Do usunięcia z mojego KP:
3x Uniwersalny Eliksir Leczący (zamienia ciężką lub średnią w lekką, a lekką usuwa całkowicie), czterolistna koniczyna (jednorazowy szczęściarz) – zużyj do końca '23, ametryn, fluoryt, różowa perła, chryzopraz, czarna perła
Aktualizacja
Znaleziono 34 wyniki
- 07 wrz 2023, 18:09
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 2611
- Odsłony: 119771
- 06 wrz 2023, 23:02
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 6987
- Odsłony: 361637
Powiadomienia
3x Uniwersalny Eliksir Leczący (zamienia ciężką lub średnią w lekką, a lekką usuwa całkowicie)
Czterolistna koniczyna (jednorazowy szczęściarz) – zużyj do końca '23
Dla Świateł.
Akt
Czterolistna koniczyna (jednorazowy szczęściarz) – zużyj do końca '23
Dla Świateł.
Akt
- 24 sie 2023, 5:21
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 5006
- Odsłony: 270624
Powiadomienia
Waląca Łuska:
+ 2 PF
+ 1x rana ciężka [strzaskane kręgi oraz kość miednicza; obfite krwawienie wewnętrzne; duża opuchlizna naciskająca na nerwy tylnych łap, powodująca delikatny niedowład; otępiający ból; szok; gwałtownie rosnąca gorączka]
viewtopic.php?p=585235#p585235
+ 2 PF
+ 1x rana ciężka [strzaskane kręgi oraz kość miednicza; obfite krwawienie wewnętrzne; duża opuchlizna naciskająca na nerwy tylnych łap, powodująca delikatny niedowład; otępiający ból; szok; gwałtownie rosnąca gorączka]
viewtopic.php?p=585235#p585235
- Aktualizacja.
- 20 sie 2023, 22:11
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Lazurowe Jeziorko
- Odpowiedzi: 884
- Odsłony: 110276
Lazurowe Jeziorko
....Patrzyła na niego w milczeniu, przez kilka pierwszy chwil sądząc, że się przesłyszała, ale nie. Nie przesłyszała. Słowa brzmiały dokładnie tak, jak je zrozumiała. I wbrew sobie nawet im nie zaprzeczyła. To nie tak, że miała Arel za tchórza czy jąkałę. Psia krew, sama się jąkała od czasu do czasu, sama czasami się bała.
Gorzki Miód... była zagubiona. Niepewna. Nieprzekonywująca. Tak widziała ją w swoich oczach.
– Bo sobie zasłużyłam – mruknęła. – Ponoć głupotę można sobie wybić z głowy. Nie wiem ile w tym prawdy, bo mimo stukania się w czoło nie jestem mądrzejsza, no ale... – przerwała, żeby wziąć głębszy wdech.
Przekręciła swój nadgarstek, zsunęła palce niżej, chwyciła Eshela za wierzch dłoni i do jej wnętrza wcisnęła mu kompas, który zakryła własną łapą.
– Oddaję – poinformowała, po czym zabrała łapy, wcześniej jeszcze, w jakiejś takiej pedantycznej manierze, poprawiając mu opadającą na prawe oko grzywkę.
– Popytam po prostu na północy o ten kompas. Może ktoś coś będzie wiedział, a jak nie to... eee... uh.
Przesunęła dłonią po swoim pomazanym udzie. Jeszcze tego nie zmyła.
– M-może w końcu przeniesiemy tę mapę na coś, co? Jakąś skórę. Dokąd ona w ogóle prowadziła?
Kołysany Wiatrem.
Gorzki Miód... była zagubiona. Niepewna. Nieprzekonywująca. Tak widziała ją w swoich oczach.
– Bo sobie zasłużyłam – mruknęła. – Ponoć głupotę można sobie wybić z głowy. Nie wiem ile w tym prawdy, bo mimo stukania się w czoło nie jestem mądrzejsza, no ale... – przerwała, żeby wziąć głębszy wdech.
Przekręciła swój nadgarstek, zsunęła palce niżej, chwyciła Eshela za wierzch dłoni i do jej wnętrza wcisnęła mu kompas, który zakryła własną łapą.
– Oddaję – poinformowała, po czym zabrała łapy, wcześniej jeszcze, w jakiejś takiej pedantycznej manierze, poprawiając mu opadającą na prawe oko grzywkę.
– Popytam po prostu na północy o ten kompas. Może ktoś coś będzie wiedział, a jak nie to... eee... uh.
Przesunęła dłonią po swoim pomazanym udzie. Jeszcze tego nie zmyła.
– M-może w końcu przeniesiemy tę mapę na coś, co? Jakąś skórę. Dokąd ona w ogóle prowadziła?
Kołysany Wiatrem.
- 18 sie 2023, 8:24
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Lazurowe Jeziorko
- Odpowiedzi: 884
- Odsłony: 110276
Lazurowe Jeziorko
....P-przywódcą? Aż takich ambicji to nie miała. Najpierw musiała się rozwinąć. Zostać czempionem Boga Wojny. Później może, na starość, założyć własną szklarnię z wielkimi duniami. Gdzie tu czas na przywództwo?
Poza tym Stado Słońca wciąż jej nie znało. Szlag. Może trochę nawet z jej własnej winy. Skupiała się na sobie. Na rozwoju. Zapominała o smokach. Nawet jeśli, to kto by jej zaufał? Teraz nikt. Hm. Hmhm.
– A myślisz, że bym się nadawała? I że bym sobie poradziła na tym stanowisku? – zapytała ostrożnie.
Mimo wszystko liczyła się z jego chłodno wykalkulowanym zdaniem. Nie było w nim zbędnej kurtuazji. Owijania w bawełnę. Prosto do celu, no, może czasem trochę przez rondo, bo się ciapa gubił. Westchnęła cicho, zaciskając palce na kompasie.
– Nie – odpowiedziała. – Tylko przyjaciel mógłby mnie szukać. Abellet. Ale jest duszkiem. Nie potrzebuje kierunkowskazu do tego i... Oh! – Pacnęła się w czoło zamkniętą dłonią, w której miała przedmiot. No tak, oślica!
– Że też nie wpadłam na to wcześniej – wymamrotała sama do siebie.
