Znaleziono 155 wyników

autor: Płynący Kolec
21 kwie 2019, 9:23
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wysepka
Odpowiedzi: 697
Odsłony: 96548

Wiele można powiedzieć o Moirze. Ale trudno określić go mianem kreatywnego, jak bardzo by się nie starać. Nie powinno więc nikogo dziwić, że na torze lotu ważki pojawiła się... ryba. Tym razem Gadzik wybrał szczupaka – długa jak łapa samczyka paszcza, wypełniona wieloma rzędami ostrych zębów rozewrzeć się miała tuż przed ważką. Paszcza miała oczywiście swój ciąg dalszy, czyli długie, pokryte drobną i ostrą łuską ciało, dwa wyłupiaste brązowe ślepia, purpurę skrzeli wyglądających spod pokryw w skutek rozwierania paszczy, oraz płetwy mielące powietrze, jakby ryba znajdowała się w wodzie, nie ponad nią.
Jej zadaniem było połknąć ważkę, by nie dotarła do łapy młodego i zniknąć, gdy wykona swe zadanie lub zawiedzie.
Tchnął maddarę w wyobrażenie, ciekaw, czy się uda.
autor: Płynący Kolec
21 kwie 2019, 9:14
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Ustronie
Odpowiedzi: 619
Odsłony: 88451

Po raz kolejny zielona błona skrzydeł zagarnęła powietrze, unosząc samczyka wyżej, ponad czubki drzew, z daleka od ryzyka, że w coś uderzy. Nadużyciem, i to sporym, byłoby stwierdzenie że czuł się pewnie w powietrzu. Lepszym ujęciem faktu wydałoby się powiedzenie, że coraz lepiej radził sobie z nie spadaniem.
Raczej nie będzie już nigdy latał.
Teraz jednak, nim stanie na ziemi, czy skryje się pod bezpieczną taflą wody, musiał dokończyć ćwiczenie. Grzebień na jego grzbiecie naprężył się, uniósł, wspomagając ogon w sterowaniu powietrzem. Moira uderzył kilka razy szybciej skrzydłami, by nabrać prędkości, po czym usztywnił ogon i przechylił się w prawo, wykorzystując pęd powietrza do wykonania zakrętu. Rozluźnił przy tym prawe skrzydło, pozwalając by wiatr uderzał w lewe z pełną mocą. Dół i góra miast na dole i na górze znalazły się raptem na bokach, co budziło niejaką niepewność w Gadziku – czy aby na pewno robi dobrze? Dokończywszy jednak zakręt, wyrównawszy lot paroma uderzeniami skrzydeł, znów zdołał ustawić się we właściwej względem horyzontu pozycji. Rozpostarł skrzydła szeroko, przymykając wewnętrzne powieki. Mógłby nawet uwierzyć, że płynie, gdyby się postarał... Na rozciągniętych w szybowaniu skrzydłach wyczuwał zapowiedzi prądów powietrznych, a czym się one mogły różnić od morskich?
autor: Płynący Kolec
11 kwie 2019, 22:32
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Ustronie
Odpowiedzi: 619
Odsłony: 88451

Posłuszny instrukcjom, ruszył naprzód. Bił skrzydłami miarowo, zgarniając powietrze, jakby zgarniał wodę próbując wypłynąć na powierzchnię. Nie najlepiej to wpływało na nowo odkrytą wszak umiejętność, jaką był bieg; gubił rytm łap, gdy skupiał się na skrzydłach, te zaś nie chciały pracować równo, gdy uwagę swą zwracał na łapy. Lot był więc wyjątkowo skomplikowany.
Przyspieszał jednak stopniowo, z kłusu przechodząc w cwałowanie w podskokach; tu skrzydła zgrywały się z resztą ciała dużo chętniej, pozwalając mu na dalsze skoki, choć stawiając wyraźny opór powietrzu i spowalniając. W końcu jednak, w pewnym momencie, poczuł tą lekkość, o której mówiła nauczycielka. Opór powietrza wystarczający, by się od niego odepchnąć, jeśli Święty Nur pozwoli, w górę. Ugiął tylne łapy, odbijając się mocno; skrzydła zagarnęły powietrze, stykając się wręcz końcówkami pod brzuchem Gadzika. Niezgrabnie, bo ciężko dobrze latać z stosunkowo niedużymi skrzydłami, uniósł się w powietrze. No, w każdym razie na chwilę. Trzeba było trzech podobnych podskoków, nim zdołał utrzymać się w powietrzu na tyle długo, by uderzyć skrzydłami ponownie, unieść się wyżej niż na ogon. Osiągnąwszy to, powodowany bardziej instynktem niż wiedzą, rozpostarł szeroko skrzydła, spowalniając upadek i starając się kątem oka dostrzec drugie pisklę, szukając w jego ruchach wskazówek, co dalej?
autor: Płynący Kolec
11 kwie 2019, 22:02
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wysepka
Odpowiedzi: 697
Odsłony: 96548

