Znaleziono 17 wyników
- 24 lut 2019, 19:51
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Jezioro
- Odpowiedzi: 938
- Odsłony: 148340
Spojrzała na niego mrużąc ślepia. Czuła się potraktowana przedmiotowo. Była do tego przyzwyczajona, lecz w tym przypadku nie wyczuwała chęci dominacji. Raczej pokazania wyższości, lecz nie wykorzystania samicy.Gdy wspomniał o złożeniu przez nią jaj już miała odezwać się, by znalazł sobie inną samicę od kopulacji, ale potem powiedział dwa słowa, które z lekka zabrzmiały jakby chciał pomóc. Lecz wciąż nie brzmiało to zachęcająco, by spędzić z nim choćby sekundę dłużej. Dlatego nie przedłużając odrzekła-A zatem wolę paść sama. Chyba, że masz po prostu na zbyciu trochę mięsa, to możesz mi je po prostu dać bym nie musiała się męczyć Twoją obecnością dłużej niż muszę. Nie zrozum mnie źle. Na pewno jesteś wielkim samcem, który chce pokazać jakie to ma wielkie łuski, ale mnie to nie kręci. Chcę tylko coś zjeść i opuszczę to paskudne miejsce.-Powiedziała dość niemiłym, lecz melodyjnym głosem. Słychać było, że ma ciężki charakter, lecz mogła to być sprawka głodu, gdyż samica ledwo utrzymywała się na nogach. Czy zle oceniła sytuację? Możliwe. Lecz naprawdę to było ostatnie o czym na ten moment myślała. Bardzo nie chciała się płaszczyć przed kimkolwiek. Nie chciała znowu być od kogokolwiek zależna. Może ten raz. Tylko jedna porcja jedzenia i już sobie sama poradzi. Byle tylko młode się wykluły i wszystko pójdzie gładko.
- 24 lut 2019, 19:40
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Grota pod Skałą
- Odpowiedzi: 671
- Odsłony: 78080
Minęła noc. Gdy tylko smoczyca się obudziła zerknęła na bezskrzydłą gadzinę, z którą dzieliła grotę. Wyglądała jakby wciąż spała. Nie mówiąc nic podniosła się ostrożnie, po czym złapała jedno z jaj w pysk, a drugie objęła łapą i wyniosła z groty. Byle tylko jej nie obudzić. Nie była dobra w kontaktach międzysmoczych, a tym bardziej w pożegnaniach. Potrzebowała znaleźć pożywienie dla siebie i młodych, a wężowa nie wyglądała jakby cokolwiek miała przy sobie. Walczyć też nie miała zamiaru. Nie znała wężowych i nie wiedziała, czy nie są jadowite. Może działają też jak mureny. Tak czy siak nie chciała podejmować niepotrzebnego ryzyka. Postanowiła poszukać czegokolwiek mniejszego. Może nawet nad zbiornikiem wodnym jakiejś padliny. Może w wodzie byłyby jakieś ryby, które mogłaby wyłowić. Byle tylko przetrwać. Wyruszyła więc przed siebie pozostawiając wężową smoczycę w grocie. Niech żyje w swoim świecie. Gorlitharii miała teraz swoje problemy na głowie.
- 24 lut 2019, 19:32
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Polana
- Odpowiedzi: 731
- Odsłony: 108360
Zbliżała się wiosna, a śnieg gościł w coraz mniejszych obszarach. Słońce, mimo, że bardzo jasne, wciąż nie dawało za dużo ciepła, a wiatr oziębiał całą przestrzeń. Dodatkowo te wszystkie drzewa na około zdawały się być jeszcze zimniejsze niż sam wiatr. Co dziwne, z wielu połamanych konarów unosiła się jakby para wodna. Czy te drzewa oddychały? Czy to jakaś dziwna magiczna sztuczka lądowych roślin? Widziała ich wiele, ale nigdy czegoś podobnego. Lecz w sumie nawet nie miała czasu by się przypatrzeć. Wzrok już zrezygnowanie i bez większej nadziei szukał pożywienia. Jeżeli nie zdobycz, to może chociaż coś zdechło. Może chociaż jakieś resztki zostawione przez drapieżniki. Jakieś owoce, których zima nie zabiła. Cokolwiek. Skóra opinała się na ciele tak mocno, że widać było praktycznie każde żebro smoczycy, a oczy zapadały się w oczodołach. Wyglądała jak chodząca srebrna śmierć leniwie stawiająca kroki. Lecz to nie z lenistwa, a wycieńczenia. Chciała już wracać do groty. Rozbić swoje własne jaja i zjeść maluchy. Byle przeżyć. Lecz nie umiałaby tego zrobić. Mijały godziny, a smoczyca była coraz dalej od swojej groty. Bała się, że maluchy wymarzną bez niej, lecz jak czegoś nie znajdzie to nie przeżyje kolejnej pełni. Gdy przedarła się przez gęste zarośla dotarła do polany. Słońce świeciło jakby mocniej ciut bardziej nagrzewając otoczenie. Z ziemi wręcz wyrastały chwasty, których mróz nie zdołał zabić i wyglądały tak jakby miały powstać po pierwszym opadzie deszczu. Było to ostatnie co smoczyca widziała, gdyż ze zmęczenia przewróciła się i nie wstała. Zamknęła oczy i leżała na polanie myśląc jedynie o jedzeniu. O rybach, jakie jadała kiedyś. O tym, że nie ma siły już walczyć.
