Znaleziono 271 wyników

autor: Oczywistooki
15 lis 2020, 21:51
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Sitowie
Odpowiedzi: 483
Odsłony: 78797

– I oby nikt Ciebie też tam nie pospieszał, jeśli wiesz, o czym mówię, młody. – Odparł mu od razu, przytakując na swoje własne słowa. Zrobiło mu się znów jeszcze milej, gdy pomarańczowołuski znów wyraził swój żal do rozstania się z Oczywistym. Jakiż on był przeuroczy...
– Dziękuję bardzo serdecznie, bardzo miło było z Tobą porozmawiać! Jeśli nadal nikogo nie znajdę, too... może znajdę Ciebie następnym razem, gdy tutaj wrócę? Ciekawe jak duży wtedy będziesz, hehe. – zaśmiał się, przymykając ślepia z radości. Następnie wzleciał i zrobił jeden przewrót przez grzbiet w powietrzu, ponownie nabierając półprzezroczyste barwy.
– Miłego życia, Błędny Kolcze! – wyrzucił z siebie radośnie ostatnie słowa, ruszając w tym samym momencie jak z procy gdzieś na lewo od Błędnego, ignorując po drodze gęste trzciny, które nie stanowiły dla ducha żadnej przeszkody. Odlatując jeszcze patrzył za siebie z uśmiechem, dopóty krzaki całkowicie nie zasłoniły mu widoku na pociesznego pomarańczowołuskiego.
//zt
autor: Oczywistooki
15 lis 2020, 18:57
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Sitowie
Odpowiedzi: 483
Odsłony: 78797

Podszedł bliżej adepta i porzucił na moment swój półprzezroczysty kolor. Teraz wyglądał jak żywy! To znaczy, nie licząc braku zapachu i tego, że jego łapy przenikały przez kłosy trawy. Jak i również lekko przeszła jego prawa, przednia przez bark Błędnego, gdzie odruchowo chciał go klepnąć, by dodać mu otuchy. Oczywiście żywy smok nic nie poczuł.
Chciał tak wyrazić współczucie temu, że widział swoją matkę tylko raz. Jakoś słowo "drugą" zinterpretował jako fakt, iż był on adoptowany.

– Ow... No nic, trudno, będę szukał dalej. I... Um, nie załamuj się tym, że jej nie poznałeś. Jestem pewien, że Tobie się bardziej poszczęści i na pewno ją jeszcze kiedyś spotkasz! A może cię odwiedzi, tak jak ja? Hehe, kawał życia jeszcze przed tobą, niejednego ducha jeszcze ujrzysz! To jest, jeśli Ateral dalej będzie zostawiał nam opcję zejścia na ten świat. Bo nie sądzę, że zdarzyło mu się to dwa razy przez przypadek. – rzekł radośnie, odkładając łapę z powrotem. Uśmiech nie schodził mu z pyska. Zdawało się nawet, że trochę się powiększył, gdy smok wyraził swój podziw. Od razu po nim duch ponownie zabrał głos z zadartym nieco łbem w górę. Ciągle miał na widoku adepta.
– Ale gdy mam, powinienem z takiej okazji jak najbardziej korzystać, nie? I korzystam, i cieszę się, że ją mam! Hehe. – rzekł radośnie. Popatrzył się potem trochę na bok, grzecznie sugerując, że powinien w zasadzie iść dalej szukać tych, których znaleźć "musiał".
autor: Oczywistooki
13 lis 2020, 1:46
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Sitowie
Odpowiedzi: 483
Odsłony: 78797

Podrapał sięe odrobinę po podbródku, w sumie to zastanawiając się o tym, jak długo utknął w tej formie. Wydawało mu się, że w samotności spędził całą wieczność, ale dobrze wiedział, że raczej to nie była prawidłowa odpowiedź.
– W zasadzie to... sam nie wiem, dla mnie czas płynie odrobinę inaczej! Ale mam wrażenie, że... udało mi się dostać na chwilę do świata żywych cztery pory temu. Albo osiem? Hmm... kogo z Ziemi wtedy spotkałem... O, Żwawy Kolec! Znasz? – spróbował jeszcze tak pomóc smokowi ze znalezieniem odpowiedzi. W zasadzie to sam chciał nią poznać!
Później nastąpiło pytanie o ukochaną i wyrażenie współczucia. Na pysku ducha, który w końcu postanowił zlecieć na ziemię pojawił się wyraz takiego "Aww...", a następnie znów zaczął mówić swym pozotywnym głosem.

