Malinka po chwili pokręciła łbem na boki, zbita z tropu demonizowania elementu kulinarnego... Nie wpadła na to, że Rax mogła nawet nigdy nie jeść więcej ponad surowe mięso. Smoki były różne i nie każdy był kiedyś na targu.
~ Ah nie. Smalec to specjalnie przygotowany tłuszcz zwierzęcy. – Starała się naprostować, słyszalnie rozbawiona. – Do jedzenia. Nie jest groźny. Nawet poleciłabym spróbować. Nie zostałam ofiarą przysmaku, a raczej braku opieki uzdrowicielskiej. – Pokiwała łbem powoli w dół i w górę, jeszcze potwierdzając swoje słowa... A potem postawiła przednie łapki razem, i w nieśmiałym geście zakryła je ogonem.
~ Tak poza tym... Dziękuję za komplement. To jedna z milszych rzeczy jakie słyszałam o swojej urodzie. – Jej źrenice powiększyły się znacznie, a pochylenie pyska do dołu ukryło brak fizycznego uśmiechu.
...
Gdy padło ostatnie pytanie, na moment zamilkła.
Rax mogła poczuć jak połączenie maddarą zniknęło. Zostało całkowicie odcięte mimo tego, że do tej pory Malinka pozostawiała je otwarte. W tej ciszy tylko skaczące delikatnie to tu to tam źrenice zdradzały, że się namyśla. Rax brzmiała na zmartwioną. Malinka poczuła, że powiedziała coś nieostrożnie.
A jednak nie kłamała.
~ Przypuszczam że można... Trzeba. Nie dać się pochłonąć. – Sięgnęła magią ku Rax ponownie, przekręcając z lekka łeb na bok.
~ Pamiętać dlaczego coś boli i nie pozwolić na to, by rządził tobą wstyd lub strach. – Jej głos był cichy, nadal zamyślony. W końcu jednak wypuściła powietrze nozdrzami w westchnięciu i wzruszyła barkami.
~ Każdy ma jakieś słabości. To nie koniec świata. Po prostu... potrafią zaskoczyć.
Oj potrafią. Widziała już takich co wychodzą z tego cało, takich którym nic to nie odejmuje, stają się silniejsi oraz tych co nigdy nie odnajdują swojej drogi. Było jej żal tych drugich – dzieci we mgle, tracących szansę na lepsze jutro... Ale to nie była jedyna droga, prawda?
~ I to co zrobimy z tym zaskoczeniem zależy od nas... Tak myślę. – W końcu, wyraźny uśmiech ponownie zawitał w jej głosie.
Cekorax
Znaleziono 11 wyników
- 18 lis 2025, 1:50
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Błękitna Rzeczka
- Odpowiedzi: 771
- Odsłony: 95583
- 25 paź 2025, 15:56
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Błękitna Rzeczka
- Odpowiedzi: 771
- Odsłony: 95583
Błękitna Rzeczka
Cóż. Starsza samiczka nie wyskoczyła na Rax z zębami. Stała grzecznie, po prostu obserwując ruch łapy nowej znajomej. Skóra faktycznie była bardziej miękka niż na to jak wyglądała. Łapa ślizgała się po niej tak samo jak po zdrowych, drobnych łuskach, ale ewidentnie brakowało tam ich tekstury.
Malinka uśmiechnęłaby się, gdyby mogła. Taka ciekawość kojarzyła jej się z pisklętami i ludźmi. Wszyscy wymienieni mieli taką przypdałość, że czuli się mniej skrępowani przy wchodzeniu w przestrzeń osobistą dorosłego smoka. Samiczka była z tym zaznajomiona i nie przeszkadzało jej to – nawet preferowała to w stosunku do strachu przed nieznanym.
Widziała na pysku samiczki zmartwienie, ale nie przerwała jej. Najpierw wysłuchała, a potem pokiwała łbem na boki.
~ Usunięcie ich nie byłoby w porządku wobec mnie samej. – Odpowiedziała spokojnie. – Przypominają mi co przeżyłam. – W jej głosie można było bez najmniejszych wątpliwości usłyszeć otwarty sentyment. Po chwili zaśmiała się. Tym razem Rax mogła nawet usłyszeć szorstki warkot, który uciekał z gardła rozmówczyni w rytm dźwięcznego, mentalnego chichotu.
~ Dalej pamiętam jak moja przyjaciółka próbowała mi pomóc. Zupełnie nie wiedziałyśmy co zrobić i ostatecznie posmarowała mnie smalcem. No nie było w nas nic z uzdrowicielek. – Zaśmiała się ponownie.
~ Tak czy inaczej, wcześniej nie miałam nikogo kto by się o mnie tak martwił. – Jej policzki zaróżowiały nieco i odwróciła nieco łeb w nieśmiałym geście, ale za chwilę kontynuowała.
~ Teraz moja skóra zdążyła już przyzwyczaić się do słońca. Nie przepadam za pustyniami i stepami to prawda, ale już nigdy nie zamknę się pod ziemią. Świat jest tutaj, na górze. Różne kultury, inne smoki. Pilnowanie przez całe życie swojego samotnego terytorium nie jest dla mnie. – Pokiwała głową na boki.
~ No więc poparzyłam się, ale teraz jestem silniejsza. Tak samo z innymi – pokazują, ze przetrwałam. – Poza tym, że podniosła jedną z nóg, by pokazać pierścień bladej, zabliźnionej skóry, nawet teraz nie ruszyła się za bardzo. Czekała na to aż Rax zaspokoi swoją ciekawość i sama cofnie łapkę.
~ Blizny na duszy – podkreśliła nagle, zdecydowanie – to są te których trzeba się bać. Rany mogły być zadane dawno temu – możesz o nich nawet zapomnieć... Ale one nie znikają. Właśnie dlatego, że są niewidoczne, nigdy nie wiesz kiedy skóra pęknie i wszystko ubrudzisz krwią.
Cekorax
Malinka uśmiechnęłaby się, gdyby mogła. Taka ciekawość kojarzyła jej się z pisklętami i ludźmi. Wszyscy wymienieni mieli taką przypdałość, że czuli się mniej skrępowani przy wchodzeniu w przestrzeń osobistą dorosłego smoka. Samiczka była z tym zaznajomiona i nie przeszkadzało jej to – nawet preferowała to w stosunku do strachu przed nieznanym.
Widziała na pysku samiczki zmartwienie, ale nie przerwała jej. Najpierw wysłuchała, a potem pokiwała łbem na boki.
~ Usunięcie ich nie byłoby w porządku wobec mnie samej. – Odpowiedziała spokojnie. – Przypominają mi co przeżyłam. – W jej głosie można było bez najmniejszych wątpliwości usłyszeć otwarty sentyment. Po chwili zaśmiała się. Tym razem Rax mogła nawet usłyszeć szorstki warkot, który uciekał z gardła rozmówczyni w rytm dźwięcznego, mentalnego chichotu.
