Przekrzywił łeb na nienaturalnie długiej szyi. Łapczywie pożerał go spojrzeniem. Nie gustował w futrze, wolał łuskowany posiłek, pozbawiony tej przeprawy przez kępy wątpliwej przyjemności. Dlatego właśnie, jego pierwotne instynkty nie zadziałały tak, jak miał to w zwyczaju.
Dlatego właśnie, Ponurak przetrzepałby mu łeb widząc, jak ten bez jakichkolwiek głębszych przemyśleń spoufala się z możliwą przystawką.
Nieprzyjemne mrowienie przeszło w miejscu zetknięcia łapy Niedźwiedziej z jego książęcymi łuskami. Przejechał długim, szczupłym jak osa, jęzorem, zahaczając końcówką o to miejsce, by po chwili schować go z powrotem w odmętach ciemnej paszczy.
— Brat? — Pokręcił łbem, jakby ktoś wystrzelił największe, możliwe do wypowiedzenia oszczerstwo. — Jesteś w połowie niedźwiedziem? Abomeninda, vere abomeninda. — Intensywność kręcenia zwiększyła się, a krótkie, wymowne westchnięcie przecisnął przez zębiska. — Dobrze mówisz w smoczym języku w takim razie. Może nawet mógłbyś być smokiem, mój ojciec mógłby wydać ci beno — mówił tak poważnie, jakby nie wiedział, że tutejsze smoki miały swój własny panteon. W pewnym sensie, nie był tego w pełni świadomy. W innym sensie, wiedział, że ich bogowie istnieją, ale nie uznawał ich jako siły sprawczej. W żadnym z przypadków nie miał zamiaru jednak urazić niczyich poglądów. Zwyczajnie... nie był świadom.
Nie w pełni.
— Niezwykle miło mi Was poznać, Valkhi oraz Elyo. — Posłał krótkie skinienie łbem, oddając im pewne uznanie. — Naprawdę doceniam twą dbałość o me bezpieczeństwo, ale sam potrafię znakomicie się obronić. Z resztą, z natury to raczej ja konsumuję smoki, nie one mnie — wyjaśnił bez większych przemyśleń. Skąd miałby wiedzieć, że tutejsi nie patrzą przychylnie na kanibalizm? Z resztą, wedle zasad, które wyznawał, nie był nawet kanibalem. Nie był smokiem, był czymś więcej, a więc to się nie liczy, racja? — Dlatego może lepiej, że nie jesteś smokiem. — Uśmiechnął się tak szczerze, jakby miał to być pewnego rodzaju komplement w stronę północnego. Hmmm, zapewne nawet i był to komplement, przynajmniej wedle młodego Anisima.
— Bo nie jesteś? — Zastanowił się na moment. Czy hybryda smoka i zwierzęcia dalej była smokiem? Sam Książę był hybrydą boga i smoka, ale bardziej był tym pierwszym, niż drugim. Przynajmniej tak mówił mu Popielak.
Znaleziono 7 wyników
- 19 cze 2025, 12:44
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Zarośnięta Pieczara
- Odpowiedzi: 192
- Odsłony: 8805
- 25 maja 2025, 22:36
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Skała
- Odpowiedzi: 533
- Odsłony: 75117
Skała
Kiwał łbem niemalże w idealnym, równym tempie. Raz, dwa, raz, dwa i na każde dwa, łeb był u dołu.
Na każde raz, z powrotem u góry.
Miało to wiele sensu. Choć nie potrafił stwierdzić, czym była nuda. Chyba nigdy się nie nudził. Nic z resztą dziwnego, skoro od tylu księżyców podróżuje z najbardziej rozrywkowymi smokami ze wszystkich królestw! Nawet Popielak nie pozwalał mu się nudzić, ciągle gdzieś chodzili, bawiąc się w przeróżne zabawy. Naprawdę ciekawe! Na przykład patrz i sycz. Świetnie wspominał tę jakże rozwijającą przyjemność.
