Samica przycupnęła na ziemi i pokiwała łbem na jego imię. Maluszek pachniał Ziemią, więc nie kłamał. Zadane pytanie zaś było...nietypowe. Zorza nie wiedziała pozornie, co ma odpowiedzieć. Z jednej strony mogła zacząć się produkować, ale z drugiej strony czy był sens? Może słyszał o nim na lekcji historii, a Ognisty zapach przypomniał o opowieściach.
– Aqen to imię jednego z przywódców Ognia. Mogłeś o nim słyszeć podczas nauki, bo długo panował w Ogniu jako Trzask Płomieni. Wyglądał tak, jak go opisałeś. Futrzany samiec z ciemniejszą grzywą. – Samica przywołała jego obraz z pamięci. Nieco rozmyty pysk pojawił się niedaleko Erji, aby mógł na niego spojrzeć. – Uczą was w Ziemi o smokach Ognia? – Zapytała, zainteresowana potencjalnym źródłem wiedzy.
Znaleziono 226 wyników
- 18 lis 2021, 14:40
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Grota za wodospadem
- Odpowiedzi: 745
- Odsłony: 104718
- 16 lis 2021, 18:52
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Grota za wodospadem
- Odpowiedzi: 745
- Odsłony: 104718
Samica obserwowała maluszka, który wyglądał na całkiem zrelaksowanego, co mogło być zaskakujące. Dzieci miały jednak różne podejście do życia. Niektóre panikowały, inne się bały, a inne zdawały się nie być świadome zagrożeń.
Wspomniane imię było dziwne, bo przecież o Aqenie Zorza nie rozmawiała praktycznie od dłuższego czasu. Z drugiej strony, Zorza nie była osobą, która wypytywałaby tak od razu o takie rzeczy. Przechyliła jednak łeb.
– Nie przypominam sobie. Ja jestem Zgubna Słodycz, a Ty? Jestem z Ognia. – Zagaiła maluszka.
Wspomniane imię było dziwne, bo przecież o Aqenie Zorza nie rozmawiała praktycznie od dłuższego czasu. Z drugiej strony, Zorza nie była osobą, która wypytywałaby tak od razu o takie rzeczy. Przechyliła jednak łeb.
– Nie przypominam sobie. Ja jestem Zgubna Słodycz, a Ty? Jestem z Ognia. – Zagaiła maluszka.
- 12 lis 2021, 16:27
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Grota za wodospadem
- Odpowiedzi: 745
- Odsłony: 104718
Po co starsza samica miałaby wracać na tereny wspólne? Dobre pytanie. Nie miała bliskich, ani znajomych, którzy mogliby ją tu ujrzeć, ale od kiedy się przebudziła, wolała czasami po prostu wyjść w teren, gdzie nie groziłoby jej nic, ani nikt by jej nie zaczepił.
Jej skrzydła poniosły ją do groty na terenach wspólnych. Wylądowała przed grotą i przesunęła spojrzeniem po grocie. Znała to miejsce, ale odsuwała przykre wspomnienia z nią związane.
Dostrzegła za to małego smoka. Znaczy, nie był na tyle mały, aby sobie nie poradził, ale zdecydowanie był zbyt mały, aby krążyć po tych terenach samotnie. Zapach Ziemi niósł się, zanim, więc Zorza przystanęła na moment. Z ziemią nic ją nie łączyło, ale jednak był to maluch i lepiej, aby nie miał zbyt wielu, groźnych przygód.
– Witaj, maluszku. Wszystko w porządku? – Zagaiła na tyle głośno, aby mógł ją usłyszeć z wnętrza jamy. Jeśli chciał, mogli pomówić.
Jej skrzydła poniosły ją do groty na terenach wspólnych. Wylądowała przed grotą i przesunęła spojrzeniem po grocie. Znała to miejsce, ale odsuwała przykre wspomnienia z nią związane.
Dostrzegła za to małego smoka. Znaczy, nie był na tyle mały, aby sobie nie poradził, ale zdecydowanie był zbyt mały, aby krążyć po tych terenach samotnie. Zapach Ziemi niósł się, zanim, więc Zorza przystanęła na moment. Z ziemią nic ją nie łączyło, ale jednak był to maluch i lepiej, aby nie miał zbyt wielu, groźnych przygód.
– Witaj, maluszku. Wszystko w porządku? – Zagaiła na tyle głośno, aby mógł ją usłyszeć z wnętrza jamy. Jeśli chciał, mogli pomówić.
- 03 lis 2021, 16:53
- Forum: Grota Cudów
- Temat: Piedestał Erycala
- Odpowiedzi: 82
- Odsłony: 7622
Taka wiadomość pewnie zbudziłaby i zmarłego. Zorza zmarła jeszcze nie była, ale o to zjawiła się w świątyni na wezwanie samca. Skrzydła łomotały na wietrze, a Zorza wkrótce wylądowała na placu. Samica złożyła skrzydła i powoli weszła. Nie śpieszyło jej się za bardzo, bo i nie czuła się na siłach. Zresztą, która matka miała wiedzieć, co ma zrobić w sytuacji, kiedy jej córka próbuje przebudzić wyklętego boga? Zorza rozważała wezwać kogoś bliskiego, ale finalnie odrzuciła tę myśl.
Samica zjawiła się pod posągiem, do którego podeszła. Skinęła łbem Pełni i przesunęła spojrzeniem po Wizji. Chciała usłyszeć, co się wydarzyło, nim się odezwie. Zresztą, czy jej zdanie było tu w ogóle potrzebne? Wątpiła. Chwilę przyglądała się córce, aż postanowiła wezwać Mekhana. Jego umysł został muśnięty, bo i nie była pewna, czy wezwał kogo trzeba.
Samica zjawiła się pod posągiem, do którego podeszła. Skinęła łbem Pełni i przesunęła spojrzeniem po Wizji. Chciała usłyszeć, co się wydarzyło, nim się odezwie. Zresztą, czy jej zdanie było tu w ogóle potrzebne? Wątpiła. Chwilę przyglądała się córce, aż postanowiła wezwać Mekhana. Jego umysł został muśnięty, bo i nie była pewna, czy wezwał kogo trzeba.
- 07 wrz 2021, 13:24
- Forum: Świątynia
- Temat: Plac przed świątynią
- Odpowiedzi: 1922
- Odsłony: 121488
Zgubna przybyła pierwsza. Wiedziała na co się pisała, ale nie obawiała się. Liczyła tylko na pomyślność, bo wiedziała już mniej więcej czego powinna się spodziewać. Samica usiadła na placu, otulając się skrzydłami i ogonem. Westchnęła cicho ze świadomością, że nadchodził czas próby.
//turkus, akwamaryn za 09.09 o 18
//turkus, akwamaryn za 09.09 o 18
- 06 wrz 2021, 8:32
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 5006
- Odsłony: 270653
- 28 sie 2021, 21:09
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Grota pod Skałą
- Odpowiedzi: 671
- Odsłony: 77998
Smoczyca uśmiechnęła się do niego, gdy czuła jego dotyk na łapie. Ścisnęła łagodnie jego łapkę i zamruczała cicho. Przysunęła się bliżej i uśmiechnęła się łagodnie.
– Pokochałam Cię takiego, jakim jesteś. Pamiętaj o tym. – Objęła go swoją szyją i polizała go ostatni raz po policzku. – Musimy już iść, ale wrócę. Spotkajmy się niedługo. Może za parę dni, księżyc, czy coś... Będę tęsknić. – Powiedziała cicho, odsuwając się od niego. Przyszedł czas na pożegnanie, bo słońce wpadało już do jamy. Czas odejść, nawet jeśli oboje tego nie chcieli.
– Pokochałam Cię takiego, jakim jesteś. Pamiętaj o tym. – Objęła go swoją szyją i polizała go ostatni raz po policzku. – Musimy już iść, ale wrócę. Spotkajmy się niedługo. Może za parę dni, księżyc, czy coś... Będę tęsknić. – Powiedziała cicho, odsuwając się od niego. Przyszedł czas na pożegnanie, bo słońce wpadało już do jamy. Czas odejść, nawet jeśli oboje tego nie chcieli.
- 28 sie 2021, 16:03
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Grota pod Skałą
- Odpowiedzi: 671
- Odsłony: 77998
Słowa Zorzy wynikały z faktu, iż sobie samej po prostu nie ufała. Bała się, że sama zrobi coś głupiego, co zaprzepaści ich związek. Bała się naiwności i głupoty. Dobrymi chęciami piekło było wybrukowane, a ona nie chciała być tą, która go do niego ześle.
Jego słowa nie były tym, czego się spodziewała, ale z drugiej strony powiedział po prostu prawdę. Przesunęła łapą po jego policzku i przytuliła go do siebie w miarę swoich możliwości, głównie obejmując go łapami. Może i nie umiała mówić. Nie umiała mu wyznać tego co czuje, ale chciała, aby jej czyny świadczyły, że jej na nim zależy.
Samica nie zareagowała na jego wysunięcie. Przytulali się chwilę, ale samica powolutku wysupłała się z objęć. Teraz oboje musieli się umyć od ich wspólnych płynów, które były nie tylko na ziemi, ale i na nich. Powoli z niego zeszła i usiadła przy nim. Maddara zawibrowała i przed nią pojawiła się kulka wody. Była krystalicznie czysta i ciepła. Tą kulką zaczęła zmywać wszystko z niego i siebie, chociaż jego nasienie jeszcze jakiś czas będzie powoli z niej się sączyło. Nie chciała go wypłukiwać z siebie, więc wytarła ile mogła. Gdy byli już względnie czyści, kula wody wyleciała z jamy, gdzie zniknęła, zostawiając zabrudzenia na zewnątrz.
Samica spojrzała na niego i zbliżyła się do jego pyska, aby go polizać.
– Ciężko mi jest się przyznać przed samą sobą do pewnych rzeczy. – Zaczęła cicho, przyglądając mu się uważnie. – Ale chcę nad tym pracować. Nad sobą i chcę, żebyśmy byli szczęśliwi. Razem. – Uśmiechnęła się do niego, chociaż była w nim nuta niepewności. Bała się jego reakcji, ale czy to nie znaczy, że jej zależy?
Jego słowa nie były tym, czego się spodziewała, ale z drugiej strony powiedział po prostu prawdę. Przesunęła łapą po jego policzku i przytuliła go do siebie w miarę swoich możliwości, głównie obejmując go łapami. Może i nie umiała mówić. Nie umiała mu wyznać tego co czuje, ale chciała, aby jej czyny świadczyły, że jej na nim zależy.
