Znaleziono 145 wyników

autor: Niepokorny Hiacynt
27 gru 2020, 1:30
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Samotna Sosna
Odpowiedzi: 559
Odsłony: 74787

Rapsod żałował, że nie podążył za młodym od razu po ceremonii i dał mu tak po prostu zwiać.
Co prawda został tylko dlatego, że miał porozmawiać z przywódcą, co nie zmieniało faktu, że teraz musiał biegać w kółko węsząc za Echo (dosłownie), by z nim porozmawiać. To co się stało na ceremonii musiało zostać z nim przegadane natychmiast.
Cholera co Rapsod sobie myślał, powinien go wcale wypuścić spod swojego skrzydła.
Niestety było juz po fakcie. Na szczęście chyba się zbliżał do celu. Zniecierpliwiony stworzył sondę, którą wystawił wysoko, by spojrzeć na teren z góry, jak sam narazie już nie był w stanie.

I znalazł swojego uciekiniera... W niespecjalnym stanie.

Na moment zatrzymał się.

Był jeszcze na tyle daleko, by Świetlik nie usłyszał skrzypiącego pod jego łapami śniegu. Mógłby wyczuć jedynie maddarę pochodzącą z sondy starszego czarodzieja.

"Może Echo powinien przejść przez to sam." Właśnie to przeszło Kwiecistemu przez myśl. Zanim jednak się odwrócił na pięcie zadał sobie poważne pytanie.

Czy on, Hiacynt, chciałby w takim momencie zostać z tym sam?

Odpowiedź była dość jasna.

Chciałby, ale jego ojciec i tak przykleiłby się do niego...
... i sprawiłby, że jest lżej.
Pytanie czy Rapsod był w stanie zadziałać podobnie.

Wkrótce Echo mógł usłyszeć, że ktoś zbliża się w jego stronę.

– Świetlik... – Zaczął łagodnie Rapsod, gdy zostało mu już zaledwie kilka kroków by znaleźć się tuż przy swoim uczniu. Nie chciał go wystraszyć, nagle dotykając go bez ostrzeżenia.
autor: Niepokorny Hiacynt
27 gru 2020, 0:58
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Diamentowy Strumień
Odpowiedzi: 738
Odsłony: 92508

Kwiecisty przymrużył ślepia z lubością wsłuchując się w pomruki Khardaha. Ogon samca zaczął wić się powoli, zostawiając smugi na i tak już naznaczonym śladami śniegu.
Gdyby leżał pod kimkolwiek innym, jeden z nich już pewnie byłby nieprzytomny lub martwy.
Ponieważ jednak stał nad nim Pogrom... To uwięzienie było bardzo akceptowalne.

Nagle ogon Rapsoda zatrzymał się i całkowicie zesztywniał w odpowiedzi na dotyk.
Kurcze. Tym razem był na to tak samo nieprzygotowany jak poprzednim razem. Nawet tylna łapa Rapsoda ześlizgnęła się przypadkowo ze swojego miejsca. Jego wyzywający uśmiech również zniknął, pokonany przez to nowe doznanie.
Ledwo następne słowa Khardaha zdążyły do niego dotrzeć, a maddara niespodziewanie pobudziła się do życia.
W pierwszej chwili, Kwiecisty drgnął gwałtownie i zareagował dobierając swojej broni. Atak zaczął się formować, ale nawet nie zdążył przybrać fizycznej formy. Szybka analiza pozwoliła na zrozumienie, że nikogo innego nie ma w pobliżu, więc pozwolił zakryć sobie oczy. Już wydał jakieś stęknięcie jakby miał zaraz zacząć pytać o co chodzi, ale Pogrom wyprzedził go.
– Ja... – Zaczął na początku nie będąc pewnym jak zareagować. Dość szybko jednak postawił całkowicie oddać się w łapy Pogromu. On nigdy nie skłamał. Z resztą cokolwiek by na czarodzieja nie czekało, Rapsod wiedział, że sobie z tym poradzi.
– Prowadź. – Odpowiedział z prawdziwą determinacją w głosie.
autor: Niepokorny Hiacynt
26 gru 2020, 22:15
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Polanka
Odpowiedzi: 602
Odsłony: 69225

