Znaleziono 79 wyników

autor: Wichrogłos
24 lis 2025, 12:40
Forum: Świątynia
Temat: Plac przed świątynią
Odpowiedzi: 1922
Odsłony: 121490

Plac przed świątynią

Spóźniony, albowiem pozbawiony skrzydeł, Vunnud Pojętny zajrzał bezdusznie w objęcia Placu. Na grzbiecie targał starego biesa i kilkadziesiąt węży, a następnie w ukłonie – nie wiadomo czy w powitaniu, czy w zwykłym ofiarowaniu – stoczył truchła z karku.
Plasnęły głucho na posadce.
Następnie lekkim skinieniem głowy przywitał się i z Prorokiem, a głębszym ukłonem i z Althemaris.

//12/4 mięsa na zwiad z Domeną
autor: Wichrogłos
20 lis 2025, 13:33
Forum: Mentalki
Temat: Domena Tyrana
Odpowiedzi: 1
Odsłony: 50

Domena Tyrana

Smoczyca nie czekała długo nim jej umysł musnęła wizja. Łagodnie zamigotała między myślami Despotycznej, lawirując swobodnie i nienachalnie. Bo i źródło twórcy musiało być wielce wyszkolone, zdeterminowane by swą siłę uformować w ratalny szept:
  • Nie było słów ani obrazu – tylko obecność, wszechstronna acz nieuciążliwa. Althemaris mogła poczuć jak gdzieś z czeluści jej źródła rodzi się świadomość jakoby inherentna z nią, ojczysta jej mniemaniu; myśli prosto ze szlacheckiej, niepoznanej Wolnym Stadom kuźni.
    Wszak te myśli ułożyły się w imię.
    Dotarł do niej i sens, i wspomnienie niemego samca – Vunnud Pojętny wyciągnął do niej swą łapę, odpowiadając serdecznością na jej prośbę... jako pierwszy ze śmiałków, albowiem tych było w Mgłach co nie miara.
Cisza uciętego przesyłu wwiercała się w umysł czarodziejki.

:: Domena Tyrana
autor: Wichrogłos
19 lis 2025, 18:51
Forum: Retrospekcje
Temat: ?!
Odpowiedzi: 39
Odsłony: 837

?!

Elred uśmiechnął się pod nosem, słysząc śmiech kolegi po fachu.
Vunnud notował nowe informacje i nim zdążył cokolwiek pomyśleć, oczy elfa uciekły w bok – hałas, odwrócenie uwagi i zmiana scenerii, a następnie wzrost energii w klatce piersiowej i ruch nóg. Wąż wyłącznie obserwował, bezdusznie niczym spokojny ocean; wygodnie niczym widz w skórzanym fotelu.
Zadanie było proste, a Elred był zadaniowym elfem. Jako ogniwo żelaznego łańcucha, jedna zębatka z wielu, rozkaz stał się jego jedynym punktem odniesienia. Odwrócił się na pięcie i żołnierskim krokiem rozpoczął operację w uzasadnionym pośpiechu.
Vunnud chciał zerknąć za migającym światłem; głodny umysł pragnął więcej informacji.
Cokolwiek zrobił Elred, tak się stało. Czy sięgnął po magię i spalił wszystko, czy też ręką zrzucił wszystko z biurka, czy przewrócił krzesło i zaczął nim uderzać – dla spokojnego obserwatora nie grało roli. A nuż i ten spokój dotknął elfa? Albowiem chęć zmieszana z obojętnością była tak silna w czterookim, że zachichotał jeśli udało mu się zmienić plany Elreda – czy długouchy dojrzał tego, co świeciło? Czy mógł podejść, skończywszy?
autor: Wichrogłos
14 lis 2025, 15:39
Forum: Retrospekcje
Temat: ?!
Odpowiedzi: 39
Odsłony: 837

?!

Widział Harvarda.
Przyszła na niego pora.
━━━━━━━━━━
Któreś z tych stworzeń mogło być Vunnudem – tylko gdzie był Vunnud? Kim był Vunnud? Czym tak naprawdę stał się Vunnud? Gdzie jest granica między elfstwem a potwornością, byciem sobą a wizją i czy ten Vunnud, o którym marzył Valnar, dalej był tym samym Vunnudem, którego – wydawało mu się, że – znał?
Prawda. – Odpowiedział bez zawahania, bez krztyny paniki w głosie. Nie mając dostępu do słów przez większość życia, będąc prowodyrem wizji, odnalazł się niczym ryba w wodzie – bez pytań, bez kwestionariusza, jaki nigdy nie zostanie uzupełniony. Wąż wychylał się czasem z balansu wspomnień by przejąć kontrolę chociażby iluzorycznie. Albowiem to nie od niego zależała odpowiedź, jeden z elfów wyrzucił słowo "prawda" niczym haczyk przed rybkę i uzdolniony słuchacz, smok zmuszony do cierpliwości, od razu podłapał ulegle to, co dyndało przed elfim nosem.
Ciało te było wygodniejsze niż gadzie.
Od razu splótł ręce za sobą, opierając knykcie pod kością ogonową.
Bezdusznym wzrokiem powiódł po scenerii, głęboko oddychając – czyżby przez vunnudowską duszę przedarła się sowista pretensja wobec nieudolności chirurgów? Widok nie przerażał go wcale, okrucieństwa czterookiego w imię efektywności odbiły swoje piętno na niejednym drapieżniku Wolnych Stad, a co dopiero na bezbronnej zwierzynie łownej – wielokrotnie wylewające się wstęgi mózgu z nosa, wciśnięte czaszki tak, że sam nie mógł sobie przypomnieć do kogo należały, przebite na wskroś piersi i powykręcane łapy ze stawów, aby zrozumieć swoich przeciwników lepiej. Perfekcjonizm samca nie znał granic etyki, więc niewzruszone oczy meandrowały po zmordowanych sylwetkach.
Ciekawość tylko łaskotała otępiały, zmarkotniały umysł. Nie ma co spodziewać się współczucia, czy też żalu – kwestia talii kart, rzutu kostką, ot, hazard. Życie poza Wolnymi było tylko i wyłącznie tym, szczególnie w czasach wojny, które zdają się niekończące dla zwierzyny. Selekcja jednej istoty nad drugą jest preferencją absolutną i nieodwołalną; nie ma szlachetniejszej wróżby.
Szukał wzrokiem symbolu Harvarda, upewniając się swojego kresu ze spokojem: gdzie był jednorożec? Czy jeszcze żył litościwie, czy też w walce spoczął w nieugiętej woli? Puma nie interesowała go nic a nic.
autor: Wichrogłos
30 paź 2025, 17:15
Forum: Adopcje
Temat: Vunnud Pojętny i jego harem
Odpowiedzi: 0
Odsłony: 62

