Znaleziono 5 wyników
- 07 cze 2018, 11:44
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Młode Spotkanie XII
- Odpowiedzi: 162
- Odsłony: 10819
Powoli otworzył oczy, gdy tylko pozwolił mu na to tlen dopływający do jego mózgu. Więc jednak zasnął. A wiedział, że nie był to najlepszy pomysł. Tylko co mógł zrobić, kiedy nagle stał się taki senny i oddychanie było takie trudne. Zamrugał, poruszając bardzo ciężkimi powiekami i zmusił się żeby podnieść równie ociężały łeb i ocenić obecną sytuację. Wydawała się dużo lepsza niż poprzednio. Wszystko się uspokoiło, niebezpieczeństwo musiało zostać jakimś cudem zażegnane. Przegapił tylko ten moment, w którym do tego doszło. Teraz z niecodziennych i niepokojących rzeczy, pozostały tylko dwie lewitujące istoty, które najwyraźniej nieszczególnie się lubiły. Wyglądało to dużo lepiej, niż mgliste macki. Nihilius nie myślał jeszcze przejrzyście. Cały świat wydawał się spowolniony i nielogiczny. Powoli przypominał sobie jak obsługiwać własne łapy, po czym wykorzystał odzyskaną wiedze do podniesienia swojego ciała z ziemi i uzyskania postawy wyprostowanej. Patrzył z niezrozumieniem na dwójkę duszków i na inne smoki, które wyglądały na równie zdezorientowane co on sam. Może ktoś ze starszych za chwilę rozjaśni dla niego tą sytuację mówiąc coś mądrego, co nada sens wszystkim tym wydarzeniom.
- 04 cze 2018, 22:09
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Młode Spotkanie XII
- Odpowiedzi: 162
- Odsłony: 10819
Mroczki przed oczami, płytki oddech i słabnące z każdą chwilą łapki. Nie miał pojęcia co się z nim działo, ale na pewno było to coś złego. Chciało mu się spać. Ledwo mógł się ruszać. A przecież dookoła było tyle niebezpiecznych rzeczy. Nie mógł tutaj zasnąć. Ale co miał zrobić, kiedy zagrożenie wreszcie przyszło i zapukało do jego drzwi? Co robić, kiedy nie da się uciec od niebezpieczeństwa, przekraść i przemknąć w cieniu, przylegając płasko do ziemi, tak jak zwykł robić to od urodzenia? Musiał podjąć jakieś działanie. To była nowość. Nie wystarczy że położy się na ziemi i poczeka, aż mgła sobie pójdzie i postanowi zostawić go w spokoju. Potoczył po okolicy zamglonym, otępiałym wzrokiem. Był najmniejszy, do tego kolorem musiał zlewać się z podłożem. Nikt go nie zauważył, co było raczej normą. Bardziej zdziwiłby się, gdyby ktoś postanowił się nim zająć. Miał szczęście, że przynajmniej nikt go nie stratował. Grupa młodych z Cienia wzmogła wspólne wysiłki w celu utworzenia podkopu pod otaczającą ich magią. Trzeba było im pomóc...
Nihilius próbował iść w stronę bariery i smoków z jego stada. Chybotliwy chód szybko zamienił się w pełzanie blisko ziemi. W ten też sposób próbował dotrzeć do pracujących wspólnie smoków. Zupełnie jak obślizgły robak, którym przecież był. Pasożyt próbujący skorzystać z pracy innych i uratować swoje nędzne, malutkie życie.
Nihilius próbował iść w stronę bariery i smoków z jego stada. Chybotliwy chód szybko zamienił się w pełzanie blisko ziemi. W ten też sposób próbował dotrzeć do pracujących wspólnie smoków. Zupełnie jak obślizgły robak, którym przecież był. Pasożyt próbujący skorzystać z pracy innych i uratować swoje nędzne, malutkie życie.
- 01 cze 2018, 0:08
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Młode Spotkanie XII
- Odpowiedzi: 162
- Odsłony: 10819
Naturalnym następstwem paniki zgromadzonych smoków była chęć gwałtownego wyartykułowania swoich myśli na cały głos, ile matka natura dała. Wszystkie te krzyki niezbyt mu się podobały. Nie mówiły mu też nic konkretnego. Najdziwniejszy okazał się natomiast dość spokojny głos w jego głowie, oznajmiający coś o bogu i czekaniu. Nihilius nie znał się na bogach, więc niestety, cokolwiek głos pojawiający się w jego łepku chciał mu przekazać, zostało to kompletnie zignorowane.
