Znaleziono 47 wyników

autor: Oblicze Parszywe
07 paź 2025, 0:31
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Samotny pagórek
Odpowiedzi: 681
Odsłony: 94256

Samotny pagórek

Tak, dzieciństwo Koszmarnego było dobre. Pełne historii, które tworzył we własnej głowie, matczynego ciepła i na szczęście bez brata, który mógł go utopić. Rodzeństwo miał starsze, dojrzałe i nie w głowie było im dokuczanie adoptowanemu bratu. Jego łeb tworzył teorie o braku podobieństwa do rodziny, aż do momentu kiedy de fakto nie otrzymał na tacy informacji, że był podrzutkiem. Podrzutkiem, który miał sczeznąć zanim przekroczy skorupę jaja. Rozbity gdzieś o rzeczne kamienie i pożarty przez ryby. Czy to znaczyło, że nawet początkowo złe hstorie mogły mieć dobre zakończenie? A może matka pozbywająca się jaj nie była tak zła jak wspólnie mordujące się rodzeństwo? Mniej lub bardziej przypadkiem. Później zostawały tyko legendy. Czy ktoś prowadził statystyki znalezionych ciał piskląt? I tych nieznalezionych?
Ĉielo powinien korzystać z młodych księżyców. Poznawać, doświadczać, łamać. Smakować szczęścia i czuć ból (w zdrowych ilościach rzecz jasna), a przede wszystkim znaleźć przyjaciela, rywala. Jak inaczej ma się nauczyć świata?
Teraz maluch mógł się pochwalić swoim pierwszym morderstwem. Wielki (wcale nie), groźny i straszny samiec leżał bez życia na trawie grając w swoją grę. Jak długo powinien tak leżeć? Jęzorek przeczesujący jego sierść i łuski zabawnie łaskotał w porównaniu do ostatniego "pocałunku" z samicą. Nie wywoływał w nim mdłości, większej niechęci, ani chęci uduszenia posiadacza. Nie było to jednak doświadczenie podobne do tego kiedy dostawał liza od rodziny. Co to w takim razie za uczucie? Zabawa?
Jak wiele uderzeń serca minęło? Czy Ĉielo słyszał jak głodne mięsa muchy zbierały się nad cuchnącym Koszmarnym? Nie mógł go tak dłużej trzymać w niepewności i panice. Jeszcze mu na serce wykituje i będzie miał szczawika na sumieniu. Wyczekał, aż pisklę znajdzie się wystarczająco blisko jego pyska, po czym otworzył szybko oczy i pysk, a zielonym jęzorem zaczesał Ziemnemu bordową grzywkę do tyłu, mocno ją ulizując swoją cuchnącą, lepką śliną i pierwszy raz od wielu księżyców wybuchł szczerym, głośnym śmiechem. Gdyby tylko w smoczym świecie istniał żel do włosów...
-Żarcik.
Nic mu nie było. Koszmar był całkowicie zdrowy.
-Dobry dzieciak. Zanieść do domu?
Zapytał z nutą... troski? w głosie. Chyba go polubił na tyle, żeby dać mu osobistą eskortę na własnym grzbiecie. O ile nie był zbyt duży.
autor: Oblicze Parszywe
26 wrz 2025, 22:05
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Samotny pagórek
Odpowiedzi: 681
Odsłony: 94256

Samotny pagórek

Dojrzały rodzic prawdopodobnie pochyli łeb, wierząc w niewinność swojego dziecięcia. Będzie się kajał, pozwoli na ścięcie żeby tylko chronić niewinność dziecka. Przecież to tylko wypadek. Ile matek słyszało ten tekst? Jak wiele z nich było po drugiej stronie barykady? Wypadki miały to do siebie, że chodziły po smokach, a dzieciaki miały naturalny talent do wpadania w nie częściej niż w dziury.
To tylko niewinna zabawa. Niewinna zabawa, która skończyła się tragedią. Czy można było jej uniknąć? Kłamstwo powtórzone tysiąc razy ponoć stawało się prawdą, więc jeśli by tylko niezmiennie upierać się przy swojej wersji... Czy w ten sposób można wytłumaczyć każdy zły czyn?
Nie dało się jednak ukryć, że właśnie przez wierzenia być może wiele piskląt mogło osiągnąć dorosłość. Może w ten sposób kształcił się instynkt samozachowawczy. Letharion umykał rodzicom, łaził po drzewach, spadał z nich, wracał brudny, ale jego wyprawy zawsze kończyły się w czułych, matczynych ramionach. Co prawda modlił się w duchu żeby jego pisklęta (o ile kiedykolwiek będzie jakieś miał) nie miały podobnych zapędów do wycieczek. Jednak dzięki temu poznał przyjaciół, członków stada, pierwsze smaki adrenaliny.
Niektórzy jednak nie mieli tego szczęścia. Zasypiali i nigdy nie budzili się ponownie. Jego siostra również spała dłuższy czas...
Oh więc nie widział śniegu? Czyli był zdecydowanie młodziutki. Przez chwilę jego umysł wertował w pamięci do jakiego wieku nie mógł zjeść pisklęcia, ale szybko odgonił tą myśl. NIE WOLNO. Przecież nie był jakimś barbażyńcą, był dumnym wojownikiem Mgieł! Co prawda nadal adeptem, ale to tylko szczegół.
Koszmar nic nie robił sobie ze śmiesznego zachowania młodzika, nawet nie myślał, że dzieciak może nadal zakładać, że ten chce go zjeść. Gdzieś z tyłu głowy miał świadomość, że Ĉielo może czuć się nieswojo z obcym, dorosłym smokiem o wątpliwej aparycji, ale kompletnie nie zakładał, że ten przeżywa taką wewnętrzną walkę.
-Perła siostra. Łaknący zna, przyjaciel.
Chyba mógł to tak określić.
Cóż, ktoś kto nazwał się Trupim, nie nazwał się tak bez powodu. Już chciał wytłumaczyć, że Mgliste imiona są sekretem i tylko stado może je znać, kiedy... A cóż to za zuchwałość?! No to zaczynamy teatr.
Czując na pysku mokry język malca, zawył boleśnie i padł na bok z wywalonym jęzorem. Zamknął oczy i udawał, że ten niecny atak powalił go na amen. Nawet oddech wstrzymał dla lepszego efektu.
A Ĉielo? Na jego języku na pewno pozostał smak goryczy przeplatającej się z kwaśnymi nutami. Czy poczuł szczypanie na języku?
autor: Oblicze Parszywe
07 wrz 2025, 18:06
Forum: Warsztat
Temat: Kwarce Siły i Wytrzymałości
Odpowiedzi: 439
Odsłony: 17587