Samica nie zareagowała na jego wysunięcie. Przytulali się chwilę, ale samica powolutku wysupłała się z objęć. Teraz oboje musieli się umyć od ich wspólnych płynów, które były nie tylko na ziemi, ale i na nich. Powoli z niego zeszła i usiadła przy nim. Maddara zawibrowała i przed nią pojawiła się kulka wody. Była krystalicznie czysta i ciepła. Tą kulką zaczęła zmywać wszystko z niego i siebie, chociaż jego nasienie jeszcze jakiś czas będzie powoli z niej się sączyło. Nie chciała go wypłukiwać z siebie, więc wytarła ile mogła. Gdy byli już względnie czyści, kula wody wyleciała z jamy, gdzie zniknęła, zostawiając zabrudzenia na zewnątrz.
Samica spojrzała na niego i zbliżyła się do jego pyska, aby go polizać.
– Ciężko mi jest się przyznać przed samą sobą do pewnych rzeczy. – Zaczęła cicho, przyglądając mu się uważnie. – Ale chcę nad tym pracować. Nad sobą i chcę, żebyśmy byli szczęśliwi. Razem. – Uśmiechnęła się do niego, chociaż była w nim nuta niepewności. Bała się jego reakcji, ale czy to nie znaczy, że jej zależy?
- 28 sie 2021, 14:31
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Grota pod Skałą
- Odpowiedzi: 671
- Odsłony: 77998
Z jednej strony samiec mógł coś kombinować, ale z drugiej, to ona miała tu bezwzględną kontrolę nad tym co się wydarzy. Mogła go dociskać sobą do ziemi, czy sabotować jego próby, ale tym razem oddała się po prostu uczuciu i instynktowi. Biodra falowały w odpowiedni rytm, mięśnie się zaciskały i oboje dzielili się jękami i sapnięciami, jak jakimś językiem, wyznającym pragnienia obu stron. Każdy jego dotyk był elektryzujący, każde liźnięcie kolejnym wyzwaniem. Pędzili wspólnie, aż oboje opadli po raz kolejny. Czuła jak wypełnia ją kolejną porcją swojego nasienia, co tylko wzmocniło jej własny szczyt. Mimo wszystko czymś specjalnym był jednoczesny orgazm, nawet jeśli bywał to temat oklepany. Dla niej liczyła się jednak ta chwila.
Samica opadła na niego, pozwalając sobie na głębsze oddechy. W głowie jej się prawie kręciło od tego wszystkiego. Czas było odpocząć, bo jeszcze nigdy nie czuła tak mocno ud, które tym razem napracowały się, jak nigdy. Jej pysk wtulił się w jego żuchwę, a jej łapy przesunęły się, aby pogładzić jego szyję i obojczyki. Wdychała jego zapach, powoli się uspokajając. Jej łapa delikatnie przysunęła się do jego polika. Pogładziła go delikatnie, ale opadała na szyję, którą zaczęła badać. Szpon kreślił ścieżkę po jego ciele, a ona wpatrywała się w jego czerwone ślepia.
– Jaah... chcę z Tobą spróbować. – Zaczęła cicho, bo zaczynała się denerwować własnymi słowami. Może i wypowiedział swoje wyznanie w najmniej spodziewanym momencie, ale Zorza sama musiała rozeznać się w swoich uczuciach. Czy go kochała? Nie umiała wycisnąć odpowiedzi. Kiedy rzucała wymyślną kością, wiedziała, że zależy jej na nim. Wiedziała, że chciała mu się oddać i go wspierać już do końca. Ten ostatni raz chciała zaryzykować i powierzyć swoje uczucia właśnie jemu. Tylko, czy to już miłość? Przyjaźń, czy kochanie? Czy ich relacja kiedykolwiek mogła być czymś innymi? Pamiętała las. Wypełniał jej myśli od dawna, nawet gdy wyznawała Morze swoje uczucie. Czy wtedy kłamała? Czy kiedykolwiek mówiła prawdę? Co było prawdą? Dlaczego się wahała, skoro tak go chciała? Bała się go zranić, a te słowa niosły za sobą wiele. Zorza pogładziła jego polik, gdy się poruszyła i zaczęła mówić. – Nie chcę Cię zranić, ale chcę Twojego szczęścia. Chcę widzieć Twój uśmiech na pysku i chcę, żebyś...się spełnił w życiu. Zależy mi na Tobie, bardzo. – Polizała go po nosie, a jej łapka zacisnęła się delikatnie na jego łuskach. Zbliżyła nos do jego ucha, wyciągając szyję. – Chcę...być Twoja. Chcę Ci dawać siebie i moją miłość. Kocham Cię i chcę Cię kochać, ale się boję, że Cię skrzywdzę. – Wiedziała, że jej odpowiedź może mu się nie spodobać. Uciekła zresztą spojrzeniem, kładąc pysk znowu na jego łuskach.
Samica opadła na niego, pozwalając sobie na głębsze oddechy. W głowie jej się prawie kręciło od tego wszystkiego. Czas było odpocząć, bo jeszcze nigdy nie czuła tak mocno ud, które tym razem napracowały się, jak nigdy. Jej pysk wtulił się w jego żuchwę, a jej łapy przesunęły się, aby pogładzić jego szyję i obojczyki. Wdychała jego zapach, powoli się uspokajając. Jej łapa delikatnie przysunęła się do jego polika. Pogładziła go delikatnie, ale opadała na szyję, którą zaczęła badać. Szpon kreślił ścieżkę po jego ciele, a ona wpatrywała się w jego czerwone ślepia.
– Jaah... chcę z Tobą spróbować. – Zaczęła cicho, bo zaczynała się denerwować własnymi słowami. Może i wypowiedział swoje wyznanie w najmniej spodziewanym momencie, ale Zorza sama musiała rozeznać się w swoich uczuciach. Czy go kochała? Nie umiała wycisnąć odpowiedzi. Kiedy rzucała wymyślną kością, wiedziała, że zależy jej na nim. Wiedziała, że chciała mu się oddać i go wspierać już do końca. Ten ostatni raz chciała zaryzykować i powierzyć swoje uczucia właśnie jemu. Tylko, czy to już miłość? Przyjaźń, czy kochanie? Czy ich relacja kiedykolwiek mogła być czymś innymi? Pamiętała las. Wypełniał jej myśli od dawna, nawet gdy wyznawała Morze swoje uczucie. Czy wtedy kłamała? Czy kiedykolwiek mówiła prawdę? Co było prawdą? Dlaczego się wahała, skoro tak go chciała? Bała się go zranić, a te słowa niosły za sobą wiele. Zorza pogładziła jego polik, gdy się poruszyła i zaczęła mówić. – Nie chcę Cię zranić, ale chcę Twojego szczęścia. Chcę widzieć Twój uśmiech na pysku i chcę, żebyś...się spełnił w życiu. Zależy mi na Tobie, bardzo. – Polizała go po nosie, a jej łapka zacisnęła się delikatnie na jego łuskach. Zbliżyła nos do jego ucha, wyciągając szyję. – Chcę...być Twoja. Chcę Ci dawać siebie i moją miłość. Kocham Cię i chcę Cię kochać, ale się boję, że Cię skrzywdzę. – Wiedziała, że jej odpowiedź może mu się nie spodobać. Uciekła zresztą spojrzeniem, kładąc pysk znowu na jego łuskach.
- 28 sie 2021, 12:47
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Grota pod Skałą
- Odpowiedzi: 671
- Odsłony: 77998
Zorza zabawiała się jego męskością, obserwując jego reakcję. Była w tym nuta zabawy i niecierpliwości. Oboje chcieli tego samego, ale odsuwali ten moment, chociaż wkrótce znów mieli się złączyć. Samiec poruszył męskością umykając jej językowi, zostawiając ją na moment samą. Wyszczerzyła ząbki i podniosła łapę, aby go delikatnie i ostrożnie pogładzić opuszkami.
– Jesteś uroczy, kiedy jesteś napalony... Aż mam ochotę Cię schrupać. – Jej język ostatni raz musnął otworek w jego członku i samica w końcu ruszyła. Ostrożnie stawiała łapki, aż zadnie nogi stanęły przy jego talii. Tylne łapy samca były za nią, a przednie wsunęła między skrzydło, a jego łapy, aby miał dostęp do jej szyi i pyska. Pyszczek zbliżył się do niego, a ona uśmiechała się szeroko. Jej biodra obniżyły się, a jaśniutkie podbrzusze zbliżyło się do jego ciemnych, mocnych łusek. Główka musnęła jej płatki, delikatnie rozchylając je, a potem samica powoli opadła. Otworzyła szerzej pyszczek i przymknęła oczy czując, jak znowu ją wypełnia, ocierając się o jej przednią ściankę. Dzięki pozycji, wystarczyło, aby opadła na niego, aby dobił do jego samego końca. Wewnętrzny guziczek zatrzymał jego członek, a samiec znów był w niej.
Otworzyła powoli ślepia, zostając na razie w tej pozycji. Mógł czuć, jak zaciska na nim swoje mięśnie, chociaż był to celowy zabieg. Zorza ugięła lekko przednie łapy, opadając na jego pierś. Jej łeb przysunął się do niego, aby polizać go po nozdrzach. – Nie wypuściłabym Ciebie przez księżyc, jakbym mogła... – Zamruczała gardłowo, a potem ruszyła.
Jej biodra powoli przystosowywały się do nietypowej pozycji. Z początku wtulała się w niego, całując go po policzkach i szyi, ale działała powoli, ostrożnie. Uczyła się, co jest dla niej i dla niego odpowiednie w tej pozie. Jej ogon delikatnie opadł, owinął się wokół jego ogona i złączył z ciałem, które poruszało się lekko.
Po kilku chwilach smoczyca powoli podniosła się na łapy, odsłaniając też nieco widoku Szaremu. Tylne łapy poprawiła, stając pewniej i mocniej. Smoczyca podnosiła się do połowy jego męskości i opadała, dociskając go do siebie. Przyśpieszyła, a wraz z tym jej oddech i sapnięcia. Gdyby nie poprzednie ich igraszki, może miałaby jeszcze nieco siły, ale tym razem ich zabawa musiała skończyć się po prostu szybciej. Przynajmniej dla niej.
W tej pozycji samiec mógł obserwować jak to wszystko u niej działa. Pierwszą oznaką były przymknięte ślepia Zorzy, która zwiesiła uchylony pysk. Sapnięcia, ciche jęki i uśmiech opisywały przyjemność, jaką czerpała z ich zbliżenia. Biodra poruszały się dość szybko, jak na jej możliwości. Pracowała ciężko, ale jej nogi zaczynały drżeć, mięśnie się spinały, łącznie z ogonem, który zacisnął się na nim mocno. Nie mogła mu zrobić krzywdy, ale z pewnością czuł, jak jej ciało napręża się. Opadła na niego, wciskając go mocno w swoje wnętrze, ale poruszyła biodrami do przodu i do tyłu, zmieniając nieco zakres ruchów. Wstrzymała oddech, gdy pierwsza fala przeszyła jej ciało. Jej wnętrze zacisnęło się na nim, jakby próbowało wycisnąć z niego wszystko co tylko dla niej miał. Zacisnęła szczęki, próbując nie piszczeć, a w tym czasie przeszedł przez nią skurcz. Napięcie trwało, a potem znów przyszło rozluźnienie. Znowu otworzyła pysk, łapiąc oddech, jak po maratonie. Jej biodra powoli zamarły, a głowa powoli położyła się na jego obojczyku. Potrzebowała chwili odpoczynku, więc leżała na nim względnie bezwładnie.
