Znaleziono 156 wyników

autor: Poszept Nocy
14 lis 2020, 9:58
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Ukryty zagajnik
Odpowiedzi: 593
Odsłony: 83874

Akaer oczywiście kojarzył niejasno samczyka ze spotkania z Prorokiem, ale tam zebrały się pisklęta wszystkich stad. Jako stary smok był bardziej... Widzialny, niż pojedyncze pisklę w tłumie innych, niezależnie od ubarwienia i zapachu. Jednak teraz, gdy widział tylko jego, miał wrażenie jakby patrzył na własne dziecko. Może wiek i tęsknota rzucały mu się już na starczy łeb? Gdy już wydawało się, że wstał i godnie doczeka śmierci, by później nie słuchać w Zaświatach trucia ukochanej, że bez niej był bezużytecznym przykryciem podłogi w grocie.
Dlatego jedynie uśmiechnął się, silnie trzymając się na wyprostowanych kończynach, choć nieswoje serce kłuło delikatnie. Nie mógł jednak powstrzymać nuty melancholii. W pewnym wieku już chyba wolno?
– Rakta potrafiła docenić piękno czaszek. – Wypuścił powietrze nosem z odrobiną czułego rozbawienia, wspominając bardziej do siebie niż do swojego młodego rozmówcy. – Z pewnością Twoja grota będzie wspaniałym miejscem. Sam pracuję raczej drewnem czy kamieniem, choć zdarzył się i kamienie szlachetne. Może ciekawie wyglądałyby czaszki z kamieniami wprawionymi w oczodoły.
Brzask wydała z siebie pomruk zadowolenia, gdy usłyszała pochwałę. Była niezwykle dumnym i pysznym stworzeniem. Jutrzenka, znacznie młodsza, nie pogardziła pochlebstwem i zakołysała ogonem. Smok zaśmiał się krótko na błyskawiczne podlizywanie się kompanek Plagijczykowi.
– Tak, to moje kompanki. Brzask i Jutrzenka. – Wskazał kolejno gryfice. – Obawiam się, że jeśli im pozwolisz to Cię otoczą jak pisklę. Są świadome że nie jesteś maluchem potrzebującym ochrony, ale uwielbiają młode smoki, a Twoje futro i barwy dobrze im się kojarzy.
Gryfice, żywy dowód jego słów, wpatrywały się w Ragana jak żywiołak w kamień szlachetny.
autor: Poszept Nocy
07 lis 2020, 21:26
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Ukryty zagajnik
Odpowiedzi: 593
Odsłony: 83874

Na nieszczęście dla młodego Plagijczyka który ewidentnie nie szukał towarzystwa, właśnie ono mu się trafiło. Bo choć Zagajnik był bardziej skrytym przed ciekawskimi spojrzeniami miejscem, to jeśli już ktoś znalazł się w środku – ciężko było nie zauważyć białego futra.
Działało to oczywiście w obie strony, więc gdy specyficzna, przechodząca kompania zobaczyła Adepta – ten jednocześnie mógł natychmiast wypatrzyć dwie białe postacie, a później nieco mniejszą, ciemną pomiędzy nimi.
Akaer wybierał cichsze i mniej uczęszczane ścieżki, zarówno dla własnego spokoju, jak i by nie przeszkadzać innym. Jego nowe serce było słabsze, a duch niezmiennie cierpiał samotność. Przespał kilka księżyców żałoby, za co zapewne Rakta sprała by mu zad jak przy odkurzaniu skór z groty na wiosnę. Przyjemny chłód i wydarzenia w Ogniu obudziły Piastuna, który spacerował w melancholijnym nastroju tam gdzie poniosły go łapy, a wraz z nim oczywiście potężne gryfice.
Piastun zatrzymał się gdy zobaczył że nie jest sam, a wraz z nim jego towarzyszki. Pachnący plagą samiec wyglądał na młodego, więc obu gryficom ślepia zaświeciły się jak na widok góry kamieni szlachetnych – kochały wszystko, co stało obok piskląt. Ognisty skinął delikatnie łbem na powitanie, a na jego pysku pojawił się łagodny uśmiech. Kolory samczyka przywoływały najpiękniejsze wspomnienia z życia samca, a do tego torba wyglądająca tak podobnie, niemalże identycznie...
– Czaszki ekimm byłyby bardzo wdzięcznym materiałem. – Odezwał się, zatopiony w myślach, wspominając dwie głowy które położył tyle księżyców temu przed Raktą by zdobyć jej serce.
autor: Poszept Nocy
29 paź 2020, 20:49
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Diamentowy Strumień
Odpowiedzi: 738
Odsłony: 89924

Poszept, nawet jeśli nie był w najlepszej formie, jako pierwszy usłyszał zapowiedź towarzystwa. Zaraz po nim Jutrzenka, młodsza i bardziej zainteresowana okolicą z gryfic. Unieśli lekko łby, obserwując drgającą roślinność. Brzask postąpiła krok w jej stronę, jeżąc pióra na karku
Gdy z krzaków wypadł bies gryfice zasłoniły ciałami smoka, a gdyby miały kły niewątpliwie szczerzyłyby je w stronę stworzenia. Ale choć zachowywał się dziko i warczał, to zapach był jakiś taki...
– Burdig. – Ognisty powitał Piastuna Plagi, zaskoczony tym towarzystwem, ale z niego zadowolony. Plagijczyk był specyficznym smokiem, ale Akaer doceniał jego... Oryginalność, delikatnie mówiąc, nawet jeśli jego Rakta ucieszyłaby się bardziej z powieszenia rudej grzywy na ścianie.
– Może uznała, że za mało ją karmisz. – Odpowiedział z nutą wesołości. Jabłka, trzeba przyznać, pachniały cudownie, szczególnie dla wygłodzonego samca. – Chętnie, dziękuję. Niedługo zapewne śniegi pozbawią nas świeżych owoców.
Ognisty poczęstował się jabłkami, sycąc głód soczystymi i lśniącymi owocami z jakich Alayela byłaby dumna.
autor: Poszept Nocy
29 paź 2020, 8:27
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Diamentowy Strumień
Odpowiedzi: 738
Odsłony: 89924

Poszept Nocy powoli rozciągał łapy po długim śnie. Wiedział że nie wróci do pełni sił, nie bez wizyty w Świątyni i bez datków dla duszków opiekujących się Ołtarzem Erycala, ale chciał odzyskać choć trochę kondycji utraconej przez księżyce bezruchu. Towarzyszyły mu oczywiście obie gryfice, które za punkt honoru objęły sobie upewnienie się że Akaerowi nie tylko nie grozi nic z otoczenia, ale że i sam nie zrobi sobie krzywdy potykając się na ostrym szlaku. Brzask i Jutrzenka, nadopiekuńcze bestie, traktowały go jak pisklę. Smok przyjmował to z czułym rozbawieniem i pozwalał towarzyszkom na czerpanie z tego satysfakcji.
Zatrzymali się na moment przy Diamentowym Strumieniu by napić się chłodnej wody. Akaer wyciągnął z torby spory kawał mięsa i podzielił go dla gryfic. Wszyscy byli głodni, ale to jego kompanki miały pierwszeństwo. Piastun odpoczywał z przymkniętymi ślepiami, a zarówno Brzask jak i Jutrzenka uporały się ze swoimi porcjami .
autor: Poszept Nocy
20 wrz 2020, 20:39
Forum: Błękitna Skała
Temat: Polana
Odpowiedzi: 724
Odsłony: 83921

