Znaleziono 70 wyników

autor: Znośny Ziąb
11 paź 2025, 20:31
Forum: Mentalki
Temat: Znośny Ziąb
Odpowiedzi: 0
Odsłony: 16

Znośny Ziąb

~ Barwy Ziemi. Chciałbym zrezygnować z rangi uzdrowiciela i zamiast tego zostać łowcą. Myślę, że Dolina i Skrytość sobie poradzą.
autor: Znośny Ziąb
17 maja 2025, 15:37
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 581
Odsłony: 88491

Dolina Rozpaczy

Być na krawędzi czegoś – to zawsze było największe napięcie. Gdy mógł się cofnąć, czuł nudności wywołane niejasne ulgą; gdy zaczynał spadać, po prostu zachowywał perfekcyjny spokój. Obie z tych reakcji wydawały się nieadekwatne wobec pierwszego wrażenia – tego, które mówiło, że waży się cały świat. Że niebo powinno pęknąć w momencie podjętej decyzji.
Niebo nie pękło, ale coś w nim tak.
Znowu odchodzisz pierwsza – rzucił słowami jak kamieniem i uderzył ogonem o ziemię, gdy Gadożer się odwróciła. Tchórzostwo, szeptały mu myśli, ale czy to było to? Co to było za zachowanie? Prosiła go o całe jego życie, a jak odmówił, nie chciała mu już dać nic. Samolubność. Nie, przecież perfekcyjnie dobrze rozumiał samolubność. Nią się kierował, gdy było trzeba.
Ale to, teraz, tutaj: to bolało. Nie rozumiał.

Gadożer
autor: Znośny Ziąb
06 maja 2025, 20:44
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 581
Odsłony: 88491

Dolina Rozpaczy

Poruszył niemrawo szponami i opuścił wyciągniętą łapę. Zostań ze mną? Jego czarne ślepia błysnęły ostro – w konflikcie, ocenie, wahaniu. To była pisklęca fantazja. Gdyby miał dziesięć księżyców i o to go spytała przed własnym odejściem, to ruszyłby z nią; może wtedy nie miałaby tylu blizn... Ale teraz?
Teraz zadomowił się w swojej nowej-starej-innej rzeczywistości. Zapuścił korzenie, tak jak go ostrzegano, i jeszcze nie chciał się stąd ruszać – przed czym również go ostrzegano. Lubił woń ziół i ciche towarzystwo Doliny oraz Bealyn w lecznicy. Spędzał czas na przechadzkach i przekomarzaniu się z Klarą, a wieczory na rozmowach z Barakudą, Chmielem, czasami kimś innym. Nie zależało mu na idei stada. Nie przychodził nawet na ceremonie, jeśli ktoś nie zaciągał go tam siłą. Jednak cała reszta miała dla niego znaczenie, nawet jeśli dopiero teraz się o tym orientował – szczerze i bez zaprzeczenia.
... Chcę być dalej tutaj. W Ziemi – odpowiedział wreszcie, z oporem dobierając słowa. Świdrował Gadożer spojrzeniem. – I nie chcę, żebyś stąd szła. Mogę cię odwiedzać codziennie. Pomagać ze wszystkim, z czym potrzebujesz pomocy. – Jego głos drgnął dziwnie, przez moment ujawniając, jak bardzo mu zależy na tym, by siostra przystała na tę ofertę w najmniejszym choćby stopniu.
Dla siebie zabrzmiał po prostu dziwnie. Czuł się dziwnie. Jakby stał na krawędzi urwiska.

Gadożer
autor: Znośny Ziąb
06 maja 2025, 15:46
Forum: Skały Pokoju
Temat: Spotkanie 11
Odpowiedzi: 151
Odsłony: 5426

Spotkanie 11

Przywlókł się na spotkanie niezbyt chętnie i bez wielkiego przejęcia. Słyszał o proroku – mgliście. Nie wątpił w... podstawy do istnienia takiej funkcji, lecz zwyczajnie świat bogów był czymś dla niego odległym. Ale Klara nalegała. Więc byli tu razem, żeby mogła ze skały przyglądać się sylwetkom Naranlei, Uessasa i – niedługo – nowego proroka.
autor: Znośny Ziąb
06 maja 2025, 15:22
Forum: Świątynia
Temat: Plac przed świątynią
Odpowiedzi: 1922
Odsłony: 121487

Plac przed świątynią

Stawił się na placu świątynnym. Sprawa była dziwna – chodziło o jakiegoś... człowieka, który kiedyś mieszkał u Ziemnych, jak rozumiał. Dla Chmiel miało to osobiste znaczenie, więc nie przeszkadzało mu towarzyszyć, lecz cały precedens był dziwnie mglisty. Czy dla człowieka rozdawanie tych wyskrobanych ulotek nie było gigantycznym przedsięwzięciem? Czy nie bał się drapieżników, jakimi były smoki? Cóż. Zapozna się z nim całkiem niedługo.
A przy okazji mógł dać Gadożer coś, o co go poprosiła – choć nie w tej formie, którą miała na myśli. Będzie u jej boku, wreszcie, na jakiś nieokreślony czas – ale jakiś. Fakt, że prawdopodobnie nie będzie to długo, zwijała mu szpony, ale nic nie mógł na to poradzić.

