Znaleziono 38 wyników

autor: Pamięć Oceanu
03 mar 2022, 21:42
Forum: Wyspa na Jeziorze
Temat: Wyspa na Jeziorze
Odpowiedzi: 305
Odsłony: 15328

Przekręciła głowę na bok w ptasim geście, ściągnąwszy przy tym wargi w cieńszą kreskę. Dobrze. W porządku. Rozumiała już. Wiedziała wszystko, co powinna – Khart był wariatem. Nie dość, że nie rozumiał, co do niego mówiła i nie potrafił odpowiadać na proste pytania, to jeszcze bredził o jakichś wyssanych z palca bzdurach, z góry zakładając, że rozumiała, co miał na myśli.
Świat tak nie działa.
Westchnąwszy bezdźwięcznie, wyciągnęła szyję nieco wyżej, w pewnej wyjątkowo dostojnie wyglądającej manierze, po czym delikatnie przysunęła czubek pyska bliżej oddalonego od niej o kilka dobrych kroków samca.
– Ih en Et al'nhoi D'har... u ohr en thah thrah'at – rzekła melodyjnie bez żadnego zająknięcia, wytykając mu to, kim był, pomimo stosunkowo dobrego wrażenia, jakie zdołał na niej wywrzeć i które właśnie zniweczył. Pokręciła głową na boki, rozczarowana.
– Nie rozumiesz – oznajmiła. – Ja również nie rozumiem Twoich zasad, Khart. Nie jesteś stąd... i ja również nie. Świat jest długi i szeroki i nie wszystkie smoki żyją podług tych samych reguł, podług których żyjesz Ty. Oczekiwanie, że każdy napotkany nieznajomy będzie wiedział, co masz na myśli, doprowadzi Cię donikąd... będziesz szukał wiecznie. W moich uszach pleciesz bzdury i żadne z Twoich słów nie ma sensu... wychodzisz na wariata. – A chciała wierzyć, że nim nie był. Nie lubiła użerać się z wariatami, na takich należało stosować chmiel w dawce pięciu szyszek, tak dla pewności. – Kogokolwiek szukasz, w stadzie księżyca ich nie ma. Niedawno zatrzymała się u nas smoczyca... bardzo podobna do Ciebie. Również miała ciemne futro, pierzaste skrzydła, jasne oczy, szczupłe ciało. – Również była mieszanką smoka powietrznego i północnego... właściwie to Ćma i Khart mogli być rodzeństwem, gdyby tak dobrze przyjrzeć się podobieństwom.
– Po kilku dobach odeszła. Wiem od ojca, że skierowała się na południowy zachód. – Wzruszyła barkami, uznając, że jeśli Plagijczyk ma ochotę, może udać się na poszukiwania Zaćmionej Łuski. Może faktycznie byli rodziną, może łączyło ich coś więcej, a może nigdy w życiu nie widzieli się na oczy.
Tak czy owak nie miała żadnego innego tropu, którym mogłaby się z Khartem podzielić... i jeśli nie chciał od niej nic więcej, gotowa była do wyruszenia na granicę ze stadem ziemi, czyli tak, jak docelowo planowała, co wyraźnie oznajmiła samcowi, dość jednoznacznie poprawiając swoje skrzydła.
autor: Pamięć Oceanu
03 mar 2022, 20:47
Forum: Wyspa na Jeziorze
Temat: Wyspa na Jeziorze
Odpowiedzi: 305
Odsłony: 15328

