Znaleziono 73 wyniki

autor: Delirium Obłąkanych
02 lis 2019, 17:02
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 581
Odsłony: 88584

– Mylisz się, zaiste. – Potwierdziła, używając szczątkowych zapasów magii by odsunąć ze swojej drogi kamień, wielkości dwuksiężycowego pisklęcia. – Nie wiem, dlaczego tylko tereny wspólne, to już pytanie nie do mnie, a do winowajcy, czy tego waszego rzekomego boga śmierci i sprawiedliwości. A moje powiązania z Cieniem... Można się sprzeczać co do nich. Nie jestem z nimi tak mocno związana. Są miejsca, które są mi znacznie bliższe. – Odpowiedziała, wyraźnie jednak nie zamierzając wdawać się w głębsze szczegóły. W jej mniemaniu to nie był interesujący, ani ważny temat, więc nie zamierzała marnować na niego czasu. Gadulstwo? Jak najbardziej, ale tylko w konkretnych kategoriach.
– Nigdy nie skupiałam się nawet na barwie jego brzmienia. – Mruknęła całkiem szczerze, odchrząkując cicho. – A Kheldar ledwo mnie znał. Ostatni raz widział mnie jak miałam dwadzieścia księżyców, potem zapadł w sen. Nie wybudził się z niego, nie za mojego życia. – Och, wiedziała, że to wyznanie nieco pogmatwa w trybikach umysłu Khardaha. Czy zacznie wątpić, drążyć? Totalnie odrzuci Mahvran jako potencjalną siostrę, czy może schowa pytania głęboko w sobie?
– Niekoniecznie musieli myśleć, że to z własnej woli. Wszystko miało być jawne, ale to tylko gdybania. Nic nie zdążyłam z nimi zrobić, woleli pozbyć się problemu. – Przez jej poharatany pysk przebiegł cień kwaśnego uśmiechu. Od wydarzeń nad Urwiskiem minęło około czterdziestu księżyców, ale gorycz i niechęć do stada, które ją zdradziło pozostawała. W swoim mniemaniu Delirium oddała im wszystko, swoje umiejętności, magię, swój czas i swoje ambicje. W zamian otrzymała tylko wbicie sztyletu w grzbiet. A raczej napój z pięciu szyszek chmielu, wlany do gardzieli.
– Nie chodzi o żywe smoki, tylko o nasze jaja. Naprzemiennie są traktowane upiornym zimnem i ogniem, by zahartować tkwiące wewnątrz pisklę. Około jedno na cztery przeżywa, pozostałe obumierają, zamieniając się w niezwykle twardy kamień. Zachowują jednak swoje rzekome piękno. A wewnątrz skrywają czyste złoto. Takie jajo jest więc niezwykle cenne. W przełożeniu na tutejszą walutę...Obstawiam jakieś czterdzieści kamieni szlachetnych. A większość ras rozumnych, z naciskiem na ludzi, jest wyjątkowo chciwa. Jajo wywerny królewskiej w łapach kogoś takiego to czyste upodlenie. Jajo, z którego wykluło się już pisklę staje się natomiast dla nich bezwartościowe. Dlatego próbują je wykradać, a następnie zabić spoczywające wewnątrz młode, zanim wyjdzie na świat. I gotowe, masz zabójczo drogą, dużą, przepiękną błyskotkę do postawienia w jaskini, czy innego rodzaju domostwie. Bo elfy i ludzie z oddali nie żyją w jaskiniach. Nie wszyscy. – Potrząsnęła przyozdobioną rogami głową i zamyśliła się na moment, wdychając zimne, rześkie powietrze. Nawet w widmowej postaci potrafiła się tym rozkoszować. Małe, a cieszy.
– To był sarkazm. – Parsknęła krótkim, szczekliwym śmiechem. – Ale gdyby spojrzeć na to pod innym kątem, to tak, jesteś nową nadzieją stada. Nie przez swoją ewentualną wyjątkowość, tylko przez sam fakt bycia częścią młodego pokolenia. A czy wpłyniesz na świat dobrze, czy źle... Cholera wie, nie ja jestem od przewidywania przyszłości. – Wzruszyła niedbale kościstymi barkami. W pewnym momencie wiatr zawiał mocniej, nieznacznie rozpływając eteryczną materię zjawy. Oh. Czyżby jej czas powoli dobiegał końca?
– Tak, zdobycie terenów sztuką silnych słów... Zerowe osiągnięcie, ale tereny to tereny. Większa przestrzeń do wylegiwania się w słońcu. I lenienia się w przypadku Khurana. Stwierdziła z zażenowaniem, zatrzymując się i odwracając szyję w kierunku swojego młodszego rozmówcy. – To teraz tylko tego nie spie.p.rzcie. Ostrożnie z tą potęgą. – Uśmiechnęła się krzywo i westchnęła, nadzwyczajnie ciężko, niemalże niczym męczennica. – Na mnie powoli już czas. Możesz mi zadać jeszcze jedno pytanie, jeżeli jakieś masz. Jeżeli nie, to potraktuj to jako pożegnanie.
autor: Delirium Obłąkanych
02 lis 2019, 16:38
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Bliźniacze Skały
Odpowiedzi: 660
Odsłony: 88587

Pierwsze wrażenie, jakie wywarł na samicy Burdig zdecydowanie nie było pozytywne – od razu bowiem czuła się, jakby miała do czynienia z klasycznym i jakże obficie występującym na tej szerokości geograficznej przykładem idioty. Albo po prostu smoka, który ma tak lekkoduszne podejście do życia, że zdaje się być... Słabo obdarowany intelektem.
– Ja także nie należę do tego waszego żałosnego Aterala. – Odparła z jawną pogardą, odsłaniając częściowo wargi i koniuszki czarnych jak krucze pióra zębisk. – Po prostu wybrałam ten moment na odwiedziny, bo to idealna okazja do przyłożenia łapy do... Siania drobnego zamętu. – Uśmiechnęła się krzywo, acz minimalnie, a uśmiech ten zdecydowanie nie wliczał się do kategorii przyjemnych, czy chociażby ładnych. Był po prostu brzydki.
– Aenkryntith Plugawa. Wiedźma. I jedna z ostatnich przywódców Cienia. Tego starego Cienia. Z pewnością ostatnia z tych, których się pamięta. – Zaklekotała cicho zębiskami i oblizała spierzchnięte, brązowe wargi rozwidlonym jęzorem. – Nie będziesz marnować czasu mojej matki, ale możesz zmarnować trochę mojego. Może uchylę rąbka tajemnicy odnośnie Keezheekoni, o ile nie będą to informacje poufne. Tylko się pospiesz, zanim zmienię zdanie.
autor: Delirium Obłąkanych
01 lis 2019, 18:10
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Bliźniacze Skały
Odpowiedzi: 660
Odsłony: 88587

Pierwszą odpowiedzią na bezczelne wezwanie był porywisty podmuch wiatru, który z dobitną brutalnością szarpnął bujną, szkarłatną grzywą Burdiga, sprawiając że ta totalnie przesłoniła mu pole widzenia. Nie, żeby mógł wiele zobaczyć, bowiem tereny wspólne spowijała gęsta mgła. A gdy w końcu uporał się z niesfornymi kosmykami przydługiego włosia, ujrzał w odległości zaledwie połowy ogona przed sobą niezwykle klarowne widmo wywernowej samicy. Z tym że ta nie kichała w jego obecności. I wręcz emanowała pychą, arogancją i ogólnym poczuciem wyższości, zadzierając przyozdobioną rogami głowę ku górze i patrząc beznamiętnie na północnego.
– Keezheekoni Niezgłębiona spoczywa w innej krainie śmierci. Niedopilnowanie tego całego waszego śmiesznego Aterala nie ma z nią żadnego związku, tak jak wolne stada nie są już jej najmniejszym zainteresowaniem. – Powiedziała oschle, wypuszczając z ciemnych nozdrzy obłoki pary, przywodzące na myśl czarny dym Kheldara. – Dlaczego właśnie ona wzbudza twoje zainteresowanie? – Zapytała, przekrzywiając minimalnie łeb na bok i świdrując samca wzrokiem. Przypominał kogoś... Kogoś, kogo Chimeryczna nie miała okazji spotkać za życia, ale kogo przedstawiono jej w czasach młodości w postaci bardzo wyraźnej iluzji, gdy wpajano jej historię Cienia.
autor: Delirium Obłąkanych
01 lis 2019, 17:52
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Kanion Szeptów
Odpowiedzi: 834
Odsłony: 104276

