Znaleziono 9 wyników

autor: Opiekunka Yraio
30 lis 2022, 5:33
Forum: Świątynia
Temat: Plac przed świątynią
Odpowiedzi: 1557
Odsłony: 55465

Plac przed świątynią

Przyszła z mamą, mając przy sobie torbę z ziołami i nic więcej. Zastanawiała się nad tym czy wziąć coś więcej, ale nie miała pomysłu co. Wzięła ze sobą Abrosama, który całą drogę zalecał się do Mosarby. Podeszła do Strażnika i skłoniła mu głową, patrząc obojętnie szkarłatnymi oczyma. Położyła przed nim kamienie. Następnie usiadła przy mamie i zastanowiła co takiego ma się teraz wydarzyć.

//2x koral, ametyst
autor: Opiekunka Yraio
30 paź 2022, 14:43
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie XVIII
Odpowiedzi: 112
Odsłony: 9261

Obserwowała swoich ziomków, słuchając odpowiedzi piskląt. Niektóre były słuszne, inne mniej się jej podobały. Płochliwe zwierzęta, takie jak Abrosam miały swoje miejsce przy bokach smoków. Opowiedzialność za niego było naturalne jak oddech, a on odwdzięczał się pożywieniem i ziołami. Wychodzili na równo. Hm. Ona była jego ostoją, a on... on też wiele dla niej znaczył. Naprawdę wiele. Nie widziała nawet, że tak bardzo przyzwyczaiła się i pokochała swojego kompana. Oddałaby za niego życie. Czy Abrosam za nią też? Nie, zdecydowanie nie, był tchórzem. Jednak... uwielbiała go takim jakim jest. Czy byli więc jak rodzina? Na pewno czuła, że Abrosam jest częścią niej i nawet teraz, albo i zwłaszcza, gdy był daleko, odczuwała pewną pustkę. Oswoiła go z powodów pragmatycznych, ale... jej umysł dostosował się do więzi i teraz zrobiłaby wszystko dla renifera.
A renifer zrobi wszystko dla niej... jeśli mu rozkaże. Nie chciała jednak rozkazywać, ani zmuszać Abrosama do czegokolwiek. Na szczęście na niego też wpływała Więź. On tez czuł przywiązanie i potrzebę bliskości, dlatego tak chętnie się odwdzięczał na wyprawach. Czy dzięki niej będzie żył dłużej niż zwykły renifer? Zapewne. Jednak będzie miał też Mosarbę przez jakąś część swojego życia. Nie będzie sam.
Jak bardzo się zmieni podczas życia ze smokami? Vess miała nadzieję, że nie bardzo. Naprawdę go pokochała, chociaż trafili na siebie zupełnym przypadkiem. Spojrzała na sarnę. Jej instynkty chyba nie zostały zupełnie zmienione. Była nadzieja dla Abrosama. Tego puszystego, dumnego nicponia.
autor: Opiekunka Yraio
18 paź 2022, 22:26
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie XVIII
Odpowiedzi: 112
Odsłony: 9261

