2/4 roślin (zdobycz własna), 6/4 mięsa (zdobycz własna) do skarbca na opłatę imigracyjną.
Akt
Znaleziono 7 wyników
- 08 kwie 2025, 4:49
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 6987
- Odsłony: 364858
- 29 mar 2025, 9:21
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Mała plaża
- Odpowiedzi: 944
- Odsłony: 139309
Mała plaża
Zamrugała szybko, a spojrzenie zdjęła z jego ciała. Przeniosła je na roślinność. Jak to się stało, że nagle była ciekawsza? Gałęzie mają już pąki. Och, czy to młode liście? Jak to się stało, że nagle dotychczas intrygujące towarzystwo Nida było niekomfortowe i... lekko obrzydliwe? Trochę jakby palcami musnęła mokrego posiłku. Zwolniła. Psychiczny dystans, jaki budował się w jej wnętrzu, rósł z każdym słowem, które opuszczało gardło samca. "Łał", pomyślała, rozczarowana.
A zaraz za tą myślą jej głowę rozerwał brzuszysty, rechoczący i wyjątkowo złośliwy śmiech.
~ Co jest, słoneczko? Czuję Twoje zwątpienie. ~ Ściągnęła brwi. Jednym uchem wciąż słuchała smoczego towarzysza, ale prawdę powiedziawszy straciła już całą ciekawość. Równie dobrze ktoś mógłby próbować jej wmawiać, że czarne jest białe. ~ Nie sprostał wygórowanym oczekiwaniom? ~ zapytał drwiąco. Hakujin przywykł już do tego, że Kisetsu szukała sobie towarzysza o bezbłędnej precyzji i ciętym, niezawodnym umyśle. I że za każdym razem nie pozwalała sobie na kompromisy w tej kwestii, toteż kończyła z niczym.
Mlasnęła językiem. Tak szybko wyidealizowała Nidvargthreimra i uczepiła się wizji doskonałości, że upadek – zderzenie z rzeczywistością – był zwyczajnie bolesny. Delikatna maddara poruszyła się. Wywern mógł ją wyczuć, typową dla rozmów dalekich.
~ Dlaczego niektórzy chcą być mądrzejsi, niż są w rzeczywistości? ~ przesłała kompanowi, lekko zrezygnowana, ale jej zawód jedynie go karmił. W zwrotce otrzymała kolejny szydzący z niej śmiech. Czar. Prysł. Zaraza.
Spojrzała na Nida i uśmiechnęła się przyjaźnie.
– Pewnie masz rację – powiedziała to, co zawsze, kiedy chciała zamknąć narcyzom i megalomanom mordę. Lubili słuchać, że mieli rację. Lubili sądzić, że ją mieli. Lubili być mądrzejsi, słuszniejsi, sprytniejsi. Szkoda tylko, że przez ignorancję nie zauważali tego, jak głęboko w bajorze błędu pełzali. Zachichotała i pacnęła swoim ogonem jego. Elektryzujące spojrzenie pełne zdeterminowanych iskier zaś skierowała na wrota, jakie widziała na horyzoncie.
– Chyba lepszego dowodu na ich istnienie mieć nie będę, jak przemiana skały w ciało. Zamierzam być bardzo nieostrożna!
Kącik pyska uniosła zadziornie, po czym przyspieszyła. Zamierzała jak najszybciej dać się pożreć zimnym cieniom świątyni. //ZT.
A zaraz za tą myślą jej głowę rozerwał brzuszysty, rechoczący i wyjątkowo złośliwy śmiech.
~ Co jest, słoneczko? Czuję Twoje zwątpienie. ~ Ściągnęła brwi. Jednym uchem wciąż słuchała smoczego towarzysza, ale prawdę powiedziawszy straciła już całą ciekawość. Równie dobrze ktoś mógłby próbować jej wmawiać, że czarne jest białe. ~ Nie sprostał wygórowanym oczekiwaniom? ~ zapytał drwiąco. Hakujin przywykł już do tego, że Kisetsu szukała sobie towarzysza o bezbłędnej precyzji i ciętym, niezawodnym umyśle. I że za każdym razem nie pozwalała sobie na kompromisy w tej kwestii, toteż kończyła z niczym.