Uszy pisklęcia drgały w reakcji na każdy dźwięk. Sposób, w jaki odgłosy rozchodziły się ponad poziomem wody nieodmiennie go drażnił, chwilami wręcz budząc lęk. Osiągnięcie idealnego skupienia w takich warunkach było strasznie trudne! A on na dodatek miał coś stworzyć...
Tylko co?
Prawy kącik pyska pisklęcia uniósł się w czymś na kształt krzywego uśmiechu, odsłaniając kieł. Ostrożnie sięgnął do kryjącej się w nim kuli energii, wyobrażając sobie, jak swoimi ścieżkami spływa do jego prawej łapy, formułując kształt. Długi na dwa szpony, o śliskich, w większości pokrytych lepką skórą bokach i rzędzie łusek na grzbiecie. O dwóch miękkich płetwach, wyłupiastych oczkach i rozwartym pyszczku, oraz ogonie bijącym na boki. Karp. Żywy, przynajmniej na czas przelewania w niego maddary. Oślizgły, miotający się. Przelał maddarę w twór, po czym wziął zamach, chcąc rzucić swoim tworem w głowę nauczycielki. O ile ten się pojawi, oczywiście.
To w sumie całkiem dobra metoda na tych, którzy się z niego śmieją, czyż nie? Rybke!
autor: Płynący Kolec
09 kwie 2019, 18:13
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wypalona plaża
Odpowiedzi: 722
Odsłony: 111014

Widok ptaka, nie zdradzającego swym zachowaniem agresji, więc nie kwalifikującego się jako niebezpieczny, zafascynował Moirę. Pisklę zatrzymało się, sadzając pokryty drobną łuską zadek na pokrytej popiołem plaży. Nie przejmował się szczególnie brudem; wiedział, że usunie go pierwsza fala, gdy wejdzie do wody.
Przechylił lekko łepek w lewo, spoglądając na ptaszka z zaciekawieniem. Ostrożnie, powoli by go nie spłoszyć, wyciągnął doń łapkę, jakby pytając, czy może pogładzić delikatne czarne piórka.
Tak samo, jak Gadzik, nie należał on do świata Naziemców. Może to nadinterpretacja, stworzona przez pisklęcy móżdżek, ale czy nie byli na swój sposób podobni, zrodzeni dla innych żywiołów, a przykuci do lądu?

– Gadzik wita, tak, tak! – zamruczał z entuzjazmem – Ptaszek dużo-bardzo piękny.
Na dźwięk nowego głosu, tak wyraźnie i nagle tnącego szum fal, uszka pisklęcia oklapły. Uniósł łepek, szukając źródła dźwięku... I znalazł. Dziwne, dwunogie stworzenie, nieznane Moirze, machało ogniem i krzyczało. Wyglądało... Groźnie. A w każdym razie wydało się groźne stworzeniu, które za niebezpieczeństwo uznaje każdą nowość i każdy głośniejszy dźwięk. Ogon Moiry jakby bezwiednie otoczył ptaszka, nie dość ściśle by nieopatrznie nie dotknąć piórek, nie spłoszyć, na tyle blisko jednak, by w razie czego zapewnić ochronę. Pisklę tymczasem zwróciło się pyszczkiem w stronę Nowego, strosząc błony i wystawiając niewielkie, niegroźne jeszcze ząbki. Spomiędzy warg wydobyło się długie, groźne prychnięcie, a wygięty w łuk grzbiet straszył rozłożonym grzebieniem, zdradzając gotowość do ataku, obrony, lub ucieczki.W tejże pozycji obserwował dziwaczne ruchy Nowego, nie spuszczając zeń wzroku, póki nie zniknęło z pola widzenia i nie porzucając obronnej pozy tak długo, jak długo był w stanie wyłapać w szumie wiatru krzyki.
autor: Płynący Kolec
09 kwie 2019, 1:03
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wysepka
Odpowiedzi: 697
Odsłony: 96548

