Znaleziono 12 wyników

autor: Hexaris
02 mar 2019, 10:57
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Zagajnik
Odpowiedzi: 658
Odsłony: 84861

//ten post jest taki zły, że aż mi kiszki skręca, do cholery jasnej, nigdy więcej mnie nie zmuszaj

Ustała w pewnym momencie, jakoby wbrew własnej woli, jakoby ciągnięta przez sznur artysty, ba, pisarza, który chciał pociągnąć ten wątek dalej i doświadczyć nowych pokładów weny. Nieznajoma fala wstydu, wręcz obrzydzenia, rozlała się na jej obolałych plecach, lecz... coś w głębi mówiło, że to nie jest jej wybór. Że istota, jaka przeto kazała kilkunastu smokom działać w kraterze, pragnęła żeby dziecię wysłuchało tej żałobnej pieśni.
  Z głębokim westchnięciem wlepiła swój wzrok na drzewo po prawej stronie, szeleszczące niegłośno. Wszelkie kroki, które wstrząsnęły ziemią i życiem młódki, po prostu ucichły bezpowrotnie by dać miejsce na głos. Ciche słowa, rozemocjonowane teraz grały pierwsze skrzypce, lecz młódka – złapana za serducho – nawet nie miała odwagi spojrzeć uzdrowicielce w twarz. Bo jak mogła na nią patrzeć tak, jak patrzyła przedtem? Świadomość tego, że teraz, gdy wróci oczyma na sylwetkę Ognistej samicy, zauważy te skrywane emocje, wsiąknęła w nią za głęboko. I nienawidziła tego uczucia. I smoków ogarniętych tym uczuciem. Tym... strachem.
  — Ja... — bąknęła cicho tuż po wypowiedzi dorosłej samicy. Coś ją kuło w gardle. Nie chciała jej widzieć. Za nic. Tej cherlawej dwugłowej istoty, tej... tej okropnej, niepasującej figury! A drzewo przed nią wyło, targane przez porywisty wicher. Hexaris musnęła pazurem naszyjnika, kuląc się w przytłaczającym wstydzie. Była na pograniczu morderstwa, pokuty oraz rzygania, jeżeli takie pogranicze istniało.
  Raptem odwróciła łeb, spojrzała wprost na jej odchodzący cień, na jej plecy, na nią całą, na jej łuski, na jej wypustki, na jej wszystkie perfekcyjności i te mniej perfekcyjne rzeczy w postarzałym ciele. Zacisnęła kły z sykiem, padła na wszystkie łapy bezsilnie, patrząc jak znika. Czuła się... winna. Legła w gruzach, ot tak, niczym nieużywana od wieków świątynia. Miała świadomość, że każdy kawałek zsuwał się z jej fizycznej powłoki, odsłaniając tą brzydotę. Ryk, rozrywający wszystkie wnętrzności złotołuskiego pisklęcia, rozległ się po Zagajniku:
  — SPÓJRZ NA MNIE, Uzdrowicielko Ognia! SPÓJRZ NA MNIE I POWIEDZ, ŻE WIDZISZ ŚMIERĆ! Może i jestem z charakteru taka sama jak inne smoki, w przeciwieństwie do ciebie! W przeciwieństwie do ciebie ja... ja noszę śmierć! Jestem śmiercią! Zgadnij czemu Szlachetny Nurt, mój własny ojciec, niegdyś przywódca Stada Wody, zginął?! Umarł przeze mnie! Jest moją ofiarą! Mam jego krew tu, na łapach, na... na... na s-sobie... I ZNASZ REMEDIUM LODU, TAK?! Znasz go, tak, wiem, że go znasz! Jego ojciec, mój wuj, Wędrówka Słońca, jest moją drugą ofiarą! Umarł koło swego brata, mego ojca, mój wuj wyzionął ducha, byłam przy tym, byłam powodem tego, byłam... byłam... byłam tym, na litość boską! — szloch przewijał się przez słowa, zaś oczy lśniły najprawdziwszą łzą. — I kiedykolwiek zamykam oczy by popaść w sen na Terenach Wody, kiedykolwiek śnię, widzę to od nowa i czuję TO, i wiem, wiem, że to wszystko przeze mnie! I może ty musisz udowadniać innym, że jesteś inna, to ja, Hexaris, jedna z ostatnich przedstawicieli Rodu Cichego, muszę sobie udowadniać, że ich nie zabiłam! Ale wiem, że to nieprawda.
autor: Hexaris
27 lut 2019, 20:35
Forum: Górska Jaskinia
Temat: Legowisko
Odpowiedzi: 1036
Odsłony: 34786

