Może ich wybór słowa nie należał do najbardziej wybitnych, ale Blysigra zupełnie to nie obchodziło – właściwie obchodziło go tylko to, że to oni wygrali tę rundę i mogli wybierać. Tym razem pierwszy odezwał się jego brat, toteż na nim skupił swoją uwagę. Pokiwał głową, sprawiając, że pojedynczy kosmyk grzywy opadł mu na czoło, ale zaraz poprawił go dłonią. Nie odezwał się, bo zaraz Hissith zabrał głos i czarnofutry znowu musiał wysilić się, by dobrze zrozumieć słowa młodszego. Ale zaśmiał się krótko na pomysł wciągnięcia w to proroka.
— Nie wiem, on jakiś sztywny się wydaje — mruknął do górskiego smoka, ale wtem Ferelar wpadł na lepszy pomysł. Blysigr znowu się zaśmiał, już teraz wyobrażając sobie minę proroka, kiedy jeden z pisklaków ułożyłby się pod jego łapami i udawał martwego.
— To wierzący mogli się poświęcić — wrócił wreszcie do głównego tematu, zgadzając się z pisklakiem z Mgieł. W międzyczasie gdzieś dostrzegł, jak jego siostra kompletnie odłączyła się od otaczającej jej rzeczywistości i skupiła się na... cóż, na czymś na pewno. Blysigr nie poświęcił temu zbyt dużo uwagi, bo aktualnie był nastawiony jedynie na wygraną. Ale rozumiał, że dla Friren to mogło być za dużo. — Mogli ponacierać się trującymi jagodami i zacząć topić lodową ścianę, by na chwilę otworzyć przejście dla innych, a potem uziemić potwory w dolinie. Tak na wszelki wypadek — zadumał się. Po chwili, chyba pierwszy raz od początku spotkania, dostał weny na dokończenie historii. Widząc, że reszta nie bardzo miała cokolwiek do dodania, postanowił zgłosić się, by przedstawić wizję drużyny; w tym czasie Ferelar i Hisseth omawiali szczegóły swojego przedstawienia.
— Smoki widząc, co się dzieje, postanowiły uciec. Nie wszystkim się to udało – część zginęła już przy pierwszym ataku wygłodniałych potworów. Ci, którym udało się uciec, zaczęli kryć się jak zwierzyna w pozostałej części doliny. Smoki, które nie wierzyły w istnienie bogów uwięzionych w lodzie, zaczęły zmieniać swoje nastawienie względem reszty. Pod wpływem wrogości innych i własnych wyrzutów sumienia, wierzący postanowili naprawić swoje błędy. Nocą nazbierali trujące jagody i natarli nimi swoje futra, a część z nich nawet nafaszerowała się nimi. Zebrali w okolicy wszystkie smoki, a sami ruszyli w kierunku potworów. Nie skupili się jednak na walce – zamiast tego ponownie zionęli w lodową ścianę, która zaczęła topnieć. Kolejne potwory uwalniały się, rzucając się na smoki, a kiedy pożerały tych, których zdążyły zabić, to truły się. Wtedy też otworzyło się przejście, przez które pozostali mogli uciec. Nie mieli jednak dużo czasu, bo wierzący nie przestawali ziać, nawet kiedy większość z nich umierała pod naporem ataków potworów. To pozwoliło jednak innym smokom uciec, nawet jeśli nie wszystkim udało się ominąć potwory. Część uciekła, nim lód stopniał bardziej, a woda zalała dolinę, topiąc te potwory, które nie zginęły od trucizny, ale też te smoki, które nie zostały jeszcze pożarte.
Granatowy Kolec Czysty Kolec Poranna Łuska Ametystowa Łuska Rubinowy Kolec Następny Kolec Strażnik Gwiazd
Znaleziono 14 wyników
- 16 sie 2024, 1:27
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Spotkanie Młodych XX
- Odpowiedzi: 145
- Odsłony: 2799
- 11 sie 2024, 0:03
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 6987
- Odsłony: 361641
Powiadomienia
Za zgodą Chałki, proszę o dopisanie do KP nagrody loteryjnej ze Względnego Miłosierdzia:
– darmowe uleczenie kalectwa (przy ołtarzu Erycala – wlicza się w limit) – L23, zużyj do końca '24
Akt.
– darmowe uleczenie kalectwa (przy ołtarzu Erycala – wlicza się w limit) – L23, zużyj do końca '24
Akt.