Kołysany Wiatrem.
Poza tym Stado Słońca wciąż jej nie znało. Szlag. Może trochę nawet z jej własnej winy. Skupiała się na sobie. Na rozwoju. Zapominała o smokach. Nawet jeśli, to kto by jej zaufał? Teraz nikt. Hm. Hmhm.
– A myślisz, że bym się nadawała? I że bym sobie poradziła na tym stanowisku? – zapytała ostrożnie.
Mimo wszystko liczyła się z jego chłodno wykalkulowanym zdaniem. Nie było w nim zbędnej kurtuazji. Owijania w bawełnę. Prosto do celu, no, może czasem trochę przez rondo, bo się ciapa gubił. Westchnęła cicho, zaciskając palce na kompasie.
– Nie – odpowiedziała. – Tylko przyjaciel mógłby mnie szukać. Abellet. Ale jest duszkiem. Nie potrzebuje kierunkowskazu do tego i... Oh! – Pacnęła się w czoło zamkniętą dłonią, w której miała przedmiot. No tak, oślica!
– Że też nie wpadłam na to wcześniej – wymamrotała sama do siebie.
Kołysany Wiatrem.
- 17 sie 2023, 15:53
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Lazurowe Jeziorko
- Odpowiedzi: 884
- Odsłony: 110276
Lazurowe Jeziorko
....Potrząsnęła głową na boki.
– Ale może wpaść w niepowołane łapy. Brat krwi jest bezpieczniejszy. Łączy tylko i wyłącznie dwa smoki, które mogą sobie ufać i na sobie polegać. Gdybym miała wybór, wolałabym związać się z Tobą krwią, a nie kompasem – wytłumaczyła. W gruncie rzeczy to... czy coś stało na przeszkodzie? Jeśli mu zależało, mogliby się po prostu związać, a kompas zniszczyć. Spałaby na pewno spokojniej. Nie rozumiała, dlaczego coś takiego miałoby się należeć tylko przywódcy.
– Nie – odpowiedziała mrukliwie, sięgając po przedmiot. Zaczęła się nad tym zastanawiać, ale nic nie przychodziło jej do głowy.
– Kiedy ja go trzymam, przeskakuje od czasu do czasu na Ciebie. Zupełnie jakby chciał pokazać Twoją pozycję, ale finalnie nie mógł.
Może w pewien sposób zakłócała igiełce odbiór. Miała wrażenie, że działała dzięki maddarze, skoro pozostawiona samej sobie wariowała. Ugh.
– Ale może wpaść w niepowołane łapy. Brat krwi jest bezpieczniejszy. Łączy tylko i wyłącznie dwa smoki, które mogą sobie ufać i na sobie polegać. Gdybym miała wybór, wolałabym związać się z Tobą krwią, a nie kompasem – wytłumaczyła. W gruncie rzeczy to... czy coś stało na przeszkodzie? Jeśli mu zależało, mogliby się po prostu związać, a kompas zniszczyć. Spałaby na pewno spokojniej. Nie rozumiała, dlaczego coś takiego miałoby się należeć tylko przywódcy.
– Nie – odpowiedziała mrukliwie, sięgając po przedmiot. Zaczęła się nad tym zastanawiać, ale nic nie przychodziło jej do głowy.
– Kiedy ja go trzymam, przeskakuje od czasu do czasu na Ciebie. Zupełnie jakby chciał pokazać Twoją pozycję, ale finalnie nie mógł.
Może w pewien sposób zakłócała igiełce odbiór. Miała wrażenie, że działała dzięki maddarze, skoro pozostawiona samej sobie wariowała. Ugh.
- 15 sie 2023, 16:24
- Forum: Świątynia
- Temat: Plac przed świątynią
- Odpowiedzi: 1922
- Odsłony: 121486
Plac przed świątynią
....Przekrzywiła głowę na bok, delikatnie wznosząc przy tym uszy. Huh.
– Funkcja? – powtórzyła ostrożnie. Brzmiało to mało bosko - zupełnie jakby Sennah była zwykłym szarym pracownikiem w jakimś biznesowym stowarzyszeniu. Wydawało jej się to trochę umniejszające. Tym bardziej nie chciałaby wyrazić swojego braku szacunku.
– Nie nie, nic z tych rzeczy. Inni bogowie są mi zwyczajnie bliżsi... a też zastanawiałam się, czy nie dają błogosławieństwa bo nie chcą, czy w jakiś sposób nie mogą.
Podziękowała uprzejmie Strażnikowi, po czym ruszyła z przyjacielem na spacer.
*
Innym razem zaś pojawiła się już samotnie, bez towarzystwa Eshela. Planowała odwiedzić swojego starego przyjaciela, który ją wychował, na północnych klifach. Była ciekawa jak idzie mu uprawa botanicznych cudactw w szklarniach, jak rozwija się żłobek żywiołaków, jak się mają owce i czy coś nowego słychać w miasteczku niziołków i... tym drugim, portowym, do którego bardzo nie lubiła chodzić. Ciągle działy się tam jakieś szemrane interesy, brr.
Położyła przed sobą kilka tłustych zajęcy, witając się ze Strażnikiem promiennym uśmiechem. Pomachała mu nawet łapą, jeszcze nim podszedł bliżej. Może z całej tej swojej wyprawy powinna mu coś przynieść? Może również znalazłaby coś, co byłoby dobrym podarkiem dla Viliara... a i dla Eshela chciałaby znaleźć coś fajnego. Rany. Tyle planów.
// 12/4 mięsa za 15.08.
– Funkcja? – powtórzyła ostrożnie. Brzmiało to mało bosko - zupełnie jakby Sennah była zwykłym szarym pracownikiem w jakimś biznesowym stowarzyszeniu. Wydawało jej się to trochę umniejszające. Tym bardziej nie chciałaby wyrazić swojego braku szacunku.
– Nie nie, nic z tych rzeczy. Inni bogowie są mi zwyczajnie bliżsi... a też zastanawiałam się, czy nie dają błogosławieństwa bo nie chcą, czy w jakiś sposób nie mogą.
Podziękowała uprzejmie Strażnikowi, po czym ruszyła z przyjacielem na spacer.