~ Dalej pamiętam jak moja przyjaciółka próbowała mi pomóc. Zupełnie nie wiedziałyśmy co zrobić i ostatecznie posmarowała mnie smalcem. No nie było w nas nic z uzdrowicielek. – Zaśmiała się ponownie.
~ Tak czy inaczej, wcześniej nie miałam nikogo kto by się o mnie tak martwił. – Jej policzki zaróżowiały nieco i odwróciła nieco łeb w nieśmiałym geście, ale za chwilę kontynuowała.
~ Teraz moja skóra zdążyła już przyzwyczaić się do słońca. Nie przepadam za pustyniami i stepami to prawda, ale już nigdy nie zamknę się pod ziemią. Świat jest tutaj, na górze. Różne kultury, inne smoki. Pilnowanie przez całe życie swojego samotnego terytorium nie jest dla mnie. – Pokiwała głową na boki.
~ No więc poparzyłam się, ale teraz jestem silniejsza. Tak samo z innymi – pokazują, ze przetrwałam. – Poza tym, że podniosła jedną z nóg, by pokazać pierścień bladej, zabliźnionej skóry, nawet teraz nie ruszyła się za bardzo. Czekała na to aż Rax zaspokoi swoją ciekawość i sama cofnie łapkę.
~ Blizny na duszy – podkreśliła nagle, zdecydowanie – to są te których trzeba się bać. Rany mogły być zadane dawno temu – możesz o nich nawet zapomnieć... Ale one nie znikają. Właśnie dlatego, że są niewidoczne, nigdy nie wiesz kiedy skóra pęknie i wszystko ubrudzisz krwią.
Cekorax
- 25 paź 2025, 8:31
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Błękitna Rzeczka
- Odpowiedzi: 771
- Odsłony: 95583
Błękitna Rzeczka
Hm. Drzewne też mogły mieć takie błony? No niech ją. Wychodziło na to, że chyba zbyt stereotypowo postrzegała rasy! Nie żeby w jej opinii było to bardzo ważne. Cieszyła się jednak, że inni mogli wspominać swoje dziedzictwo. Dobrze dla nich.
Za chwilę odchyliła łeb i rozchyliła szczęki tak jakby się śmiała, chociaż ciepły dźwięk znów dotarł wprost do głowy Rax.
~ Najdłuższy? Ha ha! Cóż dziękuję. – Powiedziała kłaniając się lekko.
~ Podziemny też brzmi dobrze. A wężowy... Moja matka wyglądała podobnie do mnie, ale może jakiś dziadek był wężowy, nie wykluczam takiej możliwości. – Odpowiedziała, drapiąc się po brodzie i kierując swoje niemrugające oczy na bok w zastanowieniu.
Nagle Rax przyciągnęła z powrotem uwagę Malinki, wskazując na... ah.
Samica pokręciła łbem na boki.
~ Nie martw się, serduszko. To blizny, więc już nie bolą. – Zatrajkotała, machając łapą.
~ Nawet powiedziałabym, że ogólnie nie czuję tam za wiele. Słońce mnie spaliło już dawno temu jak wyszłam z jaskini. – Sama dotknęła swojej piersi, gładząc różowe fałdy. Tkanka wyglądała na napiętą, w końcu z jakiego innego powodu tworzyłaby takie wzory i ciągnęła za zdrową skórę. A jednak skóra ugięła się pod naciskiem, nie będąc tak sztywną na jak mogła się wydawać.
~ Jakby mnie ktoś pomiział futrem to bym nie poczuła, ale przytulenie jest jak takie ciepłe ściśnięcie. Chcesz to możesz dotknąć. Nie przeszkadza mi to!
Powiedziała i jej cztery tylnie kończyny podeszły bliżej, by zaoferować Rax bok, gdy te przednie, wcale nie zmieniły położenia – jakby współpracowały ze sobą dwie niezależne części.
Cekorax
Za chwilę odchyliła łeb i rozchyliła szczęki tak jakby się śmiała, chociaż ciepły dźwięk znów dotarł wprost do głowy Rax.
~ Najdłuższy? Ha ha! Cóż dziękuję. – Powiedziała kłaniając się lekko.
~ Podziemny też brzmi dobrze. A wężowy... Moja matka wyglądała podobnie do mnie, ale może jakiś dziadek był wężowy, nie wykluczam takiej możliwości. – Odpowiedziała, drapiąc się po brodzie i kierując swoje niemrugające oczy na bok w zastanowieniu.
Nagle Rax przyciągnęła z powrotem uwagę Malinki, wskazując na... ah.
Samica pokręciła łbem na boki.
~ Nie martw się, serduszko. To blizny, więc już nie bolą. – Zatrajkotała, machając łapą.
~ Nawet powiedziałabym, że ogólnie nie czuję tam za wiele. Słońce mnie spaliło już dawno temu jak wyszłam z jaskini. – Sama dotknęła swojej piersi, gładząc różowe fałdy. Tkanka wyglądała na napiętą, w końcu z jakiego innego powodu tworzyłaby takie wzory i ciągnęła za zdrową skórę. A jednak skóra ugięła się pod naciskiem, nie będąc tak sztywną na jak mogła się wydawać.
~ Jakby mnie ktoś pomiział futrem to bym nie poczuła, ale przytulenie jest jak takie ciepłe ściśnięcie. Chcesz to możesz dotknąć. Nie przeszkadza mi to!
Powiedziała i jej cztery tylnie kończyny podeszły bliżej, by zaoferować Rax bok, gdy te przednie, wcale nie zmieniły położenia – jakby współpracowały ze sobą dwie niezależne części.
Cekorax
- 09 paź 2025, 0:06
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Błękitna Rzeczka
- Odpowiedzi: 771
- Odsłony: 95583
Błękitna Rzeczka
Kordialna potrafiła docenić takie pytanie. Było znacznie milsze od "co to za pomiot?!", a i odważniejsze od przemilczenia sprawy, uznawanego za najlepszą opcję, gdy nie chciało się jej urazić.
~ Oh. Ha ha. Sama nie wiem. Za morzem nazywali mnie smokiem jaskiniowym... Co raczej pasuje biorąc pod uwagę, że wyklułam się w podwodnych grotach. – Prychnęła rozbawiona. No tak się składało, że sama nie za bardzo wiedziała czy jest z jakiejś konkretnej rasy i czy wszystkie smoki z nią spokrewnione wyglądały jak ona. Znała przecież tylko swoją mamę.
Za chwilę przekręciła łeb na drugą stronę. Już zdążyła się przyjrzeć Rax, w końcu tamta zauważyła ją z opóźnieniem – wtedy Malina nie starała się jej szczególnie analizować. Miała jednak kilka pomysłów.
~ To może ja zgadnę twoją. Widzę w tobie drzewnego i domieszkę... – Podrapała się długim pazurem po brodzie, mrucząc, by było słychać, że się zastanawia. Ten dodatkowy kolor kojarzył się jej z wodą.