Słuchała uważnie tego, co miał do powiedzenia, a pióra na czubku jej głowy unosiły się i opadały... i unosiły znowu, by po raz kolejny opaść, zupełnie jakby pojedyncze słowa wzbudzały w niej nieco większe zainteresowanie, niż pozostałe, choć w rzeczywistości nawet nie miała świadomości o tym, co się dzieje na jej czerepie. Często robiła coś nieświadomie i albo orientowała się po fakcie, albo w ogóle, toteż czytanie z mowy jej ciała było często bardzo słabym pomysłem. Potrafiła się śmiać i radować, nawet jeśli serce w środku łkało, tak jak i mogła wyglądać niczym tysiąc rozgniewanych nieszczęść i kataklizmów, w rzeczywistości powstrzymując się w ten sposób wyłącznie przed kichnięciem.
Ah, aż na samą myśl zakręciło ją w nosie... a może to po prostu futro Kharta. Może była alergiczką. Osunęła się bardziej na tylne łapy i podsunęła skrzydło do podbródka, co by przesunąć knykciami po swojej szczęce. Wzrok spuściła na ziemię, myślała, oceniała, analizowała – każde jedno z jego słów.
Nie lubiła tego tematu. Nie lubiła rozmawiać o celu, którego od tak dawna nie potrafiła odnaleźć. Wszystko to, co robiła, było zaledwie kamieniami milowymi, które jeden po drugim odhaczała, ale co dalej? Czy miała jakieś ważniejsze zadanie? Czy była stworzona do czegoś większego? Nie. Okłamywała samą siebie, aby nie popaść w paranoję. Wmawiała sobie, że żyje dla kogoś, dla stada, że to jest jej zadanie, ale tak naprawdę to... nigdy nim nie było.
Nikomu nie była niczego winna.
A już na pewno nie smokom, które ledwie co znała, nawet jeśli widywała ich co ceremonię. Siedzieli wszyscy obok siebie, banda tępych klonów, z oczami wpatrzonymi w skałę na której wznosił się Pełnia. Spozierali na boki, ale nie odzywali się ani słowem. Witali się jedynie kiwnięciami tych pustych głów, zapatrzonych we własne łapy i monotonię dnia. Wstać, wyjść, upolować coś, wrócić, pójść spać. I tak w kółko i w kółko i w kółko na ciasnej połaci terenów, na które nieustannie ktoś ostrzył sobie zęby.
A mogli przecież odejść, wszyscy na raz i znaleźć sobie lepsze miejsce, spokojniejsze, niegraniczące z żadnym innym stadem. Co ich powstrzymywało? Rzeczy, o których nie mogła wiedzieć i których nie należało rozważać.
– Cel. – Zasmakowała słowo. Zasmakowała zasadę numer jeden, zasadę, której nie znała, ponieważ nie dbała o żadne zasady. Nie uznawała ich i nie żyła podług nich, nic jej nie wiązało, nawet jeśli inni sądzili, że powinno. Przecież nie czyniła niczego złego... jeszcze. Może kiedyś coś zrobi, a może powróci do ciepłego piachu na swoim wybrzeżu i stanie się pożywką dla krabów.
– Pierwszy raz słyszę o takiej zasadzie, choć przyznać muszę, że słyszałam o wyjątkowo niewielu. Najwidoczniej bardzo brzydka ze mnie ignorantka, cóż, zdarza się. Wybacz. – Za to, że nie miała obiektywnego rzutu na sprawę. – Jakiego celu szukasz, Khart? Tej konkretnej podróży na wyspę, na której stoimy, czy czegoś na horyzoncie? – Nie znając zasady, nie mogła tak na dobrą sprawę wiedzieć, o co mu się rozchodziło. Jeśli szukał chwilowego celu – czyli kamienia milowego, o którym myślała – mogła mu go wskazać. Mogła wskazać mu wiele potencjalnych celów, którym mógł się przyjrzeć w niedalekiej przyszłości. Mógł zaspokoić swoją ciekawość, pozyskać nową wiedzę, może zdobyć coś cennego. Nie dbała o to, co osiągnie i przez to nie żałowała mu powodzenia. Jeśli szukał tego drugiego celu, którego szczerze nienawidziła, zapewne lada moment zgorzknieje niczym stara, marszcząca się skórka fermentującego winogrona.
– Jeśli sprawy klanowe w jakikolwiek sposób Cię martwią i to dlatego jesteś, czy raczej byłeś, aż tak ostrożny... również nie sądzę, abym Cię przekonała, ale nie dbam o nasze stada. Nie interesuje mnie ani przeszłość, ani tym bardziej przyszłość zarówno Plagi, jak i Księżyca, dlatego nawet jeśli byś coś knuł... chyba niekoniecznie mnie to ciekawi i raczej nie chciałoby mi się nic w związku z tym robić. – A jeśli faktycznie chciałby rozpruć jej gardło i zwłoki rzucić pod łapy ojca... szczere powodzenia. Może coś tym dokona, a może... może tak, jak wszyscy ci wątpliwi czempioni, zostanie zapomniany po kilku dobach i znowu stanie się nikim. Jak każdy.
– Choć... nie, nie. Właściwie to jedna rzecz mnie zastanawia na temat Plagi. – przesunęła knykcie wyżej przez szczękę, po czym dotarła do żuchwy i stuknęła się w nią lekko, ale nie zapytała o nic. – Ale wyglądasz na zbyt młodego, żeby móc mi odpowiedzieć.
autor: Pamięć Oceanu
02 mar 2022, 21:31
Forum: Wyspa na Jeziorze
Temat: Wyspa na Jeziorze
Odpowiedzi: 305
Odsłony: 15328

