Znaleziono 1802 wyniki

autor: Strażnik Gwiazd
26 lut 2024, 17:20
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Aleja Zakochanych
Odpowiedzi: 538
Odsłony: 67323

Aleja Zakochanych

Nie od razu oczom sarny rzuciła się niepełnosprawność drapieżnika, choć gdy tylko pojęła, że i dziś nie czeka ją śmierć z niczyjej łapy, jej wizja zdołała się nieco wyostrzyć. Trudno było oczywiście prześledzić ruch jej oczu, ze względu na ich ciemną barwę, lecz prędzej czy później obniżyła nos, zdradzając punkt swojego zainteresowania. Wcale nie próbowała wstać, co nawet z uwzględnieniem jej wykrzywionej natury nie należało określać nietypowym, gdyż w obliczu bezpośredniej konfrontacji ze smokiem, zapewne wiele zwierząt zamierało w bezruchu.
Mimo wytężonego wzroku i słyszalnego, przyspieszonego oddechu, trójnoga nie przejawiała innych oznak strachu, choć i te kilka kryteriów możnaby uznać za wystarczające.


W końcu zdyszany, spomiędzy pni drzew, wyłonił się prorok.
Od sceny, biorąc pod uwagę kondycję Słonecznego, sam uznałby że ironicznej, dzieliło go jeszcze kilkanaście kroków, które jednak pokonał w mgnieniu ślepia.
Widząc brak oznak agresji u samca zostawił między nimi stosowną przestrzeń, choć nie zdołał ukryć nerwowej gwałtowności z jaką sięgnął do ciała swojej kompanki, przy pomocy ramienia skrzydła. Złapał ją odstającym palcem za bark i lekko pociągnął ku sobie, choć nie na tyle żeby pomóc jej wstać, a jedynie zakomunikować swoje oczekiwanie.

W międzyczasie spojrzał także na smoka, nie kryjąc nawet przez uderzenie serca, że zwraca uwagę na jego nieparzystą ilość kończyn.
–
Przepraszam za nią. Zazwyczaj trzyma się blisko, ale oddaliła się gdy tylko zmrużyłem ślepia – wyjaśnił sztywno, zgodnie z prawdą. Ponaglona do ruchu sarna podjęła pewien wysiłek aby się poruszyć, ale gdy kolano jej przedniej nogi odmówiło współpracy, ponownie opadła na brzuch. Gdyby nieznajomy zdecydował się jej pomóc, a to jest zbliżyć by podtrzymać jej ciało, zwiotczałaby momentalnie, tym bardziej tracąc zdolność utrzymania się na racicach.
Prorok musiał z wysiłkiem powstrzymać się od wewnętrznego komentarza.

–
Możesz ruszyć dalej, po prostu się nią zajmę – dodał, wyjątkowo czując iskierkę zażenowania, które jednak zamaskował surowszym tonem.

Powiernik Pieśni
autor: Strażnik Gwiazd
26 lut 2024, 15:52
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 441
Odsłony: 74931

Smoczy Grzbiet

Iskierka irytacji zatańczyła między jedną a drugą myślą, gdy Powroty wspomniała o Proszku. Oczywiście, że pieprzony, chory na umyśle samiec, jednej jaźni czy drugiej, zdecyduje się wyrzucić w piach swoje ciało, a z nim jakikolwiek proroczy wysiłek. Na tym etapie drzewny przysiągł sobie, że nie będzie dawać już żadnych szans takim przypadkom i po zaprowadzeniu ich do świątyni, pozwoli losowi przejąć kontrolę.

Ostatecznie jednak, nie tylko Proszek okazał się tutaj problemem. Świst, w pełni świadomy niebezpieczeństwa jakie mogło wiązać się z niestabilnym psychicznie smokiem, postanowił wyruszyć z nim w pojedynkę za bezpieczne granice stad. Czyżby uczynił to celowo, aby nie prowokować Mgieł, czy może był po prostu naiwny i tak jak wiele smoków przed nim, nie szanował wartości własnego życia?

Poza tym, w którym dokładnie momencie Świst stracił status partnera? To prawda iż drzewny nie widział owej dwójki za dobrze dopasowaną, ale smoki nie miały wcale wysokich standardów, a oszukiwanie się było raczej powszechne. Czemu nie zostać w choćby takiej obojętnej relacji, byleby mieć z kim spłodzić młode raz na parę księżyców? Może i nie miał obecnie sympatii do takiego postępowania, ale nie zdziwiłoby go uznanie go za logiczne. Czyżby lekkomyślność samca w końcu przeważyła i zmusiła Arel do podjęcia bardziej stanowczych kroków?
Z jakiegoś powodu nie widział możliwości aby to Świst zerwał z nią. Samiec był zdecydowanie zbyt zapatrzony w kolorową stronę życia, żeby świadomie zechcieć złamać komuś serce. Z dwojga złego oczywiście, prorok preferował osoby wprost okropne, niż pląsających po chmurce marzycieli.
Jak Perła.

Co było głównym powodem Powrotów? Nierówność, czy zwyczajnie irytacja, która przy owej nierówności stanowiła alternatywny pretekst? Refleksja nad tym rozproszyła go na tyle, że stopniowo złożył skrzydło, zabierając owoc z zasięgu sarny. Na szczęście i tak zdawała się niezainteresowana, więc niczego nie straciła. Gdy tylko pojął swoje podświadome postępowanie, sięgnął łapą po smakołyk i odłożył go z powrotem do miski.

