Znaleziono 17 wyników

autor: Blaszkowaty Kolec
29 gru 2020, 17:53
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Polana
Odpowiedzi: 697
Odsłony: 96885

Purchawka kiwnął głową, słuchając Dziedzictwa, gdy ten opowiadał o telepatii. Był zaintrygowany wypowiedziami rozmówcy, widać to było choćby po sposobie w jaki na niego patrzył. Siedział spokojnie, zupełnie już nie obawiając się drugiego smoka. Podobała mu się ta rozmowa, podobał mu się ton wypowiedzi, podobało mu się futro. Zawinął ogon wokół swoich łap, przypatrując się Raganowi.
– Rozumiem. Wybacz w takim razie, że to zrobiłem. Nie miałem jeszcze sytuacji, gdzie ktoś powiedział mi, że to by mu przeszkadzało. Ale ma to sporo sensu – pochylił łeb. – Przepraszam. Pozwolisz jednak, żebym kontynuował komunikowanie się z tobą w taki sposób, skoro już zacząłem? – uniósł głowę, nie wiedząc do końca czego się spodziewać. Ten smok go coraz bardziej fascynował.
Gdy usłyszał o Pladze otworzył szerzej oczy z wrażenia.

– Na maddarę! Naprawdę jesteś z Plagi! Ale super. Nigdy nie poznałem żadnego smoka z tego stada! Wszyscy u mnie mówią, że Pladze nie można ufać, bo od razu rzucą ci się do gardła... A tu! Smok z Plagi! Nie wierzę. Jestem zaszczycony – ćwierknął z radości.
Grzybowy smok z Plagi. Jeszcze wygląda jak muchomor... Czy pozostałe smoki tez są tak piękne jak ten? Och... Jeśli tak, to nie mogę się doczekać, żeby poznać inne! Choć z zewnątrz wyglądał dość spokojnie, to w środku aż buzował z podniecenia.
Tyle gatunków grzybowych smoków. Tyle do odkrycia! Tyle takich pięknych istnień...!

Okazało się, że Dziedzictwo Wojny zaczęło mówić coś w międzyczasie. Purchawka drgnął nieznacznie, zwracając swoją uwagę z powrotem na drugiego smoka.
– Och. Sprawa jest dość skomplikowana i nie wiem czy chce ci się słuchać. Ale nie, języka mi nie wyrwano – otworzył pysk i z uśmiechem wysunął fioletowy jak jego pióra jęzor. Schowął go po chwili. Dziedzictwo zapytał też o smardze. Purchawka wyszczerzył się z dumą. – Smardze to jedne z bardziej szlachetnych w smaku oraz zapachu grzybów. Mają szorstki, szary kapelusz, który wiecznie złożony jest wzdłuż trzonu. Mają orzechowy posmak i... występują też w Wiecznej Krainie Grzybów. Stamtąd czerpię maddarę.
Purchawka wyprostował się. Wieczna Kraina Grzybów żyła w nim jako jego źródło. Nie mógł jednak się do niej dostać na co dzień. Ilość maddary, którą mógł z niej zaczerpnąć, była znacznie mniejsza. Dlatego też jego twory były bardzo chaotyczne... I grzybowe. Cały przebieg jego nauki magicznego ataku był jednym wielkim pokazem grzybowego szaleństwa Purchawki.
– I... masz bardzo ładne imię. Choć trochę za brutalne jak na moje gusta... Ale wciąż bardzo ładne. Takie dostojne.
Uśmiechnął się szeroko. Był coraz bardziej zadowolony z tego, że trafił na takiego smoka. Czysta przyjemność prowadzenia z nim rozmowy. Zaczął odruchowo odśnieżać ogonem polankę.
Ale się cieszę, że z nim rozmawiam! Smok z Plagi! Kto by pomyślał!
autor: Blaszkowaty Kolec
28 gru 2020, 22:07
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Polana
Odpowiedzi: 697
Odsłony: 96885

Przekrzywił głowę. Nie słyszał o tym, że smoki pozwalają wchodzić sobie do głowy, jednocześnie nie chcąc tego. Echo tłumaczył mu, że w takim wypadku wrogi smok po prostu zamyka swój umysł. Czy w takim razie ten smok nie mógł zrobić tego samego?
– Nie umiem mówić inaczej. Jeżeli nie używałbym do komunikacji maddary, to byś mnie nie zrozumiał – odpowiedział, uśmiechnąłszy się przepraszająco.
Gdy smok w podobnym wieku usiadł naprzeciwko Purchawki, ten zdawał się być wyjątkowo zadowolony z tego faktu.W końcu bowiem Purchawka znalazł jakiegoś ciekawego rozmówcę.