*
Innym razem zaś pojawiła się już samotnie, bez towarzystwa Eshela. Planowała odwiedzić swojego starego przyjaciela, który ją wychował, na północnych klifach. Była ciekawa jak idzie mu uprawa botanicznych cudactw w szklarniach, jak rozwija się żłobek żywiołaków, jak się mają owce i czy coś nowego słychać w miasteczku niziołków i... tym drugim, portowym, do którego bardzo nie lubiła chodzić. Ciągle działy się tam jakieś szemrane interesy, brr.
Położyła przed sobą kilka tłustych zajęcy, witając się ze Strażnikiem promiennym uśmiechem. Pomachała mu nawet łapą, jeszcze nim podszedł bliżej. Może z całej tej swojej wyprawy powinna mu coś przynieść? Może również znalazłaby coś, co byłoby dobrym podarkiem dla Viliara... a i dla Eshela chciałaby znaleźć coś fajnego. Rany. Tyle planów.
// 12/4 mięsa za 15.08.
- 14 sie 2023, 19:35
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Lazurowe Jeziorko
- Odpowiedzi: 884
- Odsłony: 110276
Lazurowe Jeziorko
....Wcisnęła nos w jeden z rosnących tu kwiatów i zaciągnęła się jego zapachem. Piękny okaz dzikorosnącego kosaćca. Na tyle duży i kształtny, że aż żal było go zrywać, więc tego nie zrobiła. Odwróciła się za to do Eshela, który dreptał gdzieś tam nieopodal.
– To już byłoby trochę niepokojące, wiesz? – Starała się nie myśleć o istnieniu tego zasmarkanego badziewia, które ciągle kierowało na nią swoją małą, przeklętą wskazóweczkę. Miała tyle spokoju w głowie, że przedmiot nie trafił w niepowołane dłonie. Usiadła w końcu przed nim, nie kontynuując dalszej drogi.
– Jutro albo pojutrze chciałam odwiedzić mojego przyjaciela. – Nazywanie Abelleta ojcem przychodziło jej teraz, kiedy była starsza, z wielkim trudem. Wiedziała, ze nim nie był.
– Może wtedy sprawdzisz, czy nadal pokazuje kierunek. Mogę? – Wyciągnęła i rozpostarła lekko palce lewej dłoni. Chciała raz jeszcze spojrzeć na ten kierunkowskaz.
Kołysany Wiatrem.
– To już byłoby trochę niepokojące, wiesz? – Starała się nie myśleć o istnieniu tego zasmarkanego badziewia, które ciągle kierowało na nią swoją małą, przeklętą wskazóweczkę. Miała tyle spokoju w głowie, że przedmiot nie trafił w niepowołane dłonie. Usiadła w końcu przed nim, nie kontynuując dalszej drogi.
– Jutro albo pojutrze chciałam odwiedzić mojego przyjaciela. – Nazywanie Abelleta ojcem przychodziło jej teraz, kiedy była starsza, z wielkim trudem. Wiedziała, ze nim nie był.
– Może wtedy sprawdzisz, czy nadal pokazuje kierunek. Mogę? – Wyciągnęła i rozpostarła lekko palce lewej dłoni. Chciała raz jeszcze spojrzeć na ten kierunkowskaz.
Kołysany Wiatrem.
- 08 sie 2023, 21:07
- Forum: Świątynia
- Temat: Plac przed świątynią
- Odpowiedzi: 1922
- Odsłony: 121486
Plac przed świątynią
....Spacery w nieznane były dla niej normą. Codziennością wręcz! Przynajmniej do czasu trafienia na wolne stada, gdzie zapuściła korzenie bardziej, niż przypuszczała. Nie do końca rozumiała ideę błogosławieństwa, zwłaszcza kiedy miało wychodzić od tylko jednego Boga, ale nie zamierzała przecież od tak odrzucać dobrej woli Sennah. Mimo wątpliwości.
Spojrzała zazdrośnie na sklejony przez Eshela wianek. Sama złożyła Latu tylko i wyłącznie osiem zamordowanych z zimną krwią gronostajów, których sierść wciąż była obklejona krwią. Na ich ciałach pojawił się również pojedynczy diament. Zakołysała się lekko, przestępując z łapy na łapę.
– To... błogosławieństwo. Udziela go tylko i wyłącznie Sennah? – zapytała, kiedy stary proroczy samiec pojawił się na widoku.
– Czy mogłabym prosić innego boga o opatrzność?
–> diament, 8/4 mięsa za 11.08
Spojrzała zazdrośnie na sklejony przez Eshela wianek. Sama złożyła Latu tylko i wyłącznie osiem zamordowanych z zimną krwią gronostajów, których sierść wciąż była obklejona krwią. Na ich ciałach pojawił się również pojedynczy diament. Zakołysała się lekko, przestępując z łapy na łapę.
– To... błogosławieństwo. Udziela go tylko i wyłącznie Sennah? – zapytała, kiedy stary proroczy samiec pojawił się na widoku.
– Czy mogłabym prosić innego boga o opatrzność?
–> diament, 8/4 mięsa za 11.08
- 07 sie 2023, 17:37
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Las przy Skałach
- Odpowiedzi: 596
- Odsłony: 83345
Las przy Skałach
....Położyła uszy po sobie i przycisnęła się bliżej ściółki, w milczeniu obserwując ruchy stworzenia, którego z tej krzaczastej perspektywy nie widziała za dobrze. Jedynie wzrost, barwę futra. Nic szczególnego. Przeszło jej przez myśl, by ruszyć do ataku. Pozbyć się drapieżnika z obiegu, aby nikt inny na niego nie wpadł, ale nie wyglądał na agresywnego. Gdyby był, najpewniej krew już teraz lałaby się strumieniami.
Wstrzymała oddech i... zwyczajnie zaczęła się wycofywać. Krok po kroku, po cichutku, mimo że jej ostrożność nic teraz nie znaczyła. I tak zdradziła swoją obecność. Jeśli nie zostałaby w żaden sposób zaskoczona, zaatakowana, bądź przegoniona, zwyczajnie zniknęłaby w cieniu roślinności, podnosząc się wraz ze zwiększaniem dzielącej ich odległości. Może powinna wybrać sobie na spacer nieco przyjemniejsze miejsce. //ZT.