– Oddech Pustyni, przywódczyni Ognia! Mówi Ci coś jej imię? Ajjj, może powinienem poszukać smoków z jej stada...? Choć tak niezbyt miło opuszczać rozmownych i uprzejmych gadzinek, jak Ty, Błędny Kolcu. Bo właśnie dzięki osobom, z którymi mogę rozmawiać czuję się jak żywy. A przynajmniej ja w zaświatach takowych nie napotykam. Cóż, nikogo nie napotykam. Więęcc... W zasadzie to trochę tęsknię za życiem. Trochę bardzo, tak. Bo żyjąc można rozmawiać ze smokami! Nie ma nic lepszego od braku poczucia samotności.
autor: Oczywistooki
07 lis 2020, 0:45
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Sitowie
Odpowiedzi: 483
Odsłony: 78797

Ucieszył się, że nie przestraszył zwojego rozmówcy. Było to widać po jego nieznikającym wręcz z jego pyska, miłym uśmiechu. Oh, i również tonie radosnego głosu.
– Upiorku? Oooh, nie przedstawiłem się, no tak! Jestem Oczywistooki, wojownik Życia! To znaczy... Ziemi! Hehe, ciągle się mylę. Miło mi cię poznać, Błędny Kolcze! Iii... Um, tak jakby... To opis mojej ukochanej. Żyła dłużej niż ja i nie mogę nigdzie jej znaleźć, a szkoda. Fajnie byłoby się jeszcze raz, choć na chwilę spotkać. Więęęc... Ciągle jej szukam. A tak się akurat zdarzyło, że udało mi się ponownie wymknąc z zaświatów i pomyślałem, że tym razem jej też. – zabrzmiała energiczna odpowiedź półprzezroczystego duszka, który podczas mówienia nie przestawał się uśmiechać, ale również i ruszać. To sobie przeleciał trochę bardziej na lewo, tu na prawo... I cały czas gestykulował. Ależ fajnie tak móc ruszać bez problemu łapami w trakcie rozmawiania! Nie trzeba używać ich do podpierania.
autor: Oczywistooki
05 lis 2020, 12:12
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Sitowie
Odpowiedzi: 483
Odsłony: 78797

Ah, jakże było spokojnie i nic nadnaturalnego się w tym miejscu nie działo...
Oh, niedoczekanie!
Gdy tak adept Ziemi wpatrywał się w gęste, trzcinowe zarośla nagle... wyleciał z nich smok prosto na niego! Tak po prostu. Co było dziwne, nie było go wcześniej ani słychać, ani czuć. Również i krzaki nie poruszyły się nawet w najmniejszym stopniu.
Wydawało się, że zderzenie z realistycznie wyglądającym gadem będzie nieuniknione i bolesne, kiedy... oh. Po prostu przez niego przeleciał i zatrzymał się tuż za nim. Tak po prostu. Jak "leciał" wcześniej z podkulonymi łapami i złożonymi skrzydłami, tak i się zatrzymał i odwrócił w stronę adepta. Nim żywy smok zdążył się w jego stronę odwrócić, Oczywisty okrążył go, nadal lewitując i dopiero zatrzymał się w powietrzu przed jego łebkiem, z uśmiechem wpatrując się w jego pysk.

– Ooo, hejo! Nareszcie jakiś smok z krwi i kości! Wiesz, mam takie szyyyybkie pytanie, czy nie widziałeś może dzisiaj ducha smoka z piaskowym kolorem łusek i szarymi rogami z rozdwojonymi końcówkami?
autor: Oczywistooki
04 lis 2019, 1:55
Forum: Cmentarz
Temat: Kurhan Pamięci
Odpowiedzi: 496
Odsłony: 73325

Zadowolony z tych ów kilku liter wyżłobionych w skale duch przeszłości przysłuchiwał się smoczycy i głównie wpatrywał się w nowe dla jego oczek kelpie.
Przytaknął, upewniając smoczycę w kwestii tego, że chodzi o te śmieszne dwunogi. Niedługo później uśmiechnął się szerzej, słysząc poprawną odpowiedź.

– Tak, doskonale, o to chodziło! – Powiedział z entuzjazmem. Podejrzewał, że ten dziwny konik mógł podpowiedzieć coś smokowi, ale przecież nic w tym złego. Praca zespołowa prawie zawsze popłaca!
– Proszę, oto mój mały podarunek. Mam nadzieję, że Ci się przyda. – Jego ogon nagle został podniesiony w górę, a na jego końcówce wisiała mała półprzezroczysta paczuszka, zrobiona ze starannie owiniętych polnych traw. Dosięgnął ogonem aż nad swój łeb, na który upuścił paczuszkę po złożeniu swojego morskiego grzebienia. Potem powstał i podszedł bliżej do smoczycy. Schylił się delikatnie, zdjął ów pakunek przy użyciu swoich przednich łap z łba i położył go przed przednimi łapami samicy.
Po położeniu paczuszki na ziemi ta zdawała się nabierać kolorów, jakby istniała tutaj na prawdę i była rzeczywistym przedmiotem.

– To niewiele, ale tylko tyle mogę dla Ciebie zrobić. Dziękuję ci na prawdę mocno jeszcze raz, nawet nie wiesz, jaką radość i ulgę mi sprawiłaś... a w sumie to sprawiliście! A teraz muszę lecieć w jeszcze jedno miejsce, do zobaczenia w przyszłości, być może. Heh. Oby nie szybko! – Szczęśliwy były wojownik nie ruszając swoim ciałem z miejsca po prostu uniósł się pionowo w górę i jeszcze raz na chwilę poleciał w stronę kurhanu ognia, raczej w oczywistym celu. Zamierzał potem polecieć jeszcze na inny kurhan, a mianowicie swojego rodzimego stada, ale raczej towarzyszące mu wcześniej dwa stworzenia nie były tym zainteresowane.

