Znaleziono 187 wyników

autor: Legenda Samotnika
15 lip 2021, 20:39
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Księżycowa łąka
Odpowiedzi: 687
Odsłony: 102098

Z ciepłym uśmiechem i oczami błyszczącymi szczęściem słuchał słów Mango. Mógłby w nieskończoność słuchać magicznego "kocham cię" od Owocka, byleby mieć pewność, że się nie mylił. Opuścił nieco uszy, zdając sobie sprawę, że nie ułatwił sprawy znikając bez wieści, ale zachował w myślach to, że Mango był jednym z powodów jego nagłego odejścia, nie mówiąc o tym partnerowi. Ach, partnerowi! Jak to cudownie brzmi, niemal nieprawdziwie. A jednak stało się, jego pierwsze miłosne marzenie się spełniło. Wtulił się w Mango, ciesząc się tak piękną chwilą. Miał już odpowiedzieć na kolejne słowa kolorowołuskiego, gdy dotarło do niego drugie znaczenie ostatniego zdania i na chwilę zaciął się wewnętrznie, czując jedynie narastający gorąc na policzkach. Ogarnął się jednak szybko, przekonując się w myślach że za bardzo wybiega w przyszłość i właściwie to nie powinien szukać podtekstów. Nie zamierzał się znowu zapeszyć i stracić głos!
– J-ja też liczę na częstsze spotkania! Nie wiem, czy zniósłbym dłuższą rozłąkę. Właściwie ten wieczór mógłby nigdy się nie kończyć... Choć wtedy nie mielibyśmy szansy doświadczyć wiele innych pięknych przeżyć. A pewien jestem, że będą piękne, jeżeli doświadczę ich z t-tobą. – choć dalej był dość nieśmiały, co było samo w sobie zaprzeczeniem jego natury, otworzył się bardziej na miłość i uznał, że nie ma sensu tłumić uczuć, gdy może je wyrażać wprost. – Chciałbym też, byś poznał Kaihvira... Może nie jest zbyt gadatliwy, ale to naprawdę uroczy młodzik. Co powiedziałbyś na piknik na granicy za trzy dni? Przyprowadzę młodego i przyniosę przekąski, poopowiadamy historyjki i ogółem miło spędzimy czas! Oczywiście, zawsze jestem chętny się spotkać i bardziej spontanicznie. Najchętniej widziałbym się z tobą codziennie... – westchnął rozmarzony, znów się rozgadując i prawie nie dając dojść do słowa. W końcu jednak zrobił przerwę i wbił pełne nadziei spojrzenie w ukochanego, przy okazji też podziwiając jego piękny pysk.
autor: Legenda Samotnika
30 cze 2021, 11:42
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Księżycowa łąka
Odpowiedzi: 687
Odsłony: 102098

Posmutniał na chwilę, myśląc o śmierci Trzaska, a gdy poczuł silniejszy uścisk, sam wtulił się z westchnieniem w Mango, ciesząc się jego bliskością. Chciał częściej być tak blisko niego, czuć jego oddech i bicie serca... I właśnie do tego tematu wrócili.
Tym razem role się odwróciły. Gdy fioletowołuskiemu zabrakło słów, Mango go zastąpił. Delavir wiele wiedział, potrafił rozgadać się na mnóstwo przeróżnych tematów, często nawet był swatką czy miłosnym terapeutą, ale nigdy nie umiał rozmawiać o własnych emocjach. To ogromnie go zawstydzało i unikał takich tematów bardziej niż ognia. A jednak kolorowołuski nie przejmował się jego brakiem słów czy zacięciem się. Słysząc jego słowa Łowca uniósł spojrzenie wilgotnych ślepi i uśmiechnął się ciepło. Z jego ust wyrwało się drobne prychnięcie śmiechu na wspomnienie o ogonie – czyli cały ten czas Mango wiedział o jego próbach poskromienia samego siebie! Ostrożnie uniósł łapę, wypuszczając obolały ogon, który mimo bardzo długiego czasu w skręconej pozycji dalej bezproblemowo miotał się wesoło na boki. Czując oddech Mango na uchu Delavira przeszyły miłe dreszcze i fioletowołuski ostatecznie zrezygnował z hamowania się.
– Oczywiście, że tak! Nic mnie bardziej nie uszczęśliwi. Byłem tak bardzo niepewny i tak długo dusiłem to w sobie, że nie potrafiłem dostrzec, że ty również... coś do mnie czujesz. Przepraszam... Dalej jest do dla mnie szokujące. Kocham cię, Owocku. – powiedział lekko drżącym od nadmiaru uczuć głosem, szczęśliwszy niż kiedykolwiek. Objął kolorowołuskiego, niemal płacząc. Delavir miał tendencję do emocjonalnych wybuchów, ale sam sobie był winien, ciągle trzymając wszystko w sobie. Na szczęście jeszcze nigdy nie był to wybuch negatywny, ale teraz był zdecydowanie najszczęśliwszy. Przecież nie każdego dnia twoja pierwsza miłość wyznaje ci odwzajemnienie!
autor: Legenda Samotnika
15 cze 2021, 13:02
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Krater
Odpowiedzi: 213
Odsłony: 23508