Wstrzymała oddech i... zwyczajnie zaczęła się wycofywać. Krok po kroku, po cichutku, mimo że jej ostrożność nic teraz nie znaczyła. I tak zdradziła swoją obecność. Jeśli nie zostałaby w żaden sposób zaskoczona, zaatakowana, bądź przegoniona, zwyczajnie zniknęłaby w cieniu roślinności, podnosząc się wraz ze zwiększaniem dzielącej ich odległości. Może powinna wybrać sobie na spacer nieco przyjemniejsze miejsce. //ZT.
- 04 sie 2023, 21:49
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Łąka Szczęścia
- Odpowiedzi: 673
- Odsłony: 78535
Łąka Szczęścia
....Pogubiła się. Doskonale znała ograniczenia smoczej magii. Może nie wszystkie, ale większość z pewnością... przynajmniej jeśli chodziło o techniki bitewne. Cofnęła aż głowę i spojrzała na niego jak na latającego jeża.
– Jak niby chcesz mnie zbadać na odległość? Skoro to sonda magiczna, to musisz przerwać barierę, inaczej się nie dostaniesz do środka. – To podstawy magii. Jak możesz ich nie znać? Wywróciła oczami i cofnęła się. Nie zarejestrowała nawet momentu, w którym przestało ją w tym gardle cisnąć. Dopiero teraz, czując lekką irytację, dotarło do niej.
– Nieważne, już prawie nic nie czuję. To było chyba tylko chwilowe... – Może to po prostu emocje, jak wtedy, kiedy głos podjął Rakhar. Przy nim jednak wiedziała, o co mniej-więcej chodziło. Teraz nie potrafiła odnaleźć powodu. Za dużo jak na jeden dzień.
– Wrócę jednak do siebie, muszę odpocząć.
Wyminęła go i ruszyła na wschód. A zaraz później skręciła na południe i wywinęła łuk na zachód, w kierunku morza. N-no... do siebie to trochę za dużo powiedziane, bo nie miała żadnego lokum, ale może najwyższa pora je sobie znaleźć.
//ZT. Kołysany Wiatrem.
– Jak niby chcesz mnie zbadać na odległość? Skoro to sonda magiczna, to musisz przerwać barierę, inaczej się nie dostaniesz do środka. – To podstawy magii. Jak możesz ich nie znać? Wywróciła oczami i cofnęła się. Nie zarejestrowała nawet momentu, w którym przestało ją w tym gardle cisnąć. Dopiero teraz, czując lekką irytację, dotarło do niej.
– Nieważne, już prawie nic nie czuję. To było chyba tylko chwilowe... – Może to po prostu emocje, jak wtedy, kiedy głos podjął Rakhar. Przy nim jednak wiedziała, o co mniej-więcej chodziło. Teraz nie potrafiła odnaleźć powodu. Za dużo jak na jeden dzień.
– Wrócę jednak do siebie, muszę odpocząć.
Wyminęła go i ruszyła na wschód. A zaraz później skręciła na południe i wywinęła łuk na zachód, w kierunku morza. N-no... do siebie to trochę za dużo powiedziane, bo nie miała żadnego lokum, ale może najwyższa pora je sobie znaleźć.
//ZT. Kołysany Wiatrem.
- 04 sie 2023, 18:59
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Łąka Szczęścia
- Odpowiedzi: 673
- Odsłony: 78535
Łąka Szczęścia
....No. Tak po prostu. Chyba nigdy nawet nie była w sytuacji, która choćby przybliżyła ją do potrzeby stosowania sondy. Do czegokolwiek zresztą była wykorzystywana, poza badaniem pacjentów. Podczas walki nie miała za bardzo czasu na wnikanie w ciała przeciwników, by... no właśnie, co?
– Uczyłam się od żywiołaków, a one chyba nie używają sond na co dzień... hm. Właściwie to przeszło dwadzieścia księżyców przeżyłam bez tej wiedzy, więc chyba nie jest aż tak istotna dla nie-uzdrowicieli?
Poniekąd po prostu zgadywała.
– O, to może pokażesz mi co i jak, hmm? Na przykłaaad...
Spojrzała na niego. Coś ją podkusiło, w związku z czym wykonała gibki sus do przodu i mocno wcisnęła swój nos w jego.
– Potrafisz sondować nosem? Albo nie, to za proste. Może uchem. – Wyciągnęła szyję, by sięgnąć jego lewego ucha swoim. Małe było to wilcze. Gdzieś schowane za kudłami.
Kołysany Wiatrem,
– Uczyłam się od żywiołaków, a one chyba nie używają sond na co dzień... hm. Właściwie to przeszło dwadzieścia księżyców przeżyłam bez tej wiedzy, więc chyba nie jest aż tak istotna dla nie-uzdrowicieli?
Poniekąd po prostu zgadywała.
– O, to może pokażesz mi co i jak, hmm? Na przykłaaad...
Spojrzała na niego. Coś ją podkusiło, w związku z czym wykonała gibki sus do przodu i mocno wcisnęła swój nos w jego.
– Potrafisz sondować nosem? Albo nie, to za proste. Może uchem. – Wyciągnęła szyję, by sięgnąć jego lewego ucha swoim. Małe było to wilcze. Gdzieś schowane za kudłami.
Kołysany Wiatrem,
- 03 sie 2023, 18:27
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Rzeka
- Odpowiedzi: 710
- Odsłony: 104072
Rzeka
....Pasował jej więc do wulkanów.
Ciemnych ziem popielnych, o gejzerach ognia i rzekach lawy. Skale czarnej niczym sadza. Powietrzu zatrutym i pozbawionym życia. Barwy jego łusek wydawały się naturalnie przystosowane do krajobrazów, które pokazywał jej Abellet. Nie było tam również kwiatów, które spotykało się wszędzie indziej, nawet w zimowych górach, czy wśród pustynnych piasków.
Dedukcja prosta... chociaż może nietrafiona. Równie dobrze mógł żyć pod ziemią.
– Mhm. Zęby za małe, a mięśnie za słabe.
Skubnęła samą siebie w pierś, lekko odciągając skórę.