— Ne kazo de morto pro enuo. Ŝajne la sciobazo de Popielak estis nekompleta…Nie słyszałem przypadku śmierci z nudy. Najwidoczniej zbiór wiedzy Popielaka był niekompletny… — zamyślił się. Choć może taka śmierć po prostu była niemożliwa do doprowadzenia w jego konkretnym przypadku?? Był w końcu – jak to powiedział Błazen – zdolny, pełen pasji i dobrego humoru!! Więc proste, że ten sposób egzekucji został prawdopodobnie ominięty przez jego brata.
— Estas mirige kiom malmultaj lokoj tenis ni- minZadziwiające jest jak mało miejsc przytrzymało na- mnie — poprawił się niezwykle szybko, bez zmiany tonu — en via ĉirkaŭaĵo.w swoim otoczeniu. — Nawet w tak prostej dyskusji nie wydawał się odpuszczać koniecznych formalności. Ba, koniecznych, zasugerowanych przez htsuru. Ciągle o nim myślał, a ta piekląca pamięć nie pozwalała mu odpuścić słownej gardy do końca.
— Mi scivolas kiaj estas la Dioj ĉi tie. Popielak diris, ke neniu kapablas egali la forton de mia patro, tial aliaj, timante lian potencon, malkonfesis lin en libroj, registroj, memoroj. Tial landoj kiel ĉi tiu ne rekonis lin kiel savanton.Ciekawe jacy są tutejsi Bogowie. Popielak mówił, że nikt nie jest w stanie dorównać siły mego ojca, dlatego inni w obawie przed jego potęgą, wyrzekli się go w księgach, zapisach, wspomnieniach. Dlatego takie krainy jak ta nie uznawały go za wybawce. — Wyjaśnił, a wzrok wbił lekko ponad ich głowy. Doszukiwał się czegoś w chmurach, jakby utwierdzenia, że historia przedstawiona mu przez brata była prawdziwa. Skoro był potomkiem tak silnej istoty, czemu wyglądał równie żałośnie jak nie żałośniej od wszystkich, którzy tu byli?
Czemu skoro był boską spuścizną, ten sam bóg nie towarzyszył im podczas podróży?
Na każde raz, z powrotem u góry.
Miało to wiele sensu. Choć nie potrafił stwierdzić, czym była nuda. Chyba nigdy się nie nudził. Nic z resztą dziwnego, skoro od tylu księżyców podróżuje z najbardziej rozrywkowymi smokami ze wszystkich królestw! Nawet Popielak nie pozwalał mu się nudzić, ciągle gdzieś chodzili, bawiąc się w przeróżne zabawy. Naprawdę ciekawe! Na przykład patrz i sycz. Świetnie wspominał tę jakże rozwijającą przyjemność.
— Ne kazo de morto pro enuo. Ŝajne la sciobazo de Popielak estis nekompleta…Nie słyszałem przypadku śmierci z nudy. Najwidoczniej zbiór wiedzy Popielaka był niekompletny… — zamyślił się. Choć może taka śmierć po prostu była niemożliwa do doprowadzenia w jego konkretnym przypadku?? Był w końcu – jak to powiedział Błazen – zdolny, pełen pasji i dobrego humoru!! Więc proste, że ten sposób egzekucji został prawdopodobnie ominięty przez jego brata.
— Estas mirige kiom malmultaj lokoj tenis ni- minZadziwiające jest jak mało miejsc przytrzymało na- mnie — poprawił się niezwykle szybko, bez zmiany tonu — en via ĉirkaŭaĵo.w swoim otoczeniu. — Nawet w tak prostej dyskusji nie wydawał się odpuszczać koniecznych formalności. Ba, koniecznych, zasugerowanych przez htsuru. Ciągle o nim myślał, a ta piekląca pamięć nie pozwalała mu odpuścić słownej gardy do końca.
