Znaleziono 157 wyników

autor: Pacyfikacja Pamięci
12 lis 2020, 9:48
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Samotna Skała
Odpowiedzi: 544
Odsłony: 70999

Delavir. Zapamięta to imię lepiej niż wszystkie wcześniej. Słuchała historii bez jakiegoś przesadnego zaangażowania na pysku, ale czujnie – nie umykało jej żadne słówko.
Jaki sam masz stosunek do magii? Ja nigdy się jej nie nauczyłam i jakkolwiek mnie to w pewien sposób odrażało i kusiło jednocześnie u twojego dziadka, tak u twojego ojca... bałam się jej konsekwencji, nie znając jej granic i zasad. Co czuła twoja matka? – spytała smoka, licząc, że nie będzie to jakiś ciężko temat dla młodego, rodzice... rodzice bywają najcięższym z tematów, choć całe życie pragnęła, aby być ostatnią osobą w rodzinie dla której byłaby to troska.
Uśmiechnęła się lekko na stwierdzenie, że ma wiele pytań. Lubiła... czuć się potrzebna. A opowiadanie o historii było potrzebne! Jeszcze jakiej – jej historii, już nic nie mogło lepiej podbudować wątłego, choć głośnego ego samicy. Kiwnęła łbem na pierwsze pytanie. Nadal miała w sercu Ogień, nadal być może niezdrowo – choć nigdy nie żałowała decyzji odejścia ze stad. Jeśli Ogień nie był dla niej, nic nie mogło być dla niej. Nie zdradza się stada na rzecz innego. Reszta jest historią.
Pysk miała spokojny, o delikatnie zaznaczonym, ale pewnym siebie uśmiechu – który drgnął lekko na stwierdzenie wspaniałości jej łowieckiej fuchy. I na tym etapie nie pamiętała szczerze, czy faktycznie była zła, czy tylko mówiła sobie, że była zła z jakiegoś powodu i tak po prawdzie przez tą chwilę słów Delavira nie mogąc dojść do jednolitego wniosku, nie rzucała się, by poprawiać – ot, Orca przekazał legendę doskonałego tropiciela, uszanuje tą decyzję.
Moja matka była aspirującą Wojowniczką, wpoiła mi proste zasady polegające na sile, ale odeszła zbyt wcześnie, bym mogła się przed nią wykazać. Zarówno ojciec, jak i potem Piastunka nie kwapili się do przejęcia jej obowiązków, więc wychowałam się w pewien sposób sama, nadal bazując na opowieściach o potędze, którą matka kazała mi kiedyś posiąść. Sprawiało to... pewne starcia, gdy już widziałam się z innymi smokami, gdyż nie zawsze moje – westchnęła i przewróciła dramatycznie oczami – obycie, było przyjazne i uwzględniające rolę innych, pojawiały się więc starcia. Ponieważ praca Łowcy pozwalała na wieloksiężycowe wędrówki, tropienia, podchody, aż dopadnie się zwierzynę – w samotności, zdaje mi się, że wszelkie niesnaski milkły z czasem. Albo po prostu lubimy złość i cierpienie jako gatunek, na tym się już nie znam – z jakiegoś powodu mimo obopólnej niechęci i nieprzychylności zostałam Zastępcą. Zostawiłam dwie córki, choć w ciągu życia miałam więcej dzieci, możliwe więc, że spotkasz pod dawną barierę jakieś kuzynostwo. – uniosła lekko jeden łuk brwiowy, robiąc przy tym chwilową przerwę. Nie była pewna, w jakie szczegóły o swoim życiu się wdawać i tak po prawdzie... nie wiele elementów było ciekawych. Ale aby nie skupiać się na tym i zaraz grymasić, powróciła uwagą na Delavira.
Jesteś ponad czasem. Jesteś Łowcą. Jesteś plamą schowaną w zieleni, wydmach, skałach, wietrze. Jesteś niewidoczna.
Jesteś zwierzęciem niewidocznym dla innych zwierząt.
Przemknęły jej przez myśl słowa zaklęte w skale.
A więc chcesz zostać Łowcą, Delavirze? – zapytała z wyraźnym zadowoleniem, podpierając nagle polik o łapę – Alaleyi nie powinno się rozjuszać niszczeniem drzew owocowych, czasem pod koniec jesieni następuje krótki okres obfitości, gdy zwierzyna jest tłustsza, do głupich drapieżników możesz podkradać się jak do zwierzyny, do tych bystrzejszych myślę, że lepiej podejść w otwartej walce, a te najbystrzejsze stosują magię i pułapki, nigdy więc nie możesz tracić czujności i uznawać, że znaleziona padlina jest bezpieczna, a nie sztuczką mantikory. – wymieniła prędko losowe rzeczy, które przyszły jej do głowy – Natknąłeś się już na świątynię, Delavirze? Zawsze fascynowała mnie wiara, choć nie poznałam jej poza Kamanora, boga Ognia i duszków – Alalei i Nakimy. Mniejsza. Świątynia wypełniona jest ogromnymi skałami z prawdziwego kwarcu, które jakąś czarcią zabawą przechowują wspomnienia smoków. Wraz z kilkoma mniej lub bardziej znanymi mi smokami napełniliśmy je własną wiedzą, która przeleje się na ciebie w zamian za kamienie szlachetne. Uczyłam skradania. Po za tą nauką – na wyspie na jeziorze są ruiny Giganta. Czym bądź kim był już albo wiesz, albo dowiesz się tam – wraz z moją notatką o upadku bariery. – spojrzała poważnie na smoka, ale wciąż, mimo wszystko, nie groźnie – Historia jest wszędzie. Każda spalona połać lasu, każda złamana strzała wbita w drzewo graniczące ze światem, każdy odłamek szkła w zapomnianej części boru, każda maniera pisklęcia i każde codziennego użytku powiedzonko – nie ma rzeczy, które powstają z niczego. Jeśli jest coś, czego żałuję, to że nie zgłębiłam bardziej wiedzy otaczającego mnie świata. Chciałabym, abyś ty nie tracił tej szansy.
autor: Pacyfikacja Pamięci
04 lis 2020, 10:48
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Dolina płaczących wierzb
Odpowiedzi: 772
Odsłony: 99156

