Znaleziono 7 wyników

autor: Scaramelith
31 sie 2025, 21:07
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Wzgórze Świetlików
Odpowiedzi: 530
Odsłony: 66954

Wzgórze Świetlików

Scaramelith niedawno obudził się ze smoczego snu, który trwał... nie wiedział ile. Od kiedy się obudził nie spotkał nikogo ze swojej cyrkowej brygady, dlatego zaczął się za nimi rozglądać. Kto wie, może mgliści przerobili ich na kisiel czy inne wyroby i tyle z nich zostało? Mogli nawet zostać już zjedzeni! Nie... na pewno nie. Nie daliby się tak łatwo! Jednak to właśnie on był za nich odpowiedzialny. Zupełnie jak matka była odpowiedzialna za niego. No a później trenerzy ale z nimi nie było tak lekko. Wady matki na pewno też usprawiedliwiał i z pewnością ją idealizował. Łapy poniosły go aż na wzgórze świetlików gdzie zauważył jakiegoś młodego smoka dlatego postanowił podejść i przysiąść sie obok.
— Witam witam... Z którego stada smoków pochodzisz młoda istoto? — Zapytał już lepszym, poduczonym smoczym językiem który razem z resztą bez problemu opanował choć chwilę to trwało. Niestety nie mógł zidentyfikować do którego stada należy samica, na pewno nie należała do Mgieł. Tego był pewien. Wiedział też ze z obcymi trzeba rozmawiać z ogromną ostrożnością i uważnością a on był bardzo ostrożny i uważny! Obcy nie byli mu straszni! Choć powinien stronić od takich spotkań z nieznajomymi, jeśli go zaatakują jedynie co mógł zrobić to pokazać sztuczkę magiczną a to nie zawsze go uratuje.

Nebbia
autor: Scaramelith
29 cze 2025, 19:15
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Srebrzysty staw
Odpowiedzi: 757
Odsłony: 120419

Srebrzysty staw

Drzewny uśmiechał się krzywo, nieco głupkowato, jakby nie do końca radził sobie z widownią, która mu towarzyszyła tej nocy. Pokręcił pyskiem na boki.
— Ne, neniuj minacoj, eĉ ne diru tion. —Nie, nie żadnych gróźb, nawet tak nie mów. Zaśmiał się głupkowato, dalej rżnąc idiotę. — Ha... ĉi tiu via likvaĵo, kiu gustas tiel bone al vi, eble mi eraras, sed ĝi mortigas vin de interne, ĉu ne? Ĝi estas veneno en sia plej pura, plej perfida formo! Homoj trinkis ĝin ankaŭ. —Ahh… ta twoja ciecz, która ci tak smakuje, może się mylę, lecz chyba zabija cię od środka, czyż nie? To trucizna w najczystszej, zdradzieckiej postaci! Ludzie też to pili. Dodał, choć wiedział już jak szkodliwe dla smoków bywały takie trunki. — Nekredebla bildigo de memdetruo! —Niesamowity obraz samo destrukcji!

Później skupił się na pieśni, którą zaczął śpiewać pierzasty, bo nie dano mu się wypowiedzieć! Ale czy zaufałby czemuś pierzastemu, co gotuje i śpiewa? Niesamowicie filozoficzne pytanie, na którym skupił się dłużej, niż powinien.
Scaramelith milczał przez sekundę dłużej niż zwykle. Tylko sekundę. Ale wystarczyło, by cień przesunął mu się po pysku. Zaraz jednak zgiął się teatralnie w pół, jakby ktoś go postrzelił prosto w serce z łuku zrobionego z melodii.

— Aaagh! Mi estis ponardita! —Aaaaghh! Zostałem ugodzony! krzyknął dramatycznie, padając z zaangażowaniem na plecy, jakby siła ballady była fizyczna i wyjątkowo śmiertelna. — Pro... sentoj! —Przez... uczucia! uniósł łapę ku niebu, wpatrując się w nie z oddaniem, a potem zerknął ukradkiem, czy jego widownia na pewno patrzy. Oczywiście, że patrzyła. Turlał się przez chwilę po ziemi, aż nagle poderwał się do pozycji siedzącej i klepnął się w czoło.

