Odliczone kamienie szlachetne grzechotały u jej biodra stukając skórzaną sakwą przywiązaną przy prawym boku. Samica weszła do świątyni po zmroku, lecz nie powitała ją ciemność, ale ciepłe lśniące światło buchające od nigdy nie gasnących pochodni. Od ich poświaty rozświetliły się niezliczone gwiazdki na jej czarnym jak noc futrze. Weszła do środka. Czuła się tu jak w domu. Czuła wyjątkową więź z bóstwami i czuła ich obecność. To dzięki temu uczuciu od razu wiedziała gdzie ma podążyć. Poruszała się zawiłymi korytarzami przechodząc obok posągów strzegących wejść do komnat z kwarcami. Stanęła przed jedną z nich wyczuwając specyficzną moc bijącą ze środka.
Uśmiechnęła się pod nosem i weszła do sali z której biło obecnością, która była tak znajoma... Obróciła się i odwiązała sakwę od szalek na udzie, a potem wyjęła z niej sześć kamieni szlachetnych, które potem ułożyła równo w rzędzie przed sobą. Przysiadła za zadzie i przymknęła oczy. Westchnęła nosem otwierając swój umysł na boską obecność. Nie pierwszy raz to robi. Ale pierwszy raz z tutejszym bóstwem.
// agat, szmaragd, topaz, perła, tygrysie oko, opal – za MO III
Znaleziono 90 wyników
- 18 gru 2024, 21:39
- Forum: Warsztat
- Temat: Kwarce Magii Ataku i Magii Obrony
- Odpowiedzi: 151
- Odsłony: 7215
- 13 paź 2024, 20:21
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Samotny pagórek
- Odpowiedzi: 681
- Odsłony: 94256
- 30 wrz 2024, 22:54
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Samotny pagórek
- Odpowiedzi: 681
- Odsłony: 94256
- 21 wrz 2024, 0:10
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Samotny pagórek
- Odpowiedzi: 681
- Odsłony: 94256
Samotny pagórek
Jej zabieg magiczny jednak się udał, ale o wytarcie noska Rytm musiał już sam zadbać. Popatrzyła z uznaniem jak samiec radzi sobie z precyzyjnym czarem. Sama dobrze wiedziała jak trudne było manipulowanie magią na skomplikowanej płaszczyźnie. Wymagało do idealnego wyczucia, charakteru perfekcjonisty, księżyców ćwiczeń, a i tak nic z tego nie wyjdzie bez ociupinki szczęścia. Jej czar oczyszczający futro był co prawda bardzo skomplikowany, ale stosowała go już od kiedy pierwszy raz wywołała swój pierwszy podmuch wiatru. Na szczęście jej i jego zabiegi przyniosły natychmiastowy rezultat, czego dowodem było jego nieskrępowane niczym zaczerpnięcie nosem powietrza. Zaśmiała się w duchu obserwując jego kamienną minę, gdy reklamował się ze swoimi naukami.
– Hmm... Muszę się zastanowić. Ale na dzisiaj wystarczy tych nauk – odparła zdecydowanie. To niesamowite, że odmawiała sobie okazji do lekcji magii. Zupełnie jak nie ona. Jeszcze dzień temu dałaby sobie ściąć grzywę za kilka lekcji magii precyzyjniej, a teraz? Teraz miała ochotę na coś o wiele bardziej magicznego.
Rytm Słońca
– Hmm... Muszę się zastanowić. Ale na dzisiaj wystarczy tych nauk – odparła zdecydowanie. To niesamowite, że odmawiała sobie okazji do lekcji magii. Zupełnie jak nie ona. Jeszcze dzień temu dałaby sobie ściąć grzywę za kilka lekcji magii precyzyjniej, a teraz? Teraz miała ochotę na coś o wiele bardziej magicznego.
+18
Rytm Słońca
- 14 wrz 2024, 22:09
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Samotny pagórek
- Odpowiedzi: 681
- Odsłony: 94256
Samotny pagórek
+18
- 08 wrz 2024, 23:12
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Samotny pagórek
- Odpowiedzi: 681
- Odsłony: 94256
Samotny pagórek
Miał ogromne szczęście, że chrabąszcz był tylko iluzją, bo inaczej byłoby z nim krucho. Drugie jego szczęście polegało na tym, że Fabia tego nie widziała. Inaczej pewnie miałaby wyrzuty sumienia, że to przez nią i że Kewir będzie kaleką do końca życia. Okropnie by się tym przejęła.
Więc kiedy wszystko jednak dobrze się skończyło, a samiec usiadł i zaczął ją krytykować obróciła się do niego, ale nie uwalniała go z pętli swojego ogona. Słuchała jego rad z pokorą przyjmując do wiadomości, że wiele jej jeszcze brakuje mistrzyni. Ale jak powiedział, na dzisiaj koniec nauki, więc kiwnęła energicznie głową i teraz mogli już przejść do mniej formalnej części tego wieczoru.
Popatrzyła jak jej ogon otula jego szyję tuż nad obrożą z ostrymi kolcami i uzmysłowiła sobie jak wielkie szczęście miała, że nie nabiła sobie na nie ogona. Delikatnie ruszyła włochatą końcówką, gdy samiec położył na nim łapki. Uśmiechnęła się tajemniczo i położyła się na boku przed Kewirem i popatrzyła w jego srebrne ślepia.
– Tak mnie natura stworzyła. – Uśmiechnęła się miękko i wygięła końcówkę ogona w górę i w dół pocierając miękką kitą o jego łuskę na szyi. – Są smoki, które nie lubią futrzastych samic. Wolą twarde łuski i ostre kolce. A są też takie samce, co wolą gładkie futro, miękką i ciepłą skórę. – Powiedziała prawie szeptem bez przerwy wpatrując się w jego oczy. – A tobie co się bardziej podoba? – Zapytała uśmiechając się zagadkowo. Ogon rozluźniał się pod jego łapami gotów poddać się jego woli.
Ballada Kewiru
Więc kiedy wszystko jednak dobrze się skończyło, a samiec usiadł i zaczął ją krytykować obróciła się do niego, ale nie uwalniała go z pętli swojego ogona. Słuchała jego rad z pokorą przyjmując do wiadomości, że wiele jej jeszcze brakuje mistrzyni. Ale jak powiedział, na dzisiaj koniec nauki, więc kiwnęła energicznie głową i teraz mogli już przejść do mniej formalnej części tego wieczoru.
Popatrzyła jak jej ogon otula jego szyję tuż nad obrożą z ostrymi kolcami i uzmysłowiła sobie jak wielkie szczęście miała, że nie nabiła sobie na nie ogona. Delikatnie ruszyła włochatą końcówką, gdy samiec położył na nim łapki. Uśmiechnęła się tajemniczo i położyła się na boku przed Kewirem i popatrzyła w jego srebrne ślepia.
– Tak mnie natura stworzyła. – Uśmiechnęła się miękko i wygięła końcówkę ogona w górę i w dół pocierając miękką kitą o jego łuskę na szyi. – Są smoki, które nie lubią futrzastych samic. Wolą twarde łuski i ostre kolce. A są też takie samce, co wolą gładkie futro, miękką i ciepłą skórę. – Powiedziała prawie szeptem bez przerwy wpatrując się w jego oczy. – A tobie co się bardziej podoba? – Zapytała uśmiechając się zagadkowo. Ogon rozluźniał się pod jego łapami gotów poddać się jego woli.