- 08 sie 2024, 22:16
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Spotkanie Młodych XX
- Odpowiedzi: 145
- Odsłony: 2799
Spotkanie Młodych XX
Z całej siły starał się zignorować szepty siostry, chociaż jej słowa budziły małe demony w jego głowie, które jak najbardziej chciały podążyć za prowokacjami Friren. Ale powstrzymał się; cudem, ale jednak. Nigdzie mu się nie wymsknęło, że Strażnik Gwiazd jest "głupi". Mało tego, dokończył historię i po dłuższych chwilach narady dorosłych – i antycznych – smoków, okazało się, że wygrali. Nie udało mu się za to ukryć zadowolonego wyrazu pyska. Duże Demony zostały też nazwane "jego" drużyną, a to dodatkowo połechtało ego młodego.
Szybko jednak został wybity ze swojej dumy. Nie tylko przez fakt, że został wskazany jako osoba do wybrania następnego słowa, ale dodatkowe ruchy piastuna Słońca sprawiły, że Blysigra wryło. Głos nie zgadzał się z ruchami, a same w sobie były na tyle dziwne dla pisklaka, że przez parę chwil stał tak, mrugając, i nie robiąc nic. Dopiero po chwili ocknął się ze zdziwienia i nachylił się do swojej drużyny, poszukując pomocy z następnym słowem. Po chwili wyprostował się znowu i skierował spojrzenie na resztę członków spotkania.
— Poświęcenie — obwieścił wreszcie.
Szybko jednak został wybity ze swojej dumy. Nie tylko przez fakt, że został wskazany jako osoba do wybrania następnego słowa, ale dodatkowe ruchy piastuna Słońca sprawiły, że Blysigra wryło. Głos nie zgadzał się z ruchami, a same w sobie były na tyle dziwne dla pisklaka, że przez parę chwil stał tak, mrugając, i nie robiąc nic. Dopiero po chwili ocknął się ze zdziwienia i nachylił się do swojej drużyny, poszukując pomocy z następnym słowem. Po chwili wyprostował się znowu i skierował spojrzenie na resztę członków spotkania.
— Poświęcenie — obwieścił wreszcie.
- 02 sie 2024, 0:16
- Forum: Warsztat
- Temat: Kwarce Percepcji i Aparycji
- Odpowiedzi: 404
- Odsłony: 15613
Kwarce Percepcji i Aparycji
Z Teufelem lżejszym o dwie torby, pomaszerował pod kolejny kwarc. Pozostało mu tylko jedno życzenie i nie zamierzał spędzać tutaj więcej czasu, niż było trzeba. Po sile i wytrzymałości przyszła kolej na percepcję; to właśnie na nią przeznaczona była trzecia torba, wypełniona mięsem aż po brzegi. Zdjął ją z mamuta, podszedł bliżej kwarcu i wysypał mięso przed. A potem przysiadł tak, jak poprzednio, i czekał na kolejne efekty.
//28/4 mięsa za percepcję 3
//28/4 mięsa za percepcję 3
- 02 sie 2024, 0:13
- Forum: Warsztat
- Temat: Kwarce Siły i Wytrzymałości
- Odpowiedzi: 439
- Odsłony: 17541
Kwarce Siły i Wytrzymałości
Chociaż nie musiał już chodzić z kompanami matki, i tak zabrał ze sobą Teufela. Trochę się ociągał z wybraniem się do kwarców – chciałby wierzyć, że nie było mu po drodze, ale zwyczajnie miał ciekawsze rzeczy do roboty – ale w końcu musiał się tam przejść. Mamut służył mu nie tylko za tragarza, ale też trochę przewodnika, w końcu tyle razy już łaził tutaj z rodzeństwem Blysigra, że z ich dwójki przynajmniej jedno miało względne pojęcie, jak iść. Sam północny raczej nie zapuszczał się tak daleko do tej pory i chociaż matka powiedziała mu, jak iść, tak zawsze lepiej mieć pod łapą kogoś, kto wiedział, co robił. A przynajmniej taką miał nadzieję. Ale oficjalna wersja była taka, że Teufel tylko nosił to całe mięso i wszystkie kamienie.
Kiedy stanął przed pierwszymi z kwarców, sięgnął po dwie torby. Jedną wypełnioną mięsem, druga kamieniami. Wysypał zawartość obu przed kwarcami, część na siłę, drugą na wytrzymałość. I czekał na efekty.
//28/4 mięsa za wytrzymałość 3 i 2x szafir, akwamaryn, jaspis, topaz, turkus, rubin za siłę 3
Kiedy stanął przed pierwszymi z kwarców, sięgnął po dwie torby. Jedną wypełnioną mięsem, druga kamieniami. Wysypał zawartość obu przed kwarcami, część na siłę, drugą na wytrzymałość. I czekał na efekty.
