Znaleziono 112 wyników

autor: Torvihraak
15 paź 2020, 2:33
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Samotny pagórek
Odpowiedzi: 636
Odsłony: 85917

Było... Cicho. A może nie? Nie. Dźwięki. Zwykłe. W tle. Życie.
Ciemna sylwetka skulona pod drzewem poruszyła się.
Ughhhhhhr. Jeszcze pięć minut, Kali. Pięć minut jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Nie licząc oczywiście kiedy zaszkodziło. A zaszkodziło często. Na przykład świetej pamięci Manfredowi, niech mu ziemia lekko będzie. Czy coś.
Jedno złote oko otwarło się.
Jasno już było.
Jej umysł stał się świadomy tępego bólu w kończynach i kręgosłupie. W płucach zaświszczał oddech, jeden i po chwili drugi.
Już był dzień. Trzeba wstawać, spotkać się ze znajomymi. Wcisnąć im herbatę i inne rzeczy.
Dajesz Torvihraak. Jeszcze tak stara nie jesteś. Wstawaj. Na trzy.
Raz, dwa, trz- a pieprzyć to. Złote oczy zabłysły, a maddara rozpełzła się po jej ciele, powodując przy tym lodową sensację, jakby ktoś własnie wylał na Kupczynię kubeł zimnej wody. Zadrżała, a na jej pysku zagościł uśmiech przez zaciśnięte zęby. Tak. Tego jej było trzeba.
Smoczyca już wybudzona w końcu na cztery nogi i wyciagnęła ze swoich toreb kawałek kory pewnego drzewa. Wsadziła go do ust i zaczęła bezmyślnie go rzuć, powoli zajmując się pakowaniem wszystkich rzeczy i narzucaniem ich na siebie po nocy. Ah, chyba będzie musiała zrezygnować z jednej torby, ciężko jej się już robiło. Nie dzisiaj jeszcze, jeszcze dawała radę, ale Torvihraak czuła, jak szybko ucieka jej czas. Zamruczała pod nosem i ruszyła. Gdzie? A tak jak zwykle – przed siebie. Gorzej tylko, że tym razem "przed siebie" oznaczało pod górkę, ale cóż. Nie będzie narzekała.
Po chwili jednak Kupczyni zorientowała się, że wybór tej akurat drogi, należał do jej Wielkiej Listy Złych Wyborów Życiowych™ bo jej stawy umierały, a sama zaczynała dyszeć. Cudownie.
W końcu, w końcu jednak dotarła na sam szczyt, brakowało jej oddechu i trochę chyba mrużyło jej przed oczami, bo wydawało jej się, że stał przed nią drugi smok...
...
Czekajcie.
Na pysk smoczycy wstąpił szeroki, zębisty uśmiech. Smok. Znała go jeszcze! Z Wody! Pa... Pagua? Nie, Paqui!
Zachichotała wesoło
-Witam pani Łowczynio! Ładny widok... Z góry, nieprawdaż- wydyszała zadowolona, podnosząc wzrok na młodą smoczycę
autor: Torvihraak
18 sie 2020, 1:00
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wypalona plaża
Odpowiedzi: 727
Odsłony: 111920

Kiwnęła głową. Proszkowanie i papka nie brzmiały źle, ale co ona tam wiedziała. Nie była ani farbotwórcą ani uzdrowicielem, robiła tylko co tam jej wyglądało na dobrą rzecz do zrobienia, a że Kupczyni nie miała też najlepszych umiejętności podejmowania decyzji, to rezultaty jej "twórczości" czesto były ciekawe. (Przynajmniej herbatki rozumiała)
Ooo, elfka z farbami? Ci, co malują, zazwyczaj sami robią swoje farby, więc zapewne i ta elfka to robi, a co za tym idzie, i wie jak to robić. Może udałoby się ją jakoś przekonać do nauczania jej? Ah, nie wiedział gdzie. Małe istoty? Zachichotała cicho, jak zwykle wszystko wytłumaczenone ze wszystkimi detalami.

I ciąg dalszy już chyba ikonicznego sposobu mówienia Roju nastąpił, gdy ten opowiadał o Pladze. Smok jest fajny. Smok jest czerwony. Chyba nici z jej planu szybkiego tworzenia iluzji Plagijczyków takimi, jak były uzdrowiciel ich opisał. Jej źródło było niepocieszone.
Jej aktualny towarzysz doszedł do Iluna, który był bardzo faaaaaaajny, ale był też partnerem Frar.
Innego dnia Torvihraak zapewne rozgadała by się tak, że uszy odpadły by i Luthienowi i jej, nie mówiąc już o swoim języku, ale działaj? Działaj była... zmęczona. Coraz częściej jej się to zdarzało i coraz trudniej było jej to ignorować. Nie powiedziała by tego na głos, nigdy nie powiedziała by tego na głos, ale torby zaczynały jej ciązyć, a sama Kupczyni, częściej niż chcIałaby przyznać, miała ochotę po prostu... przestać.
Tego dnia tak chciała, ale nie zgadzała się ze swoimi chęciami i wymaganiami, i dalej uśmiechała się niczym jakaś mysz do sera, czy coś.
Sama zniżyła głos
-A co ma piernik do Frar? Czy tam Frar do wiatraka? O nie, czekaj! Co ma Frar z byciem faaaaaajnym?
autor: Torvihraak
15 sie 2020, 10:24
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wypalona plaża
Odpowiedzi: 727
Odsłony: 111920

Potrząsnęła łbem rozbawiona. -No to dobrze, że w sumie nie używasz, bo ja jednak nie potrafię robić barwników. Nie wiem, może się ten korzeń suszy, a potem proszkuje? A do tego proszku coś tustego daje, co by trzymało proszek razem? A nie, chyba nic tlustego nie jest ważne.... a może... dobra, bez bicia się przyznam, że nie znam się na barwnikach. Mam za to trochę farb ze sobą, tych rzadszych też. Oczywiście nie nam takiego fioletowego, bo jakimś sposobem ta fioletowa farba była droższa od takiej ze złota lub niektórych kamieni szlachetnych- nachyliła się, jakby miała powiedzieć jakąś tajemnicę -Słyszałam, że ten kolor robi się z jakiś morskich ślimaków, ale ciiii, ja ci tego nie powiedziałam-
Ooo stado plagi? Może kogoś rozpozna? Lub pozna? Przekrzywiła łeb i poprowadziła go tak, żeby dobrze widzieć bazgroły smoka, trochę jakby jej szyja była jakimś wężem, wcześniej spojrzawszy (nie przekręcając głowy, samym ruchem oka)
-Opowiedz mi o nich więc. Kto jest kim, czy jest dupkiem, czy można z nim miło pogadać, kogo lubisz, kogo mniej.– wróciła do jakiejś normalniejszej pozycji, usiadła i wyszczerzyła zęby w usmiechu. Wydawało jej się, że rozpoznała Czarnoskrzydłego, ale nie była pewna. Czuła poruszenie swojego źródła, oho, już wiedziała, co będzie robić.
-I gdybyś był tak miły, mógłbyś opisać ich wygląd? Może ich już znam- odpowiedziała śpiewnym głosem.
Pu'ehr za to już miała dosyć tego wszystkiego! Tak się nie traktowało swojego władcy! Zahukała z wielkim oburzeniem na dwa smoki i przeleciała na pobliski kamień, żeby stamtąd złowrogo gapić się na przeciśnięte gady
autor: Torvihraak
14 sie 2020, 0:25
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wypalona plaża
Odpowiedzi: 727
Odsłony: 111920