Ballada Kewiru
- 02 wrz 2024, 11:00
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Samotny pagórek
- Odpowiedzi: 681
- Odsłony: 94256
Samotny pagórek
Już myślała, że udało się jej zażegnać niebezpieczeństwo i nic się już więcej nie zdarzy. Jej delikatne łapy głaskały czule policzki samca, a piękne jasne oczy wpatrywały się w jego tęczówki tak intensywnie, że przegapiła coś czego nie powinna przegapić. Zapomniała jak samce reagują na taką czułość ze strony samic, ale co najważniejsze... zapomniała jakie to przyjemne dotykać kogoś na kim by jej zależało. Znieruchomiała patrząc w zamyśleniu jak jej opuszki przesuwają się po skórze pod oczami. Dla niektórych Kewir mógłby wydawać się nawet brzydki, ale nie dla niej. Widziała wszystko. Jak się jej poddał, jak tęsknie patrzył na jej ciemny pysk. Poczuła ja się rozluźnia i zwalnia oddech. Choć mógłby zaprzeczyć, był absolutnie bez skazy. Ciepły uśmiech jak letni dotyk wschodzącego słońca dotknął jej serca, kiedy poczuła przyjemny mrowienie w brzuchu.
Nagle czar prysł! Brutalnie przerwany przez spadający, zapomniany przez nich kamyk uderzający w głowę samca. W pierwszym momencie cofnęła gwałtownie głowę wyginając długą szyję pod ciasnym kątem. Wzięła głęboki wdech i wypuściła powietrze parskając śmiechem.
– Oj ty mój głuptasie... Haha – pogłaskała go po miejscu, gdzie lśnił mały rumieniec po uderzeniu. Wyczarowała po wewnętrznej stronie łapy warstewkę lodu, która powinna uśmierzyć ból i zapobiec powstaniu guza.
– Chyba wyrośnie ci trzeci róg – zażartowała masując zimnym okładem obolałe miejsce.
Kiedy Kewir sam zaczął nową turę ćwiczeń cofnęła łapę i zrobiła krok wstecz i pokiwała głową gotując się do ćwiczenia. Uśmiechnęła się rozbawiona tym opisem niezdarnego maga. Musiała jednak powstrzymać się od komentarza w którym by wyjaśniła, że z niej nie jest wcale lepsza czarodziejka. Czas przejść do zadania.
Zrobiła groźną (jak dla niej) minę i machnęła energicznie długim ogonem.
– ŁAPY PRECZ OD MOJEGO PARTNERA! – warknęła odgrywając wkurzoną i obróciła się tyłem do samca, aby zademonstrować, że będzie go broniła choćby własną piersią. Końcówką ogona owinęła się wokół jego szyi.
Najpierw zajęła się tym brzydalem, który zamierzał złapać ją za łapę. Co to to nie. Jej jasne oczy zaświeciły delikatnie, gdy przywołała do siebie maddarę, którą zaczęła tkać czar obronny. Zamierzała nim stworzyć roślinne pnącza, cienkie , ale odporne na zerwanie i bardzo trudne do przecięcia. Miało ich być kilkadziesiąt, umocowane głęboko w glebie i szybko rosnące. Miały wystrzelić spod ziemi pod atakującym ją chrabąszczem i owinąć się wokół niego, a następnie unieruchomić przyciągając go do podłoża. Po tchnięciu wyobrażenia w maddarę już w trakcie materializacji popatrzyła wprost na zuchwałego chrabąszcza-samobójcę, co śmiał rzucić się na jej wybranka.
Jej oczy, choć iskrzące się śmiechem, wyrażały również gniew. Niechcący z tego podniecenia aż pociągnęła ogonem za trzymaną szyję Kewiru, ale całe szczęście na tyle jeszcze panowała nad sobą, że nie zaciskała pętli.
Wyobraziła sobie wyjątkowo okrutną formę czaru polegającą na stworzeniu ściany ognia, która miała przeciąć drogę nacierającemu chrabąszczowi. Ściana miała być stworzona z żywych płomieni, zdolnych spopielić wszystko co w nią wpadnie. Miała być szeroka na na metr i równie wysoka. Pojawić się miała niespodziewanie pomiędzy nią (bo przecięć sama stanęła przed Kewirem, a tym robakiem. Gdy tchnęła czar w maddarę i widziała jak chrabąszcz się spala fuknęła przez nozdrza. Nikt nie będzie gryzł łapy jej ukochanego. Chyba, że ona.
Ballada Kewiru
Nagle czar prysł! Brutalnie przerwany przez spadający, zapomniany przez nich kamyk uderzający w głowę samca. W pierwszym momencie cofnęła gwałtownie głowę wyginając długą szyję pod ciasnym kątem. Wzięła głęboki wdech i wypuściła powietrze parskając śmiechem.
– Oj ty mój głuptasie... Haha – pogłaskała go po miejscu, gdzie lśnił mały rumieniec po uderzeniu. Wyczarowała po wewnętrznej stronie łapy warstewkę lodu, która powinna uśmierzyć ból i zapobiec powstaniu guza.
– Chyba wyrośnie ci trzeci róg – zażartowała masując zimnym okładem obolałe miejsce.
Kiedy Kewir sam zaczął nową turę ćwiczeń cofnęła łapę i zrobiła krok wstecz i pokiwała głową gotując się do ćwiczenia. Uśmiechnęła się rozbawiona tym opisem niezdarnego maga. Musiała jednak powstrzymać się od komentarza w którym by wyjaśniła, że z niej nie jest wcale lepsza czarodziejka. Czas przejść do zadania.
Zrobiła groźną (jak dla niej) minę i machnęła energicznie długim ogonem.
– ŁAPY PRECZ OD MOJEGO PARTNERA! – warknęła odgrywając wkurzoną i obróciła się tyłem do samca, aby zademonstrować, że będzie go broniła choćby własną piersią. Końcówką ogona owinęła się wokół jego szyi.
Najpierw zajęła się tym brzydalem, który zamierzał złapać ją za łapę. Co to to nie. Jej jasne oczy zaświeciły delikatnie, gdy przywołała do siebie maddarę, którą zaczęła tkać czar obronny. Zamierzała nim stworzyć roślinne pnącza, cienkie , ale odporne na zerwanie i bardzo trudne do przecięcia. Miało ich być kilkadziesiąt, umocowane głęboko w glebie i szybko rosnące. Miały wystrzelić spod ziemi pod atakującym ją chrabąszczem i owinąć się wokół niego, a następnie unieruchomić przyciągając go do podłoża. Po tchnięciu wyobrażenia w maddarę już w trakcie materializacji popatrzyła wprost na zuchwałego chrabąszcza-samobójcę, co śmiał rzucić się na jej wybranka.
Jej oczy, choć iskrzące się śmiechem, wyrażały również gniew. Niechcący z tego podniecenia aż pociągnęła ogonem za trzymaną szyję Kewiru, ale całe szczęście na tyle jeszcze panowała nad sobą, że nie zaciskała pętli.
Wyobraziła sobie wyjątkowo okrutną formę czaru polegającą na stworzeniu ściany ognia, która miała przeciąć drogę nacierającemu chrabąszczowi. Ściana miała być stworzona z żywych płomieni, zdolnych spopielić wszystko co w nią wpadnie. Miała być szeroka na na metr i równie wysoka. Pojawić się miała niespodziewanie pomiędzy nią (bo przecięć sama stanęła przed Kewirem, a tym robakiem. Gdy tchnęła czar w maddarę i widziała jak chrabąszcz się spala fuknęła przez nozdrza. Nikt nie będzie gryzł łapy jej ukochanego. Chyba, że ona.
Ballada Kewiru
- 28 sie 2024, 22:11
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Samotny pagórek
- Odpowiedzi: 681
- Odsłony: 94256
Samotny pagórek
Nauka z Khamsinem była nie z tej ziemi! Już samo to, że samiec zgodził się jej pomóc w odkrywaniu tajników sztuki magicznej było dla niej ogromnym zaszczytem. Ale to z jakim fascynującym zaangażowaniem prowadził naukę – wprawiało ją w zdumienie. Była zachwycona nim, w jaki sposób swobodnie odgrywał ciałem swoje emocje. To było zaraźliwe i dobrze! Bo to, że udzielało się jej to eksponowanie swojego zaangażowania pomagało jej w oswobodzeniu się z pułapki stresu i dobrze wpływało na skupienie się nad kontrolą maddary.