Tak, Delirium zdecydowanie była zbyt pewna siebie, zbyt arogancka, przekonana o wrodzonej wyższości swojej rasy nad tym, co prezentowały sobą wolne stada – a e jej oczach prezentowały tylko słabość i prymitywność. A lew nie przejmuje się opinią owiec.
– Ucierpiał, zaiste. Stare pokolenia po prostu nie doceniały tego, jak bardzo wolne stada nie są wolne, jak bardzo każde z nich ma ograniczoną autonomię, o ile jakąkolwiek. Nic na tych ziemiach nie może odbyć się bez ingerencji innej grupy, każdy musi mieć swój wkład. – Samica wygięła jeszcze bardziej kościstą szyję, klekocząc ostrymi łuskami. Czy też raczej wykonując sam ruch, bowiem w powietrzu nie rozległ się żaden dźwięk. Jedyne odgłosy wydawane przez zjawę pochodziły z jej strun głosowych... Czy też raczej tego, co w obecnej formie je zastępowało. – Oh, a kiedy wspomniałam o swojej potędze? – Zapytała, chwytając się za słówka, jak za dawnych czasów. Czyżby Pokrzyk słyszała o niej? Och, oby to były pochlebstwa, mogące połechtać wygórowane ego Nekromancji. – Gratuluję ładnego potoku słów. Szkoda tylko, że nietrafiony... Brzmisz jak Khuran, już widzę, czyimi wpływami przesiąkłaś. Czyli stary, leniwy kundel jednak głosi swoją propagandę. No proszę, a myślałam, że sobie odpuści.
Arkana przekręciła łeb to w lewo, to w prawo, a gdyby była teraz z krwi i kości to z pewnością w powietrzu rozległoby się strzykanie poruszających się kręgów szyjnych. – Wiesz, jak wyglądał wtedy Cień? Gdybym miała zastosować twoją filozofię dostosowywania się do stada, to musiałabym upaść wybitnie nisko. Bo stary Cień to Cień wiedziony emocjami. Które, rzecz jasna, są w pełni naturalne i nikt nikogo nie wini za samo ich posiadanie – problemem przeszłości jest to, że psychika tamtych smoków była tak słaba i tak chwiejna, iż najmniejsza uraza, sytuacja miała na nich wpływ. Brak silnej woli. Nic, tylko kopać sobie własny grób, co poniekąd zrobili, bo wszyscy znamy końcówkę. – Mruknęła, żłobiąc czarnym szponem skrzydła o zimną posadzkę Kanionu, który coraz bardziej zatapiał się w mlecznej, nienaturalnej wręcz mgle, pozwalając koić się w jej objęciach. – Zbyt wielkie plany? Nie powiedziałabym. Jedynym moim planem było właśnie umocnienie stada od wewnątrz, zamiast babranie łapek w politycznych zagrywkach, które wprost uwielbiała moja matka. A że nikt tego nie chciał, nikt nie zamierzał zamienić wewnętrznej słabości na siłę... Cóż, nawet najpotężniejszy mag swoich czasów nie jest w stanie zwalczyć dziesięciu równinnych, a mniej więcej ten poziom prezentowało to stado. Ale to przecież nudna historia. – Uśmiechnęła się krzywo, zastanawiając się. Chciała wyciągnąć z Kuszenia jak najwięcej jej poglądów, opinii. I wtedy zadecydować, co dalej – czy odciąć wszelkie więzy relacji między Diabłem a córką Arkan, czy może pozwolić to podtrzymywać. Bo koniec końców to właśnie wiedźma pociągała za sznurki w umyśle swojej latorośli. Od niej zależała każda ambicja uzdrowicielki, która obecnie bez większych obaw segregowała zioła w swojej jaskini. Świat nie jest taki prosty.
– A ty to Pokrzyk, bo nie wyczuwam w tobie rozdwojenia jaźni. Nie pędź w taki patos, jesteś kim jesteś, ciało i duszę masz jedną. Czyli nie jesteś stąd. Miła odmiana, trochę świeższego spojrzenia na świat. – Wiedźma przejechała wzrokiem po ciele rozmówczyni, gdy ta zgrabnie wstała z miejsca. Z perspektywy smoka skupiającego uwagę na czymś tak naturalnym jak popęd płciowy, Frar raczej zaliczała się do osobników atrakcyjnych, chociaż nadal miała braki w charyzmie i sposobie prezentowania się. Ale z perspektywy Delirium, którą patrzenie na drugiego smoka jak na obiekt seksualny od zawsze tylko irytowało, Pokrzyk była aż do bólu zwyczajna, a jej atrakcyjność można było przyrównać zarówno do posągu Nythby, jak i do taplającego się w bagnie węża błotnego.
– Dobrze więc, Frar-Pokrzyk ze Szczytów. Zgodzisz się na niezwykle klimatyczny spacer wzdłuż kanionu z nieumarłą, cienistą wiedźmą? – Zapytała, uśmiechając się półgębkiem i ruszając przed siebie niespiesznym krokiem... Bez względu na to, czy Diablica za nią podąży, czy nie.
autor: Delirium Obłąkanych
01 lis 2019, 14:51
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Aleja Zakochanych
Odpowiedzi: 580
Odsłony: 73463

– Zależy, o którym życiu mówisz. Ale tak, zabijanie chociażby stadnych zdrajców dawało mi poczucie satysfakcji, przekładające się na zwiększoną ilość szczęścia życiowego. – Pokiwała powoli głową, jakby w zamyśleniu, pamiętając z niezwykłą szczegółowością odgłos pękającej czaszki Feridy i krew tryskającą z szyi Masochistycznego. Tak małe rzeczy, a tak bardzo potrafiły cieszyć. Ale podobno kto urodził się w biedzie, ten doceni wszystko, a Delirium zdecydowanie nie przyszła na świat w otoczeniu motyli, na oświetlanej promieniami wiosennego słońca łące. Ani w jaskini obsypanej cennymi kruszcami.
– Mhm, ciało którym posługiwałam się podczas tańczenia razem z wami jako tako nie istnieje i w waszym rozumieniu śmierci zaiste jest martwe. Ale świat jest taaaaaaki duży... – Uśmiechnęła się z rozbawieniem, patrząc cały czas na spowity mleczną mgłą horyzont. Czy zdawała sobie sprawę z tego, że Khuran był zwyczajnie znudzony? Oczywiście, więc z premedytacją dalej brnęła w przesadnie elokwentne, przyprawiające o ziewanie formułki. Szczypta radości, carpe diem. Chociaż w tym wypadku raczej carpe noctem.
– Oczywiście. Przecież moje życie można skrócić do egzystencji monstrualnej góry lodowej, której nic się nie ima, która pozostaje nieczuła na wszelakie niuanse. Co ja mogę wiedzieć o emocjach i bólu po utracie. – Ciężko było stwierdzić, czy mówiła poważnie, czy sarkastycznie. Niewątpliwie jednak wiedziała, czym jest ból. Straciła córkę, pierwszą i najcenniejszą. Ale to nie mogło nikogo interesować, bowiem w umysłach większości istnieje ona jako zwyczajna, któraś z kolei cienista wiedźma. Aspekty głębi charakteru z reguły były pomijane u zmarłych. Bo i po co poświęcać im czas?
– Ależ wiem, że cię nie obchodzę. Nie muszę cię obchodzić, bo z racji bycia jedną z głównych sił do bezmózgiego lania się po pyskach Kheldar musi cię przy sobie trzymać. Chociaż wykpiłeś stado raz, a potem drugi. A skoro masz ojcowski immunitecik, nie musisz przejmować się czymkolwiek. Ale tak to już jest, Khuran. Ja jestem od zadzierania pyska i przyzywania kostuchów, ale nie od kochania i klepania po główkach. Tak jak ty jesteś od machnięcia raz czy dwa pazurami, ale nie od myślenia. Każdy rodzi się z innym talentem... Twoim zdecydowanie, wedle mojej obecnej wiedzy, jest patologiczne lenistwo. Bo nie zdołałeś nawet utrzymać zastępczego zadu przed marne pięć księżyców, a obecnie nie widzę, by Mahvran musiała leczyć twoje poharatane po walce z przeciwnikiem ciało. – Stwierdziła, wstając i przeciągając się niczym kocię, potrząsając ukoronowanym rogami łbem. Tak, tak, obrzydliwa, nudna arogancja. Nigdy się jej nie pozbędzie, tak jak nigdy nie przestanie obrzucać niektórych obelgami. Wszyscy mają jakieś wady, u Delirium z całą, boską pewnością była to duma. Ona była tego całkowicie świadoma i nie zamierzała tego faktu zmieniać.
– Nie, nie mam nic odkrywczego, ty wszakże wiesz wszystko o wszystkim. Bywajże więc, do następnego leczenia. Tym razem twoich schrzanionych oczu. Wylecz to, zanim przerodzi się w jaskrę. No i powodzenia w szukaniu drugiej połówki. Podobno aura tego miejsca pomaga, posiedź tu jeszcze chwilę. – Uśmiechnęła się kącikiem poharatanego pyska i odwróciła, kierując swoją kościstą, widmową postać z powrotem w objęcia mgły, by szukać kolejnej śmiertelnej duszy.
– I strzeż się mgły tej nocy, bo nie tylko ja postanowiłam poodwiedzać starych znajomych. A niektórzy wolą rozrywki inne, niż tętniące monotonną arogancją pogawędki. – Dodała na odchodne, wydobywając z siebie nienaturalny, upiorny śmiech, zanim zwyczajnie rozpłynęła się w powietrzu, niknąc pośród mlecznobiałego całunu. Dla niej tak krótka rozmowa była wystarczająca. Zwłaszcza, że zakończyła ją tak jak wszystko inne – na swoich własnych warunkach i w momencie, który sama uznała za stosowny.