Roześmiała się przyjemnie. Kolejny smok, który namawiał ją do dołączenia do stada, chyba zaczynała się czuć zaszczycona. -Nie wątpię, nie wątpię, ale ja tam lubię samotnikować. Wiesz, wolność, brak przywiązania i takie tam. Dobre sprawy.– nachyliła się, aby tyknąć smoka jednym szponem, a dokładniej podszponem? Nie ważne, opuszkiem palca, gdyby była humanoiden, w nos, wystawiając przy tym lekko język.
Na następne słowa plagowego prychnęła rozbawiona. Może niekoniecznie zgadzała się z sentymentem usunięcia ludzi, ale druga część wypowiedzi skutecznie odciągnęła jej uwagę.
-Chyba jeszcze ta losowa kupa macek dała radę ukraść temu Villarowi dwa smoki sprzed nosa, jeśli dobrze pamiętam. Chociaż może te dwa smoki ukradły same siebie? Hmm, zbyt daleko byłam, nie widziałam za dokładnie niczego.–
Potrząsnęła łbem, przysiadła na tylnych łapach i zasalutowała -Tak jest kapitanie, 6 dni kapitanie!– po czym zebrała swoje rzeczy i poszła w swoją stronę.
Minęło sześć dni, a Kupczyni, tym razem nie sama, właśnie pożywiała się swoimi ostatnimi resztkami zapasów z podróży. Jadła suszone owoce z mieszka , który już po chwili został oprózniony – świetnie! Kolejny wolny woreczek na przypadkowe śmie- to znaczy wartościowe skarby. Podobnie robiła nowa towarzyszka smoczycy, sowa Pu'ehr, która właśnie zajmowała się innym mieszkiem, tym razem pełnym... ślimaków. Nie wiadomo dlaczego, ale sowica bardzo lubowała w ich smaku, i wszystkie ślimaki zostały szybko pochłonięte.
Gdy towarzyszki, albo dokładniej mówiąc sowa i jej sługa, były już najedzone, ruszyły na miejsce spotkania. Pu'ehr oczywiście wykorzystująca wielkość swojego sługi i siedzącą sobie na nim wygodnie. Łatwiej było planować przejęcie kontroli nad światem, jak nie było się ani zmęczonym ani głodnym. W końcu ukazał się im Rój. Siedział i coś robił w piachu. Smutny? A może tylko skupiony? Ah, zaraz i tak się dowie, prawda? Wesołym i dziasrkim krokiem podeszła do czteroskrzydłego (Pu'ehr popatrzyła na nią z nieukrywaną pogardą. Brzydziła się taką wesołoscią)
-No hej, hej, panie smoku Nocny Roju, Roju Nocy, co tam u pana? Bo u mnie nic. Chyba że znalezienie takiego fajnego, czerwonego korzenia, który można sproszkować i zrobić barwnik się liczy. Bo znalazłam taki fajny czerwony korzeń, który można sproszkować i zrobić barwnik. Nie, żebym potrafiła to robić, ale ktoś na pewno potrafi, a wtedy przyda mu się ten korzeń i pojawię się ja! Z zaopatrzeniem! Bo wiesz, ten ktoś ma zakład farbiarski, i akuart ma zamówień, na czeroooo- oooo, co tam w piachu wyszkrobałeś, bo fajne!– doskoczyła do smoka i nachyliła się, żeby zobaczyć. Kompanka przy tym zaprezentowała swoją umiejętności trzymania się mocno, i tylko trochę ją zarzuciło, co jednak oczywiście spowodowało, że ptak jeszcze bardziej wlepiał spojrzenie pustych, czarnych oczu w Torvihraak, no i wyrażał dezaprobatę wbijając bardziej swoje szpony w torby smoczycy. Sowa dalej się nie nauczyła, że Kupczyni tego nie czuje, ani ze też nie widzi jej spojrzenia, więc równie dobrze sowa mogłaby nic nie robić. Uggghhh, nieznośny ten sługa. Nie-Zno-Śny! Jak miała ją karać, jeśli ta nie poświęcała jej należytej uwagi? I jeszcze z jakimiś dziwnymi smokami gada. Nie mogłaby, Pu'ehr nie wiedziała, zachować odrobinę godności i wyniosłości, jak na sługę niedoszłego władcy świata przystało?
autor: Torvihraak
13 sie 2020, 10:21
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Drzewo na Wzgórzu
Odpowiedzi: 586
Odsłony: 80376