— Mi scivolas kiaj estas la Dioj ĉi tie. Popielak diris, ke neniu kapablas egali la forton de mia patro, tial aliaj, timante lian potencon, malkonfesis lin en libroj, registroj, memoroj. Tial landoj kiel ĉi tiu ne rekonis lin kiel savanton.Ciekawe jacy są tutejsi Bogowie. Popielak mówił, że nikt nie jest w stanie dorównać siły mego ojca, dlatego inni w obawie przed jego potęgą, wyrzekli się go w księgach, zapisach, wspomnieniach. Dlatego takie krainy jak ta nie uznawały go za wybawce. — Wyjaśnił, a wzrok wbił lekko ponad ich głowy. Doszukiwał się czegoś w chmurach, jakby utwierdzenia, że historia przedstawiona mu przez brata była prawdziwa. Skoro był potomkiem tak silnej istoty, czemu wyglądał równie żałośnie jak nie żałośniej od wszystkich, którzy tu byli?
Czemu skoro był boską spuścizną, ten sam bóg nie towarzyszył im podczas podróży?
- 25 maja 2025, 21:59
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Skała
- Odpowiedzi: 533
- Odsłony: 75117
Skała
Tyle nowych zapachów! Smaków! Ofiar, możliwości, tradycji i w ogóle wszystkiego. Anisim wręcz nie mógł usiedzieć na miejscu, rozglądając się wszędzie i dookoła. Oczywiście czysto metaforycznie z tym usiedzeniem. Nie chciał się naprzykrzać.
Był problemem.
Przyjęli go, bez zjadania, podgryzania czy powinności udowodnienia swej wartości. Doprawdy, to on chciał dołączyć do cyrku. Popielak stał jedynie z tyłu, powarkując coś przy pysku.
A teraz, byli sami. Został z nimi sam, doszukując się kolejnego domu.
— Ĉu la mondo ne volas nin, kara gvidisto? Czy świat nas nie chce, drogi przewodniku?— Zapytał beznamiętnie, z tak samo uśmiechniętym pyskiem, jak chwilę przed wypowiedzeniem tych słów.
Dla niego – ot co – była to zwykła sugestia. Wątpliwie optymistyczna, lecz Książę nigdy do tej pory nie mógł narzekać na brak zadowolenia ze wszystkiego, co istniało. Smutek był mu obcy, choć nie musiało być to prawdą. Będąc tak małym szkrabem wiele emocji wydawało się nienazwanych.
Często dziwnych.
Niewytłumaczonych.
Bezsensownych czy zbędnych.
Dlatego żył lekkim duchem, bojąc się jedynie korekty ze strony brata. Lecz go tu nie było.
Mógł być sobą.
Był problemem.
Przyjęli go, bez zjadania, podgryzania czy powinności udowodnienia swej wartości. Doprawdy, to on chciał dołączyć do cyrku. Popielak stał jedynie z tyłu, powarkując coś przy pysku.
A teraz, byli sami. Został z nimi sam, doszukując się kolejnego domu.
— Ĉu la mondo ne volas nin, kara gvidisto? Czy świat nas nie chce, drogi przewodniku?— Zapytał beznamiętnie, z tak samo uśmiechniętym pyskiem, jak chwilę przed wypowiedzeniem tych słów.
Dla niego – ot co – była to zwykła sugestia. Wątpliwie optymistyczna, lecz Książę nigdy do tej pory nie mógł narzekać na brak zadowolenia ze wszystkiego, co istniało. Smutek był mu obcy, choć nie musiało być to prawdą. Będąc tak małym szkrabem wiele emocji wydawało się nienazwanych.
Często dziwnych.
Niewytłumaczonych.
Bezsensownych czy zbędnych.
Dlatego żył lekkim duchem, bojąc się jedynie korekty ze strony brata. Lecz go tu nie było.
Mógł być sobą.
- 20 maja 2025, 16:08
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Bujne zarośla
- Odpowiedzi: 636
- Odsłony: 94430
Bujne zarośla
Wolność, czy taki zakres samowystarczalności mógł zostać określony już tym tytułem? Wolność.
Oddzielili się wraz z Cykorem od grupy, spragnieni chwili samotności bez ślepi dorosłych. Nie musieli się im ze wszystkiego spowiadać, tutaj bylo wolni. Pozbawieni mentalnych łańcuchów, które ograniczały zasięg ich wypraw. Z resztą, byli już starsi.