autor: Delirium Obłąkanych
01 lis 2019, 14:24
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Kanion Szeptów
Odpowiedzi: 834
Odsłony: 104276

Pysk starej wiedźmy przybrał już swój klasyczny, neutralny wyraz. Brązowe ślepia lśniły intensywnie, ale na próżno było szukać w nich ulotnych iskierek rozbawienia, czy cynizmu chociażby. Wszystko zastąpiła upiorna wręcz powaga.
– Czy potrzebowała? Nie, ale usytuowanie było zgodne z naszą tradycją. – Odparła, przejeżdżając czarnym jęzorem po brązowołuskim pysku, smagając rozwidlonym koniuszkiem nagą czaszkę przy lewym poliku. Chęć do długich monologów wynikała u Delirium po prostu z chęci posiadania kontroli. Tak jak chciała wieść prym w pozostałych aspektach życia, tak i batalia słowna mogła liczyć na pełne zaangażowanie z jej strony. Plugawa zawsze chciała być na szczycie hierarchii i zdawała sobie sprawę z tego, że wymaga to czegoś więcej niż jedynie arcymistrzostwa sztuki magicznej. Wiedźma wyczuwała silną moc, bijącą od mlecznołuskiej rozmówczyni, ale z satysfakcją stwierdziła, że jej źródło wciąż przewyższa pozostałe. Ach, po tylu księżycach... Właściwie to niespełna czterdziestu.
– Czyli zdobyłaś to bez rozlewu krwi? – Na dumnym pysku Delirium pojawił się grymas dezaprobaty. – Minimalne osiągnięcie. Żadne, chciałoby się rzec. Po prostu skopaliście leżącego... Nie kopiąc go wcale. – Stwierdziła, wydając z siebie ciche, łagodne prychnięcie. Ah, taka okazja, by wyrżnąć Wodę co do ostatniego. Po co przedłużać? Po co czekać, aż urosną siłę, gdy mogli wziąć całość tu i u teraz? Aenkryntith zawsze doceniała chłodną kalkulację, ale nie zmieniało to faktu, że zdobycie ziem w taki sposób wiązało się z zerową satysfakcją. Zdobyli tereny. Ziemie, po których chodząc mogą swobodnie zgniatać trawę. A gdzie aspekty psychologiczne zwycięstwa?
– Aaaah, wszystko jedno. Grunt by Kheldar trzymał was wszystkich za pyski, z naciskiem na tych, których w stadzie być od dawna nie powinno. Nie utraćcie tego, co żeście zyskali, w jakikolwiek sposób do tego nie doszło. – Stwierdziła już bardziej sama do siebie, aniżeli do Kuszenia. Ta stosunkowo krótka rozmowa wystarczyła jej już by stwierdzić, że nie ma co bawić się w robienie sieczki z umysłu młodej czarodziejki. Była zbyt dojrzała i zbyt ostrożna w postępowaniu. Trzeba więc szukać jeszcze młodszych umysłów i to im naprawiać światopogląd. Tutaj już nic się nie da zrobić.
– Nie jesteś stąd. – Stwierdziła nagle po długiej, wnikliwej obserwacji. Czy też raczej zwyczajnie zgadywała, ale miała pewne możliwości, by przypuszczać prawdę.
autor: Delirium Obłąkanych
01 lis 2019, 0:47
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Kanion Szeptów
Odpowiedzi: 834
Odsłony: 104276

Delirium Obłąkanych zachichotała niemalże jak podlotek. Kusiło ją, by odezwać się do córki i zaprosić ją tutaj, w samo serce miejsca zbrodni, ale powstrzymała się. Wolała jednak pogmatwać nieco w głowie Frar podczas rozmowy w cztery oczy. Mahvran będzie tłumaczyć się przy innej okazji, gdy nie mogąca już nic zrobić Aenkryntith, w szkieletowej postaci będzie przyglądała się wszystkiemu z czeluści jaskini. Piękna perspektywa, idylliczna wręcz.
– Oh? – Wiedźma wyciągnęła kościstą szyję do przodu i przekrzywiła nieco łeb, mrużąc przy tym ślepia. Przyglądając się Kuszeniu z paskudną bezczelnością. – Nie mów mi, dziecino, żeś nie dosłyszała. Jeżeli tak, to polecam to gdzieś zbadać. Słuch to jeden z podstawowych zmysłów.
Szyja wróciła na swoje pierwotne miejsce, dumnie uniesiona i wygięta w łabędzie "s", przyozdobiona łuskami mieniącymi się dziesiątkami odcieni brązu i beżu. Podobna sytuacja występowała u Mahvran, ale tylko w obrębie łba. Geny, geny, geny. Ewidentne, chociaż nie aż tak jak w przypadku reszty spotkanych widoczne zmieszanie zdawało się nieco bawić wiedźmę. Gdzieś w tym była nuta prawdy. Pragnij poznać tajemnice zmartwychwstania, ale doświadcz na własne oczy zejścia ducha na ziemię, a sił na oddychanie ci zabraknie.
– Mój tymczasowy powrót to czysta chęć pozwiedzania. I pozbierania informacji. W kościstej postaci, jaką widziałaś raz czy dwa nie jestem w stanie mówić. A teraz... Teraz mam pełną gamę zdolności do dyspozycji. – Może nie licząc pełnego potencjału magicznego, ale o tym nie wspominała. Nie chciała przedstawiać siebie wyłącznie jako element ozdoby, którym obecnie była. Wolała nie tracić... Respektu, o ile była jeszcze jakimkolwiek, gdziekolwiek darzona.
– Oh, test na prawdziwość, rozkosznie. Dobrze więc, łap ciekawostkę, potem możesz sprawdzić, czy jest faktem – jajo, z którego wykluła się Mahvran zaczęło pękać podczas zaćmienia księżyca, ułożone na stercie czarnego piasku pustyni z Północy, pod złocistym głazem w Jaskini Zmierzchania, która należała do mojej matki. Wystarczy? – Zapytała z nutą znużenia w głosie, wypuszczając w płuc lodowate powietrze, ulatujące wesoło ku górze w postaci obłoków pary. A może to tylko złudzenie? Czy widmo było w stanie oddziaływać w taki sposób na otoczenie? Któż mógł mieć pewność...
– Mam nadzieję. Skoro więc mamy za sobą powitanie i upokorzenie owocu mojej magii, możemy przejść dalej. Podobno udało ci się zwiększyć rozmiar Cienistych terenów. Wprowadź mnie w szczegóły tej przecudownej akcji, bo wręcz dezintegruję się z ciekawości. – Mruknęła, wbijając paskudne spojrzenie schorowanych oczu w blade, upiorne odpowiedniki Frar. Delirium powstrzymała delikatny uśmiech. Ładne to było, ładne. Ach, gdyby wciąż miała to straszną klatkę śmiertelnego ciała, pewnie spróbowałaby uczynić tę noc nieco ciekawszą. Nigdy w życiu nie miała do czynienia z bliskością trzeciego stopnia.
autor: Delirium Obłąkanych
01 lis 2019, 0:17
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 581
Odsłony: 88584