– Nieczęsto mam okazję spotkać smoki, które charakteryzują się innym podejściem. No... poza moimi rodzicami – wywrócił oczami, a potem spojrzał na puchatego smoka. Wtem przed nosem mignął mu ogon Dziedzictwa Wojny. Kichnął, a potem zaćwierkał.
– Masz inny zapach. Ale nie że gorszy. Taki... smardzowy. Wiesz, mnie nazwano Purchawką, choć wcale nie pachniałem jak one. O. Widzisz? Ja też mogę ci tak zrobić – zaćwierkał rozbawiony i w odpowiedzi musnął pierzastą szczotką wojownika plagi po łapach.
Rzeczywiście, purchawek na szczęście nie było od niego czuć.

– Nie. Nie rosną tutaj akurat żadne skarby. A w twoich stronach?
autor: Blaszkowaty Kolec
28 gru 2020, 17:51
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Polana
Odpowiedzi: 697
Odsłony: 96885

Purchawka odskoczył w odruchu, gdy tylko usłyszał nad sobą słowa. Opadł na cztery łapy, gotowy biec, jeśli zaszłaby taka potrzeba. W końcu Echo Zbłąkanych dopiero uczył go walki. Purchawka uniósł ogon w górę i machnął miotełką na jego końcu.
Dopiero wtedy przyjrzał się uważnie drugiemu smokowi.
Białe futro lśniło w promieniach słońca, a czerwone plamki przypominały Purchawce muchomory, którymi zwykł przyozdabiać swoje nadrzewne legowiska. Miękki głos, którego treść niosła się w powietrzu niczym aromat kwiatów. Skarby.

Skarb... Jest tak puchaty, jak gąbczasty jest szmaciak... Nie widziałem jeszcze takiego smoka... Ciekawe jak bardzo jest miękki.
Purchawka usiadł z wrażenia, wpatrując się w puchatego rozmówcę. Ni stąd ni zowąd przed oczami zaczęły stawać mu kolorowe grzybki. Zamrugał kilka razy, wybudzając się z transu. Potrząsnął łbem, żeby ljeszcze lepiej się ocucić.
Co to było?
– Nie... – odezwał się w głowie Dziedzictwa Wojny. Opuścił ogon i zawinął go wokół łap. – ...ja szukam skarbów. Nie widziałem cię na ceremonii. Jesteś z innego stada?
Między nimi ziała dziura wykopana przez Purchawkę.
autor: Blaszkowaty Kolec
25 gru 2020, 22:39
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Polana
Odpowiedzi: 697
Odsłony: 96885

Purchawka znów wybrał się na spacer... I znów w pojedynkę. Miał nadzieję znaleźć jakieś nowe gatunki grzybów albo chociaż te, na które mógł się natknąć zimową porą. Węszył przy ziemi, szukając nie tylko gąbczastych smakołyków, ale także reliktów wśród fungusów. Był niczym łowca na polowaniu za każdym razem, gdy opuszczał obóz. Grzyby były jego życiem i wierzył, że po śmierci stanie się jednym z nich.
Nie wiedział nawet gdzie kończą się tereny Ziemi, więc szybko zapuścił się w głąb neutralnego obszaru. Świeżo upieczony adept wyszedł w końcu na oświetloną światłem słonecznym polankę. Uniósł głowę i wciągnął powietrze w nozdrza, próbując wyczuć choćby śladowy zapach grzybni.

Chm... Coś jakby tu było... Ale pod śniegiem jeszcze? Zaczął kopać w śniegu, nie zwracając uwagi na swoje otoczenie.

/Dziedzictwo Wojny/
autor: Blaszkowaty Kolec
24 gru 2020, 12:02
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Bagno
Odpowiedzi: 491
Odsłony: 67443

Purchawka śmiał się, gdy Łosiopyza zaczęła wariować i po chwili został porośnięty przez niebieskie grzyby. Zaćwierkał głośno
Tak! Tak! To jest to co grzyby lubią najbardziej! Zaczął biegać w kółko z ekscytacji, gonić swój własny ogon. Gdy Echo zwrócił na siebie jego uwagę, Purchawka wyczarował mu na głowie muchomorowy kapelusz.
-Do twarzy ci! – Przerwał mu po pierwszym zdaniu. Potem usiadł, wesoło zamiatając ogonem ziemię. Wrócił do słuchania starszego smoka. Jeszcze później został pochwalony. Jego pióra napuszyły się z radości, a miotełkowym ogonem zasłonił pysk, na którym malował się głupkowaty uśmiech.
Kiedy usłyszał o ataku i obronie spoważniał. Mimo to wciąż trochę był rozbawiony. Walka? Brzmi ciekawie. Przebierał łapami w śniegu podekscytowany.
...
Przeciwnikiem miał być Świetlik? Ale jak to? Przecież Purchawka nie może go zranić. Nie mógłby. No jak przecież? Miałby dopuścić do tego, żeby Echo cierpiał?
Chwilę później usłyszał słowo "przyjaciel" i zrobiło mu się cieplej na sercu. Wydał z siebie bardziej optymistyczny pomruk, po czym kiwnął głową. Niech będzie, zawalczy. Ale jak coś się stanie, to Echo ma dać od razu znać.