//48/4 mięsa za terminy: 06.05, 08.05, 13.05, 15.05 za Trzmiela
// szafir, 2x koral, 2x bursztyn, cytryn za terminy: 06.05, 08.05 za Gadożer
autor: Znośny Ziąb
16 kwie 2025, 16:20
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 581
Odsłony: 88491

Dolina Rozpaczy

Nie wykonał w odpowiedzi żadnego gwałtownego ruchu – wręcz jak gdyby zamienił się w posąg. Łapa wręcz mu zdrętwiała; siłą zrezygnował z na wpół wykonanego ruchu i postawił ją z powrotem na ziemi. Jak zawsze, był bezużyteczny. Nie było czynu, którym naprawdę mógł siostrze pomóc. Ich światy nie potrafiły się przeciąć. Obserwował, jak zawsze.
Tak działają tutejsze zasady. Samotnika można zabić bez konsekwencji. Stado zapewnia ochronę w zamian za znikomy koszt. – Mówił beznamiętnie, siłując się z drętwym językiem i nieruchomą masą własnego umysłu. Stojąca za tym logika była prosta. – Co stoi na przeszkodzie? – Wreszcie jego spojrzenie podążyło za sylwetką siostry.
Czy kiedykolwiek miał jej zaufanie? Czy był dla niej czymś więcej niż mordercą? Nic nie wiedział.

Gadożer
autor: Znośny Ziąb
02 kwie 2025, 19:24
Forum: Skały Pokoju
Temat: Nadanie tytułów 22
Odpowiedzi: 31
Odsłony: 508

Nadanie tytułów 22

Z oddali rozpoznał te sylwetki, które należały do Ziemnych; Barwy, Chmiel, Oddech. Zebrani w jednym miejscu, na jego nieszczęście.
Wylądował z dala od zebranych i ostatni kawałek przemierzył pieszo, ze spuszczonym łbem. Łypnął powitalnie na Ziemnych, gdy do nich się zbliżył – by usiąść obok Chmiel. Nie za blisko.
Przywódco – mruknął do pierzastego najpierw. – Witaj, Chmiel – dorzucił, skupiając się już na znajomej karlicy. Przypatrywał się badawczo jej pisklęciu – małe stworzenie, które prędko wyrośnie w pełnego smoka. Teraz pewnie było niezbyt inteligentne, a charakter pozostawał niewyraźny, toteż ciężko było stwierdzić, co z niego wyrośnie. A jednak czuł jakiś dyskomfort obserwując szkraba i jego poznawanie świata.
Jak to jest mieć pisklę? – zwrócił się do Chmiel po długiej chwili milczenia.

Zatracona Tożsamość, Barwy Ziemi, Helsheir
autor: Znośny Ziąb
01 kwie 2025, 5:34
Forum: Zdarzenia
Temat: Pole kwiatów na Skałach Pokoju
Odpowiedzi: 148
Odsłony: 3197

Pole kwiatów na Skałach Pokoju

Wiedział, na co się wystawia, oferując swój łeb w ten sposób. Dotyk. Nieważne, jak się przygotowywał, ciało chciało reagować po swojemu – mięśnie się napięły, chcąc wyrazić sprzeciw; gorący dreszcz przebiegł po kręgosłupie, sięgając łap. Jego palce drgnęły. Zmusił się do bezruchu. Zamknął ślepia, a gorące powietrze z nozdrzy owiało palce Seisei oparte na jego kufie.
Przeczekał najgorsze.
W końcu z westchnieniem rozluźnił się w łapach samicy i poddał jej pieszczotom. Ciepło przenikało przez jego łuski jak miód. Nie rozumiał, jakim sposobem to uczucie mogło być... dobre. W taki sposób, jaki było. Ostatecznie jednak nie musiał rozumieć, żeby doświadczać. Świat mógł być inny niż to, co znał przedtem.
Na wyjaśnienia Seisei otworzył z powrotem ślepia, ale irytacja nie wzbierała mocniej. Na razie. Nie planował nawet zamierzać się na wianek samicy – pierwotnie. Ona sama sprawiała, że jego dzisiejsze pragnienia zmieniały swój cel. Czy też raczej – w ogóle go znajdowały.
Ta Lamba... – zaczął leniwie...

