Znaleziono 87 wyników

autor: Karmazynowy Kolec.
17 gru 2014, 14:40
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 109244

Wysłuchał posłusznie instrukcji Shierr'a...Ciemnoskóry samiec miał racje więc młody Cień nie miał zamiaru negować jego słów. Dagr tak bardzo skupił się na ułożeniu skrzydeł, ogona i karku iż kompletnie zapomniał o ugięciu tych nieszczęsnych łap. Westchnął nieznacznie a następnie poprawił się i ugiął stawy, tak by jednocześnie napięte pozostały giętkie i gotowe choćby do skoku czy nagłego zrywu. Przycisnął gardziel do ziemi, nadstawiając najeżonego kolcami karku, spojrzał od dołu na "przeciwnika". Syknął wężowato uginając przednie łapy i lekko zadnie, ogon smagnął ostro w powietrzu gdy Dagr wyskoczył. Nie wykonał susa w górę, skok przypominał bardziej szarżę z wyciągniętymi przed się, rozdziawionymi szponami i paszczą, gdy szyja Shierr'a znalazła się odpowiedni blisko kłów Cienistego.
autor: Karmazynowy Kolec.
11 gru 2014, 16:46
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 109244

Ugryzł się w język, starając nie dać się wyprowadzić z równowagi bo paplanina Sheirr'a o tym że brak mu instynktu była kompletnie nie na miejscu i pozbawiona uzasadnienia... Skąd niby ten niebiskopióry samiec o tym wiedział? Nie znali się...Kompletnie, wiec to o czym kłapał pyskiem było całkowicie pozbawione sensu. Dagr znał go od bodaj kilku godzin w których to zdążali wymienić zaledwie kilka, oblanych jadem nienawiści zdań, nic więcej. Choć owa uwaga ugodziła czerwonołuskiego samca w czuły punt, a on sam z chęcią pokazałby temu fircykowi co znaczy gadzi instynkt, nie dał tego po sobie poznać. Bez słowa przyjął pozycję wyjściową, zaprezentowaną przez Shierr'a. Rozstawił szeroko łapy, szpony zakotwiczył w zmarzniętym gruncie, ogon uniesiony nieco nad ziemią kołysał się delikatnie a skrzydła przywary do boków ciała. Kark nieco wyprostował, łuski na nim scaliły się w jednolity pancerz.
– Tak dobrze? Wysyczał siląc się na cień uprzejmości.
autor: Karmazynowy Kolec.
08 gru 2014, 21:29
Forum: Błękitna Skała
Temat: Podnóża Skały
Odpowiedzi: 655
Odsłony: 89473

– Tehanu czy jesteś w stanie przewidzieć czy śnieg spadnie dokładnie za dwanaście dni, o tej samej porze, w tym samym miejscu? Jakich kształtów będą płatki? I czy puszczyk podobnie jak teraz zahuczy nad lasem? Nikt nie jest w stanie... A ja nie jestem w stanie odpowiedzieć czy będę Cię kochał tak jak tego ode mnie oczekujesz... Nie mogę ostrzec Cię przed swoją nienawiścią, przed objętością czy gniewem, bo nie wiem kiedy postanowią one zrodzić się wewnątrz mnie... Nie mogę zaprzeczyć temu, że czuje do Ciebie coś innego... Inne uczucie. Nie wiem jak ono się nazywa ale tli się w moim sercu odkąd Cię poznałem. Gdy przyjdzie czas, zrozumiem to. I Ty także. Rozpostarł szeroko skrzydła, przez napięte błony przebijał się księżycowy blask, był gotów do odejścia. Nie będzie na nią zły gdy w przypływie emocji z podniesionym głosem wykrzyczy mu w twarz iż nie rozumie jego postawy i każe zejść z oczu, zrozumie to.
autor: Karmazynowy Kolec.
08 gru 2014, 21:12
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 109244