~
Syn Przygody musiał zdawać sobie sprawę z niebezpieczeństwa jakie stanowił Proszek, gdyż był to niegdyś smok Ziemi, wygnany za swe agresywne, narażające dobrostan stada zachowanie, czy to kondycję psychiczną ~ wyjaśnił, jako że nie był pewien na ile doinformowania w tym zakresie była. Irytował się na myśl, że nie wiedziałby tego nie pchając się bezpośrednio w środek zdarzenia
Teraz prawdopodobnie brakowało mu od cholery informacji, które mógłby użytecznie przekazać.

–
W każdym razie zezwol że podsumuję. Najpierw uszkodził cię demon, w wyniku czego straciłaś słuch i... ~ skrzywił się, jeszcze raz wodząc wzrokiem po jej pysku i białym futrze. O ile smoki czasami zmieniały wygląd w niewyjaśnionych okolicznościach, popularne były także dyskoloracje po wskrzeszeniach. Sam zresztą nosił takową na piersi, w postaci złotych łusek. Widział ją także u Mahvran na całym łbie.
~
..Jak mniemam, również jedno ze swoich żyć. Nie dałeś się w pełni wyleczyć przez wyrzuty sumienia i chęć noszenia wyraźnego, odczuwalnego personalnie znamienia własnej porażki, a dopiero potem zwyczajną możliwość ozdrowienia ograniczyła umowa z duchem. Czy widzę to poprawnie? ~ Nie lubił operować niepełną wiedzą, ale nie chciał też bawić się w zgadywanki, więc postanowił podsumować swoje wnioski, a jednocześnie połączyć je nicią logiki, którą posłużyłby się wobec samego siebie. Dziesiątki księżyców przecież nosił kalectwo po utracie życia, Wciąż uważał że słusznie, choć w dłuższym rozrachunku nie było to zbyt praktyczne.

~
Jaką dokładnie przysługę musisz wypełnić? Czy przewodnicy Ziemi mogą zrealizować ją osobno, żeby odzyskać zmysły?~

Jakkolwiek za złe miał owej dwójce ich postępowanie, wciąż uważał ich za kompetentnych liderów, którym nie życzył złego. Jak podpowiadało mu doświadczenie, zawsze w końcu mogło być gorzej.



Powroty Słońca
autor: Strażnik Gwiazd
26 lut 2024, 15:27
Forum: Wewnętrzna Jaskinia
Temat: PosÄ…g Immanora
Odpowiedzi: 73
Odsłony: 3554

PosÄ…g Immanora

Słuchał go cierpliwie, teraz właściwie z większą uwagą, jakby pysk samca w końcu zaczęły opuszczać realne słowa. Pod koniec uniósł łuki brwiowe wymownie, powstrzymując większy grymas, który cisnął mu się na pysk. Paradoksalnie ogólna apatia i kulejąca wiara w wartość smoczego życia czyniła go odrobinę bardziej ekspresyjnym. Cholera, niemal uśmiechnął się cierpko, jakby w reakcji na samego siebie, jak zwykle mającego rację.
Zachował jednak powagę.
Czyli był dla Siderusa zawodem, oczywiście, bo testował go konkretnymi wyobrażeniami, które w pewnym momencie tak przysłoniły mu jego obraz, że przestał z nim realnie rozmawiać. Dopiero teraz ten obrazek pękł i mogli porozumieć się jak smoki.

–
Rzeczywistość zazwyczaj prowadzi do zawodu, jeśli decydujesz się ją przewidywać, zamiast nią żyć – przyznał szorstko, ze spojrzeniem zakotwiczonym w ślepiach rozmówcy.
–
Jesteś doprawdy aż tak zawiedziony, że nie trzymam pieczy nad Wolnymi Stadami, jako uniwersalnie uznany I szanowny przewodnik, czy coś jeszcze doskwiera ci w mojej prezentacji? – Choć prorok uważał iż wyprany był z godności, nadal nie pozbył się odruchowej walki o nią. Jasne, mógł być żałosnym śmieciem, który nie powinien żyć ALE sądził, że słowa jego były adekwatne do sytuacji, więc czego więcej oczekiwał przybysz? Jakże dobrze byłoby mieć w końcu przykład, autorytet w postaci innego proroka, zamiast być jednym, na którego smoki projektowały swoje wygórowane wyobrażenia.

Pielgrzym Światła
autor: Strażnik Gwiazd
20 lut 2024, 21:02
Forum: Wewnętrzna Jaskinia
Temat: PosÄ…g Immanora
Odpowiedzi: 73
Odsłony: 3554

PosÄ…g Immanora

Zdziwiło go pytanie Siderusa i to do tego stopnia, że przez moment zaczął rozważać jego retoryczny charakter. Może zwyczajnie nie odczytał intencji z wypowiedzi proroka i postanowił znaleźć rozwiązanie dla jego egzystencjalnej udręki? A może – co bardziej prawdopodobne, na tyle odklejony był od rzeczywistości, że bez rozumienia kontekstu, brnął po prostu w komunikację swoich własnych, religijnych morałów.
A może, mooże to on, prorok był głupi i nic nie zrozumiał?

–
Jeśli dusza musi odbyć w ślepiach boskich godną wędrówkę, poddaję pod wątpliwość, na podstawie znajomości własnego życia, iż stanowię dla niej dostateczną puentę – wyjaśnił, chcąc rozwiać ewentualne nieporozumienie, ale nie zagłębiając się nadto we własne życie.