Samczyk pozwolił, by słowa nauczycielki go prowadziły. Nie rozchylając wewnętrznych powiek, nie poruszając w najmniejszym nawet stopniu, spróbował skierować swoje myśli nie w morze, lecz wgłąb samego siebie. W głębokim skupieniu świadom uderzeń serca, oddechów, a nawet bulgotania w brzuszku, gdzie trawiły się rybki, starał się odnaleźć swoje źródło, jakby było kolejną częścią ciała. Szukał go wytrwale, w łapach, brzuchu, końcu ogona, a nawet w nosie, jednak nie było go tam. Dłuższą chwilę zajęło mu zdanie sobie sprawy z tego, że nie szuka narządu, czy kończyny; że nie może poruszyć źródłem jak łapą. Stopniowo, wsłuchując się w siebie, zaczynał rozumieć; nie szukał czegoś, co znajdowało się w nim. Szukał raczej czegoś, co nim było.
Zrozumienie przyniosło postęp; skoro szukał siebie w sobie, to nie ograniczał się do jednego miejsca. Był sobą w takim samym stopniu w lewej przedniej łapie, co w wąsach, czy w haku na ogonie. Szarozielone nitki maddary rozciągały się pod skórą, niczym kolejna warstwa łusek, wypuszczając odnogi splatające się wokół serca, czy otaczające mięśnie skrzydeł dodatkową warstwą połyskliwych żyłek. Maddara płynęła w całym jego ciele, oplatając organy niczym wyjątkowo uparte algi, najsilniejsze jednak jej ognisko odnalazł w głowie, u podstawy czaszki. Przypominała ni to kłębek, ni to kulę; z pozoru gładką, wewnątrz jednak burzącą się niczym ocean podczas sztormu. Właściwe pisklętom intuicyjne rozumienie, nie wołające o wyjaśnienia i dowody podpowiadało mu, że przepływająca przez jego ciało moc jest równie istotna, co krew, czy powietrze.
Skinął lekko łebkiem, na znak, że znalazł.
autor: Płynący Kolec
09 kwie 2019, 0:46
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Ustronie
Odpowiedzi: 619
Odsłony: 88451

Pokiwał łebkiem; przytłoczony towarzystwem, trzymał pyszczek zamknięty. Był cały, nie było potrzeby mówić nic celem udowodnienia tego stanu.
Miast tego skupił się na dalszych słowach nauczycielki. A więc przyszła pora na lot... Miał nadzieję, że nie zbłaźni się przy Naziemcach. Nie był nawet pewien, czy morskie latają. Tata tego nie robił...
Szybkie spojrzenie na czarno-białe pisklę nieco uspokajało. Na Drżącego Śledzia, samiczka była niemalże okrągła! Nawet, jeśli Gadzik nie zdoła oderwać się od ziemi, są spore szanse, że nie będzie w tym jedyny.
Ta obserwacja nieco go uspokoiła. Rozłożył więc skrzydła, swoim zwyczajem osłaniając ślepia wewnętrzną parą powiek, sprowadzając świat do rozmytych plam, odległych, nie dotyczących go. W ten sposób łatwiej mu było się skupić. A skupiał się bardzo – myślami biegł do swych skrzydeł, próbując poczuć muskające je powietrze tak, jak wyczuwał prądy wodne i hipnotyzujące ruchy fal. Powietrze w pewnym sensie było dlań tożsame z wodą, choć znacznie rzadsze. Czy gdyby chciał, mógłby popłynąć ku powierzchni, czy też poszedłby na dno jak małż?
Poruszył powoli skrzydłami, badając opór, próbując wyczuć, którędy rzeczone powietrze ucieka i dlaczego. Uniósł lekko łeb, poruszając grzebieniami wyrastającymi z boków pyska na podobieństwo płetw. I dopiero wtedy rozchylił wewnętrzne powieki, by spojrzeć na zasnute szarymi chmurami niebo. Co kryło się ponad nim? Kolejny, jeszcze rzadszy i cięższy świat, pełen obserwujących go smoków? Czy zdoła to sprawdzić?
autor: Płynący Kolec
03 kwie 2019, 20:11
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wysepka
Odpowiedzi: 697
Odsłony: 96548