Żachnął się ostro lecz nic nie powiedział, dosłownie dziabnął się w język, nie miał ochoty kolejny raz się przed nim tłumaczyć...Zresztą, ten ciemnoniebieski pseudo-wojownik z pewnością owe tłumaczenie odbierze jako kolejny atak na swą nieomylną personę... Odwrócił więc jedynie łeb w przeciwną do samca stronę i mlasnął ozorem zniesmaczony. Zaczynał zastanawiać się czy w ogóle obaj wytrzymają do końca treningu, albo który da sobie spokój jako pierwszy. A gdy usłyszał kolejne polecenie mało nie zaśmiał się w głos, i kto tu plecie idiotyzmy? Wyszczerzył kły w złudnie uprzejmym uśmiechu. Bo niby jak miał to zrobić? Skoro nigdy nie walczył? Westchnął luźno podejmując próbę zaczęcia "od nowa."
– Z chęcią bym to zrobił gdybym wiedział jak drogi nauczycielu, z racji tego że nie wiem, pragnę abyś pokazał mi na własnym przykładzie ową wymaganą do podjęcia ataku pozycję. Wyjaśnił spokojnym tonem licząc na wyrozumiałość drugiej strony.
autor: Karmazynowy Kolec.
08 gru 2014, 13:02
Forum: Błękitna Skała
Temat: Podnóża Skały
Odpowiedzi: 655
Odsłony: 89473

Presja jaką emanowała Tehanu odbiła na nim wyczuwalne piętno...Zrobił się niespokojny, przystępując z łapy na łapę wytężył zmysły w przypływie instynktownej fali wyczuwalnego w aurze niepokoju, najeżył rogatą grzywę na karku a zaraz potem skupił jadowity błękit ślepi na ciele smoczycy. Wyznanie Hipnotyzującej runęło na niego z impetem lawiny...Miłość? Kochanie... Te dwa słowa, dwa pojęcia były mu tak bliskie a zarazem tak niesamowicie odległe. Zmieszał się spuszczając łeb na kilka chwil w dół.
– Tehanu ja... Zaczął nieporadnie, w przypływie fali emocji stwierdził iż łatwiej byłoby mu rzucić się na rozjuszonego wilka niżeli wynurzać się emocjonalnie przed smoczycą...Dla niej też nie mogło być to łatwe zadanie więc postanowił stawić czoła wyzwaniu.
– Cieszę się że tak o mnie myślisz, ja również darzę Cię wyjątkowym uczuciem, wdzięcznością i sympatią, nie wiem jednak czy to uczucie to właśnie miłość. Nie zrozum mnie źle, nie wiem czym jest i jak objawia się miłość...Samca i samicy. W postaci delikatnych uniesień dwóch serc? wspólnych spacerów? Rozmowy? Westchnął ciężko, jak gdyby ciężar opadłego na niego śniegu z lawiny słów Tehanu własnie ustępował dziwnej, chłodnej uldze. Zadarł głowę i dopiero teraz spostrzegł diametralne różnice których nie widział do tej pory, nie tylko te fizyczne, zajrzał głębiej...Ogień Życia i przepełniająca go Przepaść Cienia jaką poprzez koleje losu został naznaczony.
– Tehanu potrzebuję czasu. Rzucił zdecydowanym, nieco chłodnym tonem penetrując jej spojrzenie jaskrawym błękitem własnych, teraz lekko zwężonych ślepi.
autor: Karmazynowy Kolec.
08 gru 2014, 12:11
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 109244