Kwarce Siły i Wytrzymałości

Wrócił. Po ostatnich wydarzeniach świątynia napawała go obrzydzeniem, a jednak wrócił. Może po prostu nie traktował kwarców jako boskiej ingerencji? Może to inny rodzaj magii? Stukot pazurów rozbrzmiał po posadzce, częściowo mieszając się z dłuższym szuraniem i przekleństwami. Prawa przednia łapa wyginała się kiedy tylko oparł się na niej zbyt mocno. Zapewne minie jeszcze sporo czasu zanim nauczy się z nią żyć. Chcąc nie chcąc to właśnie ta łapa przywlekła go w to miejsce. Pod odpowiednim kamieniem rzucił mięso i usiadł. Wzrokiem omiótł Wątrobę i Lotną. Więc nie tylko on korzystał.
-Walczyć dłużej.
Wysyczał prośbę. Kolejny raz wytrzyma dłużej. Następnym razem odpłaci za łapę.

//24/4 mięsa za wytrzymałość II
autor: Oblicze Parszywe
07 wrz 2025, 1:33
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Samotny pagórek
Odpowiedzi: 681
Odsłony: 94256

Samotny pagórek

Wszystkie wnioski prowadziły do jednego, krzywdę należało dozować. Otarcia, zadrapania, siniaki, złamania... Właśnie dlatego pisklęta nie trafiały na arenę, dlatego nie walczyły, nie polowały. Miały czas. To należało do dorosłych. Maleńka, zielona plama, którą z łatwością mógł rozgnieść gdyby był mniej przykładnym smokiem... Jednak pisklę miało swoją świadomość istnienia. Chociaż zapewne nieco zasłoniętą zmęczeniem. Beztroski czas dzieciństwa... Pisklęta miały taryfę ulgową, nie karano ich za złamanie zasad. Najgorsze co je czekało to reprymenda od zmartwionego rodzica. Pisklę, które uderzy dorosłego, nie straci nic. Dorosły uderzający pisklę... straci wszystko. Dlatego nawet pokręcony umysł Koszmarnego rozumiał, że trzeba było się nimi opiekować i nie ważne było do kogo należały. Chociaż... czy ktoś udowodniłby mu gdyby go teraz zjadł? Przecież historia pokazywała, że brak dowodów równał się braku kary.
-Włochaty nie przeszkadza. W twoim wieku już zjadał szczury.
Brudne, śmierdzące, zapchlone szczury. Co niestety wcale nie minęło mu z wiekiem, nadal uważał, że im gorzej mięso pachnie tym lepiej smakuje. Procesy gnilne nadawały... specyficznego posmaku. Kiwnął łbem na wzmiankę o Łaknącym. Im dłużej się zastanawiał, tym wyraźniej widział smoka w swojej wyobraźni. A na wspomnienie smacznego, chociaż wcale nie śmierdzącego jedzenia, którym go poczęstował pamiętnego dnia, pysk Koszmarka otworzył się w beknięciu, wypluwając niewielkie piórko. Ups, chyba pozostałość po śniadaniu.
-Tak, słabo pamięta. Mały berbeć wtedy, mniejszy niż ty. Zimno było, ale Łaknący czarymary i ciepło. Widział śnieg?
Nie był pewny ile pisklę miało księżyców, nie był też pewny jak dawno temu była Pora Białej Ziemi. Czy przeżył więcej niż jedną? Chyba jeszcze nie... Chwycił jedno z malachitowych piór pokrywających skrzydła i wyrwał je lekkim pociągnięciem, zaraz podając maluchowi.
-Weźmie i powie, że spotkał brata Perły.
Wzrok Lethariona skanował Ĉielo jakby doszukując się potwierdzenia, że ten przekaże ojcu wiadomość. Ojcu... Właściwie kim była matka? Czyżby wujaszek kogoś poznał?
Łaknący smutny?
W pierwszej chwili zarechotał. Oczywistym było, że odpowiadało mu kiedy nazywali go strasznym, albo jego imię. W końcu... Koszmary są po to żeby straszyć. Zaraz jednak przechylił łeb, zastanawiając się jakie zmartwienia miał pulchny rajski. Czyżby gorsze czasy dopadały też inne stada? Uważnie wysłuchał rozmyślań samczyka, powoli układając swoje argumenty. Z resztą dzieciak tak atakował go słowami, że ledwo nadążał! Ale lubił to. Lubił kiedy rozmówca mówił więcej od niego.
-Haha! Tak, smród duma. Woda mokra. Kto śmierdzi bardziej? Mgły własne imiona, ale sekret. Koszmary prześladują. I ja kiedy trzeba. Są zawsze w głowie, ale wychodzą jak cień, zawsze w blasku. Gotowe zamknąć w swojej klatce. Sieją strach. No i...
Ściszył głos i zniżył łeb tak że mogliby się styknąć nosami.
-Przede wszystkim bardzo brzydki. Ale teraz sekret.
Dodał, a z tej perspektywy Ĉielo mógł jeszcze dokładniej dostrzec zielone, spore i nieco wyłupiaste, pozbawione białek i źrenic ślepia. Bezkresna zieleń... Garbaty pysk i nieproporcjonalnie duże uszy. Tyle dobrego, że koniec końców jego kryza zrobiła się imponująca. W końcu równa, bez wyłysień... Gdyby spotkali się nieco wcześniej, Ziemny mógłby dorobić się traumy, albo... KOSZMARÓW.
autor: Oblicze Parszywe
23 sie 2025, 21:42
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Samotny pagórek
Odpowiedzi: 681
Odsłony: 94256