Delavir słuchał o romansie Mango z mieszanymi uczuciami. Nie czuł się tak jak powinien był, nie odczuwał współczucia czy chęci wsparcia tego związku, a to z kolei wywoływało u niego poczucie winy. Westchnął jedynie ciężko i kiwnął głową, gdy Świetlik skończył mówić.
– Jeżeli naprawdę ci na kimś zależy... Zrobisz absolutnie wszystko, by ta druga osoba była szczęśliwa. Nawet jeśli jest to dla ciebie krzywdzące... Ale ta osoba również powinna sobie zdawać sprawę z twoich uczuć i starać się cię uszczęśliwiać, jeśli jej również zależy. Więc... jeśli naprawdę chcą ze sobą być, uda im się pokonać wszystkie trudności, bo na tym polega miłość. Według mnie, oczywiście. – pierwsza część jego wymowy podejrzanie bardzo brzmiała tak, jakby mówił z doświadczenia. W głosie dało się dosłyszeć nutkę goryczy, gdy myślał o Mango i Ważce. Jednakże potrząsnął lekko głowę i uniósł spojrzenie z ziemi, pozbywając się ponurego spojrzenia.
Uśmiechnął się i poklepał na pocieszenie plecy pomarańczowołuskiego. Dużo mu ciążyło na serduszku, ale potrafił się otworzyć i poprosić o pomoc. Delavir powinien wziąć z niego przykład... Ale nie to jest teraz ważne.
– Bardzo dobrze, że wyrzucasz te myśli z siebie. Trzymając je wewnątrz tylko niepotrzebnie będziesz się męczyć. A co do linii... wiesz, że zawsze będę starać się ci pomóc najlepiej jak tylko umiem. Sam potrzebuję jednak zrozumieć, jak odpuścić... Otóż widzisz, sam od bardzo, bardzo długiego czasu mam ten problem. Zdaję sobie sprawę z tego, że już za długo siedzę w tym bagnie i muszę w końcu zapomnieć, ale to nie jest łatwe. Nie mogę ci niestety zagwarantować, że łatwo będzie ci odciąć się od tych uczuć i zapomnieć. Ja narysowałem sobie linię i nie przekraczam przez nią poprzez cieszenie się samą przyjaźnią. Zwyczajnie nie wspominam o swoich uczuciach i staram się być zadowolonym z tego, co już mam. To jest jedna z najtrudniejszych, a może i najgorszych dróg, jakie możesz obrać. Mógłbyś się odciąć – ból byłby większy, ale trwałby krócej. Tak naprawdę... nie da się uniknąć bólu. Ale tak, wracając do samego szukania tej linii. U mnie to było dość proste – wiedziałem, że nie mam szans, kiedy mój obiekt zainteresowań znalazł sobie partnera i opowiadał mi jak dobrze im się układa. Zrozumiałem wtedy, że jestem i będę już tylko i wyłącznie przyjacielem, nikim więcej. Ale gdy takich jasnych znaków nie ma... trzeba zrobić ruch. Nie będziesz wiedział, co myśli inna osoba, dopóki jej o to nie spytasz, więc ja bym zebrał w sobie odwagę i spytał wprost, czy warto mi się jeszcze starać. Gdy takie gry trwają przez dłuższy czas i nie mają żadnego skutku, gdy widzisz, że nie ma nawet krzty odwzajemnienia, gdy inni mówią ci, że czas odpuścić... Wtedy musisz zdecydować, czy ciągnąć to dalej, czy spytać wprost czy zwyczajnie odpuścić w ciszy. I to nigdy nie będzie łatwe. Miłość... jest irytująco skomplikowana. – westchnął przeciągle, znów kierując smętne spojrzenie na ziemię. Miał wesprzeć radością Świetlika, a sam zaczął podupadać w nastroju. Zmarszczył brwi i poklepał się mentalnie po policzkach. Nie, nie może ulegać ponurości! Znów spojrzał prosto w oczy pomarańczowołuskiego i uśmiechnął się ciepło, ponownie emanując pewnością.
– Mimo wszystko nie zamartwiaj się za bardzo! Oboje musimy w końcu przestać się dołować, bo nam zmarszczki zostaną i nikt nas z takimi pyskami nie będzie chciał! – roześmiał się wesoło, zachęcając żartem Świetlika do tego, by również się rozchmurzył. Zawsze lepiej trzymać się pozytywnych stron i być optymistycznym!
autor: Legenda Samotnika
15 cze 2021, 0:04
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Księżycowa łąka
Odpowiedzi: 687
Odsłony: 102098

Rozmawianie na tematy inne niż jego uczucia zawsze było dla Delavira łatwiejsze. Gdy nie chciał o czymś rozmawiać, nierzadko zmieniał temat na właśnie taki, który dotyczy jakichś zainteresowań, może opowieści fioletowołuskiego lub uczuć drugiej osoby. Teraz jednak zaskakująco zmienił temat ze swoich uczuć na... swoje uczucia. Sam nie rozumiał, jak bardzo potrzebował właśnie takich słów wsparcia, dopóki ich nie dostał. Słuchając Mango czuł ciepło i ulgę, że ktoś niczego od niego nie wymaga i akceptuje go takim, jakim jest. To też pomogło mu się uspokoić, więc nie palił mu się już cały pysk, choć ogon dalej nerwowo pulsował pod naciskiem łapy. W pierwszej chwili słysząc takie kuszące zaproszenie do Ziemi miał ochotę rzucić wszystko i się zgodzić, ale szybko odrzucił tę myśl, śmiejąc się z siebie samego. Na wspomnienie o Przywódcy znów na chwilę spoważniał.
– Ach... Naszą Przywódczynią od niedawna jest Żagiew Ognia, wcześniej Zastępczyni. Trzask Ognia... Niestety zmarł. Nie znam szczegółów. – westchnął. Było mu przykro, że nie zdołał odpowiednio się pożegnać. Jego śmierć była bardzo niespodziewana... A fioletowołuski odruchowo obwiniał siebie. Gdy był młody, uważał że przynosi pecha i dlatego wszyscy wokół niego umierają. Dlatego nie chciał się do nikogo zbytnio zbliżać i nie dołączał do żadnego ze Stad. Potem po prostu przyzwyczaił się do takiego życia. Teraz dołączył i jego Przywódca zmarł. Może to nie był zwyczajny dziecięcy wymysł? To przeszło mu przez myśl, ale wiedział, że takie zwątpienie nic mu nie da. Powinien po prostu starać dbać o bezpieczeństwo najbliższych. Wtulił się bardziej w Mango na tą myśl. Kolorowołuski i bez niego dobrze sobie radził, ale Delavir i jego chciał chronić, nawet jeśli wiedział, że mało na co się przyda Wojownikowi.
Powrócili do tematu tych bardziej niezręcznych uczuć, choć Delavir usiłował odwrócić od nich uwagę. Prawie nigdy nie robił takich wyznań. Nawet Kaihve ich nie dostała... co dalej bolało fioletowołuskiego. Ale jakimś cudem przyznał się przed Mango, jego pierwszą i największą miłością. Choć wiedział, że to bardzo zaboli, był gotów na odrzucenie dla Ważki. Mimo wszystko wolał jednak, by zwyczajnie przemilczeli ten temat i wszystko zostało tak jak jest. Zacisnął powieki, wypominając sobie swoją głupotę, gdy dotarło do niego znaczenie słów Mango. Póki co go... nie odrzucił? Fioletowołuski był pewny, że Mango dobrze układało się z Ważką, ale skoro nie pytał o ich związek, to skąd mógł wiedzieć, że tak naprawdę nic nie wyszło? Nie chciał rozmawiać o Ważce właśnie dlatego, że myślał, iż dawno już są razem. Pytanie zaskoczyło byłego samotnika. Otworzył oczy i z zaskoczeniem spojrzał na kolorowołuskiego, prostując się i znów czując przypływ ciepła na pysku.
– O-oh, j-ja... C-cóż... T-tak... – wydukał, odruchowo drapiąc się po grzywie. Odwrócił nieśmiało pysk, wgapiając się w trawę. Jeszcze chwila i żadna siła nie zdoła utrzymać jego ogona. Czy to jest jakiś dzień wyznań? Zrobił ich dzisiaj więcej, niż za całe swoje życie i za każdym razem emocje szalały równie mocno. Chyba się już nawyznawał.
autor: Legenda Samotnika
28 maja 2021, 15:23
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Księżycowa łąka
Odpowiedzi: 687
Odsłony: 102098