Coś ciągnęło duchy w miejsca starych rozterek i starych sprawunków – podobnie i Pacyfikacja żywym krokiem zjawiła się w Dolinie, jak kłusak najsprawniejszej rasy pośrodku pokazu – wszelki jednak impet łap czy prezentacja siły zawartej w krągłych mięśniach istniała dla nikogo, prócz jej samej. Chodziła skryta, niewykrywalna duszyczka, każdy grymas i każde muśnięcie palców o ziemię zostawiając dla siebie, niewidzialnej siebie.
Krwawy horyzont i wschodząca, leucystyczna kopuła nie grały żadnej roli. Bezimienne i bezznaczeniowe, były tłem kiedyś życia, tym bardziej były tłem teraz – kiedy to obserwacje stały się główną rolą pokuty. Chociaż! Jakiej pokuty! O to dostrzegła jakiegoś losowego, pstrokatego smoka, który poszedł powzdychać pomiędzy zwieszony gałązkami. Samica przystanęła nad niewielkim kamykiem i zamachnęła się łapom, aby wystrzelić go i postraszyć trochę wędrownego. Porażka! Łapa przeleciała przez kamień. Pacyfikacja mlasnęła językiem o przód nosa i wywinęła wargi w nieprzyjemnym niepocieszeniu. No nic, trzeba innych metod.
Łaciaty mógł dosłyszeć trzy kroki za swoimi plecami, wiodące z lewej na prawo. Gdyby się odwrócił, nie dostrzegłby niczego. Ani nie dosłyszał, przez kolejną dłuższą chwilę gdyż Łowczyni czekała cierpliwie na kolejny dogodny moment. Pomiędzy końcem szelestu wierzb a rozbrzmiałym już krokiem odchodzącego samca pojawiłby się jeden, lekko świszczący wdech. Potem znów cisza. I ułamek chwili przed kolejnym dźwiękiem otoczenia – kłapnięcie pyskiem. Dźwięki czyjejś obecności, na tyle rzadkie i na tyle ukryte pomiędzy codzienność, by móc wierzyć, że to wyobraźnia – na tyle przez pół uderzenia serca czyste i niewmieszane w świat, że ciężko byłoby je zignorować. Miała nadzieję, że Ateral pozwoli choć chwilę pobawić jej się czyimś kosztem.
autor: Pacyfikacja Pamięci
03 lis 2020, 13:52
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Samotna Skała
Odpowiedzi: 544
Odsłony: 70999