Uniosła wyżej jedną brew i... stosunkowo głośno wypuściła powietrze przez nozdrza, choć jej oczy pozostawały takie same – zmęczone. Teraz nawet bardziej, niż jeszcze kilka uderzeń serca temu, a więc po przechyleniu głowy, zdawała się wręcz patrzeć na niego z politowaniem i zniecierpliwieniem.
W tej chwili marnował jej czas – i to w wyjątkowo potworny sposób.
– Uznam to za pytanie retoryczne, Khart, ponieważ stosując te same techniki od pierwszych użytych przez Ciebie słów, z pewnością potrafisz samodzielnie dojść do wniosków odnośnie mojego nastawienia... które niczym nie różni się od Twojego, a i wydajesz się nie być głupi, a więc znacznie skrócę tę rozmowę do konkretów – stwierdziła, po czym podeszła bliżej, bynajmniej nie obawiając się ataku z jego strony, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie obawiała się śmierci. Była nikim i niczym, co uzmysłowiono jej już wiele razy. Nie miała w swoim życiu żadnego celu, nie widziała w nim żadnego sensu, nie potrafiła odpowiedzieć na kluczowe pytania, które trzymały smoka u powierzchni. Nie byłoby jej tutaj, gdyby nie Pełnia. Jeśli Pełnia zniknie, to zniknie i ona, a jeśli ona zniknie przed Pełnią... wtedy przynajmniej nie będzie musiała cierpieć, widząc mękę własnego rodzica, którego Souba zdążyła już powiadomić o tym co, gdzie, kto... i jak.
– Do czego dążysz i czego oczekujesz? – zapytała wprost, dając mu w pewnym sensie szansę, i zawiesiła spojrzenie na jego oczach.
Mógł szczerze podzielić się swoim celem oraz swoimi oczekiwaniami, krótko, zwięźle i na temat, a ona odpłaciłaby się tym samym, jasno dając mu do zrozumienia czy może ciekawość i potrzeby zaspokoić, czy też będzie musiał poszukać kogoś innego.
Jeśli chciał pozwiedzać wyspę, to proszę bardzo, chętnie oprowadzi go po tej pustej połaci gleby, wskazując dwa świeże kopce kreta na północy i jeden na wschodzie. Jeśli poszukiwał wiedzy i chciał się rozwijać, faktycznie spijając zdanie innego smoka na różne tematy, wtedy mogłaby się z nim podzielić większą ilością słów, nawet jeśli nie były nic warte.
Zawsze irytowało ją podchodzenie do sedna sprawy jak do jeża, dlatego kiedy tylko maski zostały zrzucone, postanowiła podjąć nadarzającą się okazję i zaprezentować Plagijczykowi, że albo mówi wprost, bez owijania w bawełnę, albo rozchodzą się w swoje strony, choć w zaistniałej sytuacji nie byłaby skora w pełni uwierzyć jego intencjom, nawet jeśli wypowiedziałby je na głos, ale... co za różnica? Khart i tak niczego nie osiągnie. On również będzie nikim i niczym przez całe swoje życie, ponieważ na tym niewielkim kawałku terenów, w którym ciasno upchnięte są cztery stada, niezależnie od posiadanej wiedzy i intryg kariery nie zrobi.
Ludzie wystarczająco działali jej na nerwy tą swoją wieczną zagadkowością i tajemnicami, smoki, doprawdy, nie musiały dokładać kolejnej cegiełki.
autor: Pamięć Oceanu
02 mar 2022, 20:15
Forum: Wyspa na Jeziorze
Temat: Wyspa na Jeziorze
Odpowiedzi: 305
Odsłony: 15328