Samotny pagórek

Czy udowadnianie świadomości ma sens? Czy po prostu każdy nie był świadomy na swój własny sposób? A może wystarczy wiedzieć, że się istnieje? To wszystko było zbyt skomplikowane. Chociaż myśl o poziomach świadomości faktycznie mogła mieć jakiś sens. W końcu smoki były... bardziej świadome? od zwierzyny. A może to po prostu kwestia inteligencji? Nawet najgłupszy smok posiadał więcej szarych komórek od szczura.
Poziom zrozumienia jednak może zależeć od ciekawości. Jeśli chcesz poznać więcej, nauczyć się więcej, możesz zyskać wiedzę większą niż podstawa twojego statusu. Rodzic może pokazać dziecku świat piękny, interesujący, a jednak niektórzy pokazują coś zupełnie innego. Czy dzieci powinny poznawać okrucieństwo świata?
Czy to niebo otacza świat? A może świat otacza niebo? Które z nich jest bardziej wszechogarniające?
Hah! Gdyby pisklę było zwierzyną, już dawno leżałoby na dnie Letharionowego żołądka. Jednak to właśnie świadomość, że młodzik jest czymś więcej jak kawałkiem trawy sprawiała, że nadal żył. Noo i może nieco zasługa gryficy. W końcu darowanemu mięsku się w zęby nie zagląda.
Oh! Zauważył napięte mięśnie, oblizanie warg. Czyżby faktycznie go wystraszył? Wargi wojownika drgnęły w czymś na wzór nieumiejętnego uśmiechu. Położył się, chcąc rozwiać nerwową atmosferę. Przecież nie zamierzał go straszyć. Dzieciaków się nie straszy. Chyba? Kiwnął łbem, a z pyska wyrwało mu się coś przypominającego śmiech.
-Straszny, ale nie zjada piskląt. Małe, nie najadłby.
Mrugnął jednym ze ślepi. Chyba... chyba tak wyglądały żarty, prawda?
-Nie zajęty, przyszedł na ratunek, ale ratunek nie potrzebny. Tak?
Zapytał, chcąc upewnić się, że maluch naprawdę wcale nie potrzebuje pomocy. Przecież zawsze mogło mu się wydawać, z resztą tak jak przed chwilą.
-Taa-liii-maaa, Ła-kną-cy.
Wysylabizował, mieląc ozorem imię kompanki i jej smoka. Sięgał pamięcią dalej i dalej. Nie był pewny, ale brzmiały znajomo i przywiewały na myśl przyjemne zapachy, które łaskotały jego żołądek. Przytaknął. Był młodszy od Ĉielo kiedy się poznali. Normalnym było, że jego wspomnienia były wyjątkowo zamglone. W dodatku wtedy był znany pod innym imieniem.
-Wiatr w inną stronę, dlatego nie poczuł. Ha! Łowca, nie nie.
Szanował łowców bo go karmili, jego ojciec był łowcą, jego siostra była łowcą, a on? Miał koszmarnego pecha na polowaniach. Z rozbawieniem słuchał jak malec próbuje odgadnąć kim jest. Kolejny traf okazał się celny, więc kolejny raz przytaknął. Sam układ wspólnego poznania się również był uczciwy. Chociaż miał już świadomość kim pisklę było. Pisklęciem i synem jego hmm wuja? Chyba mógłby go tak nazwać, nawet jeśli nie byli spokrewnieni. Samiec uderzył się łapskiem w pierś i uniósł dumnie łeb.
-Wojownik. Koszmarny Kolec.
A więc malec znał więcej Mglistych smoków? Więc tym bardziej Koszmarek nie miał powodów żeby go skrzywdzić.
autor: Oblicze Parszywe
07 sie 2025, 1:49
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Samotny pagórek
Odpowiedzi: 681
Odsłony: 94256

