Znaleziono 57 wyników

autor: Skrząca Łuska.
25 sie 2015, 23:33
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Samotna Sosna
Odpowiedzi: 559
Odsłony: 72329

Zmarszczyła łuki brwiowe na demonstrację Ujmującego.
– Ejże, bez przesady! Aż tak źle na pewno nie jest. – Uśmiechnęła się . – Poza tym, to tereny wspólne. Czyli, jak nazwa wskazuje, nie jest to Wielki-Dom-Smoka-Buntownika.
Na słowa o braku rodziny już miał ogarniać ją smutek, ale z drugiej strony – jeżeli jemu to nie przeszkadzało, to nie było specjalnie źle.
– Hmm, skoro tak nie pasuje ci panujący tu tłok i brak polowań, to czemu nie dołączysz do któregoś ze stad? – zapytała, gdy nagle nasunęła jej się myśl. – Albo nie pójdziesz za Barierę?
Niewiele wiedziała o tamtejszym życiu, jedyne co, to to, że Cień tu stamtąd przybył. Ale skoro żyły tam smoki nie mogło być przecież tak źle... Prawda?
autor: Skrząca Łuska.
15 lip 2015, 18:03
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Dolina płaczących wierzb
Odpowiedzi: 772
Odsłony: 99036

Czy słodki i rozbrajający, to już pozostawało stwierdzić jedynie smoczycy. A dla niej był on jedynie... Zwyczajny.
Nie zdrabniaj mojego imienia – powiedziała. Nieco chłodu zakradło się do tonu jej głosu. Tak, nie lubiła czułych czy miłych słówek, nie lubiła zdrobnień, nie przepadała za okazywaniem emocji typu miłość. Wstydziła się, czy też po prostu nie chciała, to już inna sprawa.
– Zważając na to, że ta rozmowa nie ma już większego sensu... – zaczęła z rozbrajającą szczerością – Możemy wracać do siebie.
Wzruszyła ramionami.
W końcu się jeszcze kiedyś spotkamy, no nie? – uśmiechnęła się do Tygrysiego.
Poczekała chwilę na reakcję smoka. Po czym wstała, przytuliła białołuskiego. Zeskoczyła z drzewa, nieco się potykając na ziemi i omal nie wywracając, ale dała radę. Obróciła jeszcze łebek w stronę samca.
– Do zobaczenia! – zawołała, uśmiechając się, i ruszyła w swoją stronę.
autor: Skrząca Łuska.
15 lip 2015, 17:15
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Dolina płaczących wierzb
Odpowiedzi: 772
Odsłony: 99036

Ale młoda nie spała. Nigdy nie zasnęłaby w towarzystwie innego smoka, chyba że ów smok był jej rodzicem. Nie wie, co to dokładnie; instynkt, może coś w genach. Parę księżyców temu jeszcze mogłaby tak zrobić, teraz jednak już niezbyt. Ułożyła tylko łeb na łapach, zwinąwszy się w kulkę, i spoglądała na świat wokół, zastanawiając się o wielu rzeczach. Skoro zapadła cisza, to nie będzie przecież czekała, aż Shiro się odezwie, a nie powie nic nieproszona, mącąc tak przyjemną ciszę.
Jednak gdy jej spokój został nagle zmącony, drgnęła gwałtownie. Ba, podskoczyła! Spadłaby z drzewa i zrzuciłaby przy okazji Shiro, ale na szczęście nie doznała tak wielkiego szoku. Miała prawo na podobny odruch. Cisza, spokój... Gdy nagle b u m! Ktoś przeszkadza ci w kontemplacjach. Też wystraszyłbyś się, no nie?
Obrzuciła białołuskiego dziwnym spojrzeniem. Ni to przyjaznym, ni to wrogim.
– Jak będę chciała, to pójdę. – stwierdziła. – Nieraz byłam w lesie w nocy. Ale jeśli się boisz...
Uśmiechnęła się na wpół szczerze, a na wpół wrednie, i zaśmiała trochę kpiąco. Cóż, z każdym nowym księżycem stawała się wredniejsza i gwałtowniejsza, ale nie zatracała też swojej dobroci i radości.
– No dobra, możemy iść. – dodała po chwili.
autor: Skrząca Łuska.
04 lip 2015, 21:12
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Dolina płaczących wierzb
Odpowiedzi: 772
Odsłony: 99036