Oko za pazur, serce za oko, głowa za skrzydło, śmierć za śmierć. Ucieczka nigdy nie była możliwa, nigdy. Wszystko to jedne wielkie kłamstwo, jak zawsze, które zostało obnażone przez drogocenny nektar. Piękne kłamstwo, piękne i wygodne niczym piach, który ją trzymał, dotykał, unieruchamiał, powstrzymywał i przytrzymywał.
Pazury wbiły się głębiej, jednak nie wyglądało, aby Torvihraak to zauważyła. Była dalej pochłonięta w otchłani swojej histerii, w starym koszmarze, z którego już dawno się wybudziła, a który dalej potrafił wydać się prawdziwy. Z małą pomocą niewiarygodnie upojającego i bardzo rzadkiego nektaru oczywiście.
Ślimak nagle przemówił. Ślimak obrońca. Przemówił, a z jego ust wychodziły jedynie słowa prawdy, bo nie mogło wyjść nic innego. Prorok prawdy, prorok tego, czym powinno być światło.
Nikt nie jest godny.
Nikt nie jest godny.
Nikt nie jest godny.
Została oszukana.
Została oszukana![/b]
Pazury rozorały skórę, gdy Torvihraak opuszczała łapy, a z jej gardła dobiegł cichy jęk.
Jedno więcej oszustwo. Jedno więcej kłamstwo, które zakuwało ją łańcuchami fałszywego, kłamliwego światła.
Próbowała wyrwać swoją łapę, gdy mułowy ślimak ją złapał. Wyrwać, uciec, aby móc się babrać w spokoju w bagnie swojego marnego życia. Probowała, ale jej ciało nagle zdecydowało się całkowicie odmówić jej współpracy., oczywiście, samokaleczać się mogła, ale bronić to już nie. Ha!
Ślimak zaczął lizać jej łapę. Ślimak obrońca. Wśród drzew i piachu i śliskich umysłów, ślimak lizał jej łapę. Torvihraak jęczała i płakała, nie potrafiła zrobić nic więcej. To było wszystko, czym akurat potrafiła wyrazić swoje uczucia, swój ból.
Mułek skończył i się odezwał.
Kupczyni skrzywiła się, cała krwawiąca i zapłakana, skrzywiła się i zawarczała:
-Nikt nie jest godny- spojrzała ślimakowi we ślepia. Miał ją obronić, miał chronić. Ale czy to zrobił? Jeśli wszyscy kłamali, to czemu i prorok prawdy miał by tego nie robić?
-A już na... na pewno... nie ja.– wypluła.
-Nie.– powiedziała w końcu i poczuła dziwne szczęście, niemiłe zadowolenie. Miała władzę! Przyjemniej odrobinę! Nie była, nie była aż tak bez woli! Sprzeciwiała się, a z sprzeciwem odzyskiwała odrobinkę wolności. Malutką, ciupeńką cząstkę, której żaden piasek, żadne zniewolenie ciała jej nie zabierze. To był jej sprzeciw i to jeszcze jaki! Sprzeciwiła się samemu ślimakowi! Będzie ukarana, oczywiście że będzie, ale nikt jej nie zabierze tej chwili. Tej cząstki. Ona była jej i tylko jej. Nie odda swojego największego, bezwartościowego skarbu. Nigdy! Mogą jej zabrać wszystko, ale nie to.
autor: Torvihraak
21 lip 2020, 21:52
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Wzgórze Świetlików
Odpowiedzi: 480
Odsłony: 61968

Kupczyni jak to miała w zwyczaju, przechadzała się po terenach wspólnych i tak w trakcie przyjemnego spacerku pod odrobinkę mniej przyjemnym ciężarem wielu toreb natknęła się na tabliczkę. Tabliczkę, o której nie wiedziała co myśleć, póki nie doczytała do końca. Axarus. (I jeszcze jakaś Nanshe, ciekawe czy też z wody.) Od Mułka wiedziała, że Pan Macka nie mógł opuszczać obozu wody i nie miała pojecia, czy to się zmieniło, ale chciała wykorzystać okazję i spotkać się z tym szaleńcem. Miała nadzieję, że jak tam przyjedzie to zastanie wodnego, a nie tego "Nanshe" chociaż pewnie on też byłby ciekawą osobistością, jeśli jego imię pojawia się w jednej linijce z Axarusem.
Niestety, mimo że Torvihraak zdecydowała się pójść na szczyt wzgórza świetlików (nie przejmując się tym, że w sumie chodziło o kult, bo to jednak Axarus był. Nie mogło to być specjalnie groźne, prawda? Prawda?), więc... no, szła szlakiem drewnianych tabliczek (im większe ich zagęstęszczenie tym uznawała, że jest bliżej celu) których nie szukając zbytnio, naliczyka 32. Słodka ciemności, byli zdeterminowany, ten Axarus i Nanshe, co?
W pewnym momencie nawet Pu'ehr się zainteresowała, oczywiście nie spotkaniem jakiegoś smoka, za którym przepadała jej sługa, oj nie nie. Po prostu gdzie był kult, tam był przywódca kultu, a przywódca kultu posiadał władzę absolutną i to nad fanatykami, o których każdy wiedział, że są zdolni do wszystkiego. Niewolnicy idealni. Albo nie, niewolników zrobi z innych, niekultowych istost, ci z kultu będą hmm... pomniekszymi sługami. O, albo wiedziała. Zwykłymi sługami, a z Torvihraak zrobi mistrza sług, albo arcysługę. Tak! To był plan! Ale najpierw trzeba było pójść do tego Wzgórza Świetlików. Więc leciała.
W końcu i przybyli! Smok i sowa, a im oczom ukazał się smok i... wilk przebrany za smoka? Takhara?
-Pu'ehr, ty też musisz mieć taki strój- powiedziała do kompana. No bo to było genialne, takie przebranie smoka! Genialne!
Sowa zlustrowała sługę. Musi? W sumie... to nie byłby taki zły pomysł. Mieć takie przebrania i integrować się, tylko po to, aby na końcu ukazać, że aha! To caly czas była ona! Kiedy wszyscy już będą wykrwawiać się u jej stóp. Same genialne pomysły dzisiaj miała.
Zahukała jak to sowy robią. Smoku! Ona też musiała mieć taki strój.
-Widzi pan, panie Macka-Axarusie, twoja halucynacyjna jaszczurka wróciła, tym razem z sową, która wymaga takiego stoju, jak ten wilk. Taki różowy i patykowy. Zapłacę obficie, słowo halucynacji. Teraz mogę oferować inne rzeczy niż śnieg i kamienie z drogi, ale te oczywiście też zawsze mogę sprzedać. Chociaż śnieg musiałabym najpierw zrobić, ale zapewniam, jakość prawie tak dobra, jak od naturalnego śniegu. Albo nawet mogę sprzedać idealną kopię śniegu normalnego, tylko że ten długo to nie pożyje, niestety. Mniej więcej tak długo, jak będzie mi się chciało o tym myśleć.
Ale mniejsza! Co tam u ciebie? Kult zakładasz? Co tam czcicie, co kultujecie? Dawaj i opowiadaj, bo miałam chwilowe dyscyplinarne bądź nie zawieszenie zawodu halucynacjnego, ale oto jestem z powrotem! I to jeszcze z sową! Widzisz, warto było poczekać dla tej sowy! I to prawdziwej! Tak apropo sów, Pu'ehr nie licząc stroju smoka chce przejąć kontrolę nad tym kultem. A tak apropo Pu'ehr, napiłbyś się herbatki? Czerwonej pu-ehr, albo czegoś innego? Woda z powietrza też jest w moim asortymencie.
monologowała oczywiście gestykulując żywo.
autor: Torvihraak
16 lip 2020, 12:45
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5668
Odsłony: 224644