– Jesteś uroczy, kiedy jesteś napalony... Aż mam ochotę Cię schrupać. – Jej język ostatni raz musnął otworek w jego członku i samica w końcu ruszyła. Ostrożnie stawiała łapki, aż zadnie nogi stanęły przy jego talii. Tylne łapy samca były za nią, a przednie wsunęła między skrzydło, a jego łapy, aby miał dostęp do jej szyi i pyska. Pyszczek zbliżył się do niego, a ona uśmiechała się szeroko. Jej biodra obniżyły się, a jaśniutkie podbrzusze zbliżyło się do jego ciemnych, mocnych łusek. Główka musnęła jej płatki, delikatnie rozchylając je, a potem samica powoli opadła. Otworzyła szerzej pyszczek i przymknęła oczy czując, jak znowu ją wypełnia, ocierając się o jej przednią ściankę. Dzięki pozycji, wystarczyło, aby opadła na niego, aby dobił do jego samego końca. Wewnętrzny guziczek zatrzymał jego członek, a samiec znów był w niej.
Otworzyła powoli ślepia, zostając na razie w tej pozycji. Mógł czuć, jak zaciska na nim swoje mięśnie, chociaż był to celowy zabieg. Zorza ugięła lekko przednie łapy, opadając na jego pierś. Jej łeb przysunął się do niego, aby polizać go po nozdrzach. – Nie wypuściłabym Ciebie przez księżyc, jakbym mogła... – Zamruczała gardłowo, a potem ruszyła.
Jej biodra powoli przystosowywały się do nietypowej pozycji. Z początku wtulała się w niego, całując go po policzkach i szyi, ale działała powoli, ostrożnie. Uczyła się, co jest dla niej i dla niego odpowiednie w tej pozie. Jej ogon delikatnie opadł, owinął się wokół jego ogona i złączył z ciałem, które poruszało się lekko.
Po kilku chwilach smoczyca powoli podniosła się na łapy, odsłaniając też nieco widoku Szaremu. Tylne łapy poprawiła, stając pewniej i mocniej. Smoczyca podnosiła się do połowy jego męskości i opadała, dociskając go do siebie. Przyśpieszyła, a wraz z tym jej oddech i sapnięcia. Gdyby nie poprzednie ich igraszki, może miałaby jeszcze nieco siły, ale tym razem ich zabawa musiała skończyć się po prostu szybciej. Przynajmniej dla niej.
W tej pozycji samiec mógł obserwować jak to wszystko u niej działa. Pierwszą oznaką były przymknięte ślepia Zorzy, która zwiesiła uchylony pysk. Sapnięcia, ciche jęki i uśmiech opisywały przyjemność, jaką czerpała z ich zbliżenia. Biodra poruszały się dość szybko, jak na jej możliwości. Pracowała ciężko, ale jej nogi zaczynały drżeć, mięśnie się spinały, łącznie z ogonem, który zacisnął się na nim mocno. Nie mogła mu zrobić krzywdy, ale z pewnością czuł, jak jej ciało napręża się. Opadła na niego, wciskając go mocno w swoje wnętrze, ale poruszyła biodrami do przodu i do tyłu, zmieniając nieco zakres ruchów. Wstrzymała oddech, gdy pierwsza fala przeszyła jej ciało. Jej wnętrze zacisnęło się na nim, jakby próbowało wycisnąć z niego wszystko co tylko dla niej miał. Zacisnęła szczęki, próbując nie piszczeć, a w tym czasie przeszedł przez nią skurcz. Napięcie trwało, a potem znów przyszło rozluźnienie. Znowu otworzyła pysk, łapiąc oddech, jak po maratonie. Jej biodra powoli zamarły, a głowa powoli położyła się na jego obojczyku. Potrzebowała chwili odpoczynku, więc leżała na nim względnie bezwładnie.
- 28 sie 2021, 10:16
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Grota pod Skałą
- Odpowiedzi: 671
- Odsłony: 77998
Zorza od zawsze była bardziej uległym smokiem, więc kiedy tylko wyczuwała, że samiec chce coś zrobić, to pozwalała mu na jakąkolwiek część planu. Inną kwestią było to, że poprzedni partnerzy Zorzy znikali szybko po burzliwym romansie. Chciała wykorzystać okazję, póki jeszcze mogła. Niby mieli kolejny wieczór i kolejny i kolejny, ale...dziś było dziś. Dziś bogów nie było i mógł ją rżnąć ile tylko chciał.
Uśmiechała się do niego szeroko i znaczyła jego policzki pocałunkami. Drżała od samej myśli, jak łatwo mu przyszło dołączenie do niej i to po jednym wieczorze zabawy. To dobry znak, bo chciała, aby czuł się swobodnie, ale szło im, w jej ocenie, wyśmienicie.
Zorza docisnęła lekko jego szyję do siebie, gdy poruszył się szybciej. Znów wstrzymała oddech, próbując nie jęczeć mu nad uszkiem. Jej ścianki przyjmowały go i powolutku się na nim zaciskały. Częściowo z jej sztywniejącego ciała, ale też z napięcia, które rosło w niej. Z jej pyska wyrwało się głośne sapnięcie, gdy powoli z niej wyszedł, oblepiony pewnie nowymi sokami i mieszanką z wczoraj. Samica patrzyła w jego ślepia, podnosząc lekko łeb i czekając, aż się położy. Ta chwila jednak nie nadeszła, bo musnął jej guziczek i rozchylił różowe płatki gorącym językiem.
Samica wygięła się w lekki łuk, a jej łapy podwinęły się delikatnie, zaciskając stopy i łapy. Poddała się mu pojękując od pieszczot, które jej oferował. Z tej pozycji mógł przynajmniej widzieć, jak brzuch napina się i rozluźnia wraz z całym ciałem. Jak klatka piersiowa się unosi i zatrzymuje, gdy Zorza próbuje powstrzymać swoje sapanie. Tylne łapy drżą delikatnie od kolejnych pieszczot, a paliczki zaciskają się i rozluźniają. Po jakimś czasie czuł, że była dość blisko. Sama się rozgrzała, potem były jego pieszczoty i teraz to. Wiele nie trzeba było, aby czuła to dziwne napięcie, jak budząca się fala. Wystarczyło odpowiednio ją dotknąć, wystarczyło, aby się temu poddała i mogłaby znów przeżyć to z nim, ale Żagiew delikatnie spróbowała zamknąć uda. Delikatnie, ale stanowczo. Jej ogon również się tam wsunął, próbując zasłonić swoje wnętrze. Samica przewróciła się na bok, jeśli nie przytrzymał jej siłą. Jej łeb się uniósł i ich spojrzenia miały się spotkać.
– Jaah, chcę...na Tobie. – Powiedziała cicho, bo chciała, żeby ją puścił. Jeśli się z nią nie siłował, to wstała i czekała, aż się położy. Uśmiechnęła się do niego łagodnie i podeszła od strony jego ogona do niego. Tak też zamierzała na niego wejść, ale pierwszy przystanek to jego członek. Zorza spoglądała mu w oczy, jeśli podniósł łeb, ale jej język przesunął się po jego nasadzie, a potem przeszedł po trzonku, aż do główki. Lizała go, czyszcząc znowu z ich soków, ale też po to, aby i jego podenerwować. Czasami przesuwała ostrożnie językiem po główce, zlizując preejakulat, jeśli pojawiła się jego znacząca ilość. Czasami obejmowała ją znów wargami, aby ciepłem wilgotnością pyska go stymulować. Obserwowała go z lekkim uśmiechem na pyszczku. Chwila przerwy i zaraz znów będzie w jej wnętrzu.
Uśmiechała się do niego szeroko i znaczyła jego policzki pocałunkami. Drżała od samej myśli, jak łatwo mu przyszło dołączenie do niej i to po jednym wieczorze zabawy. To dobry znak, bo chciała, aby czuł się swobodnie, ale szło im, w jej ocenie, wyśmienicie.
Zorza docisnęła lekko jego szyję do siebie, gdy poruszył się szybciej. Znów wstrzymała oddech, próbując nie jęczeć mu nad uszkiem. Jej ścianki przyjmowały go i powolutku się na nim zaciskały. Częściowo z jej sztywniejącego ciała, ale też z napięcia, które rosło w niej. Z jej pyska wyrwało się głośne sapnięcie, gdy powoli z niej wyszedł, oblepiony pewnie nowymi sokami i mieszanką z wczoraj. Samica patrzyła w jego ślepia, podnosząc lekko łeb i czekając, aż się położy. Ta chwila jednak nie nadeszła, bo musnął jej guziczek i rozchylił różowe płatki gorącym językiem.
Samica wygięła się w lekki łuk, a jej łapy podwinęły się delikatnie, zaciskając stopy i łapy. Poddała się mu pojękując od pieszczot, które jej oferował. Z tej pozycji mógł przynajmniej widzieć, jak brzuch napina się i rozluźnia wraz z całym ciałem. Jak klatka piersiowa się unosi i zatrzymuje, gdy Zorza próbuje powstrzymać swoje sapanie. Tylne łapy drżą delikatnie od kolejnych pieszczot, a paliczki zaciskają się i rozluźniają. Po jakimś czasie czuł, że była dość blisko. Sama się rozgrzała, potem były jego pieszczoty i teraz to. Wiele nie trzeba było, aby czuła to dziwne napięcie, jak budząca się fala. Wystarczyło odpowiednio ją dotknąć, wystarczyło, aby się temu poddała i mogłaby znów przeżyć to z nim, ale Żagiew delikatnie spróbowała zamknąć uda. Delikatnie, ale stanowczo. Jej ogon również się tam wsunął, próbując zasłonić swoje wnętrze. Samica przewróciła się na bok, jeśli nie przytrzymał jej siłą. Jej łeb się uniósł i ich spojrzenia miały się spotkać.
– Jaah, chcę...na Tobie. – Powiedziała cicho, bo chciała, żeby ją puścił. Jeśli się z nią nie siłował, to wstała i czekała, aż się położy. Uśmiechnęła się do niego łagodnie i podeszła od strony jego ogona do niego. Tak też zamierzała na niego wejść, ale pierwszy przystanek to jego członek. Zorza spoglądała mu w oczy, jeśli podniósł łeb, ale jej język przesunął się po jego nasadzie, a potem przeszedł po trzonku, aż do główki. Lizała go, czyszcząc znowu z ich soków, ale też po to, aby i jego podenerwować. Czasami przesuwała ostrożnie językiem po główce, zlizując preejakulat, jeśli pojawiła się jego znacząca ilość. Czasami obejmowała ją znów wargami, aby ciepłem wilgotnością pyska go stymulować. Obserwowała go z lekkim uśmiechem na pyszczku. Chwila przerwy i zaraz znów będzie w jej wnętrzu.