Mlasnęła językiem. Tak szybko wyidealizowała Nidvargthreimra i uczepiła się wizji doskonałości, że upadek – zderzenie z rzeczywistością – był zwyczajnie bolesny. Delikatna maddara poruszyła się. Wywern mógł ją wyczuć, typową dla rozmów dalekich.
~ Dlaczego niektórzy chcą być mądrzejsi, niż są w rzeczywistości? ~ przesłała kompanowi, lekko zrezygnowana, ale jej zawód jedynie go karmił. W zwrotce otrzymała kolejny szydzący z niej śmiech. Czar. Prysł. Zaraza.
Spojrzała na Nida i uśmiechnęła się przyjaźnie.
– Pewnie masz rację – powiedziała to, co zawsze, kiedy chciała zamknąć narcyzom i megalomanom mordę. Lubili słuchać, że mieli rację. Lubili sądzić, że ją mieli. Lubili być mądrzejsi, słuszniejsi, sprytniejsi. Szkoda tylko, że przez ignorancję nie zauważali tego, jak głęboko w bajorze błędu pełzali. Zachichotała i pacnęła swoim ogonem jego. Elektryzujące spojrzenie pełne zdeterminowanych iskier zaś skierowała na wrota, jakie widziała na horyzoncie.
– Chyba lepszego dowodu na ich istnienie mieć nie będę, jak przemiana skały w ciało. Zamierzam być bardzo nieostrożna!
Kącik pyska uniosła zadziornie, po czym przyspieszyła. Zamierzała jak najszybciej dać się pożreć zimnym cieniom świątyni. //ZT.
- 16 mar 2025, 20:31
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Mała plaża
- Odpowiedzi: 944
- Odsłony: 139309
Mała plaża
Nid było śmiesznie krótkie podług całego jego imienia. Karykaturalny wręcz zwrot, trochę ujmujący jego... hm. Przeniosła spojrzenie na łuski szyi. Wnętrze policzka skubnęła zębem. "Dostojności?" Tak to nazwijmy, z tymczasowego braku lepszego przymiotnika. To natomiast, jak opisał jej własne imię, zapaliło maluteńką ostrzegawczą lampkę z tyłu kudłatej, rudej głowy.
Przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Tak szybko by ją przejrzał i rozczytał? Nie, bez przesady. Uderz jednak w stół, a nożyce się otworzą. Właśnie dlatego jej organizm spanikował i targnął wszystkimi znajdującymi się przy jelitach nerwami. Przymknęła na moment oczy i wzięła głęboki wdech, markując emocje, jakie mogły wylać się na jej pysk, łagodnym uśmiechem.
– Zagadka – powtórzyła cicho. – Przypomnę sobie o tym, kiedy przeżyję tu osiemdziesiąt księżyców i w podzięce za służbę, Ziemia zdegraduje mnie do rangi staruszki. – W jej ślepiach zaogniło się zajadłe rozbawienie. Pojawiało się najczęściej, kiedy spojrzeniem wertowała zasady, a uszu nadstawiała ku warunkom. Wszystko tu było takie pompatyczne i przesadzone. W teorii. W praktyce po mało którym smoku założyłaby życie wedle tak surowo zakorzenionych norm.
A jedną z tych norm byli bogowie i stosunek wobec nich. Zwolniła nieco, a na jej pysku wymalowały się bruzdy dystansu – myśli wykraczających poza ciało, błądzących gdzieś, gdzie sięgały wspomnienia. Mętniejącą uwagę zdjęła z łusek nowo poznanego "kolegi" i zawiesiła ją na horyzoncie przed nimi.
– Nie noszę żadnej wiary, Nid – powiedziała, gwoli ścisłości. – Poza tą naturalną – w siebie oraz słuszność i opłacalność podejmowanych decyzji. Właśnie dlatego chcę już na "dzień dobry" na własnej skórze przekonać się o tym, jak nisko powinnam chylić głowę. I czy w ogóle. Mistrz uczył mnie o statystyce prawdopodobieństwa i gdybym miała opierać się na niej, niezależnie od tego, co zastaniemy w świątyni, zadzieranie nosa na w teorii wyświęconych wolnych stadach byłoby nierozsądne. – Kiedy zamknęła pysk, zdawała się jakby ocknąć. Zamrugała. Pociągnęła nieelegancko nosem.
– Dlatego Ty wybierzesz pomnik mi, a ja Tobie. Porozmawiamy z pustą przestrzenią i zobaczymy, czy ta sama pusta przestrzeń porozmawia z nami.
Przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Tak szybko by ją przejrzał i rozczytał? Nie, bez przesady. Uderz jednak w stół, a nożyce się otworzą. Właśnie dlatego jej organizm spanikował i targnął wszystkimi znajdującymi się przy jelitach nerwami. Przymknęła na moment oczy i wzięła głęboki wdech, markując emocje, jakie mogły wylać się na jej pysk, łagodnym uśmiechem.
– Zagadka – powtórzyła cicho. – Przypomnę sobie o tym, kiedy przeżyję tu osiemdziesiąt księżyców i w podzięce za służbę, Ziemia zdegraduje mnie do rangi staruszki. – W jej ślepiach zaogniło się zajadłe rozbawienie. Pojawiało się najczęściej, kiedy spojrzeniem wertowała zasady, a uszu nadstawiała ku warunkom. Wszystko tu było takie pompatyczne i przesadzone. W teorii. W praktyce po mało którym smoku założyłaby życie wedle tak surowo zakorzenionych norm.
A jedną z tych norm byli bogowie i stosunek wobec nich. Zwolniła nieco, a na jej pysku wymalowały się bruzdy dystansu – myśli wykraczających poza ciało, błądzących gdzieś, gdzie sięgały wspomnienia. Mętniejącą uwagę zdjęła z łusek nowo poznanego "kolegi" i zawiesiła ją na horyzoncie przed nimi.
– Nie noszę żadnej wiary, Nid – powiedziała, gwoli ścisłości. – Poza tą naturalną – w siebie oraz słuszność i opłacalność podejmowanych decyzji. Właśnie dlatego chcę już na "dzień dobry" na własnej skórze przekonać się o tym, jak nisko powinnam chylić głowę. I czy w ogóle. Mistrz uczył mnie o statystyce prawdopodobieństwa i gdybym miała opierać się na niej, niezależnie od tego, co zastaniemy w świątyni, zadzieranie nosa na w teorii wyświęconych wolnych stadach byłoby nierozsądne. – Kiedy zamknęła pysk, zdawała się jakby ocknąć. Zamrugała. Pociągnęła nieelegancko nosem.
– Dlatego Ty wybierzesz pomnik mi, a ja Tobie. Porozmawiamy z pustą przestrzenią i zobaczymy, czy ta sama pusta przestrzeń porozmawia z nami.
- 12 mar 2025, 11:11
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Mała plaża
- Odpowiedzi: 944
- Odsłony: 139309
Mała plaża
Spozierała na niego z jakimś tajemniczym zainteresowaniem. Trochę głębiej, niż zazwyczaj – zupełnie jakby wzrokiem przebijała się przez łuski do głębszych tkanek, a nie tylko wodziła po ich powierzchni. Niebezpieczna sytuacja. Niebezpieczna była cała ta gra, w którą mogła dać się zaplątać, ale czy w ogóle o tym myślała? Nie. Wciąż była zbyt rezolutna i lekkoduszna, a jednocześnie ślepo wierząca w swoją percepcję oraz roztropność.
Niezależnie od tego, co mówił, nie czuła się zagrożona. Nie była ani zaalarmowana, ani uprzedzona, ani nieufna. I to był jej przeklęty błąd, ale czego oczy nie widzą...
– T r o f e a – sarknęła. – Są jak cenione przez ludzi wino. Z czasem nabierają aromatu i wartości – odparła bardzo niejednoznacznie. Znała te techniki. Narzędzia. Schematy. Znała, ale tylko z teorii, bowiem była zbyt prosta, przyziemna i niezainteresowana kombinatoryką, aby cokolwiek wcielać w życie i eksperymentować. Hm. Nie, nie miała powodu. Polegała na sobie, zainfekowana myślą, że własnymi łapami, uszami i oczami zrobi najlepiej, najdokładniej i najszybciej.
– Podoba mi się ta gra – rzuciła z promiennym uśmiechem. – Wiem już nawet, jak ją rozwinąć... drogi Nidvargthreimrze. Hmmm. N i d v a r g t h r e i m r – powtórzyła, ruszywszy już za nim. Każdą jedną literkę zważyła na języku. Zasmakowała. Zanotowała. Nie wypowiadała imienia z takim akcentem, co on. Zwyczajnie i naturalnie miała inny akcent, bowiem wychowywała się na jakimś drugim końcu świata, ale dochodził do tego fakt skomplikowanej formy. Ah.
