Najmłodsza uczestniczka wyprawy pojawiła się jako ostatnia – w końcu była tu pierwszy raz. Wybrała się tu śladem rodziców, po prostu podążając za nimi... i przybyła w chwilę później, bez oślepiającego błysku i głośnych owacji. Zrzuciła z grzbietu truchła lisów, mięsa mało pożywnego i ścięgnistego, wolała oddać je tutaj, żeby móc zjeść smaczniejsze kąski. Przywitała się z Frar i Ilunem skinieniem łba i krzywym uśmieszkiem.
/ 8/4 mięsa za misję 10.01
Znaleziono 15 wyników
- 05 sty 2021, 23:22
- Forum: Świątynia
- Temat: Plac przed świątynią
- Odpowiedzi: 1922
- Odsłony: 121508
- 03 sty 2021, 1:23
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 5006
- Odsłony: 270781
- 05 gru 2020, 12:38
- Forum: Świątynia
- Temat: Plac przed świątynią
- Odpowiedzi: 1922
- Odsłony: 121508
Frar nie musiała czekać długo. Ydra pojawiła się niedługo po niej, a zdążyła jeszcze przed Ilunem. Ciekawe, kiedy do nich dołączy? Łowczyni przytruchtała lekko i zatrzymała się przy Czarodziejce.
– Hej. – przywitała się z lekkim uśmiechem. Rozejrzała się, zwracając uwagę na przyniesione przez Matkę skarby. To miała być pierwsza misja Łowczyni... fajnie, że wybierze się na nią z rodzcami. Dawno nie spędzali razem czasu, a wspólna przygoda nieźle odświeży ich realcję.
– Hej. – przywitała się z lekkim uśmiechem. Rozejrzała się, zwracając uwagę na przyniesione przez Matkę skarby. To miała być pierwsza misja Łowczyni... fajnie, że wybierze się na nią z rodzcami. Dawno nie spędzali razem czasu, a wspólna przygoda nieźle odświeży ich realcję.
- 05 gru 2020, 12:32
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 5006
- Odsłony: 270781
- 20 lis 2020, 21:46
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Nadanie tytułów IV
- Odpowiedzi: 14
- Odsłony: 1327
Porwana ruszyła na wezwanie Pogromu po raz kolejny. Ostatnio jedynie spotkania stadne były jej jakimkolwiek kontaktem z innymi smokami... powinna wreszcie zacząć jakieś życie towarzyskie. Poczuła się trochę samotnie.
Lot strasznie jej się dłużył. Pogrążona w myślach, Łowczyni nie mogła skupić się na szybkim, równym tempie. Kiedy wreszcie dotarła na Skały Pokoju, właściwie będąc tutaj pierwszy raz, opadła miękko i prawie niezauważalnie niedaleko zgromadzonych. Podeszła i przysiadła między smokami. Nie słyszała wcześniejszej rozmowy, nie była więc świadoma nastrojów, po prostu rozejrzała się i czekała w ciszy na jakieś rozpoczęcie.
Lot strasznie jej się dłużył. Pogrążona w myślach, Łowczyni nie mogła skupić się na szybkim, równym tempie. Kiedy wreszcie dotarła na Skały Pokoju, właściwie będąc tutaj pierwszy raz, opadła miękko i prawie niezauważalnie niedaleko zgromadzonych. Podeszła i przysiadła między smokami. Nie słyszała wcześniejszej rozmowy, nie była więc świadoma nastrojów, po prostu rozejrzała się i czekała w ciszy na jakieś rozpoczęcie.
- 17 wrz 2020, 21:26
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 5006
- Odsłony: 270781
- 15 wrz 2020, 19:16
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 5006
- Odsłony: 270781
- 15 wrz 2020, 14:57
- Forum: Warsztat
- Temat: Kwarce Zręczności i Mocy
- Odpowiedzi: 342
- Odsłony: 14637
Zjawiła się i Ydra. A właściwie teraz znana poza Plagą jako Czarcia Łuska. W swej drodze do zostania Łowcą, pragnęła poprawić swoją Zręczność, wiedząc, jak ważna jest to cecha.
Czarnołuska smoczyca wylądowała zgrabnie w Świątyni i skierowała się do warsztatu, a konkretnie Kwarcu Zręczności. Przybyła ze skarbami na swoim grzbiecie – smoczym truchłem, zdolnym pożywić dorosłego smoka... którego jednak jeść nie zamierzała, a także z kilkoma kolorowymi kamykami. Wszystko to położyła przy Kwarcu, zgodnie z instrukcją swej Matki i... czekała. Czy będą jakieś magiczne rozbłyski, a może nagle poczuje przypływ energii? A może niczego w ogóle nie poczuje. Liczyła, że wszystko zrobiła dobrze i cały eksperyment zadziała.
/ 4/4 smoczego mięsa, dwa jaspisy, topaz, cytryn, granat, nefryt za Zręczność III
Czarnołuska smoczyca wylądowała zgrabnie w Świątyni i skierowała się do warsztatu, a konkretnie Kwarcu Zręczności. Przybyła ze skarbami na swoim grzbiecie – smoczym truchłem, zdolnym pożywić dorosłego smoka... którego jednak jeść nie zamierzała, a także z kilkoma kolorowymi kamykami. Wszystko to położyła przy Kwarcu, zgodnie z instrukcją swej Matki i... czekała. Czy będą jakieś magiczne rozbłyski, a może nagle poczuje przypływ energii? A może niczego w ogóle nie poczuje. Liczyła, że wszystko zrobiła dobrze i cały eksperyment zadziała.