Samotny pagórek

Świadomość była w każdym z nas od samego początku. Jednak nie wszystko było takie proste bo świadomość tworzyła się każdego dnia, rozwijała, puszczała korzenie coraz głębiej i głębiej w umysł. Każde wydarzenie, mniej lub bardziej wpływające na życie jednostki tworzyło. Może świadomość tworzyła się razem z życiem? Jednak czy pisklę ma świadomość bycia? Czy tylko istnieje gdzieś pomiędzy innymi jednostkami? Koszmarny nie miał takich dylematów. Jego życie było proste, chociaż świat rzucał mu kłody pod łapy od kiedy był jajem. Później rzucał je sobie już sam swoimi impulsywnymi decyzjami. Jednak przed wykluciem nie posiadał świadomości, wszak go nie było. Tworzył się. Nie pamiętał narodzin, pamiętał jedynie zapach samicy, która postanowiła go przygarnąć, wychować i dać szansę istnieć.
Świadomość jest tobą.
A stworzenia? Nie różniły się. Każdy miał swoje bebechy, a przy patroszeniu, któregoś szczura z kolei nawet tak prosta istota jak Letharion zauważała podobieństwo. Jednak o smocze wnętrzności wypadałoby zapytać uzdrowiciela. Oni posiadali wiedzę ponad tą, którą posiadały przeciętne smoki.
Akurat był w pobliżu kiedy jego wzrok wyłapał gryficę z czymś na grzbiecie. I chociaż sam jako dzieciak zapuszczał się w przeróżne zakątki terenów, nie spodziewał się zobaczyć pisklęcia bez rodzica. Czy on w ogóle widział inne pisklęta poza tymi mglistymi? Mimo wielu godzin nauk, skuszony wizją łatwego posiłku ruszył w ich stronę. Jego pysk zmarszczył się, a w gardzieli rozbrzmiał niski warkot. Jeśli to faktycznie było pisklę, to wypadałoby go bronić. Chyba. Przez to, że sam nie podróżował z kompanami, nie do końca rozumiał ten koncept, więc i kompletnie nie połączył faktu, że samica wcale nie chciała malca zjeść, a wręcz była jego opiekunką.
Z każdym jego krokiem zapach mchu i wilgoci, zmieszany ze smrodem gnijącego mięsa i ogólnego rozkładu docierał silniej do jego potencjalnych ofiar. Dopiero kiedy był odpowiednio blisko przez jego łeb przeleciało jedno ze wspomnień. Wspomnień pachnących dobrym jedzeniem, ciepłem i dużą ilością słów. Zachwiał się na łapach i aż zmarszczki na pysku mu się wyprostowały, kiedy dotarło do niego, że przecież zna tego gryfa. Ona i jej smok byli świadkami jednej z jego dziecięcych eskapad.
Zamrugał więc i przekrzywił łeb. Powinien się odezwać i dać znać, że jednak nie jest zagrożeniem? Dlaczego integracja musiała być taka trudna!

Ĉielo
autor: Oblicze Parszywe
14 lip 2025, 16:45
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Aleja Zakochanych
Odpowiedzi: 580
Odsłony: 73291

Aleja Zakochanych

Ha! Więc jednak był chodzącym geniuszem. Dumnie wypiął pierś i uniósł górną wargę w zadowolonym uśmieszku. I już myślał, że to koniec nauki, po czym Keizen ogłosiła faktycznie koniec, z tym, że tylko teorii. Ale skoro w teorii był tak dobry to pewnie praktyka też mu świetnie pójdzie. Skinął łbem, a kiedy popchnęła go skrzydłem, podszedł do drzewa i odwrócił się do niej zadem. Zaczął liczyć.
Jeden, dwa, trzy...
Żuk.
Pięć, osiem, dwanaście...
Błyszczący żuk spacerował pod jego łapami i wybijał z rytmu liczenia. Zbliżył do niego łeb i połknął. Zaraz zaraz, na czym skończył?
Jeden, dwa, trzy...
Pewnie liczył dłużej niż miał, ale było to tylko plusem dla Obłudnej. Miała więcej czasu na schowanie się, a on zdążył się rozproszyć i zjeść jeszcze dwie mrówki zanim przypomniał sobie, że odliczał. Potrząsnął łbem i odwrócił się w stronę gdzie chwilę temu stała Keizen i odkrył, że już jej tam nie ma. Ah! Tak, miał ją znaleźć. No tak.
Podrapał się po nosie i wrócił na miejsce gdzie niedawno siedziała. Przez chwilę wyglądał na zagubionego, więc instynktownie zawęszył, w międzyczasie przechodząc się po okolicy. Musiała coś zostawić, a skoro nos go zawiódł, nic nie słyszał, to postanowił rozejrzeć się nieco dokładniej i...
Ale musiała być ciężka skoro zostawiła tak wyraźne ślady łap!
Zarechotał i ruszył jej śladem, nie dosłownie bo szedł obok, nie chcąc zatrzeć znaleziska swoimi śladami. W razie problemów da mu to możliwość powrotu. Trop prowadził do jednego z drzew, na którym zauważył ślady po pazurach. Ah jak sam by chciał sobie podrapać po pniu... Więc faktycznie tędy szła. Kiwnął łbem i kolejny raz się rozejrzał, ruszając do przodu dalszymi śladami łap. Z czasem były mniej wyraźne, zupełnie jakby samica schudła. Było ich też zdecydowanie mniej, co niezbyt mu się podobało. Gdzieniegdzie odnajdował jeszcze ślad łapy, po czym ślad mu zniknął. No przecież się nie rozpłynęła! Za wielka na to była.
Skoro oczy go zawiodły, zatrzymał się i zaczął nasłuchiwać. Cisza. Jakiś ptak zaćwierkał w okolicy, ale to nie jego szukał.
Syknął pod nosem i... Właśnie! Wciągnął głęboko powietrze, starając się sprawdzić co do niego dotrze. Ptak, mysz, nie, to nie to. Węszył, odrzucając w umyśle to co nie było mu potrzebne, a kiedy poczuł zapach sprawiający, że jego ślinianki pobudziły się do pracy. Oblizał pysk i niczym prowadzony magiczną nicią, ruszył w stronę tego apetycznego zapachu. Jego łeb zniżył się w pewnym momencie do podłoża i przejechał po nim jęzorem. Oh cóż za smak! Jego wargi zadrgały, a w gardzieli rozbrzmiał warkot. Krew niczym subtelny dotyk, musnęła jego pierwotną część umysłu.
Zawęszył kolejny raz, jednocześnie szukając wzrokiem czegoś konkretnego. Musiała być blisko. Czuł ją. Wypełniała całą jego zaślinioną mordę.
Cała magia polowania prysnęła niczym bańka mydlana kiedy zauważył ruch, a potem dotarło do niego, że to Kei.
Zrobiła to celowo czy przypadkiem?
Zniżył pozycję i powoli, bezszelestnie ruszył do głazu, za którym się chowała. Jednak zamiast złapać ją za ogon, okrążył skałę i wyskoczył jej przed samym pyskiem.
-Bu!