— Malsaĝa koro! Ĝi ne devis reagi! —Głupie serce! Miało nie reagować! syknął teatralnie, potem jednak rozciągnął usta w zawadiackim uśmiechu. — Sed vi ludis bele, birdeto. Kaj ne zorgu. Mi iam donis al iu mian sveteron. Sed... ĝi ne estis mia. Mi ŝtelis ĝin de Psotka pli frue. Mi ekhavis grandan problemon pro tio. —Ale ładnie grałeś, ptaszku. I nie martw się. Ja też kiedyś dałem komuś swój sweter. Tyle że... nie był mój. Ukradłem go wcześniej Psotce. Miałem z tego powodu ogromne nieprzyjemności. Mruknął, jakby chcąc go pocieszyć, choć wszystko zmyślił. Kojarzył, że może być to jakieś odzienie, ale język smoków dalej był dla niego nie tak biegły jak ludzki. Jednak jedno zrozumiał na pewno. Smok był ogromnie zraniony, tragicznie! I to przez nic głupszego niż miłość.

Miłość, miłość, miłość… cóż za dramat!

Wstał, otrzepał się z pyłu, po czym zbliżył się do towarzysza i z szerokim gestem uniósł łapę, jakby nadawał mu rycerski tytuł.

— De nun mi nomos vin... Kantisto de Rompitaj Koroj! Aŭ Kuiristo de Vunditaj Notoj. Aŭ... ne, mi scias! Tragedie Enamiĝinta! Aŭ... Amo-Trafita, sonas serioze kaj dramece, do ĝi estas perfekta por vi! —Od dziś zwać cię będę… Pieśniarzem Złamanych Serc! Albo Kucharzem Nut Zranionych. Albo… nie, wiem! Tragicznie Zakochany! Ewentualnie... Ugodzony Miłością, brzmi poważnie i dramatycznie, więc idealnie do ciebie! Pokiwał głową z dumą, jakby właśnie naprawdę byli na jakimś ważnym mianowaniu, a on miał ten zaszczyt, być tu, być ważny i nadawać tytułu! Ahh nadawali często sobie takie tytuły wśród cyrkowców! Była to zawsze przednia zabawa. Przystanął na chwilę, stukając się palcem po policzku.

— Aŭ eble Tragic Colorfeathers, sed tio sonas kiel la nomo de nova malbona teatraĵo... —A może Tragiczny Kolorowopióry, ale to brzmi jak nazwa nowej kiepskiej sztuki... I wtedy bez ostrzeżenia zrobił pełen gracji piruet, zakończony przewrotką, jakby chciał zetrzeć ze świata ostatnie nuty melancholii. Precz, precz melancholio! (puszczenie oczka do Melancholijnego Kaprysu)

— Nu, sufiĉe da sentimentaleco! Kiel mia instruisto pri emocioj kutimis diri, "Emocioj estas kiel ĵonglado, aŭ vi balancas ĝin aŭ vi ricevas pugnobaton en la kapo." —Dobra, koniec sentymentów! Jak mawiał mój nauczyciel emocji: „Z uczuciami to jak z żonglerką, albo masz balans, albo dostaniesz w łeb”. roześmiał się sam do siebie. — Kaj vi verŝajne ne havas tiun ekvilibron, birdeto, do vi devas esti pli singarda pri viaj pluaj flirtadoj. —A ty chyba owego balansu nie posiadasz, ptaszyno, więc musisz być bardziej ostrożny z kolejnymi flirtami. Puścił mu oczko zawadiacko. — Kaj nun! Unu plia truko, ĉar se mi ne faros tri hodiaŭ, mia tuta briletaĵo malŝpariĝos. —A teraz! Jeszcze jedna sztuczka, bo jak nie zrobię dziś trzech, to mi się cały brokat zmarnuje zaśmiał się i po chwili wyczarował kwiatka z maddary i mu go podarował. — Bonvolu, kiel konsolon. —Proszę, na pocieszenie. Wyszczerzył ząbki, lecz kiedy samiec wziął kwiat, ten prysnął mu w nos wodą.

Łaknący Przyjemności
autor: Scaramelith
26 cze 2025, 19:18
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Srebrzysty staw
Odpowiedzi: 757
Odsłony: 120419