I tak za resztą drużyny młódka siadła wygodnie na czterech literach. Ogon owinął jej się wokół nóg, ścisnął łuskowate uda, koniuszki wbiły się pod obie pachwiny, po czym poczęła bezinteresownie bujać się raz do przodu, raz do tyłu. Czasem zza pleców zielonego samca wyglądała na rozleniwionego boga, splątanego własną zgryzotą, lecz jakoś nie robił na niej obecnie wrażenia. Smok jak smok; stary i potężny, lecz smok. Przyjemną miał grotę, choć ciemnawą, podłoga, na której się usadowiła, należała do zimnawych, zaś światło dzienne topornie próbowało przejść przez jakąś barierę nienawiści ustanowioną przez Nauczyciela. Najwyraźniej ciemierniki, mimo że najładniejszy okaz jaki mogła znaleźć, nie pomogły załagodzić nerwów męczennika.
  Jednak w pewnym momencie (a bardziej w momencie, w którym Hexaris próbowała dosięgnąć językiem wewnętrznej strony uda tuż przy kroczu, by krzywymi kłami się w tamtym miejscu podrapać) złotołuska poczuła nadmiar złej energii w pomieszczeniu. Dwukolorowe oczy leniwie uniosły się znad celu, skierowały się to na wężowy twór, to na przedstawiciela Ziemi aż wreszcie-- syknięcie! Krzyk, pisk, zdenerwowane słowa rozsierdziły atmosferę. Serce podskoczyło do gardła, krew dobiegła do mózgu pędem.
  — STUL PYSK, MORSKA WYWŁOKO-GROMADO TŁUSZCZU. — uciekło z krtani młodej, wszak ta sama – jakby zawstydzona ponownie swymi słowami i dopiero zrozumiawszy to, co wyszło na świat – kontynuowała już ciszej, tłumiąc sapnięcia. — Um... Jesteśmy w gościach, więc poszanuj, na litość Valanyana, dobroć gospodarza.
autor: Hexaris
25 lut 2019, 18:53
Forum: Górska Jaskinia
Temat: Legowisko
Odpowiedzi: 1036
Odsłony: 34786

Spóźni się. Wiedziała, że się spóźni. Nie ma bata, żeby była na czas lub przed czasem. Po prostu go na chwilę zgubiła z oczu. Ale była blisko. Ale się spóźni. Czuła jak jej łapy wiotczeją z każdym kolejnym ruchem, jakby ciało nie chciało wejść wgłąb niedalekiej groty, która czekała otworem, a złotołuska sama padała pod ciężarem myśli. Zastanawiała się o ile się spóźniła i czy to, że się spóźniła, coś zmieniło w czasoprzestrzeni. Czy świat byłby zupełnie inny, jeżeli by się nie spóźniła? Jeżeli nie znalazła by tych ładnych, u skraju życia, kwiatów i zebrała z myślą o uwięzionym bożku? Spojrzała w dół, na splecione palce. Czy naprawdę warto było się zatrzymać w tyle, zignorować plan i je mieć? Odebrać im, i tak niknące, życie tylko ze względu na ich wygląd? Jednak pomimo pytań musiała przyśpieszyć, bo inaczej... licho wie w jakim stanie zastanie resztę drużyny. Ciarki przeszły jej po krzywym kręgosłupie, ogon smagnął powietrze, a pazury przejechały po kamieniu w odruchu podczas kolejnego, jakże chwiejnego kroku.
  Po chwili ciężkie sapanie znikło w cieniu przytłaczającej jaskini, głębi, w jakiej trudno było się odnaleźć gdyby nie trzy sylwetki. Odruchowo, w zawstydzeniu, skierowała wzrok w ziemię, a poliki pod łuskami zalewały się czerwienią. Zauważyła, że cisza po prostu kwitła pomiędzy czterema smokami, więc nie mogła połączyć wątków i zrozumieć na jakim etapie rozmowy jest reszta grupy.
  Chyżo podeszła do Nauczyciela, może zbyt blisko, może na śmiertelnie bliską odległość, lecz... łapy nagle uniosły się w górze, ukazując cztery białe jak śnieg, lśniące jak poranna łza tęsknoty, kwiaty z prawie krwistymi łodygami u nasady. Poczęła mówić do starca na tyle, żeby tylko on usłyszał:
  — To dla pana, panie Nauczycielu. Myślałam, że c-ciemierniki byłyby... dobrym prezentem w odwiedziny. Są symbolem nadmiaru nadziei na lepszą przyszłość, co pewnie pan już wie, i moim zdaniem okazują jakąś... nie-odwagę. Skrucha, to się chyba tak nazywało, tak. I zanim schowam się za towarzyszami, um, chciałam powiedzieć, że cokolwiek złego się stanie to, ten, no, nie mieli tego na myśli. Chyba, oczywiście. Pracowanie z nieznajomymi to radykalne rozwiązanie ale robi się to, co się ma, racja? Pan pewnie o tym wie. Ach, i się nie przedstawiłam, przepraszam bardzo, jestem córką Szlachetnego Nurtu, może pan zna, i samicy zza bariery, Graghess – nazwała mnie ona Hexaris, tak też to jest moje imię i tak się nazywam, i tak się przedstawiam. Więc... mam nadzieję, że się naprawdę spodobają. I niech pan, panie Nauczycielu, nie myśli, że je zabiłam, i tak za mniej niż pół księżyca by zwiędły. Niech chociaż zdobią tę grotę, co? Albo pan... może... ot tak, wywalić sobie te ciemierniki... ale nadal mam nadzieję, że się spodobają, chociaż na taki mały upominek. Myślałam o panu i naprawdę nie mogłam wymyślić co mogłoby się spodobać tak doświadczonej istocie, ba, nieśmiertelnej istocie jaką jest... pan... tak... no więc... um...
  Drżącymi palcami położyła koło samca skromny bukiecik, pochyliła delikatnie trójkątny łeb, po czym poczęła leniwie oddalać się od boga, chcąc schować się w cieniu całego ugrupowania.
autor: Hexaris
22 lut 2019, 20:38
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie XIII
Odpowiedzi: 161
Odsłony: 7678