Nic z tego co się tutaj działo nie wskazywało na to, żeby sytuacja była dobra. Na całe szczęście dla najmniejszego pośród cienistych, żaden z mglistych potworów nie zmierzał w jego kierunku. Ogólnie cała ta sytuacja... miał wrażenie jakby go wcale nie dotyczyła. Siedział pośrodku (może bardziej na skraju) chaosu, przysłonięty plecami większego kolegi ze stada i był obserwatorem. Ale co ważniejsze, czuł że pomimo biegania, krzyków i bałaganu, dla żadnego ze smoków nie skończy się to źle.
Możliwe, że pozostałby w tym stanie, próbując wyciągnąć jakieś logiczne wnioski z postępowania większych gadów, jednak ze statusu quo wyrwała go duża postać, która z wielką siłą wpadła na Caretha, tym samym pozbawiając Nihiliusa jego jedynej tarczy. W bezwarunkowym odruchu odskoczył od gwałtownego aktu agresji, przez który serce podeszło mu do gardła, jakby nie biło już wystarczająco szybko. Patrzył z niedowierzaniem, nie rozumiejąc czemu jeden ze smoków gryzie drugiego. Czy ten szary miał coś wspólnego z mglistymi tworami? Kolorem był nawet podobny.
Inni zaczęli krzyczeć na niedobrego smoka. Jego zachowanie najwyraźniej im się nie spodobało. Nihiliusowi też się nie podobało. Lubił Caretha, dlatego chciał, żeby został on przez kogoś zjedzony.
– Zo-staw... go – udało mu się wydusić z siebie słowa, jednak słaby głos prawdopodobnie zaginął w kakofonii przeróżnych dźwięków.
Na szczęście, niemiły, duży smok namyślił się i zostawił swoją ofiarę w spokoju, błyskawicznie znikając gdzieś na uboczu. Pisklak był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Najwyraźniej krzyczenie na kogoś kto robi coś niemiłego było skuteczną metodą zapobiegawczą. Przez całe zajście przeoczył macki, które zainteresowały się rannym samcem. Odskoczył od krwawiącego smoka w momencie niespodziewanego ataku Reokha. Ale czy znajdował się wystarczająco daleko by uniknąć spotkania z mgłą?
Nic z tego co się tutaj działo nie wskazywało na to, żeby sytuacja była dobra. Na całe szczęście dla najmniejszego pośród cienistych, żaden z mglistych potworów nie zmierzał w jego kierunku. Ogólnie cała ta sytuacja... miał wrażenie jakby go wcale nie dotyczyła. Siedział pośrodku (może bardziej na skraju) chaosu, przysłonięty plecami większego kolegi ze stada i był obserwatorem. Ale co ważniejsze, czuł że pomimo biegania, krzyków i bałaganu, dla żadnego ze smoków nie skończy się to źle.
Możliwe, że pozostałby w tym stanie, próbując wyciągnąć jakieś logiczne wnioski z postępowania większych gadów, jednak ze statusu quo wyrwała go duża postać, która z wielką siłą wpadła na Caretha, tym samym pozbawiając Nihiliusa jego jedynej tarczy. W bezwarunkowym odruchu odskoczył od gwałtownego aktu agresji, przez który serce podeszło mu do gardła, jakby nie biło już wystarczająco szybko. Patrzył z niedowierzaniem, nie rozumiejąc czemu jeden ze smoków gryzie drugiego. Czy ten szary miał coś wspólnego z mglistymi tworami? Kolorem był nawet podobny.
Inni zaczęli krzyczeć na niedobrego smoka. Jego zachowanie najwyraźniej im się nie spodobało. Nihiliusowi też się nie podobało. Lubił Caretha, dlatego chciał, żeby został on przez kogoś zjedzony.
– Zo-staw... go – udało mu się wydusić z siebie słowa, jednak słaby głos prawdopodobnie zaginął w kakofonii przeróżnych dźwięków.
Na szczęście, niemiły, duży smok namyślił się i zostawił swoją ofiarę w spokoju, błyskawicznie znikając gdzieś na uboczu. Pisklak był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Najwyraźniej krzyczenie na kogoś kto robi coś niemiłego było skuteczną metodą zapobiegawczą. Przez całe zajście przeoczył macki, które zainteresowały się rannym samcem. Odskoczył od krwawiącego smoka w momencie niespodziewanego ataku Reokha. Ale czy znajdował się wystarczająco daleko by uniknąć spotkania z mgłą?
- 28 maja 2018, 0:34
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Młode Spotkanie XII
- Odpowiedzi: 162
- Odsłony: 10819
Wyglądając zza pleców swojej nowej, żywej tarczy czuł się dużo bezpieczniej. Mógł powąchać trochę powietrza wypełnionego obcymi zapachami i poobserwować kolorowy korowód smoczych osobowości. Nie wiele rozumiał z tego wszystkiego ale... nutka ekscytacji zakwitła gdzieś w jego sercu. To chyba dobrze, że wszyscy są tak razem w jednym miejscu? W większości wyglądali na całkiem zadowolonych. Może poza tym właśnie osobnikiem, za którym postanowił się schować. Runa, której prawie dotknął wcześniej, powoli przestała zaprzątać jego myśli.... Gdy nagle przypomniała o sobie w bardzo zaskakujący sposób, unosząc się w powietrze i anihilując jednego ze smoków.