~ Może morskiego? Trafiłam? – Zapytała, ewidentnie jednak niepewna swojego wyboru. Miała nadzieję, że będzie to brzmiało jak zainteresowanie, a nie jakaś próba cwaniakowania. Może dlatego dodała:
~ Też czasami lubię przyglądać się rybom. Obserwowanie ich potrafi być naprawdę relaksujące. – Stwierdziła, ześlizgując się do rzeki, by szybko prześlizgnąć się na drugą stronę. Nie było potrzeby na to, by nowa znajoma musiała wytężać głos, prawda? Chociaż trwało to naprawdę krótko, gdy jej ciało wiło się w nurcie rzeki jak wstęga, Kordialna trzymała łeb nad wodą, by druga samiczka nadal mogła mówić. Moment później już zahaczała przednimi kończynami o brzeg, by dźwignąć się z wody drugiej stronie.
~ Na imię mi Malinka. Miło mi cię poznać Rax. – Powiedziała, uśmiechając się głosem.
Cekorax
~ Oh. Ha ha. Sama nie wiem. Za morzem nazywali mnie smokiem jaskiniowym... Co raczej pasuje biorąc pod uwagę, że wyklułam się w podwodnych grotach. – Prychnęła rozbawiona. No tak się składało, że sama nie za bardzo wiedziała czy jest z jakiejś konkretnej rasy i czy wszystkie smoki z nią spokrewnione wyglądały jak ona. Znała przecież tylko swoją mamę.
Za chwilę przekręciła łeb na drugą stronę. Już zdążyła się przyjrzeć Rax, w końcu tamta zauważyła ją z opóźnieniem – wtedy Malina nie starała się jej szczególnie analizować. Miała jednak kilka pomysłów.
~ To może ja zgadnę twoją. Widzę w tobie drzewnego i domieszkę... – Podrapała się długim pazurem po brodzie, mrucząc, by było słychać, że się zastanawia. Ten dodatkowy kolor kojarzył się jej z wodą.
~ Może morskiego? Trafiłam? – Zapytała, ewidentnie jednak niepewna swojego wyboru. Miała nadzieję, że będzie to brzmiało jak zainteresowanie, a nie jakaś próba cwaniakowania. Może dlatego dodała:
~ Też czasami lubię przyglądać się rybom. Obserwowanie ich potrafi być naprawdę relaksujące. – Stwierdziła, ześlizgując się do rzeki, by szybko prześlizgnąć się na drugą stronę. Nie było potrzeby na to, by nowa znajoma musiała wytężać głos, prawda? Chociaż trwało to naprawdę krótko, gdy jej ciało wiło się w nurcie rzeki jak wstęga, Kordialna trzymała łeb nad wodą, by druga samiczka nadal mogła mówić. Moment później już zahaczała przednimi kończynami o brzeg, by dźwignąć się z wody drugiej stronie.
~ Na imię mi Malinka. Miło mi cię poznać Rax. – Powiedziała, uśmiechając się głosem.
Cekorax
- 28 wrz 2025, 20:47
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Błękitna Rzeczka
- Odpowiedzi: 771
- Odsłony: 95583
Błękitna Rzeczka
A więc ich oczy się spotkały – te błękitne Rax i te blade, niemrugające Malinki. Ta zauważyła drugą samiczkę dużo wcześniej, nie zaczepiała jej jednak. Widziała ją już z daleka, gdy podeszła do brzegu, by zgasić pragnienie.
Schylała łeb – brązowa samiczka szła wpatrzona w nurt, a gdy już się napiła... tamta dalej patrzyła. Być może była tylko zamyślona.
"Nie będę przeszkadzać", pomyślała. W końcu kiedyś nieznajoma musiała podnieść łeb.
No i podniosla, ale w międzyczasie Malinka zdążyła się położyć na brzegu, chowając przednie łapki pod siebie. Całkowite zmrożenie nie zrobiło na niej specjalnego wrażenia, albo po prostu nie dało się tego po niej poznać.
Po chwili przechyliła łebek na bok.
~ Witaj. Szukasz czegoś? Wpadło ci do wody? Mogę pomóc ci szukać. – Chociaż pysk samicy nie zmienił swojego wyrazu, głos rozbrzmiewający w głowie Rax był wesoły. Zamykając oczy bez problemu możnaby sobie wyobrazić delikatny, przyjemny uśmiech jego właścicielki... No. Chociaż po takim pierwszym wrażeniu mogło to nie być takie proste.
~ Widzę, że cały czas wypatrujesz czegoś w wodzie. – Dodała słowem wyjaśnienia, by może bardziej ocucić nieznajomą. Przy tym wyciągnęła spod siebie łapę i modliszko-podobną kończyną wskazała na rzeczkę.
Cekorax
Schylała łeb – brązowa samiczka szła wpatrzona w nurt, a gdy już się napiła... tamta dalej patrzyła. Być może była tylko zamyślona.
"Nie będę przeszkadzać", pomyślała. W końcu kiedyś nieznajoma musiała podnieść łeb.
No i podniosla, ale w międzyczasie Malinka zdążyła się położyć na brzegu, chowając przednie łapki pod siebie. Całkowite zmrożenie nie zrobiło na niej specjalnego wrażenia, albo po prostu nie dało się tego po niej poznać.
Po chwili przechyliła łebek na bok.
~ Witaj. Szukasz czegoś? Wpadło ci do wody? Mogę pomóc ci szukać. – Chociaż pysk samicy nie zmienił swojego wyrazu, głos rozbrzmiewający w głowie Rax był wesoły. Zamykając oczy bez problemu możnaby sobie wyobrazić delikatny, przyjemny uśmiech jego właścicielki... No. Chociaż po takim pierwszym wrażeniu mogło to nie być takie proste.
~ Widzę, że cały czas wypatrujesz czegoś w wodzie. – Dodała słowem wyjaśnienia, by może bardziej ocucić nieznajomą. Przy tym wyciągnęła spod siebie łapę i modliszko-podobną kończyną wskazała na rzeczkę.
Cekorax
Mundi
Imię: Mundi
Płeć: Samiec
Gatunek: Chimera (ośmiornica + pampasowiec grzywiasty)
Opis wyglądu:
Jako nienaturalne połączenie dwóch drapieżników miał z założenia budzić przerażenie. Posiada ciało wilkopodobnej kreatury o przydługich, cienkich łapach, a za nim ciągną się cztery grube macki. Półprzeźroczyste, miękkie tkanki oklejają jego szkielet zastępując mięśnie i ścięgna. Przebija się przez nie widok białych kości i barwnych organów wewnętrznych, a osadzone w ciemnych oczodołach czaszki, żółte ślepia świecą groźnym blaskiem, wodząc za ofiarą. Może zmieniać kolory (np. przy odczuwaniu mocnych emocji i w ramach komunikacji), ale głównymi kolorami miękkich tkanek są czerwień oraz bordowy.