Tak też, splunąwszy w bok, skierowała wzrok ku nieznanym. Ruszyć pod pieczę jedynego boga, jaki był jakkolwiek aktywny tu, pod barierą. Na łuski Nenyi, ciekawe jak ten dzień się rozwinie i kiedy skończy, bo ostatnio jakoś te dziwne spotkania się dłużyły w nicości. Mimo to, próbując wyciszyć myśli, ruszyła tuż za łysolem z boskim gołębiem na łbie, co chwila spoglądając za stosem tłuszczu tuż za nią. Tak w ciszy, jak na ścięcie, choć z oczyma ciekawskimi, szła równo.

/zt do Legowiska Nauczyciela
autor: Hexaris
21 lut 2019, 18:31
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie XIII
Odpowiedzi: 161
Odsłony: 7678

Uśmiechnęła się delikatnie na wiadomość o kierunku podróży – ostatni bóg, który został uwięziony pomiędzy sylwetkami zwykłych śmiertelników. Ma zostać odwiedzony przez świętą czwórkę oraz kolorowego gołębia emanującego spokojem. Ucieszy się, to pewne. Bardzo wręcz. Jednakże o tym, że nie można się skontaktować z innymi bożkami wiedziała od Remedium Lodu, jaki prawdopodobnie próbował od dawna rozwiązać ten problem... pozostaje tylko pytanie w jej główce: czy to na pewno był problem? Niemniej jednak potrząsnęła łbem, gdy po jej plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz realizacji, spoglądając w ciszy na towarzyszów. To nie do końca było w jej obowiązkach by pomagać innym bezinteresownie, a także maczać pazury w pewnych sytuacjach (takich jak nastała), lecz traf trafem była tu. Na początku wbrew swojej woli, a teraz – wsłuchawszy się w słowa łysego – zrozumiała, że pragnie zostać, choć na chwilkę, niezależnie od swojej nienawiści do morskich smoków, czy też włosia na gadziej skórze. To nie była kolejne odczucie, które niczym mgła poranna znika z pierwszymi promieniami światła.
  I analizowała każde słowo drużyny, w ciszy, zginając ogon pod swym cieniem, i namiętnie rozrywała słowa na strzępy by znaleźć ich sens, by zrozumieć, że jest tu na nią miejsce, że już ją wdrążyli w plany, a nim zdążyła to wszystko sobie poukładać... Oczy wyszły na chwilkę z orbit, przyglądając się głębi żółtych ślepi olbrzymiego, mówiącego sadła tłuszczu. Coś jej utknęło w gardle, po czym spłynęło wzdłuż z ciepłym śladem za sobą, a komplement jakby wsiąknął w wywernę natychmiastowo. Odwróciła w zawstydzeniu wzrok, uniosła dumnie kozią bródkę ku przestworzom, uśmiechając się jak głupia bez sensu. Aż w tym zawstydzeniu odruchowo schowała mizerny tułów za błoną skrzydła.
  Hexaris wstała wraz z innymi, dość niechętnie w porównaniu do innych, oparła się na tylnych łapach i, na miarę starożytnego gada, łapy jej przyległy do boków. Stała na baczność chwilę, lustrowała wzrokiem każdego z nich, po czym poczęła przypisywać imiona każdemu z nich, bowiem takie padły podczas ich zażartej konwersacji.