O. Zapomniałem to powiedzieć.
– Zawalczę, ale jeśli zrobię ci krzywdę, przerywamy od razu, dobrze?– podrapał się tylnią łapą po pióropuszu niczym pies. Przerwał na chwilę. – Nie pozwolę, żeby coś ci się stało – wrócił do drapania.
Gdy skończył, stanął na wszystkich czterech łapach, chrząknął.
– Jżtem. Prchwka. Bężmy paczlydź – Zaślinił się przy tym niczym buldog, gdyby smoki wiedziały czym one są. Chciał to jednak zrobić oficjalnie, a i tak prędzej czy później będzie musiał się nauczyć mówić normalnie.
autor: Blaszkowaty Kolec
21 gru 2020, 11:27
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Bagno
Odpowiedzi: 491
Odsłony: 67443

Purchawka słuchał Echo rozbawiony. Marchewkowa Mirri zniknęła, tymczasem młodszy smok zaczął znów lizać swój maddarowy ogon. Nie wiedział do końca czy ogon był jego źródłem czy jak. Świecił i to się liczyło.
To co mówił Echo Purchawka słyszał piąte przez dziesiąte. Do momentu, gdy ten nie wyczarował Pyzatego Kolca.

– Ooo. Pżarty Kloc – zauważył. Miał właśnie coś mu dorobić, gdy ten zgniótł maddarowego grzyba. Coś tam Echo mówił o ataku, ale Purchawka nie zakładał, że kogokolwiek w życiu będzie chciał zaatakować. Nawet najgorsza obelga jego zdaniem zostałaby puszczona mimo uszu. Co jak co, był bardzo pokojowym smokiem.
ALE GRZYBÓW ATAKOWAĆ NIE WOLNO.

Maddara, tak?
Skupił się w sobie, próbując przywołać słowa Świetlika, a potem stworzył smardzowe pociski.
– NIE WYJDZIESZ STĄD ŻYWY! – krzyknął w maddarową przestrzeń. Gdzieś z tyłu głowy miał na uwadze to, że całość była jedynie tworem, ale chciał dać upust skumulowanej w nim energii. Chciał pozbyć się napięcia, a przy okazji dobrze nauczyć. Zaczerpnął maddary spod drzwi Wiecznej Krainy Grzybów i poprowadził strumyczek prosto do pocisków.
Smardze były koloru szarego, choć sam trzon miały krwisto czerwony i ostry na końcu. Były bardzo gorące. Zaczęły chaotycznie lecieć na Pyzę. Pocisku zdawały się nie wyrządzać maddarowemu Pyzie żadnej krzywdy. Purchawka zdenerwowany skupił się mocniej. Musiał sprawić, by te pociski wbiły się we wroga. Najłatwiej będzie go pokonać, wbijając się w otwarty pysk Pyzy. Warknął, wbijając łapy w ziemię. Mocno. Mocno. Smardze muszą być gorące. Gorące, ostre i twarde.
Fluorescencyjna maddara płynęła wprost do tworów Purchawki, gdy ten wypuścił je z rykiem.
autor: Blaszkowaty Kolec
20 gru 2020, 19:48
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Bagno
Odpowiedzi: 491
Odsłony: 67443

Purchawka chcąc nie chcąc, także zaciągnął się narkotyzującą maddarą. Przekrzywił łeb rozbawiony.
– Pamiętam, że była to jakaś bogini Nadara. Poza tym, że maddara pochodzi ze źródła. I że można ją używać do wielu celów. Do komunikacji, do pokazywania innym smokom rzeczy, do nauki i zabawy. I do latania, jeśli użyje się jej wystarczająco. Pytałem się kiedyś Pyzatego Kolca... Echo ej, Echo. Co potrafisz jeszcze stworzyć maddarowego? Pyzatego Kolca jako samicę? Dawaj – zaśmiał się. Rzadko pozwalał sobie szczerze się śmiać i żartować w ten sposób. Czuł się jednak bardzo swobodnie przy tym smoku, zwłaszcza, że nie dzieliło ich aż tak dużo.
No może trochę tylko ich dzieliło.