//28/4 mięsa za wytrzymałość 3 i 2x szafir, akwamaryn, jaspis, topaz, turkus, rubin za siłę 3
- 01 sie 2024, 18:23
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 6987
- Odsłony: 361641
Powiadomienia
Poproszę śledzenie, kamuflaż i całą magię ze starej duszy :) + przypominam o ataku i obronie
Słodycz Ziemi
Akt.
Słodycz Ziemi
Akt.
- 29 lip 2024, 20:48
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Spotkanie Młodych XX
- Odpowiedzi: 145
- Odsłony: 2799
Spotkanie Młodych XX
Mina mu zrzedła. Dostali dwa punkty, ale co, że niby ich historia i tak była gorsza? Spiorunował spojrzeniem proroka i ledwo powstrzymał się przed jakimś komentarzem, nawet jeśli potencjalnie przeznaczonym tylko dla uszu siostry i własnej drużyny. Zamiast tego zaburczał pod nosem, kiedy cały ten Chochlik zasugerował słowo-klucz. Podstęp. Mogli z tym pracować, ale zdecydowanie wolałby pociągnąć dalej historię jego drużyny. Nawet nie zauważył, kiedy wciągnął się w całą zabawę – pomimo początkowej niechęci do jej formy – i chwilowo zapomniał o sytuacji z bratem.
Trzepnął uchem. Nie był tak dobry w wymyślaniu takich rzeczy, więc znowu pozwolił swojej drużynie mówić. Musiał się nieco wysilić, żeby zrozumieć co mówił Hisseth, a że młodszy miał bardzo dużo do powiedzenia, to Blysigr musiał zaangażować więcej komórek mózgowych w pojęcie tego całego niewyraźnego słowotoku. Podrapał się po głowie. No, miało to sens, a im więcej osób mówiło, tym bardziej wszystko składało się w całość. Pokiwał bratu głową, a potem Vearenie, a potem jeszcze znowu Hissethowi. I westchnął.
— A może ci bogowie mogli się kontaktować ze smokami, skoro lód topniał? I zaczęli ich przekonywać, że powinni ziać tym lodem i chłodnym ogniem w ścianę lodu, żeby się ratować? — zasugerował jakoś tak bez przekonania, znowu drapiąc się po głowie. Ale wtedy zorientował się, że właściwie to powinni już przedstawiać.
— To co, znowu ja? — mruknął rozbawiony, w duchu ciesząc się, że przynajmniej pysk mu zdążył odpocząć. Właściwie takie przemawianie przed wszystkimi nie było złe, szło się do tego przyzwyczaić. Lubił, kiedy inni go słuchali. Może niekoniecznie pasowała mu forma tego mówienia, bo naprawdę musiał się wysilić, żeby to ładnie przedstawić – a to wcale nie było takie proste – ale im więcej mówił, tym było łatwiej. Poklepał lekko Hissetha po barku. — Możesz być potworem — rzucił do młodego, widząc, jak bardzo mu na tym zależało... z jakiegoś powodu, Blysigr nie wnikał z jakiego. Odchrząknął i uniósł łapę, czekając aż Strażnik Gwiazd go wywoła. — Smoki pozostawały uwięzione w dolinie, a z każdym dniem coraz trudniej było im wyżywić wszystkich. Zwierzyny było coraz mniej, tak samo jak roślin, ale część smoków wciąż uparcie odmawiała znalezienia rozwiązania. Wszyscy robili się coraz słabsi, jednak im bardziej ściana zaczynała topnieć, tym większą kontrolę odzyskiwały uwięzione stwory. Ich głosy zaczynały docierać do wierzących smoków; mówiły, że smoki otrzymały od bogów lodowe i zimne zionięcia, które miały powstrzymać topnienie ściany i uratować wszystkich. Ci, którzy czekali na uwolnienie bogów uwierzyli od razu i zaczęli namawiać pozostałych do tego, by spełniły oczekiwania bogów. Nie widząc innego rozwiązania i z osłabionymi ciałami i umysłami od braku jedzenia, część z nich zaczęła przekonywać się do pomysłu... a wtedy głosy bogów dosięgnęły też tych, którzy wciąż odmawiali pomocy. I wtedy już nikt nie potrafił się sprzeciwić, bo wszystkim wydawało się, że mają do czynienia z bogami. Kiedy wszystkie smoki zebrały się, by spełnić plan uwięzionych istot i zionęły w lodową ścianę, ta szybko zaczęła topnieć, jeszcze bardziej zalewając krainę i mocząc futra smoków. Nim ci zdążyli się zorientować, ze ściany uwalniały się pierwsze potwory, bo tym właśnie byli ci rzekomi bogowie. Wygłodniałe po księżycach spędzonych w uwięzieniu, rzuciły się w kierunku osłabionych smoków.
I kiedy skończył, odsunął się, by pozwolić Hissethowi udawać jednego z potworów.