Tygrysie oko dla Zamąconego Błysku
autor: Torvihraak
15 lip 2020, 11:32
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Ukryty zagajnik
Odpowiedzi: 593
Odsłony: 84353

//ja tu tylko po naukę

Jej sługa zdecydował się uczyć ja, jakiegoś śledzenia. Jakby ona sama nie potrafiła polować. Całe życie polowała, a jej skrzydła niosły ze sobą cichą śmierć i zmorę niezliczonych istot! Tak wielu, że mały, smoczy móżdżek jej sługi nie był w stanie nawet tego ogarnąć! Nie potrzebowała żadnego śledzenia, żeby znaleźć swoją zwierzynę.
Jej sługa z tym przekletym, wiecznym uśmiechem tylko kiwnęła głową, a Pu'ehr poczuła, że ta nie lekceważy jej umiejętności i że rozumie (wydziobała by smoczycy oczy, gdyby ta lekceważyła ją), ale żeby pomyślała, jakim postrachem by była, gdyby nie musiała nawet wypatrzeć biednego zwierzątka, które chciała zabić, ale wystarczy, by zauważyła trop, którym by mogła podążyć do swojego celu.
To... Pu'ehr musiała przyznać, że wcale nie było takim złym pomysłem. Sługa uśmiechnęła się szeżej. Hm. No dobrze, dlatego w ogóle pozwoliła jej na bycie sługą, a nie niewolnikiem, bo czasem miała jednak dobre pomysły. Czasem.
Sowa kiwnęła głową. No, na co czekała? Miała nauczyć ją śledzić i to już!
Jej smoczy sługa zaczął coś węszyć przy ziemi, aż coś znalzł. Sowa przyleciała zobaczyć, nie dlatego, że Torvihraak chciała aby to zrobiła, oj nie nie, ale dlatego, że sama była ciekawa.
-Śledzić niestety trzeba z ziemi. Albo przynajmniej bardzo często lądować, żeby łatwiej było zbadać szlak.– sługa powiedział. Tylko po co się odzywał, przecież i tak wiedziała, co miała na myśli przez więź. Ah, no tak. Lubiła dźwięk swojego głosu. Pozwoli jej na to.
-Przemieszczając się zwierze zostawia za sobą wiele śladów, którymi można podążać. Pierwszymi są, tak jak tu widać, ślady w ziemi. Niedawno padało, a w błocie bardzo dobrze odbijają się ślady. Zobacz- sowa podeszła i rzeczywiście. W ziemi odbita była łapa jakiegoś mniejszego ptaka -Oczywiście, nie dość, że nie zawsze jest mokro to nie wszędzie jest błoto. Innym śladem są na przykład połamane gałązki, zgnieciona lub wygięta trawa, o, zobacz tu na przykład. Wszelkie rzeczy, które nie pasują do naturalnego ustawienie. Tym, co jeszcze można wypatrzeć to sierść czy pióra, czy łuski czy cokolwiek zwierzę mogło zgubić. Wypatrując te rzeczy i podążając za nimi można dotrzeć do swojej ofiary. Ale są też inne ślady, po których można śledzić zwierzę, na przykład zapach. Tylko trzeba brać pod uwagę także i wiatr, bo trop zapachowy może zostać zwiany. No ale i ty, i ja mamy lepsze wzroki od węchu, więc no. Mi nos zabiły niektóre "perfumy", a ty jesteś sową, ciekawe, której z nas lepiej by poszło węszenie.– jej oczywiście. Gdyby oczywiście zachciała węszyć, czego nie zrobi. Wdychanie odoru pomniejszych istot pozostawi swojemu słudze, jeśli już będzie konieczne. – No i tradycyjnie trzeba też nasłuchiwać, ale to już wiesz. Więc... spróbuj podążyć tropem- a żeby wiedziała, że spróbuje. Zdominuje to całe "śledzenie". Zdominuje, aby dominować wszystko inne.
Spojrzała na dwa ślady wzkazane przez smoczycę. Jeden w błocie, drugi na trawie. Jeśli ofiara nie szła tyłem, to ten błotny ślad był starszy, a zwierze kierowało się w tamtą stronę. Pu'ehr ruszyła tam, a sługa za nią w krok. Szukała tego, o czym mówiła Torvihraak. Naruszone gałązki, czy inne rośliny. Zgubione pierze. Jakieś odciski. Od czasu do czasu wzlatywała, aby spojrzeć na to wszystko z góry. Uważnie rozglądała się i nasłuchiwała. Aż tu nagle znalazła więcej piór... i tyle. Koniec. Trop się urywał. Wzleciala wyżej i wyżej, mając nadzieję na zauważenie czegokolwiek... i nic. Jak tak można było?! Co to miało znaczyć?!
-Wygląda na to, że ptak odleciał, Pani Sowo. Zdarza się i nic nie można z tym zrobić.– czarnołuska się zaśmiała. Spojrzenie pustych, czarnych oczu sowy mówiło dokładnie co o tym myślała