/ 4/4 smoczego mięsa, dwa jaspisy, topaz, cytryn, granat, nefryt za Zręczność III
- 14 wrz 2020, 15:03
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Łąka Młodych Smoków
- Odpowiedzi: 732
- Odsłony: 89745
Od całkowitej gotowości do momentu, kiedy Aki ruszyła, by jej szukać, Ydra miała jeszcze chwilę spokoju i dopracowania szczegółów. Nie musiała już wiele poprawiać, bardziej zależało jej na tym, by pozostać w bezruchu i całkowitej ciszy. No i udało się! Chyba załapała podstawy, skoro poszło jej całkiem... nieźle, można powiedzieć.
Kiedy usłyszała polecenie, natychmiast wyszła spomiędzy krzaczków i otrzepała się z gałązek, kwiatów i liści. Uśmiechnęła się szeroko do Aki, czując, że nauczycielka jest zadowolona z postępów.
– Fajne to! Jak zabawa w chowanego. – powiedziała rozbawiona. O ile na początku uznała, że kamuflaż jest do niczego, tak teraz zmieniła zdanie. Używając maddary, ściągnęła z łusek wszelkie pozostałości kamuflażu, a zwłaszcza błoto i cały ten syf. Kiedy była już czyściutka, a trwało to krótką chwilę, była gotowa, by działać dalej. Ruszyła natychmiast za Ognistą Adeptką, ciekawie rozglądając się, jakie miejsce tym razem wybierze.
Teren nie należał do tych łatwych, wcześniej było prosto, a tutaj sprawa się komplikowała. Kiedy tylko Aki się odwróciła, Ydra przystąpiła do działania. Zaczęła standardowo, od mokrej ziemi, która nie tylko miała za zadanie częściowo ukryć zapach smoka, ale też sprawić, by czarne łuski przestały być takie czarne i błyszczące, odbijające światło. Natarła się nią starannie, całe ciało. Teraz była bardziej matowa i ziemista, zdecydowanie mniej przyciągała uwagę. Zanim odeszła dalej, uprzątnęła po sobie wydarniętą ziemię. Wyrównała teren, zgarnęła trochę trawy, którą omiotła teren i posypała kamyczkami i igłami tę ziemię. Trawę od razu wykorzystała, zamiast rzucać taką już zerwaną i zostawiać kolejne ślady. Później wybrała z innego miejsca, właściwie to ostatecznie z płytkiego dna stawu, drobne kamyczki, którymi udekorowała się, wczepiając je do mokrej ziemi na sobie, i wykorzystała w tym celu także zerwaną wcześniej trawę oraz zebrane igły wraz z leśną ściółką. Podeszła do lichych, uschniętych krzaczków i wybrała kilka gałązek. Ułamała je w miarę możliwości cicho i powtykała w swoje ciało. Nie ogołociła jakoś bardzo krzaczków – jej kamuflaż zaraz wzbogaci się jeszcze o zauważoną korę. Wybrała tę, która nie była zbyt przesiąknięta zapachem zwierzyny... w końcu nie chciała, by jakiś drapieżnik zaraz zainteresował się intensywnym zapachem jelenia, który wyczuje na ukrywającej się smoczycy... Nie mogła przesadzić i przykuć uwagi, to by było trochę jak... drapieżnik w przebraniu ofiary. Smok w przebraniu jelenia. No dobra, kamuflaż jest, więc... gdzie się ukryć? Ydra wybrała miejsce, gdzie spotykały się na raz różne faktury. Trochę suchej, krótkiej trawy, trochę mokrej ziemi, a nawet odrobina wody, dużo kamieni większych i mniejszych. Ostrożnie podeszła w to miejsce, ukrywając za sobą ślady łap. Dosłownie rozpłaszczyła się, starając być jak najbardziej płaska i niezauważalna. Przymknęła ślepia. Ogarnęła swój oddech, spowalniając go i biorąc głębokie wdechy i powoli wydychając powietrze.
Kiedy usłyszała polecenie, natychmiast wyszła spomiędzy krzaczków i otrzepała się z gałązek, kwiatów i liści. Uśmiechnęła się szeroko do Aki, czując, że nauczycielka jest zadowolona z postępów.
– Fajne to! Jak zabawa w chowanego. – powiedziała rozbawiona. O ile na początku uznała, że kamuflaż jest do niczego, tak teraz zmieniła zdanie. Używając maddary, ściągnęła z łusek wszelkie pozostałości kamuflażu, a zwłaszcza błoto i cały ten syf. Kiedy była już czyściutka, a trwało to krótką chwilę, była gotowa, by działać dalej. Ruszyła natychmiast za Ognistą Adeptką, ciekawie rozglądając się, jakie miejsce tym razem wybierze.
Teren nie należał do tych łatwych, wcześniej było prosto, a tutaj sprawa się komplikowała. Kiedy tylko Aki się odwróciła, Ydra przystąpiła do działania. Zaczęła standardowo, od mokrej ziemi, która nie tylko miała za zadanie częściowo ukryć zapach smoka, ale też sprawić, by czarne łuski przestały być takie czarne i błyszczące, odbijające światło. Natarła się nią starannie, całe ciało. Teraz była bardziej matowa i ziemista, zdecydowanie mniej przyciągała uwagę. Zanim odeszła dalej, uprzątnęła po sobie wydarniętą ziemię. Wyrównała teren, zgarnęła trochę trawy, którą omiotła teren i posypała kamyczkami i igłami tę ziemię. Trawę od razu wykorzystała, zamiast rzucać taką już zerwaną i zostawiać kolejne ślady. Później wybrała z innego miejsca, właściwie to ostatecznie z płytkiego dna stawu, drobne kamyczki, którymi udekorowała się, wczepiając je do mokrej ziemi na sobie, i wykorzystała w tym celu także zerwaną wcześniej trawę oraz zebrane igły wraz z leśną ściółką. Podeszła do lichych, uschniętych krzaczków i wybrała kilka gałązek. Ułamała je w miarę możliwości cicho i powtykała w swoje ciało. Nie ogołociła jakoś bardzo krzaczków – jej kamuflaż zaraz wzbogaci się jeszcze o zauważoną korę. Wybrała tę, która nie była zbyt przesiąknięta zapachem zwierzyny... w końcu nie chciała, by jakiś drapieżnik zaraz zainteresował się intensywnym zapachem jelenia, który wyczuje na ukrywającej się smoczycy... Nie mogła przesadzić i przykuć uwagi, to by było trochę jak... drapieżnik w przebraniu ofiary. Smok w przebraniu jelenia. No dobra, kamuflaż jest, więc... gdzie się ukryć? Ydra wybrała miejsce, gdzie spotykały się na raz różne faktury. Trochę suchej, krótkiej trawy, trochę mokrej ziemi, a nawet odrobina wody, dużo kamieni większych i mniejszych. Ostrożnie podeszła w to miejsce, ukrywając za sobą ślady łap. Dosłownie rozpłaszczyła się, starając być jak najbardziej płaska i niezauważalna. Przymknęła ślepia. Ogarnęła swój oddech, spowalniając go i biorąc głębokie wdechy i powoli wydychając powietrze.