Poranna Rosa Vaerena Hisseth Następny Kolec Rubinowy Kolec Czysty Kolec
Trzepnął uchem. Nie był tak dobry w wymyślaniu takich rzeczy, więc znowu pozwolił swojej drużynie mówić. Musiał się nieco wysilić, żeby zrozumieć co mówił Hisseth, a że młodszy miał bardzo dużo do powiedzenia, to Blysigr musiał zaangażować więcej komórek mózgowych w pojęcie tego całego niewyraźnego słowotoku. Podrapał się po głowie. No, miało to sens, a im więcej osób mówiło, tym bardziej wszystko składało się w całość. Pokiwał bratu głową, a potem Vearenie, a potem jeszcze znowu Hissethowi. I westchnął.
— A może ci bogowie mogli się kontaktować ze smokami, skoro lód topniał? I zaczęli ich przekonywać, że powinni ziać tym lodem i chłodnym ogniem w ścianę lodu, żeby się ratować? — zasugerował jakoś tak bez przekonania, znowu drapiąc się po głowie. Ale wtedy zorientował się, że właściwie to powinni już przedstawiać.
— To co, znowu ja? — mruknął rozbawiony, w duchu ciesząc się, że przynajmniej pysk mu zdążył odpocząć. Właściwie takie przemawianie przed wszystkimi nie było złe, szło się do tego przyzwyczaić. Lubił, kiedy inni go słuchali. Może niekoniecznie pasowała mu forma tego mówienia, bo naprawdę musiał się wysilić, żeby to ładnie przedstawić – a to wcale nie było takie proste – ale im więcej mówił, tym było łatwiej. Poklepał lekko Hissetha po barku. — Możesz być potworem — rzucił do młodego, widząc, jak bardzo mu na tym zależało... z jakiegoś powodu, Blysigr nie wnikał z jakiego. Odchrząknął i uniósł łapę, czekając aż Strażnik Gwiazd go wywoła. — Smoki pozostawały uwięzione w dolinie, a z każdym dniem coraz trudniej było im wyżywić wszystkich. Zwierzyny było coraz mniej, tak samo jak roślin, ale część smoków wciąż uparcie odmawiała znalezienia rozwiązania. Wszyscy robili się coraz słabsi, jednak im bardziej ściana zaczynała topnieć, tym większą kontrolę odzyskiwały uwięzione stwory. Ich głosy zaczynały docierać do wierzących smoków; mówiły, że smoki otrzymały od bogów lodowe i zimne zionięcia, które miały powstrzymać topnienie ściany i uratować wszystkich. Ci, którzy czekali na uwolnienie bogów uwierzyli od razu i zaczęli namawiać pozostałych do tego, by spełniły oczekiwania bogów. Nie widząc innego rozwiązania i z osłabionymi ciałami i umysłami od braku jedzenia, część z nich zaczęła przekonywać się do pomysłu... a wtedy głosy bogów dosięgnęły też tych, którzy wciąż odmawiali pomocy. I wtedy już nikt nie potrafił się sprzeciwić, bo wszystkim wydawało się, że mają do czynienia z bogami. Kiedy wszystkie smoki zebrały się, by spełnić plan uwięzionych istot i zionęły w lodową ścianę, ta szybko zaczęła topnieć, jeszcze bardziej zalewając krainę i mocząc futra smoków. Nim ci zdążyli się zorientować, ze ściany uwalniały się pierwsze potwory, bo tym właśnie byli ci rzekomi bogowie. Wygłodniałe po księżycach spędzonych w uwięzieniu, rzuciły się w kierunku osłabionych smoków.
I kiedy skończył, odsunął się, by pozwolić Hissethowi udawać jednego z potworów.
Poranna Rosa Vaerena Hisseth Następny Kolec Rubinowy Kolec Czysty Kolec
- 25 lip 2024, 17:57
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 6987
- Odsłony: 361641
Powiadomienia
Atak i obrona z SD
Słodycz Ziemi
Słodycz Ziemi
- 19 lip 2024, 17:56
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 6987
- Odsłony: 361641
Powiadomienia
Skradanie i perswazja z SD + przypominam o lataniu
Słodycz Ziemi
Akt.
Słodycz Ziemi
Akt.
- 19 lip 2024, 3:53
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Spotkanie Młodych XX
- Odpowiedzi: 145
- Odsłony: 2799
Spotkanie Młodych XX
Siostra jednak poszła za nim; dobrze, tak powinno być, przynajmniej w jego opinii. To mu trochę pomogło odetchnąć. Avenna nie zdecydowała się za nimi podążyć, ale to było ostatnie, czym by się przejął. Jego spojrzenie za to skoncentrowało się na kurduplu, który się do nich przyłączył. Blysigr uniósł brwi wysoko ku górze, kiedy Następny Kolec stwierdził, że miał więcej, niż dziesięć księżyców... ale syn Bealyn nie miał zamiaru tego kwestionować. Może w innych okolicznościach – tak, ale teraz to było ostatnie, na co miał ochotę. Rodzina zafundowała mu wystarczająco dużo wrażeń.
