Na szczęście nie wyglądał na takiego, co by miał runąć na ziemię, za sprawą byle zadrapania. Nauki kierowały się własnymi zasadami, znacząco odbiegając od walk toczonych na arenie. Skinął tylko łbem, potwierdzając. Najwidoczniej Powiernik nie chciał korzystać w komunikacji mentalnej, zaś przekrzykiwać przez wiatr i łoskot skrzydeł, było nieco niewygodnie.
Pozostawał mniej więcej na swoim miejscu, w końcu w locie nie był w stanie zawisnąć w powietrzu, tak całkiem bez ruchu. Słoneczny nie zwlekał z atakiem, przez co nie musiał też czekać zbyt długo. Z początku spodziewał się zwykłego ataku frontalnego, najpewniej przednią łapą. Prędko jednak, wyprowadzony został z tego błędu, gdy przy tylnych łapach śmignął mu ogon, wraz z obrotem Yulo. Wyciągnął ku niemu przednie łapy, chcąc zepchnąć atak z dala od siebie. Samo uderzenie było jednak na tyle mocne, by zachwiać lotem.
Wyrównał lot, przy okazji łapiąc nieco dystansu. W powietrzu nie było mowy o walce w zwarciu. Natychmiast stracili by możliwość na tyle swobodnego poruszania skrzydeł, by utrzymać wysokość. Skoro ten planował zionąć w jego stronę, zamierzał skorzystać z czegoś banalnie prostego. Złożył po części skrzydła i wychylił do przodu, pikując znacznie niżej. Zamierzam umknąć poza zasięg pasm ognia, w miarę jak najszybciej.
Na koniec, pozostało rozłożyć skrzydła, wytrącając pęd.
Finalnie jednak, na nowo wylądował na polanie. Chyba na dzisiaj wystarczy.
– Trochę praktyki i będzie Ci wychodzić ogonem równie płynnie, co łapami. – Skwitował. Bo co więcej miał mówić wojownikowi? Nie poprawi jego pozycji, czy tego jak brał zamach, gdy miał już doświadczenie i tak po prostu walczył.
//Raport z ataku 3
Powiernik Pieśni