Delirium westchnęła cicho. Och, ciężko rozmówca jej się trafił. Nie była do końca pewna, czy to wina wieku, czy po prostu osobowości. Wolała postawić na to drugie. Umysł Khardaha wciąż był raczej plastyczny, wszystko mogło się zmienić.
– Zawiasy tej całej waszej śmiesznej Krainy Wiecznych Łowów puściły, więc część smoczych dusz wydostała się i chodzi teraz po terenach wspólnych – nie możemy zapuszczać się dalej, bo tracimy siły. Pewnie ten stan nie utrzyma się długo... Więc korzystamy. Ja po prostu dołączyłam się do zabawy i wyszłam z Otchłani, by znowu sobie wśród was potańczyć. To cała filozofia, młody. Bycie dracolichem może i brzmi ciekawie, ale uniemożliwia mi mówienie, a to cholernie męczące. – Wyjaśniła, wzruszając lekko barkami. Lekko, by nie popadać za bardzo w nonszalancję. Nadal miała wiarę w swoją reputację, toteż nie zmieniała swojej postawy. Każdy ruch był wyważony, wyrachowany, dumny. – Nie jestem źdźbłem trawy, garścią mchu czy liściem. Nie jestem też obsydianową miską Mahvran, ani wilczym pazurem. Nie jestem przedmiotem, mówiąc ściślej. Jestem... Cóż, sobą. Jak mówiłam, to co zostało z ciała teraz jest tymczasowo zahibernowane w Arkh'Marthvaith... Hmm, tłumacząc na wasze, w Smoczym Cmentarzysku, gdzie urzęduje moje narodzone ze złota dziecię. A dusza stoi przed tobą. Widmo. Zjawa, nazywaj jak chcesz. Zmora może. – Wiedźma zachichotała z rozbawieniem. Szczerze wątpiła, by samiec wyłapał gierkę słowną. Prawdopodobnie nie miał pojęcia o istnieniu Keezheekoni. Albo miał, ale zwyczajnie nie znał jej pełnego imienia.
Tak więc szli, bok w bok... No, nie do końca, bowiem Bydlęcy postanowił trzymać się na dystans. Wiedźma zdawała się nie mieć nic przeciwko. Nie przepadała za zbytnią bliskością. Jeżeli rozmówca był na tyle blisko, by bez problemu ją słyszeć, to było idealnie. Arkana naprawdę nie potrzebowała wiele do szczęścia. I wydawała się być niemalże szczęśliwa z samego faktu, że ktoś z nią rozmawiał. Wyraził chęć, zamiast uciec, czy próbować ją przegonić.

– Nie zabiłam. W pierwszej kolejności skupiałam się na atakowaniu głównych winowajców, Tejfe był ostatnią wieczerzą tamtej nocy. Po otrzymaniu kilku ciężkich ran moje ciało nie wytrzymało. Dysponowałam jednak pewną piekielnie przydatną umiejętnością, a było nią skupienie magii w ostateczny atak, na chwilę przed utratą przytomności. W kilku przypadkach moi przeciwnicy przypłacili to życiem – u niego skończyło się to niemalże doszczętnym spopieleniem, ale uratowała go ta jego przybrana matka, Eliana. Tak więc przeżył. Ogień wpierw spopielił Tejfe, a potem mnie samą. Gdy za pierwszym razem mnie zabito, a było to wtedy, gdy Eliana otruła mnie, zamiast uleczyć, po czym Khuran postanowił wyrwać mi serce z klatki piersiowej, zostałam wskrzeszona przez Otchłań. Dano mi szansę stanąć do tej ostatniej walki, co zrobiłam. Druga śmierć była już na moich warunkach. Zawsze lubiłam mieć ostatnie słowo. – Odparła, zerkając na idącego obok niej samca. Obserwowała jego ruchy – czy nadal stuka nerwowo szponami o zimne podłoże, czy może zaczyna oswajać się z jej towarzystwem, bardziej angażować w rozmowę a mniej skupiać na własnych emocjach, które przez pewien czas chyba wzięły nad nim górę. Nawet, jeśli była to tylko ulotna chwila.
– Manipulacja to mocne słowo. Nie, nie manipulować. Nie chodziło mi o totalną zmianę ich światopoglądu, tylko o pokazanie im odpowiedniego toku myślenia, a to nie jest to samo. Cień nie miał być armią ślepych marionetek, tylko żywym, zdrowym organizmem, potrafiącym myśleć jednocześnie indywidualnie, jak i zbiorowo. – Nie miała pewności, czy jej wyjaśnienie zostanie zrozumiane, ale nie potrafiła ubrać tego w prostsze słowa. Miała słabość do elokwencji. Chociaż akurat ta tendencja zdawała się słabnąć w ich rodzie z pokolenia na pokolenie, bowiem Mahvran miała w sobie szczątkowe wyrafinowanie. Ku oczywistym niezadowoleniu matki.
– Mroczne elfy to sojusznicy naszej krwi. Nasz ród, i mam tutaj na myśli strony matek, czyli Mahvran, ja, moja matka i jej matka, pochodzimy z dalekich ziem na Północy. Tam wszystko jest inne. Wiara, tradycje, sposób życia, relacje. Żyjemy wśród różnych odmian ludzi, elfów leśnych, śnieżnych, mrocznych, krasnoludów, entów, wymieniać można bez końca. Bez wdawania się w piekielnie długie i męczące szczegóły – nasz ród przed wiekami zawarł z mrocznymi pakt, który uczynił nas sojusznikami. W przełożeniu na język nizin społecznych, oni drapią nasze grzbiety, a my ich. Jest nas garstka, więc każde pokolenie jest cenne. Mroczne elfy opiekują się więc jajami naszych młodych, które są bardzo pożądane przez inne rasy rozumne z racji ich... Hmm, nietypowej budowy. Gdy pisklę przychodzi na świat, zajmują się nim częściowo razem z nami. Mnie oddano pod pełną opiekę mrocznych elfów gdy skończyłam dwunasty księżyc, więc znam tajniki ich magii i z tej odmiany korzystałam. Ich język, wierzenia, mamy do tego wszystkiego dostęp. Jajo, z którego wykluła się Mahvran było pod opieką jednej elfki, która siedziała z nią przez pierwsze trzy księżyce, a potem popchnęła ją w kierunku Kheldara, czyli jej ojca. No, tyle informacji musi ci wystarczyć, chyba że Mah wyświergota ci coś więcej, ale w to szczerze wątpię. – Delirium szła dalej przed siebie, niespiesznym krokiem, obserwując mgłę spowijającą dolinę. Zapamiętując każdą rysę na skale, każdy ruch trawy poruszanej podmuchami wiatru. Czuła się dziwnie lekko, żywo.
– Ale odejdźmy na chwilę ode mnie. Też mi coś opowiedz. O sobie, na przykład, młoda nadziejo nowego Cienia. Spróbuj opisać mi swoje odczucia wobec waszej obecnej sytuacji.
autor: Delirium Obłąkanych
31 paź 2019, 22:20
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Aleja Zakochanych
Odpowiedzi: 580
Odsłony: 73463

Uśmiechnęła się półgębkiem i poprawiła ułożenie plamiastej, burgundowej błony, na chwilę przesłaniając skrzydłem pysk. Zaklekotała łuskami i westchnęła cicho, mrużąc brązowe ślepia. Khuran, Khuran... Odmian bycia zabawnym było wiele. On prezentował wersję najbardziej sztuczną, aż tętniącą brakiem wyobraźni.
– Szczęście to bardzo subiektywny temat. Ja nie narzekam na swój obecny stan. Dla jednego zabawne może być skakanie na łące, dla drugiego jakieś biesiadki, dla trzeciego po prostu święty spokój i doborowe towarzystwo. Spróbuj czasem spojrzeć na coś z perspektywy innego smoka, zamiast ograniczać się tylko do swojej. – Odparła, otwierając pysk i pozwalając sobie na krótkie ziewnięcie, błyskając czarnymi zębiskami. Poruszyła barkami, szyją. Zupełnie, jakby była żywa. Cóż, w pewnym sensie była, ale po co komu tłumaczyć fakty? Bycie uznawaną za zmarłego jest w sumie ciekawsze. Chociaż ta teoria jest z lekka obalona, bowiem to, co zostało z ciała wiedźmy spało teraz smacznie na cmentarzysku kości, nieopodal Mahvran.
– I tak, monotonna pogarda to moja wierna kochanka. U ciebie z kolei dobrze trzyma się przygłupie poczucie humoru, mające usprawiedliwiać niemożność udzielenia jakiejkolwiek błyskotliwej odpowiedzi. – Stwierdziła z zażenowaniem w głosie, a gdy samiec postanowił posmakować powietrza w okolicach jej pyska, wywerna z minimalnym wysiłkiem sięgnęła po szczątkową magię i bezszelestnie pochwyciła gałąź, która leżała za Khuranem. Piękne drewno zdzieliło go w tył łba, ale Nekromancja nie skomentowała wybryku w żaden sposób, tylko ciągnęła swoje formułki dalej, nie ruszając się z miejsca.
– A twoja wiedza odnośnie żywych smoków ogranicza się do "wolnych" stad. Szerokie horyzonty, szerokie. A w pozycji jestem wprost idealnej, bo mam stałą możliwość obserwowania twoich poczynań i reagowania na nie. Nie daj się oszukać tym przecudnym, pustym oczodołom tajniaczącej się uzdrowicielki. – Odparła, siedząc naturalnie wyprostowana. W jej wypadku było to zwyczajne, niewymuszone. Próba przedrzeźniactwa wojownika ani jej nie rozbawiła, ani nie rozsierdziła. Ach, jak pięknie było pozostawać nieczułym na igraszki otoczenia. Biedna Infamia niestety, mimo prób zgrywania niezłomnego lodowca pozwalała, by chwilami smagał ją ogień własnych uczuć.
– To był test. Cieszę się, że jednak w tym aspekcie wydoroślałeś i zrozumiałeś, że rodzina jest za stadem, a nie przed nim w hierarchii wartości, i że utrata matki nie ugodziła cię niczym cierń, tylko byłeś w stanie sobie z tym poradzić. Jest dla ciebie nadzieja. – Brązowe ślepia otoczone kruczą czernią nie patrzyły już na samca, tylko na horyzont, spowity mleczną, ciężką mgłą. Taką samą, jaka spowijała Urwisko. Cokolwiek by nie mówić o tym miejscu, miało ono swój urok... Który jednak Delirium potrafiła docenić jedynie teraz, nocą, przy dodatku upiornej aury.
– Postanowiłam odwiedzić garstkę tutejszych duszyczek. Co prawda widuję was niemalże na początku dziennym, ale teraz mam okazję porozmawiać, a to coś nowego. Więc po prostu wypytuję, dowiaduję się. To umożliwia spojrzenie na sytuację pod nowym kątem. Nie myślałeś kiedyś, by tego spróbować? Zbadać sytuację dogłębnie, zamiast skrobać pazurem powierzchnię?
autor: Delirium Obłąkanych
31 paź 2019, 21:58
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 581
Odsłony: 88584