- 27 sie 2021, 22:30
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Grota pod Skałą
- Odpowiedzi: 671
- Odsłony: 77998
Jej oddech był przyśpieszony, ale tylko trochę. Bawiła się sama sobą, chyba tylko po to, aby się denerwować. Jej ogon delikatnie poruszał się przy jej guziczku, drażniąc go. Uśmiechnęła się łagodnie i muskała oddechem jego szyję.
Zauważyła jego ruchy i zamarła w skupieniu. Uśmiechnęła się zaczepnie do niego, gdy dostrzegła jak porusza nozdrzami. Zapewne wiedział już co robiła, a gdy odsłonił skrzydło, zamiast się zasłaniać, przesunęła lekko ogon na jej płatki, aby nacisnąć i lekko przesunąć skórę i odsłaniając różowe wnętrze. Ich spotkanie się spotkały, a ona uśmiechała się dalej.
– Tęskniłam za Tobą... – Wyszeptała cicho, naciskając na ostatnie słówko nieco mocniej. Zadrżała od wypowiadanych słów, bo wiedziała, jak nie mogła się doczekać ponownego dotyku z jego strony. Uśmiechnęła się szeroko, gdy zobaczyła, jak przekłada nad nią łapy. Zamruczała gardłowo, a jej łapy znów się rozchyliły. Ogon umknął, a jej przednie łapy przesunęły się po jego barkach. Uśmiechała się szeroko i przyjęła go z głośnym pomrukiem zadowolenia. – Brakowało mi Ciebie. – Zamruczała głośno, ale przechyliła lekko łeb. Znalazł drogę do jej wnętrza, co powitała głębszym sapnięciem i pomrukiem. Jej wnętrze było już przygotowane wcześniej przez jej własne działania. Samica przesunęła łapę po jego szyi i polizała go po nosie. – A może tym razem, to ja się posiłuję? Wystarczy, że się położysz... – Zaproponowała drobną zmianę, przyglądając mu się. Kontrolowała swój oddech, ale każde kolejne pchnięcie sprawiało, że z jej pyska wyrywały się ciche jęki.
Zauważyła jego ruchy i zamarła w skupieniu. Uśmiechnęła się zaczepnie do niego, gdy dostrzegła jak porusza nozdrzami. Zapewne wiedział już co robiła, a gdy odsłonił skrzydło, zamiast się zasłaniać, przesunęła lekko ogon na jej płatki, aby nacisnąć i lekko przesunąć skórę i odsłaniając różowe wnętrze. Ich spotkanie się spotkały, a ona uśmiechała się dalej.
– Tęskniłam za Tobą... – Wyszeptała cicho, naciskając na ostatnie słówko nieco mocniej. Zadrżała od wypowiadanych słów, bo wiedziała, jak nie mogła się doczekać ponownego dotyku z jego strony. Uśmiechnęła się szeroko, gdy zobaczyła, jak przekłada nad nią łapy. Zamruczała gardłowo, a jej łapy znów się rozchyliły. Ogon umknął, a jej przednie łapy przesunęły się po jego barkach. Uśmiechała się szeroko i przyjęła go z głośnym pomrukiem zadowolenia. – Brakowało mi Ciebie. – Zamruczała głośno, ale przechyliła lekko łeb. Znalazł drogę do jej wnętrza, co powitała głębszym sapnięciem i pomrukiem. Jej wnętrze było już przygotowane wcześniej przez jej własne działania. Samica przesunęła łapę po jego szyi i polizała go po nosie. – A może tym razem, to ja się posiłuję? Wystarczy, że się położysz... – Zaproponowała drobną zmianę, przyglądając mu się. Kontrolowała swój oddech, ale każde kolejne pchnięcie sprawiało, że z jej pyska wyrywały się ciche jęki.
- 27 sie 2021, 18:44
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Grota pod Skałą
- Odpowiedzi: 671
- Odsłony: 77998
Jej łapa przesunęła się lekko po jego mostku, gdy byli już blisko siebie. Chciała być przy nim i cieszyć się ich bliskością. Tęskniła za byciem przy kimś. Tą ciszą, wspólnymi oddechami, świadomością, która, jak zwykle, była w tym wszystkim najlepsza.
– Cieszę się, że Ciebie poznałam. – Szepnęła do niego, nieco już sennym głosem. Ostatni raz się poprawiła, ostatni raz pogładziła jego łuski i powoli odpłynęła w jego łapach.
Jej ślepia powoli się otworzyły. Leniwie, gdy jak zwykle budziła się o poranku. Zwykle była to pora na wyprawę, ale dla Zorzy czas wypraw dobiegł końca. Czuła jego oddech na sobie, który muskał jej łuski. Spał.
Uśmiechnęła się lekko do siebie, obserwując ten kamienny łeb. Nie chciała go budzić, ale jej łapy delikatnie musnęły jego własną. Czarne opuszki były popękane i poniszczone od zwiedzania lasów i równin. Tak samo, zresztą, jak i jej. Pogładziła jego łapę i znów spoglądała na jej samca. Zorza nie lubiła przyznawać się do uczuć, ani do tego co w niej żyło. Czy to miłość? Czy zauroczenie? Nie chciała odpowiadać na to pytanie, ale chciała po prostu być przy nim. Chciała widzieć uśmiech na jego pysku i chciała dawać mu siebie. Wczorajsza noc dała jej poczucie jakiejś stabilności. Poczucie, że ktoś na tym świecie naprawdę ją lubił. Nie lubiła się do tego przyznawać, ale potrzebowała tej bliskości i potrzebowała jego. Pragnęła tego szarego wariata, któremu z jakiejś niezrozumiałej przyczyny na niej zależało. Na tej drugiej wariatce, które wróciła do niego, chcąc spędzić te parę długich chwil razem. Na razie były to chwile, ale Zorza chciała, aby trwało to jak najdłużej. Chciała widzieć jego uśmiech częściej i finalnie, chciała po prostu, żeby i on był szczęśliwy w tym układzie. W tym związku...? Uśmiechnęła się do niego szeroko, chociaż wcale tego nie widział. Cieszyła się po prostu, że był. Cała, aż pękała z jakiejś dziwnej euforii, ale jedyne co zrobiła, to wcisnęła w niego swój łeb, podtrzymując go w starym miejscu. Jej ogon zadrżał lekko, a tylne nogi poruszyły się delikatnie, przypominając, że kiedy już wstaną, będzie musiała się umyć od ich igraszek.
Zorza wdychała jego zapach nozdrzami. Uśmiechała się, jak głupia do sera, bo po prostu przy niej był. Spał, ale to nic nie przeszkadzało. Słodycz lekko się odchyliła na grzbiet, aby zmienić minimalnie pozycję. Było tak wygodniej, ale po prostu musiała przewalić się, jeśli nie chciała bolącego barku. Wbiła spojrzenie w niego, sunąc nim po jego żuchwie, rogach i szyi.
Zorza nie chciała go budzić, ale jego obecność działała na nią przedziwnie. Jej pyszczek pozostawał wtulony w jego szyję i sama nie zrobiła absolutnie nic. Jedynie jej ogon, delikatnie się poruszył. Wsunęła go pod skrzydło, aż dotarł do jej rozchylonych ud i odsłoniętej kobiecości. Musnęła wzgórek końcówką i na tym poprzestała. Jej ślepia obserwowały samca, ale nozdrza wdychały jego zapach. Ogon działał bardzo leniwie, ale wystarczyło, aby samica zagryzła fragment wargi i zamknęła ślepia. Z perspektywy samca wyglądało, jakby spała, bo pozostawała w kompletnym bezruchu. To co się działo, sam zakrył skrzydłem, więc niby nic takiego nie robiła. Stymulacja była delikatna i ostrożna. Nie planowała zresztą wiele, a jedynie chwilę zabawy.
– Cieszę się, że Ciebie poznałam. – Szepnęła do niego, nieco już sennym głosem. Ostatni raz się poprawiła, ostatni raz pogładziła jego łuski i powoli odpłynęła w jego łapach.
Jej ślepia powoli się otworzyły. Leniwie, gdy jak zwykle budziła się o poranku. Zwykle była to pora na wyprawę, ale dla Zorzy czas wypraw dobiegł końca. Czuła jego oddech na sobie, który muskał jej łuski. Spał.
Uśmiechnęła się lekko do siebie, obserwując ten kamienny łeb. Nie chciała go budzić, ale jej łapy delikatnie musnęły jego własną. Czarne opuszki były popękane i poniszczone od zwiedzania lasów i równin. Tak samo, zresztą, jak i jej. Pogładziła jego łapę i znów spoglądała na jej samca. Zorza nie lubiła przyznawać się do uczuć, ani do tego co w niej żyło. Czy to miłość? Czy zauroczenie? Nie chciała odpowiadać na to pytanie, ale chciała po prostu być przy nim. Chciała widzieć uśmiech na jego pysku i chciała dawać mu siebie. Wczorajsza noc dała jej poczucie jakiejś stabilności. Poczucie, że ktoś na tym świecie naprawdę ją lubił. Nie lubiła się do tego przyznawać, ale potrzebowała tej bliskości i potrzebowała jego. Pragnęła tego szarego wariata, któremu z jakiejś niezrozumiałej przyczyny na niej zależało. Na tej drugiej wariatce, które wróciła do niego, chcąc spędzić te parę długich chwil razem. Na razie były to chwile, ale Zorza chciała, aby trwało to jak najdłużej. Chciała widzieć jego uśmiech częściej i finalnie, chciała po prostu, żeby i on był szczęśliwy w tym układzie. W tym związku...? Uśmiechnęła się do niego szeroko, chociaż wcale tego nie widział. Cieszyła się po prostu, że był. Cała, aż pękała z jakiejś dziwnej euforii, ale jedyne co zrobiła, to wcisnęła w niego swój łeb, podtrzymując go w starym miejscu. Jej ogon zadrżał lekko, a tylne nogi poruszyły się delikatnie, przypominając, że kiedy już wstaną, będzie musiała się umyć od ich igraszek.
Zorza wdychała jego zapach nozdrzami. Uśmiechała się, jak głupia do sera, bo po prostu przy niej był. Spał, ale to nic nie przeszkadzało. Słodycz lekko się odchyliła na grzbiet, aby zmienić minimalnie pozycję. Było tak wygodniej, ale po prostu musiała przewalić się, jeśli nie chciała bolącego barku. Wbiła spojrzenie w niego, sunąc nim po jego żuchwie, rogach i szyi.