Nie potrzebowali stałej opieki, choć zapewne Popielak byłby pierwszym, który zawetowałby owe stwierdzenie. Zwłaszcza w kontekście Księcia.
— Starigu tendaron en nia vido Rozłóż obozowisko w zasięgu naszego wzroku. — Zarządził z nutą uprzejmości. Sam w tym czasie, nie czekając na odpowiedź Cykora, wzbił się w powietrze, ciągnąc tabuny pyłu za sobą.
Wyprostował skrzydła, pozwalając im swobodnie balansować o powietrzne poszycie.
Dopiero tu dotarli, a Młody za nic nie mógł przestać martwić się o Popielaka. Wiedział, że ten za cel obrał sobie powrót do ich domu, lecz nie został poinformowany w jakim celu ten urządził tą całą eskapadę. Może Anisim również chciał dołączyć do jego powrotnej podróży?! Poznać swojego ojca, matkę, podwładnych… a może wyznawców? Nie rozróżniał jednych od drugich.
…Zakręcił koło, z pełną prędkością pikując w dół. Dopiero przy momencie niemalże zetknięcia z ziemią, poderwał skrzydła, chroniąc się przed kolizją. Wyprostował lot, powoli szykując się do lądowania.
Po drodze nazbierał suchych patyków, które beztrosko spoczywały na ziemi.
— Ĉion, kion mi povis trovi. Ĉi tio devus sufiĉi.Wszystko co udało mi się znaleźć. Powinno wystarczyć. — Uśmiechnął się, pomagając koledze rozłożyć podporę ogniska. — Ĉu vi lumigos ĉi tiun amason? Mi dume trovos manĝaĵojn por niZajmiesz się podpaleniem tego stosu, proszę? Znajdę nam pożywienie za ten czas — oblizał pysk, nie mogąc doczekać się własnoręcznie dobitej ofiary. Od niezwykle dawna nie miał przyjemności polowania, o którym tak ochoczo opowiadał mu brat.
Oddzielili się wraz z Cykorem od grupy, spragnieni chwili samotności bez ślepi dorosłych. Nie musieli się im ze wszystkiego spowiadać, tutaj bylo wolni. Pozbawieni mentalnych łańcuchów, które ograniczały zasięg ich wypraw. Z resztą, byli już starsi.
Nie potrzebowali stałej opieki, choć zapewne Popielak byłby pierwszym, który zawetowałby owe stwierdzenie. Zwłaszcza w kontekście Księcia.
— Starigu tendaron en nia vido Rozłóż obozowisko w zasięgu naszego wzroku. — Zarządził z nutą uprzejmości. Sam w tym czasie, nie czekając na odpowiedź Cykora, wzbił się w powietrze, ciągnąc tabuny pyłu za sobą.
Wyprostował skrzydła, pozwalając im swobodnie balansować o powietrzne poszycie.
Dopiero tu dotarli, a Młody za nic nie mógł przestać martwić się o Popielaka. Wiedział, że ten za cel obrał sobie powrót do ich domu, lecz nie został poinformowany w jakim celu ten urządził tą całą eskapadę. Może Anisim również chciał dołączyć do jego powrotnej podróży?! Poznać swojego ojca, matkę, podwładnych… a może wyznawców? Nie rozróżniał jednych od drugich.
…Zakręcił koło, z pełną prędkością pikując w dół. Dopiero przy momencie niemalże zetknięcia z ziemią, poderwał skrzydła, chroniąc się przed kolizją. Wyprostował lot, powoli szykując się do lądowania.
Po drodze nazbierał suchych patyków, które beztrosko spoczywały na ziemi.
— Ĉion, kion mi povis trovi. Ĉi tio devus sufiĉi.Wszystko co udało mi się znaleźć. Powinno wystarczyć. — Uśmiechnął się, pomagając koledze rozłożyć podporę ogniska. — Ĉu vi lumigos ĉi tiun amason? Mi dume trovos manĝaĵojn por niZajmiesz się podpaleniem tego stosu, proszę? Znajdę nam pożywienie za ten czas — oblizał pysk, nie mogąc doczekać się własnoręcznie dobitej ofiary. Od niezwykle dawna nie miał przyjemności polowania, o którym tak ochoczo opowiadał mu brat.
