Znaleziono 5 wyników

autor: Alextrasza
24 paź 2016, 15:10
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Źródło rzeki
Odpowiedzi: 453
Odsłony: 72252

trzymanie sie na uboczu tyle czasu to godna podziwu samodzielność. Jednak nawet najbardziej samodzielne smoczątko może mieć problem z nauką wszystkiego, co na ogół poznają dzięki mądrości starszych smoków.
Tak oto mała samiczka zawędrowała na kolejne, coraz to bardziej obce tereny, kompletnie nie przygotowana do życia.
Była coraz bliżej tego, by zdawać sobie z tego sprawę. A pierwszą wskazówką miał być cicho burczacy brzuch...
autor: Alextrasza
02 lip 2015, 11:40
Forum: Błękitna Skała
Temat: Łączka Przy Skale
Odpowiedzi: 637
Odsłony: 77431

prawie zaklaskała w łapy, kiedy usłyszała, że będzie mogła iść pochwalić się mamie. To niesamowite, że znów spotkała smoka, który chce jej pomóc być troszeczkę lepszą niż do tej pory. Uśmiechnęła się do niego promiennie.
– Byłoby wspaniale! – powiedziała z przejęciem.
autor: Alextrasza
26 cze 2015, 17:09
Forum: Błękitna Skała
Temat: Łączka Przy Skale
Odpowiedzi: 637
Odsłony: 77431

zapatrzona w swoje kolorowe skarby, nawet nie zauważyła, że ktoś ją dokładnie obszedł i obejrzał. Dopiero słysząc głos, postawiła na sztorc szpiczaste uszka, zastrzygła jednym i spojrzała na brązowego samca.
– Oj – pisnęła, nieco zawstydzona, że tak dała się przyłapać – Nie, nie – zapewniła z lekkim uśmiechem – po prostu tak sobie... o... rozmyślam, tak. – powiedziała, pewności nabierając dopiero przy ostatnim słowie.
– Próbuję wymyślić jak się czaruje, bo tata powiedział, że jeśli chcę być uzdrowicielem, muszę szybko się tego naumieć. Ale właściwie – tu oklapła trochę – nie wiem jak się za to zabrać.
autor: Alextrasza
22 cze 2015, 23:09
Forum: Błękitna Skała
Temat: Łączka Przy Skale
Odpowiedzi: 637
Odsłony: 77431

bardzo lubiła spacery po łąkach, szukanie kwiatów wśród traw i ganianie motylków. Ciągle miała nadzieję, że w końcu jakiegoś schwyta i będzie mogła pokazać mamusi. Och, jak bardzo chciała by się pochwalić tymi wszystkimi cudami, które natyka podczas zwykłych spacerków!
Zastanawiała się, czy ta cała Maddara, czymkolwiek była, nie mogła by jej w tym pomóc? Może zamiast łapać każdego robaczka, którego znajdzie, mogła by go wyczarować, tak jak mama?
Magia jednak kojarzyła jej się z czymś bardzo trudnym. Kiedy Głos pytał ją podczas nauk czy chce się jej uczyć, troszkę stchórzyła i zrezygnowała. Teraz chyba nawet żałowała tej decyzji.
autor: Alextrasza
20 cze 2015, 15:52
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Kwiecista polanka
Odpowiedzi: 517
Odsłony: 82824

