Znaleziono 22 wyniki

autor: Bezwzględny Drapieżca
02 wrz 2015, 16:09
Forum: Cmentarz
Temat: Kurhan Pamięci
Odpowiedzi: 496
Odsłony: 75559

Kasar również zjawił się na cmentarzu, chociaż zupełnie nie rozumiał, co się tu działo. I nie zbliżał się nawet do obecnych tu smoków, przykucnąwszy w cieniu i obserwując wszystko z ukrycia. Kheldar nie żył... To zrozumiał, ale co miała znaczyć reszta? Czy zebrali się tu, by jeść jego ciało? Śmierć była dla niego czymś naturalnym, ale nie wiedział, że można kogoś żegnać i... nie jeść go przy tym. A Ankaa zakopała ciało. Czyżby robiła tu zapasy? A może w tym miejscu była "spiżarnia". ekscytująca myśl, może pokopie tu trochę, gdy inni się rozejdą? Szkoda marnować takich ilości mięsa. Potem jednak inna świadomość dotarła do jego mózgu. jego Pan i Władca zniknął. Co się teraz z nim stanie? Ktoś nowy obejmie władze nad Cieniem. Może ten, kto zabił Kheldara? W końcu taka byłaby naturalna kolej rzeczy – po zabiciu przewodnika stada zajmuje się jego miejsce. Ach ta jego nieznajomość tutejszych zwyczajów. Potem dostrzegł smoka, który w zasadzie rawie go zabił. Z jego pyska wydobyło się ciche sykniecie, jedyny znak jego obecności tutaj. A potem Kasar uskoczył do tyłu, znikając miedzy nagrobkami i kurhanami, wracając do obozu Cienia. Był tu, więc chyba się pożegnał?
autor: Bezwzględny Drapieżca
08 cze 2015, 16:51
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Trakt do Prastarego Drzewa
Odpowiedzi: 621
Odsłony: 86156

Miłość czy raczej instynkt macierzyński? potomstwo kocha matkę, dopóki ta dostarcza jej pokarmu. Prawdziwa miłość nie istniała. Rodzice opiekowali się potomstwem i dbali o jego przetrwanie, bo tak leżało w naturze. Przyroda zaprogramowana była na roznoszenie genów dalej, aby gatunek przetrwał. Delikatność, miłość? To tylko działanie instynktu, naturalnego popędu każdego organizmu, aby przetrwać i przekazywać dalej swoje geny.
Kasar cały się zjeżył. Wyraźnie było widać, ze nie czuł się komfortowo. Całym sobą wyrażał jedno wielkie ostrzeżenie. Gdy smoczyca zbliżała się do niego, nie spuszczał z niej czujnego wzroku. im bliżej była, tym bardziej marszczył się jego nos i pysk, tym bardziej ukazywały się ostre kły, a w gardle narastał coraz wyraźniejszy pomruk. Ale nie ruszył się z miejsca, chociaż napięte mięśnie pokazywały, jak wiele wysiłku kosztuje go nie rzucenie się do ataku... Lub do ucieczki, chęć uczynienia jednego lub drugiego walczyła w samcu z wielką mocą.
Jej poczynania sprawiały, że cały czas miał się na baczności. W jego naturze nie istniał spokój. Im bardziej ktoś starał się go uspokoić, tym bardziej nieufny stawał się bezskrzydły gad.
A potem samica go dotknęła. Warkot urwał się momentalnie, a smok zastygł w bezruchu, nie mogąc się zdecydować, co zrobić. Zgodził się na coś, ale nie wiedział na co. Może chodziło o to? potem stało się coś jeszcze bardziej niezrozumiałego. Obca jaźń wdarła się do jego umysłu.
Smok nie pojmował, co się stało i smoczyca mogła to odczuć wyraźnie. Jej spokój został zalany przez szok, wprost zwierzęce przerażenie i zupełne niezrozumienie tego, co się działo. A ciało zareagowało instynktownie.
Kasar rzucił się ku smoczycy z czymś pośrednim między warkotem a rykiem. Źrenice były wąskimi szparkami, jak u zaszczutego zwierzęcia. Wyraźnie było widać, ze smok nie zastanawia się, co robi. Przez ta wieź wyczuwała jedynie strach, a może nawet kontakt się zerwał? W końcu magia wymagała spokoju i skupienia... Pazury bezskrzydłego kierowały się wprost ku gardłu Ulotnej, by rozszarpać, zabić... Taka instynktowna reakcja obronna.
autor: Bezwzględny Drapieżca
26 maja 2015, 16:17
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Trakt do Prastarego Drzewa
Odpowiedzi: 621
Odsłony: 86156