–
Nie znam cię dostatecznie, by określić jak zdecydowany jesteś względem własnego przeznaczenia, ale jeśli oczekujesz znaleźć w czymś użyteczność, najpierw powinieneś zdefiniować czego chcesz – wypowiedział się z większą surowością, może nawet zmieszaną z nutą niecierpliwości, jakby Siderus rzeczywiście wystawiał go na próbę.


Pielgrzym Światła
autor: Strażnik Gwiazd
18 lut 2024, 9:29
Forum: Błękitna Skała
Temat: Ciemna Grota
Odpowiedzi: 369
Odsłony: 52843

Ciemna Grota

Nie wiedział jakiej odpowiedzi się spodziewał.
Ta wydawała się oczywista. Adekwatna. Może nawet, wbrew temu jak zazwyczaj reagował na jej słowa, zdołała rozładować odrobinę nienazwanego napięcia. Złapała się w końcu czegoś co sam zasugerował, choć nie pociągnęła tego ku sobie, a jedynie zaznaczyła swoją uwagę.
Idiotyczne jak łatwo wywierała na nim wpływ, nawet gdy sama starała się skurczyć, bo zgnieciona rzeczywistością nie miała ochoty na dodatkową konfrontację z nim. Tym jednak w jego głowie zawsze były ich rozmowy, choćby z początku miały naturę zupełnie spokojnych.

"Z jakiej okazji", powtórzył w głowie, nie odwracając wzroku od wyjścia z jaskini.
Pomyślał, że z każdej, teraz jedynie sporządził podsumowanie, którego wartości nie był pewien.
Część rzeczy które pisał brzmiała jak chęć zakończenia tego wszystkiego, choć poprzez demonizację samego siebie rzadko osiągał dokładnie ten efekt, który miał na myśli. Nie był w jej ślepiach "zły", jedynie cholernie wykańczający. Tak przynajmniej sądził, bo nie wydawała się mieć wysokiego, moralnego standardu. Problem w tym, że wolałby być nazwany wypaczonym, niemożliwym do zmiany degeneratem i z tego względu zostać odrzuconym, a nie przez to irytujące "pomiędzy", które wynikało z jego natarczywości.

Topił się w paranoi do tego stopnia, że nawet jego metafory zjadały same siebie.
Rzecz w tym, że pisał wielokroć o tym co czuje, bądź co wydawało mu się, że czuje, od najgorszego po najlepsze, ale niezależnie od zakresu owych myśli, nie sądził, że zdołałby przekonać ją do wykrzesania z siebie czegoś więcej niż niesmaku i zażenowania. Szczery, jadowity gniew zdawał się przeznaczony wyłącznie jej własnej przeszłości. Być może, gdyby był choć krztynę normalniejszy uznałby, że to dobrze, bo wiedział przynajmniej jakiego tematu nie należy się tykać, lecz jego intuicja podpowiadała mu, iż postępować powinien kompletnie na odwrót.
Chciał zdenerwować ją tym, kim był. Co myślał. Dlaczego myślał. Nie dlatego, że ekscytowała go jej nienawiść, a ponieważ miał wrażenie, że jeśli tylko przeszłość posiadała miano wartej obrony i silnej opinii, nic innego, nic nowego nie miało dla niej znaczenia. Był dla niej nośnikiem wydarzeń i odskocznią od rutyny, ale nie okupował jej myśli.
Właśnie z tego względu ją tutaj wezwał. Ale bał się, że wciąż mógł planować zbyt wiele.
–
Z... – otworzył pysk, ale słowa ugrzęzły mu w gardle.
Może lepiej gdyby milczał? Pozwolił jej po prostu zostać obok, porzucając wszelkie powody wezwania?

Obejrzał się na nią w końcu, wodząc wzrokiem po niewyraźnych rysach jej pyska, rozjaśnionych przez migoczące w ciemności, białe, przypominające gwiazdy światełka. Zwyczajna smoczyca. Nie mógł jej nazwać swoją, ale czym więcej, czym gwałtowniej tracił, tym bardziej chciał...

Odwrócił łeb z powrotem i odchrząknął nerwowo, gdy sięgnął do swojej skórzanej torby.
Bardzo ostrożnie wyjął ze środka pojedynczy, niewielki pergamin, który złożył kilkakrotnie w równiutki kwadrat. Gdy ułożył go przed sobą, wciąż nie spieszył się z wyjawieniem Mahvran swoich intencji, jakby krótki liścik – banalne słowa które równie dobrze mógłby powiedzieć na głos, miał moc by cokolwiek zmienić.
W końcu odważył się podsunąć go niechętnie w pobliże dłoni jej skrzydła.
Gdy ową czynność miał za sobą, powrócił do obserwowania dworu.

Jeśli owy tekst zdecydowała się przeanalizować, zauważyłaby drobne, krzywe runy zapisane tuszem na minimalnie zmiętej powierzchni.Nikomu nie zależy na przeszłości, ale ty nie masz nic poza nią.
Wybacz że sobą nie mogę oferować ci niczego, co utrzyma się w twojej pamięci.

Zaakceptowałem, że jesteś poza moim zasięgiem.
Potrzebujesz tylko samej siebie.
A nawet jeśli to nie prawda, to nie ja jestem, czy będę osobą, której potrzebujesz najbardziej.

Chciałbym, żeby było inaczej, ale zaakceptowałem jacy jesteśmy.

Nie spróbuję cię do niczego przekonać, ale liczyłem, że przynajmniej w ten sposób mogę dać ci coś trwałego. Co łączy się ze mną, ale pozostaje dość odległe, abym tego nie skaził.

