiara była córeczką tatusia. Kto wie jak jego brak wpłyną na jej psychikę. W pierwszej chwili poszedł odwiedzić ją w jej jaskini, ale jedyne co zastał to drzemiące smacznie pisklęta. Oraz ślady kierujące do tego miejsca. Kleryk postanowił podążyć za nimi, martwiąc się czy przypadkiem nie wpadła na jakąś głupotę... W końcu była wojowniczką.
Trochę zajęło mu dotarcie do tego miejsca, tak więc znalazł się na polanie kiedy siostra już bawiła się z Zwiastunem Światła. Cieszył się słysząc swoją siostrę, ale kiedy udawszy się za jej głosem ujrzał ją siedzącą na jakimś samcy jego emocje były... mieszane. Co ona tutaj robiła? I z kim? Czyżby to był.... ten tajemniczy kochanek będący ojcem całego jej mioty? W nocy trudno był rozróżniać kolory, ale wydawało się ze ten tutaj posiadał łuski o jakimś odcieniu czerwieni. Czy jakiekolwiek pisklę posiadało podobną barwę? Nie, jedynie Wrzos miała jakieś odcienie jasnego brązu na końcach. Chociaż... ani matka Nixluna, ani ojciec nie mieli białego pokrycia ani różowych ślepi. Po prostu geny lubią płatać figle. Idąc tym tokiem rozumowania Subtelny zaczął się zastanawiać dlaczego ta mu go jeszcze nie przedstawiła. Oraz co oni tutaj robią? Jakby na to pytanie samiec uniósł zad Kiary, zmuszając ją do przyjęcia dość... nietypowej pozy. Różowooki momentalnie obrócił się zawstydzony. Czyżby nakrył ich przez przypadek podczas próby skonsumowania ich związku? Ach, to takie żenujące. Miał nadzieję że nie został przyuważony. Nie chciał przerywać im w tak... intymnym momencie. Cóż, kleryk miał chyba po prostu zbyt wybujałą wyobraźnię.
Speszony zaczął się oddalać, lecz przypadkiem staną na jakiejś wysuszonej gałęzi, powodując głośny trzask. No pięknie. Stanął jak wryty, tyłem do baraszkujących smoków, mając nadzieje że jego śnieżnobiałe futro i pastelowo różowa grzywa wtopią się w tło.
autor: Chór Światła
27 sty 2016, 19:51
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 466
Odsłony: 79367

Z zainteresowaniem przyglądał się jak samica powoli się rozluźniała. Poruszała się ruchem pełnym gracji, jakby nie chciała naruszyć śnieżnobiałego puchu. Niezwykłe
W końcu ta znalazła się tak blisko by Nixlun mógł bez problemu ujrzeć samotniczkę w pełnej postaci, która po prostu była... przeciętna? Cóż. Po bliższym przyjrzeniu się jednak samica odrobinę straciła. Nie chodzi o to ze Subtelny uznał ją za brzydką czy coś. Każda samica była ładna! No, ale właśnie tylko ładna. Co prawda miała atrakcyjne, umięśnione acz szczupłe ciało, ładnie przemiennie ułożone łuski oraz grzywę, ale nie przyciągała aż tak wzroku. Niebyła kimś kto szczególnie zapada w pamięci niczym Dynamika czy Czerwień Kaliny. Ich uroda przyćmiewała wszystkie inne samice jakie kleryk kiedykolwiek widział. Nawet tą egzotyczną piękność. Nix zastanowił się przez chwilę czy takie myśli nie były przypadkiem niemiłe i niekulturalne. No ale dla młodego kleryka była to prawda. Tak samo jak fakt, jaka piękna była podczas czarowania i śpiewania. Ach, jakże zjawiskowa była ta grzywa. Aż wrócił do niej wzrokiem, jakby szukając śladu jej wcześniejszego blasku. Miast tego zobaczył jedynie parę płatków śniegu osiadłych na ciemnogranatowej grzywie. Uświadomiło to Subtelnemu jak on może teraz wyglądać. Podczas wspinaczki na te skały skupił się bardziej na zapewnieniu łapom przyczepność, niż ochrony futra przed zmoknięciem. Teraz pewnie był pokryty swoistą zbroją składającą się ze wpółstopniałego śniegu. Jakże to tak się prezentować przed nieznajomą? Wyciszył swój umysł, po czym sięgnął po magię by oczyścić swoje gęste futro z topniejącego powoli śniegu. Miał on opaść z samca delikatnym, powolnym ruchem. Otworzył piękne ślepia, po czym spojrzał na samotniczkę.
Cóż, nie oznacza to że stracił zainteresowanie tą samicą. Może i cenił sobie piękno, ale nie był aroganckim narcyzem, uważającym że tylko uroda się liczy. Ciekawiło go kim była, skąd pochodziła. Nie chciał jednak o to teraz zapytać. Kultura wymagała by pytania tego typu zostały zadane w trochę późniejszym czasie.
Cóż, swego czasu aspirowałem do rangi czarodzieja, lecz zaprzestałem edukować się w tym kierunku na rzecz zostania Uzdrowicielem. Leczenie ran wydaje mi się bardziej interesujące niż ich zadawanie. Nie powiedział bym jednak że jestem bezbronny. – Oznajmił, przyglądając się z lekkiego ukosu obcej, uśmiechając się ni to miło, ni to przebiegle. Nie wydawało mu się by Nadeithscllieth chciała by mu zagrozić. Mimo to, nietypowe było dla różowookiego by wprost oznajmiać o swoich umiejętność, nawet jeżeli był to tylko niejasny zarys. Uważał że wszystkie swoje atuty powinien kryć do ostatniej chwili. Tak więc dlaczego na swój sposób ostrzegał Nadeithscallieth? Na pewno posiadała jakieś umiejętność magiczne, pewnie nawet pod względem bojowym bardziej rozwinięte niż Subtelny. Była więc zagrożeniem. Mimo to postanowił obdarzyć ją pewną dozą zaufania. Może to dla tego że nie wydawało mu się by taka samica jak ta oto samotniczka chciała by go zaatakować.
Chociaż wątpię by moje zdolność mogły by uchronić przed twoją kreacją. Posiadasz intrygującą medodę kreacji. Pierwszy raz widzę by ktoś używał śpiewy przy używaniu maddary. – Przyznał, nie kryjąc zaintrygowania. Chciał wiedzieć czy w jej rodzinnych stronach jest to popularne, a może to jej indywidualna metoda czarowania.

Wyszukiwanie zaawansowane