Po geście i słowach Shiro już miała okazać swoją irytację i niechęć do tego typu słów na jej temat, ale powstrzymała się i, nie wiedząc co innego może zrobić bąknęła tylko cisze
– Dziękuję. – i wróciła do rysowania drzewa.
Bo co miała mówić? Właśnie dlatego nie chciała, żeby Shiro tak do niej mówił – nie do końca wiedziała, czy sobie z niej żartował czy co, i jak właściwie powinna reagować, jeśli mówi szczerze.
o jej słowie zapanowała cisza. Dla niej nie była niezręczna, dla niej była kojąca i niemiłosiernie przyjemna. Przymknęła powieki, obracając łeb ku dołowi i udając, że wpatruje się tam w coś, ale naprawdę przymknęła powieki i smakowała tego braku dźwięków z ich strony. Ćwierkające wesoło ptaki, ich cudowny śpiew, pobudzający dobry nastrój. Smocze oddechy, oznaka życia i – w jej mniemaniu – radości. Bo życie to dla niej radość. Lekki świst wiatru, pełzającego pomiędzy liśćmi wierzb wokół, a także szelest owych liści pocierających o siebie nawzajem. Wtem Shiro przerwał cudowną symfonię, a Skra zmuszona była spojrzeć nań z zaciekawieniem, co ma zamiar przekazać. Przekrzywiła lekko łeb na prawo, wpatrując się w przyjaciela i słuchając jego słów. Czemu mówił tak podłużnie? Nigdy nie słyszała, aby ktoś tak wymawiał słowa. Parsknęła śmiechem, myśląc, że to jakiś dowcip białołuskiego, ale zauważyła, że jemu nie jest do śmiechu. Zamachnęła wesołą końcówką ogona.
– Wiesz co? – zagadnęła z błyskiem w oku. – Ja też cię bardzo lubię!
I roześmiała się radośnie.
autor: Skrząca Łuska.
04 lip 2015, 20:50
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Samotna Sosna
Odpowiedzi: 559
Odsłony: 72329

Nie do końca o to jej chodziło, wręcz przeciwnie, o coś zupełnie przeciwnego! Już, już miała zacząć wyjaśniać, co miała na myśli, już otwierała paszczę… Ale gdy w powietrze miały ulecieć pierwsze słowa wytłumaczenia, stwierdziła, że bez sensu będzie drążyć temat rodziny smoka, i w ogóle, wyjaśniać tak nieistotną rzecz.
– Nie…. – wiem, dokończyła w myślach, gdyż smok wyprzedził ją w odpowiedzi. Naprawdę, aż tak wiele? O, a może i ją kiedyś zobaczył? Bo, akurat tak się złożyło za sprawą jakiegoś dziwnego przypadku, że ona nigdy go nie widziała i ujrzała go pierwszy raz w życiu.
– Hej! A mnie kiedyś widziałeś? O. I czemu ci to tak przeszkadza? Przynajmniej nie czujesz się jakiś bardzo samotny! – stwierdziła wesoło, odzyskawszy pierwotny humor, machała końcówką ogona w te i we w te. Uśmiechnęła się szeroko, i przekrzywiła łeb. – A ta właściwie, to jesteś tu całkiem sam, czy jednak ciągle widzisz się z rodziną?
Spytała wprost, nie myśląc zbytnio. Była zbyt ciekawa, by zwrócić uwagę na to, że mogą to być sprawy prywatne lub takie które mogą urazić Ujmującego.
autor: Skrząca Łuska.
03 lip 2015, 0:04
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 441
Odsłony: 73268