Zorza nie chciała go budzić, ale jego obecność działała na nią przedziwnie. Jej pyszczek pozostawał wtulony w jego szyję i sama nie zrobiła absolutnie nic. Jedynie jej ogon, delikatnie się poruszył. Wsunęła go pod skrzydło, aż dotarł do jej rozchylonych ud i odsłoniętej kobiecości. Musnęła wzgórek końcówką i na tym poprzestała. Jej ślepia obserwowały samca, ale nozdrza wdychały jego zapach. Ogon działał bardzo leniwie, ale wystarczyło, aby samica zagryzła fragment wargi i zamknęła ślepia. Z perspektywy samca wyglądało, jakby spała, bo pozostawała w kompletnym bezruchu. To co się działo, sam zakrył skrzydłem, więc niby nic takiego nie robiła. Stymulacja była delikatna i ostrożna. Nie planowała zresztą wiele, a jedynie chwilę zabawy.
- 27 sie 2021, 10:29
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Grota pod Skałą
- Odpowiedzi: 671
- Odsłony: 77998
Zorza wyczyściła starannie jego krocze z ich soków. Nie tylko chciała się z nim podroczyć, ale też po prostu pozwalała sobie na uspokojenie się i chwilę bliskości. Kiedy jego łapa musnęła jej uda, umknęła mu zaraz, przesuwając zad nieco dalej. Jej ogon powoli opadał w zwykłą pozycję. Czas było udać się na spoczynek, bo oboje tego potrzebowali.
Samica powoli podniosła łeb, delikatnie oblizując pyszczek. Skierowała się w stronę jego pyska i powoli położyła się przy nim. Jej łeb wsunął się pod jego żuchwę, a ona lekko się do niego przytuliła.
– Po prostu chcę Ciebie, ale musimy odpocząć... – Szepnęła cicho, gdy już się ułożyła. Polizała go powoli po szyi, rozkoszując się jego bliskością i ciepłem. Odsunęła delikatnie pysk, aby na niego popatrzeć. – Chcę Ci powiedzieć, że byłeś cudowny. Dla mnie wystarczy, że to Ty tu jesteś, przy mnie. Nawet jeśli nasze igraszki skończyłyby się szybko, to nigdy nie będzie to nic złego. Chcę, żeby było Ci dobrze. Chcę, żebyś czuł się dobrze sam ze sobą, jak i ze mną. – Powiedziała cicho, obserwując jego pyszczek. Przesunęła po nim łapą, gładząc jego łuski i wtuliła się znowu w niego. Oddychała już wolniej, powoli się wyciszając. Jeśli nic nie zrobił, to została tak przy nim, wtulając się w jego ciało, aż powoli zamknęła oczy.
Samica powoli podniosła łeb, delikatnie oblizując pyszczek. Skierowała się w stronę jego pyska i powoli położyła się przy nim. Jej łeb wsunął się pod jego żuchwę, a ona lekko się do niego przytuliła.
– Po prostu chcę Ciebie, ale musimy odpocząć... – Szepnęła cicho, gdy już się ułożyła. Polizała go powoli po szyi, rozkoszując się jego bliskością i ciepłem. Odsunęła delikatnie pysk, aby na niego popatrzeć. – Chcę Ci powiedzieć, że byłeś cudowny. Dla mnie wystarczy, że to Ty tu jesteś, przy mnie. Nawet jeśli nasze igraszki skończyłyby się szybko, to nigdy nie będzie to nic złego. Chcę, żeby było Ci dobrze. Chcę, żebyś czuł się dobrze sam ze sobą, jak i ze mną. – Powiedziała cicho, obserwując jego pyszczek. Przesunęła po nim łapą, gładząc jego łuski i wtuliła się znowu w niego. Oddychała już wolniej, powoli się wyciszając. Jeśli nic nie zrobił, to została tak przy nim, wtulając się w jego ciało, aż powoli zamknęła oczy.
- 27 sie 2021, 9:22
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Grota pod Skałą
- Odpowiedzi: 671
- Odsłony: 77998
Maddarowe podrygi Zorzy spłynęły na niczym, gdy samiec wybił jej je z głowy ogonem. Spojrzała na niego, nieco zaskoczona, ale uśmiechnęła się do niego zadziornie. Po jej pysku było widać, że jest zadowolona z całego procedensu. Sapała, pojękiwała i pozwalała się brać, jak tylko tego chciał. Na liźnięcia odpowiadał pocałunkami, znacząc śliną jego szare łuski. Jej ciepły oddech muskał jego polik, gdy pojękiwała przy nim. Zabawa trwała, aż się wycofał, a wtedy poczuła jego zęby na karku. Samiec mógł poczuć, jak jej kark sztywnieje. Samiec tylko podkreślał swoją dominację, chociaż w tym przypadku, chyba nie było to konieczne. Zorza z przyjemnością oddawała mu kontrolę nad wszystkim, co miało miejsce.
Kolejne bodźce zalewały jej umysł, a smoczyca z przyjemnością im się oddała. Cykl miał się zakończyć, bo znów zaczynała wstrzymywać oddech i zaciskać szczęki, jakby nie chciała wydać żadnego dźwięku. Jej ciało zadrżało, nogi napięły się, a wraz z nimi jej mięśnie w środku. Jeden raz, drugi raz. Tym razem było ciężej i samej sobie musiała sobie pomóc. Na jej pysku wpłynęło skupienie, a ona sama zamknęła oczy. Nie mogła długo wstrzymywać powietrza, więc wypuszczała je z płuc stopniowo, ale wraz z cichymi jęknięciami, które jej umykały. Jej nogi ugięły się lekko, chociaż jeszcze podtrzymywała ich oboje. W końcu osiągnęła ten punkt i wszystko straciło znaczenie.
Cała napięła się, gdy przelała się przez nią fala. Nogi wyprostowały się, przednie łapy przesunęły się po podłożu, a samica otworzyła pysk, wypuszczając z siebie głośny jęk. Jej ścianki zacisnęły się na nim mocno, jakby zaczęły żyć własnym życiem i chciały go pochłonąć w sobie na wieczność. Drżenie, jęki i rozluźnienie. Jej wnętrze zapulsowało, aż stopniowo ustąpiło. Kolorowy łeb opadł na ziemię z otwartym, dyszącym pyskiem. Pulsacyjne skurcze jeszcze jakiś czas trwały w jej wnętrzu, aż wszystko się zatrzymało. Wraz ze wszystkim też i samiec. Zorza zamruczała gardłowo, czując co się święci. Docisnęła się do jego bioder i zamarła, czekając z utęsknieniem na jego nasienie. Jaah miał tyle czasu ile potrzebował, więc mógł skupić się w tej chwili tylko na sobie. Ostatnie pchnięcia powitała sapnięciami, a na przyjemne ciepło, rozlewające się w jej wnętrzu, zamruczała gardłowo. Zadygotała od świadomości i ekscytacji. Lubiła to uczucie wypełnienia, a Jaah, wydawało jej się, wyprodukował tego dość dużo.
Oboje odpoczywali po małej gonitwie. Samica leniwie podniosła łeb i spojrzała na niego. Jeśli był w zasięgu, to polizała go po policzku. Korzystała z chwil, jakie jeszcze mieli ze sobą, bo wiedziała, że będzie chciał zaraz z niej zejść. Tak też się zresztą stało. Chociaż lekko cofnęła biodra, to wysunął się z niej. Zorza ugięła lekko łapy z wrażenia, gdy poczuła jak po udach zaczyna ściekać koktajl, który razem przygotowali. Poprawiła ogon, który dalej pozostawał odchylony, jakby tęsknie liczyła, że jednak w niej zostanie. Mogliby i nawet tak spać, gdyby jakimś cudem udało mu się znaleźć odpowiednią pozycję do penetracji i snu.
Zorza miała ochotę się położyć tu i teraz, bo nogi jej drżały od utrzymywania ich wspólnego ciężaru, ale samica miała jeszcze coś do zrobienia. Obróciła się, gdy tylko zszedł z jej zadu i podeszła do niego od boku. Nie chciała marnować czasu, bo wiedziała, że może nie mieć go tak dużo. Zamruczała gardłowo, oblizując zziajany pysk i wsunęła łeb pod niego, uginając przednie łapy i schodząc do odpowiedniego poziomu. Zad pozostawia w górze, nadal zresztą odsłaniając się ogonem. Głównie dlatego, że liczyła, że płyny w niej zostaną, a nie naznaczą ślad za jej zadem. Zresztą, może podobała się jej świadomość, że jeszcze jest pełna?
Jej język spotkał się z jego członkiem, jeśli jej nie uciekł. Oblizała starannie jego główkę, a potem przesunęła powoli językiem po całej jego długości. Jeśli jej pozwolił, zamierzała go oczyścić z wszystkich płynów swoim językiem. Zamknęła przy tym ślepia i pracowała uważnie językiem. Skoro już przy tym była, to w miarę możliwości wsunęła go głębiej w pyszczek, aby objąć go wargami i ciepłem. Na tym się zatrzymała, na drobnej zabawie jego męskością przy użycia języka i pyska. Badała ich granice oraz możliwości.
Kolejne bodźce zalewały jej umysł, a smoczyca z przyjemnością im się oddała. Cykl miał się zakończyć, bo znów zaczynała wstrzymywać oddech i zaciskać szczęki, jakby nie chciała wydać żadnego dźwięku. Jej ciało zadrżało, nogi napięły się, a wraz z nimi jej mięśnie w środku. Jeden raz, drugi raz. Tym razem było ciężej i samej sobie musiała sobie pomóc. Na jej pysku wpłynęło skupienie, a ona sama zamknęła oczy. Nie mogła długo wstrzymywać powietrza, więc wypuszczała je z płuc stopniowo, ale wraz z cichymi jęknięciami, które jej umykały. Jej nogi ugięły się lekko, chociaż jeszcze podtrzymywała ich oboje. W końcu osiągnęła ten punkt i wszystko straciło znaczenie.
Cała napięła się, gdy przelała się przez nią fala. Nogi wyprostowały się, przednie łapy przesunęły się po podłożu, a samica otworzyła pysk, wypuszczając z siebie głośny jęk. Jej ścianki zacisnęły się na nim mocno, jakby zaczęły żyć własnym życiem i chciały go pochłonąć w sobie na wieczność. Drżenie, jęki i rozluźnienie. Jej wnętrze zapulsowało, aż stopniowo ustąpiło. Kolorowy łeb opadł na ziemię z otwartym, dyszącym pyskiem. Pulsacyjne skurcze jeszcze jakiś czas trwały w jej wnętrzu, aż wszystko się zatrzymało. Wraz ze wszystkim też i samiec. Zorza zamruczała gardłowo, czując co się święci. Docisnęła się do jego bioder i zamarła, czekając z utęsknieniem na jego nasienie. Jaah miał tyle czasu ile potrzebował, więc mógł skupić się w tej chwili tylko na sobie. Ostatnie pchnięcia powitała sapnięciami, a na przyjemne ciepło, rozlewające się w jej wnętrzu, zamruczała gardłowo. Zadygotała od świadomości i ekscytacji. Lubiła to uczucie wypełnienia, a Jaah, wydawało jej się, wyprodukował tego dość dużo.