Nie musisz przyjmować sarny, jakby cokolwiek znaczyła. Nie musisz przyjmować jej w ogóle.
Ale mogłabyś.
autor: Strażnik Gwiazd
18 lut 2024, 8:00
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 441
Odsłony: 74931

Smoczy Grzbiet

Sarna bez szczególnego zainteresowania skierowała wzrok ku misce. Mimo okropnego nastroju, przy Powrotach prorok nie miał usprawiedliwienia na emanowanie złością, ale odczuł aż, jak coś kłuje go w żebra.
Tępe zwierze, czemu nie chce jeść?

Wypuścił powietrze przez nozdrza. Wcale nie uważał, że Gezim była tępa. Cholernie dziwna, ale czy mógł ją za to winić?
Słuchając wypowiedzi przywódcy Słońca, powoli sięgnął skrzydłem ku jedzeniu i wbił szpon w pojedynczy, wysuszony egzemplarz. Gdy podsunął go pod nos kompanki, nie odwrócił czujnego spojrzenia od smoczego rozmówcy, bo nie sądził, że jego karcące spojrzenie jakkolwiek zmotywuje trójnogą do działania.
Z uniesionym ramieniem, zamierzał po prostu poczekać na jej reakcję.

W międzyczasie Powroty istotnie sprowokowała go do pytań, a w dodatku w uderzenie serca podwyższyła ciśnienie. Może dobrze, brakowało mu denerwowania się na coś, co nie było nim samym albo sarną.
Jedynie zacisnął szczęki, nie chcąc zdradzać się z odruchową irytacją na wspomnienie o duchach.
~
Układ z duszkiem w zamian za życie twojego partnera? Zechcesz rozwinąć? Jak to się ma do Erycala i jego decyzji, a twojej obietnicy? ~ sprzedała mu wydarzenia w bardzo zawiłym formacie, więc nawet nie ukrywał nuty surowej dezorientacji w tonie.

Sarna nie zdecydowała się jeszcze podejść. Być może za bardzo skupiła się na emocjach swojego smoka, więc jedynie patrzyła na jego uniesioną kończynę.


Powroty Słońca
autor: Strażnik Gwiazd
18 lut 2024, 7:39
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Aleja Zakochanych
Odpowiedzi: 538
Odsłony: 67323

Aleja Zakochanych

Przy braku podtrzymywanych tradycji, aleją zakochanych byłby każdy wąski przesmyk, którym wędrowali zakochani, a prawdę mówiąc drzewny nie znalazł ich w życiu wielu, toteż w jego mniemaniu żadne miejsce nie zasługiwało na specjalne wyróżnienie w swoim nazewnictwie.
Jakkolwiek jednak nieznajomi mianowali korytarz pochylonych ku sobie drzew, prorok w głowie miał tylko pogoń za swoją sarną, która wyruszyła na spacer, gdy tylko zmrużył oko. Cholerny samobójczy roślinożerca, wciąż najwyraźniej nie pojmował jaki los spotkał jej niedoszłego partnera. Na szczęście nić więzi sugerowała, że ssakowi nic nie groziło, jednak ponieważ mogło to ulec zmianie w każdym momencie, smok nie szczędził czasu na powolne spacerki.
***
Niespodziewanie drogę Słonecznego samca przecięła trójnoga sarenka o gęstym, choć w wielu miejscach skołtunionym futrze. Nie wywróciła się przed nim zupełnie celowo, choć jej tendencje do witania zagrożeń oko w oko mogłyby takowe zdarzenie sugerować. Ot stwierdziła, że przebiegnie drapieżnikowi pod nosem, żeby zasięgnąć trochę adrenaliny, która mimo prób nie potrafiła w zupełności przebić się na zewnątrz.
Trzy nogi nigdy natomiast nie pomagały przy akrobacjach, czego konsekwencje poznała, także nie po raz pierwszy, choć tym razem boleśniej. Pojedyncza przednia noga zgięła się pod nią, a potem poleciało za nią całe ciało.

Ogromne uszyska ustawiła na sztorc i skierowała pysk ku smokowi stojącemu parę kroków dalej, wytrzeszczając ku niemu oczy, jak gdyby był samą śmiercią. Może to w końcu jej czas?


Powiernik Pieśni
autor: Strażnik Gwiazd
18 lut 2024, 7:13
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 112690

Czarny Staw

Oh, po tym co młody zdołał z siebie wyrzucić, prorok niewątpliwie wytężył słuch.
Może był za stary już, za tępy, aby rozumieć, jak bycie wyśmianym mogło być powodem do czegokolwiek.
Zapewne przyczyną była metoda jego empatyzowania się ze smokami. Wciąż rozumieć innych potrafił wyłącznie przez pryzmat samego siebie, czy wywołujących silne emocje doświadczeń. Poczuć coś z niczego, w dodatku teraz, gdy jego zdolność przyswajania informacji była ograniczona, stanowiło oczywistą niemożliwość, barierę, którą musiał przebić, tak jak przebijał dotąd większość barier.
Zuchwałą pewnością siebie, której wcale nie odczuwał.
Czerwonogrzywy mógł usłyszeć, jak prorok odchrząkuje znacząco.
–
Wyśmianie kogoś za próbę zmiany jest niepoważne. Nie po to dorastacie i rozwijacie się fizycznie, żeby trwać w stagnacji psychicznej. Czy wyobrażasz sobie zestarzeć się i umrzeć z myślą, że zrezygnowałeś z poprawy samego siebie, ponieważ ktoś był dla ciebie nieuprzejmy? – Pah! Czy on kiedykolwiek, z czegokolwiek zrezygnował przez nieprzyjazne otoczenie? Gdzieżby! Czy powinien? Może, ale tego nie zrobił i proszę bardzo, gdzie się wspiął! Apogeum depresji! Całkiem niezłe osiągnięcie, jeśli skalę negatywnych emocji mierzyć jako wartość piętrzącą się, a nie kopiącą dół.
W każdym razie ton był jego zupełnie poważny i pełen stanowczości, którą zbyt cienka, krwawiąca małżowinka mogłaby odebrać niechcący jako irytację. A może był zirytowany tym jak prosty powierzchownie zdawał się problem Ziemistego?
–
Nie możesz bezpodstawnie założyć, że cię wyśmieją, zwłaszcza że zarzucasz im wtedy, że są idiotami, zanim jeszcze mieli okazję podjąć decyzję. Czy czułbyś się dobrze, gdybym nazwał cię idiotą, jeszcze przed otworzeniem pyska? – tu zamilkł, przeszywając samca wzrokiem, bo pytanie nie było retoryczne.