Ziewnął szeroko mimochodem prezentując pokaźne jak na swój wiek uzębienie, kłapnął pyskiem i oblizał dolną szczękę. Lekko znudzony, wyluzowany wzrok przeniósł na mentora stojącego przed nim, oblizał się jeszcze raz z powolnym przymknięciem ślepi. Musiał przyznać że gad o granatowym umaszczeniu wyglądał niezwykle zabawnie gdy, jak przypuszczał słowa młodego Cienia wyprowadziły go nieco z równowagi, pewnie gdyby nie to że Dagrowi zależało na szybkim treningu wdał by się z Shierem w głupawą kłótnie pozwalając a wręcz czekając na moment kiedy nauczycielowi puszczą nerwy... Tym razem tylko westchnął i postanowił wyjaśnić o co mu dokładnie chodziło, a gdy pierzasty samiec postanowi znowu snuć obiekcję względem jego słów zwyczajnie przemilczy...
– W ferworze walki każdy by tak zrobił... Fuknął wyginając szyję w zgrabną " eskę." Nie czuł się urażony, zwyczajnie nie wyobrażał sobie sytuacji w której jeden smok rozpościerając szpony skacze na drugiego a tamten, mając możliwość zaatakowania podbrzusza przeciwnika blokuje jego atak...
– Sugeruję że w każdej walce istnieją momenty w których teoria i poczucie estetyki walki w końcu zawodzi. Ale to tylko moje przypuszczenia. Nie mam pojęcia jak nazywają się te wszystkie manewry, gdybym wiedział nie prosiłbym o udzielenie mi lekcji. Jestem samoukiem, to co wiem – widziałem. Niekoniecznie mam tu na myśli konkretny pojedynek dwóch smoków, mówię o mieszkańcach lasu. Wyjaśnił, sądząc że Shierr resztę dopowie sobie sam. Westchnął z ulgą, smagnął ogonem w powietrzu i przystąpił do odpowiedzi na drugie pytanie.
– To trudne pytanie... Na kilka chwil wbił spojrzenie w śnieg pod łapami.
– Biorąc pod uwagę różnorodność gatunków smoków z jakimi obcujemy, czy choćby zwierzynę łowną... Zastanowił się przez chwilę i zaczął wyliczać ograniczając się do suchych haseł:
– Błony skrzydeł, brzuch, podbrzusze, pachwiny, wnętrze ud i ramion, gardło, szyja, ślepia.
autor: Karmazynowy Kolec.
08 gru 2014, 11:44
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 441
Odsłony: 73212