Oboje odpoczywali po małej gonitwie. Samica leniwie podniosła łeb i spojrzała na niego. Jeśli był w zasięgu, to polizała go po policzku. Korzystała z chwil, jakie jeszcze mieli ze sobą, bo wiedziała, że będzie chciał zaraz z niej zejść. Tak też się zresztą stało. Chociaż lekko cofnęła biodra, to wysunął się z niej. Zorza ugięła lekko łapy z wrażenia, gdy poczuła jak po udach zaczyna ściekać koktajl, który razem przygotowali. Poprawiła ogon, który dalej pozostawał odchylony, jakby tęsknie liczyła, że jednak w niej zostanie. Mogliby i nawet tak spać, gdyby jakimś cudem udało mu się znaleźć odpowiednią pozycję do penetracji i snu.
Zorza miała ochotę się położyć tu i teraz, bo nogi jej drżały od utrzymywania ich wspólnego ciężaru, ale samica miała jeszcze coś do zrobienia. Obróciła się, gdy tylko zszedł z jej zadu i podeszła do niego od boku. Nie chciała marnować czasu, bo wiedziała, że może nie mieć go tak dużo. Zamruczała gardłowo, oblizując zziajany pysk i wsunęła łeb pod niego, uginając przednie łapy i schodząc do odpowiedniego poziomu. Zad pozostawia w górze, nadal zresztą odsłaniając się ogonem. Głównie dlatego, że liczyła, że płyny w niej zostaną, a nie naznaczą ślad za jej zadem. Zresztą, może podobała się jej świadomość, że jeszcze jest pełna?
Jej język spotkał się z jego członkiem, jeśli jej nie uciekł. Oblizała starannie jego główkę, a potem przesunęła powoli językiem po całej jego długości. Jeśli jej pozwolił, zamierzała go oczyścić z wszystkich płynów swoim językiem. Zamknęła przy tym ślepia i pracowała uważnie językiem. Skoro już przy tym była, to w miarę możliwości wsunęła go głębiej w pyszczek, aby objąć go wargami i ciepłem. Na tym się zatrzymała, na drobnej zabawie jego męskością przy użycia języka i pyska. Badała ich granice oraz możliwości.
- 26 sie 2021, 21:12
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Grota pod Skałą
- Odpowiedzi: 671
- Odsłony: 77998
Szaleńczy bieg trwał, chociaż wszystko stało na barkach, czy może biodrach Szarego. Samica mogła się odwzajemniać pocałunkami, otarciami i swoimi piskami, ale to dzięki niemu to jeszcze trwało. Im bardziej zmieniał kąt, tym dziwniejsze uczucie to było. Z jednej strony potrafił się poruszyć celnie, pocierając o wszystkie dobre punkty, a czasami wbił się w nią tak dziwnie, że zabolało. Ból nie był mocny, raczej niefortunne uderzenie o spojenie, ale mimo to nie chciała, aby przerywał. Chciała tylko jego w sobie. Chciała zatracić się w tym wszystkim i chyba jej się udało. Samiec zmienił taktykę, co mogło być dla nich obu lekkim odpoczynkiem. Zorza mogła chwilę odsapnąć, zapanować nad własnymi reakcjami. Jej ciało nieco się rozluźniło, co było raczej dobrym znakiem.
Jego obietnica wywołała tylko szerszy uśmiech samicy. Jego łapa przesunęła się po jej ciele, a Słodycz obserwowała go, wstrzymując oddech. Nawet nie zauważyła, że ściska jej ogon, który pozostawał bezwładny, będąc najwyżej przedłużeniem jej drgań. Samiec zamarł w niej, na chwilę, a Zorza polizała go po pysku, spodziewając się po prostu...końca. Ten jednak poderwał się, wychodząc z niej gwałtownie. Samica podkuliła łapy i zadygotała od nagłego zostawienia. Sama się przewaliła na bok, spoglądając na niego nieco zagubiona. Jej ogon nadal pozostawał odchylony, skoro wszystko zaraz miało wypłynąć.
Samiec miał jednak inne plany, a Zorza zamierzała się usłuchać. Podniosła się na drżące łapy. Zamruczała gardłowo, gdy tylko dostrzegła jak obserwuje jej zad, jak czeka, aż ta się podniesie. Zorza uniosła zad. Ogon odchylił się mocno na bok, dając mu pełny dostęp do jej rozgrzanego wnętrza, które naznaczył już sobą. Powoli podniosła przód, chociaż ugięła lekko łokcie, aby zachować odpowiedni kąt. Cierpliwie stała, pozwalając mu ostrożnie zbadać ścieżkę do niej. Zamruczała głośno, gdy znów wsunął się w jej stęsknione wnętrze. Sama rozchyliła lekko pyszczek, pozwalając na głębszy wdech. Oblizała się, sunąc językiem po własnych zębach i wargach. Chwila spokoju, skupienie i ruszył. Poczuła jak ją nabija na siebie, jak wbijają się jego biodra w nią. Cofnęła lekko zad, wpychając się niemal pod niego. Ruszył biodrami, a ona znów sapnęła drżąc od jego ruchów i kolejnych pchnięć. Samiec jednak coś kombinował i Zorza czuła jak przechyla się na jej zadzie. Jej łeb obrócił się delikatnie, spoglądając na samca. Pragnęła go i każda łuska na jej ciele potwierdzała, że tak właśnie było. Pochylił się na jej grzbiecie i sięgnął łapą gdzieś niżej. Zorza obserwowała te ruchy, aż poczuła jego dotyk. Opuściła łeb i oparła go o ziemię, czując jak nadchodzi kolejna fala drżenia. Mógł do tego wykorzystać ogon, ale był skuteczny. Tak skuteczny, że Zorza chciała zapiszczeć. Usłyszał jak wciąga gwałtownie powietrze i zaciska mocno szczęki. Jego ruchy były lekko zagubione, ale Zorza reagowała pozytywnie, tak długo, jak nie zapodział się tam ostrzejszy szpon, czy nie nacisnął zbyt mocno.
Trwała, pozwalając mu siebie brać. Jej ścianki znów się zaciskały, cały proces zapętlał się. Potrzebowała jeszcze nieco stymulacji, ale ona już jeden raz przeżyła i tyle mogło wystarczyć. Zorza nie chciała jednak pozostawać bierną. Wystarczyło, że wcześniej zostawiała go najwyżej z jękami. Jej ogon poruszył się łagodnie. Przesunął się po jego udzie, delikatnie je muskając. Nie wiedziała co chciała zrobić dokładnie, więc na razie gładziła go po nodze, próbując się zająć czymś innym, niż kolejnymi pchnięciami. Tutaj przyszła maddara.
To co miała stworzyć było bardzo dziwne, ale samica wyobraziła sobie smoczy język. Wiecznie wilgotny, lekko chropowaty, ale też mięciutki i gorący. Sam język miał pojawić się tuż przy członku samca, a konkretnie przy jego nasadzie. Miał przesunąć się po jego prąciu, kiedy odsuwał się od jej wnętrza i w ten sposób dodatkowo samca stymulować. Tchnęła maddarę w swój twór i próbowała pozostać skupiona na swoim czarze, oczywiście, jeśli samiec zaraz nie dotknie jej w jeszcze inny, nowszy sposób, który sprawi, że resztki myśli opuszczą jej umysł.
Jego obietnica wywołała tylko szerszy uśmiech samicy. Jego łapa przesunęła się po jej ciele, a Słodycz obserwowała go, wstrzymując oddech. Nawet nie zauważyła, że ściska jej ogon, który pozostawał bezwładny, będąc najwyżej przedłużeniem jej drgań. Samiec zamarł w niej, na chwilę, a Zorza polizała go po pysku, spodziewając się po prostu...końca. Ten jednak poderwał się, wychodząc z niej gwałtownie. Samica podkuliła łapy i zadygotała od nagłego zostawienia. Sama się przewaliła na bok, spoglądając na niego nieco zagubiona. Jej ogon nadal pozostawał odchylony, skoro wszystko zaraz miało wypłynąć.
Samiec miał jednak inne plany, a Zorza zamierzała się usłuchać. Podniosła się na drżące łapy. Zamruczała gardłowo, gdy tylko dostrzegła jak obserwuje jej zad, jak czeka, aż ta się podniesie. Zorza uniosła zad. Ogon odchylił się mocno na bok, dając mu pełny dostęp do jej rozgrzanego wnętrza, które naznaczył już sobą. Powoli podniosła przód, chociaż ugięła lekko łokcie, aby zachować odpowiedni kąt. Cierpliwie stała, pozwalając mu ostrożnie zbadać ścieżkę do niej. Zamruczała głośno, gdy znów wsunął się w jej stęsknione wnętrze. Sama rozchyliła lekko pyszczek, pozwalając na głębszy wdech. Oblizała się, sunąc językiem po własnych zębach i wargach. Chwila spokoju, skupienie i ruszył. Poczuła jak ją nabija na siebie, jak wbijają się jego biodra w nią. Cofnęła lekko zad, wpychając się niemal pod niego. Ruszył biodrami, a ona znów sapnęła drżąc od jego ruchów i kolejnych pchnięć. Samiec jednak coś kombinował i Zorza czuła jak przechyla się na jej zadzie. Jej łeb obrócił się delikatnie, spoglądając na samca. Pragnęła go i każda łuska na jej ciele potwierdzała, że tak właśnie było. Pochylił się na jej grzbiecie i sięgnął łapą gdzieś niżej. Zorza obserwowała te ruchy, aż poczuła jego dotyk. Opuściła łeb i oparła go o ziemię, czując jak nadchodzi kolejna fala drżenia. Mógł do tego wykorzystać ogon, ale był skuteczny. Tak skuteczny, że Zorza chciała zapiszczeć. Usłyszał jak wciąga gwałtownie powietrze i zaciska mocno szczęki. Jego ruchy były lekko zagubione, ale Zorza reagowała pozytywnie, tak długo, jak nie zapodział się tam ostrzejszy szpon, czy nie nacisnął zbyt mocno.