Obłudna Łuska
autor: Oblicze Parszywe
14 lip 2025, 15:35
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Aleja Zakochanych
Odpowiedzi: 580
Odsłony: 73291

Aleja Zakochanych

Ten argument przemawiał do niego nieco lepiej, chociaż jak pokazywała aktualna nauka, nawet stworzenia chodzące po ziemi czasem urywały trop. Sarnę mógł porwać też inny drapieżnik, smok, ktokolwiek. A może to nigdy nie była sarna tylko coś latającego z kopytami? Z resztą... Co za głupie porównanie! Przecież logiczne było, że ptaki odlatują i zostawiają kompletnie inne ślady. Przewrócił jednak oczami i przytaknął. Niech jej już będzie. Może kiedyś mu się to do czegoś przyda. Jakimś cudem.
Czy by na nią nie wpadł gdyby wiedział, że jest smokiem? To było dobre pytanie, ale nie było na nie jasnej odpowiedzi.
-Głupi deszcz.
Wymamrotał pod nosem. Całe polowanie mu popsuł! Chociaż może nie? Skoro hipotetycznie dalej śledził. Nie lubił moknąć, więc gdyby spotkało go coś takiego na prawdziwym polowaniu, najpewniej przeczekałby na drzewie. Albo najpierw ubił zwierzynę i dopiero przeczekał. Keizen jednak nie musiała o tym wiedzieć. Niech nadal myśli, że był super.
Bardzo blisko, bardzo blisko, bardzo blisko. Skoro były blisko to...
-Patrzył i słuchał.
Stwierdził. Chyba zaczynał to łapać. Nie musiał skupiać się na każdym zmyśle jednocześnie. Mógł stopniowo analizować i wykluczać każdy po kolei.
-Skoro pada, pewnie chowają.

Obłudna Łuska
autor: Oblicze Parszywe
14 lip 2025, 14:54
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Aleja Zakochanych
Odpowiedzi: 580
Odsłony: 73291

Aleja Zakochanych

Jeszcze większe skonfundowanie znaczyło się na pysku samca. No nie rozumiał! Po co miał szukać czegoś konkretnego? Nie był wybredny w jedzeniu, więc nie brał w ogóle takiej opcji pod uwagę. Westchnął ciężko na wyjaśnienie, które dała mu Obłudna. Kompletnie się z tym nie zgadzał.
-Jak trafi na sarny, a chce zająca to najpierw złapie sarny, a zająca później.
Co w tym było trudnego? Po prostu będzie miał dwie zdobycze zamiast jednej. To chyba nawet lepiej niż sam zając? Prawda? Przynajmniej z jego obliczeń tak wynikało. Czyżby nie potrafił liczyć? A może to inne smoki były głupie, szukając czegoś konkretnego? W sumie... ptaki też miały pazury, a nie wszystkie były drapieżnikami. Musiał przyznać punkt dla Keizen. Zając chyba... też... miał? Właściwie czy on widział kiedyś zająca?
Zmarszczył łuki brwiowe i podrapał się pazurem po czole. Nie ważne. Przynajmniej trafił, z faktem szukania drapieżnika, a ona nie wnikała jakiego dokładniej. Skoro łaziły po ziemi to domyślał się też, że nie musiał rozglądać się wyżej. Nosz..! Na mysie bobki! Na ostatniej nauce też wykoleił się na urwanym tropie! Oh jakie to było frustrujące!
-Rozejrzy. Może coś zostawiły.
Rzecz jasna miał na myśli jakąś sierść czy czym tam było to pokryte.
-Ślady pazurów nie? Może posłuchać albo wąchać.
Skoro nie widział śladu to może znowu ma polegać na nosie? Albo uszach?

Obłudna Łuska
autor: Oblicze Parszywe
14 lip 2025, 14:23
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Aleja Zakochanych
Odpowiedzi: 580
Odsłony: 73291

Aleja Zakochanych

Fakt faktem, że Koszmarny nie miał okazji nigdy zjeść smoka, ale w jego oczach każde mięso nadawało się do zjedzenia i gdyby tylko miał okazję... Może kiedyś na arenie? Przyszłość pokaże.
Oczywiście, że potrafił podążać za zapachem! W końcu robił to od pisklęcia, nawet kiedy ledwo odrastał od ziemi. Nie mniej, słuchał co miała do powiedzenia Obłudna. Skoro postanowiła mu to wyjaśnić to chyba miała jakieś doświadczenie, a młody adept poczuł jak w środku ściska go zazdrość o polowania. Wszystkie zmysły... To było trudne! Skąd miał wiedzieć na czym skupić się najpierw?
Ale tak. Faktycznie czasami widywał jakieś ślady, nigdy się jednak nie zastanawiał czyje są. Kwestię zapachu rozumiał, wiedział jak działa wiatr bo i potrafił się skradać. Chociaż paradoksalnie może nie był wybitny w zachowywaniu ciszy. Na wspomnienie o zostawianiu śladów na drzewie, spojrzał na swoją łapę i zacisnął ją parę razy. On też to robił, a to tylko potwierdzało teorię, że zjeść można wszystko.
-Kupa.
Zarechotał pod nosem. Naprawdę łowcy byli w stanie rozpoznać zwierzynę po takich szczegółach? Kiwnął głową w zamyśleniu. Trybiki w jego łbie intensywnie analizowały wszystko co mówiła smoczyca, a kiedy zaczęła rysować w ziemi, ten przekręcił łeb na bok. Trybiki jeszcze przez chwilę intensywnie pracowały, szukając odpowiedzi na pytanie, po czym wyraźnie było widać jak wyraz pyska samca zmienia się na wyraźny ERROR. Znowu te oczywiste pytania, na których wiecznie się wykładał.
-Jedzenie.
Kompletnie nie rozumiał po co miał rozpoznawać co śledzi skoro mógł to zjeść.
-Drapieżnik, ma pazury. Pójdzie po śladzie.