– Albo Pyzatego Kolca jako Purchawkę... Nie. Wiem. Świetliku posłuchaj. Mam grzybiasty pomysł.
Purchawka skupił się w sobie i przelał część swojej maddary we fragment drzewa. Zamiast drzewa ich oczom ukazała się wielka Mirri z głową Pyzy. Zamiast łap miała gigantyczne marchewki.
autor: Blaszkowaty Kolec
15 gru 2020, 9:38
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Bagno
Odpowiedzi: 491
Odsłony: 67443

Purchawka zaćwierkał radośnie na pochwały. Zamachał skrzydłami, stając na tylnich łapach.
Tak! Tak! Ale zaraz! Mam dosięgnąć twojego umysłu? Zabrać cię do Wiecznej Krainy Grzybów? Ale wtedy już z tamtąd nie wrócisz...
Usiadł przygaszony. To nie był najlepszy pomysł, żeby zabierać tam Świetlika. Po chwili namysłu wpadł jednak na rozwiązanie. Mógł go przecież zabrać tylko pod bramę.
– Zprowadz się bram – poinformował go, a potem zamknął oczy. Gdy jednak żaby zaczęły śpiewać, otworzył je. Nie mógł się przez to skupić.
Uśmiechnął się głupkowato, zaciągając maddarowym pyłkiem. Chwycił swój ogon, gryząc go lekko. Tu było źródło jego maddary. Pióra na ogonie zlepiały się od jego śliny, gdy Purchawka domniemywał ładowanie się jego poziomu maddary.

– Ech-o. Ech-o – pohukiwał coraz głośniej. Potem zaczął się głośno śmiać.
Dopiero po jakimś czasie opamiętał się na tyle, żeby pokręcić głową i rzeczywiście skupić na zadaniu.

– Chdź... – podszedł do Świetlika i chwycił jego łapę. Zamknął oczy, a potem zaczął iść przed siebie, wprost w stronę drzewa. Zbliżali się do niego niebezpiecznie szybko, a Purchawka nie zwalniał, dalej nie bacząc na otoczenie. W swojej wyobraźni szedł właśnie ścieżką, pod drzwi, ale Echo wciąż z nim nie było.
– Chdź. Chodź! – zawołał go, choć smok był tuż obok. Zaczynał panikować. Czemu nie mógł tego dokonać? Skupił się mocno na płynącym grzybowym źródle.
Płyń. Płyń maddaro.
W końcu się udało i wizja Purchawki udzieliła się także Świetlikowi. Purchawka zatrzymał się szpony przed drzewem, wciąż nie otwierając oczu.
Oboje stali przed wielkimi drzwiami, na świecącej, obrośniętej po obu stronach grzybami ścieżce.

– To jest Wieczna Kraina Grzybów, źródło mojej duszy i maddary. Nie możemy tam wejść, bo już nie wrócisz. Podoba mi się, że pokazałeś mi ten sposób komunikacji. Dowiedziałem się dzięki temu sporo o sobie i też o tej magii. Może w końcu będę mógł się komunikować ze smokami, a nie tylko beznadziejnie charczeć. – powiedział płynnie we wspólnej myśli Purchawka. Nie wiedział, czy Echo to usłyszy. Miał nadzieję, a dzięki niej zaszedł wyjątkowo daleko. Powinno udać mu się też zajść dzięki niej jeszcze dalej.
autor: Blaszkowaty Kolec
14 gru 2020, 20:45
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Bagno
Odpowiedzi: 491
Odsłony: 67443

Purchawka przekrzywił głowę. Przecież jego płaski Pyzaty Kolec okrążał Świetlika. Miał się zastosować dokładnie do tego co mówił Echo?
Średnio to zabawne, nie mam cię czym zaskoczyć. Poza tym Boromir tak nie wygląda. To jest Kokosanka. Zastanawiał się nad odpowiedzią, grzebiąc pazurem w ziemi. W końcu pokiwał głową.
Niech będzie, zrobię jak chcesz. Powinno wyjść jak trzeba. Mam uwzględnić wszystkie czynniki, chm... W takim razie na Kokosankę działa to samo co na nas, sprawiające że wracamy na to samo miejsce. Czyli jeśli ją puszczę, powinna spaść. Musi coś ważyć, ale nie tyle co smok. Czyli nie może złamać gałęzi, ale nie może też być od niej lżejsza, tak? Chm... Chyba tak. Nie może się przechylić, bo to działające ją przeważy, tak jak mnie podczas próby latania. Czyli musi być prosto. Tak będzie najprościej, żeby została na gałęzi. A potem muszę wymyśleć coś co sprawi, że tak jak wszystko spada na ziemię, tak Kokosanka przeciwnie poleci do góry, ale nie za wysoko. Tak jak ja, bez użycia skrzydeł. Taki mniejszy, lżejszy smok. I musi spaść. Dużo. Dużo do zrobienia.
Usiadł i zamknął oczy. Maddarowe dzieło zniknęło zupełnie.
Kokosanko, Kokosanko, chodź za mną w stronę drzwi. Wciągniemy razem maddarę... Albo...
...napijmy. Strumyczek w końcu cały czas tam jest.