Trwała, pozwalając mu siebie brać. Jej ścianki znów się zaciskały, cały proces zapętlał się. Potrzebowała jeszcze nieco stymulacji, ale ona już jeden raz przeżyła i tyle mogło wystarczyć. Zorza nie chciała jednak pozostawać bierną. Wystarczyło, że wcześniej zostawiała go najwyżej z jękami. Jej ogon poruszył się łagodnie. Przesunął się po jego udzie, delikatnie je muskając. Nie wiedziała co chciała zrobić dokładnie, więc na razie gładziła go po nodze, próbując się zająć czymś innym, niż kolejnymi pchnięciami. Tutaj przyszła maddara.
To co miała stworzyć było bardzo dziwne, ale samica wyobraziła sobie smoczy język. Wiecznie wilgotny, lekko chropowaty, ale też mięciutki i gorący. Sam język miał pojawić się tuż przy członku samca, a konkretnie przy jego nasadzie. Miał przesunąć się po jego prąciu, kiedy odsuwał się od jej wnętrza i w ten sposób dodatkowo samca stymulować. Tchnęła maddarę w swój twór i próbowała pozostać skupiona na swoim czarze, oczywiście, jeśli samiec zaraz nie dotknie jej w jeszcze inny, nowszy sposób, który sprawi, że resztki myśli opuszczą jej umysł.
- 26 sie 2021, 16:15
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Grota pod Skałą
- Odpowiedzi: 671
- Odsłony: 77998
Jej łapy delikatnie przesunęły się po jego barkach, a potem po szyi. Przytulał się do niej, więc objęła go łagodnie. Pazurki przesunęły się po jego ciężkich łuskach i kolcach na grzbiecie. Przesunęła znowu delikatnie po jego karku łapą, a w tym czasie ich sapnięcia się zrównały. Jej nogi poruszały się rytmicznie, pozwalając mu na wszystko. Przyjmowała go chętnie, aż poczuła jego kły na szyi. Otworzyła paszczę w cichym jęku, wyginając się lekko.
Wpił się w nią, niby na moment, niby na chwilę, a odrobina ciepła rozlała się w niej. Jej łapy napięły się, a jej ciało wstąpiło na ścieżkę, której opuścić nie mogła. Gdy samiec znów się poruszył, mógł poczuć, że jest dla niego coraz mniej miejsca. Jej ścianki zaciskały się, a smoczyca wstrzymała oddech. Drżała, a jej mięśnie zacisnęły się na nim niemal boleśnie. Przyjemność przychodziła falami, wprawiając ją w drganie, a z jej pyska wyrwał się w końcu krótki pisk, który próbowała powstrzymać, ale jak widać, nie wyszło. Łapy zadrżały, Zorza złapała oddech, a jej wnętrze powoli się rozluźniło. Samiec mógł nie tylko poczuć, że się rozluźnia, ale w jej wnętrzu niemal chlupało od wilgoci. Sam przyczynił się też do takiego stanu jej wnętrza, ale jednak wszystko mógł zawdzięczać własnym staraniom.
Zorzy łeb opadł na ziemię, gdzie przez chwilę sapała, bezwładnie mu poddana. Jej nogi poruszały się, jak tylko jej zagrał, ale po chwili nabrały nieco rezonu, gdy Żagiew je nieco podciągnęła.
– Jaahh... – Zawołała cicho, między sapnięciami. Kolorowe oczy znowu go śledziły, a język przesunął się po jego poliku. Czuła jego oddech na szyi i niemal odchodziła od zmysłów. Nie tylko po postu spisywał się na medal, ale to był po prostu on. Chciał jej i był przy niej, a ona mogła mu się po prostu oddać. To było w tym wszystkim chyba najlepsze. Świadomość, że mogła być tylko jego, nawet jeśli tylko do ranka, sprawiała, że Zorza tak go chciała. Jej łapy docisnęły go lekko do siebie, a jej pyszczek przysunął się do jego uszka. – Jaah... – Zamruczała, tym razem bardziej świadomie i z premedytacją. Jej język musnął jego łuski, a samica uśmiechnęła się szeroko. – Weź mnie...Proszę, Jaah... – Zamruczała i wtuliła w niego pysk, znowu zamykając oczy i poddają się jego biodrom, które wpijały się w jej wnętrze, rozpychając się tam, jak u siebie. Nie chciała go rozpraszać, więc zamilkła już, jeśli milczeniem można nazwać sapanie i pojękiwanie mu w szyję.
Wpił się w nią, niby na moment, niby na chwilę, a odrobina ciepła rozlała się w niej. Jej łapy napięły się, a jej ciało wstąpiło na ścieżkę, której opuścić nie mogła. Gdy samiec znów się poruszył, mógł poczuć, że jest dla niego coraz mniej miejsca. Jej ścianki zaciskały się, a smoczyca wstrzymała oddech. Drżała, a jej mięśnie zacisnęły się na nim niemal boleśnie. Przyjemność przychodziła falami, wprawiając ją w drganie, a z jej pyska wyrwał się w końcu krótki pisk, który próbowała powstrzymać, ale jak widać, nie wyszło. Łapy zadrżały, Zorza złapała oddech, a jej wnętrze powoli się rozluźniło. Samiec mógł nie tylko poczuć, że się rozluźnia, ale w jej wnętrzu niemal chlupało od wilgoci. Sam przyczynił się też do takiego stanu jej wnętrza, ale jednak wszystko mógł zawdzięczać własnym staraniom.
Zorzy łeb opadł na ziemię, gdzie przez chwilę sapała, bezwładnie mu poddana. Jej nogi poruszały się, jak tylko jej zagrał, ale po chwili nabrały nieco rezonu, gdy Żagiew je nieco podciągnęła.
– Jaahh... – Zawołała cicho, między sapnięciami. Kolorowe oczy znowu go śledziły, a język przesunął się po jego poliku. Czuła jego oddech na szyi i niemal odchodziła od zmysłów. Nie tylko po postu spisywał się na medal, ale to był po prostu on. Chciał jej i był przy niej, a ona mogła mu się po prostu oddać. To było w tym wszystkim chyba najlepsze. Świadomość, że mogła być tylko jego, nawet jeśli tylko do ranka, sprawiała, że Zorza tak go chciała. Jej łapy docisnęły go lekko do siebie, a jej pyszczek przysunął się do jego uszka. – Jaah... – Zamruczała, tym razem bardziej świadomie i z premedytacją. Jej język musnął jego łuski, a samica uśmiechnęła się szeroko. – Weź mnie...Proszę, Jaah... – Zamruczała i wtuliła w niego pysk, znowu zamykając oczy i poddają się jego biodrom, które wpijały się w jej wnętrze, rozpychając się tam, jak u siebie. Nie chciała go rozpraszać, więc zamilkła już, jeśli milczeniem można nazwać sapanie i pojękiwanie mu w szyję.
- 26 sie 2021, 10:35
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Grota pod Skałą
- Odpowiedzi: 671
- Odsłony: 77998
Zorza w poprzednich swoich podrygach zawsze była nastawiona bardziej na partnera, niż siebie. Ważniejszy był Trzask, czy Mora. Mora, której wręcz uciekła, gdy próbowała się odwdzięczyć tym samym. Niczym nienormalnym byłaby też szybszy szczyt Szarej Rzeczywistości. W tej sytuacji byłby wręcz nagrodą za jej starania i działania. Swoisty medal, że dobrze się spisała. Nie wiedziała co prawda, jak długiej by wymagał przerwy, ale póki noc trwała, mogli odpoczywać i znów się sobą wzajemnie drażnić. To kwestia rozmowy, ale tu oboje pochłonął czyn, nie bacząc na konsekwencje.
Oddech samicy się spłycał coraz bardziej. Jej ciało przechodziły co jakiś czas dreszcze, głównie związane z kolejnym przesunięciem językiem po jej guziczku. Kiedy dotknął jej nogi, mógł poczuć, jak sama rozchyla je jeszcze szerzej. Różowe wnętrze błyszczało od soków, które zaraz zresztą poczuł na języku. Zorza znów sapnęła ciężko, a jej mięśnie zacisnęły się na jego języku. Na razie delikatnie, ale smoczyca też musiała się powstrzymywać przed pełnym oddaniem się bodźcom.
Jej pysk zajmował się jego męskością, ale poczuła, jak samiec powoli się cofa. Rozwarła szerzej paszczę, pozwalając mu się odsunąć i opuściła łeb na ziemię. Oblizała się ostatni raz i sapnęła ciężko. Obserwowała samca, który zbliżył się znów do niej. Delikatnie przewaliła się na bok i odwzajemniła jego pocałunki. Muskała go językiem po nozdrzach i wargach, delikatnie, na tyle, ile chciał, bo wiedziała, że przed chwilą miała w pysku jego własne soki.
Zorzy nie trzeba było dwa razy powtarzać. Kiedy tylko poczuła, że ma wylądować na grzbiecie, pozwoliła się na niego przetoczyć. Znów odsłoniła biały brzuszek i rozchyliła tylne nogi. Spoglądała na niego, wyczekująco, ale też z drżeniem. Nasunął się na nią, a ona nawet nie mogła za bardzo nic zrobić. Nie mogła się przesunąć, najwyżej go objąć przednimi łapami. Jego pysk zaraz znalazł się nad nią, a Zorza uśmiechnęła się do niego. Wysunęła łapę, aby przesunąć po jego szyi delikatnie i wyciągnęła łeb, aby go polizać. Zamruczała gardłowo do niego.
Przesunął się po niej, na co zareagowała cichym sapnięciem. Rozwarła nieco pyszczek, pozwalając sobie na głębsze wdechy i mruknięcia, aż wsunął się w nią. Zadrżała nie tylko do tego uczucia wypełnienia, którego tak łaknęła, ale też ze świadomości, że w końcu to się stało. Jej mokre wnętrze przyjęło go bez problemu, a nawet ścisnęło go ściankami, gdy samica napięła mięśnie. Jej łapy przesunęły się po jego biodrach, aby ustawić się odpowiednio. Wszystko już zależało od niego w tej chwili.
Samica zamruczała, gdy się poruszył.Kiedy ruszył, sapnęła mocno i pozwoliła sobie na drobne rozluźnienie. Uniosła łeb, aby mogli odwzajemnić pocałunki. Zamknęła oczy, oddając mu kontrolę nad sytuacją i swoim ciałem. Rozchyliła pysk, pozwalając sobie na ciche sapnięcia, czy pomruki zadowolenia. Jej wnętrze zaciskało się na nim coraz mocniej, a ciało przeszywały dreszcze. Ścisk był znajomy, podobnie jak napięcie pojawiające się w niej, ale jeszcze chwilkę chciała wytrzymać. Zresztą, wystarczyłoby, aby na chwilę zamarł lub się z niej wysunął, aby mógł się droczyć z jej napięciem. Jeśli nie, to mógł czuć, coraz większe drżenie, któremu towarzyszyły sapnięcia. Jej łapa przesuwała się po jego szyi, ale na razie Zorza pozostawała dość bierna. Miała ochotę go do siebie przycisnąć, czy kombinować, ale nie chciała go rozproszyć, czy zniechęcić.