Obłudna Łuska
autor: Oblicze Parszywe
06 lip 2025, 21:59
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Aleja Zakochanych
Odpowiedzi: 580
Odsłony: 73291

Aleja Zakochanych

Przechylił łeb na bok w głębokim zamyśleniu. Więc smoki nie były jedzeniem? Nawet te, które pachniały jak jedzenie? Ta wiadomość była dość... szokująca. Westchnął ciężko i wręcz teatralnie przewrócił oczami.
-Smok i jedzenie to smok z jedzeniem, albo smok jedzenie. Nie marnować mięsa. O ile nie inny mglisty.
Uniósł kącik pyska na widok pielęgnującej pióra samicy. Kompletnie nie rozumiał po co się tak poprawiała.
-Piękniejsza nie będzie.
Komplement? Docinka? Chyba sam nie wiedział, więc zostawił to do interpretacji rozmówczyni. A słysząc propozycję pomocy, zacisnął zęby, wyraźnie napinając mięśnie w szczęce. Jednak Obłudna miała rację, potrzebował pomocy i nauki. Ostatnia nie poszła mu zbyt dobrze... Zmarszczył nieco nos i wykrzywił się z niezadowolenia.
-Tak. Ale nie mówi nikomu.

Obłudna Łuska
autor: Oblicze Parszywe
05 lip 2025, 23:22
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Aleja Zakochanych
Odpowiedzi: 580
Odsłony: 73291

Aleja Zakochanych

Paradoksalnie on również uważał się za wygranego w tym starciu, chociaż z rozczarowaniem zerknął na wyrzucony z siebie obiad. Pusty żołądek to smutny żołądek, więc będzie musiał później znaleźć znowu jakiegoś szczura. Kłótnie uznał jednak za zakończoną, przecież przeżycie straumatyzowało ich obu wystarczająco. Szkoda było mu słów.
-Koszmarny.
Przedstawił się, chociaż nazywanie go mglistym wcale mu nie przeszkadzało. Przeciwnie, dla niego było oznaką dumy.
Zamyślił się, unosząc oczy na zamykające się nad nimi korony drzew. Co tu robił? Dobre pytanie. Może skusiła go nazwa okolicy? A może po prostu szukał wpadającego pod łapy żarcia. Jego wzrok wbił się w postać adeptki. Czy podobieństwo ich rogów było tylko przypadkiem?
-Jedzenie.
Odpowiedział w końcu, stukając się pazurem w czubek nosa. Bo na pewno nie szukał tutaj miłości!

Obłudna Łuska
autor: Oblicze Parszywe
30 cze 2025, 22:33
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Aleja Zakochanych
Odpowiedzi: 580
Odsłony: 73291

Aleja Zakochanych

I już był zadowolony, już cieszył się pod nosem, że zyskuje przewagę, a kolejne słowa płynęły z pyska adeptki. Orzeł? Dobre sobie! Jego jęzor zbliżał się do jej pyska nieubłagalnie, kiedy jęzor samicy również się wysunął na spotkanie. Cóż to było za obrzydlistwo! Równocześnie z nią, odskoczył do tyłu, a jego ciałem wstrząsnął odruch wymiotny. Padł na przednie łapy, nerwowo pocierając pyskiem o ziemię. Parskał, prychał, fukał i rzucał przekleństwa w tylko sobie znanych językach. Wręcz miotało nim jak szatan.
Jęzorem przeczesywał źdźbła trawy, zniżając się do smakowania ich na języku, ale wszystko było lepsze od samiczej śliny.
-DLACZEGO ZROBIŁA?!
Zapytał z wyrzutem, posyłając jej nienawistne spojrzenie. Przepychanie było całkiem niezłą zabawą mimo wszystko, ale to? To było przegięcie! Może gdyby była samcem... Nie!
Zakrzywionym pazurem starał się zedrzeć z języka smak Obłudnej, aż w końcu jego morda wypełniła się kwasem zmieszanym ze śliną i treścią żołądkową, po czym spłynęła po jego podbródku i szczęce. Oj skończy się traumą. Otrząsnął się od czubka nosa aż po sam czubek ogona, zupełnie jakby chciał zrzucić z siebie nagromadzone emocje.

Obłudna Łuska
autor: Oblicze Parszywe
30 cze 2025, 0:25
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Aleja Zakochanych
Odpowiedzi: 580
Odsłony: 73291

Aleja Zakochanych

Co. Za. Bezczelna. BABA!
Nie tylko u Obłudnej kwas buzował. W pysku Koszmarnego działa się podobna impreza, z tym, że jego mieszał się ze śliną i zwyczajnie spływał po szczęce, kapiąc w dół i znikając w przyjemnie ciepłej ziemi. Jej akcent drażnił pokaźne, samcze uszy tak czułe na wszelkie dźwięki.
-Sama też brzydka i śmierdzi z mordy. Wygląda jak ptak, a wie co z ptakami robi? ZJADA!
Rogi zgrzytały, stukały i dawały znać o ich obecności kiedy dwa smoki ewidentnie robiły przed sobą pokaz siły. I może samica była większa, ale Letharion był starszy, a do tego szkolił się na wojownika. Jego mięśnie falowały pod krótkim, gęstym futrem kiedy się tak przepychali i zaczynał wkładać więcej siły w odepchnięcia. Przecież nie da się tak traktować jakiemuś pokurczowi.
-KUKURYKU!
Zapiał jej prosto w pysk i wytknął cuchnący jęzor. I chociaż go to obrzydzało to był gotowy dotknąć ją tym językiem żeby tylko się odsunęła.
-Taka gruba i miejsce zabiera.
Uderzył się zaciśniętą pięścią w pierś.
-Porządny wojownik, ty kurczak.
I może nie wiedział do końca czym kurczaki były, tak wiedział na pewno, że je też się zjadało.