Purchawka znów zamknął się w sobie, próbując na prosty rozum wymyśleć i "wykonać obliczenia". Wydawał przy tym z siebie dość cichy, choć stały pomruk.
W końcu otworzył oczy i skupił się mocno. Kokosanka znów się pojawiła i choć Purchawka nie poszedł pod strumyczek, grzyb wykonał wszelkie jego polecenia i już po chwili zaczął podrygiwać na gałęzi, pokrzykując skrzekliwym głosem.

– Hop! Hop! Jestem wysoko, wyżej od ciebie, król grzybów jest jeden, jest jeden, śmierć uzurpatorom!
Purchawka przetarł czoło. Udało się, choć było to bardzo męczące.
autor: Blaszkowaty Kolec
14 gru 2020, 11:16
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Bagno
Odpowiedzi: 491
Odsłony: 67443

Purchawka kiwnął głową. To nie brzmiało ciężko, zwłaszcza że jego ogon wciąż świecił. To z kolei znaczyło, że źródełko wciąż biło.
Wstał i wyobraził sobie kopię Kokosanki. Drugi grzyb zaczął skakać wokół Echo, a ten pierwszy mówić.

– Echo, Echo, Triceps, Pyza, Mięsisty, Purchawiasty, Trzon.
Purchawka chciał pokazać, że potrafił zrobić więcej, niżeli powiedział mu Świetlik.
Niestety drugi grzyb się nie pojawił, za to Kokosanka zaczęła zostawiać za sobą śmierdzącą smugę, wirując i miejscami materializując się po drugiej stronie Echo. Głos Pyzatego Kolca zaczął rozchodzić się wokół nich.

– Nie złapiesz mnie tricepsie. Nie złapiesz. Nie złapiesz... – Kokosanka zniknęła, a na jej miejscu pojawiła się dwuwymiarowa postać Pyzatego Kolca, trzymającego grzyba. Grzyb przemawiał jego głosem, podczas gdy usta Pyzy nawet nie zaczęły się ruszać.
Płaski Pyzaty Kolec zaczął okrążać Echo. Jego dwuwymiarowe, wyjątkowo szerokie łapy wysuwały się przed jego ciało, jak gliczujący się obraz. Nagle zaczął się przechylać na Świetlika, a potem zniknął rozsypując się w dwuwymiarowe Kokosanki.
Purchawka uśmiechnął się szeroko.

– Pdba się? – Zamiatał ogonem ziemię z zadowolenia. Zrobił to co chciał Echo, rozbudowując o własne pomysły.
autor: Blaszkowaty Kolec
10 gru 2020, 19:59
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Bagno
Odpowiedzi: 491
Odsłony: 67443

Purchawka wciąż nie do końca przytomnie ogarniał otoczenie wzrokiem. Słuchał Echo, choć w jego głowie i przed jego oczami wciąż wirowały maddarowe grzyby. Gdy znów skupił się na większym smoku, popatrzył się na niego dość niepewnie. Miał sobie wyobrazić na raz tak dużo?
No dobrze, spróbuję. Przyłożył łapy do głowy.
Boromirze, Boromirze. Mogę wyobrazić sobie ciebie, prawda?Spojrzał w głąb siebie, szukając Wiecznej Krainy Grzybów. Choć właśnie z niej wyszedł, miał nadzieję na to, że mógłby zaczerpnąć co nieco z tej świecącej rzeki...
W ciemności pojawiła się ledwo widoczna ścieżka, rozświetlana pojedynczymi świecącymi grzybami. Gdy Purchawka przycupnął przy nich, zauważył zaskoczony, że ścieżka była lekko wilgotna. Wstał, by pójść jej śladem.
Z perspektywy Echo Purchawka nie ruszał się dość długo. Gdyby nie równy oddech, można by było pomyśleć, że Purchawka zszedł z wrażenia. Tymczasem pisklak dotarł pod duże, zamknięte wrota. Instynktownie czuł, że za tymi drzwiami znajdowała się jego dusza i wszystko co widział w wizji. Tam też było bijące źródło jego maddary. Złapał gałkę w zęby, ale ta ani drgnęła. Próbował też łapami, ale nic z tego. Drzwi ani drgnęły. Usiadł zrezygnowany i zamachał ogonem, zmiatając kilka grzybów. Patrzył się we wrota, próbując otworzyć je siłą woli, ale nic z tego.
Wstał, z zamiarem powrotu do Echo. Podnosząc się, zauważył że jego ogon także zaczął świecić. Chwycił go w łapy, przypatrując mu się z niedowierzaniem.

