Znaleziono 40 wyników
- 28 gru 2014, 13:53
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Srebrzysty staw
- Odpowiedzi: 757
- Odsłony: 120836
Czuła, że nie potrzebuje pomocy. Wyciszyła się idealnie. Miała pustkę we łbie. Przychodziło jej to dosyć łatwo. Wyobraziła sobie diamentową kopułę grubą na niecałą łuskę, ale bardzo wytrzymałą i twardą. O nieregularnym, kryształowatym kształcie. Kopuła miała być błękitnawa, ale w głównej mierze przezroczysta. I lśniąca. Tchnęła maddarę w twór. Słysząc, że igiełki przestały stukać o diament i pewnie opadły na boki zniwelowała twór i przystąpiła do ataku. Miała nie przesadzać? Przez wzgląd na to, że mogła zadać rany Bezchmurnemu? Wyobraziła sobie, jak z podłoża wychyla się łodyga w całości wykonana z drewna. Miała mieć ćwierć szpona szerokości i kanciaste kształty. Taki nieregularny ośmiobok. Łodyga miała być dosyć szybka. Miała dwukrotnie owinąć się wokół nadgarstka Bezchmurnego, dopiero potem powoli, ale zdecydowanie mocniej miało się zaciskać. Tchnęła Moc w ten twór.
- 24 gru 2014, 22:44
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Srebrzysty staw
- Odpowiedzi: 757
- Odsłony: 120836
Nie zawsze będzie bezpieczna. Wszystkie jej myśli poznikały powpychane gdzieś nie wiadomo gdzie. Dostrzegła kulę i stwierdziła, że nawet czuje jej ciepło. Wyobraziła sobie w połowie odległości między nią, a kulą, dokładnie na środku trajektorii lotu kamień. Gruby na dwie łuski, a szeroki na tyle, by kula zmieściła się cała i zostało jeszcze pół szpona marginesu. Kamień miał być ciemnogranatowy i lekko połyskujący, jak smocze łuski. Poza tym bardzo, bardzo wytrzymały, jak to kamień. Pomyślała też o tym, że skoro to kamień, to nie powinien za szybko się nagrzać, bo zanim to się stanie kula rozpryśnie się na cząsteczki. Skupiła się na sobie czując ruch swojej Mocy. Wysłała jej element w twór. Oby się udało.
Po zneutralizowanej obronie pora na atak. Wyobraziła sobie kulę lodu. Bardzo zbitego i twardego, tak zmrożonego, że aż białego. A jednak kula była gładka. Miała się nie topić, po prostu trwać. I być. Wyobraziła sobie, że kula jest bardzo twarda. Jak diamenty. Te to w ogóle były nieprzeniknione. Ale ciężar kuli, chociaż ta miała tylko półtora szpona średnicy, miał być powalający. Bardzo, bardzo, bardzo ciężki. Kula miała się pojawić 10 szponów nad kłębem Bezchmurnego i popędzić w dół atakując go w kark, co mogłoby skończyć się ogłuszeniem, lub stałym paraliżem... i innymi... Tchnęła Moc w twór.
Po zneutralizowanej obronie pora na atak. Wyobraziła sobie kulę lodu. Bardzo zbitego i twardego, tak zmrożonego, że aż białego. A jednak kula była gładka. Miała się nie topić, po prostu trwać. I być. Wyobraziła sobie, że kula jest bardzo twarda. Jak diamenty. Te to w ogóle były nieprzeniknione. Ale ciężar kuli, chociaż ta miała tylko półtora szpona średnicy, miał być powalający. Bardzo, bardzo, bardzo ciężki. Kula miała się pojawić 10 szponów nad kłębem Bezchmurnego i popędzić w dół atakując go w kark, co mogłoby skończyć się ogłuszeniem, lub stałym paraliżem... i innymi... Tchnęła Moc w twór.
- 22 gru 2014, 22:53
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Wyzwanie III
- Odpowiedzi: 20
- Odsłony: 1116
Kiedy usłyszała ryk ojca wyparowała z groty w powietrze. Nie miała co robić, bo nie miała nauczycieli, którzy chcieliby ją uczyć. Nadarzała się okazja do wojny. Thea z pewnością na nic się nie przyda ojcu jako wojowniczka, ale zdobędzie doświadczenie jako obserwator i kleryk. No i zaznajomi się z innymi sytuacjami i... Chyba chciała poobserwować ojca w kontaktach z innymi. Wylądowała nieopodal niego i przesunęła się w tył by móc obserwować jego bok. Dostrzegała ten charakterystyczny uśmiech. Dostrzegła też Pierwotnego i Antrasmera. Od razu widać było kto z kim jest czy nie jest spokrewniony. Z rodzeństwa chyba najbardziej podobna była kolorystycznie do Antrasmera, ale wątpiła, by mieli te same matki. Wyraz jej pyska był zamyślony, chociaż czujny. Była tylko obserwatorem. Dlatego tak się cofnęła. Ciekawe co pomyśli sobie Życie, gdy ją zobaczy w takim miejscu. No cóż, tu nic złego się nie stanie. Chociaż wzrostem dorównywała może ośmioksiężycowemu pisklakowi. Może nawet siedmio! Była doprawdy drobna i niewielka.
- 20 gru 2014, 12:55
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Srebrzysty staw
- Odpowiedzi: 757
- Odsłony: 120836
Mała pokiwała łebkiem, kiedy Bezchmurny mówił jej o ograniczeniach maddary. W pewnym sensie już je znała. Nie do końca te związane z iluzją, ale te związane z leczeniem. – Tą barierę można pokonać dotykiem. – Powiedziała cicho. Ale kto w magicznej bitwie da się dotknąć na tak długo, by uzdrowiciel mógł wprowadzić maddarę i zranić? Bo jak stworzyć twór w zwięzłym ciele? – Najlepiej jest tworzyć obrony przy ciele, bo, jak powiedziałeś im twór dalej tym jest bardziej osłabiony. Należy mu nadać dobre właściwości jak twardość czy wytrzymałość i nieprzepuszczalność, by nie doprowadzić do nas ataku. Jeśli tworzy się kopuły, bo trzeba ochronić całe ciało powinno się pamiętać o tym, że wewnątrz kopuły zużywa się powietrze i robi się duszno i ciepło. Poza tym... Gdyby ktoś atakował mnie lodem, to mogłabym zrobić coś gorącego, rozgrzany kamień, aby w razie czego stopił lód. – Powiedziała dosyć szybko, jakby i zamyślona i zdenerwowana. Spojrzała na Bezchmurnego pytającym spojrzeniem zastanawiając się czy dobrze mówiła, czy te dodatkowe właściwości o których mówiła to zwyczajne przedobrzenie.