Skupił się za to na Ferelarze i nawet wymusił uśmiech na swoim pysku, kiedy młodszy brat tak się ucieszył, że był razem z Blysigrem i Friren w drużynie. Ale właśnie – drużynie. Nie mieli nazwy, ale nim w ogóle zdążyłby się odezwać (chociaż wcale nie miał pomysłów), to prorok znowu się odezwał. I mina całkowicie mu zmarkotniała. Historia. Kazał im wymyślać historyjkę. Posłał prorokowi zniesmaczone spojrzenie. Nie było to coś, na co miał ochotę, toteż słuchał trochę jednym uchem, a drugim wypuszczał, siadając na ziemi z wykrzywioną miną. Kiedy prorok skończył opisywać zadanie, czarnofutry skupił się na swojej drużynie.
— Duże Demony? — powtórzył po młodszych pisklakach i zamrugał. Duże Demony, a ze skrótu mógłby wyciągnąć do dupy, ale chyba nie miał serca dzielić się swoją opinią, kiedy wszyscy tak entuzjastycznie przyjęli tę nazwę. Z tego wszystkiego aż sam się nie przedstawił.
Zgarbił się nieznacznie, kiedy wszyscy zaczęli gadać. Jakieś demony, gryfy, deszcze, magia, wszystkiego po trochu. Podrapał się po głowie, słuchając każdego z członków drużyny. Trochę mu się to gryzło; chyba nie o tym mówił Strażnik Gwiazd. Sam go ledwo co słuchał, ale najważniejsze wyłapał. Kiedy nikt się nie kwapił do tego, by zacząć opowiadać wszystko to, co ustalili, westchnął trochę zbyt głośno i poklepał nagle Ferelara i Vaerenę po grzbietach, wypychając ich do przodu.
— Będziesz gryfem, a ty demonem — zwrócił się do nich. Brat miał niewiele futra, jak na gryfa, ale się nadawał. — Skul trochę skrzydła — mruknął do młodszej samiczki, po czym odchrząknął i podniósł łapę, czekając na swoją kolej. Kiedy dostał pozwolenie na rozpoczęcie, odchrząknął, starając się pozbyć rosnącego zażenowania. Daleko mu było do mówcy i bajkopisarza. — W dolinie zamieszkiwały dwa stada – Gryfy i Demony. Pierwsze były potężne, większe niż wszystkie znane nam smoki, obdarzone ogromnymi, pierzastymi skrzydłami, jednak brakowało im talentu do magii, które posiadały Demony. — Tutaj kiwnął głową ku dwójce wcale-nie-ochotników, chociaż nie wydawali się być niezadowoleni ze swoich ról, pozwalając im zaprezentować obie strony konfilktu. — Chociaż miały wystarczającą ilość terenów, by żyć obok siebie w zgodzie, ciągła zazdrość doprowadzała do kolejnych walk – Gryfy zazdrościły Demonom ich talentu, a Demony Gryfom skrzydeł. Szukały sposobów, by pozbyć się siebie nawzajem i przejąć dolinę dla siebie... choć pewnie bardziej po to, by już na siebie wzajemnie nie patrzeć. Gryfy rozpoczęły poszukiwania metody, która pozwoliłaby odebrać Demonom ich atut – magię – ale nie spodziewały się, że w tym czasie Demony knuły też przeciwko nim. Pewnej nocy Demony zebrały się na granicach terenów Gryfów... — W tym czasie Vaerena mogła ustawić się niedaleko Ferelara, nieświadomego Gryfa, i zacząć... tańczyć...? — ...gdzie z pomocą swojej magii odprawiły rytuał, który sprowadził nad dolinę wieczną ulewę, która uniemożliwiła Gryfom lot. Demony nie przewidziały, że tym samym zamknęły też siebie w pułapce, bo nie miały jak opuścić doliny, ani też same nie wiedziały, jak powstrzymać efekty swojego rytuału — zakończył wreszcie, czując, jak żuchwa boli go od wypowiadania takiej ilości słów. Po wszystkim znowu się zgarbił.