Nieugięty Kolec
autor: Strażnik Gwiazd
18 lut 2024, 6:16
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Szklista skała
Odpowiedzi: 505
Odsłony: 86232

Szklista skała

Choć prorok nie zdradzał się specjalnie ze swoją ciekawością, od razu zwrócił uwagę, gdy Idea wyciągnął deski do notowania informacji. Większość smoków, poza nielicznymi wyjątkami, którym zawdzięczali kroniki, miała tendencję do kolekcjonowania myśli wyłącznie dla siebie, więc ciekaw był, czy Słoneczny miał się z tego wyłamać.
Ostatecznie jego słuchacz był cierpliwy, nie wtrącał się jak większość Wolnych, sprawiając że z jednej wypowiedzi robiło się tysiąc. Potrafił docenić go przynajmniej za to, jakkolwiek nie miał nic przeciwko wyczerpującym monologom.

–
Ciężko mówić o intencjach Wizji Ognia, jak gdybym widział w nich logikę. Wyruszyła na zwiad w towarzystwie hm... – upewnił się, że ma zanotowane imiona, rysując pazurem po drobnych runach.
–
Wspomnienia Nocy, Świadomego Faktu i Mackonura. Zapewne ostatni z nich, jako jedyny żyjący mógłby zdradzić ci w tym zakresie więcej informacji.
Co najistotniejsze, Iskra Erycala osadzona była w jeziorze, które – jak to sam określił – wypełniał energią własną oraz uwięzionego w sobie zła – czyli Tarrama. Ponieważ zwiadowcy się w nim zanurzyli, istnieje szansa, że Tarram mógł przemówić do Wizji i oferować metodę, dzięki której mogłaby go uwolnić.
Pozostali członkowie misji zdołali ją powstrzymać, z czego sam Wspomnienie Nocy, jako świadek zdarzenia, przekazał mi, a także innym Ognistym do czego doszło. Z jego relacji wynika, iż Wizja uznała osąd na Tarramie za niesprawiedliwy
– tutaj prorok zamilkł na chwilę, przymykając notatnik i odkładając go na swojej torbie. Przytaczanie historii Wizji nie wydawało się dla niego już tak frustrujące, prędzej napełniało słabymi iskierkami ciekawości względem dalszego losu boga uzdrowień. Słabymi, bo nie zamierzał zasilać ich ani odrobinę własnym zaangażowaniem.
–
Ta sama osoba nie miała krzty cierpliwości do smoków z własnego stada, czy chcącego z nią porozmawiać proroka – dorzucił z przekąsem, ale nie wkładał w to zbyt wielu emocji.
–
Po tym jak świątynny wizerunek skruszył się, by z jego wnętrza wyszła fizyczna manifestacja Erycala, bóg splunął krwią prosto w pysk Wizji – odrobinę uniósł łuki brwiowe, jakby owo zjawisko miało być przyczyną do refleksji.
–
Nie zrobił tego jednak w wyrażonym wprost gniewie, nie wiem czy jak dotąd miałeś styczność z patronem uzdrowień, lecz emanuje wyłącznie chłodną apatią. Kompletny brak emocji.
Wizja Ognia umarła spontanicznie, osuwając się na ziemię, w trakcie gdy smoki niezbyt żwawo przetwarzały całe wydarzenie. Wyssana z energii aura Erycala wpływała chyba na wszystkich zebranych.
– tym razem skrzywił się na wspomnienie o tym jak samica została potraktowana po śmierci. Była niekonsekwentną idiotką, która mogła przyczynić się do ogromnego zniszczenia, a on sam nie widział w ciałach żadnej wartości, a jednak wciąż potrafił przywołać obraz Granicy ciągnącej smoczycę po świątynnym gruncie. Nie każdy detal był istotny, ale to jaką pogardą smoki darzyły siebie nawzajem, ciężko szło zapomnieć.
–
Dwójka smoków Ognia zabrała ciało byłej przewodniczki, a sam Erycal wyjaśnił jedynie, że wykończyło ją "utopienie wtórne". Nie będę udawać, że wiem czym jest to zjawisko, choć biorąc pod uwagę okoliczności, nic dziwnego, że bóg nie ofiarował jej pomocnej łapy, podczas gdy uzdrowił wszystkich innych zwiadowców.

Zaraz po tym zdarzeniu doszło do opisanej już ceremonii
– podsumował, na tym na razie kończąc, by uważnie przyjrzeć się Słonecznemu.