- 08 wrz 2020, 20:36
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Łąka Młodych Smoków
- Odpowiedzi: 732
- Odsłony: 89745
Ydra była z siebie dość zadowolona, ale wiedziała, że do nauki ma jeszcze wiele, a tak samo dużo do poprawy w obecnych działaniach. Nie pomyślała nawet wcześniej o tym, by te ślady jakoś zamaskować, myślała tylko o ukryciu siebie... ale Skołowana miała całkowitą rację.
– Hm... tak, jasne. Dobrze. – potwierdziła, że zrozumiała, a tym samym rozpoczęło się kolejne zadanie. A właściwie to samo, ale do poprawy. Oby teraz poszło jej lepiej.
Samiczka otrzepała się z dotychczasowego kamuflażu. Aki już ją w nim widziała, a więc Ydra czuła, że musiała zrobić coś nowego. I w nowym miejscu. Pozostawiła poprzedni "bałagan" w takim stanie, w jakim był, ruszyła kilkanaście kroków obok. Najpierw znalazła błotko i mokrą, intensywnie pachnącą ziemię. Natarła się nią porządnie, w każdym miejscu ciała. Nie szczędziła grzbietowy, boczkom, łapom, pyskowi czy nawet pachwinom. Starała się nie rozgrzebywać ziemi bardzo głęboko, a także nie rozrzucać jej wszędzie obok. Obok błotka były gęsto zarośnięte krzewy i za nimi kwietna łąka. Samiczka najpierw poprawiła błotko, omiatając je "wachlarzem" z gałęzi, liści i traw, którym lekko przejechała po powierzchni błota, by je wyrównać i zniknąć jej własne ślady. Następnie z gęstego krzaczka wybiórczo pourywała drobne gałązki w taki sposób, by nie wyrywać ich tylko z jednej części i połowa krzaczka będzie goła. Urywała gałązki z wnętrza, wybierała te drobniejsze i uschnięte, które dobrze przyczepią się do warstwy błotka. Krzaczek zostawiła samemu sobie, upewniając się, że nie naruszyła zbyt wiele w jego wyglądzie i że nie jest to ulubiony krzaczek Aki – bo jeśli nie, to nie ma szans zauważyć tej minimalnej zmiany. Po krzaczku i gałązkach przyszedł czas na łąkę i kwiaty. Ostrymi pazurami odcinała łodyżki przy ziemi lub same kwiaty na końcach łodyg, i też nie brała wszystkich kwiatów z jednego miejsca, by nie zostawiać takiego ogołoconego pola. Starała się przede wszystkim zmieścić w czasie danym przez Skołowaną oraz robić wszystko bezszelestnie – ale również starannie. W końcu, kiedy poprzytykała sobie do kamuflażu kwiaty i otarła się pyłkiem kwiatowym, zmiotła wszelkie ślady łap i krzątaniny, odgięła trawę przygniecioną swoim ciężarem i schowała się w kupce kilku krzaków, w ich cieniu i między liśćmi. I oczekiwała na werdykt Aki. Znajdzie ją, czy nie?
Ah, oczywiście ciągle pilnowała swojego oddechu! Oddychała głęboko, spokojnie, przez nos. Jak wcześniej poradziła jej ta sama nauczycielka.
– Hm... tak, jasne. Dobrze. – potwierdziła, że zrozumiała, a tym samym rozpoczęło się kolejne zadanie. A właściwie to samo, ale do poprawy. Oby teraz poszło jej lepiej.
Samiczka otrzepała się z dotychczasowego kamuflażu. Aki już ją w nim widziała, a więc Ydra czuła, że musiała zrobić coś nowego. I w nowym miejscu. Pozostawiła poprzedni "bałagan" w takim stanie, w jakim był, ruszyła kilkanaście kroków obok. Najpierw znalazła błotko i mokrą, intensywnie pachnącą ziemię. Natarła się nią porządnie, w każdym miejscu ciała. Nie szczędziła grzbietowy, boczkom, łapom, pyskowi czy nawet pachwinom. Starała się nie rozgrzebywać ziemi bardzo głęboko, a także nie rozrzucać jej wszędzie obok. Obok błotka były gęsto zarośnięte krzewy i za nimi kwietna łąka. Samiczka najpierw poprawiła błotko, omiatając je "wachlarzem" z gałęzi, liści i traw, którym lekko przejechała po powierzchni błota, by je wyrównać i zniknąć jej własne ślady. Następnie z gęstego krzaczka wybiórczo pourywała drobne gałązki w taki sposób, by nie wyrywać ich tylko z jednej części i połowa krzaczka będzie goła. Urywała gałązki z wnętrza, wybierała te drobniejsze i uschnięte, które dobrze przyczepią się do warstwy błotka. Krzaczek zostawiła samemu sobie, upewniając się, że nie naruszyła zbyt wiele w jego wyglądzie i że nie jest to ulubiony krzaczek Aki – bo jeśli nie, to nie ma szans zauważyć tej minimalnej zmiany. Po krzaczku i gałązkach przyszedł czas na łąkę i kwiaty. Ostrymi pazurami odcinała łodyżki przy ziemi lub same kwiaty na końcach łodyg, i też nie brała wszystkich kwiatów z jednego miejsca, by nie zostawiać takiego ogołoconego pola. Starała się przede wszystkim zmieścić w czasie danym przez Skołowaną oraz robić wszystko bezszelestnie – ale również starannie. W końcu, kiedy poprzytykała sobie do kamuflażu kwiaty i otarła się pyłkiem kwiatowym, zmiotła wszelkie ślady łap i krzątaniny, odgięła trawę przygniecioną swoim ciężarem i schowała się w kupce kilku krzaków, w ich cieniu i między liśćmi. I oczekiwała na werdykt Aki. Znajdzie ją, czy nie?