Na kilka uderzeń serc siedzących naprzeciwko siebie samców zapadła ciężka, gęsta cisza. Akaer obserwował swojego syna i jego reakcję, a ten słuchał go z przymkniętymi ślepiami. Piastun czekał na werdykt, czekał na reakcję, mając wrażenie że jego-nie jego serce stanęło, nie wytrzymując presji oczekiwania.
Aż w końcu Grii wybuchł – dosłownie i w przenośni – rzucając się na swego ojca. Poszept, choć jak chyba każdy ojciec wolałby by jego syn po prostu wtulił się w jego pierś i wspólnie opłakiwał matkę, nie zareagował gdy poczuł na sobie siłę Wojownika który niewątpliwie bez wysiłku pozbawiłby go drugiego życia. Samiec spoglądał spokojnie na swego syna, nie próbując się wyrywać czy uchylać, choć w jego ślepiach widoczny był ból. Ból, który przeszył jego klatkę piersiową, ból mentalny znacznie bardziej dotkliwy niż jakikolwiek fizyczny który mógłby teraz samiec odczuwać.
– Rakta nie zginęła przez głupie pisklę. Rakta zginęła, ponieważ zabiła ją inna smoczyca. I swą winę przypłaciła swoim życiem. – Ton samca był łagodny, ale słowa pewne i zdecydowane.
Piastun chciał się winić za śmierć swojej partnerki. Chciał czuć, że to przez niego zginęła. Bo to byłoby prostsze. Miałby przecież winnego przy sobie, pod łapą. Tak łatwo byłoby go karać, skazywać na codzienne cierpienie. Ale okłamywałby samego siebie i oczerniał pamięć miłości, jaką darzyła go Spuścizna Krwi.
Choć było to trudne i bolesne, była tu tylko jedna winna. I ta winna zginęła z łap najwspanialszej Wojowniczki, jaką Akaer kiedykolwiek widział. Wojowniczki którą kochał i wielbił i za którą bez wahania oddałby swoje życie. Ale nie miał takiej okazji i to Rakta podjęła decyzję, z którą on teraz musiał żyć. Wyceniła jego oddech jako warty jej życia, i choć ta decyzja ciążyła na jego barkach, Ognisty będzie ją niósł do końca swych dni. Dumny ze swojej wspaniałej partnerki.
Pojedyncza łza umknęła z jego prawego ślepia, ginąc w ciemnym i gęstym futrze gdy Obnażony Kieł słuchał jego nowego serca. Bicia w klatce piersiowej które brzmiało jak każde inne, zwodząc i udając swój pierwowzór.
– Umarłem wykonując moje obowiązki i broniąc życia pisklęcia mojego Stada, synu. To nie jest coś czego kiedykolwiek będę się wstydził. Twoja matka, a najważniejsza istota w moim życiu, zginęła broniąc granic swojego Stada i swojej rodziny. – Pochylił delikatnie pysk, mówiąc ciszej, czule o swojej partnerce i matce swego syna. – Rakta jest dumną Wojowniczką i choć nie wątpię, że wolałaby być tu z Tobą – a ja bez wahania oddałbym swoje życie by to ją zwrócili Nieśmiertelni – to nie chciałaby umniejszania jej decyzji. Podjęła walkę z potężnym i szalonym przeciwnikiem i wygrała, choć zapłaciła za to najwyższą cenę. Jej duch czeka na nas w Krainie Wiecznych Łowów i obserwuje nas spośród gwiazd. Bądźmy jej powodem do dumy.
Leżące obok gryfice niemalże synchronicznie kołysały ogonami w nerwowym ruchu, spięte. Nie zaatakowałyby Kła, nie wierzyły w to że zabiłby Akaera. A Piastun nie chciałby by choćby drgnęły przeciwko niemu. Ale choć czuły emocje swego towarzysza to wciąż były bardziej pierwotnymi bestiami i nie łatwo było im pozostawać w bezruchu czując ogromny ból i rozpacz Piastuna, skryty pod jego spokojną posturą.
– Tęsknię za nią. – Uśmiechnął się smutno i przymknął ślepia.
autor: Poszept Nocy
17 wrz 2020, 21:18
Forum: Błękitna Skała
Temat: Polana
Odpowiedzi: 724
Odsłony: 83921

Czarnofutry usiadł naprzeciwko. Uśmiechał się delikatnie, smutno. Nie było to dla niego łatwe spotkanie, ale nie potrafił sobie wyobrazić jak musiał czuć się Grii który nie wiedział jak rozegrały się wydarzenia sprzed Lasu. Dawał mu szansę na opowieść, za co Akaer był wdzięczny. Gryfice położyły się u jego boków, delikatnie kołysząc ogonami. Jutrzenka była młoda, dopiero niedawno dołączyła do Poszeptu, ale Brzask pamiętała Kła jako małe pisklę i miała ochotę wylizać mu łeb ze smutku.
– Obca smoczyca którą widziałeś wtargnęła na tereny Ognia. Nie wiem jak ominęła patrole na granicy, ale znalazłem ją na fragmencie Ognistego Pustkowia, bliżej Terenów Wspólnych i granicy z Wodą, a dalej Plagą. – Samiec mówił spokojnie i rzeczowo – nie traktował syna w pobłażliwy sposób. Wierzył że ten zasługiwał na wszystkie informacje jakie on sam posiadał. Akaer był po prostu... Sobą. Spokojnym i opanowanym, choć wciąż cierpiącym i tęskniącym za partnerką sobą. Obwiniającym się. Nie rozumiejącym dlaczego Bogowie nie zwrócili go chwilę wcześniej. – Obca smoczyca odurzyła i porywała jedno z piskląt Ognia. Nie docierały do niej argumenty, więc odwróciłem jej uwagę a Brzask pochwyciła pisklę by pomknąć z nim w stronę Obozu Ognia. Smoczyca... Nie była w pełni swoich zmysłów. Gdy pisklę opuściło jej łapy wpadła w szał i zaatakowała, celując w moją towarzyszkę i młodzika. Nie mogłem pozwolić na zranienie pisklęcia więc zasłoniłem ich odwrót.
Biała gryfica wydała z siebie pomruk. Pamiętała krew towarzysza na swoich piórach i pełen adrenaliny bieg do groty Sztormu Stulecia, bo choć jej lojalność krzyczała by bronić Piastuna, to ochrona maleństwa była ważniejsza.
– Obca była potężną Czarodziejką. Nie zdążyłem wezwać pomocy – jej atak zabił mnie na miejscu. Trafiła mnie w pierś. – Zerknął w dół, gdzie na wysokości serca widniał krzyż z krótszego, czerwonego futra. – Bogowie zwrócili mi mojego ducha i obdarowali nowym sercem, ale gdy się obudziłem byłem już na terenach Plagi, a obok leżała Rakta. Zgaduję że w amoku obca zaciągnęła mnie do Lasu Ataiur bo był dla niej najbliższym schronieniem, gdzie napotkała czujny patrol Twojej matki. Mogę tylko domyślać się reakcji Spuścizny na widok mojego ciała... Pokonała swoją przeciwniczkę, ale umarła w moich łapach.
Srebrne ślepia Piastuna spoglądały na syna. Powstrzymywał się przed podejściem i przytuleniem Wojownika. Nie był już małym pisklęciem. Poznał całość wydarzeń, przynajmniej tą którą znał Akaer. Jak wpłynie to na jego serce? Czy wybaczy ojcu?
autor: Poszept Nocy
08 wrz 2020, 15:07
Forum: Błękitna Skała
Temat: Polana
Odpowiedzi: 724
Odsłony: 83921