Gdy już w miarę unormowała oddech i oddychanie przychodziło z dawną łatwością (nie do końca, ale w miarę), uniosła łeb i spojrzała na Kaszmira. Nie miała pojęcia, kto przybiegł pierwszy, a kto drugi. Właściwie już nie liczyło się to dla niej, przynajmniej nie w tak dużym stopniu jak wcześniej. Teraz... Teraz była dumna z tego, że pokazała przed samą sobą, że potrafi biegać i pokonywać przeszkody. No, przynajmniej tak jej się wydawało. Ogarnęła ją satysfakcja... Ale zaraz potem smoczyca wstała, wyrzucając ze swej głowy wszelkie niepotrzebne myśli. Bo przecież w swoim życiu będzie miała jeszcze mnóstwo czasu, aby nauczyć się biegania, prawda?
Kiwnęła łebkiem na dwie ostatnie wypowiedzi Kaszmirowego i uśmiechnęła się, szczęśliwa. Kiedy się biegnie, trzeba oddychać więcej niż w chodzie... W porządku. Postara się zapamiętać na przyszłość. Otrzepała się z nadmiaru piasku na łapach, zadzie i grzbiecie, który osiadł na łuskach podczas niedopracowanego jeszcze hamowania. Oczy młodej iskrzyły się wesoło, gdy... Podbiegła(!) do samca i przytuliła go. Ot, tak, spontanicznie. Było to podziękowanie za poświęcony dla niej czas, i oczywiście nauczenie jej tak wspaniałej i przydatnej umiejętności jaką jest bieg. Leżało to w jej naturze. Gdy ktoś coś dla niej zrobił, pozytywnego czy negatywnego, zwykle odwdzięczała mu się na swój własny sposób. Dlatego też, nie dorównując jeszcze wielkością Kaszmirowemu, objęła łapami jego przednią łapę i przytuliła ją radośnie. Już drugi raz w tym dniu.
Gdy już powróciła na dawne miejsce, zamachnęła się ogonem, który ściął parę źdźbeł traw za błękitnołuską.
– Dziękuję, że mi pomogłeś! – powiedziała, a raczej wykrzyknęła, ponieważ siły jej dosyć szybko się zregenerowały. – Niedługo na pewno zostanę adeptem. A potem łowcą.
Uśmiechnęła się, odsłaniając prawie wszystkie kiełki, albo można by już rzec – kły.
autor: Skrząca Łuska.
02 lip 2015, 22:41
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Dolina płaczących wierzb
Odpowiedzi: 772
Odsłony: 99036

Po jego pierwszym stwierdzeniu zniesmaczyła się trochę. I uspokoiła. Ogon przestał wirować, oczy nie były rozgniewane. Jednak na pyszczek wciąż nie powracał promienny uśmiech, jakim zwykła obdarzać inne smoki. Ułożyła się wygodnie na grubej gałęzi drzewa, wyciągnęła prawą łapę, żłobiąc pazurami w drewnie niewielkie szpary. Ot, żeby rozładować irytację. Uniosła łeb wyżej, nieco dumnie.
– Nikt nigdy mi tak nie mówi. Bo tak nie jest.
Uśmiechnęła się na wpół złośliwie, a na wpół szczerze do Shiro.
autor: Skrząca Łuska.
25 cze 2015, 18:29
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Dolina płaczących wierzb
Odpowiedzi: 772
Odsłony: 99036

Nie puszczała tak łatwo. Ogon wciąż spoczywał między zębami smoczycy, ale ta w końcu nie wytrzymała i wypuściła go ze swojej paszczy. Przez chwilę wciąż była wesoła, ale zaraz potem spojrzała na niego spode łba. Widać, że jej się to nie podobało.
– Przestań! – zakrzyknęła, patrząc na Shiro. Machnęła gniewnie ogonem, uderzając nim mocno o pień drzewa. – Nie nazywaj mnie tak. Bo nie.
Mało brakowało, a zaczęłaby wyzywać młodego smoka, mimo nici przyjaźni między nimi. Nie będzie sobie pozwalać na, aż taką, zniewagę! Jeśli ona czegoś nie chce, to nie. Koniec, kropka.
autor: Skrząca Łuska.
21 cze 2015, 20:53
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Samotna Sosna
Odpowiedzi: 559
Odsłony: 72329

– No może twoja mam jest miła dla ciebie, a niemiła dla innych, hmm? Skąd wiesz, jaka jest dla innych, skoro jesteś tu sam i nie znasz innych stad? – zapytała, dostrzegając lukę w tym, co Ujmujący mówi. A może to była luka widoczna tylko dla niej? Uczepiła się tego tematu jak rzep psiego ogona, owszem, ale nie potrafiła uwierzyć w to, że można sobie mieszkać samemu na Wolnych Stadach.
– A ty spotykasz czasem inne smoki? – zapytała, mrużąc oczy. Nie chciała już kontynuować tematu swojej mamy, ponieważ stał się dla niej nieco wrażliwy. Nikt nie jest idealny, prawda? A ten smok na pewno przesadza. Nikt nikomu nigdy nie powiedziałby, że chce wypruć mu flaki, bo po co? Bez sensu...
Znów zaczęła machać ogonem, obserwując zachowanie i reakcje samca.
autor: Skrząca Łuska.
21 cze 2015, 13:33
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 441
Odsłony: 73268