Czy mu się nie spodobało? Trudno stwierdzić. Kasar zapewne nigdy nie poznał takich pojęć jak "podobać się" lub "nie podobać się". Po prostu reagował instynktownie na to, czego nie znał – dopóki nie stwierdzi, ze nieznane nie stanowi zagrożenia, zamierzał go unikać. a może po prostu bał się tego, czego nie rozumiał? To tez możliwe. Podobnie jak nie znał śmiechu. Wyraz rozbawienia w oczach samicy był dla niego równie niezrozumiały co pojawiające się znikąd mięso. Przez chwilę przyglądał się jej podejrzliwie, starając się odgadnąć, co oznaczała ta wesołość. Śmiech? Chyba nigdy go nie słyszał...
jak zahipnotyzowany wsłuchiwał się w szept smoczycy, powarkując od czasu do czasu, jakby do akompaniamentu., W jego głosie nie było agresji, ale wyraźnie pobrzmiewało tam ostrzeżenie – jeśli zechce go zaatakować, odpowie tym samym. Łagodny ton jej głosu jednak nie uspokajał go. może nawet przeciwnie, nie czuł się pewnie, gdy nie rozumiał, co się do niego mówi, a taki ton głosu budził u niego niepokój. Dlaczego? nie znał po prostu łagodności. Przyroda nie była łagodna, świat był brutalny. Wiedział, że gdy wszystko wydaje się spokojne, najbardziej trzeba się strzec. i właśnie to tez robił. Trwał w bezruchu, z napiętymi mięśniami i wyostrzonymi zmysłami. Zastanawiał się, co tez samica próbowała mu powiedzieć. A gdyby wiedział, to pewnie głowiłby się, w jaki sposób zamierza z nim porozmawiać, skoro on nie pojmuje sensu większości słów, a o skomplikowanych zdaniach nie wspominając. jednak domyślił się, że pyta o zgodę na coś... Tylko na co? Niepewnie, z wielka podejrzliwością skinął jednak łbem. Tylko czy tego nie pożałuje? Całe jego ciało gotowało się na atak, a on sam ostatkiem sił zwalczał impuls, by rzucić się do ucieczki – lub ataku, sam dokładnie nie wiedział, co by zrobił. To wszystko było zbyt dziwne, by biedny bezskrzydły mógł objąć to swoim prymitywnym rozumem.
autor: Bezwzględny Drapieżca
24 maja 2015, 17:18
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Trakt do Prastarego Drzewa
Odpowiedzi: 621
Odsłony: 86156

Gdy puchata końcówka dotknęła jego łapy, odskoczył delikatnie w tył, kładąc swój błoniasty wachlarz ciasno na łowie, w kierunku szyi. Wyraźnie widać było, ze nie był przyzwyczajony do dotyku i nie wiedział,m co o tym sadzić. Do tej pory jedyny kontakt fizyczny z innym smokiem za skutkował pazurami tego – czy raczej tejże, gdyż była to smoczyca – osobnika na swoich łuskach. I bynajmniej wcale mu się to nie podobało. To uczucie było inne, ale nieznane Kasarowi, a przez to budziło w nim instynktowne odruchy – jak na przykład unik.
Jednak nie zamierzał uciekać. Smoczyca była intrygująca, przynajmniej zachowywała się w bardziej znany mu sposób – a przynajmniej bardziej zrozumiały, bo to dotykanie było przecież zagadką. Zapewne oboje nie wiedzieli, kto tu kogo chciał zaatakować – smoczyca nie ufała mu, on nie ufał jej. Zresztą jeśli chodzi o zaufanie to nie znał ani tego słowa, ani też uczucia. Zaufanie nie leżało w naturze smoków, było chyba wytworem kultury... Czy nie?
Zatrzymał się na moment, słysząc jej pytanie. gdyby miał uszy, najpierw zastrzygł by nimi, a potem położył płasko wzdłuż głowy. Zamiast tego uniósł, a następnie opuścił swój wachlarz. Znał tylko jedno słowo z tego całego ciągu, co nie budziło w nim zachwytu. Ponownie odsłonił kły, tym razem sycząc z niezadowoleniem, ale bez cienia agresji. nie znaczyło to jednak, ze stracił czujność.
Nie – powtórzył za smoczyca, gdyż było to jedyne znane mu słowo. Jego głos brzmiał ochryple, jakby wydobywając się z głębi gardła zupełnie jak warkot. Nie wiedział, ze prawdopodobnie odpowiedział na jej pytanie, a z jego oczu dało się wyczytać, że w zasadzie nie ma pojęcia, o co go pytała. ponownie zaczął za nią krążyć, zmniejszając odrobinę dzielącą ich odległość. Wyciągnął lekko język, by lepiej wyczuć jej zapach. Won inna niż ta, która sam pachniał, ale to już wcześniej zauważył.
autor: Bezwzględny Drapieżca
23 maja 2015, 14:31
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Trakt do Prastarego Drzewa
Odpowiedzi: 621
Odsłony: 86156