Akaer, zapomnieć o synu? Nigdy. Samiec odpowiedział natychmiast na wezwanie, choć nim dotarł na Tereny Wspólne Złota Twarz zdążyła przesunąć się nieznacznie na nieboskłonie. Unikał latania by nie obciążać swego nowego serca, a spokojna wędrówka nie była tak efektownym sposobem przemieszczania się. Towarzyszyły mu oczywiście obie kompanki – Brzask kroczyła na prawo od Piastuna, a Jutrzenka po jego lewej.
Poszept Nocy pamiętał, ale dawał dzieciom tyle przestrzeni ile jej potrzebowały. Sam miał jeszcze mniej udziału rodziców w swoim życiu niż jego potomstwo w Pladze i cenił elementy samodzielności, ale zawsze był dla swoich dzieci gdy tego potrzebowały. Tak jak teraz Grii. Czy to by porozmawiać, czy by rozładować emocje na ojcu.
Akaer zbliżył się do siedzącego Wojownika, spoglądając nań czule i podziwiając jak wyrósł. Rakta na pewno była dumna ze swego silnego syna. Oddech Piastuna był nieco cięższy, ale ten przyzwyczajał się do swojej słabości i po prostu wiedział kiedy potrzebował przerwy.
– Dobrze Cię widzieć, Obgryziony.
Chciałby zapytać jak się czuje, ale jak mógłby? Jego matka nie żyła i została zabita na terenach jego stada przez obcą smoczycę.
autor: Poszept Nocy
28 sie 2020, 19:28
Forum: Skalny Gigant
Temat: Uessas
Odpowiedzi: 0
Odsłony: 333

Uessas, Przewodnik Zakochanych i Patron Miłości
Choć łatwo zapomnieć o aspekcie często ukrytym w tle smoczego życia, uczucie zakochanych strzeżone jest przez srebrnołuskiego Boga. Nie należy lekceważyć siły smoków walczących w imię Miłości. Rzadko pokazuje się wśród Wolnych Stad, ale Ci, którzy go spotkali opisują go jako Boga o przyjaznym usposobieniu. Znane są również liczne pieśni i opowiadania, wychwalające jego osobę.
Południowa Łuska pisze:Na skrzydłach, na srebrnych, przez niebo mknie
A w skrzydła, w te srebrne, wiatr mocno dmie
Miłość zabija bardziej niż szpony
Jeśli cię dotknie, jesteś stracony
Skradnie ci wolność, rozedrze serce
I nie zobaczysz już słońca więcej

Leci Uessas, co mocą włada
Leci, bijące serca wykrada

To nie jest żadne błogosławieństwo
Kochać i stracić – to jest przekleństwo
Zostań w domu, nie podnoś w górę łba
Bo jest ryzyko, że on ci coś da
Te boskie skrzydła niosą cierpienie
Zbyt mocno boli martwe marzenie

Leci Uessas, co mocą włada
Leci, bijące serca wykrada

Dobry boże, w spokoju zostaw nas
Dobry boże, to nie miłości czas
życie sobie cenię zbyt wysoko
Nie chcę, by padło na mnie twe oko
Pozwól mi przetrwać, kim innym się baw
Nie mieszaj się więcej do moich spraw

Leci Uessas, co mocą włada
Leci, bijące serca wykrada
Kryształowa Łuska pisze:"Rozmowa z bogiem"


Uessas – Czy widzisz coś, gdy patrzysz na tamtego smoka?

Smok – Widzę łuski, rogi i oczy, a co miałbym widzieć?

Uessas – Ale przyjrzyj mu się uważniej. Teraz widzisz tylko to, co widzą wszyscy.

Smok – Widzę blizny, zmrużone oczy oraz ostre kły.

Uessas – Nadal nie widzisz tego co najważniejsze. Gdybyś się przyjrzał zauważyłbyś, że jest smutny i zły na siebie, ponieważ jego partnerka, z którą miał pisklaka, który opuścił już grotę, umarła zabita przez innego smoka. Jego serce łka, chociaż wygląda na spokojnego. Kochał ją całym sercem, a teraz cierpi. Przy życiu trzyma go tylko jego córka. Widzisz ją, właśnie idzie do niego. Ona nie ukrywa tego, co czuje, jednak ojciec musi być twardy by być jej podporą. Ona szuka pomocy, miłości i opieki, a jej ojciec właśnie jej to daje. Ona wie że on czuje się tak samo jak ona, ale to ukrywa.

Smok – Jak ty to wszystko zauważyłeś?