Upadła na miękki ogon. Tyle dobrego! Ale jak właściwie miała zahamować? Nie miała pomysłu, co mogłaby zrobić, więc zrobiła rzecz najprostszą na świecie – przestała coś robić i zobaczyła, co z tego wynikło. Przyglądała się Kaszmirowemu uważnie. I wtedy wydało jej się to banalne. No bo po prostu... Gdy zaczyna się biec, chodzi się coraz szybciej. Gdy kończy się biec, chodzi się coraz wolniej!
Skra przyjęła pozycję. Ugięte łapy, ogon dość nisko, skrzydła do boków, i zaczęła biec. Nie chciała biec szybko, bo co jeśli znów nie zahamuje? Wolała uważać. Biegła więc dosyć umiarkowanie, przynajmniej dla niej. Dla nauczyciela zapewne w ślimaczym tempie. Ale czuła powietrze, leciutko owiewające jej boki.
Gdy miała hamować, zastanowiła się. Co miała zrobić...? A, no tak! Coraz wolniej... Dobra, spróbowała biec coraz wolniej. Było to o wiele trudniejsze niż rozpędzanie się, toteż zajęło smoczycy troszkę więcej czasu. Ugięła tylne łapy, i jak jej pokazano, przechyliła się do tyłu. Zaczęła nawet zwalniać, ale wciąż coś było nie tak. Hmm... Wyprostowała przednie łapy, lekko panikując. Bo chce zrobić wszystko dobrze, ale jeśli jej się nie uda? Wtem, zaczęła zwalniać gwałtowniej. Docisnęła przednie łapy do piasku, i już była w jednym miejscu. Bez ruchu. Chwilka... Udało jej się! Znów! Naprawdę, niewiarygodne...! Wstała i natychmiast ruszyła do Kaszmirowego, ucieszona, że opanowała hamowanie. Czyli bieganie naprawdę jest dosyć proste!
Umie biegać? Umie biegać!
Zastanowiła się. Prosto, trochę na prawo, ominąć krzaki, a potem między drzewami. Potem w prawo i na plażę. Niech to... To było trudne, takie się przynajmniej wydawało. Ale, czemu by nie spróbować? A nóż wygra z Kaszmirowym?
Zaśmiała się na wypowiedź nauczyciela. Stanęła na równej linii z nim. Ugięła łapy, wyprostowała ogon, który przez podekscytowanie jednak wciąż się poruszał. Uśmiechnęła się szeroko.
Gdy tylko Kaszmirowy wystartował, ona również. Nie zwracała na niego uwagi, bo przecież to był wyścig. Musiała być pierwsza! Nie chciała być przecież kulawym królikiem. Najpierw szła, potem przeszła w trucht, a następnie pędziła jeszcze szybciej, w miarę swoich możliwości i tak, aby nie poplątać kończyn ani ogona. Łapy podnosiła wysoko, ale żeby było jej wygodnie. Jeśli coś było niewygodne, to tego nie robiła, to chyba naturalne. Wiatr mocno owiewał jej łuski, a było to przeżycie tak niesamowite... Westchnęła w myślach. Widziała zbliżające się krzaki. Nie chciała na nie wpaść, dlatego zwolniła trochę. Omijając je, przechyliła się w lewo. Niemal zapomniała o ogonie, ale w porę przechyliła go na prawo, po czym przechyliła się w przeciwną stronę, tak samo robiąc z ogonem. Gdy zostawiła krzaki w tyle, odetchnęła. To się udało, teraz dalej. Biegła prosto, nabierając prędkości, tupiąc lekko łapami o podłoże. Widziała drzewa. Ujrzała konar. Był odchylony trochę do góry, tworząc dziurę. Inaczej między drzewami nie pobiegnie, więc jak inaczej? Nie, to jedyna droga. Odetchnęła w biegu i zwolniła, nie chcąc zderzyć się mocno z drzewem, gdyby coś poszło nie tak. Zmieści się, czy nie? Zmieści się, czy nie? Musi się zmieścić! tak myśląc, pochyliła trochę łebek, skrzydła docisnęła mocniej do boków, tak dla pewności. Przymknęła powieki, i nim się obejrzała – drzewa również była poza nią! Teraz jeszcze tylko w prawo i zatrzymać się na plaży. Po tym wszystkim wcześniej to będzie łatwizna. Przechyliła się mocno na prawo, przenosząc ciężar ciała, a ogon odchyliła w lewo, przez co trochę za gwałtownie wykonała skręt w prawo. no ale cóż, każdemu czasem coś nie wyjdzie idealnie, tym bardziej smoczycy biegnącej chyba trzeci raz w życiu. Dziwne by było, gdyby wszystko zrobiła właśnie tak, jak zrobić miała.
Gdy była już na plaży, zaczęła hamować. Ugięła mocniej tylne łapy, a przednie wyprostowała. Odchyliła się do tyłu, ale nie za mocno, nie chcąc powtarzać błędu ze skrętem. Tak robią,c, wyhamowała trochę za lekko i za wolno, jednak piasek nieco jej pomógł i przyśpieszył ten proces. Siedziała bez ruchu, patrząc dokoła. Przebiegła to wszystko, co za nią. To dużo. Woah. Pierwszy raz w życiu. To chyba jedna z piękniejszych chwil w jej życiu.
Płuca zmęczone oddychaniem w biegu, łapy dopiero teraz odczuły również zmęczenie. Smoczyca przyglądała się Kaszmirowemu, uśmiechając się.
– Dałam radę! – wykrzyknęła, zauważając go. Nie była pewna, czy była przed nim, czy za nim. – Przebiegłam!
Wyszczerzyła się w uśmiechu.
autor: Skrząca Łuska.
21 cze 2015, 0:05
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Samotna Sosna
Odpowiedzi: 559
Odsłony: 72329