Mają się ku sobie; na to stwierdzenie Klara wypuściła powietrze przez nos, ale nie skomentowała. Przypatrywała się harpianowi z niezmienną intensywnością – czy chodziło jej tylko o to, co zauważył? Czy podzielała jego zgnębienie? Może dało się to wyczytać z niezadowolonego wygięcia jej warg. Wykazał się w końcu podstawową inteligencją emocjonalną, choć... postawiła przed nim zbyt banalne zadanie, to prawda.
Odwróciła wzrok dopiero gdy padło pytanie. Które raczyła zignorować.
Świat smoków skupia się wokół nich samych, dlatego to my jesteśmy nazywani kompanami. Tyle że ta relacja nie jest tak niesymetryczna, jak myślą – przynajmniej w naszym przypadku. Nie będę się wypowiadać za takie stworzenia jak miś Chmielu czy Roko. – Jej nogi dyndały raźnie w powietrzu. Jej pewność siebie graniczyła z natchnieniem. – Więź jest obustronna. To, co robią oni, jest równie ważne jak to, co robimy my, a za tym idzie odpowiedzialność. Ograniczamy wolność siebie nawzajem. Nosisz obrożę, ale jednocześnie trzymasz smycz. Jedno i drugie ma swoje wady – zamilkła nieoczekiwanie, choć nogi nadal były w ruchu.

... i urwał, gdy usłyszał kolejne pary łap przecinające trawę. Spiął się na moment – ale rozluźnił równie szybko. Nie miał ochoty zmieniać aktualnej pozycji tak długo, jak Seisei chciała trzymać na nim łapy. Przypatrywał więc się Lambie leniwie kątem czarnych ślepi. Czy powinien być uprzejmy? Czy miał ją uznać za rywalkę? Wyraz jego pyska pozostawał nieodgadniony; neutralny. Bardziej kontrolowany niż gdy był na osobności z Barakudą.
Nie uraził mnie – odpowiedział bez dużego zaangażowania. Obie samice obrały sobie zupełnie błędny cel swoich dociekań.

Powalająca Łuska, Niereformowalna Barakuda
autor: Znośny Ziąb
27 mar 2025, 12:57
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 6987
Odsłony: 361641

Powiadomienia

używam regeneracji żeby obniżyć powagę rany z ciężkiej na średnią

Akt
autor: Znośny Ziąb
26 mar 2025, 0:34
Forum: Zdarzenia
Temat: Pole kwiatów na Skałach Pokoju
Odpowiedzi: 148
Odsłony: 3197

Pole kwiatów na Skałach Pokoju

Mm – mruknął tylko na podsumowanie Seisei. Odpowiednie słowo, najwidoczniej. – Nie. Myślę, że to preferował – skomentował drugi jej wniosek – skrajnie błędny. Nie znał prawdy, ale Barakuda próbowała wnioskować bez zupełnie żadnej wiedzy. Kierowała się dobrymi intencjami, łatwo było się domyślić, choć – czemu zależało jej na tej sprawie? Ziąb nie lękał się samotności, a rzeczony Ishuś zdecydowanie nie chciał jego towarzystwa. Problem nie istniał. Do tego smoczyca sama już znalazła sobie zajęcie na resztę dnia... od którego zdecydowała się oderwać. Przez niego?
Przez niego.

Zależy od węża. Niektóre udają, że są martwe – odpowiedział pusto, nie próbując nawet ciągnąć metafory – tak po prostu było i wydawało mu się to nawet ciekawe – choć nie teraz. Teraz tkwił pomiędzy własnymi myślami. Czy powinien Barakudę przegonić? Czy zawłaszczyć sobie? Jej szczerość przecinała się z naiwnością, a on nie mógł zmusić swoich łap do działania. To znaczyło, że musiał obrać inną ścieżkę.
Podniósł się nieznacznie z ziemi – zamiast rozwalać się nań całym bokiem, teraz podciągnął łapy pod siebie i siedział zwyczajnie z piersią i brzuchem w trawie. Na tym jednak manewr się nie skończył. Zgiął z powrotem szyję, by wsunąć łeb pod nadal pleciony przez Seisei wianek; uniósł na nią czarne, płonące ślepia, rzucając wyzwanie, by dokończyła pracę już na nim.
... Wyzwanie? Czy nie za bardzo tego sam chciał?
Co z twoim poprzednim wiankiem – wymruczał nisko. Niechęć i zaborczość zawibrowały w jego głosie bez przeszkód.

Hmf – skonstatowała pierwszy komentarz Daniela, ale bez większych emocji. Nic dziwnego, że harpian nie dostrzegał tego, co ona. Poznał Trzmielojada w towarzystwie Seisei i jej własnym... No i oczywiście, odczytywanie Barakudy a Ziąbu to były dwie zupełnie różne sprawy. Nieważne jak wybrakowany emocjonalnie był Daniel, zadanie postawione przed nim było banalnie proste.
Westchnęła teatralnie, ale jej ton pozostawał konkretny.
Wianek Trzmielojada wziął kompan tamtego smoka, więc nie wiedział, jak z tego wybrnąć. A potem Trzmiel musiał powiedzieć coś, co mu się... źle skojarzyło. Nie widzę innego wyjaśnienia. Jego ton, jego postawa, jego mimika – wszystko się zmieniło. Był jak nakręcana zabawka. – Jego własny umysł go zdradził. Żałosna istota, rzucana na prawo i lewo prądami własnych wspomnień.
Wtem wargi Klary wygięły się w oceniającym grymasie. Wskazała podbródkiem na smoki. Skoro harpian nie domyślał się konsekwencji, to sama mu je pokaże.
Widzisz? Seisei może i jest prosta, ale on nie do końca. Czuje więcej niż wie. Jest teraz co najmniej zazdrosny, a wiesz, co to znaczy. – Mimo że ściszyła głos, nie straciła na intensywności. Wbiła oczekujące spojrzenie w Daniela. Niech połączy więcej kropek.