Jeżeli Khardah sądził, że Mahvran zareaguje i wkrótce przybędzie mu z odsieczą, to stanowczo się przeliczył. Gdy przesłał jej kakofoniczny opis swoich odczuć, przez który przedzierały się chaotyczne strzępki obrazu i stojącej przed nim w pełnej krasie Delirium, w ramach odzewu usłyszał hienowaty śmiech.
Nie musisz, czuję od jakiegoś czasu, że coś jest nie w porządku. Musiała zejść na ziemię, ale to tylko krótkotrwałe, wkrótce wróci do domu. Nie panikuj. Wyczuje to i splunie ci w pysk, jest bardzo nietolerancyjna wobec słabości. I w tym momencie mentalna więź została przerwana. Najwyraźniej Mahvran nie miała zamiaru drążyć tematu.
Tak więc Bydlęcy został sam.


Delirium nie była ślepa, a analiza pewnych tików i zmianach w chociażby zapachu była czymś, co miała opanowane do perfekcji. No, niemalże. Pod tym względem niedościgniona z pewnością była Zmora, ale jej plugawa córka też była dosyć wysoko. Nic więc dziwnego, że widząc zdenerwowanego, desperacko próbującego ukryć prawdę samca, Cienista skrzywiła się niechętnie. Nastała długa chwila ciszy, podczas której praktycznie udało jej się usłyszeć zdecydowanie zbyt szybkie bicie serca u rozmówcy.
– Na Otchłań, dzieciaku, uspokójże się. Przecież nie jestem tutaj by zeżreć ci duszę. – Powiedziała z nutą rozbawienia, kręcąc lekko łbem. Naprawdę? Smoki, istoty tak przyzwyczajone do magii i nietypowych zdarzeń, są przerażone widokiem nie-do-końca zmarłego? A może ten tutaj był po prostu ewenementem? – Przewodzenie stadem nie polega na tym, by było się uwielbianym, tylko respektowanym. To drugie jest ciężej zdobyć, wymaga bowiem czasu i ciężkiej pracy. I zrozumienia oraz bystrości od drugiej strony. Na to nie mogłam liczyć za swoich czasów, ale dobrze jest wiedzieć, że teraz jest z wami chociaż nieco lepiej.
Gdy młodzik przyznał, że nie znał Khuranowej wersji wydarzeń – to zaintrygowało wywernę. No proszę, czyli jednak nie głosił swojej nieskazitelnej prawdy na prawo i lewo? A to ciekawe. Chciałoby się sądzić, że będzie chełpił się swoim czynem w nieskończoność, a jednak potrafił trzymać przygłupią dumę na wodzy. Niezwykłe. Nie był jednak tak tępy, jak sądziła. Aż zachciałoby się mu powinszować wytrwałości. – Nic, zgadza się, widnieje to nawet w kodeksie. A jednak rzuciło się na mnie całe stado, mimo że zrobiłam dla niego więcej, niż ktokolwiek inny w tamtym czasie. Cóż, skoro jednak postanowili mnie wykląć... Och, każdy ma mroczną stronę, prawda? Zadałam więc ból tej, która stała za całym spiskiem, czyli Elianie. Nie fizyczny, lecz psychiczny. Wryłam jej w łeb obraz palącego się ciała jej słabego, żałosnego syna, Tejfe. Tak, tego samego, którego potem spopielił po raz drugi twój ojciec. Ten stos żenady, który chyba nadal gdzieś dycha. – Zdradzanie tej prawdy było dosyć ryzykowną zagrywką, bo było duże prawdopodobieństwo, że strzaska jakąkolwiek nić zrozumienia nawiązaną z czerwonołuskim. Ale Delirium uznała, że lepiej przyznać się do czynu, niż by Bydlęcy dowiedział się o nim od złego źródła. Im więcej prawdy posmakuje od niej, tym mniejsza szansa na szok, gdy usłyszy to od kogoś innego. Niebezpieczne? Pewnie. Ale bez ryzyka nie ma efektów, a Nekromancja miała okazję się o tym przekonać kilka razy.
– To był właśnie etap, który zdążyłam tylko zacząć. Wyobraź sobie, że projekt rozpoczęłam od Khurana. Spotkałam się z nim raz, po tym jak zwyciężyłam z nim walcząc o władzę. Nie wiem, czy wiesz, ale on chciał zostać przywódcą, cholernie wręcz. Stado było rozdarte pomiędzy nim a mną, więc uznałam, że załatwię to na Cienisty sposób – sposób siły. Cień podążał za siłą, a w tamtym czasie ja byłam, może minimalnie się teraz chwaląc, bezsprzecznie najpotężniejszym magiem Wolnych Stad. I przewodnią siłą walczącą Cienia. Wystarczył więc drobny pokaz tego, co potrafię zrobić swoją magią, co mogę zrobić zaledwie muśnięciem. Nie zraniłam go nawet, tylko zbiłam z łap uderzeniem energii. To go zniesmaczyło, rozwścieczyło. Obraził się jak urażona samiczka i nie chciał ze mną rozmawiać. Nie zdołałam więc chociażby spróbować go porządnie zrozumieć, bo mi nie pozwolił. Khuran chciał władzy, nie dostał jej, więc od razu widział we mnie wroga – nie kogoś, kto sprawiedliwie i zgodnie z wartościami Cienia po prostu go pokonał, lecz obrzydliwą abominację. Którą byłam, ale, na litość, w innym kontekście. – Uśmiechnęła się krzywo i zachichotała gardłowo, przyjemnie wręcz. – I znowu objawia się moja słabość do przemawiania. Aby ci odpowiedzieć już konkretnie – to miały być czyste zagrywki psychologiczne, chodziło o zahartowanie mentalne. Wystarczy długo porozmawiać ze smokiem, zrozumieć go, jego tok rozumowania. I następnie tak go przekształcić, aby był poprawny. Emocje są ważne, tak, ale nie mogą tobą rządzić. A stary Cień to wulkan emocjonalny, pozbawiony zdrowego rozsądku i chłodnej kalkulacji. Chciałam to więc zrobić po prostu na podłożu psychologicznym. Skomplikowany proces... Może Mahvran nauczy cię tego i owego, ma wiedzę moją oraz mrocznych elfów. Tylko zmuszenie jej do mówienia to dla niej praktycznie gwałt, więc podchodź do niej... Ostrożnie. – Wiedźma spojrzała na moment w górę, po czym ruszyła po prostu przed siebie, wymijając Khardaha, ale ruchem łba zapraszając go do wspólnego spaceru wzdłuż Doliny.
– No, chodź. Rozruszaj te wątłe łapki, które drżą jak uda podnieconej gazeli.
autor: Delirium Obłąkanych
31 paź 2019, 21:17
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Aleja Zakochanych
Odpowiedzi: 580
Odsłony: 73463