Ah, oczywiście ciągle pilnowała swojego oddechu! Oddychała głęboko, spokojnie, przez nos. Jak wcześniej poradziła jej ta sama nauczycielka.
- 07 wrz 2020, 16:12
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Łąka Młodych Smoków
- Odpowiedzi: 732
- Odsłony: 89745
Ydra zachichotała. Ten okrzyk bojowy przecież nie miałby miejsca na prawdziwym polowaniu! Ale tak bardzo nie mogła się powstrzymać, bawiła się podczas tej nauki doskonale! Zauważyła, że po głowie Aki jeszcze coś chodzi.
Kamuflaż? No jasne, że chętnie skorzysta!
– Kamuflaż wydaje się być... bardzo przydatny. Zwiększa szansę powodzenia, ale... zajmuje czas na przygotowanie. – myślała na głos. Warto było nauczyć się tej umiejętności, ale nie wiedziała jeszcze, czy będzie z niej często korzystać w przyszłości. Jeśli jednak miała dojść do perfekcji, nie mogła zignorować czynności, która dla Łowców jest charakterystyczna. Wysłuchała więc kolejnego mini-wykładu Aki, a potem jak ona, rozejrzała się wokół.
– Zaraz no coś zmajstruję. – powiedziała, marszcząc łuki brwiowe, patrząc już gdzieś na kwiaty i krzewy, wyobrażając sobie, co z nimi zrobi. Podeszła do nich niemal natychmiast i zaczęła się nimi obkładać, ale przecież... nie trzymały się jej gładkich łusek. Musiała mieć coś, co przytwierdzi je do ciała... a także ukryje jej zapach. Przecież warto było zadbać nie tylko o ukrycie swojego wyglądu, ale także zapachu! Czuła, że bardzo błyskotliwie mogła pozytywnie zaskoczyć swoją młodą nauczycielkę.
Przetruchtała kilka kroków w różnych kierunkach, rozglądając się za mokrą ziemią lub błotem. Kiedy je znalazła, wytarzała się w nim porządnie. Całe ciało. Łeb, łapy, ogon, tułów, skrzydła. Mokra ziemia, piach, grudki pokrywały jej ciało, częściowo tuszując jej osobniczą woń, a także nadając nieco bardziej ziemisty i mniej odblaskowy kolor, niż czyściutkie, młode i czarne łuski. Potem zaczęła zbierać suche liście, drobniutkie gałązki, żywozielone liście i poprzytykała je do swojego ciała w różne miejsca. Kwiaty napotkanych na łące kwiatów posłużyły jej jako dodatkowa bariera zapachowa.
– I jak wyszło? – zaprezentowała ostateczny efekt Skołowanej.
Kamuflaż? No jasne, że chętnie skorzysta!
– Kamuflaż wydaje się być... bardzo przydatny. Zwiększa szansę powodzenia, ale... zajmuje czas na przygotowanie. – myślała na głos. Warto było nauczyć się tej umiejętności, ale nie wiedziała jeszcze, czy będzie z niej często korzystać w przyszłości. Jeśli jednak miała dojść do perfekcji, nie mogła zignorować czynności, która dla Łowców jest charakterystyczna. Wysłuchała więc kolejnego mini-wykładu Aki, a potem jak ona, rozejrzała się wokół.
– Zaraz no coś zmajstruję. – powiedziała, marszcząc łuki brwiowe, patrząc już gdzieś na kwiaty i krzewy, wyobrażając sobie, co z nimi zrobi. Podeszła do nich niemal natychmiast i zaczęła się nimi obkładać, ale przecież... nie trzymały się jej gładkich łusek. Musiała mieć coś, co przytwierdzi je do ciała... a także ukryje jej zapach. Przecież warto było zadbać nie tylko o ukrycie swojego wyglądu, ale także zapachu! Czuła, że bardzo błyskotliwie mogła pozytywnie zaskoczyć swoją młodą nauczycielkę.
Przetruchtała kilka kroków w różnych kierunkach, rozglądając się za mokrą ziemią lub błotem. Kiedy je znalazła, wytarzała się w nim porządnie. Całe ciało. Łeb, łapy, ogon, tułów, skrzydła. Mokra ziemia, piach, grudki pokrywały jej ciało, częściowo tuszując jej osobniczą woń, a także nadając nieco bardziej ziemisty i mniej odblaskowy kolor, niż czyściutkie, młode i czarne łuski. Potem zaczęła zbierać suche liście, drobniutkie gałązki, żywozielone liście i poprzytykała je do swojego ciała w różne miejsca. Kwiaty napotkanych na łące kwiatów posłużyły jej jako dodatkowa bariera zapachowa.
– I jak wyszło? – zaprezentowała ostateczny efekt Skołowanej.
- 07 wrz 2020, 15:33
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Łąka Młodych Smoków
- Odpowiedzi: 732
- Odsłony: 89745
Ydra uśmiechnęła się szeroko. Udało jej się! Potrafiła się skradać! A Skołowana..? Obca, nawet nie należą do tego samego stada... a pomogła jej udoskonalić swoje umiejętności. Ydra zapamiętała, że kiedyś odwdzięczy się smoczycy za tę pomoc, kiedy tylko będzie miała jak to zrobić.