- 16 gru 2014, 21:44
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Srebrzysty staw
- Odpowiedzi: 757
- Odsłony: 120836
Ależ zawiniła mu w wielu rzeczach! O! Nadgorliwością, ciekawością, zabieraniem czasu, sobą, wszystkim! Ale była tak wdzięczna, że ją uczył. Czuła się spokojnie i mogła się skupić. Więc wszystko szło gładko. Magia to moja wyobraźnia. Mogę użyć wszystkiego o czym pomyślę w formie, którą sobie wyobrażę. Stwierdziła w myśli z lekkim duchowym uśmiechem. – Mogę użyć żywiołów, ziemi, wody, lodu, wiatru, ognia, albo innych substancji, jak kwasu, drewna, kamieni. A żeby się bronić to dobre byłyby tarcze. Mniejsze czy większe. Takie bardzo wytrzymałe, albo takie, które zneutralizują atak. – Powiedziała pewna swoich słów. Prawie. Ale! To już bardzo dużo jak na tego czarnego, skażonego malca. Malca Cienia. Cienia, który w jej łbie już jest inny niż jest.
- 14 gru 2014, 15:50
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Srebrzysty staw
- Odpowiedzi: 757
- Odsłony: 120836
– Chciałabym połączyć obie nauki. Jeżeli będę kiedyś walczyć magicznie to nie powinnam mieć zbyt wiele czasu pomiędzy atakiem a obroną. – Stwierdziła na głos posyłając Bezchmurnemu delikatny uśmiech. Taki wdzięczny uśmiech. Jej ogonek drgnął trochę, a szyjka wyprostowała się. Cieszyła się, że to on mógł ją uczyć. Że ją chce uczyć! Był w końcu taki przyjazny i nie karcił jej.
- 09 gru 2014, 20:41
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Srebrzysty staw
- Odpowiedzi: 757
- Odsłony: 120836
Uśmiechnęła się lekko do Bezchmurnego. Już chciała powiedzieć, że to widać z jej małej norki, ale powstrzymała się. Zrezygnowała z powiedzenia tego, bo była nieco zagubiona w tych kwestiach. Ale to nic. Bezchmurny wszak nie milczał! Zapytał ją jeszcze o coś, a ona w odpowiedzi bardzo szeroko się uśmiechnęła. – Jeśli to nie byłby problem, mógłbyś nauczyć mnie walczyć magią? Tak w razie czego, żebym mogła bronić się na wyprawie. Mógłbyś? – Zapytała śmielej niż do tej pory prosiła o cokolwiek. Ale jak tu się dziwić? W końcu nauczyciel Thei był bardzo wyrozumiały i przyjazny w obyciu. Jej ogon drgnął na ziemi. Spojrzała na śnieg. Kwiatka już nie było.
- 08 gru 2014, 23:52
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Srebrzysty staw
- Odpowiedzi: 757
- Odsłony: 120836
Chyba nie miała żadnych miłych obrazów do przekazania. Skupiła się na Bezchmurnym. Kiwnęła lekko łebkiem na znak zrozumienia i zabrała się do roboty. Z umysłu wypchnęła na powrót przychodzące myśli i skupiła się bezgranicznie na swoim źródle, zdaje się, wciąż się kształtującym, nie poznanym do końca. Spojrzała na Bezchmurnego. Wyobraziła sobie cienką nitkę maddary. Taką, jak pajęcza sieć. Przezroczystą. Ale tylko... w sobie. nitka miała opleść delikatnie jestestwo Theakry, a potem musiała się zastanowić. Nitka zniknęła. Wysłała delikatną, bardzo cieniutką linkę eterycznej energii ze swojego źródła na zewnątrz. Źródło było jestestwem Thei. Linka miała pociągnąć się w stronę Bezchmurnego i połączyć się z nim, stykając się z jego zobrazowanym przez Theę umysłem. Bezchmurny mógł poczuć to uczucie dochodzące od kleryczki. Poczucie spadania, kontroli, mocy. Ale to zgasło, kiedy skupiła się tylko na lince. Wyobraziła sobie w swoim umyśle (wewnątrz tego całego, co nazywała to źródłem, część jej jestestwa) to, co ostatnio zapadło jej w pamięć. Nie, jednak nie miała nic takiego. A jednak! Przywołała do siebie wspomnienie. Siedziała wtedy na półce skalnej przed grotą wysoko położoną nad ziemią. Z tej półki widać było błękitne niebo i szare chmury w oddali, a w dole widać było bardzo rozległe lasy, z jednej strony zaczynała się równina, a gdzieś po środku widniał bardzo duży staw. Staw Aterala. Niezmącony, błękitny. Słońce zawieszone było nieco za górą spowijając nieco dół ciemnością, ale większość krajobrazu zalewając złocistymi promieniami. Potem popchnęła to przez falę wewnętrznej siebie w linkę będącej niemal niczym dłoń. To ta linka miała "podać" Bezchmurnemu obraz.
- 07 gru 2014, 15:51
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Młode Spotkanie III
- Odpowiedzi: 120
- Odsłony: 6481
Uśmiechnęła się nieśmiało do Ważki. Może i była Thei obca, ale... była taka przyjazna. Nie poznała jeszcze nikogo tak przyjaznego! No i sama zaczęła rozmowę, i teraz nie była ignorowana! No. Trochę pomieszana myśl. Spojrzała na Velum i na rośliny tu rosnące, a potem ze zdumieniem słuchała słów swojej kompanki. Jak pozwoliła sobie ją nazwać. Chciała nie uciekać od niej jak od innych smoków, skoro była taka miła. Przez kilka chwil starała się przemyśleć to wszystko, co zostało powiedziane. Ważka miło zaskoczyła Theę tym zauważeniem. Albo... no, nie umiała dobrać do tego słowa. Była zadowolona z jakiegoś względu, ale nie do końca sama umiała rozpoznać czemu ją tak to zadowoliło. Może dlatego, że też przyznały przed Ateralem, że mogą mieć rację? – Gdyby polowało się razem można by było więcej upolować! Chociaż gdyby było za zimno to trudno byłoby zjeść twarde mięso... – Potem spojrzała na Ważkę zamyślona i nieco skonsternowana. Następnie przeniosła spojrzenie na Velum. – Myślę, że nie. Myślę, że powinniśmy polować i jeść mięso. Przecież do mięsa jesteśmy przyzwyczajeni. I rośliny na pewno nie dadzą nam tyle energii by było nam potrzeba. – Ośmieliła się zwrócić do kogoś! Jaki sukces! Potem jednak spuściła łeb zerkając na Aterala przez chwilę. On powie, czy dobrze myśli, prawda?