Cóż. To było dokładnie to o co Rapsodowi chodziło. Ta obrona najprościej w świecie zatrzymywała, bądź w tym przypadku zbijała atak wroga. Wilk został wzięty na poroże, co dałoby Świetlikowi czas na wytoczenie ofensywy, przez co przeciwnik musiałby wybierać między obroną, a kontratakiem.
– Dobrze. – Wilk został zebrany przez łosia po czym zniknął od razu po wyrzuceniu w powietrze.
– A teraz poćwiczymy coś co już znasz. Obronę poprzez rozproszenie, które daje dość duże pole do popisu przy atakach wyprowadzanych przez czarodziejów. – Stwierdził najprościej w świecie, kiwając głową jakby potwierdzał swoje słowa. Po tym milczał przez chwilę. Właśnie w tej chwili milczenia, Morrigan nagle zesztywniała, przekręciła główkę po czym zakrakała potwierdzająco.
– Nie bój się Maro. Wszyscy są tu po to by twój kompan mógł potrenować. – Zwrócił się na koniec do obrażonej na Echo pumy i przystąpił do działania.
Zdecydował się wykorzystać trik wykonany na nim niegdyś przez Szyszkę. Stworzył powiew chłodnego wiatru, niosącego za sobą drobne, błyszczące płatki śniegu. Wyglądem miały przypominać prawdziwe wprowadzając złudne poczucie bezpieczeństwa. Tak naprawdę jednak te drobne gwiazdeczki, gdyby tylko przyszło im dotknąć ciała smoka miały rozpuścić się nie w wodę, a kwas, który nieprzyjemnie drażniłby łuski. Na początku, skoro był skupiony, drobinek spadać miało dużo, tak by na łuskach młodszego samca pojawiła się ranka obok ranki. Pierwsze śnieżynki już spadły na Echo dając mu namiastkę tego co stanie się później. Na początku miały spadać w okolicy jego grzbietu, ale z czasem, przesuwać się coraz bliżej łba Echa.
To jednak nie był koniec. Kwiecisty robił swoje, a jego kompanka poderwała się do góry z głośnym wrzaskiem. Podleciała ona do samczyka i zaczęła krakać mu obok ucha i szkpupać go po szyi, by trudniej było mu wykonać zadanie. Właśnie tutaj o to chodziło – o przetestowanie jego koncentracji.
autor: Niepokorny Hiacynt
26 gru 2020, 21:44
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Diamentowy Strumień
Odpowiedzi: 738
Odsłony: 92508

W danym momencie jakoś nie przyszło mu do głowy, by odpowiadać. Dalej leżał, nie ruszając się do momentu, gdy poczuł język samca na swojej szyi. Wtedy zamknął mocno oczy i przycisnął wszystkie łapy mocno do swojego ciała. Jego ogon uderzył o ziemię płaszcząc się na niej całkowicie. Mimo tego maddara nadal nie formowała się w żadną formę służącą do walki. Nie skulił szyi pozwalając na to wszystko. Pytanie czy powinien nie przemknęło mu nawet przez myśl.
To było... dziwne. Miał wrażenie, że kilka razy czuł coś co zmierzało w podobną stronę. Coś głównie kojarzące mu się z magią. Takie dziwne napięcie które bardzo trudno odrzucić.
Przyjemny dreszcz wstrząsnął czarodziejem w reakcji na szczypiące go delikatnie kły Pogromu. Para uciekła z jego pyska wraz z drżącym oddechem.