  — Uważam, że jeżeli wam zależy na naszym życiu to powinniśmy poruszać się jak gąski. Urojona Łuska, jeżeli dobrze pamiętam, zwróciła uwagę na niebezpieczeństwa, toteż proponuję... takie, o, o, rozwiązanie. Może to właśnie... um... na litość... — parsknęła cicho, patrząc na samca ze Stada Ziemi, dziwnie gestykulując dłońmi przed swą twarzą. — jakkolwiek masz na imię, tak, TY, według mnie, powinieneś być na przodzie. Masz magicznego ptaka na łbie, nam się śpieszy, jesteś najstarszy i najwyraźniej najbardziej jesteś, ten, no, najsilniejszy-najlepszy-dość-spory. Po tobie najchętniej pójdę ja, gdyż ja, jako ja, mam to coś, czyli, nawet że nie ma... mnie... dużo i śmiedzą-- pachnąco to będę idealnym mięskiem i kąskiem. Poza tym znam podstawy ataku, obrony, lotu, takich tam podstaw podstaw, więc „fajnie“ będzie jak będę KRYĆ... nie, czekajcie. Wyzywające kolory, smoki oraz smoczyce!
  Rozprostowała swe mocarne narządy lotne, pochwaliła się krzywizną swego pyska, wieloma zielonymi plamami oraz dwoma ogonami, które obecnie szlachetnie falowały w powietrzu, tuż nad jej trójkątnym łbem.
  — Myślę, że NAJBEZPIECZNIEJ jeżeli za mną pójdzie to MORSKIE STWORZENIE w pasy białe, a na samym końcu linii również silna oraz dość rozgarnięta Urojona Łuska. Ach, i oczywiście, odpowiadając na twoje pytanie, to nazywam się, uwaga, uwaga, może to was rozbroić bo imię mam dość ładne w przeciwieństwie do charakteru i tej okropnej twarzy, mówię wam, serio. W ogóle dziwię się, że matka chciała mnie tak nazwać, pewnie by się zdziwiła gdyby mnie wi-- nazywam się Hexaris, a jeżeli przy krótkich informacjach jesteśmy, bo, jak nam ptaszek powiedział, potrzebujemy informacji, jestem córką Szlachetnego Nurtu, byłego przywódcy Stada Wody oraz samicy z jednego z bardziej zamożnych rodów, Graghess.
  Począwszy poruszać się zgrabnie na tylnych łapach, przed siebie, chcąc podejść do najstarszego samca by wdrążyć swój plan w życie, szeptała niby do drużyny, niby do siebie, a z każdym słowem jej głowa skakała we wszystkie strony:
  — Powinnam mniej mówić, co? Bardziej, to wy gadacie pomiędzy sobą ale kiedy ja się odzywam to każdy nagle milknie i mówię sama ku sobie, sama sobie, prowadząc jakąś jednostronną rozmowę, jakbym znała odpowiedzi na wszelkie pytania. Okropna ze mnie przedstawicielka Stada Wody, hę? Nie no, większość Wody jest okropna ale za to tereny mają ciekawe. Dobra, dobra, już będę cicho, tylko muszę ochłonąć. Hex, ochłoń. Heeex, ochłoń. Hex! Ochłoń! Już. Dobra. Ruszamy. Hexaris być cicho teraz, Hexaris milczeć teraz.
autor: Hexaris
20 lut 2019, 18:13
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Zagajnik
Odpowiedzi: 658
Odsłony: 84861