– Dobrze, będę szła za przykładem, pewnie wyjdzie mi na dobre. – uśmiechnęła się przymilnie. Rzecz jasna, nie mówiła tego na poważnie, ot, tylko, nie chcąc drążyć kolejnego tematu. Ostatnio coraz bardziej sprzecza się z innymi.Jakim cudem? Od zawsze, czyli od szesnastu księżyców, dla wszystkich była miła, szczęśliwa i ogólnie wesoła. Czyżby z wiekiem się zmieniała bardziej, niż można by pomyśleć? Oby nie, oby nie w tę stronę. – Jejku. Rozmawiam z tobą ledwie chwilę, a ty przynajmniej trzy razy podkreślałeś, jaki jesteś super. Więc mam prawo się denerwować, no nie? Pierwszy raz kogoś takiego widzę.
Uśmiechnęła się. Nie z czystej sympatii, ale nie sztucznie. Uśmiechnęła się, bo zdała sobie sprawę z tego, że całkiem niedawno nie rozumiałaby większości z tych słów które wypowiedziała. Ba! Nie doczłapałaby tutaj i nie kłóciłaby się z obcym smokiem.
Patrzyła jak Ujmujący odbiera jej reakcje, właściwie chyba prawidłowo. No dobra, ten smok chyba nie jest kłamcą. Jaki jest sens w kłamaniu pisklęcia? Żaden. Ale żeby mama? J e j mama? Była taka zła? No... Nie. Tak nie mogło być. Nie chciała. Nie mogła uwierzyć. Zadarła głowę. Oczy smutne zmieniły się w dumne, a te iskierki, które zdążyły wygasnąć, odżywiły się na nowo.
– Kocham ją. – zaśmiała się, wszystkim, z którymi rozmawiała, dobrze znanym, dziecięcym śmiechem. – To moja mama, jak miałabym jej nie kochać? Ty pewnie też kochasz swoją mamę. – stwierdziła z przekonaniem. To by wiele tłumaczyło, jakby tu miał rodzinę. Może nie jest sam, jak twierdził? Ano, pewnie jest tu jego mama, rodzeństwo, tata... Pewnie dlatego nie jest w żadnym ze stad!
autor: Skrząca Łuska.
20 cze 2015, 23:45
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 441
Odsłony: 73268