– Nie miałam dużego wyboru. Ty za to wyglądasz mi na kogoś... hmm... kto atakuje z cieni. Szybko i precyzyjnie. Trochę jak ludzcy skrytobójcy.
Był to strzał w ciemno. Zwyczajnie, po raz kolejny, pokojarzyła fakty. Wywerny przypominały jej drapieżne ptaki. Łowców doskonałych, którzy chybiają rzadko. Ciemne łuski były świetne, by kryć się w mrokach oraz nocy. Ciekawe jak daleko była od prawdy.
Może całe lata świetlne. Wyglądał na zdziadziałego i zmęczonego. Z tego co mówił to... tak było. Uśmiechnęła się sennie i przymknęła ślepia. Po chwili zadarła jednak głowę i spojrzenie skierowała ku chmurom. Jedna z nich przypominała jej rozdzierające nieboskłon szpony.
– No nie wiem, czy takie dobre. Szkolę się przecież na profesjonalnego mordercę.
Który złożył śluby oddania samemu Bogu Wojny. Gdyby była dobrym smokiem, zostałaby ratującą życie uzdrowicielką spod znaku Erycala, Uessasa bądź Sennah, a nie przynoszącą śmierć z ramienia Viliara czarodziejką. Pozory w istocie mogły mylić. Powróciła uwagą do niego, ponownie spotykając spojrzenie jaskrowych ślepiów.
– Ale miałam opiekuna, który pokazał mi rozsądną drogę i teraz wyznacza mi ją stado. Może dlatego sama nie czuję, abym stała w miejscu. Nawet ta rozmowa, z Tobą, to jakiś krok do przodu. Ze wszystkiego można czerpać inspirację, więęęc...
Zerwała w końcu jedną małą stokrotkę i bezpardonowo położyła mu ją na głowie.
– Czego Ci brakuje, Urthemielu? – zapytała nienagląco.
Może sam nie wiedział czego. Może za cel powinien obrać zlokalizowanie braku. Powodu swej beznadziei. Ruszyć następnie do przodu, by wprowadzić jakieś zmiany. To nie było wcale takie trudne i skomplikowane. Wystarczyło się wyciszyć i nieco pomyśleć.
Urthemiel.
Ciemnych ziem popielnych, o gejzerach ognia i rzekach lawy. Skale czarnej niczym sadza. Powietrzu zatrutym i pozbawionym życia. Barwy jego łusek wydawały się naturalnie przystosowane do krajobrazów, które pokazywał jej Abellet. Nie było tam również kwiatów, które spotykało się wszędzie indziej, nawet w zimowych górach, czy wśród pustynnych piasków.
Dedukcja prosta... chociaż może nietrafiona. Równie dobrze mógł żyć pod ziemią.
– Mhm. Zęby za małe, a mięśnie za słabe.
Skubnęła samą siebie w pierś, lekko odciągając skórę.
– Nie miałam dużego wyboru. Ty za to wyglądasz mi na kogoś... hmm... kto atakuje z cieni. Szybko i precyzyjnie. Trochę jak ludzcy skrytobójcy.
Był to strzał w ciemno. Zwyczajnie, po raz kolejny, pokojarzyła fakty. Wywerny przypominały jej drapieżne ptaki. Łowców doskonałych, którzy chybiają rzadko. Ciemne łuski były świetne, by kryć się w mrokach oraz nocy. Ciekawe jak daleko była od prawdy.
Może całe lata świetlne. Wyglądał na zdziadziałego i zmęczonego. Z tego co mówił to... tak było. Uśmiechnęła się sennie i przymknęła ślepia. Po chwili zadarła jednak głowę i spojrzenie skierowała ku chmurom. Jedna z nich przypominała jej rozdzierające nieboskłon szpony.
– No nie wiem, czy takie dobre. Szkolę się przecież na profesjonalnego mordercę.
Który złożył śluby oddania samemu Bogu Wojny. Gdyby była dobrym smokiem, zostałaby ratującą życie uzdrowicielką spod znaku Erycala, Uessasa bądź Sennah, a nie przynoszącą śmierć z ramienia Viliara czarodziejką. Pozory w istocie mogły mylić. Powróciła uwagą do niego, ponownie spotykając spojrzenie jaskrowych ślepiów.
– Ale miałam opiekuna, który pokazał mi rozsądną drogę i teraz wyznacza mi ją stado. Może dlatego sama nie czuję, abym stała w miejscu. Nawet ta rozmowa, z Tobą, to jakiś krok do przodu. Ze wszystkiego można czerpać inspirację, więęęc...
Zerwała w końcu jedną małą stokrotkę i bezpardonowo położyła mu ją na głowie.
– Czego Ci brakuje, Urthemielu? – zapytała nienagląco.
Może sam nie wiedział czego. Może za cel powinien obrać zlokalizowanie braku. Powodu swej beznadziei. Ruszyć następnie do przodu, by wprowadzić jakieś zmiany. To nie było wcale takie trudne i skomplikowane. Wystarczyło się wyciszyć i nieco pomyśleć.
Urthemiel.
- 31 lip 2023, 10:38
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Łąka Szczęścia
- Odpowiedzi: 673
- Odsłony: 78535
Łąka Szczęścia
....– N-n-nie – zapowietrzyła się niemalże. – Nie.
Takiego badania właśnie wolała uniknąć. Dobrze, że istniała alternatywa z sondą, o której, tak zupełnie szczerze, nie miała zielonego pojęcia. Nigdy nie korzystała z sond. Nigdy nawet nie opanowała ich w pełni. Odchrząknęła cicho i przesunęła palcami po długości swojej szyi.
– Niech będzie sonda. Mam wstać? Położyć się? Nie oddychać? Nie znam się na sondach, więc nie wiem czy potrzebujesz jakichś konkretnych warunków.
Chciała jednak mieć to już za sobą. Chciała wiedzieć, czy to jakaś poważna choroba, której Eshel mógł zaradzić, czy jednak ten problem wynikał z czegoś zupełnie innego. Łapy zaczęły jej aż drżeć. Żołądek z resztą też. Chyba z wrażeń lada moment zwymiotuje. Może to i dobrze, że nie będzie musiała trzymać jego pięści w gardle.
Kołysany Wiatrem.