Z wyraźną niechęcią opuścił bezpieczną wodę, wychodząc na brzeg. No, przynajmniej częściowo; koniec ogona wciąż maczał w chłodnej wodzie, wyczuwając jej subtelne prądy. Usiadł, a potem przymknął wewnętrzne powieki, pozwalając by świat zrobił się mniej wyraźny, bardziej zamglony. Żeby rozmyły się drzewa, jak gdyby nie istniały, a sylwetka nauczycielki stała się jeno cieniem.
Powoli wciągnął przez nosdrza zapach wody, lądu, samicy. Lekko rozchylił pysk, wypuszczając powietrze. I jeszcze raz. Oddychał rytmicznie, nieświadomie synchronizując ruch płuc z falami bawiącymi się jego ogonem. Odcięty od wyraźnych bodźców umysł, zapewne zasugerowany szumem wody która była dla Moiry ucieleśnieniem bezpieczeństwa, domu, akceptacji, podsunął wizję fal morskich, obmywających nagie skały. Stałych i niezmiennych, tak cudownie pięknych w swojej prostocie, jednocześnie obojętnych na czas i życia, wiecznych, jak i opiekuńczych niczym matka. Gwarantujących ochronę przed każdym złem, swą niezmiennością obiecując miejsce, do którego zawsze można wrócić, a subtelnym szumem szepcząc o szczęściu i powodzeniu, obiecując je tak długo, jak długo pozostanie wierny morzu. Wątpił, czy Naziemce są w stanie to pojąć, ale w morzu czuł się na miejscu, czuł się kochany. W pewnym sensie utożsamiał je z rodzicielką, której nigdy nie poznał.
Mięśnie rozluźniły się jakby same. Łepek bezwiednie, nieświadomie uniósł w górę, między wargami zaświstało wydychane powietrze. Drżenie wywołane chłodem ustało.
autor: Płynący Kolec
03 kwie 2019, 15:00
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Ustronie
Odpowiedzi: 619
Odsłony: 88451

Ruszył więc naprzód, wymijając Naziemce i starając się broń Drżący Śledziu żadnego nie potrącić. Na początku przebierał łapami powoli, ostrożnie. Przednia prawa, lewa tylna. Przednia lewa, prawa tylna. W miarę, jak niewyćwiczone mięśnie przyzwyczajały się do rytmu, przyspieszał. Przeszedł w trucht, balansując ogonem i starając się przyzwyczaić do nowej sytuacji. I z całej siły nie myśleć o patrzących na niego Naziemcach. Nieszczególnie mu to niemyślenie wychodziło... Dużo trudniej było utrzymać rytm i równowagę, gdy oni tam stali.
Dobiegł do jednego z większych kamieni, których z pewnością w okolicy jeziora musiało być sporo, po czym ugiął tylne łapy mocniej, wybijając się z nich; przednimi zaś w trakcie skoku odbił się od kamienia, by wreszcie pozostawić go za sobą. Następnie przebiegł jeszcze dwa skrzydła i odchylił ogon ostro w lewo, łeb jednocześnie kierując w prawo. Zawróciwszy, zmienił krok, przyspieszył. Przednie łapy dotykały ziemi jednocześnie, na zmianę z tylnymi, gdy ruszył najszybciej, jak potrafił, w drogę powrotną.
Po czym zauważył, że patrzą i oczywiście się przewrócił, siłą rozpędu dotaczając się jeszcze pod łapy Ognistej.
autor: Płynący Kolec
03 kwie 2019, 14:47
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Buczyna
Odpowiedzi: 554
Odsłony: 89139