Kącik wargi tuż za wystającym kłem drgnął marze w delikatnym, ale pewnym siebie uśmiechu. Młody podłapał grę. Już chciała położyć się jak sfinks przed nim, ale ten posunął się w bok, zapraszając – i jakkolwiek Pacyfikacja nie lubiła bliskości i czułości za życia, czując się niezręcznie i nieobycie, tak teraz żadna to była różnica. Nie mógł jej dotknąć, nie czuła ciepła ani ostrzeżenia ze zmysłów, że ktoś jest zbyt blisko.
Sprytnie. Autor żyje tak długo, jak jego słowa – nawet, gdy imię się już zatraci czy przeinaczy. – zabrzmiała dumnie z Pieśniarza i było to słychać. Podeszła blisko, na samą skalę i położyła się na przygotowanym dla niej miejscu – choć wcześniej stanęła i planowała legnąć jak posąg, teraz, idąc za rozluźnioną mową ciała rozmówcy, sama położyła się swobodnie: lekko na boku, z przednimi łapkami podwiniętymi i schowanymi kocio pod pierś.
Widzisz – kiedy najgłośniejszy kos milknie, cieszysz się spokojem i modlisz, by trwał jak najdłużej. Szukanie odpowiedzi, co się z nim stało, nie jest już tak naturalne. – skomentowała lekko rozbawionym tonem. Kos! Szkoda, że nie wrona. – Pochowałam więcej uczniów i więcej dzieci, niż zostawiłam za sobą i nawet przez moment nie wiodłam życia, które pozwoliłoby zebrać się smokom nad symbolicznym kurhanem z moim imieniem i zapłakać. Cisza w miejscu "Pacyfikacji" mnie nie dziwi. – uśmieszek nie opuszczał jej półprzeźroczystego pyska, jakby ta niepamięć się jej podobała. Mimo wszystko, mimo pychy i ego, mimo zamiłowania do dramatyzmu – cisza. Niewiedza. Zupełnie, jakby Pacyfikacja nigdy nie istniała. Było to pocieszające, bo wiedziała, że drugą opcją byłaby niesława i smoki pamiętające jedynie jej wady. – Słodycz Życia, Zew Płomieni, Perspektywa Wieczności, Biel Feniksa... nie wiem ilu z nich jeszcze żyje, jeśli w ogóle którykolwiek, więc nie mogę cię do nikogo posłać. Mogę tylko... odpowiadać na wszystkie pytania o mnie tak długo, póki Ateral nie postanowi zawołać mnie z powrotem. – zakończyła poważniejszym tonem. Jeśli choć jedno jeszcze żyje... czy uda się którekolwiek spotkać?
Na wspomnienie Zwierzchniego nastawiła tycie uszka. Pierwszy syn. Starała się udawać sama przed sobą, że oziębłość, zniknięcia albo śmierć dzieci nie ma na nią wpływu... I chyba się udało. Teraz jedyne, co czuła myśląc o Orce to wdzięczność. Że dbał o siebie za barierą. Że zostawił jej... prezent.
Trzymałam się zdala innych dusz, obawiając się konfrontacji, nie jestem więc w stanie powiedzieć, jaki los spotkał mojego syna. Mam tylko nadzieję, że był dla ciebie dobrym ojcem, jakkolwiek krótko byście się nie znali – że traktował mojego wnuka tak, aby nie miał się czego wstydzić, gdy spotka mnie w zaświatach. – Oczywiście, że nie odpowiedziała otwarcie na pytanie smoka. Ale na słowo "wnuka" wzrok jej zmiękł, a pysk przybrał nieco cieplejszej aury. – Jakie imię dostałeś, mój potomku?
autor: Pacyfikacja Pamięci
03 lis 2020, 11:06
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Samotna Skała
Odpowiedzi: 544
Odsłony: 70999

Wszystko już było ciut jaśniejsze. Potężne łapska raz łamiące się pod własnym ciężarem teraz były łapami ducha, ledwo muskającymi zwiędłe liście i pierwsze przymrozki, nie mówiąc już o wprawianiu ich w dźwięk. Pacyfikacja, cóż – w pewien pokręcony sposób była zadowolona z kary, jaką otrzymała; przesiąknięta do cna nienawiścią do tych ziem i do siebie, za działania takie a nie inne i za bycie jednym, a nie innym. Zasługiwała, bez wątpienia, na taką tułaczkę bez celu innego niż chodzić i patrzeć, że zniknięcie jednego smoka nigdy nie jest końcem świata. Taką przynajmniej założyła tezę i uparcie się jej trzymała, aby móc budować własną, przeteatralizowaną narratywę, nawet, gdy nie mogła znaleźć własnych córek.
I tak powolnym, zwierzęcym krokiem, ze spuszczonym łbem i czujnym, nieprzyjemnym wzrokiem wbitym w horyzont dotarła aż do Czarnych Wzgórz. Ciężko jej było spamiętać, co tu takiego się działo, chyba... Chyba tak, chyba wracała tędy ze spotkania na temat Cienia. Z przedrzeźniania i plecenia klątw na wszystkich zebranych, tak żałośnie wierzących w swoją prawowitość. Jaki kontrast z Łowczynią! Może to dlatego tak świetnie się wtedy bawiła?
I już wpadła w lepszy nastrój, wręcz pisklęcy, gotowa odprawić kolejne przedstawienie dla samej siebie i pośmiać się z Serca czy Strażnika, czy...
Zamarła.
Purpura uderzyła ją w ślepia jak uderza niedźwiedzie łapsko w delikatne kości czaszki, a mimo braku mięśni czy nerwów poczuła supeł w piersi. Głupia, zasyczała w myślach, przecież każdy smok może być w tym kolorze, jaką pychą trzeba się odznaczać aby zakładać od razu własną krew. Czy to wnuczę nawiedzało Samotne Skały, czy pasierb po jakimś plugastwie, Łapczywa najpierw poczuła chęć odwrotu, bijącą się z ciekawością, więc zamarła i stała, po chwili przypominając sobie, że może znikać.
Więc zniknęła.
I dopiero zbliżyła się do smoka, korzystając z pełni duchowej anonimowości – obeszła go dookoła, wnikliewje przyglądając się tak temu, co robi, jak i łuskom. Cóż za fikuśne wzornictwo! I znajoma grzywa. Tylko własnych cech nie mogła poznać z żadnej strony, bezgłośnie więc fuknęła niepocieszona i zmrużyła oczy, nie chcąc snuć domysłów.
Odeszła kawałek dalej. Odchrząknęła, nadal nie zdradzając swojego istnienia.
I choćbyś szpon trwalszy niż ze spiżu, strzelający nad ogrom Ognistych wulkanów posiadł, nie będzie pieśni. – zagrzmiał jej gardłowy głos, teraz wzmocniony zaświatowym echem. Kilka ogonów przed Samotnikiem, w posępnej mgle najpierw zamajaczyły dwa jadowicie żółte ślepia, potem biała tarcza na czole, aż wreszcie reszta pyska – i w raz z nim pierwsza łapa, pierwszy krok wyjścia z kłębów i już reszta na wpół przeźroczystej postaci. Rosła i tęga, ale ubita wręcz w atletyczną estetykę. Jeśli było coś, o czym Puryfikacja lubiła przypominać, to siła. Monument powstał i nie drgnął już ani palcem, ani uśmieszkiem.
Nad nie każdym bowiem Wojownikiem stoi Pieśniarz i zadbać o własne legendy musimy sami. Nie wszystek umrę. Ja umarłam. Kto zapamięta ciebie?
autor: Pacyfikacja Pamięci
27 gru 2019, 15:03
Forum: Świątynia
Temat: Ołtarz Erycala
Odpowiedzi: 723
Odsłony: 32325