- 17 maja 2025, 23:03
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Zarośnięta Pieczara
- Odpowiedzi: 192
- Odsłony: 8805
Zarośnięta Pieczara
Kapłan, Książę i Bóstwo.
Zaczepił podłoża, podrywając zaraz to, co złapał za sobą, gdy pozbawione gracji cielsko uniosło się w górę. Przesunął skrzydłami, pozwalając odnaleźć im swoje miejsca w hierarchii.
Książę i Bóstwo.
Wybrzmiewało, nieprzerwanie. Co odbicie serca, odejmując jednego tytułu. Zmrużył szkarłatne płomyki, wzdychając bezdźwięcznie.
Czym te słowa były? Co znaczyły?
Okręcił sylwetkę, zataczając półkole, po czym z pełnym oddaniem poniósł się w dół. Skrępował skrzydła, a pysk rozerwał, zaciągając strug powietrza w płuca. Dopiero niedługo przed kolizją z gruntem, rozstawił błony, pozwalając im na nowo utrzymać go w swojej opiece.
Zwolnił tempa, lądując płynnie na trawiastej ściółce.
Książę.
Tak, tego od niego oczekiwano. Respektowania tytułów, które nijak miały się do rzeczywistości. Nie był księciem, a jeszcze bardziej bóstwem, czego najwidoczniej htsuru nie dostrzegał. Obserwował go przez pryzmat genów, które rzekomo wiodły go do szlachetnego życia. Przez pryzmat przeszłości i oddania, które ten odczuwał względem jego ojca. Mały Książę nie potrafił jednak spełnić wizji Popielaka. Były one zbyt surowe, pozbawione ciepła, o które tak dbał w cyrkowym gronie.
Zaczepił pazurem skrzydła o ściankę pieczary, przerywając jedną z wielu warstw, które ta oferowała.
— Wybacz za tę zniewagę ścianko! Źle oceniłem siłę mego czynu — ukłonił się, jak poparzony odsuwając skrzydło od ukosu.
Popielak od razu zdzieliłby go przez łeb za uniżanie się przed innymi, jeszcze co gorsza – przedmiotom, które według osądów starszego brata nie miały uczuć!
Przygryzł język, upewniając się, że nikt nie zauważył tego haniebnego czynu.
Skrzydłem pośpiesznie spróbował przetrzeć ślad, niestety bezskutecznie. Cóż, mógł oczekiwać jedynie rozgrzeszenia.
Okręcił łeb na nienaturalnie długiej szyi, gdy w niedalekiej odległości rozbrzmiał obcy głos. Pochylił się na skrzydłach, łeb utrzymując blisko ziemi. Ślepia wyszczerzył, starannie badając teren, który miał pokonać. Szuranie ostrych pazurów odbijało się po całej długości terenów, gdy przesuwał nimi po podłożu, trafiając od czasu do czasu na twardsze struktury.
Wyglądał – a nawet nie tyle, co wyglądał, a był – niczym zaintrygowany wąż, pnący swe cielsko ku niczemu nieświadomej ofierze. Nie chciał go pożreć, choć niezaprzeczalnie, starszy brat byłby dumny widząc, jak ten na własną łapę ubija sobie obiad.
Wreszcie się mu ukazał. Tajemniczy głosik. Zatrzymał kroki, prostując zakłopotane łbisko. Czy…? Intrygujące. Jakby smok spłodził latorośl z kozą, albo sarną, albo… czymś innym co ma futro.
— Czym jesteś zadziwiającej urody istoto?— Na pewno nie smokiem. Bez uprzedzenia wcisnął w oględziny nozdrza, zaciągając się nienaturalnie blisko jego zapachem. — Och, a to twoja mama? — Zerknął na niedźwiedzia. Faktycznie, może nie z sarną albo kozłem, a niedźwiedziem. Tak jak przymknął obydwa ślepia wydawał się widzieć podobieństwo.