Słysząc warkniecie jeszcze bardziej nastroszył błoniasty wachlarz czy tez grzebień na swoim łbie, potrząsając nim kilkukrotnie – tak jak skrzydłami potrząsałby ptak, strosząc pióra. oczywiście on ani skrzydeł, ani też piór nie miał. Jej zachowanie było dla niego o wiele bardziej czytelne niż słowa, których nie rozumiał. Nie wiedział co działo się w łbie smoczycy, po prostu nie myśląc nawet o analizowaniu tego. Całe życie kierował się jedynie instynktem, od czasu do czasu używając rozumu, aby mieć niewielka przewagę nad przeciwnikiem czy ofiara, które nie dorównywały smokom inteligencji. było to jednak myślenie schematyczne, prymitywne. Jak u każdego smoka, którego wychowa przyroda i który przetrwał sam w dość niesprzyjającym bezbronnym istotom otoczeniu.
Gdy smoczyca opuściła łeb, on uniósł swoja głowę wyżej. Wachlarz ponownie zafalował, tym razem składając się do połowy. W żadnym razie nie wyglądał na bezbronnego czy odsłaniającego swoje słabości, jednak ciało odruchowo przyjęło najbardziej korzystną dla siebie pozycję. płynny krok, niemal skradający się, smukłe ciało bez grama zbędnego tłuszczu, błyszczące łuski... Nie był wychudzony, jak przed przybyciem tutaj. tutejsza zwierzyna była tłusta, apetyczna, a on nie miał problemów z upolowaniem jej. Było tu mniej drapieżników, z którymi musiałby walczyć o pokarm, dlatego wydawał się być w idealnej formie – drapieżnik, któremu dobrze powodzi się na polowaniach.
Dalej szedł ku smoczycy, powolnym krokiem, ale nie zmierzał wprost ku niej. Nie spuszczając z jej sylwetki bursztynowych oczu wydawał się ją okrążać, od lewej strony. I nie, w jego ruchach nie było lekceważenia, doskonale rozumiał, ze nie zamierzała być uległa ani oddawać swojego terenu. nie wyglądała jednak na taką, która za chwile rzuci mu się do gardła. Najwidoczniej tak jak on próbowała go wyczuć, ocenić...
Z jego gardła wydobył się niski, gardłowy dźwięk. Ni to warkot, ni to pytające "kruu". I sam nie miał pojęcia, co ono oznacza. po prostu wydarło się instynktownie z jego piersi. Być może sprawił to jej zapach? Bo doświadczenia to on żadnego nie miał.
autor: Bezwzględny Drapieżca
23 maja 2015, 11:49
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Trakt do Prastarego Drzewa
Odpowiedzi: 621
Odsłony: 86156

Kasar poczuł irytację. Bardzo wyraźnie odzwierciedliła się ona w jego pozycji, krótkim warkocie, gwałtownym uderzeniu ogonem o ziemie... Dlaczego tutejsze smoki uznawały, ze wszyscy rozumieją, co do nich mówią? Dlaczego ich głos nie pasował do zachowania, które wcale nie było naturalne? Dlaczego ciągle pytali o coś, czego nie rozumiał? Niezrozumienie mogło prowadzić do lęku, a lęk do agresji, a przynajmniej tak było w jego wypadku.
Ale polowanie zrozumiał. przynajmniej jedno słowo z całego pytania, dlatego teraz głowił się, o co właściwie pytała samica. Ulotne Wspomnienie mogła dostrzec w jego ślepiach niezrozumienie, mieszające się z irytacją. Pazury smoka żłobiły w ziemi długie bruzdy, jak u kota, który sprawdza ziemie, zanim nie wyskoczy na ofiarę. Kasar nie wydawał się polować, ale o to chyba pytała. A może pytała, czy on z nią zapoluje? Lub czy potrafi polować i upoluje coś dla niej? Oceniała go czy ostrzegała? Ech, koniec z myśleniem. Trzeba to ocenić zwyczajnie.
Bezskrzydły postąpił w kierunku smoczycy krok. jeden długi, płynny, miękki krok, typowy dla drapieżnika sprawdzającego swojego przeciwnika. Ten teren nie należał do niego ani do niej. Instynkt kazał zatem sprawdzić, kto z nich ma przewagę. Zresztą to była samica, Kasar poznawał po jej zapachu. A samica wybierała tylko samców, którzy maja silne geny. kto wie, może w właśnie szukała ojca dla swojego potomstwa? W świecie Kasara nie istniało coś takiego jak uczucia, nie wiedział również, że smoki raczej dobierają się w pary... A ich jedynym celem nie jest bynajmniej przetrwanie i pozostawienie dalej własnych genów. tylko czego ona w zasadzie chciała?
autor: Bezwzględny Drapieżca
19 maja 2015, 16:00
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Trakt do Prastarego Drzewa
Odpowiedzi: 621
Odsłony: 86156