Chciała podejść sceptycznie do prośby duszków, w końcu kiedy to ona ostatnim zgodziła się palić z kimś w lesie, zmysły – wręcz przeciwnie – wcale się nie wyostrzyły, a i doczekała się pisklęcia. Rozejrzała się podejrzliwie po harcujących w świątyni smokach, chyba wszystkich stad, trochę podejrzliwie, ale co tam.
Puryfikacja schyliła się nad kwieciem i wypuściła z gardła jedynie kilka iskier, aby nie spalić ziół w mgnieniu oka, a aby faktycznie zaczęły się jedynie tlić i dymić. Rośliny podłapały iskrę i już po chwili pomiedzy nimi przemykać zaczęły mozaikowe żyłki ognia, a Grota Cudów zaczęła wypełniać się ich zapachem i pokrywać smużkami na wzór chmurek.
autor: Pacyfikacja Pamięci
26 gru 2019, 22:04
Forum: Świątynia
Temat: Ołtarz Erycala
Odpowiedzi: 723
Odsłony: 32325

Musiała przyznać, że Vakkan zachowywała się dziwnie ostatni dzień czy już może dwa, ale na całe szczęście tragiczny strach przed zawodzeniem matki młodej nie miał odbicia w rzeczywistości. Puryfikacja chętnie pomogła córce pozbierać przedmioty, które pozbierać kazały jej... duszki? Które też przytępiły jej wzrok...? Ach, była za stara, aby ją to tak naprawdę dziwiło, czasem pod krzakiem nie można było się położyć aby nie wywołać jakiegoś licha.
Weszła do Groty Cudów tuż za Adeptką, troskliwie pilnując, aby nic nie stanęło na drodze młodej. Sama Łowczyni niosła zaś smocze pióro, które dostała od Światłości gdy otrzymała dorosłą rangę. Nie były jej już do niczego potrzebne pamiątki, także jeśli tylko mogła pomóc żmijce w ofierze bóstwom...
Przypomnij mi, co miałam podpal-- – już szepnęła do córki, gdy ta zadała pytanie w eter. Ach! Czyli dopiero zaraz się dowiedzą.
autor: Pacyfikacja Pamięci
08 gru 2019, 22:35
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Szumiąca Dolina
Odpowiedzi: 663
Odsłony: 88735