– Och nie! – położyła łapę na piersi odgrywając prawdziwą troskę nad losem przybranego samca marzeń. Zaśmiała się w duchu.
Rzeczywiście nie zdarzyło się jej chronić swoją maddarą kogoś innego. Było to tak oczywiste zastosowanie maddary, że odkrycie tej metody było czymś kuriozalnym.
– Mój ukochany! Nie martw się. Ja cię ocalę! – zawołała ze świetnie przejętym głosem i skierowała łapę, którą wcześniej trzymała na piersi w kierunku samca. Z jej opuszków wypłynęło biało-złote światło, które skoncentrowało się przed głową smoka i zgęstniało tworząc giętką, ale nieprzepuszczalną barierę z jednolitego materiału przypominającego błonę skrzydła. Błona o średnicy dwóch smoczych łbów była w stanie nie tylko zatrzymać kamień, ale i go odrzucić/odbić w przeciwną stronę, czyli w tamtą z której nadleciał.
Fabia zaraz po odbiciu kamienia podskoczyła do smoka i ujęła w łapki jego łeb kładąc je na policzkach samca i z wielkimi jak dwa lica księżyca – oczętami oglądała go z troską ze wszystkich stron.
– Nic ci nie jest najdroższy? – spytała przejęta i zatroskana, a jej oczy zdradzały rozbawienie całą tą inscenizacją.
Ballada Kewiru
– Och nie! – położyła łapę na piersi odgrywając prawdziwą troskę nad losem przybranego samca marzeń. Zaśmiała się w duchu.
Rzeczywiście nie zdarzyło się jej chronić swoją maddarą kogoś innego. Było to tak oczywiste zastosowanie maddary, że odkrycie tej metody było czymś kuriozalnym.
– Mój ukochany! Nie martw się. Ja cię ocalę! – zawołała ze świetnie przejętym głosem i skierowała łapę, którą wcześniej trzymała na piersi w kierunku samca. Z jej opuszków wypłynęło biało-złote światło, które skoncentrowało się przed głową smoka i zgęstniało tworząc giętką, ale nieprzepuszczalną barierę z jednolitego materiału przypominającego błonę skrzydła. Błona o średnicy dwóch smoczych łbów była w stanie nie tylko zatrzymać kamień, ale i go odrzucić/odbić w przeciwną stronę, czyli w tamtą z której nadleciał.
Fabia zaraz po odbiciu kamienia podskoczyła do smoka i ujęła w łapki jego łeb kładąc je na policzkach samca i z wielkimi jak dwa lica księżyca – oczętami oglądała go z troską ze wszystkich stron.
– Nic ci nie jest najdroższy? – spytała przejęta i zatroskana, a jej oczy zdradzały rozbawienie całą tą inscenizacją.
Ballada Kewiru
- 06 sie 2024, 21:47
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Las
- Odpowiedzi: 631
- Odsłony: 97953
Las
Acha, czyli jednak miał już przyjemność poznać elfy! Uśmiechnęła się ciepło, kiedy samiec rozpromienił się wspominając swoje chwile spędzone z elfem. To wspaniale – pomyślała. Będzie jej łatwiej podróżować z kimś, kto nie boi się dwunogów i nie chce ich zjeść. Bo i na takie pomysły czasami smoki wpadały. Aż jej futro lekko stanęło w odpowiedzi na zimny dreszcz, który przebiegł po jej grzbiecie na myśl o zjedzeniu człowieka, czy elfa. To tak jakby zjeść drugiego smoka! Obrzydlistwo.
Potrzepała grzywą, żeby położyć futro na nowo i popatrzyła na Kairakiego.
– Moja jest bez koloru, ale to nie szkodzi. Jest piękna i trzymam ją na legowisku, bo lubię na nią patrzeć gdy zasypiam. – Uśmiechnęła się nieśmiało. Gdyby wiedziała, że pomyślał o zrobieniu dla niej nowej figurki, kolorowej i w dodatku bez skrzydeł, byłaby zachwycona. Szkoda, że nie umiała czytać w myślach, bo na pewno by go do tego namawiała.
Kiedy ognistogrzywy wrócił do tematu myzyki i ludzi lekko zachichotała.
– To co ja ci tam będę opowiadać. Musimy wyruszyć na wycieczkę, gdy tylko nadarzy się okazja. Ale nie wcześniej niż przed moim przejściem do stada. – Specjalnie nie mówiła do którego. Chciała mu zrobić niespodziankę.
Tymczasem poczuła, że jej brzuch był już pełny, a słońce chyliło się ku zachodowi.
– Powinieneś już wracać do swoich, Kairaki. A ja do siebie, bo już się robi późno – powiedziała podchodząc do niego bliżej. Przysunęła pysk do jego policzka i delikatnie liznęła go pod okiem. Potem cofnęła głowę patrząc na niego z lekkim uśmiechem.
– Dziękuję za przepyszny posiłek. Do następnego razu – powiedziała i odwróciła się od niego. Delikatnie otarła ogon o jego przednią łapę. Ruszyła w kierunku lasu skąd przyszła, kołysząc ogonem na boki. Wkrótce jej ciemna sylwetka z dziesiątkami migoczących oczek przypominających gwiazdy, zniknęła w zapadającej ciemności.
//zt
Pąk Róży
Potrzepała grzywą, żeby położyć futro na nowo i popatrzyła na Kairakiego.
– Moja jest bez koloru, ale to nie szkodzi. Jest piękna i trzymam ją na legowisku, bo lubię na nią patrzeć gdy zasypiam. – Uśmiechnęła się nieśmiało. Gdyby wiedziała, że pomyślał o zrobieniu dla niej nowej figurki, kolorowej i w dodatku bez skrzydeł, byłaby zachwycona. Szkoda, że nie umiała czytać w myślach, bo na pewno by go do tego namawiała.
Kiedy ognistogrzywy wrócił do tematu myzyki i ludzi lekko zachichotała.
– To co ja ci tam będę opowiadać. Musimy wyruszyć na wycieczkę, gdy tylko nadarzy się okazja. Ale nie wcześniej niż przed moim przejściem do stada. – Specjalnie nie mówiła do którego. Chciała mu zrobić niespodziankę.
Tymczasem poczuła, że jej brzuch był już pełny, a słońce chyliło się ku zachodowi.
– Powinieneś już wracać do swoich, Kairaki. A ja do siebie, bo już się robi późno – powiedziała podchodząc do niego bliżej. Przysunęła pysk do jego policzka i delikatnie liznęła go pod okiem. Potem cofnęła głowę patrząc na niego z lekkim uśmiechem.
– Dziękuję za przepyszny posiłek. Do następnego razu – powiedziała i odwróciła się od niego. Delikatnie otarła ogon o jego przednią łapę. Ruszyła w kierunku lasu skąd przyszła, kołysząc ogonem na boki. Wkrótce jej ciemna sylwetka z dziesiątkami migoczących oczek przypominających gwiazdy, zniknęła w zapadającej ciemności.
//zt
Pąk Róży
- 05 sie 2024, 21:27
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Samotny pagórek
- Odpowiedzi: 681
- Odsłony: 94256
Samotny pagórek
Słuchała jego komentarza dumna z tego, że PRAWIE udało się jej stworzyć skuteczną obronę. Byłaby zaskoczona, gdyby samiec nie miałby do niej uwag, dlatego wcale, a wcale nie odebrała tego ze smutkiem. Była szczęśliwa z tego, nawet małego komplementu. Pokazała kły w uśmiechu, kiedy samiec podskoczył przednimi łapami i całym ciałem demonstrował swoje emocje. Na szczęście smoki świetnie odczytują mowę ciała! I Fabia nie jest tu wyjątkiem. Jeśli o nią chodzi, to ona emanowała czystą radością i dużym zainteresowaniem samca. Kołysała ogonem patrząc na każdy jego ruch i z lekkim napięciem czekała na komentarz w sprawie tarczy, co zdradzał drgający koniuszek jej ogona. Nie kryła się z tym, że zależało jej na wyciągnięciu z tej nauki jak najwięcej. Nigdy wcześniej nikt nie poświęcił jej tyle uwagi w nauce. Wszystkiego musiała uczyć się sama i to jeszcze po kryjomu podglądając czarodziei, albo szukać takich, co łaskawie "sprzedadzą" jej parę wskazówek.