– Właściwie to tak... planuję zostać Łowcą. – odparła z szerokim uśmieszkiem. Wysłuchała kolejnych słów Aki i skupiła się na nowym zadaniu. Właściwie tym samym, ale teraz mogło być trudniej. Smoczyca poczekała, aż Adeptka Ognia ustawi się i będzie jej oczekiwać.
Teraz przyjęła ponownie odpowiednią pozycję – łapy mocniej ugięte, ale nie za bardzo. Skrzydła ułożone przy tułowiu, nieco wyżej, sztywno, ale nie ciasno, by nie ograniczać ruchów. Łeb niżej, ogon sztywno wyżej. Od początku pilnowała też głębokiego, spokojnego oddechu, oczywiście przez nos, nie pysk. Wysunęła końcówkę języka, żeby sprawdzić kierunek wiatru. Był niekorzystny – teraz wiał od samiczki z Plagi, do Adeptki z Ognia. Mała natychmiast ruszyła po łuku, patrząc pod łapy, by nie nadepnąć niczego hałaśliwego. Zmieniła swoje położenie względem Skołowanej na swoją korzyść, wiatr wiał teraz neutralnie od boku, nie przywiewał żadnej ze smoczyc ich zapachów. Młoda samiczka ruszyła powoli przed siebie. Starała się poruszać po takiej trasie, by najkrótszą możliwą drogą dotrzeć do Aki, jednocześnie cały czas lub prawie cały czas będąc ukrytą w cieniu, za wysoką trawą, kamieniami czy krzewami. Przystawała, jeśli Aki zerkała w jej stronę. Starała się poruszać bezszelestnie – ciągle miała ważenie na ogon, skrzydła, stąpanie, oddech. Tyle ważnych elementów miało stanowić o sukcesie lub porażce! Kiedy Ydra była dostatecznie blisko, zatrzymała się, ugięła mocniej łapki i wyskoczyła wprost na Skołowaną. Tak, jakby miała ją zaatakować, ale tego nie zrobiła. Wydała z siebie za to szaleńczy, warkotliwy okrzyk bojowy, zapewne brzmiący dosyć zabawnie dla Aki.
– I co, i co? Teraz zawsze będę umiała podkradać się do zwierzyny albo innych smoków? – zapytała wesoło.
– Właściwie to tak... planuję zostać Łowcą. – odparła z szerokim uśmieszkiem. Wysłuchała kolejnych słów Aki i skupiła się na nowym zadaniu. Właściwie tym samym, ale teraz mogło być trudniej. Smoczyca poczekała, aż Adeptka Ognia ustawi się i będzie jej oczekiwać.
Teraz przyjęła ponownie odpowiednią pozycję – łapy mocniej ugięte, ale nie za bardzo. Skrzydła ułożone przy tułowiu, nieco wyżej, sztywno, ale nie ciasno, by nie ograniczać ruchów. Łeb niżej, ogon sztywno wyżej. Od początku pilnowała też głębokiego, spokojnego oddechu, oczywiście przez nos, nie pysk. Wysunęła końcówkę języka, żeby sprawdzić kierunek wiatru. Był niekorzystny – teraz wiał od samiczki z Plagi, do Adeptki z Ognia. Mała natychmiast ruszyła po łuku, patrząc pod łapy, by nie nadepnąć niczego hałaśliwego. Zmieniła swoje położenie względem Skołowanej na swoją korzyść, wiatr wiał teraz neutralnie od boku, nie przywiewał żadnej ze smoczyc ich zapachów. Młoda samiczka ruszyła powoli przed siebie. Starała się poruszać po takiej trasie, by najkrótszą możliwą drogą dotrzeć do Aki, jednocześnie cały czas lub prawie cały czas będąc ukrytą w cieniu, za wysoką trawą, kamieniami czy krzewami. Przystawała, jeśli Aki zerkała w jej stronę. Starała się poruszać bezszelestnie – ciągle miała ważenie na ogon, skrzydła, stąpanie, oddech. Tyle ważnych elementów miało stanowić o sukcesie lub porażce! Kiedy Ydra była dostatecznie blisko, zatrzymała się, ugięła mocniej łapki i wyskoczyła wprost na Skołowaną. Tak, jakby miała ją zaatakować, ale tego nie zrobiła. Wydała z siebie za to szaleńczy, warkotliwy okrzyk bojowy, zapewne brzmiący dosyć zabawnie dla Aki.
– I co, i co? Teraz zawsze będę umiała podkradać się do zwierzyny albo innych smoków? – zapytała wesoło.
- 31 sie 2020, 17:41
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Łąka Młodych Smoków
- Odpowiedzi: 732
- Odsłony: 89745
Przy komentarzu dotyczącym ułożenia skrzydeł Ydra odwróciła się i spojrzała na swoje skrzydła. Poruszała się na boki, by sprawdzić, czy jest jej tak "wygodnie", opuściła skrzydła najpierw nieco niżej, potem wyżej, ale wreszcie wróciła do pierwotnego ułożenia.
– Tak jest dobrze na teraz. Przy skradaniu zmienia się pozycja, więc trzeba wtedy dopasować skrzydła... – powiedziała trochę do Aki, a trochę do siebie. Nie śpieszyła się przesadnie – była bardzo dokładna w swoich działaniach i wszelkich poprawkach. Imponowało jej perfekcyjne skradanie, bezszelestne podejście do nieświadomej tego ofiary. Chciała od początku nabierać tylko dobrych nawyków, a w przyszłości robić to niczym sam Thahar.