Obca Idea
autor: Strażnik Gwiazd
22 sty 2024, 13:31
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Czarny Staw
Odpowiedzi: 1031
Odsłony: 112690

Czarny Staw

Krótkie "hm" rozbrzmiało z drzewnego pyska, gdy młody skończył swoją wypowiedź.
Na ile możliwe było zwyciężenie lęku jeśli towarzyszył komuś od dawna? Na ile wiązało się to z tożsamością, której każdy pozbywał się, bądź rozwijał tak niechętnie?
Jak doradzić komuś metodę na naprawienie samego siebie, gdy sam przez wieczność przed tym uciekał? No chyba, że w porównaniu z Ziemistym miał ku temu lepszy powód. Celowe utrudnienie, umniejszenie, czy też oczywisty korzeń łączący go z przeszłością.
Tak, na swój sposób zwyczajnie nie chciał zmieniać samego siebie. Nie pod tym względem.

Jeśli samiec z czerwoną grzywką pragnął nanieść na swój charakter jakieś poprawki, nie miał usprawiedliwień.
–
Czy nie masz smoków którym ufasz, żeby mogły cię w tym wesprzeć? Dlaczego nie zaryzykować by asekurowali cię swoją motywacją? – zapytał, przy okazji podchodząc parę kroków bliżej, by ostatecznie sztywno sobie usiąść. Nie brzmiał jakby młodego oceniał, lecz jego komentarz był szorstki w swym zdecydowaniu, jakby odpowiedź leżała na wyciągnięcie łapy.
No chyba, że Ziemisty był samotny albo zamknięty w sobie.



Nieugięty Kolec
autor: Strażnik Gwiazd
22 sty 2024, 11:39
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 441
Odsłony: 74931

Smoczy Grzbiet

Nie słyszała huh? Jego komentarz nie był wcale błyskotliwy, dlatego być może lepiej, że oszczędziła sobie konfrontacji z nim. Stan w którym obecnie się znajdywała, nieadekwatnie kojarzył mu się z Fille i ostatnimi księżycami ich interakcji, co nie nastroiło go pozytywnie na rozmowę. Obecnie najmniejszy detal wyprowadzał go wewnętrznie z równowagi, nawet jeśli całkowicie zdawał sobie sprawę, że było to irracjonalne. Dawniej dawał to smokom odczuć, przeświadczony że jego gniew wobec nich miał uzasadnienie – obecnie natomiast...
Cóż, wciąż nie tryskał sympatią, lecz starał się postępować uczciwie.

Pogodziewszy się ze stanem samicy, jeszcze raz, chłodno zmierzył ją spojrzeniem, a następnie pozwolił sarnie ześlizgnąć się ze swojego grzbietu. Zjechała swobodnie, jako że nie był porośnięty kolcami, a ostre łuski skierowane były płasko w stronę zadu. Obejrzał się na nią krótko, gdy usłyszał że tyłkiem uderzyła w grunt i z mechaniczną troską, pomógł jej wstać przy pomocy końcówki ogona.
Być może Powroty zdołała odnotować, że oboje różnili się swoimi aurami, choć to nie stało na przeszkodzie do interakcji. Najwyżej wezwała to żeby powiedzieć jak bezużytecznym był dla niej wsparciem w ciągu ostatnich księżyców i powinien skoczyć z klifu na głowę.
Spojrzawszy na przywódcę ponownie, prorok usiadł powoli, a trójnoga sarna stanęła obok niego.
~
Możemy rozmawiać mentalnie. Sam unikam odżywiania się, ale możesz przygotować coś dla niej ~ odparł mentalnie i wskazał towarzyszkę pazurem skrzydła, nim zupełnie, ciasno nie złożył go przy swoim boku.
Gezim mogła skorzystać z jakiegoś napoju, bo wyglądała jakby umysłem znajdywała się poza obecną rzeczywistością.
Nie lubił wiadomości mentalnych gdy miał tak zły nastrój, gdyż ciężej mu było formułować słowa w całkiem neutralny sposób, ale najwyżej poświęci temu trochę więcej uwagi. Jego magiczny głos był w każdym razie bardzo gładki, w porównaniu ze zwyczajnym.
~
Jak do tego doszło? I dlaczego nadal nosisz kalectwo? Pozbycie się go, z użyciem zapasów własnych, czy skarbca, powinno być dla przywódcy priorytetem ~ nie wiedział jak długo była głucha, bo może była to kwestia jednego dnia, ale założył że skoro miała czas z nim rozmawiać, mogłaby też pofatygować się przed ołtarz. Jeśli natomiast nie obchodziło ją w jakim jest stanie, może z przyczyn własnej dumy, sądził że miał dostateczny powód do irytacji. Zdanie sformułował w prawdzie na tyle technicznie, na ile potrafił, ale była w stanie wyczuć drobną iskrę niechęci, czy oceny na peryferiach przekazu.
Też chciała się zabić? Co to za pieprzony fetysz przywódców.