Kasar tym razem nie próbował się skradać. Wyjątkowo jak na siebie nie polował, a zwyczajnie przemykał przez te tereny. Tak, przemykał, gdyż spacer byłby nieodpowiednim słowem. Jak najciszej krążył pod drzewami i wśród krzewów, nie wychodząc na otwarty teren. nawet gdy sam nie polował, jaka miał pewność, ze ktoś akurat nie zechce zapolować na niego? Poza tym obserwując innych z ukrycia zdążył się nauczyć kilku rzeczy... No, a przynajmniej coś tam zrozumieć, chociaż większość spraw pozostawała dla niego zagadką.
Spędził tu już kilka księżyców, ale jego instynkt wciąż rządził jego życiem – do wtóru z rozumem, jednak pierwotne zachowania tak głęboko wbiły się w jego jestestwo, że potrzeba będzie ciężkiej pracy, aby je wykrzewić. Do tej pory nikt, łącznie z nim samym nie wyraził ku temu chęci, dlatego Nieokrzesany w dalszym ciągu bardziej przypominał dzikiego drapieżnika niż rozumnego smoka. A przecież inteligencji mu nie brakowało... Tylko chyba sam nie zdążył tego jeszcze odkryć.
teraz jednak zatrzymał się gwałtownie, mając przed sobą jedno z tych stworzeń, które z trudem przyporządkował do własnego gatunku. Zdążył zrozumieć, na podstawie obserwacji reakcji innych sobie podobnych na te futrzaste stworzenia, ze to tez smoki. No, a przynajmniej tak mu się wydawało. rozum to pojmował, ale cała jego natura wzbraniała się przed uznaniem tego faktu. Bo w końcu po co smokom futro i pióra? To domena ssaków i ptaków, w większej mierze ofiar, nie drapieżników – chociaż zdarzały się wyjątki. A teraz miał przed sobą samicę z tejże rasy, która na dodatek go zauważyła.
Kasar uniósł błoniasty wachlarz wyrosły na swojej głowie i uniósł wargi, odsłaniając kły. z jego gardła wydobyło się krótkie, ostrzegawcze sykniecie. Niech sobie ten stwór nie myśli, że Kasar odda swoje łuski bez walki.
autor: Bezwzględny Drapieżca
08 maja 2015, 16:09
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Ustronie
Odpowiedzi: 619
Odsłony: 91097

Jakie pnącza? Aby użyć magii trzeba przelać w wyobrażenie maddare, a tego Adept Ognia nie zrobił. Atak pozostał zatem jedynie w wyobraźni ognistego smoka, a Kasar nie miał nawet o tym zielonego pojęcia. Pomijając już fakt, ze jednoczesne używanie kuli światła, pnączy i do tego ucieczka, to już zdecydowanie ponad siły jednego smoka. Kula światła, która zaczęła dookoła niego latać zbiła go z tropu, ale co poza tym? Nic? Żadnego krążenia zatem nie mogło być, podobnie jak powalenie Kasara najwidoczniej jedynie przyśniło się Płowemu. W oczach bezskrzydłego ognisty stał, poszczuł go kula świtała, która w gruncie rzeczy nic mu nie zrobiła, a widząc to, przeciwnik po prostu uciekł. Kasar zatem we własnym uznaniu zwyciężył, zdobył nad nim przewagę. Może gdyby Płowy nie usiłował robić czterech albo pięciu rzeczy jednocześnie byłoby inaczej? Wynik był jednak jeden – Kasar,m nieruszony przez nic został, Płowy uciekł. Kasar odniósł zatem zwycięstwo. Odprowadził odlatującego przeciwnika donośnym, drwiącym rykiem, w którym wyrażał się przy tym triumf. Zadowolony z tego, że zdominował innego samca, wyrył w korze ślady swoich pazurów, po czym zadowolony i przeświadczony o własnej sile (zapewne błędnie, ale nad tym nie myślał) wrócił do obozu Cienia.
autor: Bezwzględny Drapieżca
07 maja 2015, 16:41
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Ustronie
Odpowiedzi: 619
Odsłony: 91097