Obłudna Łuska
autor: Oblicze Parszywe
29 cze 2025, 23:46
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Aleja Zakochanych
Odpowiedzi: 580
Odsłony: 73291

Aleja Zakochanych

W pierwszej chwili po zderzeniu Koszmarny był całkiem zadowolony. Obyło się bez urazów, a jedynie z dźwiękiem zderzanych rogów. No no! Niby wypadek, ale samica wykazała się niezłą obroną! I już chciał jej dać komplement, kiedy poczuł jak ta bezczelnie go wypycha. No co za babsko!
Paskudna morda Koszmarka wykrzywiła się w grymasie, marszcząc nos i unosząc wargi. To chyba jakaś kpina! Nie chcąc dać "wejść sobie na głowę" kolejny raz zderzył ich rogi i naparł na nią. I tak jak pierwsze zdanie zrozumiał, tak kolejne brzmiało jak to co sobie burczy pod nosem w chwilach złości.
-Głupia? Mówił z rogi!
Fuknął, prychnął i
-BLE BLE BLE po smoczemu bo nie rozumie!
Stanął na wszystkich łapach i otrzepał się, marszcząc nadal mordę. Jak już ma go obrażać to chociaż tak żeby wiedział co się tam sepleni.

Obłudna Łuska
autor: Oblicze Parszywe
29 cze 2025, 23:12
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Aleja Zakochanych
Odpowiedzi: 580
Odsłony: 73291

Aleja Zakochanych

Aleja zakochanych... Co właściwie tu robił? Dlaczego łapy skierowały go akurat w to miejsce i czym właściwie było zakochanie? Powykręcane gałęzie kusiły go, zachęcały do wejścia na nie, szeptały ciche zaproszenie. Słońce chyliło się ku zachodowi, wprawiając w romantyczny taniec plamy światła, przedzierające się przez korony drzew.
Siedział, wsłuchując się w szum wiatru. Samiec zamknął zielone ślepia, głębokim wdechem wciągając otaczające go zapachy. Kwiaty, drzewa, liście, jakieś ptaki. Nic interesującego.
Prychnął pod nosem, po czym ruszył przed siebie, mamrocząc coś niezrozumiałego do siebie, tak długo aż na jego język nie trafiła interesująca woń. Mrugnął i otworzył pysk, smakując powietrze. Czy to jedzenie? Wciągnął powietrze nosem i biegiem ruszył za docierającym do niego zapachem. Jego łapy dudniły po alejce, pazury stukały kiedy trafiały na kamienie, a pysk dyszał i charczał niczym dzikie zwierzę. Chciał to zdobyć. To co pachniało tak apetycznie.
I już prawie miał to mieć kiedy na jego trasie pojawił się obcy smok! A on nie miał hamulców! Z braku lepszej koncepcji, klapnął zadem na ziemię, łapami starając się zaprzeć i stracić na prędkości.
-Idź!
Zdążył jeszcze krzyknąć zanim wleciał prosto w Ziemną smoczycę.

Obłudna Łuska
autor: Oblicze Parszywe
23 cze 2025, 23:22
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Księżycowa łąka
Odpowiedzi: 776
Odsłony: 110223

Księżycowa łąka

Stał wpatrując się w kolejną rozgrywającą się scenką, a jednak zupełnie jakby nic nie widział. Może nie chciał widzieć? Jeszcze więcej metalicznego zapachu docierało do jego nozdrzy, wprawiając jego umysł w ustawienia fabryczne. Cofał się, księżyc, dwa, dwadzieścia cztery, jedno wcielenie, był ale go nie było.
Na zadane pytanie nawet nie odpowiedział. Otworzył mordę, pochłaniając dłoń północnego aż po sam nadgarstek. Jednak nie gryzł. Zupełnie jakby wracały mu zmysły, chociaż krew tańczyła na jego języku i przyjemnie łaskotała kubki smakowe. Szybkimi, śliskimi ruchami jęzora wyczyścił łapę przyjaciela, pozostawiając na niej koszmarne ilości śliny zmieszanej z cuchnącym, kwaśno-gorzkim, zielonym kwasem. Jednak kwas w takim rozcieńczeniu nie mógł zranić młodszego. Druga odcięta witka już dawno zniknęła w żołądku Koszmarnego, który stał chwilę, nie do końca wiedząc co ma zrobić dalej skoro wypluł łapę.
Skończyli pomagać?
Zębami wyrwał sobie kępkę mchu spomiędzy palców i poszedł za Rairishem, wcześniej pokazując Ziemistemu dyskretnie żeby zachował to w sekrecie. Zamierzał przyłożyć kulkę mglistemu do nosa. Może zapach wilgoci, grzybów i ziemi (i smoczych stópek) nie był spełnieniem marzeń każdego, szczególnie kiedy pochodził z ciała innego smoka, ale sam się przekonał, że mech perfekcyjnie pochłania wilgoć. Nie dość, że pomoże z krwawieniem to i zasnąć pomoże!

Hektyczny Kolec Barani Kolec
autor: Oblicze Parszywe
23 cze 2025, 21:31
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Księżycowa łąka
Odpowiedzi: 776
Odsłony: 110223