Vunnud Pojętny i jego harem

Wszystkie pisklęta idą do Stada Mgieł, nazwane na V albo H.

Pisklęta Vunnuda wywodzą się z prostej umowy – cztery kamienie szlachetne za potomka. I nie ma siły, która przekona go do innej metody, bowiem nie ma on serca, które ograniczy się do miłości samotnej kochanki.

Nabór na partnerów otwarty.

  • Vunnud Pojętny

    Rasa: wężowo-morski // po dziadkach górski

    Dziedziczone atrybuty: Siła, Wytrzymałość, Moc, Percepcja

    KLIKNIJ, ABY ZOBACZYĆ PEŁNY WYGLĄD – oczy są pozbawione źrenicy i mile widziane jest, żeby spadkobiercy odziedziczyli tę cechę wyglądu

    O nim: Niemowa, porozumiewająca się głównie za pomocą kruczycy, gardłowych warknięć i bulgotów bądź poprzez magiczne obrazy. Wybitnie zdeterminowany i na pierwszy rzut oka bezduszny, skupiony na nieustannym rozwoju stada oraz swych umiejętności wojennych. Wychowany w estymie horgifellskiej – o własnym panteonie bogów oraz arsenale tradycji – trzyma swoją wiarę i kulturę bardzo blisko gigantycznego serca i w tym duchu będzie wychowywał swych potomków: na dumnych, walecznych i może bogobojnych sukcesorów hojnego rodu. Oczytany w historii, jeden z dwóch założycieli Wrót Dziejów, będzie dbał o wiedzę swych piskląt by zaniechać zapomnienia, które okiełznało Mgły. Również posiada własny, wypracowany przez niezliczone księżyce styl walki i go także przekaże swoim spadkobiercom.

    A mimo własnej, odrębnej historii, dalej czuje się Wolnym. Pełen dumy a nawet pychy, pozostaje skromny. Zyskuje więcej przy bliższym spotkaniu i za połacią obojętności kryje się wrażliwe, niepewne źródło. W pewien nienazwany sposób, każdy Mglisty jest drogi jemu sercu a zarazem każda samica, jaka zgodziła się na jego ofertę.

    kontakt na discordzie: @zmechol



    Naga Magia

    Rasa: górsko-pustynna

    Dziedziczone atrybuty: Wytrzymałość, Moc, Aparycja

    KLIKNIJ, ABY ZOBACZYĆ KARTĘ POSTACI – bardzo pogodna i mile widziane jest, żeby spadkobiercy odziedziczyli tę cechę charakteru

    O niej: Pewna siebie optymistka i lekkoduch, stąpający lekko po ziemi. Przepiękna, majestatyczna smoczyca o bardzo smukłym ciele, talencie do magii i nieprzeciętnej zdolności zjednywania sobie smoków. Nie dziwota więc, że była pierwszą samicą, do której podszedł Wichrogłos. Obojga mają za sobą upojną noc i wraz z zaakceptowaną ofertą, smoki te są na granicach romantycznego terytorium. Co z tego wyniknie? Nie wiadomo...

    Kontakty z matką nieograniczone i zachęcane.

    kontakt na discordzie: @znacieevrynajt



    Spoza Wolnych Stad

    Rasa: Wszystko, co wymyślisz.

    Dziedziczone atrybuty: brak

    O niej: Wszystko, co wymyślisz.

    kontakt na discordzie: brak, wymyślasz od zera historię i okoliczności!
autor: Wichrogłos
29 paź 2025, 23:58
Forum: Retrospekcje
Temat: ?!
Odpowiedzi: 39
Odsłony: 837

?!

Na zawsze nieśmiertelna dusza; jestem słońcem, lecz nie widzisz mojego blasku. Jestem Twym kompanem, lecz się odwracasz. Jestem Twym czempionem, któremu nie przyklaśniesz. Jestem pieśnią, której nie posłyszysz. Jestem najbliżej Ciebie, lecz jeśli mnie nie nazwiesz, przypieczętuj swe istnienie milczeniem i nigdy mnie nie oczerniaj.Ateral
W ramieniu wojownika bilion igieł pociągnięte niesfornym magnesem – wszystkie one przedzierały się przez ścięgna od środka, pozbawione początku. Gdzieś w objęciach strasznego mięsiwa, w buncie ruszały do przodu i rozrywały ponad obręb stłuszczonej skóry. Rozrywały z agresją, z paniką, z gniewem pierworodnego.
Wdech, wydech... w nieskończoność, w cyklu nie znającym kresu. I w tym wszystkim, sam musiał kontrolować swój tchórzliwy lęk.
Obserwował z pokorą bogobojnego, z uparciem torturowanego zakładnika. Albowiem i władcza ambicja Wichrogłosu zaszczepiła się w wizji: puma czuła mięso, żywe, tętniące rzekami życia i jeśli się wsłuchać wśród kakofonię metalu, jazgotów oraz chluśnięć, mogła posłyszeć czkawkę ptasiego serca. Niech i ona obserwuje, fantazjuje o nieuchwytności przeszłości, o jedzeniu – pozostanie niemym obserwatorem, samemu zaspokajając swoje potrzeby.
Co teraz widzi? Co teraz czuje, dotknięte marzeniem krwi?
autor: Wichrogłos
14 paź 2025, 19:53
Forum: Retrospekcje
Temat: ?!
Odpowiedzi: 39
Odsłony: 837

?!