Srebrzysty staw

Scaramelith popatrzył na niego chwilę w milczeniu, zbyt długą jak na siebie, a potem nagle wciągnął powietrze dramatycznie, jakby doznał nagłego objawienia! No tak, nie po to mama (wraz z trenerami) go uczyli bycia wyśmienitym cyrkowcem, aby teraz tak po prostu pozwolić się komuś smucić!
— Ne... mi ne povas lasi ĝin tiel! — Nie... nie mogę tego tak zostawić! zawołał, zrywając się jak poparzony. — Estas tro malgaje! Tro multe da melankolio! Tro malmultaj piruetoj! Tro malmultaj... tro malmultaj... —To zbyt ponure! Za dużo melancholii! Za mało piruetów! Za mało… zaa małooo… rozejrzał się dookoła i zaraz sięgnął po gałąź, którą wcześniej podpalał. — Ne sufiĉe da trukoj! Rigardu ĉi tion! —Za mało sztuczek! Popatrz na to! Zachichotał pod nosem i bez ostrzeżenia rzucił się w obrót, zrobił salto w tył, niemal zahaczając ogonem o ognisko, a potem zamaszyście zakończył pozę na jednej łapie, aby gałązkę położył na nosie, utrzymując ją w pionie przez jakiś czas, jednak ta, źle wyważona nie była tak prosta do utrzymania! I zaraz spadła…
— Cirka rito por malfari tristecon numero sep! — Cyrkowy rytuał odczyniania smutku numer siedem! zakrzyknął. — Ĝi funkcias naŭ fojojn el dek. En la deka kutime rompiĝas. Ĉu mense aŭ fizike. Dependas de kiom forte mi falas. —Sprawdza się w dziewięciu przypadkach na dziesięć. W dziesiątym zwykle ktoś się łamie. Albo psychicznie, albo fizycznie. Zależy, jak źle spadnę. Zaśmiał się i zatrzymał się na moment, schodząc na ziemie, na równe łapy, jakby się nad czymś zastanawiał, a potem sięgnął do torby i wyciągnął farbę, zamoczył łapę w kolorowej cieczy i teatralnie wysmarował jego pysk fioletem.


— Jen do. Tristeco en la versio de vinbereksplodo! Arta interpreto de seniluziiĝo pri la vivo. —Proszę bardzo. Smutek w wersji winogronowa eksplozja! Artystyczna interpretacja rozczarowania życiem. Wyszczerzył szeroko zębiska. Zanim Łakomy zdążył jakkolwiek zareagować, wbił łapy w ziemię i ponownie fiknął znowu niebezpiecznie blisko ogniska.

— Mia akrobataĵmajstro kutimis diri: "Se vi ne povas paroli pri sentoj, dramece falu kaj ŝajnigu, ke vi lasis poton sur la forno." —Mój mistrz akrobacji zwykł mawiać: „Jeśli nie umiesz mówić o uczuciach, przewróć się dramatycznie i udawaj, że zostawiłeś wywar na ogniu.” zaczął i zamilkł na moment. — Ĝis hodiaŭ mi tute ne komprenas, kion li celis per tio. Aŭ eble mi mismemoris ion. —Do dzisiaj nie mam pojęcia, co miał wtedy na myśli. Albo to ja coś źle zapamiętałem. Podrapał się szponem po czubku głowy. Westchnął. Mógł go zapytać o to zanim spalił namiot. Skąd miał jednak wiedzieć, że mu się to przyda!
— Oni diras, ke nenio similas al eskapi en flamoj kaj konfetoj. Mi povas nur subskribi sub tio kaj rekomendi ĝin elkore. Sed bone, ni ne estu malĝojaj! Ĉu la animoj de viaj amikoj povas klakdanci? Ĉar, surprize, mi povas. Kaj laŭ la ritmo! Ĉu vi volas vidi? —Mówią, że nie ma jak ucieczka w płomieniach i konfetti. Ja się tylko pod tym podpisuję i z całego serca polecam. Ale dobra, nie smęćmy! Czy dusze twoich przyjaciół potrafią stepować? Bo ja, o dziwo, tak. I to do rytmu! Chcesz zobaczyć? Zaproponował, lecz nie mieli tutaj orkiestry, która by mu przygrywała. — Ho, aŭ mi povas fari tion! — O! Albo mogę zrobić tak! Z maddary wyczarował cylinder. Uśmiechnął się zawadiacko i pokazał mu, że jest on w pełni pusty! Po chwili jednak, gdy stuknął w rondo cylindra, wyleciały z niego białe ptaszyny, aby na końcu wszystko zniknęło! — Ta daaa! — Krzyknął. Co jeszcze mógł zrobić, aby go rozweselić? O! Może mu opowiedzieć jakąś zabawną historię!