Jej odważne pytanie najwidoczniej zadziałało tak, jak powinno, skoro wszystkie te przyjacielskie uśmiechy na kilka uderzeń serca zdążyły przygasnąć. Jeszcze kilka księżyców temu, jako głupiutka Kwiatek, nie dostrzegłaby i nie wywnioskowałaby niczego, ba! Nie wyciągnęłaby również tak ciężkiego kalibru na samym początku świeżo zawieranej znajomości, raczej skłaniając się ku komplementowaniu ładnych piór Khartowych skrzydeł, jednakże... latka lecą, czasy się zmieniają, a wszystkie traumatyczne przeżycia, które zaczęły bombardować ją z każdej strony świata, odciskały piętno na podejściu do życia, które dla uzdrowicielki stało się ulotne... i nic nie warte.
Było brzydkie i trudne, a dodając do tych przykrych przymiotów smoczą pychę oraz ignorancję, tworzyła się wyjątkowo specyficzna mieszanka wybuchowa, w związku z którą Ocean nie miała żadnego powodu do świętowania, wbrew słowom Plagijczyka. To, że nikt nie umarł, nie określało z góry pozytywnego wyniku – w jej oczach wszystko było bardziej skomplikowane. Pełnia pokładał zaufanie we własnej siostrze, która podczas starcia z Infamią nie wykorzystała nawet połowy swoich możliwości, porażką kompromitując nie tylko Księżyc, ale przede wszystkim swojego własnego przywódcę.
I to Ocean irytowało najbardziej. Irytowało ją to, że nikt nigdy się nie starał, nikogo nic nie interesowało, a jednocześnie wszyscy byli przekonani o swojej sile, o umiejętnościach, o swojej wartości, a ostatecznie potykali się i upadali, co Wspomnienie Nocy musiał cierpliwie znosić i na co, jej zdaniem, sobie najzwyczajniej w świecie nie zasłużył.
Miała nadzieję, że pójdzie po rozum do głowy i pewnego dnia po prostu rzuci to wszystko w kąt i wyleci w jakieś odległe, wysokie góry, pozostawiając ten padół łez na barkach kogoś innego.
No ale, nieważne.
Nawet nie zdążyła się poważnie rozkręcić, kiedy już musiała stojące przed nią biedaczysko ułaskawić świętym spokojem. Skubnęła zębami wnętrze swego policzka i uniosła kąciki pyska w sięgającym oczu uśmiechu. A sądziła, że nic jej w dniu dzisiejszym nie rozpromieni.
– Pozwolę. – Powiodła wzrokiem za kłaniającym się przed nią listkiem osiki, który w związku ze swoim zachowaniem stał się podejrzany. Unikanie niewygodnego tematu często równało się z posiadaniem wielu występków za własnymi uszami. Córka Pełni nie knuła i nie kręciła – była niczym otwarta księga, toteż nie zamierzała ukrywać przed samcem swoich opinii – aż do tego momentu. W ramach zabezpieczenia się... wniknęła w umysł siostry.
~ Ih tra Foskh, Souba. Kohe fohm e velgr u... neh Nidd ~ przekazała jej, po czym złote pióra rozkładanych skrzydeł zalśniły i orlica wzbiła się w powietrze, znikając z tego miejsca. Westchnęła, powracając uwagą do samca, którego omiotła smętnie znużonym wzrokiem.
– Nie znam tych okolic tak dobrze, jak własne pióra, ale przelatuję tędy na tyle często, aby orientować się co, gdzie i jak, zwłaszcza że ten... terenowy ogryzek jest niczym w porównaniu do smoczych rewirów, choć to wciąż za mało na przewodnika – odparła. – Szukasz czegoś konkretnego? Żadnych ochów i achów tu nie ma, jeśli zebrało Ci się na podziwianie krajobrazów – uprzedziła go natychmiast. Nie będzie żadnego romantycznego, rozłożystego drzewa na szczycie samotnego wzgórza, żadnych klekoczących strumieni pełnych świetlików, ani tym bardziej innych ekscesów, nad którymi mogliby się... rozpływać.
autor: Pamięć Oceanu
02 mar 2022, 18:47
Forum: Wyspa na Jeziorze
Temat: Wyspa na Jeziorze
Odpowiedzi: 305
Odsłony: 15328

Niedługo po szeleście pierzastych skrzydeł Souby, kolejna para zdawała się ingerować w spokój nadjeziornego powietrza, tym razem jednakże nie należała do ptaka, tylko czegoś znacznie cięższego. W pierwszej chwili pomyślała o gryfie ojca, ale nie zobaczyła przed sobą skrzywionego w pogardzie dziobu, a kupę ciemnego futra o charakterystycznym zapachu.
Plaga.
Słyszała o nich wiele, przede wszystkim złego, choć była ostatnią, która sugerowałaby się czyimiś opiniami – tak, owszem, brała je pod uwagę i poniekąd dzięki nim gotowa była zachowywać ostrożność, lecz jednocześnie pozbawiona była nieuzasadnionych uprzedzeń.
Uniosła wyżej brwi oraz pióropusz, szczerze zainteresowana przybyszem oraz jego stosunkowo... bezpośrednim sposobem nawiązywania rozmowy.
– Sivailr – odparła krótko, mierząc jego niebieskie, w miarę przyjazne ślepia swoimi srebrzystymi. Hmpf. Souba również wyciągała z zaciekawieniem szyję, choć wcale nie musiała tego robić – ptaszysko wielkości niedźwiedzia widziało wystarczająco dobrze zza nisko osadzonego ciała córki Wspomnienia.
– Jak nastroje w Waszym stadzie po udanej obronie terenów? Huczne świętowanie odbębnione? – zagaiła ciężkim do sprecyzowania tonem. Było w jej głosie nieco uszczypliwości, garść rozbawienia oraz ciekawość tego, jak przyjęła to strona przeciwna. Nie interesowały ją, w gruncie rzeczy, żadne polityczne przepychanki przywódców, ale uważała, że Pełnia popełnił błąd.
Był zbyt łaskawy i wyrozumiały.
I za bardzo polegał na tej wywłoce, która pokazywać swoją siłę potrafi jedynie na arenie, walcząc z uzdrowicielami i piastunami. Tch.
autor: Pamięć Oceanu
01 mar 2022, 20:43
Forum: Wyspa na Jeziorze
Temat: Wyspa na Jeziorze
Odpowiedzi: 305
Odsłony: 15328