Hegris Następny Kolec Ferelar Hisseth Friren Vaerena
Skupił się za to na Ferelarze i nawet wymusił uśmiech na swoim pysku, kiedy młodszy brat tak się ucieszył, że był razem z Blysigrem i Friren w drużynie. Ale właśnie – drużynie. Nie mieli nazwy, ale nim w ogóle zdążyłby się odezwać (chociaż wcale nie miał pomysłów), to prorok znowu się odezwał. I mina całkowicie mu zmarkotniała. Historia. Kazał im wymyślać historyjkę. Posłał prorokowi zniesmaczone spojrzenie. Nie było to coś, na co miał ochotę, toteż słuchał trochę jednym uchem, a drugim wypuszczał, siadając na ziemi z wykrzywioną miną. Kiedy prorok skończył opisywać zadanie, czarnofutry skupił się na swojej drużynie.
— Duże Demony? — powtórzył po młodszych pisklakach i zamrugał. Duże Demony, a ze skrótu mógłby wyciągnąć do dupy, ale chyba nie miał serca dzielić się swoją opinią, kiedy wszyscy tak entuzjastycznie przyjęli tę nazwę. Z tego wszystkiego aż sam się nie przedstawił.
Zgarbił się nieznacznie, kiedy wszyscy zaczęli gadać. Jakieś demony, gryfy, deszcze, magia, wszystkiego po trochu. Podrapał się po głowie, słuchając każdego z członków drużyny. Trochę mu się to gryzło; chyba nie o tym mówił Strażnik Gwiazd. Sam go ledwo co słuchał, ale najważniejsze wyłapał. Kiedy nikt się nie kwapił do tego, by zacząć opowiadać wszystko to, co ustalili, westchnął trochę zbyt głośno i poklepał nagle Ferelara i Vaerenę po grzbietach, wypychając ich do przodu.
— Będziesz gryfem, a ty demonem — zwrócił się do nich. Brat miał niewiele futra, jak na gryfa, ale się nadawał. — Skul trochę skrzydła — mruknął do młodszej samiczki, po czym odchrząknął i podniósł łapę, czekając na swoją kolej. Kiedy dostał pozwolenie na rozpoczęcie, odchrząknął, starając się pozbyć rosnącego zażenowania. Daleko mu było do mówcy i bajkopisarza. — W dolinie zamieszkiwały dwa stada – Gryfy i Demony. Pierwsze były potężne, większe niż wszystkie znane nam smoki, obdarzone ogromnymi, pierzastymi skrzydłami, jednak brakowało im talentu do magii, które posiadały Demony. — Tutaj kiwnął głową ku dwójce wcale-nie-ochotników, chociaż nie wydawali się być niezadowoleni ze swoich ról, pozwalając im zaprezentować obie strony konfilktu. — Chociaż miały wystarczającą ilość terenów, by żyć obok siebie w zgodzie, ciągła zazdrość doprowadzała do kolejnych walk – Gryfy zazdrościły Demonom ich talentu, a Demony Gryfom skrzydeł. Szukały sposobów, by pozbyć się siebie nawzajem i przejąć dolinę dla siebie... choć pewnie bardziej po to, by już na siebie wzajemnie nie patrzeć. Gryfy rozpoczęły poszukiwania metody, która pozwoliłaby odebrać Demonom ich atut – magię – ale nie spodziewały się, że w tym czasie Demony knuły też przeciwko nim. Pewnej nocy Demony zebrały się na granicach terenów Gryfów... — W tym czasie Vaerena mogła ustawić się niedaleko Ferelara, nieświadomego Gryfa, i zacząć... tańczyć...? — ...gdzie z pomocą swojej magii odprawiły rytuał, który sprowadził nad dolinę wieczną ulewę, która uniemożliwiła Gryfom lot. Demony nie przewidziały, że tym samym zamknęły też siebie w pułapce, bo nie miały jak opuścić doliny, ani też same nie wiedziały, jak powstrzymać efekty swojego rytuału — zakończył wreszcie, czując, jak żuchwa boli go od wypowiadania takiej ilości słów. Po wszystkim znowu się zgarbił.
Hegris Następny Kolec Ferelar Hisseth Friren Vaerena
- 11 lip 2024, 18:59
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 6987
- Odsłony: 361641
Powiadomienia
Poproszę latanie z SD :)
- 10 lip 2024, 23:57
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Spotkanie Młodych XX
- Odpowiedzi: 145
- Odsłony: 2799
Spotkanie Młodych XX
Blysigr przewrócił ślepiami kiedy siostra zdecydowała się go pouczyć. Zupełnie tak, jakby właśnie nie powiedział tego, co oboje sobie myśleli; zresztą sama to zaraz potwierdziła swoimi słowami i młody parsknął pod nosem, kręcąc głową. Ale może miała rację – pewnie powinien mówić trochę ciszej, żeby przypadkiem nikt go nie zgniótł takim glizdowatym cielskiem.