- 13 lut 2019, 22:57
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Jezioro
- Odpowiedzi: 938
- Odsłony: 148340
Huk i trzask. Nagły zryw starszego smoka był dla Przegniłej czymś okropnym. Momentalnie podkurczyła ogon i szyję i wyglądała niczym żmija gotowa do ataku. Lecz w jej pysku nie widać było zagrożenia. Mimo licznych zębów, najeżonych igieł ciągnących się wzdłuż ciała i ostrych pazurów smoczyca wyglądała na wystraszoną i niechętną do toczenia bojów. Gdy tylko lód pod samcem zaczął pękać samica zaczęła się zastanawiać nad wykorzystaniem okazji w dogodnym momencie i ucieczce pod wodę. Smok nie wydawał się być dobrym pływakiem. Miał krótkie ziemskie ciało, wielkie skrzydła i patykowate długie nogi. A do tego jego głos...wzbudzał u samicy wstręt i lęk jednocześnie. Wydawał się być beznamiętny. Nieprzewidywalny w swoim okrucieństwie. Przypominały jej się te wszystkie chwile, kiedy ze stoickim spokojem oskórowano jej rodziców. Jednakże ten samiec zdawał się mieć dobre zamiary. Lecz mogła to być gra wstępna. Znała takich. Udają, że są niegroźni, aby później zadać jeszcze gorszy ból. Ból, który osłabia i kaleczy umysł. Stała więc zwinięta w bezruchu. Wypowiadał pojedyncze słowa. Widać, że nie był rozmowny, ale to i lepiej. Nie miała ochoty go słuchać. Tym bardziej, że pod koniec zaczął ją pouczać. Już i bez niego doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że mija tropy. Że szuka mięsa też wie. Była głodna od dawna, a ten zamiast po prostu dać jej spokój, truje ją swoją obecnością. Gdy tylko wykazał chęć pomocy, ta się zdziwiła. Zmrużyła lekko ślepia i odpowiedziała swoim skaczącym po pięciolinii i pulsującym głosem-Czemu bym miała Ci zaufać? Czego chcesz w zamian?-spytała nie wiedząc, czy sprawia mu przyjemność pokazywanie, że jest w czymś lepszy, czy poniżanie. Może ta pomoc nie będzie bezinteresowna. Z drugiej strony miała jaja pozostawione w grocie i trzeba zadbać o ich byt. Może udałoby jej się choćby na czas wejścia w dorosłość młodych zostać jego służką. Byle tylko płacił jedzeniem. O ile w ogóle cokolwiek będzie dawał w zamian lub jej nie zabije. Teraz była zależna od niego. Za słaba by uciekać, czy się bronić. Lecz na pewno nie spróbuje wszystkiego byle tylko przetrwać tę paskudną zimę.
- 13 lut 2019, 13:23
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Jezioro
- Odpowiedzi: 938
- Odsłony: 148340
Głód...straszliwy głód. Na dodatek nastały czasy białej wichury. Zwykle o tej porze grzała się pod powierzchnią lodu na dnie jeziora, lub na dużych głębokościach mórz i oceanów. Już podwodne groty są przyjemniejsze niż ten cały ląd. Wszystkie kolce nastroszone, łokcie do tułowia dociśnięte, a głowa opuszczona. Tyle dobrze, że były choć słabe roztopy i śnieg który padał, kruszył się i znikał na błotnistej i oklapniętej trawie. Wędrowała więc przed siebie szukając jakiegokolwiek pożywienia dla swoich młodych. Dla siebie. Nie znała się na tym kompletnie. Zwykle polowała na ławice ryb, które znacznie łatwiej znaleźć. Teraz była tylko ona, głód i cisza. A musiała jak najszybciej wrócić do swoich jaj, by się nie wychłodziły. Lub by żaden drapieżnik ich nie rozbił. Były cennym źródłem pożywienia...może...nie. Nie mogłaby tego zrobić. Nie zasłużyły sobie na to. Kroczyła więc wciąż przed siebie ze wzrokiem wbitym w ziemię. Co chwilę się zatrzymywała by przyjrzeć się jakiemuś wgłębieniu, czy kupie. Lecz odchody były stare. Zwierzyna, która je zostawiła już dawno się przeniosła w inne miejsce. Nie widziała żadnych śladów, choć bardzo próbowała cokolwiek znaleźć. Choćby jakieś zimowe żuki, czy rozkładające się resztki. W końcu znalazła. Świerza kupa. Jeszcze ciepła. Cuchnęła strasznie. Musiała należeć do ssaka, bo nic innego takich smrodów nie produkuje. Zaczęła więc ją okrążać i szukać jakichkolwiek śladów. Były jakieś, ale nie wyglądały w ogóle na ślady łap. Było pojedyncze wgłębienie, które się rozdwajało na końcu. Jakby ktoś przyłożył koniec gałęzi o dziwnym pęknięciu. To nie miało żadnego sensu. Podążyła za kilkoma odciskami, lecz ślady się urwały w miejscu, gdzie wcześniej musiał być śnieg. Wyciągnęła więc swą szyję i łeb wysoko rozglądając się po okolicy. Było tu jedynie zamarznięte wciąż jezioro i drzewa. Nic się nie poruszało w oddali. Może powinna udać się na jezioro i spróbować przebić się przez warstwę lodu i złowić kilka ryb. Gorzej, że lód wydawał się gruby i nawet smokowi ciężko byłoby go rozłupać. Mimo to spróbowała. Zaznaczyła pazurem miejsce gdzie ślady odcisków się urywały i udała się na lód. Podnosiła się na tylnych nogach niemal do pozycji pionowej i z całej siły opadała waląc łapami w warstwę lodu. Niestety jej budowa ciała uniemożliwiała silne uderzenia. Lód nie drgnął, a samica widziała, że nawet kolejne próby zdadzą się na nic. Położyła się więc na lodzie i czekała. Jeżeli kupa była świeża, to może ta zwierzyna jeszcze będzie tędy przechodzić.