// Trochę później, na Kurhanie Ziemi:
Oczywistooki pisze:Musiał również przyjść i tu, nie wypada przecież nie odwiedzić swojego teraźniejszego rodzinnego domu Ciekawe, w jakim miejscu jego imię zostało zapisane?
Bez problemu znalazł napis, który sam kiedyś wyrył dla swojego zmarłego brata i siostry. Jadąc delikatnie półprzezroczystym palcem dalej po wspomnieniach i pochwałach smoków, które znał za swojego życia znalazł również i swojego brata, Kaszmira. Ehh, tak bardzo za nim tęskni... Ciekawe, czemu po śmierci ów błękitnogrzywy czerwony smok go nie odwiedził? Ciekawe, czy również jego dusza krąży wszędzie, w poszukiwaniu zagubionego brata, z którym trzymał się przez całe życie?
Oczko wytrwale szukał siebie na liście zmarłych, a kiedy imiona powoli zaczynały zmieniać się w takie, które już w ogóle nie kojarzył, powoli przygasał, a uśmiech zamieniał się w zaniepokojenie i smutek.
Nie było go tu.
Nikt o nim nie pamiętał, nawet brat... zrobiło mu się na prawdę smutno... może rzeczywiście nie był warty zapamiętania? Nawet jego przygarnięty syn, którym się czule opiekował o nim nie pomyślał... No cóż, jego również tutaj nie było... Albo po prostu kryje się za jakimś dorosłym imieniem, o którym Oczywistooki nie miał pojęcia?

– Ehh... – Westchnął smutno, tym razem na głos i położył się na brzuchu przy strzelistym słupie, wpatrując się w okolicę ponurego cmentarza. Położył również swój łeb na przednich łapach i podwinął ogon do swojego boku. Zaczął znów rozmyślać.
Nie, tym razem nie zamierzał prosić nikogo o rzeźbienie swojego własnego imienia. Skoro go jeszcze tu nie było, to znaczy, że nie był wart niczyjej pamięci. Może dlatego w zaświatach nie mógł znaleźć nikogo z własnej rodziny? Nawet jako duchy o nim już zapomniały, odsyłając go w mroczną, bezgwiezdną odchłań zaświatów specjalnie przygotowaną dla dusz, które nie powinny nikomu przeszkadzać i nie są nikomu potrzebne.
Mimo wszelkich starań, aby rozweselić i upiększyć życia wszystkich smoków, które go otaczały w trakcie jego życia, nie tylko tych z rodziny, on na prawdę w ich mniemaniu był taki... bezużyteczny?
Pozostało mu tylko czekać. Czuł już, że Ateral lada moment weźmie go z powrotem do, zaświatów.
Miał w sobie jeszcze ostatnią Iskrę Nadziei, że kiedyś, w przyszłości, gdy będzie słonecznie, a w górze widok będzie upiększało Bezchmurne Niebo, może nie licząc jednego, puchatego Cirrusa, przyjdzie Ona, Ta, dla której postarał się o wieczną pamięć na kurhanie ognia, i ze swoim Kaszmirowym Dotykiem położy łapę na obelisku ozdobionym imionami smoków Ziemi, zupełnie tak, jak zrobił to wcześniej Oczko na tym Ogniowym, i niczym Piewca zainspirowany wzruszającą Arią uroni jakimś cudem choćby jedną łzę i tak, jak on, postara się uwiecznić tu jego imię...?
Tak...
Na pewno tak się stanie...

– Przecież ma na to całą... wieczność...
autor: Oczywistooki
04 lis 2019, 0:11
Forum: Cmentarz
Temat: Kurhan Pamięci
Odpowiedzi: 496
Odsłony: 73325

// przeniesione z Kurhanu Ognia:
Oczywistooki pisze:Szukał pod każdym drzewem, na każdej skale, w każdym jeziorze, na każdej polanie, na każdym pagórku, w każdym zakątku, w każdym lesie i we wszystkich miejscach, do których miał dostęp.
Nic.
Nikogo nie ma.
Został sam.
Czy to była kara za to, co kiedyś zrobił? Że w momencie słabości duszy również był sam, nie mówiąc nawet o tym, gdzie jest jego nielicznemu rodzeństwu?
Pozostało mu tylko jedno miejsce, choć i tak już nie wierzył, że uda mu się znaleźć kogokolwiek, z kim mógł porozmawiać. Uśmiech, który mu towarzyszył za każdym razem, gdy współistniał przy innym przedstawicielu rasy smoków, odwrócił się niemal proporcjonalnie. Wszedł na teren cmentarza przeznaczony tylko dla przedstawicieli stada ognia z nadzieją, że znajdzie chociaż jej imię wyryte w skale, do którego będzie mógł się wygadać tak długo, aż Ateral po niego nie wróci.
Prawie niewidoczny, bo nie miał w ogóle już chęci na skupianie się na byciu w widzialnej formie, przeszukiwał setki imion wyrytych tutaj, zostających w tym miejscu na tysiące księżyców. Przejeżdżał delikatnie palcem swej łapy po wyrytych napisach i uparcie szukał. Był pewien, że skoro była nawet przez moment przywódczynią stada Ognia, to ktoś na sto procent umieścił tu również i ją.
A jednak.
Nikogo nie ma.
Został sam.
Z przerażeniem w oczkach zaczął szukać jej imienia jeszcze raz. Tym razem wolniej, dokładniej. Piasek, Piaskowa Łuska, Oddech Pustyni, Płomień Pustyni... Musi gdzieś tu być, przecież ona nie mogła nie istnieć! Zbyt dobrze ją pamiętał, aby okazało się, że była tylko potężną istotą z zaświatów, która mogła w pełni uformować fizyczne ciało. O bogowie, dlaczego to się przydarzyło właśnie mu?
Zaczął wydawać dźwięki szlochania, a z jego oczek zaczęły lać się spektralne łzy, spływające po policzkach i spadające bezszelestnie na ziemię, gdzie potem zamieniały się w nicość.
Znowu nic. Łapy zaczęły mu się trząść i zaczął szukać już po raz trzeci.