– Wiatr i oddech. Zapamiętane. – kiwnęła łbem i uśmiechnęła się. Wszystkie wskazówki Skołowanej były jasne i logiczne, a jednak Ydra sama wcześniej na to nie wpadła. Cóż, może faktycznie przydzielanie mistrzów Adeptom było dobrym rozwiązaniem. Potrzebowali kogoś do naśladowania, przejęcia całej tej mrocznej wiedzy.
Samiczka przyjęła ponownie postawę, kiedy już Aki się odwróciła. Ugięła łapy, mocniej niż gdyby miała szykować się do biegu. Wisiała nisko nad ziemią, ale pilnowała, by nie otrzeć się brzuchem o podłoże. Ogon uniosła sztywno wyżej, na prosto, jakby był przedłużeniem jej kręgosłupa. Łeb obniżyła, a skrzydła ułożyła po bokach, nie przywierając nimi sztywno blisko łusek, ale nieco wyżej i luźniej, by nie krępowały ruchów podczas skradania. Wysunęła jęzor, by sprawdzić kierunek wiatru. Ten był dla jej pozycji neutralny – wiał od boku, z prawej do lewej, kiedy patrzyła na wprost, na odwróconą Aki. Mogła zostać w tym położeniu, albo zmienić je na korzystaniejsze, na wszelki wypadek – gdyby zmienił się kierunek wiatru. Toteż uczyniła. Najpierw jeszcze, nim ruszyła, rozejrzała się po otoczeniu. Szukała wyższych kęp traw, skał zdolnych ją ukryć, krzewów czy cienia z drzew, ale także kałuż, suchych gałązek czy liści, wszystkiego, co mogłoby przeszkodzić lub hałasować. Potem ruszyła po łuku wygiętym w lewo, a więc tak, by wiatr wiał nieco bardziej od Aki do Ydry. Robiąc każdy kolejny krok, na moment odrywała czujne spojrzenie od Ognistej Adeptki, by sprawdzić podłoże. Nie chciała zaryzykować trzaskiem suchych patyków albo chlapnięcia łapą w głęboką kałużę. Uh... jeszcze gorzej byłoby się potknąć o jakiś kamień czy korzeń... ale tu łąka, prędzej krzewy, niż drzewa były. Idąc, Ydra pamiętała o oddechu. Był opanowany, głęboki, spokojny – przez nos oczywiście. Na torze swojego łuku, po którym się poruszała, starała się iść tak, by jak najczęściej zaslaniały ją jakieś wysokie trawy, kwiaty, krzewy lub kamienie. Korzystała też z cienia, w końcu miała czarne łuski i w cieniu najlepiej było jej się kryć. Praktycznie nie odrywała wzroku od swojego celu – granatowołuskiej smoczycy. Jeśli cel stałby się zaniepokojony, odwróciłby się w jej stronę lub cokolwiek innego, Ydra zamarłaby w bezruchu w danym miejscu, starając się, by była osłonięta przed swoim celem. Im bliżej była do Aki, tym ostrożniej się poruszała. Dokładnie sprawdzała podłoże, wiatr, pilnowała skrzydeł i ogona, kontrolowała oddech.
W końcu, kiedy znalazłaby się przy swoim celu, gdyby tylko udało jej się bez przeszkód zakraść do Skołowanej – rozbawiona musnęłaby pazurami jej grzywę.
– Tak jest dobrze na teraz. Przy skradaniu zmienia się pozycja, więc trzeba wtedy dopasować skrzydła... – powiedziała trochę do Aki, a trochę do siebie. Nie śpieszyła się przesadnie – była bardzo dokładna w swoich działaniach i wszelkich poprawkach. Imponowało jej perfekcyjne skradanie, bezszelestne podejście do nieświadomej tego ofiary. Chciała od początku nabierać tylko dobrych nawyków, a w przyszłości robić to niczym sam Thahar.
– Wiatr i oddech. Zapamiętane. – kiwnęła łbem i uśmiechnęła się. Wszystkie wskazówki Skołowanej były jasne i logiczne, a jednak Ydra sama wcześniej na to nie wpadła. Cóż, może faktycznie przydzielanie mistrzów Adeptom było dobrym rozwiązaniem. Potrzebowali kogoś do naśladowania, przejęcia całej tej mrocznej wiedzy.
Samiczka przyjęła ponownie postawę, kiedy już Aki się odwróciła. Ugięła łapy, mocniej niż gdyby miała szykować się do biegu. Wisiała nisko nad ziemią, ale pilnowała, by nie otrzeć się brzuchem o podłoże. Ogon uniosła sztywno wyżej, na prosto, jakby był przedłużeniem jej kręgosłupa. Łeb obniżyła, a skrzydła ułożyła po bokach, nie przywierając nimi sztywno blisko łusek, ale nieco wyżej i luźniej, by nie krępowały ruchów podczas skradania. Wysunęła jęzor, by sprawdzić kierunek wiatru. Ten był dla jej pozycji neutralny – wiał od boku, z prawej do lewej, kiedy patrzyła na wprost, na odwróconą Aki. Mogła zostać w tym położeniu, albo zmienić je na korzystaniejsze, na wszelki wypadek – gdyby zmienił się kierunek wiatru. Toteż uczyniła. Najpierw jeszcze, nim ruszyła, rozejrzała się po otoczeniu. Szukała wyższych kęp traw, skał zdolnych ją ukryć, krzewów czy cienia z drzew, ale także kałuż, suchych gałązek czy liści, wszystkiego, co mogłoby przeszkodzić lub hałasować. Potem ruszyła po łuku wygiętym w lewo, a więc tak, by wiatr wiał nieco bardziej od Aki do Ydry. Robiąc każdy kolejny krok, na moment odrywała czujne spojrzenie od Ognistej Adeptki, by sprawdzić podłoże. Nie chciała zaryzykować trzaskiem suchych patyków albo chlapnięcia łapą w głęboką kałużę. Uh... jeszcze gorzej byłoby się potknąć o jakiś kamień czy korzeń... ale tu łąka, prędzej krzewy, niż drzewa były. Idąc, Ydra pamiętała o oddechu. Był opanowany, głęboki, spokojny – przez nos oczywiście. Na torze swojego łuku, po którym się poruszała, starała się iść tak, by jak najczęściej zaslaniały ją jakieś wysokie trawy, kwiaty, krzewy lub kamienie. Korzystała też z cienia, w końcu miała czarne łuski i w cieniu najlepiej było jej się kryć. Praktycznie nie odrywała wzroku od swojego celu – granatowołuskiej smoczycy. Jeśli cel stałby się zaniepokojony, odwróciłby się w jej stronę lub cokolwiek innego, Ydra zamarłaby w bezruchu w danym miejscu, starając się, by była osłonięta przed swoim celem. Im bliżej była do Aki, tym ostrożniej się poruszała. Dokładnie sprawdzała podłoże, wiatr, pilnowała skrzydeł i ogona, kontrolowała oddech.