– Nidvargthreimr. Heh, język sobie idzie połamać, nie przywykłam do takiego dialektu. Wiesz, "zagadka spod płaszczy mnichów" to całkiem niezłe imię, zwłaszcza że wpisuje się w całe te tutejsze wymysły, ale chyba jednak wolę Kisetsu.
Barghestowy Kolec
Niezależnie od tego, co mówił, nie czuła się zagrożona. Nie była ani zaalarmowana, ani uprzedzona, ani nieufna. I to był jej przeklęty błąd, ale czego oczy nie widzą...
– T r o f e a – sarknęła. – Są jak cenione przez ludzi wino. Z czasem nabierają aromatu i wartości – odparła bardzo niejednoznacznie. Znała te techniki. Narzędzia. Schematy. Znała, ale tylko z teorii, bowiem była zbyt prosta, przyziemna i niezainteresowana kombinatoryką, aby cokolwiek wcielać w życie i eksperymentować. Hm. Nie, nie miała powodu. Polegała na sobie, zainfekowana myślą, że własnymi łapami, uszami i oczami zrobi najlepiej, najdokładniej i najszybciej.
– Podoba mi się ta gra – rzuciła z promiennym uśmiechem. – Wiem już nawet, jak ją rozwinąć... drogi Nidvargthreimrze. Hmmm. N i d v a r g t h r e i m r – powtórzyła, ruszywszy już za nim. Każdą jedną literkę zważyła na języku. Zasmakowała. Zanotowała. Nie wypowiadała imienia z takim akcentem, co on. Zwyczajnie i naturalnie miała inny akcent, bowiem wychowywała się na jakimś drugim końcu świata, ale dochodził do tego fakt skomplikowanej formy. Ah.
– Nidvargthreimr. Heh, język sobie idzie połamać, nie przywykłam do takiego dialektu. Wiesz, "zagadka spod płaszczy mnichów" to całkiem niezłe imię, zwłaszcza że wpisuje się w całe te tutejsze wymysły, ale chyba jednak wolę Kisetsu.
Barghestowy Kolec
- 08 mar 2025, 23:23
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Mała plaża
- Odpowiedzi: 944
- Odsłony: 139309
Mała plaża
Doświadczenie nakazywało jej wykorzystać te prymitywne samcze instynkty na swoją korzyść. Spojrzenie zatrzymać na dłużej. Łuski faktycznie przekształcić w wygodne leże. Jednakże hedonistyczna chęć odcięcia się od tej konkretnej części dawnego życia ważyła więcej, niż wyuczone nawyki.
Z pewną wdzięcznością więc przyjęła jego pomysł na jej przeszłość. Dziwne, że sama na to nie wpadła – na bycie wychowaną przez mnichów. Brzmiało uroczo i niewinnie. Tak jak i ona – była urocza oraz niewinna. Mogła więc iść za ciosem i wmawiać wszystkim właśnie tę wizję rzeczywistości. Wizję, w której każdego ranka liczyła talizmany na Bramach Tori, popołudniem zabawiała pandy, a wieczorami szyła małe śliniaczki dla jeszcze mniejszych kamiennych lisów. Żyć nie umierać.
– Przyjmuję kondolencje – odparła pogodnie. – Ale nie było tak źle, wiesz? Zawsze można trafić w gorsze miejsca. I w gorsze łapy. – Słowa wycedziła powoli, ważąc je na języku, jaki wysunęła na moment, by nacisnąć nim na długi kieł po nonszalanckim uniesieniu wargi. Na szczęście łapy nie są czymś na stałe przytwierdzonym do ciała. W geście było coś wyzywającego. Może rzucała mu w ten sposób rękawicę? Och, nie, nie. Na pewno nie o to chodziło.
– A Twoje nie wyglądają tak źle – podjęła niewinnie, a oceniającym spojrzeniem ponownie przebiegła gdzieś po jego łapach. – Zwłaszcza jeśli wiesz, gdzie iść. Myyyyyślę, że mogę się temu na chwilę oddać, mm? Chyba że masz w planie wyprowadzić mnie w kąt, rozczłonkować i sprzedać na czarnym rynku. Albo zeżreć – rzuciła marudnie, nieprzejętym tonem, zupełnie jakby taki scenariusz przerabiała już dziesiątki, jak nie setki razy, i zwyczajnie przestał robić na niej wrażenie.