nie mając żadnych większych planów ani zajęć na najbliższy czas, Króliczynka postanowiła wziąć się trochę za siebie. Może nie mogła wciąż znaleźć kogoś, kto nauczył by ją pozostałych ważnych dla smoka umiejętności, ale czemu miała by nie rozwijać tych, które już posiada?
W tym celu, wybrała się na krótki spacer. Oczywiście gdyby właśnie do samego spacerowania się ograniczyła, nie było by w tym żadnego treningu, warto więc dodać, że cały ten czas, zamierzała pozostać w biegu.
Doskonale pamiętając nauki Głosu, ustawiła się w stosownej pozycji. Łapy ugięła nieco i rozstawiła tak, by jak najwygodniej byłoby się jej z nich wybić. Skrzydełka, wciąż niezbyt duże, ale wystarczające by przeszkadzać w nabieraniu prędkości, przycisnęła do ciała. Tym razem jednak nie robiła tego na siłę. Pamiętała jeszcze, jak po powrocie ze szkolenia bolały ją skrzydła, gdy wyjątkowo mocno wzięła do siebie instrukcje nauczyciela, by trzymać je blisko ciała. Potem były bardzo odrętwiałe. Kiedy więc przygotowywała się do tej wycieczki, złożyła je po prostu tak, by były jak najbliżej niej. Uniosła nieco ogon, aby zrównać go z kręgosłupem. Głowę opuszczała tuż przed startem, gdyż była to czynność, którą najłatwiej i najszybciej mogła wykonać (a że była perfekcjonistką, to uprzednio własnym wzrokiem skontrolować musiała, czy całe ciało ułożyło się jak należy).
Przed startem wzięła jeszcze kilka wdechów i wydechów, a potem odbiła się wszystkimi łapami równocześnie i ruszyła przed siebie.
Łąka była duża, jak na jej rozmiary, więc mogła pozwolić sobie, by z początku jej bieg był zwykłym pomykaniem naprzód, gdzie trenowana była jedynie kondycja. I w sumie na tym zależało najbardziej Królisi, gdyż póki co nie potrzebowała jeszcze wykorzystywać swych umiejętności w praktyce, zaś rozczarowana była tym, jak szybko jej ciało męczyło się przy treningu z Głosem.
Teraz nie było inaczej. Chociaż może udało jej się pokonać odległość nawet trochę większą niż ostatnio, nim dopadło ją zmęczenie kończyn, zdarzyło się to równie nieuchronnie co ostatnio. Najpierw czuła jedynie lekkie osłabienie u samej podstawy, w stopach. Potem zmęczenie zdawało się mknąć w górę, jakby chciało strawić całe jej ciało.
Zatrzymała się czując, że za chwilę przejdzie ono w ból. Dyszała lekko. Była zła i trochę zdołowana. Znów czuła się najgorsza ze wszystkich. Siedząc i dumając, powoli odpoczywała. Dreptając po łące i wdychając zapach kwiatów, dawała odpocząć swoim łapom, płucom i uspokajała oddech. Wraz z siłami, wrócił jej dobry humor. Otrząsnęła z siebie złe myśli i postanowiła podjąć się kolejnej próby.
Ustawianie pozycji do biegu zajęło jej teraz znacznie mniej czasu, jakby przywiązywała do niego znacznie mniejszą wagę. W bieganiu przecież chodziło o zabawę, poczucie wolności i wiatru, który mierzwi futerko. Po co wyrzucać z siebie wszelkie siły, skoro można zużyć ich trochę, odpocząć i wrócić do zabawy? W ten oto sposób nieświadomie zbliżała się do kolejnego kamienia milowego. Precyzja bowiem, z jaką ustawiała się do startu, nie była aż tak konieczna. Jej skrzydła przyłożone do ciała nie stawiały oporu, przeszkadzającego w nabieraniu prędkości, jej ogon i głowa niemal samodzielnie ustawiały się w odpowiedni sposób, a łapy, z których wybijała się niczym maratończyk, same niemal wiedziały już z jakiej pozycji najwygodniej im wyruszyć.
Króliczynka biegła więc znów, a trawa uciekała spod jej małych łapek. Gdy w ten sposób dobiegła kresu polany, zwalniała i skręcała delikatnie, by teraz biec wzdłuż jej krawędzi. Nie musiała już nawet sterować ogonem, ten płynnie wyginał się sam, dostosowywując się do skrętu. Nie było w tym nic w sumie dziwnego – był to przecież zakręt łagodny. Naukę wykonywania szybkich zwrotów planowała na inny dzień.
Kiedy czuła, że bierze ją zmęczenie, zwalniała i spokojnym spacerkiem przechadzała się po polance. Gdy jednak czuła, że siły do niej wracają, znów ruszała niezbyt szybkim biegiem, po każdym przystanku zmieniając kierunek ronda, jakie robiła wokół polanki.
W pewnym momencie męczyła się juz coraz szybciej i nawet przystanki nie pomagały. Zrozumiała wówczas, że jej ciało po prostu mówi już nie i prosi o dłuższy odpoczynek. Jej łapki też powoli zaczynały boleć, mimo wytchnienia, jaki co jakiś czas im dawała.
Wówczas to, spokojnym już tempem, wróciła do jaskini swych rodziców.

Wyszukiwanie zaawansowane