Wstała z trawy i roślin, powoli z nich wyszła. Wyglądała, jakby było jej przykro, jednak... Ledwo powstrzymywała się od śmiechu. Tak, chciała się śmiać ze swojej porażki. Mimo, że było jej trochę przykro, że nie zrobiła do końca tak, jak Kaszmir kazał, to wolała śmiać się z samej siebie niż smucić. Ruszyła więc za adeptem, dla przyzwyczajenia podnosząc łapy nieco wyżej, i tupiąc, pozbywając się z nich niewygodnego błota.
– W porządku. – stwierdziła, drepcząc obok nauczyciela. – Było fajnie.
Podczas gdy Kaszmirowy zastanawiał się nad nową trasą dla młodej, ta przetwarzała w głowie słowa Kaszmirowego. Latać... Uwielbiała latanie! A skoro bieganie to takie latanie tuż nad ziemią, to może, jak pobiegnie szybko, doświadczy tego uczucia? Może poczuje się, jakby latała! To byłoby wspaniałe. Ale może za piękne, aby było prawdziwe...? Nie, dlaczego.
Kiwnęła głową na znak, że pojmuje słowa do niej wypowiadane. Była to chyba jedna z niewielu sytuacji, kiedy twierdziła, że lepiej nie mówić, bo nie ma potrzeby. A to już o czymś świadczyło. Ustawiła się tak jak wcześniej. Ugięte łapy, i przednie, i tylne. Ogon luźno, żeby nie dotykał ziemi, ale żeby nim nie machała. Uśmiechnęła się, starając się zapamiętać niezbyt skomplikowaną trasę biegu. Chwila... Jakoś wyhamujemy? Jakoś...? Czyli jak? Już miała zapytać, ale stwierdziła, że Kaszmir to Kaszmir, wie co robi. Jest duży, większy niż ona, więc musi wiedzieć, no nie?
Trzy... Młoda spojrzała na drzewo z wesołością. Dwa... Czy życie nie jest ciekawe? Jeden... Mentalnie przygotowała się do biegu. I... Start!
Ruszyła. Z początku wolno, jakby faktycznie szła. Potem coraz szybciej; tym razem zwiększała prędkość trochę prędzej niż wcześniej. Tylko nie poplącz łap, tylko nie poplącz łap, powtarzała w myślach. Coraz bardziej zbliżała się do drzewa i biegła coraz szybciej. Była z siebie niebywale dumna! Czuła wietrzyk, owiewający łuski, czuła piasek i trawę, obijające się o łapy, czuła skrzydła, lekko przyciśnięte do boków... Było wspaniale! Jednak znów zbyt późno zorientowała się o celu i trochę drzewo ominęła. Wtedy, tak jak jej powiedziano, przechyliła się trochę w prawo. Pamiętaj o ogonie... Ogon wyciągnęła trochę w lewo, i proszę! Skręciła! Teraz już biegła w normalniejszym tempie, z powrotem do Kaszmirowego. Ogon postawiła jak był wcześniej i przestała się przechylać. Cieszyła się, że w końcu jej się udało, mimo prawie nieudanego zakrętu i lekkiego potykania się co jakiś czas. Tak się cieszyła! Ale wciąż biegła... Jak zahamować?! Odruchowo zamknęła powieki i z całej siły spróbowała się zatrzymać. Potknęła się. To nie był mądry pomysł... Uchyliła powieki, otworzyła oczy całkiem. Wylądowawszy na zadku, zaszurała jeszcze trochę po ziemi, po czym spoczęła tuż przed miejscem, w którym ostatnim razem Kaszmira widziała, i który być może wciąż tam był.
autor: Skrząca Łuska.
20 cze 2015, 23:03
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Dolina płaczących wierzb
Odpowiedzi: 772
Odsłony: 99036

Ucieszona, miała ochotę skakać z radości. W końcu zrozumiała! Chciała wzbić się w powietrze i latać hen, hen! daleko... Chociaż trochę to dziwne, że parę księżyców młodsze pisklę wie więcej od niej.
Spojrzała uważnie na Shiro.
– Nie – zaczęła, spoglądając na ogon Shiro – mów – kontynuowała, niebezpiecznie zbliżając łapy i paszczę w jego kierunku – na mnie – ciągnęła, chwytając koniec jego ogona w łapy – tak. – zakończyła, biorąc ogon kolegi do buzi i lekko go gryząc. Nie miało go boleć, wręcz przeciwnie – chciała zażartować. Dlatego też zaśmiała się, wciąż trzymając ogon smoka w swojej niewielkiej paszczy.
autor: Skrząca Łuska.
20 cze 2015, 22:54
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 441
Odsłony: 73268