Strzygnął uszami, kiedy siostra postanowiła zaprowadzić go do swojej znajomej. Zatrzymał się w pół kroku i podążył za Friren, posyłając reszcie rodzeństwa spojrzenie, odwzajemniając gest Eynell. Zaraz jednak skupił się na koleżance siostry ze Słońca. Zaśmiał się lekko, całkiem nawet serdecznie, kiedy wysłuchał narzekania Avenny.
— Cześć — odparł i przyjrzał się owocom. Białofutra też nie wydawała się zachwycona perspektywą jedzenia rzeczy innych, niż mięso. Ale może faktycznie nie były dla nich, tylko dla sarny. Dziwne, ale w sumie tak, jak wszystko inne na tym zebraniu. — Możemy potem zgarnąć trochę mięsa z domu — zaoferował, spoglądając to na Friren i Avennę, którą w sumie zdążył już wliczyć we własny plan. W końcu mieli wystarczająco dużo mięsa w Przytulisku, żeby się podzielić.
Jego uwagę zwrócił prorok i przelatująca ważka, która zbierała wyrzucone owoce z powrotem do misy. Zmarszczył lekko nos. Mieli się podzielić w grupy? Nie podobało mu się, że prorok nie zdradzał szczegółów od razu, ale nic nie powiedział. Dla niego sprawa była całkiem oczywista – razem z rodziną i tą Avenną była ich wystarczająca ilość, żeby stworzyć grupę...
Ale potem zaczęło się wszystko sypać. Najpierw dostrzegł, jak Eynell oddzieliła się od braci. Może znała te smoki ze Słońca? Odprowadził ją spojrzeniem, decydując się nie zwracać na to aż takiej uwagi, jakby chciał. Ale wtedy Elsept najpierw próbował oddelegować Ferelara za Eynell, a potem... Blysigr zesztywniał. Stał cały czas przy siostrze i Avennie, ale miał wrażenie, jakby równie dobrze mógł w tym momencie w ogóle nie istnieć. Spojrzał się prosto na brata, próbując zwalczyć rosnące uczucie odrzucenia, które jednak wzrastało z każdym kolejnym słowem i czynem Pomocnego Kolca.
Wolał tę glizdę, niż własnego brata. To było jak cios prosto w policzek. Elsept nawet nie zwrócił na niego uwagi. Otworzył pysk, gotów się sprzeciwić, ale potem spojrzał na tę glizdowatą postać i obrzydzenie wstrząsnęło jego ciałem – ale nie względem samicy. Skoro był gorszy od czegoś, do łap, to...
Nie wiedział co. Właściwie nie wiedział, co powinien w tym momencie zrobić, dlatego odchrząknął, jakby samo to miało odpędzić jego rosnący dyskomfort. Nie pomogło. Złość siostry była pocieszająca, ale blakła w obliczu tego, jak został potraktowany.
— Idę do Ferelara — powiedział wreszcie sztywno, spoglądając na siostrę i Avennę. Oczekiwał, że siostra pójdzie za nim, ale w tym momencie nie był już pewien niczego, skoro najbardziej pewna rzecz w jego życiu – rodzina – go zawiodła.
Podążył w kierunku młodszego brata i tyknął go barkiem, próbując chociaż zachować pozory, jakiekolwiek.
— Dołączam do was — rzucił do Ferelara i Tanki. Jego ton zdecydowanie nie był tak lekki, jak bywał zazwyczaj. Właściwie to już nie miał ochoty tutaj być.
Friren Śmiercionośna Łuska Drobna Łuska Pomocny Kolec Ferelar Tanka
Strzygnął uszami, kiedy siostra postanowiła zaprowadzić go do swojej znajomej. Zatrzymał się w pół kroku i podążył za Friren, posyłając reszcie rodzeństwa spojrzenie, odwzajemniając gest Eynell. Zaraz jednak skupił się na koleżance siostry ze Słońca. Zaśmiał się lekko, całkiem nawet serdecznie, kiedy wysłuchał narzekania Avenny.
— Cześć — odparł i przyjrzał się owocom. Białofutra też nie wydawała się zachwycona perspektywą jedzenia rzeczy innych, niż mięso. Ale może faktycznie nie były dla nich, tylko dla sarny. Dziwne, ale w sumie tak, jak wszystko inne na tym zebraniu. — Możemy potem zgarnąć trochę mięsa z domu — zaoferował, spoglądając to na Friren i Avennę, którą w sumie zdążył już wliczyć we własny plan. W końcu mieli wystarczająco dużo mięsa w Przytulisku, żeby się podzielić.