- 06 gru 2014, 20:24
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Srebrzysty staw
- Odpowiedzi: 757
- Odsłony: 120836
Mała skupiła się na kwiecie. Wyobraziła sobie, że kwiaty w postaci dzwonków tracą swoje płatki. Najpierw kwiat przecież zamarzł, to chyba nic dziwnego, gdy straci płatki kwiatów. Płatki miały odsunąć się prawie równocześnie, ale to prawie, od łodyżki. I chwiejnie opuścić się szpon w dół. Tak, jak płatki kwiatów i liście zawsze opadają. A potem poderwać się miały do góry na szczyt łodyżki i ułożyć w dwóch rzędach, jeden nad drugim. Ten niżej zwięzły, a ten wyżej wychodzący z wnętrza pierwszego luźniej rozłożony, jakby stworzyć miały jeden, większy fioletowy kwiat. Nawet podstawy płatków miały nieco zagłębić się, zniknąć w łodyżce, by było realniej. Skupiła się na sobie i poczuła swoje jestestwo. Skierowała część siebie w kwiat, by stało się to, czego ona pragnęła.
- 06 gru 2014, 20:10
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Młode Spotkanie III
- Odpowiedzi: 120
- Odsłony: 6481
/Ja bardzo przepraszam ;_; Cały czas zapominałam ilekroć przypominałam... Przykro mi.
Nagle znalazła się na tym, co początkowo wzięła za las. Gdyby był to las to byłoby dobrze. Ale teraz... To było dużo gorzej. Usłyszała odpowiedzi kilku osób, reszta najwyraźniej nie miała pomysłu, jak ona. Poza tym kiedy zajęła się nimi sama dostrzegła coś innego. Podeszła do ułamanego rogu i powąchała go, dokładnie obejrzała nie dotykając. Chciała, by pozostał tam, gdzie był. Zaczęła się rozglądać za odciskami racic w śniegu, bo co jak co, ale co mogło zostawić kawałek rogu, zwłaszcza takiego, jak nie coś jeleniopodobnego? Skupiła się na tym całym swoim sercem i nagle usłyszała głos Aterala. Skuliła się, skonsternowała, bo nie odpowiedziała na czas. Na szczęście jakoś starała się przemyśleć poprzednie pytanie. Sposób. Pomyślała o tym wszystkim... Chociaż było to dla niej trudne i skomplikowane. – Bardzo przepraszam... Ja... zamyśliłam się. Znalazłam róg tego jelenia, renifera, jak mówił ten smok. – powiedziała nagle do Aterala wyrażając głęboką skruchę jaka ją ogarnęła. I chociaż słowa, które chciała wypowiedzieć były trudne i nie do końca przemyślane, to... No to takie właśnie były. – Smok ma podstawowe potrzeby. Jedzenie, picie, bezpieczeństwo, więc schronienie. Myślę, że wodę moglibyśmy uzyskać ze śniegu. A reszta jest trudniejsza... Tutaj musielibyśmy zapewnić sobie ciepło. Moglibyśmy przebywać razem, obok siebie, żeby się rozgrzać. Poza tym Moglibyśmy zrobić podkop, żeby tak nie wiało i ogrodzić śniegiem i ziemią, jeżeli nie jest za twarda. Może śnieg starczy. Żeby osłonić się przed wiatrem. Można też zrobić z tych roślin posłania, żeby nasze ciepło nie wędrowało do ziemi. A żeby znajdować pożywienie... Myślę, że tu dobrze jest mieć towarzyszy. Z nimi możemy polować na duże zwierzęta osaczając je. Poza tym kilka łbów to większe możliwości rozpoznania tropów. Można szukać tropów, jak jest normalnie, albo źródła wody i tam się czaić. Możemy też sami szukać. Żeby zabić dość ptactwa trzeba znać maddarę albo być bardzo, bardzo szybkim, ale to jest nie możliwe. Tu jest dużo traw. Na pewno są tu jakieś zwierzęta. Wystarczy dobrze się zaczaić albo uważnie wypatrywać. No i jeżeli są tutaj niedźwiedzie i duże drapieżniki, to one zwykle polują samotnie. W grupie mielibyśmy szanse by je upolować. Jak wilki. One w grupie atakują większych od siebie. I zawsze są w stanie przetrwać, z tego co słyszałam. Podążają za ofiarą i osaczają ją, a wtedy jest już za późno. Nawet jeśli jesteśmy drapieżnikami możemy umieć się dzielić pożywieniem. Gdybyśmy zabili takiego niedźwiedzia... To przecież bardzo dożo mięsa! – Na końcu Niemal, ale to NIEMAL zakrzyknęła, bo w swojej paplaninie, w której szła po prostu na żywioł zapędzała się coraz bardziej i bardziej i bardziej i bardziej, aż zaczęła się w tym gubić. Ale sądziła, że ostatnie słowa to prawdziwe olśnienie. Wilki były drapieżnikami i razem umiały przeżyć. Dzięki pracy zespołowej, hierarchii. – I chyba musielibyśmy być koczownikami. Żeby się stąd wydostać i znaleźć lepsze miejsce. – Rzuciła jeszcze. Mówiła niepewnie, ale była dzielniejsza niż na początku. Nieśmiało spojrzała na Ważkę i przełknęła ślinę. Potem na Aterala zastanaiwając się, czy skarci ją za chwilę za głupoty.