Niereformowalna Barakuda
autor: Znośny Ziąb
23 mar 2025, 18:54
Forum: Zdarzenia
Temat: Pole kwiatów na Skałach Pokoju
Odpowiedzi: 148
Odsłony: 3197

Pole kwiatów na Skałach Pokoju

Klara odmachała zdawkowo, bez uśmiechu; jej twarz była napięta. Czy mogła tutaj zaufać Seisei? Czy nie pogorszy sytuacji...? Na wszystkie grzmoty, pewnie nie. Denerwowała ją ta myśl, ale wojowniczka w swojej prostocie dużo lepiej docierała do Ziąbu.
Kopnęła powietrze, zirytowana. A potem sama zawiesiła spojrzenie na dwóch połączonych wiankach...
Hmh.

Powaga? Barakuda miała wiele oblicz, często niespodziewanych. Była lekka i beztroska na ogół, roztrzepana jak liść na wietrze – a jednocześnie w takich chwilach jak ta wydawała się stabilniejsza i jeszcze bardziej nieporuszona niż grunt pod nogami.
Jakie były granice jej wytrzymałości? Od początku wątpił, by znała cokolwiek pokrewnego skrępowaniu, ale może dało się ją przycisnąć w inny sposób? Co wymagało powagi, a co wymagało gniewu? Co sprawi, że się zawaha?
Mrugnął, skupiając się z powrotem na żółtych ślepiach, którym na ten moment dał się pochłonąć. Objaśnienie jemu, Trzmielowi, co wobec niego czuje, wymagało tejże powagi. Fascynujące.
W takim razie jest twój – przyznał jej bez oporu. Ułożył łeb z powrotem na kwiecistej ziemi, zaciągając się wonią wiosny. Czasami tylko zerkał na powstający wianek. Brakowało mu słów na wszystko to, co pozostawało niewypowiedziane w jego głowie. Taki stan z pewnością wiązał się z zawodem Klary. Dobrze więc, że się nie odzywała.

Na zadanie pytanie z początku tylko mruknął pod nosem. Odezwał się dopiero po kilku oddechach.
Byłem niemiły tylko jeśli za takiego mnie uznał – stwierdził w końcu. – Przekręcałem jego słowa. To tak jak wziąć węża na łapę i obserwować, gdzie spróbuje się schować – objaśnił, wlepiając ślepie w Barakudę. Czy będzie nim zawiedziona, tak jak harpia? Czy dla niej to też było coś złego? Czy to w ogóle było coś złego?

Klara zaś spojrzała na Daniela z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Co o tym myślisz? – zagadnęła harpiana przenikliwie.

Niereformowalna Barakuda
autor: Znośny Ziąb
23 mar 2025, 17:25
Forum: Zdarzenia
Temat: Pole kwiatów na Skałach Pokoju
Odpowiedzi: 148
Odsłony: 3197

Pole kwiatów na Skałach Pokoju

Większość towarzystwa się rozeszła, więc uzdrowiciel posnuł się za Klarą – harpia zaś uparła się w tym, by jego wianek znowu znalazł się na drzewie Uessasa. Dobrze wiedziała, że nie ma na to ochoty, ale tak jak nie miał ochoty dyskutować wcześniej, tak teraz wargi jego pyska praktycznie się zrosły.

Wyłożył się plackiem pod drzewem, a harpia usiadła na gałęzi nad nim, machając nóżkami. Wyciągnęła do niego głowę.
Naprawdę, czego się spodziewałeś? Czego ja się spodziewałam. Oczywiście, że nie rozumiesz, o co w tym wszystkim chodzi. Umiesz tylko deptać innym stworzeniom po piętach – rzuciła się w kąśliwy monolog niemal natychmiast. – Zachowałeś się jak rozwydrzwony pisklak, i jeszcze jakby to była moja wina! Nie mam zamiaru po tobie sprzątać.

Milczał.

Ach, oczywiście. Teraz nie będziesz się do mnie odzywał przez cały dzień, bo jesteś zbyt napuszony, żeby mnie posłuchać. Nigdy mnie nie słuchasz. – To był gniew; to był zarzut. I gdyby miał siłę, to może spróbowałby to naprostować – ale był pewien, że nie potrafił. Sapnął tylko przez nos; dym wzniósł się smużką w koronę drzewa.