Ha, może Płowy uważał, że go nie prowokuje... Ale czy właśnie tego nie robił? pokazywał rogi, ostrzegał Kasara, wyraźnie szykował się do walki. A spokój, patrzenie prosto w ślepia? To wyraźnie rozzłościło bezskrzydłego dzikusa. Poczuł się zlekceważony, a postawę Płowego odebrał jako próbę pokazania, ze to Płowy tu rządzi. O nie, niedoczekanie! W naturze trzeba było to udowodnić. Światło do tej pory nic mu nie zrobiło, więc przyzwyczaił się do niego. Wciąż pamiętał o jego istnieniu, ale jego uwaga skupiona była na smoku pachnącym spalenizną. Widząc, ze smok cofnął się o krok zmrużył podejrzliwie oczy i uczynił jeszcze jeden krok w kierunku ognistego. Z jego gardła wydobył się głuchy warkot, a Kasar uniósł nieco łeb – nie odsłaniając gardła. Błoniasty wachlarz na jego głowie podniósł się i wyprostował, ogon uderzył o ziemię. Pazurami przednich łap zarył w ziemi i poruszył lekko łapami, ryjąc w ziemi głębokie, długie bruzdy. Zupełnie jakby mówił, ze ten teren należy do niego. i tak było, teraz zachowywał się jak typowy drapieżnik broniący swojego terytorium przed rywalem. Prymitywne myślenie, takie samo zachowanie... Tylko, ze teren w zasadzie do niego nie należał. On jednak postępował tak, jak podpowiadał mu instynkt.
autor: Bezwzględny Drapieżca
06 maja 2015, 16:37
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Ustronie
Odpowiedzi: 619
Odsłony: 91097

Jego źrenice zwęziły się do tego stopnia, ze przypominały jedynie wąskie kreski zamiast zwyczajnych, pionowych szparek. Na ruch głową Tego całego płowego kolca – bo imię zapamiętał, gorzej ze zrozumieniem jego znaczenia – obnażył kły i ostrzegawczo warknął. Zupełnie jakby mówił, aby ten smok nie próbował żadnych sztuczek, dopóki Kasar nie zdecyduje, co z nim z robić. Nie, nie potrafił powiedzieć nic poza swoim imieniem. nie znał nazw rzeczy, nie potrafił ich wymawiać, nie znał znaczenia zasłyszanych słów. A już o magii miał dosłownie zerowe pojecie. dla niego było to coś niezrozumiałego, a nieznane budziło w nim lęk. Aby ukryć ten strach, tą słabość należało zareagować agresją lub pokazać, ze jest się silniejszym, ze się nie boi i to on w tej sytuacji dominuje. W końcu coś zrobił, zgodnie z tym, co podpowiadał mu instynkt. Bezskrzydły, na ugiętych łapach, z pochylona głową i uniesionym ogonem – ale nie odsłaniając karku – uczynił krok w kierunku Płowego. Jego wzrok co chwile uciekał w kierunku kuli światła, jakby cały czas spodziewał się, ze kula ta zaraz wybuchnie czy zrobi coś równie niespodziewanego.
autor: Bezwzględny Drapieżca
05 maja 2015, 16:07
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Ustronie
Odpowiedzi: 619
Odsłony: 91097

W bursztynowych oczach rozbłysło zrozumienie. A przynajmniej jego część. kasar z uwagą wsłuchiwał się w nieznane sobie dźwięki, których znaczenia nie śmiał nawet zgadywać. Jego uwaga podzielona była pomiędzy próby zrozumienia smoczej mowy, a ostrożność w stosunku do zjawiska, którego nie rozumiał. rzecz jasna wcale, ale to wcale się przy tym nie rozluźnił. jego nerwy napięte były jak struny, a ciało gotowe, aby zareagować odpowiednio do sytuacji – atakiem lub ucieczką w zależności od tego, co podpowie mu instynkt.
Zrozumienie przyszło z prostej przyczyny – wiedział już, że każdy smok nosił inne imię. nie wiedział, że jest to imię, jednak zdążył zauważyć, że w stosunku do każdego osobnika wymawia się inne słowa. Ich znaczenie było dla niego wielka zagadką. na przykład dlaczego niektóre były długie, inne krótkie? Dlaczego pomiędzy jednymi była przerwa, a pomiędzy drugimi nie? I wreszcie po co wszyscy mówili te swoje imiona? To było dla niego najbardziej niezrozumiałe. jako ktoś, kto nigdy nie zetknął się z czymś takim jak kultura czy cywilizacja, maniery były czymś zupełnie abstrakcyjnym. Podejrzewał jednak, ze może coś takiego pozwoli mu lepiej zrozumieć sytuację, w której się znalazł... A przynajmniej da czas, aby Kasar w końcu zdecydował się coś zrobić.
Kasssarrr – nie to wysyczał, nie to wywarczał chrapliwym, nienawykłym do mówienia głosem. W zasadzie ciężko było wśród tego syku i warkotu zrozumieć poszczególne słowo, ale bezskrzydły nie potrafił porozumiewać się inaczej. Już samo wymówienie własnego miana było dla niego sukcesem i powodem do dumy, w końcu otrzymał imię od swojego pana i władcy. Jednocześnie z dzikiego drapieżnika otrzymał prawo do istnienia jako smok... Chociaż chyba nie był tego świadomy, podejrzliwie wpatrując się w świetlistą kulę.
autor: Bezwzględny Drapieżca
04 maja 2015, 16:29
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Ustronie
Odpowiedzi: 619
Odsłony: 91097