Uessas – Serca smoków są dla mnie jak otwarta księga. Trzeba tylko umieć z niej czytać.
Brutalna Łuska pisze:Przez ciężkie, wiecznie otwarte wrota wpadało poranne słońce. Ptaszki na zewnątrz świergoliły, rozkoszując swym dźwiękiem smocze uszy. Wielu zapewne miało w planach wyjście z wszelkich ciasnych, zatęchłych jaskiń, żeby nacieszyć się nadchodzącą dobrą pogodą. Nic w tym nadzwyczajnego – robiło się coraz cieplej. Temperatury podnosiły się znacząco, z minusowych stając się stopniami na plusie. Nawet wiatr, ten porywisty, chłoszczący bezlitośnie ciała wszelkich żywych stworzeń wicher tak jakby ucichł. Może w zimie był taki roześmiany, bawił się z delikatnymi płatkami śniegu w berka, ścigał z potężnymi, kłęvistymi chmurami? Teraz jednak postanowił powstrzymać swoje żądze i pozwolić nacieszyć się innym, póki jeszcze ich nie opuściły dusze? Z gąszczy wyłaniały się zwierzęta, spod topniejącego lodu wesoło chlapał strumień, a ciężkie chmurzyska odsłaniały coraz więcej oraz więcej promieni...
Jednak wbrew pozorom nie wszyscy przesiadywali na zewnątrz. W wejściu do świątyni stanęła postać, zasłaniając część pokrywającego chłodną posadzkę światła. Zbliżył się powolnym krokiem ku niewysokiemu posążkowi Uessasa. W jego oliwkowe oczy o piwnym zabarwieniu zabłyszczały z narastającego podniecenia.
"Uessasie?"
Echo rozniosło się po całym pomieszczeniu, aż w końcu zamilkło. Nabrał w potężne płuca powietrza, pewnie wbijając wzrok w srebrnołuskiego bożka.
"Uessasie, najmilszy synu wielkiego Immanora, zwracam się do ciebie ze współczuciem. Tyś posiągł potężną moc, jednakże przez wielu niedocenianą, a w rzeczywistości bardzo potężną. Tyś bogiem kwitnącej w tej porze miłości. Smoki chcą zdobywać mięśnie, zbierają kamienie, uczą się i walczą. Poszukują wiedzy. Posługują się Maddarą. Pragnął siły wraz z potęgą, marzą im się niezliczone bogactwa. Lecz ja doskonale wiem. Zdaję sobie sprawę, co jest najważniejsze. Miłość, ot co. Daje niespotykaną motywację oraz determinację. Zagubieni dzięki niej znajdują to, czego im brakowało. I ja niedawno spotkałem partnera moich snów. Kogoś, kto zaakceptował moje zalety, ale przede wszystkim i wady. Nie opuści mnie aż po śmierć. Nie potrzebuje nic, bylebym był obok. Czy mógłbym cię prosić, srebrnołuski Uessasie, o błogosławieństwo bądź poradę dla nas obydwojga? Miewam wątpliwości, czy ona na pewno jest mi bliska sercu, tak jak ja jej. Niby to czuję, ale nie mam pewności..."
Nie otrzymał nic. Żadnych słów, żadnej nowej siły romantyczności, żadnej rady. Wracał tu wielokrotnie, nim odpowiedź nadeszła. A brzmiała ona tajemniczo i nie była wypowiedziana przez bożka miłości. Nieskazitelną ciszę przeszył niczym pazury ciepły, aczkolwiek donośny głos Lahae. Samiec nie spodziewałby się po tej drobnej boginii takiego brzmienia.
"Wszystko w swoim czasie, młody smoku. Próbę teraz przejdziesz. Wszystko będzie zależne od ciebie. Przybądź jutro, jak i każdego następnego dnia przez całą tą porę, a dowiesz się czegoś ciekawego, o ile wytrzymasz"
Brązowooki stał w oszołomieniu wsłuchując się w przepowiednię. Czy może raczej zadanie? Gdy się otrząsnął, podziękował i ruszył w zamyśleniu ku wyjściu. Zatrzymał się w pół kroku, gdy z melancholijnego stanu wyrwał go kolejny głos. Nie był pewny, od której rzeźby nadszedł.
"Decyzja należy wyłącznie do ciebie".

Przychodził codziennie tak, jak mu poleciła (a raczej zaproponowała) Lahae. Nim się obejrzał, potrafił spędzać więcej czasu w świątyni. Byleby dowiedzieć się, o co chodzi. W końcu przybył dzień przez niego długo oczekiwany, bo ostatni. Miał się dowiedzieć czegoś ciekawego. Przeczuwał, iż będzie to informacja związana z miłością. Wszedł po cichu, drżąc z niecierpliwości.
"Oto jestem, o pani. Na twe życzenie przychodziłem codzień, składałem ofiary i modliłem. Toż to ostatni dzień tej Pory. Dzisiaj ma być ukazana odpowiedź na moje pytanie"
Oczywiście odpowiedź otrzymał.
"Mogłeś przychodzić, acz nie musiałeś. Jesteś bardzo wytrwały. Doceniam to. Cierpliwość też posiadasz. Szkoda tylko, że twoja partnerka nie była tak wytrzymała jak ty"
Cały jego świat zaczął się walić. Na posadzkę upadł ciężko, nie potrafiąc nawet pozbierać myśli. Pochylił głowę i zacisnął mocno powieki, nie mogąc powstrzymać napływających łez. Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo zaniedbał wszystko inne. Popadł w obłęd by dostać odpowiedź. Jego łkanie przybierało na sile. To jednak nie był koniec. Odezwał się sam Uessas.
"Czy ta cała sytuacja uświadomiła ci, że o miłość trzeba dbać? Pomagała ci, pocieszała. A ty oślepiony żądzą uległeś nawet nie uśmiechnąwszy się do niej... czy ty potrafisz kochać? Nie zauważyłeś, jak zniknęła? A to, że miała młode z innymi, gdyż nie chciałeś jej słuchać? Była zdruzgotana twoim stanem. Z przepowiedniami trzeba uważać".


Smoczyca odłożyła glinianą tablicę na bok. Ileż to miała historii do opowiedzenia w swoim łebku! Pomysły napływały, nie znając umiaru. Długo myślała nad zakończeniem. Na końcu znalazł się mały, niemal niewidoczny tekst.

Poświęcone Uessasowi.
To niespodzianka dla mojej drugiej połówki, o ile to przeczyta.
Kryształowa Łuska pisze:Uessas widzi co trzymasz w swym sercu
Widzi twój smutek i radość
Pomaga ci znaleźć to czego ci brak
Żebyś miłości poznał smak
Żebyś już samotny nie był tak
Żebyś szczęśliwy był
I nie znał już więcej
Smutku i żałości
Więc uśmiechnij się
I daj mu znać
I on pomoże ci
W znalezieniu swojego szczęścia
W postaci innego smoka
Strzaskany Kolec pisze:Rozważania nad miłością
Jak dziwne życie twe
powiadają mi
Miłości służysz
Miłości rozdajesz
Sam jej nie zaznajesz
Dziwię się na to
Jak to?– mówię
Czym trwać mógłbym
Bez daru własnego?
Życie me to ona
Szepcę sobie sam
Dziwiąc sie tym
Co mawiali mi źle
Ale ziarno niepewności
W mej duszy się zasiało
I nagle nachodzi mnie myśl
A jeśli racje oni mają?
Zakochanych widuję
Błogosławię im chętnie
W pisklętach obdarowuję
Radość ma wielka
Gdy ich radości widzi
I żałość ma głęboka
Gdy ktoś wzgardzi
Podarunkiem mym
W miłosnych tematach
Krąże więc ciągle
Serduszka, amory
I inne tego typu sprawy
Czy sam jednak
Byłem zakochany?
Tak twroży mnie ta myśl
Gdyż odpowiedź przecząca
Romansów parę miałem
Lecz niewazne one były
Bo ja się nigdy
W nikim nie rozkochałem
I mój niepokój wielki
Wspomnienia me pobudza
Od poczęcia mego
Do obecnej chwili
Z dwóch bytów połączenia
Na świat przyszedłem
Za matke mi Woda
Za ojca ten Najwyższy
Eony czasu mijały
A ja rzeczy różne widziałem
I dobroci oglądałem
I zło świata tego
Lecz choć czasy różne
Gorsze, lub lepsze
Wśród boskich podopiecznych
Namiętność niezmienna
Przewijała się
A była nią miłość
Porywcza i łagodna
Odwzajemniona
Również odrzucona
Zawsze inna
Nieprzewidywalna jak rzeka
Przepiękna jak Złota Twarz
Za często jednak
Nieszczęśliwie się kończyła
Czasem nawet
Rozpocząć sie jej nie zdało
Patrona swego bowiem nie miała
Ale ja czując mocne serca bicie
Pasje swą
Przeznaczenie odnajdując
Bogiem uczucia się ogłosiłem
Moc we mnie wstąpiła
Miłostki większe i mniejsze
Naokoło rozrzucałem
A tym co bez pomocy mej
Odnaleźć swą parę umieli
Doradzałem wiele
ich szczęście pilnowałem
I mnie smoki kochliwe
Wielbić zaczęły
Gdy swym oddechem
Żywiołu uwielbienia
W ich serca dmuchałem
Te wspomnienia teraz
Tak raźnie mnie dotknęły
I już wiem doskonale
Że racji mędrki nie miały
Bom zrozumiał ja wreszcie
Że miłość ma szczególna
Wśród smoczyc krasnych
Jej nie znajdziecie
Bo to jest miłość
Do samej istoty kochania
autor: Poszept Nocy
28 sie 2020, 19:21
Forum: Skalny Gigant
Temat: Immanor
Odpowiedzi: 0
Odsłony: 344

Immanor zwany Potężnym, Stwórca Świata i Ojciec smoków
Najstarszy pośród Nieśmiertelnych, Bóg-Ojciec nie tylko dla smoków, ale i młodszych Bogów. Darzy swe dzieci nieskończoną miłością, ale w jego błękitnych ślepiach nie ma miejsca na pobłażliwość.