Takiego badania właśnie wolała uniknąć. Dobrze, że istniała alternatywa z sondą, o której, tak zupełnie szczerze, nie miała zielonego pojęcia. Nigdy nie korzystała z sond. Nigdy nawet nie opanowała ich w pełni. Odchrząknęła cicho i przesunęła palcami po długości swojej szyi.
– Niech będzie sonda. Mam wstać? Położyć się? Nie oddychać? Nie znam się na sondach, więc nie wiem czy potrzebujesz jakichś konkretnych warunków.
Chciała jednak mieć to już za sobą. Chciała wiedzieć, czy to jakaś poważna choroba, której Eshel mógł zaradzić, czy jednak ten problem wynikał z czegoś zupełnie innego. Łapy zaczęły jej aż drżeć. Żołądek z resztą też. Chyba z wrażeń lada moment zwymiotuje. Może to i dobrze, że nie będzie musiała trzymać jego pięści w gardle.
Kołysany Wiatrem.
- 28 lip 2023, 21:06
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Rzeka
- Odpowiedzi: 710
- Odsłony: 104072
Rzeka
....Oh. No tak.
Nie każdy znał się na kwiatach równie dobrze, co na kamieniach szlachetnych.
Często o tym zapominała i wychodziła ze swego botanicznego założenia, iż skomplikowane nazwy wielobarwnych koron o różnych kształtach powinny być równie pospolite w czyimś słowniku, co róże czy fiołki.
– Jaskry... wyglądają mniej więcej tak.
I zaprezentowała je, przy pomocy wdzięcznej smoczej magii, której ciepły, niby wiosenny wicher poruszył źdźbłami okolicznych traw. Upstrzone zostały jadowicie żółtym kwieciem, raz po raz upuszczającym pojedyncze płatki daleko w eter, w którym ginęły i zanikały, gdy wychodziły poza granice gadzich możliwości.
Na jego komplement zaś uśmiechnęła się tylko na wpół ciepło, a na wpół nieśmiało, po czym wycofała barwny twór. Kiedy pierwszy raz została uderzona miłym słowem, poczuła się tak bardzo wybita z rytmu, że miała ochotę odgryźć sobie wszystkie łapy, wypluć płuca i zapaść się pod ziemię. Teraz mogła to przełknąć. Ciut bardziej zaznajomiona z tym, jak wyglądają przeciętne interakcje ze smokami.
– Sulanar – odparła grzecznie. – Więc na co, lub na kogo, tak właściwie czekasz? Chyba że to łowcy zatrzymują Cię na wolnych... w sumie jest tu względnie bezpiecznie, nawet mimo tego mrowiska na południu.
I dopiero do niej dotarło, że może nie powinna się pytać.
– A-ah, wybacz, nie chcę być wścibska, ale wyglądałeś na – chorego? – przygnębionego, więc pomyślałam, że może... mogłabym Ci jakoś pomóc?
Uśmiechnęła się niezręcznie. No cóż.
Urthemiel.
Nie każdy znał się na kwiatach równie dobrze, co na kamieniach szlachetnych.
Często o tym zapominała i wychodziła ze swego botanicznego założenia, iż skomplikowane nazwy wielobarwnych koron o różnych kształtach powinny być równie pospolite w czyimś słowniku, co róże czy fiołki.
– Jaskry... wyglądają mniej więcej tak.
I zaprezentowała je, przy pomocy wdzięcznej smoczej magii, której ciepły, niby wiosenny wicher poruszył źdźbłami okolicznych traw. Upstrzone zostały jadowicie żółtym kwieciem, raz po raz upuszczającym pojedyncze płatki daleko w eter, w którym ginęły i zanikały, gdy wychodziły poza granice gadzich możliwości.
Na jego komplement zaś uśmiechnęła się tylko na wpół ciepło, a na wpół nieśmiało, po czym wycofała barwny twór. Kiedy pierwszy raz została uderzona miłym słowem, poczuła się tak bardzo wybita z rytmu, że miała ochotę odgryźć sobie wszystkie łapy, wypluć płuca i zapaść się pod ziemię. Teraz mogła to przełknąć. Ciut bardziej zaznajomiona z tym, jak wyglądają przeciętne interakcje ze smokami.
– Sulanar – odparła grzecznie. – Więc na co, lub na kogo, tak właściwie czekasz? Chyba że to łowcy zatrzymują Cię na wolnych... w sumie jest tu względnie bezpiecznie, nawet mimo tego mrowiska na południu.
I dopiero do niej dotarło, że może nie powinna się pytać.
– A-ah, wybacz, nie chcę być wścibska, ale wyglądałeś na – chorego? – przygnębionego, więc pomyślałam, że może... mogłabym Ci jakoś pomóc?
Uśmiechnęła się niezręcznie. No cóż.
Urthemiel.
- 28 lip 2023, 16:52
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Rzeka
- Odpowiedzi: 710
- Odsłony: 104072
Rzeka
....Właściwie to była w drodze na arenę, kiedy spostrzegła konające przy rzece zwierzę. Potrzebowała kilka kroków oraz oddechów więcej, aby w dziwnie skulonej sylwetce zarejestrować ewidentnie obolałego smoka. Zmartwiła się tym nieco - być może potrzebował pomocy, której nikt nie chciał mu udzielić.
Podeszła więc, dostrzegając migoczące barwy na błonach.
– Ogon w kolorze maków – stwierdziła ciepło, z jakąś taką... rozmarzoną oczywistością w głosie. Podeszła nieco bliżej, przestąpiła nad błoniastą, dobrze umięśnioną witką nieznajomego i, zachowując w miarę bezpieczny dystans, obeszła go ostrożnie od lewej strony, coby mieć pogląd na pysk.
Z początku sądziła, że coś mu się stało. Że może był obolały, o czym świadczyły te biednie rozłożone na boki skrzydła. Była o tyci mysi włosek od szarpnięcia Eshela, by przygonił tu i pomógł nieznajomemu w potrzebie, a jednak rzecz nie w tym, a w jego rasie. Był jak Rakhar.
– A oczy jak jaskry – dodała z uśmiechem, poruszając przy tym nozdrzami, by rozpracować jego woń, która... cóż. Doskonale ją znała. Znaczy. Na swój pokrętny sposób. Usiadła na białym tyłku, biczowatym ogonem, zwieńczonym miękkimi kosmykami, okalając wdzięcznie przednie łapy.