Pogrom mógłby mu pokazać więcej... Ale czego? Czy to dążyło właśnie w tą stronę?
Kwiecisty przełknął ślinę, zastanawiając się przez moment.
I jaki to miało związek z maddarą? Gdy działy się z nim podobne rzeczy podczas walki były one znacznie silniejsze, ale to uczucie miało w sobie coś podobnego...
Może to nie wszystko co to doświadczenie ma do zaoferowania.
Cóż. Na pewno nie. Pogrom sam to powiedział – "znacznie więcej"
Gdzieś głęboko w samym najszczerszym środku, Kwiecisty zawsze pragnął więcej. Właśnie dlatego niekontrolowane wybuchy maddary były takie cudowne.
Tylko czy to będzie w stanie zbliżyć się do tego uczucia?
Mógł się przekonać. Nikt poza nim nie będzie w stanie połączyć faktów i porównać obu zjawisk.
Decydując się w końcu, uśmiechnął się przekręcając pysk na bok. Jego lewy policzek zatopił się w cienkiej warstwie śniegu, ale Kwiecistemu to nie przeszkadzało. Nawet lepiej, ochładzało jego nagle nazbyt ciepłe łuski.
Tylna łapa czarodzieja wyprostowała się i oparła się spodem o brzuch wojownika, przesuwając się po nim nieznacznie w dół.
– Będę baaardzo grzeczny~ – Zamruczał, jednym bursztynowym ślepiem śledząc ekspresję Pogromu.
– Pod warunkiem, że mnie do tego przekonasz – Dokończył po czym demonstracyjnie oblizał swoje kły.
autor: Niepokorny Hiacynt
25 gru 2020, 2:42
Forum: Błękitna Skała
Temat: Leszczynowy Zagajnik
Odpowiedzi: 693
Odsłony: 90919

Gdy samica tak przemykała przez ten teren, w pewnym momencie musiała usłyszeć sfrustrowane sapnięcia czarodzieja przebywającego na tym terenie.
Czarodziej uderzał skrzydłami o powietrze z taką siłą i determinacją jakby demon w niego wszedł. Na początku starał się po prostu doprowadzić do tego, aby obie strony jego ciała podrywały się do góry o tyle samo pod wpływem mocnego pchnięcia. Nie musiałby oczywiście w ten sposób testować swoich prawdziwych kończyn, ale tak się składało, że jedna z nich, chociaż była łudząco podobna do tej drugiej, wcale nie istniała.
Maddara złocistego samca była skupiona w jednym ze skrzydeł, wytwarzając jego strukturę. Dostosowanie ruchów magicznej protezy do swojego własnego ciała zajęło mu już chwilę. To nie mogła być jego pierwsza próba, bo synchronizacja była dość dokładna. Niestety i tak zużywał przy tym zadaniu sporo energii.
W końcu, Kwiecisty zatrzymał się dysząc ciężko. Przerwa nie trwała jednak długo. Kilkukrotnie wziął wdech i wydech. Rozluźnił się. Opuścił na moment skrzydła.

A w następnym momencie wziął rozbieg, machnął skrzydłami i uniósł się ponad gołe drzewa.

Leciał. Przez moment leciał. Wysoko w powietrzu rozległ się jego triumfalny śmiech...
A za jakiÅ› moment spanikowany krzyk.

Stracił kontrolę.

Rapsod przez ten cały czas, tak niesamowicie zaabsorbowany swoim zadaniem, nie zauważył przechodzącej nieopodal Infamii. Robił wszystko by nie pogruchotać sobie kości, ale za nic w świecie nie potrafił skupić nie na tyle, by jego twór zadziałał tak jak powinien. Nie spadał co prawda prosto w dół tak by się połamać. Jego szamotanina wyznaczyła dość krzywą trasę, co było znacznie lepsze dla niego, a gorsze dla samicy, która stała akurat w nieodpowiednim miejscu.

Chyba powinna się odsunąć.
autor: Niepokorny Hiacynt
25 gru 2020, 1:27
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Diamentowy Strumień
Odpowiedzi: 738
Odsłony: 92508

Kwiecisty nawet nie zdążył za wiele pomyśleć. W ułamku sekundy do życia pobudziła się maddara, ale zaraz ucichła zamieniona na próbę przezwyciężenia Pogromu za pomocą siły swoich własnych mięśni... Co skończyło się łopatkami Rapsoda uderzającymi o zaśnieżony grunt. Jego mina zmieniła się praktycznie natychmiast, jakby nagle stracił trop.
Nie żeby Kwiecisty specjalnie wierzył w swoją siłę, ale nie spodziewał się, że padnie aż tak łatwo. Tak to jest jak wszystko ładuje się w magię.
Dopiero głos Khardah'a wybudził Rapsoda z autoanalizy i czarodziej zrozumiał następną rzecz. Zamarzł z szeroko otwartymi ślepiami wpatrzonymi w drugiego samca. Nad nim wisiała właśnie góra mięśni, która podczas walki zawsze wrzucała jego serce na szybsze obroty i skutecznie dekoncentrowała go kolejnymi uderzeniami. Tym razem jednak czarodziej nie czuł się atakowany, a zdekoncentrowany oj na pewno.
Poczuł jak ciepło napływa mu do pyska, co odzwierciedliły rumieniące się na jego policzkach łuski.
Nie zauważył nawet kiedy zrobiło się tak sugestywnie. Nie myślał, że ktokolwiek mógłby nawet chcieć z nim poflirtować, a... to był flirt prawda?
Rapsod zamrugał, nagle pozbawiony głosu, z przednimi łapami przyciśniętymi do swojej piersi, a Pogrom poczuł jak wachlarz – końcówka ogona czarodzieja, niepewnie ociera się o ogon wojownika.
autor: Niepokorny Hiacynt
24 gru 2020, 23:26
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Diamentowy Strumień
Odpowiedzi: 738
Odsłony: 92508