Klara ucichła, gdy był przekonany, że będzie kontynuować swoją pełną szpil i frustracji tyradę. Chciałby, żeby to oznaczało spokój, ale głowa harpii powędrowała w bardzo konkretnym kierunku. Cudze kroki; znajoma woń. Zacisnął wargi. Szkoda, że udawanie martwego nie działało na smoki.
W pole widzenia wkroczyła Barakuda i coś w jego trzewiach się zacisnęło w napływie niejasnych emocji. Czarne ślepie padło na wianek: jego własny. Plączący się z innym. Dźwięk wezbrał w jego piersi, ale go ugasił; kolejnej smugi dymu wyciekającej spomiędzy kłów już nie powstrzymał.
Coś pierwotnego chciało się wydrapać z jego gardła.
Uniósł łeb z ziemi, by patrzeć na Seisei oboma ślepiami.
Panicz doskonale wiedział, co mówi – odpowiedział jej prosto. Zerknął na Klarę. – Nadepnąłem mu na piętę, metaforycznie i celowo. Ale odstąpiłem. – Nie było w nim ani smutku, ani poczucia winy. Rozczarowanie – może. Może też źdźbło znużenia. Dominowało jednak jego niewzruszenie.
Znów wbił wzrok w wojowniczkę.
Dlaczego wzięłaś mój wianek.

Niereformowalna Barakuda
autor: Znośny Ziąb
21 mar 2025, 21:18
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 581
Odsłony: 88491

Dolina Rozpaczy

Nie miał szans się domyślić, co kryje się za ślepiami i nad przełykiem siostry – nawet nie próbował. Kierował się ograniczonym repertuarem własnych doświadczeń i garścią wniosków, które poza te ramy się wychylały.
Cierpliwie czekał na jej odpowiedzi przerywane atakami kaszlu; jego uzdrowicielski umysł już wiedział, po które zioło sięgnie, gdy nadarzy się na to okazja. Był środek nocy, lecz odruchem już było zawsze mieć przy sobie coś – choćby tak podstawowe, jak lulek i babka.

Szczęk ludzkich głosów przyprawiał go o dziwną nerwowość, ale nie zamierzał narzekać.
Dziesięć księżyców – odpowiedział odruchowo na jej pytanie; matka karmiła jego fascynację niebem, gdy jeszcze dotrzymywała im towarzystwa. A potem pilnowanie upływu czasu było jedyną rzeczą, jaka mu po niej pozostała.
Wypuścił powietrze przez nos w powolnym westchnięciu. To wrażenie... fatygi nie było mu dobrze znane.
Jestem w jego stadzie – objaśnił cicho siostrze, domyślając się po kilku uderzeniach serca, co takiego ma na myśli. Głęboki oddech. Znowu podniósł łapę. – Dotknę cię – wymruczał ostrzegawczo. I tym razem już się nie zawahał; ujął w dłoń jej szczękę, kciuk opierając na jej boku, a szponowi pozwalajac się wślizgnąć między wargi. Uniósł lekko palec, by zmusić Gad do rozwarcia pyska.
Potwierdził swoje podejrzenia.
Puścił.
Podam ci napar na kaszel. I opowiem o ołtarzu. – Odsunął się lekko i sięgnął do torby. Zatrzymał się jednak w pół ruchu. – Zostajesz tutaj, prawda? Na Wolnych. Przyjdź ze mną od Ziemi. – Wżarł się w czerwone ślepia siostry własnym spojrzeniem.

siostra
autor: Znośny Ziąb
12 mar 2025, 11:16
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 581
Odsłony: 88491

Dolina Rozpaczy

Nie winił siostry za wilgoć w jej ślepiach – wręcz przeciwnie, wzmagało to jego własny żal, gotujący się w żołądku jak lawa świeżo wybudzonego wulkanu. Łzy były czymś tak charakterystycznym dla Gad, a jednocześnie tak obcym dla niego; nie licząc łamanych kości i głębokich szram, jego ślepia pozostawały suche.
Chciał jej dotknąć – na bogów, wszystko w jego ciele krzyczało, by upewnić się, że Gad jest prawdziwa. Ale dotyk oznaczał krzywdę, więc z trudem opuścił łapę. Nie odsunął się jednak.

Głos, którego użyła, był obcy. Nie powstrzymało go to jednak póki co od skinięcia łbem.
Przy niej od razu było widać, że dzielimy krew – wymruczał w odpowiedzi. Zupełnie bezsensowny temat do poruszania teraz, ale od czego mieliby zacząć? Ważne, że rozmawiali, że mówili cokolwiek. Będą potrzebowali księżyców, żeby poznać siebie nawzajem jeszcze raz, a na tę myśl wszystko w Trzmielojadzie chciało się zagotować. To była jego siostra. Nie pozwoli jej zostać samej, skoro już wróciła.
Zostałem uzdrowicielem, tak jak Baba. Leczę rannych – objaśnił cicho w monotonnej odpowiedzi – acz jego pysk pełen był uwagi. Po prostu wyrażanie emocji głosem było mu obce. – Nie umiem trzymać się z dala od krwi – przyznał prawie szeptem, nie odrywając ślepi od Gad. Ale teraz przyszła jego kolej na pytania.
Nie używasz swojego głosu. – Kontynuował ciąg stwierdzeń. I wiedział, czuł, że to za tym nie kryje się nic miłego. Ich życia nie miały prawa być łatwymi.