— Wybacz, tata… — poprawił się, zauważając swój błąd. — Nazywam się Anisim Bishkofa, Bish… Bikrova. — No, jakoś tak. I tak wątpił, że ktokolwiek kiedykolwiek postanowi to zapamiętać. Nie chciał zadawać więcej pytań. Raczej i tak żadna z odpowiedzi na to, co zadał go nie interesowało. Nawet nie wiedział czemu palnął tyle głupot. Najwidoczniej nowe środowisko działało na niego niezbyt korzystnie.
Zaczepił podłoża, podrywając zaraz to, co złapał za sobą, gdy pozbawione gracji cielsko uniosło się w górę. Przesunął skrzydłami, pozwalając odnaleźć im swoje miejsca w hierarchii.
Książę i Bóstwo.
Wybrzmiewało, nieprzerwanie. Co odbicie serca, odejmując jednego tytułu. Zmrużył szkarłatne płomyki, wzdychając bezdźwięcznie.
Czym te słowa były? Co znaczyły?
Okręcił sylwetkę, zataczając półkole, po czym z pełnym oddaniem poniósł się w dół. Skrępował skrzydła, a pysk rozerwał, zaciągając strug powietrza w płuca. Dopiero niedługo przed kolizją z gruntem, rozstawił błony, pozwalając im na nowo utrzymać go w swojej opiece.
Zwolnił tempa, lądując płynnie na trawiastej ściółce.
Książę.
Tak, tego od niego oczekiwano. Respektowania tytułów, które nijak miały się do rzeczywistości. Nie był księciem, a jeszcze bardziej bóstwem, czego najwidoczniej htsuru nie dostrzegał. Obserwował go przez pryzmat genów, które rzekomo wiodły go do szlachetnego życia. Przez pryzmat przeszłości i oddania, które ten odczuwał względem jego ojca. Mały Książę nie potrafił jednak spełnić wizji Popielaka. Były one zbyt surowe, pozbawione ciepła, o które tak dbał w cyrkowym gronie.
Zaczepił pazurem skrzydła o ściankę pieczary, przerywając jedną z wielu warstw, które ta oferowała.
— Wybacz za tę zniewagę ścianko! Źle oceniłem siłę mego czynu — ukłonił się, jak poparzony odsuwając skrzydło od ukosu.
Popielak od razu zdzieliłby go przez łeb za uniżanie się przed innymi, jeszcze co gorsza – przedmiotom, które według osądów starszego brata nie miały uczuć!
Przygryzł język, upewniając się, że nikt nie zauważył tego haniebnego czynu.
Skrzydłem pośpiesznie spróbował przetrzeć ślad, niestety bezskutecznie. Cóż, mógł oczekiwać jedynie rozgrzeszenia.
Okręcił łeb na nienaturalnie długiej szyi, gdy w niedalekiej odległości rozbrzmiał obcy głos. Pochylił się na skrzydłach, łeb utrzymując blisko ziemi. Ślepia wyszczerzył, starannie badając teren, który miał pokonać. Szuranie ostrych pazurów odbijało się po całej długości terenów, gdy przesuwał nimi po podłożu, trafiając od czasu do czasu na twardsze struktury.
Wyglądał – a nawet nie tyle, co wyglądał, a był – niczym zaintrygowany wąż, pnący swe cielsko ku niczemu nieświadomej ofierze. Nie chciał go pożreć, choć niezaprzeczalnie, starszy brat byłby dumny widząc, jak ten na własną łapę ubija sobie obiad.
Wreszcie się mu ukazał. Tajemniczy głosik. Zatrzymał kroki, prostując zakłopotane łbisko. Czy…? Intrygujące. Jakby smok spłodził latorośl z kozą, albo sarną, albo… czymś innym co ma futro.
— Czym jesteś zadziwiającej urody istoto?— Na pewno nie smokiem. Bez uprzedzenia wcisnął w oględziny nozdrza, zaciągając się nienaturalnie blisko jego zapachem. — Och, a to twoja mama? — Zerknął na niedźwiedzia. Faktycznie, może nie z sarną albo kozłem, a niedźwiedziem. Tak jak przymknął obydwa ślepia wydawał się widzieć podobieństwo.