– Nie jesteś stąd, co? Przerwa w trasie? A może nawigacja zawiodła?
A może szukał domu, ale nie chciała prowadzić otwartego i nachalnego naboru w taki właśnie sposób. Już raz to zrobiła, kiedy była ociupinkę młodsza. Kilka walk na arenie i księżyców na karku więcej wystarczyło, by śrubeczki w jej głowie naoliwiły się ciut bardziej.
Urthemiel.
Podeszła więc, dostrzegając migoczące barwy na błonach.
– Ogon w kolorze maków – stwierdziła ciepło, z jakąś taką... rozmarzoną oczywistością w głosie. Podeszła nieco bliżej, przestąpiła nad błoniastą, dobrze umięśnioną witką nieznajomego i, zachowując w miarę bezpieczny dystans, obeszła go ostrożnie od lewej strony, coby mieć pogląd na pysk.
Z początku sądziła, że coś mu się stało. Że może był obolały, o czym świadczyły te biednie rozłożone na boki skrzydła. Była o tyci mysi włosek od szarpnięcia Eshela, by przygonił tu i pomógł nieznajomemu w potrzebie, a jednak rzecz nie w tym, a w jego rasie. Był jak Rakhar.
– A oczy jak jaskry – dodała z uśmiechem, poruszając przy tym nozdrzami, by rozpracować jego woń, która... cóż. Doskonale ją znała. Znaczy. Na swój pokrętny sposób. Usiadła na białym tyłku, biczowatym ogonem, zwieńczonym miękkimi kosmykami, okalając wdzięcznie przednie łapy.
– Nie jesteś stąd, co? Przerwa w trasie? A może nawigacja zawiodła?
A może szukał domu, ale nie chciała prowadzić otwartego i nachalnego naboru w taki właśnie sposób. Już raz to zrobiła, kiedy była ociupinkę młodsza. Kilka walk na arenie i księżyców na karku więcej wystarczyło, by śrubeczki w jej głowie naoliwiły się ciut bardziej.
Urthemiel.
- 27 lip 2023, 15:39
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Łąka Szczęścia
- Odpowiedzi: 673
- Odsłony: 78535
Łąka Szczęścia
....Blaszki? Jakie znowu blaszki. Żelazo, czy jakieś inne metale, były przecież... twarde. Nie dało się przez nie oddychać w żaden sposób. Równie dobrze mogłaby się przyssać do kamienia i wyszłoby na jedno. Musiała dodać do swojej wielkiej eksploracyjnej listy dopadnięcie jakiegoś morskiego smoka, coby bliżej zbadać sytuację.
– Jak niby chcesz to zobaczyć? To jest tutaj, nisko. – Pokazała pazurem na swoją szyję, tchawicę, niekoniecznie samo gardło znajdujące się wyżej.
– Przecież nie wsadzisz mi całej głowy do pyska... b-bo nie wsadzisz, prawda?
Wolała się, mimo wszystko, upewnić. Zresztą, zaczęła sobie wyobrażać już strasznie dziwne scenariusze. Nawet takie, że badanie przeprowadzone byłoby całą łapą. Jak to w ogóle miało wyglądać. Ile można wywnioskować samym spojrzeniem? Nie mógłby znowu zrobić swojego świdru-gwizdu maddarą...? Ofh, tragedia!
Kołysany Wiatrem.
– Jak niby chcesz to zobaczyć? To jest tutaj, nisko. – Pokazała pazurem na swoją szyję, tchawicę, niekoniecznie samo gardło znajdujące się wyżej.
– Przecież nie wsadzisz mi całej głowy do pyska... b-bo nie wsadzisz, prawda?
Wolała się, mimo wszystko, upewnić. Zresztą, zaczęła sobie wyobrażać już strasznie dziwne scenariusze. Nawet takie, że badanie przeprowadzone byłoby całą łapą. Jak to w ogóle miało wyglądać. Ile można wywnioskować samym spojrzeniem? Nie mógłby znowu zrobić swojego świdru-gwizdu maddarą...? Ofh, tragedia!
Kołysany Wiatrem.
- 24 lip 2023, 16:43
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Łąka Szczęścia
- Odpowiedzi: 673
- Odsłony: 78535
Łąka Szczęścia
....Spięła się i zesztywniała jak słup soli. Nawet oddech wstrzymała do momentu, aż nie cofnął głowy. Czuła się bardzo niekomfortowo, kiedy ktoś inicjował kontakt, nawet w trakcie walki, a teraz to już całkiem nie mogła odgonić natrętnych myśli. Nie była do tego przyzwyczajona. Zawsze przecież działało to w drugą stronę.
– Z-zauważyłabym wielkie dziury w swojej szyi. – Ujęła jego podbródek między palec wskazujący i kciuk, coby wznieść go nieco wyżej i cofnąć, z dala od swojej skóry, która, miała wrażenie, zaczęła cierpnąć w naruszonym miejscu. Oby to nie była martwica.
Z drugiej strony martwica była lepsza, niż skrzela.
Popłakałaby się, mając szpary po obu stronach szyi. Nigdy jej się nie podobały. Były takie rybie. Dziwne. Jak otwarte rany. Bałaby się o infekcje, o nieświeże powietrze, właściwie to o wszystko. Musiałaby chodzić w szaliku przez okrągły rok!
– W sumie to trochę jest mi dziwnie... w gardle. Jakby się zaciskało. Może spuchło? Z drugiej strony jeszcze chwilę temu było normalnie. Czy zapalenie może przyjść tak nagle?
Aż złapała się za nie dłonią i pomasowała. Dobrze było mieć kolegę lekarza. Przynajmniej nie groziły jej żadne dziwne choroby i powikłania, ale kiedy zaczął przejmować się jej stanem, ją ogarnął stres.
Kołysany Wiatrem.
– Z-zauważyłabym wielkie dziury w swojej szyi. – Ujęła jego podbródek między palec wskazujący i kciuk, coby wznieść go nieco wyżej i cofnąć, z dala od swojej skóry, która, miała wrażenie, zaczęła cierpnąć w naruszonym miejscu. Oby to nie była martwica.