Przez połączenie z ośmiornicą posiada nienaturalnie giętkie stawy i niczym kot jest w stanie wcisnąć się w wąskie szczeliny niemniejsze od swojej czaszki. Łapy chimery nie są chwytne, ale macki są zdolne do precyzyjnej manipulacji przedmiotami, dzięki swojej giętkości oraz przyssawkom.
Jego wysokość w kłębie mierzy tyle, ile u dużego osobnika pampasowca grzywiastego.
Charakter:
Lojalność jest dla niego nową koncepcją. Zrodziła go plugawa magia smoczego czarodzieja i od stworzenia był wierny tylko sobie i swoim żądzom. Poniekąd dalej taki jest, ale niektóre (bardziej brutalne) pragnienia trzyma na wodzy dla większej, jego zdaniem, korzyści – akceptacji pewnej dziwnej smoczycy, która stanęła mu na drodze. Przeważnie jednak w pełni korzysta z przywilejów bestii, udając że nie panuje nad swoimi instynktami. Lubi przemoc i niełatwo jest w nim pobudzić współczucie lub żal. Dobrze, że nie mówi, bo w większości przypadków nie miałby nic dobrego do powiedzenia.
Data zdobycia: 01.09
Pochodzenie: atut wierny druh
Typ: 2
Inne: Oddycha powietrzem oraz pod wodą
ATRYBUTY
Siła: 2
Wytrzymałość: 1
Zręczność: 1
Moc: 1
Percepcja: 1
Aparycja: 1
UMIEJĘTNOŚCI (wpisuje Moderator)
Bieg: 1
Atak: 2
Obrona: 1
Skradanie: 1
Śledzenie: 1
Dieta: mięsożerność
Data ostatniego karmienia: klik
Płeć: Samiec
Gatunek: Chimera (ośmiornica + pampasowiec grzywiasty)
Opis wyglądu:
Jako nienaturalne połączenie dwóch drapieżników miał z założenia budzić przerażenie. Posiada ciało wilkopodobnej kreatury o przydługich, cienkich łapach, a za nim ciągną się cztery grube macki. Półprzeźroczyste, miękkie tkanki oklejają jego szkielet zastępując mięśnie i ścięgna. Przebija się przez nie widok białych kości i barwnych organów wewnętrznych, a osadzone w ciemnych oczodołach czaszki, żółte ślepia świecą groźnym blaskiem, wodząc za ofiarą. Może zmieniać kolory (np. przy odczuwaniu mocnych emocji i w ramach komunikacji), ale głównymi kolorami miękkich tkanek są czerwień oraz bordowy.
Przez połączenie z ośmiornicą posiada nienaturalnie giętkie stawy i niczym kot jest w stanie wcisnąć się w wąskie szczeliny niemniejsze od swojej czaszki. Łapy chimery nie są chwytne, ale macki są zdolne do precyzyjnej manipulacji przedmiotami, dzięki swojej giętkości oraz przyssawkom.
Jego wysokość w kłębie mierzy tyle, ile u dużego osobnika pampasowca grzywiastego.
Charakter:
Lojalność jest dla niego nową koncepcją. Zrodziła go plugawa magia smoczego czarodzieja i od stworzenia był wierny tylko sobie i swoim żądzom. Poniekąd dalej taki jest, ale niektóre (bardziej brutalne) pragnienia trzyma na wodzy dla większej, jego zdaniem, korzyści – akceptacji pewnej dziwnej smoczycy, która stanęła mu na drodze. Przeważnie jednak w pełni korzysta z przywilejów bestii, udając że nie panuje nad swoimi instynktami. Lubi przemoc i niełatwo jest w nim pobudzić współczucie lub żal. Dobrze, że nie mówi, bo w większości przypadków nie miałby nic dobrego do powiedzenia.
Data zdobycia: 01.09
Pochodzenie: atut wierny druh
Typ: 2
Inne: Oddycha powietrzem oraz pod wodą
ATRYBUTY
Siła: 2
Wytrzymałość: 1
Zręczność: 1
Moc: 1
Percepcja: 1
Aparycja: 1
UMIEJĘTNOŚCI (wpisuje Moderator)
Bieg: 1
Atak: 2
Obrona: 1
Skradanie: 1
Śledzenie: 1
Dieta: mięsożerność
Data ostatniego karmienia: klik
- 27 sie 2025, 22:57
- Forum: Świątynia
- Temat: Plac przed świątynią
- Odpowiedzi: 1922
- Odsłony: 121490
Plac przed świątynią
Kordialna była bardzo wdzięczna Fhardi, że ta zgodziła się pomóc jej w zdobyciu błogosławieństwa na ich wspólne wyjście za Wolne. Malinka ułożyła przed sobą równo łapki i schyliła łeb.
~ Przynosimy ofiarę i prosimy o łaskę oraz błogosławieństwo na naszą wyprawę. – To zabawne, bo ona też przecież nie mogła nic powiedzieć, a jedynie wysłać wiadomość mentalną w przestrzeń.
Przez chwilę więc stała tak, z pokorą i zamkniętymi w modlitwie ślepiami, chyląca łba.
~ Przynosimy ofiarę i prosimy o łaskę oraz błogosławieństwo na naszą wyprawę. – To zabawne, bo ona też przecież nie mogła nic powiedzieć, a jedynie wysłać wiadomość mentalną w przestrzeń.
Przez chwilę więc stała tak, z pokorą i zamkniętymi w modlitwie ślepiami, chyląca łba.
Malinka
Opowiadanie z podróży
Spięła mięśnie jeszcze raz i syknęła, dociskając bokiem pysk drugiego gada do wykutej w skale ściany. Gdy wąż próbował zacieśnić swój chwyt na jej i tak już mocno ściskanym ciele, odsunęła się, by uderzyć nim o skałę jeszcze raz. I jeszcze raz. Kolce szpiczastej grzywy wbijały się w jej skórę, ale nie mogła odpuścić – mutant nie chciał uciekać. Ona walczyła o dwa życia, a on o rozlaną krew.
Za chwilę usłyszała chrzęst. Poczuła jak czaszka węża pęka i jak kreatura w końcu przestaje się ruszać. Nareszcie… Nie była pewna jak długo jeszcze wytrzyma. Była zmęczona, obolała, a ten wąż błotny był dużo większy niż powinien być. Sącząca się z ran po mieczach krew nawet go nie spowolniła jakby już nic nie czuł.
– Naprawdę nie jesteś jednym z nich…
Te słowa spotkałyby się ze znacznie większym entuzjazmem, gdyby człowiek który je wypowiadał nie miał zmasakrowanej nogi. Pomimo przewróconej lampy olejnej w pomieszczeniu wciąż tliło się słabe światło – zasługa pełzających po ścianach korzeni wypełnionych plugawą magią.