– Musisz tu być, proszę, błagam, na wszystkich bogów, dajcie mi chociaż zobaczyć jej imię... – Rzekł na głos, nie licząc na jakąkolwiek odpowiedź. Rozpłakał się na dobre. Przypomniał mu się właśnie teraz moment, gdy jeszcze żył i też siedział samotnie na cmentarzu. Miał wtedy rosnący zamiar popełnić coś, czego nie powinien robić, ale powstrzymał go od tego jego najukochańszy brat. Oglądnął się za siebie, może właśnie po niego idzie?
Nie.
Nikogo nie ma.
Został sam.
W częściowo smutku, częściowo złości uderzył w twardą skałę z wyrytymi imionami swoją łapą, która przez nią po prostu przeleciała. Upadł na ziemię i skrył swój pysk w przednich dłoniach i tak leżał przez kilkanaście sekund, uspokajając się. Jego Mętne myśli pływały mu po umyśle, niczym wzburzony silny prąd morski. Jaki złowrogi zbieg okoliczności musiał się wydarzyć, aby Oczko znalazł się w sytuacji, w jakiej teraz się znajduje? Nie rozumiał tego w ogóle, a na prawdę bardzo, bardzo by chciał.
Westchnął cicho, przestając płakać. Nie przystoi przecież wojownikowi ronić łez, a zwłaszcza tak staremu, w takich ilościach. Podniósł się. Otworzył pysk, jakby ze zdziwienia, gdy na jego mordce zawitał znikomy uśmiech. Skoro nikt o niej nie pamięta, tylko on, to Jego misją jest zapewnienie jej wiecznego istnienia na tym właśnie głazie! Podreptał czym prędzej w stronę najbliższego wolnego miejsca na wyrycie imienia zmarłej dawno temu smoczycy.
Pewny siebie wyciągnął swój ostry pazur przedniej łapy, przyłożył do kamienia i...
Przeleciał przez niego, jak przez powietrze. No tak, przecież jest duchem. Nie może tak po prostu wyryć napisu swoimi pazurami bez większego skupienia się.
Odsunął łapę, przymknął oczy i tym razem starał się przekazać całą swoją energię do tego jednego, konkretnego punktu na ciele. Jego łapa nabrała kolorów, a pazur lśnił się w blasku zachodzącego słońca. Reszta ciała jakby zanikła, przez brak możliwości widocznego istnienia.
Przyłożył znów końcówkę szponu do kamienia. Poczuł go, jakby rzeczywiście istniał i był w stanie wejść z nim w interakcję. Nie patrzył się nawet na to, oszczędzał swoje siły dla tej jednej, jedynej czynności, którą pragnął teraz najbardziej. Przycisnął go nieco mocniej do skały, ale nie za mocno, bo czuł, że jego prawie w pełni fizyczna forma nie będzie w stanie znieść większego oporu, który stawiał materiał proszący się aż o napisanie czegoś na nim. Pociągnął łapę w dół słysząc, jak ów szpon wydaje nawet dźwięk... jak prawdziwy. Uchylił swoje niewidzialne ślepia, by ujrzeć efekt swojej mozolnej i ciężkiej pracy.
Stracił od razu koncentrację. Jego łapa przemieniła się z powrotem w mało widoczny byt na ujrzany widok.
Śladu nie ma.
Duch był zbyt słaby.
Zawarczał ze złości na siebie. Przecież udawało mu się wcześniej przesuwać choćby szyszki leżące na ziemi, dlaczego jego pazur nie może zostawić śladu na tej cholernej skale? Dlaczego był zbyt słaby, by upamiętnić kogoś wartego wiecznej pamięci?!
Westchnął przygaszony, lecz nie na długo. Ocknął się znowu, wpadł na kolejny pomysł.
Skoro nie może tego zrobić sam, to może... ktoś mógłby mu pomóc! Spotkał przecież w trakcie swojej wędrówki wiele smoków, więc na pewno jakiś musi się tutaj w okolicy kręcić. Pełen energii wzleciał w powietrze i wiedząc, że czas jego ponownego powrotu w zaświaty zbliża się z każdym spadającym liściem z pobliskich drzew rozglądał się dookoła za kimkolwiek, wylatując nawet poza obszar kurhanu Ognia.
Grabieżca Fal pisze:Co robiła tu Morien? Wedle wszystkich znaków na niebie i ziemi powinna być w grocie. Przy ognisku. Słuchać zwariowanej opowieści Valeiry i pogryzać suszoną wydrę. Zamiast tego była... Tu.
Powód był dość prozaiczny. Kelpie jakimś cudem się dowiedziała, że kiedy i imiona kompanów były zapisywane na smoczych nagrobkach. Ten temat fascynował chabetę, ku zupełnemu niezrozumieniu Morien. I Valeiry chciała sprawdzić, czy nikt nie nosił wcześniej takiego imienia, jak ona. Pal licho wyjaśnienia Grabieżcy, że słowo pochodziło z jej narzecza i zapewne była pierwszą, która mówiła nim w Wolnych Stadach. Klacz była uparta. I bardzo nieprzyjemna, kiedy Morien nie chciała spełnić jej zachcianek.
Były więc tutaj, przy Kurhanach. Grabież z mozołem utkała wokół siebie czar, który ją ogrzewał. I właśnie wyczarowała światło, by móc odszyfrować stare runy. Dobrze, że nauczyła się tego nieszczęsnego pisma.
Kątem pomarańczowych ślepi dostrzegła sylwetkę w górze. Przelot czy kogoś wzięło na wspominki?
Oczywistooki pisze:Nie tracąc nadziei zmarły samiec dostrzegł nagle nieopodal kurhanu światło, które nie mogło być tylko jego przywidzeniem. Przypatrzył się jeszcze raz w to miejsce i z szerokim uśmiechem na pysku zorientował się, co to jest.
To jakiś smoczy mag! Poczuł się, jakby sami bogowie zesłali tutaj akurat w tym momencie jakiegoś osobnika. Od razu poleciał w stronę smoczycy bez używania skrzydeł, jak najszybciej mógł, zwalniając po chwili, orientując się, że przecież może przez przypadek ją wystraszyć.
Zbliżając się, nieznajoma wydawała mu się tak jakoś strasznie podobna do jego własnej nemezis z czasów, kiedy żył, nie licząc zielonego koloru jej łusek. Nie zważał na to i tak, bo przecież nie mogła go zabić podwójnie, prawda?