* * *

Wiele opowieści o najwyższym bogu, patronie aspektu wytrzymałości, krąży wśród smoków. Wiele poematów, pieśni i wierszy wychwala jego potęgę i chwałę.
Schodzący między smoki...

Spójrzcie w górę, co to leci?
Wyjdźcie z grot, wy – smocze dzieci.
Jego oczy – Jak marzenie…
Jego łuski – nieba tchnienie…
Jego siła – wprawia w podziw…
Wytrzymałość – w serce godzi…
Któż to może być i kiedy?
Smok to nie jest z naszej sfery.
Wszystkim rządzi, wszystkim włada.
Z nim się sprzeczać nie wypada.
Zleciał z chmur,
Nie sam – z eskortą
Bogów grupą, wielką piątką.
Lecz on jeden jest na czele.
To on jeden, zna ich wiele.
Bo Immanor, bóg najwyższy,
A więc przy tym nam najbliższy,
Najwytrwalszych sobie ceni,
Czyli właśnie Smoki Ziemi!

Autorstwa Jaskrawego Poranka.
Mówi się, że Immanor szczególną czcią darzy właśnie stado Ziemi. Być może to jest przyczyną tego, iż smoki tego plemienia cechują się nadprzeciętną wytrzymałością na ból i trudne warunki.
Niebiańska Melodia pisze:Jak zaczęło się życie? Na to pytanie nikt nie zna odpowiedzi, chociaż zapewne wielu jej szukało. Jedni twierdzą, że to przez zmiany na świecie, zaś inni, którzy stanowią większość Wolnych Stad, mówią iż to wszystko dzięki Immanorowi. Oto legenda przekazywana z pokolenia na pokolenie, lecz obecnie zapomniana:
"Wśród ciemności nieba stał samotny złoty smok. Jego mądre ślepia skierowane były ku Bladej Twarzy. Ile to już Obrotów od kiedy ten świat przestał istnieć? Za dużo. On jeden pozostał. On – Immanor. Najbardziej wytrzymały ze wszystkich. Jego bracia, siostry i rodzice... Wszyscy odeszli do krainy duchów. Zawył żałośnie, a jego Syreni Głos rozbrzmiewał w niebycie niczym echo. Wtedy Blada Twarz zalśniła, a dawno niewidziana przez złotołuskiego Złota Twarz, zalśniła na wschodnim niebie, które na nowo przybrało barwę niebieską. Smok z radości zawył jeszcze raz, a na jego kolejny Syreni okrzyk z ziemi wydobyły się najróżniejsze rośliny, a stare drzewa zakwitły. Immanor wyczuł na swych łuskach delikatny powiew wiatru, a do jego uszu dotarł szum wody. Nozdrza jego wyczuły woń kwiatów. Jednak samotny był nadal, więc ruszył po świecie i swym Syrenim począł budzić do życia wszystkich. I znów Dwunodzy, Spiczastousi, Kudłaci, Karłowaci i Łuskowaci zaczęli zamieszkiwać ten świat, jednak po jego gatunku ślad nie został. Wtedy Immanor oparł się o jedno z drzew i gorzko zapłakał. Jego łzy wniknęły w korę, budząc duszki wszelakie i nadając Prastaremu Drzewu swą magiczną moc. Łzy, które trafiły na ziemię, od razu zmieniały się w kwiecie najpiękniejsze. Podczas swej żałości, Immanor zaryczał Syrenim po raz ostatni. Jego głos przepełniony tęsknotą zbudził do życia wszystkich, którzy przed wieloma Obrotami opuścili świat żywych. Równinni jak i Wolne Stada wrócili do życia. Bracia i siostry złotołuskiego przybyli do niego i każdy z nich dał innym smokom coś od siebie. Stali się oni bogami i zamieszkali w swej własnej krainie poza widnokręgiem. Smoki inne zaś na nowo życie zaczęły i tylko ci, którzy pierwsi się obudzili, pamiętać mogli swe dawne życia. Prastare Drzewo czczono przez setki Obrotów i czczone będzie do końca"
Tak oto brzmi historia, którą znało niewielu i nikt po dziś dzień nie pamięta. Jednak przy Prastarym Drzewie czuć można magiczność tego miejsca i dosłyszeć cichy płacz, a po korze spływające łzy boga zobaczyć...
Niebiańska Melodia pisze:Immarnor to smok najwspanialszy,
Najbliższy nam i najdalszy.
Nie dajmy mu odejść w zapomnienie,
Bo bez niego nie powstałoby żadne plemię.

Chwalmy, chwalmy Immarnora,
A gdy przyjdzie na to pora,
Wytrzymałością się wykażemy
I w jego imieniu zwyciężymy!

Tarramie, Kamanorze,
A także Thaharze,
Bracia Wielkiego Złotołuskiego,
Chrońcie Stwórcę od wszelkiego złego!

Gdy Równinni nam grozili,
Myśmy walecznie zwyciężyli.
Choć przewagę nad nami trzymali
Immanora nie wysławiali!
autor: Poszept Nocy
28 sie 2020, 19:15
Forum: Skalny Gigant
Temat: Naranlea
Odpowiedzi: 0
Odsłony: 368

Naranlea, córka Immanora i władczyni Maddary
Bogini prawdopodobnie najbliższa sercu Wolnych Stad. Na przestrzeni wieków wiele razy odwiedzała Stada, czasem jako bogini, czasem pod postacią zwykłego śmiertelnika, ale zawsze swoim przybyciem wprowadzając zmiany do ich świata.


To Naraneli zawdzięczamy dar jakim jest smocza magia. Dzięki niej tkamy maddarę, wzbijamy się w przestworza i zioniemy, zwyciężając przeciwników zabójczym oddechem.

Fioletowa smoczyca, córka Immanora, Naranlea, długo przebywała na ziemi. Nie przepadała za polowaniem, tym bardziej starała się nie walczyć. Młodziutka smoczyca lubiła za to przebywać wśród natury. Znała większość ziół, kwiatów. Mimo rangi wojownika tak naprawdę zaledwie parę razy się pojedynkowała. Była, jak widać, smoczycą pokojową...