Wdech, wydech... w nieskończoność, w cyklu nie znającym kresu.
Nie wiedział dlaczego strach przeszywa ciało pumy (?). Nie chciał znać genezy przerażenia, bo i też zdaje się, że nie miał interesu – cokolwiek to było, wyjdzie na jaw w tej wizji, bądź w kolejnej, bądź jeszcze w kolejniejszej... gdzieś na obrzeżach umysłu zajaśniała opcja, że tak naprawdę znalazł się w Khainak. Że teraz nie była to próba ani wizja, ale kara. I w tym wszystkim, sam musiał kontrolować swój tchórzliwy lęk.
Nie sycz, zdawał się nakazywać spokój utkwiony w duszy Pojętnego. Nie walcz, przyszła kolejna komenda.
Był przede wszystkim horgifellczykiem. Musiał być pozbawiony emocji. Musiał być pozbawiony strachu, chociażby z pozoru... gdzieś na wodzy, na dystans dłoni. Musiał, inaczej nie byłby sobą.
Ale czy jest sobą dalej? Czy gdzieś w tym wszystkim są oni, Mgliści, spleceni w jedną świadomość?
Wdech, wydech... uspokój się.
Jedna świadomość, jeden cykl.
Wsiąkał zapachy w siebie... oczy nie będą mu pomocne, nie w tym świetle, nie na granicy paniki. I dźwięk przyciągnął jego uwagę tam, gdzie łoskot łańcucha i skrzypnięcie drzwiczek. Mokre futro, rogi... jak silny przeciwnik? Czy też ofiara? Czy też... Mglisty w ciele?
Okazja. Zwierzę, którym był, przebijało się do jego myśli i ryczało ze strachu, szukało ucieczki. To i Vunnud, utkwiony w stęchliźnie histerii, wyczekiwał okazji. Na co? Na ucieczkę? Walkę? Przecież to tylko wizja... tak?
  • :: zgaduję, że jestem w ciele pumy (co ma jaja z gumy) – próbuję wywęszyć zwierzę, któremu otworzono klatkę
autor: Wichrogłos
12 paź 2025, 21:01
Forum: Retrospekcje
Temat: ?!
Odpowiedzi: 39
Odsłony: 837

?!

Przeszywające światło – wszerz, wskroś, pomiędzy i ponad. Nieokiełznany szum, gdy niewidzialna siła wkradła się w ociężałą pierś i ścisnęła płuca.
Łapał wdech jak rybka, gdy moc targała nim całym. Z bojaźliwością oglądał wizje przed nim, wytrwały w osaczeniu. Jeszcze chwilę, jeszcze dłużej... szukał kontroli, z rozkojarzeniem skacząc oczyma po obrazach. Było ich multum, niespokrewnionych z jego źródłem i raptem niebo pękło na pół. Brakło łoskotu, brakło dźwięku poza powalającym hałasem i mogło się zdawać, że rozszczepienie nieba będzie bardziej efektowne... ale jak nic nigdy, pozostawiło po sobie brzemię paniki.
Nie widział straszniejszej rzeczy. Nie umiał tego opisać.
Krokodyle łzy napłynęły do oczu.
Przerażony, patrzył w worteks świata, nie rozumiejąc ani szeptu. Ale był obecny jako świadek cudu: zdało mu się, że roztrzaskał ogniwo Łańcucha Wyniesienia – znalazł czas między światem Horidor a antyświatem Khainak.
Usta nie wypowiedziały nic, łapczywie chwytając powietrze. Ból zjadał jego źródło, a przed nim niewyjaśniona zagadka magii wołała go bezlitośnie. Czuł jak on sam rozpada się pod napływem potęgi niczym mrówka pod palcem. W tym tragicznym wołaniu, odczuł wyniesienie – wśród strachu odznalazł spokój, jak gdyby te emocje graniczyły ze sobą i splatały się w gałęziach olbrzymiego drzewa, nierozróżnialne. Oczy wielkie jak monety złagodniały, a lekkość wypełniła dreszczem całe ciało. Szpikulce wzdłuż kręgosłupa ustały dęba.
Poczuł szarpnięcie. Miasto i dół... i coś wewnątrz ciągnęło resztę ciała, nieważne jak silnego i spiętego. W dwóch postaciach – bowiem i dusza, i ciało stało się osobne – został wciągnięty.
Spadał.
Serce straciło rytm.
Chciał ryknąć, ogarnięty dreszczem.
Uskrzydlenie? Trwoga? Akceptacja? To wszystko i nawet więcej stało się jednym.
━━━━━━━━━━
Łoskot.
W szale rozejrzał się, łapiąc poświt świata. Spojrzał w stronę wycofującego się po prawej stronie płaza i spiął się w sobie, samemu wycofując się do końca klatki. Pośpiesznie, ciało było żwawe. Lekkie, nieograniczone tłuszczem i skrzelami, małe.
Nie jego ciało.
Bolały go oczy, mrużył je niemiłosiernie i syczał, syczał doniośle i z całej siły, nie mogąc powstrzymać instynktu.
Wizja – czyżby test na miarę prób Hilsith? Nie mógł być wzięty przez Ognvara, nie przyczynił się niczym... nie jest bogiem wyniesionym. Nie. To niemożliwe. Nie o to tu chodzi. Dopiero co przeszedł ceremonię nadania. Za wcześnie. Trzeci świat, poza czasem. Możliwe? Nie. A może?
Wdech.
Starał się nie panikować – bogowie czuwają. Był horgifellczykiem, to i emocje mają być tylko narzędziem. To i nastało w tej burzy pytanie nieosiągalne, nacechowane ciekawością badacza, jeszcze może pozbawione pełnego zrozumienia: "czemu się boję?".
Wydech.
Wytresowany, próbował przyjąć mentalność bojową. Zabić wspomnienie tego, czym nie jest, i zdominować wolą smoka z Areny Barbarzyńców.
Spojrzał po sobie, wyczuwszy więcej futra i to, jak stoi ono na baczność, nastroszone w wyostrzonym lęku. Wzrok otępiały od światła, czym były jego łapy? To i zerknął pod siebie, próbował wyczuć mięśnie. Patrząc w dół, na łapy, na pierś i za siebie – bowiem czy ma ogon, czy też ma tylne łapy? – starał się myśleć tym, co znał. To i trzymając się równomiarowego oddechu, zamilkłszy wreszcie od syku, próbował spinać mięsień za mięśniem.
Jak w medytacji, którą robi codziennie o świcie, starał się poznać swoje ciało jako broń. Czy ciało miał równie zwinne, co smocze? Czy łapy tylne, czy też przednie są mocniej umięśnione? Czy ogon był silny, czy słaby, czy też go wcale nie było? Czy grzbiet jest porośnięty szpikulcami, czy też skrzydłami, i czy potężny jest w ogóle, czy też struchlały? Czy szyja, teraz pozbawiona makabrycznego ciężaru byczej głowy, dalej była giętka i tłusta? I czy gdzieś w niej, za kłami, kryły się gruczoły kwasowe? Ile oczu miał, cztery pary czy dwie, czy jedną czy nawet mniej? Czy gdzieś w ciele kryło się... źródło?
Wydech. Wdech, wydech...
  • :: patrzę po sobie i analizuję
autor: Wichrogłos
19 sie 2025, 9:34
Forum: Wewnętrzna Jaskinia
Temat: Posąg Kammanora
Odpowiedzi: 130
Odsłony: 10320