— Mia protektito iam decidis dresi cirkan raton. Li nomis lin Profesoro Bulko. Li asertis, ke la rato povas ludi ŝakon kaj sciis sep malbenojn en la goblina lingvo. Li ĵuris, ke li estas la perfekta kunulo por prezentado! Sed la plej malbona parto estis, ke li kaŝis ĝin en sia ĉapelo kaj forgesis, ke ĝi estas tie. La ĉapelo reviviĝis duonvoje dum la prezentado, faris transkapiĝon, kaj forkuris kun la manĝaĵo. De tiam, mi malfidis ĉion, kio sentis kaj silentis tro longe. — Mój podopieczny postanowił kiedyś trenować szczura cyrkowego. Nazwał go Profesor Bułka. Twierdził, że szczur umie grać w szachy i zna siedem przekleństw w języku goblinów. Przysięgał, że jest idealnym towarzyszem występów! Ale najgorsze było to, że schował go do kapelusza i zapomniał, że tam w ogóle jest. Kapelusz ożył w połowie występu, zrobił salto i uciekł z jedzeniem. Od tamtej pory nie ufam niczemu, co ma filc i milczy zbyt długo. Rzucił dramatycznie, ale miał nadzieję, że go rozbawi. Scaramelith gdy był smutny, zawsze gdy wspominał Profesora Bułkę od razu czuł się lepiej.

Łaknący Przyjemności
autor: Scaramelith
19 cze 2025, 13:34
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Srebrzysty staw
Odpowiedzi: 757
Odsłony: 120419

Srebrzysty staw

Słowa pierzastego docierały do niego, ale obecnie tańczące radośnie ogniki pochłaniały jego uwagę, z listka na listek dając światło i ciepło. Oczywiście, dopóki nie zostały zgaszone przez grubaska. A taki pocieszny się wydawał! Spojrzał na niego z lekkim wyrzutem, ale zaraz przysiadł się do ogniska. Żywy, pełen pasji i ambicji, lecz uwięziony, ograniczony.
Spojrzał ponownie na nieznajomego i uśmiechnął się, odsłaniając białe kły.
— Do poligloto! Nu, kie vi lernis lingvojn? Devas esti nekredebla aventuro malantaŭ tio! —A więc poliglota! No proszę, gdzie nauczyłeś się języków? Na pewno musi kryć się za tym niesamowita przygoda! Rzucił i lekko pokręcił pyszczkiem na boki, chyba nie usiedziałby tak za długo, a spać mu się jeszcze nie chciało, ale za to podszedł bliżej, aby palcami zacząć bez skrępowania dotykać piórka rajskiego. Pierzaste smoki nie były tymi, które często obserwował, oczywiście w cyrku mieli takie, ale one siedziały w klatkach.
— Kiel amuze! Preskaŭ kiel kokido —Ale śmieszne! Prawie jak kura Zaśmiał się, ale widząc, że jego towarzysz nie był skory do żartów, odchrząknął i wrócił na swoje miejsce.
— Kio ĝenas vin, fremdulo? —Cóż cię gryzie, nieznajomy? Zapytał z uśmiechem. Oj poważne tematy łatwe nie były, ale może jakoś sobie poradzi? Nie wyglądał, jakby miał mu się rzucić do gardła za powiedzenie czegoś źle.

Łaknący Przyjemności
autor: Scaramelith
25 maja 2025, 23:10
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Skała
Odpowiedzi: 533
Odsłony: 74823

Skała

Zachichotał pod nosem na to jak ułożony był młodziak! Przezabawne, zupełnie jakby był tresowany! Tylko przez inne smoki, a nie przez ludzi, jak Błazen.
Nieco bardziej chytry i kwaśny uśmiech ozdobił jego pysk, kiedy mniejszy wspomniał o swoim starszym bracie. Cóż relacje z Popielakiem miał akurat burzliwe! W wielu kwestiach mieli zupełnie inne poglądy, byli kompletnie różni, zabawnie się denerwował i zabawnie udawał wielce poważnego. Błazen nigdy nie przyzna, że pała do niego drobną sympatią, lubił tego zabawnego gościa, ale zdecydowanie jeszcze bardziej lubił być uszczypliwy i kąśliwy w jego temacie, nawet jeśli go między nimi nie było! Gdy do nich wróci, na pewno dowie się o każdym jednym słówku, które powiedział na jego temat. Uśmiechnął się na samą myśl, jak przezabawnie rozgniewany może być! A może zachowa pełen profesjonalizm i tylko fuknie na wygłupy Scary? Oh już nie mógł się doczekać.
— Li certe estis! Popielak certe ankoraŭ havas multon por lerni, ja li ne estas promenlibro. Aliflanke, oni scias, ke ni ne aŭdas pri kazoj de ĉi tiu morto, ke ofte homoj kiel ni funkcias sufiĉe bone, ke nur nekonsiderinda nombro da estaĵoj mortas pro ĉi tiu kondiĉo. —Z pewnością był! Popielak zdecydowanie musi się jeszcze wiele nauczyć, w końcu nie jest chodzącą księgą. Z drugiej jednak strony wiadome jest, że nie słyszy się tak często o przypadkach tej śmierci, tacy jak my działamy wystarczająco dobrze, by ginęło na tą przypadłość jedynie znikome ilości istot. Pokiwał pyskiem, udając, że wcale nie powiedział o umieraniu na nudę w ramach żartu. Skoro młody to łyknął, mógł śmiało brnąć dalej!