- 10 lut 2019, 17:31
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Grota pod Skałą
- Odpowiedzi: 671
- Odsłony: 78080
Zdziwiła się, że wężowa ją dopytuje. Brzmi jakby się troszczyła. Czy to naprawdę możliwe? Mimo to odpowiedziała z lekką nutą gniewu i irytacji w głosie-Dlaczego?! Może dlatego, że nie znam tego miejsca. Nie znam tutejszej zwierzyny ani terenów. Wszędzie wokół są smoki, które zabiłyby mnie dla zwykłej przyjemności! Dodatkowo muszę cały czas pilnować i ogrzewać jaja i jednocześnie zdobywać pożywienie! Te młode czeka śmierć choćbym nie wiem jak się starała. Powinnam już teraz rozłupać te jaja by oszczędzić sobie ich spojrzeń!-odpowiedziała z każdym zdaniem coraz agresywniej, choć wężowa nie była niczemu winna. Lecz mimo to i tak jej sympatia momentalnie zmalała niemalże do zera. W końcu to tylko młodociana i nieświadoma życia smoczyca. O ile prawdziwym smokiem faktycznie jest. Podirytowana leżała więc przy półce skalnej i wbijała pazury w swe ciało tak mocno, że przebiła się przez skórę, aż popłynął malutki strumyczek krwi, zablokowany przez jej ciało, dzięki czemu nie można było jej dostrzec. Oby wężowa do niej nie podchodziła. Miała jej serdecznie dosyć. I niech nie myśli, że jest lepsza, bo może mi zaoferować pomoc. Oddech smoczycy stał się ciężki i świszczący. Myliła się. Oby jak najszybciej ten śnieg stopniał, by mogła ruszyć dalej i znaleźć jakiś zbiornik wodny. Jakieś miejsce, gdzie mogłaby bez problemu upolować ryby i zapewnić sobie szansę na przeżycie.
- 10 lut 2019, 16:33
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Grota pod Skałą
- Odpowiedzi: 671
- Odsłony: 78080
To było głupie, ale jej zaufała. Pierwszy raz od dawna poczuła bezpieczeństwo. Gdy tylko wężowa ułożyła się po drugiej stronie groty i zaczęła opowiadać, Gorlitharii wręcz się uśmiechnęła spuszczając swój pyszczek nieśmiało, lecz oczy i tak wydawały się smutne. Mimo, że uśmiech był widoczny tylko przez chwilę, to jeżeli tylko wężowa na nią patrzyła, to na pewno go dostrzegła. Ucieszyła się bowiem, że jest ktoś kto ją rozumie. Kto przechodzi to samo co ona. Wręcz chciała podejść bliżej, ale wbiła swe pazury jednej łapy w drugą niby zakładając jedną na drugą, byle tylko tego nie robić. Miała ochotę wybuchnąć goryczą i płaczem. Bowiem niby przechodziła przez to samo, ale przynajmniej nie była sama. Znów ktoś inny miał lepiej nawet kiedy miał źle. Lecz gdy tylko kończyła odpowiedz wspomniała o stadzie. Poprzednia smoczyca również o nim wspominała. Już podnosiła głowę i kierowała w stronę wężowej, by zapytać o stado, lecz ta ją również zapytała. Spokojnym i miłym głosem. Dawno czegoś takiego nie słyszała. Poczuła się nieswojo. Strasznie głupio, bo uwierzyła, że może ją polubi. Wtedy przez głowę przeszły ją myśli by ta zima nigdy się nie kończyła. By tkwiły w tej grocie już wieki. Lecz głód by jej na to nie pozwolił. Od wielu księżycy niczego nie jadła. Pomimo wydłużonego ciała i tak widać było, że skóra opina się na żebrach. Lecz mimo to nie była w stanie poprosić o pomoc. Więc udając, że jest wszystko w porządku odpowiedziała na pytanie również spokojnie, lecz patrząc w wężową jak w pustkę rzekła-Przybyłam tutaj z daleka. Nie wiem nawet dlaczego. Chyba przypadkiem. Chciałam znalezć jakieś miejsce dla młodych. Wychować je i zapewnić dobrą przyszłość. Lecz nie wiem czy mi się to uda. Młode najpewniej czeka śmierć. Więc gdy tylko się z nimi pożegnam ruszę dalej w poszukiwaniu czegoś do jedzenia i znalezienia miejsca, które mogłabym nazwać domem. Z dala od wszystkich. Tylko ja, ryby, i cisza.-powiedziała kończąc uśmiechem i dociskając jaja do siebie by po krótkiej pauzie znów dodać-Czasem nie wiem, czy tych jaj nienawidzę, czy kocham.-powiedziała, po czym odwróciła się do samicy plecami i położyła. Była krok od rozpaczy a nie chciała tego uzewnętrzniać. Gdy tylko zwinęła się w kłębek dodała beznamiętne i skierowane w pustą przestrzeń-Śpij dobrze.