Teraz miała nauczyciela tylko dla siebie!
Zachichotała, kiedy Ballada skrobał jej tarczę. Czuła jak jej maddara wibruje od tego. Przypominało to łaskotanie za uszami, choć to raczej jej subiektywne porównanie, gdyż jej źródło płynęło z oczu, które w trakcie czarowania lśniły jak dwa księżycowe medaliony.
Zamrugała zaskoczona, kiedy Ballada podpowiedział jej ciekawą sztuczkę z atakiem w obronie. W sumie na to nie wpadła.
– To bardzo nieczyste zagranie, mistrzu! – Powiedziała z udawanym oburzeniem aż się zapowietrzając w geście protestu. Długo jednak nie wytrzymała z tą poważną miną. Parsknęła śmiechem i uderzyła ogonem o ziemię. – Ale zrobię to dla ciebie – zaśmiała się.
I skupiła na swoim czarze, który teraz musiała lekko zmodyfikować dodając do niego parę nowych porcji maddary odpowiednio wcześniej ukształtowanych. "Zaczepiła" na powierzchni tarczy kilkadziesiąt szpikulców o czarnej barwie, i długości około kilkunastu centymetrów. Kolce miały być porozmieszczane na tarczy prostopadle do jej powierzchni, w chaotycznej odległości od siebie, ale na tyle gęsto pokryć jej powierzchnię żeby nie było pustych "placków". Szpikulce miały być wykonane z różowego diamentu, który był odporny na złamania. Kontrolowała przepływ energii pilnując powstania nowych kolców. Trochę to jej zajęło, ale modyfikacje istniejących magicznych tworów były bardziej skomplikowane od ich tworzenia na nowo. Była pewna, że za drugim razem uda się jej to zrobić o wiele szybciej.
Ballada Kewiru
Teraz miała nauczyciela tylko dla siebie!
Zachichotała, kiedy Ballada skrobał jej tarczę. Czuła jak jej maddara wibruje od tego. Przypominało to łaskotanie za uszami, choć to raczej jej subiektywne porównanie, gdyż jej źródło płynęło z oczu, które w trakcie czarowania lśniły jak dwa księżycowe medaliony.
Zamrugała zaskoczona, kiedy Ballada podpowiedział jej ciekawą sztuczkę z atakiem w obronie. W sumie na to nie wpadła.
– To bardzo nieczyste zagranie, mistrzu! – Powiedziała z udawanym oburzeniem aż się zapowietrzając w geście protestu. Długo jednak nie wytrzymała z tą poważną miną. Parsknęła śmiechem i uderzyła ogonem o ziemię. – Ale zrobię to dla ciebie – zaśmiała się.
I skupiła na swoim czarze, który teraz musiała lekko zmodyfikować dodając do niego parę nowych porcji maddary odpowiednio wcześniej ukształtowanych. "Zaczepiła" na powierzchni tarczy kilkadziesiąt szpikulców o czarnej barwie, i długości około kilkunastu centymetrów. Kolce miały być porozmieszczane na tarczy prostopadle do jej powierzchni, w chaotycznej odległości od siebie, ale na tyle gęsto pokryć jej powierzchnię żeby nie było pustych "placków". Szpikulce miały być wykonane z różowego diamentu, który był odporny na złamania. Kontrolowała przepływ energii pilnując powstania nowych kolców. Trochę to jej zajęło, ale modyfikacje istniejących magicznych tworów były bardziej skomplikowane od ich tworzenia na nowo. Była pewna, że za drugim razem uda się jej to zrobić o wiele szybciej.
Ballada Kewiru
- 05 sie 2024, 20:46
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Las
- Odpowiedzi: 631
- Odsłony: 97953
Las
Ziemia. Tak, słyszała już o tym stadzie. Była trochę oczytana na temat wolnych stad. Ale co innego czytać stare pergaminy, a co innego zobaczyć to wszystko na własne oczy. Jej jasne ślepia skupiły się na czerwonogrzywym zapamiętując ten jego wyraz pyska, kiedy mówił z zakłopotaniem o spotkaniach do których miało by dochodzić częściej, gdyby dołączyła do jego stada.
– No, trzeba by było się wreszcie gdzieś wybrać. Spotkałeś kiedyś elfy? To bardzo ciekawa rasa człowieka. Moglibyśmy ich poszukać. Oni mają fantastyczne dzieła sztuki. Może mógłbyś im zaprezentować swoje figurki. A słyszałeś ich śpiewu? Marzę o tym żeby znów posłuchać ich muzyki... – powiedziała z nutką melancholii w głosie.
Nagle wpadła jej do głowy ciekawa myśl. – A może udałoby Ci się wymienić na coś te figurki? A tak właściwie, to wystrugałeś ostatnio coś nowego? – Uśmiechnęła się promiennie. Bardzo podobały się jej jego rękodzieła. Tą swoją figurkę trzymała przy legowisku i wpatrywała się w nią za każdym razem, gdy kładła się spać.
Pąk Róży
– No, trzeba by było się wreszcie gdzieś wybrać. Spotkałeś kiedyś elfy? To bardzo ciekawa rasa człowieka. Moglibyśmy ich poszukać. Oni mają fantastyczne dzieła sztuki. Może mógłbyś im zaprezentować swoje figurki. A słyszałeś ich śpiewu? Marzę o tym żeby znów posłuchać ich muzyki... – powiedziała z nutką melancholii w głosie.
Nagle wpadła jej do głowy ciekawa myśl. – A może udałoby Ci się wymienić na coś te figurki? A tak właściwie, to wystrugałeś ostatnio coś nowego? – Uśmiechnęła się promiennie. Bardzo podobały się jej jego rękodzieła. Tą swoją figurkę trzymała przy legowisku i wpatrywała się w nią za każdym razem, gdy kładła się spać.
Pąk Róży
- 02 sie 2024, 21:20
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Las
- Odpowiedzi: 631
- Odsłony: 97953
Las
Miała nadzieję, że ją zrozumie, bo wiele dla niej znaczyła ich przyjaźń. Lubiła go i jego zabawną nieśmiałość. Była czymś nowym i niezbadanym, dlatego cieszyła się z tego spotkania, tak jak każdego poprzedniego. Przy nim nigdy się nie nudziła. Wynikało to też z jej charakteru, który był jego zupełnym przeciwieństwem. Otóż dzieliły ich nie tylko dziesiątki dni marszu odległości skąd pochodzili, ale też przede wszystkim to co wynieśli ze swojego życia. To dlatego ostrożnie podchodziła do kwestii dołączenia do stada. Okazało się to trafną decyzją. Potrzebowała wyciszyć się. Zaadoptować. Poznać świat w którym nie trzeba było ryzykować żeby przeżyć.
Ale... Czasami za tym tęskniła.
Popatrzyła na ognistogrzywego.
– Chyba już najwyższy czas. – Uśmiechnęła się do niego ciepło. Nieśmiało wzięła do łapki jabłko i schrupała je. Gdy przełknęła sięgnęła po gruszkę, ale zanim ją zjadła popatrzyła znów na samca. – Chyba czas żebym dołączyła do któregoś ze stad. Powiedz mi jakie jest twoje, Kairaki? – Spytała odgryzając kawałek gruszki.
Pąk Róży
Ale... Czasami za tym tęskniła.
Popatrzyła na ognistogrzywego.