— Hmm... Mi scivolas, ĉu ni retenis vin en nia medio dum sufiĉe da tempo! Vi estas preskaŭ unu el ni nun. Nu... Ankaŭ cindro cindro, fakte. —Hmm… wydaje mi się, czy jednak my cię przetrzymaliśmy całkiem długo w naszym otoczeniu! Jesteś teraz niemalże jednym z nas. No... Popielak w sumie też. Wyszczerzył kły w szerokim uśmiechu. — Ho! Ah, ĝuste, kaj ni ne pensas forĵeti vin el nia grupo. Vi scias, vi povas esti kun ni tiom longe kiom vi volas. Ni ĉiuj ŝatis vin. —Oh! Ah właśnie, właśnie i nie myślimy o wyrzuceniu was z naszej paczki. Wiesz, możesz być z nami tak długo, aż będziesz chciał. Wszyscy was polubiliśmy. Dodał dalej w pogodnym nastroju.


Kiedy temat zszedł na bogów, skupił się głównie na słuchaniu. On niewiele wiedział na temat tych mistycznych istot. Tym bardziej smoczych. Jednak przynajmniej co nieco się o nim dowie.
— Filo de Dio mem! Bonega rakonto, vi devas esti fiera havi tiel potencan patron. Mi ne rekonis la mian, sed tio verŝajne estas por pli bone! Aah koncerne la diojn mi ne multe scias pri ili. Oni foje parolis pri ili ŝerce, sed mi ankaŭ vidis kelkajn, kiuj estis fortaj kredantoj. Multaj homoj mokis ilin! Ili mokis la ekziston de dioj, dirante ke se dioj ekzistus ili estus vere patosaj. —Syn samego Boga! Wspaniała historia, musisz być dumny, że masz takiego potężnego ojca. Ja swojego nie poznałem, ale pewnie to i lepiej! Aah co do bogów ja nie wiem za wiele na ich temat. Ludzie czasami opowiadali o nich w żartach, ale widywałem takich również i mocno wierzących. Sporo ludziastych się z nich ostro nabijało! Kpili z istnień bożych, mówiąc, że gdyby bogowie istnieli, byliby doprawdy żałośni. stwierdził, choć takie tematy nie padały zbyt często w namiotach cyrku.
— Sed pri la drakodioj... ahhh mi ne scias ĉu iu iam diris ion. —Ale o smoczych bogach… ahhh nie wiem czy kiedykolwiek ktoś coś mówił. Podrapał sie pazurem po głowie.
— Kiel Dio, kion faras via paĉjo? —Jako Bóg, co twój tatuś robi?Zaproponował mu pociągnięcie tematu, jeśli Mały chciał sie tym podzielić, to go wysłucha, a jeśli nie chciał o tym gadać to też nic straconego!

Hyekeno
autor: Scaramelith
25 maja 2025, 22:20
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Skała
Odpowiedzi: 533
Odsłony: 74823

Skała

Zostanie sam na sam z młodzikiem nie było dla niego problemem, nie uważał, by miało im zaraz niebo runąć na głowy! Albo, żeby ziemia pod ich łapami nagle zmieniła się w lawę! Nie, nie, nie nic takiego nie będzie miało miejsca, z pewnością, dlatego wszystko pójdzie dobrze. To, że nie byli non stop w grupie, nie świadczyło o żadnej zbliżającej się klęsce. Psotka z Cykorem są bezpieczni i oni także byli. Stąpali po spokojnych w miarę pokojowych terenach, tutaj nic im nie groziło.