Nagle znalazła się na tym, co początkowo wzięła za las. Gdyby był to las to byłoby dobrze. Ale teraz... To było dużo gorzej. Usłyszała odpowiedzi kilku osób, reszta najwyraźniej nie miała pomysłu, jak ona. Poza tym kiedy zajęła się nimi sama dostrzegła coś innego. Podeszła do ułamanego rogu i powąchała go, dokładnie obejrzała nie dotykając. Chciała, by pozostał tam, gdzie był. Zaczęła się rozglądać za odciskami racic w śniegu, bo co jak co, ale co mogło zostawić kawałek rogu, zwłaszcza takiego, jak nie coś jeleniopodobnego? Skupiła się na tym całym swoim sercem i nagle usłyszała głos Aterala. Skuliła się, skonsternowała, bo nie odpowiedziała na czas. Na szczęście jakoś starała się przemyśleć poprzednie pytanie. Sposób. Pomyślała o tym wszystkim... Chociaż było to dla niej trudne i skomplikowane. – Bardzo przepraszam... Ja... zamyśliłam się. Znalazłam róg tego jelenia, renifera, jak mówił ten smok. – powiedziała nagle do Aterala wyrażając głęboką skruchę jaka ją ogarnęła. I chociaż słowa, które chciała wypowiedzieć były trudne i nie do końca przemyślane, to... No to takie właśnie były. – Smok ma podstawowe potrzeby. Jedzenie, picie, bezpieczeństwo, więc schronienie. Myślę, że wodę moglibyśmy uzyskać ze śniegu. A reszta jest trudniejsza... Tutaj musielibyśmy zapewnić sobie ciepło. Moglibyśmy przebywać razem, obok siebie, żeby się rozgrzać. Poza tym Moglibyśmy zrobić podkop, żeby tak nie wiało i ogrodzić śniegiem i ziemią, jeżeli nie jest za twarda. Może śnieg starczy. Żeby osłonić się przed wiatrem. Można też zrobić z tych roślin posłania, żeby nasze ciepło nie wędrowało do ziemi. A żeby znajdować pożywienie... Myślę, że tu dobrze jest mieć towarzyszy. Z nimi możemy polować na duże zwierzęta osaczając je. Poza tym kilka łbów to większe możliwości rozpoznania tropów. Można szukać tropów, jak jest normalnie, albo źródła wody i tam się czaić. Możemy też sami szukać. Żeby zabić dość ptactwa trzeba znać maddarę albo być bardzo, bardzo szybkim, ale to jest nie możliwe. Tu jest dużo traw. Na pewno są tu jakieś zwierzęta. Wystarczy dobrze się zaczaić albo uważnie wypatrywać. No i jeżeli są tutaj niedźwiedzie i duże drapieżniki, to one zwykle polują samotnie. W grupie mielibyśmy szanse by je upolować. Jak wilki. One w grupie atakują większych od siebie. I zawsze są w stanie przetrwać, z tego co słyszałam. Podążają za ofiarą i osaczają ją, a wtedy jest już za późno. Nawet jeśli jesteśmy drapieżnikami możemy umieć się dzielić pożywieniem. Gdybyśmy zabili takiego niedźwiedzia... To przecież bardzo dożo mięsa! – Na końcu Niemal, ale to NIEMAL zakrzyknęła, bo w swojej paplaninie, w której szła po prostu na żywioł zapędzała się coraz bardziej i bardziej i bardziej i bardziej, aż zaczęła się w tym gubić. Ale sądziła, że ostatnie słowa to prawdziwe olśnienie. Wilki były drapieżnikami i razem umiały przeżyć. Dzięki pracy zespołowej, hierarchii. – I chyba musielibyśmy być koczownikami. Żeby się stąd wydostać i znaleźć lepsze miejsce. – Rzuciła jeszcze. Mówiła niepewnie, ale była dzielniejsza niż na początku. Nieśmiało spojrzała na Ważkę i przełknęła ślinę. Potem na Aterala zastanaiwając się, czy skarci ją za chwilę za głupoty.
- 04 gru 2014, 17:13
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Srebrzysty staw
- Odpowiedzi: 757
- Odsłony: 120836
Pomyślała chwilę nad swoim tworem. Miała go przecież przed ślepiami! Wpatrzyła się w niego. Wyobraziła sobie, jak łodyga od postaw ku górze zmienia się tak jakby została zamrożona. Jakby nagle pokrył ją szron i stała się nieco chłodniejsza w dotyku! Poza tym kiedy szron miał sięgać listków te miały się bardziej rozchylić od łodygi i odrobinę wydłużyć. A łodyga wyprostować się całkiem. Łodyga o kolorze jakby był na niej szron. A kwiaty miały zrobić się bledsze i jaśniejsze aż przejdą w blady róż. To będzie piękny kwiat. Skupiła się głęboko na sobie. Czuła to upadające jestestwo, cząstkę swojego ja. I oderwała jego element w wyobrażenie, które powędrować miało i urzeczywistnić się w roślinie.
- 03 gru 2014, 20:18
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Łąka Szczęścia
- Odpowiedzi: 673
- Odsłony: 79001
Jak to czasem bywa, gdy w większości jest mniejszość o odmiennym charakterze to często jest wykluczane z grupy. Jednak gdy to większość ma bardziej agresywny charakter, a mniejszość uległy... bywa źle. Theakra miała przed sobą kilka dróg i nie spadła na tę najróżowszą. Z góry była na tej węższej pozycji. Ojciec wychowywał ją twardą łapą. Nie zaznała więc wielu czułości. W wieku siedmiu księżycy dowiedziała się, że wychowywał ją brat, bratanek nie dość empatyczny ją prześladował nabawiając lęków, gdy chciał zdobyć większą niż ona uwagę rodziciela. Do biologicznego ojca nigdy nie pałała sympatią i chciała trzymać się od niego z daleka, więc starała się zatrzeć kontakt z nimi przez wytłumaczenie treningami. I odpoczynkiem we własnej samotni. Inna smoczyca Cienia próbowała ją utopić (choć raczej nie świadomie, to Theakra tak to pamięta!). No i było kilka wypadków, o których lepiej nie wspominać.
Theakra skinęła zachowując ciszę, kiedy Zbawienie zaczęła znów mówić do niewielkiej Theakry. Zerkała na pysk Zbawienia i nieco rozluźniła się na widok jej spojrzenia. Ten wzrok oznaczał, że samica nie ma złych zamiarów. Tylko jeden smok obdarzał ją podobnym spojrzeniem. Spojrzała na kota, kiedy Słodycz go przedstawiła. Nagle wydał się mniej niebezpieczny. Jeżeli zbiera zioła musi być naprawdę mądry. Pomyślała z nadzieją w owej myśli. Żbik stał się mniej straszny i sama lekko się rozluźniła, a ogon jej drgnął. Tym lepiej się poczuła, gdy zobaczyła odruch kota, gdy uzdrowicielka go głaskała. Nagle zrobił się łagodny jak baranek. Niestety koty mają to do siebie, że gdy chce się poznać ich emocje to trzeba patrzeć na oczy. Reszta „twarzy” nie jest na tyle ruchoma i inne takie. Mimo wszystko Theakra wolała się nie zbliżać do tego kota. Mimo, że był tak puchaty i ładny, to jego wąska źrenica o kocie oko podpowiadały jej, że lepiej nie zaczepiać żbika.