* * *

Wiele historii krąży wokół bogini magii, większość słabo znanych.
Ale nie ulega wątpliwości, że Wolne stada wiele zawdzięczają swej matce.
"Piękna, fioletowa niczym jesienne wrzosy smoczyca stanęła na idealnie kolistej polance w środku chyba najbardziej zielonego lasu na całym wielkim świecie. Źródełko szemrało uspokajająco przy drzewach na południowym końcu, zaś miękki mech wyściełający ziemię otulał jej łapy niczym troskliwa matka, której nigdy nie miała.
Ciekawy aspekt tego miejsca w srebrnych jak księżyc ślepiach bogini krył się tam, gdzie nikt poza nią nie byłby w stanie spojrzeć. Naranlea, władczyni mądrości, dostrzegała bowiem koncentryczne kręgi magii, zaczynające się dokładnie na środku i następnie niknące w lesie. Ktoś naiwny określiłby to jako źródło maddary. Ona wiedziała, że to miejsce było dużo starsze i dużo bardziej tajemnicze niż jej twór.
Stanęła na środku polany, przymknęła ślepia i melodyjnym głosem wypowiedziała jedno zdanie:
– Przybyłam na wezwanie.
Czuła, jak rzeczywistość wokół niej ulega skręceniu i zmianom, ale nie otwierała oczu. Uśmiechała się jedynie łagodnie, spokojnie stojąc w miejscu.
– Witaj, Naranleo.
Otworzyła ślepia i ujrzała stojącego przed sobą smoka. Złoty, muskularny samiec o łagodnym, dobrotliwym spojrzeniu uśmiechnął się do niej lekko. A ona szybko ukłoniła mu się z szacunkiem, jaki należny był najpotężniejszemu z bogów.
– Władco-ojcze – powiedziała, prostując się – Chciałeś się ze mną widzieć.
Znalazła się w ogromnej jaskini, która stanowiła legowisko Immanora. Oczywiście, jako bóg nie potrzebował snu, ale każdy z nich miał jakieś wybrane przez siebie miejsce, w którym mógł przyjmować gości. Ona sama preferowała wnękę pod szerokim wodospadem, którą powiększyła i osuszyła, by była godna bogini.
Nikt nie wiedział gdzie jej ojciec rzeczywiście ulokował swoje legowisko. Mogła to być góra, być może dno morza, Naranlei to nie interesowało. Przez jakiś czas ta zagadka intrygowała ją, ale z drugiej strony tak długo jak jej ojciec był bezpieczny, ona nie miała zamiaru naruszać jego prywatności.
– Tak – skinął złocistym łbem majestatycznie – Mam wieści odnośnie Tarrama.
Otworzyła szerzej ślepia. Nikt nie słyszał o bogu śmierci od pamiętnej kłótni, ale też nikt za nim specjalnie nie tęsknił. Jeśli o nią samą chodziło, Tarram mógłby nigdy nie wrócić.
– Mój brat stworzył własną smoczą rasę, Naranleo – mocny głos Immanora przywołał ją do porządku – Nazwał ich smokami Równin, ale wlał w nich zbyt dużo swoich upodobań i zbyt mało ograniczeń. Ten twór nienawidzi nas, a co za tym idzie naszych smoków. Kochają za to martwotę. Obawiam się, że grozi nam niebezpieczeństwo.
Zmrużyła ślepia. Byli bogami. Nie groziło im niebezpieczeństwo ze strony śmiertelnych, a Tarram nie miał dostatecznej mocy by stworzyć nieśmiertelnika.
– Co masz na myśli?
– Musimy zniszczyć twór Tarrama. Powstali z nienawiści, więc nie wiedzą co to miłość. Nie mają prawa żyć.
Wpatrywała się w Immanora zaskoczona. Był to bardzo radykalny wyrok, co sprawiło, że przez chwilę zwątpiła w trzeźwy osąd najstarszego boga.
– Chcesz ukarać Tarrama karząc innych, ojcze? Zawsze mnie uczyłeś, że potęga nie daje nam prawa do niesprawiedliwości.
Immanor spojrzał jej prosto w oczy i dopiero wtedy Naranlea zrozumiała jakie uczucia nim targają. Był zły na Tarrama, rozczarowany zachowaniem młodszego brata, a jednocześnie chciał okazać mu litość. Pragnął ukarać go pośrednio, by dać mu szansę. Fioletowa smoczyca potrząsnęła łbem. To nie było właściwe.
– Ojcze – odezwała się łagodnie – Pozwól mi sobie pomóc.
Immanor popatrzył na nią ze smutkiem.
– Wiesz, że musimy dać naszym tworom szansę na rozwinięcie się. Są zbyt słaby, zbyt niepewni, a twory Tarrama niosą w sercach jego płomień nienawiści, który wzmocni ich ciała i umysły. Zmiotą nasze smoki z powierzchni świata i wokół zapanuje chaos. A Tarram będzie rósł w siłę, dopóki nas w końcu zabije. Nie mogę na to pozwolić.
Naranlea skinęła łbem z powagą. W swej nieskończonej dobroci Immanor dał jej wielką mądrość, przez co teraz dostrzegła rozwiązanie, na które on najwyraźniej pozostał ślepy. Uśmiechnęła się więc do niego wesoło, z nutą szaleństwa w srebrzystych ślepiach. Na przestrzeni lat wszyscy nauczą się obawiać tego szczególnego spojrzenia, ale póki co ono jedynie przykuło uwagę najwyższego boga.
– Ojcze, jest jedno wyjście. Nie zabijaj tworów Tarrama. Pozwól mi ich osłabić, odbierając im niektóre dary przynajmniej na jakiś czas. W ten sposób nasze dzieci będą w stanie ich odeprzeć kiedy już przyjdzie czas na konfrontację. I w ten sposób gniew Tarrama skoncentruje się na kimś innym, a ja już dawno nie odwiedzałam śmiertelnych. Kilka sezonów w ich towarzystwie, pod osłoną śmiertelnego ciała, by przetrwać wybuch temperamentu stryja, powinno zagwarantować nam wszystkim pokój.
Immanor wpatrywał się w nią z namysłem. Z wielkim zadowoleniem ujrzała, jak w błękitnych oczach ojca rozbłysła nadzieja.
– Zrób to, córko. To jest najlepsze wyjście.
Więc Naranlea zstąpiła na ziemię, najpierw pod postacią boga, by zebrać szybko wszystkie smoki Równin. Kiedy to już osiągnęła, a Tarram wciąż się nie pokazywał, odebrała jego tworom dar lotu i dar magii. Dar lotu nigdy już do nich nie powróci, chociaż podświadomie będą wiedziały co straciły. Ale dar magii... Jej własna próżność twórcy sprawiła, iż maddara wróci do smoków Równin. Po wielu, wielu księżycach, w słabej postaci, ale wróci. Jakże mogłaby na zawsze odebrać najpiękniejszy boski dar komukolwiek?
A potem porzuciła swoje nieśmiertelne ciało, pozwalając, by jej umysł zajął świeżo złożone jajo jednej ze smoczyc z tak zwanych Wolnych Stad. Przeżycie jednego życia w towarzystwie śmiertelników zagwarantowało jej bezpieczeństwo oraz okazję do pokazania Wolnym Stadom kilku ważnych lekcji.
I tak oto Naranlea, bogini magii, zapobiegła wojnie, która spustoszyłaby świat."
Wojenna Pieśń
Naranlea szczególnie upodobała sobie Stado Wody, tam najczęściej odradzając się pod śmiertelną postacią.
Płomyczek pisze:Nadszedł czas – szepnęło coś w jej wnętrzu.