– Hej! Przepraszam bardzo, przepraszam za najście... – Półprzezroczysty duch przyciszył swój głos przypominając sobie, że przecież znajduje się na cmentarzu. Nie powinien tu krzyczeć. – Mam bardzo, bardzo wielką prośbę do Ciebie, jestem Oczywistooki, przeszły wojownik stada Ziemi i właśnie próbowałem odszukać tutaj, na Kurhanie Ognia imienia mojej ukochanej samicy, właśnie z Ognia. Była nawet przywódczynią tego stada, ale wciąż nigdzie nie mogę jej znaleźć. Nazywała się Płomień Pustyni, ale też Oddech Pustyni, Piaskowa Łuska, Piasek. Nie mogłem jej znaleźć przez całe swoje istnienie jako duch, a teraz nawet nie mogę odszukać nawet jej imienia, mogłabyś mi pomóc i wyryć jej imię w tej skale? Ja nie potrafię, jestem tylko duchem, ale ty... – Mówił dość szybko z nadzieją, że nawiedzona osoba nie będzie zamierzała uciekać albo zadawać zbędne pytania. – ...ty z pewnością możesz. Proszę jeszcze raz, napisz na tej skale:
W moim sercu na wieczność,
Moja jedyna, Piaskowa miłość,
Nawet po śmierci, przez tysiące księżycy,
Przywódczyni Ognia, ukochanej smoczycy,
ku pamięci Oddechu Pustyni.
Grabieżca Fal pisze:Mozolne czytanie, które Valeiry ponaglała rżeniem, zostało przerwane. Początkowo Grabież tylko kontrolnie uniosła łeb, by ocenić czy obcy stanowi dla niej jakiekolwiek zagrożenie. Wyglądał na bardzo rozgorączkowanego, popatrzyła więc nań dłużej. I wtedy dopiero zauważyła dziwną przejrzystość i uczucie... nieprawidłowości, które zdawało się bić od samczej sylwetki. Zamarła. Duch...
Wiedziała, że zostawianie zmarłych w glebie to zły pomysł. Wiedziała, że to nienormalne. I teraz miała na to dowód! Dusza, która nie była w stanie zjednoczyć się z Panem Fal! Lub tym, jak go tu zwali, Immanorem! I jeszcze mogła nagabywać żywych... Co jeszcze?!
Błona idąca przez ciało Fal wyprostowała się z trzaskiem, a smoczyca przyjęła bojową postawę. I... Cóż. I nieco zbiło ją z tropu gadanie ducha. Przeszły Wojownik Ziemi był bardzo konkretny.
A Morien wolała go nie rozzłościć. Dlatego nakazała Valeiry pilnować zmory i obróciła się do Kurhanu, by znaleźć na nim wolne miejsce. I zabrała się za tworzenie napisu, słowo w słowo utrwalając w kamieniu epitafium Oczywistookiego. Używała maddary by przyśpieszyć proces i sprawić, by runy były gładkie i równe. Po kilkunastu – wydawało się jej to wiecznością – napis zabłyszczał srebrzyście w czarnym obsydianie.
Już – burknęła, nieufnie spoglądając na Przeszłego Wojownika Ziemi. Co to za imię, Oczywistooki? Chyba nadal umykały jej niektóre Wolnostadne zwyczaje. – Nic więcej ode mnie nie chcesz, tak? – Wolała się upewnić. Nie chciała miec widmowego prześladowcy!
Oczywistooki pisze:Nie dało się w żaden sposób ukryć radości, jaka wydobywała się z pyska lewitującego ducha, przypatrującemu się tworzonemu napisowi.
– Dziękuję, dziękuję! Na prawdę nie wiem, jak ci mogę dziękować... – Rzekł z ekscytacją, hamując znowu okrzyki i szanując cmentarną ciszę. No, może już nie ciszę.
Przypatrywał się również z lekkim zainteresowaniem w towarzyszące smoczycy konne stworzenie, które cały czas na niego patrzyło. Był jednak zbyt zadowolony, by wypytywać się o jego pochodzenie.
Nie odpowiedział smoczycy od razu, tylko podleciał bliżej srebrzystego napisu wyrytego w skale i przejechał po nim delikatnie swoją łapą. Uśmiechał się bardzo szeroko, a z jego ślepi ponownie spłynęło kilka rozpływających się po chwili łez, tym razem szczęścia. Teraz już był pewien, że przynajmniej jej imię zostanie tutaj wspomnieniem na zawsze. Odwrócił się potem gwałtownie w stronę nie mówiącej zbyt dużo śmiertelniczki.