Niemal cały poprzedni dzień szukał odpowiedniego miejsca na trening lotu, idąc wzdłuż ośnieżonych wzniesień jego uwagę przykuł Smoczy Grzbiet. Choć wdrapanie się na sam szczyt wzniesienia pokrytego zmarzniętym śniegiem i lodem było dla młodego samca nie lada wyczynem to perspektywa płynnego lotu pośród porannych mgieł dodawała mu sił i odwagi. Dagr nie myślał o teoretycznych konsekwencjach upadku... Choć jako początkujący lotnik powinien a raczej musiał uwzględnić go w swoim planie. To miejsce niemal idealnie nadawało się do nauki, smok wciągnął w płuca chłodną woń wiatru owiewającego pyszczek i całko, szpony wbił głęboko pomiędzy kamulce z których składało się wzniesienie, stojąc na skraju wysokiego, skalnego urwiska rozłożył szeroko skrzydła. Następnym krokiem było przełamanie strachu...Ćwiczenia z Tehanu odbywały się na stosunkowo niskim pułapie, gdyby upadł nie zrobiłby sobie krzywdy, tutaj mały błąd może okazać się jego ostatnim. Wychylił się i spojrzał w przepaść przed sobą, zacisnął szpony, napiął mięśnie całego ciała i składając po sobie skrzydła dał nura w dół...Wiatr owiewał szkarłatne łuski z taką prędkością iż niemal sprawiał ból, nagle Dagr rozłożył gwałtownie skrzydła, podmuch wiatru poderwał go w górę napinając błony i wydymając się jak kapy parasola pełne porywistego wiatru, mimowolnie "nakazał" młodemu poszybować. Przez jakiś czas młody smok korzystał z czasowo przyjaznej siły wiatru gdy poczuł że podmuchy słabną zaczął machać skrzydłami. Z początku robił to wolno, niemal nie zginając ich w łokciach a jedynie prężąc i luzując giętkie paliczki. Gdy wiatr na kilka długich chwil ustał machanie przybrało na sile. Samczyk podwinął pod brzuch przednie łapy zginając je w łokciach a tylne nogi wyprostował na linii z ogonem służącym za ster, podobnie szyja ułożona była prosto i to ona kierowała lotem, wyszczerzył się. W duszy śmiał się z samego z siebie, jak mógł obawiać się że smok-zwierze stworzone do lotu może nie pojąć jego techniki... Złożył jedno ze skrzydeł prostując przeciwległe go granic możliwości, rozcapierzył paliczki, zarzucił łbem na stronę złożonego skrzydła w ten sposób gwałtownie zmieniając tor lotu. Działanie powtórzył kilkakrotnie tworząc coś na wzór podniebnego slalomu w połączeniu ze zmianą wysokości lotu, gdy czuł że opadł zbyt nisko zadzierał łeb, machał skrzydłami z potrójnym impetem i ciągnął resztę cielska ku niebu balansując przy tym długim ogonem. Leciał w górę i w górę nie oszczędzając przy tym mięśni skrzydeł choć powoli zaczynał odczuwać zmęczenie objawiające się bólem niemal całego grzbietu. Znajdując się kilkadziesiąt metrów od urwiska z którego zeskoczył zaczynając naukę spostrzegł sokoła, zwierze szybowało na podobnej wysokości co młody smok i zdawało się go nie dostrzec lub po prostu nie było nim zainteresowane. Młody samczyk szybko dostrzegł wyzwanie w sylwetce łownego ptaka, postanowił go dogonić! Zakończył zabawę w luźny slalom, machinalnie zgarnął powietrze szponami wszystkich czterech kończyn tnąc je z upiornym świstem, rozluźniony na kilka sekund ogon zatoczył pętlę w powietrzu gdy rogaty łeb przechylając się intensywnie na lewo gwałtownie zmienił kierunek. Zamachnął mocno skrzydłami chcąc wyprostować zgięte nagłym skrętem ciało. Kolejne dwa machy i leciał już prosto i stabilnie, powietrze opływało ciało smoka który wyprostowany jak strzała z szeroko rozpostartymi skrzydłami nabierał prędkości. Ptak spłoszył się hukiem błon smoka i zwinnie czmychnął pomiędzy wąskie skały. Dagr był niecałe dwa ogony od niego gdy był zmuszony zwolnić lot tym samym zaprzestając pościgu, zagarnął ogonem w przód, długą szyję zginając w "S" i ciągnąc nieznacznie w tył, skrzydła zataczały teraz szerokie kręgi w przód balansując ciężarem smoka w chłodnym powietrzu, ciało stopniowo zaczynało zastygać w przestrzeni ponad drzewami przyjmując postawę podobną do tej z której stojąc stabilnie na ziemi zaczyna się lot. Cofnął wystawione przed siebie szpony zarówno tylnych jak i przednich kończyn, gdyby młody smok nie zdążył wyhamować przed skalnym licem to one zaczepiły by się o ostrą skałę i zniwelowały ryzyko otarć czy ran. Skrzywił się gdy ptak zniknął z jego pola widzenia, ból nasilał się nieco więc postanowił zakończyć na dziś trening. Opadł niżej na chwile zaprzestając machania obojgiem skrzydeł potem rozłożył je szeroko i pozwolił wiatrowi robić swoje od czasu do czasu pomagając sobie kilkoma leniwymi machnięciami. Wylądował na skraju urwiska najpierw stawiając jedną nogę na ziemi a potem drugą dalej kolejno szły obie przednie a na końcu złożył obolałe już skrzydła. Otrząsnął się lekko i smagnął ogonem powietrze, idąc wydawał się sobie o stokroć cięższy niż zanim zaczął latać, ziewnął szeroko i leniwym krokiem udał się w stronę obozu Cienia.
autor: Karmazynowy Kolec.
04 gru 2014, 15:47
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 109244