Powroty Słońca
autor: Strażnik Gwiazd
18 sty 2024, 4:43
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 441
Odsłony: 74931

Smoczy Grzbiet

Przerażające w śmierci było to, iż dla osoby długowiecznej, która trwała dalej, nie była ona początkiem, ani końcem czegokolwiek. Mogła być wstrząsająca w chwili zdarzenia, ale jej impakt prędzej czy później musiał wygasnąć. Bo jak inaczej miałby funkcjonować?
Mimo nieuniknionego kurczenia się wpływu tragicznych momentów, prorok nie zamierzał odcinać się od nich, póki jeszcze miał na nie czas. Przepłakał jednak dość księżyców, żeby w końcu ruszyć się z groty bez odgórnego założenia, że nie znajdzie poza nią żadnej wartości. Oczywiście wątpliwe, że znajdzie, ale nie zamykał się w zupełności na perspektywę.
To i tak cholernie dużo w jego sytuacji.
Rozproszenie samego siebie od czasu do czasu było mu zresztą potrzebne, zwłaszcza gdy nie musiał łudzić się że będzie dla smoków ważny, bądź one będą ważne dla niego. Wciąż za to cenił co miały do powiedzenia, by pozbawione imion i pysków historie co jakiś czas mogły rozbudzić się w jego pamięci.
Z tego też względu nie przyjął wezwania Powrotów z niechęcią, choć i na próżno byłoby w nim szukać entuzjazmu.
Gezim jak zwykle ostatnio wspięła mu się na grzbiet, ogrzewając brzuchem jego grzbiet. Pospacerował z nią chwilę, nim ostatecznie nie wzniósł się do lotu, podtrzymując ją na sobie przy pomocy magicznych, rozgrzewających pasów. Niesamowite jak diametralnie zmieniło się jego podejście do magii, odkąd tutaj przybył.

Zmieniony wygląd Powrotów odnotował już z daleka, lecz nie zareagował na to, choćby nawet ekspresją. Beznamiętnie przejechał po niej wzrokiem, od łap skrytych w futrze, aż po czubek nosa, czy kraniec białego ucha.
–
Brakowało ci jakiegoś przełamania monotonii kolorystycznej – skomentował sucho, nieświadomy że mogła go nie słyszeć. Nie ukrywał jednak, że spojrzeniem badał przede wszystkim nowe elementy jej aparycji. Nie spieszno mu było też do spoczęcia, choć zapewne była to kwestia wymiany paru słów.

Trójnoga tymczasem wyjrzała zza brązowej szyi i jak to sarna, bez żadnej ekspresji, przeskanowała otoczenie.


Powroty Słońca
autor: Strażnik Gwiazd
17 sty 2024, 11:42
Forum: Wewnętrzna Jaskinia
Temat: PosÄ…g Immanora
Odpowiedzi: 73
Odsłony: 3554

PosÄ…g Immanora

Milczał znów nieco dłużej, swoją uwagę poświęcając Immanorowi.
Widział już tak wiele, zapewne dlatego wciąż miał do proroka jakąkolwiek cierpliwość. Oczywiście, że niezasłużenie, ale nie miało to przecież znaczenia. Mógł też kłamać, bo tak byłoby lepiej z jakiegoś strategicznego względu. Jakkolwiek odległy był od ich rozumowania, czy racjonalizacji, komfort sprawiał mu sam fakt, że istnieli niezmiennie i istnieć będą, nawet gdy odejdzie.
Znajdą nowe smoki, którym poświęcą uwagę. Nowych proroków.
Nie dawała mu spokoju myśl o słowach patrona wytrzymałości. O tym jak pragnie znaleźć z nim wspólny język.
Czy kilkanaście księżyców później, gdy prorok nie modlił się, ani o nic nie prosił, bóg sądził o nim to samo?
Po tym wszystkim co miało miejsce?

Drzewny znów zwrócił się ku Siderusowi, unosząc łuki brwiowe w dziwnie pobłażliwym wyrazie.
–
Dusza śmiertelnika musi stać się godna na przestrzeni wielu inkarnacji. Czynię przysługę mojej własnej, trzymając ją dłużej świata materialnego – odparł zupełnie poważnym tonem, choć poniekąd żartował z własnego losu. Może i całej doktryny.

–
Z czym dążysz ze swoimi pytaniami? Pragniesz wyłapać różnice między twoimi stronami, a Wolnymi, czy przyświeca ci większy cel? – nie pytał z irytacją, ani ponagleniem, ale w gruncie rzeczy zaczął zastanawiać się, czy istniało w intencjach samca coś więcej, poza czysta ciekawością, czy chęcią udowodnienia czegoś przed samym sobą.

Pielgrzym Światła
autor: Strażnik Gwiazd
16 sty 2024, 16:52
Forum: Wewnętrzna Jaskinia
Temat: PosÄ…g Immanora
Odpowiedzi: 73
Odsłony: 3554

PosÄ…g Immanora

Nie lubił gdy smoki darzyły go szacunkiem.
Albo inaczej – oczywiście że lubił. Jego ego potrzebowało okazjonalnego bandażu na zadawane mu rany, lecz problem w tym, że w większości przypadków owy bandaż był od spodu pokryty pokrzywami i cierniami. Wolał już z dwojga złego, żeby muchy zajęły się jego obrażeniami, niż zaufać czyjejś fałszywej, nietrwałej postawie.
Kusiło go by się w tym na chwilę zapomnieć, ale wiedział że nie może, gdyż bańka komfortu, na którą zresztą i tak nie zasługiwał, mogła pęknąć w każdej chwili, gdy powie jedno słowo nie tak, jakby sobie Ziemisty tego życzył.

