Znaleziono 12 wyników

autor: Senny Sęp
04 lip 2019, 23:12
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Księżycowa łąka
Odpowiedzi: 776
Odsłony: 110741

 Kiedy Ithel lądował, przednie łapy odmówiły mu posłuszeństwa – zachwiał się i o mało nie upadł. Sapnął bezgłośnie i zamknął na chwilę oczy, by pozbierać się mentalnie. Nie chciał poświęcać czasu wspomnieniom pojedynku z Khagarem, ale po wysiłku stare obrażenia bardziej dawały mu się we znaki. To nic, to nic, powtarzał sobie w myślach. Łapy, głos... To wszystko nieistotne. Przeżył. Tylko to miało znaczenie.
 – Cieszy mnie to – odpowiedział Morien, przywołując na pysk słaby uśmiech. – Masz ochotę coś przegryźć? Zostało mi jeszcze trochę mięsa z ostatniego polowania.
 Przytargał je tutaj przed rozpoczęciem treningu, przewidując nadejście głodu. Parę kopytnych zwierząt, których zabicie pamiętał jak przez mgłę. Kiedy Ithel jadł mięso, myślał o tym, że miałby wielką ochotę na ryby. Kiedy opuści tereny Wolnych Stad, na pewno zahaczy o jakieś morskie wybrzeże.
autor: Senny Sęp
04 lip 2019, 22:31
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Księżycowa łąka
Odpowiedzi: 776
Odsłony: 110741

 O nie, Ithel nie miał najmniejszej ochoty zostać uderzonym swoim własnym tworem. Czym prędzej odciął dopływ maddary od zaklęcia i pozwolił, by jego dzieło rozpłynęło się w powietrzu. Powietrze… Właśnie, to była niezła myśl.
 Ithel rozłożył skrzydła i machnął nimi dwa razy, a potężne uderzenia pozwoliły oderwać mu się od ziemi. Nabrał wysokości i zakołował nad Morien. Nadlatując od strony jej zadu, złożył skrzydła do połowy i zapikował niczym polujący sokół. Wyciągnął przed siebie sztywno przednie łapy, chcąc przejechać pazurami po grzbiecie morskiej.

// po ostatnim poście raport z Obrony II
autor: Senny Sęp
04 lip 2019, 22:31
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Księżycowa łąka
Odpowiedzi: 776
Odsłony: 110741

 Upf! Wojownik potrzebował chwili na odzyskanie równowagi po zderzeniu z Morien, ale kiedy odzyskał panowanie nad swoim ciałem, wyobraził sobie kulę o średnicy trzech szponów. Dało się ją złapać obiema łapami, jeśli dobrze by rozcapierzyć palce. Wykonana była z wygładzonego drewna dębu. Drewno było mocne, zbite w sobie i ciężkie, niewiele ustępujące pod tym względem kamieniowi. Celem kuli był lewy bok smoczycy – zaklęcie Ithela miało uderzyć w niego z mocą zdolną uszkodzić mięśnie i połamać żebra. Zaczerpnąwszy odpowiednią dawkę energii, przelał ją w czar. Kula, po pojawieniu się przed piersią Ithela, pomknęła w kierunku Morien po wyznaczonej przez wojownika prostej trasie, bez wykonywania skomplikowanych zawijasów czy zmyłek.
autor: Senny Sęp
04 lip 2019, 22:30
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Księżycowa łąka
Odpowiedzi: 776
Odsłony: 110741

 Pora na lekką odmianę, w końcu Morien nie będzie miała do czynienia tylko z atakami fizycznymi. Ithel musiał zadbać o to, by radziła sobie sprawnie we wszystkich okolicznościach.
Pozostał na miejscu i sięgnął do swojego źródła. W jego umyśle pojawił się obraz sieci utworzonej z rozżarzonych nitek. Nitki były lekkie, splecione ze stali, która była rozgrzana do czerwoności. Okrągła sieć o małych oczkach miała pojawić się nad grzbietem Morien i spaść nań, powodując bolesne (ale niezbyt poważne) oparzenia i dyskomfort przy każdym ruchu.
 Ithel zaczął przelewać maddarę w zaklęcie, skupiając się mocno na tym, by wszystkie szczegóły pozostały wyraźne w jego umyśle.
autor: Senny Sęp
04 lip 2019, 22:30
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Księżycowa łąka
Odpowiedzi: 776
Odsłony: 110741