Posąg Kammanora

Zaśmiał się — a dźwięk ten był drwiący, urywany i przede wszystkim charczący. Brzmiało to niczym rwanie kartek w nakładzie masowym z przerwą wyłącznie na oddech pomiędzy.
Wplótł sobie miedziany medalion w grzywę tuż obok kwarcowego, głęboko związanego z Ognvarem. Nim zaś Pojętny skończył się opluwać, nim zdążył językiem łapczywie przejechać po kłach i złapać resztki uciekającej śliny, ptaszysko już jęło tłumaczyć:
W Prawie nie ma nic o posłuszeństwie Bogom. Jest tylko szacunek, którego nam nie braknie.
I zauważył nagle, gdy śmiech kończył swój bieg, że wprawdzie... słowa są tu niepotrzebne. Nadinterpretacja Kodeksu jest równie częsta w jego stadzie, to i sam wiedział, że rozmowa ze smokiem, co prawa interpretuje pod siebie... to nie jest szacunek. Stawianie słabszego pod łapę, pozostawienie go bez wyboru to nie szacunek. Toteż nie dziwota, że czterooki pokiwał zrezygnowanie łbem, unosząc się opieszale.
Zwiedził wszerz dalekie prerie Variverte, seledynowe krainy Hitari: państw smoczych na wzór Horgifell, skąd pochodzili jego przodkowie. O wiele większe krainy, o wiele bogatsze w lud nie tylko gadzi. Różnorodność była tam korzenna, wpisana w rodowód, lecz Variverte popełniło ten sam błąd, co teraz jego Mistrz popełnił przed nim. Dlatego też nie było słowa, zdania ani argumentu, który ugnie przed nim zatwardziałego w opinii Proroka.

Fioletowooki mógł winić tylko siebie, że nie potrafi zrozumieć fundamentalnej zasady, jaka rządzi tą krainą.
Pojętny spojrzał swym bezkresnym okiem na lico rozmówcy. Czy kryła się w tym jakaś agresja? Czy też postawa obronna? Cokolwiek to było, nie dzierżyło w sobie strachu. Zdawało się mówić "nie groź mi", mówić łagodnie i pewnie, niezachwianie. Dlatego też ukłonił się skwapliwie na pożegnanie i nie mówiąc wiele więcej, odszedł bez słowa.


Osąd Gwiazd
autor: Wichrogłos
18 sie 2025, 9:48
Forum: Wewnętrzna Jaskinia
Temat: Posąg Kammanora
Odpowiedzi: 130
Odsłony: 10320

Posąg Kammanora

Ciche westchnięcie uciekło z piersi samca. Proroctwo nie przekazuje zakazanej, skrytej wiedzy – czyżby Fioletowooki był tylko posłannikiem nowin? Może jego szpony nie sięgały tak daleko, będąc traktowanym na równi przez Kammanora? Pytania te tylko musnęły umysł samca, nie zagnieżdżając się w nim na długo.
Nim jednak ptak odpowiedział, musiał poczekać. Wężowy zamilkł, uciekając w odmęty myśli.
Błony zaklekotały wokół żuchwy.
Ciąży mi przeszłość – wyrzucił wreszcie damski głos kruczycy. – Jestem wyznawcą Ognvara. Jeśli Wolni są przeciwko innowiercom, przeciwko Kodeksowi i Ołtarzowi...
Kruk nie dokończył, albowiem i smok nie zdołał. Myśl tak szybko, jak przyszła, tak uciekła w popłochu. Niejasna wypowiedź była najbliższa prawdy – Pojętny miał wyłącznie niejasne myśli wobec panteonu Wolnych.