— Wybacz, tata… — poprawił się, zauważając swój błąd. — Nazywam się Anisim Bishkofa, Bish… Bikrova. — No, jakoś tak. I tak wątpił, że ktokolwiek kiedykolwiek postanowi to zapamiętać. Nie chciał zadawać więcej pytań. Raczej i tak żadna z odpowiedzi na to, co zadał go nie interesowało. Nawet nie wiedział czemu palnął tyle głupot. Najwidoczniej nowe środowisko działało na niego niezbyt korzystnie.
Aspiracje
bardzo wstępnie piastun
Hyekeno
Imię: Hyekeno
[Anisim Bishrrvoka]
Stado: Samotnik –> Mgieł
Ranga: pisklę
Wiek: 5 księżyców
Rasa: górski x wyvernowy
wąż po dziadkach
Płeć: samiec
Znak Losu: Lahae
Niezwykle potężny samiec o twardej łusce. Niektórzy rzekliby, że jak taka paskuda może nosić w sobie „szlacheckie”, „boskie” geny. Wężowy pysk o nienaturalnie długim, rozdwojonym jęzorze, cienkim niczym nitka u rozwidlenia. Puste ślepia pozbawione wyrazu, które choć bezdenne, pozwalają ofierze poczuć ich ciężar.
Rosły, wręcz gigantyczny, o subtelnie wydłużonym cielsku. Przyodziany przez matkę naturę dwoma parami skrzydeł.
Wyjątkowo długi ogon, zakończony ostrym jak brzytwa końcem o złotej barwie.
Bogato przyodziany w rogi i kolce, które jako pierwsze rzucają się w ślepia przeciwników.
Środek łba uzupełniony kryształem łudząco przypominającym trzecie oko.
Charakter:
pisklęcy
Hyekeno przeszkolony przez przybranego brata jest niezwykle silnym i ugodowym rozmówcą. Mimo naprawdę młodego wieku, nierzadko to on był prowadzącym wszelkiego rodzaju ugody pomiędzy obcymi, a jego grupą. Cieszy się szeroko rozwiniętą wiedzą na wiele istotnych tematów.
Zawsze subtelnie się uśmiecha, nie ważne z kim ma przyjemność konwersacji.
Nie jest natrętny, ani też ciekawski. Stara się nie sprawiać kłopotów, będąc nadwyraz wdzięczny za wszystko co jest mu oferowane. Bywa niezwykle skromny jak na historię, z której się wywodzi.
Wydaje się nie rozumieć istoty bogów Wolnych Stad, choć otwarcie szanuje ich rządy.
Historia:
Anisim [Dictoris] Bishrrvoka Trafił pod opiekę Hekate, która zajmować miała się nim do czasu powrotu jego starszego brata.
Punkty Rangowe: 0
Punkty Fabuły: 0
[Anisim Bishrrvoka]
Stado: Samotnik –> Mgieł
Ranga: pisklę
Wiek: 5 księżyców
Rasa: górski x wyvernowy
wąż po dziadkach
Płeć: samiec
Znak Losu: Lahae
- Najważniejsze cechy wyglądu:
wywernowa
łuski
skrzydła błoniaste, dwie pary
jedna para łap
kolor oczu: czarne białka, czerwona tęczówka
dominujący kolor smoka: odcienie brązu
gigantyzm (2m)
znaki szczególne smoka: kryształ na środku łba, łudząco przypominający trzecie ślepie, charakterystyczne zakończenie ogona.
zieje ogniem
Niezwykle potężny samiec o twardej łusce. Niektórzy rzekliby, że jak taka paskuda może nosić w sobie „szlacheckie”, „boskie” geny. Wężowy pysk o nienaturalnie długim, rozdwojonym jęzorze, cienkim niczym nitka u rozwidlenia. Puste ślepia pozbawione wyrazu, które choć bezdenne, pozwalają ofierze poczuć ich ciężar.
Rosły, wręcz gigantyczny, o subtelnie wydłużonym cielsku. Przyodziany przez matkę naturę dwoma parami skrzydeł.