Pokiwała łebkiem, dając znać, że rozumie. Teraz, mimo ogólnej wesołości, traktowała słowa Kaszmirowego na poważnie. Z ogromnym wysiłkiem ustawiła ogon nieruchomo, nieco nad ziemią, ale wciąż nieco luźno – inaczej nie potrafiła. Uśmiechając się po raz setny w ciągu paru ostatnich chwil i odsłaniając jasne, ostre kiełki, nadstawiła uszu, słuchając z uwagą. Wychwytywała każde słowo, przetwarzając je w głowie i łącząc z innymi, tworząc zdania i biorąc je do siebie. Zlokalizowała wzrokiem kępkę zarośli, którą wskazał jej smok. Phi, łatwizna! Chociaż... Dobiec, dobiegnie, ale co do nie przewrócenia się, nic nie obiecuje.
– Na pewno tak! – wykrzyknęła na ostatnią wypowiedź samca, obrzuciła go jeszcze pełnym determinacji spojrzeniem, po czym skierowała wzrok przed siebie. Najpierw iść... W porządku. Zaczęła iść. Chodzenie szło jej już bardzo dobrze. Często przemykała po grubych, wystających korzeniach w lesie czy śliskich kamieniach przy strumyku. Przyspieszyła nieznacznie. Noga za nogą, o, dobrze. Zaraz się potk...! Nie, jednak dobrze. Uff. Coraz pewniejsza swych umiejętności, zaczęła iść szybciej, szybciej, aż przeszła w trucht! Oczywiście, nawet nie zdała sobie z tego sprawy. Według niej samej, był to po prostu szybszy chód. Nic wielkiego. Ale gdy zarośla były coraz bliżej i to szybciej, niż zazwyczaj, pobiegła już. Potykała się, lecz nie przewracała. Łapy tarły o ziemię, ale niezrażona, pędziła naprzód. Z perspektywy Kaszmirowego zapewne wyglądało to dosyć zabawnie, ponieważ prędkość biegu smoczycy była wolna jak na adepta – ale młoda byłą z siebie niebywale dumna. Wtem, w swej euforii, nie dostrzegła... zarośli. Wpadła w nie, szurając o trawę i rośliny. Nic jej się, oczywiście, nie stało, oprócz lekkiego zabrudzenia. Lepiej to, niż zastanawiać się, jak zahamować, prawda?
autor: Skrząca Łuska.
20 cze 2015, 22:38
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Samotna Sosna
Odpowiedzi: 559
Odsłony: 72329

Oburzona, wpatrywała się w Ujmującego. Nie miała pojęcia, że ktoś może być aż tak pewny siebie. Na myśl by jej nie przyszło, żeby to wszystko myśleć o sobie, jednej, jedynej, najlepszej, a co dopiero opowiadać o tym innym. A może ten smok jednak mówił prawdę?
Kolejna wypowiedź nowo poznanego okropnie ją zniecierpliwiła.
– No może i jesteś, i w miarę miły, i ładny! – niemal krzyknęła, poirytowana. – Ale czy musisz się z tym tak obnosić? Ja nie chwalę się że mam cztery łapy i ogon...
Starała się uspokoić. Wtem na jej głowie wylądowała łapa smoka. Skra spojrzała na Ujmującego spode łba, pierwszy raz w życiu czując, że świat jest niesprawiedliwy. No, bo dlaczego ona jest taka mała i to ona musi być wobec wszystkich w porządku? Przewróciła oczami. Powoli, widocznie, ażeby zniecierpliwieniem podzielić się z osobnikiem przed nią.
Po wzmiance o jej mamie zaniepokojona, przywróciła normalny nastrój, obrazę odrzucając po części w zapomnienie. Znów nie mogła uwierzyć w to, co ten smok ma do powiedzenia.
– C-co? – zapytała, całkowicie osłupiała. Ogon, wcześniej podrygujący co jakiś czas, teraz leżał sztywno tuż obok łap Skry. Sama nie wiedziała czemu, może z rozmów, może z instynktu, może drogą dedukcji, zdawała sobie sprawę z tego, co oznacza sformułowanie "wywlec flaki". Była to wizja tak okropna i niewyobrażalna dla młodej, która podobne rzeczy brała nad wyraz poważnie, że miodowooką wstrząsnął dreszcz, a ona sama odeszła na znaczną odległość od Ujmującego.
– Chyba znowu kłamiesz. – stwierdziła. Może i nie kłamał, ale ona nie chciała dopuścić do siebie podobnej wiadomości. Wizja dobrego, miłego świata została zachwiana ledwie paroma słowami.

Wyszukiwanie zaawansowane