Skinął łebkiem na znak, że rozumie. Rangi nie musiały więc mieć sensu. Były jak bogowie Naziemców, czy śnieg – trzeba było po prostu zaakceptować to, że istniały i absolutnie nie dotyczyły Moiry. Łowienie rybke dla stada zaś wydało mu się oczywiste – tata to robił, więc z całą pewnością taki właśnie był porządek świata i tak robić należało. Tata łowił rybke dla Naziemców, a Naziemce przyszły złożyć hołd Drżącemu Śledziowi i pozostałym morskim bogom. Informacje przekazane przez Ognistą miały więc odbicie w rzeczywistości, skutkiem czego zostały zaakceptowane i zapamiętane.
Na pytanie o pytania lekko potrząsnął łebkiem. Nie miał ich więcej. Dowiedział się co nieco o świecie Naziemców, a że nie wiedział, czego nie wiedział, trudno było mu stworzyć jakieś dodatkowe pytania.
autor: Płynący Kolec
31 mar 2019, 22:54
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Bujne zarośla
Odpowiedzi: 602
Odsłony: 86648

Moirę przywiało i tutaj. Obserwacja Naziemców okazywała się wciągająca w obliczu całkowitego braku innych zajęć. Gdy więc dostrzegł sylwetki podchodzące do lądowania, przyspieszył, by przywarować w okolicznych zaroślach, których wszak było tutaj wiele. Miał więc doskonałą okazję do posłuchania, jak Remedium Lodu, znany już Gadzikowi Naziemiec, robi wykład innemu Naziemcowi.
Śledzenie... Brzmiało użytecznie. Dlatego też uszka Moiry uniosły się na sztorc, nie chcąc uronić żadnego ze słów. Słuchał uważnie, choć nie było wiele do słuchania. Nauka była krótka, treściwa i zrozumiała nawet dla pisklęcia, a największą w niej rolę najwyraźniej odgrywały ćwiczenia. Dlatego też, uważając by przypadkiem nie zostać dostrzeżonym, również zbliżył się do jednego z tropów, uważnie wciągając w nosdrza jego zapach. Niewiele wiedział o naziemnej zwierzynie... Jednak bez wątpienia trafił na woń takiej właśnie. Uważnie, czujnie przyjrzał się odbiciom dużych, ciężkich kopyt. Trzy wyraźne ślady, jeden słabszy, i znów – trzy wyraźne, jeden słaby. Ciężka, wyraźna woń. Wilgotna, zruszona ziemia. Moira starał się dostrzegać wszystko, bo i wszystko miało dlań znaczenie. Nawet, jeśli rybke nie zostawiało śladów, to przecież zostawiały je Naziemce. Wyuczenie się sztuki śledzenia miało więc całkiem praktyczne zastosowanie.
W zruszonej ziemi czytał pośpiech, cechujący poruszanie się dziwnego zwierza. Trudno mu było zinterpretować tak wyraźną różnicę w głębokości śladów... Jednak połamane gałązki krzewu znajdującego się na trasie tropu czytał bez trudu, próbując przy okazji oszacować rozmiary tropionego zwierza.
Zwierzę, sądząc po wysokości, na jakiej połamało gałązki, było bardzo duże, wręcz większe niż pisklak! Po kilku kępkach sierści uczepionych krzewu mógł rozpoznać rudawą barwę, po całkowitym braku zainteresowania pączkami na krzewie zaś – zagrożenie. Zwierzak nie tylko się spieszył; wyraźnie uciekał przed czymś.
Wydało się to Moirze fascynujące. Ślady zdradzały tak wiele! Ciekawe, czy ze śladów Naziemców tak dużo się dowie? Zamierzał spróbować przy najbliższej okazji!
A tymczasem, umknął w krzaki. Jakby nigdy go tu nie było, nieświadomy jeszcze, że sam również pozostawia ślady, które Naziemce mogą dostrzec.
autor: Płynący Kolec
31 mar 2019, 16:44
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie XIII
Odpowiedzi: 161
Odsłony: 8020