– Chyba już najwyższy czas. – Uśmiechnęła się do niego ciepło. Nieśmiało wzięła do łapki jabłko i schrupała je. Gdy przełknęła sięgnęła po gruszkę, ale zanim ją zjadła popatrzyła znów na samca. – Chyba czas żebym dołączyła do któregoś ze stad. Powiedz mi jakie jest twoje, Kairaki? – Spytała odgryzając kawałek gruszki.
Pąk Róży
- 30 lip 2024, 22:49
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Samotny pagórek
- Odpowiedzi: 681
- Odsłony: 94256
Samotny pagórek
Zaśmiała się razem z nim, nie zwracając w ogóle uwagi na to, że smok wyrażał swój śmiech zauważalnie inaczej niż się to powinno objawiać. Nie przeszkadzało jej to, a wręcz nawet podobała się ta jego ekspresja.
– Wiesz, byłbyś świetnym aktorem – powiedziała zaśmiewając się na samą myśl o jego roli w poważnych scenkach. Ona sama też miała rzadki dar rozśmieszania. Byłaby z nich świetna para na scenie, czyli zupełne przeciwieństwa. Podobno przeciwieństwa się przyciągają!
Po tym jak już się opanowała i spoważniała posłuchała co samiec miał jej do przekazania. Zastanowiła się nad jego spostrzeżeniem i doszła do wniosku, że, kurde felek, mógł mieć rację! Zdmuchnięcie wilka i to jeszcze w locie mogłoby być bardzo, ale to bardzo kłopotliwym wyzwaniem nawet dla doświadczonego czarodzieja. Z tym, że ona nie znała jeszcze potęgi swojego źródła mocy. Najgorsze co mogłaby zrobić to zniechęcać się do trudnych wyzwań już na samym początku, czy dławić swoją moc nie mając bladego pojęcia o swoich możliwościach.
Tylko, że miała to jakoś zademonstrować...
– Lepiej się dobrze przyczep do czegoś – ostrzegła oczywiście żartując. Nie była aż tak potężna. Ale... Zebrała w sobie dość dużo pokładów energii obmyślając konstrukcję czaru. Zasięgnęła do zjawiska wichury, którą zbudowała z lodowatej masy, ogromnej masy czystego górskiego powietrza, która miała trwać co najwyżej dwa uderzenia serca. Umieścić ją miała w czymś na wzór korytarza w przestrzeni tuż przed hipotetycznym wrogiem. Powietrze miało po prostu nagle z dużym ciśnieniem wystrzelić do przodu przed smoczycą, a jedyne co powinno się zdarzyć, to położyć gęstą trawę i co najwyżej huknąć jak grom z powodu nagłego uwolnienia dużego wystrzału powietrza pod ciśnieniem. Gdy już była gotowa i pewna, że panuje nad maddarą wdrożyła swój czar w życie i tak oto przed parą powstał naprawdę silny podmuch wiatru i towarzyszący mu strzał jakby strzelił piorun. Trawa momentalnie położyła się na ziemi, a część roślinności po prostu wyrwała się z ziemi i upadła paręnaście metrów dalej.
Popatrzyła na mistrza zdziwiona tym efektem. Nie była pewna, czy to by wystarczyło.
– To może wybiorę jeszcze coś innego i mniej zawiłego. Może... Może po prostu spróbowałabym stworzyć przed sobą kryształową taflę, od której wilk po prostu by się odbił? – I nie czekając na przyzwolenie zaczęła tworzyć coś na wzór przykładu.
Wyobraziła sobie fioletową, kryształową ścianę sięgającą jej ponad głowę, szeroką na połowę jej długości ciała, i grubą na dwie łuski. Ściana miała być odporna na uderzenia, gładka z dwóch stron i chłodna jak lód. Jednolita barwa przypominała ametyst i chyba właśnie z tego była stworzona. Miała też być stabilnie osadzona na ziemi, żeby ewentualne uderzenie w nią nie spowodowało jej przewrócenia. Chyba niczego nie pominęła? Zapanowała nad maddarą i przeszła do realizacji czaru. Wkrótce przed nią pojawiła się wyobrażona ściana z dokładnie takimi właściwościami jakie jej nadała.
Samica popatrzyła na mistrza.
– Czy takie coś mogłoby być? – spytała uśmiechając się zadowolona.
Ballada Kewiru
– Wiesz, byłbyś świetnym aktorem – powiedziała zaśmiewając się na samą myśl o jego roli w poważnych scenkach. Ona sama też miała rzadki dar rozśmieszania. Byłaby z nich świetna para na scenie, czyli zupełne przeciwieństwa. Podobno przeciwieństwa się przyciągają!
Po tym jak już się opanowała i spoważniała posłuchała co samiec miał jej do przekazania. Zastanowiła się nad jego spostrzeżeniem i doszła do wniosku, że, kurde felek, mógł mieć rację! Zdmuchnięcie wilka i to jeszcze w locie mogłoby być bardzo, ale to bardzo kłopotliwym wyzwaniem nawet dla doświadczonego czarodzieja. Z tym, że ona nie znała jeszcze potęgi swojego źródła mocy. Najgorsze co mogłaby zrobić to zniechęcać się do trudnych wyzwań już na samym początku, czy dławić swoją moc nie mając bladego pojęcia o swoich możliwościach.
Tylko, że miała to jakoś zademonstrować...
– Lepiej się dobrze przyczep do czegoś – ostrzegła oczywiście żartując. Nie była aż tak potężna. Ale... Zebrała w sobie dość dużo pokładów energii obmyślając konstrukcję czaru. Zasięgnęła do zjawiska wichury, którą zbudowała z lodowatej masy, ogromnej masy czystego górskiego powietrza, która miała trwać co najwyżej dwa uderzenia serca. Umieścić ją miała w czymś na wzór korytarza w przestrzeni tuż przed hipotetycznym wrogiem. Powietrze miało po prostu nagle z dużym ciśnieniem wystrzelić do przodu przed smoczycą, a jedyne co powinno się zdarzyć, to położyć gęstą trawę i co najwyżej huknąć jak grom z powodu nagłego uwolnienia dużego wystrzału powietrza pod ciśnieniem. Gdy już była gotowa i pewna, że panuje nad maddarą wdrożyła swój czar w życie i tak oto przed parą powstał naprawdę silny podmuch wiatru i towarzyszący mu strzał jakby strzelił piorun. Trawa momentalnie położyła się na ziemi, a część roślinności po prostu wyrwała się z ziemi i upadła paręnaście metrów dalej.
Popatrzyła na mistrza zdziwiona tym efektem. Nie była pewna, czy to by wystarczyło.
– To może wybiorę jeszcze coś innego i mniej zawiłego. Może... Może po prostu spróbowałabym stworzyć przed sobą kryształową taflę, od której wilk po prostu by się odbił? – I nie czekając na przyzwolenie zaczęła tworzyć coś na wzór przykładu.
Wyobraziła sobie fioletową, kryształową ścianę sięgającą jej ponad głowę, szeroką na połowę jej długości ciała, i grubą na dwie łuski. Ściana miała być odporna na uderzenia, gładka z dwóch stron i chłodna jak lód. Jednolita barwa przypominała ametyst i chyba właśnie z tego była stworzona. Miała też być stabilnie osadzona na ziemi, żeby ewentualne uderzenie w nią nie spowodowało jej przewrócenia. Chyba niczego nie pominęła? Zapanowała nad maddarą i przeszła do realizacji czaru. Wkrótce przed nią pojawiła się wyobrażona ściana z dokładnie takimi właściwościami jakie jej nadała.
Samica popatrzyła na mistrza.
– Czy takie coś mogłoby być? – spytała uśmiechając się zadowolona.