Osąd Gwiazd
autor: Wichrogłos
14 sie 2025, 15:34
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5006
Odsłony: 270711

Powiadomienia

proszę o usunięcie z KP:
– eliksir na bazie wody z jeziora z puszczy driad (smok będzie rosnąć stopniowo przez 10 księżyców, aż osiągnie gigantyzm w odrębie rasy) – L24, zużyj do końca '25
– grudka miedzi od Kammanora (+1 kostka do rzutu na Siłę) – zużyj do 18.05

dodanie:
– miedziany medalion Płomienia – klik

Aktualizacja.
autor: Wichrogłos
14 sie 2025, 15:31
Forum: Wewnętrzna Jaskinia
Temat: Posąg Kammanora
Odpowiedzi: 130
Odsłony: 10320

Posąg Kammanora

Wzrok wybudził go z marazmu – wbijające się w jego lico ślepia Osądu Gwiazd zmusiły go do reakcji. Zdawało się, że to wojowniczy kunszt sprawił, że był czujnym nawet na najmniejsze źrenice, co mogły być w niego wpatrzone. Odwrócił swe bezkresne ślepia od rzeźby i lekkim skinięciem łba powitał proroka a zarazem Mistrza. Kogóż innego mógłby się spodziewać w świątyni aniżeli kapłana?
Lecz Vunnud Pojętny skorzystał z obecności... łeb okręcił zachęcająco i wskazał dygnięciem, jak gdyby chciał obecności proroka obok siebie. Prosił go słabym ruchem, ażeby przyszedł. I gdy ten tylko zbliżył się do heretyka, heretyk ukazał mu naszyjnik wyścielony na gargantuicznej dłoni.
Płomień Kammanora migotał żałośnie w ręku samca, świadcząc o pobłogosławieniu. Dawnym, może nieaktualnym, lecz żywym w postaci ozdoby.
Kruczyca wyrzuciła pytanie, co brzmiało na miarę obrzydliwego wyroku:
Czy moje poprzednie wcielenie miało powiązania z Kammanorem?
Nie było tu powitania, żadnych małostek podzielonych przez dobre maniery. Roztargniony Mglisty, wnuk Veir Sakralnej, czuł powiązanie z Kammanorem. Wołanie w Ogniu, które nie było na wyłączność Ognvara. W bolączce tej świadomości, nie rozstawał się jednak z horgifellskim wierzeniem... co nie oznaczało, że ignorowanie wolnego wierzenia przychodziło mu łatwo. Tudzież siedział tutaj, w dwóch osobach.

Osąd Gwiazd
autor: Wichrogłos
10 sie 2025, 20:23
Forum: Wewnętrzna Jaskinia
Temat: Posąg Kammanora
Odpowiedzi: 130
Odsłony: 10320

Posąg Kammanora

W roztargnionym milczeniu jego puste cztery ślepia wbijały się w posąg Boga. Patrzył nieprzejednanie i myśli, co mozolnie spijały rozdwojone uczucia samca, nigdy nie zostały nazwane.
Coś w nim pękło na dwoje – a on sam teraz siedział, przeszyty ino jedną wstęgą światła, w dwóch osobach. W rosłej łapie zaś trzymał wisior, mieląc go w sposoby niepodobne wojownikom czy czarodziejom. Z łagodnością kochanka przewracał płomień, złotym pazurem znacząc swe jestestwo. Wszakże kruczyca zerkała pokątnie na swego pana, nie wykazując żadnego zainteresowania. Naprawdę był sam, rosły pod piedestałem. Ptasie, lodowo-niebieskie ślepia oceniająco przeszywały relikt przeszłości, pozostawiając duszę bestii bez pytań.
Czy też czekał, czy rozmawiał? Czy też modlił się, czy kpił? Czy też istniał, czy zamarł przed obliczem posągu?

Osąd Gwiazd
autor: Wichrogłos
08 sie 2025, 10:45
Forum: Warsztat
Temat: Kwarce Ataku i Obrony
Odpowiedzi: 130
Odsłony: 5936

Kwarce Ataku i Obrony

Moloch przyczłapał się przed Kwarc. Ciężkie tąpnięcia rozbrzmiewały niczym fanfary, zaś wielki wąż wgramolił się na miarę ociężałej wstęgi.
Jak pierwsze kroki robił w cieniu przywódcy, doskonalił się pod okiem Proroka, co uznany został przez samego Boga Wojny i Siły... tak teraz, ostatni sznyt fachu pozostawił w łapach Kaltarela. Bowiem to on wybrał Wojownika godnego by jego duszę, bądź też zdolność, zakląć w nieśmiertelny kamień. Nie dziwota więc, że cztery ślepia giganta spoczęły właśnie tutaj.
Dopiero tu, pod światłem warsztatu, mógł osiągnąć mistrzostwo godne jego ambicjom – pokłonił się lekko, swój byczy ryj przysunął aż do ziemi. Wąsy z szelestem musnęły kamienną posadkę, zaś bezduszne oczy wpiły się w magiczny twór przed nim.
Cały napięty, z błonami nastroszonymi... czekał.