//wiesz, że nie chciało mi się pisać tego

I, co dziwne, Hexaris niczym w amoku zaczęła słuchać pozłacanej damy oraz jej powolnych oraz spokojnych słów pełnych... tak naprawdę niczego. Pysk jej się wykrzywił w skonfundowaniu, bowiem młódka zrozumiała, że nic zbytnio nie wyciągnęła z wypowiedzi samicy oprócz zwykłego oznajmienia. Bo zwykłe oznajmienie mogła znaleźć na ścianach groty Remedium Lodu, zwykłe oznajmienie było suchym, niesmacznym faktem, a nie czymś, co słyszysz w rozmowie. Uzdrowicielka chciała ot tak się dostać do krateru, zobaczyć i sobie pójść, jakby nigdy nic. Wydawało się, że swoje życie obejrzała ukradkiem i to tylko tak przelotnie, z jednym okiem przymkniętym... w stanie totalnej katatonii. A jedyna opinia, którą wytworzyła starsza smoczyca, to jej brak.
  — To wiesz co? Jeżeli tak bardzo chcesz mimo wszystko wiedzieć, to se idź. Zobaczysz wielki kamień z nieba, gnoma – czyli humanoida małego jak nie wiem co – oraz grupę irytujących, głośnych jak stado os, smoków. Droga wolna. I jeżeli chcesz mnie wyleczyć... to-- to mi to pokaż! Mam dość smoków takich jak ty!
  Wstała na równe łapy, otrzepała skrzydła, podniosła cherlawą pierś, po czym poczęła iść niezgrabnie na tylnych łapach. Znów przed siebie, w otchłanie ciemności – a jeżeli Uzdrowicielka Ognia jej nie zatrzyma, to Hexaris zniknie z pola widzenia.
autor: Hexaris
18 lut 2019, 21:20
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie XIII
Odpowiedzi: 161
Odsłony: 7678

Fala nieoznajmionej wiary w siebie oraz dość perwersyjnej przyjemności przebiegła po każdym pisklęciu, wzmagając jego chęci do pomocy – i nim Hexaris wyjęła ogon spod zadka, oczom jej ukazały się grupy. Każdy już coś szemrał, planował co i jak, ochoczo porozumiewał się z innymi młodzianami, chcąc jak najszybciej pomóc wybranemu dorosłemu. Tylko, że jej się nie śpieszyło do tego, jeżeli nie znała powodu. I może to durna myśl, lecz wokół jej głowy zaczęło kołatać się pytanie: dlaczego? Niezależnie od swojej nienawiści, roztargnienia emocjonalnego oraz młodej rozpaczy spowodowanej przerwanymi czynnościami (czyli dekorowaniem przyszłej groty, którą sobie upatrzyła od dawna) wstała chwiejnie na równe łapy, rozglądając się po tych wszystkich osobach pod tym samym, jednym słońcem. Dziwna świadomość, że nie spojrzy na niebo tak samo, bez pomyślenia o tym wydarzeniu, przejęła jej pierś.
  Ale było za głośno by pozbierać myśli w jedną całość i przyjrzeć im się w jednej z wielu perspektyw. Za bardzo tu cuchnęło, żeby skupić się na jednym zadaniu – i tak oto, usłyszawszy propozycję ptaka, podeszła do już zorganizowanej grupy badawczej trzech smoków. Leniwym, jakoby niechętnym krokiem, lecz nie śpieszyła się przez jedną rzecz. Złotołuska, będąc wystarczająco blisko, chciała wyczuć ich stada, lecz oczom nie mogła uwierzyć... jeden łysy, druga to wąż (zresztą bardzo majestatyczny i ładny), trzecia to... morski składzik tłuszczu! Na litość boską, drużyna marzeń! I to oni mają wyruszyć w dalekie podróże, dowiedzieć się, czemu tak jest, a nie inaczej! Zrządzenie losu! Wybałuszyła oczyska, przetarła jednym pazurem, przyjrzała się im, to duszkowi, to innym zebranym i zmełła przekleństwo w krzywych kiełkach. Padła koło nich, plasnęła tyłkiem, złapała za naszyjnik ojca i burknęła, patrząc w zupełnie inną stronę (chcąc najprawdopodobniej zakryć swą brzydotę):
  — Jestem z wami.
autor: Hexaris
17 lut 2019, 13:28
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Zagajnik
Odpowiedzi: 658
Odsłony: 84861