Wychylił się zza pleców Caretha, żeby widzieć wyraźniej. Nie potrafił ocenić, czy to co właśnie się stało było złe, czy dobre. Może właśnie taki był plan? Może to jedna z tych sztuczek, które widział w zastosowaniu przez mamę? Panika zgromadzonych poddała mu jednak pomysł, że to co się działo nie było niczym dobrym. Nihilius został łaskawie ochroniony przez skrzydła samca ze swojego stada i przez to nie widział już zbyt dużo z tego, co działo się naokoło. Udało mu się dostrzec tylko część złowrogich smug cienia, spływających z góry jak burzowe chmury, w które nagle wstąpiło życie. Kolejna magiczna sztuczka. Ale ta pachniała bardzo źle. W tej sytuacji powinien zrobić to, co robił zawsze gdy coś chociaż minimalnie wzbudziło jego niepokój. Uciekać. Jednakże to, co działo się naokoło, było tak przytłaczające, że mały smok odkrył, iż nie jest obecnie zdolny do niczego więcej, jak siedzenia na zadku i wpatrywania się w meandrujące macki mgły. Zahipnotyzowany i zmrożony, podziwiał potęgę żywiołu, o którego pochodzeniu i naturze nie miał najmniejszego pojęcia. To zagrożenie było wyjątkowo... piękne.
Wychylił się zza pleców Caretha, żeby widzieć wyraźniej. Nie potrafił ocenić, czy to co właśnie się stało było złe, czy dobre. Może właśnie taki był plan? Może to jedna z tych sztuczek, które widział w zastosowaniu przez mamę? Panika zgromadzonych poddała mu jednak pomysł, że to co się działo nie było niczym dobrym. Nihilius został łaskawie ochroniony przez skrzydła samca ze swojego stada i przez to nie widział już zbyt dużo z tego, co działo się naokoło. Udało mu się dostrzec tylko część złowrogich smug cienia, spływających z góry jak burzowe chmury, w które nagle wstąpiło życie. Kolejna magiczna sztuczka. Ale ta pachniała bardzo źle. W tej sytuacji powinien zrobić to, co robił zawsze gdy coś chociaż minimalnie wzbudziło jego niepokój. Uciekać. Jednakże to, co działo się naokoło, było tak przytłaczające, że mały smok odkrył, iż nie jest obecnie zdolny do niczego więcej, jak siedzenia na zadku i wpatrywania się w meandrujące macki mgły. Zahipnotyzowany i zmrożony, podziwiał potęgę żywiołu, o którego pochodzeniu i naturze nie miał najmniejszego pojęcia. To zagrożenie było wyjątkowo... piękne.
- 26 maja 2018, 19:01
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Młode Spotkanie XII
- Odpowiedzi: 162
- Odsłony: 10819
To zdecydowanie była najdłuższa wędrówka w jego życiu. Nikt jakoś nie kwapił się, żeby zapewnić maluchowi pomoc w przemierzeniu sporych, nieznanych przestrzeni wspólnych terenów. Nawet jemu samemu przez myśl nie przeszła takowa opcja. Na rzecz tej wyjątkowej wycieczki, na którą otrzymał zaproszenie, zarzucił swój klasyczny styl cichego pełzania po terenach Cienia. W czasie jednego księżyca udało mu się nabyć minimalną wiedzę na temat terenów przyległych do obozu, której postanowił zaczerpnąć właśnie teraz. Dotarł na granicę terenów wspólnych w oszałamiająco krótkim (według siebie) czasie oraz brawurowym (także tylko według siebie) stylu, ponieważ nie prześlizgiwał się jak padalec pomiędzy kamykami i krzakami, uważnie lustrując okolicę zdumionymi, zaniepokojonymi ślepiami.
Zamiast tego, szybkim oraz nerwowym krokiem ominął miejsca gdzie pachnie nieprzyjemnie dużymi rzeczami, przechodził natomiast bez wahania po okolicy, gdzie pachniało jedynie smacznymi, małymi rzeczami. Za każdym razem, kiedy doleciał doń jakiś hałas, jego małe serce zaczynało bić szybciej, a on przyspieszał kroku. Nawet jeśli ten hałas był wynikiem nadepnięcia jego własnej łapki na łamliwą, suchą gałązkę. Musiał się spieszyć i dotrzeć na miejsce, zanim Głos sobie stamtąd pójdzie.