* Wysoko pośród chmur szeleściły jej turkusowe, rozpostarte szeroko skrzydła. Kierowała się ku granicom ze Stadem Ziemi, ale w połowie przeprawy dopadło ją pragnienie. Nie było szczególnie nieznośne, jednakże postanowiła je zaspokoić, co by nie rzęzić niczym zziajane psisko w towarzystwie Kaskady. Żwawo zeszła z niebios, przycupnęła przy jeziorze i powzięła kilka łyków chłodnej cieczy. Nie planowała zostawać tu na długo, a dosłownie na chwilę, by złapać oddech, lecz jej uwagę zwrócił wielki posąg człowieka.
Właściwie to... nie tyle posąg, co dosłownie góra w jego kształcie.
Uniosła prawą brew i pokracznie, jak na wyvernę przystało, doczłapała się bliżej i przesunęła nosem po litej, mrożąco zimnej powierzchni, kompletnie pozbawionej życia. W oczy rzuciło jej się również wejście, prowadzące, jak dobrze widziała, głęboko pod ziemię... nigdy o tym nie słyszała.
I nie zamierzała tego sprawdzać.
Ostatnimi czasy czuła się niekomfortowo w ciasnych przestrzeniach, wręcz klaustrofobicznie, toteż w ramach walki z pomału gromadzącym się wkoło niej niekomfortowym uczuciem, cofnęła się o kilka kroków i... i w tej samej chwili usłyszała skrzek.
Hm?
Obejrzała się, a ku jej srebrzystym tęczówkom pędziła wyraźnie zmęczona zawziętą gonitwą Souba. Och, czyżby jej siostrunia została w tyle? Wielka szkoda.
autor: Pamięć Oceanu
28 lut 2022, 11:47
Forum: Świątynia
Temat: Plac przed świątynią
Odpowiedzi: 1561
Odsłony: 56117

Po obniżeniu poziomu lotu, dostrzegła na placu czerwonawą sylwetkę Czart, obok której, już po wylądowaniu, nie wyglądała zbyt majestatycznie. Naszprycowana rozmaitymi kolcami i grubymi płytami Przyszywana, sześciołapa Siostra, wznosiła się ponad Siv niczym góra, ale tej samej górze w żadnym wypadku najmłodsza córka Pełni nie ustępowała dzisiaj ostrą manierą. Minę miała zaciętą i... po prostu nieprzyjemną.
Niecodzienną.
Może powodem była świadomość tego, w jakim celu cała trójka opuszczała bezpieczny dom i z kim mieli się mierzyć, a może też wspomnienia z ostatniej wyprawy z Kaskadą wciąż wisiały nad nią posępnie niczym wielki zegar, odliczający ostatnie minuty do przepowiedzianej przez duchy tragedii.
Prychnęła na samą siebie, absurd.
Korzystając z tego, że jakiś czas temu udało jej się uzyskać od tego samego Strażnika Gwiazd, przed którym właśnie stała, tytuł, dzisiejsza uiszczana zapłata mogła być mniejsza, niż zazwyczaj, dlatego dary były proporcjonalnie uboższe.

/szafir, onyks za 28.02 (używam jednorazowej zniżki za Odkrywcę)
autor: Pamięć Oceanu
26 lut 2022, 15:34
Forum: Błękitna Skała
Temat: Mały Wodospad
Odpowiedzi: 801
Odsłony: 94828

Ściągnęła brwi i... i tylko tyle.
Patrzyła się koślawo na smoczycę przez kilka uderzeń serca, nim spojrzała pytająco na Soubę, a potem znowu powróciła do ziemistej. Gdyby była inna, to pewnie przyjęłaby pochwałę z dumą i szerokim uśmiechem, ale byłaby to też ujma dla jej siostry, która w żadnym wypadku nie była jakimś tam kompanem.
– Niczego nie oswajam... to moja siostra. – Wiedziała, że to nie brzmi normalnie, ponieważ nikt, kogo znała i o kim słyszała, nie był wychowywany przez... no, mimo wszystko Drapieżniki. Nie traktowała tak ani Souby, ani swojej mamy. Obie były dla niej kochanymi istotami, wartymi tyle samo, co smoki, ale każdy obcy widział w nich tylko to, co chciał, czyli parę ptaków, które trzyma się na uwięzi i które są warte nie więcej, niż bies.
– ... – Nie zdążyła nawet nic powiedzieć, kiedy została wyminięta i zaatakowana panicznym wrzaskiem. Westchnęła, oglądając się za siebie, ale smoczyca nie musiała za długo szukać swojej kaczki... która wypełzła z nory. Pierwszy raz widziała, żeby ptak chował się pod ziemią i aż uniosła obydwie brwi.
– Demonami? – Biesy chyba nie były demonami... nie były, prawda? – Czy wszystko z nią w porządku, tak w ogóle? Jest zdrowa? Chodzi mi o ten... kolor. Nie wygląda na albinosa, trochę aż zbyt jednolita, hm – zwróciła uwagę, szczerze interesując się tym przypadkiem nie tylko ze względu na swoją sympatię do samych ptaków, ale też przez wzgląd na ciekawość medyczną. Jeśli to choroba to ciekawe jaka, a jeśli jakaś mutacja genetyczna... to też ciekawe jaka?
autor: Pamięć Oceanu
20 lut 2022, 19:19
Forum: Świątynia
Temat: Plac przed świątynią
Odpowiedzi: 1561
Odsłony: 56117