Przezornie zniżył rogaty łeb, kolce i łuski na karku oraz masywnych brakach opadły łagodnie w dół gdy samiec spostrzegł płynność ruchów wynurzającego się z mroku Płomienia. Nie stracił czujności, choć względna swoboda i otwartość niebieskołuskiego samca z pewnością były oznaką braku jakichkolwiek złych intencji. Życie w Cieniu odciskało na Dagrze swoiste piętno Podejrzliwości jakim teraz wręcz emanował obserwując przyszłego nauczyciela. Z lekkim szelestem sypkiego śniegu przesunął ogon, podniósł go i klepnął kolczastymi wyrostkami w zaspę tuż za sobą wzbijając w górę tuman białych okruchów. Nie było w tym geście nic agresywnego, ot taka zwyczajna smocza maniera robienia czegoś z ogonem podczas chwili namysłu czy rozmowy.
– Dagr z Cienia... Rzucił mrukliwie bardziej dla formalności niż informacji. Wysłuchał samca ze spokojem co jakiś czas kiwając z wolna łbem na znak iż rozumie i zgadza się z postawionymi przez Shierra warunkami.
– Pasuje. Wyszczerzył kły w nieco zawadiackim uśmieszku po prawdzie nie mogąc doczekać się lekcji. Następnie przystąpił do udzielania odpowiedzi.
– Atak ofensywny i defensywny również obrona dzieli się na obronę defensywną i ofensywną. Oba sposoby, choćby obrony są od siebie diametralnie różne, gdyż jeden polega na parowaniu ataków a drugi na zaatakowaniu przeciwnika gdy ten najmniej się tego spodziewa sądząc iż chwilowe spuszczenie gardy to objaw poddania się lub nierozwagi. Odpowiedział spokojnie i posadził zad na śniegu uprzedni rozgarniając owe miejsce spoczynku ogonem.
– Następne pytanie? Rzucił luźno prężąc i zwijając szpony zanurzone w śniegu.
autor: Karmazynowy Kolec.
04 gru 2014, 12:11
Forum: Błękitna Skała
Temat: Podnóża Skały
Odpowiedzi: 655
Odsłony: 89473

– To nic takiego, zwykłe zmęczenie... Odpowiedział hardym tonem pusząc się przy tym jak mały kogut któremu od nadmiaru barwnych piórek poprzewracało się w głowie. Nie chciał wyjść na mięczaka, choć może wiek w którym był przyzwalał mu jeszcze na okazywanie drobnych słabostek, nie chciał wykorzystywać w ten sposób narzuconej mu przez naturę metryczki... Owszem, był zmęczony i tak, brakowało mu kondycji lecz w duchu postanowił sobie to zmienić jak najszybciej się da. Masaż Tehanu spowodował nagły przypływ ulgi, lekki, uśmierzający ból dreszczyk rozbiegł się ciepłem po całym ciele samczyka, zamruczał podobnie do głaskanego pod szują kocura.
– Dziękuję. Podziękował jej ty samym upojnie mrukliwym tonem głosu. Z przyjemnego stanu rozluźnienia wyrwał go jej zdecydowany ton, który zadaje się że zaskoczył także i ją samą. Oswobodził się z mętnej przyjemności jaką mu okazywała, potrząsnął łbem chcąc w czas odzyskać całkowita trzeźwość umysłu niezmąconą dreszczem ulgi.
– Tak? Zapytał szczerze zaskoczony i nie ukrywał tego. Zastanawiał się co takiego zrobił, może było coś czym ją uraził i tego nie pamięta? Może Tehanu spotkała gdzieś tego bezskrzydłego szczura który naważył piwa przeciwko niemu i oczernił go w oczach samiczki? W ostateczności podejrzewał Naudira i jego długi, nie koniecznie wyparzony jęzor.
autor: Karmazynowy Kolec.
01 gru 2014, 20:00
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 109244