Gdy w końcu zabrał dłoń z ramienia Mango, skierował spojrzenie z powrotem na jego oczy i uśmiechnął się ciepło. Na jego słowa uniósł ze zdziwieniem brwi. A co z Ważką? Zarumienił się lekko na komplement, jednak myślami wciąż pozostawał przy pierwszej części wypowiedzi Mango. Przecież podobno dobrze im się układało! A może to fioletowołuski tak starał się sobie wmawiać, żeby nie palnąć czegoś głupiego? Cóż, najwyraźniej słusznie robił, bo gdy przestał się na chwilę pilnować, od razu wypalił coś bez myślenia:
– Jak to żadnego serca nie złupiłeś? A co z moim? Już od dawna należy przecież do ciebie! – powiedział szybko, a dopiero gdy skończył mówić, dotarł do niego sens powiedzianych słów. Cofnął nagle głowę i zakrył usta łapą, czując intensywny gorąc na twarzy. – A-haha... Ha... G-głupio wypaliłem... Hah... – zająkał się, usiłując coś wykombinować, podczas gdy w jego głowie panował absolutny chaos. Zazwyczaj w niezręcznych momentach zwyczajnie zmieniał temat, ale teraz jakoś nie mógł nic znaleźć. Zamiast wymyślać coś innego wrócił więc do tematu bycia zastępcą. – Ahaha, ha, d-dziękuję, c-cieszę się że tak uważasz! C-chociaż wiem, że to wielka odpowiedzialność, nie jestem pewien, że poradziłbym sobie z czymś takim... A-ale wiedz, że zawsze chętnie będę cię wspierać, gdybyś potrzebował rady lub zwyczajnie czyjejś opinii! Ziemiści mają szczęście z takim wspaniałym smokiem na pozycji Zastępcy. Jesteś w końcu inteligentny, silny, wytrzymały i czarujący! Eeee, i n-nie tylko ja tak myślę! Gdy rozmawiałem z kimś na twój temat, wszyscy zdawali się być zachwyceni twoją osobą, włącznie ze mną! Aż trochę szkoda, że nie dołączyłem do Ziemi... Jako samotnikowi było mi znacznie łatwiej spotkać się z jakimkolwiek smokiem. Ale cóż, musiałem być odpowiedzialny dla mojego syna! Chciałem, by poznał Stado, z którego pochodzą jego dziadek i prababcia. Być może gdy dorośnie... Będę w stanie zmienić Stado by być bliżej... – urwał zdanie, nim powiedział "ciebie". Odwrócił speszony wzrok, dziękując w duchu łuskom, które skrywały jaskrawo czerwoną skórę. Nie wiedział jedynie, że zaróżowienie w dalszym ciągu było widać, jako że na pysku miał dość cienkie i elastyczne łuski. O ogonie już nie mówiąc, bowiem miotał by się szaleńczo, gdyby nie tylna łapa, którą Delavir przyciskał go do ziemi. Wtem fioletowołuski nagle nieco posmutniał. Nieśmiało też oparł się o Mango i mówił dalej, chociaż jego głos wyraźnie stał się nieco cichszy i... spokojniejszy. – W Ogniu jest... miło. Cieszę się, że tam dołączyłem, ale... Tak naprawdę bardzo trudno jest mi przyzwyczaić się do tego wszystkiego. Już od bardzo wielu księżycy nie należałem do żadnej "grupy". Teraz jedyne o czym słyszę to "zaufaj nam, możesz na nas polegać, jesteśmy jedną rodziną". Nie wątpię w to, że w Stadzie jest bezpiecznie, że mogę liczyć na Ognistych i przestać polegać jedynie na sobie, przecież gdybym nie był tego pewien, to dalej byłby Samotnikiem. Mam jednak wrażenie, że wszyscy spodziewają się, że z dnia na dzień uda mi się wyzbyć instynktów i przyzwyczajeń, jakie nabyłem za całe życie, przestanę się odosabniać i będę czuć się absolutnie komfortowo. Gdy ktoś o to pyta, odpowiadam że jest w porządku i powoli się oswajam z nowym otoczeniem, ale nie mówię na głos tego, co naprawdę myślę. Przyzwyczajenie się zajmuje czas, i nie są to minuty, godziny, dnie czy tygodnie. To mogą być całe księżyce... A i tak zapewne nigdy nie będę czuć się do końca swobodnie. Dla mnie swoboda oznacza brak przynależności... Jednak Ogniści oczekują, że pozbędę się tego przekonania i zacznę wieść szczęśliwe życie jako członek Stada. Chciałbym, by to było takie łatwe... – zastanawiał się, czy byłoby inaczej, gdyby dołączył do Ziemi. Zapewne nie, choć stosunek smoków do niego mógł być inny. Zbyt długo jednak pozostawał samotnikiem i nie był pewien, czy kiedykolwiek się zmieni. Nie wiedział właściwie, skąd ten nagły napływ szczerych wyznań. Po prostu przy Mango wracało do niego to lekkie poczucie młodości, wolności. Potrafił być przy nim otwarty i szczery, a przy tym nie czuć się niepewnie, że smok go odrzuci, jeżeli powie coś nie tak. Czasem nachodziła go myśl, że za bardzo ufa kolorowołuskiemu, jednak to był zwyczajnie głosik tego samego instynktu, który mówił mu, że nie może polegać na nikim oprócz samego siebie. Wygrał z nim raz, gdy dołączył do Stada, wygra z nim i kolejny raz, byle dalej czuć się swobodnie przy Mango.
autor: Legenda Samotnika
06 maja 2021, 22:33
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Księżycowa łąka
Odpowiedzi: 687
Odsłony: 102098