W pierwszej kolejności pomyślała o Abrosamie, który został w Górach Yraio. Właściwie cieszyła się, że tam pozostał. Raczej nie chciałby widzieć tylu smoków i innych drapieżników w jednym miejscu. Wystarczyło, że miał problem z nią samą i nawet teraz ciężko mu było zreflektować się gdzie był. Czy tu, czy w grocie kleryczki. Często musiał otwierać oczy mimo prób zaśnięcia, tak dużo działo się po stronie czarnołuskiej. Starała się nieco przyciąć tę więź, ale bała się zamknąć ją przed nim.
Słuchała Strażnika, zastanawiając się czemu padło akurat na Abrosama. To miało być jakiekolwiek zwierzę, ale ucieszyła się na myśl, że będzie mogła sprawić kompana Mosarbie. Zerknęła na nią. Dobrze, że jej mama tu była, chociaż... Vess poczuła ukłucie zazdrości. Skąd wzięło się tu tyle piskląt? Czy zajmowała się nimi wszystkimi? Później ją o to zapyta. A może nie? Milczenie nie jest przekleństwem, jest wyborem Vesserany.
Gdy Strażnik powiedział, że ptaki mogą być bardzo użyteczne, przyznała mu rację. Są bardzo bystre. Przydałyby się podczas poszukiwań ziół. Niemniej Abrosam wcale jej nie uwłaczał. Chociaż był dość dziwnym partnerem, nieco bojaźliwym, to rozumiała w jak trudnej sytuacji się znalazł. Tym bardziej, że przeczyła ona wszystkim jego instynktom. Poczuła... empatię w stosunku do niego. Był jej częścią. I chociaż szybciej przywykła do dwóch perspektyw, to czując jego zmieszanie, nie mogła postąpić inaczej.
A zatem jaki sens jest w uwiązywaniu do siebie zwierząt o wrażliwych ciałach? Nie umiała odpowiedzieć. A może jednak? Była kleryczką. Nie potrzebowała silnego kompana. Potrzebowała kompana, który będzie w stanie wywęszyć odpowiednie zioła. Nie potrzebowała obrońcy, bo trzymała się z daleka od zagrożeń. Potrzebowała tylko wsparcia. Właśnie to mógł zaoferować jej Abrosam. Ona zaś jemu bezpieczeństwo. Mimo wszystko była smokiem. Obroni go przed jej gatunkiem i da mu schronienie. Pozostałe pytania Strażnika... były trudne. Nie wiedziała na ile Abrosam ją zmienił, ani ona jego, ale na to było chyba jeszcze za wcześnie by określić.
Strażnik wciąż nie przeszedł do punktu kulminacyjnego. Spojrzała na Telimene, Zhelre i Y'Envartha, którzy zignorowali jej obecność i jej mentalne przesłanie. Byli skupieni. To dobrze.
Nie mając głosu oddaliła się nieco, ale tak by wciąż móc trzymać pieczę nad swoimi Mglistymi. Powiodła wzrokiem dookoła, szukając zagrożeń. Jej stado było spokojne. No i mieli Wrota Dziejów na posterunku.
autor: Opiekunka Yraio
12 paź 2022, 4:52
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie XVIII
Odpowiedzi: 112
Odsłony: 9261

Ze względu na częste odwiedziny Aren, smoczyca nie miała problemów z dotarciem tutaj. Kołując wysoko nad ziemią dostrzegła smoki różnych wielkości, ale żadnego tak dużego jak ona sama. Kołowała jeszcze chwilę, określając poziom zagrożenia. Wtedy dostrzegła Strażnika, o którym nie wiedziała nic, ale wszystko wskazywało na to, że to on jest centrum zainteresowania młodych. Patrzyła jeszcze na zebranych, typując gdzie wylądować. W końcu wybrała. Dostrzegła te smoki może raz przemierzając obóz. Wiedziała, że skoro były w Obozie, muszą pochodzić z Mgły i być jej wierne. Inaczej by tego nie przeżyli. Wylądowała więc twardo obok Zhelre i Y'Envarth. Skinęła im głową i przesłała mentalne komunikaty.
~ Vessarana będzie nazywała się Kwarcową Łuską. (...) Kwarcowa Łuska są od dzisiaj (...)kleryczką. ~ Nie miałem okazji jeszcze (...) poznać. Może zaczniemy od czegoś prostego, co? Spróbuj teraz. ~ Głos pojawiał się, to znikał, a każde słowo czy zdanie miało inny ton i brzmienie, jakby pochodziło z innego czasu. Każdy przekaz miał swój własny tembr. Niektóre głosy były męskie, inne żeńskie... Przeważał żeński, doświadczony głos. Głos matki Vess. Potem słowa skierowała do Telimene.
~ (...) tak długo jak będziemy trzymać się razem, to wszystko będzie dobrze. (...) Czy przysięgasz stadu i jego kodeksowi lojalność? Czy będziesz wspierać swoich współplemieńców, dbać o ich dobrostan, oraz staniesz w ich obronie, słowem, magią i pazurem, gdy zajdzie taka potrzeba? Zaopiekuje się nami, gdy przyjdzie na to pora. (...) Zapewnienie, że będą sobie pomagały. ~ Wysłała kolejną wiązankę znanych częściowo Telimene słów. Częściowo nieznanych. Czy zrozumieją jej intencje? Pierwszy raz próbowała przekazać coś więcej.
autor: Opiekunka Yraio
09 paź 2022, 0:34
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 3982
Odsłony: 166724