Pod wpływem impulsu zaskoczenia zjeżył kolczasty grzebień na karku i grzbiecie. Dał się zaskoczyć, czego nie dało się ukryć a młody samczyk nawet nie próbował tego robić... Bo i nie było po co, był młody i zdarzało mu się popełniać błędy. Lepiej teraz niżeli w czas gdy zadecydują one o jego życiu. Warknął nieprzyjemnie wycofując łapy z lodowatej toni, smagnął ogonem powietrze i dopiero teraz odwrócił się za siebie w poszukiwaniu mówcy ukrytego pośród mroku. Najpierw spostrzegł zielone ślepia, skonfrontował się z nimi, butnie mrożąc błękit własnych tęczówek, podszedł bliżej domyślając się kim może być zielonooki przybysz.
– Na Ciebie miałem czekać? Ty jesteś moim nauczycielem? Rzucił para pytań przed się dumnie zadzierając łeb ku niebu.
autor: Karmazynowy Kolec.
01 gru 2014, 19:20
Forum: Błękitna Skała
Temat: Podnóża Skały
Odpowiedzi: 655
Odsłony: 89473

Żachnął się słysząc jej przechwałki, może faktycznie jego lądowanie nie należało do tych najlepszych ale przecież był to jego pierwszy lot... I bądź co bądź, pierwszy kontakt z oporami powietrza tak starannie utrudniającymi młodemu samczykowi lądowanie pełne gracji i majestatu. Przysiadł cierpliwie na śniegu i poczekał aż samiczka skończy prezentację, musiał przyznać że w tym co robi była dobra... Naprawdę dobra, mimochodem westchnął jakby spuszczając z ciała ciążący na zbolałych ramionach balast, a przecież to nie koniec. Nastąpiła jego kolej, podniósł siedzisko z ziemi i spojrzawszy przelotem w zasnute chmurami niebo rozłożył skrzydła. Napięte błony zafalowały nieznacznie, targane chłodnym wiatrem, wyprostował ogon i czekał na odpowiedni moment. Sprężył ciało, przykurczając przednie łapy do podłoża i wystrzelił w górę. Huk skrzydeł potoczył się głuchym echem po okolicy, wzleciał w górę równomiernie poruszając obojgiem skrzydeł. Będąc już wysoko ponad Tehanu zaczął naśladować jej ruchy: najpierw opadł bezwładnie w dół, ze sztywno rozłożonymi ramionami skrzydeł, tak by wiatr kołysał nim delikatnie ku dołowi, potem gdy wyczuł płynny rytm wiatru wbił się w niego i balansował jedynie karkiem i giętkim ogonem. Co jakiś czas, kontrolnie machnął skrzydłami by zwolnić opadanie. Tym sposobem, z gracja i łagodnie wylądował nieopodal Tehanu, zdrobnił kroki luzując mięśnie.
– Teraz chyba lepiej prawda? Uśmiechnął się do niej ciepło, chodź obecność smoczycy poprawiał mu nastrój ból i zmęczenie dawały się we znaki.
autor: Karmazynowy Kolec.
27 lis 2014, 20:50
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 109244

Młody smok przybył nad czarny staw, który teraz otulony zewsząd bielą śniegu przypominał gigantyczne, bezdenne sowie oko. Zapadły wcześnie zmrok tylko podbudowywał tajemniczą aurę tego miejsca, uśmiechnął się szerzej gdyż przepadał za tym okresem dnia gdy gigantyczne skrzydło nocnego smoka okrywało doszczętnie błękitne niebo święcąc tysiącem lśniących, gwiezdnych łusek ponad jego łbem... Czuł się wtedy bezpiecznie. Otrząsnął się delikatnie strzepując z barków i skrzydeł lekki, chłodny puch ruszając przed siebie w kierunku łagodnego brzegu. Podejrzliwie pochylił rogaty łeb, tafla jeziora przypominała rozlaną rtęć lub idealnie wyszlifowaną powierzchnię gigantycznego obsydianu. Była piękna. Rozejrzał się dookoła a gdy nikogo nie zauważył ani nie wyczuł postanowił wejść do stawu i umoczyć łapy w onyksowej cieczy. Cienki lód u styku brzegu chrupnął przyjemnie uginając się i krusząc pod ciężarem szponów młodego smoka, na pyszczku młodzika pojawił się lekki uśmiech który następnie oblał mleczny snop światła rzucany przez księżyc gdy Dagr zadarł ku niemu głowę w zadumie. Był zafascynowany blaskiem białej tarczy.
autor: Karmazynowy Kolec.
27 lis 2014, 11:07
Forum: Błękitna Skała
Temat: Podnóża Skały
Odpowiedzi: 655
Odsłony: 89473