Z drugiej strony martwica była lepsza, niż skrzela.
Popłakałaby się, mając szpary po obu stronach szyi. Nigdy jej się nie podobały. Były takie rybie. Dziwne. Jak otwarte rany. Bałaby się o infekcje, o nieświeże powietrze, właściwie to o wszystko. Musiałaby chodzić w szaliku przez okrągły rok!
– W sumie to trochę jest mi dziwnie... w gardle. Jakby się zaciskało. Może spuchło? Z drugiej strony jeszcze chwilę temu było normalnie. Czy zapalenie może przyjść tak nagle?
Aż złapała się za nie dłonią i pomasowała. Dobrze było mieć kolegę lekarza. Przynajmniej nie groziły jej żadne dziwne choroby i powikłania, ale kiedy zaczął przejmować się jej stanem, ją ogarnął stres.
Kołysany Wiatrem.
- 24 lip 2023, 15:15
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Łąka Szczęścia
- Odpowiedzi: 673
- Odsłony: 78535
Łąka Szczęścia
....Starała się nie zwracać uwagi na dziwną pozycję jego głowy, nawet jeśli wyglądał jakby skręcił sobie kark, a czaszka zwisała na cienkiej warstwie skóry. No, może trochę przesadzała, ale jakiś dziwny dyskomfort pozostawał - zupełnie jakby patrzyła na nieobecną spojrzeniem szmacianą lalkę.
Wyciągnęła dłonie i ostrożnie chwyciła jego pysk u żuchwy, blisko polików, coby przekręcić łeb z powrotem na miejsce. Gest prawie że mechaniczny, nijak nie różniący się od poprawienia krzywo stojącego na kredensie wazonu.
– W takim razie dobrze, że nie potrafię krzyczeć. Ziać... ogniem albo lodem też nie. Kiedyś sądziłam, że jedno łączy się z drugim, ale pierwsze siedzi w głowie, a drugie w ciele. I chyba nic się na to nie zaradzi.
Oderwała prawą dłoń od jego futra, coby zerwać rosnący między trawami mak. Uwielbiała maki. Bez pytania wplotła go w ciemną grzywę uzdrowiciela, nieopodal lewego ucha, uznając, że był to ładny kontrast, po którego pojawieniu się wycofała łapy z powrotem w trawę, by przyjrzeć mu się lepiej, bez angażowania brzoskwiniowych palców.
Hmpf. Szykownie.
Kołysany Wiatrem.
Wyciągnęła dłonie i ostrożnie chwyciła jego pysk u żuchwy, blisko polików, coby przekręcić łeb z powrotem na miejsce. Gest prawie że mechaniczny, nijak nie różniący się od poprawienia krzywo stojącego na kredensie wazonu.
– W takim razie dobrze, że nie potrafię krzyczeć. Ziać... ogniem albo lodem też nie. Kiedyś sądziłam, że jedno łączy się z drugim, ale pierwsze siedzi w głowie, a drugie w ciele. I chyba nic się na to nie zaradzi.
Oderwała prawą dłoń od jego futra, coby zerwać rosnący między trawami mak. Uwielbiała maki. Bez pytania wplotła go w ciemną grzywę uzdrowiciela, nieopodal lewego ucha, uznając, że był to ładny kontrast, po którego pojawieniu się wycofała łapy z powrotem w trawę, by przyjrzeć mu się lepiej, bez angażowania brzoskwiniowych palców.
Hmpf. Szykownie.
Kołysany Wiatrem.
- 24 lip 2023, 12:05
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Las przy Skałach
- Odpowiedzi: 596
- Odsłony: 83345
Las przy Skałach
....Nie znała tych miejsc. Czuła się odrobinę niepewnie, musząc opuszczać Ziemie Słońca, których nie poznała może jakoś perfekcyjnie, przez wzgląd na ich masyw, jednak wciąż uważała je za bezpieczną idyllę. Nie sięgnęły jej co prawda żadne straszne przypowieści o terenach wspólnych. Kontakt ze smokami z innych stad również miała dobry. Mimo to... ostrożności nigdy za wiele.
Kroczyła cicho, na paluszkach. Szelest liści był na tyle intensywny i rytmiczny, że raz po raz ich korony połyskiwały przyjemnymi barwami - migotały odcienie różu oraz oranżu, rzadziej palety chłodne, z reguły przypisane niskim tonom. Jej zmysły nie reagowały tak na wszystkie dźwięki. I nie zawsze. Z reguły mogła się tym ciesz-
Yiiiihihihiiip!
Co za bydlę!
Stanęła jak wryta, kiedy po wyściubienia nosa zza rozłożystej olchy spostrzegła gigantyczne kudłate ciało jakiejś cuchnącej maszkary. Sz-Szkoliła się na czarodziejkę, to prawda. Walczyła w imię Viliara, to oczywiste. Ale... ale nie czuła się jeszcze na siłach, by wejść w konflikt z czymś takim! Demony, biesy, mantykory...
Cofnęła się o krok, chcąc w milczeniu odejść.
Trzask.
Nadepnęła na gałązkę.
Vedilumi.
Kroczyła cicho, na paluszkach. Szelest liści był na tyle intensywny i rytmiczny, że raz po raz ich korony połyskiwały przyjemnymi barwami - migotały odcienie różu oraz oranżu, rzadziej palety chłodne, z reguły przypisane niskim tonom. Jej zmysły nie reagowały tak na wszystkie dźwięki. I nie zawsze. Z reguły mogła się tym ciesz-
Yiiiihihihiiip!
Co za bydlę!
Stanęła jak wryta, kiedy po wyściubienia nosa zza rozłożystej olchy spostrzegła gigantyczne kudłate ciało jakiejś cuchnącej maszkary. Sz-Szkoliła się na czarodziejkę, to prawda. Walczyła w imię Viliara, to oczywiste. Ale... ale nie czuła się jeszcze na siłach, by wejść w konflikt z czymś takim! Demony, biesy, mantykory...
Cofnęła się o krok, chcąc w milczeniu odejść.
Trzask.
Nadepnęła na gałązkę.
Vedilumi.