Kły i kły, jakże mi przykro, że natura zrobiła sobie głupi żart robiąc z was smoki a potem dając jakieś dziwne przekonanie, że nimi nie jesteście. Wszędzie te przebrzydłe, kamienne pyski, chciało wykipieć z pyska Łowczyni a jednak – jaki ona nosi pysk, dla świętego spokoju? Każdy ma swoje granice hipokryzji.
A jaki mamy cel, Zewie, hm, jak myślisz? Bo naprawdę chciałabym się dowiedzieć, przeciw czemu teraz według ciebie walczę. I dlaczego od razu wmawiasz sobie najgorszy możliwy. – nie mrugnęła, zmrużyła tylko ślepia, jakby i ona zaczęła się czuć prawdziwie niebezpiecznie w stadzie.
Obraza za obrazę, czy miałam ci przytaknąć na kąśliwe uwagi niekoniecznie na miejscu? Chcesz przedstawienia, to wezwij kogoś jak wezwała Vitae, kto ci broni? I nie wmawiaj mi, że kiedykolwiek cię oszukiwałam i obiecywałam przyjaźń. Nigdy nie dostałam takiej oferty to i na taką nigdy nie odpowiadałam. Tym bardziej nie ukrywałam, bo niby co? Mam prawo nic nie czuć względem smoków i z tego namiętnie korzystam. Wiem, lubisz słuchać siebie i niekoniecznie mnie, nie jesteś w tym sam, no popatrz, a więc chociaż przyznaj, że zmyślasz sobie mój obraz, gdy tylko ja przyznam, że zareagowałam za szybko po otrzymaniu wiadomości od Vitae. – typowe przyznanie się do winy Wronki, nigdy wprost, nigdy oczywiste, nigdy czyste.
Zignorowała śmieszne przeprosiny Zewu. Takie zachowanie może tolerować tylko u swoich piskląt, nie czyjegoś, które nigdy nie dorosło.
Serce pogrążyła Ogień i naturalnym jest, że ciężko to brzemię przejąć i rozprostować łapy. Ale zasłaniając się jej imieniem nawet nie dajesz sobie takiej szansy, tylko sam łamiesz. Ktoś mógłby współczuć, naprawdę. – rzuciła na odchodne, widząc już obrzydłą czerwień jego grzbietu. A jednak jego zniknięcie niemal od razu uspokoiło samicę. Też chciałaby być teraz sama, ale nie może myśleć o sobie.
Nie uważam, aby sąd był potrzebny, Erycalu, Słodyczo, ale mimo to to najmądrzejsze, co dziś padło. – zwróciła się do Światłości i siostry – co stado ma osądzić? Że źle zrobił, atakując cię w walce? To śmieszne. Że nie potrafi dobierać słów i zlekceważył swoją przeciwniczkę, aby lepiej się przede mną poczuć? Kolejka do sądu nie miałaby końca jeśli chcielibyśmy być sprawiedliwi. – kąciki pyska drgnęły jej lekko już chcąc się niemrawo uśmiechnąć, a jednak je powstrzymała, bo cóż, oczywistym było, o kim jeszcze tu mówi.
Wieczorna uratowana, żale wylane, co więcej można zrobić? Samica rozwarła już lekko skrzydła, jakby będąc gotową, aby zabrać się do obozu, a jednak raz jeszcze spojrzała na Uzdrowiciela i powiedziała nieco ciszej, chociaż Vitae była zbyt blisko aby udawać, że szepcze.
Słodycz jest moją siostrą, Światłości, jedyną rodziną poza dziećmi, jaką kiedykolwiek posiadałam. Nie musisz rozumieć czy szanować moich działań, ale nie musisz także nazywać mnie w nich dziką. – i tu także doszukać się można było jakiegoś skrytego żalu, który przedarł się półtonem przez chłodny i surowy głos Puryfikacji. A jednak taka była prawda – nigdy nie pokazywała się z dobrej strony. I co zrobisz, jak nic nie zrobisz?
autor: Pacyfikacja Pamięci
08 gru 2019, 13:45
Forum: Skały Pokoju
Temat: Spotkanie Młodych i Starych
Odpowiedzi: 242
Odsłony: 13058

Za to ona skinęła mu łbem, jakby w krótkim podziękowaniu za pamięć, choć pysk jej był nadal... nijaki, znudzony, ale cóż, to w końcu Puryfikacja.
Lato. Lato umarł, a jednak lato istnieje, do czegoż to też potrafią doprowadzić smoki – i bogowie – wygłodniali władzy i pamięci. Wskrzeszenie, co otworzy panteon? Duchy? Kolejne?? Samica nie poświęcała więcej uwagi na jakiekolwiek rozważania, boskie sprawy w najmniejszym stopniu jej nie dotyczą i jest jej wszystko jedno. A nie czując ducha pracy w zespole, nie mogąc spojrzeć nikomu z Ognia w oczy i dostając jasne pozwolenie, że może odejść – odeszła.

/ i zt. edit bo jednak pacyf nie bierze udziału
autor: Pacyfikacja Pamięci
07 gru 2019, 10:46
Forum: Skały Pokoju
Temat: Spotkanie Młodych i Starych
Odpowiedzi: 242
Odsłony: 13058

Stary przyjaciel wzywał. Brzydki jak noc smutnego deszczu, a jednak – wieczny. Wyruszyła tuż za córką, może i gawędząc chwilę po drodze, chociaż żadna z nich nigdy wylewna nie była. A po dotarciu na skały – cóż, Puryfikacja poczuła wreszcie trochę radości. O to Vakkan przeciwstawiła się wycofanej naturze i ruszyła do znajomych. Uśmiechnęła się lekko, sama do siebie, nie do świata i przysiadła o tu, jak stała, bardziej z brzegu i z dala widowiska. Jej już się nie uda zbliżyć do Ognia, nie udało przez całe życie, nie ma po co próbować teraz, skoro naprawdę żadna ze stron tego nie chce i żadna nic z tego nie zdobędzie. Powłóczyła tylko wzrokiem ignorując cudze burdy, szukając sylwetki Słodyczy, jedynej ostoi, jaką kiedykolwiek miała, a widząc, że i te próby na marne, po prostu zastygła patrząc gdzieś w kierunku boga i czekając na powód wezwania.
autor: Pacyfikacja Pamięci
04 gru 2019, 0:42
Forum: Skały Pokoju
Temat: Zebranie przywódców VI
Odpowiedzi: 40
Odsłony: 2391