Malinka powoli opuściła ciało węża na ziemię, uważając by nie spadło na opartego o ścianę porucznika tuż pod nimi. Dyszała przez chrapy. Gdy ludzie zaciągnęli ją do podziemi jako przewodnika zacisnęli na jej ciele pełno metalowych obręczy. Nie mogła otworzyć pyska, nie mogła stawiać dużych kroków, bo jej łapy były skute. Chcieli ją rozbroić, a niełatwo jest rozbroić smoka, więc byli okrutnie dokładni. Udało im się, bo nie chciała ich skrzywdzić. Inaczej było ze zmutowanym wężem błotnym, który odciął im drogę ucieczki. Przepełniało go zło. Płynęło w jego nabrzmiałych cudzą mocą żyłach.
~ Krwawisz. – Powiedziała głupio. Przecież człowiek musiał to wiedzieć. Mężczyzna skrzywił się w odpowiedzi na mentalną wiadomość, ale lekko. Mówiła do niego telepatycznie już wielokrotnie, aż nie kazał jej przestać pod groźbą śmierci. Aktualnie jednak, ledwo trzymając się w pionie, nie był już tak jadowity. Jego skóra była wilgotna, a oddech nierówny.
– Ktoś jeszcze przeżył? – Zapytał, nawet nie rozglądając się za bardzo. Zamknął oczy, odchylił głowę, a pikielhauba stuknęła o ścianę swoim metalowym szpicem.
Malinka wzięła głęboki wdech, by uspokoić się po żarze walki. Wytężyła słuch. Jedyny oddech w komnacie należał do niej i do porucznika. Nie musiała patrzeć, w ciemnościach słuch sprawdzał się najlepiej, ale zerknęła i tak, by się upewnić. Życia siedmiu innych mężczyzn zostały zdmuchnięte jak płomień świecy, gdy dwójka przeciwników wypadła na nich ze skalnych kominów. Wszystko rozegrało się szybko, ale nie poddali się bez walki. Pierwszy zgładzony wąż zastygł z na wieczność rozdarty nożem od środka. Być może gdyby Malinka oswobodziła się nieco wcześniej, skończyłoby się to inaczej, jednak nie można było zakłamywać rzeczywistości.
~ Nie. – Odpowiedziała z wyraźnym smutkiem. Jej oczy nie mogły przekazać żalu, ale miała nadzieję, że łagodny, kobiecy głos który sama sobie wybrała wiele lat temu poniesie emocje. Chociaż ludzie byli dla niej źli, nie zasługiwali na tak straszny koniec. Człowiek zadrżał i otworzył oczy, spoglądając w jej puste ślepia. Badał ją, a potem odwrócił wzrok. Była pewna, że jego oczy zabłyszczały wilgocią. Pewnie nie tak wyobrażał sobie rozpad swojego plutonu.
– Klucze do kagańca ma Jurgen. To ten przy wejściu do komnaty. – Ah. Czyli nie uciekał od jej okropnego pyska tylko szukał odpowiedniego podwładnego, by dać jej wolność. Dlaczego? Trzeba było najpierw zatamować krwawienie. Wąż ugryzł go w nogę i rzucił nim o ścianę. Człowiek potrzebował pomocy. Natychmiast. Ludzka kończyna nie miała naturalnie takiego kształtu, nie powinna być tak dziwnie wygięta.
Malinka rozejrzała się, kątem oka wciąż widząc jak plama krwi na granatowej nogawce niebezpiecznie się rozrasta.
Czym zatamować krwawienie? Paskiem? Może paskiem. A może któryś piechur miał ze sobą bandaże. Cokolwiek miała zrobić musiała się ruszyć, wiadomo przecież było, że ranny nie zrobi tego sam. Zaczęła powoli sięgać przednimi, wciąż skutymi razem łapkami do nogi. Może powinna po prostu mocno trzymać i czekać, aż krew przestanie lecieć? Z myśli wyrwało ją ciężkie westchnięcie.
– Pośpiesz się. Tracę czucie w rękach. – Nieco szorstkości wróciło do głosu dowódcy. Gdyby był smokiem być może nawet by zawarczał, ale trudno było się bać kogoś kto nie mógł podnieść miecza. Tak czy inaczej Malinka ruszyła krótkimi kroczkami do biednego Jurgena. Trudno było poznać teraz, ale widziała go bez maski, wyglądał na młodego. Wysunęła z pyska swój wąski język i sięgnęła do torby przy pasie, bez problemu znajdując plik kluczy zawinięty w kawałek materiału.
Gdy wróciła, porucznik machnął dłonią, nakazując by się zbliżyła i gdy schyliła głowę, człowiek faktycznie zaczął rozbrajać mechanizm. Cieszyła się, że nie musiała uwalniać się na ślepo. Gdzieś z tyłu głowy miała zamontowany kolec, gotowy do tego, by zadać jej śmiertelny cios. Do tej pory miała szczęście. Miała szczęście, że konstrukcja była solidna. Szczęście, że trzymający ją na łańcuchu żołnierz nie uruchomił mechanizmu pochopnie.
~ Potrzebujesz pomocy. – Powiedziała, czując tremor przekazywany na kaganiec z jego dłoni. Gdyby nie to, pewnie szybciej poczułaby ulgę ześlizgującej się klatki.
– Już za późno. I tak umrę. – Prychnął, opuszczając bezradnie ręce. Jego oddech zadrżał. Być może miał rację. Samiczka czuła nachylającą się nad nim śmierć. – W cholerę z tymi demonami.
Malinka zerknęła na zniekształconego węża – na jego popękaną od gwałtownego przyrostu masy tkankę, na wylewający się z jego ran błyszczący, emanujący energią płyn.
~ Nie chciały tu być. Żyły w bólu. – Wywnioskowała. Z kajdan była w stanie uwolnić się sama. Przekręcała klucz w ciszy, słuchając słabego oddechu porucznika Frosta. Nazywał się Frost jeżeli dobrze pamiętała. Mogła przyznać, że się go bała, gdy on krzyczał, groził, a ona nie mogła mu dać tego czego chciał. Nie była podwładnym Ernesta Nocnołuskiego. Nie znała tych korytarzy. Dowódca pomylił się i ludzie przypłacili to życiem.
– Magia plugawi wszystko czego się dotknie… i wszystko wokół… jak zaraza – Jego oddechy przychodziły coraz szybciej. Był coraz bledszy. Gdy Malinka otrząsnęła się z reszty łańcuchów i oglądała przepaloną od ścisku i ciągłego pocierania skórę swoich nadgarstków usłyszała szczękanie zębów.
Powinna odejść. Nie była mu nic winna. Zagonili ją w kąt jak wataha drapieżników. Uwiązali ją w bolesne pęta, nawet dociskając ogon do reszty kręgosłupa, by nie mogła znienacka zaatakować. Nie miały znaczenia jej przysięgi i błagania. Wyglądała dla nich jak obrzydliwy efekt korumpującej magii.
Powinna odejść.
~ Pozwól mi zostać. – Ale nie mogła o ile ten oczywiście jej nie odmówi.