Jakiś odświętny duch panował na niebie zamiast tego wielkiego kawałka pół-magicznego kamienia. Niczym marionetkarz, ten duch ciągnął nowe postaci na plan, szarpał linkami w rytm uznania publiczności i coś smoczycy się wydawało, że tam, w kraterze, każdy mówił czyimś głosem. Bo tak naprawdę z jej perspektywy – potracili rozumy. Szybko ufali gnomowi, ot tak. Bo był naukowcem i powiedział od razu, że nie ma złych zamiarów. Ale złotołuska czuła, że każdy z zebranych widzi po raz pierwszy gnoma. Wszystko jakby było zaplanowane przez wyższą moc, tego ducha, może Przedwiecznego, specjalnie uderzając ją meteorytem i rozbudzając zmarkotniałe zainteresowanie smoków. Deszcz małych kamyczków zwiastował coś nowego, oczekując specjalnie wytyczonych osobników, w tym Kobalta, który w takich sytuacjach czuł się jak ryba w wodzie. No i dobrze, myślała sobie młódka, przynajmniej mogła się zająć własnymi sprawami. Uzdrowiciel Wody będzie gadał jak za trzech, szybko analizował, odpowiadał, dążył do ustanowionych celów, po czym ukaże potencjalne zakończenie tego wydarzenia, zaś Hexaris mogła zająć się nasłuchiwaniem czeczotek w osamotnionych lasach. Bo jeżeli ten kamulec nie zawalił świata, nie zrobił wielkiego kanionu, który wciągał każdą latającą istotę, to wtedy nie należało to do jej problemów. Nic, oprócz małego kawałka ziemi, nie zostało naruszone. Mimo to prędzej czy później natura zajmie się wgłębieniem i znów wszystko tam powróci do pierworodnego stanu – nic się nie stało, więc przebywanie tam było stratą czasu. A na kamieniu, ani na humanoidalnym naukowcu, nie wykaże swej złości za poranienie cennych plecków, nie ukara nikogo. Ani na nich nie nakrzyczy, będąc zagłuszona przez tłum ciekawskich umysłów, głupszych czy mądrzejszych. To nie miejsce dla niej, pod ręką ducha-artysty kierującego ruchem jęzora dziesiątek istot. Już zauważała, że pomimo miłości do rozmów, wolała spędzać czas na osobności lub z bliskimi dla niej osobami. Było to... komplikujące. Nawet ten kamień, ten jedyny w swoim rodzaju kamień, nie rekompensował dla niej zmarnowanego czasu wokół tych smoczych wywłok rodzaju morskiego i północnego! Wśród takich marionetek to ona tańczyć nie będzie!
  Hexaris wydęła wargi, ślina podeszła do gardła i już miała splunąć w bok, gdyby jej oczyska nie wyodrębniłyby złotego konturu na horyzoncie. Spływająca linka śliny zwisała z młodej wargi, kiedy nieznajoma złotołuska istota szła z anormalną pewnością siebie. I jakiś dziwny majestat ją objął wokół szyi, że aż z wrażenia wciągnęła strugę plwociny wgłąb ust. Miała już poprawić krzywe łuski na grzbiecie, uśmiechnąć się do dalekiego smoka, jednak zrozumiawszy dokąd najprawdopodobniej się wybiera – odpuściła. Kolejna marionetka gnana przez ciekawość, co? Majestat uciekł w jednej sekundzie, obrzydzenie zalało pierś; nagle wywerna zrównała to wszystko z ziemią i po prostu splunęła przeto wciągniętą wydzieliną.
  Wstała na tylne łapy, a nozdrza rozwidliły się pod naciskiem odległych zapachów. Zjadała je łapczywie, delektowała się, by tylko rozpoznać delikwenta. Przymrużone oczy lustrowały jej aparycję i po chwili już wiedziała kogo ma przed sobą. Szczególnie zawirował w jej nosie nieprzyjemny odór lulka czarnego wydzielany przez jego kwiaty i liście, którego wszędzie rozpozna, gdyż był chyba najbardziej znanym zielem uzdrowicieli... oprócz macierzanki, oczywiście. W myślach od razu mogła sobie wyobrazić gabaryty rośliny, fakt, że zapylany jest tylko przez trzmiele i że preferuje gleby lekkie i rozpuszczalne. Życie w jednej grocie z medykiem miało jednak swoje plusy – radosny grymas na twarzy młodej był tego przykładem. Raptem rozłożyła skrzydła, odchyliła łeb z chrzęstem kosteczek, wsiąkając w siebie jak najwięcej tego zapachu. Typowy posmak popiołu osiadł na jej języku, którym nagle smagnęła powietrze; łatwe przypomnienie o niedalekim (geograficznie) stadzie Ognia.
  — Nic tu po tobie! — ryknęła, po czym szorstki ozór jej oblizał pysk. Cisza Zagajnika została przerwana właśnie przez nią, a jakaś niewyobrażalna duma objęła wykrzywione serce młodej. Była wszystkim przez małą chwilę, wyjściem i wejściem, przewodnikiem nieuniknionych wydarzeń oraz kluczem decyzji. Łuski na grzbiecie stanęły jej dęba, a ta wyprostowawszy się, kontynuowała na jednym wdechu: — Już chmara przed tobą przyszła, Uzdrowicielko Ognia! Twe starania będą niedocenione a próby odrzucone! Nic tam po tobie! Mówi ci to Hexaris, córka Szlachetnego Nurtu i Graghess, potomek Vedrrusta i Tivhis, łącznik dwóch potężnych rodów, wnuczka Wzburzonych Wód oraz Krwawej Krucjaty, prawnuczka Cichego Potoku!
autor: Hexaris
15 lut 2019, 15:45
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie XIII
Odpowiedzi: 161
Odsłony: 7678