Zabłysło jej w oku na widok Wodnej samicy, którą to miała kiedyś okazję nauczać. No i proszę, jednak nie każdy z jej uczniów pozdychał, miło to wiedzieć. Z nowoprzybyłych znała jeszcze tylko Szydercę, jednak tutaj nie można było mówić o jakiejkolwiek reakcji z jej strony szczególnie, że i ten zdał się zignorować jej osobę. I dobrze. Wysłuchać więc mogła spokojnie... starucha, co to kiedyś nie podobało mu się, że siedzi blisko granicy. Czy mogła mu teraz w ogóle przypisać jakieś imię? Na pewno z raz słyszała. Ach, ta wiecznie nijaka i skryta Ziemia. No i tutaj nieskrępowana wierność konkretnemu stadu a z drugiej obietnica niestronniczności, można by się przyczepiać, a jednak Łapczywa nie widziała w tym sensu. Czy Ogień miał lepszego kandydata? Biel raczej nie bardzo ciągnęło po rozmawianiu ze smokami w imię boga. Czy taki Prorok faktycznie cokolwiek robi i mógłby im zaszkodzić? Również chyba średniawo.
Przywódca się odezwał, więc mogła i ona.
A więc Ogień jest zgodny. – zerknęła na Zew- I ja żadnych powodów nie widzę. Na pewno jakieś są i na pewno jakieś wyjdą w trakcie, ale to już, jak zawsze – martwić będziemy się także w trakcie. Dobrze zatem, że nie boisz się śmierci. – powiedziała bez jakiegokolwiek entuzjazmu. Proszę, niech staruch idzie spełniać marzenia. Może będzie bardziej użyteczny niż ta przed nim.
autor: Pacyfikacja Pamięci
29 lis 2019, 16:26
Forum: Skały Pokoju
Temat: Zebranie przywódców VI
Odpowiedzi: 40
Odsłony: 2391

Puryfikacja pojawiła się niemal natychmiast po tym, gdy zjawił się Zew. Półmorska wylądowała nieopodal drobnej grupki, z logicznie całkiem głośnym uderzeniem o ziemię łapami czy w powietrze hamując, w końcu kawał z niej bestii, a jednak bez specjalnego silenia się na jakieś bardziej efektowne wejście. Przeciągnęła znużony, beznamiętny wzrok po każdym po kolei, kiwając na przywitanie krótko łbem kto tam kolwiek akurat mógł na nią spojrzeć i usiadła po stronie Zewu, zachowując jednak komfortową odległość. Ziemisty drzewny, jakmutamkolwiek, ciekawe. Może nie pozwalają im zdechnąć w stadzie spokojnie, tylko każdy musi przejść przez rytuał bycia prorokiem? Miało sens, zważając, jak i starucha Kaltarela traktowała to jak sprawę życia i śmierci.
Wzrok jej się zatrzymał gdzieś nieobecnie w przestrzeni, a gdy tylko wyostrzył, zauważyła dopiero hydrę. Aż chciałaby zmrużyć oczy czy oblizać kły w drobnym obrzydzeniu, ale nie miała nastroju na przechodzenie przez kolejną, tą samą rozmowę o ruszaniu twarzą. Więc patrzyła spokojnie, wręcz znudzona, na kompana. Na jakie licho niektórzy tak naciskali za wleczeniem za sobą tych zwierząt? Jeszcze rozumiała taką bezużyteczną drobnicę, toż to nawet można nie zauważyć, że się zaplątało w futro czy między łapy, ale takie wielkie?
autor: Pacyfikacja Pamięci
21 lis 2019, 16:08
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Szumiąca Dolina
Odpowiedzi: 663
Odsłony: 88735