Przekręciła łeb, czekając na odpowiedź. Będąc zaledwie kilka kroków od osuwającego się coraz niżej Frosta widziała subtelny ruch palców, jakby chciał zacisnąć dłoń w pięść. Nawet tak słaby, człowiek bił się z myślami. Samiczka dała mu czas, była to jedna z ostatnich decyzji jakie mógł podjąć zanim jego ciało przestanie odpowiadać – miał wybrać jak chce umrzeć, była to poważna decyzja.
W końcu przesunął dłoń do swojego pasa, tam z otwartej tuby wystawał niechlujnie ściśnięty papier.
– Jeżeli zaniesiesz tą mapę… na zewnątrz. – Jego głos, ochrypnięty i cichy, był zbyt słaby, by stawiać warunki.
Chciał żeby ktoś znalazł jego notatki. Widziała, że zaznacza istotne punkty – może zdążył napisać, że wróg zabezpieczył tą trasę podejścia, że wie o ich obecności. Mogła to zanieść, tak. Czarodziej, który niszczył miasteczka i wioski, który torturował biedne stworzenia, zadawał wszystkim tyle bólu nie powinien dostać na tacy więcej zwycięstw. Mogła to zrobić.
Zębami odpięła tubę od paska i znalazła leżące niedaleko wieczko, zamykając je na oczach człowieka. Chyba zrozumiał, bo potem nie protestował, gdy wpełzła między ścianę, a jego plecy, układając go wygodniej. Miała nadzieję, że gdy go owinie, będzie mu mniej zimno.
– Nie wiem czy ma to dla ciebie jakąkolwiek wartość smoku, ale… przepraszam.
Została aż ostatni dech nie opuścił jego piersi i jeszcze chwilę dłużej, a potem wstała delikatnie układając jego ciało na ziemi.
Wypełni tą jedną prośbę. Jedno zadanie i nigdy więcej.
Musiała uważać przy wychodzeniu, by nie potknąć się o żadną ofiarę – ani węża, ani człowieka.
Nieważne jak nienawidziła Nocnołuskiego, nie będzie się w to plątać. Zrobi to raz i nigdy więcej…
Spięła mięśnie jeszcze raz i syknęła, dociskając bokiem pysk drugiego gada do wykutej w skale ściany. Gdy wąż próbował zacieśnić swój chwyt na jej i tak już mocno ściskanym ciele, odsunęła się, by uderzyć nim o skałę jeszcze raz. I jeszcze raz. Kolce szpiczastej grzywy wbijały się w jej skórę, ale nie mogła odpuścić – mutant nie chciał uciekać. Ona walczyła o dwa życia, a on o rozlaną krew.
Za chwilę usłyszała chrzęst. Poczuła jak czaszka węża pęka i jak kreatura w końcu przestaje się ruszać. Nareszcie… Nie była pewna jak długo jeszcze wytrzyma. Była zmęczona, obolała, a ten wąż błotny był dużo większy niż powinien być. Sącząca się z ran po mieczach krew nawet go nie spowolniła jakby już nic nie czuł.
– Naprawdę nie jesteś jednym z nich…
Te słowa spotkałyby się ze znacznie większym entuzjazmem, gdyby człowiek który je wypowiadał nie miał zmasakrowanej nogi. Pomimo przewróconej lampy olejnej w pomieszczeniu wciąż tliło się słabe światło – zasługa pełzających po ścianach korzeni wypełnionych plugawą magią.
Malinka powoli opuściła ciało węża na ziemię, uważając by nie spadło na opartego o ścianę porucznika tuż pod nimi. Dyszała przez chrapy. Gdy ludzie zaciągnęli ją do podziemi jako przewodnika zacisnęli na jej ciele pełno metalowych obręczy. Nie mogła otworzyć pyska, nie mogła stawiać dużych kroków, bo jej łapy były skute. Chcieli ją rozbroić, a niełatwo jest rozbroić smoka, więc byli okrutnie dokładni. Udało im się, bo nie chciała ich skrzywdzić. Inaczej było ze zmutowanym wężem błotnym, który odciął im drogę ucieczki. Przepełniało go zło. Płynęło w jego nabrzmiałych cudzą mocą żyłach.
~ Krwawisz. – Powiedziała głupio. Przecież człowiek musiał to wiedzieć. Mężczyzna skrzywił się w odpowiedzi na mentalną wiadomość, ale lekko. Mówiła do niego telepatycznie już wielokrotnie, aż nie kazał jej przestać pod groźbą śmierci. Aktualnie jednak, ledwo trzymając się w pionie, nie był już tak jadowity. Jego skóra była wilgotna, a oddech nierówny.
– Ktoś jeszcze przeżył? – Zapytał, nawet nie rozglądając się za bardzo. Zamknął oczy, odchylił głowę, a pikielhauba stuknęła o ścianę swoim metalowym szpicem.
Malinka wzięła głęboki wdech, by uspokoić się po żarze walki. Wytężyła słuch. Jedyny oddech w komnacie należał do niej i do porucznika. Nie musiała patrzeć, w ciemnościach słuch sprawdzał się najlepiej, ale zerknęła i tak, by się upewnić. Życia siedmiu innych mężczyzn zostały zdmuchnięte jak płomień świecy, gdy dwójka przeciwników wypadła na nich ze skalnych kominów. Wszystko rozegrało się szybko, ale nie poddali się bez walki. Pierwszy zgładzony wąż zastygł z na wieczność rozdarty nożem od środka. Być może gdyby Malinka oswobodziła się nieco wcześniej, skończyłoby się to inaczej, jednak nie można było zakłamywać rzeczywistości.
~ Nie. – Odpowiedziała z wyraźnym smutkiem. Jej oczy nie mogły przekazać żalu, ale miała nadzieję, że łagodny, kobiecy głos który sama sobie wybrała wiele lat temu poniesie emocje. Chociaż ludzie byli dla niej źli, nie zasługiwali na tak straszny koniec. Człowiek zadrżał i otworzył oczy, spoglądając w jej puste ślepia. Badał ją, a potem odwrócił wzrok. Była pewna, że jego oczy zabłyszczały wilgocią. Pewnie nie tak wyobrażał sobie rozpad swojego plutonu.
– Klucze do kagańca ma Jurgen. To ten przy wejściu do komnaty. – Ah. Czyli nie uciekał od jej okropnego pyska tylko szukał odpowiedniego podwładnego, by dać jej wolność. Dlaczego? Trzeba było najpierw zatamować krwawienie. Wąż ugryzł go w nogę i rzucił nim o ścianę. Człowiek potrzebował pomocy. Natychmiast. Ludzka kończyna nie miała naturalnie takiego kształtu, nie powinna być tak dziwnie wygięta.
Malinka rozejrzała się, kątem oka wciąż widząc jak plama krwi na granatowej nogawce niebezpiecznie się rozrasta.