Chociaż był to zwyczajny drobny błysk w oczach, nie umknął on fioletowołuskiemu. Były samotnik poczuł ciepło w duszy na myśl, że chociaż troszkę poprawił nastrój Mango.
– Oczywiście, że wiem! W końcu grzanie ci serduszka to moje ulubione zajęcie. – mruknął wesoło ucieszony słowami smoka, po czym dotarło do niego, że mogło to zabrzmieć dość dwuznacznie, przez co poczuł nagły przypływ gorąca na twarzy, na szczęście skrywany łuskami. Ogon drgnął, ale fioletowołuski przycisnął go mocniej łapą, po czym odchrząknął i zmienił temat. – I-i cieszy mnie niezmiernie, że zawsze przyjmujesz komplementy – ogromnie wielką stratą byłoby nie obdarowywać cię nimi cały czas! Kto jak kto, ale ty zasługujesz na wszystkie komplementy, jakie mam w zanadrzu. – wyszczerzył się, ciągle usiłując ukryć to, że się rumienił. Uroczy głos i lekki uśmiech Mango wcale nie ułatwiały mu sprawy. Odetchnął i zbeształ się w myślach – no naprawdę, oboje są już dorośli, a on zachowuje się jakby miał ledwo kilkanaście księżyców! Dał sobie chwilę żeby się uspokoić, w czasie której kolorowołuski usiadł przy nim. Delavir również przysiadł na wilgotnej trawie, dalej trzymając nieposłuszny ogon pod łapą. Znów coś wewnątrz niego drgnęło, gdy Mango się na nim oparł, jednak fioletowołuski uparcie starał się opanować. Gdy trochę mu przeszło, jego przyjaciel akurat zaczął mówić. Słuchając jego słów Delavir zdołał się wreszcie zupełnie uspokoić, nawet ogon już nie drgał. Czuł za to ciepło, zarówno od dotyku, jak i w środku. Taaaaaaaak, to przyjaźń. ZRESZTĄ przecież Mango ma.... tę uzdrowicielkę Ziemi? Ah, no tak. Wątpliwości Ważek. Właśnie. Ta myśl ochłodziła Delavira niż zrobiłby to kubeł zimnej wody wylanej na pysk. Ogon zwinął się ciasno pod łapą... Nie zamierzał pytać kolorowołuskiego o jego związek. Ponieważ... nie wypada tak wtrącać się w czyjeś życie miłosne. Co z tego że jakoś wcześniej nigdy mu ten fakt nie przeszkadzał? Teraz przeszkadza, w końcu dojrzał i wydoroślał. Delavir odetchnął i kątem oka spojrzał na opartego na niego Mango. Miał nadzieję, że ten nie poczuł spięcia jego mięśni, gdy fioletowołuski przypomniał sobie o jego najprawdopodobniej już partnerce. Kto by odmówił Mango? Na pewno już dawno są razem. No ale miał zmienić temat, właśnie. Wtedy dotarły do niego słowa o utraconej łapie. Jakimś cudem... brakująca kończyna umknęła wzrokowi Łowcy. Może to dlatego, że ciągle wpatrywał się w oczy smoka? Najprawdopodobniej. Odruchowo sięgnął łapą i delikatnie położył wilgotną od trawy dłoń na prawym ramieniu smoka, przyglądając się jego nodze. Poczuł przykre ukłucie w duszy, że to musiało strasznie kolorowołuskiego boleć. Ten jednak zdawał się zadowolony z utraty łapy. Delavir był nieco zmartwiony, ale przecież miał wesprzeć przyjaciela, a nie uprzykrzać mu życie. Westchnął cicho i uśmiechnął się, nieco słabiej niż wcześniej.
– Cóż, ten kto ci to zrobił ma teraz w swoim posiadaniu najpiękniejszą łapę na świecie. – zaśmiał się cicho. Nie uważał, że był to najlepszy powód do śmiechu, jednak nie chciał psuć nastroju. – Może to i ma związek z awansem, ale ja tam uważam, że i z łapą mianowaliby cię na zastępcę. Kto by się nadawał lepiej, niż doskonały Mango? W końcu jesteś Łupieżcą nie tylko Nektaru, ale i serc! – podobało mu się, że mógł komplementować Mango bez obaw, że przesadzi. Sam uwielbiał schlebiać innym, ale często zostawało to odbierane jako lizustwo lub traktowane jak coś negatywnego. A nawet jeśli nie, zdarzało się że powiedział o jeden komplement za dużo i rozmówca od razu się zapeszał. Kolorowołuskiego natomiast mógł wychwalać ile wlezie.
– Myślisz, że i mnie mianują kiedyś na zastępcę? Żartuję oczywiście, prędzej zagadam wszystkich na śmierć niż rozwiążę jakiś problem! Ale brzmi jak kusząca wizja. – rzucił wesoło, zapominając właściwie, że miał opowiadać o tym, co się z nim działo od dołączenia do Stada.
autor: Legenda Samotnika
06 maja 2021, 19:33
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Księżycowa łąka
Odpowiedzi: 687
Odsłony: 102098