Proszę o 2/4 owoców ze skarbca

Aktualizacja.
autor: Opiekunka Yraio
29 wrz 2022, 21:48
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5657
Odsłony: 218610

https://smoki-wolnych-stad.pl/viewt ... 37d#535850
Zapomniałam (dziękować Fille), dla różanej minus 1x woreczek z pieprzem

aktualizacja
autor: Opiekunka Yraio
28 wrz 2022, 19:38
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 3982
Odsłony: 166724

– diament i granat
https://smoki-wolnych-stad.pl/viewt ... 500#535500

Aktualizacja.
autor: Opiekunka Yraio
24 wrz 2022, 18:24
Forum: Warsztat
Temat: Kwarce Leczenia i Magii Precyzyjnej
Odpowiedzi: 71
Odsłony: 3408

Samiczka po raz pierwszy opuściła tereny swojego Stada. Nie wiedziała dokąd się kierować, ani co robić. Machała skrzydłami, oglądając ziemie, które pokazywała jej matka. Przeleciała nad górami Yraio, wybierając północny kierunek swojej podróży. Tylko tam wiedziała, że nie ma Stada z prywatnymi terenami. Zataczała szerokie koła przez większość dnia, by o zmierzchu odnaleźć Puszczę i umieszczoną w niej świątynię. Wylądowała zmęczona, ale usatysfakcjonowana. Udała się do warsztatu. Kwarce zawierały dusze zmarłych. Wybrała intuicyjnie jeden z nich, bo nie umiała ani czytać, ani nie wiedziała który należy do czego. Postawiła diament i granat przed kwarcem z duszą, która wydawała się ją przyciągać, myśląc prośby o mądrość umarłych w zakresie leczenia. Nie było nikogo poza martwymi, którzy mogliby ją tego nauczyć...

/Diament i granat za Lecz 1
autor: Opiekunka Yraio
06 wrz 2022, 0:05
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Las
Odpowiedzi: 596
Odsłony: 89275