I tak w powietrzu, to też na ziemi, ciągnięta wiecznie przez inne ogniwa stada jak i rodu – była. Wokół każdego, przygnębiona i przytłoczona zapachami, dźwiękami oraz obrazami. Ani przez chwilę nie zastanawiała się dlaczego została przywleczona przez Szlachetną Łuskę, ani nie zadawała sobie pytań o stanie fizycznym Kobalta. Miała to wszystko, naprawdę, głęboko gdzieś i tak naprawdę w ogóle nie chciałaby tu być, wokół Cienistych wywłok ani też północnych odmian, czy też morskich anomaliach wywleczonych na ląd. O tych trzech rasach, bo żeby być Cienistym to trzeba mieć cechowaną w sobie podłość, myślała to samo – zabić to zanim złoży jaja. A co ona im kurczę zrobiła, co ona zrobiła siostrze, że musiała ją przeciągnąć aż tutaj przez oblicze jakiegoś ptaka, ducha, czy inne to takie?
  Na litość boską, już chciała krzyczeć, już chciała ryczeć, już chciała kurde odejść i napluć wszystkim w twarz, bowiem jej postać tutaj jest zupełnie niepotrzebna (inne smoki zrobią to samo bez niej) ale nie. Jeżeli Toffinka ją tu wzięła to musiała mieć powód. Może mniejszy, może niepoważny, ale jednak siostra siostrą jest, chyba ot tak się nie wyrzekniesz. No to pełna frustracji usiadła jak najdalej w cieniu, może gdzieś na lewo, chowając łeb w skrzydłach i trzęsąc ogonami, mając zupełnie gdzieś całą sytuację. Do tego łeb ją rozbolał, no nieee no... czemu jej to robicie, no na serio...
  A gdyby piktogramy istniały w smoczym świecie, jej stan mentalny można byłoby opisać tym oto pięknym znaczkiem rozpaczy: ;_;
autor: Hexaris
13 lut 2019, 19:21
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Krater
Odpowiedzi: 213
Odsłony: 23090

Coś ją złapało, targnęło, rzekło coś swym basowym głosem o pokorze, szacunku i cierpliwości w sytuacji, gdzie ona czuła się niekomfortowo z całą grają smoków, która nijako oddziaływała na siebie – gnom był obiektem zainteresowań znacznej większości. Już w zamiarze wygarnięcia szacunku do przestrzeni osobistej napełniła gębę śliną, oblizała kły (pewnie zapożyczyła ten nawyk od znienawidzonej Kaskady Kości), lecz... nic jej nie umknęło z gardzieli. Coraz więcej smoków, wiadomość mentalna przechadzała się po jej mózgu, głosy łomotały niczym rozżarzone stopy przedwiecznych wojowników. To nie dla niej. Bohema, tłumy, krzykliwe wojaże, nie. Już w tym momencie, teraz, w tej sytuacji, zrozumiała, że najbardziej ceni w sobie małą grupkę smoków, czy też jednego towarzysza, czy też samotność. Wszędobylskie niezrozumienie nie tylko jej słów ale powodu uderzenia meteorytów zagłuszało ją niezmiernie, tłumiło w niej wszystko, co mogło. Ale ona wiedziała, że świat rządzi się przypadkiem. Była tego przykładem. I jeszcze ci wszyscy quasi-naukowcy; Kobalt najwyraźniej nie był jedynym, co chyba odbierało mu naklejkę z dopiskiem "specjalny". I tyle futra, tyle zapachów, na litość boską, tylko spalić żywcem.
  Oblepiła giganta nieprzyjemnym spojrzeniem, kłami błysnęła gniewnie ku niemu, po czym skierowała wzrok na kuzyna:
  — Daj mi znak, Dziobaku, jak skończycie.
  Po czym przecisnęła się przez tłok i właśnie w nim zniknęła.
autor: Hexaris
12 lut 2019, 21:01
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Krater
Odpowiedzi: 213
Odsłony: 23090