Od zamyślenia wyrwał ją głos uzdrowicielki. Westchnęła cicho opuszczając znowu wzrok. Potem spojrzała na Zbawienie z ulgą i wdzięcznością. Zwłaszcza z wdzięcznością, ale i zmieszaniem. – Bo ja... nic nie mam, a inna smoczyca wymagała... – Mruknęła ściszonym głosem. Potem się lekko uśmiechnęła. – Będę się starać jak tylko umiem. Ale... zupełnie nic nie wiem na te tematy. Nigdy się nie przyglądałam Rhan gdy leczyła i tylko tyle wiem, co dowiedziałam się o ziołach. – Powiedziała cicho znowu opuszczając wzrok. Była pewna, że będzie się starać, że chce to robić, bo czuła, że do niczego innego się nie nadaje. I to mogłoby podnieść jej pozycje w stadzie. Khantar i Kheldar umniejszali pozycje samic. Były dla nich nie ważne. I to przeszło na nią, że czuła się gorsza od takowych samców, czy nawet od niewiele młodszego od niej bratanka.
Theakra skinęła zachowując ciszę, kiedy Zbawienie zaczęła znów mówić do niewielkiej Theakry. Zerkała na pysk Zbawienia i nieco rozluźniła się na widok jej spojrzenia. Ten wzrok oznaczał, że samica nie ma złych zamiarów. Tylko jeden smok obdarzał ją podobnym spojrzeniem. Spojrzała na kota, kiedy Słodycz go przedstawiła. Nagle wydał się mniej niebezpieczny. Jeżeli zbiera zioła musi być naprawdę mądry. Pomyślała z nadzieją w owej myśli. Żbik stał się mniej straszny i sama lekko się rozluźniła, a ogon jej drgnął. Tym lepiej się poczuła, gdy zobaczyła odruch kota, gdy uzdrowicielka go głaskała. Nagle zrobił się łagodny jak baranek. Niestety koty mają to do siebie, że gdy chce się poznać ich emocje to trzeba patrzeć na oczy. Reszta „twarzy” nie jest na tyle ruchoma i inne takie. Mimo wszystko Theakra wolała się nie zbliżać do tego kota. Mimo, że był tak puchaty i ładny, to jego wąska źrenica o kocie oko podpowiadały jej, że lepiej nie zaczepiać żbika.
Od zamyślenia wyrwał ją głos uzdrowicielki. Westchnęła cicho opuszczając znowu wzrok. Potem spojrzała na Zbawienie z ulgą i wdzięcznością. Zwłaszcza z wdzięcznością, ale i zmieszaniem. – Bo ja... nic nie mam, a inna smoczyca wymagała... – Mruknęła ściszonym głosem. Potem się lekko uśmiechnęła. – Będę się starać jak tylko umiem. Ale... zupełnie nic nie wiem na te tematy. Nigdy się nie przyglądałam Rhan gdy leczyła i tylko tyle wiem, co dowiedziałam się o ziołach. – Powiedziała cicho znowu opuszczając wzrok. Była pewna, że będzie się starać, że chce to robić, bo czuła, że do niczego innego się nie nadaje. I to mogłoby podnieść jej pozycje w stadzie. Khantar i Kheldar umniejszali pozycje samic. Były dla nich nie ważne. I to przeszło na nią, że czuła się gorsza od takowych samców, czy nawet od niewiele młodszego od niej bratanka.
- 29 lis 2014, 19:01
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Srebrzysty staw
- Odpowiedzi: 757
- Odsłony: 120836
Uspokoiła się i na powrót wróciła do siebie. Coraz bardziej zaczęła się poznawać. Siła i jestestwo, które ciągle upadało. Będąc jednym. To jakby ona spadała. Ina będąca siłą. Miała sobie coś wyobrazić. Nie była pewna co. Przypomniała sobie co ma przed łapami. Otóż warstwę śniegu. Wyobraziła sobie łodygę mającą jakieś dwa szpony wysokości. Od dołu do góry wychylały się pnące się w górę zielone listki. Rosnące w trójkę. Jeden nad drugim, ale z innej strony rośliny. Potem przerwa i coś podobnego. Na trzech czwartych wysokości były ze trzy takie. Listki nie były przesadnie duże, całkiem małe. Na górze pęd chylił się ku ziemi. Zataczał ładny łuk. Z tej łodygi odchodziły trzy odnogi. Każda z nich to trzy wąskie listki, spomiędzy których wyrastają duże, fioletowe płatki kwiatu rozczapierzające się na końcu. Dzwonki widzące w dół. W środku miał być żółty słupek na samym dole odrobinę rozgałęziony na trzy. Łodyga miała wyglądać na gładką i miękką, listki miały być nieco grubawe, ale wyraźnie stożkowato zakończone. Thea nie do końca przyglądała się temu kwiatu, więc sama sobie go wyobrażała do końca. Płatki miały być niemal jedwabne, delikatne. A słupek pokryty żółtymi drobinkami. Kwiatek miał być giętki. Myślała o nim jakby dało się go dotknąć i przechylić a w dotyku będzie taki jak prawdziwy. Chociaż nie myślała za bardzo o tym, czy można go rozerwać, zepsuć, czy nie, nie miał takich właściwości, nie miał też zapachu, o którym zapomniała i nie pomyślała. Miała to wyobrażenie w sobie. Widziała je wyraźnie. Czuła też jak spada. Ta siła i wnętrze jestestwa. Skierowała tę siłę próbując zawładnąć nad tym uczuciem. Starała się pokierować je w wyobrażenie. W końcu pomyślała o tym, żeby zaczerpnąć część siły tego jestestwa i pokierować w kierunku tworu. Po kilku próbach udało się jej pokierować magię do wyobrażenia w jej głowie a potem to wysłała na śnieg, który miała przed oczami. Czuła się zdezorientowana. Zamrugała powiekami i spojrzała na Bezchmurne Niebo.
- 29 lis 2014, 12:43
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Łąka Szczęścia
- Odpowiedzi: 673
- Odsłony: 79001
Dostrzegła Słodycz już nieco z daleka, chociaż padał gęsto śnieg. Dostrzegła obok niej żbika i przeraziła się, ale szybko stwierdziła, że to nie jest dzikie zwierze. Chyba, że zostanę nim poszczuta... Pomyślała przez chwilę nieco truchlejąc. Chociaż miała tyle księżycy nadal wzrostem nie dorównywała rówieśnikom. Chociaż i Słodycz była niewielka, to nadal większa od Theakry. No i miała żbika. Toteż kleryczka wstała i spięła się. Ona wszędzie wypatrzy zagrożenie. Ogon miała nieco nisko. Nie chciała sprawiać wrażenia jakby była zagrożeniem, chociaż czasem doprowadzało to potencjalnych pomocników w nauce do napadów śmiechu i drwin. Chociaż, jakby pomyśleć to nie była dużo silniejsza niż się zachowuje.