Na terenach wspólnych zwolnił. Tutaj pachniało większymi rzeczami. Jednak rzeczami podobnymi do niego i jego mamy. Skoro jego mama była większą rzeczą, taką jak te tutaj, to chyba wszystko powinno być dobrze, prawda? Trzymając się tej myśli, prześlizgnął się ostrożnie ku skałom pokoju, nie ufając niczemu co napotkał po drodze.
Na miejscu spotkania przywitała go cisza. Nagle wszystkie leśne rzeczy które zwykle wydaja dźwięki zamilkły, pozostawiając go sam na sam z własnym oddechem i szybkim biciem serca. Cisza była... przyjemna. Podobała mu się. Ośmieliła go aby wyślizgnąć się na polanę, w której centrum znajdowało się coś. Coś co go tutaj przyciągnęło. Hipnotyzowało go swoim dziwnym oddziaływaniem. Musiał sprawdzić co to jest.
Z całym swoim pisklęcym skupieniem, zaczął skradać się do dziwacznej runy, wokół której rozpoczęły gromadzić się duże smoki. Ominął je szerokim łukiem, spoglądając z ukosa czy nie mają zamiaru ruszyć się żeby go zjeść. Próbował podkraść się do znaku z "niezajętej" przez nikogo strony. Im bliżej symbolu się znajdował, tym bardziej kuszące uczucie stawało się silniejsze.
Gdy stanął wreszcie na skraju symbolu, mógł nareszcie poczuć, że osiągnął swój cel. Pozostawało się tylko przekonać o istocie owego celu, a najlepiej zrobić to oczywiście używając własnych zmysłów. Uniósł więc drżącą łapkę nad dziwnym znakiem. Raz po raz próbował ją opuścić aby dotknąć nieodgadnionego dziwactwa, lecz już po chwili wracał do pierwotnej pozycji. Ostatecznie uniósł pazurki wysoko, bardzo wysoko, szykując się do mocnego uderzenia i...
Nie dał rady, napięcie okazał o się zbyt duże. Uciekł w kierunku smoka, który pachniał trochę jak jego mama. Schował się za plecami Caretha, aby jego duże ciało odseparowało go od nieznanego.
Zamiast tego, szybkim oraz nerwowym krokiem ominął miejsca gdzie pachnie nieprzyjemnie dużymi rzeczami, przechodził natomiast bez wahania po okolicy, gdzie pachniało jedynie smacznymi, małymi rzeczami. Za każdym razem, kiedy doleciał doń jakiś hałas, jego małe serce zaczynało bić szybciej, a on przyspieszał kroku. Nawet jeśli ten hałas był wynikiem nadepnięcia jego własnej łapki na łamliwą, suchą gałązkę. Musiał się spieszyć i dotrzeć na miejsce, zanim Głos sobie stamtąd pójdzie.
Na terenach wspólnych zwolnił. Tutaj pachniało większymi rzeczami. Jednak rzeczami podobnymi do niego i jego mamy. Skoro jego mama była większą rzeczą, taką jak te tutaj, to chyba wszystko powinno być dobrze, prawda? Trzymając się tej myśli, prześlizgnął się ostrożnie ku skałom pokoju, nie ufając niczemu co napotkał po drodze.
Na miejscu spotkania przywitała go cisza. Nagle wszystkie leśne rzeczy które zwykle wydaja dźwięki zamilkły, pozostawiając go sam na sam z własnym oddechem i szybkim biciem serca. Cisza była... przyjemna. Podobała mu się. Ośmieliła go aby wyślizgnąć się na polanę, w której centrum znajdowało się coś. Coś co go tutaj przyciągnęło. Hipnotyzowało go swoim dziwnym oddziaływaniem. Musiał sprawdzić co to jest.
Z całym swoim pisklęcym skupieniem, zaczął skradać się do dziwacznej runy, wokół której rozpoczęły gromadzić się duże smoki. Ominął je szerokim łukiem, spoglądając z ukosa czy nie mają zamiaru ruszyć się żeby go zjeść. Próbował podkraść się do znaku z "niezajętej" przez nikogo strony. Im bliżej symbolu się znajdował, tym bardziej kuszące uczucie stawało się silniejsze.
Gdy stanął wreszcie na skraju symbolu, mógł nareszcie poczuć, że osiągnął swój cel. Pozostawało się tylko przekonać o istocie owego celu, a najlepiej zrobić to oczywiście używając własnych zmysłów. Uniósł więc drżącą łapkę nad dziwnym znakiem. Raz po raz próbował ją opuścić aby dotknąć nieodgadnionego dziwactwa, lecz już po chwili wracał do pierwotnej pozycji. Ostatecznie uniósł pazurki wysoko, bardzo wysoko, szykując się do mocnego uderzenia i...
Nie dał rady, napięcie okazał o się zbyt duże. Uciekł w kierunku smoka, który pachniał trochę jak jego mama. Schował się za plecami Caretha, aby jego duże ciało odseparowało go od nieznanego.