Jakoś ta cała sytuacja jej nie interesowała. No, racja, jest tu wiele smoków i wiele istot, od których można się tyle nauczyć, nasłuchać, lecz w głębi serca Hexaris przeczuwała, że zjawi się coś więcej. Nie, że więcej smoków, których nie znosiła ze względu na mieszające się ze sobą wonie, ale coś więcej. Tyle głosów, tyle nowych aparycji – młódka najeżyła się, podniosła wargę i zaczęła syczeć złośliwie ku innym łuskowatym i niełuskowatym. Ach, smoki bez łusek! Jak ją to irytowało, jakaś anomalia życia! Jeszcze być wokół nich, i dwa morskie do tego, och, gdyby tylko istniała maszyna do usunięcia wszystkich północnych smoków i morskich! Gdyby tylko!
  Podeszła nagle do kuzyna, wychyliła się zza jego cienia, skinęła głową gnomowi jakby była to dla niej rzecz normalna, po czym stuknęła dwa razy w ramię uzdrowiciela i na jednym wdechu wypowiedziała wszystko, próbując dorwać się do torby:
  — Po pierwsze, nie odpowiedziałeś mi na moje pytanie. Po drugie, nie podoba mi się to miejsce, tak też po trzecie: oddaj mi ten kamyk i stąd idę. Bo rozumiem, że reszta tu niepotrzebna i ty, ten twój znajomek Żer Zwierząt – dzień dobry panu! – i może twoi inni znajomi się tym zajmą. Więc ja już lepiej nie zajmuję czasu, co? Se pójdę ino. Porobię coś lepszego, wiesz...
autor: Hexaris
12 lut 2019, 15:56
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Krater
Odpowiedzi: 213
Odsłony: 23090

Runęłaby na ziemię z łoskotem, gdyby nie zorientowała się o bytności innych istot niż wszelakie smoki. Jeżeli dwunoga by tutaj nie było, to od razu zaczęłaby mielić jęzorem o ranie na ziemi pozostawionej przez niebiański kamulec: o tym, jakie to barbarzyńskie, niszczyć jednym uderzeniem tyle gryzoni pod warstwą ziemi, czy też miażdżeniu owadów, a może też o tym, jak bardzo jej to miejsce nie przypadło do gustu ze względu na wszędobylski chaos. Mimo że harmider należał do nierozłącznych części życia Hexaris, ta wolała jednak przebywać w szumiących życiem terenach. Gonić kuny, przeganiać kruki od zamarźniętych truposzy, takie tam pisklęce odkrycia i igraszki. Ale nie. Na złość, naprawdę na złość, stała na ugiętych łapach obok uzdrowiciela Stada Wody. Nigdy tak nisko dumy nie schowała. Okropny, okropny dzień, i to chyba jedyne co wiedziała na temat okalającej ich wszystkich doby. Niedawno siedziała przy obelisku ojca, obwiniając go za swój żywot, teraz nikomu żywota by nie oddała.
  Łeb jej zawisł. Wsiąknęła krzywymi nozdrzami nieznajomą woń. Czujnie analizowała każdy skrawek humanoidalnej istoty. Od stóp, do głów, rozbierała go wzrokiem przez krótszą chwilę – nigdy tym wypaczonym istotom nie zaufa. Miała swoje powody. Dość poważne, w jej perspektywie, i jeżeli ten poprosi tę grupkę wyalienowanych, acz zmuszonych do działania w społeczeństwie, gadów, to tylko parsknie, zostawiając robotę innym. Oczywiście, jeżeli nic ciekawego nie będzie miał do zaoferowania, ten stwór, oprócz zwykłych krzyków. Thaharze, wreszcie chyba rozumiała dlaczego nikt nie chce jej słuchać.
  — Ojciec cię nie nauczył prosić? — sapnęła cicho do Dziobaka, rozglądając się bacznym okiem po okolicy. Skinęła głową na polecenie starszego, po czym leniwym krokiem ustawiła się koło Kobaltowego ogona. Wstała na tylne łapy, złapała grot na naszyjniku, szepnęła coś do siebie, niczym modlitwę, po czym na miarę zniecierpliwionej surykatki przeczesywała tyły. Zasadzka była jedną z możliwości, zaś niepewność płynęła w jej żyłach – ród zabity przez nieuwagę, Stado Wody zaatakowane przez nieuwagę, uderzenie meteorytem przez nieuwagę. Wszystko przez nieuwagę, tak też w obawie przed kolejną klęską przylgnęła do tyłów dorosłego samca i była jego tylnymi oczyma, jednocześnie chowając się przed krasnoludem.

Wyszukiwanie zaawansowane