było to kolejne niezrozumiałe dla niego zjawisko, nie mieszczące się w normach jego rozumowania. Tutejsze smoki miały doprawdy dziwne, nienaturalne reakcje. Naturalna ucieczka była walka lub ucieczka. tymczasem tutejsze gady wykazywały dziwne zwyczaje. Zazwyczaj po prostu stawały – lub zawisały w powietrzu, jeśli akurat leciały – i wydawały z siebie dziwne dźwięki. Nie próbowały sprawdzić, kto jest silniejszy, nie próbowały zaznaczyć swojej dominacji czy przegonić obcego drapieżnika z ich terytorium. Szczerze mówiąc Kasar był tym wszystkim skołowany, a to budziło w nim irytację. irytacja natomiast, podobnie jak niezrozumienie czy lek budziła w nim agresję. Taka była natura, a przynajmniej tak kazał mu czynić instynkt.
Teraz również przypatrywał się bez zrozumienia temu smokowi, a w jego jasnych oczach można było dostrzec niezrozumienie oraz właśnie ta irytacje z tego powodu. Dlaczego nic tu nie było tak, jak należało? Teraz powinien na przykład rzucić się na tego smoka, sprawdzić, kto z nich jest silniejszy i ewentualnie przegonić go lub samemu uciec – nie wspominając o ewentualnej śmierci jednego z nich, jak to bywało w naturze. niestety ta kula światła skutecznie go odstraszała. płowy zapewne nie zdawał sobie sprawy z tego, jak skuteczna obroną przed dzikimi zachowaniami kasara była ta jego nieduża, magiczna kula światła. Wpędzała biednego bezskrzydłego w stany lekowe jako coś, co nie było rzeczą naturalna i wymykało się poza zasięg rozumowania jego prymitywnego umysłu.
Całe jego ciało było napięte do granic możliwości, ogon uderzał o okoliczne krzewy, a wargi uniosły się, odsłaniając białe kły w ostrzegawczym grymasie.
autor: Bezwzględny Drapieżca
03 maja 2015, 16:22
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Ustronie
Odpowiedzi: 619
Odsłony: 91097

Kasar również nie latał po ciemku. Powód był jeszcze prostszy niż w przypadku płowego kolca – Nieokrzesany najzwyczajniej w świecie nie miał skrzydeł. Bezskrzydły jednak lubił nocna porę, zdecydowanie łatwiej mu się wtedy polowało. Mógł podkradać się do śpiących ptaków czy niedużych zwierzątek, aby zapełnić swój brzuch. Rzadko polował na większą zwierzynę, gdyż tam, skąd pochodził była ona rzadkością i padała najczesciej ofiara większych drapieżników – a tych akurat smok unikał jak... Jak drapieżników, bo ognia się nie bał. Zresztą osłabione sztuki sam z przyjemnością zabijał, ale żeby zaczepiać większych i silniejszych od siebie? nie, na to nie pozwalał mu instynkt.
Teraz również Kasar starał się upolować zwierzynę. W zasadzie całe jego życie do tej pory polegało na polowaniu lub uciekaniu przed tymi, którzy chcieli upolować jego. Smok nie był wybredny, tutaj mógłby upolować nawet przedstawicieli własnego gatunku. Zresztą czy dla niego istniała jakaś różnica, co je? Po prostu musiał uważać przy wyborze ofiary, aby nie natknąć się na coś, czego nie będzie w stanie przełknąć – tak dosłownie, jak i w przenośni. Poruszał się zatem bezszelestnie, pod osłona krzaków, gdy coś zwróciło jego uwagę. Zapach spalenizny, który zdążył już poznać, a dodatkowo głośne, nieostrożne kroki, wyraźnie świadczące o tym, że coś, co się do niego zbliżało nie polowało. Kasar oblizał kły na myśl o ewentualnym obiedzie. Zamarł w bezruchu, czekając, aż ofiara podejdzie bliżej. dostrzegł sylwetkę czegoś, co było jednym z tych smoków, które natura obdarzyła skrzydłami. Tak, to byłby solidny posiłek. Zanim jednak zdecydował się na atak dojrzał coś jeszcze. Został oślepiony i to dosłownie!
Kasar aż przymknął ślepia, gdy padł na nie blask nieznanego mu pochodzenia. Syknął z irytacją i to zapewne zdradziło jego obecność. Potem otworzył ślepia, w których odbił się blask tego dziwnego światła, co dodatkowo go zdradziło. Ale smok o tym nie myślał. W tym momencie kompletnie skamieniał, przyglądając się nieznanemu zjawisku. Czym był ten smok, ze światło mu służyło? Jego panu mięso spadało z nieba, temu tutaj rozjaśniało ciemności, chociaż powinno skrywać się przed nocą. Wbrew sobie Kasar znów poczuł strach przed nieznanym. Gdyby przyjrzał się Płowemu dostrzegłby, ze nie stanowi takiego niebezpieczeństwa jak jego Władca... Ale nieznane światło kompletnie go poraziło. Co to za stworzenia, że naginają świat do swoich potrzeb?
autor: Bezwzględny Drapieżca
13 kwie 2015, 16:08
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Srebrzysty staw
Odpowiedzi: 690
Odsłony: 113781