//zt

Dodano: 2020-07-15, 11:32[/i] ]
//przybywam ponownie po naukę

Hmpf. Pu'ehr zadecydowała, że jeśli ma ziścić swoje plany dominacji nad światem, to musi stać się potężniejsza, a jej sługa twierdził, że potężniejszym staje się przez trening i ćwiczenia, jakkolwiek głupio by to nie brzmiało. Wspomniała też coś o magicznych kryształach, ale do tego potrzeba było innych, mniejszych i niemagicznych kryształów, których im brakowało. (Ubolewała nad tym faktem)
Sowa za pomocą potężnych uderzeń skrzydłami wzleciała w powietrze.
No dobra, więc co miała niby teraz robić? Latać w kółko i atakować powietrze?
...
...
...
W sumie... mogłaby latać i atakować przypadkowe rzeczy. Jak drzewa, albo coś.
...
Miała nadzieję, że nikt tego nie zobaczy. Jeszcze ktoś by uznał, że jest szalona, tak jak jej sługa. A nie była szalona, doskonale wiedziała co chce i dlaczego. A chciała władzy.
Złożyła nagle skrzydła, by zanurkować gwałtownie, ale tylko przez chwilę. Chciała szybko zbudować prędkość. Powoli otwierała skrzydła, prostując lot, wykonywała malutkie uderzenia skrzydłami, bezszelestne oczywiście, zanim nie znalazła się przed wypatrzoną gałęzią. Wtedy odchyliła ciało do tyłu, rozwarła maksymalnie skrzydła i wyrzuciła swoje pazury do przodu, chcąc wykorzystać pęd i wylecieć na gałęź całą możliwą siłą, aby wbić pazury jak najgłębiej mogła i staranować przy okazji biedne, niewinne listki.
Więc... Zrobiła to. Wychamowała dopiero za gałęzią, która po uderzeniu ochyliła się, a że była gietka, to szybko wróciła na swoje miejce, uderzając przy tym sowę.
Cóż za... Cóż za... TUPET! Jak śmiało to drzewo jej się odwinąć. Oj, pożałuje tego, pożałuje.
Szybko zrobiła pół piruet w locie, manewrując odpowiednio skrzydłami. Najpierw uderzenie jednym dla pędu, podkurczenie dla szybkości, a potem najtrudniejsze pozbycie się pędu i stabilizacja, w trakcie której już ptak wystawił szpony do góry i jednym zamaszystym pociągniciem wykonał podwójne (jako że dwoma szponami) cięcie wzdłuż gałęzi, która właśnie znalazla się przed nim. Płytkie, ale rozległe. Przynajmniej tak rozległe, jak zasięg sowich szponów.
Mając już łapy na gałezi Pu'ehr uczepiła się jej i odpowiednio obkręcając ciało, wylądowała na niej. Skrzydła miała cały czas rozłożone i od razu, gdy poczuła, że równowagi jej już nie brak, wypatrzyła jedną malutką gałązkę z liściem, która miała być jej celem. Jednen szpon przesunęła lekko do przodu, drugi do tyłu, sama odchyliła się odrobinę, przygotowując się do ataku, po czym prędko niczym żmija rzuciła się na gałązkę, chcąc wykonać precyzyjne dziobnięcie zamkniętym dziobem u podstawy tegoż to drewienka, przy odrobinie szczęścia odcinając go od reszty drzewa.
Sowica co prawda trafiła, ale niestety gałązka dalej się trzymała. Pewnie gdyby była sucha, to sprawy miały by się inaczej, ale nie była, więc atak Pu'ehr jedynie tylko osłabił kawałek roślinki. Tak być nie mogło. Drzewo miało cierpieć.
Ponownie wychyliła jedną łapę do przodu, drugą do tyłu i znów zaatakowała dziobem, tylko że tym razem nie polegała na pędzie i precyzji, oj nie nie. Tym razem chwyciła gałązkę w osłabionym miejscu swoim dziobem i zaczęła z całej siły zagryzać, lekko osłabiając i zwiększąc siłę zgryzu co chwilę. Manewrowała też głową, starając się zadać jak najwięcej obrażeń ze wszystkich stron gałązki.
Sukces! Sowa wyprostowała się trzymając świeżo zabity kawałek drzewa w swoim dziobie, który wypuła na ziemię, pokazując tym samym, jak mało szacunku sowa miała do swojego przeciwnika. Pokonanego zresztą.

Hmm. Tak. Była mistrzynią ataku, co do tego nie było żadnych wątpliwości, ale wspomnienie listnego uderzenia przez drzewo było swieżą skazą w jej umyśle. Musiała... musiała nad tym popracować. Żadne drzewo już jej nie trafi, nie pozwoli na to!
Puściła gałęź i dała nura w koronę drzewa. Skrzydła miała mocno zgięte, aby zajmowały jak najmniej miejsca, dalej pozostając użyteczne. To posnosiła lewe skrzydło, to prawe, to opuszczała lewe skrzydło, to prawe, manewrując i zręcznie unikając zderzenia z teraz już większymi konarami drzew. Z tymi to już całkowicie nie chciała mieć ... bliższego spotkania. Nogi miała podkurczone, ogon szeroko rozwarty. Trochę... Trochę bardzo panikowała, bo nie miała jak się zatrzymać, a te gałęzie zbliżały się coraz szybciej i o matko, jak to jej sługa mówiła, słodka ciemności, droga ciemności, za szybko. Lewe skrzydło do góry, teraz szybko przyciągnąć skrzydła do ciała, na szpony cienia, ona tu umrze.
W końcu jednak koszmar dobiegł końca, a sowa znalazła się w pięknej, pustej przestrzeni, w której mogła bezpiecznie zahamować. Uff. To było... uff. Chyba wolała atakować, niż unikać. Wylądowała na ziemi. Chyba musiała zrobić sobie przerwę od latania. Taką chwilową. Może poćwiczyć teraz uniki na ziemi. Tak.
Stojąc na ziemi ugięła łapy, po czym wybiła się z obu łap, uderzając (już będąc w powietrzu) dwa razy skrzydłami, aby przyspieszyć i zwiększyć zasięg skoku do tyłu, po czym przycisnęła skrzydła do ciała. Wylądowała na obie łapy, ponownie je uginając. Uniknęła wyimaginowanych szczęk wilka!
...
No co? Wolała to od drzew.
Ponownie obniżyła swój punkt ciężkości, znów szykując się do krótkiego wybicia w powietrze, tylko tym razem nie do tyłu, ale w bok. Przekręciła swoje ciało tak, aby było skierowane w prawo, skoczyła, ponownie dwukrotnie uderzyła skrzydłami, wyrzuciła swoje szpony w bok, aby wykonać półobrót w powietrzu i znów wylądowała na ugiętych nogach, tym razem uderzając skrzydłami jeszcze raz na wychamowanie.
Hmm... no dobrze, powinno wystarczyć.
//zt
autor: Torvihraak
14 lip 2020, 8:33
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Las przy Skałach
Odpowiedzi: 574
Odsłony: 76513

Spoglądnęła na smoczycę i podrapała lekko dół łba. Eh, ale co to był za problem szpony wyrwać? Za księżyc i tak by już odrosły... z drugiej strony, gdyby widziała, że Uciecha nie miałaby oporów co do wyrwania szponów, to zapewne nie chciałaby ich tak bardzo.
-Nawet jednego, pyciusieńkiego szpona nie oddasz?– powiedziała, pokazując swoją łapą, o jak bardzo pyciusieńkiej rzeczy mówiła. O bardzo pyciusieńkiej.
Jednak smoczyca pozostawała niewzruszona w swojej niechęci, więc Kupczyni, może nie była zmuszona ustąpić, ale ta Wodna tak bardzo chciała te olejki, a ona tak bardzo chciała coś sprzedać, a w sumie jako tako przysługa nie brzmiała źle. Ba! Brzmiała nawet bardzo dobrze. Gorzej tylko, że znajac życie Torvihraak by ją zmarnowała na coś względnie głupiego i chyba już nawet wiedziała na co. Poza tym, wcale jej tak na tych olejkach nie zależało. Tak naprawdę to głównie na herbatach jej zależało, całą resztę miała głównie po to, aby móc się handlować, co właśnie robiła. Więc możnaby uznać, że olejki wykonały swoją funkcję.
Kiwnęła łbem z uśmiechem -Akceptuję twoją ofertę. Więc jak? Pojedynek? Przydałoby się zasady omówić. Zaczynając od czego tworzymy iluzję, na przykład ja ciebie, a ty mnie, czy coś. To była luźna myśl jakby coś. No, i czy iluzja ma się ruszać, ale chyba lepiej, żeby jeśli jest coś w życiu ruchomego, to żeby się ruszyła, nie sądzisz? Korzystamy ze wszystkich zmysłów, czy rezygnujemy z czegoś? I ile rund by było? Jedna, trzy? Więcej? No, a w sumie co do oceniania... no to chyba po prostu, która lepiej oddaje prawdziwy obiekt. Przynajmniej według mnie- swierdziła, i lekkim jakby pokłonem chciała zachęcić północną do odpowiedzi
autor: Torvihraak
13 lip 2020, 22:25
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Drzewo na Wzgórzu
Odpowiedzi: 586
Odsłony: 80376