Nie była w stanie potraktować napadu skrzekliwego śmiechu na poważnie. Uniosła jedynie łuk brwiowy, nie ruszając się z miejsca ani nie reagując, gdy ten wpierw spróbował zlać ją po naznaczonym blizną pysku, a następnie, niczym przygłupie pisklę, rozpoczął rytuał obrzucania jej kasztanami. Cóż, prymitywny umysł, prymitywne zabawy.
– Jesteś już podstarzałym kundlem, ale manier nadal nie masz żadnych. Nie odpowiedziałeś w ogóle na moje pytanie. – Westchnęła cicho, w głębi duszy zrozpaczona tym, że nigdy nie dowie się prawdy. Czy w Khuranie naprawdę narodził sie romantyzm? A może to tylko złudzenie? Tyle pytań... Tak mało odpowiedzi. – Uwielbiam, jak jedną z reakcji na strach jest schowanie go pod żałosnym śmiechem. No, ale skoro już się wypłakałeś, to znaczy że powitanie mamy za sobą. I wypraszam sobie nazywanie mnie trupem, wiedz, że czuję się wybitnie. Z tobą, jak widzę, jest tak jak było, czyli zachowujesz się jak pisklę. Ale miło jest na to patrzeć, zawsze byłam sentymentalna. – Wywerna zatrzymała tym razem kolejny z nadlatujących kasztanów, używając minimalnej ilości magii, jakiej w tej sytuacji mogła i odrzucając go na bok, podchodząc do wojownika i siadając obok niego. – Masz zabójczą ilość szczęścia. Oszukujesz nie tylko śmierć, ale i zasady zdrowego rozsądku, raz za razem. I zgrywasz znośnego znajomego z sąsiedztwa gdy włazisz do jaskini mojej córki, by łaskawie zmarnowała na ciebie zioła i magię. Po tych wszystkich wybrykach sądzisz, że zaskarbisz sobie czyjąś sympatię? Czy to po prostu taki sposób na radzenie sobie ze śmiercią zielonołuskiej, bożej marionetki? – Zapytała całkiem poważnie, zerkając na niego brązowym, schorowanym okiem o poczerniałym białku. Nie zmieniła się nic a nic. W zdrowym ciele zdrowy duch... O ile można było to podciągnąć pod obecną sytuację.
autor: Delirium Obłąkanych
31 paź 2019, 20:16
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Kanion Szeptów
Odpowiedzi: 834
Odsłony: 104276

I choćby była jako jedyna pośród mroku Otchłani to żadnego zła się nie ulęknie, bo będzie tam największym skur... Największym Diabłem.
Mgła, która rozpościerała się przed wędrującą Frar dała narodziny widmowej postaci Delirium, która z zabójczą lekkością ruchów, zawstydzającą tą Diablicy, zaczęła iść jej na spotkanie. Ciało tak niepokojąco znajomej istoty poruszało się z dziwną mieszanką nonszalancji i elegancji zarazem. Koścista wiedźma zdawała się być jednak niemalże w pełni prawdziwa, a przynajmniej z oddali; z bliska można było bowiem dostrzec to, jak jej powłoka chwilami drga, zdaje się ulegać powiewom wiatru.
– Aaaaaaaahhhhh. Frar Pokrętna. Ta, która jak nikt inny potrafi zamienić lędźwia mojej córki w drżące skrzydła motyla. Która sprawia, że jej sprawne, uzdrowicielskie skrzydła drżą przy muskaniu bladomlecznych łusek. – Wiedźma uśmiechnęła się i zatrzymała w odległości zaledwie połowy ogona od Kuszenia, błyskając koniuszkami kruczoczarnych zębisk. – Tak bardzo chciałam z tobą zamienić kilka słów, a teraz mam okazję. Nie wiem, na jak długo, więc korzystajmy, póki Otchłań się o mnie nie upomni. Krótkie przedstawienie – Aenkryntith Plugawa, jedna z ostatnich czarodziejek i przywódców Cienia; powiedziałabym, że jestem do usług, ale to nieprawda. – Prychnęła cicho, raczej rozbawiona, aniżeli podirytowana.
– Nasz ród zawsze miał słabość do tej samej płci. Widzę, że Mahvran kontynuuje tradycję, tylko jest zbyt zapatrzona w swoją pracę i zbyt przepełniona ambicjami wyższej wagi, by przyznać się do swoich uczuć. Och, chyba ją właśnie wyręczyłam...
autor: Delirium Obłąkanych
31 paź 2019, 20:03
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Aleja Zakochanych
Odpowiedzi: 580
Odsłony: 73463

– No proszę, proszę, Khuranie Mściwy. Aleja Zakochanych. Obudził się w tobie romantyk?
Tak doskonale znajomy, niski i gardłowy głos wiedźmy zdawał się być minimalnie zniekształcony. Ale czy to było zadziwiające? Przecież nie powinno jej tu być. A jednak była. Widmowa postać wywerny o łuskach mieniących się dziesiątkami odcieni brązu stała z tą typową dla siebie wyższością zaledwie ogon od smoka. Pojawiła się nie wiadomo jak i nie wiadomo skąd, ale musiała być prawdziwa, bowiem prawy kącik jej pyska uniósł się w jej wizytówkowym, cynicznym półuśmiechu. Delirium Obłąkanych nonszalancko zastukała czarnym szponem o telluryczne podłoże, przekrzywiając rogatą głowę niczym zaciekawione szczenię, patrząc niemalże z rozbawieniem na grzbiet odwróconego do niej przynajmniej na chwilę obecną tyłem wojownika.
autor: Delirium Obłąkanych
31 paź 2019, 19:56
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 581
Odsłony: 88584

Odpowiedź szamanki nadeszła po dosyć krótkiej chwili, a razem z nią mentalny obraz kościstego szkieletu, który w absolutnym bezruchu wylegiwał się na stercie kości w jaskini Mahvran. Wyglądał, jakby był martwy. Nie, żeby to było zaskakujące...
Nie. Odparła lakonicznie, zimno, ewidentnie podkreślając różnicę w ilości słów między sobą, a matką.