Oddech samicy się spłycał coraz bardziej. Jej ciało przechodziły co jakiś czas dreszcze, głównie związane z kolejnym przesunięciem językiem po jej guziczku. Kiedy dotknął jej nogi, mógł poczuć, jak sama rozchyla je jeszcze szerzej. Różowe wnętrze błyszczało od soków, które zaraz zresztą poczuł na języku. Zorza znów sapnęła ciężko, a jej mięśnie zacisnęły się na jego języku. Na razie delikatnie, ale smoczyca też musiała się powstrzymywać przed pełnym oddaniem się bodźcom.
Jej pysk zajmował się jego męskością, ale poczuła, jak samiec powoli się cofa. Rozwarła szerzej paszczę, pozwalając mu się odsunąć i opuściła łeb na ziemię. Oblizała się ostatni raz i sapnęła ciężko. Obserwowała samca, który zbliżył się znów do niej. Delikatnie przewaliła się na bok i odwzajemniła jego pocałunki. Muskała go językiem po nozdrzach i wargach, delikatnie, na tyle, ile chciał, bo wiedziała, że przed chwilą miała w pysku jego własne soki.
Zorzy nie trzeba było dwa razy powtarzać. Kiedy tylko poczuła, że ma wylądować na grzbiecie, pozwoliła się na niego przetoczyć. Znów odsłoniła biały brzuszek i rozchyliła tylne nogi. Spoglądała na niego, wyczekująco, ale też z drżeniem. Nasunął się na nią, a ona nawet nie mogła za bardzo nic zrobić. Nie mogła się przesunąć, najwyżej go objąć przednimi łapami. Jego pysk zaraz znalazł się nad nią, a Zorza uśmiechnęła się do niego. Wysunęła łapę, aby przesunąć po jego szyi delikatnie i wyciągnęła łeb, aby go polizać. Zamruczała gardłowo do niego.
Przesunął się po niej, na co zareagowała cichym sapnięciem. Rozwarła nieco pyszczek, pozwalając sobie na głębsze wdechy i mruknięcia, aż wsunął się w nią. Zadrżała nie tylko do tego uczucia wypełnienia, którego tak łaknęła, ale też ze świadomości, że w końcu to się stało. Jej mokre wnętrze przyjęło go bez problemu, a nawet ścisnęło go ściankami, gdy samica napięła mięśnie. Jej łapy przesunęły się po jego biodrach, aby ustawić się odpowiednio. Wszystko już zależało od niego w tej chwili.
Samica zamruczała, gdy się poruszył.Kiedy ruszył, sapnęła mocno i pozwoliła sobie na drobne rozluźnienie. Uniosła łeb, aby mogli odwzajemnić pocałunki. Zamknęła oczy, oddając mu kontrolę nad sytuacją i swoim ciałem. Rozchyliła pysk, pozwalając sobie na ciche sapnięcia, czy pomruki zadowolenia. Jej wnętrze zaciskało się na nim coraz mocniej, a ciało przeszywały dreszcze. Ścisk był znajomy, podobnie jak napięcie pojawiające się w niej, ale jeszcze chwilkę chciała wytrzymać. Zresztą, wystarczyłoby, aby na chwilę zamarł lub się z niej wysunął, aby mógł się droczyć z jej napięciem. Jeśli nie, to mógł czuć, coraz większe drżenie, któremu towarzyszyły sapnięcia. Jej łapa przesuwała się po jego szyi, ale na razie Zorza pozostawała dość bierna. Miała ochotę go do siebie przycisnąć, czy kombinować, ale nie chciała go rozproszyć, czy zniechęcić.
- 25 sie 2021, 17:19
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Grota pod Skałą
- Odpowiedzi: 671
- Odsłony: 77998
Zorza zaś znała swoje ciało i wiedziała, że jej do szczytu potrafi czasami sporo brakować. Jaah nie musiał się obawiać, że coś napsuje, bo zresztą dla Zorzy najlepsze było samo doświadczenie. Szczyt był wisienką na torcie, którą teoretycznie mogła sprezentować sobie sama. Mogła, ale nie chciała.
Wciągnęła ze świstem powietrze, gdy poczuła lodowaty oddech na swoim kroczu. Zadrżała, a jej łapy delikatnie się ugięły. Zacisnęła białe łapki, a ogon podwinął się delikatnie. Było to bardzo dziwne uczucie, którego nawet nie umiała opisać. Kolejny dreszcz ją przeszył, gdy ją dotknął ciepłym językiem, przerywając zimno. Różnica temperatur robiła swoje.
Samica podwinęła lekko miednicę i znowu rozchyliła znowu nogi, dając mu do siebie dostęp.
W tym czasie musiała zajmować się jego członkiem. Jej język sunął po nim delikatnie, próbując się oswoić z jego reakcjami i obecnością w pysku. Nie wiedziała na ile coś było bolesne, a na ile przyjemne, więc wodziła po nim językiem, ogrzewając go oddechem. Znów się poprawiła, ale tym razem po to, aby wtulić go we własny policzek. Na moment zamarła łbem, otaczając go wargami. Język zaś przesuwał się po nim, chociaż próbowała też pobawić się jego główką. Wkrótce pewnie lepił się od jej śliny, która też czasami uciekała Zorzy. Samica nie była mistrzynią w tym fachu, ale starała się, jak mogła, nawet jeśli finalnie ubrudzi się wszystkim.
Zorza powoli puściła go, znowu biorąc głębszy wdech. Wsunęła go nieco więcej do środka, wyciągając nieco łeb. Nie przekraczała granicy, której nie była pewna, ale mógł poczuć już nieco więcej pyszczka na sobie, a tym samym jej języka, który znów go zaczepiał.
Wciągnęła ze świstem powietrze, gdy poczuła lodowaty oddech na swoim kroczu. Zadrżała, a jej łapy delikatnie się ugięły. Zacisnęła białe łapki, a ogon podwinął się delikatnie. Było to bardzo dziwne uczucie, którego nawet nie umiała opisać. Kolejny dreszcz ją przeszył, gdy ją dotknął ciepłym językiem, przerywając zimno. Różnica temperatur robiła swoje.
Samica podwinęła lekko miednicę i znowu rozchyliła znowu nogi, dając mu do siebie dostęp.
W tym czasie musiała zajmować się jego członkiem. Jej język sunął po nim delikatnie, próbując się oswoić z jego reakcjami i obecnością w pysku. Nie wiedziała na ile coś było bolesne, a na ile przyjemne, więc wodziła po nim językiem, ogrzewając go oddechem. Znów się poprawiła, ale tym razem po to, aby wtulić go we własny policzek. Na moment zamarła łbem, otaczając go wargami. Język zaś przesuwał się po nim, chociaż próbowała też pobawić się jego główką. Wkrótce pewnie lepił się od jej śliny, która też czasami uciekała Zorzy. Samica nie była mistrzynią w tym fachu, ale starała się, jak mogła, nawet jeśli finalnie ubrudzi się wszystkim.
Zorza powoli puściła go, znowu biorąc głębszy wdech. Wsunęła go nieco więcej do środka, wyciągając nieco łeb. Nie przekraczała granicy, której nie była pewna, ale mógł poczuć już nieco więcej pyszczka na sobie, a tym samym jej języka, który znów go zaczepiał.
- 25 sie 2021, 14:37
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Grota pod Skałą
- Odpowiedzi: 671
- Odsłony: 77998
Samiec wiedział, że Zorzy nie potrzeba było wiele. Wyczekiwała jego pieszczot, aż poczuła, że ten się wycofuje. Samica znów sapnęła i widząc, że się odsuwa, powoli położyła się na boku. Znów złączyła łapy, ale jej ogon cały podrygiwał. Jego pieszczoty były mile widziane. Zamruczała głośno, pozwalając mu sunąć po ciele, ale obserwowała go czujnym okiem. Jej łapy lekko się rozchyliły, gdy zbliżał się do jej wzgórka, aż powoli odsłoniła się przed nim całkowicie. Była jego.
W tym czasie jej spojrzenie odnalazło męskość samca, która ewidentnie szykowała się na pieszczoty. Samica uśmiechnęła się zadziornie i powoli poprawiła swoją pozycję. Wygięła się w łuk, a jej pyszczek znalazł się tuż przy nim. Tu zaczęła się jej część zabawy, chociaż o ironio był to pierwszy raz, kiedy samotnie miała dostęp do czyjejś męskości. Mogła to wykorzystać w odpowiedni sposób.
Najpierw musiała się przyzwyczaić do jego smaku, więc delikatnie wysunęła język, aby przesunąć po nim od spodu. Zaczęła od czubka, a potem delikatnie przejechała nim w dół, co było zresztą dla niej wygodniejsze, zważywszy na to, że znajdowała się do góry nogami. Powoli przyzwyczajała się już do nowej sytuacji i skupiła się na nim. Jej język przesunął się szerzej po jego członku, badając go dokładnie. Jeśli jej pozwolił i się nie wycofał, to chciała go tak obadać, aż nie nabierze nieco odwagi. Zorza miała podciągnąć się na skrzydłach i wsunąć go do środka pyska. Nie całego, bo i samica znała się na tym tyle co na walce magią, ale osłoniła językiem jego górę, a paszczę pozostawiała otwartą, nie chcąc go ugryźć, czy poranić. Miała nadzieję, że będzie to w miarę przyjemne doświadczenie.
W tym czasie jej spojrzenie odnalazło męskość samca, która ewidentnie szykowała się na pieszczoty. Samica uśmiechnęła się zadziornie i powoli poprawiła swoją pozycję. Wygięła się w łuk, a jej pyszczek znalazł się tuż przy nim. Tu zaczęła się jej część zabawy, chociaż o ironio był to pierwszy raz, kiedy samotnie miała dostęp do czyjejś męskości. Mogła to wykorzystać w odpowiedni sposób.
Najpierw musiała się przyzwyczaić do jego smaku, więc delikatnie wysunęła język, aby przesunąć po nim od spodu. Zaczęła od czubka, a potem delikatnie przejechała nim w dół, co było zresztą dla niej wygodniejsze, zważywszy na to, że znajdowała się do góry nogami. Powoli przyzwyczajała się już do nowej sytuacji i skupiła się na nim. Jej język przesunął się szerzej po jego członku, badając go dokładnie. Jeśli jej pozwolił i się nie wycofał, to chciała go tak obadać, aż nie nabierze nieco odwagi. Zorza miała podciągnąć się na skrzydłach i wsunąć go do środka pyska. Nie całego, bo i samica znała się na tym tyle co na walce magią, ale osłoniła językiem jego górę, a paszczę pozostawiała otwartą, nie chcąc go ugryźć, czy poranić. Miała nadzieję, że będzie to w miarę przyjemne doświadczenie.