Przytuptała przed świątynię właściwie to nawet nie z własnej woli, ale została do tego pogoniona. Kogo by tam obchodziło jakieś zbędne błogosławieństwo... no ale, położyła przed strażnikiem to, czego jeszcze mechanicznie nie miała, ponieważ leniuszki zapomniały zaktualizować to i owo, ale na pewno wkrótce się zreflektują! Zwłaszcza Pełnia!

/onyks, 4/4 mięsa, 5x melisa, 5x kalina (owoce), za 20.02
autor: Pamięć Oceanu
15 lut 2022, 16:37
Forum: Warsztat
Temat: Kwarce Ataku i Obrony
Odpowiedzi: 103
Odsłony: 4756

I znowu tutaj...
Tym razem naprawdę nie miała innego wyjścia! Poważnie!
Po ostatniej rozmowie z Pełnią wiedziała już, że samą magią smok nie żyje i jeśli spotka przeciwnika odpornego na maddarę, będzie musiała wiedzieć jak się z nim uporać gołymi łapami... uh, pomyślałby kto. Problem jednak był wielki niczym góra, ponieważ nie lubiła stosować tego rodzaju przemocy. Nie, nie, wróć! nie lubiła stosować żadnego! Ale Jeśli już musiała, to wolała stuknąć kogoś konarem w głowę, niż własnymi pazurami go rozczłonkowywać.
Dlatego też położyła szmaragd i tygrysie oko przed kwarcem ataku.
Później mięso, owoce oraz cytryn przed kwarcem obrony.
Poprosiła Bożków o wiedzę z tego zakresu, możliwie jak najmniej krwawą, bo nie chciała po zapadnięciu w sen mieć wizji z jakichś... jakichś takich dzikich walk i nie wiadomo czego! Musiałaby to odchorowywać przez kilka księżyców na sto procent.

/szmaragd, tygrysie oko za atak I
/2/4 mięsa, 2/4 owoców, cytryn za obronę I
autor: Pamięć Oceanu
03 lut 2022, 13:21
Forum: Błękitna Skała
Temat: Mały Wodospad
Odpowiedzi: 801
Odsłony: 94828

Wdech, wydech.
Bies podniósł się i była już gotowa na dalsze starcie, czy raczej ucieczkę, ale on podjął się jej szybciej. Oh słodki poranku... miała spędzić wczesną porę dnia spokojnie i przyjemnie, tak o na spacerze z siostrą, a nie na pokracznym ciosaniu swoją maddarą. Pełnia raczej nie byłby zadowolony, gdyby usłyszał, że jego córka tak po prostu została przebita wielkimi rogami, ale... sama się o to prosiła. Mogła przecież nie wyściubiać nosa poza obóz!
Stanęła na równe nogi, ale trochę kręciło jej się w głowie i...
I usłyszała czyjś głos.
A potem zobaczyła smoczycę. No no, świetne wyczucie czasu! Szkoda, że nie przyczłapała tu chwilę wcześniej!
– ... bo tak było, prawie – czy bies mógł być zaliczany do skały? Ano mógł, wyglądał wręcz jak cała wielka góra obrośnięta futrem! O i miał dwa drzewa na łbie! Eh.
– A to... ptaki są dziwne? Souba na pewno poczułaby się obrażona! – I jak na zawołanie orlica złamała jakąś gałązkę na drzewie swoim wielkim tyłkiem i zleciała niżej, żeby powitać niebieską smoczycę.
Z ziemi... tak.
Erja miał bardzo podobny zapach, nie do pomylenia.
– Biała wielka kaczka... uciekała przed biesem, później pływała w kółko w strumieniu, później... później znowu wleciała mu w pysk, a jeszcze później wyparowała. Chyba gdzieś się schowała, na pewno jest w pobliżu. – Jeśli smoczyca również miała ochotę na tłustego ptaka to proszę bardzo! Jej już na drodze nie stanie, niech sobie ją przypieka do woli. – Souba, ih fohm et al'seih doh? – zapytała siostrę, ale w odpowiedzi tylko pokręciła głową na boki... kurcze.
– Ona też jej nie widziała – przykro mi, chciałoby się dodać, ale... ale to prawie jak pożegnanie kogoś, kto leży sztywno w trumnie.
autor: Pamięć Oceanu
03 lut 2022, 11:58
Forum: Warsztat
Temat: Kwarce Percepcji i Aparycji
Odpowiedzi: 322
Odsłony: 11938