– Jak to? Czemu świecisz? – Zapytał ogon, a potem spojrzał na ścieżkę. Spod zamkniętych wrót wyciekał fluorescencyjny strumyczek. Purchawka przylgnął do ziemi. To strumyczek z tamtej rzeki?
Ostatnim razem maddarę wciągnął do nosa i zadziałało. Czy teraz wystarczy, by zlizał trochę źródła?

– Nie zaszkodzi spróbować...
Przesunął jęzorem po ziemi, a potem spróbował wyobrazić sobie w głowie grzyba.
– Zarys. Kształt... Wielkość. Kolor – przed nim zaczął kształtować się zarys muchomora. Po chwili nabrał koloru. Na razie był płaski. – Gęstość... masz być ciepły! Będziesz miał dużo magicznej maddarowej wody. I będziesz pachniał jak Pyzaty Kolec. I pamiętaj o świeceniu. Maddarowa woda ci pomoże, dobrze grzybku? Nazwę cię... Kokosanka. – Grzyb zaczął nabierać wody i stawać się trójwymiarowy. Rzeczywiście w powietrzy zaczął rozchodzić się zapach spoconego Pyzatego Kolca. Purchawka objął czule grzyba, a potem wrócił ścieżką do ciemności. Gdy przestał widzieć wszystko poza grzybkiem, otworzył oczy.
Purchawce w połowie procesu zaczął świecić ogon na zielono, a i rzeczywiście zmaterializował się przed nim grzyb. Zapach Pyzy roznosił się w powietrzu.

– Josz – Purchawka przytulił ostrożnie maddarowego grzybka. – To Kaszanka – zwrócił się dumnie do Echo.
autor: Blaszkowaty Kolec
09 gru 2020, 23:02
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Bagno
Odpowiedzi: 491
Odsłony: 67443

Purchawka mruknął, a potem zamknął oczy ponownie.
Skupić się. Skupić się... Znaleźć swoje wnętrze... Ono chyba na zewnątrz nie będzie.
Ciemne plamki wirowały mu przed oczami, gdy on próbował odnaleźć w nich jakiś wzór. Przechylił głowę, a potem wstał, wciąż nie otwierając oczu.
Maddara. Maddara. Wnętrze, gdzie jesteś? Zaczął się rozglądać wśród ciemności, szukając czegokolwiek. Jakiejś wskazówki. Gdy już miał się poddać, poczuł delikatny aromat...
..grzyba.
Podniósł łeb i wyprostował się, by po chwili przywrzec nim do ziemii. Tu zapach robił się intensywniejszy.

Czy to maddara? Nie... Za płytko. Usiadł i przyłożył łapy do głowy. Ciemność nie odpuszczała, zdawało się że nic z tego nie będzie.
Głębiej głębiej...
Usłyszał plusk. Otworzył szeroko oczy, próbując namierzyć źródło dźwięku.
Ale nie był już na bagnach.
Jego oczom ukazała się Wieczna Kraina Grzybów. To co uznał za plusk wpadającego do wody kamienia okazało się kąpiącymi się humanoidalnymi grzybami o kolorach tęczy. Z nieba padał deszcz fioletowych zarodników, a w powietrzu unosił się słodki zapach grzybni. Zamiast drzew rosły tam wysokie jak góry grzyby, o czerwonych mięsistych trzonach i kapeluszach przysłaniających słońce. Niebo było różowe jak chrząstki na głowie Purchawki, a ziemia w kolorze spadających zarodników. Rzeka zaś mieniła się fosforyzującymi kolorami, a każdy kąpiący się w niej grzyb zaczynał świecić, gdy tylko z niej wychodził.
Pod najbliższym Purchawce trzonem leżakował podgrzybek z biustem, a obok niego grzyb dość podobny, choć czerwony. Podgrzybek śmiał się. Miał długie jaśniejące pomarańczą futro tuż pod kapeluszem.