//nie wiem, co się tu odwaliło, ale nie był to mój plan

Gdy Mułek próbował się do niej odezwać, gdy przygotowywała się do pijaństwa, ta pogłaskała go po głowie niczym dziecko -Tak, tak, madam Mułkuś. Spokojnie, spokojnie, zaraz weszelkie różnice zostaną porwane w małym, aczkolwiek mocnym strumieniu nektaru i zostanie tylko błogie szczęście. Przynajmniej mam taką nadzieję- powiedziała z udawaną czułością w głosie i wróciła do krzątania się, aby w końcu zrobić ten ŁYK i szybko drugi ŁYK, póki jeszcze umiała... i zaczęły się dziać rzeczy dziwne.
Jakie... jakie ładne zapachy. Mmmm, kiedy ona nad morze przeszła? Taki fajny, ciepły piasek był. Taki wygodny, że aż wstać nie umiała. Drzewa przecudnie tańczyły i machały jej. Spróbowała odmachać z powrotem. Nie wyszło. Dawno nad morzem nie była. Szkoda. W morzu są... ryby? Tak. W morzu są ryby. A ryby... mają ogony! Tak! Tak! Śliskie ogony i śliskie łuski i śliskie skrzela i śliskie umysły pełne śliskich myśli!
Ah, nie ma to jak morze.
...
Zaraz zaraz, śliskie myśli?
Śliskie ryby?
Śliskie morze?
Śliskie to złe! ZŁE!
RYBY SĄ ZŁE! CHCĄ JĄ ZABIĆ! POLUJĄ NA NIĄ, ZABIJĄ, ZGWAŁCĄ, OBEDRĄ ZE SKÓRY, WYPIJĄ CYDR I POWIEDZĄ, ŻE OHYDNY I JESZCZE WRZUCĄ HERBATY DO MORZA!!! MORZE TO ZŁO! WIELKIE ZŁO! NIENAWIDZIŁA MORZA, WSZYSKO BYŁO ZŁE, A PIASEK BYŁ SZORSTKI I DRAPIĄCY I WCHODZIŁ JEJ MIĘDZY ŁUSKI I WSZYTKO BYŁO STRASZNE I OKROPNE I NIE CHCIAŁA BYĆ NAD MORZEM, RYBY NA NIĄ POLOWAŁY I JEJ JEDYNĄ NADZIEJĄ BYŁY ŚLIMAKI MORSKIE!
Jej serce przyspieszyło, a smoczyca w strachu rozglądała się wokół. Oczy miała szerko otwarte, pysk uchylony i cała próbowała się skulić. Ukryć. Schować. Zniknąć. Drzewa chciały ją uwięzić, one widzały i wiedziały. Widziały i wiedziały, i teraz przyszły wymierzyć sprawiedliwość. Oko za pazur, serce za oko, głowa za skrzydło, śmierć za śmierć. ŚMIERĆ ZA ŚMIERĆ!!! NIE WYSTRCZY ŚMIERCI NIE WYSYARCZY ŚMIERCI NIEWYSTARCZYŚMIERCINIEWYSTARCZYŚMIERCINIEWYSTARCZYŚMIERCINIEWYSTARCZYŚMIERCINIEWYSTARCZYŚMIERCINIEWYSTARCZYŚNIEWYSTARCZYŚMIERCINIEWYSTARCZYŚMIERCINIEWYSTARCZYŚMIERCI.
NIE MOGŁA SIĘ RUSZAĆ, NIE MOGŁA SIĘ RUSZAĆ, DUSIŁA SIĘ, DUSIŁA!!!!! WOLNOŚĆ ZABRANA, WOLNOŚĆ, JEJ WOLNOŚĆ ZABRANA, PIASEK JĄ TRZYMAŁ, DRZEWA OTACZAŁY, RYBY POLOWAŁY!
ŚLIMAKI!
ŚLIMAKI JEJ JEDYNĄ NADZIEJĄ! ŚLIMAKI OSTOJĄ PRZED RYBAMI I DRZEWAMI!
Ślimaki... Ślimaki życiem!
A ślimaki... pełzały majestatycznie. Pełzały władczo i z dumą. Pełzały... jak to, co pełzało przed nią. Pełzał... Mułkuś.
Ślimaki były z nią. Mułkuś był z nią. Była bezpieczna. Bezpieczna. Tylko...
Spojrzała zawiedzona i z lekkim wyrzutem na pijanego smoka -Czemu... czemu nie powiedziałeś, że jesteś ślimakiem? Nie jestem... godna?– powiedziała ze smutkiem. Nie ufał jej? Oczywiście, że jej nie ufał, jej nie można było ufać. Zdrada, zdrada, zdrada, brzydka, mroczna zdrada wkładające swoje lepkie palce we wszystko, w jej oczy, w jej nozdrza, w jej gardło, lepiła wszystko niczym zbyt słodka żywica. Czuła ją w gardle! Słodkie, słodkie i dobre, tak dobre, że jej niedobrze było. Mułkuś jej nie ufał. Nienawidził jej. Oczywiście, że jej nienawidził, nawet teraz to powiedział. Teraz to powiedział, używając innych słów. Kamstwo i metafora. Światło przekrzywiające prawdę.
Ślepia jej się zaszkiły, jakby miała się popłakać. A może miała?
Straciła wolność. Straciła, straciła. Straciła wszystko. Sama straciła. Sama! Sama, sama, sama, sama. Sama to wszystko zrobiła. Tyle księżycy. Tyle... wszystkiego. Mułkuś jej nie obroni, nie była godna, nie była...
Ferwor chwycił ją za łapę i cała zesztywniała. On... dotykał. Dotykał. Za dotyk była śmierć, za spojrzenie była śmierć, godność, godności brak. Czemu nie było godności, przecież on był ślimakiem. Ślimak obroni przed rybami, drzewami i piaskiem. Obroni, obroni... ale nie nią. Nie było godności, nie było nawet pozorów i światła i słów, które raniły bardziej, niż najostrzejsze pazury. Tęskniła za słowami i pozornym, kłamliwym światłem, tęskiła za koszmarem, bo był mniej koszmarny od życia.
Mułek ją trzymał, a ona się nie ruszała. Nie ruszała, bo czekała. Czekała na ocenę, na wyrok. Drzewa tańczyły złowrogo, gęsta żywica zaklejała jej gardło, piasek ją trzymał w miejscu. Czekała.