 Nudno? To trening, a nie pokaz talentów.
 Ithel przewrócił ślepiami. Ignorując ukłucie bólu w nadgarstku, wyprostował się i otrzepał futro z ziemi. I wziął głęboki oddech, co zapewne wyglądało jakby próbował się uspokoić albo odegnać ból. Nic bardziej mylnego – wciągał powietrze do granic pojemności płuc. Stanął pewniej, wbijając pazury w ziemię, i minimalnie odchylił łeb do tyłu, szykując się do splunięcia ogiem bezpośrednio na przód ciała Morien. Wypuścił powietrze gwałtownie, czując jak miesza się ono w pysku z zebranym tam gazem i poruszył językiem, kształtując promień tak, by był długi i wąski – i na pewno doleciał do celu.
autor: Senny Sęp
04 lip 2019, 22:30
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Księżycowa łąka
Odpowiedzi: 776
Odsłony: 110741

 Ithel zastanawiał się, czy Morien skupi się tylko na blokowaniu ciosów, ale zamiast tego popisała się całkiem ładnym unikiem. Dobrze, treningi walki to okazja zarówno na rozwijanie swoich mocnych stron jak i poprawianie słabości.
 A skoro Morien zdołała się obronić przed pierwszym atakiem Ithela, gad mógł przejść do następnego. Gwałtownie odbijając się tylnymi łapami od ziemi, ruszył w stronę smoczycy. Chciał dobiec do niej w trzech susach. Planował wykorzystać siłę swojego ruchu, by wyrzucić do góry przednią łapę i przejechać wyciągniętymi pazurami po prawym barku Morien. Uważał na to, by nie stracić równowagi, balansując ogonem i lekko rozwiniętymi skrzydłami. Chciał, by jego pazury pozostawiły po sobie niezbyt głębokie acz długie zadrapania, które powinny mocno zapiec morską.
autor: Senny Sęp
04 lip 2019, 22:29
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Księżycowa łąka
Odpowiedzi: 776
Odsłony: 110741

 Nie tak wyobrażał sobie rozmowę pożegnalną, ale jednocześnie nie dziwił się Morien, że chciała wykorzystać tę chwilę na trening. Przyszłość Cieni w Ogniu stanowiła niewiadomą – smoczyca musiała być przygotowana na wszystko. Przećwiczenie technik obrony z pewnością jej w tym pomoże.
 Ithel kiwnął łbem, zgadzając się na jej prośbę. Nie udawał jednak entuzjazmu – wolałby rozmawiać niż walczyć.
 – Wiesz, co robić. Unik, blok, rozproszenie przeciwnika – przekazał jej mentalnie. Nie potrzebowała teorii, tylko porządnej porcji praktyki.
 Ithel przeniósł ciężar ciała na przednie łapy, ale nie czepiał się ziemi pazurami. Bez ostrzeżenia zarzucił ogonem na prawo, oderwał na moment tylne kończyny od gruntu i obrócił się zwinnie na przednich. Rozpędzony ogon pomknął w kierunku Morien – Ithel machnął nim z taką mocą, że celny atak mógłby bez trudu roztrzaskać czyjeś piszczele.
autor: Senny Sęp
16 cze 2019, 8:44
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Samotny pagórek
Odpowiedzi: 681
Odsłony: 94761

 Zeszłej nocy spał zaskakująco dobrze. Czy to oznaczało, że podjął dobrą decyzję? Że odejście z terenów Wolnych Stad nareszcie uwolni go od nerwów, które zatruwały mu życie przez ostatnie księżyce?
 – A ja dziękuję ci za to, że mnie uratowałaś, Sylmare. Przez chwilę naprawdę myślałem, że to koniec. – Skrzywił się mimowolnie na wspomnienie płomieni Khagara. – Ale teraz mamy okazję zacząć coś nowego. Na północy znajduje się wybrzeże, które chciałbym odwiedzić: szerokie plaże, wyjątkowe formacje skalne. Dużo fok. O tej porze roku powinno być tam szczególnie przyjemnie. Pasowałby ci taki pierwszy przystanek?
 Zagwizdał, przywołując do siebie dawną kompankę Calamente. Ptaszyna wylądowała mu na grzbiecie i uczepiła się futra pazurami. Ithel nie chciał zostawiać jej samej, skoro żyła ze smokami od pisklęcia. A jemu też przyda się więcej towarzystwa. Nawiasem mówiąc, to cieszył się, że mógł jeszcze wydobyć z siebie jakieś dźwięki – gwizdanie nie wymagało działających strun głosowych.
 – Podróż zawsze pomagała mi oczyścić myśli.
autor: Senny Sęp
18 mar 2019, 20:30
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Las
Odpowiedzi: 631
Odsłony: 98418

 Ithel wysłał w przestrzeń pytanie, czy któryś z uzdrowicieli mógłby udzielić mu pomocy w pozbyciu się choroby. Używał telepatii, co było dla niego dosyć dziwne, ale to jedna z tych rzeczy, do których prędzej czy później się przyzwyczai. Chwilę potem rozkaszlał się porządnie – miał coraz większe problemy z przerywaniem napadów, dlatego nie mógł dłużej czekać na powrót uzdrowicielek stada Cienia. Gdyby zrobił to z grzeczności, ta choroba pewnie rozwinęłaby się w coś jeszcze gorszego.