Odważna odpowiedź wojownika z jakiegoś powodu sprawiła, że Rapsod miał nagłą ochotę się zaśmiać.
– Ah tak? – Dopytał z udawanym zaskoczeniem po czym zakrył pysk łapą, jakby naprawdę była ona w stanie ukryć chichot wstrząsający jego całym ciałem. Nawet nie zwrócił uwagi na to jak blisko niego znalazł się pysk drugiego samca. Czarodziej naprawdę dobrze się bawił. Nie pamiętał by ktoś kiedykolwiek aż tak długo odpowiadał na jego zaczepki. Nie ruszał się więc z miejsca wpatrzony w ślepia Khardaha, a jego cwaniacki uśmiech poszerzał się z momentu na moment pokazując coraz więcej jego białych zębów.
Gdy wojownik skończył mówić Rapsod westchnął przymrużając lekko oczy i przekręcając nieznacznie łeb na bok.
– Najpierw trzeba by mnie było złapać. – Wymruczał w odpowiedzi po czym kłapnął głośno zębami tuż przed nosem wojownika.
autor: Niepokorny Hiacynt
22 gru 2020, 23:33
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Polanka
Odpowiedzi: 602
Odsłony: 69225

Wilk po prostu ominął łosia i rzucił się na Echo, który nie dostał już szansy na wytworzenie nowej obrony. Twór Rapsoda skoczył, już otwierał pysk nad barkiem młodszego samca, ale nagle rozproszył się w powietrzu.
– Widzisz pomysł miałeś ciekawy, ale niestety nie zadziałał. To lekcja. Twór nie myśli za siebie. Nie możesz go więc przestraszyć lub zniechęcić do ataku. Drapieżnik wytworzony przez czarodzieja jest takim samym, bezmyślnym narzędziem jak lodowe ostrze, nieważne jak żywo wygląda. – Wytłumaczył spokojnie po czym pstryknął palcami.
– Spróbuj jeszcze raz – Wraz z pstryknięciem, wilk ponownie pojawił się na "arenie". Tym razem biegł na Echo bardziej od tyłu, na celu mając prawe udo czarodzieja.
autor: Niepokorny Hiacynt
19 gru 2020, 2:33
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Polanka
Odpowiedzi: 602
Odsłony: 69225