//tygrysie oko, turkus, cytryn + 12/4 mięsa za Atak III
autor: Wichrogłos
13 maja 2025, 15:23
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Podziemna Jaskinia
Odpowiedzi: 503
Odsłony: 59041

Podziemna Jaskinia

Gardłowe sapnięcie odsłoniło rąbek słabo skrywanej tajemnicy; gdyby Wichroglos miał źrenice, Lamba bez obaw zauważyłaby lekki przewrót oczu. Ogon dalej tańczył, pierś samca unosiła się miarowo i choć był cały spięty, to czuł się lekko. Równie lekkie były jego oddechy, łaskoczące, albowiem i on czuł się łaskotany. Nie fizycznie, acz psychicznie – fioletowołuska zdawała się grać na jego żądzach, przedłużając akt czekania. A niecierpliwość w nim rosła, biła o wnętrze czaszki, zresztą bardzo ogłupiałej.
Po chwili nieprzejednanej ciszy, gęstej tak, że można było ją szponem kroić, wąż... odsłonił kły. Grymas zdawał się nie do zrozumienia, bo i kąciki nie zostały uniesione, ni nos niezmarszczony. Wyłącznie kolekcja krzywych, narosłych zębisk błysnęła przed Lambą, gdy Wichrogłos puścił jej przegub.
Łapa niespokojnym, acz wyczekanym ruchem płynęła po szczupłym ciele samicy, aż zatrzymała się niewiele poniżej jej łopatek. Tam ciężar uniósł się, grube palce wcisnęły się mocniej i intencja subtelnie wbiła się między nich: był więcej niż chętny by unieść się i zmienić swą pozycję, by i być bardziej na niej niźli obok niej.

Naga Magia
autor: Wichrogłos
12 maja 2025, 15:20
Forum: Kompani
Temat: Hal
Odpowiedzi: 6
Odsłony: 64

Hal

Imię: Hal
Płeć: Samica
Gatunek: Kruk (albinos)
Opis wyglądu:
  • Wyraźnie widać jej starość.

    Sędziwa samica kruka spogląda jasnoniebieskimi oczyma na świat. Jest wątła i smukła, a jej śnieżnobiałe pióra wąsko przylegają do struchlałego ciała. Jej jasnoróżowy dziób należy do niepokaźnych, zakrzywiając się lekko na końcu.
Charakter:
  • Głos ma srebrzysty a klarowny.

    Ślepo posłuszna, zdaje się nie mieć własnego charakteru. Na pierwszy rzut oka stanowi ona ino kalkę myśli niemego Pojętnego. A jednak ma się wrażenie, że to samica wybrała smoka – jakoby towarzyszenie było jej wyższym celem, spełnioną fantazją. Albowiem dopiero po zyskaniu skrawka smoczej świadomości, dowiedziała się ona co dokładnie było obiektem jej pożądań: długowieczność.
Data zdobycia: 12.05.2025
Pochodzenie: żeton
Typ: 2
Inne: może mówić po osiągnięciu 2 poziomu Aparycji. Nie może pływać. Może latać.


ATRYBUTY
Siła: 1
Wytrzymałość: 1
Zręczność: 1
Moc: 1
Percepcja: 2
Aparycja: 2


UMIEJĘTNOŚCI (wpisuje Moderator)
Lot: 1
Atak: 1
Obrona: 1
Skradanie: 1
Śledzenie: 1

Dieta: wszystkożerność
Data ostatniego karmienia: klik
autor: Wichrogłos
09 maja 2025, 12:49
Forum: Skały Pokoju
Temat: Spotkanie 11
Odpowiedzi: 151
Odsłony: 5463