Gadożer
autor: Znośny Ziąb
10 mar 2025, 10:28
Forum: Zdarzenia
Temat: Pole kwiatów na Skałach Pokoju
Odpowiedzi: 148
Odsłony: 3197

Pole kwiatów na Skałach Pokoju

Co się stało? Gdy przestał odgrywać rolę, drugi smok zaczął, odbierając mu przy tym całą przyjemność z obserwowania, jak do tej pory wił się w dyskomforcie, błądził między słowami i nie wiedział, co ze sobą począć. Bo teraz – teraz miał do czynienia nawet nie z własnym odbiciem, a czymś jeszcze bardziej wyrafinowanym. Formalność zacierała ślady osobowości.
Zmarszczył nieco brwi. Słuchał od niechcenia faktycznej interpretacji wiankowego symbolizmu, obserwował ze znudzeniem bransoletę wplataną między nasturcje.

Było w tym coś fascynującego, oczywiście. Ta zmiana nastawienia była zjawiskiem przykuwającym uwagę, czymś nietypowym, czymś być może wartym zbadania – ale teraz czuł się jak drapieżnik, któremu spod nosa zabrano zapracowaną zdobycz. Był zawiedziony odmową. Czy nie brzmiało to dziecinnie? Rzucił przez ramię niezadowolone spojrzenie Klarze.
Moja kompanka z pewnością docenia twoje komplementy – odparł ze swobodą. Podał wianek harpii, która specjalnie po to podeszła o kilka kroków bliżej, również sztyletując Trzmielojada wzrokiem. – Nie będę marnować więcej twojego czasu – rzucił, bezceremonialnie się odwracając i wracając do łaty kwiatów, na której do tej pory się wylegiwał bez kolejnych komentarzy.
Klara zerknęła z rozczarowaniem na Ishamaara.
Może miał rację. Niepotrzebnie go w to wciągnęłam – powiedziała jakby do siebie, po czym wzbiła się w powietrze.

Wianek Ziąbu wrócił na drzewo.

Ishamaar
autor: Znośny Ziąb
10 mar 2025, 10:08
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 581
Odsłony: 88491

Dolina Rozpaczy

Smocza postać nie była mu bardzo znajoma – i nie było w tym nic dziwnego. W końcu poza Ziemnymi nie znał tutaj nikogo; nie planował zresztą tego zmieniać. Samotność czy nie, w tym jednym stadzie było aż nadto smoków, by dostarczyć sobie rozrywki... i urozmaicenia czasu. Przez większość dni zresztą sama obecność Klary mu wystarczyła.
Być może zaczynał rozumieć jej niezadowolenie. Nie żeby miał zamiar otwarcie przyznać jej rację.

Maddara uniosła się w powietrzu; na to nie był gotowy, ale zwierzęcy odruch zapanował nad jego ciałem. Odskoczył – groty i tak by nie dosięgły. Ostrzeżenie...? Uniósł podejrzliwy wzrok na smoczycę. I zamarł.

Minęły dziesiątki księżyców, odkąd ostatnim razem się widzieli. Światło nocy zniekształcało barwy łusek i błon i ślepi, a kolekcja blizn wraz złamanym rogiem tylko utrudniały sprawę; woń również straciła swoje naturalne podobieństwo. Więc czemu...?
Krok. I kolejny. Powoli podszedł do Gadożer – i podszedł blisko. Uniósł łapę, ale widząc blizny, pamiętając własne wzdrygnięcia, nie dotknął jej pyska; palce zatrzymały się w pół ruchu blisko jej polika, emanując ciepłem. Przyglądał się siostrze z bliska nierozumiejącymi, czarnymi ślepiami.
Otworzył pysk, ale przez długą chwilę brakowało mu słów. Westchnął przez nos, a ciepłe powietrze rozbiło się o kufę siostry.
Wyglądasz okropnie – wymamrotał, nie rozpoznając ciepła i smutku we własnym głosie.

Gadożer
autor: Znośny Ziąb
09 mar 2025, 22:07
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 581
Odsłony: 88491

Dolina Rozpaczy

Czarna ziemia przyjemnie zgrzytała pod łapami; brzegi doliny dawały poczucie, jakoby przemierzał miejsce zupełnie nieznane światu, obserwowane tylko przez gwiazdy.
Nie lubił nocy ani nie lubił samotnych spacerów – przypominały mu księżyce spędzane pod łapą ojca. Nie lubił gwiazd, bo przypominały mu matkę, która go opuściła. Nie lubił też listów pożegnalnych. Ten od Laryssy leżał właśnie zgnieciony na dnie jego torby. Nie lubił odkrywać tych nowych rzeczy o sobie – podatności na własne wspomnienia. Podatności na emocje, nad którymi nie dało się zapanować.
Nie przywiązał się do Laryssy, nie. Ale nadal coś dla niego znaczyła, a tego rodzaju rozłąka ziała pustką, którą znał, choć do tej pory tego nie wiedział. Tę samą pustkę czuł, gdy zabił ojca. Gdy wyruszył w drogę z Babą, a siostra poszła w swoim kierunku. Gdy podał Babie chmiel. Wtedy po prostu nie rozumiał tego uczucia.
Samotność? Czy to było dobre słowo? Zamysł brzmiał żałośnie. Obecność innych smoków nie robiła mu różnicy. Bywała ciekawa, ale...