Spoglądał w popołudniowe niebo w zamyśleniu, usiłując poukładać swoje emocje. Od jakiegoś czasu był pewien, że wszystko dobrze się układa i nie ma się czym przejmować. Miał syna, Stado, rangę, prawdziwy dom i wszystkiego pod dostatkiem. Myślał, że już nie ma co z emocji układać i wszystko rozumie...
A wtedy zauważył kolorową sylwetkę. Wyszczerzył się jak głupi do siebie, czekając aż Mango wyląduje. Nie bez wysiłku zwinął ogon i przycisnął go do ziemi tylną łapą, żeby się nie miotał jak u jakiegoś szczeniaka. Wiele mógł kontrolować – wyraz swojej twarzy, emocje które pokazuje, język ciała, odruchy.... ale nie ogon. Jego ogon wiecznie żył swoim życiem i chamsko zdradzał to, co fioletowołuski usiłował ukryć. Tłumaczył sobie, że zwyczajnie cieszy się na widok bliskiego przyjaciela, a ogon chciał mu się miotać na różne strony. Odetchnął, gdy "opanował" swój ogon i skierował wzrok na czarujące ślepia przyjaciela- ...Na- ...Na ładne ślepia przyjaciela. Po prostu ładne. Tak. On sam też miał ładne oczy, prawda? No, właśnie. Odchrząknął, skupiając się na odpowiedzi.
– Cześć, Mango! – przywitał się pełnym radości głosem. Właściwie ostatnio jego głos jest po prostu spokojny, ciepły lub opiekuńczy, a nie taki radosny. Miła odmiana. – Oj, u mnie bardzo dużo czego słychać! I tak, mały rośnie dobrze. Nazywa się Kaihvir... Nie zabrałem go dzisiaj ze sobą, ale kiedyś bardzo chciałbym ci go pokazać! Moje oczko w głowie. – uśmiechnął się dumnie. – Właściwie to Kaihvir rośnie aż za dobrze. Dopiero co wykluł się z jaja na wzgórzu pełnym smoków... A już lata po całym gnieździe i co chwila z niego wyłazi żeby się pobawić na zewnątrz. Nauczyłem na swoją głowę... – westchnął ciężko i pokręcił głową żartobliwie. Szybko jednak na jego twarz powrócił wesoły wyraz. – No tak, ale wracając do nowości. Dołączyłem do Stada! Chociaż to chyba czuć, podobno powoli zmienia mi się zapach na ognisty... Wybacz, że nie do Ziemi. Miałem w Ogniu korzenie i pewną ważną osobę... Nie mówię oczywiście, że ty nie jesteś ważny! Ty już zawsze będziesz moim bliskim przyjacielem, nie wykręcisz się z tego łatwo! – ukazał białe kły w przyjaznym uśmiechu, po czym nagle przypomniał sobie o czymś niezwykle ważnym, co widać było po jego twarzy. – Ach, no tak! Jakżebym mógł zapomnieć! Mango... Jak zawsze zapierasz dech w piersi! Twój widok przypomina mi o przepięknych kolorowych papugach, jakie czasem miałem szczęście dostrzec wśród koron drzew lasu deszczowego! Wybacz spóźnione komplementy. Jednak ważne, że sobie przypomniałem, prawda? – zaśmiał się, emanując radosną energię. Miał nadzieję, że trochę z niej udzieli się i jego przyjacielowi. Oczywiście dostrzegł, że ten nie wyglądał zbyt wesoło, lecz zamiast drążyć temat, wolał najpierw spróbować choć trochę rozweselić kolorowołuskiego. – Chciałbyś posłuchać o tym, co mi się przydarzyło w Stadzie? Czy znowu za bardzo się rozgadałem? – zachichotał, drapiąc się po grzywie. Najlepszym sposobem na rozweselenie kogoś było odwrócenie jego uwagi, to Delavir załapał już bardzo dawno temu. Może kilka zabawnych historii zdoła choć na chwilę przywrócić Mango jego energiczny uśmiech? Fioletowołuski właśnie na to miał nadzieję.
autor: Legenda Samotnika
06 maja 2021, 18:10
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Księżycowa łąka
Odpowiedzi: 687
Odsłony: 102098

Ahh... Dawno nie był już na Terenach Wspólnych. Próbował oswoić się z atmosferą w Ogniu i przyzwyczaić się do życia w Stadzie, więc nie miał za bardzo czasu, by odwiedzić tak dobrze znane mu tereny. Z nieśpiesznego lotu gładko opadł bez dźwięku na wilgotną trawę, rozglądając się dookoła. Przymknął powieki i wziął duży wdech, by po chwili wytchnąć z uśmiechem. Tak, ziemie jak zawsze pełne zapachów, a jednocześnie nie posiadające żadnego konkretnego. Dla niego smakowały jak wolność, młodość. Nic dziwnego, skoro spędził tu większość życia. Chciał nieco odetchnąć od tłocznej atmosfery Stada. Nie, żeby mu bardzo przeszkadzała, ale pomyślał, że miło by było zrobić sobie przerwę.
Jednak wraz ze wspomnieniem poprzedniego sposobu bycia powróciło wspomnienie pewnego smoka, którego nie widział już od dłuższego czasu. Serce ścisnęło się na chwilę z tęsknoty, gdy pomyślał o bliskim przyjacielu. Nie myśląc za bardzo wysłał mentalną wiadomość, beztroską i ciepłą, zapraszającą do pogaduszek. Dopiero gdy już impuls maddary pomknął do odbiorcy, Delavir zdał sobie sprawę, że może najpierw trzeba było pomyśleć, a nie od razu działać. Być może Mango akurat był zajęty? Albo może nie miał ochoty na spotkanie? Albo... Cokolwiek innego. Nie wiedzieć czemu fioletowołuski nagle zestresował się wizją spotkania z ziemistym. Podrapał się nerwowo po grzywie i przykucnął na chłodnej trawie, zwijając i rozluźniając co chwila ogon. Pozostawało czekać na przybycie lub inną odpowiedź... Przynajmniej miał trochę czasu, żeby się ogarnąć i może zastanowić się nad tym, czemu ciągle kiedy przypomina mu się Mango, jednocześnie chce się z nim zobaczyć, ale w tym samym czasie woli zająć głowę czymś innym i pozbyć się dziwnego uczucia w piersi.
autor: Legenda Samotnika
12 kwie 2021, 10:52
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Krater
Odpowiedzi: 213
Odsłony: 23508