Jego uwagę zwrócił prorok i przelatująca ważka, która zbierała wyrzucone owoce z powrotem do misy. Zmarszczył lekko nos. Mieli się podzielić w grupy? Nie podobało mu się, że prorok nie zdradzał szczegółów od razu, ale nic nie powiedział. Dla niego sprawa była całkiem oczywista – razem z rodziną i tą Avenną była ich wystarczająca ilość, żeby stworzyć grupę...
Ale potem zaczęło się wszystko sypać. Najpierw dostrzegł, jak Eynell oddzieliła się od braci. Może znała te smoki ze Słońca? Odprowadził ją spojrzeniem, decydując się nie zwracać na to aż takiej uwagi, jakby chciał. Ale wtedy Elsept najpierw próbował oddelegować Ferelara za Eynell, a potem... Blysigr zesztywniał. Stał cały czas przy siostrze i Avennie, ale miał wrażenie, jakby równie dobrze mógł w tym momencie w ogóle nie istnieć. Spojrzał się prosto na brata, próbując zwalczyć rosnące uczucie odrzucenia, które jednak wzrastało z każdym kolejnym słowem i czynem Pomocnego Kolca.
Wolał tę glizdę, niż własnego brata. To było jak cios prosto w policzek. Elsept nawet nie zwrócił na niego uwagi. Otworzył pysk, gotów się sprzeciwić, ale potem spojrzał na tę glizdowatą postać i obrzydzenie wstrząsnęło jego ciałem – ale nie względem samicy. Skoro był gorszy od czegoś, do łap, to...
Nie wiedział co. Właściwie nie wiedział, co powinien w tym momencie zrobić, dlatego odchrząknął, jakby samo to miało odpędzić jego rosnący dyskomfort. Nie pomogło. Złość siostry była pocieszająca, ale blakła w obliczu tego, jak został potraktowany.
— Idę do Ferelara — powiedział wreszcie sztywno, spoglądając na siostrę i Avennę. Oczekiwał, że siostra pójdzie za nim, ale w tym momencie nie był już pewien niczego, skoro najbardziej pewna rzecz w jego życiu – rodzina – go zawiodła.
Podążył w kierunku młodszego brata i tyknął go barkiem, próbując chociaż zachować pozory, jakiekolwiek.
— Dołączam do was — rzucił do Ferelara i Tanki. Jego ton zdecydowanie nie był tak lekki, jak bywał zazwyczaj. Właściwie to już nie miał ochoty tutaj być.
Friren Śmiercionośna Łuska Drobna Łuska Pomocny Kolec Ferelar Tanka
- 05 lip 2024, 22:39
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Spotkanie Młodych XX
- Odpowiedzi: 145
- Odsłony: 2799
Spotkanie Młodych XX
Wybyli z Przytuliska później, niż reszta rodzeństwa. Blysigrowi właściwie wcale się nie spieszyło; był sceptycznie nastawiony do szeptu, nawet jeśli zapewniano go, że niepotrzebnie. Nie miał ku temu większych powodów, ale uparcie trzymał się pierwszego wrażenia. Nie wiedział czego powinien się spodziewać i to mu się nie podobało. Przez większość drogi niewiele się odzywał, a przynajmniej próbował, bo mając Friren za towarzyszkę bywało z tym ciężko, szczególnie, że droga była zaskakująco długa.
W końcu zbliżyli się do zgromadzenia i Blysigr aż zmarszczył brwi. Słodycz nasiliła się, ale wcale nie na to się marszczył. Zerknął po zebranych smokach i posłał niezbyt przekonaną minę siostrze. Szturchnął ją i wskazał brodą w kierunku pozbawionej łap samicy. — Jak dżdżownica ze skrzydłami — mruknął do niej, nim skierował swoje kroki ku reszcie rodzeństwa, gdzie zamierzał przysiąść, trzymając się blisko rodziny.
Friren Ferelar Drobna Łuska Pomocny Kolec
W końcu zbliżyli się do zgromadzenia i Blysigr aż zmarszczył brwi. Słodycz nasiliła się, ale wcale nie na to się marszczył. Zerknął po zebranych smokach i posłał niezbyt przekonaną minę siostrze. Szturchnął ją i wskazał brodą w kierunku pozbawionej łap samicy. — Jak dżdżownica ze skrzydłami — mruknął do niej, nim skierował swoje kroki ku reszcie rodzeństwa, gdzie zamierzał przysiąść, trzymając się blisko rodziny.
Friren Ferelar Drobna Łuska Pomocny Kolec
- 20 cze 2024, 22:04
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 6987
- Odsłony: 361641
Powiadomienia
Poproszę bieganie i pływanie z SD :)
Słodycz Ziemi
Akt.
Słodycz Ziemi
Akt.