–
Indywidualizm śmiertelników nakazuje im słuchać własnej myśli, zamiast posilać się czyjąś wiedzą. Wychodzę z założenia iż źródło nie przyjdzie ku spragnionemu, więc to jego rzecz, jeśli odwodni się, wodę mając w zasięgu łapy – odparł, tym razem jednak zdradzając w tonie więcej słyszalnej, nawet jeśli nie przesadnie podkreślonej urazy.
Nie potrzebowali go przywódcy, nie potrzebowały go normalne smoki, nie potrzebowali go bogowie. Ranga w kwestii społecznej pozycji nie oferowała mu nic, poza okazjonalnym szacunkiem od fanatyków, którym i tak byle wiatr w ślepia potrafił zmienić poglądy.
Nawet jeśli tłumaczył sobie stale, że na to zasługiwał, że taka była jego kara, bo dlaczego bogowie mieliby wesprzeć jednostkę, która wyrządziła za życia tyle zła – tak jego egoistyczna strona osobowości, zawsze była w tym zakresie pełna zawodu.

Ah. Po co tak kombinował z odpowiedziami? Nic co powie nie uczyni go przecież mniejszym mordercą, mniejszym prześladowcą, kłamcą, obleśnym, skrzywionym indywiduum, które życia trzymało się jedynie na złość.

–
W przeszłości byłem bardziej aktywny. Zarówno doświadczenie, jak personalna pokuta sugeruje jednak, iż pasywna postawa jest najbardziej właściwą strategią wykorzystania mej profesji – niemal ugryzł się w język, gdy zakończył wypowiedź. Niepotrzebnie wspomniał o pokucie, ale nagła fala negatywnego samopoczucia sprawiła iż miał potrzebę w jakiś sposób sobie umniejszyć.
Jakim prawem w ogóle starał się namalować dla siebie jakiś korzystny portret? Czyżby wyrzuty sumienia, które odczuwał istniały w próżni, budząc się, tylko kiedy mu to pasowało?

Powstrzymał lekki grymas, który niemal zawładnął jego ekspresją i na moment odwrócił wzrok w stronę posągu Immanora.

–
Jestem też.. manifestacją wielu bardzo złych decyzji. Ostrzeżeniem w jakim kierunku nie podążać – wrócił do samca spojrzeniem, a jego ton zrobił się odrobinę ostrzejszy, mimo zachowanej oficjalności.

–
To jednak rzadziej perspektywa, na którą śmiertelnicy są gotowi. Krótkie życia wolą samodzielnie parzyć się w łuski – podsumował.
Była to jednak smutna rzeczywistość. Oznaczała że całe to doświadczenie, cała pseudo wartość którą przypisywał swoim złym uczynkom nie miała faktycznego znaczenia, jeśli nie mógłby uczynić z tego lekcji. A nie mógł, jeśli mało kto miał ochotę się uczyć. Tkwił zatem na rozdrożu, targany między potrzebą wydrapania sobie ścieżki do godności, jednocześnie nie sądząc, że powinien to czynić.


Pielgrzym Światła
autor: Strażnik Gwiazd
16 sty 2024, 11:54
Forum: Wewnętrzna Jaskinia
Temat: PosÄ…g Immanora
Odpowiedzi: 73
Odsłony: 3554

PosÄ…g Immanora

Z góry wątpił w szczere czy dobre intencje większości smoków, ale niezależnie od tego jak napełnione miłością były jego trzewia, treść pytań zamierzał traktować z pełną powagą – dopóki rozmówca wprost nie wykaże absolutnego braku szacunku. Póki co Siderus wysławiał się technicznie, choć podejrzewał że może jedynie szukać punktu zaczepiania, żeby go zaatakować.
Z dużym prawdopodobieństwem mógł mieć też paranoję w tym zakresie, ale nic nie tracił na braniu jej pod uwagę.

–
Prorok jest udogodnieniem dla społeczności, w zakresie w jakim sobie życzy. Pieczę sprawuję nad pojęciem rzeczy, służąc doświadczeniem obserwatora i uczestnika zmieniającej się historii. Jestem pośrednikiem między rozumieniem nietrwałego, a długowiecznością. Wsparciem i drogowskazem gdy tego potrzeba i tłem, gdy potrzeby brak – wyjaśnił płynnie, mimo flegmatycznego tempa, jako że definicję swojej funkcji, w której nic nie musiał robić poza wiecznym siedzeniem i myśleniem, opracował sobie już dawno. Czy wierzył w jej faktyczną przydatność? Poniekąd tak. W końcu cenił rozmowę.
Poniekąd nie. Bo oczywiste, że mógł robić więcej. Problem w tym, że wierzył w myśl jako strumień, nie jako stałą, a to czyniło jego ukochane zasady, czy nawet tekst, przerażająco wykańczającymi psychicznie.
Poniekąd wprost zdradzał się że istniał okres czasu w którym robił niewiele.
–
To twoja decyzja, w jakiej sprawie decydujesz się do mnie zwrócić – podsumował. Czy ktoś pytał o co modlić się do bogów? Mimo konkretnego patronatu smoki mówiły im cokolwiek, nawet gdy w większości przypadków wcale nie otrzymywały satysfakcjonujących odpowiedzi. W czym on miałby być gorszy?

Czy spontanicznie porównywał się do bogów? Tak. Więcej niż czasami. Nie sądził przez to że był nieomylny, czy bardziej wart istnienia niż ktokolwiek inny, przeciwnie wręcz, to co w nich najgorsze było właśnie cechami z którymi się utożsamiał. Doświadczenia w każdym razie nie mógł sobie odmówić, bo w niektóre swoje racje wierzył tak samo mocno, jak w to, że powinien pewnego dnia zczeznąć w imię sprawiedliwości.


Pielgrzym Światła

Wyszukiwanie zaawansowane