- 09 lut 2019, 12:03
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Grota pod Skałą
- Odpowiedzi: 671
- Odsłony: 78080
Ta kreatura mówiła. Normalnym smoczym głosem. Czyli jednak to jakaś odmiana smoka. Nigdy wcześniej podobnego nie widziała, przez co nie przestawała jej obserwować. Cały czas była czujna. Leżała pod ścianą dociskając do siebie jaja w zawiniętym w kłębek ciału. Nie odzywała się do niej przez długi czas. Lecz gdy mijał czas, a ta wężysta towarzyszka wciąż wydawała siępokojowo nastawiona ta zapytała-Skąd jesteś?-jej głos był wyraźnie zdystansowany i falujący. Lecz przez to piękny. Nie drżał ze względu na strach, a zwyczajnie skakał po pięciolinii w dziwny pulsujący sposób. Dziwne uczucie w niej drzemało. Jakby znalazła kogoś również niepasującego do tego świata. Nie posiadała skrzydeł, dziwne wiszące czerwone łuski jej opadały z grzbietu. Była cudakiem. Może też nieakceptowanym przez społeczeństwo. Istniała szansa, że będzie pierwszą smoczycą, której zaufa. Może nawet będzie chętna na przygarnięcie młodych do siebie. Byłaby na pewno lepszą matką niż ona.
- 31 sty 2019, 22:09
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Grota pod Skałą
- Odpowiedzi: 671
- Odsłony: 78080
Szelest. Krok. Ktoś tu jest. Ktoś prócz morskiej samicy. Otworzyła swoje ślepia, a serce kołatało jej niemiłosiernie. Czy mógł to być właściciel groty? Niemożliwe. Sprawdzała i nie było żadnych oznak zamieszkania. Złapała jaja w przednie łapy i cofnęła się pod ścianę opierając grzbietem o zimną półkę skalną. Wytężała wzrok i dostrzegła obcego jej smoka. Posiadał długie wężowe ciało jak ona, lecz jej czerwone łuski wyglądały dziwnie. Zupełnie inaczej niż u wszystkich smoków jakie widziała do tej pory. Zwisały one jak sierść zwierząt, a do tego nie posiadała żadnych skrzydeł. Czy możliwe, że to nie był w ogóle smok? Smoki w jej odczuciu zawsze miały sześć kończyn. Dlatego w jej ojczystej religii były ponad zwierzętami. Czy możliwe, że to jakaś mutacja, lub choroba? Jeżeli tak, to tym bardziej nie zamierzała ryzykować zetknięcia się z tą kreaturą. Syknęła jedynie groźnie chcąc ochronić jaja. Jeżeli zaatakuje, ta spróbuje ją jakoś wyminąć i uciec. Na szczęście ta kreatura była mniejsza od niej samej, lecz mimo wszystko znacznie dłuższa. Może działa tak samo jak wąż i dusi lub łamie kości ofiary. Jeśli tak, to musi za wszelką cenę zdążyć zaatakować jej łeb, zanim znajdzie się poza jej zasięgiem. Czekała więc oparta o ścianę bacznie obserwując poczynania bestii. Miejmy nadzieję, że zwyczajnie odejdzie.