Czym zatamować krwawienie? Paskiem? Może paskiem. A może któryś piechur miał ze sobą bandaże. Cokolwiek miała zrobić musiała się ruszyć, wiadomo przecież było, że ranny nie zrobi tego sam. Zaczęła powoli sięgać przednimi, wciąż skutymi razem łapkami do nogi. Może powinna po prostu mocno trzymać i czekać, aż krew przestanie lecieć? Z myśli wyrwało ją ciężkie westchnięcie.
– Pośpiesz się. Tracę czucie w rękach. – Nieco szorstkości wróciło do głosu dowódcy. Gdyby był smokiem być może nawet by zawarczał, ale trudno było się bać kogoś kto nie mógł podnieść miecza. Tak czy inaczej Malinka ruszyła krótkimi kroczkami do biednego Jurgena. Trudno było poznać teraz, ale widziała go bez maski, wyglądał na młodego. Wysunęła z pyska swój wąski język i sięgnęła do torby przy pasie, bez problemu znajdując plik kluczy zawinięty w kawałek materiału.
Gdy wróciła, porucznik machnął dłonią, nakazując by się zbliżyła i gdy schyliła głowę, człowiek faktycznie zaczął rozbrajać mechanizm. Cieszyła się, że nie musiała uwalniać się na ślepo. Gdzieś z tyłu głowy miała zamontowany kolec, gotowy do tego, by zadać jej śmiertelny cios. Do tej pory miała szczęście. Miała szczęście, że konstrukcja była solidna. Szczęście, że trzymający ją na łańcuchu żołnierz nie uruchomił mechanizmu pochopnie.
~ Potrzebujesz pomocy. – Powiedziała, czując tremor przekazywany na kaganiec z jego dłoni. Gdyby nie to, pewnie szybciej poczułaby ulgę ześlizgującej się klatki.
– Już za późno. I tak umrę. – Prychnął, opuszczając bezradnie ręce. Jego oddech zadrżał. Być może miał rację. Samiczka czuła nachylającą się nad nim śmierć. – W cholerę z tymi demonami.
Malinka zerknęła na zniekształconego węża – na jego popękaną od gwałtownego przyrostu masy tkankę, na wylewający się z jego ran błyszczący, emanujący energią płyn.
~ Nie chciały tu być. Żyły w bólu. – Wywnioskowała. Z kajdan była w stanie uwolnić się sama. Przekręcała klucz w ciszy, słuchając słabego oddechu porucznika Frosta. Nazywał się Frost jeżeli dobrze pamiętała. Mogła przyznać, że się go bała, gdy on krzyczał, groził, a ona nie mogła mu dać tego czego chciał. Nie była podwładnym Ernesta Nocnołuskiego. Nie znała tych korytarzy. Dowódca pomylił się i ludzie przypłacili to życiem.
– Magia plugawi wszystko czego się dotknie… i wszystko wokół… jak zaraza – Jego oddechy przychodziły coraz szybciej. Był coraz bledszy. Gdy Malinka otrząsnęła się z reszty łańcuchów i oglądała przepaloną od ścisku i ciągłego pocierania skórę swoich nadgarstków usłyszała szczękanie zębów.
Powinna odejść. Nie była mu nic winna. Zagonili ją w kąt jak wataha drapieżników. Uwiązali ją w bolesne pęta, nawet dociskając ogon do reszty kręgosłupa, by nie mogła znienacka zaatakować. Nie miały znaczenia jej przysięgi i błagania. Wyglądała dla nich jak obrzydliwy efekt korumpującej magii.
Powinna odejść.
~ Pozwól mi zostać. – Ale nie mogła o ile ten oczywiście jej nie odmówi.
Przekręciła łeb, czekając na odpowiedź. Będąc zaledwie kilka kroków od osuwającego się coraz niżej Frosta widziała subtelny ruch palców, jakby chciał zacisnąć dłoń w pięść. Nawet tak słaby, człowiek bił się z myślami. Samiczka dała mu czas, była to jedna z ostatnich decyzji jakie mógł podjąć zanim jego ciało przestanie odpowiadać – miał wybrać jak chce umrzeć, była to poważna decyzja.
W końcu przesunął dłoń do swojego pasa, tam z otwartej tuby wystawał niechlujnie ściśnięty papier.
– Jeżeli zaniesiesz tą mapę… na zewnątrz. – Jego głos, ochrypnięty i cichy, był zbyt słaby, by stawiać warunki.
Chciał żeby ktoś znalazł jego notatki. Widziała, że zaznacza istotne punkty – może zdążył napisać, że wróg zabezpieczył tą trasę podejścia, że wie o ich obecności. Mogła to zanieść, tak. Czarodziej, który niszczył miasteczka i wioski, który torturował biedne stworzenia, zadawał wszystkim tyle bólu nie powinien dostać na tacy więcej zwycięstw. Mogła to zrobić.
Zębami odpięła tubę od paska i znalazła leżące niedaleko wieczko, zamykając je na oczach człowieka. Chyba zrozumiał, bo potem nie protestował, gdy wpełzła między ścianę, a jego plecy, układając go wygodniej. Miała nadzieję, że gdy go owinie, będzie mu mniej zimno.
– Nie wiem czy ma to dla ciebie jakąkolwiek wartość smoku, ale… przepraszam.
Została aż ostatni dech nie opuścił jego piersi i jeszcze chwilę dłużej, a potem wstała delikatnie układając jego ciało na ziemi.
Wypełni tą jedną prośbę. Jedno zadanie i nigdy więcej.
Musiała uważać przy wychodzeniu, by nie potknąć się o żadną ofiarę – ani węża, ani człowieka.
Nieważne jak nienawidziła Nocnołuskiego, nie będzie się w to plątać. Zrobi to raz i nigdy więcej…
Malinka
Refka


- 11 lip 2025, 18:31
- Forum: Słońce
- Temat: Kordialna Łuska
- Odpowiedzi: 9
- Odsłony: 200
Kordialna Łuska
Imię
Malinka » Kordialna Łuska
Stado
Słońce
Ranga
smok » adept
Wiek
50
Rasa
Skrajny (podziemny x wężowy)
Płeć
Samica
Znak Losu
SennahdetaleSylwetka wężowa
Łuski
Brak skrzydeł
Trzy pary łap
Kolor oczu: blado-zielony
Dominujący kolor smoka: różowy
Wzrost (1,5 m)
Znaki szczególne smoka: Rozległe blizny od poparzeń, trzy pary łap, łapy modliszki, rozłożyste i poszarpane płetwy, obnażone zęby
Zieje kwasem
Skrzela
━ wygląd
«ciało»
Ciało Malinki jest przystosowane do przemierzania ciasnych, podwodnych jaskiń – jest długa, jej drobne łuski są gładkie, a łapy krótkie i chwytne. Skóra samiczki niebezpiecznie napina się na kręgosłupie jakby grożąc rozdarciem, a na klatce piersiowej widać zarysowane żebra. Łagodnym akcentem jej budowy są dwie rozłożyste, różowe płetwy, które pięknie falują pod wodą. Niestety postrzępiły się od ocierania ich o skały. Typowo dla smoków podziemnych posiada wyraźną mutację i jest nią dodatkowa para tylnych łap. Natomiast dwie łapy, mieszczące się najbliżej dość krótkiej szyi, oprócz zwykłych palców posiadają po jednym wydłużonym i wygiętym do tyłu – przez to przypominają przednie kończyny modliszki. Naturalne ostrza składają się w stronę brzucha, by Malinka mogła postawić palce na ziemi i używać łap do chodzenia. Reszta kończyn to krótkie, chwytne łapki, umieszczone blisko siebie w połowie długości ciała. Mocne mięśnie pozwalają samiczce na podniesienie przedniej części ciała i atakowanie przy pomocy rozprostowanych ostrzy. Dominującymi kolorami samiczki są blady cielisty oraz różowy (który pojawia się na końcu pyska, łapach, kręgosłupie i płetwach).Na jej ciele w kilku miejscach występują blizny: rozległe po poparzeniach słonecznych i mniejsze – pozostałości po bardzo mocnych więzach na łapach i ogonie.