– Nie, nie, już nic nie trzeba... chociaż czekaj! jestem w stanie Ci coś dać, tylko nie mogę tego zrobić tak po prostu... Chodź trochę dalej od tego miejsca, może lepiej nie zakłócajmy tutejszego spokoju. – Dokończył zdanie, po czym od razu odleciał trochę dalej od cmentarza licząc na to, że smoczyca za nim pójdzie.
// Kurhan Pamięci:

Będąc już w miejscu nadającym się bardziej na prowadzenie konwersacji, szczęśliwy Oczywistooki znów się odezwał do towarzyszów krótkiej wycieczki.
– Okej, to ogólnie zabawa nazywa się zagadka albo psikus, ale chyba oboje się domyślamy, co byłoby fajniej dla nas obu wybrać. Polega na tym, że zadam ci zagadkę, za którą będę mógł coś ci dać, jeżeli odpowiesz prawidłowo. Nie musisz zgadnąć za pierwszym razem. Oczywiście, jeśli jakimś sposobem nie chcesz, to... cóż, twoja strata, moja również! Niezbyt lubię straszyć innych, ale byłbym zobowiązany to zrobić... No, więc nie przedłużając już, zagadka brzmi tak:
Gdyby człek niósł mój bagaż,
Złamałby grzbiet ot, tak!
I chociaż nie jestem bogaty,
Srebrzysty zostawiam szlak.

Czym jestem? –
Przekrzywił łebek, zlatując na ziemię i przyjmując pozycję siedzącą.
autor: Oczywistooki
03 lis 2019, 23:47
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Polanka
Odpowiedzi: 602
Odsłony: 66941

Przysłuchiwał się z uwagą tłumaczeniom młodego adepta. W końcu nie miał już od dawna niczego nowego do zapamiętania, więc słowa wypowiedziane przez pomarańczowołuskiego smoka łatwo mógł przyswoić i powtarzać sobie od czasu do czasu we łbie.
– Mhm, zrozumiałem. Szaro-brązowy, duży, mag, kostur, język elfów. Beri. To twoje pisklęce imię? Ładne, podoba mi się. Ja zwałem się Oczko, hehe... Jakby to było dzień temu... – Zamyślił się trochę, co nie znaczyło, że nie powtórzył sobie potem w głowie wszystkich podanych mu informacji jeszcze raz.
– Nie martw się, jak go spotkam to na pewno mu o Tobie powiem. Może w przyszłości uda mi się wydostać na ten świat jeszcze raz i zdążę ci powiedzieć, czy go spotkałem? No cóż, apropo zdążania... Muszę lecieć, chciałbym w końcu znaleźć kogoś z rodziny. Jakbyście spotkali jakiegokolwiek ducha, który wygląda tak, jak te, które opisywałem wcześniej to powiecie im, że za nimi tęsknię i szukam cały czas w zaświatach? Dobrze?
Wstał z miejsca i nakierował swój przód w stronę, w którą miał kontynuować swą podróż.
– Pamiętajcie, korzystajcie z życia, jak tylko możecie, macie je tylko jedno, i nie możecie go przewinąć. Nie popełniajcie błędu, który popełniłem ja... – rozłożył skrzydła, chciał wystartować chociaż raz, jak normalny, fizycznie istniejący smok.
– A tak w ogóle wiecie, że nie wiem czemu, ale nawet przypominacie mi w drobnym stopniu mnie i moją ukochaną? Pasujecie do siebie, na serio tak sądzę. No cóż, żegnajcie!
Wziął mocne zamachy, unosząc się w powietrze. Mimo to smoki nie poczuły żadnego powiewu wiatru na swoich ciałach. Cóż, tak to jest, kiedy ma się doczynienia z duchem. Odleciał, patrząc się co chwilę z uśmiechem za siebie. Z pewnością będzie miał chociaż trochę miłych wspomnień z tej jego krótkiej podróży do materialnego świata.