Fioletowołuski pokiwał lekko głową. Czyli tak się sprawy miały u Mango? Nie wiedzieć czemu myśl o tym, że mogłoby mu się z Ważką nie udać nie smuciła go zbytnio. Nie chciał jednak brzmieć na nieczułego przez własne zazdrości i nieodpowiednie emocje.
– Wiesz, znam parę przypadków, gdy absolutne przeciwności się nawzajem przyciągają i dobrze czują się w swoim towarzystwie. To tak jakby... równoważy ich cechy. Chyba opowiadałem ci już o Imoraghu, moim przyjacielu z dzieciństwa? Byliśmy zupełnie różni. On był agresywny, nieopanowany i antyspołeczny. Ja tymczasem uwielbiałem przebywać w tłumie, byłem wesoły, ale spokojny, zawsze dążyłem do rozwiązywania konfliktów drogą pokojową. A jednak doskonale się dogadywaliśmy, ja przy nim czułem się bezpieczny, a on przy mnie spokojniejszy. Ot, taki równoważnik. Być może Mango i Ważka również odnajdą tę nić porozumienia? – uśmiechnął się lekko, choć nie do końca szczerze. Jednakże wystarczy o romansach owocka, jego brat również potrzebował pomocy w sprawach miłosnych!
Delavir uważnie wysłuchał Świetlika i w zamyśleniu kiwał głową na jego słowa. Chyba mniej więcej zrozumiał, o co tu chodziło. Jednak nigdy nie był zbyt taktowny, czasem niełatwo mu przychodziło odczytywanie cudzych emocji, więc pamiętał, aby zaznaczyć, że nie jest absolutnie pewien swojego wniosku.
– Wiesz, niektóre smoki po prostu nie są tak akceptujące, jak ty czy ja. Niektóre rodziny mogą nie tolerować niektórych zachowań, jak chociażby jednopłciowych związków. Być może Żaba miał nieszczęście wychować się właśnie w takim środowisku i teraz trudno mu zaakceptować to, że czuję pociąg do samca? To sprawia, że wypiera się tego faktu i stara się mu zaprzeczyć w nadziei, że "samo przejdzie". Takim zachowaniem rani nie tylko siebie, ale i ciebie. Ale! Nie znam go, nie mogę mieć pewności, że dobrze to zrozumiałem. Przyczyna może być inna, może problem nie leży w nietolerancji, ale we własnych przekonaniach? Jasne jest jednakże to, że Żaba ewidentnie również darzy cię uczuciem, jednakże albo nie tak silnym jak ty jego, albo z jakiegoś stara się ukryć swoje emocje. Przejaw zazdrości po wcześniejszym stwierdzeniu, że wasza relacja nie będzie niczym więcej niż przyjaźnią jest jawnym tego dowodem. Cokolwiek nie byłoby tego powodem, usiłuje zaprzeczyć swoim uczuciom zarówno przed tobą, jak i przed sobą samym. Kiedy podróżowałem, poznałem pewnego elfa, który miał podobny problem. Driada, do której czuł wielkie przywiązanie, ciągle odrzucała jego zaloty, a potem miała pretensje, kiedy szukał miłości gdzie indziej. Wtedy nie miałem pojęcia, jak mógłbym mu pomóc, ale teraz myślę, że takie osoby przeczące swoim uczuciom po prostu potrzebują silniejszego bodźca, aby wyznać szczere myśli. W normalnej sytuacji Żaba zdawał się nie odwzajemniać uczuć, prawda? Jednakże kiedy dowiedział się, że może stracić swoją szansę, ponieważ zbliżyłeś się z kimś innym, zdradził nieznacznie swoje emocje, okazał zazdrość. Nie mówię, że musisz udawać własną śmierć by w żalu wyznał ci miłość, ale myślę, że będzie najlepiej, jeżeli postarasz się sprawić, by Żaba bardziej się na ciebie otworzył! W swobodnej sytuacji kiedy w każdej chwili można zmienić temat z pewnością będzie unikał tego, co dla niego jest niezręczne. Jednakże jeżeli odnaleźć odpowiednie podejście, można dotrzeć do prawdy. Nie wolno napierać, dopóki nie będziesz miał pewności, że go tym nie odstraszysz. Jednakże trzeba wyczuć, kiedy łagodne podejście da mu za dużą możliwość do uniknięcia tematu. Mogę ci jedynie poradzić, byś częściej spędzał z nim czas i spróbował wyjaśnić, co dokładnie jest przyczyną jego zaprzeczenia! Jeżeli przyczyna jest poważna, jak na przykład jakieś bolesne przeżycia, w żadnym razie nie wolno naciskać. Jeżeli jednak przyczyna leży we własnych przekonaniach lub niepewności, łagodne podejście z pewnością nie rozwiąże sprawy. – zakończył swój przydługi wykład fioletowołuski. Nie myślał, że tak się na ten temat rozgada. Znacznie łatwiej jednakże pomagać rozwiązywać cudze problemy, niż próbować uporać się z własnymi. Miał nadzieję, że ten wykład nie był zupełnie bez sensu i choć trochę zdoła tym pomóc Świetlikowi.
autor: Legenda Samotnika
07 kwie 2021, 23:58
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 109299

Delavir wiedział, że musiał dać Imoraghowi czas. Zresztą sobie również musiał go dać. Widział jednak, w jakim stanie znajdował się zielonołuski i nie miał serca go tak zostawiać. Zbliżył się do niego ostrożnie i położył przed nim mięso , które niedawno zdobył.
– Wiem, że trochę na to za późno... Ale chcę, żebyś wiedział, że nigdy więcej nie zamierzam cię zostawić. Jeżeli będziesz czegokolwiek potrzebował, możesz zawsze mnie wezwać. Teraz, gdy jestem w Stadzie, łatwiej mi będzie zapewnić bezpieczeństwo zarówno sobie i synowi, jak i tobie. – nie oczekiwał odpowiedzi. Chciał jedynie, by smok przyjął pożywienie, nawet jeżeli wciąż był niepewny swoich uczuć wobec Delavira. Fioletowołuski dopiero go odzyskał... I mimo nienajlepszego spotkania po latach nie zamierzał znów go utracić.
autor: Legenda Samotnika
30 mar 2021, 10:35
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Krater
Odpowiedzi: 213
Odsłony: 23508