Oczywiście. Księżyce izolacji już prawie pozwoliły zapomnieć jej, jak wygląda kontakt z tą śmieszną namiastką stada. I że mimo stracenia jakiejkolwiek w nie wiary została – chyba tylk dla siostry. Która schowała się prędko pod nią. Wronka przesunęła potężny ogon na bok i rozłożyła płetwę, jakby dopełniając ścianki schronienia z tej strony, od której Uzdrowiciel nie dochodził. Na którego też spojrzała beznamiętnie.
Nie jestem tu dla ciebie, Światłości, nie będę więc i dla ciebie udawać. A ty nie udawaj, że moja rola kogokolwiek obchodzi. – odpowiedziała mu szorstko, po czym uśmiechnęła się nieprzyjemnie, a następnie przekornie kły, wcześniej odłsonięte tylko delikatnie, ledwo koniuszkami, teraz obnażyła całe, specjalnie dla Erycala. Nie ma sensu wierzyć, że gdzieś w głębi ktokolwiek uważa ją tu za coś więcej niż zwierzę którym była ze strachu za młodu, pokazywano jej to traktowaniem wielokrotnie, więc dobrze, niech mają. Ale tylko na moment. Można nie chcieć patrzyć na zmiany, a mają jednak one miejsce. Pysk Puryfikacji spoważniał w momencie i przeniosła go na Zew, a czując, że Słodycz się obraca, przesunęła z powrotem ogon, aby niczego jej nie blokować.
Żałosne. – wysyczała wręcz z odrazą, którą utrzymywała się jeszcze chwilę na pysku Łowczyni, gdy zamilkł, bo ta wsłuchała się w słowa Vitae. Miała rację. Doskonale to podsumowała. A jednak, Puryfikacja nie czuła żadnego sygnału, że odchodzą, a sama... Chyba miała pytania. Chyba zbyt dużo teraz czuła. Zaczęła więc mówić i nie było tu już choćby plamki rozbawienia. – Nawet nie spojrzałeś na kulącą się Vitae? Nawet nie zauważyłeś, jak bardzo ją to dotknęło, w jakim była szoku gdy mnie wezwała, nie pomyślałeś o współczuciu, tylko od razu zacząłeś ją obrażać i wywyższać się. Rozwydrzony i tak mocno udający coś, czego nie posiadasz – pewność siebie, śmieszne, że nawiązałeś do możliwości zabicia kogokolwiek, kto ci się nie spodoba. Ile ty masz księżyców Zew? Zastanawiasz się czasem, co mówisz? Czy wiesz, jaką rolę pełnisz, nawiązując do Światłości? Bo nie mówisz tylko w swoim imieniu. Ale chyba dobrze jest poznać twoje wartości, lepiej późno niż za późno. – zabłysnęło na jej pysku... nie złośliwość, nie nawet agresja, a czyste niedowierzanie, że ten pożalcie się bogowie Przywódca faktycznie jest aż tak... zapatrzony w siebie? Bardziej, niż ona sama mogła kiedykolwiek udawać. Co chciał udowodnić, po za tym, że jest tak naprawdę nikim?
Stała nad siostrą, jak monument, ale nie była spięta czy zwarta. W końcu rozmawiała z Ognistymi – w teorii.
autor: Pacyfikacja Pamięci
09 lis 2019, 13:51
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Szumiąca Dolina
Odpowiedzi: 663
Odsłony: 88735

Puryfikację przeszył ból. Nagły, łapczywy, pochłaniający. Płuca niedomogły, jakby jedno jej właśnie pękło, tak znikąd, pośrodku lasu, więc samica syknęła gorączkowo wypuszczając kłujące ją powietrze i zachwiała się, instynktownie chcąc poderwać porażoną łapę, która... była cała. Wróciła na podłoże. Żaden to wypadek, jakich miała wiele, doszła do zmysłów i dojrzała, że kości ma całe, złapała oddech, płuca także – a zobrazowany jej atak, jadowy kolec, był jedynie wspomnieniem. Wspomnieniem Słodyczy. Źrenice Wronki zmalały w igiełki, kłapnęła kłami, przykucnęła – ogon walnął o ziemię, zebrała całą siłę w sobie i z miejsca wzbiła się w powietrze, szarpnięcie skrzydeł było pełne, szybkie, aż blizny u nasady jednego z nich chciały ją powstrzymać, a jednak ból spowodowany przez nie był niczym przy tym, co musiała czuć Słodycz, więc i jej siostra nie zamierzała stracić ani uderzenia serca więcej. Wielka, czarno-biała smuga przecięła niebo.
Arena zatrzęsła się blisko miejsca upadku Pacyfikacji. Potężne łapska walnęły o ziemię, jej zwarte, umięśnione, ale i tłuste cielsko zatrzęsło się, skrzydła ze świstem złożyły – a sama Zastępczyni nie zwracając w ogóle uwagi na Zew czy Światłość zawołała tylko do Vitae:
Słodycz! – i ruszyła w jej kierunku, a widząc, jak ciasno złożone na uszy, jak łzy płyną po jej błękitnych polikach i jak... bezwładnie wygląda jedna z jej łap, przyspieszyła i z dobrze słyszalną troską powiedziała pół-szeptem: Siostrzyczko... – i stanęła przy niej, między nią a samcami, jak gdyby swoim rzucanym cieniem chcąc ją schować przed światem, aby nie musiała patrzeć na nikogo i nic. Poległa. Obiecała ją chronić. Ale jak chronić Wojowniczkę tak silną? Schyliła się, chuchnęła powoli z nozdrzy ciepłym podmuchem, który poruszył pierwszymi szmaragdowymi piórkami z pióropusza, dając znać, że wreszcie jest.
A potem odwróciła łeb w kierunku Czarodzieja, resztą siebie nadal zasłaniając Wieczorną. Jej malutkie uszka zawsze były skierowane do tyłu, a jednak teraz ostrzegawczo tuliły się do łba jeszcze bardziej. Z żółtych ślepi wręcz sączył się żal i jad, mimo że reszta jej pyska i ciała była stoicko na pozór spokojna, monumentalna. Przez powagę przebiły się nagle lekko kły, które aż same nieznacznie chciały się obnażyć, gdy ta zaczęła mówić, a w jej tonie nie było niczego przyjemnego.
Czy dowiem się, co tu się właściwie stało? – powiedziała powoli, dokładnie wymawiając każdą sylabę, wyjątkowo tym razem powstrzymując się przed zwyczajnym warczeniem. Wiedziała doskonale, co się stało. Słodycz wszystko jej pokazała. A jednak nie mogła odejść, dopóki nie zobaczyłaby jej przeciwnika na klęczkach.
autor: Pacyfikacja Pamięci
04 lis 2019, 7:53
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Liściaste rozstaje
Odpowiedzi: 663
Odsłony: 92798