Wylądowała przed kwarcami po raz kolejny.
Wkrótce miała rozpocząć swoje pierwsze wyprawy po zioła, a doszlifowana percepcja przecież nie zaszkodzi... tak przynajmniej sądziła. Na długiej liście rzeczy do zrobienia był to jeden z wielu punktów do odfajkowania, wciąż droga przed nią długa i kręta, ale od tej pory nie zamierzała się już spieszyć.
Z pomocą Souby i Tatakae przyniosła dary, które złożyła pod odpowiednim kwarcem. Nie była do końca pewna czy... czy taka właśnie zapłata wystarczy, ale w zanadrzu miała coś jeszcze, w razie gdyby Półbożek zaklęty w kamieniu kręcił nosem.
Czekała.

/4/4 owoców, 8/4 mięsa, 7x dziurawiec, 3x imbir, nefryt, szafir za Percepcję II.
autor: Pamięć Oceanu
26 sty 2022, 22:42
Forum: Warsztat
Temat: Kwarce Skradania i Śledzenia
Odpowiedzi: 105
Odsłony: 4271

Czas ją naglił.
Nigdy nie podważała długości trwania nauk, ale też nie była w stanie polegać tylko i wyłącznie na smokach, kiedy czas coraz bardziej uciekał. Nie mogła wyruszyć na wyprawy nie potrafiąc skradać się i śledzić... cóż, nie do końca to rozumiała, bo przecież żadnej kalinie nogi nie wyrosną, żeby musiała iść po jej śladach, ani też nie wyobrażała sobie potrzeby skradania się do muchomorów, chyba że miały jakieś tajne nadajniki i przy nieodpowiednim ruchu chowały się z powrotem pod ziemię! Ale ale, bzdury na bok, teraz ważniejszy był kwarc, który pomoże jej polować na te wszystkie cwane zioła!
Oby tylko jej nie wyniuchały...
Położyła owoce i nefryt, które dostała od taty, miło, przed kwarcem i pomodliła się w ciszy o to, aby wszystko poszło gładko i bezboleśnie.

// 4/4 owoców, nefryt za skradanie I
autor: Pamięć Oceanu
26 sty 2022, 22:30
Forum: Błękitna Skała
Temat: Mały Wodospad
Odpowiedzi: 801
Odsłony: 94828

Oh, do diaska!
Wszystko działo się zdecydowanie za szybko! Nie mogła nawet się dobrze zastanowić, bo bies nie dość, że machał łbem na prawo i lewo, prawie ją przy tym zabijając, to jeszcze tupał tak, że wszystkich zmarłych by pobudził! Chyba nawet przestała słyszeć co się dookoła dzieje przez to wszystko... widziała tylko jak biała kaczka wyskoczyła z wody i zdzieliła potwora w pysk i zniknęła kawałek dalej.
Odważnie.
Ona sama poczuła uderzenie. Upadła na ziemię i aż odebrało jej to dech w piersi, przez co bardzo brzydko zarzęziła... na bogi. Otępiała nie mogła zebrać myśli i skupić się na niczym, dlatego po cichu zaakceptowała już swoją potencjalną śmierć. Próbowała się jednak pocieszyć... jakoś... no, średnio jej to wychodziło, ale zawsze coś. Wiedziała, że smocza dusza jest nieśmiertelna, więc nawet jeśli teraz nie uda jej się zwyciężyć, to w kolejnym swoim wcieleniu będzie o wiele lepszą czarodziejką!
Może.
Próbowała się podnieść, a wtedy między łapami przeciwnika zobaczyła ostry konar drzewa, wystający na ukos z ziemi. Raczej nie miała za wielkiego pola do popisu, tch. Wyrywanie konaru i machanie nim jak mieczem mijało się z celem, gdyż nie było na to czasu. Pamięć jednakże jej nie zawiodła... przypomniała sobie słowa ojca. Jego nauki. Na całe szczęście przed tym starciem zdołała odbębnić teorię z walki oraz obrony magicznej, więc nawet mimo błędów przynajmniej wiedziała jak rozkazywać swojej maddarze, aby rezultat jakiś był, nawet jeśli ostatecznie przeciwnik okazywał się mądrzejszy, niż mewa. Postanowiła prędko zadziałać trochę inaczej i sięgnęła do źródła, będąc w pełnej gotowości!
Poczekała na odpowiedni moment. Ryzykowała, i to bardzo, ale kiedy bies stał na wszystkich czterech łapach, miał za bardzo stabilne osadzenie na ziemi i w niczym by jej to nie pomogło, dlatego kiedy tylko zamachnął ciałem, unosząc jedną z łap, by ją zranić, ona wzburzyła do działania wiatr.
Ten sam, który zaklinała do kuleczek.
Zza jej grzbietu miał zerwać się prawdziwy sztorm, którego oceaniczna siła, tworząca głębokie wiry i rozryczane orkany, celowała w górną część ciała uniesionego biesa. Podmuch miał uderzyć go z taką siłą, by z łatwością wagę stwora obrócić przeciwko niemu, przeważyć go i nadziać ciało na wystający z tyłu konar. Zerwany wicher miał taką siłę, że z pewnością nie tylko biesa szarpnąłby do tyłu, ale również z łatwością położyłby korony drzew i powyrywał słabą roślinność, która znajdowała się dookoła, więc lepiej, żeby Ira i Souba odpuściły sobie rozpościerania teraz skrzydeł! Wiatr miał być lodowaty... bardzo nieprzyjemny, a jednocześnie wilgotny, co w połączeniu wytworzyłoby w nim małe migoczące kryształki. Jego zapach miał przypominać słone otwarte morze, tamtejsze życie i ukrytą roślinność. Tchnęła w wyimaginowany konstrukt maddarę.
Niech Cię szlag.
Ewentualnie ją, jeśli przegra.
autor: Pamięć Oceanu
21 sty 2022, 19:56
Forum: Błękitna Skała
Temat: Mały Wodospad
Odpowiedzi: 801
Odsłony: 94828