Och Boromirze Ceglastopory! Zabawne! Doprawdy zabawne! – zaśmiał się głośno. Wtem jednak dostrzegł Purchawkę, który siedział skonfundowany, wytrzeszczając oczy.
Gdzie ja...?
Witaj Purchawico. Zwą mnie Zajączkiem. Jesteś tu pierwszy raz, dlatego pozwól że coś ci powiem. Miejsce w którym wylądowałeś to twoja dusza. Tutaj wylądujesz i ty po śmierci. Ta rzeka jest rzeką zbawienia, rzeką z której wywodzi się każda grzybnia w każdym świecie. A grzybowych światów jest nieskończenie wiele. Zapamiętaj. Wszystko zaczyna się od grzybni.
Purchawka złapał się za głowę. Wszyscy mu wszystko tłumaczą, wszyscy każą mu pamiętać! Tego jest już tak dużo.
– ...milczał przez chwilę. – Czy to znaczy, że każdy smok wywodzi się od grzyba? – zapytał nie do końca pewny. Był na tyle zdziwiony tym wszystkim, że nawet nie zauważył, iż udało mu się powiedzieć wszystko z idealną płynnością.
– Oczywiście! To, że wyklułeś się z jajka nie znaczy, że przed jajkiem nie było grzyba. Nie daj sobie wmówić, że jest inaczej. Każdy grzyb należy do twojego źródła i każdy grzyb w lesie jest z tobą połączony. Jeśli dobrze się wsłuchasz usłyszysz ich śpiew – wyciągnął rękę, na którą spadło trochę zarodników. – A teraz wciągnij maddarę.
– Wciągnąć?
– W nodrza – wyjaśnił. – Szybko, nie mamy czasu. To jedyna droga.
Purchawka posłusznie wciągnął zarodniki. Potem spojrzał się na Zajączka, ale już go nie było. Wokół niego nagle pojawiła się ciemność. Otworzył oczy, tylko po to by tym razem ujrzeć nad sobą Echo.
– Znn...szarżłem – powiedział z miną jakby właśnie spotkał ducha.
autor: Blaszkowaty Kolec
09 gru 2020, 18:29
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Bagno
Odpowiedzi: 491
Odsłony: 67443

Purchawka rozglądał się jeszcze chwilę za magicznymi grzybami, a potem zwrócił swoją uwagę na starszego smoka. Ten zaczął bowiem opowiadać o tej magicznej... Jak to się nazywało?
Marze? Nie... Chyba nie. Usiadł spokojnie przed Świetlikiem i zaczął go słuchać uważniej. Może dowie się czegoś ciekawego i nauczy korzystać z tej dziwnej magii? Może dzięki niej nauczy się w końcu latać...?
Maddara jednak. Od bogini Naranlee... I to jest w środku... Źródło znaczy się?
Zamknął oczy, słuchając Echo i wyobrażając sobie to o czym on mówi. Na słowa o magicznej barierze, otworzył oczy.
Czy to znaczy, że mógłbym chronić grzyby za pomocą takiej bariery? Grzyby nie są... Nie. Moment. Przecież grzyby rosną. To znaczy że żyją. A jak żyją to myślą. Czy to znaczy, że grzyby też używają maddary...?
Zbladł.
A ja taki grzyb będzie chciał mnie zaatakować? A jeżeli to ja jestem wymaddarowany przez grzyba?
Przez chwilę nie odpowiadał na pytanie, zastanawiając się mocno. W końcu jednak kiwnął głową.
Jeżeli nauczę się używać maddary, będę od nich potężniejszy i to ja będę je tworzył, a nie one mnie!
autor: Blaszkowaty Kolec
09 gru 2020, 11:49
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Bagno
Odpowiedzi: 491
Odsłony: 67443

Purchawka wpatrywał się w Echo jak zaczarowany. Ten smok sprawiał, że powietrze wokół nich jaśniało. Zupełnie zignorował dziwnego kociego towarzysza. Gdy usłyszał "Kudazz" zaćwierkał radośnie. Jeszcze przez chwilę był rozemocjonowany i już miał się zacząć uspokajać i martwić zniknięciem drugiego smoka, gdy nagle gęstą mgłę przerwał głośny odgłos. Purchawka podskoczył wystraszony, po czym obrócił się w stronę dźwięku...
Gdy tylko zobaczył wielkiego grzyba, szczęka opadła mu z wrażenia, a po chwili zapiał z zachwytu. Nawet w głowie brakowało mu słów, by ją opisać. Zdawała się bowiem rozjaśniać wszystko swoim boskim blaskiem, przeganiać ciemność nocy i wszelkie straszydła. Była jak ucieleśnienie ideału Purchawki. Była piękniejsza od jakiegokolwiek smoka. Od jakiegokolwiek innego grzyba, którego pisklak zobaczył w swoim życiu.
Jego oczy napełniły się łzami szczęścia. To było jego spełnienie marzeń – grzyb roztaczał wokół siebie miłość i pożądanie. Choć Purchawka nie rozumiał części emocji, które aktualnie w nim buzowały, czuł ogólną euforię. Wręcz nirwanę, która chwyciła jego serce i zaprowadziła do Wiecznej Krainy Grzybów.
Przecież co innego ma być po śmierci, jak nie grzyby?