Kwiecisty kiwnął głową, gdy pnącze zacisnęło się na powleczonym tarczą ogonie Echa. Atak siłował się jeszcze moment z obroną, zmuszając młodszego samca do utrzymania czaru. Po chwili jednak maddara Rapsoda niby rozwiała się w powietrzu.
– Dobrze. Możesz otworzyć oczy. – Stwierdził uśmiechając się lekko.
– Wolałem wodę, ale drewno też się sprawdziło. – Szczerze mówiąc tak gruba warstwa dębowego drewna zadziałałoby na całkiem sporą ilość ataków – jeszcze wiekszą jeżeli atak wroga nie byłby najmocniejszy... A to że ta obrona wyglądała nieco jak kłoda nałożona na ogon to już inna sprawa.
– Teraz chciałbym abyś obronił się tworząc jakieś zwierzę, które w dowolny sposób "przyjmie atak na siebie". Niedziwnym jest zobaczyć czarodzieja który używa wizerunku i mocy jakiegoś na przykład drapieżnika, by zniszczyć bądź przekierować nadchodzący atak. Oczywiście kształtowanie maddary w bestie jest równie skuteczne przy ofensywie. Ta technika jest przez wielu bardzo lubiana i nie zaprzeczę, że potrafi wyglądać bardzo widowiskowo. – Stwierdził kiwając głową jakby sam się z sobą zgadzał.
– Kiedyś pewnie tworzyłeś iluzje zwierzęcia czyż nie? Nawet jeżeli tak to wyobraźmy sobie takiego wilka – Stwierdził, podniósł łapę i przed nim, tuż pod nią, pojawiła się biała sylwetka standardowych wielkości wilka stworzona niby z bardzo gęstej mgły.
– Jeżeli chcesz stworzyć przekonującą zmyłkę skupiasz się nad tym by futro było "żywe" – to znaczy reagowało na powiew wiatru, było dość miękkie jak to futro ma w zwyczaju. – Mówiąc to przejechał łapą po sylwetce. Tam gdzie dotknął swojego tworu, mgła rozpraszała się ukazując opisane futro.
– Myślisz o tym jak wyglądają jego oczy, jak błyszczą, jaką posiadają źrenicę. – W tym miejscu machnął drapieżnikowi przed pyskiem, odkrywając jego ślepia.
– Myślisz też o tym jak jego klatka piersiowa porusza si podczas oddechu. Nie zapominasz nawet o tym, że jego łapy uginają kępki trawy na których staną. Zależy ci na każdym szczególe. – Stwierdził, w końcu w całości odkrywając swój twór. Był to zwykły – szaro bury wilk wytworzony jednak w taki sposób aby było widać wszystkie jego delikatne ruchy. Psowaty spojrzał na Echo, gdy łapa Kwiecistego przeczesywała jego gęste futro. Jego oddech pokazał się w formie pary na chłodnym powietrzu. Tutaj lekko zadrżał, tam lekko przekręcił uszy... Widać było, że Rapsod skupił się na przekonaniu widza do tego, że zwierzę jest całkowicie prawdziwe.
– Gdy się bronisz, nie potrzebujesz tych wszystkich ozdobników. – Stwierdził. Po tym podniósł łapę, pstryknął i wilk jakby zatrzymał się w czasie. Dopiero po chwili ruszył do przodu, ale przyglądając się mu można było łatwo stwierdzić, że nie był już taki sam. Jego ruchy były nieco mniej organiczne. Wzory kolorów w futrze straciły swoją klarowność. Życie uleciało z jego oczu teraz przypominając raczej szkło. Zabrakło wszystkich drobnych szczegółów nadających mu iluzję autentyczności.
– Wtedy skupiasz się głównie na tym co to zwierzę musi posiadać, by skutecznie odeprzeć atak. Masie, mocnych nogach lub kłach i pazurach. – Wytłumaczył. Mniej więcej w tym momencie wilk zdążył już podejść tak, by stać bardziej z przodu, po lewej stronie Echa, mniej więcej dwa ogony od niego.
W końcu drapieżnik zawarczał groźnie i wybił się ze swoich łap by dobiec do młodego czarodzieja obierając za cel jego lewy bark.
autor: Niepokorny Hiacynt
16 gru 2020, 2:05
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Diamentowy Strumień
Odpowiedzi: 738
Odsłony: 92508

Kwiecisty powinien pewnie usunąć się większemu samcowi z drogi, skoro ten bez problemu mógł go po prostu staranować, ale oczywiście to nie było w stylu maga. Z resztą Pogrom nie przyszedł się tu bić.
Czarodziej wszedł w dość zaczepny nastrój więc ruszył się, ale wcale nie po to by zejść komukolwiek z drogi. Wygiął lekko swój bok w stronę wojownika, jakby na złość byle tylko mu "przeszkodzić". Oczywiście taki zaczepny ruch nie mógł nikogo powstrzymać. Zwiększył jedynie głośność cichego zgrzytu jednych łusek o drugie. Skoro Plagus mógł sobie zabierać tyle cudzej przestrzeni osobistej ile chciał, to Ziemisty mógł to zrobić z równą pewnością siebie.

Co do blizn... Hm. Co prawda nie dziwiły go wcale, ale nie pamiętał żeby miał okazję się im wcześniej specjalnie przyjrzeć. Cóż. Okazja w końcu się nadarzyła.
Zdecydowanie niczego wojownikowi nie odbierały – nikomu nie odbierały. Chociaż na ten temat czarodziej nie powinien się raczej wypowiadać jeżeli nie chciał wyjść na hipokrytę. Tak długo zajęło mu zaakceptowanie swojego braku symetrii w kończynach, że szkoda gadać.