Dobrze, że powoli przechodzili na weselsze tematy. Delavir pokiwał ze zrozumieniem głowy na tłumaczenie Świetlika, bo rozumiał doskonale jak ten się czuł. Sam również całe swoje życie uważał, że nigdy nie będzie miał dzieci, będzie wolny i niezwiązany żadną odpowiedzialnością. A tu proszę!
– Ja również nigdy za bardzo małymi pisklakami nie przepadałem, ale sytuacja uległa zmianie. Wiesz, jeśli nie będę sobie radzić, przyjdę do ciebie z błaganiem o pomoc! – roześmiał się. Niech pomarańczowołuski nie myśli, że jak sam nie ma dzieci, to nie będzie musiał użerać się z bękartem samotnika! Od tego przecież są przyjaciele, od wkurza- to znaczy od pomagania i wspierania się nawzajem. Ta myśl naprawdę rozśmieszyła fioletowołuskiego. Przeniósł jednak wzrok na mamunę.
Bardzo zainteresował go temat życia miłosnego Świetlika. Nie uważał się za dobrego doradcę w tych sprawach, bowiem sam miał nijakie doświadczenie, jednakże jakimś cudem to on tu przytargał ze sobą dziecko. Usta ułożyły się w niepewnym uśmiechu, samotnik się odezwał:
– Znowu uzdrowiciel? Hm, jacyś popularni są chyba! – zachichotał, jednakże widząc nierozumiejące spojrzenia pośpieszył z wyjaśnieniem. – Mango opowiadał mi, że podoba mu się Uzdrowicielka z Ziemi, Wątpliwości Ważek. Tobie natomiast podoba się Uzdrowiciel Wody, bawi mnie ten zbieg okoliczności. Ale wracając do twojego problemu. Nie daje jednoznacznej odpowiedzi, tak? Hmm. – fioletowołuski zamyślił się na chwilkę, usiłując przeanalizować sytuację. Być może potrzebował nieco więcej szczegółów. – Jak blisko ze sobą jesteście, ile się już znacie? Czy mógłbyś mi go opisać, jego charakter, może przeżycia, którymi możesz się podzielić? Jeśli będę wiedział więcej, może dam radę zrozumieć powód, dla którego trzyma cię w niepewności. O, właśnie, on wie o twoich uczuciach wobec niego? To również mogłoby być spowodowane tym, że nie wie, co o nim myślisz, dlatego nie chce zrobić pierwszego kroku i zbliżyć się do ciebie. No chyba że wie, co do niego czujesz, to by zmieniało sprawę. – widać było, że fioletowołuski na poważnie zabrał się do pomocy przyjacielowi. Dojście do przyczyny będzie mogło rozjaśnić wiele spraw i pomóc znaleźć rozwiązanie, jednakże potrzebne były do tego konkretne informacje. Delavir nie znał owego Uzdrowiciela z Wody, więc mógł polegać jedynie na opisie Świetlika i Mglejarki.
autor: Legenda Samotnika
10 mar 2021, 22:14
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Krater
Odpowiedzi: 213
Odsłony: 23508

Delavir cały czas starał się podnieść przyjaciela na duchu. Miło było pocieszać kogoś, a nie siebie. Wysłuchując cudzych problemów i szukając do nich rozwiązań mógł na chwilę zapomnieć o własnych. Nie skomentował wilgotnych oczu Świetlika, gdyż nie bardzo miał co powiedzieć. Poklepał go jedynie skrzydłem. Wiedział, jakie to uczucie, sam nie raz tracił ważne osoby w swoim życiu. Za każdym razem jednak jakoś udawało mu się wybrnąć ze smutku i miał szczerzą nadzieję, że uda mu się pomóc w trudnym okresie Świetlikowi.
Na szczęście na pomoc przyszły żaby, które naprawdę bardzo pocieszały pomarańczowołuskiego. Delavir uśmiechnął się ciepło na nieco radośniejszą reakcję na nowy temat i z uwagą słuchał słów towarzysza. Zainteresował się śluzem, jednak smok przerwał i fioletowołuski zabrał głos. Roześmiał się na komentarz Czarodzieja i odpowiedział wesoło:
– Uwierz, nie planowałem zostać ojcem. Ale ani na chwilę nie żałuję, że los zesłał mi potomka. Jeszcze się nie wykluł, a już czuję ciepło w całym ciele na samą myśl o tym, że to jest moje dziecko i mam szczęście się nim opiekować. Kiedy się wykluje obowiązkowo musimy się spotkać, chcę przedstawić swojego przyjaciela małemu! Lub małej... ale coś czuję, że to samczyk. – zachichotał. Wtem dotychczas skryty kompan Świetlika postanowił się ujawnić, a spojrzenie ślepi fioletowołuskiego spoczęło na mamunie, uważnie rozglądając ładne stworzonko. Szybko też nawiązała się rozmowa, dzięki czemu atmosfera szybko się ociepliła.
– Witaj, Mglejarko! Miło cię poznać. Taaak, musimy pobawić się w swatki i znaleźć kogoś dla Świetlika! No chyba że... masz już kogoś na oku? – zagadał z półuśmieszkiem samotnik, z ciekawością wyczekując odpowiedzi. Może Czarodziej miał już jakiś obiekt zainteresowania? Delavir bardzo chętnie wpłynąłby na owego szczęśliwca swoją charyzmą, rzucając parę dobrych słówek na temat Echa! Partner z pewnością nieco rozchmurzy smoka.
autor: Legenda Samotnika
26 lut 2021, 23:18
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Cicha Jaskinia
Odpowiedzi: 445
Odsłony: 61186

Gdyby Delavir czytał w myślach, zgodziłby się z Mango. Spotkania z nim były niemal jak oderwanie się od rzeczywistości i po prostu cieszenie się tym, co się ma. Dlatego też tak je cenił – Owocek był naprawdę dobry w odciąganiu uwagi samotnika od poważnych czy niezbyt przyjemnych spraw.
Zachichotał cicho na oficjalne udzielenie przebaczenia i skupił się na kolejnych słowach smoka.
– Oczywiście. Zostanie ci dostarczony list z dokładnym celem podróży oraz prognozowany czas powrotu wraz z mapą i dokładną moją lokalizacją, żebyś nie musiał się już martwić. – kiwnął głową poważnie i nie utrzymał śmieszku pod koniec. – A tak nieco na poważniej, raczej się już nigdzie nie wybieram. Nazwiedzałem się, a teraz zamierzam nieco ustabilizować swoje życie. Mam ku temu powody. – uśmiechnął się tajemniczo. Niee, póki co nie chciał zdradzać o co chodzi. Chociaż... zmienił zdanie, gdy został zapytany o efekty, jakie dała ta podróż. Przysunął bliżej skórzaną torbę, którą wszędzie ze sobą nosił i lekko uchylił wieko, ukazując wnętrze. W środku pośród siana, puchu i piór leżało jajo w kolorach dnia i nocy. – Jak widzisz, nie wróciłem sam. – uśmiechnął się ciepło, patrząc na niewyklute dziecko.
Im dłużej Mango niemal na nim leżał, tym spokojniejszy stawał się fioletowołuski. Ostatecznie uznał, że nagły napływ emocji był skutkiem tego, że kiedyś darzył Owocka czymś więcej, niż przyjaźnią. Nagłe zbliżenie musiało przywołać te uczucia, lecz gdy tak sobie o tym myślał, coraz bardziej dochodził do wniosku, że już mu to minęło. Jednak... trudno nie reagować w taki a nie inny sposób, gdy twoja pierwsza (świadoma) miłość nagle się na ciebie zawali. Nie był już jednak niedojrzałym młodzikiem. Właściwie to niedługo będzie ojcem i niedawno stracił... Potrząsnął głową, pozbywając się tej myśli. Nie teraz, nie z Mango. Powrócił do słuchania o wybrance jaskrawołuskiego, wobec której początkowa zazdrość powoli zamieniała się w coś w rodzaju ulgi. Cieszył się, że jego przyjaciel kogoś sobie znalazł i ten ktoś zdawał się nie być wobec Owocka obojętny. Chociaż chwila, mowa tu o Mango, jak niby można być wobec niego obojętnym? Głupia myśl.
– Mmm, powiało romantycznością. Wątpliwości Ważek? Ciekawe imię. Lubię imiona, które można rozumieć na różne sposoby. No i Uzdrowicielka, podziwiam każdego w tym zawodzie. Już mi się podoba, dobry masz gust, Owocku! Życzę wam szczęścia. – wyszczerzył się i zauważył, że czuł się niemal, jakby powrócił do dawnych księżyców, kiedy beztrosko zaczepiał losowe smoki i gawędził z nimi o wszystkim i o niczym. Ta energia... okazuje się, że jeszcze w nim została. A może powróciła dzięki Łupieżcy?
autor: Legenda Samotnika
26 lut 2021, 22:55
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Krater
Odpowiedzi: 213
Odsłony: 23508