W końcu, kiedy znalazłaby się przy swoim celu, gdyby tylko udało jej się bez przeszkód zakraść do Skołowanej – rozbawiona musnęłaby pazurami jej grzywę.
- 26 sie 2020, 20:21
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Łąka Młodych Smoków
- Odpowiedzi: 732
- Odsłony: 89745
Owszem, to BYŁO niebezpieczne. Młoda Ydra potrafiła zaledwie biegać i latać, mogła więc uciec, ale nie potrafiłaby się w żaden sposób obronić. Nie liczyła jednak na niczyją pomoc. Z całą odpowiedzialnością, wybrała się sama na tę wycieczkę, bowiem tereny Plagi znała coraz lepiej, a eksploracja była świetnym zajęciem. Jak widać po jej próbie przed chwilą, dawała też więcej zajęć i możliwości, nie wiało nudą.
Smoczyca pozbierała się z ziemi i mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem. Była lekko zirytowana, fakt, ale nie widać po niej było dziecięcej złości i załamania z powodu porażki. Młoda westchnęła tylko i rozejrzała się, dopiero teraz dostrzegając starszą smoczycę – no, starszą zaledwie o kilka księżyców, ale jednak fizycznie mocno się różniły. Ydra natychmiast wyczuła zapach obcej. Choć nigdy nie spotkała nikogo spoza Plagi, wiedziała, że ta smoczyca do niej nie należała. Pachniała tak bardzo inaczej, że przez moment, nieświadomie, mała gapiła się na Skołowaną zafascynowana. Kiedy podeszła bliżej, zamrugała ślepkami i miałą już zwyczajną sobie minę – czyli dziwną, trudną do odczytania emocji, choć z lekkim uśmiechem.
Ydra doskonale słyszała wątpliwości wyrażone na głos przez Skołowaną, ale postanowiła na to nie odpowiadać. To zresztą nawet nie było pytanie, ani chyba nawet nie było to powiedziane do niej. Odpowiedź, gdyby to było pytanie, brzmiałaby negatywnie – bo nie pozwalają, ale Ydra nie czuła, że musi ich słuchać.
– Nikt mnie nie uczył... po prostu wszystko, co wymaga biegu czy ataku wymaga podobnej postawy... myślałam, że zaryzykuję i się uda. Ale się nie udało. – powiedziała niezrażona swoją porażką. Obca nie skrytykowała jej, a wręcz pochwaliła, co wydało się młodej podejrzane. Usiadła i poprawiła się na miejscu, delikatnie poruszając końcówką ogona.
– Jesteś z Ognia? Jak Cię nazywają? – zapytała, bo choć czuła silną woń siarki, to chciała mieć pewność, że zaraz zacznie się bratać z wrogami. Pamiętała ostrzeżenie Matki i kodeks stada, do którego miała należeć. Zakaz kontaktowania się z Ziemią i Wodą. Ale Aki nie wyglądała na wroga.
Patrz. No to spojrzała. Obca zaczęła przyjmować postawę odpowiednią do skradania i chyba liczyła, że młoda powtórzy jej ruchy. A ponieważ była głodna wiedzy i nie tylko, bo po prostu chciała sama coś upolować, to chętnie przyjęła niespodziewaną pomoc obcej smoczycy.
Zaczęła od tego, co potrafiła. Ugięła lekko łapy, bardziej, niż przygotowując się do biegu, ale tak jak powiedziała Skołowana – nie szurając brzuchem po ziemi; uniosła też ogon – ale tym razem wyżej i sztywniej, niż zazwyczaj, skrzydła ułożyła przy tułowiu luźno, by nie krępowały jej ruchów; obniżyła szyję i łeb.
– Tak? – zerknęła na Aki, szukając w jej wzroku potwierdzenia, że jak dotąd wszystko jest dobrze.
Smoczyca pozbierała się z ziemi i mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem. Była lekko zirytowana, fakt, ale nie widać po niej było dziecięcej złości i załamania z powodu porażki. Młoda westchnęła tylko i rozejrzała się, dopiero teraz dostrzegając starszą smoczycę – no, starszą zaledwie o kilka księżyców, ale jednak fizycznie mocno się różniły. Ydra natychmiast wyczuła zapach obcej. Choć nigdy nie spotkała nikogo spoza Plagi, wiedziała, że ta smoczyca do niej nie należała. Pachniała tak bardzo inaczej, że przez moment, nieświadomie, mała gapiła się na Skołowaną zafascynowana. Kiedy podeszła bliżej, zamrugała ślepkami i miałą już zwyczajną sobie minę – czyli dziwną, trudną do odczytania emocji, choć z lekkim uśmiechem.
Ydra doskonale słyszała wątpliwości wyrażone na głos przez Skołowaną, ale postanowiła na to nie odpowiadać. To zresztą nawet nie było pytanie, ani chyba nawet nie było to powiedziane do niej. Odpowiedź, gdyby to było pytanie, brzmiałaby negatywnie – bo nie pozwalają, ale Ydra nie czuła, że musi ich słuchać.