Nowe miejsce nie wyzbyło go jednak z różnych rozterek, które dręczyły jego umysł i które starał się tłumić, w czym pomagał mu Mały Książę, który został przy nim. Uśmiechnął się szeroko do malca na jego absurdalne pytanie.
— Ĉu ne volas? La mondo amas nin! Nur rigardu nin, du belaj, talentaj viroj, plenaj de pasio, bona sento de humuro kaj kapoj plenaj de bonegaj ideoj! La mondo bezonas homojn kiel ni, Etulo. Sen ni ili enuus ĝismorte! Neniu ŝatas morti pro enuo — Nie chce? Świat nas uwielbia! Spójrz tylko na nas, dwójka przystojnych, zdolnych samców, pełnych pasji, dobrego poczucia humoru i głów pełnych świetnych pomysłów! Świat potrzebuje takich jak my, Mały. Bez nas by się zanudzili na śmierć! Nikt nie lubi umierania z nudy. Prychnął rozbawiony. Rzeczywiście znalezienie wspólnego kąta było problematyczne, ale to nie powód do zmartwień, choć czy Animis wydawał się zmartwiony? Absolutnie nie!
— Ĉu vi sentas alie, kara kamarado? —Czyżbyś miał inne odczucia, drogi towarzyszu? Zagaił, znów spoglądając z uwagą na młodziaka. Nie tak dawno on sam był takim małym grzdylem! To powinien być czas beztroski i pozbawiony zmartwień, sam nie miał aż takich dobroci, choć narzekać też nie mógł, nie chciał jednak, by ten dorastał tak szybko, powinien korzystać ze swojego dzieciństwa, choć nie wiedział o nim zbyt wiele, widział, że nie miał on zbyt łatwego życia, a miał jedynie pięć księżycy! Dlatego powinien mu pomóc! Zabawą! Jednak to po drobnej wymianie zdań, która wydawała się istotna dla Małego. Chyba.

Hyekeno
autor: Scaramelith
23 maja 2025, 12:51
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Srebrzysty staw
Odpowiedzi: 757
Odsłony: 120419

Srebrzysty staw

Scaramelith postanowił pozwiedzać rozległe tereny, czy miał prawo się tak pałętać? Pewnie nie, czy miał inny wybór? Sam uważał, że nie. Czuł się… zupełnie inaczej niż gdy był wśród całej bandy innych dziwolągów. Ich grupa i tak się pokruszyła od kiedy się rozdzielili, a on został z Psotką i małymi bachorami, którzy teraz? Teraz gdzieś razem poszli, a Psotka pewnie zajęła się jakimiś babskimi sprawami!
Zachichotał pod nosem na tę myśl i pokręcił pyskiem na boki, oj wolał nie zastanawiać się, co cała trójka teraz robiła. Teraz był tylko on i dzikość natury! Tak, tak, właśnie tak. Zupełnie jak prawdziwy smok! Dzika, krwiożercza bestia!
Znowu parsknął śmiechem rozbawiony. Te smoki były zupełnie inne. Wspiął się na drzewo, co przyszło mu z zadziwiającą łatwością, geny genami, ale był bardzo zdolnym akrobatą! Co to dla niego. Z wysokości dostrzegł coś, co przykuło jego uwagę. W oczach zatańczyły mu iskierki. Ogień! Momentalnie jego pamięć zalał dzień pożaru, gdy cały namiot toną w płomieniach, krzyki, wrzaski, chaos i panika. Na moment zamarł, jakby pozwalając wspomnieniom zalać jego umysł i dać im tyle czasu ile potrzebowały.
Gdy już się tym znudził, co niestety nastąpiło dość szybko, zlazł z drzewa i pognał w kierunku palącego się ognia. W biegu chwycił jakąś uschniętą gałązkę i podszedł bliżej, od razu wkładając patyk do ognia, aby go też podpalić.

Dopiero po chwili dostrzegł smoka siedzącego przy ognisku, uśmiechnął się szeroko, szczerząc białe, zadbane kły.
— Mi supozas, ke vi ne parolas mian lingvon? — Zakładam, że nie mówisz w moim języku? Zachichrał pod nosem i się zastanowił. Pffh! w języku smoków też co nieco potrafił!
— Co słychać? — Rzucił nonszalancko, miał nadzieję, że smok nie rozgada się za bardzo, bo o ile w miaaare rozumiał, tak nadal był to język, którego się doszkalał!
Wyciągnął patyk z ogniska, który już zaczął się palić i podszedł do najbliższego krzaka, aby go również podpalić. Będzie jaśniej i cieplej, same plusy, zero minusów.

Łaknący Przyjemności

Wyszukiwanie zaawansowane