//nie szkodzi, mnie też jakiś czas nie było, więc i Ty musiałaś czekać na odpis:)

Ucywilizowany? Nie, to nie było dobre słowo na określenie przyczyny, dla której nie zabił Cienistych czy Wiernej Przysiędze. W pierwszym przypadku próbował to zrobić dwa razy – raz z pisklęciem, w czym przeszkodziła mu jakaś samica. Drugi raz właśnie z tą samica, która ku jego zdumieniu okazała się od niego silniejsza – a przecież to samce w większości przypadków górowały fizycznie nad samicami. Chyba, że te drugie chroniły swoje młode, ale w przypadku tej dziwnej smoczycy tak nie było. samica ta również polowała na małe pisklę, a próba sił pomiędzy nimi wykazała wyższość tej drugiej. niestety. trzecim cienistym był natomiast jego Pan i władca – Kheldar, któremu mięso spadało z nieba. kasar nie miał świadomości, że była to prosta sztuczka, jaka każdy smok potrafił wykonać przy pomocy magii. Dla niego Szyderca jawił się jako istota wyższa i czuł przed nim nabożny lek, a to zabraniało ataku.
W przypadku Wiernej również miało to raczej prozaiczny wydźwięk. Po prostu go zamurowało i nie wiedział, z czym ma do czynienia. Widział tu tyle dziwów, ze słępy atak byłby skrajna głupotą. to podpowiadał mu tym razem rozum, nie instynkt, który kazał uciekać lub atakować. Rozum podpowiadał natomiast, ze należy rozeznać się w sytuacji. było to działanie nieznane dotąd Kasarowi, który w życiu kierował się instynktem. O cywilizacji nie mogło być zatem mowy – o naturalnych reakcjach jak najbardziej.
Jego źrenice zwęziły się nieco, gdy dziwne stworzenie wymówiło imię nadane mu przez Czarnego Władcę. W jej pysku brzmiały one bardziej zrozumiale, jakby nawykła ona do wymawiania podobnych słów. Czyżby zatem dźwięki, które padały z pyska tych wszystkich smoków i innych gadów miały jakieś znaczenie? Jaszczur poczuł nagła irytację na samego siebie – dlaczego nie rozumie tego języka? No tak, nie spotkał do tej pory innego smoka, więc nie mógł się tego nauczyć. Ale dlaczego zatem istota o skrzydłach jak u ptaka posługiwała się tą mową, a on, smok jak jego Pan nie mógł? Kasar machnął z irytacja ogonem, uważniej wsłuchując się w słowa padające z pyska Przysięgi. Powoli zaczął je rozróżniać, zwłaszcza jeśli padały powoli, a przerwy miedzy nimi pokazywały, gdzie kończy się jedno a zaczyna drugie, ale w żaden sposób nie potrafił przyporządkować im znaczenia.
Wychwycił jednak gest smoczycy i jej słowa. Dziwne brzmienie, dwa wyrazy. Co oznaczały? Pewnie były jej imieniem, ale nie znaczyło to, że zrozumiał jego znaczenie. mógł jedynie próbować je powtórzyć, ale wydobył z siebie słowa, które jako tako dawało się zrozumieć. Był to głos chrapliwy, ledwie odróżnialny od zwykłych porykiwań drapieżnych zwierząt, ale przynajmniej biedna gadzina próbowała.
Wierrrna Prrryssssię... – Zmarszczył lekko pysk. nie zabrzmiało to zbyt dobrze, sam słyszał, ze brzmiało inaczej niż słowa wypowiedziane przez to stworzenie. jednak dla jego nienawykłego do wydawania takich dźwięków pyska było to zadanie zbyt trudne. Na dodatek wyglądało na to, że nie potrafił sobie przypomnieć, jak to szło dalej. To również sprawiało, że zaczynał się irytować. Miał zakodowanych tylko kilka reakcji na stres – agresję lub ucieczkę. było to prymitywne, ale on sam nie zdawał sobie z tego sprawy. po prostu nigdy nie musiał zachowywać się wbrew naturalnym zachowaniom dzikich zwierząt. A teraz? podejrzliwie spoglądał na to dziwaczne stworzenie, a sama Wierna mogła dostrzec w jego ślepiach niezadowolenie, irytacje, ale także podejrzliwość, niepewność i pytanie. Zwłaszcza gdy patrzył na jej skrzydła, usiłując dopasować ją do znanych sobie gatunków zwierzyny.
autor: Bezwzględny Drapieżca
26 mar 2015, 16:28
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Srebrzysty staw
Odpowiedzi: 690
Odsłony: 113781