«głowa»
Pysk samiczki jest długi i niezwykle wąski. Brak warg sprawia, że wyraźnie widać skąd wyrastają jej skupiajace się na przedzie paszczy, ostre zęby. Długi, wysoko rozdwojony język działa jak niezbyt silna macka, gdy jest to konieczne. Blade oczy nigdy nie mrugają, osłonięte przezroczystą łuską. Skóra, której brak przy dziąsłach, nachodzi na część jej szczęki. Fałdy tworzą charakterystyczne kształty przy oczach przypominające ścięgna. Same ślepia osadzone są w bliznowato wyglądającym pęknięciu w skórze. Jej fizjonomia nie pozwala na swobodną mimikę przez co komunikacja niewerbalna ogranicza się do mowy ciała. ━ charakter
«słodka potwora»
Jest łagodna i raczej spokojna. Lubi towarzystwo innych, ale stara się nie narzucać nikomu swojej obecności. Wychodzi z założenia, że każdy zasługuje na odrobinę ciepła i życzliwości, więc opiekowanie się innymi przychodzi jej naturalnie. Bywa niechcący przerażająca, jednak tak naprawdę rzadko ma mordercze zamiary. Zdaje sobie sprawę z tego, że w wielu istotach wywołuje strach lub obrzydzenie, ale stara się tym nie przejmować. ━ historia
«od stworzenia z głębi ziemi do tępiciela magów»
Wykluła się w kompleksie zalanych jaskiń. W zasadzie od zawsze była sama, jedna, jedyna, do nikogo niepodobna. Matka pewnego dnia po prostu zniknęła i mała musiała poradzić sobie sama. Długo żyła w ciemności, nie oddalając się za daleko od komory, którą nazywała swoim domem. Gdy rosła, jej terytorium poszerzało się, aż w końcu ujrzała światło dnia. Z biegiem księżyców coraz bardziej rozglądała się po świecie poza jaskiniami. Zaczęła się uczyć o drzewach, roślinach, ssakach i innych robaczkach. Podczas swoich przygód spotkała nawet kilku dwunogów, ale szybko nauczyła się, że gdy tylko wyjdzie zza skały, uciekają w przerażeniu.
Istoty rozumne oglądała tylko z daleka nie chcąc już więcej narażać się na niepotrzebną konfrontację.
Gdy spotkała w końcu smoka, bardzo chciała się dogadać. Liczyła na to, że nowe, z pewnej perspektywy podobne do niej stworzenie może się nie wystraszy. Nie potrafiła mówić w żadnym języku, nie wiedziała jak się zachowywać, ale wypełzła ze swojej dziury z niepochamowaną chęcią zdobycia przyjaciela. Z tym właśnie smokiem (czyli Lambą) wyruszyła potem w podróż, by dalej poznawać świat!
Podróżując ze swoją przyjaciółką poznała inne smoki. Trzymała się z nimi aż nie skierowali się do Wolnych Stad. Ciekawa świata – nie była jeszcze gotowa na zamieszkanie w jednym miejscu. Odeszła w drugą stronę, ale obiecała, że wróci. Ten czas nadszedł.
Jak wyglądało prawie 25 księżyców jej samotnej przygody? Być może da się namówić na rozmowę.
Punkty Rangowe: 0
Punkty Fabuły: 0
Statystyki
Bonusy
Pożywienie & kamienie
Przedmioty fabularne
Bonusy
Pożywienie & kamienie
Przedmioty fabularne
ATUTY
– Wiecznie Młody;
– Wierny Druh;
– Adrenalina;
– [grupa trzecia]
– [grupa czwarta]
ATRYBUTY
Siła: 3
Wytrzymałość: 2
Zręczność: 1
Moc: 2
Percepcja: 1
Aparycja: 1
UMIEJĘTNOŚCI
Bieg 1
Lot 0
Pływanie 1
Obrona 2
Atak 2
Leczenie 0
Wiedza 1
Magia:
– obronna 0
– ataku 0
– precyzyjna 1
Kamuflaż 0
Skradanie 0
Śledzenie 1
Perswazja 1
Umiejętności specjalne
Warzenie eliksirów:
– leczących 0
– ochronnych 0
– usprawniających 0
Tworzenie run:
– ochronnych 0
– ataku 0
Błysk przyszłości 0
– Wiecznie Młody;
– Wierny Druh;
– Adrenalina;
– [grupa trzecia]
– [grupa czwarta]
ATRYBUTY
Siła: 3
Wytrzymałość: 2
Zręczność: 1
Moc: 2
Percepcja: 1
Aparycja: 1
UMIEJĘTNOŚCI
Bieg 1
Lot 0
Pływanie 1
Obrona 2
Atak 2
Leczenie 0
Wiedza 1
Magia:
– obronna 0
– ataku 0
– precyzyjna 1
Kamuflaż 0
Skradanie 0
Śledzenie 1
Perswazja 1
Umiejętności specjalne
Warzenie eliksirów:
– leczących 0
– ochronnych 0
– usprawniających 0
Tworzenie run:
– ochronnych 0
– ataku 0
Błysk przyszłości 0
RASOWE
– wspinaczka po dowolnej powierzchni
– może owinąć się tułowiem wokół ciała ofiary niczym wąż
KRYSZTAŁY
–
ELIKSIRY
–
RUNY
–
INNE
–
– wspinaczka po dowolnej powierzchni
– może owinąć się tułowiem wokół ciała ofiary niczym wąż
KRYSZTAŁY
–
ELIKSIRY
–
RUNY
–
INNE
–
POŻYWIENIE
– mięso: 0/4
– rośliny: 0/4
– grzyby: 0/4
– inne: 0/4
KAMIENIE
kamień
ZIOŁA
zioło
– mięso: 0/4
– rośliny: 0/4
– grzyby: 0/4
– inne: 0/4
KAMIENIE
kamień
ZIOŁA
zioło
przedmioty fabularne