Księżycowa łąka

Jego pazury stukały nerwowo o ziemię kiedy słuchał słów Baraniego, czy powinien dyskutować z kimś mądrzejszym? Walka na arenie była czymś innym, ranili się żeby poznać swoje słabości, stać się silniejszym i lepiej bronić bliskich. To było coś szlachetnego. Zdecydowanie różne od obecnej sytuacji.
Jednak jeśli w taki sposób faktycznie mu pomoże...
"Przeszkadzają, wadzą."
Jedynie przewrócił oczami na ten argument. Koszmarny nienawidził końcówki swojego ogona ale nigdy nie wpadł na pomysł żeby się jej pozbyć. Nienawidził krzywej mordy, zbyt długich pazurów, które co prawda były świetne do walki i wspinaczki, tak przy chodzeniu sprawiały dyskomfort. Nienawidził znajdować kępek mchu pomiędzy palcami, pod łuskami, między sierścią.
Westchnął ciężko.
Hektyczny miał rację. Przecież on też wydrapywał, wygryzał i wyrywał to co na nim wyrastało, a skoro miało go to nie zaboleć... Nawet nie pomyślał, że przyjaciel nie znał się na ziołach. Był czarodziejem, a nie uzdrowicielem. Cóż, zawsze jest opcja, że omawiał to z medykiem. Prawda? PRAWDA? Nie okłamałby go. Przecież przyjaciele nie kłamią.
Cóż. Nie myśląc absolutnie ani chwili dłużej, pewnym ruchem chwycił za jeden z wąsów przyjaciela i mocnym ruchem szarpnął łapą. I poszło szybciej niż zakładał. Jedno machnięcie i już stał z krwawiącą witką w łapie. Zapach świeżej posoki wypełnił jego nozdrza, całkowicie odcinając umysł Lethariona. Jego umysł rozjechał się, a w uszach słyszał tylko głośny pisk zagłuszający wszystko inne.
Wzrokiem pozbawionym nawet najmniejszej myśli, spojrzał na krwawiący wąs i... wciągnął go niczym spaghetti albo inną dżdżownicę.
Hm... Po co oni tu właściwie przyszli?
Oblizał pysk, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że przed chwilą coś jadł.
autor: Oblicze Parszywe
23 cze 2025, 18:09
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Księżycowa łąka
Odpowiedzi: 776
Odsłony: 110223

Księżycowa łąka

Hektyczny go obserwował. Wręcz podejrzanie, przez co sierść na karku Lethariona uniosła się w niepokoju. Coś tu śmierdziało i tym razem nie był to on. Zamknął mordę, chociaż jego kwas dalej skapywał z podbródka. W jego umyśle dalej krążyło błaganie pomocy, a przynajmniej do czasu kiedy nie pojawił się Barani, przed którym odruchowo kłapnął pyskiem. Zaraz jednak prychnął i potrząsnął łbem, co być może miało oznaczać "ups sorki pomyłeczka". Albo coś w tym stylu.
Co to do cholery miało być? Jakaś zasadzka? Nie, przecież by go nie zdradził. Zasadzka na diabelca? Hektyczny nie był taki. Zasadzka na siebie samego? Pełnym niezrozumienia spojrzeniem powędrował z powrotem na wężowego, jednak uderzył pięścią w otwartą łapę, dając sygnał, że w razie potrzeby zgadza się z Raszem i jest gotowy komuś dokopać, a później taplać się w jego bebechach. Gotowy do wyrwania czyjegoś ogona razem z kręgosłupem.
Eh kolejny raz widział się z Ziemnym i nie wziął nic ze swojej kolekcji żeby mu pokazać. Ciekawe czy zaczął w końcu używać prawdziwej krwi zamiast mordować biedne owoce.
O co chodziło młodemu czarodziejowi? Co to miał być za cyrk z wąsami? Letharion zmarszczył łuki brwiowe, wypuszczając głośno powietrze z nosa. Dlaczego miałby mu je odcinać? Ten głos... To nie był Rairish, którego znał. Gdzie się podział jego przyjaciel?
-Nie wolno krzywda innych mglistych.
Końcówka ogona drgnęła mu nerwowo. Dlaczego w ogóle go o to prosił? Jak mógł tego oczekiwać? Zakrzywione, przerośnięte pazury drzewnego zaszurały po ziemi. Jak miał spełnić jego prośbę? Spojrzał na młodszego przyjaciela, nie wiedząc czy ten również ma takie rozterki.
autor: Oblicze Parszywe
23 cze 2025, 16:54
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Księżycowa łąka
Odpowiedzi: 776
Odsłony: 110223

Księżycowa łąka

Letharion coraz częściej myślał o znalezieniu własnego kawałka miejsca, chociaż wciąż posiadał własny kąt w matczynej grocie. Tam gdzie jego nos wypełniał się jej zapachami, uspokajał myśli. Jednak czuł, że powinien, że już pora. Chociaż nadal zamierzał być tam częstym gościem! Szczególnie kiedy spadnie śnieg. Wędrował więc po stadnych terenach kiedy jego umysł wypełnił się znajomym głosem, a przed oczami mignął mu obraz.
"Potrzebuję waszej pomocy."
"Potrzebuję pomocy."
"POMOCY."

Nie było istotne czy chodziło o całe stado, czy o parę jednostek. Skoro Rairish wysłał mu taki sygnał, oznaczało to, że potrzebował również jego! Chwilę później już leciał w stronę lokalizacji przyjaciela. Uderzał skrzydłami jakby zależało od tego jego życie i gnał na złamanie karku. Mógł zignorować wszystko, ale nie prośbę o pomoc. Nie od swojego przyjaciela, od członka stada. Od kogoś kto był dla niego ważny. A już szczególnie nie teraz kiedy faktycznie mieli się czego obawiać. A może tylko on miał?
Nie leciał długo, odnajdywanie prądów powietrznych zdecydowanie ułatwiło mu podróż i koniecznie będzie musiał podziękować za to Wasakowi. Bez niego na pewno trwałoby to dłużej.
Wylądował z głuchym łoskotem. Spadł z nieba niczym grom, ostatnie długości pokonując biegiem. Z otwartą paszczą, dzikim rykiem i łapami bijącymi o ziemię niczym stado koni. Gdzie są ci barbarzyńcy?!
-GDZIE?!
Zaryczał, a kwas mieszany ze śliną wręcz kapał z jego mordy, sycząc po spotkaniu z ziemią. Nie pozwoli go skrzywdzić. Może i nie widział żadnych przeciwników, ale to wcale nie znaczyło, że ich nie ma. Prawda? Cóż...

Barani Kolec Hektyczny Kolec

Wyszukiwanie zaawansowane