– Nikt mnie nie uczył... po prostu wszystko, co wymaga biegu czy ataku wymaga podobnej postawy... myślałam, że zaryzykuję i się uda. Ale się nie udało. – powiedziała niezrażona swoją porażką. Obca nie skrytykowała jej, a wręcz pochwaliła, co wydało się młodej podejrzane. Usiadła i poprawiła się na miejscu, delikatnie poruszając końcówką ogona.
– Jesteś z Ognia? Jak Cię nazywają? – zapytała, bo choć czuła silną woń siarki, to chciała mieć pewność, że zaraz zacznie się bratać z wrogami. Pamiętała ostrzeżenie Matki i kodeks stada, do którego miała należeć. Zakaz kontaktowania się z Ziemią i Wodą. Ale Aki nie wyglądała na wroga.
Patrz. No to spojrzała. Obca zaczęła przyjmować postawę odpowiednią do skradania i chyba liczyła, że młoda powtórzy jej ruchy. A ponieważ była głodna wiedzy i nie tylko, bo po prostu chciała sama coś upolować, to chętnie przyjęła niespodziewaną pomoc obcej smoczycy.
Zaczęła od tego, co potrafiła. Ugięła lekko łapy, bardziej, niż przygotowując się do biegu, ale tak jak powiedziała Skołowana – nie szurając brzuchem po ziemi; uniosła też ogon – ale tym razem wyżej i sztywniej, niż zazwyczaj, skrzydła ułożyła przy tułowiu luźno, by nie krępowały jej ruchów; obniżyła szyję i łeb.
– Tak? – zerknęła na Aki, szukając w jej wzroku potwierdzenia, że jak dotąd wszystko jest dobrze.
- 24 sie 2020, 18:09
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Łąka Młodych Smoków
- Odpowiedzi: 732
- Odsłony: 89745
Paskudnie suche i gorące powietrze dawało się we znaki młodej Ydrze. Pogoda naprawdę jej nie rozpieszczała... czarne łuski zdawały się już parzyć! Smoczyca mimo to ruszyła poza teren swojego stada... pierwszy raz. Pierwszy raz w życiu była tak daleko od domu, a w dodatku była sama. A może któryś z kompanów rodziców za nią podążał w tajemnicy?
Dzisiejsze poranne postanowienie było na tyle silne, by przezwyciężyć niechęć do upałów. Młoda dziarsko kroczyła przed siebie, poszukując... właściwie sama nie wiedziała jeszcze, czego. Łapała zapach wraz ze zmieniającym się czasem, delikatnym wiatrem. Białe ślepia uważnie przeczesywały podłoże, szukając ciekawych kształtów albo nieznanych śladów. Wtem... coś poruszyło się za wysoką trawą tuż przed nią. Trawa zaszeleściła ponownie. Usłyszała jakiś bardzo cichutki, ledwie słyszalny dźwięk... jakby... przeżuwający zając?! Czyżby Ydra właśnie miała przed sobą pierwszą w życiu możliwość na poważniejszą od motyla zdobycz?
Choć wiedziała, że nie potrafi poruszać się tak bezszelestnie jak dorośli, wierzyła, że praktyka czyni mistrza. Przypomniała sobie pozycję, jaką kiedyś widziała u skradającego się lisa. Przykucnęła i skupiła wzrok na cieniu padającym na wysoką trawę. Zatrzymała się, nie wiedząc za bardzo, co zrobić dalej. Nie widzi, jak daleko jest zając... jeśli okrąży kępę trawy, to zwierz ją zobaczy i zwieje szybciej, niż zad Ydry zdąży klapnąć o ziemię. W jej myślach pojawiła się tylko jedna możliwość – zaryzykujmy!
Ugięła łapy i przygotowała się do skoku. Wybiła się z całej siły i przebiła się przez wysokie trawy, prosto w... nic. Zając był tutaj sekundę wcześniej, ale zdążył uciec. Ten sam zając, którego przed chwilą obserwowała Adeptka Ognia. Sromotna porażka!
Dzisiejsze poranne postanowienie było na tyle silne, by przezwyciężyć niechęć do upałów. Młoda dziarsko kroczyła przed siebie, poszukując... właściwie sama nie wiedziała jeszcze, czego. Łapała zapach wraz ze zmieniającym się czasem, delikatnym wiatrem. Białe ślepia uważnie przeczesywały podłoże, szukając ciekawych kształtów albo nieznanych śladów. Wtem... coś poruszyło się za wysoką trawą tuż przed nią. Trawa zaszeleściła ponownie. Usłyszała jakiś bardzo cichutki, ledwie słyszalny dźwięk... jakby... przeżuwający zając?! Czyżby Ydra właśnie miała przed sobą pierwszą w życiu możliwość na poważniejszą od motyla zdobycz?
Choć wiedziała, że nie potrafi poruszać się tak bezszelestnie jak dorośli, wierzyła, że praktyka czyni mistrza. Przypomniała sobie pozycję, jaką kiedyś widziała u skradającego się lisa. Przykucnęła i skupiła wzrok na cieniu padającym na wysoką trawę. Zatrzymała się, nie wiedząc za bardzo, co zrobić dalej. Nie widzi, jak daleko jest zając... jeśli okrąży kępę trawy, to zwierz ją zobaczy i zwieje szybciej, niż zad Ydry zdąży klapnąć o ziemię. W jej myślach pojawiła się tylko jedna możliwość – zaryzykujmy!
Ugięła łapy i przygotowała się do skoku. Wybiła się z całej siły i przebiła się przez wysokie trawy, prosto w... nic. Zając był tutaj sekundę wcześniej, ale zdążył uciec. Ten sam zając, którego przed chwilą obserwowała Adeptka Ognia. Sromotna porażka!












