Skupiał wzrok głównie na trójce aktualnych przeciwników. Był w pełni gotowości do tego, by podjąć próbę unieruchomienia dwójki z nich. Chociaż nawet gdyby mu się nie udało, zdrajca powinien być martwy.
Plaga mogłaby wzywać kogo chce – wojownicy aktualnie siedzący jej na ogonie byli zbyt dobrze wytrenowani, by zawieść.
Nagle jednak pojawiła się ona – przywódczyni Plagi i samą swoją obecnością zmieniła ustawienie pól na planszy, po której przesuwały się pionki.
Bez niej nawet nie zastanowiłby się nad pokojowym rozwiązaniem. Indywidualni Plagijczycy odciągnięci na bok od swojej sfory nadal potrafili być niecodzienni, ale Rapsod dostrzegał w nich inteligencję konieczną do bycia szanowaną jednostką. W hordzie natomiast czy chciał czy nie, nie przypominali dla niego smoków, a bandę tępych bestii tylko czekających na konflikt. Bez Pani nie było szans na wstrzymanie psów, ale ona się pojawiła.
Maddara zawirowała.
– "Wszyscy Ziemiści ZATRZYMAĆ SIĘ." – We łbach zaplątanych w to wydarzenie Ziemistych rozległ się twardy rozkaz.
– "Możecie przybyć przed świątynię lub w pobliże jeziora, być w gotowości, ale póki co nie wolno wam atakować Jutrzenki, ani dotykać Plagijczyków! Ja i przywódczyni Plagi zajmiemy się nią. Wstawili się za zdrajczynią zapewne przez jej kłamstwa i niedopowiedzenia. Nie chcę wywoływać wojny o żmiję." – Dodał, po czym widocznie wrócił myślami do zgromadzonych na placu.
Zerknął na swojego ojca, ale nie szukał jego opinii. Był wdzięczny za przewodnictwo w walce, ostateczna decyzja należała jednak do Rapsoda.
A czy ufał rozsądkowi przywódczyni? Trudno było powiedzieć. Plagijczycy przewodników dobierali sobie raczej rozsądnych.
Postanowił rozmawiać, naprawdę nie pragnąc rozlewu krwi żadnego smoka, nie licząc brudnego zdrajcy.
Pogrom też pewnie nie chciałby wojny... O ile jeszcze w ogóle żył.
Rozkwit skłonił się z szacunkiem w stronę przywódczyni. W geście brakowało charakterystycznej dla niego lekkości. Powitanie wyszło więc nieco sztywno, ale głównie dlatego, że zostało niezwykle skrócone. Nie mogli marnować czasu.
– Nie pragnę walczyć ze smokami Plagi poza areną, ani wywoływać wojny. Wstrzymałem swoje smoki i proszę cię o wstrzymanie twoich. Również uważam, że rozmowa przywódca z przywódcą, byłaby najbardziej korzystną w obecnej sytuacji. – Stwierdził na głos. Nie miał zamiaru ukrywać swoich zamiarów, nie chciał też jednak przypadkiem sprowokować reszty Plagijczyków, dlatego tak samo jak Frar, dodał już mentalnie:
– "Chciałbym jednak, aby uciekinierka była tam z nami. Tylko ona była celem i to jej los jest dla Ziemi... istotny. Łupieżca Nektaru może ją do nas przyprowadzić. Wojowniczka jest moją zastępczynią i jej obowiązkiem jest towarzyszenie mi w ważnych dla stada rozmowach. Czy zgodzisz się na to?" – Zapytał szukając w ślepiach samiczki nici porozumienia.