Kąciki jej pyska drgnęły. Spojrzała na niego kątem. Łeb przekrzywiła. W oczach barwy ognia znowu coś błysnęło.
– ... masz taki plan? Nidvargthreimr
Z pewną wdzięcznością więc przyjęła jego pomysł na jej przeszłość. Dziwne, że sama na to nie wpadła – na bycie wychowaną przez mnichów. Brzmiało uroczo i niewinnie. Tak jak i ona – była urocza oraz niewinna. Mogła więc iść za ciosem i wmawiać wszystkim właśnie tę wizję rzeczywistości. Wizję, w której każdego ranka liczyła talizmany na Bramach Tori, popołudniem zabawiała pandy, a wieczorami szyła małe śliniaczki dla jeszcze mniejszych kamiennych lisów. Żyć nie umierać.
– Przyjmuję kondolencje – odparła pogodnie. – Ale nie było tak źle, wiesz? Zawsze można trafić w gorsze miejsca. I w gorsze łapy. – Słowa wycedziła powoli, ważąc je na języku, jaki wysunęła na moment, by nacisnąć nim na długi kieł po nonszalanckim uniesieniu wargi. Na szczęście łapy nie są czymś na stałe przytwierdzonym do ciała. W geście było coś wyzywającego. Może rzucała mu w ten sposób rękawicę? Och, nie, nie. Na pewno nie o to chodziło.
– A Twoje nie wyglądają tak źle – podjęła niewinnie, a oceniającym spojrzeniem ponownie przebiegła gdzieś po jego łapach. – Zwłaszcza jeśli wiesz, gdzie iść. Myyyyyślę, że mogę się temu na chwilę oddać, mm? Chyba że masz w planie wyprowadzić mnie w kąt, rozczłonkować i sprzedać na czarnym rynku. Albo zeżreć – rzuciła marudnie, nieprzejętym tonem, zupełnie jakby taki scenariusz przerabiała już dziesiątki, jak nie setki razy, i zwyczajnie przestał robić na niej wrażenie.
Kąciki jej pyska drgnęły. Spojrzała na niego kątem. Łeb przekrzywiła. W oczach barwy ognia znowu coś błysnęło.
– ... masz taki plan? Nidvargthreimr
- 02 mar 2025, 18:03
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Mała plaża
- Odpowiedzi: 944
- Odsłony: 139309
Mała plaża
Robiła dokładnie to samo. Kiedy on obserwował jej ciało, ona badała jego.
Liczyła każdą łuskę, oceniała ich odcień, mierzyła wzdłuż i wszerz – mijali się więc spojrzeniami jak na trakcie handlowym, bo w jej przypadku właśnie o to się rozchodziło. Szkoliła się w klanie, który zabijał po cichu dla zysku. Nic dziwnego, że zaczynała dzielić skórę na niedźwiedziu, który nie był jej pisany.
Odchrząknęła nagle, przepraszająco, przywołując na skupiony pysk promienny uśmiech, który bardziej jej pasował. I z tym samym uśmiechem zamrugała, kiedy samiec zaczął mówić. "Łał. Gadasz jak porąbany, ktoś Ci to kiedyś mówił?" Wzdrygnęła się lekko na własne myśli i obejrzała kontrolnie za Hakujinem. Przeklęty pchlarz ubrałby jej myśli w głośne i wyraźne słowa.
Spojrzała z powrotem na nieznajomego.
– ... ee... legancka maniera? Przypomina mi mnichów z Shōrōzan. Mogłabym powiedzieć, że czuję się przy Tobie j a k w d o m u – mruknęła, łącząc znużenie z figlarną zaczepką. – Mniejsza o to. Potrafiłbyś mi wskazać drogę do świątyni?
Wraz z oszczędnym pytaniem, pochyliła podbródek, a głowę przekrzywiła na bok. Starała się więcej nie zbaczać z kursu uwagi, którą zażarcie utrzymywała między jednym jego okiem, a drugim. Nidvargthreimr
Liczyła każdą łuskę, oceniała ich odcień, mierzyła wzdłuż i wszerz – mijali się więc spojrzeniami jak na trakcie handlowym, bo w jej przypadku właśnie o to się rozchodziło. Szkoliła się w klanie, który zabijał po cichu dla zysku. Nic dziwnego, że zaczynała dzielić skórę na niedźwiedziu, który nie był jej pisany.