Spotkanie 11

Obserwował bezsilnie całe zgromadzenie. Przez chwilę wydawało mu się, że całe Wolne Stada zbiegły się na boskie wydarzenie... lecz Vunnud był zbyt osłabiony by poczuć cokolwiek w związku z tym, z perspektywy swojej osobistej, czy też swojej stadnej. Zdawało się, że wszystkie siły życiowe samca skupiają się na tym, by nie stracić Nariego spod swego barku. Balansował, poprawiając bezładne kończyny, ogon lekko zaplótł wręcz wokół przyjaciela, jak gdyby odpowiadając mu na pytanie: "nie teraz". Albowiem nie ujrzał go, nie wcisnął swoich bezdusznych ślepi w pytające oczy Uzdrowiciela, zwyczajnie zerknął pokątnie by w ogóle dać mu znać, że jeszcze tu jest. Duchem i ciałem, jest mu obecny.
Tak samo, jak Hyralia. Ino przeleciał okiem po jej sylwetce, starał się mruknąć, zaczepić... lecz dźwięku nie było, utknął w zaschniętej gardzieli. Bezduszny, zmęczony wzrok powiódł dalej, ale niedługo bez celu. Musiał wrócić.
Muśnięty wiadomością mentalną, jakże znanym głosem, wziął głęboki wdech. Pierś uniosła się spazmatycznie. Wąż charknął, ale ujrzał nadawcę z ulgą. Uśmiech Nieskalanego Wiatrem był jakoby złoto wśród traw, igła w stoku siana, którą udało się znaleźć. Zmrużył w niemym pozdrowieniu ślepia. Przez moment wyglądał jak spiżowy posąg, zamarłszy w tej pozycji. Wszystko w Vunnudzie pragnęło by wojownik Ziemi patrzył. Obserwował, zauważył, zrozumiał – żeby spostrzegawczość wzięła górę, wskazując mu każdy mały symbol zmęczenia na pysku Pojętnego. Trzymał tę pozycję nienaturalnie długo, a cichy krzyk o atencję był głośniejszy niż jakakolwiek rozmowa wśród zebranych. Nim jednak wrócił do bezradnej walki z ciężarem swego ciała, zmusił się do lekkiego uśmiechu, który to bardziej wyrazem bólu się ostał nim czymkolwiek innym.
Nari mógł odczuć jak jego przyjaciel wciska się w bark. Gargantuiczny wąż pochylił łeb, kryjąc się za firaną swego włosia. Każdy oddech wydawał się starannie dobrany, jak gdyby Czarodziej zastanawiał się, czy w ogóle warto łyknąć powietrza raz jeszcze. Zadrgało, ziemia buchnęła, a ten nie zauważył, ino dygnął w strachu. Czy był pochłonięty jakąś emocją? Czy też może patrzył w swoją nicość, we wspomnienia nikłego bólu? Czy też po prostu jego umysł nie wyrabiał z wymęczeniem organizmu po tylu księżycach, że utknął w ciele i myśli po sobie nie pozostawił? Nie wiadomo, lecz cokolwiek to było, tłamsiło Vunnuda.
A stłamszenie... jak łapą odjął, zniknęło.
Raptowny, urywany wdech.
Pstrokate oczy rozwarły się z szokiem, łapiąc odlatującego motyla. Włochaty pysk podążył za jego ruchem, bark odkleił się od drugiego, błony zaklekotały. Nie zachwiał się.
Umysł cięty jak brzytwa, to i szept uciekł z gardzieli samca. Lecz co to było?
Schwycił Naranleę w okowy wzroku – równie dobrze mógł teraz umrzeć. Ujrzał ją niczym snop dziennego światła w celi, jakoby symbol dla heretyka, jak gdyby echo raz posłyszanego głosu. Nie było w niej piękna, ni w motylu uroku. Było to dzikie wołanie naprzeciwko dogmatom zakorzenionym w sercu Czarodzieja, chwila pierwotności niezbadanej; równie dobrze można było ją przyrównać do stania na krawędzi.
Zajaśniał w odpowiedzi. Pierwszy raz od dziesięciu księżycy, spod fioletowych łusek wyszła złota łuna, poświata morskich genów. Patrzył na nią w niepojętym uczuciu. Czy był wdzięczny, czy też gniewny?
Czujny, z lekka wystraszony wzrok obejrzał teren. Szybko, w popłochu, oczęta starały się nadrobić stracony czas. I widział komu Naranlea skinęła, i komu też odpowiedziała. Widział tę, która zostanie prorokinią, na Wiankach ujął ją w pamięć i nie wyrzucił ni razu. Dziwna, pisklęca fascynacja tego czasu to rzecz, której nie wyrzuca się ot tak. O połowie łba białego, mała północna musiała przyjąć brzemię Bogini Magii. Nie było co do tego wątpliwości.
Trzech Bogów, widzi jednak trzech Bogów. Stąd strach.
Nie przywitał się z Kammanorem, obrzucił go wzrokiem wyzywającym. Nie wzrokiem przeciwnym, acz bardziej – pozbawionym wrogości. Bóg Siły zdawał się funkcjonować jako zły omen. Mimowolnie, lewa łapa Vunnuda szukała wplecionych w fale włosów wisiorków... albowiem ostał się tylko jeden, kammanorowski. Westchnął cicho, puszczając z objęć ogon Nariego – horgifellski znikł. Horgifell nie istniał tutaj, nie było babki-Veir, był tylko nieskłębiony cień obu panteonów.
Tylko bogowie wiedzieli na jakim rozdrożu stał Wichrogłos, próbujący w głowie zjednać dwa odrębne wierzenia.
Parsknął, nie wiadomo po co. Czyżby próbował od siebie odgonić nagłą żywość umysłu? Nie było czasu się zastanawiać, informacje leciały z pyska Bogini.
Odszukał wzrokiem Strażnika, czując swego rodzaju ból. Wrażenie, że rozmów mieli niemało... przebiegło po kręgosłupie samca. Ale przecież nigdy nie rozmawiali, nie spojrzeli na siebie, Strażnik nigdy go nie zauważył, a dalej jego odejście wiązało się ze swoistym żalem. Jakkolwiek prorocy nie byli obcymi w mianie Kodeksu, tak to może długa kadencja drzewnego odbiła swe piętno w tęsknocie Vunnuda.
Nagle spiął się cały.
Bulgot.
Odszukał strachliwie Wasaka Mszystego, następnie odnalazł Mistrza-Przywódcę Harmonijnego. Wdech, wydech, źródło węża stało się rozedrgane i paniczne. Oznaka wojny – topór niezgody – runęła na Mglistych ze słów Bogini. Czy to chora ambicja rozkazała Vunnudowi wydać pierwsze wyrazy oporu? Czy też integralność stadna, swoisty patriotyzm? Heretyczność?
Musnął płetwą Hyralię Hardą, barkiem otarł się o Jaśniejącego. Do umysłów tych czterech smoków wpiła się maddara niczym wygłodniały bazyliszek.
Niecała sekunda.
  • A jednak wbrew uczuciom Vunnuda: sielska błogość na miarę tej, co spowija granice rzeki Tyral, rozgościła się w głowach odbiorców. Mrukliwy szum obijającej się o skały wody, prędki widok z oczu przelatującego nad nią ptaka. Strzelał z szelestem skrzydłami, nie śpiesząc się wcale. Intuicja mówiła, że zmierza do miejsca znanego wszystkim smokom – Świątyni. Biały kruk zapikował, zniknął w odmętach Czarnej Groty... i milkliwie krakanie dobiegło ich wszystkich, wskazując na Drewnianą Figurę Aterala.
Nie spodziewał się, że Jaśniejący i Harmonijny zrozumieją. Ale Wasak i Hyralia mogli od razu pochwycić niuanse przekazu.
Nie było co się puszyć przed Bogami, jeśli mogą od łapy odjąć ból i śmierć odgonić. Nie było co odwracać grzbietu i modlić się wyłącznie do tych, którzy zwalczeni zostali i w pył odwróceni, nawet kaplicy nie mają. W zdaniu Vunnuda, pomóc Mgłom mógł teraz wyłącznie inny Bóg Wolnych, bardziej im przychylny.
  • :: Budowniczy Ruin, Skaza Granatu, Onyksowa Pieśń, Warkocz Komety // Nieskalany Wiatrem
autor: Wichrogłos
03 maja 2025, 13:20
Forum: Skały Pokoju
Temat: Spotkanie 11
Odpowiedzi: 151
Odsłony: 5463