Wyjątkowo długi ogon, zakończony ostrym jak brzytwa końcem o złotej barwie.
Bogato przyodziany w rogi i kolce, które jako pierwsze rzucają się w ślepia przeciwników.
Środek łba uzupełniony kryształem łudząco przypominającym trzecie oko.
Charakter:
pisklęcy
Hyekeno przeszkolony przez przybranego brata jest niezwykle silnym i ugodowym rozmówcą. Mimo naprawdę młodego wieku, nierzadko to on był prowadzącym wszelkiego rodzaju ugody pomiędzy obcymi, a jego grupą. Cieszy się szeroko rozwiniętą wiedzą na wiele istotnych tematów.
Zawsze subtelnie się uśmiecha, nie ważne z kim ma przyjemność konwersacji.
Nie jest natrętny, ani też ciekawski. Stara się nie sprawiać kłopotów, będąc nadwyraz wdzięczny za wszystko co jest mu oferowane. Bywa niezwykle skromny jak na historię, z której się wywodzi.
Wydaje się nie rozumieć istoty bogów Wolnych Stad, choć otwarcie szanuje ich rządy.
Historia:
Anisim [Dictoris] Bishrrvoka
Punkty Rangowe: 0
Punkty Fabuły: 0
Statystyki
Bonusy
Pożywienie & kamienie
Przedmioty fabularne
Bonusy
Pożywienie & kamienie
Przedmioty fabularne
ATUTY
– Stalowy Żołądek;
– [grupa pierwsza]
– [grupa druga]
– [grupa trzecia]
– [grupa czwarta]
ATRYBUTY
Siła: 1
Wytrzymałość: 2
Zręczność: 2
Moc: 1
Percepcja: 1
Aparycja: 3
UMIEJĘTNOŚCI
Bieg 1
Lot 1
Pływanie 1
Obrona 0
Atak 0
Wiedza 0
Leczenie 0
Magia:
– obronna 0
– ataku 0
– precyzyjna 0
Kamuflaż 0
Skradanie 0
Śledzenie 0
Perswazja 0
Umiejętności specjalne
Warzenie eliksirów:
– leczących 0
– ochronnych 0
– usprawniających 0
Tworzenie run:
– ochronnych 0
– ataku 0
Błysk przyszłości 0
– Stalowy Żołądek;
– [grupa pierwsza]
– [grupa druga]
– [grupa trzecia]
– [grupa czwarta]
ATRYBUTY
Siła: 1
Wytrzymałość: 2
Zręczność: 2
Moc: 1
Percepcja: 1
Aparycja: 3
UMIEJĘTNOŚCI
Bieg 1
Lot 1
Pływanie 1
Obrona 0
Atak 0
Wiedza 0
Leczenie 0
Magia:
– obronna 0
– ataku 0
– precyzyjna 0
Kamuflaż 0
Skradanie 0
Śledzenie 0
Perswazja 0
Umiejętności specjalne
Warzenie eliksirów:
– leczących 0
– ochronnych 0
– usprawniających 0
Tworzenie run:
– ochronnych 0
– ataku 0
Błysk przyszłości 0
RASOWE
– możliwe kryształy na ciele
– nie podlega karze ST na kamienie szlachetne poszukiwane w nocy
– możliwość snu podczas lotu
– brak przednich łap nie powoduje kalectwa
KRYSZTAŁY
–
ELIKSIRY
–
RUNY
–
INNE
–
– możliwe kryształy na ciele
– nie podlega karze ST na kamienie szlachetne poszukiwane w nocy
– możliwość snu podczas lotu
– brak przednich łap nie powoduje kalectwa
KRYSZTAŁY
–
ELIKSIRY
–
RUNY
–
INNE
–
POŻYWIENIE
– mięso: 0/4
– rośliny: 0/4
– grzyby: 0/4
– inne: 0/4
KAMIENIE
kamień
ZIOŁA
zioło
– mięso: 0/4
– rośliny: 0/4
– grzyby: 0/4
– inne: 0/4
KAMIENIE
kamień
ZIOŁA
zioło
przedmioty fabularne