Uzdrowicielka przyszła nieco zmęczona, toteż Thea jakoś nieco się rozluźniła, ale nie umiała oderwać oczu od kompana skrajnej. – Theakra, kleryczka... Cienia. – Odparła nieco niezdecydowanym głosem starając się patrzeć na uzdrowicielkę, ale jej ślepia cały czas błądziły do Kuramy. Głupio będzie zapytać, czy jest niebezpieczny jeżeli chce mnie poszczuć... Stwierdziła i opuściła wzrok. Kątem oka jednak widziała łapy i uzdrowicielki i żbika. Była spięta, chociaż starała się być spokojniejsza. Nie wiedziała jak powinna się uspokoić. Muszę być twarda. Jeżeli ją do siebie zniechęcę nigdy nie zostanę uzdrowicielem! Wzięła głęboki oddech i spojrzała w pysk Zbawienia.Nie była zbyt ufna w stosunku do Ognistych. Z racji pochodzenia została źle, czy raczej nieprzyjemnie potraktowana przez Ognistego. – Tak, prosiłam, żeby ktoś powiedział pani, że czekam na panią. – Zaczęła znowu błądząc wzrokiem od piersi samicy po wielkiego kota. – Zgodnie z tradycją nazwałam się Spiżowa Łuska i pragnę zostać uzdrowicielem. Niestety Rhan nie ma czasu żeby teraz mnie uczyć. Mogłabyś nauczyć mnie leczyć? Chciałabyś? Ale... – Przerwała znów opuszczając wzrok. Nieco rozgoryczony, więc dobrze, że Uzdrowicielka zobaczyła tylko ten bardziej zdeterminowany. – Nie mam nic w zamian... – Szepnęła nieco zrezygnowana. Nadal się spinała. Jakby miała zostać zaatakowana. Starała się być miła i uprzejma. I uległa. Może jednak brak buty i stawiania się sprawi, że Ognista uzna, że Thea nie jest godną ofiarą.
Uzdrowicielka przyszła nieco zmęczona, toteż Thea jakoś nieco się rozluźniła, ale nie umiała oderwać oczu od kompana skrajnej. – Theakra, kleryczka... Cienia. – Odparła nieco niezdecydowanym głosem starając się patrzeć na uzdrowicielkę, ale jej ślepia cały czas błądziły do Kuramy. Głupio będzie zapytać, czy jest niebezpieczny jeżeli chce mnie poszczuć... Stwierdziła i opuściła wzrok. Kątem oka jednak widziała łapy i uzdrowicielki i żbika. Była spięta, chociaż starała się być spokojniejsza. Nie wiedziała jak powinna się uspokoić. Muszę być twarda. Jeżeli ją do siebie zniechęcę nigdy nie zostanę uzdrowicielem! Wzięła głęboki oddech i spojrzała w pysk Zbawienia.Nie była zbyt ufna w stosunku do Ognistych. Z racji pochodzenia została źle, czy raczej nieprzyjemnie potraktowana przez Ognistego. – Tak, prosiłam, żeby ktoś powiedział pani, że czekam na panią. – Zaczęła znowu błądząc wzrokiem od piersi samicy po wielkiego kota. – Zgodnie z tradycją nazwałam się Spiżowa Łuska i pragnę zostać uzdrowicielem. Niestety Rhan nie ma czasu żeby teraz mnie uczyć. Mogłabyś nauczyć mnie leczyć? Chciałabyś? Ale... – Przerwała znów opuszczając wzrok. Nieco rozgoryczony, więc dobrze, że Uzdrowicielka zobaczyła tylko ten bardziej zdeterminowany. – Nie mam nic w zamian... – Szepnęła nieco zrezygnowana. Nadal się spinała. Jakby miała zostać zaatakowana. Starała się być miła i uprzejma. I uległa. Może jednak brak buty i stawiania się sprawi, że Ognista uzna, że Thea nie jest godną ofiarą.
- 28 lis 2014, 20:13
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Młode Spotkanie III
- Odpowiedzi: 120
- Odsłony: 6481
Wysłuchała Ważki a potem zamilkła. Czy raczej przeciągała swoje milczenie, bo nie chciała nic mówić teraz. Albo nie wiedziała co powiedzieć? Poza tym strasznie się speszyła słysząc słowa Hipnotyzującej. Tamta najwyraźniej nie była tak przyjemna jak Ważka, której posłała przepraszający, a zarazem pocieszycielki uśmiech. – Ja tylko obserwowałam. I pytałam. – Powiedziała cicho. Potem zwróciła uwagę na Aterala.
Jak coś może mieć rolę, gdy nie ma nic innego? Może źle rozumiem to pytanie? Potem Nauczyciel zaczął kontynuować swoją wypowiedź. Kim jest Nauczyciel? Czy on jest bogiem?[/color] Zakłębiło się jej w głowie od pytań. I pytań na temat pytań. Potem dostrzegła zmieniający się krajobraz. Czy tam jest las? Tam bym poszła. Drzewa mogą ochronić przed wiatrem. I na pewno są tam jakieś kryjówki. Jaskinie albo nory, żeby schronić się przed burzą ze śniegiem. I jedzenie na pewno też tam jest. Tylko trzeba umieć poszukać... Chyba umiałabym znaleźć coś. Ale tylko się domyślam. Gdyby magią można było stworzyć jakąś pułapkę albo przynętę na pewno byłoby łatwiej. Och... Smok znający magię umiałby na pewno przeżyć wszędzie. Przynajmniej jakiś czas. Poza tym polując może dałoby się coś znaleźć. Tylko ten przejmujący chłód... Czy maddara jest tak niezbędna? Już teraz mi zimno. Może tam nie jest tak źle? Tylko wieje? Góry nie wyglądają zachęcająco. A woda musi być bardzo zimna. Pomyślała i popatrzała na innych.