//zt
autor: Oczywistooki
03 lis 2019, 23:17
Forum: Cmentarz
Temat: Kurhan Ognia
Odpowiedzi: 23
Odsłony: 8135

W moim sercu na wieczność,
Moja jedyna, Piaskowa miłość,
Nawet po śmierci, przez tysiące księżycy,
Przywódczyni Ognia, ukochanej smoczycy,
ku pamięci Oddechu Pustyni.
autor: Oczywistooki
03 lis 2019, 22:44
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Polanka
Odpowiedzi: 602
Odsłony: 66941

Ach, czyżby adept miał również jakąś niedokończoną sprawę, w tym wypadku z ojcem, i pragnął z nim ją dokończyć? Swoim wzrokiem i wyrazem pyska chciał mu dodać trochę otuchy, nim zaczął mówić.
– Nie mówię, że nikogo nie widziałem. Widywałem niektórych, ale samych nieznajomych. – rzekł objaśniająco z pokrzepiającym głosem. – Mógłbyś mi opisać, jak wyglądał za życia twój ojciec? Całkiem możliwe, że jego duchowa forma będzie odpowiadała temu wyglądowi, jeśli faktycznie nie ma go już tutaj. Jest podobny do Ciebie? Z chęcią Ci pomogę, jeśli go spotkam. Bardzo lubię pomagać, starałem się to robić przez całe moje życie.
autor: Oczywistooki
03 lis 2019, 22:15
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Polanka
Odpowiedzi: 602
Odsłony: 66941

Odsunął się znów na równy dystans między dwoma nowymi znajomymi i znów przybrał swoje półprzezroczyste barwy. Tak mu było w sumie łatwiej i z większym komfortem mógł odpowiadać na zadawane pytania.
– Nie ma za co, dla mnie to drobiazg. – odpowiedział samicy. – Huh, jak jest po śmierci? Pewnie każdy zadaje sobie to pytanie, ale sądzę, że to po prostu zależy od... osoby. Jak dla mnie po śmierci się... zawiodłem. Nie spotkałem nikogo z mojej rodziny, którzy odeszli przede mną, ani również nie widziałem tych, którzy odeszli po mnie... Tak długo ich nie widziałem, miałem nadzieję, że kiedy nadarzy się okazja powrócenia na ten świat na chwilę, to chociaż jedno z nich skorzysta z niej, ale jak na razie nadal jestem sam. Cóż... – Stracił tu swój wcześniejszy entuzjazm. Na prawdę mu zależało na kontakcie z bliskimi, a na razie jedyne co znajdywał to obce mu pyski i nieznane głosy.
– Miło mi was poznać. Miło mi również wiedzieć o tym, że stado, do którego należałem dobrze sobie radzi. – Wciąż mówił ciepłym głosem do dwójki, po czym zwrócił się bezpośrednio do adepta.
– Hm? Jakie to pytanie, Płomienny Kolcu?
autor: Oczywistooki
03 lis 2019, 19:32
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Polanka
Odpowiedzi: 602
Odsłony: 66941

Zachichotał lekko widząc śmiech pomarańczowego smoka. Co prawda nie chciał go tym urazić, bo nie sądził, że był głupi, ale Oczko zazwyczaj nigdy nie mógł się powstrzymać od śmiania razem z innymi.
– Hehe, tak, to Cisza! Gratulacje! – Podniósł nawet na chwilę swoje przednie łapy z ziemi z zadowolenia.
– Nie jesteś głupi. Niektóre rzeczy w życiu też takie są, jak ta zagadka. Kiedy nie wiesz, jak je wykonać, wydają się bardzo trudne, ale gdy zdobędziesz wiedzę na ich temat, wydają się już dużo łatwiejsze i Oczywiste, hehe! – Powiedział z radością, kiedy w międzyczasie jego wcześniej skryta za sobą końcówka ogona ukazała się oczom żywego samcowi. Była owinięta wokół czegoś, wokół paczuszki! Wyglądała tak samo, jak ta ofiarowana drugiemu smokowi, aczkolwiek można było gołym oczkiem dostrzec jej większy rozmiar. Zmarły wojownik odwrócił się w stronę swojego ogona i złapał ów przedmiot przednią łapą. Podsunął go potem pod łapy pomarańczowołuskiego.
– Proszę. Sam nie wiem, co jest w środku, ale mam nadzieję, że ci się przyda.
autor: Oczywistooki
03 lis 2019, 15:26
Forum: Błękitna Skała
Temat: Leszczynowy Zagajnik
Odpowiedzi: 693
Odsłony: 88706