// czarny kaszel
autor: Senny Sęp
05 lut 2019, 11:49
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Parujące Źródło
Odpowiedzi: 564
Odsłony: 62454

 Ithel wybrał się na tereny wspólne, żeby poznać je jeszcze dokładniej. A kiedy dotarł nad jezioro skute lodem, zaczął się zastanawiać, czy tafla nadawałaby się do ślizgania. Wyglądała na mocną, ale czy aby na pewno? Hm, do badania mógłby wykorzystać magiczny twór odpowiadający ciężarowi jego ciała...
 Kątem oka zauważył dym. Nie, nie dym, tylko parę. Odwrócił łeb w tamtą stronę, przyglądając się z zaciekawieniem kłębom. Musiały pochodzić od czegoś ciepłego – czyżby na tym obszarze znajdowały się gorące źródła? Rozmarzony przymknął na moment ślepia. A potem ruszył energicznym krokiem w kierunku, z którego dochodziła para.
 Chwilami musiał przeciskać się między gęstymi zaroślami, które trochę podrapały jego łapy, aż wreszcie doszedł sporego zbiornika wody. Jeszcze nie dotknął tafli, a już czuł ciepło na swojej skórze i wilgoć osiadającą na sierści. Źródło pachniało przyjemnie, ale oprócz tego Ithel złapał w powietrzu ślad po Morien. Nie musiał nawet jej szukać, bo wkrótce wynurzyła głowę z wody.
 – Czołem. – Uśmiechnął się do niej lekko i podszedł bliżej brzegu. – Znajdzie się dla mnie miejsce? – mówił, nachylając się nad wodą.
autor: Senny Sęp
25 gru 2018, 22:36
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Polana
Odpowiedzi: 731
Odsłony: 108624