Ballada Kewiru
- 30 lip 2024, 22:10
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Las
- Odpowiedzi: 631
- Odsłony: 97953
Las
Chociaż zajmowała się pandą czerwoną, wcale nie zapomniała o Kaim. Słuchała go, a jego odpowiedź nieco ją zaskoczyła. No bo... Eh. Aż na niego popatrzyła. Nie przypominała sobie kogokolwiek, kto by się o nią tak troszczył. Nigdy. Owszem, jak któryś z samców chciał wiadomo czego, to potrafił ścielić po jej łapami dywany z róż, ale nigdy nie było to bezinteresowne. Czy Kairaki też był taki? Zdecydowanie nie podejrzewała go o taki zamiar. Lubiła go. Jego nieśmiałość, delikatność, a przede wszystkim to, że patrzył na nią inaczej niż ci, których spotykała na swojej drodze. Jej ładny wygląd nie pomagał w zawieraniu szczerych przyjaźni. Kairaki nie sypał komplementami i nie próbował jej zmuszać do czegokolwiek.
Popatrzyła na Roko, który chyba potrzebował czasu na dojście do siebie. Chyba za bardzo go wystraszyła. Uniosła łapę i zbliżyła ją do głowy pandy i jakby czekała na zezwolenie zawiesiła ją nad głową kompana. A jeśli zwierzę nie uciekło, powoli opuściła łapę na jego kark i pogładziła go po nim delikatnie. Następnie wstała i podeszła do złotookiego. Popatrzyła na niego jednym okiem i usiadła.
Milczeniem zasiała ciszę w lesie. Zastanawiała się co ma powiedzieć.
– Wiesz... To bardzo miłe z twojej strony, Kai – powiedziała patrząc na owoce. Była głodna, ale chciała najpierw coś powiedzieć. – Nie spotkałam jeszcze nikogo, kto by był dla mnie tak bezinteresowny. Co tu dużo gadać... Ja zwykle na jedzenie musiałam zapracować zaspokajając czyjeś pragnienia, albo po prostu poprzez kradzież. Kiedy zrobiłeś dla mnie tamtą figurkę wiedziałem, że masz dobre serce i nie robisz tego żeby mnie po prostu wykorzystać i zostawić. – Przysunęła ogon do przednich łap. Popatrzyła na jedzenie, a potem na pysk samca. Uśmiechnęła się lekko.
– A ty przychodzisz do mnie po prostu mnie odwiedzić, porozmawiać, podzielić się swoimi wrażeniami z dnia. Nakarmić. I nie chcesz niczego w zamian? Kiedyś pomyślałabym, że postradałeś zmysły – zaśmiała się i trąciła go barkiem pochylając się na chwilę w jego stronę, a potem znowu prostując. – Jesteś moim pierwszym przyjacielem, wiesz? – uśmiechnęła się do niego. Jak miałaby inaczej go wynagrodzić? Chciała żeby zrozumiał jak dla niej to ważne co dla niej robił.
Pąk Róży
Popatrzyła na Roko, który chyba potrzebował czasu na dojście do siebie. Chyba za bardzo go wystraszyła. Uniosła łapę i zbliżyła ją do głowy pandy i jakby czekała na zezwolenie zawiesiła ją nad głową kompana. A jeśli zwierzę nie uciekło, powoli opuściła łapę na jego kark i pogładziła go po nim delikatnie. Następnie wstała i podeszła do złotookiego. Popatrzyła na niego jednym okiem i usiadła.
Milczeniem zasiała ciszę w lesie. Zastanawiała się co ma powiedzieć.
– Wiesz... To bardzo miłe z twojej strony, Kai – powiedziała patrząc na owoce. Była głodna, ale chciała najpierw coś powiedzieć. – Nie spotkałam jeszcze nikogo, kto by był dla mnie tak bezinteresowny. Co tu dużo gadać... Ja zwykle na jedzenie musiałam zapracować zaspokajając czyjeś pragnienia, albo po prostu poprzez kradzież. Kiedy zrobiłeś dla mnie tamtą figurkę wiedziałem, że masz dobre serce i nie robisz tego żeby mnie po prostu wykorzystać i zostawić. – Przysunęła ogon do przednich łap. Popatrzyła na jedzenie, a potem na pysk samca. Uśmiechnęła się lekko.
– A ty przychodzisz do mnie po prostu mnie odwiedzić, porozmawiać, podzielić się swoimi wrażeniami z dnia. Nakarmić. I nie chcesz niczego w zamian? Kiedyś pomyślałabym, że postradałeś zmysły – zaśmiała się i trąciła go barkiem pochylając się na chwilę w jego stronę, a potem znowu prostując. – Jesteś moim pierwszym przyjacielem, wiesz? – uśmiechnęła się do niego. Jak miałaby inaczej go wynagrodzić? Chciała żeby zrozumiał jak dla niej to ważne co dla niej robił.
Pąk Róży
- 25 lip 2024, 22:10
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Las
- Odpowiedzi: 631
- Odsłony: 97953
Las
Znała Kairakiego nie od dziś, no i nie od dziś miała do czynienia z samcami – choć nie zawsze chodziło tu o interakcję akurat z nią – i wiedziała jak czasami samce zachowują się w kontaktach z samicami, które są ładne i im się podobają. Tak się składało, że była świadoma swej urody, która poniekąd czasami przeszkadzała jej w normalnej rozmowie z niektórymi smokami. Z pomocą przychodziła jej śmiałość i umiejętność łagodzenia napięcia.
Zauważyła jak Pąk zareagował na jej propozycję i ucieszyła się, że się na to zgodził.
– To może odłóż je na tamtym kamieniu – zaproponowała wskazując pyskiem na kamień, który leżał na ziemi. Był w miarę płaski i owoce nie powinny się z niego stoczyć. – W ogóle, to z jakiej okazji mnie tutaj zaprosiłeś? – spytała ciekawa, czy smok zbierze się na odwagę i zdradzi jej to czego się domyślała już od paru księżyców. Nie chciała jednak go spłoszyć, ani jeszcze bardziej stresować. Sama nie wiedziała, czy powinna dać mu więcej swobody i pozwolić mu samemu wybrać odpowiedni moment na poczynienie dalszego kroku, czy mu w tym delikatnie pomóc. Wstrzymała powietrze, kiedy nagle coś capnęło jej ogon.
Z wielkimi z zaskoczenia oczami popatrzyła do tyłu obracając głowę i przekrzywiając ją w bok na zadziwiający i zabawny widok. Panda najwyraźniej chciała się z nią pobawić.
– Najwyraźniej mnie zaakceptował jako członka rodziny. – Roześmiała się kiwając czubkiem ogona. Odważne to twierdzenie, ale wszystko na to wskazywało. Nocnofutra gapiła się na pandę, która miała we krwi wspinaczkę, bowiem weszła jej na zad, a potem na grzbiet. Zabawny ciężar pochodzący od puszystego zwierzątka wywołał u niej wesoły śmiech.
– Ależ on jest sprytny! – zaśmiała się i wyszczerzyła białe kiełki do Kairakiego. – Chyba chce się pobawić. – Stwierdziła mrugając figlarnie do samca. – To ty się zajmij krojeniem i przygotowaniami, a ja zaopiekuję się twoim pupileee... ejj. Hahaha! Ja mam tam łaskotki! – parsknęła głośnym śmiechem, kiedy Roko zaczął czepiać się jej boków. Smoczyca wykonała kontrolowany przewrót na bok i śmiejąc się głośnie wykręciła ciało w łuk, żeby dorwać czerwonego łobuza w przednie łapki i wytarmosić go po brzuchu. Ogon zawinęła do siebie z szelestem kładąc miękką trawę. Utworzyła ze swojego ciała otoczkę, którą odgrodziła łobuzującego Roko. Strasznie się jej spodobał ten rudy łobuz.
Pąk Róży, Spijający Barwy, Niebanalnie Kuszący
Zauważyła jak Pąk zareagował na jej propozycję i ucieszyła się, że się na to zgodził.