Ciepło zrobiło mu się w sercu widząc radość, jaką daje młodemu adeptowi taka mała satysfakcja. Patrzył się na niego cały czas z radością w oczkach.
– Tak, w końcu nic innego mi nie pozostało... Chciałbym wrócić do żywych, ale chcę też załatwić sprawy z odległej przeszłości... Cóż, może nie mogę znaleźć rodziny, bo wszyscy z nich są już gdzieś w następnym wcieleniu? Kto wie, może twój brat albo nawet Ty jesteś jednym z nich? Ehh, gdybym tylko wiedział, czy to tak na prawdę działa... No cóż, bardzo miło mi się z tobą bawiło i rozmawiało, Żwawy Kolcu.
Powstał i otarł się delikatnie o jego bok w geście miłego przytulenia się, co pewnie mogło wydawać się dziwne dla niektórych. Dotyk ciała ducha był... dziwny. Wyglądało to, jakby dość mocno pocierał swoje łuski o ciało żywego adepta, lecz ten mógł poczuć jedynie coś w rodzaju wiatru smagającego bok o jego ciała. Odwrócił łeb jeszcze raz w jego stronę.
– Pamiętaj, korzystaj z życia jak tylko możesz, bo masz je tylko jedno i nie możesz go przewinąć. Do zobaczenia, może się jeszcze kiedyś spotkamy?
Nie zwlekając rozłożył swe skrzydła i wybił się energicznie w powietrze. Jego ciało bezszelestnie przeleciało przez pienie, gałęzie i liście drzew i znikło nad nimi tak szybko, jak wcześniej się tu pojawiło.

// zt
autor: Oczywistooki
03 lis 2019, 15:06
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Polanka
Odpowiedzi: 602
Odsłony: 66941

Zwrócił łebek w stronę pierwszej zgadującej smoczycy z zadowoleniem na pysku.
– Tak, dobrze, o to chodziło. – Pogratulował jej ciepło i zaczął się do niej zbliżać. Z każdym krokiem wydawało się, jakby samiec materializował się coraz bardziej, a mimo to nadal jego kroki nie uginały kłosów traw, a ciało nie wydawało żadnych dźwięków. Usiadł tuż przed nią, wyglądając już, jakby faktycznie był prawdziwym smokiem zrobionym z krwi i kości, z wysoko kontrastującym niebiesko-czerwonym kolorem łusek.
– Mam coś dla Ciebie... um, jak w ogóle się zwiesz? – Schował swoją prawą, przednią łapę za lewą, a kiedy ponownie wysunął ją na widok, spoczywała na niej niewielka, owinięta w źdźbła pokaźnej trawy paczuszka, która zapewne kryła coś w środku. Wysunął ją do przodu i położył tuż przed łapami smoczycy.
– Proszę.
O dziwo pod ów przedmiotem trawa wygięła się sugerując, że ten powinen być prawdziwy, i rzeczywiście taki był. Gdyby smoczyca zechciała go podnieść, to zorientowałaby się, że jest to jak najbardziej prawdziwy przedmiot.

Zwrócił się potem w stronę pomarańczowołuskiego i jak żywa istota podszedł do niego i usiadł.

– Nie, nie chodzi o życie. Ale nie martw się, możesz próbować ile chcesz. Pasowałoby, gdyby nie jeden szczegół. Zwróciłeś uwagę na osobę, w której wymawiałem zagadkę, jakbym był tym czymś? To ważna wskazówka. – Rzekł do niego, ale również w ciepłym tonie, jakby w ogóle nic się nie stało, że ten się pomylił.
autor: Oczywistooki
02 lis 2019, 23:24
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Polanka
Odpowiedzi: 602
Odsłony: 66941

Tak, duszek definitywnie wyglądał na jednego z milszych i z takich, które na psikusa raczej nie próbowałby kogoś wystraszyć na śmierć, tylko bardziej wplątać w śmieszny żart. Promieniował swoim wesołym, pozytywnym uśmiechem i przysiadł w końcu na ziemi, wsłuchując się w słowa dwójki siedzącej razem. A więc postanowili zaryzykować! Znakomicie, niech rozpocznie się zabawa.
– Hehe, ryzyko nie zawsze jest opłacalne, ale zazwyczaj przy powodzeniu prowadzi do większych korzyści! I to prawda, bez tego bywa czasem nudne, coś o tym wiem. – Wybił się znów w powietrze i podleciał bliżej do pomarańczowego samca znów bez używania skrzydeł.
– Hmm... trudna... No dobrze.
Choć czasem wydaję się ciężarem, to jestem taka delikatna, że przerwać mnie może moje własne imię.
Czym jestem? –
Przekrzywił łebek, a później po prostu przesunął się w bok do zielonołuskiej samicy, dając czas na zastanowienie się nowemu znajomemu.
Nie przeszkadzał mu styl wymowy śmiertelniczki, w końcu nauczył się być na to bardzo wyrozumiały w trakcie swojego życia, dzięki równie niestandardowemu akcentowi swojej ukochanej samicy. Zjawa na moment odwróciła swoje ślepia w bok, jakby zastanawiała się jeszcze nad zagadką, gdy jego wcześniejszy uśmiech zrzedł, jakby przy okazji przypomniał sobie o czymś, co go dogłębnie martwiło. Zwrócił ślepia w stronę smoczycy i starał się lekko zatuszować ten nagły ubytek w pozytywizmie.

– Dla ciebie łatwa, no dobrze... Tematyka? Heh, wydaje mi się, że nawet jej nie potrzebujesz, na pewno uda ci się zgadnąć.
Czerwony bęben, co sam rytm wybije,
Lecz gdy go dotykasz... już pewnie nie żyje.

Zawiesił się na moment, kierując swój łeb w stronę ziemi, a po ocknięciu się odleciał od zielonołuskiej, siadając tym razem na ziemi w równej odległości między nimi. Spoglądał raz na jednego, raz na drugiego osobnika z powracającym ponownie jego markowym uśmiechem.

Wyszukiwanie zaawansowane