 Kiwnął łbem na znak, że Wędrówka dobrze się domyśla.
 – Znam podstawy, tak – rzucił krótko, zanim piastun wspaniałomyślnie podzielił się z nim swoją wiedzą o "magii ataku".
 Wędrówka zażyczył sobie ogniska. Ithel pomyślał od razu, że marnowanie energii na magię jest bez sensu, skoro może osiągnąć ten sam efekt zianiem ogniem, ale stłumił prędko swoją niechęć. Okazje do nauki czegoś nowego nie zdarzały się każdego dnia, dlatego lepiej będzie to wykorzystać, zamiast marudzić na pomysły nauczyciela.
 Ithel przeniósł wzrok na kawałek drewna leżący na ziemi. Wyobraził sobie ogień – gorący, parzący płomień o jasnopomarańczowej barwie, oświetlający dobrze najbliższe otoczenie. Miał pojawić się niedaleko prawego boku smoka i zawisnąć ćwierć ogona nad ziemią uformowany na kształt nieidealnej kuli wielkości smoczej pięści. Zgodnie z poleceniem Wędrówki Ithel nie skupiał się na nieistotnych szczegółach ognia, tylko na jego najważniejszych cechach. Na koniec wprawił swoją kulę w ruch, posyłając ją w kierunku drewna. Zasilał swoje wyobrażenia odpowiednią ilością maddary, żeby zostało mu jej wystarczająco na później.
 Kiedy płomienie zetknęły się z pieńkiem, Ithel usłyszał cichy syk. Jego "atak" spełnił swoje zadanie, bo drewno zaczęło się porządnie palić. Smok popatrzył z powrotem na Wędrówkę, ciekawy jego opinii, ale w tym czasie ognisko zgasło, bo nie było już napędzane maddarą. Och, no tak...
 Miał już zaproponować złotemu, że rozpali je ponownie własnym ogniem, jednak piastun machnął na to łapą i zlecił Ithelowi kolejne zadanie. Kwas czy lód?... Hmm. Lód, tak dla kontrastu ze wcześniejszymi płomieniami.
 Piastun wspominał wcześniej o kolcach, dlatego Ithel wyobraził sobie sopel. Długi na piętnaście łusek i szeroki na półtora w najgrubszym miejscu. Potem jak każdy inny sopel zwężał się, aż tworzył niebezpiecznie ostry koniec. Był na tyle zimny, by się nie roztapiać. Gładki w dotyku i przezroczysty jak woda, z której powstał. Tak samo jak stworzona wcześniej kula ognia sopel miał przez chwilę lewitować – Ithel przelewając maddarę w twór umieścił go dziesięć łusek nad swoim lewym uchem. Bo tak. A potem rzucił nim w kierunku tarczy Wędrówki, starając się cały czas myśleć o celu, w jaki miał trafić.
 Mimo to chybił. Jego dzieło poleciało między drzewa.
 Ithel zmarszczył brwi. Nigdy wcześniej nie rzucał magicznymi tworami, ale nie sądził, że będzie miał z tym jakiekolwiek problemy. Niezadowolony kłapnął dziobem i czym prędzej przeszedł do formowania następnego czaru. Wyobraził sobie lodową bańkę o średnicy pięciu łusek wypełnioną żrącą substancją, jaką potrafiły wyrzucić z pyska smoki drzewne. Skorupa miała nie więcej niż jedną dziesiątą łuski, dlatego była bardzo krucha. Ale to nic złego, właśnie na tym zależało Ithelowi – po spotkaniu z tarczą Wędrówki lód miał rozbić się na kawałki i potraktować kamień przezroczystym kwasem. Smok złączył maddarę z myślami i umieścił twór piętnaście łusek od swojej szyi, dokładnie na wysokości tarczy. Dzięki temu Ithel musiał tylko pchnąć kulę do przodu, zamiast zastanawiać się nad skomplikowanym torem lotu. Teraz powinno mu się udać!...
 Trzask! Syk. Chmurka pary unosząca się z powierzchni kamiennej płyty. Gryzący z nozdrza zapach sukcesu. A Ithel znowu był zadowolony ze swojej roboty. Przez moment, bo zaraz musiał zaatakować realistyczną podobiznę szarżującego dzika. Przełknął ślinę i zmusił się do pozostania w miejscu, mimo że instynkt nalegał na odskok na bok.
 Wyobraził sobie pnącze wyrastające z ziemi między nim a nadbiegającym dzikiem. Długie, giętkie, ale wytrzymałe na przerwanie. Gładkie w dotyku, grube na dwie łuski. Zielone jak świeża roślina. Ithel zaczekał jeszcze moment, aż dzik zbliży się do pułapki, a wtedy zasilił maddarą swój twór i owinął go wokół środkowej części prawej tylnej nogi zwierzęcia. Pnącze zacisnęło się z mocą boa dusiciela, miażdżąc bez litości wyimaginowane kości iluzji, jednocześnie przytrzymując ją w miejscu. Wtedy Ithel przypomniał sobie, że Wędrówka już wcześniej wspominał o tworzeniu pnącz. No cóż, czyli raczej nie będzie tym atakiem szczególnie "zaskoczony".
 Coś odciągnęło uwagę piastuna od nauki. Ithel nie dostał już kolejnego polecenia.
 – Ach, w porządku. Dziękuję ci za twoją pomoc, Wędrówko Słońca. Chętnie odpłacę ci się w jakiś sposób, kiedy znowu na siebie wpadniemy – obiecał złotemu. A potem patrzył przez chwilę, jak staruszek pędzi przez las wesprzeć kogoś innego.
 Najwyższa pora coś zjeść.
autor: Senny Sęp
24 gru 2018, 0:21
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Polana
Odpowiedzi: 731
Odsłony: 108624

 Jednym z nowych terenów, jakie poznał Ithel, była łysa puszcza. Brakowało mu zieleni jego rodzinnych stron – śnieżny krajobraz był taki pusty i monotonny. Ech, przynajmniej nie musiał martwić się zimowym mrozem, bo grube futro chroniło go przed nim bardzo skutecznie.
 W czasie wędrówki przez puszczę zauważył kątem oka, jak jakiś smok przyzywa z niczego wirujące dyski, a potem maltretuje nimi gałęzie leżące na ziemi. Ithel zatrzymał się w miejscu i zaczął przyglądać z zaciekawieniem działaniom złotołuskiego mędrca.
 – Nigdy nie widziałem, żeby ktoś używał magii w tak destrukcyjny sposób. Sam to wymyśliłeś, czy ktoś cię nauczył, jak to robić? – zapytał nagle, zwracając na siebie uwagę obcego. Milczał przez chwilę, aż w którymś momencie zamrugał szybciej ślepiami – zorientował się, że nie przywitał się ze smokiem ani nie podał mu swojego imienia.
 – Ithel. – Wskazał na siebie pazurem przedniej łapy. Powitanie już sobie darował, bo było na to za późno. Uśmiechnął się tylko lekko do nieznajomego, żeby podkreślić brak złych zamiarów. Nie sądził, by ktokolwiek zareagował na niego gwałtownie na terenie, który Cienie nazywały wspólnymi, ale zawsze lepiej się ubezpieczyć.

Wyszukiwanie zaawansowane