Przystanął. Zmrużył ślepia. Wpatrywał się w smoka przed sobą, wytrącony z zamyślenia samym faktem cudzej obecności. Był środek nocy – kto oprócz niego miałby teraz przebywać na terenach wspólnych?

Gadożer
autor: Znośny Ziąb
05 mar 2025, 17:12
Forum: Zdarzenia
Temat: Pole kwiatów na Skałach Pokoju
Odpowiedzi: 148
Odsłony: 3197

Pole kwiatów na Skałach Pokoju

Namierzony smok zaczął się motać w słowach i szarpać z wiankiem. Hmpf – tego Klara się pewnie nie spodziewała, co? To, że Trzmiel pozwalał jej dziś dyrygować, nie przekładało się nijak na realia innych smoków... Bo jego sugestia nie wystarczałaby, by doprowadzić do tego, co właśnie obserwował.

Przymrużył ślepia w pełnym zadowolenia uśmiechu, podczas gdy Ishamaar pogrążał się w zażenowaniu.
Błagania młodzika może trochę go zdziwiły – skąd to się wzięło? – bo nie powiedziałby, aby słowa pustynnego samca były szczególnie obraźliwe. Na pewno nie aż tak, by nagradzać je śmiercią, ale różnice kulturowe mogły prowadzić do różnych nieporozumień.
Nie przeczę – odpowiedział młodemu z lekkim przekrzywieniem łba. Brzmiał zupełnie spokojnie. – Chociaż odrobina ostrożności wystarczy, żeby nikomu nie stała się krzywda. – Przymknął ślepia w słodkim uśmiechu, a po chwili opuścił fasadę. Pysk przybrał typowy, neutralno-badawczy wyraz. Uprzejmym by było zostawić obcych w spokoju, ale... jakże byłoby to nudne. Skoro już to był, skoro już rozmawiali, to przynajmniej chwilę to pociągnie.
Myślę, że nikomu nie przeszkadzasz. A na pewno nie mi – rzucił nonszalancko. Kolejne słówko przekręcone na niekorzyść Ishamaara. – Chętnie usłyszę, co myślisz o moim wianku, skoro nie jest taki zły. – Mówiąc to, uniósł dłoń o kilka łusek nad ziemię, a jednocześnie maddara zdjęła plecionkę z rogów Ishamaara bez większego problemu. Kwiecie uniosło się nad łapami pustynnego w oczekiwaniu, że weźmie je w dłoń. Trzmielojad przekrzywił cierpliwie łeb.

Ishamaar, Mysz
autor: Znośny Ziąb
04 mar 2025, 23:04
Forum: Zdarzenia
Temat: Pole kwiatów na Skałach Pokoju
Odpowiedzi: 148
Odsłony: 3197

Pole kwiatów na Skałach Pokoju

Smoki dookoła tłoczyły się; jeden po drugim podchodziły do drzewa, odnajdywały swoją parę i się rozchodziły. Gdzieniegdzie zbijały się większe czy mniejsze grupki, a głosy niosły się nad polaną. Nawet krzyki – oburzenia czy ekscytacji.

Trzmiel leżał plackiem w magicznym kwieciu, a obok siedziała Klara, plotąc dalej warkocze z kwiatów.
Na pewno ktoś cię wybierze – stwierdziła harpia z niezachwianą pewnością, zupełnie znikąd. Zaskarbiła sobie tym fuknięcie uzdrowiciela.
Nie zależy mi na tym – odparł bez szczególnego zaangażowania.
Jasne. Chociaż współczuję temu, kto się na ciebie natknie – dodała bez przejęcia, unosząc wstęgę traw przeplecioną nasturcjami ponad własną głowę, do słońca. Splotła oba końce i ułożyła wianek na swoich piórach. Trzmielojad milczał, ale wibrująca więź sugerowała, że coś jest na rzeczy. – Jesteś w końcu prawie zupełnie tępy. Miewasz swoje momenty, ale trochę trzeba się do tego wysilić – objaśniła – zupełnie mgliście, ale głosym diabelnie konkretnym. Była znawczynią tematu, aczkolwiek nie znaczyło to, że miała ochotę być klarowna wobec samego podmiotu.
Mff – mruknął tylko Trzmiel, ledwo zdradzając swoją irytację.

O, patrz. Masz... feniksa. I smoka – oznajmiła Klara po kolejnych długich chwilach, która cały czas uważnie śledziła wydarzenia wokół drzewa. Wstała z ziemi i otrzepała pióra. – Idziesz.
A że smok nie miał zamiaru wdawać się w dyskusję, to poszedł.