Na komentarz Pogromu ponownie błysnął swoimi kłami, a nawet zachichotał krótko. – Wiedział, że się prosi o kłopoty, ale ostatecznie ktokolwiek zawalczyłby z nim na śmierć i życie prosiłby się tak samo. Z resztą...

...

Oh. Pogrom pamiętał jeszcze o tym spotkaniu w świątyni. Kwiecisty speszył się nieco, a jego ostry uśmiech przerodził się w coś znacznie delikatniejszego.
– Ah... O tym mówisz... D-dziękuję. Hm.– Przerwał na moment jakby zastanawiając się czy warto się w ogóle dzielić tym co przeszło mu przez głowę.
– Po prostu miałem gorszy dzień. Nie było mi po drodze bez tego skrzydła biorąc pod uwagę, że nie potrafiłem zapamiętać, że go nie mam. Zbyt często po tej walce lądowałem na ziemi z obitym barkiem. Dobrze, że chociaż nie próbowałem startować z wysokich skał. – Zaśmiał się trochę nerwowo, kładąc łapę na barku za którym sterczał sobie radośnie kikut. Nieco zbagatelizował swoje wcześniejsze odczucia dotyczące tego kalectwa, ale też nie kłamał.
– Zgadzam się. To nie była najlepsza wersja mnie. – Stwierdził kiwając łbem, po czym nagle prychnął rozbawiony, gdy pewna myśl przebiegła mu przez głowę.
– Za to ty byłeś gorący jak zawsze. Nawet bardziej jeżeli do definicji seksapilu dołączamy nie tylko powierzchowne blizny, ale i braki w częściach ciała. – Stwierdził puszczając oczko i wysuwając na zewnątrz nieco swojego ostro zakończonego języka. Z tego co pamiętał wojownik wtedy przyszedł właśnie z takim problemem. Kiedy byli w świątyni Kwiecisty przebywał w głębokiej psychicznej dziurze, ale oczy wystawały mu jeszcze spod błota, więc nie był ślepy na wszystko co go otaczało.
autor: Niepokorny Hiacynt
10 gru 2020, 1:15
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Szklista skała
Odpowiedzi: 505
Odsłony: 86578

I decyzja została podjęta. Nie miał zamiaru się z nią kłócić. Młoda dostała szansę co było niezaprzeczalnie właściwe, skoro wszyscy życzyli jej odnalezienia jej własnej drogi. Sprawa zakończyła się więc szczęśliwie. Kwiecisty pożegnał się ukłonami zarówno z Sosnową jak i Przesileniem, skinął lekko głową młodym smokom po czym podążył za Rozrabiaką na tereny Ziemi.

//zt
autor: Niepokorny Hiacynt
10 gru 2020, 0:50
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Polanka
Odpowiedzi: 602
Odsłony: 69225

Na mielonkę z Echa Zbłąkanych na szczęście nie było szans, ponieważ żaden z ataków nie miał ostatecznie bardzo uszkodzić czarodzieja. W najgorszym przypadku trochę by się najęczał, ale nawet kleryk poskładałby go raz dwa!
Rapsod obserwował poczynania Błędnego. Woda była całkiem niezłym wyborem na trzy z jego ataków. Ta ciecz sama w sobie była dość uniwersalna, ale Echo zareagował raczej instynktownie zamiast przekalkulować czego Kwiecisty mógłby użyć. Tak czy inaczej trzeba mu było przyklasnąć za dobry refleks i dobre wyciąganie wniosków. Poczuł coś co zdradziło formę tworu to szedł za podpowiedzią.
Poza tym na szczęście wylosował poprawną formę tarczy do czwartego ataku. Następnym razem mógł jednak nie mieć tyle szczęścia.
– Nie marnuj swojego skupienia na utrzymywanie obrony, która już cię obroniła. – Odezwał się, na początek komentując utrzymywane naraz kilku tworów. Ataki pojawiały się jeden po drugim i ten zniwelowany nie przedstawiał już zagrożenia po przegranej z tarczą, więc można ją było usunąć..
– Woda jest dobrym wyborem, ale bez żadnych dodatkowych warstw lub właściwości nie zatrzyma fizycznego ostrza, dlatego musiałeś przeistoczyć ją w lód. – Skomentował. Mówił w miarę powoli, tak jakby przeszedł już w jeden ze swoich mentorskich transów. Nagle jednak, w środku jego wypowiedzi, Echo mógł poczuć jak krok za nim, przy ziemi pojawiła się "porcja maddary". W tym miejscu uformował się zwinięty kłębek ciernistego pnącza, które wystrzeliło, aby owinąć się wokół ogona samczyka w połowie jego długości. Cały ten czas Rapsod kontynuował swoją wypowiedź jak gdyby nigdy nic.
– Twój twór mógłby być bardziej złożony żebyś nie musiał go zmieniać podczas tego ćwiczenia.
autor: Niepokorny Hiacynt
09 gru 2020, 23:05
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Diamentowy Strumień
Odpowiedzi: 738
Odsłony: 92508