Stali zatem jak dwa ogłupiałe smoki, wpatrując się w siebie z kompletnym niezrozumieniem. Wierna wiedziała chociaż, że ma do czynienia ze smokiem. W przypadku Kasara nie można było tego powiedzieć. bezskrzydły samiec nie był głupi. Był po prostu kompletnie nieuświadomiony co do istnienia smoczych ras, stad czy chociażby tego, gdzie w ogóle się znajdował. Zapach siarki uderzał w jego nozdrza, nie była to jednak nieprzyjemna woń. No, może nieco drażniła jego nos, ale czuł dużo gorsze rzeczy. Za nic nie skojarzył tegoż istnieniem innego stada. Był również niepewny tego, co należało uczynić. We wzroku tej dziwnej istoty dostrzegał coś, czego nie widział nigdy w życiu i czego nie potrafił zidentyfikować. Wyczuwał, że jest równie zagubiona co on. Nie wyczuwał jednak z jakiego powodu i to jeszcze bardziej go stresowało.
smoczyca ponownie zaczęła wydawać z siebie dziwne dźwięki. Smok zdążył już skojarzyć, że prawdopodobnie zwracała się do niego i używała tego samego języka, co jego nowy pan. jednakże jej głos i ton były zupełnie odmienne od tego, co znał i rozumiał. gdy tylko istota otworzyła pysk, uniósł wargi i ukazał kły, wydając z siebie ostrzegawcze warczenie. Warczenie to rozlegało się przez cały czas, w którym wypowiadała niezrozumiałe dla niego słowa, raz wznosząc się, raz opadając, do wtóru jej głosu. Zupełnie jakby z jego pomocą nie tylko ostrzegał, ale i próbował odgrodzić się od nieznanych sobie doświadczeń. Agresja, najprostsza reakcja na coś, czego się nie rozumiało.
Smok nareszcie się poruszył. uczynił niewielki krok w tył, nie przestając warczeć, po czym ponownie zamarł w bezruchu, pełen niezdecydowania. instynkt podpowiadał mu, że powinien coś zrobić. Uciec lub zaatakować. Przez myśl przeszło mu, ze mógł upolować tą istotę dla swojego Władcy. ostatnia, podobna wzbiła się jednak w powietrze, poza jego zasięg. Na szczęście okazał się silniejszy i jasna istota, pachnąca inaczej niż ta tutaj oraz inaczej niż Kheldar uciekła. To był jego pierwszy sukces po przybyciu na te ziemie. innym było upolowanie sobie obiadu. Czy upolowanie tej istoty dla Władcy byłby trzecim sukcesem? Może...
Ale ona była inna! W jej głosie i spojrzeniu było coś, co peszyło młodego bezskrzydłego. Coś, czego nie rozumiał i co sprawiało, że kompletnie nie wiedział, jak się zachować. Postanowił jednak coś powiedzieć. On, z którego gardła nie wydobyło się nic poza warczeniem, skomleniem, rykiem czy innymi naturalnymi dźwiękami jak na przykład syczenie, postanowił spróbować wydać z siebie te same dziwne dźwięki, które wydawała samica nieznanego mu gatunku.
Z wielkim, wyraźnie widocznym na pysku wysiłkiem próbował coś powiedzieć. Jakieś warczenie, syczenie i prychanie, które wydobywało się z jego pyska pełne było agresji – ostrzegawczej, obronnej reakcji kasara na wszystko, czego nie znał i o czym nie wiedział, czy stanowiło dla niego zagrożenie czy nie. W końcu odniósł coś na kształt sukcesu.
Kasssarrr – ni to wysyczał, ni to wywarczał. Słowo, które wypowiedział do niego jego pan, nadając mu tym samym imię i sprawiając, że z dzikiego gada stał się... Mo, dzikim gadem z imieniem. Była to jego pierwsza próba mowy, dlatego słowo mogło nie być w pełni zrozumiałe. Na dodatek jego głos był warkotliwy, pysk i gardło nienawykłe do mówienia nie ułatwiały sprawy. podobnie jak fakt, ze kompletnie nie miał pojęcia, o co pytała ta istota, ani czy w ogóle o coś pytała. Powiedział jedynie to, co potrafił... Nie spuszczał jej z oczu, czujny jak przed atakiem. nie wiedział jaki skutek odniosą jego słowa.

Wyszukiwanie zaawansowane