– To może odłóż je na tamtym kamieniu – zaproponowała wskazując pyskiem na kamień, który leżał na ziemi. Był w miarę płaski i owoce nie powinny się z niego stoczyć. – W ogóle, to z jakiej okazji mnie tutaj zaprosiłeś? – spytała ciekawa, czy smok zbierze się na odwagę i zdradzi jej to czego się domyślała już od paru księżyców. Nie chciała jednak go spłoszyć, ani jeszcze bardziej stresować. Sama nie wiedziała, czy powinna dać mu więcej swobody i pozwolić mu samemu wybrać odpowiedni moment na poczynienie dalszego kroku, czy mu w tym delikatnie pomóc. Wstrzymała powietrze, kiedy nagle coś capnęło jej ogon.
Z wielkimi z zaskoczenia oczami popatrzyła do tyłu obracając głowę i przekrzywiając ją w bok na zadziwiający i zabawny widok. Panda najwyraźniej chciała się z nią pobawić.
– Najwyraźniej mnie zaakceptował jako członka rodziny. – Roześmiała się kiwając czubkiem ogona. Odważne to twierdzenie, ale wszystko na to wskazywało. Nocnofutra gapiła się na pandę, która miała we krwi wspinaczkę, bowiem weszła jej na zad, a potem na grzbiet. Zabawny ciężar pochodzący od puszystego zwierzątka wywołał u niej wesoły śmiech.
– Ależ on jest sprytny! – zaśmiała się i wyszczerzyła białe kiełki do Kairakiego. – Chyba chce się pobawić. – Stwierdziła mrugając figlarnie do samca. – To ty się zajmij krojeniem i przygotowaniami, a ja zaopiekuję się twoim pupileee... ejj. Hahaha! Ja mam tam łaskotki! – parsknęła głośnym śmiechem, kiedy Roko zaczął czepiać się jej boków. Smoczyca wykonała kontrolowany przewrót na bok i śmiejąc się głośnie wykręciła ciało w łuk, żeby dorwać czerwonego łobuza w przednie łapki i wytarmosić go po brzuchu. Ogon zawinęła do siebie z szelestem kładąc miękką trawę. Utworzyła ze swojego ciała otoczkę, którą odgrodziła łobuzującego Roko. Strasznie się jej spodobał ten rudy łobuz.
Pąk Róży, Spijający Barwy, Niebanalnie Kuszący
- 19 lip 2024, 23:55
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Samotny pagórek
- Odpowiedzi: 681
- Odsłony: 94256
Samotny pagórek
Uśmiech poszerzył się na jej pysku, kiedy samiec entuzjastycznie przyklasnął łapami. Całą mową ciała świadczył, że się cieszy z tego spotkania i to jej wystarczyło żeby zrozumieć, że najwyraźniej ma on jakiś problem z głosem. To ją już mało obchodziło! Czuła od niego emanację pozytywnej mocy i dobrych zamiarów co ją jeszcze bardziej do niego przekonało.
Ani chwili się nie wahała nad odpowiedzią.
– No... przede wszystkim krzyknęłabym z przerażenia. O tak: AAAAAAAA!!! – zakrzyknęła łapiąc się przednimi łapami za pierś i przy tym przysiadła na trawie demonstrując przerażenie połączone z zawałem serca. Spojrzała na nauczyciela i zaczęła chichotać. – Oczywiście potem próbowałabym się bronić. Hehe. – A to już powiedziała mniej pewnie, bo sama czuła, że wtedy by po prostu robiłaby wszystko żeby uciec. Tu jednak nic jej nie atakowało (póki co!), więc mogła zabawić się w odważną bohaterkę (którą nie była).
– No więc zrobiłabym taki bardzo silny podmuch wiatru. Taki naprawdę gwałtowny i porywisty. Taki, co mógłby zwiać do tyłu skaczącego wilka i odepchnąć go od siebie na parę skoków.
Przekrzywiła głowę w bok i uśmiechnęła się do samca rozbrajająco. Ciekawa była, co on myśli o takiej obronie.
Rytm Przyszłości
Ani chwili się nie wahała nad odpowiedzią.
– No... przede wszystkim krzyknęłabym z przerażenia. O tak: AAAAAAAA!!! – zakrzyknęła łapiąc się przednimi łapami za pierś i przy tym przysiadła na trawie demonstrując przerażenie połączone z zawałem serca. Spojrzała na nauczyciela i zaczęła chichotać. – Oczywiście potem próbowałabym się bronić. Hehe. – A to już powiedziała mniej pewnie, bo sama czuła, że wtedy by po prostu robiłaby wszystko żeby uciec. Tu jednak nic jej nie atakowało (póki co!), więc mogła zabawić się w odważną bohaterkę (którą nie była).
– No więc zrobiłabym taki bardzo silny podmuch wiatru. Taki naprawdę gwałtowny i porywisty. Taki, co mógłby zwiać do tyłu skaczącego wilka i odepchnąć go od siebie na parę skoków.
Przekrzywiła głowę w bok i uśmiechnęła się do samca rozbrajająco. Ciekawa była, co on myśli o takiej obronie.
Rytm Przyszłości
- 10 lip 2024, 19:28
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Samotny pagórek
- Odpowiedzi: 681
- Odsłony: 94256
Samotny pagórek
Wypatrywała na niebie smoczego kształtu. Czasami był to po prostu jakiś samotny ptak, ale zauważyła też dwie smocze sylwetki, ale ani jeden, ani drugi nie był tym na kogo czekała. Z nudów, aby sobie umilić oczekiwanie zanuciła ulubioną piosenkę, której dawno już nie śpiewała. Z kilku smoczych gardeł brzmiała zdecydowanie efektowniej, ale od czego miało się wyobraźnię, nie? No i wspomnienia. Przypomniała sobie sale wypełnione blaskiem ognisk i zapachy pieczonego mięsiwa. Smak wina i aromatyczne zioła. Gwar rozmów i wrzaski bawiących się pisklaków. Widziała to, jakby była tam teraz. Czuła na czubku języka posmak tamtejszego powietrza, znajomych smoczych woni i głosy przyjaciół, których zmuszona była zostawić. Nigdy o nich nie zapomni. O tym co widziała i wtedy czuła.
Nagle zauważyła skrzydlaty kształt na niebie, który leciał w jej stronę. Po chwili okazało się, że to smok i to chyba ten którego wyczekiwała. Fabia przeciągnęła bardzo długi ogon po trawie kładąc nim źdźbła i kwiaty. Była podekscytowana i bardzo ciekawa z kim będzie miała do czynienie. Śliwkowa samica od razu uważnie przyjrzała się osobnikowi. Jego ozdoby na szyi i łapach przykuły jej uwagę. Może aż nazbyt długo się im przyglądała. Po jego lekkim, prawie skocznym kroku wydedukowała, że był całkiem sprawny. Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie i ukłoniła się mu zaraz po tym jak on zrobił to pierwszy.
– Witaj, Rytmie Przyszłości. Tak, jestem Fabia. – Uśmiechnęła się, lecz zdziwiła się, gdy od razu zauważyła pewną charakterystyczną monotonię w jego głosie. Zupełnie jakby zatracił możliwość akcentowania emocji. Coś tu nie grało. Mimo to postanowiła zaczekać z osobistymi pytaniami do końca nauki.
Pokiwała energicznie głową, a następnie dodała mentalnie:
~ Jestem gotowa, mistrzu ~ subtelnie musnęła jego umysł nie ukrywając emocjonalnego akcentu, którym podzieliła się z nauczycielem, bowiem bardzo się cieszyła, że wreszcie ktoś zgodził się ją szkolić.
Rytm Przyszłości
Nagle zauważyła skrzydlaty kształt na niebie, który leciał w jej stronę. Po chwili okazało się, że to smok i to chyba ten którego wyczekiwała. Fabia przeciągnęła bardzo długi ogon po trawie kładąc nim źdźbła i kwiaty. Była podekscytowana i bardzo ciekawa z kim będzie miała do czynienie. Śliwkowa samica od razu uważnie przyjrzała się osobnikowi. Jego ozdoby na szyi i łapach przykuły jej uwagę. Może aż nazbyt długo się im przyglądała. Po jego lekkim, prawie skocznym kroku wydedukowała, że był całkiem sprawny. Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie i ukłoniła się mu zaraz po tym jak on zrobił to pierwszy.