Tak, pomyślała, nadszedł. Tylko na co? Co ja mam zrobić?

Wokół niej było ciemno i ciasno, bardzo ciasno. Wzięła głęboki wdech. Powietrze? Zaczynało go brakować. Jak mogła wcześniej tego nie zauważyć?

Ogarnęła ją panika. Co? Co mam zrobić!? Chcę się stąd wydostać! Wypuśćcie mnie! Wypuśćcie mnie!

Zaczęła się miotać, chociaż nie bardzo miała na to miejsce. Chciała wyjść! Pazury drapały ścianę, lecz to nie pomagało. W końcu, gdy odetchnęła ostatnim haustem powietrza zdecydowała się na rozpaczliwy ruch – uderzyła głową w mur. I stało się światło.

----

Prawie żaden ze smoków nie pamięta momentu swojego wyklucia. Instynktownie wiedzą, co mają zrobić, a ich świadomość jest jak wyłączona; nie zdają sobie sprawy z tego, co się dzieje, po prostu przystępują do akcji. Ona była inna. Za szybko obudziła się w środku swego jaja, a jej instynkt nie był zbyt rozwinięty. Omal nie udusiła się jeszcze przed prawdziwymi narodzinami; dosłownie sekundy dzieliły ją od pozostania martwym jajem. Ale udało się, udało!

Jednak co z tego, skoro wykluła się w pustej grocie?

Właściwie nie była pusta. Leżały tu skorupy wcześniej wyklutych jaj, gdzieniegdzie walały się oskubane kości. Przyjemnie chłodny powiew sugerował, że nieopodal musiał znajdować się wodopój, chociaż ona nie bardzo jeszcze rozumiała takie sprawy. Jedyne, co wiedziała to to, że jest sama.

Zakwiliła nieśmiało. Może jednak ktoś był na zewnątrz? Czy ktoś czekał? Ktoś, kto powinien nazywać się... mama?

Pisklęce łapki nie bardzo chciały ją unieść. Co jednak, jeśli to próba? Jeżeli musi wyjść na zewnątrz? Przecież raz już coś podobnego zrobiła. Wydostała się na świat. Przecież to podobne, takie podobne...

Nie mogąc iść zaczęła się czołgać. Powoli, lecz z determinacją. W jej łebku kołatała się myśl – czeka. Czeka. Na pewno czeka. Chcę zobaczyć, kto to. Bo ktoś czeka.

Wydawało się, że minęły godziny, lata nawet. Światło, które na początku ją raziło, straciło swoją moc. Nie było już tak jaskrawe, zmieniało się, czerwieniało, aż w końcu całkiem niespodziewanie zapadły ciemności. Robiło się też coraz zimniej... Ona jednak parła do przodu, wytrwale, bez chwili wahania. Oczy jej się zamykały, zmęczenie targało niewyćwiczonymi mięśniami, lecz nie poddawała się. Tym razem instynkt podpowiadał jej, że musi się stąd wydostać.

Prawdopodobnie nie zauważyłaby, że wyszła poza grotę gdyby nie łaskoczące łapy okruszynki, którym ustąpiła płaska, twarda powierzchnia skały. Nie miała już nawet siły podnieść powiek ani ruszyć się choćby o milimetr. Osunęła się jak nieżywa na piasek, który zdawał się jednocześnie okropnie gorący i przyjemnie chłodny. Wpadła w odrętwienie. Zapomniała nawet o tym, co pchało ją do wyjścia – przeświadczenie, że ktoś na nią czeka. Że musi czekać.

I czekał. Czekali na nią ojciec i matka, Immanor i Pełnia. Ich córka nareszcie wykluła się z jaja, podobnego do tych, które w przyszłości sama miała złożyć. Jej doświadczenia miały zapisać się w genach smocząt; miały pozwolić im wykluwać się bezboleśnie, bez strachu i niepewności. Nie za wcześnie i nie za późno.

Tak dokonało się dzieło bogów. Tak narodziła się Naranlea.

Ostatni jej sławny powrót do świata śmiertelnych jest opiewany w wielu historiach. Wtedy to Naranlea odgrodziła Wolne Stada od ich odwiecznych wrogów, Równin, potężną, magiczną barierą.
Samotne Słowo pisze:Naranlea, wspaniała magii patronka.
Jej ślepia – tak jak srebro księżyca jaśnieją,
Jej głos – niczym wiosenny trel skowronka,
A jej łuski – ametystu barwę przysłaniają

To Ona dała smokom Maddarę,
By te latać i żyć potrafiły w spokoju.
Jednakże one bawiły się jej darem,
Z Równinami nie będąc w pokoju.

Wtedy też owa Bogini ich nawiedziła
Przerywając nienawiści kajdany.
Przy pomocy bariery te dwa ludy oddzieliła,
Mówiąc, że nadszedł czas na wielkie zmiany.

Pokój zawitał na Wolnych Stad ziemi,
Naranlea też nowe stado sprowadziła.
Ogniści, Wodni, Ziemiści i Wietrzni,
Dzięki Niej stali się jak jedna wielka rodzina...

Od tego czasu smoki czują z nią nieco silniejszą wieź niż z pozostałymi bogami, co nie zawsze objawia się powagą.
Precyzyjny Obłęd pisze:Naralnea ma Boginia
Do życia nam wciąż się wtrynia
Lulek, Burzu cudem żyją
Na jej cześć toasty piją
Wciąż wątpiąca Przyprószona
Przez to nam w męczarniach kona
Naralnea zaś maddarą
Włada, aż się oczy palą
Robi cuda, różne dziwy
Których nie pojmuje żywy
Martwi zaś głosu nie mają
Lecz i tak ją uwielbiają
Patronuje CePikowi
Który nam się stary robi
Precel pisze o niej wiersze
Łącząc słowa najpiękniejsze
Mimo różnic, zalet, wad
Dzięki niej jest piękny świat
Naralneę wychwalajmy
Cudów się nie spodziewajmy
Bo to kaprys taki był
Żeby nam wciąż Lulek żył
Nawet gdy masz wątpliwości
Naralnea niech tu gości
Wnet w potrzebie Ci pomoże
Więc uchowaj dobry Boże
Naralneę od zagłady
„Chodźcie! Przyjmuję zakłady!”
Kto zwycięży? Pani magii?
Może jednak smok ostatni?
Bitewny Zgiełk pisze:Bogini. Tak zwyczajna a zarazem niezwykła.
Pływająca w oceanie mądrości, przeszukująca głębiny magii.
Z zapałem usiłująca wszystko zobaczyć, być tą co odkrywa.
Wysłana przez ojca, do prostego ludu, przyjęła na barki nieproste zadanie.
Prowadzenie tych wszystkich, którzy się zagubili.
Jako dobry duch, czuwający tuż tuż.
Bez narzucania woli, zmartwiona.
Uparte wskazywanie drogi pokoju, tej ścieżki nierówno i niezgrabnie wyciętej,
okazuje się prostsze niż przywracanie życia.
Życia, które jest tak męczące.
Okrywanie swej natury, wcale nie takiej spokojnej.
Natury gwałtownej, dzikiej jak u żbika.
Bo, istota boska, choć doskonała..
nie może być wcieleniem łagodności.
Zaś ona, sprzeciwiając się tej zasadzie
odkryła wewnątrz siebie siebie.
Tak spokojną, łagodną i dobrą.
Czy to może być prawda?
Nie jest zła? Czy może dobra?
Och, smocze serce.
Lepiej wrócić do chmurnego oceanu mądrości.
Zaszyć się w głębinach spokoju.
Bitewny Zgiełk pisze:Ona, córa Immanora
fioletowołuska, słynna Równin zmora.
Pewna siebie, nastawiona pozytywnie.
Och, jak dobrze byłoby stąpać tak miękko jak ona.
I tak dziwnie.
Ta, wielka, która znalazła w sobie magię,
chyba próbuje się wtopić w tło.
Jest tak banalnie prosta, udając tajemniczą.
I tak radośnie spokojna. Łączy w sobie dobre cechy.
Próbuje pomóc a pomoc czasem jest groźna.
Zjednoczyć. Chce zjednoczyć, ale czy nie chce być złączona?
Nie jest zła. Nie jest dobra?
Taka dziwna jest.
To był żart niedobry.
autor: Poszept Nocy
28 sie 2020, 19:06
Forum: Skalny Gigant
Temat: O Początkach Świata
Odpowiedzi: 0
Odsłony: 355