– Kim jest Nauczyciel? – Zapytała czując się głupio. Nigdy nie miała z nim żadnej styczności. Nauczyciel zadał też inne pytanie przecież! Może się zrehabilituję! Ale zdążyły odpowiedzieć inne smoki. Też nigdy nie miała styczności z północnymi smokami, jakkolwiek głupio musiało to brzmieć. Przyjżała się Ważce. – Mogę... mogę dotknąć? – Zapytała cicho wlepiając w nią wzrok. Przejechała nosem po swoich łuskach. Miała nadzieje, że Ważka nie będzie miała jej tego za złe, ale przejechła potem nosem po jej szyi. Tylko przez chwilę. I odpuściła. Ona jest dużo bardziej miękka i bardziej czuć, że jest ciepła. Ale jak to powiązać? – Czy to też dlatego im cieplej, że łuska jest cienka i tylko raz nakłada się na siebie, a futro jest wielowarstwowe? I łuski, wydaje mi się, chronią smoka tak bezpośrednio przed uszkodzeniami skóry. I mocno przylega i dlatego ciepło ucieka... – Jakże to było śmieszne. Wyglądała jak powietrzna z racji bycia północnym i pustynnym. Ach, nie wyglądało jednak na to, by miała za wiele północnych genów. – A przez futro to może tak... inaczej być. – Stwierdziła. Mówiła w chwili ciszy, ale nie była pewna, czy ktoś jej słucha.
Przeszła też do innego zagadnienia. – Dzień staje się coraz krótszy a noc coraz dłuższa w zależności od tego jak zimno się robi. Czy jak będzie najzimniej kilka dni nie będzie widać słońca? Kiedy to minie i dni znowu będą długie? – Tego też dokładnie nie wiedziała. Ale chciała się dowiedzieć. Niepewnie spojrzała na pisklęta i adeptów wokoło. Może oni jej to powiedzą?
Jak coś może mieć rolę, gdy nie ma nic innego? Może źle rozumiem to pytanie? Potem Nauczyciel zaczął kontynuować swoją wypowiedź. Kim jest Nauczyciel? Czy on jest bogiem?[/color] Zakłębiło się jej w głowie od pytań. I pytań na temat pytań. Potem dostrzegła zmieniający się krajobraz. Czy tam jest las? Tam bym poszła. Drzewa mogą ochronić przed wiatrem. I na pewno są tam jakieś kryjówki. Jaskinie albo nory, żeby schronić się przed burzą ze śniegiem. I jedzenie na pewno też tam jest. Tylko trzeba umieć poszukać... Chyba umiałabym znaleźć coś. Ale tylko się domyślam. Gdyby magią można było stworzyć jakąś pułapkę albo przynętę na pewno byłoby łatwiej. Och... Smok znający magię umiałby na pewno przeżyć wszędzie. Przynajmniej jakiś czas. Poza tym polując może dałoby się coś znaleźć. Tylko ten przejmujący chłód... Czy maddara jest tak niezbędna? Już teraz mi zimno. Może tam nie jest tak źle? Tylko wieje? Góry nie wyglądają zachęcająco. A woda musi być bardzo zimna. Pomyślała i popatrzała na innych.
– Kim jest Nauczyciel? – Zapytała czując się głupio. Nigdy nie miała z nim żadnej styczności. Nauczyciel zadał też inne pytanie przecież! Może się zrehabilituję! Ale zdążyły odpowiedzieć inne smoki. Też nigdy nie miała styczności z północnymi smokami, jakkolwiek głupio musiało to brzmieć. Przyjżała się Ważce. – Mogę... mogę dotknąć? – Zapytała cicho wlepiając w nią wzrok. Przejechała nosem po swoich łuskach. Miała nadzieje, że Ważka nie będzie miała jej tego za złe, ale przejechła potem nosem po jej szyi. Tylko przez chwilę. I odpuściła. Ona jest dużo bardziej miękka i bardziej czuć, że jest ciepła. Ale jak to powiązać? – Czy to też dlatego im cieplej, że łuska jest cienka i tylko raz nakłada się na siebie, a futro jest wielowarstwowe? I łuski, wydaje mi się, chronią smoka tak bezpośrednio przed uszkodzeniami skóry. I mocno przylega i dlatego ciepło ucieka... – Jakże to było śmieszne. Wyglądała jak powietrzna z racji bycia północnym i pustynnym. Ach, nie wyglądało jednak na to, by miała za wiele północnych genów. – A przez futro to może tak... inaczej być. – Stwierdziła. Mówiła w chwili ciszy, ale nie była pewna, czy ktoś jej słucha.
Przeszła też do innego zagadnienia. – Dzień staje się coraz krótszy a noc coraz dłuższa w zależności od tego jak zimno się robi. Czy jak będzie najzimniej kilka dni nie będzie widać słońca? Kiedy to minie i dni znowu będą długie? – Tego też dokładnie nie wiedziała. Ale chciała się dowiedzieć. Niepewnie spojrzała na pisklęta i adeptów wokoło. Może oni jej to powiedzą?
- 26 lis 2014, 21:37
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Srebrzysty staw
- Odpowiedzi: 757
- Odsłony: 120836
Uśmiechnęła się leciutko słysząc jego przyjazny głos. Wtuliła się jeszcze chwilę w jego łapę, ale gdy zaproponował, że ją nauczy odsunęła się i uśmiechnęła szeroko. W końcu jakoś się rozluźniła. Sam to zaproponował! Jest taki miły. Nigdy nie spotkałam tak spokojnego smoka... Nie to, że spokojnego... Khantar i Kheldar są spokojni. Ale Niebo jest... inny. Jest... Trudno było jej odnaleźć odpowiednie słowo. Nigdy nie przebywała w otoczeniu smoków takich jak Bezchmurny. Polubiła go. Usiadła dziesięć szponów od niego i wysłuchała reszty jego wypowiedzi. Zamknęła oczy dla lepszego skupienia. Otoczyła ją czerń. Pełna pustka. Zaczęła zamykać się w sobie odcinając się od świata. Od własnych myśli. Po prostu przestała myśleć o czymkolwiek i skupiła się na szukaniu źródła. Dlatego nie nastręczały jej inne myśli. Cisza, pustka. Jak w bardzo, bardzo głębokim śnie... Pomyślała cichutko w myśli, nie rozpraszając się. Żadnych dźwięków, żadnych bodźców, dotyku, żadnych obrazów. Nic. Tylko uczucie spadania. Coraz głębiej i głębiej w przepaść. Uczucie spadania, chociaż nie ma nic. Ale spadając nie czuła lęku. Czuła coś innego. Coś poczuła. Siłę. Wewnętrzną siłę, w swoim ciele. W swoim duchu. Ciało, które spadało, spadało z coraz większą siłą. Nie było to ciało dosłownie, ale jestestwo Theakry. Czuła, że upada z coraz większą szybkością, energią. W niesamowitej pustce. Bez powietrza, bez wody, bez dna ni sklepienia. Po prostu spadała. A ogarniała ją od wewnątrz siła. – Ja... ja chyba znalazłam... Tego nie da się wytłumaczyć... – Szepnęła cichutko. Otworzyła oczy, a w jej umyśle tylko uczucie spadania, oporu, wewnętrznej w upadającym jestestwie siły, jakkolwiek można to nazwać. Theakra miała dziwny wzrok. Nie rozumiała wszystkiego, co czuła w sowim wnętrzu. To było coś nowego. Nieznanego. Jak odległe niebo.