A jeżeli o Delirium mowa, to cóż... Rozbawiła ją uwaga Bydlęcego i skwitowała to cynicznym uśmiechem. Widmo wywerny stało z niezachwianą dumą i poczuciem wyższości, zadzierając łeb by patrzeć na czerwonołuskiego samca z góry; jakby był niegodny lepszego traktowania. I według Arkany tak właśnie było.
– Poniekąd nadal żyje, ale to zbyt skomplikowana materia, by smok wolnych stad był w stanie ją pojąć. – Mruknęła z nutą pogardy, wzdychając cicho. – Ah, no tak. Plaga. Mam tylko nadzieję, że Kheldar trzyma was w ryzach, a nie wyłącznie się zabawia. Życie to nie tańce i śpiewy, tylko walka o przetrwanie.
Przekrzywiła minimalnie głowę na bok, a w jej gardzieli rozbrzmiał krótki, jakby usatysfakcjonowany pomruk. No proszę, niby młode pokolenie, a jednak chciało słuchać, chciało się dowiedzieć czegoś więcej. Cóż za miła odmiana po tylu księżycach rozczarowań i wszechobecnej ignorancji. – Coś czuję, że bez względu na to, co ci powiem, i tak będziesz stał po stronie Khurana, który ze względu na swój czyn nie powinien w ogóle mieć prawa bytu. Ale, patrząc na sytuację moimi oczyma, wyglądało to następująco. Twój ojciec zapadł w okryty złą sławą, cholernie długi sen, który trwał... Blisko trzydzieści księżyców, o ile dobrze liczę. W tym czasie zaczęło się robić kiepsko. Władzę tymczasowo przekazał słabemu piastunowi, Calamente, którego musiałam – mimo obrzydzenia – mianować w imieniu Kheldara zastępcą stada. Wyrobił? Nie, ależ skąd. Słaba łapa u władzy to słabe stado. Pomijając już to, że Calamente podczas zebrania przywódców dowiedział się cennych informacji, których nie przekazał stadu. Zrobiłam to dopiero ja, gdy tylko dotarły do mnie wieści o zwiększonym ryzyku ataku równinnych, bo już za mojego tutejszego życia bariera traciła na sile. Co więc nakazałam zrobić? Ufortyfikować granice, zwłaszcza z Wodą, która wtedy tylko czyhała na nasze potknięcie. Zrobiłam większość brudnej roboty, ale nikt tego nie docenił, nie pisnął słowa. Rządziłam w stadzie około piętnaście księżyców. Nie miałam parcia do wojen, chciałam wpierw skupić się na ratowania stada od wewnątrz, ale Khuran i niejaka Eliana uznali, że zrobią to lepiej. Czy byłam oschła w stosunku do nich? Oczywiście, bo nie zamierzałam dawać nikomu ulg. Chciałam by odzyskali dawną siłę, dawny hart ducha, a klepanie po plecach i głaskanie po głowie, śpiewanie słodkich kołysanek tego nie zrobi. Fortyfikacja granic miała być pierwszym krokiem, dalszym miało być już indywidualne zbadanie słabości każdego z Cieni, wydarcie jej z ich ciał i zastąpienie siłą, by stado znów mogło być takie, jak niegdyś. Nie zdążyłam. – Mruknęła, drapiąc się kruczoczarnym szponem po śnieżnobiałych łuskach eterycznego podgardla. – Ach, wybacz, twoje pytanie było z grubsza inne. Odpowiadając więc na nie, w końcu – wartości Cienia można skrócić do silnego charakteru. Nie musisz roztrzaskiwać czaszek pstryknięciem szpona. Siła nie jest tylko i wyłącznie fizyczna, czy magiczna. Fundamentem jest silna wola, a tego stadu brakowało. Eliana była młodą uzdrowicielką, twoją siostrą. Słaba, krucha, próbująca w ostatnim przypływie desperacji pokazać swoją dominację poprzez zamach na moje życie i wykwintne słowa o tym, jaka to byłam obrzydliwa. Khuran to Khuran... Emocjonalny idiota, który uważa, że w jego łapach wszystko będzie działało idealnie. Zbyt prymitywny, zbyt uczuciowy. Był też Careth, w którego wierzyłam i któremu zaufałam, uzdrowiciel, który też przyłożył łapę do mojej pierwszej śmierci. Jego zdrada... Bolała, bolała bólem eksplodującej, niestabilnej magii. Calamente, piastun o którym wspominałam. Aerthas, zwana Pieśnią Apokalipsy, również cholernie emocjonalna czarodziejka. Garruk, o którym nikt niczego nie wiedział, bo praktycznie nie udzielał się w stadnym życiu. Tejfe, młody dzieciak i przybrane dziecko Eliany, definicja kruchości, delikatności. I... – Przerwała na chwilę, zacisnęła zęby. – Miałam córkę. Fanrelainthith. Młoda, chciała być uzdrowicielką... Też miała swoje emocje, odczucia, potrafiła być urażona, ale kształciłam ją. Widziałam, jak pięknie się rozwija, znałam jej każdą myśl, intencję. Czułam, że będzie idealna. Że będzie arcydziełem... Ale zniknęła krótko po mojej śmierci.
Widmo wypuściło powietrze z płuc i zmrużyło minimalnie ślepia, chowając brązowe, schorowane tęczówki za czarnymi powiekami. – Jeżeli mnie słuchałeś, to pewnie skojarzyłeś pewne fakty. O ile jesteś bystry, jaszczurze. Emocje. Uczucia. Są naturalne, każdy ma je od początku istnienia, ale stary Cień był słaby przez to, że pozwalał by one nim rządziły. Każdy uraz, każda skaza, każde mocniejsze słowo – kruszyli się pod ich wpływem jak zbyt mocno ściśnięte, kryształowe fiolki. Jeżeli coś tak banalnego mogło mieć na nich wpływ... To jak to się mogło skończyć? Musiałam interweniować. Próbowałam. Nie dano mi szansy. Nikt też nie słuchał. Siła przerażała tamte smoki, stąd się przeciwstawili. Zdołałam ich zranić, ale kim jest jeden, nawet najpotężniejszy mag, walczący z grupą przeciwników? Nikogo nie obchodziły moje zasługi, to, że zabiłam w imię stada dwóch zdrajców, czego nikt inny nie chciał i nie potrafił zrobić. Nikogo nie obchodziła krew, którą dla nich przelewałam, informacje, które im przekazywałam. Interpretowali moją pogardę wobec ich słabości jako pogardę wobec ich ogólnego jestestwa. –
Zakończyła, oblizując spierzchnięte wargi. Przez cały wywód jej głos pozostawał niezmieniony, zimny; nie było tam żalu. Zawahała się tylko przez chwilę, gdy wspominała córkę, ale to trwało bardzo, bardzo krótko.
– I jak? Moja wersja wydarzeń różni się od tej Khurana, hmm?
autor: Delirium Obłąkanych
31 paź 2019, 14:01
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 581
Odsłony: 88584

Oj, nie do końca. Podczas gdy Mah zachowywała się jak obrażony kot, syknięcia Delirium miały w sobie pewną nutę autorytetu i dumy, jeżeli można to tak określić. Przez Infamię przemawiały emocje Plugawa była lodowcem. Nie tak łatwo zbić ją z tropu, urazić, wyprowadzić z równowagi. Nikomu się zresztą nigdy nie udało.
– Jesteś naprawdę tak zabójczo tępy, czy tylko udajesz, zakało smoczej rasy? – Zapytała beznamiętnie, zlizując czarny, gęsty kwas ściekający jej intensywnie spomiędzy warg. Widmo nie widmo, pewne rzeczy nigdy się nie zmienią. – Nie zabiła, nie przypisuj jej aż takiej przysługi. Przybyła z wielką odsieczą, gdy Khuran i jego nieżywa już siostra postanowili złamać główne stadne przykazane i odwrócić się przeciwko mnie. Całe stado, niczym jeden gnijący organizm rzuciło się na mnie, W tym twoja obrzydliwa matka, która stawiała na piedestale coś tak ogłupiającego jak rodzinę, a ignorując międzystadne zasady, wchodząc w sam środek konfliktu. Jeszcze żeby ten przewrót miał sens, jakiś porządny motyw! Nie, nie. Byli rozgoryczeni, bo gardziłam ich słabością, bo już wtedy Cień upadał, zapominał o swoich wartościach/ Chciałam coś z tym zrobić, ale kto by tam mnie słuchał... – Zakończyła z nutą grymasu. Tak, jeżeli Bydlęcy był bystry, to powinien już dostrzegać różnice między matką a córką. Mahvran nie lubiła mówić, a Delirium miała do przemawiania słabość. Chęć trzymania pałeczki jak najdłużej, wylewania swojej prawdy, zamiast odezwie się jej rozmówca.
– Także raduj się, Kheldarowy pomiocie. Śmierć twojej matki to jeden słaby smok mniej, a krok w przód do osiągnięcia czystości i siły, której smoki wolnych stad potrzebują, a stale odrzucają. – Uśmiechnęła się oschle, skrobiąc czarnym szponem wywernowego skrzydła o posadzkę. Czy też próbując. W powietrzu nie rozległ się żaden dźwięk. Jedynie nieskażony widmową postacią, chrapliwy i niski głos widma. Ale nic innego, co mogłoby być powiązane z jej ruchami.
– No dalej, nie bądź taki nieśmiały! Przekaz informacji. Masz niepowtarzalną okazję by porozmawiać z jednym z ostatnich przywódców Cienia. Na pewno ostatnim z tych istotnych. Nie chcesz o coś mnie podpytać? – Zapytała nonszalancko, wyraźnie dumna ze swojego tytułu, nie godząc się na jego utratę.
autor: Delirium Obłąkanych
31 paź 2019, 13:07
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 581
Odsłony: 88584

Delirium uniosła łuk brwiowy, po czym wydobyła z siebie rozwścieczone syknięcie.
– Uważaj na słowa, mały padalcu. Mahvran ma do mojej wizyty tyle, co smok do kundla. – Powiedziała z jawną pogardą, unosząc wyżej przyozdobioną jaskrawymi rogami głowę. Chociaż Bydlęcy był znacznie młodszy, z racji płci był niemalże jej wzrostu. Delirium nigdy nie była zbyt dużym smokiem. Przy swojej córce wyglądała na drobinkę.
– Ojej... Stara Ziemna zdechła? Oh, jak mi cholernie przykro... – Plugawa wypuściła głośno powietrze z płuc, co brzmiało niemalże jak wypuszczenie strzały z elfiego łuku. – Była jednym z tych, którzy przyczynili się do mojej śmierci. Chędożony brak szacunku i pomyślunku. Mahvran nie będę o nic pytać, jej orientacja w tym, co się rozgrywa jest minimalna, jest zbyt zapatrzona w siebie i... Swoje własne plany. Już nie wspominając o tym, że wyciąganie z niej informacji jest cholernie trudne, więzi rodzinne też by tu nie pomogły. – Cienista niemalże przewróciła oczami, ale powstrzymała się w ostatniej chwili. Martwa czy nie, o reputację trzeba dbać. Takie gesty są na poziomie tępych młodzików.
autor: Delirium Obłąkanych
31 paź 2019, 11:54
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 581
Odsłony: 88584