-Masz bru... brudne pazuly. o.–

Brudne. Brudne? Tak, tak, brudne. Roześmiała się gardłowo. Głośno i histerycznie. Brudne z krwi. Brudne, splamione czynami i nieczynami. Skażone tym, na co pozwalała i czego decydowała się nie widzieć. Oko za pazur, serce za oko, głowa za skrzydło!
On. Mułek, ślimak, wybrany, stwierdził, ze jej pazury są brudne. I jakaż to ulga była usłyszeć od kogoś innego. Od kogoś, kto bronił i ochraniał.
Śmiała się głośniej i głośniej, poczuła pazury na swoim pysku. Pazury, czyje? Jej? Tak, jej. Czuła krew. Jej krew. Krew się lała, pazury będą brudniejsze, czerwieńsze. Może przynajmniej płynny szkarłat zakryje inny brud. Szkarłat ukryje i zaleje. Cień. Dobry, cichy cień. Mrok duszy, mrok źródła. W ciemności nie ma światła i nie ma kłamstw. W ciemność nie było niczego.
Płyn kapał jej po policzkach. Płyn czerowny i płyn przeźroczysty. Krew i łzy? Czy ona płakała? Może, może, może. Śmiała się i płakała.
Nie było miłego morza, tylko śliskie ryby i śliskie umysły. -Wybacz, wybacz, wybacz. Panie Mułku. Panie Mułku, wybacz mi. Jestem brudna. Jestem, jestem brudna- wypluwała słowa miedzy śmiechem i łzami. Krew i łzy. Światło i cień. Życie i śmierć.
autor: Torvihraak
12 lip 2020, 21:08
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5668
Odsłony: 224644

Agat do skarba za możliwość polowania ^^
autor: Torvihraak
11 lip 2020, 21:38
Forum: Warsztat
Temat: Kwarce Zręczności i Mocy
Odpowiedzi: 280
Odsłony: 11910

Popatrzcie to państwo, do świątyni przybyła znów Torvihraak. Wiedziała już jak to działa, więc wybrała odpowiedni kwarc i położyła wybrane kamienie, aby zapłacić za poczucie się trochę młodszym i silniejszym. Wolne Stada. Tyle ciekawych innowacji dla smoków.

//2x nefryt, 2x turkus, rubin, diament za Moc II
autor: Torvihraak
11 lip 2020, 20:39
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Lustrzany las
Odpowiedzi: 720
Odsłony: 95920

Ah, cóż za miłe i niespodziewanie zrządzenie losu! Smoczyca Ziemi! I to nikt inny niż Lepka Ziemia – nowa przywódczyni! Ta sama, która w końcu nie kupiła od niej herbat!
Pomachała z usmiechem łapą na przywitanie i sama zaczęła podchodzić
-Dobrze, dobrze. Nawet bardzo dobrze mogłabym rzec! Odbudowałam swój asortyment i może nie jest tak bogaty, jak mógłby być, to zdecydowanie jest lepszy od tego, co miałam podczas naszego ostatniego spotkania, pani Lepka Ziemio.– zachichotała w łapy. – Co oznacza, że mam więcej herbat i więcej przypraw oraz innych rzadkich bądź nie do końca roślin oraz produktów z nich wykonanych. uśmiechnęła się. Trochę się za tym wszystkim nabiegała, ale teraz już mogła trochę odpocząć i w spokoju się powymieniać i potargować. I poczęstować, oczywiście. Szkoda, że niektóre smoki utrudniały jej to wymarzone spędzenie życia, na przykład nie przyjmując poczęstunku i jeszcze jej grożąc. No ale cóż, dobra groźba nie jest zła, jak to mówią. Chyba tak mówią... a może to nie była groźba, tylko coś innego? Zupa? Tylko że wtedy to nawet mniej sensu by miało...
-I apropo bogatszego asortymentu. Napiłabyś się ze mną jednej nowej rzeczy, którą posiadam? Herbata Oolong z żeń-szeniem? zagłębiła się do swoich toreb i wyciągnęła jeden mieszek. (Tak. Miała jedną całą torbę poświęciną tylko herbatom, ziołom i innym. Tak, tą większą. Co komu do tego?) Rozwiązała sznurek i pokazała drugiej smoczycy... zielone kamyczki? Nie, to było tylko coś, co wyglądało jak kamyczki, w rzeczywistości były to zwiędłe i wysuszone liście. Torvihraak wyglądała na dumną z siebie, bo czemu niby nie miałaby być? Herbata z żeń-szeniem! Sam żeń-szeń też miała! To osiągnięcie było i smoczyca była pewna, że Ziemna, nie to co Calad, rozumie wartość dobrej herbaty... tylko trzeba zaparzania nie popsuć. A tej jeszcze sama nie parzyła, ale powinno być dobrze, przecież ile to ona naparów w życiu zrobiła, i tych smacznych i tych nie. Poradzi sobie. Nie ulegnie presji trochę młodszej od niej smoczycy, która wygląda jakby się znała i mogła powiedzieć, kiedy herbata jest beznadziejna i przejżałaby przez blefy Kupczyni, bo po prostu miała doświadczenie i wiedzę do tego potrzebną. Nigdy! I jeszcze zanim smoczyca zareagowała, złotooka zaczęła rozmyślać, gdzie by tu można było usiąść, żeby bez większych starań magicznych bądź fizycznymi, żaden szkalny odłamek nie wbił się nikomu w zad. Miała na oku już pięć takich miejsc, no, pięć i trzy czwarte. Tylko które teraz by tu wybrać...
-Zawsze mam też parę miesznek odprężających lub dających energię. Nie mnie oceniać, ale chyba mając na głowie całe stado, to może się takie coś przydać. I ooooo, mam też orzeszki kola, te to budzą smoka. W dobry sposób i czy smoczyca teraz oferowała przekąski czy handel? To już Lepka musiała sama ocenić, bo przecież Torvihraak nie zrobi tego za nią, prawda?
autor: Torvihraak
10 lip 2020, 23:13
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wypalona plaża
Odpowiedzi: 727
Odsłony: 111920