- 26 lis 2014, 16:43
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Łąka Szczęścia
- Odpowiedzi: 673
- Odsłony: 79001
Szukała jakiś czas. Spytała obcego siebie smoka, czy zna jakiegoś uzdrowiciela, bo sama znała tylko Rhan, ale ta wiele czasu była po prostu nieobecna. A Liliowa gdzieś zniknęła. Dowiedziała się, że taki Uzdrowiciel jest w Ogniu, do którego miała mieszane uczucia. Ledwo pamiętała, że kiedyś jakiś smok stamtąd jej pomógł. W pamięci pozostał tylko ten fakt. Zaś niedawne spotkanie... Było co najmniej dziwne. Thea wiedziała tylko, że smoczyca Ognia była nieprzyjemna i agresywna, choćby gestem i słowem. I że była to straszna materialistka. Znikąd nie mogła wiedzieć, że to zachowanie było kaprysem wywołanym Zapachem jej stada. Potraktowana jak śmieć, bo wykluła się nie tam, gdzie powinna. Oskarżona o czyny przodków... Ale tego nie wiedziała. Po prostu wzięła się za siebie i poprosiła tego smoka, by przekazał jedynej, miała nadzieję, wolnej uzdrowicielce Stad. Przyszła w umówione miejsce i usiadła z zadem czekając o tym, co ją spotka. Czy zostanie potraktowana równie nieuprzejmie, czy Uzdrowicielka Ognia też zażąda od niej, ledwo wyrośniętego pisklaka, o zapłatę, czy okaże się w porządku. Jeżeli zgodzi się nauczać, a kilka argumentów na to zakwitło w głowie Thei, chociaż kilka, to czy będzie wymagająca, czy owa Uzdrowicielka na sucho niczego jej nie nauczy porządnie. Wydawało się Thei, że to, co ma poznać jest bardzo trudne. Dlatego tak niewielu stawało się uzdrowicielami. Westchnęła głęboko. Czy w ogóle przyjdzie? Czy wiadomość do niej dotarła?
- 25 lis 2014, 19:36
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Srebrzysty staw
- Odpowiedzi: 757
- Odsłony: 120836
Poczuła ciepło i prawie nienaturalne. A może to to odcięcie od świata? Zaczęła słuchać Bezchmurnego już w ciszy. Jej oddech zaczął się uspokajać, chociaż była zdenerwowana, a serce biło szybko. Próbowała nie myśleć, zamknąć się w sobie. – Nie mogę z nim porozmawiać, jest zastępcą... – Szepnęła cicho. Wysunęła trochę do przodu skrzydełka i wtuliła łepek w łapę Bezchmurnego. Jeszcze nadal uspokajała oddech. Od wtedy tak naprawdę nie widziała Krzewiciela. Może to z braku jej inicjatywy, ale nadal kręciła się po obozie, a jego nie widziała. – I Kheldar to powiedział... Do swojego syna, do mojego... brata. Antrasmera. I nie potrzebuję już takiej opieki. Chyba... Chciałabym odciąć się od tej sytuacji, od nich wszystkich. To jak wielka pomyłka. Tylko... taka. – Przerwała na chwilę blokując swoje myśli. Zdawała się trochę spokojniejsza. – Gdyby było jak mówisz to to by się nie stało... Nie tak. Syn Khantara zawołał mnie do groty Kheldara. I ten powiedział, że zaszła... pomyłka i trzeba to naprawić. Tymi słowami. Khantar stał obok. Nie podoba mi się ich wzrok. Potem powiedział, że chce mnie widzieć u siebie w grocie, bo... wyszłam, po prostu... Jeszcze słysząc to, co mówił do Antrasmera nieco wcześniej. Wiem, że trudno mi na nich wszystkich teraz spojrzeć. – Przerwała cały monolog i wtuliła się jeszcze troszkę. Nie cofała się, chociaż trochę bała się tak pozostać. Wolę się odsunąć, niż zostać odtrącona. Pomyślała i spojrzała na jego czerwone łuski. – Um... Czy nadal chciałbyś, mógłbyś mnie nauczyć czarować? – Zapytała cichym, mrukliwym szeptem, niepewnie. Nie wiedziała, czy się zgodzi.
- 25 lis 2014, 13:52
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Diamentowe źródełko
- Odpowiedzi: 506
- Odsłony: 74768
Jakaż od razu patologia? Gdyby Thea usłyszała te myśli... poczułaby się dziwnie. Ale ją możnaby nazwać i opornym dzieckiem, jak czasem się zdarza. Wzrok łowczyni speszył Theę. Ona wcale mnie tu nie chce. Jej argument jest trafny. Jeżeli tylu ich uczyła... powinnam poprosić kogoś innego. Prychanie tylko bardziej odstręczało Theakrę. Przynajmniej jest rozluźniona. Wiem przynajmniej, że nie chce mnie zaatakować. Potem Thea była niemal zaskoczona. Potem Świt, po zaskoczeniu świeżego kleryka, mogła we wzroku małej dostrzec rezygnacje i zawiedzenie się. Była zwykłym pisklęciem, z nazwy adeptem od zaledwie paru chwil. Była młoda, nie miała nic. Ciepła rodzinnego, obecnie nauczyciela. W jej oczach przemknęła chwilowo gorycz. Ogień. Stado materialistów. Gorsze niż Cień, zdecydowanie. I tak rodzą się uprzedzenia. Theakra niczym nie zawiniła Świtu, starała się być przyjazna, niegroźna, ale w zamian otrzymała agresję, choćby w głosie, niechęć i materializm. Nie miała kontaktów z Ogniem. Tylko raz, kiedyś poprosiła o coś. – Teraz żadnych... – Stwierdziła cicho. Nie leczyła, nie polowała, a zaproponowano jej, młodej, wymianę. Inne słowa są zbędne. Czemu mam starać się dla kogoś takiego? Kogoś kto chce być nieprzyjemny i... i... taki? Wycofała się pół ogona w tył i z tym samym rozczarowaniem rozwinęła Powietrzne skrzydła i wybiła się w górę. Czujnie obserwowała Świt dopóki nie oddaliła się na kilkanaście ogonów, bo skierowała swoje ciało w kierunku Cienia.