Dusza Cienistej wiedźmy leniwie szła przed siebie, zwiedzając znane sobie z przeszłości tereny. Nie mogła oprzeć się pokusie wyjścia do śmiertelnych, gdy zawiasy Krainy Wiecznych Łowów puściły, a bóstwa Otchłani zdecydowały się dołączyć do inicjatywy.
Delirium, z typową dla siebie aurą ohydnej pogardy wyłoniła się z mlecznej, ciężkiej mgły, która osiadła na spowitym ciszą padole łez, zaledwie trzy ogony od Khardaha. Zatrzymała się na moment, wodząc wzrokiem po czerwonołuskim, młodym ciele, zupełnie jakby podziwiała jakiś artefakt. Zbliżyła się do samca, okrążając go niespiesznym krokiem, jakby kontemplując.
– Ależ od ciebie cuchnie pustynną krwią... – Mruknęła bezceremonialnie, krzywiąc się nieco i zatrzymując z powrotem naprzeciw smoka, wpatrując się w niego brązowymi ślepiami. – Więc jak to jest? Kheldar się obudził i wrócił do chędożenia wszystkiego co się rusza, hmm? A Khuran, jak znam tego skończonego idiotę, który żyje tylko dzięki typowemu dla kretyna szczęściu, dalej głosi swoje historie o byciu "Wybrańcem Absthiniusa"? – Zachichotała, chociaż ewidentnie było to wymuszone i tętniło przesadzoną sztucznością. Przekrzywiła eteryczny łeb na bok i musnęła końcówką mglistego ogona podłoże.
– No podziel się wieściami z tą potworną, cienistą jędzą. Nie gryzę.
autor: Delirium Obłąkanych
31 paź 2019, 5:22
Forum: Cmentarz
Temat: Kurhany Pamięci
Odpowiedzi: 534
Odsłony: 81941

Koścista wiedźma wysunęła się z mlecznej mgły z zaskakującą mieszanką nonszalancji oraz dumy, unosząc przyozdobiony rogatą koroną łeb. Czarne ostrze źrenicy zatańczyło na brązowej tarczy źrenic, podziwiając znajomy teren.
Dusze pozostałych nie interesowały jej; wyminęła garstkę towarzyszy nieżycia, zupełnie jakby nie istnieli. Aenkryntith zatańczyła niemalże na skalnej posadzce, pozwalając szaleńczemu uśmiechowi wykwitnąć na jej wargach, muskając rozwidlonym jęzorem część nagiej, odsłoniętej czaszki po lewej stronie pyska. Arsenał czarnych kłów błysnął, a eteryczna powłoka ruszyła przed siebie, z przerażającą lekkością idąc ku kurhanowi Cienia.
autor: Delirium Obłąkanych
29 gru 2018, 14:12
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Srebrzysty staw
Odpowiedzi: 757
Odsłony: 120654

___Pycha zdecydowanie była grzechem głównym wiedźmy. Jej przekonanie o mizerności wolnych stad było zakorzeniono zbyt głęboko, by mogło zostać usunięte... Głównie dlatego, że zostało ono w niej zaszczepione przez siłę wyższą. I bynajmniej nie była to matka czy babka. W ostatecznym rozrachunku znacząca większość wad i przekonań Delirium sprowadzała się do jej religijnego fanatyzmu. Który był co prawda wyjątkowo... Cichy. Nie głosiła nikomu swojej wiary, nie zmuszała nikogo do nawrócenia. Była zamknięta we własnej, kryształowej klatce, wpatrując się w jej refleksy pustymi ślepiami, jakby była w jakimś transie.
___– Może masz rację, samcze. – Odpowiedziała jedynie, uśmiechając się półgębkiem. Owe drgnięcie mięśni może i miało dysponować delikatnym wydźwiękiem, ale aparycja czarownicy skutecznie to niwelowała. Zwłaszcza, gdy spomiędzy ciemnych warg nieustannie sączyły się kolejne krople ciemnego kwasu, które po opadnięciu z cichym sykiem wypalały trawę. Granatowołuski kleryk wyraźnie lubił bawić się w cichą wojnę na słowa. Można to było raczej nazwać naprzemiennymi atakami zza krzewów, aniżeli otwartym konfliktem. Dla Arkany była to dosyć urokliwa metafora, nieważne w jak dużym stopniu prawidłowości odnosiła się do faktów.
___Uniosła łuk brwiowy, gdy młody samiec pokusił się na kontratak. Coś za coś. Brązowe ślepia samicy zalśniły, lecz ona sama nie odpowiedziała ani słowem. A przynajmniej nie na tym etapie. Jej umysł zajęty był bowiem odbiorem wizji. Były to zaledwie urywki, mniej lub bardziej kluczowe. Skupione raczej na przekazaniu emocji, aniżeli faktycznych informacji. Sprytne. Wzrok samicy na kilka chwil stał się bardziej pusty, jakby nie skupiony w żadnym konkretnym punkcie. Niebieska końcówka długiego ogona zasyczała, przesuwając się leniwie po podłożu, zgniatając po drodze drobne źdźbła wilgotnej trawy.
___Wiedziała, że Kobalt wysunął ku niej prośbę, a nie wymóg. Nie był głupi; wiedział, że obecnie był z lekka na przegranej pozycji, jeżeli chodziło o żądanie czegokolwiek. Jednocześnie, może nieco nieświadomie, pozbawiał wiedźmy pewnych punktów zaczepienia, możliwości do wbicia mu kolejnej szpilki w ciało. Dobrze zarządzał doborem słów. Umysł miał wyjątkowo dobrze rozwinięty, ale... Na ile mu się to przyda, gdy znowu będzie postawiony w sytuacji kryzysowej?
___– Zależy ci na losie wolnych stad, czyż nie? – Pytanie było raczej retoryczne i wypowiedziane ze znużoną obojętnością. Samica wypuściła zimne powietrze z płuc. – Zobaczę, jakie informacje przyniesie przyszłość. Jeżeli będą wartościowe, to z pewnością reszta się o tym dowie. Nie tylko ty, kleryku. – Mięśnie w kąciku pyska wywerny znowu zadrżały, a przez wargi po raz kolejny przepłynął cień enigmatycznego uśmiechu. Określenie "wartościowe" było w jej wypowiedzi wyjątkowo istotne, bowiem jej poglądy różniły się dosyć drastycznie od tych, jakimi kierowała się większość tutejszych smoków. Dla Arkany była to poniekąd swego rodzaju zabawa. Niewielka, ale jednak. Przecież każdy zasługiwał na nieco rozrywki!
___A co do Vrasje... Cóż, niestety samica nie wyciągnęła z niej niczego. Chociażby dlatego, że ciemnołuska samica zabawiła wśród Cienistych bardzo krótko, a Aenkryntith nie miała okazji jej w ogóle nigdy zobaczyć. Mowa była co najwyżej o dwóch, trzech dniach, a czarownica miała tendencję do znikania. Dosyć częstego. Pytanie tylko, czy owa niewiedza i lekceważenie będą ją w przyszłości kosztować... A raczej, czy będą kosztować Cień, bowiem wywerna zawsze miała możliwość po prostu ewakuowania się, czyż nie?
autor: Delirium Obłąkanych
21 gru 2018, 10:39
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Bujne zarośla
Odpowiedzi: 636
Odsłony: 94161

___Hraeietharr nie był stworzeniem, które specjalnie chwaliło się głęboką więzią ze smokiem. Zaiste, rozumiał się z Arkanami bez dwóch zdań, nie mniej jednak wciąż był istotą wolną. Wykonującą polecenia istoty wyższej, acz mogącą także swobodnie przemierzać dowolne tereny. A przynajmniej dopóki nie otrzyma wezwania nakazującego mu natychmiastowy powrót do spowitej mgłą Cierniowej Doliny.
___Bycie kłębem czarnego dymu miało mnóstwo zalet, a jedną z nich była możliwość przyjęcia praktycznie każdego kształtu. Tak więc widmowy, wychudzony wilczur przemierzał absolutnie bezszelestnie Dziką Puszczę, sunąc po ziemi niczym zjawa... Którą w pewnym sensie był. W trójkątnym pysku osadzone były dwa intensywnie świecące, błękitne punkty. Łeb stworzenia był pochylony; Cień czegoś szukał. Prawdopodobnie ofiary. I to właśnie niebieskie ślepia go do czegoś doprowadziły, wychwytując błysk jasnych piór wśród spowitej mrokiem, ciemnej zieleni rządzącej tą puszczą. Cień zatrzymał się, wpatrując w feniksa niczym posąg, by dopiero po pewnej chwili namysłu zacząć się do niego zbliżać. Od tyłu, bez najmniejszego dźwięku, rezonując jednak maddarą wokół swojego jestestwa, a to czyniło go możliwym do wykrycia przez stworzenie, które również magicznym było – feniks, żeby daleko nie szukać...

Wyszukiwanie zaawansowane