- 28 sty 2019, 18:28
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Grota pod Skałą
- Odpowiedzi: 671
- Odsłony: 78080
Wędrowała przez nowo odkryty świat sama. Prawie sama. Zniosła bowiem przed chwilą dwa jaja. Chciała je zostawić by na chłodzie młode umarły, lecz nie potrafiła. Nie są niczemu winne. Postanowiła się nimi zająć. Mimo, że nie wiedziała jak. Jej instynkt macierzyński kompletnie nie działał. Niosła je więc w poszukiwaniu miejsca, gdzie będą bezpieczne i gdzie ona będzie bezpieczna. Wędrowała więc pomiędzy zaroślami powoli stawiając łapy. Mijała ośnieżone tereny pokryte białym śniegiem. Nie była bardzo zaskoczona. Pochodziła z rejonów płytkich mórz i nie raz musiała zapuszczać się na ląd. Tym bardziej, że jej gatunek składa jaj na lądzie gdzie po wykluciu dopiero młode są uczone pływania. W pewnym momencie zobaczyła szparę w skałach, które mijała. Pomyślała, by się tam wcisnąć, by pozostawić jaja, przykryć na jakiś czas i poszukać lepszego miejsca. Lecz nie było takiej potrzeby. Za ciasną szparą znajdywała się niewielka grota pełna skalnych narośli. Wyglądały jak te, które widziała w jednej grocie, w której się zatrzymywała po drodze. Spodobało jej się tu. Zwłaszcza, że nie wyglądała na zamieszkałą. Bacznie szukała szkieletów jakichś zwierząt, lecz jedyne co znalazła to odchody drobnych kręgowców niezagrażających jej istnieniu. Położyła więc jaja z dala od ścian i wyszła na zewnątrz w poszukiwaniu czegoś, co by trzymało lepiej ciepło. Gdyż skała była lodowata nawet jak na nią. Wygrzebała ze śniegu gałązki, jakieś liście w trakcie rozkładu i ułożyła wszystko w brudne, lecz ciut cieplejsze legowisko i trzymając jaja przy brzuchu zwinęła się w kłębek i leżała myśląc o przetrwaniu. O jedzeniu, które musi sobie zagwarantować.
- 13 cze 2018, 20:30
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Młode Spotkanie XII
- Odpowiedzi: 162
- Odsłony: 10819
Wszystko ucichło. Macki zniknęły, dziwne istoty przybyły, walka także ustąpiła. Jednakże było to zbyt wiele wrażeń jak dla smoka, który całe życie spędził w samotności pozbawiony jakichkolwiek kontaktów ze światem. Gdy tylko wszyscy byli zajęci nowymi wydarzeniami, Reokhandrathell uciekł byle dalej od wszystkich i obserwował wszystko zza zarośli i krzaków. Jego ogon nerwowo wił się na boki, a pysk przekrzywił, by mieć wszystko na oku. Nie rozumiał całego tego wydarzenia. Był to jeden wielki chaos, w którym nie chciał uczestniczyć. Nerwowo siedział w roślinności, a pazury ze skrzydeł wbijał sobie w tułów zadając sobie ból, by nie myśleć o niczym. Nie lubił myśleć, gdyż sprawiało mu to większy ból, niż otrzymane rany. Chciał żyć. Jednakże bał się. Nie wiedział co powinien robić, by jego życie zaczęło się układać. Nie rozumiał jeszcze, że jest smokiem jak wszyscy tu zgromadzeni. Niewiadomo nawet czy kiedykolwiek się dowie.
Gdy minęło już nieco czasu, a reszta zapomniała o jego obecności zaczął zadawać sobie pytania. Pytania, które były dość prymitywne, ale i bardzo wymyślne dla jaskiniowego. (F)W głowie jaskiniowego zaczęły pojawiać się wątpliwości. Słyszał wcześniej głosy w głowie, które kazały mu tu przyjść. Były inne od tych, które zwykle mu towarzyszą. Widział skutki tego przyjścia. Widząc, czując i smakując tego co tu zaszło bez wątpienia stwierdził, że nigdy więcej nie posłucha nowego głosu, gdyż ten nowy jest zły. Nie to co ten stary. Ten stary dba o Reokha. Dba o jego dobro. Nagle Reokh starał się cośwypowiedzieć. Otworzył pysk, syknął jąkliwie, a jego język szurał po kłach nie wydając żadnego dzwięku. Natomiast w głowie panowała jedna myśl, zapętlona i uszkodzona, ale nadwyraz szczera. -Smutek...smutek...żal...ból...smutek...smutek...żal...strach...ból...-myśli te starał się przekazać do kogoś jakby prosząc o pomoc. Próżno jednak było oczekiwać jakichkolwiek reakcji, gdyż myśli te były za dalekie, by ktokolwiek mógł je odczytać.