Słysząc głos z zupełnie innej strony, zesztywniał. Jego tylnie łapy wyprostowały się, a przez jego grzbiet przeszedł dreszcz. O dziwno wcale nie dlatego, że intruz okazał się być z zupełnie innej strony, a dlatego, że ten głos brzmiał znajomo.
– Pogrom? – Zdziwiony, odwrócił łeb, spoglądając przez bark i przerolował swoje ciałko tak, by wszystkie łapy znalazły się pod nim. Wtedy, płynnym ruchem wstał.
Na początku widać było, że został nieco zbity z tropu. Ustawiając swoje ciało przodem do wojownika robił szybkie ruchy i aż smagnął ziemię przytulonym do siebie ogonem. Nie żeby nie wiedział, że Pogrom ma też życie poza walkami- nie materializował się przecież tylko na pojedynki. Jakimś jednak cudem do głowy magowi nie przyszło, że spotka kiedyś tego samca tak z przypadku... Nie licząc oczywiście ołtarza, ale to miejsce też miało dużo wspólnego z walkami.
Ten stan osłupienia nie trwał jednak długo. Kwiecisty nie skierowałby wypowiedzianych przez siebie słów do akurat tego Plagijczyka, ale stał za nimi twardo, tak samo jak za prowokacyjnymi gestami.
Siedząc już wygodnie, uśmiechnął się półgębkiem po czym podniósł łapę, by złożyć ją w iście teatralnym geście na swojej piersi.
– Oh, to z pewnością nie tak. Ja po prostu zachęcam smoki do konfrontacji błędnych założeń. Jeżeli ktoś myśli, że może odebrać mi życie, powinien najzwyczajniej w świecie spróbować i doświadczyć porażki na swojej własnej skórze. Wiesz. Obiecałem, że będę nauczać, a niektórzy najskuteczniej uczą się na swoich własnych błędach.
autor: Niepokorny Hiacynt
09 gru 2020, 3:04
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Polanka
Odpowiedzi: 602
Odsłony: 69225