– Witaj, Rytmie Przyszłości. Tak, jestem Fabia. – Uśmiechnęła się, lecz zdziwiła się, gdy od razu zauważyła pewną charakterystyczną monotonię w jego głosie. Zupełnie jakby zatracił możliwość akcentowania emocji. Coś tu nie grało. Mimo to postanowiła zaczekać z osobistymi pytaniami do końca nauki.
Pokiwała energicznie głową, a następnie dodała mentalnie:
~ Jestem gotowa, mistrzu ~ subtelnie musnęła jego umysł nie ukrywając emocjonalnego akcentu, którym podzieliła się z nauczycielem, bowiem bardzo się cieszyła, że wreszcie ktoś zgodził się ją szkolić.
Rytm Przyszłości
- 09 lip 2024, 21:05
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Samotny pagórek
- Odpowiedzi: 681
- Odsłony: 94256
Samotny pagórek
Miała wybrać jakieś dobre miejsce, ale które będzie odpowiednie? Znała tereny wspólne aż nazbyt dobrze. Jeszcze parę księżyców temu to był jej dom i jej podwórko. Poznała tu wiele ciekawych miejscówek oraz wiele dobrych smoków. Kiedy znowu wróciła na wspólne, miłe wspomnienia wróciły jak bumerang i wywoływały na jej pysku melancholijny uśmiech. Spacerując przez łąkę, niczym obrotny gospodarz doglądający swojego gospodarstwa, rozglądała się i szukała ewentualnych zmian, ale nic się nie zmieniło. Drzewa rosną jak rosły, pagórki leżą jak leżały. Wszystko wydawało się w porządku.
A jak już wpadł jej w oko jeden z jej ulubionych pagórków, ro od razu zdecydowała, że to właśnie tam będzie najlepsze z najlepszych miejsc do nauki. Idealne żeby się skupić i bardzo inspirujące.
Wysłała do Rytmu wiadomość z dokładną lokalizacją tego miejsca. Była ciekawa jak przebiegnie ta nauka.
I w ogóle jak wygląda jej nauczyciel...
Rytm Przyszłości
A jak już wpadł jej w oko jeden z jej ulubionych pagórków, ro od razu zdecydowała, że to właśnie tam będzie najlepsze z najlepszych miejsc do nauki. Idealne żeby się skupić i bardzo inspirujące.
Wysłała do Rytmu wiadomość z dokładną lokalizacją tego miejsca. Była ciekawa jak przebiegnie ta nauka.
I w ogóle jak wygląda jej nauczyciel...
Rytm Przyszłości
- 04 lip 2024, 22:59
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Las
- Odpowiedzi: 631
- Odsłony: 97953
Las
Na polizanie po nosie zareagowała szerokim uśmiechem. Z dziecięcą satysfakcją rzekła do Kairakiego.
– Chyba mnie polubił. – I znowu zwróciła się do Roko. Nie wiedziała czy go rozumie, ale emanowała taką przyjazną aurą, że słowa były zbędne. Pozwoliła sobie zbliżyć nos do jego nosa i dmuchnąć mu w oczka powietrzem płynącym z nozdrzy. Z promiennym uśmiechem popatrzyła jak je mruży.
Co by właściciel nie poczuł się zazdrosny znów skupiła swą uwagę na nim. Nawet mimo, że wyczuwała jakieś niewyraźne wonie gdzieś od źródła hałasu. Nie przyszłoby jej do głowy, że to kumple Kairakiego.
Popatrzyła jak biedak traci kontrolę nad magią.
– Nic nie szkodzi. Nic się nie stało – powiedziała ciepło się do niego uśmiechając. Zauważyła, że opuścił jeden owoc leżący w trawie, więc zrobiła krok w jego stronę i podniosła go z ziemi. W powietrzu zawirowała maddarę, która uniosła owoc nad wyciągniętą przednią łapę zwróconą do góry. Smoczyca popatrzyła na samca, a jej oczy rozświetlił niesamowity, zagadkowy blask. Lekki wiaterek, który pojawił się nie wiadomo skąd poruszył jej ciemną grzywą i zdawał się popchnąć owoc w kierunku smoka. Kairaki ujrzał na jej pysku spokojny, ale niezwykle zagadkowy uśmiech.
– Co zamierzasz z tego przyrządzić? – Zakładała, że nie bez powodu przyniósł to wszystko na ich spotkanie. Wyczuwała też od niego słodki zapach kwiatów. Nie spodziewała się tego od niego. Traktowała go jak przyjaciela. Takiego najbliższego przyjaciela. Może nawet jak... Ale do tego trzeba było czegoś więcej. Jakiegoś ruchu z jednej strony. Tylko, że Kairaki był taki cichy, zagadkowy i nieśmiały. I przez to obawiała się przekroczyć pewną granicę. Ostatnie czego by chciała, to go spłoszyć. Stracić tak ważnego przyjaciela.
– Możemy też zjeść tak bez przygotowania. Ja nie muszę jeść pieczonego mięsa – powiedziała. Powoli wycofując maddarę, którą unosiła owoc.
– Chyba mnie polubił. – I znowu zwróciła się do Roko. Nie wiedziała czy go rozumie, ale emanowała taką przyjazną aurą, że słowa były zbędne. Pozwoliła sobie zbliżyć nos do jego nosa i dmuchnąć mu w oczka powietrzem płynącym z nozdrzy. Z promiennym uśmiechem popatrzyła jak je mruży.
Co by właściciel nie poczuł się zazdrosny znów skupiła swą uwagę na nim. Nawet mimo, że wyczuwała jakieś niewyraźne wonie gdzieś od źródła hałasu. Nie przyszłoby jej do głowy, że to kumple Kairakiego.
Popatrzyła jak biedak traci kontrolę nad magią.
– Nic nie szkodzi. Nic się nie stało – powiedziała ciepło się do niego uśmiechając. Zauważyła, że opuścił jeden owoc leżący w trawie, więc zrobiła krok w jego stronę i podniosła go z ziemi. W powietrzu zawirowała maddarę, która uniosła owoc nad wyciągniętą przednią łapę zwróconą do góry. Smoczyca popatrzyła na samca, a jej oczy rozświetlił niesamowity, zagadkowy blask. Lekki wiaterek, który pojawił się nie wiadomo skąd poruszył jej ciemną grzywą i zdawał się popchnąć owoc w kierunku smoka. Kairaki ujrzał na jej pysku spokojny, ale niezwykle zagadkowy uśmiech.
– Co zamierzasz z tego przyrządzić? – Zakładała, że nie bez powodu przyniósł to wszystko na ich spotkanie. Wyczuwała też od niego słodki zapach kwiatów. Nie spodziewała się tego od niego. Traktowała go jak przyjaciela. Takiego najbliższego przyjaciela. Może nawet jak... Ale do tego trzeba było czegoś więcej. Jakiegoś ruchu z jednej strony. Tylko, że Kairaki był taki cichy, zagadkowy i nieśmiały. I przez to obawiała się przekroczyć pewną granicę. Ostatnie czego by chciała, to go spłoszyć. Stracić tak ważnego przyjaciela.
– Możemy też zjeść tak bez przygotowania. Ja nie muszę jeść pieczonego mięsa – powiedziała. Powoli wycofując maddarę, którą unosiła owoc.
- 28 cze 2024, 0:06
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 6987
- Odsłony: 361659
Powiadomienia
Oddaję turkus i 4/4 mięsa w ramach wpisowego.
Słodycz Ziemi
Akt.
Słodycz Ziemi
Akt.