Bardzo chciał podnieść jakoś na duchu Echo, ale początkowo nie bardzo mu to szło. Widać temat ucznia nie był takim dobrym pomysłem. Widząc wbijane w ziemię pazury Delavir domyślił się, że Świetlik martwi się o ucznia bardziej, niż się do tego przyznawał.
– Nie martw się, z pewnością się odnajdzie. Gdybyś potrzebował mojej pomocy, zawsze możesz na mnie liczyć. – powiedział pewnym, cichym tonem chcąc pokazać, że mówi zupełnie na poważnie. Był gotów pomóc w poszukiwaniach lub też – nie daj Naranleo – w zemście.
Na szczęście udało się nieco polepszyć atmosferę. Fioletowołuski szybko zauważył szelest i skierował tam swój wzrok, jednak jedyne, co zdołał dojrzeć, to błysk żółtych ślepi. Z ciekawością przyglądał się krzakom, mając nadzieję że stworek się pokaże, ale się póki co nie doczekał. Uśmiechnął się lekko i powrócił spojrzeniem do pomarańczowołuskiego. Zaczęli temat żabek, a samotnik poczuł w sercu ciepło, gdy w opowiadaniu Czarodzieja dostrzegł iskierkę zapału, jakim emanował przy ich pierwszych spotkaniach. Najwyraźniej temat żabek dalej bardzo cieszył jego przyjaciela. To... pocieszało.
– Oho, grota żab to bez wątpienia spore wyzwanie! Gdzieś słyszałem plotkę, że na zimę żaby zamarzają w jeziorach, by wiosną obudzić się w niezmiennym stanie! Nie wiem, czy to prawda, brzmi jakoś bajkowo... Ale całkiem ciekawie. Kolorowe masz te żabki? Z tego co wiem na terenach umiarkowanych te płazy nie mają takiego barwnego ukolorowania, jak w dżungli, a jednak Kumka była niebieska, bardzo wyróżniająca się! A ty pewnie jesteś już ekspertem od żabek, skoro tyloma się opiekujesz. Ja niedługo też będę miał kogoś do opieki... – mruknął tajemniczo pod koniec i uchylił wieko skórzanej torby, którą wszędzie ze sobą nosił. W środku znajdowało się kruche smocze jajo w kolorach ciemniejącej nocy i światłego poranka. Delavir uśmiechnął się ciepło i zamknął torbę, gdy przyjaciel przyjrzał się jaju.
– Nazywa się Kaihvir. Liczę, że to będzie synek! – rzucił wesoło. Na samą myśl o potomku Delavir niemal zaczynał promieniować ojcowskim ciepłem. A przecież smoczek jeszcze nawet się nie wykluł!
autor: Legenda Samotnika
23 lut 2021, 22:56
Forum: Skały Pokoju
Temat: Wezwanie
Odpowiedzi: 9
Odsłony: 764

Słuchał uważnie słów Ognistych. Nie do końca zrozumiał o co chodziło z rytuałem, ale przypuszczał, że Zorza miała na myśli test na rangę i ceremonię. Miał mu zostać przydzielony przewodnik? Ciekawe! Nigdy nie posiadał prawdziwego mistrza, jeżeli nie liczyć jego ojca. Miło będzie mieć kogoś, do kogo mógłby się zwrócić w razie jakichś niejasności. Trzask zdawał się mieć na myśli kogoś innego niż Zorza, ale Delavirowi było trochę obojętne to, kim zostać miał jego przewodnik. Znał ledwo kilka smoków z Ognia, pozostałych miał dopiero poznać później.
Gdy miał już odpowiedzieć na pytanie Zorzy, odezwał się Przywódca, więc samotnik wysłuchał go, nim się odezwał. Kiwnął głową na jego nieme pytanie i z ulgą przyjął wieść, że Ogień jest gotów go przyjąć i zapewnić bezpieczeństwo jego potomkowi. Padło kolejne pytanie, podobne to tego, które zadała Zaćmienie, a ucieszony samotnik zupełnie przestał czuć zdenerwowanie.
– Hmm... Wiecie co? Chyba jednak się rozmyśliłem. – wzruszył ramionami i wyszczerzył się wesoło. – Żartuję. – wyraz pyska z powrotem spoważniał. – Jestem świadom tego, że jako członek Stada będę miał obowiązki i będę również podlegał zasadom. Akceptuję ten fakt i z dumą dołączę do Ognia. – uśmiechnął się pewnie i chwycił torbę, ostrożnie wieszając sobie na szyi. Zaczekał, aż Przywódca i Zastępczyni wzlecą, po czym ruszył za nimi do nowego domu. Znajdując się już w powietrzu objął torbę delikatnie i wyszeptał pełnym szczęścia głosem.
– Lecimy do domu, Kaihvir!

Wyszukiwanie zaawansowane