Vess skinęła głową. Chętnie pozna sztuczki. Chodźby po to, by być w czymś inna od Mahvran. Nawet jako pisklę czarna była świadoma, że cztery łapy dają zupełnie inne możliwości od dwóch i miała zamiar w to iść. Słuchała więc uważnie swojej matki i swojej piastunki.
Podstawa – dobrze. Od podstaw się zaczyna. Od przebierania łapek zaczyna się zemsta, której pisklę nie znało, ale którą nosiło już w sercu.
Ugięła lekko łapy, by stać na nich luźno, ogon podniosła na wysokość zadu. Kolczasty zabujał się nieco, po czym zamarł nieruchomo. Nie stać jej było na takie gesty przy tak dużej masie ciała. Vess przyjrzała się matce. Zgięła szyję, układając ją niczym surfujący po niebie żuraw. Płyty na grzbiecie jej szyi uniosły się mimowolnie, okazując się w pełnej krasie. Cokolwiek chciałoby wspiąć się po jej karku, musiało się liczyć z kolcami i innymi umocnieniami. Skrzydła poprawiła, by jej nie przeszkadzały. Szczerze mówiąc, w tej chwili bardzo przypominały jej Mahvran. Długie, błoniaste... bez cienia futra, jakie miała mama.
Zrezygnowała z pozycji, usiadła i gwałtownie (jak na siebie) wstała, wypychając się z tylnych łapek. Stanęła prosto, uginając łapki do amortyzacji by stanąć sprężyście, skrzydła miała wciąż przy bokach i tylko głowę i ogon skorygowała. Teraz była pewniejsza, że przyjdzie jej to naturalnie, o ile będzie o tym myśleć.
Przyjrzała się mapie, którą pokazała jej mama, po czym rozejrzała się po okolicy. Odnalazła najbliższe punkty orientacyjne i miała już pewność, że da radę odnaleźć drogę. Widziała nawet niejasno jeziorko pomiędzy drzewami. Niemniej większość trasy dostrzeże dopiero po drodze.
Ruszyła z galopu, by wykonać pierwsze zadanie. Poruszała się taktem, w którym tylne łapy wypychały ją do przodu, a przednie zamortyzowały upadek. Układała je kolejno najpierw prawa tylna, potem lewa tylna, a następnie przednie tak samo. Układała je bardzo blisko siebie, by wybicia były jak najdłuższe, a susy najbardziej sprężyste. Jej ogon balansował w górę i w dół, głowa poruszała się rytmicznie by obraz nie trząsł się przed jej ciałem.
Gdy zobaczyła jak skała raptownie się zbliża, gwałtownie zaparła się przednimi łapami. Dołączyła do nich tylne, układając je pomiędzy przednimi. Głowę cofnęła, eksponując pierś, a jej ogon wygiął się. Skrzydła rozłożyła i uderzyła odruchowo powietrze. Kiedy pęd został wytracony, samiczka wybiła się z tylnych łapek spokojnie. Przeszła do truchtu. Bardziej jej odpowiadał.
Jej prawa przednia i lewa tylna łapa poruszały się synchronicznie razem z lewą przednią i prawą tylną. Wybijały ją leniwie i niosły do przodu. Krok był długi, więc płynęła w powietrzu, wkładając minimum wysiłku w bieg. Od razu wykręciła ogon w lewo, gdzie też spojrzała, i przechyliła lekko ciało, skrzydła asystowały jej bokom. Oddychała przyspieszonym oddechem.
Gdy jej łapy powiodły ją w lewo, zaczęła prostować szyję i głowę, pozwalając ogonowi podążać wytyczonym przez ciało szlakiem, aż sam się nie wyprostował po dziewięćdziesięciostopniowym skręcie. Dotarła do rozsianych luźno drzew, które wymagały slalomu, by przezeń przebiec. Nie spieszyła się. Odbijała się sprężyście łapami, by nie wytracać pędu, a ciało samo ją niosło. Korygowała ułożenie głowy i ogona, bujała nim w górę i w dół podczas synchronicznych kroków łap. Wyginał się w lewo lub w prawo, czasem tylko nieznacznie, czasem zupełnie w miarę możliwości, pochylając tym samym ciało, by uniknąć zderzenia z wąsko osadzonymi krzewami.
Wyprostowała się i ustabilizowała bieg, po czym wypatrzyła kłodę, która miała stać się dla niej wyzwaniem. Stoicka Vess odebrała to jako przeszkodę, ale niewartą większej uwagi. Czuła się pewnie, władając swoim ciałem. Przyspieszyła lekko, ale nie przeszła w galop. Zbliżyła się do kłody, przerwała krok w pół by zrównać tylne łapy i kuląc przednie wybiła się mocno w górę, machając tym samym ogonem w dół. W szczytowym punkcie pochyliła głowę do przodu, wysunęła przednie łapy i zadarła uzbrojony ogon. Zamortyzowała upadek raczej niezręcznie, ale mocno i nie robiąc sobie krzywdy. Po prostu nie była nawykła do odrywania się od ziemi.
Skręciła w lewo i leniwym truchtem dotarła do Varnila. Spojrzała na niego, przyjęła pozycję, po czym wybiła się z tylnych łap, machając ogonem z góry do dołu, podkulając brodę do piersi, by nadać sobie jak największego impetu. Droga była prosta. Nie musiała podejmować wyzwania, ale... chciała by mama była dumna. To pragnienie dodawało jej sił, chociaż z każdym ruchem czuła się coraz bardziej zmęczona. Nie poprzestawała jednak. Biegła z całych sił, pomrukując cicho z nerwów. Nie przestała biec nawet gdy minęła matkę. Dopiero wtedy zaczęła hamować, stanęła i wróciła stępem do Veir. Usiadła ciężko.

Wyszukiwanie zaawansowane