Spotkanie 11

Przyczłapał się ciężko, ledwo co przebierając łapami. Jego włosie było nieuczesane, stargane w każdą stronę i łeb niósł tak nisko, że niemal potykał się o własne pasma grzywy. Strapiony, wymęczony, wodził bezdusznymi oczyma po wiecznie szepczącym zgromadzeniu. Czuł się jakby wcisnął łeb w rozzłoszczony ul, otoczony z każdej strony brzęczącymi głosami.
Jego kroki uderzały głucho, nierówno i nadmiernie słabo jak na tuszę kogoś takiego, jak Wichrogłos. Pysk miał nieprzyjemnie ściągnięty w dół, jakoby brak emocji na pysku był czynnością zbyt trudną: spoglądając na węża, widziało się przenikliwy ból. Jego łuski błyszczały wszędzie jakoby samiec wyszedł dopiero z wody, sygnalizując multum zlepionych ran... ale te rany, widać było, silniej odcisnęły się na umyśle wężowego. Ino omiótł Nieskalanego Wiatrem wzrokiem, ale nie mrugnął nawet, nie skinął.
Resztkami sił doczołgał się do prawego boku Nariego, opierając swój bark. Bez problemu mógł go zmiażdżyć, a jednak rajski był mu potrzebnym filarem. Bez niego nie mógłby usiąść...
Vunnud charknął głośno. Nie spojrzał na przyjaciela, zdawało się, że nie patrzył nigdzie. Po chwili zsunął się... i plasnął zadem, oparty. Miało się wrażenie, że za chwilę zwali się jak kłoda.

Nieskalany Wiatrem Warkocz Komety
autor: Wichrogłos
29 kwie 2025, 11:10
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Podziemna Jaskinia
Odpowiedzi: 503
Odsłony: 59041

Podziemna Jaskinia

Spiął się, czując język – przedramię stało się bardziej zbite, łuski zdawały się przylegać bliżej ciała. Czyżby się... popisywał? Ciarki leniwie przeszywały jego kręgosłup, sprawiając, że błona mimowolnie prężyła się ku górze.
Pomruk uciekł z nabrzmiałej gardzieli morskiego, gdy ten został podrapany. Niczym kot uniósł swój włochaty podbródek, jak gdyby niemo domagając się dotyku. Tak rzadki i obcy, Wichrogłos zdawał się wygłodzony. Jego szpony zacisnęły się czule wokół wiotkiego nadgarstka samicy, dominując swym rozmiarem ich splot. Ciężki, gardłowy dźwięk ponowił się w solidnym "mm-hm", potwierdzając stwierdzenie Lamby. Miało się wrażenie, że podkreślał jak miło było mu ją poznać, że to jemu zrobiła większy zaszczyt swoją obecnością.
A on o wiele młodszy i mniej doświadczony od Słonecznej, nie był tak odważny w swych ruchach... z lekkim zawstydzeniem, wręcz wstrzymując siebie, musnął koniuszkiem rozdwojonego języka jej nos. Nie wiedział na ile może sobie pozwolić i zwyczajnie oddał się w jej łaskę.
Czy pociągnie ona to dalej? Czy też zacznie się od rozmowy i na niej zakończy? Jego koniuszek płetwy drgał, zdradzając go: był niecierpliwy, a i tak czekał.

Naga Magia
autor: Wichrogłos
18 kwie 2025, 18:22
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Uprowadzony okręt
Odpowiedzi: 67
Odsłony: 2191

Uprowadzony okręt

Ale on poczuł się źle wobec milczenia Nieskalanego – oczy Vunnuda przeszyły go nim te przeskoczyły uważnie na Noriko. Uśmiech zelżał z pyska, westchnięcie uciekło i młody Czarodziej czuł się przywołany do obowiązku.
Prawa łapa fioletowołuskiego capnęła kark przyjaciela z dzieciństwa, przeszywając go wskroś nicią maddary. Lekkie, acz nienachalne uczucie współczucia, tak uniwersalne dla rozumnych, zawirowało na obrzeżach umysłu. Brakowało w tym słów, jakiegoś dobrze znanego "przepraszam", ale sam melancholijny, cichy ton pozostał. Vunnud coś powiedział, ale brakowało w tym narracji – pozostała wyłącznie interpretacja, bardzo prosta i zgoła ciepła.
Łeb dygnął w stronę brzegu, jak gdyby sugerując powrót na bezpieczny ląd. Ale sugestia ta nie liczyła się, ponownie, z odpowiedzią. Łapa zeszła z karku, lecz dotyk pozostał... tym razem, wężowy ogon owinął swój koniuszek wokół tylnej, prawej łapy bagiennego i począł go ciągnąć. Łagodnie, powoli, ale upewniał się tym samym, że Ziemisty nie wywali się na nic innego niźli własny pysk. O tyle bezpiecznie.
A Nieskalany Wiatrem? Powiedział, że sobie poradzi, to i Wichrogłos zaniechał pomocy, która mogłaby zostać uznana za obelżywą.

Nieskalany Wiatrem Potulny Kolec

Wyszukiwanie zaawansowane