//formatowanie i błędy poprawię wieczorem z laptopa, przepraszam :c

Moira z prawdziwym zdumieniem odkrył, że właściwie to zgadza się z czerwonym Naziemcem. Zdrowie uzdrowiciela było tutaj najważniejsze. Jako morski, niewiele zważał na Równinnych i barierę, nieświadomy jeszcze faktu, że nie wszystkie smoki że stada zdołają ukryć się pod powierzchnią morza. Nauczyciel zaś nie był bogiem, którego mały Gadzik by wyznawał – inna sprawa, gdyby pozbawiony swej mocy, stanął przed nim Drżący Śledź, czy inne morskie bóstwo. Ale Nauczyciel? Naziemny były bóg nie miał znaczenia dla pisklaka.
Moira rozumiał natomiast koncepcję stada. Nietrudno mu było wyobrazić sobie, co się wydarzy gdy Uzdrowiciel przestanie uzdrawiać. Dlatego też skinął łebkiem czerwonemu.
– Kulka dla dużego Naziemca, dużo-dobre, tak, tak. Ale ty Naziemiec uważać, nie zrobić kulka bum.
Ostrożność przede wszystkim, prawda? Moira ani przez chwilę nie wątpił, że jego towarzysz zdolny jest do zniszczenia świata i okolic, jeśli spuści się go z oka. Dlatego też podreptał na swoich tłustych pisklęcych łapkach za samczykiem, obserwując go uważnie.
Gdy ten przemówił do Remedium Lodu, Gadzik pokiwał energicznie łebkiem.
– Kulka dużo-dobre. Naziemiec brać, nie robić myślenie, brać, tak, tak! – zachęcił uzdrowiciela.
Reszta zależała od woli dorosłego. Jednak Moira z pewnością nie przyjmie dobrze odmowy. Ba, gotów był na zastosowanie przymusu, jeśli będzie trzeba. Nieświeże rybke w legowisku z pewnością skłoni Naziemca do namysłu...
autor: Płynący Kolec
29 mar 2019, 0:01
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie XIII
Odpowiedzi: 161
Odsłony: 8020

Moira przybył na miejsce. Trochę mu to zajęło, w końcu nie był przystosowany do przemieszczania się na lądzie, ani też nie wypluwał płuc w niezgrabnej próbie biegu. Dlatego też dotarł akurat w porę, by usłyszeć słowa Ognistego adepta, nic wcześniej jednak.
Bariera, Nauczyciel, Biel. Ognista drużyna najwyraźniej odniosła jakieś sukcesy, osiągając szansę wyleczenia swojego uzdrowiciela.
Powiódł spojrzeniem po smokach, wyszukując spojrzeniem czerwoną sylwetkę Naziemca, który zabrał kulkę. Ruszył w jego stronę, przekrzywiając lekko łeb, spoglądając nań pytająco.

– Naziemiec odda kulka dla Gadzik? – zapytał.
Jakkolwiek by nie było, czułby się nieco pewniej, gdyby czerwony Naziemiec nie trzymał czegoś tak ważnego, tak niebezpiecznego. Był nieobliczalny, powierzanie mu kulki to bardzo, bardzo zły pomysł.
autor: Płynący Kolec
28 mar 2019, 23:48
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 109119

Moira odetchnął z ulgą, widząc że czerwony Naziemiec jednak nie umarł. To dobry znak, takie nieumieranie. Zaraz jednak zaczęły dziać się rzeczy – najpierw uciekł Dadu, a potem, zaraz po nim, czerwony samczyk. Gadzik chcąc nie chcąc również zwrócił łeb w stronę Skał Pokoju. Wraz z łbem obrócił też resztę ciała, podejmując marsz, obliczony bardziej na dotarcie na miejsce i utratę jak najmniejszej ilości energii, niż na prędkość. Nie łudził się, że dogoni duszka. Wolał zachować energię na to, co czeka go na miejscu.
Czy poczuł się w obowiązku, by choć słowem odezwać się do pozostałych? Skądże. Bo i co miało z tego przyjść? W końcu dotarło do niego, że absolutnie nikt go nie słucha. Po co więc miałby mówić?

zt –> Skały Pokoju
autor: Płynący Kolec
27 mar 2019, 19:42
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Las przy Skałach
Odpowiedzi: 574
Odsłony: 75779