Gdy minęło już nieco czasu, a reszta zapomniała o jego obecności zaczął zadawać sobie pytania. Pytania, które były dość prymitywne, ale i bardzo wymyślne dla jaskiniowego. (F)W głowie jaskiniowego zaczęły pojawiać się wątpliwości. Słyszał wcześniej głosy w głowie, które kazały mu tu przyjść. Były inne od tych, które zwykle mu towarzyszą. Widział skutki tego przyjścia. Widząc, czując i smakując tego co tu zaszło bez wątpienia stwierdził, że nigdy więcej nie posłucha nowego głosu, gdyż ten nowy jest zły. Nie to co ten stary. Ten stary dba o Reokha. Dba o jego dobro. Nagle Reokh starał się cośwypowiedzieć. Otworzył pysk, syknął jąkliwie, a jego język szurał po kłach nie wydając żadnego dzwięku. Natomiast w głowie panowała jedna myśl, zapętlona i uszkodzona, ale nadwyraz szczera. -Smutek...smutek...żal...ból...smutek...smutek...żal...strach...ból...-myśli te starał się przekazać do kogoś jakby prosząc o pomoc. Próżno jednak było oczekiwać jakichkolwiek reakcji, gdyż myśli te były za dalekie, by ktokolwiek mógł je odczytać.
- 04 cze 2018, 14:45
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Młode Spotkanie XII
- Odpowiedzi: 162
- Odsłony: 10819
// Wybaczcie za brak odpisu, ale nie było mnie w domu do póznej niedzieli i nie miałem siły odpisać. Zwłaszcza, że czekało mnie dzisiaj kolokwium, na które musiałem się uczyć.
Ból. Okropny ból. Gdy tylko poczuł na sobie szczęki obcego smoka jego instynkt samozachowawczy nakazywał szarpać się na boki, a pazurami ze skrzydeł próbował trafić w ślepia bestii, która go gryzła. Ryk Reokhandrathella był donośny i ochrypły, lecz słychać w nim było rozpacz szczerą i pełną smutku. Bał się niczym pisklę. Nie rozumiał niczego co miało tu miejsca. Ogonem wymachiwał na boki wyginając przy tym ciało tak, aby oprócz szponów ogon także miał szansę trafić każdego kto znajdywałby sięw pobliżu. Słabo widział, ale czuł zapach jego własnej krwi płynącej po szyi, która kapiąc barwiła ziemię i trawę na czerwono. Ból, którego doznawał zdawał się go męczyć, jednakże chęć przetrwania była na tyle silna, że zaczął wszystkimi siłami wybijać się przednimi łapami aby wyrwać sięz objęć kłów rywala. Wszystko inne nie miało znaczenia. Teraz liczyło się przetrwanie. Gdyby tylko udało mu się wyrwać. Uciec byle gdzieś daleko stąd. Gdy tylko samiec wyobrażał sobie swoją przeszłość ryczał. Ryczał depresyjnym tonem jakby próbował nim wybłagać litość. Nie chciał umierać i nie chciał cierpieć, jednakże nie był w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Najpewniej dlatego, że zwyczajnie nie znał żadnych. Nikt nie wiedział co jaskiniowy czuł. Mimo nieobycia w smoczych zwyczajach, znał smutek bardzo dobrze. Było to bez wątpienia najsilniejsze z emocji smoka. Nie miał sensu życia. Chciał po prostu żyć, a każdy dzień był dla niego pełen bólu. Bólu, do którego się przyzwyczaił nie zdając sobie sprawy, że wciąż w nim tkwi.
Ból. Okropny ból. Gdy tylko poczuł na sobie szczęki obcego smoka jego instynkt samozachowawczy nakazywał szarpać się na boki, a pazurami ze skrzydeł próbował trafić w ślepia bestii, która go gryzła. Ryk Reokhandrathella był donośny i ochrypły, lecz słychać w nim było rozpacz szczerą i pełną smutku. Bał się niczym pisklę. Nie rozumiał niczego co miało tu miejsca. Ogonem wymachiwał na boki wyginając przy tym ciało tak, aby oprócz szponów ogon także miał szansę trafić każdego kto znajdywałby sięw pobliżu. Słabo widział, ale czuł zapach jego własnej krwi płynącej po szyi, która kapiąc barwiła ziemię i trawę na czerwono. Ból, którego doznawał zdawał się go męczyć, jednakże chęć przetrwania była na tyle silna, że zaczął wszystkimi siłami wybijać się przednimi łapami aby wyrwać sięz objęć kłów rywala. Wszystko inne nie miało znaczenia. Teraz liczyło się przetrwanie. Gdyby tylko udało mu się wyrwać. Uciec byle gdzieś daleko stąd. Gdy tylko samiec wyobrażał sobie swoją przeszłość ryczał. Ryczał depresyjnym tonem jakby próbował nim wybłagać litość. Nie chciał umierać i nie chciał cierpieć, jednakże nie był w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Najpewniej dlatego, że zwyczajnie nie znał żadnych. Nikt nie wiedział co jaskiniowy czuł. Mimo nieobycia w smoczych zwyczajach, znał smutek bardzo dobrze. Było to bez wątpienia najsilniejsze z emocji smoka. Nie miał sensu życia. Chciał po prostu żyć, a każdy dzień był dla niego pełen bólu. Bólu, do którego się przyzwyczaił nie zdając sobie sprawy, że wciąż w nim tkwi.