Słyszał ją głośno i wyraźnie pomimo huku błoniastych skrzydeł i zgrzytu wiatru. Posłusznie przytaknął łbem nie przestając wachlować w powietrzu skrzydłami. Wiatr powstały od energicznych ruchów błon w przód i w tył skierował się silną fala wprost na sylwetkę samiczki owiewając ją. Skręcanie nie mogło być takie trudne, mając tak długi ogon, który praktycznie cały czas pozostając w ruchu odwalał za samczyka kawał najgorszej roboty jaką było skupienie się na utrzymaniu pionu...Zamachnął się konkretnie obojgiem skrzydeł naraz, ciągnąc szyję w tył i lekko zawijając ogon w stronę ziemi, a tak by ten wgiął się w coś na kształt leżącej litery "C" wycofał się znajdując trochę więcej miejsca na manewr skrętu. Podbił ku niebu ciągnąc głowę w górę i intensywnie machając przy tym skrzydłami, łapy cały czas trwały w bezruchu przytulone do klatki piersiowej. Będąc na odpowiedniej wysokości zatoczył w powietrzu szerokie koło, leciał wolno, płynny lot nie przypominał jak na razie gwałtownej zmiany kierunku lotu. Dopiero po chwili samczyk gwałtownie zamachnął łebkiem na prawo, lecąc niemal po skosie szpony przednich łap lekko rozluźniły kurczowy chwyt i przebrały w chłodnej aurze sprawiając wrażenie jakby smok biegł po niewidocznym gruncie. Za łbem powiodła giętka, długa szyja za szują korpus, sztywne skrzydła rozłożone szeroko pozwalały by siła pędu i wiatr unosił ciało ku górze natomiast mięśnie i pozycja w jakiej znajdował się Dagr odpowiadały za kierunek skrętu. Łapki ponownie przytuliły się do spodu ciałka, ogon zakołysał melodyjnie nad ziemią podobny do żyjącego własnym życiem latającego węża. Całą kanonadę zasadniczych ruchów powtórzył jeszcze parę razy następnie skierował lot ku Tehanu, młody lotnik wylądował z gracją tuż przy samicy ocierając się o nią bokiem nie zdarzając jeszcze złożyć skrzydeł zamachnął nimi w powietrzu i dopiero teraz spoczął je na zmęczonym treningiem grzbiecie.
– I jak mi poszło pani profesor? Wyszczerzył się szczeniacko oczekując pochwały, był z siebie szczerze dumny.
autor: Karmazynowy Kolec.
25 lis 2014, 13:15
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie III
Odpowiedzi: 120
Odsłony: 5538