Moira z niemałą ulgą przyjął fakt, że nie musi się odzywać. Po raz pierwszy w nadpobudliwości i ekspresyjności czerwonego Naziemca dojrzał coś w rodzaju użyteczności. Skinął mu więc krótko łbem, w ten jakże oszczędny sposób wyrażając swą aprobatę.
Kolejnym, równie oszczędnym gestem, obdarzył puszystego nauczyciela. Mina jednak wyraźnie mu zrzedła, gdy usłyszał o otwieraniu pyska. W co on się znowu wplątał? Grzebienie boczne wyraźnie oklapły, przyklejając się do szyi, zaś grzebień ciągnący się przez całe ciało został złożony w odruchowej, instynktownej próbie okazania własnej niewielkości i nieistotności. Niech puchaty Naziemiec patrzy na inne Naziemce, nie na Gadzika! Są ciekawsze, z pewnością.
Skupienie się na zadaniu w pewnym sensie pomagało. Mógł cofnąć się o dwa kroki, przysiąść na nieproporcjonalnie długich łapkach, przymknąć wewnętrzne powieki i przez rozmazującą widoczność błonę spojrzeć na drzewa, starając się ich nie dostrzegać; pomknąć myślą ku morzu, ku temu, co zdradziły mu prądy pod powierzchnią i wiatr niosący wonie nad nią. Bo przecież pierwszą i najważniejszą rzeczą było ustalenie, gdzie znalazłby optymalne łowisko, prawda? Odpadał z pewnością Cień; widziane na horyzoncie góry zniechęcały, wręcz krzyczały o niebezpieczeństwie. Pełna równin i lasów Ziemia też nie wydawała się zbyt obiecująca. Jednak wąski, chłodny prąd z północy zdradzał istnienie cieśniny, lub kanału w bezpośredniej bliskości granicy. Gdyby popłynąć pod prąd, gdyby miał dość sił, by tam popłynąć, zapewne natrafiłby na jakieś łowiska.
Więc Ogień.
Nie wiedział nic o przywódcy; w tej kwestii Naziemiec się nie mylił. Jednak tym, co o Ogniu wiedział, był fakt, że żaden napotkany smok nie nosił na sobie woni ryb, ani też nie zdradzał morskich genów. Co prawda nie widział całego Ognia, jednak mógł z pewną dozą nieśmiałości przypuszczać, że szanse na to, by któryś z ich łowców mógł chwytać rybke, były niewielkie. Mógł zagrać tą kartą, prawda?
Tylko jak? Ustąpić część połowu? Musiałby nie wychodzić z morza, by wykarmić dwa stada. Sam, jeden, nie nałapałby dość, by któremukolwiek ze stad się to opłaciło. Ale znał wodę i znał rybke. To miało wartość.
Odchylił wewnętrzną parę powiek, jakby znakiem, że skończył namysł. I choć w jego postawie nie widać było pewności, a spojrzenie uparcie unikało wzroku puszystego Naziemca, obserwując za to z uwagą jego pazury, głos opuszczający pyszczek Moiry był pewny, choć cichy.

– W Ogień dużo-dobre morze. Gadzik wybierać Ogień i powiedzieć przywódca Ogień, że nauczy małe Naziemce łapać rybke, jak będzie mógł łapać rybke dla Woda. Małe Naziemce z Ogień szybko-bystro trening, tak, tak. Dużo-dobre dla Ogień, jak Naziemce jeść rybke. Rybke robić dużo-dobre na niechorowanie. Szybko-bystro trening też dużo-dobre, bo robi lepsza przyszłość, tak, tak. A Gadzik mały i łapie mało rybke, tak, tak. Rybke dla gadzik pływa tam, gdzie Naziemce robią bul bul bul i umierają. Dużo dobry deal dla Ogień, dać Moira łapać rybke.
Owinął ogonek wokół brzucha, jakby w obronnym geście. Nie unosił wzroku, czekając na werdykt. Mały, nieistotny, nie wart uwagi... A w każdym razie bardzo starał się tak wyglądać.
Co go podkusiło, by iść za Naziemcami?

Wyszukiwanie zaawansowane