- 31 maja 2018, 23:49
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Młode Spotkanie XII
- Odpowiedzi: 162
- Odsłony: 10819
Krew. Nie tylko dla Reokha była paraliżująca. Przez chwilę wszystkie macki znieruchomiały, co Reokh dostrzegł. Słyszał różne krzyki, których nie rozumiał. Wiedział, że teraz wszyscy są przeciwko niemu. Gdy tylko ujrzał, że zarówno bestie jak i macki pędzą w jego stronę puścił malca z objęć swoich szczęk i odbiegł od niego, po czym schował się za jakimkolwiek krzakiem, mimo iż był wciąż bardzo dobrze widoczny. Obserwował co się wydarzy. Macki zmierzały w stronę malca. Widocznie też były głodne, a jaskiniowy wyczuwał ich wyższość. Poczuł, że nie ma z nimi szans, chociaż gdy któraś go zaatakuje, na pewno nie zamierza siępoddawać. Syczał na wszystko, a ogon się wywijał na boki niczym u nerwowego kota. Przykucnął lekko trzymając swój brzuch blisko ziemi osłaniając najdelikatniejsze miejsca. Bał się bardziej niż niejeden piskak, ale nie zdawał sobie z tego sprawy. Teraz nie pozostało mu nic innego jak pozwolić dziwnej sile się posilić i liczyć na to, że przyleci, zje i odleci. Przyleci, zje i odleci. Tak. To były główne myśli samca. Liczył sięteraz tylko on. Z resztą czemu miałby go obchodzić ktokolwiek inny, skoro nie znał tu nikogo. Na tym spotkaniu był zdecydowanie najsamotniejszym z uczestników. A te wydarzenia nie zapowiadały wielkich zmian.
- 28 maja 2018, 18:24
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Młode Spotkanie XII
- Odpowiedzi: 162
- Odsłony: 10819
Bum. Wszystko się zmieniło. Spokojny obraz nieznanych stworzeń, nagle jeden znika, jakaś mgła, ciemność, ograniczenie widoczności. Cuchnący odór. Strach. Dużo strachu. Wszystko to działo się tak nagle. Reokhandrathell nie wiedział jak sięzachować. Gdy tylko dostrzegł mgłę zbliżającą się w jego stronę odskoczył wybijając się z łap do tyłu by być przodem do ewentualnego niebezpieczeństwa. Macki. Dziwaczne macki zaczynały otaczać wszystkie istoty. Nie było czasu na myślenie. Odbiegł bliżej środka by mgła go nie dosięgała. Masa niewyraznych i rozmytych kształtów biegała naokoło jak szalona, a Reok czuł się strasznie zdezorientowany. Syczał i warczał za każdym razem gdy tylko coś przebiegło przed jego pyskiem. Nagle coś go dotknęło i się przy nim zatrzymało. Było to małe, ciemne i ruchliwe. Był to Careth. Rozłożył dziwne płaty skóry na boki, które zwiększały wielkość malca. W głowie pełnej szaleństwa pojawiły się instynktowne myśli. Stwierdził, że jest to atak, a sam spłoszony nie czekał długo by odpowiedzieć. Momentalnie zachaczył pazurem ze swojego skrzydlastego ramienia w ciało malca, po czym rozwarł szeroko szczękę i wbił swe kły w jego delikatną skórę. Ścisk był wyjątkowo mocny. Jednakże nie szarpał, ani nie miotał się, a jego zrenice stawały sięcoraz większe. Nieruchomo stał dociskając zaciśniętymi szczękami malca do ziemi, aby ten nie mógł się ruszać. Krzyki z jego strony zdawały się przechodzić koło Reokha obojętnie, a podświadomie sprawiały mu wręcz przyjemność. Nie polował nigdy na nic większego od salamandry, a nagle w pysku poczuł krew wiekszego kręgowca i jego krzyk. Było to przyjemne uczucie. Podniósł więc łapię i aby upewnić się, że malec nie wstanie dociskał go też pazurami prawej kończyny. Ślepia jednak wciąż bacznie obserwowały wszystko naokoło. Był tak duży zamęt, że nie był w stanie stwierdzić co się właśnie dzieje. Zwłaszcza kiedy obraz był tylko rozmytymi plamami skaczącymi na przemian podczas jakiegokolwiek ruchu.
- 27 maja 2018, 18:58
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Źródło rzeki
- Odpowiedzi: 453
- Odsłony: 72012
Wynurzył się wodny smok, którego i tak Reok pomyliłby z kimkolwiek innym. Jedynie zapach mógł sugerować osobowość, jednakże i to było dla smoka czymś zupełnie nowym. Nagle przemówił. Nie rozumiał ani słowa. Serce biło intensywnie, a zęby odsłaniane były jeszcze bardziej. W oczach panował chaos. Podobnie jak w sercu. Koniec ogona zaczął drgać, a mięśnie napięły się jakby miał zaraz wyskoczyć zaatakować. Głębinowy mógł powiedzieć, że miał szczęście. Reokhandrathell nie był akurat głodny. Inaczej rzuciłby się na niego już dawno. Mimo to Reokh nie miał miłych zamiarów. W głowie miał prymitywne myśli. Nie wiedział, czy to terytorium Głębionowego, czy jego. Mimo to nie należał do tych co ustępują. Zrobił więc krok w stronę morskiego i warknął intensywniej dając do zrozumienia, że nie zamierza odpuścić. Był tak blisko. Tak blisko by uderzyć pazurem ze zdeformowanego skrzydła. Ale jeszcze nie teraz. Teraz stoi nieruchomo gotowy do ataku. Czeka na jakikolwiek ruch nowo poznanej istoty. A nie wyglądała na płochliwą. Jeśli nie jest płochliwa, to znaczy, że może być zagrożeniem.