Okropne? Niekoniecznie, był ten jeden, co się pisklętami zajął i dał jej diament. Ej, czy to też była ta tak zwana Alaleia? Ta co się miota, gdy zerwać owoc... huh. Jeśli tak, to właśnie Alaleia zdobyła u Torvihraak "order kogoś lepszego, niż Kupczyni na poczatku uważała". Na razie tylko taki teoretyczny, może kiedyś zrobi jakaś taką wstążeczkę z napisem. Może.
-Nie tyle okropne, ale ... inne. Zupełnie inne o zupełnie innych priorytetach. Nawet wśród smoków się to zdarza, i wtedy często rodzą się konflikty- stwierdziła. Zdarza się to o wiele zbyt często, gdyby ktoś jej zapytał.
Czteroskrzydły zadał proste pytanie, nad którym Torvihraak mogłaby rozwodzić się godzinami, a i tak nie dojść do niczego konkretnego... dlaczego chcą ich zabić? Łowcy, to wiadomo, mają korzyści z ich ciał, ale inni? Ile razy Kupczyni spotkała się z agresją ze strony ludzi, bez wyraźnego powodu? Ile razy nawet ludzie, których znała, spotykali się z agresją ze strony ludzi?
Wzruszyła barkami. -Na pewno interesują ich szpony i skóra. Szpony do run, wydaje mi się, a skóra... nie wiem, może bo jest wytrzymała? Ładna? Czesto kolorowa i egzotyczna? Nie mam pojęcia, ale sam smok jest "egzotykiem" dla ludzi, a niektórzy za takie są w stanie wiele zapłacić.– skąd to wiedziała? Ah. -Gdy pierwszy raz szłam, no, tutaj, do Wolnych Stad, to miałam wątpliwą przyjemność spotkać waszych Łowców. Najpierw jedna babka do mnie spokojnie, no to i ja spojojnie. Takie, oooo, miło panią spotkać, miło pogadać, może czymś chciałaby pani pohandlować? I ona na początku- Torvihraak zmieniła głos na wyśmiewczo wyskoki i krzykliwy. Bardzo nieprzyjemny do ucha. -Ah, tak, tak, przyjemność po mojej stronie. Bardzo miło, bardzo miło? Czy miły smok by się poczestował czymś może?– smoczyca odchyliła się w drugą stronę, aby bardziej podkreślić, że teraz zmienia się "osoba mówiąca". Oczywiście jej głos wrócił do normy -No i ja mam jakieś takie, ohoł, alarm, alarm, alarm! Coś tu nie tak jest! No więc już odrobinkę zaniepokojona odpowiadam, że ah, najedzona jestem, może kiedy idziej, ale czy aby na pewno nie chcą pohandlować? No i widzę, że coś się dzieje i tu nagle BAM. Wincyj ludzi! No i oni takie hihih hohohoho, handel nie będzie potrzebny. No i ja miałam takie oż cholera, ale czy są pewni. A ona, ta sama babka, że tak, że pazury, rogi, i że skóra, no i ja już takie całkowite OŻ CHOLERA miałam. No ale trzeba spokój zachować. Spokój, spokój. Nic się nie dzieje, nic się nie dzieje. Spokojnie ludzie, na pewno jakoś się da dogadać. I wtedy susza była, wiesz. Calkiem spora. No i ja wiedzę, że hehehehe, chyba się dogadać nie da, to ja szybko, rach ciach, taktyczny pożar z nienacka, ale kolejene OŻ CHOLERA mam, bo i ja jestem w taktycznym porzaże i nie wiem co się dzieje. Dużo dymu było. Oberwałam strzałą chyba, ciężko powiedzieć, ale już nie pamiętam. Wiem tylko, że tu oberwałam. O. Tu. Widzisz, mam mawet bliznę- wzkazała na swój bok, na jedną z wielu blizn, które pokrywały jej ciało -No i wiesz. Ogólny chaos i tak dalej. Ale! Tam rzeka była. No to ja bardzo mądrze chlup do rzeki robię, no i tą rzeką uciekam jak najdalej, co oznaczało akurat Wolne Stada. Pragnę tylko dodać, że cały mój ekwipunek uległ albo spaleniu albo utopieniu, albo po prostu zgubieniu po drodze i było mi bardzo smutno z tego powodu. Tak, bardzo bardzo. No i prawie się utopiłam, a przed tym prawie spaliłam, a jeszcze przed tym prawie zostałam zastrzelona, a jeszcze przed tym... no w sumie to zatruta. Chyba. Koniec końców nie wiem, co było nie tak z tym poczęstunkiem, ale na pewno coś było- przerwała swój pełen gestykulacji i modulacji głosu wywód. Przynajmniej na chwilę. Coś może bardziej usypiającego lub ogłuszającego? Czy od razu trutka? Nie myślała nad tym... i w sumie nie wiedziała, czy chciała o tym myśleć. -No i wiesz, tym razem nie spotkałam żadnych Łowców, ale może tylko szczęście miałam. A może ktoś ich wyrżnął w pień? Kto wie, kto wie. Ale tak. To jest mniej więcej historia, jak się dowiedziałam, po co ludziom smoki. Chyba że gadali bzdury, ale coś mi się nie wydawało, żeby tak się działo- zakończyła uśmiechając się szeroko. Jak ona to przeżyła nie wiedziała, ale ogólnie to Kupczyni nie wiedziała, jakim sposobem jeszcze żyje po tylu kiepskich decyzjach życiowych.
autor: Torvihraak
07 lip 2020, 14:58
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Lustrzany las
Odpowiedzi: 720
Odsłony: 95920

Dobra. Kolejne miejsce, które Torvihraak ostatnio przegapiła, a zdecydowanie nie powinna była, bo było bardzo ciekawe. Te drzewa... one wyglądały jakby były szklane... a w ziemi było dużo ostrych odłamków. Piękne miejsce, trochę jak róża ze swoimi cierniami.
Hmm, las idealny na spacer, ale gorzej z takim piknikiem. Kupczyni już wyobrażała sobie dwa zakochane młode smoki, które przyszły tutaj pobyć razem, tylko po to, aby się pokłuć i stąd uciec. Hihi.
Złotooka poprawiła torby na plecach i pomaszerowała dalej, podziwiając w spokoju okolicę.

Wyszukiwanie zaawansowane