Opowieści o powstaniu życia i wszystkiego co nas otacza przekazywane są z pokolenia na pokolenie, wraz z szacunkiem jakim winniśmy darzyć Nieśmiertelnych.
To Oni bowiem byli wśród pustki Wielkiej Piaszczystej Doliny, i to Oni pozostaną gdy nadejdzie pustka Końca.


ERA PIERWSZA
Bogowie, ich czyny i tworzenie się świata

Gdy z księżycowego blasku i łaski Immanora na świat przyszła Naranlea wszyscy zachwycali się jej pięknem. Do dziś smoki mówią, że to właśnie wtedy wilki poczęły wyć do księżyca, gratulując pełni urodziwej córki i zostało to im po dziś dzień. Nikt wtedy nie wiedział, jak legendarna uroda fioletowołuskiej stanie się przyczyną konfliktu, który znamy z legend – gniewu Immanora i zemsty, która przyczyni się do jego śmierci. Historia, którą pragnę wam powiedzieć, to opowieść działa się, gdy mała Naranlea była jeszcze pisklęciem, drobnym jak sarenka, a bracia Viliar i Valanyan żyli w zgodzie, wspólnie polując.
Kroczył wtedy ziemią Immanor z Kammanorem. Bracia stworzeni na swoje przeciwności kłócili się często, a też i często brakowało kogoś, kto wszedłby między nich z rozsądkiem. Z cierpliwością i wesołością zażegnał konflikt, który potrafił ciągnąć się księżycami. Podczas pewnej kłótni wspólnie postanowili, by przywołać trzeciego brata. Kammanor ofiarował mu smoczą siłę, Immanor natchnął ją życiem. Złość jednak i gniew w ich sercach nadała mu duszę, co była najgorszym darem. I tak narodził się Tarram, zły i okrutny, wściekły na Immanora, który powołał go do istnienia...


Stawił się Tarram przed Immanorem i starli się obaj. W potyczce Immanor padł, Tarram więc, w euforii pozostawił go na łaskę Słońca. Tak wypełniła się przysięga braci, Tarram pozostał wśród nich i odtąd jego imię znaczyło Śmierć. Ale Immanor powstał, a tamten o tym nie wiedział, bo Potężny pozostawił ciało.
Nad ciałem Immanora, płakało Niebo, matka jego i z łez jej, które padły na jego cielsko powstały nowe smoki, każdy na podobieństwo...
autor: Poszept Nocy
28 sie 2020, 18:30
Forum: Wyspa na Jeziorze
Temat: Wyspa na Jeziorze
Odpowiedzi: 305
Odsłony: 15273

Minęło sporo księżyców odkąd Poszept Nocy ostatni raz odwiedził swoje dzieło – bibliotekę w szkielecie Skalnego Giganta. Niestety zbieranie historii, strzępek po strzępku, słowo po słowie, łatwe nie było. Smoki jako cztery stada wiedziały bardzo wiele, znały nie tylko swoją przeszłość ale również legendy i podania które nie musiały mieć wiele wspólnego z rzeczywistością. To wszystko było cenne, ale bardzo ulotne.
No a do tego to całe zamieszanie z umieraniem...
Pod samego Giganta odprowadziły go obie gryfice, dbając o to by kaleki samiec nie zasłabł po drodze. Przesadzały oczywiście, nawet jeśli upały nie sprzyjały jego sercu. Bestie położyły się przy wejściu, czuwając, a samiec z torbą pełną kamiennych tabliczek zapisanych drobnym, równiutkim i wykonanym maddarą pismem wszedł do środka.
Uśmiechnął się delikatnie, widząc że nie był jedynym gościem Giganta, nawet jeśli od poprzedniego sprzątania kurz zdążył na nowo osiąść wokół. Pojawiły się nawet skóry! Poszept metodycznie oczyścił zabrudzone powierzchnie, nie spiesząc się i nie marnując zbytnio sił.
Topiąc maddarą skałę, formując ją do odpowiedniego kształtu i ochładzając przygotował nowe półeczki na zbiór wiedzy pokoleń, w której on tak naprawdę niewiele maczał szpony. On tylko przekazywał ją potomnym, dziękując w myślach przodkom którzy przyczynili się do przekazania tych informacji. Pozostawił po sobie tabliczki, po czym z delikatnym uśmiechem na pysku ruszył – ze swą gryfią obstawą – do domu.
autor: Poszept Nocy
04 sie 2020, 6:58
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie XV
Odpowiedzi: 148
Odsłony: 8037

Gdy Strażnik Gwiazd rozpoczął swe spotkanie Akaer minimalnie skinął mu łbem. Nie żeby planował zadawać pytania – to okazja dla maluchów, nie powinny być dodatkowo onieśmielane przez starszych. Starych. Kącik pyska Piastuna powędrował ku górze na jedno ze swoich wspomnień, które wydawało się mieć miejsce stulecie temu. Spotkanie które prowadził on, dla małych Płomyczków, na którym pierwszy raz zobaczył butne pisklę znane Raktą.
Uwagę srebrnookiego przykuła Aki, widocznie przestraszona i tuląca się do jej starszej siostry. Jedna z gryfic, młodsza i spokojniejsza Jutrzenka, wstała i powoli podeszła do Rozkwitającej. Położyła się przy Aki, spoglądając nań ciepło ciemnozłotymi oczami. Skrzydła miała obniżone, w razie gdyby pisklę chciało wejść pod nie lub wdrapać się na jej grzbiet. Aki zyskała prywatną bestię obronną.

Wyszukiwanie zaawansowane