- 26 maja 2018, 19:56
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Źródło rzeki
- Odpowiedzi: 453
- Odsłony: 72012
Wieczór. Wszelkie zapachy kwitnących roślin wydają się być intensywniejsze. Światło, które wpada spomiędzy drzew rozświetla półmrok. Ziemia staje sięchłodna i wilgotna. Pogoda jest wręcz idealna. Nie jest sucho, nie jest słonecznie i nie jest zbyt kolorowo. Wędrując przez las z brzuchem przy ziemi wciąż ucząc się świata zewnętrznego i polując na każdą poruszoną łodygę, czy przelatującego owada. Do uszu docierał pewien dzwięk. Jakiś szum. Pochylił lekko łeb i powoli kroczył w stronęniepokojącego go szumu. Nie trwało to długo, by znalezc się nad rzeką i obserwował jak woda z dużą prędkością płynie. Włożył koniec łapy i poczuł nieprzyjemny chłód. To woda. Zetknął się z nią już w jaskini. Jednakże tam była tylko w postaci ścieków po deszczu. Nigdy nie widział rzeki. Zamoczył język i czuł jak prąd masuje mięśnie zanurzonej końcówki pyska. Było to dość dziwne doświadczenie. Po chwili jego zrenice zmalały, a pysk zmienił swoje położenie. Patrzył nieco dalej i dopiero po chwili dostrzegł rozmyty obraz. Sylwetkę, która się poruszyła. Nie zdawał sobie sprawy, że jest to smok. Czuł zapach, którego nie znał. Nie znał żadnych gestów, czy zasad jakiegokolwiek zachowania. Więc na ugiętych nogach stał nieruchomo delikatnie podnosząc wargę przy tym odsłaniając kły. Nie mówił nic. Nie ruszał się wcale. Ale słychać było donośne mruczenie, które bynajmniej nie brzmiało pozytywnie.
- 26 maja 2018, 18:34
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Młode Spotkanie XII
- Odpowiedzi: 162
- Odsłony: 10819
Wiadomość, która była wysłana dotarła także do Reokhandrathella. Nie rozumiał żadnego ze słów, jednakże w przekazie była też wykuta droga. Droga, która ciągnęła do siebie niczym głód do zdobyczy. Niepewnie, lecz z instynktowną ciekawością kroczył przed siebie. Światło, które raziło jego oczy było nadwyraz męczące. Starał się kroczyć po najciemniejszych przejściach. Nozdrza cały czas pracowały wąchając cały ten nowy i obcy świat. Oczy, które widziały niemalże sam blask dostrzegały barwy, których smok zapomniał. Było to dla niego niczym przebudzenie. Lub raczej niczym zaśnięcie. Nie potrafiąc latać kroczył wyginając swe ciało w zygzak jakby obawiał się każdego nadepnięcia na trawę. Jednakże w końcu dotarł. Dostrzegł inne sylwetki stworzeń przed nim, po czym zmrużył ślepia i starał dopatrzeć się jakiegoś drzewa. Jakiejś zasłony, za którą mógłby leżeć i obserwować całe to wydarzenie. Nie miał pojęcia co podkusiło go by tutaj trafić. Ale widać nie tylko jego ta dziwna siła zwabiła. Leżał więc podparty kończynami gotowy do ewentualnej ucieczki i patrzył. Nie posiadał świadomości własnego kształtu. Nie wiedział, że w rzeczywistości jest jednym z nich. Nie wiedział, że mimo różnic ma z nimi więcej wspólnego niż z samym sobą. To sobie nie ufał. Chaos. Nieporządek. Całe myśli to jeden wielki bajzel. Oczy drgają, a serce nierówno bije.
Tak oto leżał na uboczu ten, którego nie powinno tu być. Ten, który powinien umrzeć wiele księżycy temu. Zamęt w psychice smoka wydawał się być nieodwracalny. A na dodatek jego pierwszy kontakt z jakimikolwiek smokami będzie tutaj. W obecności niewinnych i wrażliwych. Oby nie cierpieli...
Tak oto leżał na uboczu ten, którego nie powinno tu być. Ten, który powinien umrzeć wiele księżycy temu. Zamęt w psychice smoka wydawał się być nieodwracalny. A na dodatek jego pierwszy kontakt z jakimikolwiek smokami będzie tutaj. W obecności niewinnych i wrażliwych. Oby nie cierpieli...