Otworzyła szerzej oczy, o mały włos nie zachłysnąwszy się przy tym własną śliną. Oh, nie nie nie, zdecydowanie nie była gotowa na jakieś dzikie i nieprzemyślane starcie z drapieżnikiem, przecież poza teorią, którą przekazał jej ojciec, nie miała żadnego rzetelnego doświadczenia! Ofensywa, defensywa, wszystko piękne i idealne na papierze, ale kiedy przy tak małej ilości czasu musiała wartko myśleć, skupiać się i troszczyć o swoje bezpieczeństwo, całe to czarodziejowanie nabierało innego, cięższego i bardziej skomplikowanego znaczenia.
Syknęła przez zęby, obserwując z trwogą jak bicze nie wytrzymały. Nic dziwnego. Czteronożne zwierzę to nie dwunożne, samo to przeważyło. Z jeszcze większą jednakże trwogą przyglądała się wyrządzonym biesowi ranom. Nie chciała... naprawdę nie chciała! Nie planowała tak bardzo go zranić, nie zamierzała... tyle bólu, krzyku, strachu i gniewu. Przełknęła ciężką, stojącą w gardle gulę, mieszankę sprzeczających się ze sobą emocji, gdzie jedna tłamsiła drugą, twardo wbijając długie szpony w serce. Była winna, ale usprawiedliwiona. Raniła, ale w ramach obrony słabszych. Nic to jednak nie pomagało.
Powinna ponieść konsekwencje, na pewno jej się należało.
Oko za oko.
Tyle tylko, że była tchórzem i nie potrafiła odważnie nadstawić policzka dla szarżującego monsturm.
Groza, jaka szarpnęła jej ciałem, rozpaliła niewielki płomyczek maddary, którego języki rozwidlały się teraz na boki, wypełniając wszystkie jej zakamarki. Czuła moc w mięśniach, czuła ją w gardle, czuła jej zapach, wibrację, toteż zgromadziła wysączającą się esencję, czerpiąc prosto ze źródła.
Pomiędzy nią a biesem miała wznieść się wielka bulgocząca ściana, która wyglądała jak woda, ale bynajmniej nią nie była. Konstrukcja o kryształowo gładkiej, acz nierównej i pofalowanej powierzchni, była twarda niczym diament i w gruncie rzeczy ów kamień szlachetny przypominała. Ściana pozbawiona zapachu, chłodna niby zimowy poranek, przepasana była szafirowymi żyłkami, które tworzyły faliste wzory. Miała na celu twarde i zdecydowane zatrzymanie uderzenia biesowatych rogów.
Następnie, niezależnie od wyniku, trzy szpikulce wyglądające tak samo, jak ściana, miały wystrzelić od rannego boku biesa, by wbić się w otwarte już ciało i pogłębić to, co spowodował ktoś inny, nie tylko rozrywając tkanki, ale być może przebijając ciało na wylot, a przy tym je odmrażając. Różnica bowiem w tworzonych kolcach była taka, iż nie połyskiwały niczym kryształ, a były matowe od wytwarzanej wyjątkowo niskiej temperatury, która swoją obecność zaznaczała ledwie widoczną, acz nieustannie unoszącą się pylistą aurą. Kolce miały nie tyle odmrażać wszystko to, czego dotykały, ale natychmiastowo prowadzić do obumarcia i sczernienia tkanek, będąc przy tym na tyle ostrymi i na tyle wąskimi – o średnicy nie większej niż orzech włoski – by móc wejść w ciało bez problemu, zwłaszcza dzięki zwężonym końcom, które ku dołowi się poszerzały.

Wyszukiwanie zaawansowane