Grzyby. Grzyby...
Nawet nie zauważył kiedy zbliżył się zahipnotyzowany do purchawki, próbując ją objąć i polizać czule...
Jego działania przerwały ropuchy. Gdy zaczęły skakać na grzyba, Purchawka nie wiedział co miał począć. Nastroszył się, próbując chronić swój skarb. Zaczął koślawie uganiać się za ropuchami, a gdy te dostały skrzydeł, podskakiwał za nimi, próbując je pochwycić w zęby.
Maddarowe stworzenia były jednak szybsze. Udało im się czmychnąć, a potem obsypać wszystko świecącym proszkiem. Choć nie był on prawdziwy, Purchawka kichnął. Przyglądał się temu całemu przedstawieniu, wciąż próbując chronić swojego grzyba.
Tymczasem mieszanka dziwnych dźwięków składała się w harmonijną melodię, która (choć nie kusiła lepiej od purchawy) dość dobrze mamiła zmysły pisklaka. Gdy na purchawę skoczyła największa ropucha, smok rzucił się za nią, próbując uratować grzyba.

NIEEEEEE...!
–...eeeeee!– mimo starań, stworzenie wymknęło się smokowi, a powietrze wypełniło się odorem martwego grzyba. Purchawka zarył pyskiem o ziemię. Zebrałsię z niej jednak stosunkowo szybko, siadając na zadzie wciąż przejęty.
Jak... Jak taki przepiękny grzyb tak szybko zniknął? Gdzie jest teraz...?
Czy chcesz usłyszeć ciąg dalszy? Magiczny głos rozszedł się po jego głowie.
– Dak –potwierdził. Musi odnaleźć purchawę. Musi ją przywrócić z Wiecznej Krainy Grzybów.
autor: Blaszkowaty Kolec
07 gru 2020, 22:06
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Bagno
Odpowiedzi: 491
Odsłony: 67443

Purchawka pokręcił głową, gdy smok skończył mówić.
Nie, nie, nie. Nie prchawka.
– Purcha...w...-ka – powtórzył powoli, mieląc jęzorem i próbując za wszelką cenę dobrze się wysłowić. Już po raz któryś z kolei pojawił się smok, który nie potrafił dobrze zinterpretować imienia Purchawki. Beżowy pisklak nie miał jednak o to wątów do nikogo. To była tylko jego wina, że nie umiał mówić i tylko jego wina, że plątał się po bagnach sam. Najwyraźniej tak będzie wyglądało całe jego dzieciństwo. On i grzyby. Choć w jego oczach to nawet optymistyczna perspektywa.
– Przedsztw.. tak. Pznać chc. Słowo – zaczerwienił się ze wstydu, bo mag powiedział mu, żeby mówił więcej. I zwrócił uwagę na niewyraźność jego mowy.
Nie umiem. Jak mam mówić wyraźniej, jak nie umiem. I tak już jest lepiej. Ale.. Tak. Chcę poznać. Opowiedz mi więcej.
Podszedł jeszcze bliżej Echo, stając tuż przed nim. Podniósł się na tylnie łapy.
Pyzaty Kolec pokazywał mi takie fajne skrzydła magiczne! Próbowałem się nauczyć je tworzyć, ale nie umiem. A co ty mi pokażesz?
– Iiak ie słowo? – oparł przednie łapy na tylnich, by usiąść na zadzie pół metra przed nim. Nikt nie powiedział mu, że istnieje coś takiego jak przestrzeń osobista, więc nie widział powodu, by usiąść dalej, skoro został zaproszony. Poza tym miał się przecież nie przejmować tym dziwnym stworzeniem siedzącym obok.
A może są jakieś magiczne sztuczki, których akurat nie dostrzeże będąc za daleko? I co wtedy? Straci jedyną okazję by je zobaczyć.
Może smok rozpłynie się w powietrzu i zniknie na zawsze?
Wpatruje się w migoczącą w świetle postać tuż przed sobą.

Rzeczywiście jak świetlik...

Wyszukiwanie zaawansowane