Odchrząknęła nagle, przepraszająco, przywołując na skupiony pysk promienny uśmiech, który bardziej jej pasował. I z tym samym uśmiechem zamrugała, kiedy samiec zaczął mówić. "Łał. Gadasz jak porąbany, ktoś Ci to kiedyś mówił?" Wzdrygnęła się lekko na własne myśli i obejrzała kontrolnie za Hakujinem. Przeklęty pchlarz ubrałby jej myśli w głośne i wyraźne słowa.
Spojrzała z powrotem na nieznajomego.
– ... ee... legancka maniera? Przypomina mi mnichów z Shōrōzan. Mogłabym powiedzieć, że czuję się przy Tobie j a k w d o m u – mruknęła, łącząc znużenie z figlarną zaczepką. – Mniejsza o to. Potrafiłbyś mi wskazać drogę do świątyni?
Wraz z oszczędnym pytaniem, pochyliła podbródek, a głowę przekrzywiła na bok. Starała się więcej nie zbaczać z kursu uwagi, którą zażarcie utrzymywała między jednym jego okiem, a drugim. Nidvargthreimr
- 02 mar 2025, 16:22
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Mała plaża
- Odpowiedzi: 944
- Odsłony: 139309
Mała plaża
Nie była szczególnie przekonana do Wolnych Stad.
Tutejszy klimat jej się zwyczajnie nie podobał. Krajobrazy? Również nie. Od świerków wolała bambusy, od zielonych traw miskanty, a w miejscu róż lepiej prezentowałyby się pajęcze lilie. Fuknęła coś pod nosem i trąciła łapą oprószony śniegiem kamyk, który uderzył o jedno z drzew młodego gaju.
– Jest też za cicho – skomentowała. Kotołak naciągnął kaptur na łeb. – No co? – zapytała. Wiedziała, że był zmęczony tym ciągłym narzekaniem, ale dotychczas nie odnalazła niczego, co mogłaby pochwalić.
W duchu machnęła łapą na Hakujina, po czym ruszyła prężniej do prześwitu między drzewami. Rozpostarła się przed nią plaża jeziora, a na jej brzegu smok, na którego widok pociągnęła nonszalancko nosem. Przez chwilę śledziła jego kroki. Dosłownie przez chwilę. Szybko bowiem doszła do wniosku, że zburzy jego święty spokój swoją obecnością, dlatego już kilka oddechów później zmaterializowała się obok.
– Akhem! Miałbyś coś przeciwko, żebym przez chwilę pozawracała Ci głowę? – zapytała, ale wedle wszystkich znaków na niebie, ziemi, jej pysku oraz ciele odpowiedź była jasna – podjęła decyzję za niego w chwili, w której się tu pojawiła.
Tutejszy klimat jej się zwyczajnie nie podobał. Krajobrazy? Również nie. Od świerków wolała bambusy, od zielonych traw miskanty, a w miejscu róż lepiej prezentowałyby się pajęcze lilie. Fuknęła coś pod nosem i trąciła łapą oprószony śniegiem kamyk, który uderzył o jedno z drzew młodego gaju.
– Jest też za cicho – skomentowała. Kotołak naciągnął kaptur na łeb. – No co? – zapytała. Wiedziała, że był zmęczony tym ciągłym narzekaniem, ale dotychczas nie odnalazła niczego, co mogłaby pochwalić.
W duchu machnęła łapą na Hakujina, po czym ruszyła prężniej do prześwitu między drzewami. Rozpostarła się przed nią plaża jeziora, a na jej brzegu smok, na którego widok pociągnęła nonszalancko nosem. Przez chwilę śledziła jego kroki. Dosłownie przez chwilę. Szybko bowiem doszła do wniosku, że zburzy jego święty spokój swoją obecnością, dlatego już kilka oddechów później zmaterializowała się obok.
– Akhem! Miałbyś coś przeciwko, żebym przez chwilę pozawracała Ci głowę? – zapytała, ale wedle wszystkich znaków na niebie, ziemi, jej pysku oraz ciele odpowiedź była jasna – podjęła decyzję za niego w chwili, w której się tu pojawiła.