Badawczym, leniwym spojrzeniem śledził rozmowy toczące się wśród smoków, pośród których stał ten konkretny – ten z feniksem. Ale wrzasku się nie spodziewał; gdyby miał uszy, to stuliłby je teraz po sobie. Zamiast tego przyciągnął tylko wielbłądzią szyję trochę bliżej do ciała.
I przeczyścił gardło, stanąwszy kilka kroków od obcego. Czy to były smoki ze Słońca...?
Klara trzymała się jeszcze kilka kroków z tyłu, za plecami zaplatając szpony skrzydeł. Nie miała zamiaru się wtrącać – jeszcze.
A więc mam się spodziewać tego rodzaju spotkania? – zagadnął z niewinnością kota, który zamierzał właśnie coś zrzucić z wysokości. – Skoro masz mój wianek.
Na moment w jego ciemnych ślepiach błysnęło zdziwienie zmieszane z czymś jeszcze, gdy skierował wzrok na Barakudę i Lambę. Szybko jednak jego uwaga wróciła od Ishamaara.

Ishamaar
autor: Znośny Ziąb
23 lut 2025, 18:38
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Źródło rzeki
Odpowiedzi: 453
Odsłony: 71877

Źródło rzeki

Daniel też tutaj przyszedł, i do tego sam. Świerzbiło ją, żeby ten fakt wykorzystać, ale – zbierało się tutaj coraz więcej różnorodnych kompanów i ich smoków. Z jednej strony większa publika byłaby bardziej satysfakcjonująca, a z drugiej... może nie było to warte draki. Zagryzła wewnętrzną stronę policzka, niezadowolona. Ziąb też miał swoje zdanie na ten temat, ale udawała, że jej to nie dotyczy.
To nic wielkiego – odpowiedziała uprzejmie piastunowi. Postawi przynajmniej na nienaganną postawę i sprawowanie. – Mieliśmy tylko z Trzmielem małą sprzeczkę po drodze – wyjaśniła tonem spokojnym – i do tego sugerującym, że nie rozwinie tematu.

Westchnęła i skierowała wzrok na niebo, zmuszając się do słuchania obszernych instrukcji. Zapach, kolor, ziemia, tatata... Splotła szpony skrzydeł za plecami, jedną stopą grzebiąc powolutku w ziemi, kierując się tym, co mówił piastun. Odgarnęła na niewielkiej połaci ziemi śnieg, a z odkrytej ściółki zdrapała tylko połowę, by dobrać się do nagiej ziemi pod nią. Rozorała i rozluźniła ją pazurami-- i, tak, dobre miała przeczucie. Lekcja zawierała również element praktyczny.
Fundujesz mi po tym ciepłą kąpiel – rzuciła w kierunku Trzmiela władczo. Syf i brud nie były jej obce, nic z tych rzeczy, ale zdążyła polubić już benefity swojego życia u boku drugiej inteligentnej istoty. Hmf.
Kucnęła obok przygotowanej przez siebie palety składników i po chwili zastanowienia zmieszała garści luźnej ziemi ze śniegiem. Nachuchała nań i roztarła między dłońmi skrzydeł, by następnie oporną glebą natrzeć kryzę malinowych piór wokół jej szyi. To był główny problem, razem... z głową i uszami, niestety. Więc i tego nie ominęła. Kolejną porcję poświęciła na swój wiecznie poszarpany, błękitny ogon, który również zwracałby na siebie uwagę. Jeszcze jedna powędrowała na szyję i pod pachy skrzydeł, gdzie jej naturalna woń była prawdopodobnie najmocniejsza. I... tyle powinno wystarczyć? Rozłożyła skrzydła i przyjrzała się sobie krytycznie, obracając głowę w tę i we w tę. Mogła jeszcze przyprószyć zielone ramiona, ale one i cała reszta jej szaty były w całkiem naturalnych, leśnych barwach. Po prostu skorzysta z osłony jakiegoś świerka. Tak czy tak, sięgnęła teraz po ściółkę złożoną ze zbrązowiałych liści, igieł i drobnych gałązek i obsypała nimi to, co wcześniej natarła glebą; przyklepała to, co się zatrzymało na piórach, by jakoś się w nich zagnieździło. Wyczyszczenie się po tym zajmie wieki.
I zaraz, to nie był koniec? Pełny kamuflaż? Zmierzyła swoją pracę spojrzeniem jeszcze raz. No dobra, nie było co liczyć, że oszczędzi choć fragment ciała – tym razem skorzystała z tej ziemi, którą przygotował sobie piastun, łapiąc z nią garść i rozpościerając ją po zielonych i brązowych piórach skrzydeł i torsu. Zgarnęła jeszcze trochę ściółki, by liście i igiełki przylgnęły do gleby, a potem zerwała kilka sosnowych igieł, tak jak przed chwilą zademonstrował Rozkosz, by je przełamać i dodatkowo zakamuflować nimi swoją woń na szyi, pachach i piersi. Spojrzała na swojego nauczyciela, oczekując oceny.

Wyszukiwanie zaawansowane