Zachichotała. O tak, podobało jej się być nazywaną tygrysem! Dostrzega podobieństwo. Nie spędziła za długo na zastanawianiu się, o duch ma na myśli w pierwszej zagadce, wszakże było to zadanie dla piskląt, a ona dostała takie, jakie dostają tygrysy w które się wierzy. Wiecznie głodny i choć nie jestem zły, to trzymaj się na dystans, bo będą łzy, powtórzyła sobie we łbie i słysząc całkiem logiczną odpowiedź Ziemistego, sama gotowa była przystąpić do swojej: wyprostowała się więc i spojrzała na upiora poważnie i przemówiła swoim nosowym, chłodnym głosem, a pysk widać było, że siłą powstrzymywany jest przed uśmieszkiem.
Mój stary.
autor: Pacyfikacja Pamięci
04 lis 2019, 0:46
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Trakt do Prastarego Drzewa
Odpowiedzi: 621
Odsłony: 84097

Coś tragicznego było w fakcie, że musiała przeczekać prawie połowę życia i spotkać dosłownie ducha aby ktoś wreszcie zechciał opowiedzieć jej cokolwiek o dalszej historii. Ale również... pocieszające? I znów miała rację, będąc rozżaloną nastolatką i wymyślając sobie absurdalne scenariusze kiedy wreszcie ktoś zainteresuje się jej edukacją. I proszę, jednak realistyczne.
Nigdy nie słyszała o Runie Ognia. Nigdy nie słyszała o Oddechu Pustyni, Kruczopiórym, Wichurze, Gonitwie, Zorzy czy może nawet właśnie Absurdzie. A szkoda.
I ja także mogę starać się tylko dla własnych piskląt. – pysk jej się wykrzywił, jakby starając się uśmiechnąć lekko, a wychodziło jedynie gorzko. Nie no, była jeszcze Słodycz. Ale Słodycz doskonale radziła sobie w życiu sama.
Nie wiem czy w zamian opowiadać ci o obecnych przywódcach, Absurdzie? Obchodzi cię to w jakimkolwiek stopniu? Zew istnieje. Serce istniała. O Tembrze pewna naprawdę paskudna samica będąca przywódcą jeszcze wcześniej nie potrafiła się zamknąć, ale więcej o nim nie wiem. Bez potęgi. Bez chyba nawet ambicji na jakąkolwiek. No i z boku jestem sobie obecnie ja, ale równie dobrze mogłoby mnie nie być. Wszystko tak, jak mówisz. – wzruszyła beznamiętnie barkami. Po czym ziewnęła ostentacyjnie, dla własnego spokoju niż przedstawienia dla ducha i wstała powoli. Nie zamierzała dziękować byłemu Ognistemu za nic, bo i na nic te słowa by mu się nie przydało, choć... była zdecydowanie wdzięczna za choć imiona i było to już tak wiele, że znanie historii wymienionych osób brzmiało Puryfikacji wręcz niedorzecznie – aż tyle wiedzy? Nie-e, zaburzyłoby to jakiś porządek wszechświata. – Szkoda, Absurdzie, że jesteś tak nudny – bo mam wrażenie, że doskonale byśmy się dogadali. Na pewno zdajesz sobie sprawę z tego, że nikt na mnie nie czeka, ale gdy wszyscy w Ogniu i wszyscy pewnie i w innych stadach oddają się radośnie rodzinnym spotkaniom – i jak poszukam sobie jakiejś tego namiastki. – i kiwnęła mu krótko łbem na pożegnanie, ale... jeszcze chwilę się zawahała, zanim odeszła. – Obyś kiedyś mógł powstać i usłyszeć o niczym, lecz chwale. – brzmiała surowo, ale w jakiś sposób szczerze. I z czystym sumieniem – i paroma niepocieszającymi myślami – mogła zapuścić się w noc zjaw gdzieś poza Traktem. Albo była to tylko przykrywka.

/ zt

Wyszukiwanie zaawansowane