– Hm... Mara. – Mruknął Rapsod po czym uśmiechnął się co było słychać w tonie jego następnych słów.
– Nie szkodzi, nie musi podchodzić jeżeli sobie tego nie życzy. – Stwierdził po czym odchrząknął krótko przygotowując się do nauki.
– Zacznijmy od tego, że w tym momencie stworzyliśmy ci sztuczne utrudnienie, które kiedyś może się okazać niezmiernie prawdziwe. Nic nie widzisz. O dziwo, czasami nie jesteśmy w stanie czegoś dostrzec nawet jeżeli ślepia mamy szeroko otwarte. Utratę widoczności można potraktować po prostu jako symbol braku gotowości.
Pozbawiony "wzroku" – zaskoczony, często nie jesteś w stanie dobrze zidentyfikować ataku wrogiego czarodzieja lub magicznego stworzenia. Po samej maddarze nie stwierdzisz jaką formę ofensywy przyjmie. W takiej sytuacji dobrze jest użyć tarczy, którą można nazwać "uniwersalną" – taką która obroni cię przed jak najszerszym wahlarzem ataków.
– Wytłumaczył, od razu przechodząc do rzeczy.
– Kluczem w tym ćwiczeniu będzie uważne badanie otoczenia i szybkie reakcje na ataki, którymi cię uraczę. Bardzo ważne przy tym będzie dokładne osłonięcie obszaru który zaatakuję. Nie bądź zachłanny, otaczając obroną zbyt dużej powierzchni ciała, ponieważ wtedy nie poćwiczysz precyzji. Pamiętaj także, że nie wolno ci otwierać ślepi, póki ci na to nie pozwolę. – Dopowiedział bardzo zwięźle i od razu, zanim jeszcze skończył mówić o zamkniętych oczach, maddara już wirowała naokoło Echa, gotowa do akcji. Młody czarodziej nie potrzebował już takich pomocy jak przy swoich pierwszych naukach. Poza tym to ćwiczenie na tym właśnie polegało – szybkich reakcjach na niespodzianki.
Najpierw, tradycyjnie dla Kwiecistego, zaczęło się od lodowego kolca, który pojawił się pół ogona za Błędnym celując lekko z góry, pod kątem w jego prawe udo. Następną bronią była kula kwasu wielkości pięści. Pojawiła się ona przy ziemi pod brzuchem ucznia, szybko lecąc ku górze.
Z ziemi tuż przy jego przedniej łapie wyłoniła się plecionka trzech, wąskich, ognistych języków mających za zadanie smagnąć prawe przedramię czarodzieja niczym bicz, parząc je.
Ostatnim tworem był ostry, trzy razy większy od smoczego pazur. Pojawił się najbliżej ze wszystkich, tuż pod lewą, tylną łapą Echo.
Każdy atak przychodził w swojej kolejności, ale czas między nimi skracał się znacznie, aby nie ułatwić samcowi zadania.
autor: Niepokorny Hiacynt
06 gru 2020, 1:26
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Diamentowy Strumień
Odpowiedzi: 738
Odsłony: 92508

Pomimo wody która uderzała o jego łeb, czarodziej faktycznie usłyszał jakiś szelest. Dość szybko podniósł łeb, a maddara pobudziła się jak wzburzony nagłym ruchem powietrza kurz.
Rapsod nie był wystraszony, nawet nie wstał, ale ostrożność kazała mu sprawdzić z czym ma do czynienia. Jako że węch nie był jego pierwszym wyborem jeżeli chodzi o poszukiwania, wytężył wzrok rozglądając się na boki. W końcu wydało mu się, że dostrzegł ślepia błyskające wśród liściastych, ususzonych, ale jakiś cudem jeszcze pełnych krzewów. Niezależnie od tego czy Khardah zamaskował na początku pogoni za zwierzyną swoją woń czy nie, Kwiecisty, wyczuł jedynie zapach sugerujący, że ma do czynienia z jakimś smokiem ze stada Plagi.
Skoro ten się ukrywał zamiast normalnie podejść, czarodziej uznał, że muszą się nie znać. Tylko czemu wobec tego nie odszedł? Jeżeli chciałby się napić, mógłby po prostu zejść nieco niżej – Strumień nie kończył się przecież tutaj.
Szukał problemów? Oh wobec tego naprawdę nie było sprawy.
Rapsod machnął ogonem podrywając do góry swój szeroki wachlarz, po czym wciąż nie ściągając wzroku z miejsca gdzie przebywał tajemniczy gość, przeciągnął się wyginając grzbiet niczym kot. Ewidentnie mu się przy tym nie spieszyło. Wojownik w tej pozycji mógłby mieć problemy z szybką mobilizacją ciała do obrony, ale Kwiecisty wybrał inną profesję czyż nie? Maddara wirowała powolnie wokół czarodzieja w gotowości do obrony.
Ziemisty położył się ponownie, tym razem z nogami po jednej stronie, odkrywając nieco złotego pancerza swojego brzucha. Pomimo ogromnych płyt, wcale nie był w tym miejscu mniej wrażliwy od zwykłego smoka. Jeżeli podglądacz chciałby walczyć, dostał właśnie zachętę na to by spróbować swojego szczęścia.
Na koniec Kwiecisty przymrużył swoje bursztynowe ślepia i prowokująco oblizał kły swoim ostrym językiem.
– Czemu stoisz tak daleko? Z bliska wyglądam dużo lepiej.
– Powiedział dość głośno, szczerząc się złośliwie w stronę oddalonej roślinności.

Wyszukiwanie zaawansowane