Poruszył się niespokojnie na zajętym przez siebie miejscu, na początku czując obok brata który jak pokrzywa, nagle wyrośl tuż obok i wyrwawszy go z zamysłu spłoszył nieco...Potem spostrzegając zmianę otoczenia...Tak nagłą, magiczną w swej mistyczności potężną. A jeszcze potem gdy z rozdziawionym w zdumieniu pyskiem i zadartą wysoko głową podziwiał twory Boga śmierci usłyszał jego głos. Oblizał nieznacznie pyszczek jakby z nadzieją że jednak jakimś cudem poczuje chłód i mroź szalejący po drugiej stronie kopuły. Zima...Zastanowił się i rozejrzał bacznie po reszcie zgromadzonych smoków, z pewnością powiedziały już wszystko co Bóg chciałby usłyszeć więc cóż mógłby dodać sam od siebie, pochylił nieco łeb ku szponiastym łapom. Cokolwiek nie powie na temat tej magicznej za zarazem śmiertelnie niebezpiecznej pory roku powieli informacje padłe z pyska kogoś innego. Postanowił spróbować powiedzieć coś o północy. Wziął wdech napełniając powietrzem gadzie płucka i wyprężając pewnie tors w przód, skrzydła złożone gładko wzdłuż ciała tylko podkreślały jego posągową budowę.
– Zima to swego rodzaju test...Który musi przejść każdy ze smoków i nie tylko. Przechodzi go każda inna żywa istota walcząc z zimnem, ograniczonym dostępem do pożywienia, zmarzniętymi wodami czy drapieżnikami którym przyświeca ta sama myśl co wszystkim, przetrwać. Ale zima nie jest też taka zła...Smoki nad którymi ktoś czuwa mogą bezpiecznie testować swoje umiejętności przetrwania a nawet swobodnie bawić się ze sobą, bo zima i lód poza tym że są surowe względem innych stworzeń dają spore możliwości zabawy. Dopowiedział normalnym tonem z nadzieją że Bóg usłyszy jego słowa wędrujące nieporadnie gdzieś wśród, szeptów, wrzasków i skandów innych młodych adeptów chcących się wykazać. Po chwili dokończył.
– Idąc tym tropem...Północ jest swego rodzaju areną. Podobno zima tam nie odpuszcza, lód skuwa rzeki na długie księżyce a śnieg nie zmienia się w rosę. Górskie szczyty pozostają białe niemal na zawsze... Przy ostatnim zdaniu rozmarzył się nieco ale też speszył, bo gdyby nie obecność Śmierci pewnie nie odezwałby się ni słowem.
autor: Karmazynowy Kolec.
25 lis 2014, 11:38
Forum: Błękitna Skała
Temat: Podnóża Skały
Odpowiedzi: 655
Odsłony: 89473

Bez zbędnych ceregieli wykonał jej polecenie. Niepewność i obawa przed porażką uleciała precz wraz z kolejnym podmuchem lodowatego wiatru. Smoczek wycofał się o kilka kroków tak by znaleźć dla siebie i rozłożonych już skrzydeł więcej wolnego miejsca, cały czas czuł na sobie czujne niepojenie mentorki. Wziął wdech...Głęboki na tyle by wypełnić płuca bo brzegi zimnym tchnieniem. Zatoczył skrzydłami pojedyncze koło, najpierw jedno potem drugie i trzecie coraz silniej. Skrzydła poruszały się po osi przesuwając łopatki w przód i w tył. Przy kilku ostatnich łomotach błon poczuł ze się unosi. Instynktownie podniósł wyciągniętą szyję ku niebu a przednie łapki które balansowały jeszcze przez chwilę, zawieszone nieporadnie w chłodnym powietrzu, podkurczył pod mostek. Nie przerywając machania które teraz stało się czynnością wręcz mechaniczną skupił się na ogonie i zadnich łapach. Poderwał w górę najpierw jedną, chwilowo pozwalając sobie by to umięśniony, zwinny ogon podtrzymywał jego sylwetkę w górze. Następnie, gdy poczuł się pewniej pociągnął drugą kończynę pod brzuch a ostatecznie ogon. Wyszczerzył triumfalnie ząbki, był bardzo zadowolony z siebie i z każdą chwilą trwając zawieszony w powietrzu dzięki sile własnych mięśni nabierał śmiałości. Skrzydła poruszały się teraz spokojnie, zataczając głębokie kręgi bardziej do przodu pozwalały na czasowe zawiśnięcie w przestrzeni, wyciągniętą do tej pory prosto szyja opadła na tors zgięta finezyjnie w majestatyczne "s". Zawinął w powietrzu giętkim ogonem który w przeciwieństwie do stabilnej reszty ciała zastygłej w lodowej aurze bujał się bez ustanku utrzymując równowagę. Młody samczyk popatrzył w milczeniu na swa nauczycielkę oczekując dalszych instrukcji. Był niezwykle szczęśliwy i zadowolony z siebie co ukrywał pod grubą maską skupienia jakiego jeszcze wymagała od niego czynność latania.

Wyszukiwanie zaawansowane